Krótki kurs dobrych manier (4)
Spotkanie w restauracji
Dżentelmeni są przyzwyczajeni do przepuszczania kobiet przodem, gdy przechodzą przez drzwi. Odstępstwo od tej reguły obowiązuje – i to od stuleci – przy wchodzeniu do restauracji. Powód tej dziwacznej z pozoru sprawy jest prosty: przed wiekami traktiernie, zajazdy i gospody nie były bezpiecznym miejscem. Wkraczając pierwszy, mężczyzna brał na siebie ewentualne ciosy podpitych gości, a także chronił swą damę przed gęsto latającymi w powietrzu kuflami i pucharami. Ta ochrona pań została zwyczajowo zachowana do dzisiaj. Należy więc prowadzić partnerkę aż do samego stolika. Chyba że przy wejściu wita nas kelner bądź szef sali, który pilotuje gości na miejsce. Wtedy mężczyzna maszeruje na samym końcu.
Gdy opuszczamy restaurację, sytuacja zmienia się. Pierwsza wychodzi kobieta, a za nią jej partner. Jeżeli biesiadowała większa liczba osób, można wychodzić bądź przepuszczając wszystkie panie przodem, bądź przemiennie – kobieta, mężczyzna, kobieta mężczyzna itd.
Gdy pojawia się kelner z butelkami alkoholu, należy pamiętać, że będzie on nalewał z prawej strony siedzącego gościa. Tak bowiem ustawione są kieliszki. Aby mu ułatwić zadanie, można lekko odchylić się w lewo. Dania natomiast powinien podawać z lewej strony. Metoda ta pozwala siedzącemu sprawnie działać prawą ręką. Podczas obsługi kelnerskiej nie należy pomagać, na przykład unosząc kieliszek do wina lub też podsuwając właściwy talerz. Kelner doskonale (przynajmniej w teorii) zna swoje rzemiosło, a takie gesty tylko utrudniają mu pracę.
Istnieją proste metody sygnalizowania kelnerowi naszych zamierzeń. Jedną z nich jest sposób odkładania sztućców. Jeżeli nie zakończyliśmy jedzenia, a tylko przerywamy je na parę chwil, kładziemy sztućce na talerzu krzyżując je ze sobą. Jeżeli zjedliśmy wystarczająco, mimo że nie pochłonęliśmy wszystkiego, należy nóż i widelec położyć obok siebie równolegle, trzonkami skierowane w prawo. Zdecydowanie odradzam kładzenie sztućców na stole i opieranie ich koniuszków o talerz. Powoduje to na ogół ściekanie sosów na obrus. Nie świadczy też dobrze o manierach.
Na koniec kwestia napiwku. Zanim zdecydujemy się dać, uważnie przeczytajmy kartę dań i sprawdźmy, czy nie ma tam zwrotu: „obsługa doliczana jest do rachunku”. Wtedy doliczono 10 proc. dla załogi restauracji bez względu na to, jak ją oceniamy. Gdy nie ma tej klauzuli w menu, napiwek w wysokości 5-10 proc. rachunku możemy, lecz nie musimy, zapłacić. Wszystko zależy od tego, jak zostaliśmy obsłużeni i jak nam smakowało.
Patrz na zegarek. Spóźnianie się na proszone obiady bądź kolacje nie należy do dobrego tonu. Jeśli gospodarze przygotowują gorące dania, spóźnialscy goście powodują zamieszanie i psują smak potraw. Należy więc przychodzić z wybiciem umówionej godziny lub najwyżej z kilkuminutowym poślizgiem. Większym grzechem niż spóźnienie jest jednak przybycie przed umówioną porą, bo można wprawić w konsternację gospodarzy czyniących właśnie ostatni szlif przy stole lub przy własnej toalecie.
Nie należy się spóźniać także na umówione spotkania w restauracji.
cdn
Komentarze
Zapraszajac gosci na obiad/kolacje, zawsze biore polgodzinna poprawke na spoznialskich, kaze „sluzbie” serwowac cos do picia, jakis aperitif, a sama koncze wszystkie kuchenne zajecia. Juz tak poznalam moich znajomych, ze jak zapraszam Xsinskich, to jestem pewna, ze pol godziny nalezy pomnozyc przez dwa. Nienawidze spoznialskich, ale dobrze chociaz, ze niektorzy sa przewidywalni i jak sie spoznia, to wiadomo, ze o godzine. Moja znajoma stosuje 2 godzinny czas przed … to ja wtedy z rozmyslem spozniam sie godzine, bo rozmawiajac i popijajac, mozna bezwiednie sie napelnic winem i co wtedy z obiadem?!
Udziec pewnie niezle juz zapeklowany… Ja tez mam w rodzinie Barbare, miala byc Elzbieta, ale urodzila sie 4 grudnia tuz po polnocy i pielegniarki zmusily rodzicow, ze musi byc Barbara.
No i jest, moja wlasna siostra! Nawiasem mowiac, piekne imie (niczego Elzbietom nie ujmujac!).
Do nas się nie spóźniają nawet nałogowi spóźnialscy. Wiedzą, że dłużej jak kwadrans nie przeciągniemy wstępu, ponieważ dania są kończone w określonym czasie. A wystygłe by nie smakowały tak jak gorące. I wiadomo, że nie poczekamy.
Zresztą wszyscy wiedzą, że mam parę bzików: a to punktualność, a to trzeźwość w pracy, a to dotrzymywanie umów i obietnic na słowo. To wprawdzie czasem utrudnia życie (naogół niesłownym) ale uczy rzetelności. W dzisiejszych czasach zasada przyzwoitości jest lekceważona, tymbardziej trzeba jej przestrzegać.
A poza tym jestem i gospodarzem, i gościem ceniącym luz, dowcip i swobodną zabawę.
Ale gorące musi być gorące. Prawda?
Panie Piotrze, w jednej z audycji radiowych mowil Pan ladnie o restauracji rzymskiej Gli Agnoletti (lub podobnie). Czy pamieta Pan moze adres? Wybireram sie do Rzymu w lutym w gronie przyjaciolek i myslalam, ze dobrze byloby wpasc na obiad do polecanego przez Pana miejsca.
A moze jecze jakies udane miejsca kulinarne w Rzymie niezbyt drogie?
Bedziemy bardzo wdzieczne. To dla moich kum pierwsza wizyta w Wiecznym Miescie i wielkie przezycie.
Pozdrawiam.
Panie Piotrze wg mnie spoznialstwo,to jedna z najbardziej z „parszywych” cech!!! Nie przypominam sobie zadnego spoznienia,no moze jedno mi sie zdazylo! Zastanawiam sie ,czy ludzie nie potrafia obliczyc, ile czasu im rozne czynnosci zajma?A spoznianie sie na proszona kolacje,czy obiad ponad dwie godziny,uwazam za zwykle chamstwo.Brak szcunku nie tylko dla gospodarzy,ale i gosci.
Przypominam sobie pewne urodziny mojej siostry.Goscie byli zaproszeni na ok. 19 godz.Wszyscy stawili sie prawie punktualnie,za wyjatkiem jednej pary.Ci przyszli dopiero po 23-ej!!Oczywiscie prawie wszystko bylo zjedzone.Moja siostra wpadla w poploch!!
Ale to przeciez nie ona powinna sie wstydzic-nieprawdaz?
Mnie rowniez spotkala zabawna sytuacja.Razu pewnego zostalam zaproszona przez kolezanke na seans do kina.Szkopul w tym,ze przyszlo mnie stac pod drzwiami kina cale pol godziny.A zapraszajacej ani widu,ani slychu.Weszlysmy dopiero,gdy seans sie zaczal!!!Jako wytlumaczenie uslyszalam-No wiesz,mnie nigdy nie udaje sie na czas dotrzec!
Uwazam,ze dla wielu spoznianie stalo sie niestety norma!
Na koniec jeszcze pare slow o czys innym.Dosc czesto otrzymuje telefony od przyjaciol tenisistow.Jak brakuje czwartego do debla.Dzwonia i blagaja o przyjscie.Rzucam wszystko i biegne na korty.Bo w debla,jak w brydza w trojke zadne granie.Jakze czesto sie zdarza,ze ja jedyna,w ostatniej chwili „przyklejona” mam pilki do grania.Inni przyszli grac, ino z wlasna rakieta!!!!!!!Czy to nie kabaret?
Pozdrawiam serdecznie.Ana
mialo byc „zdarzylo….. przepraszam za blad!
Ana.
Panie Piotrze,
Skoro w czasie lanczu, w niedziele, siedzi Pan w domu i pisze, to wnioskuje, ze albo pogoda w Polsce jest nie najlepsza, albo ze „odpracowal” Pan swieze powietrze wczesnym rankiem i teraz nudzi sie Pan bez swojego bloga.
Jak to jest z tym calowaniem raczek, w Polsce ? W kawalkach dziennika TV na internet widze tylko dwoch: Dlugi i Krotki – cmokaja jak najeci, a reszta ? U nas, od czasu do czasu, szanowne panstwo aktorstwo popisuje sie, ale w miare. Ja mam to zarezerwowane dla hipotetycznej Damy z Polski, ktora by to przyjela, jako tzw wyrazy…, ale skoro Dama pozostaje poki co „na hipotece” – moj nerw kulszowy spi spokojnie. W wiekszosci przypadkow bylo by to odczytane, jako blazenstwo starszego pana, albo – raczke by wyrwano spod nosa z przerazeniem i niesmakiem. Podobnie, inne polskie maniery: podawanie plaszcza, podawanie reki „z samochodu”, „ze schodow” itp., przysuwanie – odsuwanie krzesla, oferowanie winka do kieliszka, danka z polmiska za stolem, trzymanie lap przy sobie dopoki Dama nie raczy sie tak przywitac, przepuszczanie w drzwiach, zapalanie papierosa i 100 innych – w odniesieniu do Pan, nie istnieje. Owszem, ale jako wyraz grzecznosci wobec kazdego: pan, panow, hermafrodytow, nieletnich dzieci itd. Chcialy emancypacji – to maja. U nas cowboy – kelner funduje lape kazdemu, poklepie po ramieniu (how’re you doin’ buddy ?), na dzien dobry: you doing all right folks ? Bardzo cieplo i bardzo bezceremonialnie. Jak to sie ma do dzisiejszej Polski ? Czy ostentacyjne, czasem wrecz glupie rewerencje pozostaly ? A rzeczywiste dobre maniery ? Tu, w restauracji, zaczynaja sie od ok. $150 per person. Albo – od pierwszego roku w West Point. Nadaje sie na Niedziele ?
Klaniam sie Szanownemu Panu, Okon.
Odpowiem jutro, bo już goście dzwonią!
Czuje sie troche zazenowana, kiedy mezczyzna caluje mnie w reke – dodam, ze zdarza sie to rzadko, coraz rzadziej, bo szarmanckich panow o nieco staroswieckim wychowaniu (jakbysmy to okreslili) jest coraz mniej. Poza mam duze dlonie, ktorych nigdy nie udalo mi sie polubic!
Ale poza tym galanteria panow jest mila i uwazam, ze jak najbardziej na miejscu. Nie lubie nadmiernego spoufalania sie i poklepywania po plecach, ani tym podobnych gestow z wejscia – to jest zarezerwowane dla ludzi z najblizszego kregu znajomych, dobrych kumpli. Kiedy tak poufale traktuje mnie ktos malo mi znany, albo nie daj Boze, ow kelner, to czuje sie bardzo zazenowana i wrecz, jakby to okreslic, osaczona. Trzeba wiedziec, jak sie wobec kogo zachowac, umiec to wyczuc, przy czym podkreslam, nie jestem ksiezniczka , tylko nie lubie tego „daj pyska, Alka, Wiesio jestem!”.
A galanteria wzgledem pan nie ma nic wspolnego z rownouprawnieniem, Okoniu, tylko z dobrym wychowaniem i kultura osobista 🙂
P.S. U mnie jeszcze niedziela, ale w Polsce juz 4-go grudnia, wiec najlepsze zyczenia imieninowe dla Szanownej Solenizantki !