I znowu sum

Nie tak dawno temu pisałem o pysznym sumie, który ozdobił nasze talerze. Wówczas był to dwukilowy kawałek większej (duuużo większej!) całości i to wyciągniętej z wody przez sąsiada znad Narwi.


Tym razem jest to całość wyciągnięta z niemałym trudem z odcinka Narwi w pobliżu mostu w Wierzbicy. Sum z łbem ważył niecałe 4 kilogramy. Bez łba – zaledwie 3. Ale i tak z części przedniej  była wielka uczta dla sześciu osób a część ogonowa znalazła się w galarecie.
Tym razem nie było żadnego wydziwiania tylko sól, odrobinka pieprzu, brytfanka wysmarowana masłem i piekarnik rozgrzany do 200 st. Po niecałej godzince zdjąłem folię, którą brytfanna była okryta i poczekałem jeszcze 20 minut aż na brzegach ryba zaczęła lekko brązowieć.
Do tego białe wino hiszpańskie, coraz bardziej przez nas doceniane verdejo i ugotowane w całości kartofle naszego dzieciństwa czyli alma, grubo posypane świeżym koperkiem.

Na przekąskę były grzyby spod werandy. W śmietanie. Grzyby nie weranda.
To była uczta!