Kwiat solny w bukiecie smaków
Jaki bukiet można ofiarować ukochanej osobie by sprawić jej największą przyjemność ( i sobie oczywiście też)? Dla wszystkich z tego blogu to jasne: bukiet smaków. A co jest w tym bukiecie najważniejsze? Moim zdaniem to o czym będzie poniżej.
Sól to wedle opinii wszystkich znawców kuchni najważniejsza przyprawa świata. Do niedawna na naszym rynku istniał jeden tylko rodzaj soli – zwykła sól kamienna, wydobywana w kopalniach, po czym warzona, czyli poddawana krystalizacji. Obecnie mamy w czym wybierać. Kupujemy bowiem sól z dodatkiem jodu, grubszą i drobniejszą, a także sól morską, a nawet kwiat solny, najdroższy rodzaj soli otrzymywany ze słonych francuskich bagien. Kryształki tej soli powstają w sposób naturalny, kiedy wieje wschodni osadzający je wiatr. Kwiat solny jest zbierany ręcznie za pomocą specjalnych drewnianych łyżek.
Sól była ceniona przez ludzi od zarania dziejów: składano ją na ofiarę bogom, wypłacano nią żołd, stanowiła o bogactwie władców.
Sól przyprawia i konserwuje potrawy, ale także obwinia się ją o podwyższanie ciśnienia tętniczego, więc lekarze walczą o ograniczenie jej spożywania. Ale przecież jednocześnie dostarcza ona niezbędnego organizmowi chloru i sodu.
Sposobów wykorzystywania soli – zarówno tej zwykłej, jak i morskiej oraz kwiatu solnego – nie trzeba nikomu wyjaśniać, bowiem ma ona dokładnie takie samo, znane od wieków zastosowanie. Ale sól morską, którą znajdujemy w sklepach od niedawna, wybredni smakosze uważają za bardziej delikatną, a jeszcze delikatniejszy jest kwiat soli. Te dwa rodzaje soli używane są do najbardziej wyszukanych potraw.
Łosoś solony
(6-8 porcji)
2 filety świeżego łososia ze skórą (ok. 1 ?-2 kg), 6 łyżek soli morskiej, 6 łyżek cukru, 6 łyżek siekanego kopru, ewentualnie 1 łyżka mielonego pieprzu
Łososia umyć, pozostawiając skórę, i osuszyć papierową kuchenną ściereczką. Wymieszać cukier z solą i ewentualnie z pieprzem. Ułożyć jeden filet na deseczce skórą do dołu. Posypać połową soli wymieszanej z cukrem, następnie posypać całą porcją posiekanego koperku, potem drugą połową soli, a na tym położyć drugi filet stroną bez skóry. Mocno docisnąć oba filety do siebie i ciasno owinąć folią spożywczą. Wstawić na 1-2 doby do lodówki. Po wyjęciu z lodówki można oskrobać nieco nadmiar kopru (niekoniecznie) i kroić w cienkie plastry różowe mięso łososia. Podawać z majonezem lub majonezem z chrzanem.
A jako ilustracja do dzisiejszego tekstu niech posłuży fotografia linów (po lewej stronie – w mniejszej liczbie) i karasie (naprzeciwko i w większej liczbie), o których już pisałem tuż przed usmażeniem ich na patelni w śmietanie dla sobotnich gości. I takie właśnie smakołyki pływają u nas w Narwi.
Komentarze
Czytałam dziecku kiedyś legendę o tym, jak córka ojcu (królowi) oznajmiła, że kocha go jak mięso sól. Zrozumiał władca te słowa dopiero jak w dworskiej kuchni przygotowano mu ucztę bez choćby szczypty soli…
Dziękuję za przepis na kawior, Alicjo. Bałażany były legendą mojego dzieciństwa, podobnie jak orszada. Teraz wiem, do czego służą. Wspaniałe są duszone w oliwie z pomidorem, mozzarellą (cienki krążek) i dobrym kozim serem (spora czapka). Po wstępnym przesmażeniu samych oberżyn należy odsączyć tłuszcz (szkoda odsączać extra dziewicę ale nie ma rady) przy pomocy papierowej szmatki, inaczej mogą być gorzkie, jak to się spotyka w krajach arabskich. Palce lizać. Kawior ponoć jest potrawą narodową wszystkich krajów śródziemnomorskich. Przepisy różnią się trochę pomiędzy krajami i nigdy nie mogliśmy się zdecydować, który wybrać. Od dzisiaj wreszcie mamy przepis, który można wybrać bez wahania. Ale co to znaczy „dużo”? Duża salaterka czy wiadro, bo aż tak wielkiej lodówki nie mamy. I czy to nie ściągnie myszy do domu? Spodziewamy się myszy i tak w najbliższ sobotę.
Małgosiu, czytasz dziecku nauki pokrętne nieco. Moje mięso zupełnie soli nie kocha. To my kochamy sól w mięsie. Żartuję, oczywiście, ale każdy, kto pamięta kontakt większej ranki z solą, może coś powiedzieć na ten temat.
Napiszę się na dzisiaj i za parę minut znikam na pare godzin. Wczorajsze komentarze dotyczące interpretacji tekstów z ksiąg świętych zbiegły się z onetowską sensacją przedrukowaną bodaj z New Yorkera. 10 lat temu pewien facet zakupił kamień pokryty hebrajską inskrypcją. Ostatnio tę inskrypcję zbadała uczona pani z uniwersytetu bodaj w Telawiwie. Tekst i kamień pochodzą z I wieku przed Chrystusem i zapowiadają przyjście Mesjasza, który zostanie umęczony i po 3 dniach zmartwychwstnie. Zdaniem autora informacji jest to szok dla chrześcijan, bo świadczy że już w tekstach judaistycznych była mowa o zmartwychwstaniu, a więc chrześcijaństwo nie jest całkiem oryginalne, tylko ma źródła w judaizmie. Założę się, że wielu mędrców po przeczytaniu tej informacji będzie powtarać, że to wielka sensacja (tekst na kamieniu, nie samo znalezisko, które na pewno jest cenne, jeśli autentyczne).
Znów rozpoczęcie narady się przesunęło o pół godziny z powodu korków. A propos bakłażanów. Gospodarz w poprzednim konkursie wspomniał o bigosie i mousace, w której bakłażany odgrywają ważną rolę. Bardzo często w przepisie występują ziemniaki, które też podają turystom w greckich restauracjach. Nie wiem, jak pozostali Blogowicze, ale dla mnie mousaka bez ziemniaków jest zdecydowanie lepsza. I taką też jadałem na greckich wyspach.
Czyta się zupełnie bezrefleksyjnie. Garnek z grubym dnem do mousaki. Proszę o przepis na mousakę przygotowywaną w garnku na ogniu. My robimy ją w piekarniku w naczyniu do zapiekanek najpierw trochę dusząc, potem zapiekając. Oczywiście wstępnie większość składników się podsmaża. Prawdopodobnie jest jednak sposób garnkowy.
http://www.pzw.org.pl/home/mod.php?dir=szablony&file=indexg&ids=73
Wymiar ochronny lina wynosi 25 cm długości, limit dobowy wynosi 4 szt. Lin nie posiada okresu ochronnego.
A ja się martwię o wymiar ochronny Iżyka. Co on tam nieszczęsny je i ile go jeszcze zostało?
Tu Pyra – przeczytałam wczorajsze wpisy i zdrowo się uśmiałam z przygód Iżyka z walijską kuchnią narodową.. Nasz Chłopak z Iżykówki jest tak pełen uprzedzeń, że choćby Mu sarninę w śnietanie zaserwowali, jeszcze ości z niej wydłubywał.
A teraz opowiem dlaczego mam bardzo ograniczony dostęp do komputera. I pod chajrem : nie będę złośliwa, tylko „opowiadająca”. Oczywiście obie moje Panny – Córki mają Bardzo Ważne Tematy do Opracowania na Nowy Rok Szkolny (napisałam z właściwą atencją?). Po drugie komputer stoi w pokoju w którym mieszka w tej chwili Ryba z Matrosem i przyzwoitość nakazuje ranki i wieczory pozostawić ich w spokoju. W końcu jak chłop po 2 tygodniach dyżuru wreszcie jest w domu, to i wyspać się musi. Po trzecie wreszcie i najważniejszwe, Ryba ma ważną i terminową pracę „rodzinną”. Jej Teść napisał wspomnienia z Syberii (raczej rodzinne, bo sam miał pół roku w chwili wywozu i 6 -7 w chwili repetriacji) i uparł się, żeby to opoublikować. Hm – 30 ikilka stronic, które bez usilnej pracy redakcyjnej nie nadają się nawet do przeczytania…. Lena obiecała na niedzielę to przepisać w komputerze i nadać „szlif”. Delikatnie i z szacunkiem wybija też z głowy publikację „drukowaną”. Namawia do publikacji internetowej. No i siedzi nad tym. Tu muszę powiedzieć tak oględnie, jak potrafię, że Teściowie, ludzie dobrzy z kościami, pochodzą z kresowego zaścianka (dwa rody, 50 kilka chat) i wynieśli stamtąd i religijność i patriotyzm i wyobrażenia mniej więcej czytelników Łojka. Wczoraj właśnie Ryba relacjonowała scenkę z 1946r, ze stacji rozrządowej pod Moskwą – na jednym torze zatrzymał się na trzy dni pociąg z repatriantami polskimi, na sąsiednim drugi z rodzinami obywateli polskich żydowskiego pochodzenia, którzy w ZSRR przeżyli wojnę i nie podpadli władzom internacjonalistycznym. No i pokojowe wspóółistnienie obydwu pociągów trwało kilka godzin, skończyło się zaś ogólnym mordobiciem. Milicja kolejowa musiała ostro wkroczyć i zrobić porządek. Tadzio do dzisiaj milicjonatom nie wybaczył.
Muszę jeszcZe coś na ten temat? I w ten sposób jam odstawiona na boczny tor owej stacji rozrządowej.
Juz wiem dlaczego glupi Lotrp mi mowi, ze za szybko wysylam. Palant niedorobiony. Jak nadusze ten guzik w momencie, gdy ktos inny go nadusil 1/2sek wczesniej, to paskudzie sie myli i mowi, ze to ja a nie ta inna osoba wyslala. Ha!
W ten sposob wpis zginal. I dobrze, bo pomyje w nim wylewalam na sw. Pawla.
pkt. 1. Jakos nie potrzebne mi znalezisko z Iw. p.n.e. zeby wiedziec, ze chrzescijanstwo wyroslo z judaizmu.
pkt. 2. wg. mnie grecka moussaka jest bez pyr i z piekarnika. W egipcie podaja ja tak jak i inne Mezze w malych miseczkach, zazwyczaj bez pyrek. Kucharka tesciow gotowala ja w garnku i tylko na sam koniec zapiekala w piekarniku.
I tak narobilam sobie smaku na:
A. Kushari
B. Falafel (Ta’meyya)
Sa kraje, w ktorych fastfood jest pyszny….
Staszku ,hodowane dzis baklazany nigdy nie maja tej goryczy co niegdys, wiec absolutnie mozna pomijac odciskanie. Kiedys naleazalo posypywac je sola i zostawiac aby sciekly w durszlaku. A poten jeszcze wyzymac.
Na szczescie juz nie zdarzaja sie ani gorzkie ogorki, ani baklazany.
My nie zdajemy sobie sprawy, jak sól jest ważna. Oto opis francuskiego filmu dokumentalnego „Wielka wyprawa po sól” z „Telemana.pl”:
„Filmowcy podążają śladem przedstawicieli koczowniczego ludu Kounta, M’Baraka i M’Bouillraka, którzy przewodzą dorocznej wyprawie w celu zdobycia drogocennej soli. Wyprawę tę nazywają „Azalai”. Członkowie ludu Kounta zwani są „strażnikami islamu”. Żyją na północy Republiki Mali, na skraju Sahary. Co roku ich karawana wyrusza przez pustynię, by dotrzeć do soli – „białego złota”. Sprzedają ją później do państw zachodniej Afryki. Karawana 1500 wielbłądów, na czele której stoją M’Barak i M’Bouillrak, zmierza do kopalni soli w południowej Algierii. Będą podróżować 40 dni i nocy bez chwili odpoczynku. Od tego, czy uda im się dotrzeć do kopalni i przywieźć stamtąd sól, zależy życie ich ludu”.
W Polsce była taka sama świadomość „potęgi” solnej. Od najdawniejszych czasów sól stanowiła podstawę ekonomiczno-gospodarczą państwa. Służyła w czasach starożytnych na ziemiach polskich jako środek płatniczy w formie „krusz solnych” zastępowała pieniądz metalowy. Dlatego też wprowadzono monopol na eksploatację a nawet dystrybucję soli.
Zdawano sobie sprawę, że sól jest artykułem pierwszej potrzeby niezbędnym człowiekowi do życia, duże jej ilości zużywano do konserwacji mięsa, masła, ryb, garbowania skór, produkcji prochu strzelniczego. Kopalnie soli „od zawsze” należały do króla, do dóbr królewskich.
Pozwolicie, że po lekturze wpisów wczorajszych i dotychczasowych dzisiejszych, dorzucę swoje trzy grosze:
Nemo – ani listonosza, ani avizo 🙁 Pójdę jeszcze dziś na pocztę zapytać czy czegoś dla mnie nie mają. Poczta Polska nawet jak pracuje, to strajkuje. Ktoś niedawno wyliczył, że większą prędkość rozwija ślimak winniczek niż list posłany PP. Gorzej, jeżeli gdzieś w przepastnych czeluściach dyspozytorni, sortowni czy innego wydziału ktoś się na tę paczkę połasił 🙁 bo – jak to było? – „Szwajcaria to taki piękny kraj, a ludzie tacy bogaci” – czyli może w paczce szwajcarski zegarek, albo sztabka złota? 🙁
Alicjo – ja sobie wypraszam. Mnie tam (w lodówce) nie było. Chociaż nie miałabym nic przeciwko 😉 Nie mam piekarnika, więc kawioru Heleny wciąż jeszcze nie sprawdziłam. Mogłabym w weekend u teściowej, ale nie chce mi się tłumaczyć i przepraszać, że (sama i za własne) kupiłam coś tak drogiego jak bakłażan (wszystko, co nieznane i nie jest mięsem, jest dla teściowej drogie) 😉
O podejściu do Pisma: irytuje mnie i skrajne „wprostczytactwo” (Pan Bóg stworzył swiat od pustki po człowieka w 7 dni i nie będziecie moim dzieciom mówić w szkole o tym zboczeńcu Darwinie), i pokrętne dowodzenie „odpowiednich” interpretacji (np. Pieśń nad Pieśniami jako opowieść o miłości Chrystusa do Kościoła). Czytać Biblię lubię, bo to dla mnie przede wszystkim ciekawy i piękny tekst literacki, zawieszony w konkretnej historii i kulturze. Za jedne z najciekawszych zajęć, jakie odbyłam w czasie studiów, uważam wykład prof. Świderkówny. Mimo swej wiary i zaangażowania w KK, pozostawała bardzo obiektywna w tłumaczeniu Pisma.
Nirrod, toż właśnie robienie sensacji z treści na kamieniu tak mnie zbulwersowało, że o tym napisałem. Co do moussaki, Grecy sobie robią ją bez ziemniaków, natomiast turystom serwują z ziemniakami.
Jeszcze w sprawie interpretacji. Oficjalna doktryna KK głosi, że że Stary Testament zawiera prawdę moralną, niekoniecznie materialną.
Sól była nie tylko ceniona ale i bardzo droga, stąd powiedzenie – słono za coś zapłacić.
Pamietacie jak wspaniala sól dawano na poprzednim Zjezdzie. Pychota ale jak zwykle, dobrze rzeczy miaja wade malosci. Ja prawie wcale nie sole. Wystarczy, ze w stolówce przyzakladowej zawsze przesalaja. Dlatego do obiadu zawsze serwuje sobie kufelek piwka prosto z beczki.
Robilismy z Walterem przeglad najblizszych zbiorów do przeróbki. Bedzie znowu wiele gruszek ale minimalna ilosc sliwek typu wegierka. U mnie po raz pierwszy naprawde zaowocowala brzoskwinia. Bedzie co próbowac na poczatku wrzesnia.
Postanowilem, poza wyjatkiem czyli butelka dla Slawka, przyjechac na Zjazd z nieco wiekszymi opakowaniami. Slawek, jako osoba która przyslala mi dwa egzemplarze kalendarza 2008 otrzyma honorarium. Pozostali uczestnicy jesli beda chsieli zabrac cos ze soba powinni zameldowac sie z wlasnym szklem. Moim zdaniem najwlasciwszym byloby jednak przyjechac z wlasmymi kieliszkami, zeby nie robic klopotów Gospodarzom.
Powodem takiej decyzji jest ostatni przepis Unii Europejskiej pozwalajacy bez cla przewozic przez grance 30 butelek alkoholowych napitków. Przepisodawcy na szczescie zapomnieli jakiej wielkosci moga byc te butelki.
Marek przyjezdza jutro z rura i oczywiscie wszystkie gotuja sie
Pan Lulek
Kocha jak mięso sól 🙂 mam nadzieje, że dziecko przetrawiło to porównanie bez problemów żołądkowych.
Sól to obrazkowy temat. I na jej temat więcej nie będę klepał.
Kto tego nie zna to proszę ustawić na rozbiegu od razu na 1min 14s > to o soli na CV
http://mac-foto.net/kupper/f_4.html
a jak się uda wrzucić trochę do sieci, to cześć dalsza również nastąpi wkrótce.
Absolutna jako świeżynka. Będzie to praprapremiera. Wy natomiast jako najlepsza publiczność macie tą możliwość obejrzenia tego dzisiaj, nie czekając aż zatwierdzi toto urząd kontroli widowisk bla_bla_bla
Profesor Anna Swiderkówna jest też autorka publikacji na ten temat i osobiście bardziej je cenię (ze względu na profesjonalne podejście) niż rewelacje np.Karlheinza Deschnera, który mnie rozbraja wprost cytatami jedno lub parowyrazowymi wplecionymi w swój tekst ,bez ukazania kontekstu tekstu oryginalnego. Owszem, jest z tyłu spis tekstów źródłowych, ale chyba przeciętny czytelnik nie ma REALNYCH możliwości by to weryfikować, prawda? 😉
A rewelacji u p. Deschnera tyle, że Dan Brown niech sie chowa! 😆
Chcę uspokoić Chemou: liny były (ponad)wymiarowe. To karasie były olbrzymie. Nigdy takich nie złowilismy. A było nas dwóch: Kuba (mój wnuk) i ja. Łowiliśmy nie w stawie tylko w błotnistym rozlewisku Narwii. Nie muszę chyba dodawać, że ryby były smakowite.
Mogę was zapewnić ze toto poniżej w takim układzie dotychczas tylko moje gały to widziały
Dla ulatwienia + ze najlepiej poslugiwac się strzalka popychajaca obrazki w prawo, póki co
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Saliny/photo#s5223921494574686610
ufff, szczerze, bo bardzo kibicuję Pana działalności.
Myszowata, procz tego, ze jest to tekst literacki, jest to jeszcze taki nasz rodzinny, zydowski, album ze starymi fotografiami. Bo przeciez wiele z tej i Ksiegi zawiera pamiatki po przodkach, ktorzy autentycznie zyli, pisali wiersze, kochali sie, pasali owce, zabijali sie, uciekali z niewoli egipskiej, wymyslali Prawo i odkrywali Boga i przekonanie, ze Ten nie moze ich w zaden zywy sposob zmusic do czynienia zawsze i wszedzie wedle Prawa, ale obdarzajac ich wolna wola, pozwolil na doroslosc, ktora jest trudna i odpowiedzialna. I przekonanie,, ze swiat stowrzony przeze Boga jest troche niedorobiony, a troche partacki, i dlatego na nich spoczywa obowiazek wymyslania lekow na raka, procedur na bezplodnosc, niezwyklych maszyn i urzadzen, ktore pomagaja nam zyc, systemow politycznych, ktore pozwola uniknac przelewu krwi i nienawisci. Uczyla rozgladac sie o swiecie i zastanawiac sie jakie jeszcze niedorobki zostaly po tym rekordowyo szybkim „stworzeniu swiata”, ktorymi warto byloby sie zajac.
Dlatego dla mnie zupelnie malo istorne jest, czy istnieje taki byt jak Bog. Wazne jest jakie lekcje ciagnely z tej Ksiegi pokolenia czytelnikow. I co one znacza dla mnie.
Stanisław pisze:
2008-07-17 o godz. 08:42
Tekst i kamień pochodzą z I wieku przed Chrystusem i zapowiadają przyjście Mesjasza, który zostanie umęczony i po 3 dniach zmartwychwstnie. Zdaniem autora informacji jest to szok dla chrześcijan, bo świadczy że już w tekstach judaistycznych była mowa o zmartwychwstaniu, a więc chrześcijaństwo nie jest całkiem oryginalne, tylko ma źródła w judaizmie.
Niestety (albo i stety) to nic odkrywczego. Przepowiadanie o zmartwych wstaniu wykorzystał św. Paweł przed Sanhedrynem. Stronnictwo Faryzeuszy wierzyło w zmartwychwstanie a Saduceusze nie(zob Dz. 23, 6-8). NA ten temat mówi też apokryficzna księga Henocha Etiopskiego. Kończę to jednak blog kulinarny anie teologiczny 🙂
Do Myszowatej,
Jeżeli masz ochotę to proponuję , moim zdaniem, dobry wywiad z księdzem Michałem Hellerem słynnym kosmologiem http://tygodnik.onet.pl/32,0,2,artykuly.html
A jeszcze lepiej tak: http://tygodnik.onet.pl/32,0,12178,jestesmy_zprochow_wszechswiata,artykul.html
I znowu radosny dla muszkarza temat dań z łososia,
http://en.wikipedia.org/wiki/Gravlax
Koledzy wędkujący łososie w pewnym rejonie Rosji podają mi ten sam przepis, z drobną modyfikacją – płat łososia pokryty szczelnie cukrem i solą jest ściskany bardzo mocno między dwiema deskami związanymi sznurkiem lub zbitymi gwoździami, a dopiero po dobie ‚wszystko, co białe’ zbiera się nożem i posypuje szczelnie koperkiem i odstawia z powrotem do chłodnego miejsca.
chemou
Karaski spotykałem na ogół niewielkie. I te chyba były tak niebezpieczne, jeżeli wierzyć Gombrowiczowi. Parę aktorek potrafiło nieźle skutki zagrożenia zademonstrować. Najlepiej chyba Jankowska-Cieślak. Te ze zdjęcia Gospodarza chyba już niebezpieczne nie są.
Zbyszku, jeszce raz podkreślam, że dlatego cytowany wpis uczyniłem, że właśnie zdumiało mnie przyjęcie tekstu inskrypcji za sensację. Nie sądziłem, że muszę robić dodatkowe uwagi na ten temat.
Znamy i stosujemy od dawna w tym blogu przepis norweski niemal identyczny. Tylko zamiast desek rolujemy płat surowego łososia z solą, odrobiną cukru i koperkiem,kropimy cytryną, zawijamy bardzo ściśle w folię i trzymamy dwie – trzy doby w lodówce. To jest gravalax. Pyszne!
Na Sachalinie tez jest odmiana ryby bardzo podobna do lososia. Miejscowe foki zjadaja tym rybom glowy a reszte wyrzucaja fale na brzeg. Miejscowi ludzie zbieraja je na plazach od strony Pacyfiku i potem wedza jakims im tylko znanym sposobem.
Przy tej robocie wszyscy mysla jakby tu pojechac na wakacje nad Morze Czarne do Livadii.
Dlaczego tam, skad mam wiedziec.
Pan Lulek
Szlag mnie zaraz trafi, jak jeszcze raz łotr mi o niepoprawnym kodzie. Co prawda jestem trochę wczorajsza, bo mieliśmy pożegnalny wieczór z Drogimi Gośćmi, ale te kody to juz mam opanowane i wpisuję jak należy, sprawdzając 3 razy.
Co to ja chciałam… aha! Ja nad ta Narwią to sobie rybkę chciałabym złowić, a co!
A jeszcze chciałbym pogratulować Gospodarzowi znalezienia takiego miejsca w Polsce na japońce! Gdyby nieopatrznie miejscowy lud dowiedział się szeroko o takiej narwiańskiej perełce, to doświadczenie znad Bugu, Odry czy Wisły uczy, że strach się bać….
Zaciekawił mnie silnie Pan Lulek tymi łososiopodobnymi rybami o zjadliwych głowach. Poszukamy, popytamy.
Heleno, cóż mogę jeszcze dodać – Amen.
Zbyszku, dziękuję. Znam osobę x.Hellera z wywiadów w radiowej Dwójce. W wolnej chwili zapoznam się i z tym. (O Darwinie to byl oczywiście cytat, ja jestem jak najbardziej od małpy 😉 )
Dobrze Alicjo. Złożę podanie gdzie trzeba. I zapalę świeczkę też gdzie należy. A reszta zależy od Ciebie Alicjo. Oprócz linów, karasi, okoni są jeszcze ładne płotki i krasnopiórki. Spiningiem nie łowimy więć szczupak czy sandacz nie wchodzą w grę!
Po Norwegii trochę podróżowaliśmy rodzinnie. Z gastronomii praktycznie nie korzystaliśmy, bo było trochę drogo, a my mieliśmy ze sobą kuchnię i zapasy. Zadziwiali mnie wędkarze, którzy płacili słono za prawo złowienia ryby. Na ogół ta ryba wychodziła 1,5 – 2 razy drożej niż kupiona w sklepie, ale na pewno była świeżutka. Zachwycały mnie samoobsługowe stoiska z owocami lprzy drogach zdala od jakichkolwiek osiedli. Opisywał ktoś niedawno takie same na Bornholmie. Samemu się sobie wydawało resztę, a ceny stosowano degresywne. Ostatnie zaskoczenie związane z jedzeniem – lody. Wszystko było około 3 razy droższe niż w Polsce, a lody tańsze. Potrafiliśmy zjeść ich na deser po kilogramie.
Trzymam Gospodarza za słowo! 🙂
Moglibyśmy jeszcze Helenę zabrać, ale ta będzie gadać i gadać, a mój Dziadek mówił, że wędkując, się milczy. 🙂
Po kilogramie lodow? To moze teraz odczepisz sie od dziecka i przestaniesz mu dokuczac, ze ma schudnac?
Ach, rodzice! „Don’t do as I do, do as I say!”
Panie Stanisławie,
Płacenie za możliwość gonienia króliczka zwanego łososiem po równowartości 100-400EUR za dzień + przewodnik wędkarski opłacany indywidualnie, bez gwarancji złowienia, z zapisami do losowania na trzy lata wstecz to realia dobrych (!) łowisk UK i Norwegii. Kto chce płacić mniej musi zgodzić się np. na niewygody 3 dniowej podróży za koło polarne i pobyt w namiocie targanym wiatrem na mrozie. Łowienie łososi zaraża umysły, bo odczucie po braniu łososia ładnie ktoś opisał: jakby któś przywiązał fortepian do żyłki i zrzucił go z mostu 🙂 Straciłem przez łososiową gorączkę kilku kompanów, bo wolą raz w roku opłacić się ruskiej mafii i wędkować w białe noce ostatnie dzikie ryby na kontynencie, niż ścigać się z kłusolami po ostatnią ‚paróweczkę’, czyli potokowca ok. 30cm.
Na spinningu się nie znam – wystarczy mi zwykła wędka. Płocie – jak mawiał mój Dziadek – jak najbardziej. U nas na Bartnikach karasie brały w czerwcu na czereśnie. A i chodziliśmy (ja) po deszczu z Dziadkiem zbierać rosówki. Bo na to z kolei brały brzany i inne takie , ale to rzeczne, nie stawowe. Rosówki to były takie wypasione dżdżownice, dla nieznających się 😉
Jedyna rzeczą jaką należy pamiętać przy transferze wpisów to to, ze po wpisaniu codu należy jeszcze raz kliknąć na pole gdzie znajduje się text.
nie zasalam
jestem ciekawy jakie wpisy będą tutaj jak Gospodarz wklei text o pieprzu? 😀
Heleno, zbyt surowo mnie osądzasz. Dzieci też w tym jedzeniu partycypowały, a zafundował je dobry wujek – mój brat, wówczas dyrektor szpitala psychiatrycznego w Norwegii (obecnie na emeryturze w Szwecji), którego odwiedziliśmy przejazdem. Nie miałem tyle siły, żeby się przeciwstawić. A psychiatrzy, jak wiadomo, mają na ogół mało rozsądku.
Alicjo, włącz skype’a i posadź przed komputerem moją skacowaną siostrę.
Se za dużo nie wyobrażaj, Also. Siostra pojechała na walenie.
Ależ luksus – młodsza część rodziny wzięła psiaka i poszła nad morze. Szkoda, że nie zobaczę reakcji szczeniaka na gigantyczną piaskownicę i drobne fale przybrzeżne. W dzień psy mają zakaz wstępu na plażę, można je tam zabierać po 21.00. Tym sposobem ja mam komputer i domeczek do wyłącznej dyspozycji co najmniej do 22.00.
Nie będę łapała ryb, bo nie założę robaka na haczyk. Ponoć jednak przynoszę wędkarzom szczęście (i nie gadam po próżnicy) – tak twierdzą wszyscy wędkarze rodzinni, więc może Piotr, Kuba i Alicja zabiorą mnię do towarzystwa?
Czy jakiś pomór padł na blogowiczów? Czytałam dzisiaj papierową „Politykę” (łacznie z Piotrową ekspiacją za błąd maszyny). Sezon ogórkowy naznaczył ten numer nieco mocniej, niż poprzedni. Niech tam i tak mam co czytać
Heleno – kiedyś wściekałam się, że fragmenty Biblii czytane były w I klasie LO (wtedy 15-latkowie) i z uwagi na archaiczny język dzieciaki nie rozumiały nic i czytać potem nigdy nie chciały. Osobście włożyłam mnóstwo godzin pracy, żeby własnym bachorom Księgę jakoś tam przybliżyć. W wiele lat potem Młodszej, złożonej jakąś anginą wcisnęłam Pięcioksiąg do ręki. Osłabione dziecię czytało, czytało, w końcu powiedziało do mnie przerażone „Mamuś, to jest książka głęboko niemoralna!”Humanista zrozumie, że historia nie ma nic wspólnego z moralnością, jak jednak wytłumaczyć to specjaliście od nauk przyrodniczych?
No właśnie – pustki na blogu. Wiem, dlaczego nie ma Alicji, ale co z resztą towarzystwa? Ja gadałam przez telefon od kilku godzin. Ucho mi spuchło, mam dość. Czy ktoś, oprócz Gospodarza, zna ten kwiat soli, bo ja pierwsze słyszę?
Pyro, smakowitych snów, bo chyba za chwilę musisz zwolnić komputer. 🙂
Wszystkim pozostałym również. 🙂
nikogo nie ma? Jestem jestem, tylko za goraco, zeby pisac. Rowno 30 C w tej chwili, ide plywac, ale za nim pojde to powiem, ze dla mnie sol to temat rzeka. Ulubiona przyprawa, bez ktorej mieso jest po prostu vile, z braku lepszego slowa. Modna jest teraz sol wedzona. Sol smakuje roznie. Moja ulubiona to gruba sol Widsor. Jestem samozwanczym smakoszem i koneserem soli (i jajek).
Sól wędzona?! Cóż to jest?
Także obecna!
Tylko jak mam pisać? Jestem przejedzona i leniwa. Przepraszam. Nad charakterem popracuję.
Właśnie wróciłem z pracy i mówię dobranoc
Marialko – kto lubi jeść, nie może mieć paskudnego charakteru, więc odpuść sobie.
Oczywiście Pyra na obcym polu
Stanisław to chyba 300% normy wyrabia! Śpij szybko. 🙂
A’propos ryb. Czy ktoś może coś o „tym”wie? Czy „tego” się szuka za pomocą biura rzeczy znalezionych,czy przez PCK, czy po naszemu – fajbusiewicz i 997, czy jak?
http://pallas.adm.slu.se/ansti/taf/pq1y.taf?function=detail&AWA_uid1=5650&AWA_uid2=1
Popularyzował tu swego czasu wchodzenie w posiadanie poprzez nabywanie drogą kupna, zachwalał jakąś walcarkę do makaronu, przechwalał sie zwiędłymi wypiekami, smrodził kiszonym śledziem (tu właśnie ten a’propos siedzi) i prowokował zdjęciami zagłodzonego konia. Czy coś ogółowi wiadomo, czy ogólnie mówiąc nic?
A ja, mlam-mlam, wreszcie się doczekałem, mlam-mlam, i coś dobrego w gębie memlam. Tutejsze, mlam-mlam, narodowe w smaku i rozlatające się w treści. Ale dobre. Ba, pyszne! Dobre, pyszne i ostre takie, mlam-mlam, że czasem tak jakby się oranżadą przez nos odbiło. To ser, pyszny ostry serek. Zaraz, mlam-mlam, coś tu piszą po ichniemu… Danish Blue… Co to może być, mlam-mlam? Pewnie Danish Blue to ichnie Błękitne Danio! Nasze danio wysiada. Choć raz mają coś lepszego, a pyra, że iżyk się uprzedził. I co?! Danish Blue chwalę!
Np. Maldon sea salt jest produkowana gdzis kolo Izyka, ale on jest zajety opisywaniem najgorszego angielskiego jedzenia, a nie tego co najlepsze. Trzymaj sie Izyku! Dobrze, ze choc znalazles ten ser!
Wedzona w drzewie sol ma rozne smaki. Doskonala do kanapek z awokado i rzodkiewka.
Izyku, ja tez tesknie do ASzyszowych komentarzy.
Spią?
A u mnie pożegnanie. Mam pozwolenie na publikację. Siostra Alsy, Biała Maria Misia i okoliczności przyrody na moim ogródku 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/img_4826.jpg
Aniu Z.
Zajrzyj do poczty. Ważne.
Poki nie bedzie nastepnego wpisu: Buon Appettito ktore pokazal TV5 bodajze, uczyl jak robic mus czekoladowy z sola morska. Szukalem przepisu, ale nigdzie nie znalazlem. Czy oni gdzies to publikuja?
Alicjo, haslo odebralam. Odpowiadam: trzy rozowe jaskolki przylecialy do Buenos Aires.
Amatorze, moim zdaniem szczypta, ale to szczypta dobrej soli bardzo podciaga smak slodkiego. Patrz sol z Maldon, ma ona konsystencje lupiezu, ja dodalabym do kazdego musu.
Przepis na rekina wg wodza z Samoa,zlapanego rekina przekazac Wodzowi,nie wypuszczac bo grozi za to kara.Gotowac dwukrtonie albo trzykrotnie a nastepnie smazyc.To cala tajemnica na smazenie.Pamietam jak koleznaka z Czech smazyla kupionego rekna,smrod byl straszny,ale ona jadla i usmiechala sie,pewnie to jakas cecha narodowa,nawet jak smierdzi usmiechac sie.
Zowie wg Wodza gotowac skorupa do dolu,ale one placza nawet po czterdziestu minutach.
No i jeszcze na koniec,opowiesc o rybie Blue Moon,glebinowa i trudno zlapac,podobno przysmak.Kolega zlapal i nakarmil psy ta ryba,zajadaly sie peknie.A kiedy pzeprowadzil sie na Hawje z Samoa,odkryl za na targu rybnym ze to najbardziej poszukiwana ryba.A mialo byc o rekinie.