Nie boję się zimna gdy grzyby wciąż rosną
Pierwszy tydzień października (nie wszędzie i nie cały) był – mimo chłodu – bardzo przyjemny. Słońce na czystym niebie wprawia mnie w dobry humor. A dzięki temu, że szybko zmienia się kąt padania promieni słonecznych na trawę i mech rosnące pod buczyną, dębami, brzozami, modrzewiami i najliczniejszymi u mnie sosnami co kilkadziesiąt minut wyławiam nowe zastępy niewidocznych poprzednio grzybów.
Tylko niektóre z nich lądują na suszarce. Najpiękniejsze borowiki, takie niezbyt duże i o długich a pękatych nóżkach, podsmażam na maśle i podaję jako przekąskę posypawszy uprzednio posiekanym koperkiem. Czasem – dla odmiany – przyrządzam z nich carpaccio. I prawdę mówiąc, jak dotąd, nie słyszę w domu protestów, że te przekąski takie monotonne. Wszyscy wiedzą, że wkrótce prawdziwki się skończą i zamiast nich zaczniemy zbierać gąski. To też rarytas!
Wielkie borowiki a także podgrzybki świetnie nadają się do risotta. I w dodatku w takie chłodne dni, po dłuższych wędrówkach z koszem, który robi się coraz cięższy, nic tak nie rozgrzewa jak parujące, gorące risotto.
No to zachęcam grzybiarzy do sięgnięcia po dobry ryż i… butelkę białego wina.
Risotto ai porcini (z prawdziwkami)
9 dag masła, 1 cebula lub dwie szalotki, 30 dag prawdziwków, sól, szklanka ryżu arborio lub carnaroli, 0,5 l rosołu, 6 dag świeżo startego parmezanu, świeżo zmielony pieprz
1.Połowę masła roztopić na głębokiej patelni i udusić pokrojoną cebulę oraz pokrojone grzyby. Posolić.
2.Zeszklić ryż na odrobinie tłuszczu i dodać do grzybów. Trzymać na ogniu systematycznie dolewając rosół aż ryż wchłonie płyn i będzie gotowy (lekko twardawy). Trwa to ok. 20 min.
3.Po zdjęciu z ognia dodać resztę masła i posypać startym parmezanem. Doprawić pieprzem i podawać.
Komentarze
Dzisiaj w pierwszych słowach mojego listu muszę pocieszyć Nowego 🙂
Nowy-nie frasuj się,kto z nas nie szukał kluczy Myślę,że nikogo to nie ominęło.
U nas w zasadzie klucze leżą zawsze w tym samym miejscu,ale szukamy ich czasem wszyscy,łącznie z Latoroślą,której ten przypadek też dotyczy.
Prawdziwków Gospodarzowi zazdraszczamy,bo u nas tych grzybów,jak na lekarstwo.Myślę,że głównie z powodu ilości grzybiarzy,którzy przeczesują nadbużańskie lasy.Niedawno dowiedziałam się,że gąsek szuka się też pod śniegiem-jeśli widać na śniegu niewielką górkę,to bardzo prawdopodobne,że pod nią będą liście,a pod liśćmi gąski.Nigdy nie szukałam grzybów w ten sposób.
Jolinku-ciekawa jestem rezultatów Twoich kulinarnych przygód z rokitnikiem.
Nowemu życzę znalezienia kluczy,a wszystkim pozostałym Blogowiczom też drobnych,codziennych zwycięstw 😀
Klucze notorycznie gubiła moja Janeczka w młodości. Ojciec się wściekał – okupacja, ślusarze ieźle pilnowani przez okupanta – no, ile razy można dorabiać 2 klucze? A ona, bidactwo strasznie zestresowana i zarobiona była. Popłakując mówiła do Pyry wtedy 2 – 2,5 letniej „Nie mów tatusiowi, że Mamusia klucz zgubiła”. I Pyra ładując się na pieszczotki na ojcowskie kolana radośnie świergotała „Mamusia tluca nie zgubiła”. Heniutek zrywał się z okropnym rykiem : „Znowu klucz zgubiłaś?” Nie wiem skąd pretensje pod moim adresem – przecież wyraźnie mówiłam, że Mama klucza nie zgubiła…!
Nas w tym roku rozpieściły rydze… Do tej pory nie potrafimy policzyć ile z nich zatopiliśmy w maśle i pochłonęliśmy… A i prawdziwki obrodziły…
O jedzeniu grzybów pod każdą postacią już nawet nie piszę – wiadomo, że Pyra ma grzybowego hyzia i jakkolwiek woli grzyby z makaronem niż z ryżem, z pewnością wypróbuje przepis Gospodarza, chociaż już pewnie z gąskami. A i owszem, zbierałam gąski – co prawda nie spod śniegu, ale z całkiem grubej szreni po nocnym przymrozku. Zupełnie im to nie szkodzi.
Te gąski to chyba zbiera się w ciepłych rękawiczkach 😉
Oj,przypomniała mi się zupa z gąsek.Na dzisiejszy jesienny dzień byłaby w sam raz.
o dobrze Piotrze, że napisałeś o grzybach … w sobotę rodzinnie jedziemy na grzyby to jak są to jest szansa na udany wypad …
Danuśka z tym rokitnikiem to nie łatwa sprawa … po zimnych nocach są bardzo dojrzałe co z jednej strony pasuje by robić przetwory a z drugiej utrudnia zbieranie bo się rozpadają pod palcami … owoce są bardzo lekkie i mam może z pół kilo (z godzinnego zbierania bo nie łamałam gałęzi) i zrobię dżem … a drzewek jest 5 tylko, że owocują po słonecznej stronie …
Robilam risotto, ale z grzybami suszonymi. Bardzo nam smakowalo. Dzisiaj na obiad zrobilam rybe miecz. Kupilam plaster i udusilam z papryka i cebula. Pycha.
Danuska, nie chce Cie martwic, ale u nas jeszt dalszy ciag lata – 22 C i tak ma byc do konca tygodnia.
Elap-tak wiem,korzystaj i gotuj nadal letnie dania !
Osobisty Wędkarz oglądał ostatnio francuską prognozę pogody i po raz kolejny zadał sobie pytanie,co on robi na tych zimnych i wietrznych rubieżach nad Wisłą i Bugiem…. Ze stoickim spokojem odpowiedziałam,że ma się cieszyć,iż nie zakochał się w jakiejś Norweżce 😉
Pogoda dla… 🙂
http://weather.canoe.ca/Weather/CityKingstonON.html
Niebo bez chmurne, o nieco rozbielonym błękicie, już zdecydowanie jesienne. Chłodno. Nasze leczo wyszło nad wyraz smacznie, a jest to właściwie kolejna, paprykowa wersja bałaganu patelni. Wpadła Inka jak po ogien z moim lekarstwem i z lekka podkarmiłam ją. Mówiła, że dobre. Młodsza była dzisiaj zeznawać w Izbie Celnej i okazało się, że to sprawa mojego tytoniu – mieli potwierdzenie z firmy kurierskiej sprzed dwóch lat odbioru paczki, na imię Młodszej (podaję z reguły jej imię, bo znacznie prostsze). Młoda mówiła prawdę : Mama kupuje, adresy z internetu, kto może przypuszczać, że towar nielegalny? Dlaczego kupuje? Bo ją na papierosy nie stać, a pali dużo. W końcu ją puścili z pouczeniem, żeby kupować tylko z akcyzą. Młodsza zapytała o to, czy p. inspektor zdaje sobie sprawę, że akcyza za 1 kg tytoniu kosztuje tyle, co 2,5 kg tytoniu z internetu, na którym już i tak zarobił importer i 2 pośredników. Inspektor wzdychając przyznał, że wie.
„…w żółtych płomieniach liści…”
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9469.JPG
A mówiłam, pogoda dla bogaczy!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9478.JPG
Wywaliłam towarzystwo na wycieczkę, pokazawszy wcześniej, jaka pogoda w Polsce. Tym prędzej na te rowery wskoczyli 😉
Mają przedłużenie lata, i to gdzie 😯
W Kanadzie, którą kojarzy się z żywicą, śniegami i białymi niedźwiedziami! A październik, mój 30-ty tutaj w Kingston, jest najpiękniejszym miesiącem u nas i nigdy mnie pogodowo nie zawiódł!
Alicjo-czy to znaczy,że w Kanadzie pogoda jest bardziej przewidywalna niż w Polsce?
U nas to w zasadzie nigdy do końca nie wiadomo,czy taki np.lipiec będzie słoneczny czy deszczowy.
W radiu opowiadają o skrzyżowaniu pomidora i ziemniaka.Do małego ogródka lub na balkon idealne rozwiązanie 🙂
http://www.wykop.pl/ramka/1668223/ziemniak-i-pomidor-jako-jedna-roslina-u-gory-pomidory-na-dole-ziemniaki
A propos pomidorów – czy dodajecie do bigosu przecier pomidorowy ? Ja byłam zawsze przeciwniczką takiego dodatku, ale raz dałam przecier i to bigosowi bynajmniej nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie. Mój obecny bigos prawie gotowy, zastanawiam się tylko nad tym przecierem.
Wczesnym rankiem było – 2 st. C , więc grzyby w takiej temperaturze chyba nie rosną. Pogoda słoneczna, zanosi się na kolejną mroźną noc.
Krystyno-należę do opcji bigosowej bezpomidorowej.
Do bigosu porządny chlust czerwonego wina.
Pyro-Inka i Lucjan należą chyba do tych stale zalatanych i nierustannie podróżujących emerytów,ale niech im będzie! Bardzo ich lubię 🙂
Gospodarzu-może w Walencji też mają takie kino 🙂
http://www.cowmadrycie.pl/blog/?p=891
Danuśko,
to chyba „zależy jak leży” względem przewidywania pogody, położenie geograficzne i ukształtowanie terenu. W prowincji Ontario zmieszczą się spokojnie 3 Polski – i tutaj jest płasko, jeziornie (ponad 30 tys. jezior, w tym kilka Wielkich!) i w związku z tym w miarę przewidywalnie.
Przybyliśmy tutaj 8-go października ’82 roku, w tym samym miejscu jesteśmy, więc po którymś tam październiku doszłam do wniosku, że to jest najpiękniejszy miesiąc.
Po pierwsze i trzecie primo ze względu na kolory, po drugie primo – słonecznie i ciepło, chociaż noce chłodnawe lub chłodne. Przymrozki – raczej w drugiej połowie miesiąca mogą się zdarzyć, ale niekoniecznie.
Niestety, z końcem października koniec sielanki 🙁
Lata są zazwyczaj upalne i słoneczne, wszystko co piszę, to piszę o moim rejonie na podstawie własnych obserwacji. Taka sama lub podobna pogoda jest mniej więcej w promieniu 300km, bo płasko, nic nie przeszkadza, żadne góry czy pagóry.
Jednym słowem nuda 😯
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9483.JPG
Mniej więcej co kilkanaście lat jest bardziej deszczowe i chłodniejsze lato (podobno w tym roku było, ale ja byłam w Polsce, wróciłam dopiero 8-go sierpnia), ale „chłodne lato” w Kingston to temperatury w granicach 20-23C, w porywach wyższe.
To nie jest jeszcze tzw. indiańskie lato. Indiańskie lato jest po pierwszym przymrozku.
Krystyno,
ja dodaję przecier pomidorowy do różnych potraw, które się o to proszą, ale na samym końcu. Ktoś mi kiedyś powiedział, że przecieru się nie powinno gotować na śmierć, tylko dodać na końcu i podgotować na tyle, żeby się wszystko pożeniło odpowiednio, dosłownie chwila.
Dodaję trochę koncentratu do bigosu, tak jak Alicja na koniec, ale dlatego, że z nim bardziej się przypala. Duży kieliszek czerwonego wina obowiązkowo.
Alicjo-to już wiadomo,kiedy jechać do Ontario 🙂
Pepegorze-dzisiaj piję toast za Twoje zdrowie !
Nie lekceważ tych dolegliwości i dbaj o siebie.
Zdrowie Pepe? Owszem, z chęcią. Dbaj o siebie, powtórzę za Danuśką
Pyrze udała się dzisiaj sztuka, że klękajcie narody. Klucze Nowego, to przy tym pikuś, bo klucze się znalazły, a moja kiełbaska nie. Otóż zgubiłam kiełbaskę typu śląska na 9 m. kw. kuchni albo nawet na 2 m kw. blatu i to zgubiłam dokumentnie. Nie ma jej. Psa nie mogę podejrzewać, bo nie sięga moich kolan, a co dopiero blatu, ponadto nie przepada za kiełbasą. A było tak : do dzisiejszego leczo powyjmowała różności z lodówki, kroiłam, kolejno podsmażałam na patelni i przekładałam do brytwanny, kiełbasę daję na końcu. Były 3 – od razu jedną odłożyłam do lodówki, bo wszystkiego innego była góra. Ta odłożona kiełbasa jest. Logiczne, że do pokrojenia i zrumienienia plasterków zostały dwie. Teoretycznie, bo kiedy pokroiłam jedną,drugiej nie znalazłam. Nigdzie – na podłodze, na stole, w chlebaku – nigdzie. Byłam sama w domu. Trzy razy zaglądałam do lodówki – po 6 godzinach przed chwileczką Młodsza zawołała: Mama, na tym koszyku w lodówce są dwie kiełbaski! I Jak tu nie wierzyć w Ubożęta i Krasnale?
Dobry wieczor,
W ramach kompromisow malzenskich bigos wystepuje dwa razy do roku :(. Jeff, niech go zaraza, je z przyjemnoscia, ale proces gotowania mu nie odpowiada. W tym roku na Swieta wyjezdzamy, wiec w listopadzie garnek bedzie :)!
Pyro,
Moja Babcia mowila ‚diabel ogonem nakryl’.
Jolly, moja też 🙂
Jolly, u mnie to nawet dwa razy w roku jest ciężko ugotować niestety, ale gotowa potrawa mile widziana 🙂 . Przecier przeważnie dodaję w niewielkiej ilości.
Tak mówiły chyba wszystkie babcie; dla nich diabeł był niemal realnym bytem, dla nas jest postacią z jasełek, na które zapraszają rodziców przedszkolacy.
Zakończyłam przetwórstwo jesienne – pod koniec października zakiszę tylko jakieś 3-5 kg kapusty, żeby mieć na surówki i na świąteczne przysmaki. Na codzienne potrzeby wystarczą gotowce.
Pyro, ale wtedy pomagał św. Antoni.
Prawda Małgosiu; miał mnóstwo zajęć przy mojej Janeczce. Ja go już nie angażowałam (pewnie dlatego, że rzadko coś gubiłam i miałam świadomość własnego gapiostwa kiedy mi się coś takiego przydarzyło). Natomiast ekstra zdolności w tym kierunku odziedziczyła moja Ryba. Była jedynym, znanym mi dzieckiem, które potrafiło zgubić w szkole majtki – wracóła w rajstopkach i spodenkach ale bez majtek „zgubiłam”.
Dziękuję za życzenia zdrowia! Przyda się.
Cały dzień kłopoty z internetem, a najgorzej ma LP, bo przez internet odbiera polską TV. Ale w tej chwili gra wszystko, aczkolwiek jeszcze pół godziny temu wyrzuciło mnie zupełnie z polskich stron.
Święto tu dziś, państwowe. Na objad był rosół z makaronem, a na drugie wątróbka cielęca z górą usmażonej cebuli i puree ziemniaczannym. Był serdeczny przyjaciel, już jak członek rodziny, stary kawaler Steva. Po południu odwiedziliśmy daleką krewną, która nie tak nawet daleko, od roku zamieszkuje nabyty i przerobiony po swojemu dom. Byliśmy o 17.00 i jeszcze na zewnątrz wypiliśmy herbatę do makowca. Piękny ogród i piękny dom. Na kolację zupa z dyni z podsmażanymi krabami i bagietką, a potem deser budyniowy, z polewką z niedawno zebranych jeżyn.
Zupę zrobiłbym może lepszą, ale domu, a ogrodu zwłaszcza troszeczkę zazdroszczę. Para z drugiej, a i trzeciej ręki, ale widać, że chyba dobrana, bo dzieci już prawie z domu, a oboje mają pracę (nie tak oczywiste już) – czegóż więc brak? Ona Polka z lubelskiego, jedna z najbardziej zaradnych jakie znam, on z moczarów przy holenderskiej granicy (dziś dowiedziałem się, jak ciężko tam miała rodzina małorolnego, z sześciorgiem dzieci, a to wszystko mimo „cudu” gospodarczego).
To tyle, a pomidor w bigosie mojej LP: absolutne tabu.
Aha, dzwoniła córka i nadaje, że wyjechali na spacer i weszli do lasu. W 40 min zebrali tyle prawdziwków, że duża torba plastikowa była pełna. Musieli najwyżej wzdłuż duktów, bo mała była chyba w wózku. Czasy, że głowa mała.
Pepe – to tym razem córka zaprosi na obiad.
Pyro,
Klucze sie nie znalzly. Poszukiwania wczorajsze nic nie daly. Dzisiaj caly dzien poszukiwan – ja I Meksykanka. Przewrocilismy wszystko. Kamien we wode, jak to mowia.
Nowy – gdyby na mnie padło, to po dzisiejszych doświadczeniach zajrzałabym do lodówki. To nie złośliwość, to poczucie frustracji. No i gdzie te zarazy się schowały?
Nowy,
diabeł ogonem nakrył. Bywa 🙄
Alicjo, masz racje, ale przykro mi bo do tej pory mialem z nim dobre uklady. Moze nie moze sie mnie doczekac u siebie 🙂
Pyro – lodowki i zamrazarki przejrzane, pralki,suszarki, szafki, lazienki (jest ich 12), sypialnie (tez 12), kuchnie, pokoje, salony, biuro, garaze (5), itd.
Wyznaczylem nagrode $100. Chlopcy opiekujacy sie ogrodem (7) przeczesali caly teren. Kamien we wode.
Bylem tez na policji. Nikt nie odniosl.
Wczoraj byłem na grzybach i po raz pierwszy w życiu znalazłem więcej borowików, niż podgrzybków ( zbieram tylko te dwa gatunki, co do innych mam obawy i dlatego nigdy nie jadłem, zachwalanych powszechnie gąsek ).
Grzyby były małe, przepiękne i zdrowe. Jest nadzieję, że planowany wypad do lasu też będzie udany. ” Grzybowałem” koło miejscowości Narew.
dZIEŃ DOBRY.
Byńku – szczęście grzybiarza Cię dopadło. Gratulacje. A gąska żółta, to tak, jak z kurkami – nie sposób z czymś niejadalnym pomylić: jest seledynowo-żółta od spodu; jedyny taki grzyb. No i pękający na obrzeżu kapelusz. Malutkie są całe, większe jakby ktoś ponacinał w kilku miejscach na obwodzie. Ich największą zaletą jest twardość – nigdy się w tłuszczu czy marynacie nie zeszmaci, pozostaje chrupka.
Nowy – serdeczne wyrazy współczucia; wymiana tylu zamków..?
Pyro – dziękuję za instrukcję, ale chyba już za późno na naukę, pozostanę przy swojej zasadzie. Przypomniałem sobie, zbieram ( czasami tuż pod swoją chałupą ) maślaki. Lubię grzyby – po przyrządzeniu – miękkie, ” rozlazłe”, utopione w śmietanie; żadne tam aldente.
Pozdrowienia i darz bór.
Niestety w mojej okolicy z grzybami słabo, a szkoda (okolice Broku, Małkini)