W Wilanowie wiało chłodem
Pierwszy dzień nowego roku powitał nas słońcem. Zachęciło to więc domowników do spaceru. Zwłaszcza, że należało spalić nadmiar kalorii przyjętych do organizmów w nocy. Bo to i bażant podlewany mocno winem z Doliny Rodanu obfitował w kalorie, i słodycze, których nie brakowało na stole (choć tylko do momentu gdy zainteresował się nimi Kubuś) też zwiększyły ilość cukru we krwi, a i szampan przecież nie skladał się z samych bąbelków.
Po bardzo skąpym śniadaniu i doprowadzeniu domostwa do ładu pojechaliśmy na południe czyli do Wilanowa. Była godzina druga po południu. Słońce już gdzieś się zapodziało, zaczęło lekko wiać i sypać ni to mżawką, ni to marznącym śnieżkiem. Zaparkowaliśmy niemal za plecami pałacu królewskiego nad rozległymi stawami. Dalej ruszyliśmy pieszo wiedząc, że podczas jazdy autem kalorii spala się znacznie mniej niż w czasie wędrówki.
Między pałacem a stawami, u zbiegu ulic Potockiego i Europejskiej, wyrósł kompleks niewysokich apartamentowców udających bardzo modne ostatnio tzw. lofty czyli zabudowania pofabryczne przerobione na mieszkania. Spodobało nam się to i nawet wzbudziło pewną zazdrość, że można mieszkać w Warszawie w jeszcze cichszym i bardziej udającym sielskość zakątku niż nasz Ksawerów.
Szliśmy starą aleją pośród starodrzewu ( a niektóre pnie miały więcej niż kilka metrów obwodu). Ze stawów zlatywały się kaczki i łabędzie licząc na poczęstunek, co świadczy, że spacerowiczów tu zwykle nie brakuje. Okruchów starczyło tylko dla części stadka. Żal nam było najbardziej łabędzi jeszcze mających szare opierzenie, co świadczyło o ich młodym wieku, dla których karmy zabrakło. Postanowiliśmy więc przyjść tu jeszcze raz w tym tygodniu, by karnawałowym menu nakarmić i skrzydlatą młodzież.
Trzy kwadranse na mrozie i wietrze sprawiły, że do domu wróciliśmy mocno zgłodniali. A tymczasem nasz obiadek dobrze się zamarynował. Danie to polecamy też miłośnikom wytworności karnawałowych. Były to bowiem jagnięce żeberka, które po pokrojeniu (byle nie za cienko) polałem dobrą (innej nie mam) oliwą, octem balsamicznym z Modeny, posypałem mieszanką soli z grubo zmielonym pieprzem i obłożyłem gałązkami rozmarynu. I tak potrzymałem owe kotleciki przez ponad dwie godziny. Potem ułożyłem je na ruszcie w towarzystwie kartofli w skórce pokrojonych na ćwiartki i wcześniej podgotowanych przez dziesięć minut. Po kwadransie ( no może dwudziestu minutach) spędzonym w piekarniku rozgrzanym uprzednio do 180 st C, kotleciki z kostką wyjechały na stół. Tym razem towarzyszyło im wino z Argentyny. Był to malbec. Deser stanowiły bezy i truskawki posypane cukrem pudrem skropione lekko koniakiem. Spacer diabli wzięli.
Wydaje mi się jednak, że rok dobrze się zaczął.
Komentarze
Zima w pełni. Łabądków na Narwi w Ostrołęce setki. Mają ten luksus ,że mągą pływać w podgrzewanej wodzie. Mróz siarczysty a u nas woda płynie.
Tylko z jedzeniem gorzej, nikt ich nie dokarmia. Na całe szczęście.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-01-05.html
Tu Starsza – Młodsza znęca się nad uczniami. O noworocznym jedzeniu już zapomniałam. Dzisiaj mroźno, słonecznie ale wiatr b.dokuczliwy. Radek woli chodzić po śniegu, niż po zmrożonych, czystych chodnikach. Szybciutko załatwił potrzeby i chętnie natychmiast wracał w pielesze. Teraz drzemie. Ten głupol szczeka na dzieci na sankach – na same dzieci nie i na same sanki (np niesione przez ojca) też nie. Natomiast maluch ciągnięty na sankach jest traktowany jak traktor czy motocykl – pies rzuca się w pogoń i ujada. Niemiłe to, bo dzieciaki się boją i jak to wytłumaczyć, że głupi pies się bawi? Na wszelki wypadek omijam szerokim łukiem saneczkujących. Dzisiaj na obiad rozgrzeję pojemnik grochówki, którą gotowałam w ub.tygodniu i zamroziłam. Gotowałam ją z warzywami ale bez ziemniaków, bo one nieprzyjemnie „tężeją” w zupie. Dzisiaj dopiero wkroję ziemniaka, podsmażę kiełbasę i mini-grzanki. Dzisiaj zjemy jeden pojemnik, a kiedyś tam drugi. Młoda poleciała bez śniadania, wróci zmarznięta, więc gorąca , pożywna zupa będzie w sam raz.
Bajka, jak była mała, także obszczekiwała i obskakiwała zabawowo dzieci na sankach.
Poza tym, na dziewczyny i chłopaków idących osobno na ulicy, nie reagowała, ale jak się zaczynali przytulać lub całować, robiła awanturę. 🙂
A to ci pruderyjna Bajka! Teraz pójdę znowu z psiakiem, potem naklepię pasztetowe przepisy dla Eli
U mnie dzisiaj był piękny i mroźny poranek. Jadąc do pracy obserwowałem z pewnym niedowierzaniem termometr w samochodzie. Pod domem miałem -14, przez 100 kilometrów, które jechałem do pracy urosło do -18. Pewnie dlatego że jechałem na północ 😉
Przewidująco wczoraj dobrze zaopatrzyłem okoliczne sikorki. Wywiesiłem chyba w sumie ze 2 kilo słoniny i wsypałem parę garści słonecznika do karmnika. Mam nadzieję, że to docenią 😉
Oj wieje chłodem, wieje 🙁
U mnie po obiedzie: łosoś duszony w białym winie, brokuły okraszone czosnkiem i peperoncino na oliwie, makaron malutkie kolanka. Namoczyłam grzyby, mam ugotowaną kapustę kiszoną, planuję pierogi na kolację. Pod wieczór wrócą młodzi z nart, może pomogą w lepieniu.
Muszę wyjść na ten mróz w poszukiwaniu prezentu na urodziny siostrzenicy. Oj, jak mi się nie chce 🙁 Pod wieczór ma znowu spaść śnieg…
Pawle,
jak rośnie w dół, to spada 😉
Pasztety dla Eli – uwaga, przepisy nie podają wagowej ilości dziczyzny czy drobiu – piszą np 1 przodek zajęczy albo króliczy itp. Więc raczej na wyczucie i proporcjonalnie – mniej mięsa, mniej dodaTKóW I ODWROTNIE. jA ROBIę ZAWSZE NA OKO zachowująxc ogólną proporcję.
PASZTET Z ZAJąCA WG DAWNEJ kUCHNI pOLSKIEJ – SPRAWDZONY, B.DOBRY
przodek i podroby zajęcze, 25 dkg tłustej wieprzowiny, 25 dkg wątroby cielęcej albo wieprzowej, 6 dkg słoniny, 10 dkg włoszczyzny (cebula, marchew, pietruszka), 3 dkg tłuszczu do formy, 1-2 l;iście laurowe, kilka ziaren ziela angielskiego i pieprzu, 6 dkg czerstwej bułki, 3-4 jaja, 2 dkg grzybów suszonych, sól, imbir, gałka muszkatołowa
Mięso ugotować z warzywami, zielem, pieprzem, namoczonymi grzybami (solić w połowie gotowania).Kiedy mięso jest niemal ugotowane dorzucić słoninę. Wystarczy jej 20 minut. Ugotowane do miękkości mięso i warzywa wyjąć, a w małej ilości gorącego wywaru udusić przez 8 minut wątrobę pokrojoną w plastry. W innym naczyniu w wywarze namoczyć suchą bułkę. Wszystkie składniki (oprócz słoniny) 2-3 razy przepuścić przez maszynkę do mięsa. Uzyskaną masę doprawić solą, pieprzem, mieloną gałką i imbirem, wbić jaja i starannie wyrobić na jednolitą nieco klejącą się masę. Dno wysmarowanej tłuszczem formy wyłożyć paskami gotowanej słoniny. Także wierzch można pokryć kratką ze słoniny. Piec ok 1 godz,
w formach budyniowych (pasztety gotowane) trzeba dać 1,5 godz na gotowanie.
Teraz mi się już nie chce, ale mogę Ci naklepać dużo więcwej.
Nasza Haneczka jest grypowo zmorzona i z trudem chrypie w telefon – Niech nam wyzdrowieje jak najszybciej.
Nemo,
Oj, czepiasz się 😉 Wyświetlacz jest elektroniczny więc pomimo rzeczywistego spadku temperatury wartość rosła. Kto by się przejmował głupim minusem przed cyferkami 😉
Słuchajcie, mam bardzo ważną sprawę:
kto wie jak i gdzie w sieci szukać informacji o możliwości uzyskania stypendium w Oxfordzie? Ryby uczeń został właśnie przyjęty, a nie jest z zamożnej rodziny. Mówiąc prawdę nie jest także zaradny – typ naukowca, co to poza tym ma kłopot ze znalezieniem własnej skarpetki do pary. Super zdolniacha miał stypendium MEN. Pokonał 8o-ciu kandydatów do swojego miejsca, a teraz trzeba zadbać, żeby z głodu nie umarł.
Stypendia i nagrody fundowane przez rząd brytyjski i British Council
http://www.britishcouncil.org/learning-funding-your-studies.htm
Pyro,
utrzymanie w Oksfordzie jest kosztowne i ten młody człowiek będzie musiał nie tylko nauczyć się kompletować skarpetki, ale i rozejrzeć za jakąś robotą. Do stypendiów będzie konkurował wraz z 90% studentów brytyjskich
Pyro! Może to jest źródło informacji!
…Jeśli ktokolwiek chciałby zaczerpnąć więcej informacji o załatwianiu
stypendium lub o Oxfordzie, prosimy kierować pytania na adres : mhewelke@wp.pl
Stowarzyszenie fundacji dobroczynnych
http://www.acf.org.uk/
Pożyczki, budżety, stypendia
http://www.scholarship-search.org.uk/pls/mon/hc_edufin.page_pls_user_studmoney
Jesteście kochani. Jak tylko Lena wróci do domu, to sobie to wszystko odpisze.
Witajcie 🙂
Ja już zipię i walczę, żeby świństwo nie wlazło mi w zatoki, ale pudło ledwo dycha i co kawałek pada.
Nemo ma rację, młody zdolny będzie się musiał sprężyć. Czesne mogą mu odpuścić, ale zostaje cała reszta.
Pyro Droga,
Odnosnie stypendiow chcialabym jedynie dodac, ze o stypendia dla tych, ktorzy dopiero rozpoczynaja studia ( undergraduate) jest niezmiernie trudno. Jesli zas chodzi o studia magisterskie ( postgraduate) wszystko zalezy od Collegu do ktorego kandydat sie ubiega. Zazwyczaj podania nalezy skladac styczen/luty i wiaze sie to z mnostwem papierkowej roboty.
Zachecony ze wczorajsze zdjecia poszly i doszly jeszcze jedno z zimowego Calgary
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/99/main/5c71b5bda2.jpeg
andrzej.jerzy mieszkam w Calgary. W Dawson bylem latem.
yyc!
Za dawnych czasow marzyłem o Dawson, Klondike, … itd, itp. 😉
No to na powitanie stosowna piosenka:
North to Alaska! 🙂
andrzej.jerzy
No to sentymentalnie Klondike River niedaleko Dawson:
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/45/main/fa626e240a.jpeg
I Bonanza Creek..
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/19/main/a48136993d.jpeg
A czy mógłbym sobie tę sentymentalną fotkę Klondike ściągnąć?
Bonanza Creek, pierwotnie Rabbit Creek?
Znalazłeś jakąś bonanzę? 🙂
Oczywiscie ze mozesz sciagnac. Niestety to sa pomniejszone zdjecia bo wkladalem do naszej klasy wiec jakosc srednia. Orygilnalne ma 3.8 MB to ok 80 kB. Maly okruch znalazlem wiec pracy nie rzucilem..)). Nie wiem czy jestes zainteresowany linkiem do mojej galerii w naszej klasie bo tam mam zdjecia z wyprawy na Alaske i Yukon. Tutaj nie chce wstawiac bo w koncu to nie o podrozach blog. Poki co nie moge zalozyc albumu w sieci. Komputer z 1997 roku a nowy jeszcze nie zmontowany. Tu jeszcze moze dwa: z Dawson i nastepne Yukon ze wzgorza nad miastem.
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/31/main/3a214875bd.jpeg
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/28/main/91d25951a1.jpeg
Piekne zdjęcie Yukonu, chętnie obejrzę więcej.
A jeżeli chodzi o zdjęcia na blogu, nie przejmuj się; tu się rozmawia i pokazuje różne rzeczy. 🙂
Jeszcze gdybyś napisał, co się nad Yukonem jada i opisał jakąś pieczoną niedźwiedzią łapę, byłoby cudnie! 🙂
yyc,
załóż sobie pocztę w gmail, oni tam dają trochę miejsca na zdjęcia, chyba ponad 1GB – i możesz stworzyć sobie galerię.
http://www.zemskov.net/google_gmail_com.html
Inna opcja – możesz podrzucić do mnie i ja mogę stworzyć galerię i wrzucić na mój serwer 🙂
W takim razie pare z drogi. Z tego samego wzgorza tylko w druga strone. Dawson w dole a Klondike za miastem wada do Yukonu.
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/50/main/bf69bea4b0.jpeg
Co do jedzenia to roznie bylo. W Dawson zjadlem pyszna rybe o wdziecznej nazwie „arctic char”. Z patelni na ktorej byla podana. Taka mieszanka lososia z pstragiem. Poniwaz win miejscowych nie ma…wypilem miejscowe piwo pod nazwa „Klondike Gold”, jakzesz by inaczej. Ponizej Inside Passage, w drodze z Prince Rupert do Skagway.
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/42/main/6020a581d0.jpeg
Dzieki Alicja. Nowa maszyna w drodze wiec mam nadzieje ze juz niedlugo zrobie sobie galerie w sieci jak nalezy. Sprawdze Gmail. No i na dzisiaj 2 ostatnie zdjecia. Transatlantyki w Skagway parkowaly przy glownej ulicy. Nastepne bedzie lodowiec „Aialik” niedaleko Sewad, Alaska.
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/22/main/76063ee480.jpeg
andrzej.jerzy
U eskimosow to nawt foki nie bylo, na co mialem ochote. Na Alasce w okolicach Seward i Homer krolowaly alaskan king krab i halibut. Jedno i drugie musze przynac pyszne. Lososie s(z)popularyzowaly sie na tyle ze przestaly byc atrakcja, moze poza tradyzyjnie suszonymi (w sloncu) czy wedzonymi nad otwartym ogniem. Smakowaly jednak bardziej na trasie niz w restauracji. W Fairbanks o czym juz chyba wspominalem zjadlem pyszna poledwice z caribou z grila.
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/64/main/7c1925b78f.jpeg
Niesamowite te widoki od yyc! Też chętnie pooglądam więcej. 🙂
Polędwica z caribou! Brzmi pięknie i pachnie przygodą. 🙂
a może te zdjęcia wstawić też do Owczarka, klimaty w sam raz do Budy 🙂 , czy desant mnie poprze ? 😉
Oczywiście! 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Rockies-na_asfalcie_kwiaty_nie_rosna:(.jpg
Alicjo, nie chce mi się otworzyć.
Alsa ,
bo spaprałam sznureczek, spróbuj teraz.
Miałam zadzwonić, ale ciagle tu jestem z doskoku, a teraz naczelnego głodomora trzeba będzie karmić… może jutro.
http://alicja.homelinux.com/news/Rockies-na_asfalcie_kwiaty_nie_rosna.jpg
yyc, Ty to ale jestes, King i Halibut, mnie to jęzor z zazdrosci na kolana opadl i lezy, popularne, to kiedys widzialem, ale zeby zaraz łososie, nie badz wisnia, opowiedz wiecej mieszczuchom, snieg u mnie juz jest ewenementem, dziwne, bo wlasnie pada, wiec tym bardziej chlonnym na Biało Kłowe opowiesci, od szczeniaka tak mnie trzyma, daj poczytac plz,
serdecznie pozdrawiam
przypomnialo mi sie, pamietacie projekt Echidny?
dolozylem rzodkiewke, kartofelek, kapuste, cykorie, chrzan i ogorek i oto, co wyszlo:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/LogoGangu#5287943452270897826
Sławek,
dobre 🙂
Hej Slawek,
No losos jak go zaczeli hodowac to chyba tanszy od karpia…a na pewno latwiej go dostac..)) Moim ulubionym jest „sockeye” z Pacyfiku, ktory ma niesamowity kolor tj. taki mocno czerwony i prezentuje sie znakomicie. Niestety jest mniej tlusty niz atlantycki i trzeba uwazac ze smazeniem czy grilowaniem za to wedzony jest pycha, albo surowy czy z wody (pary).
Tutaj jest link do strony galerii w naszej klasie (jak juz pisalem teraz nie bardzo mam jak inaczej pokazac zdjecia) gdzie zaczyna sie Alaska i Yukon. Jesli ktos ma ochote to serdecznie zapraszam. W moim profilu jest tez opis krotki podrozy. Nie wiem jak ten link bedzie dzialal ale zaraz sie przekonam..))
http://nasza-klasa.pl/profile/10341605/gallery?order_by=id&page=2
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Usmiech#5287946973577462290
yyc,
działa.
Moze powinienem dodac za sa tam tez inne zdjecia ale te z Alaski i Yukon zaczynaja sie na dole tej strony (a wlasciwie koncza) i jest ich z 5 stron (ok.50). Jakosc niestety taka jaka jest bo musialem je wszystkie mocno zmniejszac. Jesli Twoj nick to Twoje ime to jestesmy iminnikami..))
Hej Alicjo, no wlasnie widze tylko nietety to wolniej niz u was w web albums…no ale na dzisiaj inaczej nie mam jak.
Dla mnie bomba. Dodałam sobie do znajomych, jeśli można – będę zaglądać, zresztą przejrzałam za szybko.
Przyroda to jedno, Dawson City pikne jak z obrazka 🙂
Obejrzę potem na spokojnie…Zjezdziłeś trochę, mnie się marzy Samoa, Bora Bora i te rzeczy, zwłaszcza o tej porze roku w Kanadzie!
A to pozwalam sobie bez pytania zamieścić tutaj, bo gdzie jak gdzie, ale na blogu łasuchów?!
http://nasza-klasa.pl/profile/10341605/gallery/38
Ops… powinnam była wyciąć zdjęcie! Gapa…
No wlasnie dlatego nie zamiescilem bo tutaj latwiej podac link do powiekszonego zdjecia (a to juz sie nie powiekszy) i wtedy nie wychodzi cala strona..)) ale wlasnie to chcialem dodac bo tu najlepiej pasuje.
Zaproszenie przyjete, dziekuje. Bede Cie mogl podgladac teraz na bierzaco.
Musze poszperac po starych zdjeciach i moze cos z podrozy znajde jedzeniowego to sie zeskanuje i wkleji. Kiedys dziwne rzeczy probowalem ale teraz latka leca i cos mi ochota na eksperymenty przechodzi. Solidny kawalek wolowiny i kieliszek wina to jet to….pozdrawiam.
nozka super:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/YycSNozka#5287962052674115650
obejzalem podroz, jak jeszcze powiesz, ze lapales tam ryby, to sie potne,
rzeczywiscie wypada, zesmy imienniki
malo tego, roczniki tez
To moze i ojca mamy tego samego…))
Ryb nie lapalem. Pare razy w zyciu mi sie udalo to robic tu w Kanadzie nawet pare pstragow zlapalem. Musze przyznac ze samo lowienie bylo mile, czyszczenie mniej a nalepsze z wszystkiego bylo konsumowanie. Na Kaszubach wiele lat temu raki jednak lapalem i potem w wielgachnym garze je gotowalismy (no ale rak to nie ryba chyba ze na bezrybiu). Ale musze Ci powiedziec ze jak bylem w takiej malej wiosce na Tahiti miescowa staruszka do nas wyszla i poprowdzila do malego mostku nad strumykiem wpadajacym do oceanu, Rzucila jakies resztki czegos i z wody wynurzyly sie wielkie wegorze. Zrobil sie straszny tumult. Mam chyba zdjecie ale nie zeskanowane (dawno to bylo) jak znajde to wstawie. Nigdy nie widzilem tylu oslizlych grubych na reke wegorzy rzucajacych sie na zarelko.
Hej,
jak ten sam rocznik, to może jesteście rozdzielonymi po urodzeniu blizniakami? 😯
Lepiej sprawdzcie daty urodzenia (Sławek paryski ma urodziny we wrześniu!)
To nas dlugo rozdzielali bo ja marcowy..))
yyc!
Obejrzałem galerię w naszej-klasie! Piękne widoki! Czy mogę się zapisać do Twoich znajomych?
Zazdrość mnie gryzie! 🙂