Zgadnij co gotujemy? (22)
W tym tygodniu nagrodą w quizie jest ta sama kruszarka do ziół, której nikt nie wygrał poprzednim razem. Mam nadzieję, że dziś pytania nie sprawią tyle kłopotów i znajdzie się blogowicz, który rozwiąże wszystkie trzy zagadki bezbłędnie. Chciałbym, by kuchenny przyrząd projektu młodego słynnego brytyjskiego kucharza Jaimiego Olivera, trafił wreszcie w dobre ręce i był używany zgodnie z przeznaczeniem.
Oto pytania:
1) Pieprz nie zawsze jest czarny, bywa także biały, czerwony lub zielony; jak to się dzieje, że pieprz jest kolorowy?
2) Owoce kawy też są kolorowe – zielone i czerwone, w którym momencie są dojrzałe do zbiorów i jakiej barwy są ziarenka kawy wyłuskiwane z tych owoców?
3) W sprzedaży są oliwki zielone i czarne, oba rodzaje są jadalne, które są dojrzałe?
Odpowiedzi jak zwykle proszę przysyłać na adres
Jak zwykle kto pierwszy ten lepszy. Trzy prawidłowe odpowiedzi umożliwią wysłanie nagrody. Czekam na nie do jutra!
Komentarze
Och, ja tez mam pare nagrod do rozdania. Nikt nie musi odpowiadac na pytania, ale musi przyjechac na Ealing po odbior. Oto nagrody z mojego duzego arsenalu tak. zwanych masthewow (od must have – niezbedne w gospodarstwie domowym):
1.T.zw. cwibelhaker – do bezlzawowego siekania cebuli;
2.Duza stalowa rura (b. droga) zakonczona pila do obierania ananasow oraz wycinania z nich twardego srodka, jednym ruchem. Potrzebuje sily dwoch chlopow mechanicznych, ktorych nie posiadam
3.Egg slicer – takie ustrojstwo do krojenia jajka na esteyczne plasterki;
4. Francuska ceramiczna polewana forma do pasztetow, jesli kto robi pasztety, bo ja nie;
5 Dwie ceramiczne formy do pieczenia chleba, jesli ktos piecze chleb i upiera sie, zeby mial ksztalt inny niz okragly;
6. Reczny mlynek do kawy, prawie antyczny, bo pamietam go od dziecka;
7. Strzykawa reczna do robienia kielbasy – adres gdzie sie kupuje wysuszone skorki zgubilam ze 20 lat temu;
8. Ceramiczna barylka z kranikiem, w ktorej kiedys hodowalam grzyba herbacianego – czy ktos jeszcze pamieta co to jest. Samego napoju z tego grzyba nie polecam.
9. Lyzko-widelec do nakladania spagetti – przysiegam ze sama tego nie kupilam, ktos mi dal w prezencie.
10. Moskitiera-namiocik, ma chronic jedzenie przed muchami – tez tego nie kupowalam, a ostatnia zywa muche w kuchni widzialam ze 40 lat temu.
11. Trzy bardzo pozyteczne polkilkogramowe kamioneczki po francuskiej musztardzie Pommery, z czerwonym plastykowym wieczkiem, ktore trzymam, bo nie mam serca wyrzucic. A przepraszam – dwie kamioneczki, bo w jednej trzymam trucizne na slimaki w rozach.
12. LIczne magnesy na lodowke w ksztalcie kotow, jarzyn, krow, ryb i butelek wody Perrier – kolekcja pochodzi z mojego okresu hippisowskiego. Wyroslam.
Powiadam – wlasny transport.
A Alicji pieknie dziekuje za slowa wsparcia. Czy reflektujesz na ktorys z moich must-have’ow? Moze moskitiera na muchy?
Gdybym miał własny samolot to bym wziął wszystko na nagrody quizowe ale lecę do Londynu brytyjskimi liniami, a to by była nadwaga. Potem wybieram się do Szkocji i nie mogę jeździć ciężarówką po Wyspie. A szkoda. Ale napewno znajdą się chetni. Zwłaszcza na tzw. durnostojki czyli przedmioty podarowane i do niczego nie przydatne. Powodzenia w upłynnianiu. A jak się nie uda to zaczątek muzeum .
Koniec zabawy! Dziś prawidłowa odpowiedź przyszła bardzo szybko. Pani Iwona Hajczewska obszernie i szczegółowo napisała o kolorach pieprzu, owoców kawy i oliwek. Nagroda już w drodze. Gratulacje!
Dla zaspokojenia ciekawości (i dla pogłębienia wiedzy kulinarnej) blogowiczów odpowiedzi: kolor pieprzu, jego zapach i intensywność smaku zależy od fazy dojrzewania; owoce kawy są dojrzałe gdy przypominają kolorem wisnie; dojrzałe oliwki są czarne.
Kolejna zagadka – za tydzień.
Panie Piotrze
Dzisiejsza zagadka przywołała wspomnienia polędwiczek wołowych w sosie pieprzowym,które jadłem na plaży w Międzyzdrojach.Sceneria nietypowa,tym bardziej iż wybrałem się tam z kolegą na przełomie października i listopada by ukoić skołatane nerwy sztormową pogodą. Międzyzdroje są enklawą dla licznych rentierów z Niemiec i Skandynawii, którzy spędzają tam jesień życia.Snując się po wyciszonym jesienią mieście poznaliśmy małżeństwo polsko-niemieckie.On rodowity Berlińczyk, ona Polka,którą ekscesy antysemickie z 1968 roku zmusiły do emigracji.Kobieta inteligentna, obyta w świecie i doskonale gotująca.Chyba wzbudziliśmy w niej uczucia opiekuńcze,bo gdy pewnego dnia opatuleni w kurtki wietrzyliśmy się na zimnej plaży przydźwigała dla nas walizkowy termos pełen gorących polędwiczek swojej produkcji.Pyszne!Kruchutkie mięso nasycone sosem pieprzowym.Rożnokolorowe,miękkie ziarna pieprzu jak niespodzianki odnajdywałem widelcem w dość gęstym sosie. Degustacja gorących polędwiczek w scenerii pustej,owiewanej sztormowym wiatrem plaży była niepowtarzalna.Chciałbym wrócić do tej potrawy ale nie wiem jak się robi prawdziwy sos pieprzowy.Panie Piotrze,blogowicze-poproszę o poradę.
Pozdrawiam
Gdy wrócę do domu sięgnę do swojego archiwum i odnajdę przepis na sos z zielonego pieprzu. Myślę, że sos z udziałem kolorowego pieprzu jest robiony podobnie. Proszę zajrzeć wieczorem – receptura już będzie wpisana. Polędwiczki wieprzowe z takim właśnie sosem dość często robi Barbara. Wszyscy ( a zwłaszcza wnuk) to bardzo lubimy.
Nie „siegne do swojego archiwum”, tylko „zapytam Basie jak ona robi ten pyszny sos poivre”. Korona z glowy nie spadnie.
Panie Piotrze! Kiedy zawita Pan do Londynu? Pytam bo kolo mnie jest zupelnie genialny pub z prawdziwym jedzeniem i humorzastym szefem kuchni, ktory sie obraza na niesfornych klientow (takich np, ktorzy prosza aby im jeden skladnik na talerzu wymienic na jakis inny.Na ogol to on ma racje, a nie glupi klient) Ale gotuje znakomicie.Byloby mi milo zaprosic Pana i Osobe Towarzyszaca.. Mam nadzieje, ze nie jest to koniec przyszlego tygodnia, bo przyjezdzaja goscie z Polski na 3-4 dni na konczaca sie niebawem wielka wystawe Velasqueza.
Panie Redaktorze!
Tyle mozna sie na panskim blogu nasmakowac,pycha!A ja miewam klopoty z przygotowaniem np.krewetek,kiedy kupuje je mrozone i surowe.
Po rozmrozeniu i wrzuceniu do wrzatku wychodza mi „gumowate”.Czy gotuje je za dlugo,czy nie znam poprostu jakiegos mistrzowskiego trick-u,
by byly naprawde smakowite.Za porade-przepis z gory dziekuje.
A dlaczego je Pani gotuje? One sa już ugotowane. Owoce morza mają taką specyfikę, że zbyt długo gotowane twardnieją i gumowacieją. Zwłaszcza kalmary i krewetki. Krewetki surowe są koloru szklisto-szarego. Te z czerwonymi skorupkami są gotowe do jedzenia np. na zimno w majonezie.
Zamiast ponownie je gotować najprościej wrzucić na patelnię z rozgrzaną oliwą i odrobiną poszatkowanego lub wyciśniętego czosnku. Smażyć krótko. Jeśli krewetki są przeznaczone na risotto lub do spaghetti wówczas po kilku minutachj smażenia należy zalać je bulionem (może być z kostki) wymieszanym ze śmietaną lub jogurtem, dolać mały kieliszek białego wina lub sherry i szczyptę peperoncino lub pieprzu.
I teraz wrzucić to wszystko na ryż uprzednio zeszkolny też na oliwie. !0-12 minut i pyszne risotto gotowe.
A do Londynu i Edynburga to się wybieramy (z tą osobą towarzyszącą, która zna przepis na sos z pieprzem) w marcu. Będziemy krótko – pewnie ze dwa dni. Potem chcemy autobusem przejechać do Edynburga. Być może zatrzymując się po drodze. Plan jeszcze nie skrystalizowany.
Dziękuję za propozycję. I oczywiście jako pleciuga (czyt. gawędziarz) o krystalizacji projektu będę informował.
Panie Piotrze !Dziekuje za przepis,ale ja nie mialam na mysli tych juz ugotowanych na rakowy kolor krewetek,tylko te wlasnie szaro-zielone,wiec surowe.Czy ma Pan jakis” czas” gotowania badz smazenia,zeby nie byly gumowe?Zycze przyjemnosci kulinarnych w podrozy.
Te surowe krewetki najlepsze. Faktycznie raczej nie gotowac. Raczej rozmrozic i odlac wode. Rzucic na rozgrzana patelnie gdzie mieszanina oliwy masla zaczyna bulgotac. Jak tylko zarozowia sie z jednej strony, przewrocic na druga strone i natychmiast dodac drobno posiekany czosnek i swieze ziola. Kiedy krewetki stana sie blado rozowe sa GOTOWE – chodzi tylko o sciecie bialka. W zaleznosci od temperatury krewetek i wielkosci patelni trwa to od 2 do 4 minut. Wazny nie jest czas, tylko kolor.
Mowilam o krewetkakch obranych. Jesli sa w skorupkakch, to pzredtem je zdjac, zostawiajac chitynowy ogonek i wyciagnac ciemna „niktke” – wnetrznopsci znajdujaca sie na brzuchu.
Krewetki mozna oczywiscie tez gotowac w np gambo, Pan Piotr podawal chyba przepis pare tygodni temu.
Babo
A czy nie lepiej zamiast odmrażać krewetki i głowić się jak je zrobić wyjechać tam gdzie je łowią i przyrządzają.Ja miałem święto krewetkowe w Lagos-tania eskapada do Portugali,bo na przełomie listopada i grudnia. Byłem tam z kumplem(tym od Międzyzdrojów).W porcie znaleźliśmy knajpę z rybami prosto z kutra za psie pieniądze.Trzy noce jadłem krewetki i inne dary morza,bo kolega zakochał się w Ukraince imieniem Marina,która tam kelnerowała.Więc on patrzył na nią tęsknym wzrokiem,ja żarłem krewetki a portugalski narzeczony Mariny wypuścił z zaplecza psa dobermana,który leżał pod naszym stołem i warczał gdy poruszaliśmy nogami.Do krewetek podawała nam grzanki z białego pieczywa pachnące czosnkiem i białe wino z beczki pozwalające się powoli upijać.Piszę to by udowodnić tezę,że czasami okoliczności degustacji są daleko bardziej frapujące niż sama potrawa.Myślę babo,że doskonale byś się tam zrelaksowała.
Pozdrawiam serdecznie
A jeśli się zakocha w portugalskim narzeczonym Mariny? Nie pozna smaku świeżych krewetek i jeszcze nawarczy na nią dobreman. W niektóre dni tygodnia można kupić i u nas świeże krewetki. A z winem nie jest najgorzej. Brakuje tylko przyzwoitego portu rybackiego. Bo ja bardzo lubię zapach dobiegajacy z portu lub rybnego targowiska.
Ja rowniez mam bardzo sympatyczne wspomnienia z Miedzyzdrojow.
Bylysmy tam,tzn siostra z mezem i ja w porze wakacyjnej.Niestety pogoda nie dopisala i wywialo nas na pobliski deptak,tuz przy plazy.A tam przy chybotliwym stoliku,siedzac na pol- zardzewialych taboretach,zjedlismy wspanialeego swiezego,smazonego halibuta,zagryzajac bula i popijajac zimnym, wprost z butelki piwkiem!Potem na deser byla wielka cukrowa wata………i wizyta u zubrow.
Mam rowniez kolekcje kuchennych durnotek.Kiedys zapragnelam miec,takie ustrojstwo do lepienia pierogow.Zlozylam nawet specjalne zamowienie w stosownym sklepie.Durnotke kupilam.Uplynelo juz ok. 12-u lat,a ja jeszcze ani razu jej nie uzylam!
Heleno, zamawiam młynek! Mam już jeden taki starszawy. O dziwo, wszyscy w Polsce (znajomi, rodzina) gdzieś się wyzbyli starych młynków i pokupowali nowoczesne, a ja miałam nadzieję, że ich pozbawię tych starych. Sami się pozbyli 🙁
Ustrojstwo do lepienia pierogów użyłam raz. Dziekuję, postoję, wolę rzęcznie. Chce ktoś?
Ale zabrałam z domu makutrę oraz garnek kamienny litrowy, obite jedno ucho, ale antyk pamietam od zawsze. Zabrałabym też porzadną stolnicę, ale jak to targać przez ocean?
Alicjo, ja mam rowniez slabosc do starych mlynkow do kawy i starych wag.
Niestety moja rodzina pozbyla sie tych uroczych staroci.Pozostaly tylko wspomnienia z lat dziecinstwa.
Ps.Dziekuje za informacje a propos golonki.Jak tylko bede w okolicach,zrobie skok na najblizsza swinska golonke!
Pozdrawiam.
Ano
Halibut o którym piszesz przypomniał mi pewien specjał,który miałem okazję raz jedyny zjeść właśnie w Międzyzdrojach.Chodzi o turbota rozsławionego przez Guntera Grassa.Kupiłem go przez przypadek od szypra jednej z łodzi rybackiej.Ryba płaska,wielka-ledwie mieściła się na patelni.Kilka lat minęło i niestety nie potrafię już odtworzyć jej smaku. Pamiętam tylko uczucie onieśmielenia przy jedzeniu,bo to naprawdę delikates.
Pozdrawiam
To pomoc dla Wojtka z Przytoka – przepis na sos z zielonego pieprzu (może być oczywiście uzyty pieprz trójkolorowy).
Sos zielonego pieprzu
200 ml wywaru mięsnego (jeśli sos będzie do ryby to wywaru rybnego), kieliszek wytrawnego białego wina, 0,25 ml koniaku, 1 łyżeczka ziaren zielonego pieprzu, 1 łyżeczka musztardy, 100 ml śmietany 18 proc., 1 łyżka masła, sól
Zemleć pieprz (grubo) i zostawić parę ziarenek w całości. Podgrzać wywar i dolać wino oraz koniak. Wrzucić zmielony pieprz i całe ziarenka. Gotować na małym ogniu pod pokrywką 3 minuty. Rozetrzeć musztardę z niewielką ilością śmietany i też dodać do garnka. Trzymać na ogniu parę minut, nie doprowadzając do wrzenia. Dodać masło, posolić do smaku.
Można użyć także pieprz z zalewy (bywa w słoiczkach), byle go przedtem dobrze opłukać pod bieżącą wodą i wysuszyć. Smacznych polędwiczek.
Serdeczne podziekowania Panie Piotrze!!!
Hej Wojtku z Przytoka !
Ja tez znam smak krewetek prosto z morza.A najlepiej pamietam te z wyspy Vulkano(W-spy Liparyjskie) restauracja Wenecja-byly malenkie,(baby) i jedlismy to na polecenie tubylcow z delikatnym chitynowym pancerzykiem.Mysle jednak ze te nasze przywiezione we wspomnieniach z podrozy smaki nie dadza sie powtorzyc w domu.Zabraknie genius loci.To sprawdzone.Od lat probuje odnalezc ten niesapomniany smak szynki iberyjskiej(jamon serrano).Mimo dziesiatkow prob z najrozniejszymi rodzajami zaden nie smakowal tak jak ten jamon jedzony na pikniku pod
rozlorzysta pinia z widokiem na zarysy Afryki wyzierajace poprzez ciesnine Giblartaru..Nie inaczej bylo pewnie u ciebie z rybami w Miedzyzdrojach,bo do ryby trzeba nie tylko dobrego wina ale … i zapachu morza,wiatru,piasku ..Ech ,oby predzej do lata..
Hej Babo!
Z jamonem różnie bywa.Ponieważ Hiszpanie wszędzie podają jamon zacząłem dociekać skąd tyle tej szynki mają i dlaczego w sumie jest niedroga-w każdym razie w barach dla tubylców i sklepikach.Naczytałem się przed podróżą,że technologia jej produkcji jest długotrwała i kosztowna. No i okazało się,że są jamony z produkcji masowej(przyśpieszonej) i jamony tradycyjne-dla znawców.Ja oczywiście jadałem jamon w wersji popularnej produkowany przez jednego chytrego Hiszpana, który cały biznes zmonopolizował.To wcale nie znaczy,że nie był smaczny.No i ten klimat-mężczyźni z wielkimi nożami wycinający z szynek wiszących na hakach cienkie,prawie przeźroczyste plastry.
Pozdrawiam