Zupy to polska specjalność
Zupa dyniowa z pestkami i olejem z dyni
Liczne rozmowy z cudzoziemcami zasiadającymi przy naszym stole doprowadziły mnie do wniosku, że wyróżniającą naszą kuchnię specjalnością są zupy. I choć pisałem o nich już parokrotnie, to zrobię to ponownie z całą premedytacją
Zupa rybna
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z faktu, że to właśnie zupy, rosoły, buliony są tradycyjnie nieodzownym elementem obiadów i wystawniejszych kolacji.
Od historyków kultury materialnej możemy dowiedzieć się, że już w najdawniejszych czasach rozgotowywano ziarna i kasze na pożywne polewki i bryje. Gotowano też gęste polewki z uzbieranych w lesie grzybów i owoców. W takiej formie jednak jak dziś zaczęto u nas gotować zupy dopiero w czasach królowej Bony. Z nią bowiem przywędrowała do Polski włoszczyzna, bez której nie można przecież ugotować większości zup. Wprawdzie od wczesnego średniowiecza jadano u nas polewki z dyni, brukwi, grochu, buraków, szpinaku i kapusty, jednak bardziej smakowite i wyrafinowane zupy zaczęto przyrządzać dopiero wraz z wprowadzeniem uprawy jarzyn. Staropolskie zupy nazywano potażami lub potaziami, czerpiąc wzór ze słowa francuskiego – potage.
Królem zup w naszej kuchni co najmniej od XVII w. był rosół ( na fot. wyżej), niewiele zaś niżej w hierarchii od niego stał barszcz, chłodniki i zupa rakowa. W Młodej gosposi Jadwigi Izdebskiej, wydanej w 1894 r., znajduje się taki oto przepis: „Chcąc mieć zupę na sześć talerzy, bierze się pół kopy niewielkich raków, płucze się je i wrzuca na gotującą wodę z koprem i solą. W pół godziny są już ugotowane. Wtedy je odstawić, a po ostudzeniu wybrawszy większe, poobierać szyjki i łapki, zostawiając skorupy do nadzienia. Resztę skorup z oczyszczonych raków utrzeć w moździerzu, a podłożywszy łyżkę masła smażyć. Skoro masło nabierze koloru, podlać rosołem, poczem wyłożywszy na sitko przelać rosołem, przetrzeć i zaprawić śmietaną z pół łyżki rozbitej mąki i zagotować. Do zupy podaje się ryż, oddzielnie ugotowany na sypko, koperek siekany i cytrynę pokrajaną w plasterki. Nadzienie do skorupek rakowych przyrządza się jak następuje: wziąć łyżkę masła, dwie tarte bułki, nieco siekanych szyjek rakowych, nieco siekanego kopru, dwa żółtka, soli, a wymieszawszy dobrze nadziewać tą masą skorupki, poczem zagotowawszy je w zupie kłaść w wazę”.
Zupa z ogona wołowego
Także ulubiony tradycyjny chłodnik miał nieodzowny dodatek rakowych szyjek.
Inną ulubioną i należącą do polskiej tradycji kulinarnej zupą była zupa żółwiowa.
Tradycyjnie za eleganckie uważano w czasach naszych prababek i uważa się dziś, zupy czyste albo przecierane kremy zaprawiane białą zasmażką z mąki lub żółtkami.
Zupa z patatów
Koniecznym dodatkiem do każdej niemal zupy jest koper, natka pietruszki, szczypior, kolendra, a także inne zioła. Używa się tych aromatycznych i zdrowych przypraw w naszej kuchni od bardzo dawna. Nie od razu jednak zdawano sobie sprawę z tego, że oprócz walorów smakowych i estetycznych natka pietruszki ma niebagatelny zasób witaminy C. W pochodzącej z połowy XIX w. książce kucharskiej możemy znaleźć wskazówkę, aby siekaną pietruszkę przed podaniem do zupy ugotować, gdyż wtedy dopiero można ją zjeść…
Zupy otwierały eleganckie przyjęcia. W wydanej w roku 1898 książce pióra baronowej Staffe, stanowiącej kodeks dobrego zachowania w sferach wyższych, mówi się, że rosół, niezbędny na każdym przyjęciu, należy nalać do wazy nawet przed wejściem gości.
W czasie wytwornych przyjęć nie wypadało prosić o dolewkę zupy, nawet jeżeli była najwspanialsza. Nalewało się jej zresztą jedynie niepełną łyżkę wazową. No, ale zważmy, że obiad składał się wówczas z wielu dań. Warto tu wspomnieć o pewnej ciekawostce dotyczącej sposobu jedzenia zupy. Można było, zachowując obyczaj francuski, jeść zupę wkładając łyżkę czubkiem do ust, lub spijać ją z boku łyżki, zgodnie z obyczajem angielskim, uznawanym zresztą za bardziej elegancki. to Przepisy na wiele zup pozostały niezmienione od czasów babek, dzięki nim możemy zatem zachować elementy starej, dobrej, smakowitej, tradycyjnej kuchni polskiej. Wyrafinowanym smakoszom polecamy oryginalny przepis na zupę niezwykłą. Zaczerpnięty z książki Anieli Ostrowskiej zatytułowanej Kucharka warszawska. Pobudza on jednak raczej bardziej wyobraźnię niż apetyt:
„Weź główkę kapusty, upiecz nad blachą, rozkrój na cztery części i wstaw w garnku, w którym będą dwie cielęce nóżki, jedno wołowe ucho, barani język i ogon, oraz cztery marchwie, cztery pietruszki, cztery kalafiory, cztery kalarepy, cztery pieczone skowronki, dziesięć raków, trzy kiełbaski parowe małe, nalej to wodą miękką i gotuj aż to wszystko zmięknie. Przecedzisz, zaprawisz łyżką śmietany, mięsem z kiełbasek i pieczonego gołąbka, włóż cztery pulpety i gotowane siekane cebule”.
A tu miejsce na spis Waszych ulubionych zup:
Na zdjęciach – moje ulubione zupy Fot. P. Adamczewski
Komentarze
Bulion w filiżance, rosół z makaronem domowym, pomidorówka czysta, barszcz czysty z pasztecikiem, grochówka, krupnik, żurek, cała gama zup jarzynowych, grzybowa, chłodniki – tak wygląda m/w spis ulubionych zup. Nie przepadam za zupami mlecznymi, chociaż jak trzeba, to zjem i za zupami owocowymi na ciepło, wolę jako chłodniki. Utkwiło mi jeszcze we wczesnej młodości, zdanie wypowiadane ponoć przez Annę Jagiellonkę w powieści A.Domańskiej o Krysi – sierotce: „Mgli mnie słodka warza, gdy ciepła”
Cichalu – w Poznaniu używany był raczej „piekarnik” niż bratrura. W każdym razie ja tej bratrury nie pamiętam. Natomiast „duchówka” o której pisała Alicja, jako o słowie kresowym, egzystowała, ale nie w odniesieniu do piekarnika. W Poznaniu „duchówka” to była taka wnęka w pokojowym piecu kaflowym, w której można było w cieple przechować garnek z zupą, czy inne naczynie z potrawą.
Dzisiaj wpadnę na blog dopiero wieczorem albo w przerwie między zajęciami, a zajęć mam po uszy.
Coś mi się w głowie telepie : bratrura nie, ale bratkasta? Jakbym to słowo właśnie odnośnie piekarnika słyszała.
Zrobiłam przyzwoity rachunek sumienia i wyszło mi tak :
Ulubione-grzybowa,fasolowa i czerwony barszcz z pasztecikiem lub uszkami.Wszelkie pozostałe też lubię,ale ogólnie rzecz biorąc chętniej jadam zupy-kremy niż zupy z różnymi farfoclami,jak mawiała moja Mama.Tak,jak Pyra nie przepadam za zupami mlecznymi i owocowymi.
Gotuję zupy właściwie tylko jesienią i zimą.W lecie od czasu do czasu tylko chłodniki.
Życzę zatem wszystkim miłego dnia i przy dzisiejszej pogodzie porządnego talerza Waszej ulubionej,gorącej zupy 🙂
Marku-szapo basy za to drożdżowe ciasto !
Kochani-uważajcie dzisiaj na oblodzone schody i chodniki.Ja rozpoczęłam dzisiejszy dzień pięknym saltem na schodach przed domem.Pod cienką warstwą śniegu cienka warstwa lodu.
Echidno-a Ty uważaj nadal na żuczki i na upały 🙂
dzień dobry ..
ja to nie wiem jaka jest moja zupa ulubiona … nie lubię rybnej, zacierkowej i grzybowej .. zupy krem jem w gościach …
Danuśka tak myślałam, że będzie bo wczoraj wieczorem padało i mrozek zrobił swoje ..
Zupa ogorkowa, pomidorowa i bialy barszcz. Nie lubie mlecznych i z owocami.
Ooooooooooo….dzisiejszy wpis był doskonały na wczoraj, prosz bardzo:
http://smacznego.pl/blog/swiatowy-dzien-zupy/104
Ulubiona zupa? Wszystkie, a zwłaszcza solidne zupy, mogące robić za jedno danie (hehehe…”zupa z wkładką” 😉 ).
Gulaszowa, rybna, barszcze wszystkiej maści, dyniowa (właśnie przy okazji remanentu zamrażarki odkryłam jeden pojemnik zamrożonej dyni) i co tam jeszcze. Sama lubię improwizować – przegląd lodówki i…kombinujemy 😉
p.s.Mleczne i owocowe też odpadają – lubię zupy solidne, albo takie do popicia przed drugim, solidnym daniem.
Alicjo-u mnie zupy to też często wielka improwizacja i to mi się bardzo podoba w ich gotowaniu 🙂
A barszcz ukraiński ? Też bardzo lubię. Zupy gotuję gęste, solidne, takie, które wystarczą za cały obiad. Kto zup nie gotuje, może myśleć, że to szybkie gotowanie, a tak oczywiście nie jest. Dobra zupa wymaga sporo pracy i czasu.
Dziś na obiad planowałam smażoną rybę z surówką i ziemniakami, ale chyba z powodu śnieżnych zasp samochód z rybami nie przyjechał i muszę wymyślić coś innego.
Jest jeden niezawodny sposób na szybką zupę: kostki rosołowe (lubię Winiary, Knorra niespecjalnie) plus przecier pomidorowy, szczawiowy albo ogórkowy, śmietana. Makaron albo grzanki. Albo zamiast przecieru mrożonka Hortexu – dla mnie ichnia ogórkowa czy grzybowa są jak domowe.
Lubię zupy śmieciowe, które komponuję z tego co mam w lodówce. Moja mama wiosenne zupy jarzynowe nazywała „witajcie wszyscy razem”.
Kremy, niestety, rosną mi w gębie. Może oprócz pappa di pomodoro. Z pozostałymi strasznie się męczę, kiedy muszę jeść np. w gościach.
Za królową zup uważam rosół z makaronem – taki delikatny, z samej kury, złocisty, z małymi oczkami – poemko!
A teraz trochę postraszę. Moja teoria, że co dzisiaj jest cacy, za rok-dwa będzie ogłoszone be, jak najbardziej się sprawdza. W związku z czym mam takie opinie w głębokim poważaniu. Aczkolwiek z ciekawości przeczytam, co nowego wymyślili…
Jeść i pić wszystko, szczególnie to, co lubimy.
http://zdrowie.dziennik.pl/nowotwory/artykuly/416049,jedzenie-jagod-i-brokulow-grozi-rakiem-rewolucyjna-teza-noblisty.html
Oooooooo….rosół z leszcza z pierogami leszczowymi w Nowym Warpnie!!! Mmmmmmmmmmm…….
Padłyśmy ofiarą nie tyle oszustwa, co dezinformacji. Otóż Modsza – jako główny lokator i użytkownik t6elefonu, uzgodniła telefonicznie z panią z wydawnictwa książek telefonicznych, że zakupi w tym roku książkę, bo nasza ma już 5 lat. Pani zachwalała, że będą abonenci nie tylko Tepsy, ale wszyscy, którzy wyrażą zgodę. Pani nadmieniła, że książka ma rozbudow2any dział informacji medycznych. Młoda zamówiła. Dziś przyszedł energiczny młodzian, w gołej ręce przyniósł książkę, skasował 88 złotych (80 – książka, 5 – dostarczenie, 3- nie miał wydać. Ogółem był obrażony, że z setki musi cokolwiek wydawać). Obejrzałam książkę – dział instytucji – dobry, czytelny, czcionka dość duża, układ rozumny. Dział abonentów prywatnych – a guzik wszyscy; nawet nie wszyscy z Tepsy (nie ma członków mojej rodziny, moich sąsiadów, znajomych, którzy mają domowe aparaty). Widocznie zamieścili tylko tych, co zamówili książkę. Siłą rzeczy nie jest ich zbyt wielu. 2/3 książki to informator medyczny – firmy, gabinety (od neonatologii po fitness i hipoterapię) Informator o specjalnościach medycznych, o kaloryczności potraw itd. To ja grzecznie pytam dlaczego abonent telefoniczny ma opłacać mega-reklamę służby zdrowia? Na 200 kartach? Mówię do Młodszej, że zadzwoni z reklamacją, a ta stęka, że ni8e mogę, bo ta pani mwiła o rozszaerzeniu działu.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Lipiec2011SzczecinGreenock#5630323870401191186
Dzień dobry, temat w sam raz na zimową porę, a i dla mnie pyszny, bo lubię zupy wszelakie. Może też prócz mlecznych. Niektóre owocowe mogą być, np. gęsta przecierana jabłkowa, ale dawno nie jadłam. Najbardziej jednak smakują mi zupy lekkie, gotowane szybko i ze świeżych jarzyn, miksowane na krem, z grzankami czy prażonymi pestkami, z dodatkiem kawałeczka masła, czy kropki śmietany, z furą koperku, natki pietruszki, nie pogardzam też listkami mięty itp. zieleniną 🙂
Dla mnie rosol to nie zupa. Lubie wszystkie eintopf-y.
Gulaszowa, kapusciana na jagniecinie, barszcz ukrainski na wedzonych zeberkach, kartoflanka, fasolowa i grochowa z wkladka…
Nie moge pojac, dlaczego francuzi kazda zupe blenduja. Brrr…
A teraz będzie lyrycznie, panie i panowie, oraz na temat 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=F-g-T3rxpXk
Miodzio – a niech se blendują, skoro lubią…
Pom-de-tere, a co!
To jest chyba jedyna piosenka w temacie zup. Ktoś pamieta jeszcze jakieś? Pom-de-tere znakomita w jesienno-zimowej porze, przyznajcie.
😉
http://www.youtube.com/watch?v=dykIxVzHVoY
Gotuję zupy podobnie jak Barbara z różnych świeżych warzyw, bez mięsa. Pokrojone na kawałki warzywa podsmażam na oliwie, zalewam wodą, doprawiam i po ugotowaniu najczęściej miksuję bo tak lubią moi domownicy. U Mamy lubię proste zupy, kartoflankę, z zacierkami, pomidorową, grochówkę.
Barbaro 🙂
Już dwukrotnie upiekłam Twoje ciasto pomarańczowo-migdałowe (4 jajka). Pierwsze było najlepsze, pulchne, trzymające fason. To drugie oklapło i zupełnie nie wiem dlaczego ale smak był dobry. Na pewno powtórzę, fajny przepis 🙂
Pytałaś o błyszczącą polewę czekoladową. Znalazłam taki filmik, może Cię zainteresuje.
Cukiernik zwraca uwage na temperaturę rozpuszczonej czekolady. Roztapia się w temp. 55° a powinna być schłodzona do 29°. W dalszym etapie używa nawet suszarki do podgrzania czekolady 🙂
http://www.minutefacile.com/cuisine/astuces-cuisine/11190-faire-un-chocolat-fondu-brillant/
Ja jak Barbara lubię prawie wszystkie zupy poza mlecznymi, miksowane też, bo niektórych sobie inaczej nie wyobrażam. Powinnam częściej je robić.
Miodzio,
Polakom zloty medal za zupy-inną na każdy dzień roku !
Francuzom takiż medal za 365 rodzajów sera !
Włochom złoto za makaronów bez liku !
U Holendrów śledzie na 100 sposobów,
u Norwegów łosoś w 163 odsłonach,
a Japończycy to w sushi wyrolują świat cały 😀
Cóż,co kraj to obyczaj 🙂
Alino – cieszę się, że ciasto smakuje. Piekłam też kilka razy i z tym opadaniem mam podobny problem. Zdaje się, że trzeba z nim jak z jajkiem, czyli jak z biszkoptem – nie zaglądać, nie ruszać, chodzić na palcach. Przełączanie grzania na dolne w trakcie pieczenia też mu się nie podobało, ale w smaku jest dobre, a niedoskonałości wyrównuję polewą.
Za link do czekoladowej polewy dzięki, oglądanie odkładam na lepszy humor mojego kompa, coś się buntuje, chyba wyczuwa, że chcemy go wymienić na nowszy model 🙂
W biednych,studenckich czasach mieszkałam przez prawie dwa tygodnie na plebanii w Normandii,przygarnięta przez proboszcza, który właśnie wrócił ze swoimi parafianami z pielgrzymki do Polski.Zauroczony naszym krajem przygarnął mnie na chwilę pod swój dach i dzielił ze mną swą biedę.A żyło mu się naprawdę ciężko,jego gospodyni każdego centyma obracała trzy razy w ręce zanim wydała na zakupy.Na śniadanie codziennie bagietka i domowy dżem z ogrodowych jabłek,a na kolację codziennie zupa-krem z ogrodowych jarzyn.Szczerze mówiąc każdego wieczoru smakowała tak samo,ale tak naprawdę to już nie pamiętam,czy skład tych jarzyn się zmieniał,czy też nie.Mimo to nadal lubię miksowane zupy 😉
A pobyt ten,serdeczność i życzliwość owego księdza oraz atmosferę panującą na tej plebanii wspominam do dzisiaj z ogromnym sentymentem.
A Eskimosi jedza wieloryby i sa mali. Nie wspomne Pigmejow co zajadaja sie slonmi (slonina?) 🙂
Zima wrocila z sila. Pol metra sniegu i minusow nieco, w dzien 10 w nocy 20. Ale ladnie bo slonce juz wyszlo jak tu zawsze.
Wieczorem pobiegalem na nartach wokol domu tzn przez osikowy gaik, prerie i za bazancie krzaki, wzdluz plotu (siatki) miedzy zasadzonymi krzewami irgi i karagany, do malin, kolo studni, do sasiadow i z powrotem sladami, szlakiem jeleni i lisow pod wiate. Nie wiem ile to w metrach (moze 800) ale zrobilem z 10 rund bo chcialem na dzisiaj szlak przetrzec. Mamy wieksze grono na pobieganie. Juz mysle o imprezie ogniskowo-narcianej. Ognisko plonie a my jak Kowalczyk szusujemy na nartach 🙂 A na koniec? …. kielbaski skwiercza nad plomieniem, zapach sie roznosci po lasku, grzaniec w kociolku i rozgwiezdzone nieco 🙂 Moze za tydzien.
A ja bym i mleczna zjadl.
Zjadlbym zwlaszcza mamina mleczna, z lanymi kluskami, zwana u nas „sciyrka” (ogonek nad pierwsza litera). Byla kupa smiechu jak uslyszelismy, ze nowoprzybyli z Polski scierka nazywali te kawalki zdegradowanych tekstylii, ktorymi sie scieralo cokolwiek z podlogi albo z tamtad, gdzie tego nie powinno bylo byc.
My te tkaniny nadal nazywalismy kolokwialnie i po swojemu: szmata.
Rozgwiezdzone niebo mam nadzieje, ze nie nieco 🙂
Mam ochote zrobic tez male bandy na trawie i wylac wode. Bedzie lodowisko. Tylko lyzew nie moge znalezc, jak na zlosc.
Jak ustawie takie male latarenki (takie sloneczne, wiecie) wzdluz trasy narciarskiej to bedzie dopiero ale fajnie. Od sniegu jest dosyc jasno a ksiezyc i tak swieci jak slonce. Hmm, musze pomyslec jak to wszystko zorganizowac. Pousuwalem zbedne galazki, zeby oczu nie wydlubaly. Wieczorowa pora przez lasek chyba pierwszy raz bieglem i jak to milo skonczyc pod domem. W domu obiad pachnial ladnie …
Danuśko – miłe wspomnienie 🙂 czasami tak niewiele trzeba, a zostaje w serdecznej pamięci na długo.
A ja, zainspirowana przez Alicję – nastawiłam buraki na barszcz. Pyszni się teraz szklany gąsior (czy ktoś wie jeszcze co to takiego?) z rubinową zawartością, ciekawe co wyniknie…
YYC – wyobrażam sobie jak tam musi być pięknie, karnawał na śniegu, a nawet na lodzie 🙂
Yycu. Ja już nie szusuję, jak piszesz. Testowanie nowego kolana i oka nie pozwala na duże prędkości:) jednak wesołe jest życie staruszka, ha, ha…
http://www.youtube.com/watch?v=83oEDo1x5yU
Przyjaciele towarzyszyli w biedzie.
Niezly pomysl Calgaryjczyku!
Mozna by tak, ze grono siedzi sobie przy ognisku, a jeden za drogim unaje sie na lojpe. Czas mierzyc stoperem od momentu jak poderwie tylek do momentu, kiedy znowu siadzie.
Tak jest najmniej zachodu.
Nastrajam sie przynajmniej, bo u mnie pada snieg, przy minus 0,5°C.
A co do zup to nieraz na blogu juz mowilismy, ze Polska to imperium zupowe. Za oceanem (Atlantyckim) jednak to tylko golabki, pierogi czy bigos do znudzenia sie bije. No jeszcze Golota, Papiez i wodka. Moze Golota juz wypadl, teraz ten od jazdy szybkiej formuly 1 zastepuje go albo Kowalczyk 🙂
W sklepie, kiedys pani przede mna poprosila o zup. Czekalem co dostanie i dostala 7up. To ja tez wzialem sobie zup a nawet dwa. Jestesmy potega zup, nawet Pepsico nas nasladuje 🙂
Hej siup, zdrowie zup !
…jeden zu drugim udaje sie…
Tfu, te literowki!
No wlasnie Pepegorze tak sobie myslalem jakis puchar ufundowac? Wygra kto ostatni wroci do ogniska (znaczy najdluzej biegal) 🙂
Szusujemy raczej tak na piechote, powiedzialbym. Plasko i drzewka to i rozpedzic sie nie da Cichalu.
Barbaro, ladnie sie wlasnie zrobilo bo slonce wyszlo przed godzina a wszystko po poltora dnia sypania sniegiem wyglada jak z bajki. Co rano jak wyjezdzam do pracy widze slady liska chytruska, do bramy i bokiem pod krzaczkami ida sladem opony wzdluz siatki (jakies 150m) a jak wracamy to sarnie slady 🙂
Poscig policyjny po kanadyjsku 🙂
http://youtu.be/4baX8NfOEP0
yyc-głosuję za pucharem dla ostatniego 🙂
Gdybym brała udział,to założę się,że byłabym ostatnia.
Małgosiu-idę nastawiać zaczyn wedle Twojego przepisu na chleb żytni.
No i Wam powiem, ze poludnie tuz tuz a pokazuja -17*C czyli nieco chlodniej niz mialo byc (-12*C). No ale sie pobiega i tak. Grzaniec bedzie lepiej smakowal 🙂
Weekend zapowiada sie swietnie jednakowoz.
http://www.theweathernetwork.com/weather/caab0049
Danusiu, trzymam kciuki!
Tym razem keks wyszedł medalowy. Dopilnowałam. Teraz w piecu siedzi placek migdałowo – pomarańczowy. To mój debiut, więc tremę mam wielką. Pocieszyłyście mnie, Koleżanki, że nawet jak siądzie, to mu wiele nie zaszkodzi. Zobaczymy. Na dzisiaj zostało mi jeszcze pokrojenie i zamarynowanie mięsa na bulgoty. Jolly R. chwaliła i Haneczka chwaliła – mam wszystko co potrzebne, tylko Ani goście dostaną do tego spaetzle, nie makaron (mniej roboty)
yyc – świetny pomysł. Jakieś zawody obowiązkowo, bo to bardzo ubarwia zabawę. Kto nie narciarz – niech lepią bałwanki na konkurs albo wymyślają kuplety, albo budują zamki ze śniegu. Nagrody też mogą być „draczne” (paczka pieluch albo butelka ze smoczkiem, albo ładna mapka z pięknie zaznaczonym szlakiem „do zdrowego rozsądku” albo jeszcze coś.
Kiedys pisalem, ze Calgary dymi jak przyjda prawdziwe mrozy (nie jak dzisiaj). Tak to mniej wiecej wyglada.
http://storage.canoe.ca/v1/dynamic_resize/sws_path/suns-prod-images/1297230057102_ORIGINAL.jpg?quality=80&size=650x
hallo-hallo 😆
juz za pare godzin, bowiem urodzilem sie tuz po polnocy, sa moje urodziny 😆
przy tej okazji chcialbym z gory wszystkim podziekowac, ktorzy zloza mnie zyczenia
czekam z niecierpliwoscia by podziekowac
U mnie też bajkowo. Napadało sporo śniegu. Gorzej mają ci, którzy podróżują samochodem, bo słyszę o utrudnieniach na drogach.
Barbaro,
ja nastawiam buraki na barszcz jutro. To będzie drugi raz. Znajoma, która mnie do tego zachęciła/ jednak osobista perswazja jest skuteczna/, dodaje do buraków oprócz kawałka razowego chleba także sporo czosnku, kawałek selera i przyprawy.
Do miasta zawitali turysci z Antarktydy. Nieco za cieplo, narzekaja, ale mowia podoba im sie. Jakies dwa tygodnie temu spotkalismy grupe przechadzajacych sie gosci w miejscowym ZOO.
Stwierdzili – „jak sie nie ochlodzi szybko to leca z powrotem. Te upaly sa nie do zniesienia”- znajacy angielski mlodzieniec zauwazyl. Kto to slyszal, zeby w zimie bylo tylko -15*C!”
Poszlismy razem na lody i sushi.
-Jednak to nie to co sushi u nas na Antarktydzie, ryba jakby swiezsza. Lekko pokropiona morska woda i do dzioba.
Zauroczeni byli stekami z wieloryba.
Mowia: ” naogol jest odwrotnie. Ten sie smieje kto je ostatni” – rechotali polykajac kolejny kes orki z grila.
Wyraznie oidpowiadala im kuchnia molekularna. Wszystko z cieklego azotu bylo dobrze, jak sie wyrazili, „chrupiace”.
Nie mielismy wlasnej kamery wiec zdjecie zapozyczone….
http://metronewsca.files.wordpress.com/2012/11/screen-shot-2012-11-09-at-5-29-09-pm.png?w=618&h=408&crop=1
Cos mi lotr znowu dokazuje!
W niedziele u nas objad w stalym skladzie.
Staly sklad to nas dwoje, corka z zieciem, Laura pietnastoletnia juz i, – z niezlym apetytem, jesli trafic w jej gust – i niezonaty przyjaciel domu (podlec, co sobie pomysli przy tym cos zlego).
Poltorarocznej Aluni nie licze jeszcze.
Gdybym nie pomyslal o zupie zawiodl bym wszystkich. Zdecydowalem sie na zupe z kurek, bo mam w zamrazarce jeszcze dobre pol kilo z Polski, a czas najwyzszy, zeby poszly. Glowne danie to bedzie ryba z soli, jak ze wpisie z tygodnia – jaka zadecyduje jutro – stojac przed stoiskiem. Na deser twarozek na slodkiej, bitej smietanie i musem truskawkowym.
Tez czas, aby te truskawki zniknely z zamrazarki.
http://youtu.be/F6J_JROaIxs
Ciekawe, dlaczego lotr tego tekstu poltorej godziny temu nie mogl zniesc?
jest juz pierwszy odzew na apel 21:05
przyslano smsem. chetnie bym cytowal ta poezje, lecz obawiam sie ze lotr tego nie przepusci
mimo wszystko ogromne dzieki
YYC,
ci turyści z Antarktydy albo ich krewni występowali w pięknym filmie „Marsz pingwinów”. Wyglądają zabawnie, ale życie mają wcale niełatwe przez to zamiłowanie do wędrówek.http://www.youtube.com/watch?v=V3k-fkOtTDo
http://www.youtube.com/watch?v=V3k-fkOtTDo
U nas buro i monuro. Przydaloby sie troche mrozu i sniegu. W ubiegla zime bylo podobnie. Latem robactwo chcialo nas zjesc! A do tego zadnych wzruszen widokowych. Ja przyzwyczajona do prawdziwych zim, jestem niepocieszona. Jutro ma byc „goraco” 60F. Gdzie nam do Calgary!
na skypie Przemek pisze:
ty stary tankowcu, czyzbys do obiadu wypil jedno wino za duzo?
mimo wszystko, wszystkiego najlepszego juz dzis. trzymaj sie dobrze baru
P….
Krystyno, tak widzialem film 🙂 Zycie nielatwe ale tak dystyngowanie wygladaja i ten niesamowity chod i frak nieskazitelny, ze trudno sie z nimi nie zaprzyjaznic choc zbyt blisko zblizac to jakby sie do sklepu rybnego wchodzilo za PRL-u 🙂
Od jesieni mamy paredziesiat pingwinow w ZOO. Szesc czy siedem roznych rodzajow. Od malutkich po krolewskie ale nie ma najwiekszego cesarskiego (Emperor).
zapomnialem +, ze po obiedzie przeszedlem na browara. wprawdzie nalezy czesciej sikac, ale nie idzie tak mocno do lepetyny
o nereczki tez nalezy dbac nie tylko o watrobe 😆
Oj, jakiś śpiący dzień dzisiaj i pochmurny.
Tym chętniej wypijemy zdrowie lajaresa, jak tylko Jerzor się zjawi z pracusi. U nas do północy daleko (jeszcze widno!), ale co tam 😉
Sonia z cumbuco pisze mailem:
wprawdzie troche za wczesnie, ale naturalnie zyczymy tobie razem z Aga, duzo wiatrow na sal.
bedziemy tam rowniez w polowie lutego
……..—_—-
😆 ciesze sie juz dzis na wspolne zabawy w ciagu 24\ dobe 😆
dziekuje Alicjo, tak myslalem, ze na Ciebie moge liczyc. ale dbaj o watrobe 😆
dziekuje i Jerzoru
a co stalo sie z blogowymi powrami?
czyzby do zupy bylo znalezc az tak trudno rym?
o, ponownie brzeczy lifetab
jak przeczytam to zapodam
poetami mialo byc. brrry
Supo, ty jestes, jak zdrowie, ile cie trzeba cenic, ten tylko sie dowie, kto cie stracil
! mieszkam od jakiegos czasu w Niemczech, tu zupy nie sa cenione, krol uje breja, czyli „eintopf”
ach, to tylko Stefano z mediolanu, zadne tam zyczenia. wynajmuje od Stefano apartament, 40mq tuz nad oceanen. pisze:
klucz znajdziesz pod kamieniem. o pierwszej w nocy to ja tez bede u pierwszej
😆 chlopina nie potrafi liczyc 😆
Ty, mój drogi, nie bądź taki łasy. Jutro, to jutro; trzydniówki nie zamawiałeś. Wpis mój oczywista oczywistość skierowany jest do jutrzejszego jubilata -Lajaresa, który robi co może, żeby wpędzić nas w alkoholizm.
Pyro
wielkie dzieki za przypomnienie mnie o tak wspanialym dniu. trzy dni temu!!!
nie mniej do mnie o falstart zatem zalu
war§teiner jest dobry na wszystko i na nic
Baska naklepala:
niespelna dwa tygodnie uplynely w tym roku, a ty juz jestes o caly rok starszy
nie spiesz sie tak!
_———–_
Baska–> to nie kon, ktory potrafi czytac i pisac
ach, tez wielkie dzieki
a teraz Hans przypomnia mi jak to w latach 80-tych uczylem go polskiego
do dzis baran nie nie potrafi wydukac w szybko:
zab zupa zebowa, dab zupa debowa
to byloby na tyle z poziomu ziemi. czekaja mnie teraz schody na drugie pietro. trzymajcie kciuki bym dotarl do domu caly i zdrowy
Doczekałam do północy: Arkadiuszu silnych wiatrów, ciepłego morza, świeżej ryby i dobrego humoru przez tyle lat, ile sobie życzysz.
Arku! Wysokich lotów i 150 lat życia w zdrowiu i przyjaźni z nami. To Ci dobrze zrobi na apetyt!
Kilka razy przeczytalam pierwsze zdanie p.Adamczewskiego o zupach i ciagle mi nie pasuje. Po jakiemu to?
Eva47,
to się nazywa literówka, chodzi Ci o „doprowadziła”? A powinno być „doprowadziły”. Każdemu się zdarza. Ale zrozumieć tekst mozna, nie?
Arkadius,
możemy już zacząć, celebrować Twoje Urodziny – będzie dłużej, bo u Ciebie skończy się jutro, a my jeszcze będziemy mieli 6 godzin do północy. Czyli doba i 12 godzin…jak tu nie lubić Kanady 😉
Nie wiem i nie chcę wiedzieć, co moja wątroba na to, za dużo zamartwiania się o zdrowie prowadzi do stresu, a stresy do różnych chorób 🙂
Twoje zdrowie i NAJLEPSZEGO!
( w szklanicach mamy chilijski cabernet Frontera).
Alicjo a my Wasze też. Cabernet Sauvignon, ale my som patrioty i pijemy kalifornijskie!
Cichal,
to my naszym w Wasze ręce perswadujem 😉
A propos, u nas chyba cieplej, niż na Florydzie, na jutro zapowiedzieli +13C i jakieś rekordy 😯
Ze mna to nikt juz nawet kieliszka wina wypic nie chce, a bywalo, ze Kanada i Kapitanostwo chcieli… Trudno!
Ale ja chce teraz wypic zdrowie Arkadiusza – mam w kieliszku czerwone „Carmenere”, dobre, wiec – Twoje zdrowie Ogonku – dobrych fal, dobrych trunkow, dobrych morz i oceanow i w ogole wszystkiego, co dobrym mozemy nazwac…
Nowiuteńki! Jakżesztytak? Taż ja Twoje zdrowie to i cykutą, PanieŚwięty, bym, a co dopiero kalifornijczykiem!
No to w ręce Pańskie perswaduję i nie oczekiwawszy grzecznej odpowiedzi, sam dobrotliwie i z zachęta ripostuję, bynajmniej, kochanieńki, bynajmniej!
No tos mnie pocieszyl Kapitanie. Jak zawsze u mnie wina i trunkow dostatek, to drugi (a moze juz trzeci lub czwarty – szczesliwi kieliszkow nie licza) wychylam za Twoje zdrowie i za jak najszybsze spotkanie. 🙂
Juz mi bardzo pogaduszek brakuje.
Nic Ci nie pozostaje, jak zwizytować nas w Sarasocie!
Jedziemy jutro.
Cichalom – szerokiej drogi, Nowemu – przyjaciół bliskich przy winku, a nam wszystkim – udanego dnia.
Mglisto, chłodno bezśnieżnie i ogólnie – do bani. Ciasto migdałowe mi opadło ale się nie przejmuję – polałam czekoladą i cześć.
dzień dobry …
Arku zdrowia po całości … 🙂
Pyro udanej imprezki domowej … 🙂
ja dziś wybywam na uroczystości urodzinowe i będzie chrust ..
lajares – niech Ci szczęście sprzyja!
Pyro – to jest właściwe podejście do ciast złośliwie opadających 🙂
Miłego dnia i ostrożności wielkiej na śliskich chodnikach!
Wszystkiego najlepszego Arku!
Nic złośliwie nie opadło,chleb upieczony wedle wytycznych Małgosi
wyszedł na medal 🙂 Wymieszałam różne mąki,które były w domu.
Małgosiu-dzięki ! A dla Magdy kolejne uściski za zakwas !
Zima na całego,sypie nieustannie.Stolica przykryta śniegiem.I jak to zwykle jedni się cieszą,a inni jęczą i narzekają.Łopaty poszły w ruch.
Arkadius-fruwaj nam radośnie nad morzami i oceanami świata !
Pyro-mam nadzieję,że goście docenią Twoje starania i wypiją porządny toast za Twe zdrowie.
Danuśka, gratuluję i bardzo się cieszę!
a tu zupa dla dorosłych na zimowe dni … 😉
http://odczarujgary.pl/?p=724
Danuśka zapach pieczonego chleba w domu bezcenny …
Jeszcze przed wyjazdem chciałbym się podzielić znakomitą wiadomością.
Parę dni temu na moje utyskiwania o kłopotach z ciastem drożdżowym, Marek dał mi ciekawy przepis. Zaeksperymentowałem. Na początek z połowy przepisu. W trakcie wyrosły mi takie gigantyczne ilości, że zamiast zwykłej keksówki wziąłem 2x większą blaszkę. Znowu toto wyrosło 2x nad blaszkę. W rezultacie mam takie coś, jak na zdjęciu! Marku! Zaklinaczu ciast (i fotogramów) jesteś Wielki!
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/CiastoMarka#
Jestem praktycznie po robocie : mięsa gotowe, ciasto na kluski czeka, zupa zmiksowana i doprawiona, ziarno słonecznika uprażone, sledzie w salaterkach, warzywa na półmisku. Ok 4.00 zacznę robić przystawki w owocach – dopiero teraz, żeby gruszki i awokado nie zdążyły ściemnieć (a ciemnieją nawet pokropione cytryną). Kiedy panie przyjdą i wydam co tam do wydania, to potem eksportuję się tu, do maszyny i niech robią, co chcą. Młodsza nabuzowana jakby wróciła z rozprawy rozwodowej, a nie czekała na swoich gości; bo „Mama bałagani, było czysto i jak tu teraz wygląda?”. Dziecko myśli, że jak się posprząta w czwartek, a w piątek i sobotę mikser „chodzi” na okrągło, to Anioł Stróż chodzi za mamusią z miotełką i mopem do podłogi. WEyszłam, niech sprząta. O 4.00 wchodzę znowu.
Pyro,
spocznij wreszcie! Się napracowałaś.
U mnie ciepło i ma być jeszcze cieplej, Jerzor wyciagnął rower i pognał w teren, ja wybiorę się chyba Za Róg w celu drobnych zakupów oraz butelki wina, którą zleciłam wczoraj Jerzoru zakupić, a on jak zwykle kupił coś innego, bo tańsze 🙄
meine guete
nie spodziewalem sie ze az tylu przyjaciol mam tu na blogu
dziekuje serdecznie za wszystkie, solowe oraz dolby
Barbaro, znasz zapewne powiedzenie o pewnej grupie ludzi i o szczesciu
tak sie jakos sklada, ze profituje, bo naleze do tych, co maja szczescia znacznie wiecej 😆
GELI
tez do mnie napisala pare milych slow:
ja tez zycze tobie z okazji urodzin wszystkiego, a jednoczesnie chcialabym podziekowac za milo spedzony czas podczas nauki kitsurfingu ….
….
jestes naprawde bardzo mily facet i powinienes tutaj na gore jak najszybciej powrocic, najpozniej po nowych wyborach i zostac moim aussenminister
bis bald mein freund
GELi
jest jeszcze pare interesujacych maili. wyrywkowo przedstawie w niedalekiej przyszlosci. musze wracac do obowiazkow
zatem robie wampa
Co robi Lajares? Nie rozumiem nic, a nic. Jedzenie wchodzi wartko w damskie osoby – przebojem są śledzie Piotra i wołowina JollyR. Placek taki dobry, że aż wzdycham, Barbaro. Na szczęście wszystko udało się doskonale. Do świąt wielkanocnych mam spokój w kuchni.
Dobry wieczor,
Lajares – najlepszego!
Blogu kochany, ja nie narzekam, ale jak tak wyglada dzien wolny od pracy (platnej) to ja w poniedzialek ide odpoczac …
lajares – niech Ci wiatry mocno wieją a humor zawsze dopisuje !
Przeczytałam relację Cichala z pieczenia ciasta drożdżowego i zastanawiam się, czy na taką ilość ciasta wystarczyło 1 deko drożdży . No bo tak : Marek w swoim przepisie podaje, że bierze 2 deko/ mniej niż ćwierć kostki/ a mąki najpierw pół kilo, a następnego dnia jeszcze kilogram. Cichal robił z połowy składników. Na moje oko tych drożdży było więcej, ale najważniejsze, że ciasto było smaczne. Zresztą, może się mylę.
Pyro,
Młodsza jest niesprawiedliwa. Matka przygotowuje jej gościom takie pyszności, a ona patrzy na podłogę. Sprzątnąć może każdy, ugotować i upiec trzeba umieć. Ale nie denerwuj się. Goście docenią Twoją pracę. 🙂
O, widzę, że już doceniają .
Oj, Krystyno, ocenili. Już musiałam dać przepis i na keks i na ciasto pomarańczowe i na bulgoty. Młodsza po prostu wp0adła w panikę : za półtorej godziny goście, a tu sodoma i gomora. Duże , a głupiutkie to : samo się nie zrobi, a kuchnię zawsze trzeba w ostatniej godzinie uporządkować – chyba, że ktoś ma 30 m. kw. i robi zimny bufet.
Lajares !
Zdrowia .
Odwagi i szczescia we wszystkich dzialaniach.
Toast wzniesiony .
W twoje re,ce.
@ogonek:
jamas!
znajoma chirurg powiedziala, ze cyt. „kitesurfing hat neue dimensionen in der mittelfussknochenbruchchirurgie eröffnet” 😉
Witam, Lajers,
http://tunein.com/radio/Big-Blue-Swing-s88491/#tab0-tab
Też mnie zadziwił Cichal tym ciastem i proporcjami, ale skoro takie udane, to tylko sie cieszyć 🙂
Pyro – miło słyszeć, że goście zachwyceni, chwalili i jeszcze o przepisy prosili. Nie wierzę jednak żebyś odpoczywała sobie do następnych świąt, przecież jeszcze karnawał, faworki czas zacząć 😀
Lajares – szczęściarzu – przykro mi, że nie trafiłam z tymi życzeniami 🙂
Zlozylabym zyczenia urodzinowe ogonkowi, ale ten lajares…?Co tez On wymyslil? Ogonku – wroc!
Właśnie wróciliśmy z Krakowa z wyprawy na wystawy: Fangora i Wróblewskiego. A także z pysznego obiadu, który opiszę osobno.
Dziś sto lat życzymy Arkadiuszowi! I silnych wiatrów oraz wielkich fal!
W ramach obchodów Arcadiusowych wypijamy Yellow Tail, australijski shiraz. Sto lat po raz pierwszy!
No,
nim dzionek minie wypije i ja za pomyslnosc Arkadego.
Podczepie sie pod te zyczenia, ktore podkreslaly lotnosc kitu.
Kituj lajarusie, jak niebo wysokie!
Ja tym razem mam veterano do przypitki, bo akurat robie sos do jutrzejszych: lupo di maro, (albo jakos tam) po sztuce na osobe – Slawek i Marek wiedza.
Piję zdrowie sokiem żurawinowym – taki los; do kolacji wypiłam też lampkę shiraz, a teraz pilnuję gospodarstwa. Niech tam sobie kobiety pogadają przy winku i drinkach. Ta rozmowa i tak najbardziej przypomina posiedzenie Rady Pedagogicznej.
Dlaczego na zdjęciach do paszportu człowiek zawsze wygląda tak, że tylko dodać napis „WANTED! – Dead or alive”.
Przy okazji zakupów zrobiliśmy zdjęcia do paszportów, bo ważność polskich już się unieważniła. Oboje wyszlismy tak, jakby Interpol wysłał za nami listy gończe. Ani sie usmiechnąć, ani nic, ma być śmiertelna powaga 🙄
Na obiad były żeberka pieczone w ostrym sosie pomidorowo-jakimś-tam, z garażerki, bo nie było czasu gotować. Raz na jakiś wielki czas kupujemy je, bo są naprawdę znakomite. Na deser jeżyny z Meksyku.
Kupiłam zapas mrożonych owoców, jagody i maliny. Jak przeczytałam w onegdajszym, zapodanym bodaj wczoraj artykule, że jagody są be i w ogóle antyoksydanty mnie zabiją, tym bardziej mi się ich zachciewa. Że jeszcze do tych pór żyję, się dziwię 🙄
Nowy,
wczoraj wieczorem siedziałam „W burzy i mrozie” przed kominkiem na kanapce i dlatego nie wypijałam z Tobą i Cichalem toastu.
A przydałoby się na rozgrzewkę, bo mróz w górach nie należy do przyjemności, nawet przed kominkiem.
Dzisiaj popijamy powolutku shiraz – jak nie wyniosło Cię gdzieś w miasto, to dołącz do nas 😉
Zdążyłem ? Zdążyłem ! Arkadiuszowi Sto lat i jeszcze jeden dzień dłużej.
Zdjęcia do paszportu tylko w Gennevilliers. 100 procentowa satysfakcja gwarantowana !!!
O matko ale wymyśliłem slogan reklamowy . Jak przyjadę to ścierą od Rudego, albo może nawet nie wpuścić.
No, trochę za daleko ode mnie, Mareczku 😉
Nasza Nisia poświęciła Jurkowi Owsiakowi bardzo piękny wpis w Studio Opinii.
Namawiam do czytania
Krysiu i Basiu. Mnie to też wyglądało podejrzanie, ale wierząc w mistrzostwo (nie tylko kulinarne) Marka dałem jedną łyżeczke instant, bo tak wyszło z obliczenia proporcji. Drożdże świeże u nas nie występują. Już w fazie „ciasto naleśnikowe” chciało toto wykipieć z miski.
Allach jest wielki a Marek Jego kulinarnym prorokiem jest!
Mamy popas w Baltimore u przyjaciół.
Zachód na Wschodnim Wybrzeżu. Fot. Ewa (można poznać, bo ładne!)
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/Zachod#
Zachodu brak 🙁
http://studioopinii.pl/monika-szwaja-wartosc-dodana-jerzego-o/
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/Zachod#
oczywiście nieudostępniłem! Cretino
Ja też mam w domu trochę czerwonych serduszek z byłych akcji, które podarowała mi w prezencie rodzina z Poznania. Bardzo praktyczny prezent.
Bardzo trafiony prezent, choć nie czerwone serduszka, dostałem właśnie od Brzuchatego Krasnala W Czerwonej Czapeczce Z Kutasikiem, o czym donoszę rodzinie Wodzireja z Tarrytown 🙂
Stosowna epistuła została wysłana pocztą elektroniczną.
Pozdrawiam, życzę i łączę wyrazy.
Dzien dobry,
W domu pusto okropnie, wlasnie odwiozlem Dziecko na lotnisko, frunie do Polski. Trzeba sie bedzie znowu przyzwyczajac do niczym nie zmaconej ciszy.
Dobranoc 🙂
Witam, WOŚP można wspomóc bez wychodzenia z domu.
https://post.polcard.com.pl/cgi-bin/wosp/index.cgi
Nowy posłuchaj przed snem,
http://tunein.com/radio/TSTU-Jazz-s103910/?locale=en-US&z=1447337849
Piękny,zimowy ranek.Spacerowaliśmy z Pikselem ponad 40 minut,
a potem na śniadanie kanapki z osobistym chlebem 🙂
W końcu nie wiem,czy wyjdzie mi na dobre ten chleb? Podejrzewam,że wyjdzie mi w postaci paru centymetrów więcej w biodrach.Na śniadanie zjadłam bowiem dwa razy więcej sznytek niż zazwyczaj.
Alicjo-też robiłyśmy wczoraj zdjęcia do paszportu,razem z moją Latoroślą.Mamy teraz taki wymóg,że osoby noszące okulary muszą zrobić zdjęcie bez swoich szkieł.Toż to zupełna zgroza,bo człowiek jest przyzwyczajony do swojej facjaty w okularach i bez owych wygląda się,jak z innej planety.Po obejrzeniu zdjęć uczyniłam uwagę:
-Boże,to zupełny koszmar,a Latorośl odpowiedziała z wdziękiem :
-Mamo,ale Ty tak właśnie wyglądasz !
Szczerość własnego dziecka bezcenna 😉
Dzisiaj na obiad przewidziana zupa cebulowa.Nareszcie możemy zaszaleć,Osobisty Wędkarz na rybach,więc nikt nie będzie jęczał z powodu cebulowych zapachów i smaków 😉
Jolinku-jak się udał urodzinowy chrust ?
dzień dobry …
Danuśka imprezka bardzo udana ale prze-dawkowałam jedzenie i dziś herbatka .. niestety po sutym obiedzie nie mogłam się oprzeć sernikowi i faworkom .. a potem był tort własnej roboty i też trzeba było zjeść ..
to ciasto pomarańczowo-migdałowe chyba już na każdym stole … 😉 … ale tu sporo jajek …
http://lepszysmak.wordpress.com/2013/01/12/ciasto-pomaranczowo-migdalowe/
spory mrozek u nas …
o czytam, że Pyra podbiła gości swoim jedzeniem … teraz pewnie odpoczywa …
cichal ciasto pięknośc owe … udanych wojaży do ciepełka …
Danuśka a gdzie to na ryby wybrał się Alan? …
Hej, ha! A gdzie tam „odpoczywa”; szykuje się malutki mini-zjazd!
Idę uładzić nieco duży pokój. Niestety – migdałowca ani Inka, ani Haneczka z przyległościami nie skosztują – pożarty.
Serdeczne uściski dla mini-zjazdu wielkopolskiego.Nie jest tajemnicą,
że wszystkie jego uczestniczki darzę ogromną sympatią,zatem Kochane Dziewczyny-bawcie się dobrze 🙂
Uwaga-ważna informacja dla wszystkich nalewkowiczów !
Swego czasu nabyłam drogą kupna-syrop z pędów sosny.
Ci niemiastowi,zamiast kupować zbierają sami na wiosnę i robią własnymi siłami.Syrop ów zalałam wódecznością i teraz mamy nalewkę TYLKO i WYŁĄCZNIE dla zdrowotności,jak znalazł.Wierzcie mi jest pyszna i na dodatek planujemy,że żadne przeziębienia wobec powyższego nas się nie będą imać !!!
Jolinku-Osobisty Wędkarz po raz kolejny odfrunął do ciepłych, senegalskich krajów.Ma tam grono zaprzyjaźnionych,francuskich wędkarzy.Ma ryby,które jak wszędzie,raz biorą,a raz nie.
On jest tam szczęśliwy od stóp do głów,zatem niech się Chłopak cieszy.A ja sobie ową cebulową spokojnie przyrządzę
i babskie plotki przy tej okazji urządzę 🙂
Dzieńdobryidowidzenia! Startujemy dalej na dół.
Pawełku. Dziękujemy za dziękujemy. Ewa się cieszy z dobrego, jak widać, wyboru.
U mnie właśnie się upiekło ciasto pomarańczowo-migdałowe. Wygląda pięknie, równiutkie. Jeszcze nie próbowałam, dopiero stygnie. Ma na wierzchu maziaje czekoladowe.
Dziędobry na rubieży zaśnieżonej jak jaka Antarktyda.
Poznałam się wczoraj osobiście z bardzo przyjemnym drinkiem, na wypadek gdyby kto nie znał, podaję składniki (proporcje dowolne): żołądkowa gorzka, sprite, kilka plasterków świeżego ogórka, lód.
Pod ruskie i żeglarskie popijaliśmy wczoraj/dzisiaj z Jędrusiem Koryckim, co przyjechał na koncert. Życie jest piękne, tylko chwilami mocno fatigati. Ahooooj…
http://www.youtube.com/watch?v=7tfDXH_oF8Y
Patrzcie Państwo-żołądkowa gorzka z ogórkiem !
Czego to ludzie nie wymyślą!
Nisiu-dzięki za ten artykuł w sprawie Orkiestry 🙂
Dwoma,a nawet czworoma rękoma się podpisuję!
Danuśko, buźka!
Drinuś jest pyszny i orzeźwiający jak mojito. Spróbuj, a nie pożałujesz!
A – jeśli ktoś woli mniej słodko (sprite), to podobno tonik jest doskonały.
A plasterek cytryny był? Noooooo… 😉
U mnie leje, wszystko płynie i jest nadzwyczaj plusowo (8) z rana, widać trzynastego nawet w styczniu jest wiosna 😯
http://www.youtube.com/watch?v=7tfDXH_oF8Y
Hm. Poczytałam prasę, tamże komentarz jakiegoś obywatela, że Wielka Orkiestra to doroczna żebranina. Państwo powinno załatwić wszystko, a nie jakieś takie akcje.
Koleś chyba nie wie, że nawet w najbogatszych państwach świata odbywają się podobne akcje obywatelskie (nie mówię o organizacjach charytatywnych, bo tam już jest opłacana „administracja”) i ludziska z dobrawoli robią zrzutę na coś. Rząd nie na wszystko ma pieniądze, a badania nad choróbskami, o których nie wszystko jeszcze wiemy i nie wiemy, jak je wyleczyć, są ogromnie kosztowne.
Z tutejszych amerykańskich) akcji najbardziej zapamiętałam doroczne akcje telewizyjne „Jerry Lewis Telethon”, zbieranie pieniędzy na walke ze stwardnieniem rozsianym. Jerry był ulubionym amerykańskim komikiem (od jakiegoś czasu już nie występuje, wiekowy troszkę) i też potrafił tak ludzi zakręcić, że wyciągali pugilares i wrzucali do skarbonki na cel, bardzo skrupulatnie rozliczanej.
p.s. Jerry zebrał ponad 2.6 miliarda $$$, robiąc te telethony przez ileś tam lat.
Haneczka była z reszty mini-zjazdu prosiłam zrezygnować, bo nie chcę nosić po bliźnich zarazy. Wirusa misi co Pyra podłapała jakiegoś : poci się, nogi z waty, wata w głowie i kaszel. Żywimy się pozostałościami z przyjęcia i miseczka zupy brokułowej )imbirem, kardamonem i peperoncino= plus gruszki zapiekane w maśle, zupełnie nas zapchały.
Dostałam świetny prezent gwiazdkowy od Haneczki z Panem Mężem (sama go sobie wybrałam): Moritz Jaffe’ „Poznań pod panowaniem pruskim” – pierwsze wydanie 1908r – Wydawnictwo Mie3jskie Posnania w cyklu Kronika Miasta Poznania. Powszechnie uważa się, że jest to najlepsze studium socjologiczno- polityczne do historii m.Poznania w XIXw. Mało tego – ponieważ spłonęła część Archiwum Paqństwowego tycząca akt XIXW, książka Jaffego traktowana jest jako poważne źródło osobowe. Pięknie, że miasto docenia wkład niemiecki w naszą historię. Jak do9tąd tylko Berger ma swoją ulicę w mieście – należy się jeszcze 9 innym Niemcom. Poczekajmy, dojrzejemy.
Ciasto wyszło bardzo smaczne, połączenie pomarańczy z czekoladą przypadało też do gustu synowej. Barbaro dzięki za pomysł!
Ehum…bardzo skrupulatnie była rozliczana skarbonka, a nie cel.
Tak mi się poprzestawiało 🙄
Pyro,
zadbaj o siebie. Leżenie w łóżku bardzo wskazane. W przerwach możesz czytać sobie o Poznaniu. Wspaniały prezent.
Zaczęłam czytać powieść Saramago ” Podróż słonia”, ale od razu zraziłam się dziwacznym pomysłem pisania imion, nazwisk i wszystkich nazw własnych z małej litery. Nigdzie nie zamieszczono powodu takiej pisowni. Autorzy miewają różne pomysły. Gertruda Stein pomijała prawie wszystkie przecinki, twierdząc poniekąd słusznie, że każdy przecież wie, gdzie wziąć oddech i zrobić przerwę. To jestem w stanie zrozumieć. A tak cieszyłam się na tego Saramago, pamiętając jego ” Ślepców”. Spróbuję jeszcze poczytać.
Dziś przed południem wybraliśmy się na długi spacer przez pola do lasu. Zimowe widoki przepiękne. W lesie cisza, ale mnóstwo zwierzęcych tropów.
Widzę, że ciasto migdałowo – pomarańczowe zdobywa sławę. Przepisy mam zapisane, więc i ja pewnie je upiekę.
hallo hallo
jeszcze raz, tym ktorzy dotarli tutaj z zyczeniami, serdecznie dziekuje i jak tylko mocno moge, sie poklaniam.
przyjemne jest przebywanie w towarzystwie, ktore posiada tak wiele humoru nie tylko od swieta.
jak widac wiesci o ty, ze swietowalem rozwiane zostaly po planecie i dotarly tez tam skad otrzymalem takiego maila:
z okazji swiatecznego dnia urodzin zycze w imieniu wlasnym oraz mojego panstwa vatykan duzo zadowolenia i radosci z tego co robisz. jestes na dobrej drodze ale idziesz w zly kierunku. nie zawracaj bo i tak wszystkie drogi prowadza do rzymu.
niedzielna msza 13 stycznia, nie bez przyczyny moj synu, odprawiona zostala w twoim imieniu.
nigdy nie zapomne wspolnie spedzonego czasu nad oceanem w cumbuco. to ty moj synu pokazales mnie, jak w bardzo ekologiczny sposob mozna byc blizej nieba.
bis bald moj kochany …. nosze cie im herzen
BENe…
yureczku
rozpakowalem przesylke na lifetableciku i bedzie mi ona juz towarzyszyla wszedzie gdzie tam gdzie sie znajde 😆
danke
Boziu, jaki ten L
Wracam do p.Jaffeajares irytujący; miły i irytujący. Czy on kiedy wyrośnie z piaskownicy? Pewnie nie, bo większość plaż to wielkie piaskownice. Ma ten Przyjaciel świętą cierpliwość.
Krystyna,
przyjmij wyrazy. Tekst ma być czytelny, bo książka to treść, a nie igranie z pisownią. Eksperymenty w literaturze w ogóle mnie odrzucają, bo ja jestem konserwa i po prostu lubię dobrze opowiedzianą historię. Brak znaków przestankowych też mnie razi – tracę oddech 🙄
U mnie na ogródku jeziorko prześliczne, wszystko płynie w stronę piwnicy, Jerzor przekopał rowek, żeby tak bezczelnie do tej piwnicy jeziorko nie wpływało.
Przestało padać, więc Jerz na rowerek, a ja chyba powydziwiam coś na temat makaron carbonara na obiad. Ale to za jakies 3-4 godziny, wszak u nas wczesne popołudnie.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4847.JPG
ten tez cos naklepal albo on ma problemy z poprawnym klepaniem po angielsku, albo ja z odczytaniem jego przeslania. niewazne.
naruralnie Barack ze cie odwiedze na hawajach, ciesze sie juz dzis na ta przygode. ale nie zapomnij zrezerwowac dla mnie apartamentu. w baracku spac nie bede i juz.
OK?
?
Drodzy Panstwo.
Postanowilam zrobic to okrzyczane migdalowo-pomaranczowe ciasto. Mam wszystkie ingrediencje, procz ksylitolu, czyli brzozowego cukru. Byc moze, ze poprzednie przepisy nie wymagaly cukru brzozowego, ale ja sie nie wczytywalam, bo ciast raczej nie pieke.Przejzalam ostatnie przepisy u Alicji, ale tego ciasta nie znalazlam. Zrobilam tez cofke do poczatku miesiaca, aby nie zawracac Wam glowy, ale nic nie rzucilo mi sie „na oczy”.
Bardzo wiec prosze, aby ktos z milych blogowiczow podal mi przepis na rzeczone ciasto, ale bez tego arcyzdrowego cukru.
Dziekuje awansem.
Może to?
https://www.google.com/search?q=migdalowo-pomaranczowe+ciasto&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a
Nadmienie jeszcze, ze oblecialam wszystkie doskonale zaopatrzone sklepy – supermarkety i te ze „zdrowa” ale Xylitolu nigdzie nie napotkalam.
Milo mnie to polechtalo… nareszcie jestesmy w czyms do przodu.
/My – znaczy polacy/.
Yurek, to!
I pomyslec, ze to ten co prawdopodobnie na codzien nie wypieka…
Dziekuje pieknie!
Yurku,
widzisz jaka ja jestem beznadziejna, zamiast sobie wyguglac to
s k a m l e…!
Oj! Miodzio musi dostac do wiwatu!
Miodziol; ja piekłam z takiego przepisu:
3-5 jaj (różne wersje, 4 wystarczają) ukręcić na krem z 250 g cukru pudru; 300 g migdałów zmieli na mąkę, wymieszać z łyżeczką proszku do pieczenia. 2 pomarańcze w całości (ze skórką) ugotować, a po schłodzeniu zmiksować na krem. Do ubitych jajek dodać migdały z proszkiem i pomarańcze. Wymieszać wszystko dobrze. Piec ok 1 godz w 170 stopniach C. Placek czasem opada i w środku jest wilgotny ale w niczym to nie przeszkadza. Wierzch pola albo karmelem ze 160 g cukru i soku z pomarańczy (skórki podgotować osobno, potem pokroi i smażyć w karmelu) albo poleważ z czekolady.
Bylam przekonana, ze z normalnym cukrem udac sie moze!
Miodzio – jasne, że tak; Dziewczyny piekły z normalnym, ja z pudrem, bo łatwiej
Dziekuje Pyro, dziekuje pieknie kochani! Zabiore sie jutro, bo: niedzielna praca w niwecz sie obraca.
Ogonku z 19:16
mnie, nam, bardzo sie to nie podoba. My bardzo sznujemy naszego Prezydenta. To, ze Ty kpisz sobie z Pani Kanclerz, nie czyni Cie upowaznionym aby kpic z Prezydenta US. Nie wiem jak inni zza Oceanu, ale ja sobie wypraszam! Ja nigdy nie osmielilabym sie wstawic zdjecia Pani Kanclerz do bloga. Kochany, umiar we wszystkim to dobra zaleta. Nawet jak sie… przeleje.
Oj pojadłem i popiłem. . W gościach byłem – doktor pierś z kaczki przygotował do tego kartofelki i zielone , że palce lizać. Ja szarlotkę sam własnoręcznie upiekłem , doktorowa sernik . Oj dobre było. A jak dodam , że do tej kaczki otworzyliśmy Sławkowe Saint Emilion grand cru z 2000 roku. Sławek mówił, żeby z byle kim nie pić to nie piłem do tej pory. Ale w końcu wypiłem i było jak w najlepszej paryskiej knajpie , a wino rarytas nad rarytasy. Co by nie mówić , somelier ze Sławka najwyższej klasy i na winach zna się jak mało kto. Po kilku latach znajomości ze Sławkiem wiem co dobre, bardzo dobre…
Kleofas o robocie napisał co ją dobrze zna. Jak mawiają górale tys piknie 😉
http://kleofas.blogspot.com/2013/01/kiego-chuja-matka-beco.html
Nie wiem, czy doczytam, ale, na litosc boska, Pyro, sprobuj przetlumaczyc dwie pierwsze linijki wpisu z 17.21. Tu moze tylko jeden przecinek wszystko by wyjasnil, przynajmniej w pierwszym zdaniu.
Ciezko jakos
Marku – piłyśmy włoską marsalę pod resztę keksa Krystyny, dobre było. Doktora, doktorowej i Marka nam zabrakło.
Dobranoc.
Pepe, wszystko prawda – brak znaków przestankowych i literówki. To przez kiepski stan ducha i świadomości; przepraszam. Po prostu : Haneczka z Mężem do mnie przyjechała, a miała też dojechać Inka z Lucjanem. Jednak tak mnie otumaniała ta zaraza, jaka we mnie wlazła, że poprosiłam, aby Ina nie przyjeżdżała i ja do niej też nie chcę – cholera jakaś mnie dopadła. I to napisałam nadzwyczaj mętnie o 17 z minutami.
Odpoczywam…w końcu niedziela 😉
http://www.youtube.com/watch?v=jySUpMqmzd4
Uff, już po koncercie i po afterku, który odbył się u mnie, plasterek cytryny był na koncercie, brygantyna w czasie afterka, mnóstwo innych pieśni, pycha. Prosecco Valdobiadene Belussi – superiore, zgodnie z napisem na nalepce. Takoż Pinot Grigio Tenuta Luisa, zapomniałam skąd.
O znakach przestankowych opowiem ulubioną anegdotę polonistów.
W jednym ze swych poematów Słowacki napisał :
„Ho! Daleko Czarne Morze
gdzie się czajki kąpią w pianach.
Palmy zamki na Bosforze,
jako trzciny na limanach.
Piękny to pożar łąk, oczeretów,
lecz jakże płonie wspaniale
wielki las masztów, las minaretów…”
Uczeni zastanawiali się, po jaką cholerę Słowacki chce palić zamki na Bosforze. No bo co on ma do tych zamków? Co mu one szkodzą? Tworzono teorie, pisano i wygłaszano polemiki – zamki stały się kością niezgody wśród znawców. Aż w końcu ktoś pracowity zajrzał do rękopisu i okazało się, że w pierwodruku paryskim wyleciał jeden przecinek, a korekta to przeoczyła. Powinno być „Palmy, zamki na Bosforze” , a cały ten pożar oznaczał zachód słońca (czy może wschód, nie pamiętam, a sprawdzać mi się nie chce). Wszystko przez to, że błąd pierwodruku przedrukowywali kolejni wydawcy.
Hehehe.
Cholera,
Nisie chcialem pochwalic za wpis w sprawie Owsiaka. Nawet wyprodukowalem wcale ladna paralelle. Wcisnal mi sie kot na kolana – o – znowu. Kto je zna wie, iz biora za zle, jak sie ich nie bierze na 100%:
Probujac pisac jedna reka skasowalem sobie to co uawzalem za glebsze.
Nisiu! Dobre to bylo, nawet nie moglem przypuszczac, ze tyle razy bralas w tym udzial!
A wszelcy zawistnicy nie maja juz niczego do przytoczenia przeciw – chyba – ze stoczymy sie jeszcze glebiej.
http://www.youtube.com/watch?v=LHcP4MWABGY
http://www.youtube.com/watch?v=fqEUnvR1mWo
Dzien dobry,
Pusto i cicho po wyjezdzie Dziecka. Tak juz bedzie w najblizszej przyszlosci.
Podczytalem do tylu. Niestety znowu…
Dlatego oswiadczam, ze nikogo nie upowaznilem do wypowiadania sie w moim imieniu na temat wpisow Lajares ani zadnych innych dotyczacych prezydenta USA (jestem obywatelem tego kraju) ani jakiegokolwiek innego tematu. W USA kazdy ma prawo wypowiadaniaq sie na temat glowy panstwa w jakikolwiek sposob chce.
Nie wiem dlaczego we wpisie z 22:11 zostala uzyta liczba mnoga i kto kryje sie pod „my”. Ja nie!!!! Chcialbym nigdy sie tego nie dowiedziec.
Pepe, dzięki! Czuję się pochwalona!
dzień dobry …
Pyro dbaj o siebie bo ta zaraza w tym roku złośliwa …
Nowy nie bierz wszystkiego do siebie bo chyba nie takie były intencje …
mrozek trzyma …
Nowy daj spokoj. absolutny luzik. Miodzio wszystko czyni by zaistniec tutaj. trzeba otwarcie przyznac, ze z prezentowanymi pogladami najlepiej czuloby sie Miodzio w polnocnej koreii. a ten przeczytawszy wpis z 22:11 wyslalby Miodzio bilet w jedna strone do koreii polnocnej. zaraz po przybyciu skierowal do pracy w propagandzie. tam internetu nie ma i mielibysmy tutaj spoko 😆
nie badz taka Miodzio