Jestem za a nawet przeciw
To słynne powiedzenie prezydenta Lecha W. jest paradoksalne ale często wprost nieocenione przy wydawaniu opinii o różnych zjawiskach. I tak właśnie oceniam działalność wielu najwybitniejszych dziś działających kucharzy.
Nowoczesność w kuchni i na talerzu: jestem za a nawet przeciw. Popieram nowe trendy i nowe techniki, uwielbiam oglądać półmiski i talerze wyglądające jak obrazy impresjonistów, cieszę się gdy moje sorbety dymią białym obłokiem, bo są maczane w ciekłym azocie. Chodzę więc do najmodniejszych lokali, w których to wszystko mogę OBEJRZEĆ. Ale gdy chcę smacznie zjeść to wybieram restauracje, w których gotują zwolennicy krwistej polędwicy, dorady z grilla, serowego sufleta wylewającego się z formy czy lodów pływających w sosie malinowym.
Takie myśli naszły mnie po udziale w kilku kolejnych konkursach dla kucharskiej młodzieży, podczas których do oceny przynoszono coraz mniej do zjedzenia a coraz więcej do podziwiania. Przyszli szefowie kuchni obserwują bowiem pilnie to co się dzieje w świecie gastronomii. Gdy widzą za co słynny Michelin przyznaje dziś gwiazdki starają się naśladować Ferrana Adrię, Hestona Blumentahla czy Modesta Amaro.
Jak wiadomo mody opanowują cały świat ale przemijają. I potem wracają na tapetę (czyli na półmiski) trendy uznane za przebrzmiałe. Mam więc nadzieję, że i w następnych latach będę miał gdzie chodzić na moje ulubione dania.
W ostateczności zaś mogę także sam sobie ugotować. Sobie oraz rodzinie i przyjaciołom. Nie ma więc czym się martwić. A młodzi kucharze, gdy już te gwiazdki zdobędą, to też zorientują się, że znacznie większą publiczność zdobędą bez tych wszystkich chemiczno-technologicznych wygibasów. Proste jest piekne!
Komentarze
Dzień dobry.
O, ulżyło mi. Już się bałam, że nasz Gospodarz został nieodwołalnie uwiedziony i zwiedziony przez modę „obrazkową”. Pogoda piękna, robota moja jutro pewnie znajdzie swój finał i ja zyskam czas na blogowanie i gotowanie, przesiadywanie na ławeczkach i niespieszne lektury. Żivot je cudo!
Dzień Dobry Wszystkim! Ja z innej beczki….
Ja po prośbie… Czy ktoś mógłby polecić jakiś miły lokal gastronomiczny w Londynie? Albo dwa? 🙂 Kuchnia – dowolna, poziom cenowy – średni.
Będę wdzięczna za wszystkie rady.
Kocie Mordechaj – pomóż Chesel! Może Jolly Rogers się odezwie i też coś podpowie.
Alicjo-nie omieszkaj nas zawiadmić,jak Jerzor już będzie miał te wygrane 16 milionów na koncie.Na taki blogowy zjazd w Waszej nowej rezydencji trzeba się będzie odpowiednio przygotować-stosowana garderoba i odpowiednie menu.Może choćby częściowo w stylu Modesta Amaro? Dla kochających tradycję rumsztyk albo bryzol z cebulką i pieczarkami rodem z PRL’u 😉
Klub zwolenników W.Manna nam się powiększa.I tak wykluwa się motyw przewodni kolejnego zjazdu.Zjazdowicze słuchają audycji prowadzonej przez naszego Ulubieńca,a na stole…..manna z nieba 🙂
Quizy środowe niech trwają! Odpowiedzi na pytania znam rzadko,ale cieszę się,że siedzę przy tym stole z Blogowiczami,dla których te pytania to kaszka manna.Ja sobie odpowiedzi z przyjemnością czytam i jeśli zapamiętam chociaż 1/20 z tych wszystkich informacji i wyjaśnień to już mam powód do dumy.
Wczoraj przeprowadzono prace ogrodnicze na ursynowskim balkonie. Mamy tradycyjnie pelargonie,trochę bratków i powiew Prowansji
z lawendą w wielkiej donicy.Nawet nieźle to wszystko wyszło.
garderoba oczywiście stosowna,a nie stosowana
Nowy-jeśłi uda mi się odkopać Twój adres mailowy,bo napiszę Ci mały liścik w sprawie nasion i kwiatowej łąki.Z góry dziękuję za chęć pomocy !
Chesel, córasek jadła tu http://polpetto.co.uk/?referrer=true#about_us ,byli bardzo zadowoleni. Oni mają knajpki w różnych miejscach Londynu.
Tu też bardzo dobrze ich nakarmili http://www.thezetter.com/restaurant-and-bar-in-clerkenwell/bistrot-bruno-loubet
Nie zgaduję, bo wiem tyle co nic i godzina nie moja, ale lubię środowe zgadywanki 🙂
Dzisiaj, na pierwsze i drugie, niemodna fasolowa z boczkiem, kiełbasą i majerankiem, chyba ostatnia w tym sezonie 🙂
haneczka, Polpetto wygląda świetnie i niedrogo. Na pewno skorzystamy z rady 🙂
Dziękuję!
w Biedronce w „rzucili” wina i sery francuskie .. może ktoś skorzysta ..
wczoraj z Amelką pierwszy raz w tym roku oglądałyśmy kwitnące magnolie … 🙂
Dzień dobry,
Tutaj zimno i deszczowo. Przydałaby się grochowa haneczki 🙂
Lubię takie paradoksalne sformułowania, jak to z dzisiejszego tytułu. Przypomniał mi się Serge Gainspourg i jego „Je t’aime. Moi non plus.” (Kocham cię. Ja też nie.) 🙂
Ja tez lubię środowy konkurs. Daje to często okazję do ożywionej dyskusji. Bardzo rzadko znam wszystkie odpowiedzi ale nie szkodzi. Z odpowiedzi coś tam zawsze pozostaje 🙂
Alinko a u nas już 20+ i ma być jeszcze cieplej … 🙂 …
w ramach prostego jedzenia dziś placki ziemniaczane … z powidłami śliwkowymi własnej roboty .. posypane sezamem …
Jolinku, na noże w Lidlu niestety się nie załapałam. Poszły migiem, dla ludu pracującego zostały tylko obieraki 🙁
Gainsbourg
Fasolowa a nie grochowa 🙂 Lubię obie.
haneczko jak coś dobrego to idzie migiem .. pewnie powtórzą sprzedaż jak tak dobrze szło ..
Dzien dobry,
Chesel,
Napisz prosze w ktorej czesci Londynu bedziesz, a postaram sie cos polecic.
A w ramach prostego jedzenia bedzie rumsztyk wedlug Gospodarza :)!
Jolly Rogers, śpimy w centrum, w okolicach Oxford Street i będziemy krążyć metrem i pieszo po środkowym Londynie.
Oj,Jolinku-proste jedzenie? Placki ziemniaczane z powidłami posypane sezamem?Toż to już godne trzygwiazdkowej restauracji 😀
Proste chłopskie placki byłyby ze śmietaną.
Chłopskie placki z Pomorza Zachodniego byłyby ze śmietaną od Eski 🙂
A u mnie wczoraj był rumsztyk Gospodarza 🙂
Danuśka,
na razie kreacji nie szykuj 👿 👿 👿
p.s.Sprawdziłam numery 👿
Po minie chyba kumasz, że szczęśliwe one nie były 👿
Alicjo-a już miałam lecieć do sklepu po suknię koktailową 😉
Chesel-udanego pobytu w Londynie 🙂
Sprawozdanie,przynajmniej kulinarne,obowiązkowe !
Chesel,
Okolice Oxford Street maja jedna wade – sa nastawione na turystow, drogawe i jedzenie nie najlepsze :(.
Ja bym polecila w sobote rankiem wybrac sie do Borough Market i do konkurencji na Maltby Street (http://www.maltbystreet.com/)
gdzie miesci sie przedsionek raju dla lasuchow (wszedzie gdzie jadlam w Bermondsey bylo smacznie).
Covent Garden ma niezle knajpki, rzut beretem do Soho i Chinatown.
Bajgle z goroca, solona wolowina i musztarda na Brick Lane – kolejka ogromniasta, bajgle warte grzechu (uwaga, sa dwa lub trzy piekarnie, ale tylko prawdziwa!) – samo Brick Lane tez ciekawe.
Niedziela – Columbia Market – glownie kwiaty, ale mnostwo malych sklepikow typu artystycznego + starocie i dobre jedzonko.
Jolly Rogers, dziękuję za wszystkie rady.
Nie będziemy siedzieć na Oxford Str., będziemy krażyć po mieście i na pewno nie ominiemy ChinaTown, Soho itd.
A te bajgle to gdzie? Jakis konkretny lokal? Gdzie najlepiej jeść śniadania?
Srodowe quizy sa niezastapione. Wyobrazcie sobie. 7:50 rano, ostatni lyk porannej kawy. Laptopy na pelnych obrotach. Spocone palce niecierpliwie slizgajac sie po klawiaturze czekaja na pytania. Piec okienek otwartych. Pierwsze to Gotuj sie, kolejne trzy to google i ostatnie z juz otwarta poczta do „Polityki”. Jest 7:59. Jeszcze tylko chwila. Sa. Szybko w dol, niewazne co napisal Gospodarz, pytania, kluczowe slowa….. teraz kto szybciej wyklika, skopiuje, zapisze. Jest juz pierwsza odpowiedz. Kopiuj, zapisuj, kopiuj, zapisuj, kopiuj, zapisuj….ufff. Palce drza, spocone dlonie slizgaja sie po klawiaturze. Jest. Wszystkie trzy juz przeniesione do piatego okienka. Ostani klik. Wyscig klikow sie konczy. 8:01 powtarza zegarynka. Po quizie. Teraz mozna spokojnie poczytac co napisal Gospodarz. Zajrzec do hasel i zobaczyc o co chodzilo i jakie sa odpowiedzi. Mozna sie bedzie rozpisac, pokazac ile wiemy, pomarudzic ze tak ale w zasadzie nie. Zebra jest baiala ale czarna. Mozna tez wspanialomyslnie oglosic, ze tym razem nie bralismy udzialu bo pytania zbyt banalne i chcemy, zeby inni tez mieli szanse. Dobre uczynki w modzie. Srodowe quizy: jestem za i a nawet nie przewciw 🙂
Bajgle li i jedynie na Brick Lane – autobus nr8 zabierze Was z Oxford Street (na wysokosci domu Handlowego John Lewis) przez Liverpool Street do Brick Lane – ciekawa ulica, glownie galerie sztuki i starocie, Tracey Emin mozna spotkac. Wysiadac na Bethnal Green Road i rogu Brick Lane. Jedyny sluszny sklep z bajglami poznacie po kolejce :).
Stamtad mozna przejsc na Columbia Road (20 minut) przez etniczna czesc Londynu. Najlepiej w niedziele. Piekarnia czynna 24h na dobe.
Sniadania najepiej we wlasnym zakresie, albo pokusic sie na byle ktora ‚cafe’ spod znaku tlustej lyzki (greasy spoon) albo pub sieci Wetherspoon – prawdziwe angielskie sniadanko typu kielbaski, jajka smazone, bekon, fasolka itp. Uwaga, bardzo sycace.
Bazant wyraznie sie gdzies szlaja. Przychodzi co prawda ostatnimi dniami codziennie ale chyba tylko sie najesc i napic a potem w Barzancie Krzewy i tyle go widac. Czasem zagdaka (krzyk donosny) jakby chcial powiedziec, ze jest i zebysmy sie nie martwili (i nie zapomnieli dorzucic jedzonka). Sarny narazie zniknely ale pewnie nie za dlugo wroca. Pokazaly sie kroliki. Pelno ich tu dookola ale akurat przed domem ich nie widzialem jeszcze. Wygladaja jak nasze zajace. Juz maja letnie odzienie (zima sa biale). Robin na drzewie spokojnie sie rozgladal, zaszczebiotal i polecial. I tak siedzac na ganku wypijam kieliszek czerwonego wina podgladajac zycie dookola. Mokro sie zrobilo i wszystko zielenieje, wiosna 🙂
Bangers and mash 🙂
Smacznego. Swoja droga to Gospodarz cos malo o kuchni angielskiej pisze (poza Ramseyem i Olivierem). Nawet w Lyonie jest angielska knajpka i to slynna 🙂
Tom Higgins (czy w Polsce byla tlumaczona?):
„Spotted Dick, S’Il Vous Plait: An English Restaurant in France” http://www.foodbuzz.com/photos/0022/4749/bangers_and_mash.jpg?1226584897
o rety….! Jolly Rogers, dziękuję bardzo. To lepsze niż przewodnik Michelin.
Po powrocie wszystko opowiem 🙂
Chesel,
Pogoda przyslowiowo angielska, nie zapomnijcie parasoli i okularow slonecznych!
Witam, dziś o nas.
http://www.idg.pl/news/382037/blogersi.dzisiaj.premiera.w.internecie.filmu.o.polskich.blogerach.html
a zimno? bo w Polsce ma byc w najbliższy weekend 29 stopni… 🙁
Chesel, sprawdzam tu http://www.bbc.co.uk/weather/2643743 czy nasze Młode grzane, czy ziębione 😉
Zimno i wietrznie :(.
A na Biegunie Polnocnym wyraznie wiosna.
http://www.theweathernetwork.com/weather/CAXX0001
Na Biegun Polnocny nie ma jednak po co jechac. Nie ma tam zadnej, godnej polecenia restauracji. Nawet budki wietnamskiej nie ma, ze nie wspomne o irlandzkim pubie. Za to w czwartki ta Pani znad Krutyni sprzedaje placki ziemniaczane kajakarzom. Mysle, ze to tylko latem. Czeka na ocieplenie, zeby business rozkrecic. Jak to bylo? Gdzie diabel nie moze tam babe posle?
Na Biegunie Polnocnym maja duzo lodu. Nie maja jednak drinkow do ktorych ten lod mozna by wrzucac. Nie ma irlandzkich pubow skutkiem czego nie ma co robic z lodem. No to sobie lezy i oczami swieci.
Ponoc niedaleko jest melina Pani Helenki tej z Powisla ale tylko 07 zglos sie, zna adres. No ale Pani Helenka robi bez lodu i lod sie marnuje.
Od lat nie byłem w Anglii. Po ostatniej wizycie, przed chyba 7 laty, wydaliśmy książkę „Wędrówka po stołach Europy”, w której był rozdział „Anglia”. Prawdę mówiąc bez zachwytów (to eufemizm). Zdecydowanie wolę inne kuchnie. Przede wszystkim śródziemnomorskie. A najbardziej włoską. Trudno zajmować się czymś korzystając z wiadomości z drugiej ręki. Chyba że to tylko recenzja z książki.
Tutaj dzień dobry na fasolówkę, grochówkę lub solidny krupnik, zaledwie 8C i zawiewa chłodem od jeziora.
Dzisiaj naleśniki – sparzony młody szpinak, pieczarki przesmażone z pokrojoną szynką (może być chudy boczek), pokruszona feta i drobno posiekany czosnek, ile kto lubi (ja dużo!). Dyżurne.
Naleśniki złożyć w chusteczki i zapiec z nadzieniem.
Szpinak ma być tylko tak sparzony, żeby omdlał. Większość ludzi, którzy nie cierpią szpinaku zapewne z obrzydzeniem wspominają szpinak-siekankę z mrożonki, albo szpinak ugotowany na śmierć, rozgotowany na paskudną, nieapetyczną bryję.
Idę po szpinak zatem.
Danuśka,
z tą suknią to poczekaj, niewykluczone, że będziesz musiała uzbroić się w cirepliwość 😉
No tak, Anglia kuchnia nie slynie. Jak sie jednak zastanowic to jedza duzo roznosci u nas powazanych. Watrobki, zoladki, ozorki etc. Ja tam co prawda za pluckami, ozorkami czy nerkami nie przepadam tzn w ogole nie jadam ale podobnosci chyba sa 🙂
Ale nie o tym chcialem. Otoz jakies poltorej przecznicy ode mnie otwarly sie w poniedzielk europejskie delikatesy. Nazwa: Polonia. Nie trzeba byc geniuszem quizowym zeby zauwazyc polski akcent w nazwie. Podjechalem dzisiaj i sa. Polska mowa od drzwi. Promocja za promocja a ja nie bylem glodny. Dostalem jednak paczke delicji i dobrze. Zakupilem kielbaski kawalek, flaki i pierogi do zjescia na pozniej. Makarony na rosoly i sucharki dla Basi bo czasem lubi i ja tez. Grzeski obowiazkowo i zostalem zaproszony na sobote bo bedzie wyzerka. Pani wlasnie wynosila rozne pierogi, golabki, kotlety, rolady, krokiety, barszcz, gulasz, placki, bigos, pyzy i tyle co zapamietalem. Acha i krowki oczywiscie tez kuplem 🙂
Bo oprocz sklepu maja gorace na wynos bodz do skonsumowania na miejscu przy jednym z kilku stolczkow pod oknem.
Tak mi sie jeszcze przypomnialo ze anglicy a za nim caly anglosaski swiat od USA i Kanady poprzez Afryke i na Australii i Nowej Zelandii konczac griluje namietnie. Wielu miejscowych uwaza ze Francuzi zabijaja smak miesa sosami. Ja tam akurat sosy lubie ale kawalek slusznej wolowiny zgrilowanej, tylko osolonej, popieprzonej i zczosnkowanej jest prima sort. Nawe w Polsce mamy akcenty angielskie. Befsztyk po angielsku, beef wellington zeby daleko nie szukac. Chyba sie trzeba w drodze zatrzymac udac na Pall Mall, odwiedzic Reform Club a potem juz tylko kulinarnie dookola swiata 🙂
Dziwne dziwnosci. Jutro bedzie wpis o slodyczach. Gospodarz za nimi nie przepada. Zalozy sie ktos? Ja juz dzisiaj o krowkach i Grzeskach antycypujac jutrzejszy temat dnia. Chyba zaczne grac w quizach 🙂
Wychodzi na to, że dziś można być za…, a o dżemach to dopiero jutro, w piątek.
Jutro cała Polska wyskakuje na ryby, na majówkę, a w zwykłych wypadkach podejmuje się rozległego grilowania, bo pogodę ku temu się już dawno zapowiada. Nakładem trzech dni urlopu dziewięć dni wolnego, nieżle!
Nie mam czasu w ciągu dnia zaglądać na blog. W tym tygodniu pojawiła się moja następczyni i muszę się nią opiekować i wdrażać w arkana. Nie powiem, osóbka w cale czarująca.
Jutro ostatni dzień oficjalnej obecności w biurze. Osobliwe uczucie, robić prawie każdy ruch ostatni raz.
A tak w ogóle, to na nic nie mam czasu.
Pepe,
co się dziwisz – wszak idziesz na emeryturę! I wcale Ci nie zazdroszczę, bo nie znam emeryta, który miałby czas, teraz dopiero się zacznie 😯
U mnie nagle pocieplało, majowych muszek od jasnego groma, nie wiedzą, że to jeszcze kwiecień?! Nie cierpię zarazy, bo występują w ogromnych chmarach i pełno ich wszędzie. A po nich będzie przemarsz czarnych muszek, na te zarazy jestem uczulona, czyli 10 dni w domu 🙄
W sklepie Za Rogiem pojawiły się dorodne liście mniszka lekarskiego (hodowany, być może hydroponicznie, sprawdzę przy okazji). Poza wszystkim, co miałam kupić, kupiłam jeszcze dwa granaty. Z podsuszonych nasion podobno można sobie wyhodować krzaczek w doniczce. Spróbuję!
Idę do kuchni.
Pamiętam wpis Gospodarza zatytułowany „Słodkie pokusy”. Nie muszę się zakładać. Był to sonet miłosny, ciepły i pachnący.
Pepegorze – Już pojutrze zaczniesz się poruszać prawie po raz pierwszy, ale to Jolinek może Ci lepiej wytłumaczyć bo przed nią kolejne podziwianie magnolii, po raz pierwszy. Ujemny plus lub odwrotnie, ale wszystko będzie dobrze 🙂
Przypomniało mi się powiedzenie amerykańskiego Lecha W., Yogi Berra – przyszłość nie jest już taka jak dawniej.
Yogi B., menażer New York Yankees, był pełnym ciepła mędrcem.
Połowa kłamstw o mnie to nieprawda.
Nigdy nie powiedziałem większości tego co powiedziałem.
Jeśli nie będziesz uczęszczał na pogrzeby innych to oni też na twój nie przyjdą.
Gdyby świat był doskonały, nie byłby.
Tam jest późno wcześniej.
Nikt już tam nie chodzi. Zbyt duży tłok.
Lepiej podziel tę pizzę na 4 kawałki bo nie mam apetytu na sześć.
Placku,
pojutrze będzie sobota i będę siał i sadził w ogródku – i nic więcej. Ciekawszym dniem będzie poniedziałek, bo formalnie to wtedy mój ostatni dzień pracy, a do tego pomostowy. Będzie to poniedziałek przed 1.Maja, który i tu stale jeszcze jest obchodzony, a huknę tu tak z głupia frant: nieprzerwanie gdzieś od 1919.
Twój zbiór cytatów przedni!
Kawałek Polski będzie trwał na posterunku 😉
Pepegorze, Placek praw, ostatnie razy robią miejsce dla pierwszych, których z pewnością Ci nie zabraknie 😀
Zrobiłam dziś na jutro kurczaka w kawałkach, z bałaganem paprykowo-porowo-cebulowo-czosnkowo-pestowym. Ostry, musi Alicja na mnie wpływa 🙄
Elias Canetti
Niektórzy powiedzieli wszystko, zanim jeszcze otworzyli usta.
Elias Canetti
Jak wiele musimy powiedzieć, by nas słyszano w chwili, gdy milczymy.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2012-04-26.html
Marku,
czy to ostatnie zdjecie to tez cos do konsumpcjii…? Na Wasz dluuuuugi weekend?
Nie ma zdnego komentarza wec mozna myslec „roznie” delikatnie mowiac.
Najzabawniejsze jednak, ze odzyskales imie, a nie zadne kryptonimy w rodzaju „Gruba Kreska” !
dzień dobry …
Jolly sobie zapisałam Twoje wskazówki … może skorzystam kiedyś …
o Marek dziewczynami zajęty to wiadomo czemu milczał … 😉
pepegor przy małej wnuczce i ogródku i różnych pasjach wonle zajęte na emeryturze .. i dobrze bo przejścia z jednego etapu życia do drugiego zawsze trzeba przywyknąć .. przywykanie zajmie co najmniej rok ..
Dzien dobry,
Jolinku,
dziekuje za dobre slowo :).
Jak sie bedziesz wybierac, to Ci osobiscie wycieczke skomponuje, a jak mniej zagoniona bede to moze i za przewodnika zrobie.
Chesel,
Jak bedziecie na Leicester Square (a pewnie bedziecie, bo jest pomiedzy Covent Garden, Soho, Chinatown) kupcie lody w lodziarni Haagen Dazs (sto jeden smakow, a kazdy lepszy niz inny!)
Po drugiej stronie placu jest budeczka sprzedajaca w przystepnych cenach bilety na musicale (ceny przystepne, bo z reguly na ten sam wieczor i miejsca czasami nie najlepsze). Warto.