Zgadnij co gotujemy(35)
Uff! Minęły święta. Było miło choć zimno i mokro ( a miejscami śnieżno – pozdrowienia dla marznących – Alicji i Jacobsky’ego) ale wraca wczesnowiosenna codzienność. A jeśli dziś środa to mamy quiz kulinarny. Tym razem na znajomość nazw potraw nie podawanych w dzisiejszych czasach codziennie. Po tych paru miesiącach wspólnie spędzonych na pewno bez większego trudu odpowiecie co to takiego:
1. Forszmak to…
2. Auszpik to…
3. Cwibak to…
I jak zwykle kto pierwszy ten lepszy. Najwcześniej przysłane trzy prawidłowe odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl będą nagrodzone moją książką „Smakosz wędrowny” wydaną przez oficynę Prószyński i S-ka opatrzoną autografem i dedykacją dla zwycięzcy. Czekam więc!
Komentarze
Jest tak jak przewidywałem. Rozwiązanie przyszło dość szybko.
Forszmak to zapiekanka z mięsa, śledzi, ziemniaków, cebuli, jajek, śmietany i tartego sera; auszpik natomiast to gotowane kury (dawniej pulardy lub kapłony) albo ryby podawane na zimno w galarecie; cwibak zaś to ciasto, na ogół biszkoptowe lub biszkoptowo-drożdżowe z bakaliami albo czekoladą, często podsuszane w piecu po pokrojeniu.
I taką odpowiedź dostałem od Pani Anny. Książkę z dedykacją i autografem oddałem w ręce poczty. Za jakiś czas więc (Bog raczy wiedzieć jak długo to potrwa) trafi ona do zwyciężczyni. Gratulacje!
Chciałbym się zapytać o forszmak kiedyś ogłądałem w telewizji program prowadzony przez Grzegorza Rusaka i był podawany przepis na forszmak po myśliwsku z dziczyzną ziemniakami cebulą winem ale nie przypominało to zapiekanki . W internecie można znależcć wiele przepisów na forszmak . Ale tylko jeden znaleziony mówił o zapiekance . Nazwa wskazuje że jest to danie pochodzące z kuchni żydowskiej i bardziej ze względu na prostotę przygotowania byłbym skłonny przychylić się do Pana opisu -śledzie, śmietana ,ziemniaki, cebula…
Nie, nie zgadzam sie kategorycznie.
Forszmakiem w moim domu nazywano paste ze sledzia, mlecza, jablka, cebuli i odrobiny chleba*.
Auszpik to cokolwiek w galarecie nie slodkiej.
Zasie cwibak to sucharek z bialego ciasta ktory sie daje dzieciom zabkujacym albo starszkom do maczania w bawarce.
*Forszmak jest jedzeniem zydowskim i nie moze byc w nim mieso i smietana jednoczesnie. Elementary, my dear Watson!
Forszmak – Droga Heleno – jak wiele innych dań z kuchni żydowskiej został przejęty przez kuchnię polską i figuruje we wszystkich książkach kucharskich od Ćwierczakiewiczowej, przez Diesslową aż po dzisiejszych autorów. Jest jego parę rodzajów, w tym i taki właśnie jak podałem. Polecam „Encyklopedię sztuki kulinarnej” Marka Łebkowskiego. Zresztą w dzisiejszej dobie przenikania kultur, smaków i obyczajów nie da się postawić tam i granic także i potrawom. Zresztą po co by to robić.
O plackach ziemniaczanych, serniku, pierniku i karpiu w galarecie z rodzynkami pisałem juz parę razy. I co pokłócimy się o to czyje to: Twoje i czy moje?
Lepiej siąść przy stole i zjeść co dobre!
PS,
Już nie jestem ząbkujący i jeszcze nie kompletnie zramolały a cwibak lubie choć bez bawarki.
Heleno
Dziękuję za odpowiedź.
Niestety w internecie narobiło się mnóstwo przepisów związanych z kuchnią żydowską które w zasadniczy sposób są sprzeczne z prawem koszerności. Żydowski kugiel czyli Baba ziemniaczana do której dodaje się pokrojoną kiełbasę boczek i mleko!!!
Kuchnia żydowska też jest niejednorodna , i jest sporo przepisów na potrawy które mają tą samą nazwę a różnią się składem i sposobem przygotowania . Często w różnego rodzaju restauracjach można spotkać potrawy które w nazwie są żydowskie a tak naprawdę żydowskie nie są. Ja babę ziemniaczaną do której dodaję obsmażony boczek i kiełbasę nazywam kartoflakiem lub rejbakiem
Wcale mnie to, Misiu, nie dziwi. Pamietam jak bylam w Krakowie na pogrzebie Milosza ( z Renata), ktora zaprowadzila mnie na Kazimierz, gdzie poszlusmy do t.zw. restauracji zydowskiej. Zamowilam pierogi z grzybami i kapusta. Podano je … suto okraszone skwarami! Nie mowie, ze nie jadam skwarek. Jadam. Ale w restauracji zydowskiej oczekuje, ze ktos mnie zapyta, czy zycze sobie wieprzowine na talerzu. Pryncypialnie ( tak! pryncypialnie!!!) kazalam zabrac i przyniesc ze smietana lub maslem.
Forszmak znaczy w jidisz – przedsmak, czyli zakaska. Np do wodki. To nie moze to byc zapiekanka z czegokolwiek! Bo ten opisany forszmak przez Gospodarza, to mi wyglada na danie glownem, jakis eintopf.
A teraz Wam cos powiem, ze Wam, za przeproszeniem ja kogo, oko zbieleje. W moim (czesto w tym miejscu opisywanym) sklepie rosysjkim pojawily sie… Co? … sledzie!… Jakie?… ATLANTYCKIE!!!!….. Olbrzymie, tluste, pelne mlecza, plywajace w beczce! Kupilam natychmiast dwa!
Pobieglam nastepnego dnia i kupilam ostatnie dwa! W ciagu jednego dnia wyprzedano tam trzy beczki! Pytalam czy kupowali glownie Polacy, ktorzy chetnie ten sklep odwiedzaja. I okazalo sie, ze z Polakow to tylko ja sie poznalam. Inni polscy klienci woleli kupowac odfiletowane szproty w jakiejs metnej zaprawie. Zamiast prawdziwych ATLANTYCKICH!
No, sluchacie, Koledzy! Jest to wielkie swieto. Pierwsze sledzie prawdziwie ATLANTYCKIE od glebokiego dziecinstwa.
Wymoczylam. Sprawilam. Dalam duzo czerwonej cebuli, sok z cytryny, skorke z cytryny, listek laurowy, czarne oliwki i olej slonecznikowy dziewiczy – pierwszego tloczenia.
Juz prawie nic nie zostalo.
Czekamna nastepny transport. Byly tanie jak barszcz – 1.60 funtow za kilo. Czyli dwa wychodzily za ok. 2 funty (11 zl).
Osobiście nie robiłam nigdy tej potrawy, ale moja Babka czasem ją robiła i to w dwóch odmianach – albo postnej, a wtedy śledzie, cebula, ziemniaki, jabłka,smietana i ser, albo mięsnej – też ziemniaki, resztki pieczeni albo mięso gotowane, rosołowe, cebula, śmietana i ser. Obydwa warianty to zapiekanki. W rodzinie przestano forszmaki robić całe lata temu, bo już moja Matka ich nie robiła.Widocznie nie cieszyły się specjalnym wzięciem. Natomiast inna sprawa jest z cwibakami. Też je znam co najmniej w dwóch wersjach – jedna to keks na cieście biszkoptowym, druga to biszkopt pieczony w podłużnej foremce (jak babka), potem boki (nie przekrój) smarowany był kremem i posypywany bakaliami. Bardzo lubiłam ten deser. Dzisiaj już tego nie piekę, bo nie lubię zbyt słodkich ciast.
No i jak podobały się Wam piosenki Tomczaka? Uprzejmości Alicji (wczorajszy wpis) zawdzięczam link do 6-ciu przesłanych jej piosenek). Córka wyjaśniła mi, że popełniłam przestępstwo przeciwko prawu autorskiemu. Jej Bohu. Nie czuję się przestępcą; chciałam się tylko z Wami podzielić czymś ślicznym i absolutnie nietoksycznym.
PS. A dzis natrafilam na zaglebie baklazanowo-paprykowe. Za 3 funty – 6 olbrzymich baklazanow, i szesc pomaranczowych papryk. Wiecozrem bede robila przemyslowe ilosci kawioru baklazanowego, bo mam wielu chetnych, gotowych przyjechac z drugiego konca Londynu (moi Cyganie, bless them, calym taborem! ) Musze dokupioc jeszscze duzo cebuli, czosnku i passate pomidorowa.
A teraz (jestem juz dawno po wuefie i pywaniu) pedze do Richmond! Jak widzicie sztywne lacza zostaly przywrocone. Ale musze zmnieic klawiature, bo pisze niegramatycznie (patrz poprzedni wpis!).
Dzień dobry!
Wy tam dochodzcie sobie, co to prawdziwy czy fałszywy forszmak, a ja sobie rolmopsika na śniadanko… z atlantyckiego śledzia, innych tu nie miewam, ale wypasiony szczególnie to on nie jest, normalny śledz, jakieś dwadzieścia parę centymetrów (bez głowy). I herbatka.
I gotuję się na „late winter storm”, który już w Detroit, a do mnie gdzieś wieczorem dojdzie. Nastawia mnie to nieprzyjaznie do tych tam na górze od pogody i do całego świata w ogóle.
Dziekuję Gospodarzowi za pozdrowienia i współczucie, jeszcze przez parę dni będę potrzebowala wsparcia, zanim ta zaraza przejdzie.
Kawior bakłażanowy ciągle odstawiam do ciepłych dni i pierwszych lanczyków na ogródku. Oj, jak czekam! Zważcie, że z nas wszystkich to tylko ja i Jacobsky mieliśmy kawałek prawdziwej zimy i należy nam się wiosna, toż zima od połowy stycznia praktycznie do tej pory! Dobra, przestaję jęczeć – pogoda to narodowy temat Kanadyjczyków, weszło mi w krew.
Panie Piotrze,
dziekuje za pozdrowienia. Rzeczywiscie: marzniemy. Ciagle lezy snieg, gdyz nocne przymrozki i pochmurne dni z temperatura oscylujaca w okolicy zera nie sprzyjaja topnieniu tego szaro-bialego paskudztwa (z wiasna snieg zmienia sie w szaro-biale paskudztwo). Dodatkowo w biurze remont i chyba przez pomylke wlaczono klimatyzacje zamiast ogrzewania. Kawa stygnie w trymiga.
Nie mam pojecia, co to jest forszmak czy auszpik, zas cwibak to chyba jakis wypiek. Za to wiem, co to jest durszlak. Byc moze bardziej przydatny kulinarnie niz forszmak.
Forszmak i auszpik najbardziej przypominaja mi terminologie zeglarska, najezona roznego rodzaju forpikami, fordekami, achterpikami, achterdekami, sztagami i formasztami z szotami. Szot to akurat rowniez termin kulinarny… trunkowy znaczy sie. My, Polacy na obczyznie przyjelismy za angielskim „szoty” jako okreslenie na sztakanca, czyli na „tak-tak”.
Jesli chodzi o sledzie, to w Montrealu najlepsze mozna dostac w sklepie Montreal Kosher. Fajny sklep, prawie wszyscy mowia po polsku, z tym ze maja jakies takie dziwne godziny otwarcia, szczegolnie w piatek, wiec trudno za nimi nadazyc. Rowniez jest klopot z wedlinami. Poledwicy czy szynkowej nie uswiadczysz. Sprzedawane sledzie europejskie i nieeuropejskie, z roznych morz i oceanow. Ja najbardziej lubie czerwonawe „matjasy” z Danii.
Pozdrowienia,
Jacobsky
P.S. Pyro,
przestępstwo jeśli już,to ja popełniam, udostępniając pliki, ale pomyślałam sobie, że małemu gronu udostępniam, po drugie nikt nie zamierza tego nagrywać na dyski i sprzedawać z zyskiem. O, dodam, że według mojego prawa jestem czysta, bo mogę się dzielić plikami, udostępniać je znajomym tak dlugo, dopóki nie robię tego dla zysku. Tutaj traktuje się to tak, jak kiedyś traktowało się nagrywanie muzyki z radia na taśmę, po prostu dyski nieco podrożały i artyści dostają swój procent z ich sprzedaży. Jest to więc zawiła sprawa prawna, nie zamierzam jej rozwiązywać, jam czysta jak śnieg, który za parę godzin spadnie.