Sztuka nalewania piwa
Byłem na spotkaniu z ambasadorem Czech w Warszawie, który uczył jak należy pić a przede wszystkim nalewać piwo. Prawdę mówiąc trudno o lepszego nauczyciela niż przedstawiciel nacji, która wydała Szwejka, Hrabala i Kunderę. No i od grubo ponad stu lat warzy Pilsnera.
Nie wierzyłem, że sposób nalewania może mieć wpływ na smak napoju. A jednak…!
Z czterech metod wypróbowałem trzy, bo potem zostałem uznany (przez mojego domowego kierowcę) za niezdolnego do rozpoznawania smaków i znaków. Dlatego też pokażę tu tylko te trzy sposoby przeze mnie rozpoznane.
Hladinka, Mliko i Snyt to doskonale znane sposoby serwowania piwa Pilsner Urquell w Czechach. Każdy wprawiony miłośnik piwa doskonale wie, który z nich wskazać zamawiając swoje ulubione piwo w barze. Już wkrótce również Polacy będą mieli okazję przekonać się, jak różne mogą być piwne doznania w zależności, który sposób nalewania wybiorą. To wszystko dzięki Pilsner Urquell, który jako promotor czeskiej kultury piwnej, szkoli barmanów z wybranych najlepszych lokali w całej Polsce..
Mliko
Kufel wypełniony po same brzegi pianą, pełną piwa.
Na pierwszy rzut oka wygląda na szklankę mleka, stąd właśnie jego nazwa. Sekret „mleka” można odkryć tylko wtedy, jeżeli wypije się go od razu po nalaniu. Mliko ma nietypowy smak. Jego niesamowicie gęsta i słodka piana sprawia, że często sięgają po niego również kobiety, które nie przepadają za chmielową goryczką.
Snyt
Kufel wypełniony do 2/3 objętości kilkucentymetrową warstwą piwa, przykrytą jasną, gęstą pianą. Dawniej pito Snyt, aby sprawdzić jakość piwa ze świeżo otwartej beczki. Podobnie jak Hladinkę nalewa się go „na raz”, tworząc gęstą pianę, dzięki czemu piwo uwydatnia swoje właściwości orzeźwiające. Snyt w Czechach zazwyczaj pity jest na koniec wieczoru, kiedy nie mamy już ochoty na pełen kufel złotego trunku. Piwowarzy z Pilzna żartują, że Snyt wybierany jest przez mężczyzn, którzy uważają, że małe piwa piją wyłącznie kobiety. Dlatego wybierają małe piwo, ale w dużym kuflu. Nazwa Snyt ma swoje korzenie w historii. Piwo serwowane w ten sposób było ulubionym napojem jednego ze znanych czeskich pisarzy, który nadał mu nazwę. Słowo pochodzi prawdopodobnie z języka niemieckiego, z czasów kiedy Czechy były częścią Austro-Węgier, a oficjalnym językiem był niemiecki.
Hladinka
Hladinka to szczyt umiejętności nalewania piwa „a raz”. Piwo nalewane „na gładko” ma idealnie gęstą, kremową pianę, która jest mokra i pełna piwa, a jej powierzchnia jest delikatna i równa. Po jej upiciu na ściankach kufla tworzą się kółeczka, tzw. odbicia lustra. Gęsta „czapa” piany ma za zadanie kumulować aromat i smak piwa w środku kufla. To właśnie od niesamowicie gładkiej piany wzięła się nazwa tego sposobu serwowania. Hladinka jest najpopularniejszym i rekomendowanym przez piwoszy sposobem serwowania Pilsner Urquell w Czechach. Za każdym razem, kiedy gość hospody nie określi w jaki sposób powinno zostać nalane jego piwo, barman zaserwuje mu właśnie hladinkę.
Mnie najbardziej do gustu przypadł snyt (czyt. sznyt).
Komentarze
Nisiu-dopisz mnie łaskawie na listę pasażerów tego The Bell 429,
po dwóch sznytach wsiadam bez wahania 😉
Dzień dobry Blogu!
Słonecznie, nie za ciepło. Takiej pogody życzę wędrowcowi z Turcji. I dobrego piwa po drodze 🙂
Jak toczyć piwo po czesku
W piciu piwa najbardziej przeszkadza mi piana. Dobrze, że nie mam wąsów 😉
Gospodarzu, a jak się nazywa ten czwarty sposób, rozumiem, że prawie bez piany?
Czochtan
Dzień dobry,
zapisuję się do bezpianowców 😀
Ten bez piany pasuje mi najbardziej, bo nie trzeba czekać, aż opadnie.
Piana na piwie ma mieć konsystencję bitej śmietany, a nie piany powstającej przy myciu naczyń – mówią fachowcy.
Szybko opadająca piana i pęcherzyki gazu podnoszące się z dna kufla lub szklanicy są dowodem na braki higieniczne (brudne szkło).
Nemo-to tak jak z szampanem.Kieliszki wycieramy ściereczką,a na ich ściankach zawsze pozostają mikroskopijne drobinki włókien i właśnie w tych miejscach będą tworzyć się bąbelki.A my przecież je lubimy,te bąbelki 🙂
Danuśko,
bąbelek bąbelkowi nie równy 😉
Czeski barman nalewa piwo do świeżo płukanego kufla.
czerstwe piwo na wideo
Nemo-słusznie z racją 🙂
Nemo, od kiedy jesteś Gospodarzem?
Danuśko, rozumiem, że otwieramy składkę na Bella? Mogę latać z kapeluszem.
Nisiu-podrzucam stosowny kapelusz 😀
http://www.luxlux.pl/artykul/kapelusz-loro-piana-12003
Danuśko.
OCH, JAKI PIĘKNY!!!
Też tak uważam 🙂
Kapelusz przepiękny, ale mnie kapelusze nie lubią 😥
Małgosiu,
sorry za przedwczesne udzielenie odpowiedzi, ale była akurat w cytowanym przeze mnie linku 😉
Gospodarzu,
proszę się nie obawiać wysadzenia z siodła. Każda próba uzurpacji zostanie zduszona w zarodku. Blogowe ORMO czuwa 😎
Na dworze nadal przepięknie, a że wczoraj pod wieczór rzęsiście popadało, trzeba by pomyśleć o grzybobraniu. Przed południem w radiu była audycja o grzybach, zatruciach itd. Znaczy, że sezon w pełni.
Podobno najczęściej zdarzają się zatrucia u starszych, rutynowanych grzybiarzy, którzy po latach grzybowej monotonii postanawiają spróbować coś nowego, a także u młodych, niedoświadczonych, ale ufających app’om z internetu na swoich smartphonach 🙄
Mnie też nie, bardzo 😥
A mnie kapelusze lubią z wzajemnością – uwielbiam i nieźle wygladam. Tylko paradokst (pisownia jednego pana, uważam, że milutka) – otóż paradokst taki jest, że kiedy mam kapelusz a głowie, to on mnie strasznie wkurza. Wszystko mnie wkurza na głowie. Więc nie noszę. Ale żałuję. Czasem kupuję jakiś – no i mam… 🙄
Ale nigdy nie uwierzę, że Haneczka nie jest kapeluszowa. Moim zdaniem jest jak jasny gwint.
Nisiu, nie jestem 🙁 próbowałam 🙁
Nie mogę nosić korali ani wisiorków. Podobają mi się, ale nie znoszę, gdy coś mi dynda na szyi 😉 To samo mam z apaszkami 😆
Dzień dobry z Pyrlandii. 😆
Też jestem „bezpiankowa”. Natomiast w dawnych czasach byłam „kapeluszowa” jak najbardziej, ale to było „wieki temu”. Teraz w kapeluszu wyglądam koszmarnie. 🙁
To byłam ja – Zgaga 😉
Nemo, nie gniewam się 🙂 Ja sama nie jestem piwoszką, ale mój Małżonek, jest miłośnikiem czeskiego piwa i żałuje, że coraz mniej tam typowych piwiarni.
Nici z grzybobrania. Na razie.
Ni z tego, ni z owego spadł rzęsisty deszcz i rzęsiście mnie zmoczył przy zbieraniu prania. A było już praktycznie suche 🙄
Haneczko, więc one cię po prostu wkurzają, te kapelusze, apaszki i wisiorki. Ja mam oko telewizorowe. Wyglądałabyś świetnie (najwyżej byłabyś wkurzona).
Oj, Dziewczyny, ja bym Was dopracowała… ani byście pisnęły, tylko każda z Was wygladałaby jak lala.
Dajcie mi władzę, a ja was urządzę!!!
Trzeba wiać ❗ tylko dokąd 😉
Ambasador piwa. Nie pieni się bo wie że jest mu w kapeluszu do twarzy.
Pamiętam czasy gdy piwa jeszcze nie było lub już nie było i związane z tym uczucie goryczy spragnionych obywateli. Wybuchu pierwszej wojny światowej nie pamiętam, ale związane z tym ciemne piwo dzielnego wojaka Szwejka tak.
„Bo w Wiedniu też dziś mają żałobę”.
Ojej, na Blogu mają czelność bywać niedopracowane dziewczyny, a może nawet i chłopaki? 😯
Straszna burza się rozpętała przed godziną.
Ciemno, aż się latarnie zapaliły na ulicy 😯 a ulewa o wiele silniejsza od tego pierwszego deszczu… Jutro ma być to samo. To kiedy ja na te grzyby? 🙁
Placek żyje. Hurra! 😀
Witam.
http://advancedstyle.blogspot.com/
Nisiu, daję Ci władzę!
Rozwinę temat zasygnalizowany przez Yurka. ” Wysokie Obcasy” zamieściły niedawno bardzo ciekawy artykuł o tym młodym blogerze ” polującym” na starsze panie. http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,80530,11652756,W_poszukiwaniu_prawdziwych_dam____bloger_poluje_na.html
Małgoś, biorę! W zakresie kapeluszy, apaszek, wisiorków, bransoletek, perfum (wąchałyście „Baiser vole” Cartiera???), fryzur i całej reszty. Ach, jestem niewyżytą stylistką! I uwielbiałabym pracować z NORMALNYMI ludźmi pci obojej, a nie z nadętymi wieszakami vel modelkami. Kurczę, tajemniczy uśmiech Małgosi spod wielkiego ronda w pysznem fijolecie (nie za ciemnym!), Danuśka, śmiejąca się firmowo czyli od ucha do ucha pod figlarnym toczkiem z woalką! Zgagę przeniosłabym w 19 wiek i okoliła jej buzię budką z koronkami. Wstążki!!! Haneczka – lata dwudzieste, lata trzydzieste, jakaś budeczka albo plastronik… O ile nie beret basque w ogóle. Od zarąbania jedwabnych kwiatów, koronek, wstążek i sztrasów – albo odwrotnie, czysty kontur, szlachetna kolorystyka, minimalistyczna biżuteria. Buty, butki, szpilki, balerinki, trzewiczki, kozaczki, oficerki (Żaba: strój stylizowany na ubiór do jazdy konnej w angielskiej wersji z cylindrem). Alicji chlasnęłabym grzywę na krótko (a ona chlasnęłaby mnie w dziób) i zaordynowała białe drelichy… z uprzężą, jużci ona wie, jaką. Pyrze, oczywiście, kapelusik windsor i cała reszta a la królowa Ela.
No a ja to już bym się chyba przebrała za Czerwonego Kapturka.
Jeśli kapelusze to Ascot i królowa Elżbieta II :
http://koktajl.fakt.pl/Kapelusze-Ascot-2012,galeria-artykulu,164525,1.html
Dla mnie kapelusze są atrybutem bardzo kobiecym.
A kapeluszowe ekstrawagancje w Ascot,to temat na osobne opowiadanie.Muszę jednak przyznać,że gdyby zdarzyła się taka okazja,to zobaczyłabym je chętnie żywo 🙂
Czasy jednak nastały takie,że trudno biegać w kapeluszu po kartofle na bazar albo w Peugeocie 107 jechać na wieś,czy też do pracy.Ja trochę żałuję…
Nisiu- TAAAKKK !
Ja też już to wszystko widzę oczyma mej wyobraźni 😀
I Małgosię,i Zgagę,i Haneczkę i Pyrę….
Tylko jakoś Ciebie nie widzę jako Czerwonego Kapturka, ale może mam wzrok za słaby 😉
Krystynie i yurkowi dziękuję za bardzo ciekawe artykuły.
Upiekłam dziś pasztet. Właśnie się studzi. Największy, a właściwie jedyny problem z pasztetem to doprawiania masy przed pieczeniem. Dosypuję tego i owego, smakuję i trudno mi stwierdzić, czy smak jest odpowiedni. W końcu mówię : dość, bo łatwo przedobrzyć z przyprawami. Tym razem dodałam trochę za dużo wątróbki, ale prawdziwy smak ocenię dopiero jutro. Jutro zaś upiekę keks zjazdowy. Pasztet też zabiorę do spróbowania. Powiedziałam o tym keksie synowi i tym sposobem bedę miała okazję do upieczenia kolejnego takiego samego ciasta w przyszłym tygodniu. Nie mam wyjścia.
Placek
29 sierpnia o godz. 19:15
pozwolisz, ze skoryguje…
powinno byc:
„dobrego wojaka haszka” 😉
@nisia:
każdy wilk(nie tylko morski) o tym marzy…
ale sie obecnie do tego nie przyznaje (ze wzgledu na kolor 🙂 )
http://www.youtube.com/watch?v=XxmjpC5QhM0
Paní Maruška z výčepu zná nás všechny jménem
pomněnky kvetou jí na halence
k obědu nosí nám klobásky s křenem
a k večeři pivo a dva rumy a čtyři utopence
V hospodě U mámy
známý či neznámý
před námi za námi
o to tu nejde
v hospodě U mámy
jak hory s horami
tak tady člověk s člověkem
se sejde
V záclonách zažloutlých jako to pivo
sluneční paprsek krásně se láme
a venku za okny děje se život
a my tolik nádherných smutének za krkem máme
Pan vrchní Kopecký v deset zvedne židle
drobnýma zachrastí a sklo začne sbírat
a my se vracíme zpět do života bydlet
a malinko opilí zkoušíme se podepírat
V hospodě U mámy
známý či neznámý
před námi za námi
o to tu nejde
v hospodě U mámy
jak hory s horami
tak tady člověk s člověkem
se sejde
http://www.youtube.com/watch?v=gJBqp6r5l30 😀
tak tady člověk s člověkem
se sejde
No i smy se zeszli! Przyjechał wreszcie Pepegor. Żaba z tej radości dała nam gulaszu z dzika z kluseczkami. Luuudzie! Ten gulasz ma wszystkie inne gulasze pod sobou. Próbowaliśmy też nalewki morelowej. Exellent! Teraz układamy się do snu nad ogierami. Na strzemiennego – Żołądkowa Gorzka z nuta mięty. Dobranoc w swoim i pepegorowym imieniu.
Spokojnej nocy w Żabich Błotach!
Witajcie, witajcie! Nadaję z Wrocławia. Wszyscy poszli spać, a ja już jestem wyspana 😯
Rety, jak ten Wrocław (i chyba wszystko wkoło) się zmienia z roku na rok, bo przecież co roku tu jestem.
Fantastyczna pogoda, lot uciążliwy, ale spokojny. No, nie bardzo, bo we Frankfurcie z jakiejś okazji mnie poszukiwali na lotnisku i pani przy załadowywaniu podróżnych do samolotu do Wrocławia stwierdziła, że przecież jestem już na pokładzie, tak jej komputer powiada.
Jerzor też nie wie osochoziło, najważniejsze, żeśmy są.
E tam, najważniejsze, że jest Jerzora rower! Pal diabli walizkę, pal diabli żonę, czyli mnie, ale ROWER, rower!!! Rower musi być, chociaż było obiecane, że ja roweru nie widzę, nie słyszę, bagażem się nie zajmuję, mam torbę podręczną, mamy tylko jedną niewielką walizkę. No i wiadomo, na co wyszło. Pomogłam zapakować rower w jakąś straszną foliową torbę, walizkę ciągnęłam za sobą, torba na ramieniu.
Pozbyliśmy się bagażu – napiłam się piwa. Pilznera, a co!
Latanie wysusza, i to nie jest jakiś banał, tylko jak się leci 8 godzin, to z człowieka zostaje wiór. I wtedy piwo jest przyjacielem człowieka 🙂
Ale jeszcze dorzucę na temat piwa. Nalewać potrafię – ktoś chce z pianką, ktoś nie za bardzo. Ja nie za bardzo z pianką, bo jak mi podają piwo, to już jestem spragniona i mam wielką ochotę napić się tego pierwszego łyka. Kto lubi piwo, ten wie!
A poza tym zbieram kufle (dzięki, Pepegor za wiesz, który!) i ostatnio chwaliłam się tym z Lizbony, co to wyżebrałam i zapłaciłam, a właściciele knajpy nie mogli za bardzo zrozumieć, co ja w tym starym kuflu, nadgryzionym niejednym zębem widzę i jeszcze im płacę. To są
rzeczy bezcenne, wspomnienie chwili.
http://www.youtube.com/watch?v=2RPsoR5gZuE
🙂
Port to jest poezja….
Zgaga już na przykrótkiej kanapce i ja za chwilę legnę u siebie. Cośmy się nachichotały – to nasze. Nie miałyśmy piwa, wypiłyśmy po kusztyczku morelówki, obszczekałyśmy własnych przodków i błędy młodości, a teraz pora spać. Dobranoc
Żołądkowa była wyszła.. Teraz czas na rum z miodem. Omówiliśmy już istotę bytu. Winę Tuska i zboczenia okołojamnikowe. Alisjo, o so chozi?
Pyro! Jesteś najpyrejsza z wszystkich Pyrrrrr.
Pepegor wiedziony uzależnieniem wyszedł na dyma. Obiecuje, że już nigdy wiecej. Będę Go trzymał za słowo. Brej nocy!
Mojemu zjazdowemu bigosowi brak już tylko jednego pogotowania, co nastapi jutro. Wszystko ma w środku. Zrobiłam największy gar, jaki mam w domu, ale zważywszy na nikłość rodziny, nie jest on za duży. Ale na spróbowanie będzie.
Postanowiłam skontrastować staropolski sznyt bigosiku małym drinczkiem karaibskim, który jutro wymiącham. Jeśli nie wytrąbimy go z Irkiem na kolację, to przywiozę.
On jest naprawdę karaibski, ten drink, nie Irek. Smakuje dokładnie tak, jak mikstura, którą robił nam kapitan Jacuś. Niestety, nie będzie na bazie rumu Pussera, ale znajdę jakieś godne zastępstwo.
A na razie dobrej nocki. Księżycopatki mogą mieć kłopoty ze spaniem – już prawie pełnia.
Jezu, jeśli oni będą pić rum z miodem po żołądkowej gorzkiej…
A poza tym mówi się „najpyrsza”. mą kapitan!
Nisiu, oni piją rum z miodem przed i po żołądkowej, a żołądkową po i przed rumem z miodem.
Do tego cichal doprosil się morelówki, która dopiero co była zaczyniona – morelówka jest ubocznym produktem konfitur morelowych, znaczy robi się konfitury, one mają byc do lodów głównie, a produktem ubocznym jest morelówka. Powinna sobie postać do nastepnego Zjazdu, ale cichal się uparł, ze ją musi spróbować, czyli sprawdzić zawartość cukru w cukrze, alkoholu w butelce, moreli w alkoholu i jeszcze kilka rzeczy miał sprawdzić, ale już nie pamietam co. Do kazdego sprawdzenia potrzebował nowego kieliszeczka. Po kilku sprawdzeniach stwierdził, że morelówka jest boska (mimo, ze jeszcze sie nie przegryzła, bo i kiedy?) i przekonywał do niej pepegora, który był właśnie nadjechał wieczorową porą. Pepe miał piwo, które miało się oziebić od dereniu, ale się nie oziębiło, i grappę. Teraz dodajcie do tego żoładkową z mietą i bez.., ale to juz degustują na strychu.
Gulaszu zrobiłam ze 13 litrów, tez się przegryza, żurku też coś koło tego. Garnki wynioslam do spiżarni i włączyłam tę lodówkę, która jest starsza ode mnie, przymierzyłam dwa gary w nią wejdą – jak wyjme półki – trzeci trafi do drugiej lodówki spiżarnianej.
Miałam przed Zjazdem zrobić nowe półki w spiżarni, ale jakoś nie dałam rady. Haneczka z Jurkiem obiecują zostać po i zadziałac półkowo. Inka z Lucjanem też zostają i będą działać podłogowo w przepokoju. Kogo by tu jeszcze zatrudnić? 😀
W kuchni klar, przeniosłam się na górę, co widać.
Wolę bez pianki.
BRA!
Nowy, doczytałam wczorajsze. Oczywiscie, ze trzymam 😀
Gaszę światło,
dzisiaj bedzie pełnia, księżyc swieci jakby już była
Nowy-trzymamy,mocno trzymamy,bardzo mocno trzymamy!Daj znać,jak tylko podejmiesz jedyną słuszną decyzję.
Wygląda na to,że kolejny piękny dzień przed nami.
Zajęcia w podgrupach już się zaczęły-Pyra i Zgaga oraz Cichal z Pepegorem najwyraźniej świetnie się bawią 😉
Zatem życzę kolejnego udanego dnia w mini grupach przedzjazdowych oraz wszystkim pozostałym Blogowiczom!
Żabo-miej baczenie i sprawozdawaj 😀
Alicjo-witaj w Kraju !
dzień dobry …
jak miło poczytać o przed-zjazdowych przygotowaniach … 🙂
a w Lidlu piwo czeskie potaniało .. kto lubi ma okazję … 😉 .. ja nie piwoszka to o piwie mało mam do napisania …
Nowy – Montauk Twą ostrygą. Powodzenia 🙂
Byku – Masz rację 🙂
Nemo – Kiedy na grzyby? Gdy przestanie padać lub z nową parasolką. To tylko sugestia 🙂
„Świt chłodem nas wita i rosą
Dzieńdobry powiada nam wiatr…
Ogiery pod podłogą też.
Śmy wstali jak te skowronki. Pepegor zrobił kawę i poszedł oddawać się inhalacjom. Ja robię śniadanie. Chciałem dać zagadkę Gospodarzowi co przygotowuję, ale i tak by odpowiedziała Nemo, więc zrezygnowałem. Po śniadaniu wyruszamy zaprzyjaźniać się z Pojezierzem Drawskim. W tym momencie Pepegor skończył śniadać i powiedział zupełnie serio i bez ironii – „dziękuję”!
” świtem bladym, białym ranem
po niebie, po niebie, po niebie…
czarne chmury rozczochrane
czesał górski grzebień…”
We Wrocławiu boska pogoda. Jerzor sprawdza rower. O, właśnie pojechał był.