Łańcuszek szczęścia
Znam Kurta od lat. Czasem jadam to co ugotuje (w prowadzonych przez niego lokalach w tym także w słynnym Chef’s Table) a zdarza się iż razem stajemy przy kuchni. Oczywiście on wydaje dyspozycje a ja je staram się zrealizować nie doprowadzając Mistrza do szewskiej (czy raczej kucharskiej!) pasji. Bywam od czasu do czasu w jego słynnej Akademii Smaku. Zdarza się, że wspólnie jurorujemy w konkursach dla młodych barmanów czy kucharzy. Odbyliśmy też razem fascynującą podróż kulinarną po Azji. Wiem więc dobrze, że Kurt jest uroczym kompanem i wspaniałym szefem kuchni.
Wychował on też całe zastępy kucharzy, którzy od lat są samodzielni i zaliczani do absolutnej czołówki polskich mistrzów gotowania. I to właśnie tych mistrzów zaprosił ten Szwajcaro-Polak do wspólnego przedsięwzięcia czyli wydania książeczki z wytwornymi przepisami. Ale nie byłby Kurt sobą gdyby nie zaproponował swoim byłym uczniom a dziś przyjaciołom, by wzięli do współpracy swoich najzdolniejszych uczniów. I tak powstała książeczka „Bliżej sztuki kulinarnej”, która jest swoistym łańcuszkiem szczęścia stworzonym przez trzy pokolenia mistrzów patelni.
We wstępie czytam o Kurcie i jego dziele następujące zdania:
„Kurt Scheller, Szwajcar, po 22 latach mieszkania w Warszawie mówi, że w Polsce znalazł swoje miejsce na ziemi. Doświadczenie zdobywał w wielu krajach, m.in. w Anglii, Holandii, Francji, Ekwadorze, Kuwejcie, Rosji i Jamajce. Pracując w Egipcie, otrzymał od Egipskiego Stowarzyszenia Szefów Kuchni dyplom mistrza sztuki kulinarnej: W Londynie w hotelu Intercontinental pracował z Peterem Krombergiem, kulinarnym wizjonerem, którego nazywa swoim mistrzem. Gdy w 1991 roku przyjechał do Polski otwierać hotel Bristol, w Warszawie nie było ani eleganckich restauracji, ani hoteli na europejską miarę. Scheller jako pierwszy sprowadzał do stolicy żywe homary i ostrygi, zdarzyło mu się nawet w tych czasach zamówić partię kogucich grzebieni na wyrafinowaną potrawkę. Adam Chrząstowski (Ancora, Kraków), który pracował z nim od samego początku, wspomina: – W Bristolu było tyle pracy, ze nie było kiedy zadawać pytań. Nauka odbywała się „na kuchni”, w krótkich, żołnierskich słowach. Kurt uczył nas sołidnej roboty. Wpadał w furię, gdy ktoś zachowywał się bezmyślnie.
W1996 roku przestał pracować w Bristolu i wyjechał na pół roku do Bahrajnu. Potem wrócił jednak do Polski i objął kuchnię w warszawskim hotelu Sheraton, gdzie pracował przez 5 lat. W Chef’s Table, podobnie jak w Bristolu, zasiadały najznakomitsze postaci polskiej sceny kulturalnej i politycznej. Jednocześnie Kurt wychowywał całe pokolenie szefów kuchni, którzy teraz tworzą oblicze polskiej gastronomii. Jego wychowankowie to m.in.: Michał Tkaczyk i Paweł Oszczyk oraz cała rzesza innych, z których wielu zostało zaproszonych do udziału w tworzeniu książki pod patronatem Martella.”
Na koniec tej opowieści o mistrzu spod Alp jeden z jego przepisów. Gotowałem go kilka razy i za każdym razem stołownicy wstawali od stołu dopiero wówczas gdy w risotierze nie było już ani jednego ziarenka ryżu.
Risotto alla Polacca wg. Kurta Schellera
240 g ryżu arborio, 1 mała cebula, 1 kieliszek białego wina, 0,75 litra bulionu z kurczaka, 80 g kurek, 80 g borowików, tymianek, 400 g polędwicy, kieliszek żubrówki, żurawina, liście laurowe, 50 ml bitej śmietany, 2 pomidory, sól, pieprz, oliwa z oliwek, 60 g masła, 60 g startego parmezanu
1.Zeszklij posiekaną drobno cebulę na niewielkiej ilości oliwy. Dodaj ryż i dokładnie wymieszaj. Kiedy ryż stanie się przezroczysty dodaj wino i zamieszaj. Poczekaj aż wino wyparuje. Dodaj dwie łyżki wazowe bulionu i doprowadź do wrzenia.
2.Zdejmij ryż z ognia i pozwól, aby chwilę postał i „uspokoił się”. W tym czasie rozpuść masło na patelni, dodaj pokrojone grzyby – dopraw tymiankiem, solą, pieprzem i lekko podduś.
3.Polędwicę zamarynuj w wódce i żurawinie z listkiem laurowym (1 – 2) przez 20 minut. Potem odlej powstały sos, a polędwicę podsmaż na patelni i tak, aby skórka nabrała brązowego koloru.
4.Przełóż mięso do naczynia żaroodpornego, przypraw solą
i pieprzem i piecz przez 15 minut (mięso nie powinno być przepieczone).
Upieczone mięso pokrój w plastry.
5.Ustaw risotto na ogniu, powoli dodawaj bulion – łyżka po łyżce i mieszaj, dopóki ryż nie wchłonie bulionu. Kiedy ryż będzie gotowy, dodaj do niego grzyby. Ubij bitą śmietanę, aż będzie sztywna i dodaj do ryżu razem
z parmezanem i masłem – mieszaj delikatnie.
6.Risotto nałóż na talerze, ułóż na nim polędwicę razem z pokrojonymi w ósemki pomidorami.
Na zdjęciu Kurt na cejlońskim zieleniaku
Fot. P. Adamczewski
Komentarze
dzień dobry…
cieszy, że obcokrajowcy się czują u nas jak w domu … ja jakoś nie przepadam za risotto wole leczo z ryżem …
dziś sobie smażę śledzie bo lubię …
Risotto ma swój urok. Czytając przepis ślinka leci. Żywiłem się niegdyś w Londynie prawie bezpłatnie. Piłem czekoladę na mleku i jadałem jajecznicę, a co drugi dzień Fish and chips na przemian za 15 i za 30 penaszków. Ale raz w tygodniu chodziłem gdzieś na wyżerkę do baru lub restauracji. Zacząłem od Lyonsa, ale okazało się to kulą w płot. Znalazłem w końcu włoską restauracyjkę w suterenie. Ceny były różne, a najtańsze było risotto z kurczaka. I to było to. Za 4 szylingi i 6 pensów można było się najeść i jeszcze świetnie smakowało. Nijak się to nie miało do wyrafinowanego przepisu mistrza Kurta, ale Włosi umieją gotować i przyprawiać. Było to w czasach, gdy chyba metro nie jeździło w Wielki Piątek. Rok 1967.
Teraz wyrzucam sobie głupotę. Nie byłem w Londynie bez grosza. Zważcie, że to było jeszcze przed Gierkiem. Pierwszy raz w życiu widziałem prawdziwe sklepy. Wcześniej szczytem luksusu były sklepy Budapesztu i Wschodniego Berlina. A tutaj wszystko. Nakupowałem tapet, wykładzinę podłogową z malowanej papy, bieliznę pościelową i inne dyrdymały. Wracałem koleją przez Paryż i Metz. Wówczas nie było ograniczeń bagażowych.
A co to jest rosomiera? Jakieś specnaczynie do ryżota?
Słuchajcie, chyba mnie jakaś choroba dopadła ciężka – od kilku dni wstaję o ósmej rano. Źle to widzę, źle!
Pan Kurt – poza wszystkim kuchennym – jest bardzo stylowy i malowniczy na wizus.
Dzień dobry 🙂
Nisiu, mam cięższą postać, wstaję grubo przed szóstą. Leczę kawą i prasą 😎
Wracam do wczorajszego i Pani Dulskiej. Mnie „łagodność” Cieleckiej bardzo odpowiadała. Przy tej łagodności kołtuństwo jeszcze bardziej biło w oczy. Natomiast zgadzam się całkowicie, że spektakl był nudny. Reżyser całą uwagę poświęcił na kwestię zmiany epok i przeoczył, że akcja się nie klei. Ionesco od czasu do czasu gdzieś przemknie, ale w samej rzeczy wydaje się zapomniany. A szkoda. Nie wolno zapomnieć Jana Świderskiego w Romulusie i Nosorożcu na początku lat 60-tych w Teatrze Dramatycznym. To były role wspaniałe. Cały spektakl Romulusa był wspaniały i jakże aktualny dzisiaj, gdy barbarzyńcy nas zalewają. Koncepcja Nosorożca była zbyt nachalnie hitlerowska. Nosorożce w wermachtowskich hełmach kojarzyły się zbyt jednoznacznie. Ale rola Świderskiego znakomita. Teraz nikt takiej nie stworzy, bo gra się inaczej. Film i telewizja wpływają jednak na teatr. Co nie znaczy, że się nie stworzy wspaniałej kreacji. Dobrze, że innej. Koncepcja postaci nie jest nowa. Trochę podobną stworzył Graham Green w powieści the Power and the Glory. Historia ksiądza meksykańskiego w okresie zakazu praktyk religijnych. Ksiądz jest bardzo słabym człowiekiem. Ma kobietę i dzieci, często sobie popije. Ale jeździ po wsiach i odprawia msze. Ujęty przez władze odmawia zaprzestania i poddaje się egzekucji. Bohater Nosorożca też jest słabym człowiekiem, a jednak do końca pozostaje niezłomny. Oczywiście autorom chodziło o coś całkiem różnego. Green koncentrował się na osobowości księdza, Ionesco na procesie zbiorowego porzucania zasad, na zachowaniach stadnych.
Nisiu za wcześnie czy za późno? … może przestawiłaś się już na czas letni … a jutro w nocy przestaw zegarki …
roso z burakami …. podobno te buraki zdrowe .. nie lubię … wole barszczyk …
Drogi Panie Adamczewski,
musialby sie Pan zdecydowac czy to „ksiazeczka” czy „dzielo”?
Te poledwice 15 min. to w piekarniku czy na patelni?
Tez nie wiem co to jest rosomiera?
Dziewczęta, ja dotąd wstawałam o jedenastej i to z trudem!!!
Nisia, dlaczego tak pozno?
Hanuś, przymierzam się – jak pies do jeża – do Twojej rolado-galantynki. Dręczy mnie problem nożny: jak wywalisz kości, to zostają takie worki chyba po tych pałkach, to co z nimi robisz???
Jeśli ją zrobię dziś, to wytrzyma do niedzieli? Przez pomyłkę za wcześnie zamówiłam kuraka i przyszedł wczoraj zamiast dzisiaj.
Och te rozterki nieumiejka!
Eva, żebym to ja wiedziała…
Jakis czas temu Gospodarz podal przepis na risotto z gruszka i gorgonzala. Zrobilam i bardzo mi smakowalo jak rowniez domownikom. Bylo jedno zastrzezenie, Bernard jest nietypowym Francuzem i nie jada serow a gorgonzola ma dosyc mocny zapach. Zapytal czy moge zrobic bez sera albo dac jakis bezwonny. Odpowiedzialam, ze od czasu do czasu bedzie musial zniesc ten zapach, ktory mnie absolutnie nie przeszkadza.
Nisiu, rozcinam i rozkładam. Wytrzyma, Nisiu 🙂
Dokupiłam wczoraj w Mrówce kwiatków. Doniczkowa wiosna tej zimy 🙁 Ach, gdzież są moje narcyze, tulipany, hiacynty…
Dzień dobry Blogu!
Odwołuję wczorajsze zastrzeżenia co do ilości masła w moich gołąbkach. Jest optymalna.
Tego ciasta po prostu nie należy jeść na ciepło lub tego samego dnia 🙄
Dzisiaj jest fantastyczne, jadłam na śniadanie.
Z jednej gołąbki ubyło już 3/4 😉 Widać Osobisty ukroił sobie niezłą porcję i zabrał w podróż do najwyższej stacji kolejowej w Europie.
Gdyby ktoś zdecydował się wypróbować ten przepis, to radzę użyć więcej całych migdałów do dekoracji. Koniecznie nieobieranych z brązowej skórki. Przyprażone smakują nadzwyczajnie.
risottiera
Porcelanowa
Eleganckie, z pokrywą
Nemo, gdyby Adamczewski napisal poprawnie risottiera, to pewnie bym sie domyslila, rosomiera brzmi rosolowo. Dziekuje za wyjasnienie.
Ja robie risotto czesto i dobrze, na stol stawiam w podgrzanej wazie do zupy z deklem.
Eleganckie z pokrywą godne kuchni Kurta Schellera 🙂
Udekorowałam wczoraj dom dwa wazonami z baziami.
Robią za wiosnę 😉
Danuśka, za wiosnę, to robisz Ty, całorocznie 😀
Eva47, 😉
Mojej wazy do zupy (ćmielowska z deklem) nie mogę używać, bo służy Osobistemu do przechowywania amunicji (do karabinu pod łóżkiem) 😎
Danuśko,
wczorajsza wyprawa nad jezioro (zimno jak w środku zimy) dała w rezultacie też bukiet bazi i jakieś gałązki z pączkami. W ogrodzie pączkują żonkile.
Oczywiście chodziło o risotierę Nisiu czyli porcelanowe naczynie z pokrywką do podawania risotta na stół. Przepraszam za ten błąd i wszystkie inne też.
Szanowna Pani Evo47, książeczka też może być dziełem.
Polędwicę podsmażamy na patelni a potem w naczyniu żaroodpornym wkładamy do piekarnika.
Za wszelkie niejasności Adamczewski przeprasza.
Tak tak. Szwajzar potrafi nie tylko zadbac o czyste ( od minaretow ) horyzonty 😆 to tyle zartow 😆
Znakomity tytul dzisiejszego wpisu Gospodarza. O lepszy w odniesieniu do Szwajzarow byloby trudno. Mam kontakt z nimi dosc czesto, w naprawde roznych sytuacjach. Jest to nacja, w ktorej slowo Kameradschaft ma jeszcze ogromne znaczenie. Cokolwiek by nie robili, to czynia to tak, bo tak nalezy to zrobic.
Nie dlatego, ze to z poczucia ludzkosci, chrzescijanstwa, poganstwa czy zysku.
Wspolne przebywanie z nimi nalezy do wielkiej przyjemnosci 😆
Jeszcze male wyjasnienie Kameradschaft oznacza nie tyle kolezenstwo co –>
poczucie kolezenstwa
Aleś-żeś mnie Pan zmylił, Gospodarzu!
No widzisz, o jedenastej trzydzieści sama bym się domyśliła, a tak o świcie główka mi nie chodzi za dobrze. Poza tym wciąż napotykam na jakieś nowości.
Kulinarnie: bardzo podoba mi się nazwa SŁOIK jako określenie dojeżdżajacych Warszawiaków…
A tu trochę prawdziwej wiosny – wprawdzie tylko w odgłosach, ale jakiej ładnej!
http://www.youtube.com/watch?v=s0sjS92tkNI
I pomyśleć, że pani nazywa się Bitwa…
Przejechałam na mrozie (dobrze, że szosa sucha) rowerem 10 km i załatwiłam najważniejsze zakupy. Po 17:00 sklepy będą zamknięte aż do soboty, za wyjątkiem tych przy stacjach benzynowych.
Dorsz droższy od łososia, a od nich jeszcze droższy śledź 🙄
Kamerad = towarzysz (kompanion), a Kameradschaft = solidarność wśród grupy osób o wspólnych zainteresowaniach lub celach (sportowych, politycznych itp) i polega na gotowości wzajemnej pomocy w razie potrzeby. To jest właśnie to piękne uczucie wśród grotołazów, wspinaczy (do pewnej wysokości npm 🙄 ), żeglarzy, harcerzy etc.
„Słoik” nie jest określeniem pieszczotliwym.
„Rodowici” warszawiacy używają go niby żartobliwie, ale wyraża ono pogardę i wyższość.
Dziewięć minut i dziesięć sekund radości! Dziękuję Nisiu. Miła będzie i reszta dnia.
Haneczko-czasem i mnie dopadnie jakaś listopadowa jesień,
ale dzięki Bogu nie trzyma mnie za poły kurczowo i zbyt długo 🙂
Pani kwiaciarka sprzedająca bazie narzekała,że z powodu tej wiosennej
zimy ciężko w tym roku z żonkilami.
Udajemy się dzisiaj za niedługo na „służbowe jajeczko”.
Mam nadzieję,że coś kulinarno-ciekawego uda się sprawozdać.
Słowa słoik używam tylko mówiąc o słoiku z konfiturami albo ze śledziem 🙂
Jezu, wiem, że słoik nie jest pieszczotliwy, nie jestem kretynką.
Też uważam, że Danuśka ma wiosenny charakter. Danuśka, powinnaś nosić kapelusz udekorowany żonkilami!
Piotrze, też miałam te dziewięć minut! Ale zaczęłam od Marsza Radetzkiego, żeby samej sobie dać kopa…
Danuśko, słoik z ogórkami mojej bratowej też jest bardzo w porzo.
A mówiąc, że słoik mi się podoba, miałam na myśli inwencję nazewniczą. Podobnie jak duit. Słoik bardzo często bywa duitem. I wiem to nawet nie z najnowszej Polityki – skądinąd bardzo ciekawy artykuł o słoikach.
Danuśko,
nie posądzam Cię, abyś miała potrzebę posługiwania się slangiem miejskim 🙂
te słoiki to z zazdrości, że takie pyszne i zdrowe rzeczy do jedzenia są przywożone … 😉 .. ja niestety już nie mam skąd przywozić …
Jasne, Danuśka posługuje się wyłącznie slangiem wiejskim.
Ratunku!
Idę po pietruszkę w naci.
Słoiki. Moja mama różnie spędzała lato, ale był taki okres pokrywający się z grubsza z moim liceum i początkiem studiów, gdy kilkanaście osób rodziny i kilkanaście przyjaciół letniskowało na wsi nad jeziorem koło Sławy Śląskiej. Często w tym uczestniczyłem, choć okresowo wybierałem inne wakacje. W każdą prawie sobotę po południu przyjeżdżał mój ojciec i zostawał do niedzieli wieczór. W czerwcu i we wrześniu ja przyjeżdżałem z ojcem. Bagażnik samochodu marki Warszawa zawsze był pełen słoików. Ze schabem pieczonym, z kotletami schabowymi, z konfiturami, z zupami, z pierogami. Te słoiki jeździły pełne z miasta na wieś a nie odwrotnie. W sumie sielanka. Ale jeśli muślicie, że niedzielę rodzice spędzali wspólnie, to się mylicie. Niedziele ojciec spędzał ze szwagrem i moim teatralnym kuzynostwem na łowieniu ryb.
Nisiu,
jak się wysypiałaś, to z kojarzeniem miałaś mniejsze problemy 🙄
Mam nadzieję, że to jeszcze nie tzw. senile Bettflucht i Ci się polepszy 😉
Nisiu-nie nerwujsia.Ja się posługuję slangiem blogowym 😉
czasem sprawozdawam,
czasem zazdraszczam
i mam ochotę schować się pod kordełkę,kiedy szykuje się jakaś awantura.
Ale dzisiaj żadnej awantury nie będzie,toż radosne Święta przed nami.
Nie wiem, co to senile Bettflucht.
Znalazłam taką definicję:
?Senile Bettflucht? ist eine Scherzbezeichnung für ein vermindertes Schlafbedürfnis im Alter, das durch ein frühes Erwachen gekennzeichnet ist.
Eine Verschiebung des Schlaf-Wach-Rhythmus im Senium wird karikierend als ?senile (greisenhafte) Bettflucht? bezeichnet, da im höheren Lebensalter das individuelle Schlafbedürfnis des Menschen abnimmt. Ältere Menschen, bei denen dieses Phänomen auftritt, fühlen sich jedoch im Allgemeinen ausgeruht. Zudem kann zusätzlich durch das Halten eines Mittagsschlafs der Nachtschlaf verkürzt werden.
Nemo, czy w uprzejmości swojej, z której jesteś znana, możesz mi to przełożyć? Nie znam niemieckiego dość dobrze.
Dokładnie to 🙂
Żartobliwe określenie na zmniejszoną potrzebę snu na starość, charakteryzującą się wczesnym przebudzeniem.
Po polsku: starcza ucieczka z łóżka.
Notabene, ja też od jakiegoś wstaję znacznie wcześniej niż zwykle, ale i znacznie wcześniej zasypiam. Ta wiosna chyba w końcu przyjdzie?
Na dworze jest tak zimowo, że gotuję bigos.
Od jakiegoś czasu…
Starcza ucieczka – urocze.
Zgadzam sie ze ksiazka moze byc dzielem.
Nemo, mam ziecia mysliwego,ale karabinow pod lozkiem u nas nie wolno.
bazgroły … o miłości …
http://pawelreszka.blog.pl/2013/03/27/bazgroly-na-pozegnanie-zimy-oczywiscie/
moja starość już minęła … kiedyś wstawałam wcześnie … a teraz czasami zaśpię … może dziecinnieje …;)
Dzien dobry,
Nie straszcie mnie prosze, ja sie o 5:30 codziennie budze i nawet polubilam wczesne poranki, mozna w spokoju poczytac.
Haneczko,
jak Ci sie prasa znudzi to zadzwon.
Zakupiłam korzeń chrzanu. Kupowałam też ryby. U nas po staremu najtańszy jest śledź, sporo droższy dorsz, jeszcze droższy halibut i łosoś.
Kolorowo jest na hali targowej – bardzo dużo prymulek i żonkili w pączkach, bazi i gałązek wierzbowych. Niestety, nie mogę mieć w domu pylących roślinek.
Evo47,
to jest karabin wojskowy. z tym nie wolno na dzika i jelenia, ani nawet na niedźwiedzia 😎
…a to bagnet do niego
Hej, hej Blogowa Bando
u nas już Wielki Piątek nastał Zatem przesyłam Wam serdeczne życzenia świąteczne.
https://sites.google.com/site/echidnaozzi/wielkanoc
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Hej Echidno!
Dzięki serdeczne i nawzajem!
Bardzo mi się podoba Twój obrazek. Mogę go posłać dalej?
Bigos pyrkocze, na dworze deszcz, koty nie wychodzą z łóżka…
Mam chrzan z ogrodu i buraczki, może by tak ćwikłę…
Serdeczna Echidno – Życzenia i pozdrowienia.
Uspokój się ryżu, nie lękaj się śmietano, to tylko ja.
Zmęczenie
Aleś Placku wprawił mnie w smutny nastrój! Nikogo nawet na poboczu (nie mówiąc o głównym nurcie).
Nemo, wiem, wiem, w naszej TV od czasu do czasu pokazuja co Szwajcarzy maja w szafach.
Szkoda ze na dzika nie mozna, dziczyzna smakuje wysmienicie.
Ej, nie zwieszajmy głowy!
Ten gość kończy jutro 70 lat
Sprawozdaję,chociaż za wiele dobrego do opowiedzenia nie ma 🙁
Byliśmy w ursynowskiej”Karpielówce”-specjalność jadło góralskie.Najlepsze z tego całego jadła były chusty góralskie,które godnie występowały w roli obrusów 😉
Kwaśnicy nikt nie zamówił.Na stole zjawiło się-jadło drwala,żurek i grzybowa-przyzwoite,acz nierzucające na kolana oraz placki po zbójnicku i placki ziemniaczane ze szpinakiem i oscypkiem wielce rozczarowujące.Na desery jakoś nikt nie miał siły ani ochoty.W związku z powyższym teraz zaordynowałam sobie na trawienie aroniówkę i próbuję(tak po cichutku)mazurka z masą kajmakową,co to Latorośl wykonała dzisiaj dla swoich koleżanek.Rzeczone koleżanki będą u dzieciny jutro na kolacji.
My jutro jemy kolację już w dobrach nadbużańskich.
Dobra,gadu,gadu,a robota czeka! Lecę robić pyrową babę.
Echidny kartka cudna !
Echidno-ściskam Cię przed albo już świątecznie !
Chrzan starty (pod wyciagiem kuchennym, jak co roku), buraczki sie gotują. Przypomnijcie mi, ze wstawiłam, bo rok w rok przed obojętnie którymi swiętami, najcześciej tymi i tymi, albo coś przypalę, albo zapomnę i spalęgarnek (3 razy!!!) albo kapustę ugotuję na skwarki :roll:Bo zawsze albo do kogoś dzwonię z zyczeniami, albo do mnie dzwonią, a telefon mam na drugim końcu domu.
Alicjo!
Buraki juz ugotowane.
Alicjo!
Czy dzisiaj tez przypalilas gar.
Miodzio 😆
Niewiele czasu pozostalo do twojej dyspozycji. The countdown dobiega konca by myjac nogi Nowemu oczyscic sie z popelnionych grzechow.
Buraki nie sa mile widziane w moim kregu i smialo moge im pokazac (mooning)
kto jest ciekaw co oznacza (mooning) niech z nawiasami wklei w skypa i wysle w przestrzen
Lajares, czy nie sądzisz, że w tym momencie przekroczyłeś granice przyzwoitości?
Ogonku,
nie dworuj sobie z Nowego. Gdybys byl sam, tylko z oceanem i jakimis wspolpracownikami-analfabetami,to moze i bardziej przykry bylbys…? I tez zmyslalbys, ze byles w klubie sluchac jazzu do rana,
wklejal nieprawdziwe zjecia /synka – tylko na innym blogu, to tutejsi synka znaja/. Nie potrafilbys smiac sie z byle czego, jak np.podczas spotkania z zaprzyjaznionymi polakami z okazji swieconki. Nie potrafilbys zrozumiec kogos, kto docenia starania Siostr, ktore zbieraja tutejsza polonie i pieka dla nich babki i sprowadzaja Biskupa NY aby poswiecil.
Ciesz sie czlowieku, ze nie robisz za ogrodnika i ze nie kipi w Tobie nienawisc, bo czujesz sie przegrany. O i pewnie bylbys chamski….
Godd for you Ogonku!
Dobry wieczór. Dzień niezwykle intensywny, bo to i Młodsza w domu i zaprzyjaźniona osoba przyszła i c.d trzepania szaf i pranie kocyków psa i ta galareta mięsna. Młodsza latała po sklepach i jutro pójdzie odebrać zamówione mięsiwo, a ja będę bawiła się w kuchni.
Ten numer papierowej „Polityki” jest w ogóle udany (doskonały artykuł Krassowskiego, interesujący Janicki, mój ulubiony dział felietonów i trochę nowości, sporo o jedzeniu. Na kolana powalił mnie reportaż z Nowej Soli ojczyzny ogrodowych krasnali i figur papieża giganta. Nie ma to jak walka o urodę przestrzeni publicznej!
A to co? Prezent od Zajączka – mój wpis czeka na moderację!
Bardzo to smutne, ze tuz przed Wielkanoca takie teksty pisujemy.
Ale mania przesladowcza Nowego, pory nie wybiera /patrz wczorajszy ostatni wpis/. Tak wlasnie zachowuja sie polacy na obczyznie.
Postanowilam wyrazac sie jasniej, bo jak sie okazalo ostatnio tylko Placek zalapal o co mi chodzilo.
@ogonek:
kameradschaft to jest kameradschaft,
a kameradschaftsgefühl to jest kameradschaftsgefühl 😉
p.s.
kamractwo jak szprechajo pieruny 😉
Nie oczekuje komentarza Pyry. Wszak nic tutaj nie jest adresowane pod Nia, podobnie jak poprzednio.
Miodziu,
czy ktoś na Twoje zlecenie albo Ty osobiście śledzisz poczynania Nowego, że tak dobrze jesteś poinformowana, gdzie bywa lub nie bywa po nocach? W jakim towarzystwie się obraca i jakie życie prowadzi?
Jeśli nie, to co uprawnia Cię do rozsiewania takich insynuacji?
Co w ogóle powoduje Twoje tak intensywne zainteresowanie prywatnym życiem Nowego?
Nie każdy lubi śmiać się z byle czego, za to niektórzy śmieją się z pisania biskupa z wielkiej litery i ja to rozumiem 😉
Nie,
wszystko dopilnowane, Henryku. Chyba ginie mi tradycja 😯
Ale gadałam z Grecją i na wszelki wypadek miałam wypisane na monitorze wielkimi literami „GAR!!!” Moi Grecy to gaduły niesamowite, musiałam pilnować zegara 😉
…i gara 😉
Ja też starłam ten nieszczęsny chrzan. Wyciąg i maseczka na twarzy niewiele pomogły. To nie był dobry pomysł. Doprawianiem zajmę się jutro. Choć lubię buraczki, to za ćwikłą nie przepadam. I chyba tak jak u Pyry, będzie to pierwszy i ostatni raz.
Nemo,
to nic trudnego. Po prostu czytam i kojarze fakty. Tak samo moge powiedziec o Tobie, o Alicji, o Danusce. Ale, poniewaz Wy mnie nie przesladujecie i niczego nie zmyslacie, nie ma powodu aby Wam cos wytykac. Ja siedze cicho dopoki mnie ktos nie napocznie.
A co do Biskupa…. Jestem osoba wierzaca w Boga, ale nie w Kosciol i to powinno wystarczyc. Ze napisalam duza litera, to przez szacunek dla wspolpiszacych, po przeciez nie wiem jak kto mysli. By nie urazic wspolblogowiczow. AMEN.
Alicjo!
Gar mi spadl z serca.
Lajares,
bez buraków nie ma ćwikły z chrzanem. Bez ćwikły z chrzanem i sałatki jarzynowej nie ma u mnie świąt, ani tych, ani tamtych. Ostatnio wpadłam w manię kiszenia buraków i ten kwas znakomicie smakuje. Co gorsze, jest bardzo zdrowy, jak i zresztą pogardzany przez Ciebie burak. Niech żyja buraki!
Podpisuję się pod wpisem nemo (21:17).
Ten Nowy musi mieć niesamowite zdolności aktorskie, żeby tak wszystkich omamić 😯
Zwłaszcza tych, którzy spotkali go osobiście niejeden raz. Rzeczywiście przykre, wypisywać takie rzeczy, Miodzio…
Ugotowałam rosół jakiego świat nie widział i rozpaprałam kurczaczka. Biedactwo wygląda jak ofiara szalonego chirurga. Zaraz go nadzieję i upiekę, hehe. To moja pora na działalność kuchenną wyższego rzędu.
Nie wiem czy na śniadaniu wielkanocnym będę miała gości sztuk trzy czy sztuk jeden. To mnie zniechęca do planowania.
okres treningu przedwielkanocnego dobiega konca…
Miodzio, naucz się wreszcie pisać „Polacy” z dużej litery.
Nawet sobie nie próbuję wyobrazić Miodzia napoczętej jak jakaś wielkanocna baba przez Nowego.
Jeśli to było w nocy… 😯
Nocny ogrodnik
Jak napocząć piękną nieznajomą
Nemo,
fajne. Ale tak na przyszlosc, to czytajcie Panstwo ze zrozumieniem , albo chociaz z uwaga.
Nisiu,
dobrze bede pisala duzymi literami. Dzieki.
Oj Nemo,
widze, ze dostalas wiatr w zagle…
Jeszcze tego nie widzialam bo zajeta jestem. Bede robila teraz Twoja pavlowa.
Moze mi sie uda?
Alicjo, te spalone gary (nasamnajpierw).
Kochana, u nas miewa się telefony, gdzie słuchawka nie jest już połączona kablem ze stacyjką (długim czasem i na 15 metrów, pamiętam te powikłania) i można w ten sposób – i w kuchni, i gdziekolwiek. Osobiście znajduję się w potrzasku w sytuacjach kłopotliwych o tyle, gdy trzeba „pociągnąć za dawny łańcuszek” i wywołać nieodzowny odgłos niagary. Twój kłopot to chyba nie telefon, ale skajp.
Czytałem wczorajsze końcowe, z za oceanu, czytam dzisiejszą ripostę z tamże i nie wiem, co dalej.
A, tak w ogóle, to życzę szczęśliwych świąt wielkanocnych 2013.
Z pisownią roku nie mam kłopotów.
pewien rzymski kapelan polowy(II wojna punicka) zabronil ataku floty rzymskiej na kartaginska, bo jegowrozba, do ktorej poslugiwano sie drobiem wypadla niepomyslnie – po prostu kury nie chcialy dzibac sypanego im prosa…
na to duce sie zdenerwowal i wrzucil kapelana wraz z ptactwem do morza wolajac:
„jak zrec nie chca, to niech pija!”;
bitwe, nota bene, przegral 😉
Jasne, że Alicja na skypie. Pepe; to my, głupole trzymamy słuchawki w ręku, a potem trzymamy się za kieszenie, kiedy przychodzi płacić rachunek. Pogadałam z naszą zbuntowaną Zgagą, złożyłam życzenia od nas wszystkich. Zgaga jutro piecze dwie chałki i sernik , a przy okazji pociąga nosem, bo w te święta żadna z córek nie może przyjechać. Tak to już mają Matki, że lubią w dni uroczyste mieć dzieciaki przy sobie.
a za najwazniejszy obiekt ciala w tamtych czasach uwazano watrobe 🙂
Jesteśmy wypełnieni swingiem. Byliśmy na południowym koncercie Sarasota Jazz Club Bigband. Standardy, lata 40 i 50. Goodman, Dorsey, Basie…Różnica tylko w wyeksponowaniu basu. ”
Wokalistka śpiewała „Embrace me, my embraceable you” Patrzyłem na Ewę i było mi dobrze….” ” Wonderful world” – to prawda, Moi Kochani. Niech Wam wszystkim będzie szczęśliwie, spokojnie i SMACZNIE na te Święta!
😉
Cichalu – u Was święto podwójne, bo w Śmigus – dyngus urodziny obchodzi Ewa. Kto nie lubi Ewy? Wystąp! Wszystkiego dobrego, pogodnego i smacznego, a blond – malarce – wielu sukcesów.
Panie Piotrze – Dziękuję. Tak właśnie – nikogo.
Pepegorze – Nawzajem. Pisownia roku rzeczywiście piękna, ni z małej litery, ni z dużej 🙂
Colombe papiez rozdawal dzis mlodym wiezniom. Ale chyba sam nie piekl.
Z jednej mojej colomby został już tylko ogon.
Osobisty powiedział, że zastąpiła mu obiad, mnie – śniadanie (na obiad jabłko). Na kolację był bigos, ziemniaki puree i… tyskie oraz kusztyczek zmrożonej żytniej.
Obejrzałam sobie szwedzki kryminał o mordowaniu noblistów, na dobre spanie 😉
Byku, Pepegorze, Lajares
Alles, was wir brauchen… 😉
Dobranoc Blogu!
Można dodać – każdy potrzebuje tego, czego potrzebuje. I co mu się marzy.
Dzień dobry,
Nemo dzięki 🙂 🙂 🙂 Tam wszystko zmieściłaś.
Alicja i Nisia – tak samo 🙂
Z szacunku dla Gospodarza i Jego starań by nie było tu kłótni, z szacunku dla ogromnej większości naszej blogowej bandy, która chce żyć świętami, wymianą codzienności, a nie przyziemiem – nie będę dzisiaj podtrzymywał udawadniania czegoś, co każdy z nas widzi.
Dodam tylko, że jeśli jeszcze raz mój synek stanie się tematem głupich, beznadziejnych komentarzy Miodzia – będę zmuszony do zmiany formy swoich wypowiedzi.
Dobranoc 🙂
Dzień dobry,
Uciekłam z łóżka,jak zwykle zresztą o tej porze.Często nawet wcześniej.
Tak się tylko trochę martwię 😉 czy to starcza ta ucieczka?
Cholera,może jeszcze nie taka znowu ze mnie staruszka?
Do tej pory myślałam,że to wczesno-poranne wstawanie mam po mojej Mamie,która najcześciej była na nogach już od 5 rano.A na starość z kolei miała odwrotnie i zdarzało Jej się spać NAWET do 8.00 !
Pyrowa baba urosła jak szalona.Dobrze,że zrobiłam z połowy składników,jak Nemo.
Prezentuje się bardzo wielkanocnie 🙂
Nowy-pozdrawiam Cię bardzo serdecznie,nawet nie z powodu Świąt.Tak ogólnie.
Miłego dnia dla wszystkich!
Dzień dobry 🙂
Jaka starcza ucieczka Danuśko? 😯 Pełnia energii i radości życia 😆
Miłego dnia Blogu 🙂
Dzień dobry Blogu!
Moja 90-letnia Babcia latem wstawała ok. 4 rano 😉
Nie zapominajmy o ludziach-skowronkach i ludziach-sowach, którzy niezależnie od wieku bywają aktywni o różnych porach doby 🙂
Na dworze szaro, smutno, mglisto, ale deszcz przestał padać, chwilowo…
Ło…to ja dopiero idę spać 🙄
Se kto chce, to niech poogląda malutką część południowo-amerykańskiej podróży, będzie znacznie wiecej.
Uprzedzam, nie umiem wybierać, zdjęcia robię dla siebie i je to, co je 🙄
Jak przyjda przepaście, to zanudzę was bardziej niż Zanussi, bo ze strachu skupiłam się na robieniu zdjęć 😯 Ale to potem.
Idę dospać.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/March262013
Nowy, daj spokoj z Miodziem. Ona nie wie kiedy jej komentareze sa… no, niezbyt madre, naprawde nie wie. Nie nalezy ich traktowac serio.
Nowy – mnie się podobały te nostalgiczne zdjęcia Twojego synka nad oceanem 🙂