Wina z Bordeaux
Sącząc haut-medoc sprzed niemal dziesięciu lat, z mojej ulubionej winnicy Chateaux Magnol, nie mogę się oprzeć wspomnieniom. Opowiem więc jak to było.
Do sukcesu francuskich win przyczynili się także i cudzoziemcy. O jednym z nich opowiem, byłem bowiem przez kilkanaście dni gościem w jego posiadłości. Choć rzec muszę dla przyzwoitości, że założyciel winnicy nie żył już od dwustu lat, a i jego bezpośredniego potomka tam nie zastałem. Były jednak winnica, piwnice i omszałe butelki…
W 1725 roku trzydziestoletni Irlandczyk Thomas Barton, uciekając przed angielskimi protestantami z rodzimej spływającej katolicką krwią wyspy, wylądował w Bordeaux. Tu założył przedsiębiorstwo żeglugowe i rozpoczął działalność handlową. W okolicach Bordeaux, po obu brzegach Garonny, rosła obficie winorośl. Sprzyjał temu klimat: zaledwie 950 mm opadów deszczu rocznie, natomiast przez dwa tysiące godzin winnice odczuwały działanie słonecznych promieni. Do tego kamienista gleba, na której nic innego jak krzewy winne nie chciało rosnąć. Słowem – wymarzone miejsce dla winiarzy. Rzecz oczywista, że Barton handlował głównie winem.
Bystry Irlandczyk sam dość szybko rozsmakował się w winie i uznał, że znacznie lepiej będzie sprzedawać wino własne niż cudze. Kupił niedaleko miasta niewielką posiadłość i założył winnicę. Wybudował także piękny pałac, który stał się jego stałą siedzibą. Tak powstało Chateaux Magnol.
W 1728 roku Thomas Barton wyeksportował z Bordeaux 2700 beczek wina. W 1747 roku był już przez wszystkich konkurentów uznawany za niekwestionowanego króla handlu winem. Syn Thomasa William i jego wnuk Hugh kontynuowali dzieło założyciela rodu. W 1785 roku ich statki wywoziły z portu na Garonnie 125 tysięcy beczek bordoskich win.
W 1802 roku Bartonowie przyjęli do spółki Francuza – Daniela Guestier. Kolejny Barton bowiem musiał uciekać – tym razem z Francji – przed miłośnikami gilotyny, rozpanoszonymi i na francuskiej prowincji w czasach rewolucji. Uciekając ustanowił swym pełnomocnikiem nowego urzędnika – właśnie Daniela Guestier. Gdy Barton powrócił do Chateaux Magnol, okazało się, że Francuz pomnożył majątek i rozwinął winnicę. Siłą rzeczy został więc pełnoprawnym wspólnikiem. Od tej pory butelki wina z Chateaux Magnol sygnowane były dwoma nazwiskami: Barton & Guestier. I tak jest do dziś.
Piwnice winne, wbrew swej nazwie, wcale nie muszą znajdować się głęboko pod ziemią. W zwiedzanych przeze mnie bordoskich châteaux ulokowane na ogół były w przestronnych halach, dobrze izolowanych od światła i temperatury z zewnątrz. Półmrok i lekki chłodek to atmosfera, w której dobrze fermentuje i dojrzewa wino. Zebrane na plantacji grona lekko się rozgniata, po czym wrzuca do gigantycznych kadzi, gdzie przez kilkanaście lub ponad dwadzieścia dni (w zależności od gatunku i rodzaju wina) trwa fermentacja. Potem wino rozlewane jest do beczek. I tu przeżyłem kolejny szok. Zawsze uważałem, jak zapewne większość amatorów wina w Polsce, że wino leżakuje w starych beczkach. A im beczka starsza, tym lepiej. Tymczasem okazało się, że beczki są stale wymieniane na nowe. Taka dębowa beka o pojemności 225 litrów kosztuje 600 euro. Leżakujące w niej czerwone wino czerpie z dębu zapach i gorycz. Jednocześnie dwa procent płynu wsiąka w drewno. Dlatego też po rozlaniu wina do butelek taka beczka nie może być ponownie wykorzystana do leżakowania wina o najwyższej jakości. Czasem wykorzystuje się ją do produkcji win pośledniejszych, najczęściej zaś odprzedaje ogrodnikom na ozdobne donice lub… winiarzom włoskim i hiszpańskim.
Ładna to opowieść, przyznacie sami, a wsparta aromatem i smakiem rubinowego napoju warta napisania w piękne słoneczne grudniowe przedpołudnie. I przeczytania.
Komentarze
Pytanie za 100 punktow bez zagladania w podreczniki.
Jak to sie dzieje, ze z tego samego grona mozna
wyprodukowac biale lub czerwone wino?
skorka, Felix, skorka…
Przepraszam, mialo byc „Feliks” 🙂
Pytanie za 200 punktow bez zagladania w sciagawki.
Co zdradze, ze np. francuskiewino, chilijskie, australijskie wino
produkowane jest w amerykanskich beczkach?
Dzisiaj prawie wszyscy procuja na tych samych odmianach
krzewow (drzewek)
To zależy wyłącznie od tego czy fermentacja jest ze skórką czy bez. A co dostanę za te 100 punktów?
Mnie się wydaje, Panie Piotrze, że wczoraj nie w pełniśmy się zrozumieli. Ja nie napisałem, że wino w Polsce jest równe francuskiemu, idiotą w końcu nie jestem.
Przede wszystkim chodziło mi o nastawienie do wysiłków tych ludzi. Jeżeli już z góry się mówi, że to nie ma sensu, po co wy to robicie, przecież nigdy nie będą takie jak francuskie, maniacy bez sensu.
A przecież tradycji winiarskich nie zdobywa się w kilka lat, samo dobranie szczepów do gleby, nasłonecznienia itp. trwa lata.
Myślę, że zrozumieliśmy się. I nigdy bym nawet przez sekundę nie myślał tak jak Pan to sugeruje. Z szacunku dla przyjaciól (jeśli tak wolno po paru zaledwie miesiącach kontaktów napisać)z blogu.
Ja naprawdę uważam, że to większego sensu nie ma. Chyba, że płyn ten znajdzie inne przeznaczenie.
Nawet najdłuższa uprawa winorośli w naszym klimacie tego faktu nie zmieni, że tu brak słońca. Bo kamienistą glebę mamy tu i ówdzie.
Ale, jak napisałem, to jest tylko moja opinia.
Przepraszan, ze sie wtrace w dyskusje Panow.
Jak wiadomo, zachodza zauwazalne zmiany klimatu,
ktore daja sie juz dzisiaj weznaki producentom
w Hiszpani, Portugali, Wloszech, Australi.
Jak to sie bedzie rozwijac regionami (mysle o szerokosciach
geograficznych) trudno jest przewidzec. To wie diabel
i Jezuici. Ruletka.
Np. insekty, ktore do pewnego czasu „mieszkaly” li
tylko w Afryce, sa juz dzisiaj dobrze zadomowione
w Europie.
Francuzi tez „gotuja” tylko na wodzie.
Znam mala winnice w Czechach, ktora produkuje na uzytek
prywatny, domowy (hobbysta) biale wina, ktore bija na glowe
rasowe wina „starej Europy”. Facet ma smykalke.
On produkuje „biale stradivariusy”.
A co dostane za 100 punktow?
——————————————-
Pytanie za dwiescie punktow.
Panie Feliksie! Panie Piotrze!
Niech nas pogodzą hipotezy klimatologów, że nasz klimat obok wielkich epok lodowcowych ma również mniejszą, trwająca ok. 700 – 900 lat sinusoidę klimatyczną. Jak twierdzą archeolodzy ok. 1100 roku Polska miała klimat śródziemnomorski, a patrząc, co się dzieje nie tylko w Europie (np. wejście Sahary do Hiszpanii, El Ni?o, rozpadanie się Matterhornu) chyba już niedługo – Panie Piotrze – będziemy robić wino i to lepsze niz w Hiszpanii, bo tam będzie za dużo słońca, a u nas w sam raz.
Zgoda! Na taki kompromis to ja chętnie idę. Wieczorem, do dorady z rozmarynem w brzuchu, wypiję coś włoskiego np. gavi di gavi, z myślą, że te piękne krzewy wyrosną wkrótce pod Pułtuskiem.
Polczyn Zdroj ma w herbie winna latorosl (taka pnaca sie po tyczce) z czerwononiebieskim gronami, bo kiedys tutaj byly winnice. Tym samym jakies wino robili. Miejscowi zapalency juz mysla o winnicach na poludniowych stokach i robieniu wina. A ja mieszkam 5 km dalej i ponad 150 m wyzej, i nie dosc, ze mam wiosne srednio o trzy tygodnie pozniej to nawet brzoskwinie i morele wymarzaja z tych odmian, ktore o 50 km dalej na polnoc swietnie owocuja. Nie ma sprawiedliwosci na tym swiecie
Pozdrawiam,
Stara Zaba
P.S. Za to winniczkow i zab kilku gatunkow zatrzesienie