Zielnika ciąg dalszy
Za oknami cholerna jesień. Nigdy nie wiadomo czego się po niej można spodziewać. Po pięknym słonecznym piątku i sobocie przyszła ważna dla nas niedziela. Zapraszaliśmy przecież wszystkich na Międzynarodowe Targi Książki Kulinarnej we Wrocławiu do naszego wydawcy – Nowego Światu – który przywiózł „Nowości na talerzu” i „Krwawą historię smaku”. Tak cieszyliśmy się ze spotkania ze słuchaczami „Kuchni Świata” w TOK FM, korespondentami blogu Gotuj się! I czytelnikami. O 6.45 byliśmy na lotnisku. A o 9.00 już… w domu. Lot odwołano z powodu mgły i fatalnych warunków we Wrocławiu.
Przepraszam wszystkich zawiedzionych (choć, jak sądzę, ci najbardziej zawiedzeni to my) i obiecuję nie wybierać się w podróż po Polsce samolotem. Wprawdzie pociągiem do Wrocławia jedzie prawie 7 godzin ale na ogół dojeżdża się.
Nasz Wydawca, Kamil Witkowski, szef Nowego Światu, przywiózł nam pozdrowienia od zawiedzionych Czytelników, którym zrewanżował się specjalnymi rabatami zamiast autografów. Mamy nadzieję na spotkanie przy innej okazji.
W ramach ekspiacji i korzystając z niespodziewanych wolnych godzin, wracam do ziół i proponuję wszystkim ich nową porcję.
Sięgnijmy po bazylię. To naprawdę królewskie zioło. Nawet nazwa to sugeruje. Słowo bazylia wywodzi się od greckiego – król. Świeże listki tego ziólka pasują do wielu potraw. Przecież smak i aromat caprese, czyli pokrojonych w plastry pomidorów, poprzekładanych białymi kawałkami mozzarelli, skropionych oliwą i octem baslamicznym, swój piękny wygląd, aromat i smak zawdzięcza zielonym, poszarpanym listkom bazylii. A pizza margherita bez bazylii po prostu nie istnieje. Nie ma też bez niej sosu pesto.
Bazylia pieknie rośnie w naszych warunkach klimatycznych. Można ją wysiać w ogródku, ale można też hodować w doniczce na balkonie lub na parapecie w kuchni. Daje się ją również suszyć, zamrażać (zmiksowaną z odrobina wody) lub trzymać w lodówce w oliwie lub occie balsamicznym.
Bazylia jest zmienna jak panienka. Jest więc pięknie zielona, jest też fioletowa (odmiana „Purple ruffle”) lub fioletowo-zielonkawa, przechodząca niemal w granat („Dark opal”) o silnie korzennym smaku przypominającym imbir. Natomiast bazylia suszona zmienia zapach i udaję miętę.
Szałwia już w nazwie ma słowo „lekarska”. To dlatego, ze zanim zwrócili na nią uwagę kucharze, to lekarze już wykorzystywali (w starożytnej Grecji, Rzymie i w krajach arabskich) szałwię jako odtrutkę na ukąszenia węży. Później uznano, że napar z szałwii leczy wiele różnych chorób. Pamiętam z dzieciństwa płukanie szałwią dziąseł dotkniętych pleśniawkami lub wręcz ropiejących.
Od kilkuset lat szałwia jest także w kuchni. Mnie najbardziej kojarzy się z pysznymi zrazikami cielęcymi (saltimbocca) z szynką parmeńską, smażonymi w marsali lub porto. Wewnątrz zwiniętego zrazika jest, obok szynki, listek szałwi. Bez tego cała zabawa na nic. W Niemczech kucharze przyrządzają węgorze w szałwii, a Grecy – herbatę.
Lubię też zapach melisy. Rosnąca w doniczce lub ogródku wygląda pięknie. I szkoda tylko, że chcąc korzystać z jej uroków na talerzu trzeba piękne białe kwiatki szybko obcinać, by nie zabrały aromatu listkom w kształcie serca. Te listki są nieocenione jako dodatek do sałatek, zup, omletów, greckich zapiekanek oraz likierów, koktajli z białego wina, a także z… mleka.
Zioło to znane jest w basenie Morza Śródziemnego od ponad 2000 lat. A słowo melisa to po grecku pszczoła. Miodowy zapach rośliny wabi pszczoły i inne owady miodolubne.
Kucharze i cukiernicy wiedzą, że używając do potraw soku cytrynowego warto dołożyć parę listków melisy, by uatrakcyjnić i smak, i aromat.
I tyle (na razie) o zielskach. Choć pewnie jeszcze nieraz do nich wrócimy.
Komentarze
Panie Piotrze!
A my w rodzinie jemy – można tak powiedzieć – polską odmianę caprese i bardziej nam smakuje niż oryginał.
Wszystko to samo, tylko dodajemy plastry salami czosnkowego.
Bazylię to można nawet ze smażonymi ziemniakami. Lubię.
Melisa u mnie w domu udaje miętę. (czasami się myle gdyż pudełka sa podobne).
Skonczylam robote, mozna o ziolach wreszcie.
Co do ziol, to bez zastanawiania wrzucam, bo po Babci zostalo mi w glowie, ze tak trzeba, a zostalo pare prostych wskazowek – do ciezkich mies koniecznie majeranek, tymianek, rozmaryn, kminek i majeranek do fasolowych i kapustnych i tak dalej. Nie dawal mi spokoju lisc laurowy (lisc bobkowy, mawiala Babcia), bo co poza wartosciami smakowymi posiada? Przekopalam internet – w wiekszych ilosciach ma wlasnosci halucynogenne! A to ziolko z mojej Babci, to dlatego te 2-3 listki do kapusniaku! Chyba z torbe trzeba byloby sie tego najesc dla jakiegos efektu, nie bede probowac.
W doniczkach (oraz w ogrodku latem) hoduje szalwie, rozmaryn i tymianek, poza tym mam co roku wielki krzak lubczyku, polecam kazdemu, kto ma splachetek ziemi, nie dosc, ze w kuchni sie przydaje, to jeszcze ladnie wyglada. Sam sobie wschodzi wczesna wiosna, bo to roslina wieloroczna, mozna go troszke powstrzymywac przed kwitnieniem, bedzie trwal do poznej jesieni. Listki lubczyku i male galazki zamrazam, stopniowo dokladajac do plastykowego, szczelnego pojemnika, to samo robie z bazylia, zamrazam listki. Pieknie sie trzymaja, sa zielone i jak z ogrodka w srodku zimy.
Melisa jak raz sie w ogrodku rozpleni, to nie sposob sie jej pozbyc. Kiedys z braku cytryny uzylam swiezych lisci melisy, smazac filety soli – usmazylam filety z jednej strony, a potem wlozylam cale garscie melisy na patelnie, na to filety i smazylam do momentu, kiedy liscie (male galazki w sumie) zrobily sie sztywnawe, ale nie spalone. Polecam, zjada sie je chrupiaco! A rybie nadaja cytrynowego aromatu. Herbata z melisy ma wlasciwosci uspokajajace i lekko nasenne, powiadaja.
Bazylia to w ogole poezja, latem kromucha bez twarogu, plastra pomidora i swiezych listkow bazyli w ogole sie nie liczy, a do czego mozna ja jeszcze dodac, to trzeba by wolowej skory, zeby spisac.
Na moim 6X4m ogrodku zostala jeszcze pietruszka i tymianek, reszta juz w doniczkach w domu lub zamrozona. Zima za pasem!
Bazylia to bazyleos kuchni! Co roku krzewinki jej utykam w różne miejsca, bo w jednym staje się ofiarą wszelakich smakoszy ślimakowatych i wielonożnych! Pomidory i pomidorowa bez bazylii są smutne…
Bazylia to cesarz zazdrosny o inne zioła, ale – o dziwo – lubi towarzystwo nachalnego czosnku!
Pozdrowienia smaczne
ps.
Czosnek uwielbiam, ale jest w gębie strasznie nachalny i demonstracyjny!!!