Pole bitwy mieści się na stole
Znana to prawda już od tysiącleci. Najłatwiej wroga pokonać przy stole. A dowód na to dostarcza papież światowych smakoszy, sędzia, wiolonczelista, filozof i pisarz wybitny zarazem czyli cytowany tu gęsto Anthelme Brillat-Savarin:
„Zgodnie z traktatem z listopada 1815 roku Francja musiała zapłacić aliantom siedemset pięćdziesiąt milionów w trzy lata.
Ponadto trzeba było zaspokoić żądania mieszkańców poszczególnych krajów: zgromadzeni monarchowie obliczyli wysokość tych odszkodowań na sumę przeszło trzystu milionów.
Dodajmy do tego najrozmaitszych rodzajów rekwizycje w naturze, praktykowane przez nieprzyjacielskich dowódców, którzy ładowali furgony i słali je ku granicom; skarb publiczny musiał pokryć te szkody później, co wyniosło ponad sto pięćdziesiąt milionów.
Można było, a nawet należało się obawiać, że sumy tak poważne, spłacane dzień po dniu gotówką, skarb doprowadzą do nędzy, obniżą wartość walorów, co stanie się przyczyną wszelakich nieszczęść, grożących krajowi bez pieniędzy i bez środków, aby je zdobyć.
– Ach – mówili zacni ludzie, widząc złowieszczy wóz, który miano załadować przy ulicy Vivienne – ach, oto nasze pieniądze uciekają hurmą; w przyszłym roku człowiek będzie klęczał przed dukatem; żałosna ruina nas czeka; wszelkie przedsięwzięcie jest bez przyszłości; nie będzie skąd pożyczać; przed nami suchoty, uwiąd, śmierć cywilna.
Rzeczywistość zadała kłam tym obawom; ku wielkiemu zdumieniu tych, co zajmują się finansami, zobowiązania spłacono z łatwością, kredyt wzrósł, wykupywano w mig pożyczki i przez cały czas tego odpływu pieniądza kurs wymiany – ten niezawodny miernik obiegu monetarnego – był dla nas korzystny; mieliśmy zatem dowód arytmetyczny, że więcej pieniędzy do Francji przybywa, niż z niej ubywa.
Jakaż to potęga przyszła nam w pomoc? Jakie bóstwo dokonało tego cudu? Smakoszostwo.
Kiedy Bretonowie, Germanowie, Teutonowie, Kimerowie i Scytowie wtargnęli do Francji, okazało się, że odznaczają się obżarstwem wyjątkowym i pojemnością żołądków zaiste nie spotykaną.
Niedługo zadowalali się jadłem, którego z przymusowej gościnności musiano im dostarczać; zapragnęli potraw delikatniejszych w smaku; i wkrótce królowa miast zamieniła się w ogromny refektarz. Intruzi jedli w restauracjach, w traktierniach, w zajazdach, w szynkach, w kramach, a nawet na ulicach. Opychali się mięsem, rybami, dziczyzną, truflami, ciastkami, a zwłaszcza naszymi owocami.
Pili z nienasyceniem równym ich apetytowi i żądali zawsze najdroższych win, spodziewając się znaleźć w nich rozkosze niesłychane, za czym zdumiewali się zgoła ich nie znajdując.
Powierzchowni obserwatorzy nie wiedzieli, co myśleć o tym obżarstwie, za którym nie stał głód i któremu nie było końca; ale prawdziwi Francuzi śmiali się i zacierali ręce mówiąc: „Patrzcie, są jak zaczarowani i wieczorem zwrócą nam więcej dukatów, niż skarb publiczny wypłaci im jutro.”
Czas ten sprzyjał wszystkim, którzy zaspokajali potrzeby smaku; Very zaokrąglił posiadaną fortunkę; Achard zaczął zbijać swoją; trzecim z kolei był Beauvilliers, a pani Sullot, której sklepik w Palais-Royal nie miał dwóch kwadratowych sążni, sprzedawała dziennie dwanaście tysięcy pasztecików.
Czar trwa jeszcze: cudzoziemcy napływają ze wszystkich stron Europy, by w czas pokoju odświeżyć przyzwyczajenia, jakich nabrali w czas wojny; niechajże przyjeżdżają do Paryża; a kiedy już są, niech raczą się za każdą cenę. Jeśli nasze walory są w łaskach, zawdzięczamy to w mniejszym stopniu ich wartości aniżeli instynktownemu zaufaniu, jakie musi budzić naród, gdzie smakosze są szczęśliwi.”
Sprawdzałem wielokrotnie prawdziwość tego ostatniego twierdzenia. Potwierdzam je. Sam też za każdym razem, gdy jadam we francuskich restauracjach, bywam bliski szczęścia.
Fot. P. Adamczewski
Komentarze
Dzisiaj ważny dzień dla Basi i Piotra Adamczewskich – kolejna rocznica ślubu. Sympatyczna jest myśl o trwałym i oddanym sobie małżeństwie w naszym mało stabilnym świecie. Toast o stosownej porze.
W ekstazę nie popadałam, na krawędzi szczęścia nie stałam lecz ichniejsze papu przypdało do gustu mym kubeczkom smakowym. Tęsknota za serami i bagietkami snu z mych powiek nie spędza… niemniej miło by było od czasu do czasu ją zaspokoić.
E.
Pani Barbaro,
Panie Piotrze,
serdeczne gratulacje plus życzenia najlepszego zdrowia a do niego wszelkich stosownych akompaniamentów!!!
😀 😀 😀
Basiu i Piotrze weny twórczej każdego dnia … 🙂
Gospodarzostwu-kolejnych smakowitych rocznic oraz jak najwięcej miejsc i chwil szczęśliwych !
Piotrze-miód lejesz na me serce,Twe zdanie o rozkoszach francuskiego stołu podzielam całym sercem i podniebieniem 😉
Do Koleżanek Warszawianek wysłałam miłą,jak sądzę,wiadomość.
…I pomyśleć/pomarzyć, że 3 kwietnia może też wyglądać tak (dziś? – następna klatka… hmmm… ;))…
Pani Basi i Panu Piotrowi – wszystkiego najlepszego!!!
http://www.youtube.com/watch?v=oeV5fb59kiY
Dla wszystkich miłośników Francji 🙂 :
http://www.youtube.com/watch?v=-uvEctF55Ac&list=PLvFqjGAeX203KhN6bpS3KE0AYMXvG38AD&index=1
Właśnie przeczytałam, że panowie z „CestSiBonJazzBand” pochodzą z Sydney 😀
Asiu-merci beaucoup !
Sydney wprawdzie nie znam,ale lubię na odległość 😉
Basiu i Piotrze –
Serdeczności rocznicowe:
https://sites.google.com/site/echidnaozzi/home/w-rocznice-slubu
Echidna
Małżonkom – Jubilatom – wszystkiego naj- naj-lepszego i dalszych wspólnych szczęśliwych lat – życzę z całego serca.
Nowy – bardzo lubię i cenię Twoje „lampkowe” wpisy. Czytam.
Pani Barbaro, Panie Piotrze,
Najserdeczniejsze gratulacje i życzenia podwojenia dorobku małżeńskiego (z wyjątkiem bezpośredniego potomstwa, to niech się podwaja w kolejnych wnukach i prawnukach) oraz autorskiego.
Warto dodać, że 56 lat później Francja stanęła przed podobnym problemem. Ogromna kontrybucja do zapłacenia po wojnie z Prusami. I znów spłacono ją przed terminem. Prusy tej kontrybucji nie zmarnowały lecz wydały na budowę dróg wodnych śródlądowych. Francja w tej sytuacji nie okazała się gorsza i wydała tyle samo na swoje drogi wodne śródlądowe. Zastanawiam się, czy też obżarstwo Prusaków pomogło w owym sukcesie finansowym.
Teraz my mamy akcję pod nazwą „Po drugie Wisła” (po pierwsze A1). Rozpętany szał wypowiadania się za pilną koniecznością zrobienia z Wisły wielkiej drogi wodnej przyprawia moje włosy o stawanie dęba. Rozwinięcie na Wiśle żeglugi turystycznej, proszę bardzo. Ale miliardy na infrastrukturę transportową? Nikt nie mówi, jakiej klasy miałaby to być droga wodna. Doprowadzenie do klasy III to bezsens, bo nikt prawie już takimi drogami towarów nie wozi. Klasa Va, albo Vb jeszcze lepiej, owszem, zapewnia dobry transport, ale kto i za ile zrobi nam z Wisły Ren? I co – skąd dokąd chcemy wozić. Nikt się nad tym nie zastanawiał, ale budować musimy natychmiast. Gdy Odra była drogą wodną o marnym standardzie, ale żeglowną prawie przez cały rok, wożono nią głównie węgiel eksportowany przez Szczecin i Świnoujście. Teraz węgla drogą morską nie eksportujemy prawie wcale, rudy też nie importujemy. Importujemy trochę węgla, ale nie wiem, do których elektrowni.
Trochę nawozów z Tarnowa i Płocka, może trochę samochodów z Gliwic i Tych, ale nie wiem, czy są odpowiednie kierunki ich eksportu. Kompletny bezsens biorąc pod uwagę skalę niezbędnych nakładów. Chyba że chodzi o roboty publiczne w systemie Keynsowskim wzorem doliny Tennessee. Ale to nie ten kryzys, nie te czasy, nie te zasoby finansowe kraju.
Przynudziłem ekonomią, ale Pan Piotr zaczął.
Nie odpowiedziałem wczoraj, chociaż wczoraj zdążyłem przeczytać.
Z miłością jak ze srebrem i złotem. Jako pojęcie abstrakcyjne czy pierwiastek chemiczny, mamy tylko liczbę pojedynczą. Ale konkretne, dotykalne – miłość Jasia do Kasi i tego samego Jasia do Marysi to dwie różne miłości. Wyroby ze srebra nazywamy srebrami, ale to nie pierwiastek tylko konkretne noże, widelce i tak dalej.
Co do scrabbli, też się cieszę, że wygrały, natomiast nie do końca prawidłowo, gdyż konkretnie ułożyły „paleń”. Ja swoją zgodą to uprawomocniłem, więc ostatecznie wygrana była prawidłowa.
Nie będę budowała dróg wodnych (zresztą ziemie nad Renem najlepiej na tym nie wyszły) ale w swoim malusieńkim gospodarstwie przeprowadzić musiałam swego rodzaju optymalizację. Mianowicie paschę zabrała Młodsza do szkoły, zimne nóżki wzięła przed chwilą Inka do domu, a resztę pieczeni zjadł pies (nie schowana na czas do lodówki). Znowu sobie przysięgam, że to ostatni raz i więcej nie robię
Barbarze i Piotrowi bardzo wielu kolejnych lat w zdrowiu, wzajemnym zrozumieniu i codziennej radości.
Gospodarzowi i Pani Barbarze – wielu dalszych wspólnych lat w szczęściu i zgodzie ! 🙂
Stanisławie,
panie wygrały dzięki Twojej wspałomyślności , bo rzeczywiście słowo ” paleń ” nie istnieje. Nie mówiąc o tym, że miały przewagę, bo grały dwie przeciwko jednemu. Słyszałam jednak kiedyś opinię wygłoszoną przez znanego językoznawcę, że w zasadzie dowolne słowo wymyślone i użyte/ choćby uważane za nieprawidłowe/ należy uznać jako już funkcjonujące. Mnie to nie przekonało.
Stanisławie, pomysły na uregulowanie Wisły pojawiają się od wielu lat. Nad jednym z nich, na Politechnice Gdańskiej, pracował w latach pięćdziesiątych stryj mojego ojca prof. Józef Karwowski, autor Atlasu Dróg Wodnych. Plany były piękne, ale już wtedy koszty inwestycji wodnych były kolosalne. Zresztą teraz zrobienie niezbędnego wału powodziowego zwykle przekracza możliwości finansowe gmin.
Teraz odchodzi się od regulowania rzek. Wręcz niszczy się zapory wodne i betonowe nabrzeża (nie mówię oczywiście o miastach).
W latach 50-tych rozwój dróg wodnych był jeszcze sensowny. Koszty były z różnych względów znacznie niższe, poza tym nie znano jeszcze przyczyn, dla których obecnie rzek się nie reguluje lub reguluje w sposób przemyślany, co jest jeszcze znacznie kosztowniejsze od metod tradycyjnych. Za Gierka wymyślono kaskadę Dolnej Wisły – 5 stopni wodnych, z których Włocławek miał być pierwszym, a pozostał jedynym. Teraz wraca się do pomysłu zbudowania jeszcze jednego, żeby zmniejszyć niekorzystne oddziaływanie Włocławka. Transportowe funkcje przy okazji. Teoretycznie stopnie wodne chronią przed powodzią. Ale regulując przy tym rzekę prostuje się koryto i rzeka jako całość może przejąć mniej wody niż uprzednio. Retencyjne właściwości zbiorników okazują się fikcją. Zmiany w środowisku – ogromne.
Pyro, dałaś się oskubać. Ale chyba nie żałujesz mimo wszystko. W przyszłym roku pewnie zrobisz tak samo. Może trochę zmienisz asortyment.
Dzień dobry 🙂
Stanisławie, zrobi to samo 😆 Świątecznie jesteśmy niereformowalni 😆 Właściwie nic nie zrobiłam, a też zostało 😆
Stanisławie-jakie tam oskubać,Pyra przeprowadziła optymalizację zapasów wielkanocnych w sposób wzorowy 🙂 W rezultacie wszyscy zadowoleni:
Pyra,bo pozbyła się kłopotu,
Inka z Lucjanem,bo pewno lubią nóżki,
co najmniej pół szkoły Młodej,bo trafił im się nieprzewidziany,a zapewne znakomity deser,
Radek,bo miał ekstra obiad 😉
Gdyby tak optymalizacja-regulacja Wisły była równie prosta….
Dzien dobry,
Gospodarzom – najlepszego!
Nemo – w Twoim przepisie na roladę z wiśniami podajesz, że używasz kakao i czekoladę w proszku. Jaka to czekolada? My użyliśmy tylko kakao. W naszych sklepach widziałam czekoladę tylko taką do picia, teraz znalazłam taki link:
Znalazłam: http://www.bogutynmlyn.pl/html/2759.html
Haneczko, Danuśko, inaczej być nie może.
Asiu, Są czekolady do celów kulinarnych w proszku albo w tabliczkach. W tabliczkach można gotować w mleku, gotować w maśle albo zetrzeć na tarce, w zależności od przepisu. Jak nie ma specjalnych, kupujemy jakąkolwiek tabliczkę 70 albo 80%. Np. Lindta.
Stanisławie – dziękuję 🙂 W przepisie jest w proszku, ale tak jak napisałam, w mojej małej mieścinie w sklepach takiej nie widziałam. Muszę zobaczyć w Bydgoszczy w Almie albo w PiP
Dzień dobry Blogu!
Gospodarskiej Parze nieustającej fascynacji życiem i sobą nawzajem! Wiosennych uczuć i nastroju niezależnie od aury za oknem 🙂
Asiu,
używam Bio Schokoladenpulver zawierającego kakao (39 proc.) cukier trzcinowy i wanilię. Zawiera 9 g tłuszczu na 100 g masy.
Kakao (też bio) zawiera tylko kakao (12 proc. tłuszczu).
Większa ilość samego kakao powoduje intensywniejszy kolor, zapach i smak bardziej gorzkawy.
Gdybym nie miała czekolady w proszku, to użyłabym 25 g kakao i 15 g cukru trzcinowego (zamiast 30 g czekolady i 10 g kakao).
Jeśli jednak wersja z samym kakao Wam pasuje, to nie ma problemu 😉
80-procentowa czekolada w tabliczkach zawiera ok. 50 proc. tłuszczu, co w przypadku lekkiego ciasta biszkoptowego nie jest zbyt korzystne, ale można wypróbować.
Nie kumam. Razem 130% czegokolwiek?
Kochani, właśnie wróciliśmy do domu a tu taki zalew sympatii i dobrych życzeń.
Wszystkim serdecznie dziękujemy i postaramy się (spełniając te życzenia) trwać na stanowisku. A zaczęło to się w pobliżu bitwy pod Grunwaldem czyli w 1965 roku!
Nemo – dziękuję, spróbujemy teraz wersji z kakao i cukrem trzcinowym 🙂
Piotrze z Basią – niech Wam świeci najsmaczniejsze słońce, Kochani!
Gospodarzowi i Pani Basi następnych szczęśliwych rocznic 🙂
Gospodarzom wiadomo co:
http://www.youtube.com/watch?v=uPlU9xYmWKI
Sto lat w szczęściu i pogodzie 🙂
Co prawda do lata jeszcze daleko (i gdzie ta cholerna wiosna?! 👿 ),
ale Gospodarzom należy się trochę lata 🙂
I Stolaty, oczywiście.
Dla niekumatych:
100 gramów 80-procentowej czekolady zawiera 80 g masy kakaowej i 20 g cukru.
Ziarno kakaowe zawiera ponad 60 proc. tłuszczu. W procesie przeróbki wytłacza się z niego 50 proc. masła kakaowego. Pozostały suchy proszek kakaowy zawiera 10-12 proc. tłuszczu.
Stosując odpowiednie proporcje masła, proszku kakaowego i cukru uzyskuje się czekoladę o procentowo określonej zawartości masy kakaowej.
Dobrze, że kumaci są wśród nas, inaczej byśmy nie skumali 🙄
Obecność kumatych nikogo nie zmusza do skumania, ale jeśli są tacy, którzy zdają się mieć ochotę na skumanie… 😉
Dołączam się do życzeń dla Pani Basi i Gospodarza!
Jeszcze wielu, wielu takich rocznic życzę!!!!
Toast będzie wieczorową tutaj porą.
I znowu przychodzi na myśl rosyjski fizjolog.
Dzwoneczek – ślinotok… 🙄
Nowy,
mój ostatni komentarz nie ma żadnego związku z Twoim.
Czysty przypadek.
Życzę Państwu Adamczewskim 500% małżeńskiej słodyczy – 100% w mieszkaniu, 100% na rozjazdach, 100% na wystawach i 100% w wiejskiej chatce plus 100% na wszelki wypadek 🙂
Kiedy patrzę przez okno też mam raczej kwaśny humor. Co gorsze – najnowsza Polityka też nastraja ponuro. Panie red Baczyński – pański tytuł sieje defetyzm! Nie godzi się tak wiosną!
W Angorze dzisiaj Kaliciński zachwala gołąbki z kaszą gryczaną (może podczytuje nasz Blog) a p. Brzeziński opowiada jak Francuzi przyrządzają czerwone rybki zwane barwenami. Jestem senna i chyba włożę sweter – na termometrze 0 stopni, a wiatr jest tak lodowaty, że okropnie zziębłam.
Basi i Piotrowi wyrazy podziwu i gratulacje!
Ewa dziękuje za życzenia i serdeczności w nich zawarte!
Wczoraj podpatrzyłem jak podczytuje a sama, bestia, nie odpowie…
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/EWA#slideshow/5862642443683163922
Asiu – Producenci czekolad Callebaut twierdzą iż „od nadziewania ciast do lukrowania, z Twoim talentem i naszymi czekoladami, wszystko pójdzie znakomicie”, a Nemo nieco się myli, ale ma rację, ale to osobny temat 🙂
Nemo,
powiedzenie „niekumaci” jest obraźliwe. Ja o sobie mogę tak powiedzieć (oh, durna ja, durna…), Ty nie musisz zaprzeczać, ale też nie potwierdzaj!
Podobno jesteś przyjazna ludziom i światu, i w ogóle uśmiechnięta. No to bądź, do jasnej d…, bądź!
Ale nie, szpileczki nie przepuścisz za chińskiego boga. Ładnie to tak?
Gołąbki z kaszą gryczaną polecam wszystkim, są znakomite, niejeden raz podkreślałam, a fotoprzepis jest tu:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Golabki_Teresy/
Państwu Adamczewskim.
http://www.youtube.com/watch?v=QW-YhR70_G4
Alicjo – Owszem, możesz o sobie powiedzieć, żeś durna, ale weź pod uwagę, że i ja przy tym stole siedzę i sobie tego nie życzę, od nikogo i pod niczyim adresem.
Bardzo się mylisz, a ja mam tych wszystkich „szpileczek” serdecznie dosyć bo to nie szpileczki, ale zaostrzone pale i kłonice.
Dosyć tego dobrego – Rozpoczynam głodówkę protestacyjną 🙂
Placku,
inwektywy wygaszane pod własnym adresem – czemu nie, niech ta… Ale POD WŁASNYM, nie czyimś.
A se głoduj…możliwe, że to na dobre Ci wyjdzie, chociaż…z czego odchudzać miałby się się miał Placek splackowany? 😯
Kłonicami to ja raczej nie rzucam. Mam lepszą bronkę – druty 😉
I potrafię nimi zawijać jak nikt 😎
Marianowicz z Jurandotem wykorzystaliby te szpileczki blogowe na nowe 50 lat monologów Hanki Bielickiej i byłby z nich jakiś pożytek.Też za tą rozrywką nie przepadam ale umartwiać się nie będę.
Cichalu – piękne, portretowe zdjęcie Ewy; wyjątkowo efektowna rama z niesymetrycznie opadających z wazonu badyli. Gratulacje.
Kochani Ludzie,
Nie bierzcie dzisiejszego tytułu zbyt dosłownie, uszanujcie też szczególny dzień Gospodarza i Pani Basi!
Wiem, że mój głos niewiele znaczy, ale… może tym razem.
Tutaj jest bardzo słonecznie, więc złe nastroje poszły precz. 🙂
Alicjo,
nikogo bezpośrednio nie nazwałam „niekumatym”. To po pierwsze.
Po drugie:
kumać = rozumieć coś, łapać, chwytać, czaić
nie kumać…
Prosta informacja o składzie czekolady była dla nie kumających mojego pierwszego komentarza.
Jeśli ktoś poczuł się dotknięty „informacją dla niekumatych”, to bardzo mi przykro, może nie doceniłam ciężaru wagowego tego przecież żartobliwego określenia.
Przepraszam bardzo.
Na usprawiedliwienie podam, że nigdy nie użyłam terminu: informacja dla durnych 😎
A swoje szpileczki czy druty możesz wbijać, gdzie chcesz, ale sobie 😉
Kochani,nie będziemy przecież o szpileczki kopii kruszyć 😀
W kontekście szpileczek,drutów oraz kłonic wspominam z rozrzewnieniem moją epokę szydełka i szydełkowania.Było to mniej więcej circa about 35 lat temu.
Wszystkie koleżanki coś dziergały,więc się też zabrałam.
Ło Matko,co ja się naprodukowałam beretów.Nie wiem,dlaczego,ale najlepiej
i najprzyjemniej mi szło tak dookoła,na beret właśnie 🙂
Moja Mama nie wyszła poza szaliki dziergane na drutach.
Widać obie z Mamą miałyśmy w genach dzierganiowe beztalencie 😉
Jakże się cieszę, że Nemo poszła za sugestią Nowego. Co kultura, to kultura!
Pyro, te „badyle”, to palmy rozdawane w hiszpańskim kosciele w niedzielę Palmową.
Placku,
powiesz mi, w czym się mylę?
Jeśli w składzie 80-proc. czekolady, to sprawdziłam go na tej tabliczce
Danuśka – ja jestem „zdolniejsza” od Ciebie i Mamy – umiem na drutach tylko „prawo” (jak zrobię „lewo” to za chwilę nie wiem, co zrobiłam, bo ich nie rozróżniam) tak więc mogę robić szalik – prosto, tylko „prawo” No piknie – tylko mogę go robić do końca świata i o jeden dzień łużej, bo nie umiem zakończyć. Za to umiem robić hafty wszelkiego rodzaju.
Prof. Miodek dla dzieci.
http://www.youtube.com/watch?v=nh7P5cBAz2Q
„A se głoduj” to pewnie empatia, a „splackowany” to komplement bo inaczej byłoby to obraźliwe 🙂
Alicjo – Ty sobie kłuj ukłutą która się odkłuła tym samym ułuciem, ale nie licz na mój entuzjazm. Zawsze będę po ukłutej stronie, w tym wypadku po stronie Nemo i Nisi, po 50 procent na osobę.
Chamstwa także nie znoszę, zwłaszcza swojego, a zatem o bardziej soczystych słowach mogę sobie jedynie pomarzyć 🙂
Wracam do procentów, bo to one tak ciężko zawiniły
Nemo – Z przyjemnością odpowiem, pozwól tylko bym zdjął sutannę i wdział pastry chef fartuch 🙂
Prof. Miodek ma rację: Nie bądźcie nudni! 😀
Na kolację winegret ze świeżym szczypiorkiem i czosnkiem niedźwiedzim (wychodzi mimo chłodów) i ostatnią pisanką.
Bigos zjedliśmy na obiad (niespodzianie pojawił się Geolog od rumuńskiej żony) i już żadnych świątecznych zapasów poza kawałeczkiem baby nie mamy.
Przednówek 🙁
Nemo, gdzież Twoja odwaga? Przecież nawet wskazałaś palcem (17.09) na mnie. Mnie to zresztą wisi, widziałam niedawno jeden taki film, pod którego zbawczym wpływem postanowiłam być łagodną staruszką. Poza tym sama się podłożyłam. Więc nie kręć, dziecko, bo nie ma takiej potrzeby.
Jak słyszę przednówek to zaraz myślę „Chłopi”.
I film i książkę wpsominam z rozrzewnieniem do dzisiaj.
Wbijam druty w wełnę i nimi zawijam…wydaje mi się, że całkiem nieźle mi to wychodzi, mimo scharatanych przez lata rąk.
Szpileczek nie używam, bo już dawno przestałam szyć.
To nie jest „żartobliwe określenie”, pogooglaj sobie. A szpile to wbijasz Ty, nemo i doskonale wiesz, komu jak przyszpilić.
Przepraszam Placku,
też mam emocje i potrzebę ich wyrażenia, co nemo już dawno zdiagnozowała i poradziła odesłać mnie do czubków za pomocą jakiegoś obrazka.
Nemo chciałaby mnie przywrócić na łono kulturalnych i mądrych, a ja to mam w głębokim poważaniu, lubię być sobą. Czego wszystkim życzę 😉
„chłopi”? Wielka literatura, ale chyba ten Reymont bab nie lubił – co jedna, to bardziej odczłowieczona. W ogóle pozytywiści chyba bali się kobiet, bo inaczej skąd takie karykatury kobiecości? Rozdarte towarzystwo między „muzy” artystów, a bezmózgie, krzepkie baby typu Jagusia, ew. świętoszkowato – świntuszkowate heroiny. O, panie w tym czasie przytomnie pisywały, ale to nie Justyny, Marty Elżusie wyznaczyły szlak naśladownictwa. Tak jakoś zwariowanie nam wypadło.
Placku – dziękuję za link. Myślę, że używając tych produktów nawet z moim „talentem” wszystko pójdzie znakomicie 😀
A Twój filmik dla naszych Gospodarzy przypomniał mi fragment tego filmu: https://www.youtube.com/watch?v=UTBQYAE-pMk 😀
Placku,
już wiem 😳
Wyciska się 50 proc. z 24,5 proc. 😉
Lubię „Chłopów”.
Nie zapomnę mojej polonistki płaczącej ze śmiechu nad wypracowaniem kolegi, który napisał między innymi, że „ziemia była utrzymanką Boryny” 🙂
„100 gramów 80-procentowej czekolady zawiera 80 g masy kakaowej i 20 g cukru.
Ziarno kakaowe zawiera ponad 60 proc. tłuszczu. W procesie przeróbki wytłacza się z niego 50 proc. masła kakaowego. Pozostały suchy proszek kakaowy zawiera 10-12 proc. tłuszczu”
Asiu, Wysoki Sądzie, Nemo – Właśnie otrzymałem dodatkową informację o czekoladzie 80 (tak będzie krócej” i pragnę zauważyć, że nie zawiera ona 80 g masy kakaowej bo masa kakaowa zawiera średnio około 54% tłuszczu, czyli w tabliczce powinno być 43.2% tłuszczu, a jest 50%. W tym przypadku firma Nestle zmieszała masę kakaową z kakao, masłem kakaowym i masłem krowim (mam nadzieję, że nie owczym), stąd na opakowaniu widnieje napis 50% tłuszczu 🙂
Wytłacza się przeciętnie około 80% masła kakaowego, a przeciętne kakao zawiera około 20% tłuszczu. Gdybym wytłoczył połowę tłuszczu, musiałbym resztę ukraść lub oddać biednym 🙂
Oto przykład nudnego czepiania się czekolady. W Kanadzie poszukiwany przez Asię produkt nazywa się baker’s chocolate (czekolada piekarza) która nie jest stwardniałą wersją kakaowego masła (norma – 50 do 58 procent kakaowego tłuszczu), ale istnieje także wersja półgorzka i słodka. Zwariować można lub piec, piec, piec.
Alicjo – Dziękuję 🙂
Pyro, Reymont mężczyzn chyba też nie lubił, sądząc po ich wizerunkach…
Pyro-że Jagna to kobita krzepka to się zgadzam,ale żeby zaraz bezmóżdże?
Et tam,naprawdę wcale tak nie uważam.
Muszę leciec na spacer z czworonogiem.Szkoda,bo ciekawa dyskusja się zapowiada 🙂
Nisiu bo,
„Chłopi chodzili po polu pionowo i poziomo.”
Reymont lubił drób. Na pierwszym planie drób mały, a w tle dorodne indyki. Chyba, że Malczewski kłamał.
Niedawno czytałem, że Danuśka lubi nawet czworonogi.
Nadal Kochani, dziękujemy za popołudniową i wieczorną porcję życzeń pod naszym adresem. To czego życzycie sobie nawzajem jest nieco mniej radosne. Ale dzisiaj jest dzień dobrego smaku i wesołości. Była zupa z sercówek w białym winie z ziołam i oliwą, szparagi z zasmażką z tartej bułki, roszponka z rukolą w sosie winegret, piekne paryskie bagietki i cava prosto z Katalonii. A wszystko przy wtórze przyjaznych życzeń i komentarzy.
Całujemy wszystkich (bez wyjatku) serdecznie
Barbara i Piotr
Wawel ma 90% czekoladę gorzką której to roztopionej używam jako dodatku do bitej śmietany a tej do przełożenia tortu bezowego z pierwszą warstwą dobrego dżemu porzeczkowego, szybki tort i pyszny, jestem jego fanką od kiedy to zaczęłam go robić czyli raptem dwa razy 🙂
Danuśka – jaka ona była, to nie wiadomo, bo Reymont zrobił z niej bohaterkę na wzór (nie pamiętam którego, chyba Cortazara?) jednego z wielkich Latynosów „Kobieta nie jest całkiem człowiekiem; nie jest zła i nie ma w niej dobroci; kobieta jest jak ziemia, jak kamień, jak drzewo. Jest.” No właśnie: do miłości ją porywa, do bajki o lepszym życiu, do sztuki nawet – a w międzyczasie schadzki na sianie, uwodzenie na chustkę barwną i sznur korali, życie przeciekające biernie obok. Kobieta – goły instynkt.
Nisiu – mężczyźni Reymonta są zróżnicowani, charakterystyczni, grzeszni jak my wszyscy, ale pełnokrwiści.
Alicjo , spokojnie , Nemo nawet Bykowi wmöwila ze
Wirtschaft to nie Wirtschaft.
„Chłopi” to moja ulubiona lektura ze względu na język. Być może jest to pewnego rodzaju zboczenie, ale ja uważam, że to czysta poezja.
Czytam co kilka lat (to jest chyba zboczenie?).
Ziemia Obiecana to inna para kaloszy. W doskonałym gatunku, jak wszystko Reymonta (moja opinia nieskromna).
Marzena – robię podobnie, tylko nie bezowy, a kakaowy biszkopt. Jeżeli bitą smietanę zamienisz na śmietanę 18% i w niej rozpuścisz czekoladę, a po wystudzeniu w lodówce ubijesz ze śnieżką + 40 – 50 g alkoholu, będzie bardziej wytrawny krem i trwalszy. Też podobnie eksperymentuję. Warstwa owocowa konieczna w każdym cieście kremowym.
Panstwu Adamczewskim samych radosci
z bycia razem.
I dlugich jeszcze lat w zdrowiu.
Tutaj STOSOWNY TOAST.
Państwu Adamczewskim składam najlepsze życzenia dalszego długiego wspaniałego wspólnego życia i wiele radości każdego dnia 🙂
Prawie Reymont – to ciekawy prezent dla profesora Miodka. Głęboki sen już po paru minutach gwarantowany.
Basiu, Piotrze, wszystkiego najlepszego! 😆
Gospodarzom….jeszcze lirycznie i Petersenowo 😉
http://www.youtube.com/watch?v=xPfLwyyfDdo
Panie Piotrze, proszę o przekazanie podziękowań Pani Barbarze za przepis na mazurek, jest lepszy niż robiła moja babcia a była mistrzynią kuchni. Po zwiększeniu o odrobinę ilości mąki wyszły w końcu dwa cieniutkie ale pyszne jak zawsze. Nadal będę próbowała aby w końcu wyszły normalne 🙂
Do tańca: https://www.youtube.com/watch?v=Q4e8F0I9LuI
Placku – lepiej piec, piec, piec niż zwariować 😀
Dla milosnikow Reymonta „Chlopi”.
http://www.wykop.pl/ramka/1033917/ogladaj-pelnometrazowe-filmy-online-z-youtube-do-woli/
Placku,
no tak, Nestle trochę kantuje nie podając, ile dokładnie tego topionego masła dodaje 🙄
Cocoa Butter The unique ivory colored fat that constitutes 50 to 54% of roasted cocoa beans
Byłam w tej fabryce, gdzie robią Cailler Sublim i inne. Tam jest taka maszyna z komputerowym sterowaniem. Kierownik od czekolady programuje proces produkcyjny, naciska guzik i rurami i dyszami płyną i sypią się składniki czekolady. Masło kakaowe osobno i kakao osobno, mimo że fabryka ma do dyspozycji ziarno kakaowe.
Komponują sobie.
Jest pod „obyczajowe”. „Ziemia obiecana” tez jest.
boskie Buenos 🙂 : https://www.youtube.com/watch?v=Q2WygyfQDbw
Miodzio,
filmy ogldałam, ale nie ma to jak książka.
Zaznaczam – moje zdanie. Ja mogę wte i z powrotem…
Mam na półkach
Alicjo,
rozumiem, ja tez wole slowo drukowane i wlasna wyobraznie, ale nie dawno obejrzalam i urzekli mnie nasi starzy aktorzy… Takich juz nie ma. Niestety.
http://www.jaksiepisze.edu.pl/jak_sie_pisze_niedawno.html
🙂
🙂
🙂
To nie ja sie powtarzam, jak twierdzi moderator, to Adamczewscy sie powtarzaja i niech czynia to jeszcze tak dlugo jak im sie podoba
🙂
🙂
🙂
🙂
Nowy – pocaluj mnie w „zyc”
Tez mi tam szpileczki i druciki 🙂 🙂 🙂 🙂
Dawniej spiewali, az dziwne ze placek w tubie jeszcze tego nie wygrzebal,
Jedna baba drugiej babie wsadzila do (4litery) grabie
A haaahaaary zyja ….
No, widzę, że się imprezka rozkręca we właściwym kierunku!… 😆
😉
😎
😀
🙄
Swoją drogą dowcipny prowokator z Pana Redaktora — pole bitwy na stole przy święcie?… 😮
Znalazlam sposob, aby wywolac naszego popisujacego sie nieustannie prymousa do tablicy….
Zorientowal se, ze ma swoje poplecznice i… dalej!
lajares,
to byli chachary 😉
http://www.youtube.com/watch?v=_ednFpdMHI4
Mnie się wydaje, że chachary już w dalekim, dalekim odwrocie….
No i dobrze!
Miodzio,
masz prymusa, pochwal się 😉
http://pl.wiktionary.org/wiki/rzy%C4%87
Można pęc ze śmiechu 🙂 🙂 🙂
Jestem jeszcze zbyt mlody by zaznawac szczescia ( jak to pisze dzis Gospodarz) w restauracjach. Sa jeszcze inne miejsca, ktore do najpiekniejszych nie naleza, mimo wszystko ludzina je odwiedza. Tak jest i ze mna i z tutejszym barem.
Wyglada banalnie, swiecaca kamienna podloga, rozlegly tresen i lampki w plastikowych kwiatach. Zimne swiatlo z zyrandoli oswietla nierdzewne regaly, lodowki i skrzynie z napisem eiscreme.
Nic dziwnego ze toto nie znalazlo sie w rankingu restauracji polityka.pl, pomimo ze zapach dochodzacy z kuchni przenika i zawraca z drogi. Daniem dnia było dzis sancocho, kanaryjski eintopf z warzywami, kartoflami, sztokfiszem i gofio, lekko przypalona jeczmienna maka. Mogloby wydawac sie ze jest to już wystarczajaca sama w sobie znakomita kompozycja. Nie, nie w tym przypadku. Dodatkowo rozbrzmialy jeszcze akordy gitar.
Ucichly rozmowy. Trzech starszych jegomosci w takich samych pasiastych koszulach i czarnych spodniach bujaja sie od stolika do stolika. Chlopaki i spiewaja i graja i to co robia dociera do siedzacych i stojacych. Sluchacze klaszcza i spiewaja razem. Cala sala spiewa z nimi. Chor ludzi z humorem i lubiacych zabawe wyciagnal kucharza z kuchni. Trio gralo nadal tylko akompaniament a szef lokalu, ktory w tym czasie otwieral akurat flaszke szampana, przejal wokal.
Annagret mieszka na wyspie wystarczajaco dlugo. Zna zatem doskonale Grupo Gran Canaria ( ten z brakujaca gorna jedynka to rencista + ten ze zlotym zegarkiem to urzednik + plantator bananow ). Chlopaki chodza po okolicy i wypelniaja okoliczne bary i restauranty hiszpanskimi hitami i bolerami, poludniowoamerykanskimi rytmami i kanaryjskim folklorem. Nie zdejmuja czapek z glow i nie chodza po kolekcie. Kasy nie biora, co najwyzej dadza zaprosic sie na piwo.
…bo domyślam się, że o to naszej blogowej delikatnej Koleżance chodziło… 🙂
Ciag dalszy nastapil! Brawo!!!
Jak ich zwal Alicjo tak ich zwal. Przez samo czy z c.
Dzis Przyjaciel cie wspominal. Opowiadalem Przyjacielowi jakis czas temu, ze bardzo czesto powtarzasz slogan: jak nie my ich, to oni nas zjedza.
Szla cala kolumna, a moze nawet cala armia mrowek pod naszym stolikiem i Przyjaciel wskazujac na nie wspomnial o tobie. Ja tam nie kumam o co chodzi i na wszelki wypadek cos lykne 🙂 🙂 🙂 🙂
Lepiej jeść niż rozmawiać? 🙄
Tajemnica szczęśliwego małżeństwa
Basi i Piotrowi gratulacje i życzenia wszystkiego najlepszego 🙂
Nemo, nie dworuj sobie z naszych milych; Gospodarza i jego Malzonki.
Fajne to, ale nie na te okazje.
Chyba sie zapedzilas….
Od ludowych przyśpiewek zakręciło mi się w głowie. Obrzydliwe. Nic tu po mnie.
Serajalku! Jak już się wyśmiałem do syta, też sobie nalałem słuszną miarkę. Be vodki nie razbieriosz… A teraz nieco pieszczot, pocałuj mnie w „zyc”. Zyc i nie umierać!
Kobiety z mojego pokolenia i starsze uczone były pewnych prawd podstawowych :
1. pochwalić męża co najmniej raz dziennie, a najlepiej kilka razy;
2. dość często pytać go o zdanie, radę , opinię i uważnie wysłuchać odpowiedzi. Potem oczywiście zrobić po swojemu, ale głośno twierdzić, że taki świetny rezultat tylko dzięki światłemu kierownictwu;
3. nigdy, przenigdy nie podważać publicznie jego pozycji, mądrości i zalet ()choćby w domu sypiał na słomiance);
4. z żelazną konsekwencją egzekwować serwituty domowe pod hasłem „taka jestem przy Tobie malutka…). O rocznicy ślubu, urodzin imienin informować nienachalnie ale skutecznie.;
5. pamiętać o zasadzie „psa i męża przy jedzeniu nie drażnić”
ITD ITP mam tych zasad opanowanych mnóstwo. Sprawdziły się przez 50 lat
Święto Gospodarzy, a sztachety fruwają. To nie jest w porządku.
Placku,
jak się kto uprze nie dać „przywrócić na łono kulturalnych”, ma to „w głębokim poważaniu, lubi być sobą”,
to choćbyś nie wiem jak się natężał, to nie uciągniesz, taki to ciężar 🙁
Przyśpiewki obrzydliwe, zaiste 🙁
Dobranoc.
oko gwiazdy otwiera kalejdoskop nocy
na ekranie granatowego nieba
błyski, lśnienia, migoty
😳 😳 😳
najlepsze bagietki byly zawsze w brukseli; i tak jak franzuzi z belgow,
tak nabijaja sie niemcy ze szwajcerow…
no, ale to zygmunt luksemburczyk pierwszy zaproponowal rozbior polski, onegdaj…
a glupi nie byl, bo chcial wielkiej, a nie malej 😉
aide memoaire:
człowiek przegrywa, panstwa przegrywaja, ale w europie kultura ostatecznie zwycieża,nie tylko po obu stronach renu…
(patrz n.p. asymilacja bułgarow i madziarow na przelomie I i II tysiaclecia naszej ery)
errata:
powinno byc: ed i memuar.
Jejku,
nemo, nie przeciąż się 😯
Lubię być sobą – ignorantką, indolentką i tak dalej, no i co mi zrobisz?
Staram się nikogo nie obrażać, chociaż kiedyś wytknęłam Ci chyba chęć bycia prymuską we wszystkim, ale to chyba nie obraza, co?
Lajares,
ja tego nie wymyśliłam i ani nawet tak często nie powtarzam tego ale…jak nie Ty coś, to coś Ciebie, prędzej czy później wtrząchnie, czyż nie?
Gospodarstwu dedykuję…
http://www.youtube.com/watch?v=1Pv85HRmqh0
To się świetnie słucha na Plaza du Armas w Arequipie 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=wnRq2FuKIrA
Jolinku i Krysiade, 11:17
Dziękuję.
To dla Was ciąg dalszy, też o Nałęczowie. Noc, więc przy lampce.
Swojego uczucia do Nałęczowa nigdy tu nie ukrywałem. Miejsce, kącik na swiecie, który znam najlepiej i darzę niezwykłą sympatią… Od zawsze. Jak kochankę, której nigdy nie zdradziłem…Kto wie, może tam spędzę ostatnie lata. Wszystko na razie otwarte…
Mam niewielki zbiorek wierszy Leszka Długoisza, wczoraj wkleiłem jego śpiewaną poezję, ale tego nie mogę znaleźć. Przepisze więc krótkie fragmenty:
Wiosna w Nałęczowie
(albo – List do Mistrza Konstantego)
……..
W Nałeczowie cóż bowiem?
– Wiosna w Nałęczowie!
– Wiersze same się piszą
Łowi się je z powietrza
Potyka się o nie w trawie
Daję słowo
– Milion i jeszcze sto tysięcy fiołków
Biegnie przed stopami
(A wszystkie pachną)
Ach fiołkowe potem rojenia
Przed zaśnięciem. (Pod powiekami)
Ildefonsie Wiośniany
Zgodziłby się Pan na pewno
Na pierwszy rzut oka
Na jedną choćby próbę oddechu
– Jeśli chodzi o stolicę fiołków
– O srebrzystość nocy
Nigdzie – nie bardziej
– ani więcej
Tylko Nałęczów na całej Planecie
……….
Nie boli, nie zahacza
Nie smuci, nie zadrażnia
Nic
– Świat, zda się, życie nagle
Trzymasz jak kieliszek
Wiosenngo wina
………
To tylko krótkie fragmenty tego, co Leszek Długosz adresował do Mistrza.
I cóż warte są wszystkie dzisiejsze kłótnie i przepychanki (sam się też trochę wstydzę), gdy:
„Lekkość
Cudowna
Cudowna, bo dosłowna lekkość bytu
A wszystko inne?
-Ciężar istnienia?
Ach gdzieś daleko…”
Nie ukrywam – czasami wciąż tęsknię, jakoś wiosną najbardziej….
Dobranoc 🙂
Pyro!
nie gniewaj się, ale te Twoje prawdy objawione… Mężczyźni o kobietach mogą opowiadać takie same anegdoty, a moja Św. P. Małżonka była kondensacją anegdot. Jak wchodziła do sklepu o 10 rano, to ją wieczorem sprzątaczki wyganiały, a i tak nic nie kupiła. Jak się pytała mnie, które buty ma założyć, to nigdy nie odpowiadałem, bo po wybraniu natychmiast się pytała, dlaczego akurat te wybrałem, a nie tamte. Jak siedziała w domu, to chciała jednocześnie, żebym bywał po południu w domu, i jednocześnie więcej zarabiał. Itd.