Kurczak w kolorach Francji
Przeczytałem niedawno tekst o francuskiej odmianie drobiu, która nie dość, że jest podobno wyjątkowo smaczna, to jeszcze wywołuje uczucia patriotyczne. Oczywiście w mieszkańcach Francji.
Najbardziej szlachetny francuski drób – czytamy w Kuchniach Europy – występuje w naturze w barwach narodowych. Kurczaki z Bresse mają niebieskie nogi, śnieżnobiałe pióra i ognistoczerwony grzebień.
Fot. Corbis
Tuż po wykluciu się kurczaki zamieszkują w jednym z 600 gospodarstw zajmujących się ich hodowlą (wymagana jest na to specjalna licencja). Najpóźniej po 35 dniach młode kurczaki są wypuszczane na zieloną trawę. Według przepisów każdy kurczak musi mieć dla siebie 10 m2 powierzchni. Wybieg powinien obejmować przynajmniej pół hektara. Na jednym wybiegu nie może przebywać naraz więcej niż 500 ptaków. To zaiste rajskie warunki. Na łąkach rosną stare drzewa, bujnie rozrastają się żywopłoty i zarośla, kwitną wspaniałe byliny, kwiaty pną się przy studniach i starych, malowniczych, choć już trochę pochylonych domach. Bez tej tradycyjnej krainy kurczaki z Bresse nie byłyby takie wyjątkowe.
W roku 1957 parlament francuski postanowił odznaczyć kurczaki z Bresse (jako jedyne wśród drobiu) statusem Appellation d’Origine Controlee, przyznawanym dotychczas winom i serom. Zamiarem władz była ochrona kurcząt z Bresse, gdyż rozporządzenie, nawiązując do tradycyjnej hodowli drobiu, określiło bardzo szczegółowo warunki życia kurczaków od pierwszego do ostatniego dnia.
Kurczęta te stanowią odrębną rasę, która jest pieczołowicie chroniona. Za los drobiu odpowiedzialne są zwykle kobiety w gospodarstwach zajmujących się przede wszystkim produkcją mleka. Mleko bowiem sprzyja hodowli kurczaków, których główne pożywienie stanowi kukurydza moczona właśnie w mleku.
Kurczak zażywa wolności przez dziewięć tygodni, pularda – jedenaście, a kapłon, nawet dwadzieścia trzy. Zanim ten szlachetny drób trafi na wykwintne stoły na całym świecie, jest poddawany określonym zabie-gom. Ptaki umieszczane są w niewielkich klatkach, gdzie dostają nadal najlepszy pokarm, ale mają niewielkie możliwości poruszania się, przez co tworzy się na nich dodatkowa warstewka tłuszczu. Szczególnie kapłon i pularda, które mają uświetniać przyjęcia, muszą być dość tłuste.
Sprawianie kapłona wymaga dużego wyczucia. Po ostrożnym oskubaniu i kąpieli w mleku kapłon zostaje zaszyty w kawałek lnu. Gdy po dwóch dniach zdejmuje się lnianą szatkę, pojawia się równomiernie uformowany korpus.
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia następuje dla Bresse czas żniw. W Bourg-en-Bresse, Montrevel i Veaux-le-Pont na stołach wystawienniczych tłoczą się setki szlachetnych ptaków. Najpierw sędziowie surowo oceniają woskowobiałe ptaki i najlepsze nagradzają pożądanymi przez hodowców wyróżnieniami. Wtedy nastaje czas sprzedawców i kucharzy. Sztuki najwyższej klasy mogą osiągnąć cenę o równowartości 1000 zł.
Kto nabywa kurczaka z Bresse, powinien traktować go z należną uwagą. Sławę przyniosło mu smakowite, rozpływające się na języku mięso, wy-jątkowy aromat zawdzięcza natomiast tłuszczykowi. Najlepiej upiec kurczaka w piecu, często polewając go sosem, aby w żadnym wypadku się nie wysuszył. Sławne jest danie volaille a la creme: porcje kurczaka smażone na maśle, a następnie duszone w śmietanie.
Jest więc coś jeszcze we Francji po co warto znów wybrać się nad Sekwanę.
Komentarze
Nasz Gospodarz jest bardzo nieprzyzwoity. Dlaczego ? Bo jakby przyzwoity był, toby kogutka za 250 euro biednym babciom nie polecał. Którą babcię w naszym kraju stać na takiego kogutka? Kurkę jakby polecał to rozumiem. Jest kurka, są jajka, są kurczaczki, jest biznes. A tak sam kogutek nie ubogaci, rosół może być ale mięso już strasznie chude i łykowate bi wiadomo kogutek musi ciągle ćwiczyć i dlatego jest jaki jest. Matka kogutka mieli , to wiem jak jest z kogutkiem., naocznie widziałem i rosół z niego też jadłem. Kura lepsza bo nawet bez kogutka jajko zniesie i rosół jak przestanie nieść jest pierwsza klasa. Dlatego w Dniu Babci apeluję do wszystkich babć : Drogie Babcie polepszcie swój byt zakładając kurniki. Tylko kura może was uratować , bo minister finansów jaki jest każdy widzi http://www.youtube.com/watch?v=3ocFu4mfE3g
ciekawe czy nasi we Francji znają ten przysmak … drogi bardzo to tylko można poczytać i kupić sobie naszego kapłonka na bazarku …
Marku mnie jest dobrze bo nie marudzę i nie narzekam .. kurnika nie założę …
A oszklony balkon pusty stoi i się marnuje. Wnuczka do świeżego jaka dostępu nie ma. Co za babcia!!!
Ja w przeciwieństwie do naszego gospodarza przyzwoity jestem jak mało kto. Nawet słowo „jajko” ze względu na zauważalną dwuznaczność przejść mi przez usta nie chce. Obawiam się , że jak musiałby , oprócz balkonu zająć duży pokój. Tyle tylko , że zamiast jajek Jolinek miałaby mleko i włóczkę dla wnuczki na czapkę i sweterek.
o jajka świeże dba mama i tata wnuczki .. ja jestem od rozpieszczania lodami … 😉 .. a Ty Marku czemu nie masz kurek w zagrodzie? … bym wpadła na omlecik … 🙂
Na kurę do czerwca pozwolić sobie nie mogę. Kura dwóch tygodni rozłąki przeżyć nie może. No chyba , że zakupię automatyczny podajnik karmy i poidło . Tylko co będzie jak kura przez dwa tygodnie zdziczeję i zacznie dziobać właściciela , który wrócił z wyspy ? Ale może da się przekupić jak przywiozę trójkolorowego z Francji. Miałbym wtedy najdroższe stado w mieście 🙂
Kurczaki z Bresse potraktuję jako ciekawostkę. Ciekawe, czy Alina albo Elap miały okazję je próbować.
Wrócę jeszcze do wczorajszej dyskusji o artystach, wywołanej zamieszczonym przeze mnie linkiem do wywiadu z Mariuszem Kwietniem. Mnie ten wywiad i jego bohater bardzo się podobali. I zgadzam się z opinią Alicji, Dużego M, Miodzia, a szczególnie Nisi, która tak rzeczowo, mimo emocji, rozwinęła temat. Dzięki, Nisiu.
Serdeczne uściski dla wszystkich Babć
i tych,co wnuki rozkosznie rozpieszczają
i tych,co po głowie skakać sobie nie pozwalają 🙂
Lista francuskich produktów,które cieszą się mianem AOC nie jest wcale taka krótka i świadczy o miłości Francuzów do produktów najwyższej jakości,a ta jakość niestety kosztuje.
I tak na przykład na Korsyce znajdziemy miód,oliwę i mąkę z kasztanów AOC,w Owernii to miano ma zielona soczewica z Puy,a na słonych łąkach u podnóża Saint Michel pasą się owce,których mięso też otrzymało to wyróżnienie : http://www.presales-montsaintmichel.com/
Elap-może czasem kupujesz ?
A kurczaki z Bresse są rzeczywiście znakomite !
I piosenka na dzisiejszą pogodę 😀
http://www.youtube.com/watch?v=Hod-SZjnFQk
Kilka obrazków do dzisiejszego tekstu Gospodarza:
http://www.minutefacile.com/cuisine/recettes-plats/240-comment-cuisiner-le-poulet-de-bresse/
Raz tylko miałam okazję spróbować kurczaka z Bresse. Rozpływał się w ustach ale kucharka też była przednia.
Dzięki Krystynie przeczytałam wywiad z Mariuszem Kwietniem i wyniosłam o nim jak najlepszą opinię.
Życzę Wam miłego dnia.
Dzień dobry 🙂
w kwestii artystów stoję murem po stronie Nisi 😎
Moje osobiste doświadczenia z artystami, a mam ich sporo, są takie, że chylę czoło właśnie przed ich pokorą, pracowitością, rzeczową oceną realiów, życzliwością i otwartością. Owszem bywają paskudy, ale są też i w populacji „nie artystów”. Płacą wysoką cenę za fakt, że ich ciało i psychika, oprócz kompetencji stricte zawodowych, to główne narzędzia ich pracy. Żaden inny zawód tak nie ma. Stąd większe emocjonalne rozwibrowanie. Ale nie można ich gremialnie porównywać do rozkapryszonych dzieci.
Jest to niesprawiedliwe i nieprawdziwe 👿
Wszystkim Babciom radosnego babciowania 😆
Kurczaka z Bresse chyba nie jadlam. Wspomagam tutejsza hodowle kurczakow na wolnosci i kupuje od zaprzyjaznionej pani. Kiedys kupilam u niej kaplona jak bylo nas wiecej przy stole. To jest duze ptaszysko a nas tylko trojka. Od czasu do czasu kupuje kurczaka, ktory we Francji nazywa sie ” pintade „. Ma takie zoltawe mieso.
Marku ( z 9:oo ) wybor nalezy do ciebie:
albo chicken albo ficken? 😆
Elap-pintade to perliczka.Też smaczna 🙂
W nas z perliczek słynie Wielkopolska.
Elapku, kuku 🙂 pintade to perliczka:
https://picasaweb.google.com/slawek1412/20130121#
bardzo dobre zreszta zwierze
Kochajcie aaaaaaartsw…
Nie wyspałam się.
Ale kurka, o jeny. Ta na filmiku Aliny zwłaszcza. Ślinka leci jak psu Pawłowa.
Śniadanko.
Rozsądnie! Wczoraj było o czternastej. Czydzieści.
Nasze kuraczki z Podlasia też niezłe, chociaż pewnie kudy jeim do tych z Bresse. Ale jakby kurkę z Podlasia zrobić w serowym sosie z Bresse Bleu http://pl.wikipedia.org/wiki/Bleu_de_Bresse – jest w sklepach – to może byłoby bardziej?…
A – śniadanko.
odnosnie ceny, to niedawno sprzedano tunczyka w Japonii za 1 milon euro jedna spora rybka, tak wiec te 250 za kure chyba na podobnej zasadzie, przynajmniej tak zrozumialem, tak normanie to chodzi po ok 30 za kg, wiec trza dac z 50 za sredniego ptaszka,
no chyba ze sie wybierze ficken
Nisiu-gdyby kurkę z Podlasia zrobić w bleu de Bresse to byłby mariaż polsko-francuski 🙂
Ja wszelkie związki polsko-francuskie popieram,bo one do wielce udanych zazwyczaj należą 😉
Od rana wzielo Nisie na milosc 😆
Najwieksi, najlepsi i najbardziej artystyczni, to tacy tacy artysci co uwazaja, ze zycie mozna przesunac na pozniej.
Czy ich mozna kochac? czy raczej ficken?
O matko!
Okazuje się , że pochodzę z bardzo dobrze sytuowanej rodziny. Zawsze po podwórku chodziło 30 ciągle grzebiących po dwa i pół kilo każda. 30 razy 2,5 razy 30 razy cztery… Odliczając pióra, flaki i kopytka daje 7500.
No i po co ja się menczę z oprawianiem obrazków po 50 za sztukę? Jutro lecę do centrali i zamawiam 60 kurczaczków . Zrobię interes życia . Zupełnie jak nasz Gospodarz na pszczelarstwie 🙂
Perliczka ? Ladna nazwa. Nie wiedzialam, ze mozna ja kupic w Polsce.
elap kiedyś u nas perliczki to jak zwykłe kury były prawie w każdej zagrodzie …
Marku, jeszcze mam gdzieś schowaną grudkę kitu pszczelego. Mogę Ci sprzedać po cenie złota (bo taki ma kolor) i mój bilans pszczelarski się powiększy czyli zmniejszy. A przy okazji to jestem ciekaw gdzieś Ty wypatrzył na Kurpiach kurki o niebieskich nóżkach? Chyba, że sam je pomalujesz.
Jako przerywnik można przeczytać artykuł o trójce najbardziej znanych polskich śpiewaków. Taki suplement do wczorajszego wywiadu i naszej dyskusji. http://kultura.newsweek.pl/gwiazdy-opery–zdolni–bogaci–samotni,99582,1,1.html
Krystyno, patrzac chronologicznie to masz zupelna racje. Na koncu natarlo na Lissabon tsunami. Ale przedtem bylo trzesienie planety w tamtym rejonie i feierwerki. W gruz i popiol obrocily sie wszystkie koscioly a qrewska dzielnica ocalala 😯 bez najmniejszego szwanku? Jak to mozliwe?
Stachnislawa juz tu nie ma 😥 Takoz przyjmuje za dobra monete to, co duet francusko – niemiecki, Voltair & Kant wykontemplowal. Zdaje sie, ze to wywody Kanta staly sie podstawa do sejsmologii, no przynajmniej w niemczech.
Uwielbiam poniedziaki 😆
Tu dzioby bursztynowe, tam czubki z korali
wznoszą się z gęstwi pierza,jak ryby spod fali.
Wysuwają się szyje i w ruchach łagodnych
chwieją się ciągle na kształt tulipanów wodnych.
Tysiące oczu,jak gwiazdy błyskają ku Zosi.
Ona w środku wysoko nad ptactwem się wznosi,
sama biała i w długą bieliznę ubrana,
kręci się,jak bijąca wśród kwiatów fontanna.
Czerpie z sita i sypie na skrzydła i głowy
ręką,jak perły białą gęsty grad perłowy
krup jęczmiennych….
Nawet wieszcz nasz wspaniały o drobiu pisał 🙂
Wracając jednak do kur : biznesplan Marka rzeczywiście jest mało realny . 🙂 Ostatnio pytałam na hali targowej w Gdyni o ceny kurczaków/ może były to kury /. Większe kosztowały 30 zł za sztukę, mniejsze 26 zł. Rok temu kosztowały tyle samo.
Wspominałam już kiedyś, że dostawałam albo kupowałam kury/koguty wybiegane po wiejskich zagrodach. Były chude i nadawały się tylko do rosołu obok innego mięsa. Samo mięso było łykowate, twarde mimo długiego gotowania i niezbyt smaczne.
Na obecność francuskiego drobiu na blogu nie narzekam, w końcu mam te nóżki, pióra i grzebienie za darmo. Poza tym, Marek marudzi o wiele bardziej rozrywkowo. Brak kolejnego KOPu (Komitetu Obrony Pyry) także mnie nie dziwi – u mnie jest dopiero szósta rano. Niepokoi mnie natomiast stan Nowego. Obawiam się, że Dziecko Go rozpiło, a oto parę na to dowodów; twierdzi On iż Amerykanie świetnie prowadzą samochody po pijanemu, a opowieść Nisi o rzygającym Japończyku czytał z przyjemnością.
Nisiu – Pani Kucówna była nadęta? Jak można tak się wyrażać o Artystce? Dlaczego była nadęta? 🙂
Dzięki Pyrze uczę się wyrazów obcych, na przykład dzięki Jej lekturze wywiadu z panem Nowickim przypomniało mi się słowo kabotyn. Kabotyn, kabotyn, kabotyn.
Gdy byłem mały, przeżyłem konfrontację z perliczką. Bardzo agresywne ptaki. A może nie, może jestem zwyczajnym tchórzem i kabotynem. Tchórz to także zwierzę.
A propos złota – Pewien chłopczyk nie marudził, ale poszedł na spacer i znalazł 5.5 kilogramów tego cennego kruszcu. Za 290,000 dolarów można wynająć kucharza by nam koguta ugotował i pana Kwietnia by nam do obiadu podśpiewywał.
Czasami mam ochotę odebrać Pyrze okulary, ale wszyscy wiemy jak to z ochotą bywa – jest, a potem mija.
Coraz częściej wolność słowa na tym padole płaczu, a raczej jej brak, przypomina mi okres późnego Gomułki.
Bardzo chętnie wybrałbym się nad Sekwanę by poznać naszych Francuzów osobiście, oczywiście nie pod groźbą aresztu. Poza tym mieszkają tam muzułmanie i Quasimodo.
Brat mego kolegi ze szkoły podstawowej śpiewał czy tańczył w Operze Wrocławskiej, drobnych szczegółów już nie pamiętam, ale jestem pewien, że nie był żonaty. Gdy wcielał się w rolę dzwonnika, bawiliśmy się garbem. To były czasy.
Nadal nie wiem jak kisić 🙂
Krystyno – Bardzo ciekawy suplement z Aleksandrą Kurzak . Ciekawe czy nazywa się tak przez przypadek.
Może jednak coś w tym o czym Pyra pisała jest, a Nisia także ma rację. Jedni się żenią, inni rozwodzą. Hanuszkiewicz uczynił to chyba cztery razy. Nie wiem czy umiał śpiewać.
Placku, to było po spektaklu Krzeseł, gdzie ona grała Starą a Bista Starego. Bista miał większe oklaski (zdecydowanie), co ją chyba zniesmaczyło. No więc siedziała w garderobie, zła, i nie chciała z nami gadać. Dość mało uprzejmie nie chciała. Ja rozumiem odmowę, umiem ją przyjąć, ale lubię uprzejmość. To tyle.
Artykuł o śpiewakach – samo życie.
Nisiu – Dziękuję. Może źle się czuła. Pamiętam, że bardzo chorowała. Jeszcze jedno pytanie, jeśli mogę – czy ten rosół z pierożkami z leszcza pochodził z Baru Argos?
P.S. Gwoli ścisłości – jest tylko jeden Polish Prince – Bobby Vinton 🙂
Lepiej już Starą zagrać niż Krzesło. Czasami wystarczy parę słów otuchy 🙂
Zastanawiam się czy można nabyć te niebieskie nóżki taniej. Myśl, myśl.
Heath Ledger. Bardzo Go lubiłem. Także unikalny człowiek.
Tu chyba ciekawszy wywiad z Aleksandrą Kurzak
http://kobieta.newsweek.pl/aleksandra-kurzak–nie-jestem-diwa,84211,1,1.html
Placku-nie wiadomo,czy Hanuszkiewicz umiał śpiewać i nie wiadomo,czy umiał kisić buraki.Wiadomo,że podobał się kobietom 🙂 Wiadomo też z całą pewnością,że dzięki Alicji nasz blog nauczył się śpiewająco kisić buraki.Jeśli wykażesz trochę dobrej woli,to też zakisisz 🙂
Myślę,że kiszenie jest dużo łatwiejsze niż śpiewanie 😉
Pani Kurzak w wywiadzie w TV wydała mi się osobą, która wie czego chce i oczekuje od życia a przy tym trzeźwo chodzącą po ziemi ..
Piotr i Marek mogą być inspiracją do nowego sposobu na życie …
http://darynatury.blox.pl/2013/01/Poczatek-wszystkiego.html
Placku perliczki nie takie agresywne jak indory ..
O kurach to ja mogę więcej, niż Marek. Kury miewaliśmy różne, takie jak poniżej na foto, miewaliśmy zielononóżki, liliputki, perliczki i pewnie coś jeszcze, czego nie spamętałam. W porywach mieliśmy ponad setkę kur, a wielką nadwyżkę jajec sprzedawało się na targu w Paczkowie, co ujawniam nie po raz pierwszy. Nasze kury, nawet ta setka z groszem, miały sporo miejsca i były to tak zwane kury szczęśliwe. Od niedzieli do niedzieli, bo na obiad był zawsze rosół – i to nie z kury, bo te były nioski i miały status ochronny, a z kurczaka, byśmy powiedzieli po tutejszemu (młody drób, ale bynajmniej nie mały).
Se zerknijcie na poniższe. Ja o tym skórkowańcu na pierwszym planie zaraz opowiem, tylko muszę sobie herbatkę zaparzyć, toż u mnie świta.
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki-Mama%20karmi%20kury.jpg
Otóż ten grzebieniowaty i ja mieliśmy ze sobą na pieńku. Ja go drażniłam, on brał odwet, bo przecież nie mógł pokazać kurom, że się boi jakiejś tam kilkuletnie siksy. Ganiał za mną naokoło tego domu (to był wielki dom, zapewniam), chcąc mnie dziabnąć i nauczyć moresu, ale ja zawsze miałam tyle pary w nogach, że przebiegłam ileś tam okrążeń i na koniec wskakiwałam na te schody (11 ich było), zwieńczeniem schodów była piękna, duża weranda oszklona (kolorowe szkło!). Kogut tak się zawziął, że za mną na te schody, ale ja i tak zdążyłam zamknąć mu drzwi werandy przed dziobem.
Jak ten zszedł, nastąpił taki kolorowy – też się bawiliśmy w bieganie, ale treningu wszystko Ireną Kirszenstein nie zostałam 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki.jpg
” Skórkowaniec ” – Alicja przypomniała zupełnie dziś zapomniane słówko ,właściwie takie delikatne przekleństwo. Dzieciom w domu nie wolno go było używać. Pod tym względem dawne czasy były naprawdę dobre.
*mimo intensywnego treningu – mialo byc
Perliczki jadam, bo u nas są w sklepach, ale tylko mrożone. Dobre zwierzę – jak napisał Sławek, chociaż Młodsza nie chce jeść „takie dziwne”. Co tam takiego dziwnego? I jajka ma najsmaczniejsze chyba z całego drobiu. Eska urządziła mi niedawno telefoniczny wykład o perliczkach, jajkach i pieczeniach. Zna się kobieta na tym, co dobre.
Trójkolorowego kuraka nie jadłam i już nie zjem, ale wierzę na słowo, że smaczny. Czy wart ceny? Chyba tak, jeżeli ma tylu miłośników, gotowych płacić. Ponoć wszystko jest tyle warte, ile ludzie są gotowi zapłacić.
Prasa donosi:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13263069,Tegi_mroz_i_snieg_w_calym_kraju__Przez_kolejne_dni.html
U mnie -15C i…i nic w prasie czy tv 🙄
Do Placka – mnie nie jest potrzebny KOP, Placku. Ja jestem tym, kto w Poznaniu nazywa się „stara pierdoła”. Naprawdę nie lubię wywiadów ze „scenicznymi”. Co innego literaci, politycy i zawodowcy typu lekarze, inżynierowie , finansiści. Są dość rzetelni w wypowiedziach (a na polityków bierze się duuużą poprawkę). I temu, że nie lubię wywiadów z artystami winien jest m.in. Jan Nowicki. Boże, Ty mój! Dorosła baba, a kochałam go w roli Konstantego i ta „Noc listopadowa” spędzała mi sen z powiek. A potem ten wywiad – jeden i dziesiąty… To chyba było gorsze, niż gdyby nowo poślubiony okazał się homo albo impotentem.
Znaczy, nie ma kleski zywiolowej, bo co to za temperatura, normalna!. ZIMA.
Padly mi ogonki, zdaje sie, ze Jerzor cos kombinowal w moim komputrze. Juz ja mu pokaze!
No i znowu wyszedłem na podejrzanego typa, co na kurach się zna, ale nie na wszystkich. Otóż znam się i to bardzo dobrze. Wiem jak karmić, wiem jak uśpić przed egzekucją, wiem jak kurę o głowę z grzebieniem skrócić. . Potem wrzątkiem oblać i z piór oskubać. i wypatroszyć.. Żaden ze mnie wrażliwy esteta i rozdygotany artysta. Kiler jestem i tyle. Wielokrotnie skracałem o głowę niczem rewolucja francuska. . Kury, gęsi, kaczki , króliki… Mnie tam rybka co, ważne żeby szybko. Jak człowiek wyhoduje potem zjeść musi. Nie ma to tamto.
Argus, Placku, Argus. Tenci onci. A co, odwiedziłeś?
U mnie jak w Kanadzie, albo i lepiej. Rano było -17 o C
Średniowieczne miasteczko Romenay,a w nim restauracja specjalizująca się w kurczakach z Bresse.Serwowane na 14 sposobów-od zwyczajnego pieczonego z frytkami (17,50 Euro) po najbardziej wymyślny i najdroższy (29 Euro) z grasicą cielęcą flambirowaną koniakiem oraz fłagrasem z patelni. http://www.bourgogne-restaurants.com/rubrique.php3?id_rubrique=120&titre=Menu
Nisiu – Tak, dzięki powieści takiej jednej rozbisurmanionej artystki 🙂
Niebieskie Stopy przemycone do Kanady zachorowały na ptasią grypę. 25,000 biedactw zginęło, ale parę jajek przemycono do Kalifornii. Maleńki kurczaczek kosztuje $ 50,-, a zatem wystarczy, że Marek przyleci do Ameryki, uda się do Heaven Sent Ranch (Bartniki z Nieba Zesłane), przemyci je do Polski, podkarmi ciastem ze śliwkami i po kłopocie 🙂
Danuśko – Wolę to ma Warszawa, a ja mam dwie lewe ręce i ochotę na żurek z barszczem 🙂
To ja poproszę:
– na przystawkę tego fuagrasa domowej roboty
– żabie udka po prowansalsku
– kurczaka z Bresse z sosem serowym Bresse Bleu (skoro już sama wymyśliłam ten zestaw!)
– dodatkowo smardzyki
– sery trzy na zakończenie uczty pani Lukullusowej
– stosowne wina, albo może po prostu szampan do wszystkiego.
Oj tam, oj tam, zaraz rozbisurmanionej!
😎
Marku,
wszystko się sprowadza do tego, co zawsze powtarzam – albo ty zjesz, albo ciebie zjedzą 🙄
Ja wolę zjeść, na zjedzenie mnie chętnie poczekam. DŁUGO. Jak najdłużej 🙂
Pyro – Konstanty to także książę. Teraz wszystko jest jasne, a lekki kop, od czasu do czasu, każdemu z nas się przydaje. To nie próba gloryfikacji przemocy, ale delikatna samokrytyka 🙂
Przyczyna dla której nie jadam kaczek na medal
Placku, barszcz czerwony – prosz bardzo, przyjeżdżaj, jest w lodówce, gotowy do picia czy na inne sposoby użyć można.
Żurek zajmie mi parę dni, mąka wyszła, trzeba zakupić w odpowiednim sklepie. Takim zdrowotnym, co to wszystko ma być organiczne i prześliczne. Jedynie tam występuje mąka żytnia w mojej wsi.
Marek,
a propos skracania o szyję – mam opanowane od młodych lat. Subtelna osoba to jam ci nie jest, jak trzeba przeżyć, to trza umieć się posługiwać niektórymi narządkami.
O, naprawiłam ogonki 😉
Gdybym musiała sama… chyba bym przeszła na korzonki…
Tego nigdy się nie wie, Nisiu, aż przychodzi co do czego.
Ja wyrosłam na wsi (a gdzie tam, to były Bartniki, 3 domy zaledwie!) i od zawsze było mi wiadomo, że jak chce się rosołku, schabowego albo kiełbaskę, to trza wybranej żywinie dać w łeb.
A jak chce się rybkę, to trzeba ja złowić, co osobiście też robiłam, towarzysząc Dziadkowi. Moja babcia dostawała palpitacji serca, bo Dziadek przynosił wiadro płoci czy okoni, żywe, bo w wodzie jeszcze, no i trzeba było prasnąć to w łeb. Już się tu przyznawałam na blogu – ja robiłam to praśnięcie jako dziecko, szybko i bez bólu, obuchem w łeb, jak mnie Dziadek chyba nauczył.
Przyszło mi to za bardzo młodu, dlatego tak naturalnie jakby, po prostu samo życie.
Moja młodsza siostra miała mniej szczęścia – jako świadoma dosyć już kilkulatka (5-6 lat?) była świadkiem, kiedy pod nóż poszedł jej ulubiony prosiak Pimpuś, nie upilnowali dzieciaka i oglądał, czego nie powinien. Przez lata nie tknęła wieprzowiny, ale jej przeszło.
A wracając do kur, znowu album rodzinny, tu moja starsza siostra karmi kury 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Basia-karmi%20kury.jpg
a’p Nisia – to jeden z powodów, dlaczego u nas nie jada się karpi. Dosyć miałam latania po sąsiadach z miską, na której miotał się karp (wtedy jeszcze nie sprzedawano filetów z tej ryby). Coś mi się wydaje, że w amoku prędzej człowieka, niż koguta.
Oj tam, oj tam… przecież wiadomo, że tej żywinie musiał ktoś dać w łeb?
Myślę, że znacznie sprawniej ukatrupiałam te kury czy ryby, niż dzisiaj się to robi w wielkich fermach. Jak trzeba…to trza.
Cos podobnego Alicjo, … ?albo ty zjesz, albo ciebie zjedzą?
Nie trzeba posiadac zadnym czarodziejskich umiejenosci by rozpoznac twoje prawdziwe oblicze.
To znaczy – jakie ono jest, to MOJE oblicze, Arkadius? Mnie się wydaje, że oblicze mam tylko jedno. Podobnie jak ksywę na *forumie.
Alicjo – Dziękuję. Dodaj do albumu rodzinnego tę kartę. Bartnig (Bartniki) był majątkiem rodziny Mitschke-Collande, a jeden z jej członków, malarz o imieniu Constantin, współpracował z Kokoschką.
Wyssałaś miłość do drobiu z mlekiem matki, a co do koguta, może Cię lubił. Od winienia mężczyzn jest profesor Środa 🙂
(Proszę o to samo co ta Pani ze smardzami i butelkę rumu z buraków cukrowych). Przyrządzanie korzonków to dopiero sztuka.
Popatrz na kolejny wpis z 17:01
Takie podejscie do ? zycia ? jest wielce zastanawiajace.
W Europie prawo reguluje takie poczynania o ktorych klepiesz, nie samowla. W niektorych przypadkach powolywany jest nawet zespol ludzi ( psycholodzy, ksieza, itd itp ) by humanitarnie podejsc do ukatrupienia zwierzecia.
Ze tez Ciebie nie powolaja do tej humanitarnej komisji
Taki besserwiser bylby przydatny na starym kontynencie
Placku,
to nie te milickie Bartniki i nie te stawy. Moje – rzut beretem od Kamieńca Ząbkowickiego.
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki2.jpg
Za moich czasów był tylko ten staw srodkowy, poniemiecki tak zwany, a ten na lewo odkryłam potem, jak wolno mi było opuszczać podwórko i ogród. Ten po prawej kopano już za moich czasów i często wskakiwałam na transportującą żwir taśmę, a zabronione to było pod karą, tylko nigdy sie nie dowiedziałam, jaką. Byłam szybsza (jak z tym kogutem) i nikt mnie nie przyłapał na tym wożeniu się 😉
Teraz to zupełnie inaczej wygląda…
Arkadiusz – a Ty rybek nie jadasz?
Hipokryto jeden, jak takie słabe serduszko masz, to roślinki wsuwaj 👿
Ja hipokrytka nie jestem i nie uważam, żebym była taka wredota, bo zajadam zwierzynę. Podtrzymuję, co powiedziałam – albo ty, albo ciebie, w Naturze innej drogi nie ma. I ktoś tę brudną robotę ukatrupiania musi robić, czyż nie?
Mnie nie obchodzi Europa i co tam komisje myślą – ja wspominam stare czasy, kiedy było prościej i bez filozofii i hipokryzji, chciało się rosół, to się dawało kurze w łeb, tyle.
Owszem, samowola – kura biegała po moim podwórku i była przeze mnie karmiona, także samo świniaczek, o krowie i bezczelnym pozyskiwaniu od niej mleka już nie wspomnę 😉
Smacznego, dla przypomnienia.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Polska2009DaniaPomorze#5388606099012524370
Alicjo nie chodzi o to co, lecz jak.
Ale moze to razgryziesz jak powrocisz zza rogu.
Z drobiu Francuzi wycisną wszystko 🙂
http://www.polskieradio.pl/9/824/Artykul/448442,Koguci-grzebien-i-grzyby
Alicjo, te lajreso-arkadiusy, czy jak im tam, chyba nigdy w życiu nie spotkały się twarzą w pysk/dziób z żadną rybą, ptakiem czy inną żywiną i tak plotą sobie dwa po dwa trzy po trzy z punktu siedzenia marketowo-sklepowego.
Dobry wieczor,
Zima w Anglii zapanowala, raz do roku sanki sie przydaly :).
Co do zwierzyny, ja to jak Nisia, jakbym sama miala miesko zdobyc, to chyba raczej wegeterianka przymusowa bym byla.
Irku 🙂 Francuzi są gotowi jeść kogucie grzebienie,Litwini jedzą świńskie uszy,a Szkoci wyciskają,co się da z owieczek,o czym z resztą już nie jeden raz rozmawialiśmy :
http://englishblog.pl/haggis-szkocka-potrawa-narodowa
Łowiectwo od dawna jest jedn z metod pozyskiwania mięsa. W zbawcze (społeczne) działanie wegetarianizmu w naszym klimacie nie wierzę. To i tak wielki postęp, bo przez tysiąclecia homo, był raczej ścierwojadem. Najstarsze zaś narzędzia służą do polowań. Więc niech tam, ale ja z pałką i nożem na sarenkę? Raczej nie. A gdyby dziecko było głodne? Raczej tak, No i tak to jakoś jest.
A propos dostarczaniu dzieciom protein, wyjawione nam calkiem niedawno zostalo, ze we wczesnych latach osiemdziesiatych na nasz stol nutrie od czasu do czasu trafialy…
Świńskie wędzone uszy jako zakąska bardzo mi smakowały 🙂
A ja wolę świńskie uszy gotowane na grochu. To było tez ulubione danie wybitnego polskiego malarza Wojciecha Gersona.
Haggis też jest pyszny. Jadłem go w Edynburgu, co opisałem na blogu, a nawet przywiozłem do Warszawy i częstowałem nim przyjaciół. Smakowało!
Lubię ogryzać świńskie uszy, stópki i ogony. W ogóle jestem mięsożerna i zdecydowanie wolę mięsa czerwone, z pierwszym miejscem, jak na pamiętnej kartce : woł/ciel. Nie szkodzi, że podobno szkodzi. Dożyłam już dostojnego wieku, a jak ktoś się lubi umartwiać 110 lat, to ja nie mam nic przeciwko.Niech żyje na korzonkach; tylko co to za życie?
Alicjo ! Topor do gory.
Przed swietami wszyscy rozpisywali sie
co jedza i beda jedli.
Sarenki,dziki ,karpie,jagnie.
A teraz wszyscy delikatni.
Ja pierwszwgo koguta zaszlachtowalem
gdymialem 10 lat.
Ojciec nie potrafil.
Pyro, mój pradziadek żył 103. Nie umartwiał się. Ale palenie rzucił na stulecie 🙂
Wcale nie oczekuje ze Pyra zmieni sposob wlasnego myslenia. Tylko dla przypomnienia klepne, w dzisiejszej Europie nie ma potrzeby zachowywac sie jak zwierz by zwierza zjesc.
Z szacunem podchodze do kazdego wieku, aczkolwiek nie jest to jednoznaczne z gloryfikacja jednych badz negacja drugich.
Ale Pyra ma swoj wiek i jej wolno jest juz wszystko.
To ja jeszcze troszkę pokurzę, Irku.
Ale przecież wegetarianie się nie umartwiają,jedzą dania niezwykle smaczne,kolorowe,różnorodne i wartościowe.
Nie jestem wegetarianką,ale bardzo lubię i cenię ten rodzaj kuchni.
Pyro niestety ale musisz jeszcze uważać na to co robisz bo jesteś dopiero w średnim wieku i starość nie jest usprawiedliwieniem …
http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/1,105806,12560313,Mlodzi_50___Mlodosc_trwa_dzis_dluzej_niz_kiedykolwiek.html
Heniu, ze tak sobie pozwole, Ojciec, zgaduje, byl pewnie jakims urzednikiem, albo innym milicjantem, co sie brzydzil, do tego zakladam calkiem miastowym, a Ty latales po podworku z naplywami, tudziez innym charcerstwem, miales lepszy dostep do realiow egzystencji, patrz Alicja
poza tym NAJLEPSZEGO w Dniu juz wprawdzie nieco po, ale tez szczerze,
ps
tez mnie troche zastanowila ta delikatnosc, kapusta wprawdzie nie krwawi, ale juz taki schabowy w panierce, zanim schabowym sie stanie, ze o sledziu nie wspomne, a burak to dopiero,
pss
przyznam sie tez do mojego pierwszego morderstwa: mialem pewnie z siedem lat i pierwsza wedke, uklejka po zbyt brutalnym zacieciu, nieodczepiona wyladowala mi na plecach haczykiem wbijajac sie w odziez, umarla z braku tlenu pomimo akcji ratowniczej mojego Ojca, teraz jem ostrygi zanim zdechna, kraby gotuje zywcem, probowalem tez szarancze, zupelnie niezla, tylko mocno sie rusza i chrzczesci w zebach, pije wodke ze skorpionem i uwielbiam krwiste, nie neguje przez to, ze marchewka ma dusze i moze cierpiec rownie jak paciuk, tylko te morale nad talezem jakos mi nie leza, wrazliwosc rozumiem, ale udawanie, ze to nie ja, ja tylko jem, jakos tak niechetnie, ok luz, dzis barszcz osobiscie ukiszon, a taki rubinowy, ze hej
Danusiu – też wielokrotnie o tym rozmawialiśmy. Ja też lubię niektóre dania weg. natomiast nie chciałabym żyć wyłącznie na takiej kuchni.; nawet w ich dobroczynne działanie wierzę w sposób co najmniej umiarkowany. Mam przykłady (Niemen, mój Bratanek) Nie jest to remedium na wszystko. Jestem zwolenniczką diety zrównoważonej. Podobno wyewoluowaliśmy jako ssaki wszystkożerne. Nasz genotyp jest do tego przystosowany.
No to hulaj duszo, piekła nie ma! Jeśli Pyrze wszystko wolno, to co dopiero mnie! OK. Idę na całość, tylko nie czepiajta się:)
Slawek .
Moj ojciec byl robotnikiem ffizyccznym
45 lat.
Slawek nie chce ,,twego´´ NAJLEPSZEGO
Heniu, nie chcialem bron PB ujmowac komukolwiek, a szczegolnie Twemu Ojcu, poszedlem glupawo w nieprzemyslana zgadywanke, daruj, z calym szacunkiem, sam bylem ffizycczny, ale pewnie mniej wrazliwy
no masz .. okazuje się, że na to iż czosnek jest zdrowy nie ma potwierdzeń .. jest tylko smaczny jeśli komuś smakuje ..
http://summertomato.com/how-healthy-is-garlic/
Jolinku, jeżeli „Pyrze (i Cichalowi) wszystko wolno”, to najchętniej tych wszystkich biochemików, którzy radośnie anonsują, że ” pomidory są rakotwórcze, czerwone wino chroni od zawałów, a czosnek jest roślinnym antybiotykiem” żeby po dwóch latach odwołać powyższe i ogłosić nowe rewelacje, posłałabym do obierania ziemniaków. Rozumiem ich jednak, każdy chce mieć pracę.
Jolinku. Ciekawe to o czosnku (przyswajamy go w ilościach godnych starszych braci w wierze) i potem pierwszy wpis w komentarzach, ten o wampirach:))
Sławek,
to późno zacząłeś z wędkarstwem, ja odkąd pamiętam wędkowałam 😉
Najważniejsze, że ustaliliśmy – zanim się zje schaboszczaka, kuraka i tak dalej, trzeba go wyhodować i dać mu, niestety, w łeb. Ktoś to musi robić, niekoniecznie wszyscy.
Całe życie żyłam blisko Natury i dla mnie to nie dziwota, po prostu fakt z życia wzięty. Rośliny też CZUJOM!!! I podobnie jak ryby – głosu nie MAJOM 🙄
A propos wędkowania, bezcenne są opowieści, jak to wędkarz „walczył z rybą”. Jaką szansę masz, kiedy jesteś uwieszony, najczęściej za pyszczydło, u haka?
Ten okonek się nie ucieszył, ja też nie (polowałam na grubszą rybę 👿 ), odczepiłam i zwróciłam wolność. Żeby chociaż leszcz czy karaś, albo chociaż płotka 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Na_ryby/img_4154.jpg
,,ludzie kochane ´´ jak mowi zaprzyjazniona z nami baba.
Dlaczego ten Slaewek pisze do mnie Heniu ?
Ja jestem stary czlowiek.
Henryku! Ja tu starszy niż jakakolwiek ustawa przewiduje, a Nisia, jak jest w dobrym humorze, leci mi „cichalinko”
Na Sławka nie bocz się. On różne ciekawostki sobie aplikuje…
Gospodarzu,
haggies to myśmy z Nisią w Greenock łońskiego roku…i jak mi kto o Szkotach, że chytre skubańce, to się zdenerwuję, bo to było mimo szczerej woli nie do przejedzenia, cena tyż nas nie powaliła.
To było haggies rzucone jako kordełka na kotlecika takiego. Zapamiętałam nazwę restauracji.
„Morgans”, w centrum Greenock. Polecam.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/KulinariaDarMOdziezy#5699092994997686706
Henryku coś Ty taki kolczasty? Ja do Ojca do śmierci mówiłam „Hiniutku”, a Sławek to sama dobroć, takt, talent i nieco niezborny sposób artykulacji. Wiesz, kocham Sławka. I nie ja jedna na tym Blogu.
Cichal,
rzuć parę celsjuszowych plusów w tę stronę, bo u mnie coraz mroźniej. I śnieży także zarówno.
Sławka wielbimy, zwłaszcza ci, co zetknęli się z nim osobiście.
Do cech wyliczonych przez Pyrę dodałabym jeszcze cierpliwość 😉
Skończyłam dzisiaj robotę przy moim jarzębiaku i odwołuję kalumnie, jakie wczoraj na niego rzucałam. Nie jest słodki; ma lekki słodkawy posmaczek na początek, potem skoncentrowana cierpkość i nieco owocowego kwasu – no i kop. I tylko to się zgadza. Zupełnie przypadkowo wyprodukowałam gorzałkę idealną w guście PaOLore. Pawełku, czytasz? Będzie u mnie na Ciebie czekała butelczyna.
Pyreńko! A dla mnie to może nawet mieć jakiś smak, byle gradusy byli i żeby sponiewierała!
Cichalu – przecież nie zapomnę;p tylko jak to odbierzesz?
Przez posłańca, Pyro, przez posłańca 😉
http://www.youtube.com/watch?v=x6r1nQn3rvQ
Pyro a może powałęsujesz „zdrowie wasze w gardło nasze”!
Nie wysyłać broń Boże! Pierwsze, się może stłuc. Drugie, jak będzie powyżej 70% to zabiorą, a trzecie, porto lepiej zamienić na Porto i wspólnie wychylić! Jarutko, w przyszłym roku znowu przyjedziemy na Zjazd i golonki. niech poczeka. A ja już jestem w połowie Twojego przyzwoleństwa na tequilę. Właśnie brakło mi limonek! Nic to, zwykła cytryna też zastąpi. Zdrowia!
Cichalu,
niedomyślnyś („Posłaniec”), przecież ja co roku bywam w Kraju, to mogę przewieźć 🙄
A po drugie primo podeślij tych parę celsjuszy dodatnich, bo już nam w noskach zakrzepło, a w tej Sarasocie Wam ciepło!
To pasuje do dzisiejszego wpisu Gospodarza i komentarzy, sięgnęłam zupełnie przypadkiem przed chwilą do przyłóżkowej biblioteczki, takiej do wieczornego podczytywania:
„Przymus
Zjadamy cudze życie, żeby żyć.
Denat schabowy z nieboszczką kapustą.
Karta dań to nekrolog.
Nawet najlepsi ludzie
muszą coś zabitego przegryźć, przetrawiać,
żeby ich czułe serca
nie przestały bić.
Nawet poeci najbardziej liryczni.
Nawet asceci najbardziej surowi
żują i przełykają coś,
co przecież sobie rosło.
Trudno mi to pogodzić z dobrymi bogami.
Chyba że łatwowierni,
chyba że naiwni,
całą władzę nad światem oddali naturze.
I to ona, szalona, narzuca nam głód,
a tam gdzie głód,
tam koniec niewinności.
Do głodu dołączaja sie natychmiast zmysły:
smak, powonienie, i dotyk, i wzrok,
bo nie jest obojetne, jakie są potrawy
i na jakich talerzach.
Nawet słuch bierze udział
w tym, co się odbywa,
bo przy stołach nierzadko wesołe rozmowy.”
W.Szymborska
(Ostatni tomik wierszy – „Wystarczy”)
Cichalino mio caro! Ja pieszczotliwie! Poza tym uważam, że to zdrobnienie w stylu deczko włoskim jakoś pasuje do Twojej rozwichrzonej osobowości! I w ogóle się ciesz, że nie mówię do Ciebie Bambino, bo ten chłopak wciąż z Ciebie wyłazi!
Co do Sławka, to uroczyście poświadczam, że jest ANIOŁEM w nieco zmyłkowej postaci (skrzydeł na co dzień nie nosi i nie ma anielskich złotych kędziorów). Facet, który wytrzymał z trzema rozszalałymi zakupowo kobietami, mało tego – sam nas prowadził do sklepów w St Malo i doradzał, i tłumaczył… no nie anioł to???
Sławciu, a co do delikatności, to się wypchaj. Lubię mięsko i lubię żywe zwierzęta i ta tragiczna dychotomia zatruwa mi życie!
Hagis był w porzo. Świńskie ucho z chrzanem serwowano kiedyś na Kiercelaku. A u moich różnych ciotek i wujków po ukatrupieniu takiego np. kuraka, wykorzystywało się wszystko. Jako dziecko uwielbiałam obgryzanie ugotowanych w rosole kurzych łap.
https://www.youtube.com/watch?v=ewuAbowCbNg
W piosence to raczej Bazar Różyckiego. Ale i na Kiercelaku ucho było.
Dzień dobry,
Nie będę pisał swoich wspomnień z dzieciństwa, polowń z Ojcem itd. Po co?
Podczytałem dzisiejsze… Widzę, że japoński paw nawet po latach potrafi zdziałać cuda – najpierw kolega Nisi wjechał na nim do łódzkiej Filmówki, a teraz ja wśliznąłem się z jego pomocą do plackowego komentarza… 🙂
Już kiedyś tutaj nadmieniałem, że dla mnie nie ma złej pogody do grillowania. Dzisiaj tu mróźno i sypie śnieg. Kupiłem sobie dwa kawałki wołowiny na tzw. steaki. Rozpaliłem grilla, śnieg wokół niego stopniał nieco, a gdy węgiel przybrał szarą, rozżarzoną barwę położyłem mięso na ruszcie. Otworzyłem wino, pieczony ziemniak też już stawał się miękki… Jakie to było dobre!
Wydaje mi się, że główną tajemnicą grillowego sukcesu jest mięso – musi być najlepsze, niestety takie jest bardzo drogie… Za widoczne dwa kawałki zapłaciłem $15.00…. Temperatura musi być wysoka, a rozrzażone węgle bardzo blisko mięsa. Samo pieczenie bardzo krótkie – kilka minut każda strona.
No i wino odpowiednie – dzisiaj włoskie Monte Antico, 2008. Dla mnie bardzo dobre…
https://picasaweb.google.com/takrzy/ZimoweGrillowanie#slideshow/5836118581701984450
Placku,
Dziecko mnie już nie rozpija. 🙂
Niestety wyjechało, została ogromna pustka…
https://picasaweb.google.com/takrzy/OstatnieChwilePrzedWyjazdemDziecka#slideshow/5836128840984712386
To chwile tuż przed wyjazdem na lotnisko.
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
Dziadkom dużo wigoru do zabaw z wnuczkami … 🙂
Nowy mięsko wygląda apetycznie … tylko warzywek za mało na talerzu …