Warto mieć sklarowane masło
Sklarowane masło jest podstawowym tłuszczem używanym w kuchni hinduskiej. Nosi ono tam nazwę ghee. Z Azji wraz z modą na hinduska kuchnię ghee dotarło do Europy. W tym i do Polski.
Sklarowane masło ma słodkawy, orzechowy aromat i delikatny smak. Nie jełczeje i nie przypala się nawet w bardzo wysokiej temperaturze. Z tego względu jest doskonałe do smażenia.
Smażone na sklarowanym maśle potrawy zyskują złocistą, chrupiącą skórkę. Można stosować je również do wypieków – stają się one znacznie delikatniejsze w smaku.
Zawodowi kucharze odradzają kupowanie sklarowanego masła. Twierdzą oni, że nie jest ono najwyższej jakości. Proponują klarowanie własnoręczne. Oczywiście pod warunkiem, że użyje się w tym celu prawdziwego masła najwyższej jakości, bez jakichkolwiek dodatków oleju czy margaryny. W tym celu należy
świeże masło pokroić na kawałki, przełożyć do rondla i podgrzewać na jak najmniejszym ogniu. Powinno się roztopić, ale nie można dopuścić, by zaczęto się smażyć. Gdy masło już się rozpuści, zdjąć rondelek z ognia i zebrać łyżką szumowiny, które utworzyły się na powierzchni. Potem powoli i ostrożnie przelać bursztynowej barwy tłuszcz do słoiczka. Tak uzyskane masło klarowane można dość długo przechowywać w lodówce.
W mojej kuchni używam klarowanego masła m.in. do smażenia kotletów, zwłaszcza gdy są grube i wymagają wyższej temperatury oraz długiego przebywania na patelni.
PS.
Już nadlatuję. Od jutra będę normalnie obecny na blogu a nie wrzucany tu z puszki.
Komentarze
Ostatnia wakacyjna prywata, ufff:
http://www.eryniawtrasie.eu/10737
Przepis Gospodarza bardzo dobry. Mam tylko jedno pytanie: Jak poznać w sklepie masło najwyższej jakości bez oleju i margaryny, a dodałbym jeszcze, że i bez wtłoczonej wody. Używaliśmy fińskiego, irlandzkiego i duńskiego. Wszystkie w zasadzie były najwyzszej wody. I dobrze się klarowały. Niestety, do czasu.
Alicjo, o szkole chicagowskiej, pięknych wieżowcach, Wrighcie o czywiście słyszelismy, widzieliśmy zdjęcia. Ale widzieliśmy też mnóstwo filmów z akcją w Chicago, które przedstawiały to miasto tak, jak ROMek opisuje południową jego część. Myśleliśmy więc, że te piękne miejsca to małe enklawy w morzu okropności.
South Chicago, jakie opisuje ROMek, można spotkać w każdym wielkim mieście amerykańskim. To wynik ogromnych połaci biedy i wolności pozwalającej na życie w biedzie i na ograniczaniem edukacji do minimum. Nie chciałem o tym pisać, ale skoro ten temat wyszedł, nie mogłem się powstrzymać. Po wizycie w stanach zaczynam dostrzegac pewne zalety naszego byłego ustroju. Nie, żebym go akceptował, ale idea pewnego minimum społecznego zaczyna byc zrozumiała. Granice wolności są różne w różnych stanach. W Nevadzie nie trzeba zapinać pasów, w Kalifornii trzeba. Ciekawe, że rezultat maksymalnej wolności i jej całkowitego braku może być podobny. Stany Zjednoczone i Chiny 20 lat temu, ZSRR 50 lat temu. Wiara, że żyje się w najlepiej urządzonym kraju świata, a własny los jest taki, na jaki się zasłużyło, więc się jest z niego zadowolonym.
Zwiedzając Nowy Jork mieszkaliśmy w Queens tuż obok przystanku metra Jamaica – van Wyck. Z metrem sąsiadował wielki szpital, a na przystanku metra mieszkało około tuzina bezdomnych. To inny problem niż bieda; przyczyny bezdomności w konkretnych przypadkach bywają bardzo różne i trudno problem w całości zwalać na system. Ale bieda wokół była widoczna gołym okiem. A nie był to zakazany zakątek. Metro odległe o kilkaset metrów – Jamaica Center to stacjka przesiadkowa z air train lotniska JF Kennedyego na metro i odwrotnie. Do naszego hotelu dojeżdżaluiśmy z lotniska hotelowym shuttle. Wracając z hotelu do Terminalu 1 dojechaliśmy w 12 minut. Drugi raz wracając do hotelu skorzystaliśmy z innego wyjścia z metra i pomyliliśmy kierunki. Po dwóch minutach znaleźliśmy się w środku bójki pod barem. Nie muszę pisać, jakie wrażenie zrobiło to na Ukochanej. Muszę tylko podkreślić, że zachowała się dzielnie.
Podobne wrażenia słyszałem z ust wielu osób, ale podchodziłem do nich raczej sceptycznie. Teraz to rozumiem, ale nie przekreśla to faktu, że mnóstwo rzeczy w USA mi sie podobało i że wielu rzeczy możemy im zazdrościć, także w zakresie zachowań społecznych. Co innego polityka. O demokracji amerykańskiej, przynajmniej na poziomie krajowym, miałem bardzo marne zdanie i wizyta tam bardzo je umocniła. Akurat trafiliśmy na rządowy shutdown i śledziliśmy w telewizji wypowiedzi polityków obu partii ze znaczną przewagą czasową republikanów, bo ich stanowisko miało być dla sprawy kluczowe. Widzieliśmy, jak szybko rosną im nosy i w jak widoczny sposób podzielili się na „złych” i „dobrych” policjantów. Tylko przywódca Republikanów w Izbie Reprezentantów Boehner wydawał się szczery. Nie będę oceniał, czy występował w dobrej sprawie, bo nie jestem do tego uprawniony, choć swoje zdanie mam. Akurat w tym kryzysie w TV wszystko wyglądało zupełnie jak u nas.
Jeszcze o maśle. Ta woda wylazła mi nosem i pojawiła się w następnym zdaniu zamiast jakości 🙁
Sklarowane maslo jest podstawowym tluszczem uzywanym w kuchni
austriackiej. Produkowano je juz bardzo wiele lat temu w regionach alpejskich, musiano w jakis sposob trwale przechowywac nadmiar wyprodukowanego masla. Ja nauczylam sie go uzywac od mojej babci, wspanialej k.u.k. kucharki. Teraz kupuje gotowe np.”butaris”.
Ja tam kupuję to z Mlekovity dostępne w różnych sklepach i uważam, że jest w porządku.
Idąc tokiem rozumowania, że najlepiej wszystko przygotowywać samemu, to trzeba by surowiec do klarowania też samemu przygotować z mleka, bo nie wiadomo co jest w gotowym. A stąd już tylko krok do paranoi.
Jackowo. Naoglądaliśmy się w różnych materiałach wcześniej i jakoś nie mieliśmy pragnienia zobaczenia na żywo na tyle silnego, żeby starczyło czasu w dwudniowym programie. Ale szukaliśmy śladów mniej oczywistych. W Russian River Valley w Sonoma County wybierając z katalogu winnic zdecydowaliśmy sie na Kozlowski Farm.
https://www.kozlowskifarms.com/
Zawiedliśmy się, ponieważ oferowano z farmy tylko przetwory owocowe, a wina z sąsiedniej winnicy Dutton Winery. Jednak warto drążyć szczegóły. Farma powstała w 1949 r założona przez Antoniego i Carmen Kozłowskich. Była i winnica Condado de Sonoma. Winnica przeszła w ręce wnuczki, która wyszła za mąż za Duttona. Kozlowscy nadal uprawiają winorośl (Pinot Noir), która jest wykorzystywana przez Duttonów z zaznaczeniem na etykiecie, że jest to wino z winnicy Kozlowski. Najpopularniejsze szczepy w Russian Valley to Chardonnay, Zinfandel, Pinot Noir i Cabernet Sauvignon. Znaczące są także ilości Merlota i Shiraz, chociaz Merlot jest najczęściej dodatkiem do Cabernet Sauvignon. Głównym ośrodkiem Russian Valley jest Sebastopol. Ceny win zaczynają się na ogół w granicach 40$ za butelkę, choć można trafić i taniochę za 30. Lepsze przekraczają z reguły 100, ale takich nie próbowaliśmy, więc nie potrafimy wyrazic opinii. Takie po 50 okazały się bardzo dobre, w przypadku Pinot Noir porównywalne nawet z burgundem 1er Cru ze średniej półki. Jednak już choć trochę tańsze były dobre, ale nie znakomite. Oczywiście piszę tylko o tych, które próbowaliśmy. Nie było tego dużo, więc nasze wrażenia nie są zbyt miarodajne.
ROMku, jak juz zjedziesz do Wiednia, to sie odezwij (przez Pyre np) – mieszkam w AT juz dobre kilka lat, na skraju Wienerwald 🙂
Klarowanie masła nie polega na roztopieniu go i ochłodzeniu. Proces klarowania (gotowania na małym ogniu, w garnku z grubym dnem) powinien trwać tak długo, aż masło nabierze złotego koloru, będzie pachniało jak popcorn, a na dnie naczynia zbierze się warstwa lekko przypieczonego białka, bo to o jego wytrącenie i odparowanie wody chodzi w tym całym procesie. W rezultacie otrzymuje się czysty tłuszcz maślany, którego w świeżym maśle jest ok 82 procent. Czysty tłuszcz nie jełczeje i nie musi być przechowywany w lodówce.
Dobrze sklarowane masło nie ma prawie żadnej (lub mało) piany na powierzchni. Po jej zebraniu należy odczekać do lekkiego ostudzenia i zlać płynny tłuszcz znad osadu. Resztę można wykorzystać jako tzw. beurre noisette.
Klarowanie kostki masła powinno trwać ok. 8 minut.
Ja kupuję w sklepie gotowe. Jest dobrej jakości, więc oszczędzam sobie tego procesu.
Kiedyś, dawno temu, w „Przekroju” był przepis na domową produkcję ghee właśnie w opisany wyżej sposób.
Stanisławie,
witaj po ciekawej podróży! Jak się ma Twój jetlag?
Warto mieć sklarowane masło, warto mieć ghee, warto mieć prawdziwe masło najwyższej jakości, w tym celu należy zapoznać się z faktami i oddzielić je od szumowin.
Warto także mieć swoje własne paranoje, bo te medialne są tak nudne i mdłe, że aż nie wiem 🙂
Zacznijmy od idealnej sytuacji w której wszyscy bez wyjątku przestrzegają prawa. Jest ona także znana jako Utopia, a masło w tej krainie produkuje się według normy – więcej niż 80% tłuszczu zwierzęcego (czyli od krowy), mniej niż 16% wody i mniej niż 2% suchej masy beztłuszczowej (smb).
dzień dobry …
masło klarowane kupuje gotowe ..
cytryny w Realu po 3,50 to sobie zafunduje kuracje cytrynową .. wg Gumowskiej .. podobno jest bardzo cżęsto stosowana we Francji ..
A propos szumowin i paranoi – coraz częściej wyobrażam sobie Nemo, siebie, suchą gałąź i sznur lub Nemo, siebie, wannę smoły i pierze oraz tłum czujący słuszny gniew na PiS, PO, TR, NSDAP, ZUS , ale nadal liczę na wyrozumiałość i litość, te dwie 🙂
To nie ja, to GW
Tak, nie chcę być postrzegany jako antygheetysta – jestem za.
Uzbrojony w cieniutki pancerz klarownej wiedzy udałem się do mleczarni SM Mlekovita. Marketingowy żargon znam już od 1974. roku. Nabyłem wtedy, za jedyne 15 dolarów + koszt przesyłki, drzewo które już po dwóch latach miało osiągnąć wysokość 25 metrów. Po tygodniu otrzymałem grudkę wyschniętego błota i rysunek dwóch drzew i propozycję nabycia hamaku (a?).
Mój pierwszy dom był „marzeniem majsterkowicza” czyli walącą się ruderą. Przepraszam, nieco się uniosłem.
Na zakup masła wybieramy się z okularami lub wnuczętami.
„MASŁO POLSKIE EXTRA – prawdziwe, tradycyjne masło najwyższej jakości. Stanowi naturalny produkt o wysokiej zawartości potrzebnych dla organizmu związków mineralnych i witamin, są w nim obecne duże ilości głównie witaminy A, karotenoidów oraz witaminy D i E. Masło MLEKOVITY jest produkowane z surowca pochodzącego z czystych ekologicznie terenów Podlasia ? tzw. ?zielonych płuc Polski?. Ten surowiec to mleko krowie ? klasa extra, z którego uzyskuje się pierwszorzędną śmietankę. Tę z kolei poddaje się procesowi zmaślania, który prowadzi do ukształtowania tłuszczu tak, by wyprodukowane masło dobrze się rozsmarowywało nawet bezpośrednio po wyjęciu z lodówki. Produkt zatem charakteryzuje się przede wszystkim doskonałą smarownością (bez względu na porę roku) i smakowitością. Nie zawiera tłuszczów roślinnych, a minimum 82% tłuszczu mlecznego. Ma smarowną, jednolitą konsystencję i barwę”
Płacimy, wychodzimy.
W internetowym opisie masła klarowanego z Mlekovity,które też kupuję i mam stale jego zapas w lodówce znalazłam między innymi:
„Metodę klarowania masła wynaleziono ponad 4 tysiące lat temu w Indiach. Hindusi wierzą do dnia dzisiejszego,że jest to dar boski i że ma właściwości magiczne”.
Skoro tak,to będę kupować nadal,chociaż Placek prosi,by oddzielać fakty od szumowin.Ale magia to przecież nie szumowiny 😉
Danuśko – Dziękuję, moja nieistniejąca wnuczka zatrzymała mnie w drodze do samochodu Infiniti Q50 słowami:
– Dziadku, to nie nasz samochód a ta pani kupiła „MASŁO TOPIONE (klarowane) tzw. „płynne złoto” (znane także pod nazwą masło GHEE), to ekskluzywny produkt, zawierający wyłącznie tłuszcz mleczny, o bursztynowej barwie, przyjemnym, lekko orzechowym aromacie oraz delikatnym smaku.”
Placku,
skoro Gospodarz pisze o bursztynowym kolorze… 😉
Sucha gałąź, sznur, smoła?
Czy ja Ci się czymś naraziłam? 🙁
Tak czy siak, klarowane czy ghee, zawsze pozostaje osad na dnie i trzeba się go pozbyć przez dekantację lub filtrowanie.
O miękkim i smarownym maśle była tu już raz dyskusja, w czasie upałów 😉
Placku 🙂
Jolinku-czy masz na myśli wodę z sokiem z cytryny do popijania rano przed śniadaniem?
Nemo, jetlag ma się znakomicie. Przez ostatnie 2 dni wydawał się skarlały i zdychający. Ostatniej nocy jednak obudziłem się o 3:15 i już nie zasnąłem do budzika o 6:30. W ciągu dnia okresy senności prawie nie do przezwyciężenia. Godzinowo jakoś to nijak nie ma się do godzin snu i trzeźwości w USA. Ale można z tym żyć.
Placku, nie kieruj złości na PO, PiS i inne partie na polskim rynku politycznym. One działają tak, jak na całym świecie. Może jeszcze w Skandynawii na razie trochę inaczej, ale to pewnie też do czasu.
Mam na ten temat swoją teorię. Na świecie dzieje się coraz gorzej z wielu powodów, ale głównie chodzi chyba o ograniczenia, na które napotkał szybki wzrost PKB. Aby pokonać te ograniczenia, trzeba podjąć działania, które mogą okazać się skuteczne za kilkanaście lat, a do tego czasu może być najpierw gorzej. Żaden rząd na to się nie decyduje. Lepsza wirtualna księgowość i drukowanie pieniędzy bez pokrycia prowadzące do nieuniknionej katastrofy. Przoduje w tym rząd USA, ale sekundują inne wysokorozwinięte kraje i takie całkiem małe również. Nasze majstrowanie przy OFE to też coś z tej dziedziny. W sytuacji, gdy rządy są świadome swojego działania na szkodę kraju, pozostaje im jedyna wartość, jaką jest utrzymanie się przy władzy. Nie jest to dobra podstawa sprawowania władzy, ale chyba dominuje w obecnym świecie. Największą wadą takiego sprawowania władzy jest alienacja rządzących i utrata kontaktu ze społeczeństwem. Znamy to z socjalizmu, a świetnie opisał to w swoim czasie Adam Schaff. Wtedy przyczyny alienacji były inne, ale rezultat ten sam: partia rządząca nie reprezentuje społeczeństwa, władze partii nie reprezentują nawet partii, a elita partyjna nie ma pojęcia o rzeczywistości, bo przydupasy przekazują tylko dobre wiadomości. Mam nadzieję, że elity polityczne opamiętają się za jakiś czas, gdyż to wszystko, o czym piszę, staje się coraz bardziej widoczne dla wszystkich. A to może w nieodległej perspektywie (10-30 lat) doprowadzić do fali rewolucji. Nieprawdopodobne? Chciałbym tak myśleć.
Danuśka nie … to za proste … 😉 … będę jadła w różnej postaci cytrynę zaczynają pierwszego dnia od 1 potem drugiego 2 aż może dojdę do 10 w dziesiątym dniu .. a potem odwrotnie 9, 8, 7 … do 5 chyba dam radę ale potem widzę to cytrynowo ..
Ukochana jadała po 5 cytryn bez żadnej kuracji. Przecinała na pół i łyżeczką wygrzebywała. Potem jakoś przeszło.
Mialem sporo czasu siedzac w spokojnym hotelu w Chartumie i cos mnie podkusilo, zeby skomentowac wpis Gospodarza, no i teraz sam musze odpowiedziec na rozne komentarze i uwagi dodane przez blogowiczow. @Danuska, dziekuje za zaproszenie, ale kiedy jestem w Polsce to mam czas tak wypelniony, ze z ulga zamykam sie w pokoju hotelowym aby choc przez chwile miec czas dla siebie. @Alicja ten skandal z winami w Austrii to bylo dosyc dawno, ale niestety konsumenci wciaz pamietaja. W kazdym razie teraz jest duzy stopien samokontroli oraz kontroli panstwowej i wina austriackie sa swietne, a na pewno (wg. mnie) lepsze od niemieckich. Do tego jest tyle cudownych piosenek wiedenskich o winie (polecam „Reblaus” w wykonaniu Hansa Mosera, albo „Ich muss wieder einmal nach Grinzing sein”). @Stanislaw juz wszystko opisal. @ Magdalena, w zeszlym roku przeszedlem etapami Lasek Wiedenski od Leopoldsberg prawie az po Schwechat, potem jeszcze winnice w Stammersdorf, ktorego Heuriger znane sa tylko miejscowym, bo turysci jezdza na Grinzing. Jeszcze chodzilem tez w okolicach Baden. Polonia wiedenska mi podpadla bo w 1982 postawila kamien z napisem, ze w tym miejscu stanie za rok pomnik Jana III. Trzydziesci lat pozniej kamien stoi, a pomnika nadal nie ma! Wstyd.
Jolinku-lubię cytryny,ale nie aż tak bardzo 🙂
Powodzenia !
Poniższy tekst ukazał się wprawdzie już ponad 2 miesiące temu,ale dobrze
ilustruje,to o czym,w pewnym stopniu,pisze Stanisław:
http://swiat.newsweek.pl/detroit–upadek-miasta-motorow,106851,1,1.html
Z gory uprzedzajac blogowych korektorow prawidlowy tytul piosenki to „..in Grinzing” a nie „..nach..”. Zreszta wszystko mozna znalezc na Youtubie.
Stanisławie – Od lat już jestem złość-free i anti-tłum. Wolę także najwyższej jakości słowa Gospodarza od ghee z puszki, sanskryt od ulicznej łaciny, pakistańskie mango od przemarzłej brukwi, UJ od UB.
Siebe muszę znosić 🙂
(Ghee-Bio za 158 zł/kg także nie kupię, nawet jeśli wygram w piątek 50 milionów dolarów)
Ich bin wieder hier bei dir
Otrzymałam list z ZUS-u z miła wiadomością, że z dniem 1.12.br emerytura moja wzrośnie o 203 zł i jakieś grosze. Nie jest to jednak wzrost emerytury jako takiej, a jedynie konstatacja, że Pyra jest sędziwa i wymaga pielęgnacji, ów dodatek bowiem nazywa się pielęgnacyjnym. W związku z tym rozterka – czy te 203 złote polskie nie trzeba by dawać Młodszej? Może się weźmie za odkurzanie przodkini?
Pamięć mam dziurawą ale coś mi się tłucze, że ghee to masło z mleka jaków i bawolic i jest tłuszczem płynnym, czy półpłynnym. Klarowanego używam z zadowoleniem wielkim, bo wcale nie wszystko lubię smażone na oliwie, czy oleju; nie jestem dostatecznie śródziemnomorska.
ROMku, to dokladnie w moich okolicach bywales. Wiedenskie heurigery tez wole te ze Stammersdorfu, ale najbardziej lubie te moje wioskowe, podwiedenskie, tutaj juz raczej turysta nie zbladzi.
Polonia wiedenska tez mi podpadla (po tym jak zorganizowala cyrk na Kahlenbergu z intronizowaniem Chrystusa na krola Polski), ale nie mialam z nia nigdy do czynienia. Czasem jakies odpryski z mediow.
Magdaleno, byłem pytany o chicagowskie Jackowo. Odpowiedziałem nieco wymijająco, bo w istocie jest nieco inaczej. Od czasu 5-tygodniowego pobytu w Londynie w 1967 roku mam uczulenie na Polonię. Nie na Polaków mieszkających za granica tylko na Polonię, na która składa się między innymi stosunek jednych Polaków do drugich. Podziały polityczne i ich skutki, które poznajemy w kraju od paru lat, tam są obecne od czasów wojny, a absurdalność wielu zarzutów stawianych jednym środowiskom przez drugie wydaje się paranoidalny. Np. zakaz wyprawiania dzieci na wakacje do Polski, gdzie mogą zainfekować się komunizmem to tylko drobny przykład. Inny – ostracyzm wobec bardzo zasłużonego pedagoga, prowadzącego szkółkę weekendową dla polskich dzieci, z powodu używania przez niego słowników ortograficznych i ćwiczeń gramatycznych wydanych w Polsce. Z tego, co wiem Polonia Chicagowska jest mniej podzielona, ale te poglądy zdecydowanie przeważające zdecydowanie do mnie nie przemawiają. Nie mam nic do poszczególnych ludzi ulegającym wpływom tak silnie tam oddziałującym. Ale do tych, którzy tam indoktrynują, owszem.
Najmilszą Polonię poznałem w Rumunii. Akurat okazała się narodowości żydowskiej. Nigdy nie mieszkali w Polsce, ale język i historię Polski znali doskonale. Związki z Polską pozostały po rodzicach urodzonych w Polsce. Utrzymywaliśmy kontakt dość długo. W latach 70-tych wyemigrowali. Potem spotkaliśmy się przypadkowo na tarasie Muzeów Watykańskich. To było zaskoczenie.
Ten cyrk na Kahlenbergu oburza mnie jak mało co. Toż to czysta herezja. Źródła są w Polsce, to tutaj manipuluje się religią dla celów politycznych, a Polonia kupuje to nieraz w dobrej wierze. Przecież nie cała Polonia, nawet w Chicago. Bardzo w tym pomaga zbitka Bóg i Ojczyzna. Jako całość to też herezja. W czasach zaborów i za komuny miało to jakieś uzasadnienie, ale w każdym przypadku, także i w tym, zasada, że cel uświęca środki, rezultat daje żałosny. Różnie można mówić o filmie „U Pana Boga w ogródku”, ale scena, gdy tłum 20-latków z podgolonymi głowami w czarnych kombinezonach biegnie czwórkami po ulicy wymachując pałami bejsbolowymi i skandując „Kto ty jesteś, Polak mały” jest nie do zapomnienia.
Pozwólcie – Stanisławie i ROMku, że podzielę się z Wami moją idee fix : w moim najgłębszym przekonaniu powszechne spsienie polityki jest wynikiem pułapki komunikacyjnej (czyli winni są żurnaliści). Kilka bzików współczesnych – globalizacja, demokracja, prawa człowieka (w tym prawo do informacji) przy powszechnym dostępie do mediów, stworzyło mieszaninę toksyczną. Politycy zyskali łatwy i szybki dostęp do komunikatorów, przy czym szybko okazało się, że „robienie polityki” poprzez media jest znacznie skuteczniejsze od działań gabinetowych, tylko nieskończenie droższe; technika kosztuje i cała sztuka to znaleźć tych, co za to zapłacą. Poza tym zapomniano o starej, mądrej, acz cynicznej tezie Brytyjczyków, ze naród składa się z milionów baranów i ok 10 tys ludzi kierujących baranami. Awansowano baranów mentalnie, nie dając im wiedzy potrzebnej do wyboru i kierownictwa. W rezultacie programy sobie, a wybierani są ludzie dobrze się prezentujący, obdarzeni swadą i wdziękiem i – obiecujący wszystkim i wszystko. Potem pretensje baranów, że „nie dotrzymał słowa”. A jak miał dotrzymać, kiedy jednocześnie obiecał obniżyć podatki, zabrać bogatym, rozdać biednym, wspierać naukę, obniżyć poziom szkół żeby każdy miał ten dyplom, preferencje dla setek tysięcy absolwentów studiów wyższych wśród nośnych haseł „zarządzania zasobami ludzkimi” i „zarządzania kryzysami”. Polityka ostatnio „zarządza emocjami” musi się podobać. Jestem ciekawa kiedy kandydat na posła, prezydenta, czy senatora będzie z numerkiem na ręce prezentował się w stroju kąpielowym, wieczorowym i w komży. Lud wybierze.
Moja okolica po deszczu
Pogoda na krótki rękawek, w ogrodach prace porządkowe, na ścieżkach spacerowych gminni pracownicy zdmuchują liście, jutro mogą od nowa… 🙄
Przybłęda w obejściu Ponurego Chłopa.
Staszku, w kwestii nie wysylania dzieci na wakacje do Polski w latach szescdziesiatych czy nawet znacznie pozniej przez wojenna emigracje.
Mozesz oczywoiscie o tym nie wiedziec, ale ja osobiscie mieszkajac od 45 lat na Zachodzie nie spotkalem sie z ANI JEDNYM przypadkiem, kiedy ktos kto z tej emigracji odwiedzil Polske nie zostal poproszony „na rozmowe” – czasami w „prywatnym” mieszkaniu, czasami w Urzedzie. Dzialo sie to nawet wtedy, gdy ktos jechal na pogrzeb rodzica w Polsce. Dzialo sie to taklze wtedy gdy ktos jechal na konferencje naukowa.
Na takiej „niezobowiazujacej rozmowie” – a slyszalem o dziesiatkach takich rozmow, robioono naciski aby gosc odwiedzajacy Polske „niueformalnie” opowieidzial o swoim srodowisku, o tym „jak sie mu zycie uklada”, gdzie pracuje, co robi, kogo zalicza do przyjaciol. Nie wszyscy mogli sie oprzec. Ale wielu sie opieralo, a wtedy juz nie dostawalo nastepnej wizy.
Bliska przyijaciolka mojej Starej gdy pojechala na pogrzeb ojca, wybitnego literarata i profesora literatury, zostala poproszona na rozmowe jeszcze przed pogrzebem, nazajutrz po wyladowaniu w Warszawie. A poniewaz zabrala ze soba w podroz 3-letnie dzieecko, poszla na te rozmowe z coreczka. W czasie rozmowy zgrywala sie na kure domowa, przejeta tylko dziecmi. Naciski byly okropne, takze o tym by opowiedziala o mojej Starej i jej rodzicach, choc wtedy jeszcze Stara byla zwyczajna studentka na uiowersytecie i malo sie zajmowala polityka. Gdy Ola odmowila „skladania zeznan”, uslyszala od milego pana, ktpory z nia prowadzil „nieformalna rozmowe”: Ale pani ma tez bardzo stara matke, ktora chyba dlugo nie pociagnie. Chce pani przyjechac na jej pogrzeb?
Dwa lata pozniej zmarla i matka, Oli na pogrzeb juz nie wpuszczono.
A kiedys moja Stara spotkala w Nowym Jorku jakas nieznana jej dotad dziewczyne. Kiedy sie jej przedstawila, tamta o malo nie zemdlala i wyrwalo sie jej: To pani?
POtem opowiedziala, ze byla na konferencji w Polsce, gdzies na Slasku. Gdzie otrzymala „zadanie” aby Stara odnalezc, z nia sie zaprzyjaznic, a potem zobaczymy. Opowiedziala to placzac, ze sie zgopdzila, ale nie miala zamiaru Starej szukac, Stara sama sie napatoczyla.
Wiec ci ludzie, ktorzy bez wiekszego trudu odwiedzali Polske, wzbudzali wsrod nas, w najlepszym wypadku pewna ostroznosc. Staralismy sie ich unikac, bo nigdy nie bylo wiadoimo.
Dzis wydaje sie to wariackie, ale wtedy bynajmniej nie bylo.
Nie lubię cynizmu. Prawa człowieka i demokrację lubię. Stary baran, uparty jak osioł.
Kocie Mordechaju – W imieniu swoim i własnym dziękuję 🙂
Masło klarowane od krowy nie karmionej gazetami
Placku – no toż o tym i pisałam. Te – skądinąd szlachetne terminy – służą do manipulacji społeczeństwem; a jak do tego dołożyć słupki poparcia (inaczej skarlała opinię publiczną) to mamy to, co mamy.
Cynizm nie jest najgorszą zbrodnią; cyniczne wykorzystywanie informacji dla swoich celów, jest zbrodnią polityczną. I jest powszechnie stosowane.
Oglądałam niedawno jak masło klarowane robiła Bosonoga – podgrzała masło do postaci, w której białko zebrało się na górze w postaci piany i po prostu odcedziła na sitku tą pianę a resztę zlała do pojemnika. Nie czekała na zmianę koloru, osad na dnie itd. metoda prosta i szybka. Podobnie latach 80 – tych robiła moja babcia i tez było ok.
Edi 800 ma rację można tak do paranoi…
Stanisław (14:45),
jeśli chodzi o Polonię, to jest typowe dla większych zbiorowisk polonijnych. Kiedy my tu przyjechaliśmy (mówię o sporej grupie osób), stara Polonia, ci którzy zostali na zachodzie po wojnie, traktowali nas z nieufnością i właściwie do końca tak zostało.
Bo my dla nich byliśmy „komuniści”, a jeśli nie całkiem, to w jakimś stopniu zainfekowani.
W dodatku większość była bardzo dobrze i dobrze wykształcona, nikt nie chciał iść do zlewozmywaka, sponsorowało nas państwo i mieliśmy oferty pójścia na różne kursy, nie tylko językowe, ale zawodowe, w tym na przykład półroczne praktyki w zawodach uprawianych. W ten sposób Jerzor zawędrował na geologię na Queens U., gdzie go zatrzymano „na zawsze”, nasza znajoma Ela, specjalistka od lit. francuskiej 18-go wieku załapała się też na wydział Queens U. i przez długi czas nawet kierowała wydziałem, taka była dobra. Bibliotekoznawca objął bibliotekę, a spec z polibudy wrocławskiej jest szefem bezpieczeństwa w jednej z ontaryjskich elektrowni. Przykłady mogłabym mnożyć, emigracja lat 80-tych to był exodus wykształconych ludzi.
A stara emigracja była zdziwiona, że my pokornie nie bierzemy ściery w łapę i mietły, i nie jesteśmy wdzięczni, że Kanada nas „wzięła”.
Kanada wcale nie chciała, żebyśmy brali ścierę i mietłę w łapę, przeciwnie, wiedziała, kogo bierze i brała specjalistów, często wysokiej klasy.
Nasze pokolenie odcięło się od tego, przepraszam za wyrażenie, polonijnego k.rwidołka i żyjemy na całkiem innych zasadach, nie kłócimy się, nie „przynależymy”, każdy żyje jak mu pasuje. Spotykamy się chętnie prywatnie, ale nigdy organizacyjnie, chyba mamy jakieś uczulenie na organizacje albo co…
Kocie Mordechaju,
Mrusia macha łapką (dość leniwie, bo wyleguje się przed kominkiem, kocha to przeokropnie i boję sie, że kiedyś się przysmaży!).
A propos tego co napisałeś, rozumiem, że za czasów komuny ktoś, kto przyjeżdżał z zachodu był „zapraszany” na taką rozmowę, bo takie były zasady (wraży zachód!) i co było robić, nie wyjeżdżać?
Ale mamy ten wesoły obóz, bratnie kraje, ja wyjeżdżam do pracy do Czechosłowacji (wtedy) i mnie wzywano na rozmowy?!
Nie o polityce, tylko jak się moje liczne koleżanki-Polki zachowują, z kim się zadają i tak dalej. Mała miejscowość przygraniczna, na rozum – jacy tam szpiedzy i po co 😯
Pozwolenie na wyjazd (i paszport) dostałam po rozmowie z jakimś majorem, który pouczył mnie, że za każdym razem jak przyjeżdżam na weekend (nie było daleko), mam się zgłosić na rozmowę. Zgłosiłam się raz, po jakichś 3 tygodniach chyba przyjechałam do domu, nie wiedziałam, czym może pachnieć niezgłoszenie się. Nie miałam absolutnie nic do „doniesienia”, byłyśmy młode kobiety w malutkim mieście, pracowałyśmy i tyle. Ja tę pracę traktowałam zresztą chwilowo, dziewczyny miały chłopaków, wiele z nich pozawierało małżeństwa. Co ja miałam donosić majorowi – że Danka spotyka się ze Zdenkiem, a Krysia z kimś tam innym? Na tym pierwszym spotkaniu zakończyłam, chociaż przyjeżdżałam do domu prawie co tydzień. Major mnie nie ścigał, chyba też zdawał sobie sprawę z idiotyzmu tego nakazu.
Też wariackie… 🙄
Duże M – To zwyczajne nieporozumienie spowodowane tym, że dla Hindusa ghee nie jest synonimem klarownego masła. Podobnie zresztą ma się rzecz z Polonią, bo to przecież potoczna nazwa polskiej diaspory liczącej sobie około 21 milionów „baranów”.
Być może tylko mnie razi generalizowanie i tak naukowe terminy jak kurwidołek czy mentalnie awansowany baran, ale razi jak jasna cholera 🙂
Stanisław miał udane wakacje, nie wyprawę naukową, a ja Polonię kocham, a jej poszczególnych członków więcej lub mniej. Na przykład taki wiedeński Paderewski 🙂
No tak,miałam piec szarlotkę,a czytam Wasze polonijne opowieści.
Szarlotka poczeka,bo opowieści bardzo interesujące.
Alicjo-a utrzymujesz jeszcze kontakt z Elą,specjalistką od francuskiej literatury
XVIII wieku? Dla mnie to ciekawe,bo chodziłam na seminarium magisterskie z literatury właśnie tego wieku i pisałam pracę o takim jednym pisarzu z owej epoki,
co go nikt już w dzisiejszych czasach nie kojarzy.Był jednak dosyć niecodzienną postacią,a nazywał się Restif de la Bretonne.
Z góry przepraszam Gospodarza za to, że bezczelnie się z nim nie zgadzam, ale pamiętam, że sam sobie tego życzył. Dyskusji. Bez różnicy zdań pozostaje nam tylko kult jednostki, a Gospodarz nie ma wąsów. To chyba logiczne 🙂
Dzięki Polonii pod tytułem ROMek mieszkańcy Kanady mogli zwiedzić wystawę poświęconą słynnemu Francuzowi i jego fortepianowi.
Zdrowie Polonii!
(przykłady można mnożyć)
Placek – chcesz, to Cię przeproszę. Nie za poglądy, tylko za formę wypowiedzi. Nie prowadzimy tu uczonego dyskursu, a przy potocznej rozmowie wychodzą czasem koszmarki, które można sobie wyjaśnić twarz w twarz, natomiast trudniej w formie pisanej. Ostatnio tak mi dojadła poprawność polityczna, że chętniej sięgam po mocniejsze określenia. W żadnym wypadku nie chciałabym Ci sprawiać przykrości.
Polonia po wiedeńsku (wtedy młoda)
Danuśka,
owszem, utrzymujemy troszkę rzadsze teraz kontakty, bo oni się wyprowadzili z naszej wsi, poza tym obrośli we wnuki…
Reszta w mailu za chwilę (donosy :roll:) .
Droga Pyro – Ależ skąd, bardzo sobie cenię nasze rozmowy, a przy braku bezpośredniego kontaktu muszę sobie pomagać pytaniami. Poza tym moja polszczyzna jest tak kurwidołkowata, że tylko cudem coś z tego rozumiesz 🙂
o matko wszędzie mnie dopadną … 😉
a masło jest zdrowe i zdrowsze …
Marzę o zjeździe w Kanadzie, na mój koszt. Miesiąc lub 31 dni. Wynajmiemy Dar Młodzieży, Nisia napisze o tym powieść, wpadniemy do ROMu, kupimy mango spod lady. Pilotem mogłaby zostać pani Dzikowska – ona chyba lubi Polonię 🙂
Tutaj jest pięknie. Zbaranieć można. Mamy nawet parki dla jamników.
Placku 😯
Ja byłam na tyle kurtularna, że wykropkowałam k.rwidołek, a poza tym nie jestem naukowcem i naukowych terminów nie znam, przecieżem nieuczona 🙄
Ten akurat przyczepił mi się z okazji filmu „Chłopaki nie płaczą” i pasuje jak w dym do niektórych sytuacji. Ale Tobie nie musi się podobać, ale ja swojego stylu wypowiedzi nie zmienię, co w sercu to na języku, w głowie pustka, czasem chaos.
Pyro, Pyro, Pyro – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz 🙂
Nie o styl mi chodzi, ale o ten cholerny pomnik w Wiedniu i podziały Polonii na dzwonka typu stara młoda. Nie każdy nowy przybysz to anioł, a stary diabeł, a na „przeciem nieuczona” nie dam się nabrać 🙂
Tak bylo, Alicjo, tak bylo.
I bardzo czesto te zaproszenia na „niezobowiazujace rozmowy” wcale nie mialy na celu czegos kluczowego dla Panstwa Ludowego sie dowiedziec. One sluzyly tylko i wylacznie temu by zlamac ducha, przetracic kregoslup, a ktos z przetracxonym kregposlupem traci kontrole nad swym postepowaniem i swymi wyborami. . I lom do przetracanoia kregoslupa wcale nie musi byc wielki – moze byc srednoiej wielkosci lub zupelnie maly. Ot dziecko nie zostanoie wpuszczone do Polski na spotkanie z babcia, ot listy zaczna regularnie ginac, ot nie wypyusci sie kogos z rodziny na spotkanie naukowe.
A ktos z przetraconym kregoslupem nie przyjdzie na spotkanie z niewydawanym w Polsce pisarzem, nie zaprotestuje przeciwko aresztpwamiu X czy Y, nie udziueli wywoadu chocby odrobine krytycxznego wobec wladz PRL, nie pojdzie na akademie katynska. .
Stara opowiada o dniu kiedy ogloszono przyznanie literacackiego Nobla slowackiemu poecie, Seifertwi. I widziala co sie dzialo tego dnia z szefowa redakcji slowackiej – ona byla bliska omdlenia, bo wiedziala, ze bedzie musiala puszczac sporo materialow na swej antenie o laureacie, a w Slowacji miala stara chora matke, ktora chciala odwiedzac. A choc wszystko juz wtedy, cala komuna sie walila na leb na szyje, T. byla przerazona tym Noblem i tylko pilnowala swych podwladnych aby nie udzielali zadnych niewskazanych wywiadow na zewnatrz, wywiadow, ktore moglyby jej, T. zaszkodzic w uzyskaniu wizy. Ona nawet tego specjalnie nie kryla.
Bo T. miala juz dawno zlamany kregoslup. Niestety nie miala dosc rozumu, abu nie awansowac zanadto.
Tak było, a lęk o bliskich to uczucie nie do opisania. Mój Ojciec podał mi przepis na lęk – Co ci mogą zrobić, najwyżej cię zabiją.
Dobrze ze nie mialem syna.
Czy mnie pamiec myli czy tez Kot wspominal kiedys jak to wwozil do Polski pod spodnica „bibule” mimo dozywotniego zakazu (wjezdzania nie wwozenia). To jaka to byla Polska wtedy? Buzka? Suchockiej? czy jeszcze PRL bo mi sie juz pokrecilo. Ciekawe jak sie wtedy patrzalo na siebie w lustrze? Podejrzliwie? Mozna tez bylo sie unikac, mysle. Ale pewnie mnie pamiec zawodzi…
O ile dobrze pamietam to w Helwecjii tez co Polak sie pokazal to zaraz na zebry szedl i wstydu w kantonie narobil, kradl albo pracy nie chcial i na parade wolnosci nie chadzal. No taki typowy polski koltun. Przepraszam ale nie znam naukowego terminu koltun? Za to Polonia najlepsza w swiecie i taka wyksztalcona.
Od grzebania wstecz sa tu specjalisci wiec nie bede wchodzil w droge 🙂
Istna Sonoma i Napa. Wino u Winiarskiego pilem, tego z Chicago. Kto czytal ten wie kto nie czytal nie zrozumie 🙂
Ale o tem pozniej, jak juz wszyscy pojda spac 🙂
Ten dowcip o cynizmie dobry byl 🙂 🙂
Placku, ale ja nie porównywałam ghee i masła klarowanego, tylko podałam łatwy według mnie przepis na wykonanie. Jak ktoś nazwie to coś to nie moja sprawa – może być nawet masło bez białka z East Hampton 🙂 Myślę, że dla większości z nas jednak to jedno i samo.
O baranach i innych dołkach to nie do mnie proszę 🙂 Ja z przyjemnością przeczytałam Alicji wpis o tym, że geolog zajmuje się geologią a literaturoznawczyni literaturą, bo to teraz tak rzadkie zjawisko jak masło bez wody, że Plackiem napiszę 🙂
jedno i to samo miało być
Wiecie, co?
Wczoraj obejrzałam w TV dokument o terrorze w Argentynie podczas dyktatury wojskowej w latach 1976-1983, o tysiącach torturowanych i zamordowanych młodych ludzi, zaginionych bez śladu ich malutkich lub ledwo urodzonych w więzieniu dzieciach i o słynnej akcji „Abuelas de la Plaza de Mayo”, w której zdesperowane babcie (matki i teściowe zaginionych tzw. opozycjonistek) całymi latami poszukiwały swoich wnucząt. 500 niemowląt i malutkich dzieci. I wiele z nich poszukuje nadal.
Dopiero w ubiegłym roku odbył się proces dyktatora Videli. Został skazany na 50 lat więzienia, symbolicznie, bo zaraz potem umarł.
Ukradzione dzieci jako „łup wojenny” zostały rozdzielone po rodzinach wiernych reżimowi i wojskowych – zabójców, i przez nich wychowane w nienawiści do wszelkiego „lewactwa”.
Wybaczcie, że nie ronię łzy nad złamanymi kręgosłupami redaktorów Radia Wolnej Europy czy innych BBC.
Wiem, to nie fair zestawiać ciężkie losy polskiej emigracji z przeżyciami innych ludzi w zupełnie obcym kraju, ale ja od 33 lat mieszkam na stałe granicą, znam sporo emigrantów, sama co najmniej raz w roku jeździłam i jeżdżę do Polski, również w stanie wojennym, i najprzykrzej tylko wspominam przymus uzyskiwania „klauzuli wjazdowej” i obowiązkową wymianę dewiz 😉 Mojej rodziny nie puszczano do mnie tylko w stanie wojennym.
Moją osobą bardziej niż polskie służby interesował się wywiad szwajcarski. Ostrzegając przed szpiegami i agentami w polskiej ambasadzie uświadomił mi nielegalność udzielania im informacji o innych Polakach i w ogóle innych obywatelach, i tego się trzymam do dziś 😉
Mam nawet na piśmie po tzw. Fischenaffaere że ze względu na wykształcenie, znajomości i pozycję społeczną (sic!) mogą się mną w każdej chwili zainteresować obce służby, ale na razie wyglądam na dobrze zintegrowaną i lojalną osobę 😎
yyc,
tak jest, hołota wyjeżdżała w latach (wczesnych) 80-tych i dlatego tak ich dużo wszędzie. Kołtuny i idioci po prostu 🙄
Trzeba mieć niesamowicie wysokie wyobrażenie o sobie, żeby tak napisać.
Ja nie napisałam, że Polonia akurat najlepsza w świecie, jeśli chodzi o narody migrujące, ale Polonia daje sobie radę całkiem dobrze. Przykład – a choćby Twój brat, liczący się w świecie nauki (archeologia) naukowiec. Przedstaw swoje dokonania na niwie…
ja swoje mam 😉
http://alicja.homelinux.com/knitart/
Duże M – Wiem, ale uczynił to Gospodarz, a mnie z błędu wyprowadzili znajomi Hindusi dla których nie tyle kołtuniasty baran co krowa to świętość. Krótko mówiąc ghee to także strawa duchowa, a w hinduskiej medycynie – lekarstwo. Okazuje się, że cholesterol to niekoniecznie zguba ludzkości. Kolejny ciekawy temat, zwłaszcza dla tych którzy w tajemnicy masło lubią 🙂
Na mnie się Kanadyjczycy także od razu poznali. Musiałem odłożyć oprawny w skórę dyplom i pójść na praktykę podyplomową.
YYC – Starej raz udalo sie wjechac do Polski pociagiem z Paryza, kiedy udawala amerykanska Wegierke nie rozumiejaca po polsku. We wrzesniu 1979 r. Wwiozla dwie ogromne walizki pelne bibuly dla Latajacej Boblioteki i matryc powielaczowych dla NOWej. Na dworcu czekala na nia juz bezpieka, ale udalo sie jej zbiec samochodem, ktorym porwano ja nader brawurowo na Dworcu Gdanskim.
Byla 7 dni. Spotlala sie z licznymi opozycjonoistami. BYla na zebraniu redakcji Biuletynu Informacyjnego oraz Robotnika. Byla na debacie nad Karta Praw Robotnika.. Zdolala poczta wojskowa (amerykanska) wywiezc bardzo duzo materialow i podziemnych wydawnictw, z ktorych powstalo cale spore stpoisko wystawowe na kiermaszu ksiazek we Frankfurcie.
Miala sporo szczescia i doskonala pomoc wielu ludzi aktywnych wowczas w ruchu demokratycznym.
A facet ktory prostodusznie wydal jej w Paryzu wize skolowany jej nieustajacxym szczebiotem, zostal karnie odwolany z atrakcyjnej placowki. Nazywal sie bodaj towarzysz Barszcz, zeby bylo trudniej do wymowienia en francais.
Profesor Guelph University odpowiedzialny za przyznawanie „grantu” zaprosił mnie na lunch i wyjaśnił dlaczego nie dla mnie ci on – nie jesteś w widocznej mniejszości, nie jesteś kobietą, nie jesteś uciekinierem, nie prowadzisz alternatywnego trybu życia, biały tak naprawdę także nie jesteś, w sumie zero jesteś.
Zupełnie jak w Polsce 🙂
Alicjo.Nie wiem czy jestes za czy przeciw wiec nie odpowiadam 🙂
Mam jeszcze wujka. Juz nie zyje. Szkoda zawsze sie u niego na rozmowach napilem jakiegos wiskacza. To w PRL-u. Pozniej juz Beheroweczka szla 🙂
Rozejrze sie po rodzinie.
Nikt mnie o nic nie pytal. Na konferencje naukowe tez nikt z rodziny tutaj nie przylecial. Same koltuny, googla nie znaja 🙂
Nie mam nic przeciwko Polonii, w Polsce mi sie podoba mimo odmiennego zdania wielu kolegow i kolezanek miejscowych 🙂
Mania widzenia we wszystkich wpisach zlych zamierzen wyrownala sie z paranoja co to o niej bylo wyzej (wczoraj?) To nie do Ciebie Alicjo, to ogolnie.
Samochodu tez mi nigdy nie ukradli. A mogli przeciez.
Zaraz wpis o Napa i BC. Ostrzegam w jednym kawalku i ma duzo liter. Nie dziele, puszczam 🙂
Ile na mnie dzisiaj szczescia spada. Nie do wiary przez duze W. Nie boje sie tego powiedziec 🙂
Nie bedzie Sonomy i Napy bo sie gdzies zmyla.
Udalo Wam sie 🙂
Placku, rewelacyjna pamięc 🙂 ja nie lubię i nie jadam masła na (?) w kanapkach, ale wiem ( stosuję) , że dodane do smażenia większości potraw znacznie poprawia ich smak a zwłaszcza zapach. Podobnie rzecz się ma wg mnie oczywiście z oliwa truflową albo pseudo truflowa 🙂 Pamiętam też, że zapach klarowanego masła w produkcji może być „nieco” intensywny.
Dzięki za ghee 🙂
Nemo – To właśnie dlatego nie mogę tolerować lekceważenia starszych emigrantów rozrzuconych po świecie przez dziejowe zawieruchy.
yyc,
ja jestem za i przeciw, bo przecież każda historia emigranta jest inna.
Może ja się obracam w innym środowisku, „hołoty” nie spotkałam, bez względu na wykształcenie i rodowód, chociaż z tym drugim to troszkę problem, bo niektórzy lubią zaznaczyć, że oni „nie ze wsi”.
A ja na odwyrtkę.
Trzeba bylo zaprosic profesora do kuchni.
I przekonac go ze jestes kobieta.
Henryk.47 (21:55)
powinieneś zaznaczyć, pod czyim adresem ten komentarz 😉
Alicjo!
To do Placka -21.28
Przepraszam.
Dzisiaj na obiad kaszanka, jak zwykle znakomita z polskiego sklepu,
robią ję gdzieś w Toronto i nie zawsze jest z tej samej masarni, ale zawsze pyszna! Do tego ziemniaki odsmażane wczorajsze i kapusta kiszona, a dla mnie ogróki kiszone też z polskiego sklepu. Sama bym lepszych nie zakisiła, domowe takie, że ho-ho!
Placku,
mój wuj, andersowiec, ciężko ranny pod Monte Cassino i leczony w Wielkiej Brytanii (rok w szpitalu) już z niej nie wrócił i tylko raz przyjechał do Polski z wizytą, bodajże na przełomie lat 60./70. Byłam zbyt smarkata, aby z uwagą przysłuchiwać się jego opowieściom, teraz żałuję 🙁
Pamiętam opowieści rodziny i sąsiadów o jednym z „powróconych” z Anglii tuż po wojnie. Miał się zorientować w sytuacji i poinformować innych, w tym męża sąsiadki. Kiedy został aresztowany i zniknął na długo, reszcie już się nie chciało wracać…
Mnie wzruszają raczej niż irytują potomkowie emigrantów sprzed stu lat, polskich i innych. Widuję też reportaże o losach wnuków i prawnuków Szwajcarów wyemigrowanych tak samo za chlebem, wielu do Ameryki Południowej. Wyemigrowanych w sensie wyekspediowanych przez rodzime gminy, z biletem Hamburg-Buenos Aires w jedną stronę 🙄
Eh, zachciało mi się Cas,sino 🙄
Placku,
mój wuj, andersowiec, ciężko ranny pod Monte Cas-sino i leczony w Wielkiej Brytanii (rok w szpitalu) już z niej nie wrócił i tylko raz przyjechał do Polski z wizytą, bodajże na przełomie lat 60./70. Byłam zbyt smarkata, aby z uwagą przysłuchiwać się jego opowieściom, teraz żałuję 🙁
Pamiętam opowieści rodziny i sąsiadów o jednym z „powróconych” z Anglii tuż po wojnie. Miał się zorientować w sytuacji i poinformować innych, w tym męża sąsiadki. Kiedy został aresztowany i zniknął na długo, reszcie już się nie chciało wracać…
Mnie wzruszają raczej niż irytują potomkowie emigrantów sprzed stu lat, polskich i innych. Widuję czasem reportaże o losach wnuków i prawnuków Szwajcarów wyemigrowanych tak samo za chlebem, wielu do Ameryki Południowej. Wyemigrowanych w sensie – wyekspediowanych przez rodzime gminy, z biletem Hamburg-Buenos Aires w jedną stronę 🙄
Henryku – Ciesz się, że nie jestem kobietą bo bym nie wytrzymała 🙂
Chyba jednak nie przeczytalas…
Jeszcze raz, spokojnie…tak.. gleboki oddech… spokojnie. I co?
Czy ja pisalem zem cholote spotkal? Slowo bylo „koltun” i nie moje i nie w Kandzie i w ogole trzeba bardziej uwazac.
No dobra tyle na dzisiaj.
Nemo masz absolutna racje. O tym wlasnie mowilem, ze ten lom do ptrztracania kregoslupow w wcale nie musial byc ciezki , i w zupelnosvco wystarczyl sredni lub calkiem malutki – taki np. ze sie nie dostalo wizy wjazdowej. Dlatego ja tez nie ronie lez na Slowaczka T. Przreciwnie, zawsze czulem wobec niej rodzaj politowania, ze tak latwo mozna bylo z nia sie obchodzic jak z plastelina. I jej zachowanie kiedy Seifert dostal Nobla bylo dla mnie gleboko gorszace. Ale ja oczywoscie nie mialem w Czechoslowacji starej chorej matki, do ktporej chcualem jezdzic a jednoczesnie miec mile zycie w Londynie. .
Rezim w Polsce byl kaszka manna w porownaniu z tym co dzialo sie chodcby w rodzinie mojej Starej w latach trzydziestych w Rosji. Jeden z jej dziadko-wujkow jest uznany przez Cerkiew prawoslawna za „blogoslawionego meczennika”, albo jakos tak podobnie to sie nazywa , juz nie pamietam. To wyniesienie na oltarze za to co przeszedl w obozie i za to co z tym zyciowym doswiadczeniem robil po wyjsciu. Podobne potwornosci oczywoscie przezywali ludzie w Chile za Pinocheta, w Argentynie za Galtieriego , ze juz o krajajch Azji nie wspomne.
Dlatego mnie jest nieraz trudno zrozumiec., ze ktos mogl sie sprzedawac za drobne – wize, wczasy pracownicze, dostanie sie dziecka na studia. Ale nasza rozmowa dotyczyla starej powojennej emigracji, ktpra bardzo zle patrzyla na tych, ktorzy pozostajac na Zachodzie jezdzili nieustannie do wlasnego kraju rodzinnego w charakterze turystow. Bo nie jezdzili za darmo – nie jezdzil za darmo znany tlumacz literayury angielskiekj, nie jezdzila znana pisarka dogladajaca swych przedwojennych wlosci w Kazimierzu, nie jezdzilo wielu biznesmenow prowadzacych interesy z PRLem.
Staszek sie dziwil stosunkom na emigracji, a ja mu tlumaczylem z czego sie to bralo.
Mysmy wszyscy bardzo szybko , w ciagu paru lat oswoilismy sie z otwartymi granicami i z demokracja zaprowadzona w Polsce. Ale kiedys mozliwosc wjazdu do Polski czy wyslania do niej dziecka na wakacje, wiazala sie z pewna cena. I wlasnie ta cena bylo lamanie ducha ludziom, przetracaniem im kregoslupow, ze godzili sie na rezygnacje z wlasnej wolnosci i niezawislosci.
U nas obiad to kurczak pieczony w rekawie.
Kartofle piekly sie razem z nim ( w tym rekawie)
Papryka ,wszystkie kolory aby bylo wesolo .
Jogurt z koperkiem.
I mocna herbata na koniec.
h … zlamie zasade
Temat dzisiejszego wpisu właściwie klarowny, a jakoś grzebiemy się w sprawach odległych dla nas wszystkich. Tak i mnie dopadło po 50 latach, bez mała, latach.
Przewinąłem się jakoś przez szkołę średnią, nie mając dyskusji o dwumianie kwadratowym i paraboli w przysłowiowym „jednym palcu”. Teraz mnie to dopada i muszę wykuć, aby móc wytłumaczyć wnuczce.
h od holoty, tak na wszelki wypadek uscislam bo wiadomo jak jest.. 🙂
Dla mnie najgorsze jest to, że te katolickie i żydowskie przysmaki są lepsze od protestanckiego suszonego dorsza, ale nauczyłem się z tym bólem żyć. Gęsina Marcina Lutra brzmi zbyt formalnie, obco 🙂
Komu wesoło temu wesoło, ale nawet Mark Twain miał chwile słabości.
„Są chwile, gdy chciałoby się powiesić cały rodzaj ludzki i skończyć tę farsę.”
Henryku – Nie było mi wesoło.
Ku pokrzepieniu serc : od jutra 25.10 via internet koncerty na żywo FN. Nie wiem z jaką częstotliwością będą transmisje, nie znam repertuaru, ani solistów, a i tak się cieszę ogromnie.
Placku !
My, rodzaj ludzki nie jestesmy farsa.
Dlaczego to wieszac.
Wiecej optymizmu ,,,, prosze .
A bedzie nam lepiej to zniesc,
Dorsz wędzony…mnnnniiiiaaaammmm!
O kurczę pieczone (kulinarnie), jutro przymrozek! Nie ma się co dziwić, patrząc w kalendarz.
Henryku – Mark Twain to nie ja, ale dziękuję za miłe słowa 🙂
Dobranoc
Placku,
w takich momentach lubię udać na najbliższe łono przyrody, rozejrzeć i głęboko odetchnąć 🙂
Pojechaliśmy przed wieczorem popatrzeć trochę z góry na nasz świat. Tysiąc metrów wyżej było bardzo cicho i jakoś tak onieśmielająco i wcale nie zimno, bo +9.
Zanim zapadła noc, uzbieraliśmy prawie litr czarnych jagód i garść borówek.
… udać się 😉
Dobrej nocy szanownemu Towarzystwu!
Ładne jest to Twoje Nemo najbliższe łono przyrody, szczyty już pokryte śniegiem.
Podzielam zdanie Małgosi w kwastii przyrody u Nemo.
Nie doważyłbym się jednak na tak ryzykowne zestawienie piękna łona, a osoby Nemo.
(oczko)
Dobranoc.