Zgadnij co gotujemy?(125)
Czy liczba sto dwadzieścia pięć to jubileusz? Ee tam, świętować będziemy przy stupięćdziesiątce! Teraz normalna środowa orka czyli rozwiązywanie zagadek.
Jak zapowiedziałem dzisiejsza nagroda jest dość wyjątkowa. Zwłaszcza dla sympatyków tygodnika „Polityka”. Znalazłem bowiem w swojej bibliotece dodatkowy (a więc nie czytany) egzemplarz książki Michała Radgowskiego (przez długie lata felietonisty i zastępcy szefa) pt. „Polityka i jej ludzie”. Ta książka wydana przed wieloma laty opisuje początki tygodnika i jego rozwój. A jak to jest napisane, ho, ho!
No to do roboty.
1 – Z jakiego ciasta robione są knedle?
2 – Ciasto ręcznie rozciągane aż do przezroczystości służy do przyrządzania…?
3 – Babka robiona z surowego ciasta zawiniętego w ściereczkę i gotowanego aż do wypłynięcia z wody nazywa się…?
Kto wie ten wysyła list na adres internet@polityka.com.pl i ma szanse otrzymać książkę Michała Radgowskiego „Polityka i jej ludzie”. Czekam!
Komentarze
Oj, prawda Gospodarzu miły -p. Michał pióro ,iał lekkie, a czasem nawet podostrzone. Pyra książkę ma, więc nie odpowiada. I nie jest to sprawiedliwe : kiedy zagadki takie łatwe, że z marszu można odpowiadać, to książka w domu jest.
Uwasga – wszystkich zainteresowanych Zjazdem proszę o przedczytanie wczorajszego komunikatu od Starej Żaby (wpis Pyry popołudniową porą). Czekam na sugestie.
Gdzie jest Morąg? Jest mi potrzebna.
Pyro, dostosuję się. Rzuć datą. Mogę pokotem. Praktyki, ach praktyki 😉 Gdzież są niegdysiejsze…
10-11 września (drugi łykend) okoliczność dodatkowa – urodziny Jerzora Alicjowego Jeżeli przyjedzie Sławek francuski, to możemy awansem oblewać i jego urodziny (22-go) moich Bliźniaczek (16-go) i jeszcze poszukać okoliczności.
Jeśli przyjmiecie mnie na ten zjazd to skromnie zaznaczam,
że też mam urodziny we wrześniu-21. Ale byłaby feta 🙂
Gdyby przyjechał farncuski Sławek to niewątpliwie
ucieszyłby się mój mąż,bo też jest francuski.Od urodzenia.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-03-18.html
Danuśka – jak to : przyjmiecie? Wszyscy „nasi” ludzie, którzy chcą i mogą… Tyle, że jak się już ktoś zdeklaruje, to raczej przepadło – przyjechać powinien. (organizacja)
Jasne-to z przyjemnością się deklarujemy.Byłoby nas 2 i 1/2.
Ta 1/2 to Piksel – może zakumplowałby się z Radkiem ?
Ze ślepoty przczytałem „długi łykend” i się zdziwiłem. Niestety, drugi, a szkoda, że nie długi.
Wagary ostatnie zupełnie niezawinione. Jeździliśmy do Pyrogrodu. Po drodze kawa z ciastkiem w Gnieźnie. Taka Cukiernia Królewska tam jest. Ciastka niby nic nadzwyczajnego, bo nie kazdy lubi kremy tego rodzaju, ale nam niektóre bardzo smakuja. Cappucino na przykład. W dawnych czasach torty śmietanowe różnego rodzaju jadało się w DDR zanim u nas powstały Hortexy. W Cukierni Królewskiej oprócz kremów śmietanowych nają też maślane. W ogóle w Wielkopolsce zawsze mieli dobre cukiernie, gdy na Dolnym Śląsku czy na Wybrzezu trzeba ich było szukać ze świecą.
Pyrogród dla obcych teraz wyjątkowo mało przyjazny. Wjechać w ulicę Dąbrowskiego od strony Metropolu praktycznie nie sposób. Przejechać jej pierwszy odcinek – pół godziny za mało.
Ale i z miejscową rejestracją tamtędy jeżdżą, więc chyba nie tak łatwo ominąć, choć chyba bym potrafił, gdybym się tego horroru spodziewał.
Obiad w Kiekrzu w pensjonacie Sił Powietrznych. Nadspodziwanie poprawne jedzenie. Ale to też tradycja wielkopolska. Pyra jakieś konszachty z wojskiem miała, to pewnie zna ten osrodek. Ja kiedys tam nocowałem przy okazji targów, ale to bardzo dawne czasy, poczatek lat 90-tych.
Teraz sobie przypominam, że w okolicy Rynku też jest parę ładnych kawiarni, gdzie i danie barowe zjeść można, ale jest bardzo przyjemnie – z pięknymi ogródkami w głębokim podwórcu.
Tyle z Pyrogrodu. W najbliższą niedzielę wyjazd do Bydgoszczy. Nie wiem jeszcze, czy poznamy tak jakąś gastronomię.
21 września to trochę odlele od 11-go. Ale dla mnie może przejść, bo ja na przykład mam uroczystość 24-go. 34-ta rocznica ślubu.
Teoretycznie 11 wrzesnia pasuje bardzo, ale jak to ze mna, bede to wiedziec na 100% dopiero w lipcu. Moge spac w spiworze na materacu. Byle lazienka byla.
Stanislawie, ominac mozna na Dabrowskiego wszystko. To moj dawny „fyrtel” tylko to nawet dla miejscowych latwe nie jest, bo uliczki male i wiekszosc poznaniakow ich nie zna. A do tego duzo firm i innych bankopodobnych tam jest, wiec czesc pewnie cos tam musi zalatwic.
Powiem ci uczciwie, ze jak mam cos w miescie do zalatwienia, to parkuje samochod na Grunwaldzkiej i dalej tramwajem.
Poznanskich kawiarni brakuje mi tutaj strasznie. Haga jest bardzo przyjaznym miastem, ale wypicie kawy w przytulnej malej kawiarence, w ktorej podaja dobre ciasto jest prawie niemozliwe.
Drżyjcie zagadkowicze! Stanisław wrócił! I oczywiscie wygrał. Gratulacje. Książka Michała Radgowskiego już w drodze do Gdyni. A prawidłowe odpowiedzi są takie:
1 knedle (czeskie, austriackie) powstają z ciasta chlebowego a tylko polskie także z ziemniaczanego;
1 rozciągane ręcznie ciasto to oczywiście ciasto strudlowe;
3 ciasto gotowane aż do wypłynięcia to topielec.
Za tydzień kolejne zagadki.
Nirrod – przedwczoraj naklepałam Ci żurawinówkę. Mniej wytworna niż Lulkowa. Bez miodu
Stanisławie – Kiekrz SNDW (sezonowy nieetatowy ośrodek wypoczynkowy) Miała z nim Pyra to i owo wspólnego swego czasu (kaowców wyszukać, program dla nich napisać, Kupalnockę urządzić itp) A o ciastach wielkopolskich i naszych kawiarenkach już tu pisaliśmy. Takich ciast, w takiej obfitości nie ma nigdzie. Jeździ się po Pyrogrodzie fatalnie za to jak już wszystko na Euro będzie wyremontowane na cacy, to zobaczysz jak fajnie.
Stanisławie, gratulacje!
Książkę mam, więc nie startowałam, za to wrzuciłam pranie i zastanawiam się, czy nie suszyć go na dworze, taka ładna pogoda… Ta wiosna jednak ponoć na krótko, donosi satelita nad Europą 🙁
Sławku, 😀
romantycznie było jechać pustą autostradą w stronę zaśnieżonych szczytów pod rozgwieżdżonym niebem, chyba nawet kometa tam była 😉 Wino było hiszpańskie, białe, bardzo dobre…
Gratulacje, Stanisławie. 🙂
Za późno wstałam, żeby odpowiedzieć. Mam jednak wątpliwości co do ‚topielca’ – myślałam, że to ciasto rośnie w wodzie do wypłynięcia, a później jest normalnie pieczone, a nie gotowane.
Smakowitego dnia życzę. 🙂
Stanisławie, byłeś w Gnieźnie i nic? Nie gryzę 🙁
Miałam te same wątpliwości,co Alsa – sądziłam,że topielec to drożdżowe
ciasto,które pozostawia się w wodzie do wyrośnięcia.
Pyro, dzieki piekne, zaraz sobie odpisze i bedziemy w weekend pedzic. 😀
Z topielca robię rogaliki. Bez ścierki. Ono nie tyle rośnie, co wypływa i wtedy jest gotowe do obróbki. Pewnie bywają różne topielce 🙂
Podobno nie wszystkie topielce wypływają 😯 Nigdy tego ciasta nie robiłam, ale teraz mam ochotę wypróbować. We wszystkich przepisach każą topić w zimnej wodzie aż wypłynie. Potem piec.
Wypływają wszystkie, tylko niektóre potrzebują więcej czasu 😉 Ciasto powinno być elastyczne, raczej za miękkie niż za twarde. Utopione całkowicie, potrzebny spory garnek.
Haneczko, zapewne masz doświadczenie i wypróbowany przepis. Podzielisz się ze mną? Chodzi mi głównie o proporcje składników i temperaturę pieczenia.
Nemo, jak najchętniej 😀 Poczekaj tylko, proszę, do jutra. Przepis w domu, ja w pracy, domowy komputer chory. Jutro od rana nastukam 😀
Rogaliki
1/2kg maki
5dkg drozdzy
1kostka tluszczu
11 lyzek mleka
1 lyzka soli
Skladniki wymieszac siekajac. Ugniesc w kule i wrzucic do wody. Gdy ciasto wyplynie rozwalkowac, wyciac trojkaty, nalozyc farsz (konfiture) i zwinac w rogalik. piec w 180C az sie zarumienia.
Nirrod, bez jaj? 😉
OK, haneczko, poczekam, tylko się nie stresuj 🙂
Nirrod,
dzięki, to wygląda na krucho-drożdżowe, strasznie dużo tłuszczu 😯
Ciekawe, po co to topienie? Jakaś magia, czy biochemiczne uzasadnienie? I jak to się zaczęło? Czy kiedyś komuś wpadło do sadzawki i już myślał, że przepadło, a ono plums i wypłynęło i okazało się jeszcze lepsze, niż nie utopione? 😉
U mnie po obiedzie. Był jarmuż ugotowany, posiekany i podsmażony na masełku z czosnkiem, kiełbaska od wiadomej świnki i ziemniaki.
Wywiesiłam pranie na dworze, pierwszy raz w tym roku.
Bardzo proszę Gospodarza o przepis na topielca gotowanego . Robiłam ciasto które dojrzewało w wodzie i potem było pieczone ,ale o cieście gotowanym w ściereczce pierwszy raz czytam . Sądzę że Gospodarz dobrze wie o co pyta i podzeli sie z nami przepisem .:)
Haneczko, nie wiedziałem, żeś z Gniezna. Zawsze sobie obiecywałem, że w Poznaniu odwiedzę Pyrę. Haneczkę teraz mam ochote odwiedzic w Gnieźnie. Ale wyjazd nie sprzyjał żadnym odwiedzinom. W Poznaniu mieszkałi stryjostwo mojej Małżonki. Teraz już tylko mąż stryjenki mieszka. Pogrzeb był w Kiekrzu, bo kuzyn z małżonką tam mieszka, a także ich dzieci ze swoimi rodzinami. Dokładniej w Rokitnicy wszyscy się pobudowali.
Dziekuję wszystkim, którzy gratulowali. Na swoje usprawiedliwienie mam, że odczekałem 3 kwadranse z wysłaniem odpowiedzi, bo trochę mnie sumienie gryzło z powodu wagarów.
Ale topielec ma rzeczywiście parę wersji. Ciasto rośnie w wodzie zimnej lub letniej, a wypłynięcie jest dowodem wyrośnięcia. W niektórych wersjach dopiero potem dodaje się bakalie, a nawet cukier, czyli i tak trzeba jeszcze wyrobić.
Jeszcze o topielcu. Gotowanie nie musi oznaczać trzymania we wrzątku. Gotowanie jest także synonimem przygotowywania. Gotował się do drogi, na przykład.
Pytanie Nemo bardzo dobre. Najczęściej piszą, że ciasto w wodzie dojrzewa, a trwa to do połowy doby, choc są przepisy i na 15 minut zaledwie. Wodą nie nasiaka, bo chroni przed tym masło. Dlatego woda jest zimna, a najwyżej letnia, bo w ciepłej masło może puścić. Topielec na ogół na kilogram mąki bierze nie więcej niż 10 jaj (w wiekszości żółtka), a jest nadzwyczaj puszyste, czyli takie, jakie z rozkoszą zjada się na ciepło.
W przepisie Nirrod w ogóle nie ma jajek, a domyslam się, że i tak rogaliki są pyszne.
Nirrod, znane mi przepisy każą moczyć ciasto w ściereczce grubo posmarowanej masłem trzymając wiązanie nad wodą. Czy te kule smaruje się z wierzchu tłuszczem przed wrzuceniem do wody?
Stanisław 13 10 😆
Nemo, Stanisławie – wklepię topielca jeszcze dzisiaj wieczorem. Tłuszczu faktycznie dużo, rogaliki jak z półkruchego wychodzą.
Stanisławie, a po co paćkać ścierkę 😯 Gratuluję Ci oczywiście serdecznie i zapraszam w przyszłości 😀 W Gnieźnie „tylko” pracuję, musiałeś mnie mijać jadąc do Poznania 😀
Przepraszam, że tak zdawkowo. Spadła mi na głowę architektura romańska. Szaleństwo ostatniej korekty, 700 stron w trzy dni, chichoczę i czytam 😆
Wrocilam i spiesze odpowiadac. Owszem bez jaj. Przepis wyprobowany wielokrotnie i wychodzi jak nemo slusznie przewidziala krucho- drozdzowe.
Stanislawie ja zawijam w zwykla gaze. Zadnych wielkich ceregieli.
Owszem tluszczu duzo. sprawdzilam dwa razy. „Stoi”, ze kostka (250g).
Topielec dzisiaj tematem jest numer jeden
Przepisów nań znalazłam już prawie siedem
Z żurawinówką go zaraz podamy
Od Pyry całkiem niezły przepis mamy
Nirrod rogaliki zaś proponuje
Cóż- z przyjemnością też popróbuję.
Nemo już jarmuż nam podsmażyła
Czosnku woń miła nas otuliła
Stanisław medal ma znowu złoty
Gratulujemy ! Och, my miernoty !
A ja wymyślam te rymy proste
I czekam stale na piękną wiosnę !
Witam,
10 i 11 września przypadają w czwartek i piątek,może Pyra spojrzała na pażdziernik.Czy to miejsce ewentualnego spotkania znajduje się blisko Poznania? Pytam,ponieważ mogłabym przyjechać pociągiem do Poznania-jest b.dobre połączenie z Gdyni.Prawo jazdy i pojazd wprowadzie są,ale umiejętności w zaniku,a męża nawet nie namawiałabym na wyjazd,bo on na co dzień ma kontakt z tyloma ludżmi,że nawet tak doborowe towarzystwo jak nasi blogowicze,nie skusi go.
Rogalików topionych nie piekłam, ale za to dziś upiekłam rogaliki z gotowego ciasta francuskiego.Dadzą się zjeść,ale nie jest to ciasto na maśle i to od razu się wyczuwa.
Na obiad jest barszcz ukraiński,od wczoraj.Takiego barszczu nie da się ugotować mało,bo nawet jeśli się bierze wszystkiego po trochu to i tak wychodzi cały garnek.Ale jest,nie chwaląc się,naprawdę pyszny.Przypadkiem wczoraj wieczorem trafiłam na przepis na barszcz autorstwa naszego gospodarza.Różnica jest taka,że ja daję fasolę dużą, pPiotr drobną.Ja oprócz przecieru dodaję też pomidory ze słoika.Ale na barszcz,podobnie jak na bigos,jest wiele przepisów.
Danuśce weny nie brakuje,zabawne są te rymowanki.Może z czasem i o mnie coś skrobnie.
A Stanisław ,trzeba przyznać,jest prymusem,ale skromnym.
To jest przepis naszego Gospodarza:
PLACEK WODNY ZWANY TOPIELCEM
3 szklanki mąki
3/4 szklanki mleka
6 jaj
6 łyżek masła
1 szklanka cukru
5 dag drożdży
10 dag rodzynek
1 łyżka startej skórki cytrynowej
szczypta cynamonu
do posmarowania wierzchu ciasta: 1 jajko
do posypania: 2 łyżki siekanych migdałów
do posmarowania foremki: 1 łyżka oliwy
Wymieszać mąkę z jajami, rozprowadzonymi w odrobinie mleka drożdżami, rozpuszczonym w gorącym mleku masłem i częścią cukru. Wymieszane składniki zawinąć luźno w czystą ściereczkę i zanurzyć w zimnej wodzie. Kiedy pakunek z wyrośniętym ciastem wypłynie na wierzch, wyjąć je na stolnicę, dodać pozostały cukier, rodzynki, skórkę i cynamon. Uformować placek i posmarować go jajkiem. Piec około 40 minut w wysmarowanej oliwą foremce w temperaturze 180°C. Spróbować patyczkiem: jeśli będzie suchy, ciasto jest upieczone.
Wklejono z
Wygryzło mi… 😡
Wklejono z
http://adamczewscy.pl/?p=1232
A w sprawie zjazdu, ja z góry muszę założyć z wielką przykrością, że z przyczyn obiektywnych znowu nie będę mogła uczestniczyć. 🙁
Krystyny – toż w piątek były imieniny !
A może w lipcu nam fetuje ?
I wtedy z nami pożartuje 🙂
Hej, Pyra wcale w kalendarz nie patrzyła. Jeżeli to czwartek i opiątek to nie – sobota i niedziela czyli 2 dni później. Zjazd jest w Żabich Błotach, czyli 6 km od Połczyna – Zdroju. Kto pociągiem to odbiór z dworców zorganizujemy Pod Poznaniem był pierwszy zjazd i może być każdy następny. Po prostu zachodnia Polska ma gęstszą sieć kolejową i lepsze dojazdy – za to nie ma takich urokliwych łąk , jak nad Narwią (II Zjazd) Popatrzymy w letnie rozkłady jazdy i wykoncypujemy jak najlepiej – z Gdyni, Gdańska, Warszawy, Poznania. Nie wiem jak tam Andrzej Jerzy, bo z Chełma Lubelskiego do Połczyna to prawie kraj po przekątnej, a od Brzucha z Olsztyna i Marka z Ostrołęki to znów w poprzek. Podumamy.
WARS wita Was, WARS wita Was….Podrozny piles nie jedz, nie piles napij sie….WARS wita Was.
Stoi na stacji lokomotywa, na zjazd lasuchow zapis sie odbywa…. Zar bedzie z brzucha buchal, bedziecie wracali jak ci z trzeciego wagonu, dudniac, stukajac, lomocac i pedzac…..tak to to, tak to to…
Danuśka,dzięki za rymy dla Krystyny.
Bez obaw,więcej rymować nie będę.
Dobiega konca Iditarod wiec dla zainteresowanych pare zdjec z koncowki dramatycznego wyscigu.
http://www.adn.com/photos/v-gallery/story/726806.html
Przystanek Alaska
http://www.adn.com/photos/readersubmitted/v-gallery/story/713603.html?/1522/gallery/713602-
Przepraszam ale ten ostatni sznureczek chyba nie pracuje.
yyc_u
w tym pierwszym tez tylko maxymalnie 2 obrazki w patrzalki wchodza
reszta do ponizej plecow
Hm..u mnie sie otworzylo normalnie. Nie wiem co powiedziec bo sie niestety na tym nie znam.
Ten drugi natomiast sie nabija a wlasciwie nas nabija w butelke. Trzeba by wejsc do gazety ale nie bede nikomy glowy zawracal. Jak nie chce sie pokazac to nie.
Sorry za klopot.
Dobry wieczór.
Kupiłam wczoraj śledzie z prawdziwej beczki. Jak za starych dobrych czasów. Myslałam ,że takich śledzi już nie ma. Że tylko są matiasy i to do tego filetowane.
Łby już obcięte. Śledzie moczyły się przez całą noc. Nadal są bardzo słone. Zostawię je na następną noc. Wyjęłam z nich mlecz i ikrę i wrzuciłam do odrębnej miseczki do dalszego moczenia. I teraz mam czas na dalszą obróbkę , dlatego uprzejmie pytam :
Czy macie jakieś pomysly na przerobienie tego mleczu i ikry ??
Bo z samych śledzi to chciałabyn zrobić korzenne ( z dodatkiem cukru pudru, zmielonego ziela angielskiego , korzeni, gożdzikó, pieprzu , imbiru itd… .) Robiłam takie kiedyś i wyszły przepyszne.
wole jak pysznie wchodza niz wychodza 😆
nawet sledzie 😉
To dobrze Johnny , niech będzie. Zgodnie z życzeniem. Ze mną jak z dzieckiem. Za rękę i do knajpy. Poprawiam zatem tekst:
-„Weszły pysznie”* 🙂 .
TOPIELEC ROGALIKOWY
0,5 kg mąki
0,25 dkg (kostka) margaryny
1 jajko
1 łyżka cukru
1/2 szklanki mleka
7 dkg drożdży
Mąkę posiekać z margaryną i całym jajkiem. Nie bawię się w robienie zaczynu, ale można. Kruszę drożdże, rozgniatam z cukrem. Gdy się rozpuszczą wlewam do nich mleko i wszystko dodaję do posiekanego. Ciasto zagniata się szybko i łatwo. Nie przesadzić z mąką, powinno być miękkie. Włożyć do dużego garnka z zimną wodą, ma być całe zalane. Wypłynie po 10 minutach, albo trochę szybciej, albo wolniej, ale wypłynie na bank. Przewalam z łapy do łapy, żeby trochę obciekło.
Na grubo posypanym mąką (lepi się mocno!) dzielę na porcje. Wałkuje się cieniutko i bardzo dobrze. Daję powidła śliwkowe. Płaskie blachy, papier do pieczenia, piętrowo do piekarnika, termoobieg, 170 stopni. Jak złociste, to gotowe. Trochę podrastają, ale bez przesady. Lukier (lubimy cytrynowy) albo i nie. Udają się zawsze 😀
Uff, już mnie nie ma. Smacznego 😀
Grażyno
a do ktorej knajpy?
gdzie i kiedy?
…..
???
Johny i tutaj nie dam się przyłapać na niezręczności !! O nie !! 🙂
Nie chcę ,żebyś czuł się zakłopotany . Ty zdecyduj gdzie i kiedy i jaka knajpa 🙂
Haneczko, dzięki 🙂
Widzę, że Gdynian jest trochę przy tym stole. Zastanawiam się, czy Krystyna to moja małżonka, tylko pisze, kiedy mnie nie ma. Ale gdyby chciała na Zjazd, to by nie krępowała się mnie namawiać. Zresztą umiejętności kierownicze ma całkiem dobre, z samochodem sobie radzi bardzo dobrze. Więc to chyba inna Krystyna.
Bardzo dziękuję za obie książki. Dzisiaj odebrałem z poczty Wakacje z duchami. Ciekawsze niż się spodziewałem. W tej chwili Krystyna wertuje.
Z dzisiejsza nagroda wiele refleksji mnie wiąże. Po pierwsze Radgowski był moim ulubionym felietonistą, jeżeli w ogóle można Go tak nazwać. Wiele się o nim nasłuchałem pracując na Uniwersytecie Gdańskim. Przez parę lat dzieliłem pokój z kolegą, znacznie ode mnie starszym, który był kolegą Michała Radgowskiego na seminarium magisterskim u Adama Schaffa.
Adam Schaff z kolei był w latach 60-tych i później wielkim autorytetem. Marksizm a jednostka ludzka wywołała sporo fermentu wśród inteligencji, w tym i marksistowskiej, a szczególnie wśród nauczycieli akademickich. Gdy kończyłem studia w 1968 roku byłem już po ćwiczeniach z filozofii, na których wiele się o tym dziele nasłuchałem. Sama lektura nie była tak ważna, jak to, czego się nasłuchałem o jej wpływie na ludzi, którzy uwierzyli niegdyś w socjalizm (było troche takich naprawdę), a teraz wylano im na głowę kubeł zimnej wody. Po marcu 1968 tych adiunktów z Katedry Filozofii, którzy o Schaffie opowiadali, wyrzucono z pracy, chociaż nie mieli pochodzenia, za jakie wówczas wyrzucano. Ale była wtedy okazja do wyrzucenia wszystkich myślących samodzielnie.
Ciekawe, że w latach 90-tych Schaff pokazał nieco inne oblicze. Zniechęcił do socjalizmu wszystkich poza sobą samym. Być może był to efekt starości.
Mój kolega z pokoju wypowiadał się w superlatywach zarówno o Schaffie jak i o Radgowskim. Sam był ultra czerwony, ale inteligentny i wówczas, gdy razem pracowaliśmy, już mu przeszło. Ale przedtem był m. in. w KW PZPR w Gdańsku sekretarzem organizacyjnym, czyli odpowiedzialnym za sprawy kadrowe. Kto się na tym zna, wie, jaka to była funkcja.
Jeszcze, gdy razem pracowaliśmy, potrafił załatwić w ciągu kilkunastu minut podrzucenie kogoś samolotem wojskowym pod wschodnią granicę. Opowiadał też ciekawie o spotkaniach w Białowieży z udziałem Gierka i Breżniewa, na które obowiązkowo sprowadzano Bernarda Ładysza, bo Breżniew lubił słuchac jego śpiewu, a jak już dobrze popił, śpiewali w duecie. Nie słyszałem o tym od nikogo innego, więc chętnie był usłyszał potwierdzenie lub zaprzeczenie.
I tak od Radgowskiego doszliśmy do Breżniewa. Chyba by się Pan Redaktor z takiego zestawienia nie ucieszył.
Ale książki o Polityce są potrzebne, bo jest tu wiele mitów. Sam do niedawna uważałem Politykę z lat 1981-1987 za absolutną tube propagandową. Sam przestałem ją czytać od stanu wojennego i potem nie wróciłem dopóki ten blog nie dał mi nieco do myślenia. Nie można mnie za to winić, bo takie było przekonanie dość powszechne.
Ale i sam Gospodarz odszedł z redakcji w stanie wojennym, więc myślał wóczas podobnie. Mam autora stałych felietonów prawie w rodzinie. To znaczy z jego bliskimi krewnymi jesteśmy na wzajem rodzicami chrzestnymi, znamy się blisko od dziesięcioleci. Moja Krystyna od lat 50-ciu. Ja znałem stryja redaktora od połowy lat 50-tych. I ta rodzina też miała za złe pisanie w Polityce. Teraz chyba już nie ma.
Tak mi się zebrało na wspomnienia, że już wszystkich zanudziłem. Dam już sobie spokój. Za pokutę zrobie rogaliki topielcowe w ciągu najbliższych dwóch tygodni. W najbliższy łykend nie mam szans. Może w następny.
w takim razie niech pozostanie jutro
moze u tworcy mc 2
ale tylko jak nie bedzie padalo, inaczej rozplyne sie, bo jestem za zbyt slodki 😆
Hej!
Lwy mnie nie pozarly 🙁
Nie pokazal sie zaden, ale za to pare gepardow mam z na zdjeciach z 3-4 metrow! Slonie zyrafy i co tylko. Nie dopisal ten cholerny lew, a takze krokodyl i nosorozec. Relacja jutro, wlasnie wrocilismy , a tu juz wpol do dwunastej.
😥 wiesz co Johny ?? Ja nawet podejrzewałam ,że się roztopisz czy będzie padało czy nie.
No dobra, to nieutulona w żalu mówię już dobranoc .
Hej Alicjo 🙂
Ty to masz fajnie. Na gepardy sobie polujesz i na lwy-by i na ry-by i na grzy-by… ( aha i na gepardy-by 🙂
Fascynująca opowieść, Stanisławie.
Jest wiosna. Mój kot-włóczykij przywlókł pierwsze 3 kleszcze. W zasadzie późno, bo w ubiegłych latach zbierał je już w lutym, ale podobno za nami najzimniejszy od lat rok 2008 (w Helwecji). Srednia temperatura w Zurychu była niższa od wieloletniej średniej o ponad 2,5 stopnia, ale to podobno i tak za ciepło 😯 Marne lato, długa i śnieżna zima, a im jeszcze za ciepło 🙄 Kot poszedł się znowu łajdaczyć 😎
To może i ja bym szast-prast topielca.
Tylko ile wychodzi z tej półkilowej mąki, bo my są raz?
Alicji macham, niech Jej stada lwów się chociaż przyśnią.
I nosorożce też. 😉
No to na koniec Iditarod pare ladnych zdjec.
http://www.adn.com/
Od kilku miesiecy jestem tutaj bardzo czestym gosciem, niestety gosciem – obserwatorem. Juz mnie to meczy – czuje sie jakbym podgladal czyjes przyjecie przez otwarte drzwi tarasu, sluchal rozmow. A przeciez jest zupelnie owrotnie – jako czlowiek starej juz daty jest mi zupelnie obce zagladanie do czyjejs prywatnosci.
Zachecony zaproszeniem Pyry, ze dla wszystkich miejsca dosyc, jak i odwaga Krystyny (tez nowej), postanowilem zasiasc nieco blizej tak sympatycznego towarzystwa.
Na zakretach mojego bardzo burzliwego zycia pojechalem zbyt ostro i wyrzucilo mnie za ocean, by zaryc w piaszczystych atlantyckich plazach Long Island. Pozniej, sila rozpedu, rzucilo mnie az na skaliste stoki gor w Kolorado (Ludzie, jak tak pieknie!), by z roztopami wrocic znowu nad ocean i tu osiasc.
Przyznam sie, ze czytanie wpisow na tym blogu, jaki i oczywiscie pogadanek Gospodarza, jest dla mnie ogromna przyjemnoscia, a jednoczesnie jakims samobiczowaniem, bo……… ja nie umiem gotowac.
Pani Pyro, jakis czas temu napisala Pani, ze zostalo Pani pol gara kapusniaku, bedzie na drugi dzien. Pani Pyro, ja za te pol gara oddalbym wszystko co mam w lodowce, zamrazalniku i dodal jeszcze jakies wloskie jedzenie, kupione dzisiaj, a jeszcze dodatkowo, gdy otworza zatoke moge Pani nalapc wiadro krabow, o ktorych tu byla wielokrotnie mowa. Tylko za ten kapusniak.
Ja nie chce innych przysmakow, ja chce polskie. Dlatego ogromna prosba (moze niezbyt ladnie tak na poczatku znajomosci, ale musze) o przepis na ……….. placki ziemniaczane. Ja wiem, 99% wsrod Was poklada sie teraz ze smiechu, bo przeciez nic prostszego……., ale, jesli nie zjem dobrych plackow w sobote lub niedziele (mam wiecej czasu), to mnie po prostu skreci. I zejde.
A tak przy okazji – Pyro, Nemo, Stanislaw, Haneczka, Grazyna, Alicja (jesli jej nie zjadly lwy), Jhonny, yyc (chyba stan Washington), Pan Lutek, Krystyna – jestescie swietni.
Pozdrawiam
PS Ja o Danusce nie zapomnialem – ona jest genialna
mt7, wychodzi sporo, 50-60 sztuk (zależy jak cienko rozwałkujesz ciasto). Ja robię malutkie, na dwa chapsy 🙂