Szparagi pieczone i szynka parmeńska
Kolacja w Parmie – szynka z melonem była jako antipasto
Szynkę parmeńską, jak nazwa wskazuje, produkuje się w Parmie i jej okolicach. Jest wędliną i zarazem czymś znacznie więcej: to element włoskiej kultury kulinarnej, a jednocześnie bogactwo, ważny produkt eksportowy, powstający tylko w licencjonowanych wytwórniach. Specjalne metody jej produkcji sprawiają, że smak szynki parmeńskiej pozostaje ten sam od lat, gwarantowany przez wytwórców. Już w XVI wieku kucharz papieża Piusa V sformułował charakterystykę tej niezwykłej wędliny: „Mało słona, wonna wędlina z pochodzącego z gór prosięcia”. I, o ile wiadomo, jest ona produkowana wedle tych samych co w owym czasie receptur, zawsze z karmionych naturalnie prosiąt. Tak więc śmiało można zaryzykować twierdzenie, że zjadając cieniutki, przezroczysty płatek prosciutto, dotykamy historii. Ta delikatna, a zarazem wyrazista w smaku wędlina musi być w sklepie odpowiednio cienko pokrojona i za pomocą specjalnych szczypczyków ułożona na pergaminie. Wystarczy podać ją z dojrzałym melonem lub figami, aby otrzymać wytworną, pyszną przekąskę, ale można też spożywać ją po prostu z pszennym świeżym chlebem. Kupując szynkę parmeńską, warto zwrócić uwagę, żeby plasterki były pokrojone cienko i przełożone pergaminem, aby łatwo można je było oddzielić, a najważniejsze – żeby na szynce widniał znak firmowy: korona i napis PARMA, bo jest to dowód na oryginalność produktu. Ta wędlina doskonale współgra też ze smakiem różnych potraw, dodając im wytworności.
Szparagi pieczone z szynką parmeńską
1 pęczek zielonych szparagów, 5 dag szynki parmeńskiej, 1 łyżka listków bazylii, 2 – 3 łyżki oliwy z oliwek, sól, na czubek łyżeczki mielonego pieprzu.
Szparagi obrać z twardszej skórki za pomocą specjalnego nożyka lub nożykiem do obierania warzyw, umyć je i dokładnie osuszyć. Dodać do nich pieprz z solą i oliwą (uprzednio ze sobą wymieszane) i ułożyć na blaszce. Nagrzać piekarnik do temperatury 190 st. C. Na szparagach ułożyć plasterki szynki parmeńskiej i wstawić do piekarnika na 20 minut: w tym czasie szparagi zmiękną, a szynka stanie się chrupiąca. Od razu podawać.
Komentarze
Nemo właśnie zajada swe bułeczki na śniadanie
Któż z nas nie miałby ochoty na nie ?
Nawet,jeśli są bez szynki to się nic nie stanie.
A może blog przepis na wypiek ten dostanie ?
Miłego dnia 🙂
Witam Blog z coraz bardziej zaśnieżonej Warszawy. Przy takim śniegu nie ma znaczenia kolor nieba – jest jasno i pogodnie. Wszystkim życzę takiego własnie dnia, niezależnie od aury.
Nareszcie ma sens dokarmianie ptaków. Mieszkam na parterze, a w moim niewielkim ogrodzie ptaki miały dostatek naturalnego i świeżego jedzenia. Do tej pory karmnik stał więc na balkonie jak absurdalna dekoracja. Dzisiaj go powiesiłam, zapełniłam i już byli chętni. Szykując natomiast śniadanie dla domowników, miałam poczucie poważnego braku – nie było takich bułek jak upiekła Nemo. Nemo, czy mogłabyś dać przepis?
Danuśka,
To chyba prośba o przepis staje się vox Dei. Tylko ten Twój vox poetycki – a poezja ma moc szczególną.
Szynka parmeńska jakoś bardziej kojarzy się przekąskowo niż śniadaniowo,pewnie przez te melony,które jej często towarzyszą.
Póki co w domu ani melonów ani szynki 🙁
Natomiast mam drożdże i stąd myśl o bułeczkach Nemo 🙂
Leno 🙂
Na zdjęciu Gospodarza najlepiej jednak prezentują się gambasy
na talerzu Kuby 😀
Dzień dobry.
Poznań przypudrowany śniegiem – jeden, a w porywach 2 cm puchu leży na trawnikach. Szynka parmeńska jest przepyszna, jak wszystkie szynki dojrzewające i podsuszane ( a jeszcze te grzybki szlachetne, które pomagają uzyskać ten smak). W wypadku braku melona i świeżych fig, bardzo dobrze spisują się gruszki.
Ciekawostki znalezione w sieci – obydwie na portalu Onet: po pierwsze część danych i wyników badań wpływu wina czerwonego na krążenie została sfałszowana; To nic, Alicja potwierdzi, że czerwone wino doskonale działa na całokształt; po drugie wybitni kucharze, piekarze, cukiernicy etc zorganizowali w Paryżu po raz trzeci aukcję żywności unikalnej. Dochód z aukcji na pomoc bezdomnym. Licytowano m.in 36 jaj od kury, która znosi błękitne jajka, kogutka zapomnianej rasy, porcję soli z otwartej po półwiecznej przerwie kopalni, szynkę o której dzisiaj Gospodarz pisze i 2 bochny chleba. Trzykilogramowy uzyskał cenę 450 euro. Wystrój sali aukcyjnej powaga i ubrania uczestników i przebieg aukcji był jak najbardziej profesjonalny.
Teraz żegnam się z Blogiem do późnego wieczora
Pyra, ja profilaktycznie lecze sie lampka czerwonego wina przy obiedzie a Ty piszesz o sfalszowanym wplywie tego trunku na uklad krazenia. To ja pytam: czym mam go teraz zastapic ?
Elap, dodałabym drugą lampkę, do kolacji. Wyniki można zastąpić innymi wynikami, a przyjemności z czerwonego – niczym 😀
Pyra, szanuję Twoją publiczną blokadę na Jarutę, ale prywatnie też jesteś zablokowana 🙄
Stanisław wpisał się pod wczorajszą datą. Może ktoś uprzejmy przeniesie tę wypowiedź na właściwe miejsce.
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Ilość produkowanej szynki parmeńskiej znacznie przekracza ( kilkukrotnie) ilość pogłowia trzody chlewnej w całych Włoszech . Uwzględniając oczywiście to, że świnia ma dwie tylne nogi. I ogonek . Tego ostatniego w wyliczeniach proszę nie brać pod uwagę. Chyba, że wliczymy w to ilość spożywanej zupy ogonowej.
Takie samo wyliczenie możemy przeprowadzić w stosunku do Olio Extra Vergine di Oliva. Ale to już inna bajka i inna opowieść.
Największym eksporterem do Włoch surowej szynki wieprzowej, identycznej z szynką pameńską, są wielkie koncerny duńskie. Świnki są tam produkowane metodami ekologicznymi. Średnio w hodowli 100 tysięcy prosiaków.
W Dani nawet świnia jest szczęśliwa. Bo kto by nie był szczęśliwy wiedząc , że po śmierci trafi na długie wakacje do słonecznej Italii, a jego nogi będą owiewane rześkim górskim powietrzem w okolicach Parmy?
I to by było na tyle , jak mawiał Pepek z gumy nieślubny syn Wodza Azteków.
Ps.
W koniec świata w grudniu proszę nie wierzyć. Mam informacje z pierwszej ręki.
Niestety musiałem za to zapłacić 100 zł. Wczoraj był u mnie ksiądz po kolędzie.
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Stanisław
17 stycznia o godz. 9:36
Tak, kremówki i napoleonki w HE były najlepsze. Teraz jest tam coś wyrafinowanego i strasznie drogiego. Smaczne, ale to już nie to. Wtedy trudno było minąć bez wejścia do środka.
Człowiek czlowiekowi zgotował ten los. Mnie zgotował Gospodarz przysyłając ?Łąkę umarłych?. Powieść nawiązująca wyraźnie do Jedwabnego, choć wiele okoliczności zostało zmienionych. Literacko niezła. Język momentami bardzo dobry, momentami jeszcze wymagałby doszlifowania, żeby to była prawdziwa literatura. Kompozycja bardzo zgrabna. Wymowa trudna do szybkiego zdefiniowania. Autor przedstawia mechanizm zbrodni tak, jak mógł według jego wyobrażenia wyglądać. Również mechanizm zamiatania pod dywan tego wszystkiego w latach komunistycznych. Nie wiem, jak to było naprawdę, ale książka brzmi wiarygodnie analizując przyczyny. Zwraca uwagę na okoliczności ? wojna i okupacja, gdy zabijanie stało się rzeczą zwykłą. Mnie nasuwa się jeszcze refleksja bardziej ogólna. Nie tylko wojna relatywizuje pojęcia moralne. Nie chcę, aby to traktować w aspekcie religijnym, ale wydaje mi się, że zasady moralne powinny mieć jakiś bezwzględny punkt odniesienia. Jeżeli go nie ma, wszystko można uzasadnić. W tej chwili spór o wartości jest bardzo żywy. Nikt tego jednoznacznie nie nazywa, ale zdaje się obecnie przeważać pogląd, że nie ma potrzeby ustalania ogólnie obowiązującej hierarchii wartości, ponieważ można ją zastąpić demokratycznie stanowionym prawem. Dla mnie to nie do przyjęcia.
Powieść powinna być czytana powszechnie. Jednak publikacje Grossa traktują temat bardzo jednostronnie. Pilis nie usprawiedliwia zbrodniarzy, jednak próbuje wyjaśnić, jak do takiej zbrodni mogło dojść. Moja Ukochana powiedziała, że informacje o szmalcownikach, a tym bardziej o polskich mordercach Żydów, były dla niej wielkim zaskoczeniem. Nie słyszała o tym w dzieciństwie ani w latach studenckich nawet. Ja o szmalcownikach słyszałem w domu rodzinnym, ale byłem przekonany o wyjątkowości takich przypadków. Byliśmy na filmie ?W ciemności?, który nam to jeszcze trochę przybliżył. Jednak nie główny bohater robi największe wrażenie, tylko dość powszechna postawa antysemicka. Powieść Pilisa i film AH bardzo ze sobą współgrają.
Wybaczcie, że psuję może dobry apetyt takimi treściami, ale nie robiłbym tego, gdyby powieść nie pochodziła od Pana Piotra. Poza tym treść książki ma coś wspólnego z pismem Brejla.
Szynka parmeńska + owczy ser + oliwa z oliwek = najlepszy posiłek świata
Haneczka, to juz bylby nalog.
Elap, jeśli toastowo, to sfałszowany 😉
Przepraszam, że niekulinarnie, ale telepatycznie jeszcze nie potrafię.
Stanisławie, może uda Ci się to dostać. Ja znam tylko fragmenty, odzierają z resztek złudzeń http://www.holocaustresearch.pl/index.php?show=336
Jedni piją czerwone wino z toastami lub bez,a inni kolekcjonują.
Niecałe trzy miesiące temu Alain Delon sprzedał na aukcji 1000 butelek ze swojej piwnicy(zresztą nie tylko wina,bo były też koniaki)za sumę przekraczającą 250.000 euro.I tak np.6 butelek Cheval Blanc-Saint-Émilion grand cru,rocznik 1947 sprzedano za drobne 20.000 euro 😉
Ciekawa jestem czy Nemo potwierdzi, że są to te bułeczki:
http://nalesnikiem-do-nieba.blogspot.com/2010/01/do-szkocji-na-babsy.html#more
czy bedzie widnial na szynce napis SRUTUTUTU i korona, to nie jest dla mnie najwazniejsze. byc moze dlatego, ze nie jestem snobem i nie nasladuje bezkrytycznie gustow innych. dla mnie liczy sie jedynie smak.
czasami odnosze wrazenie, ze to co wloskie, zostalo nad wisla uswiecone i obojetnie cokolwiek zostanie podane badz prezentowane spotyka sie od razu z choralnym pianiem zachwytami.
mam nadzieje, ze moj krol jak rowniez jego nastepca nie wpadnie na pomysl przeniesienia siedziby papieskiej do hiszpanii. co prawda uswieciloby to znacznie tamtejsza produkty kulinarne, ale nie bylyby one juz rzeczywiste, a jedynie kopiami, falsyfikatami i podrobkami, tak jak jest we wloskim wydaniu.
Co to jest nie bielona mąka? A mocna to już 500, czy dopiero 550?
Danuśko
mam powazne watpliwosci, czy uzyskanoby choc 10% sumy z tej sprzedazy, gdyby ta aukcja odbywala sie nie pod plaszczykiem alaina delona lecz naszego podparyskiego wiesniaka?
Haneczko – telefon też szwankujw
Dobrze, że się odezwałaś Pyro. Maluczko, a podniosłabym raban 🙂
odszukalem wreszcie kreature. wierzcie mi, jedynie ze wzgledu na wyglad mozna czuc do niej wstret i odraze. mimo wszystko, ja natomiast cenie sobie bardzo jej delikatne mieso. z hiszpanskiego to cherne, po naszemu to wrackbarsch i byl, jak go kupowalismy z Przyjacielem, dlugi na moj caly lokiec i Przyjaciela dwie male dlonie w poprzek. pan nam oczywiscie sprawil kreaturke w przepiekny sposob, ze pozostaly jedynie pachnace atlantykiem filety i byly fantastycznym dodatkiem do kolejnej wieczornej orgii. nie spalaszowalismy jej calej pomimo, ze dlugosc wieczorow o tej porze roku moglaby na to wskazywac. reszte zrobilem w galarecie co stanowilo znakomity tapas na pozostale dni. jesli kogos interesuje cena tej ryby, to przyznam sie, ze jest ona jeszcze bardziej odstraszajaca od jej wygladu. no coz, czego to nie robi sie dla Przyjaciela?
Haneczko, Stanisławie – parę lat temu ukazały się wspomnienia Calka Perechodnika. Też warto przeczytać. http://www.karta.org.pl/wydawnictwo/Ksiazki_KARTY/41
Haneczko, od dawna tych złudzeń już nie miałem, natomiast odpowiedź na pytanie, skąd się bierze zło, zawsze mnie frapowała. Odpowiedź, że z podpowiedzi szatana, mnie nie zadawalo, bo niczego nie tłumaczy. Chodzi mi oto, dlaczego tak chętnie podszeptów szatańskich – dosłownie czy w przenośni, to mniej ważne – się słucha.
Ja też wydam w tym miesiącu sto zlotych na wizytę po kolędzie, ale nie spodziewam się dowiedzieć niczego ciekawego.
Gruba Kreska dobrze chyba podchwycił zasadę oryginalnych wyrobów certyfikowanych przez Unię Europejską. Musi ich być znacznie więcej niż się produkuje we właściwym miejscu. Inaczej tak by się nie bito o prawo certyfikowania. U nas przewodniczący Sejmiku biegał po wszystkich komisjach, żeby zdobyć aprobatę dla założenia odpowiedniej instytucji na koszt publiczny do wykorzystania „społecznego”. To był jedyny projekt uchwały w ciągu ostatnich 5 lat, przy którym takie zabiegi widziałem, a przeciez jest niemało uchwał, na których wielu osobom może zależeć.
Ale we Włoszech mamy jeszcze południowotyrolski speck, w którym Gospodarz wielce gustuje. Mam wrażenie, że ta szynka ma mniejszą nadprodukcję. Hiszpańskie szynki też osobiście bardzo lubię. W Hiszpanii są bardzo tanie. Inna rzecz, że naprawdę dłygo dojrzewającej w supermarkecie się nie kupi. Raczej do 12 miesięcy, a przeważają 6-miesięczne. Najczęściej te z Serrano i mniej renomowane. Najbardziej ceniona jamon iberico czyli pata negra, choć produkowana w wielu miejscach, wymagała nieco poszukiwań.
Asiu, zajrzałem. Przy okazji trafiłem na opis wspomnień klikunastoletniego wówczas chłopaka, który stał się egzekutorem AK i poluibił zabijanie. To jest straszne. Nie wierzę już w słuszną wojnę i zabijanie w słusznej sprawie. Jako młody człowiek pewnie poszedłbym strzelać w obronie ojczyzny i nie miałbym zahamowań. Teraz chroniłbym dzieci za wszelką cenę przed czymś takim. To jest przemeblowanie systemu wartości. Odbywało się stopniowo przez całe życie, ale myślę, że ostatnie ziarenka piasku to był Irak i uzasadnienie inwazji, które okazało się całkowicie fałszywe. Można wierzyć w Boga albo nie, ale miłość bliźniego jest nakazem, który nie ma sobie równych. Wszelkie działania dla dobra „ludzkości”, „ojczyzny”, „przyszłych pokoleń” okazują się zwykle diabła warta, a działanie na rzecz pojedyńczych ludzi jakoś w większości rodzi dobre skutki. A ludzie praktykujący miłość bliźniego jakoś trafiają się w różnych narodach, wyznaniach (łącznie z ich brakiem), poziomach wykształcenia. I rozważania o polskiej wsi niewiele tu wnoszą, bo i w najprymitywniejszych warunkach trafiali się ludzie ofiarni dla bliźnich w potrzebie. Ale oczywiście rozważam to w kategoriach jednostkowych a nie w ramach charakterystyki zbiorowości.
Ogonku,
Nasz podparyski wieśniak,jak chyba zwiesz Sławka,to gdyby miał w swojej piwniczce parę skrzyń znakomitego wina,to zamiast urządzać aukcję zorganizowałby zapewne blogowy zjazd i to wino z nami wypił 😉
Za jak,najlepszą kondycję naszego blogu,rzecz jasna 😀
A właściwy płaszczyk oczywiście dużo może…
Kupujący odbierali swoje butelki z podwójną etykietą-ta druga zawierała informację : Z piwnicy Alain’a Delon’a.
No,cóż !
Dlaczego kreatura? Bardzo ładna panna!
Stanisławie, złe jest łatwiejsze. Pewien Czerwony Khmer, wspominając dawne, dobre czasy powiedział coś w tym sensie Życie było wtedy proste, wystarczyło tylko zabijać. Dużo o tym i pokrewnych rozmawiamy z panem mężem, dochodząc z wiekiem do coraz smutniejszych wniosków.
50, odłożył i zostało 🙄
Stanisławie, ja mogę zrozumieć, że ktoś się bał i dlatego nie pomógł (może był tchórzem, może bał się o swoją rodzinę), ale nie mogę zrozumieć jak można było donosić na ludzi którzy podjęli ryzyko uratowania czyjegoś życia. I jak można było szantażować ludzi, którzy próbowali przeżyć.
Ogonek, ta twoja kreatura ma nawet polanska nazwe: wrakon, z akcentem na n,
plywa od Senegalu po Kanary, gdzie jest uwazana za miejscowy przysmak, jest hermafrodyta 🙂
czuj duch Danuska 🙂
w takim razie bardziej pasowaloby wrakono 😆
a za dwa kilogramy fileta, nalezalo jeszcze dolozyc deczko haneczko.
Slawku? jadasz to czerwone z podgrzybkow, czy jak im tam bylo tym jakobsmuscheln. sam nie wiem co lepsze: czerwone czy biale? ale o tym potem, czyli po kolei.
Dzień dobry Blogu!
Bułeczki zrobiłam dokładnie według przepisu zacytowanego wyżej.
Małgosiu,
dzięki za zaoszczędzenie mi pracy 🙂
Mąki użyłam zwykłej, białej, bo niebielonej nie miałam, ale w sklepach jest.
Na temat zła drzemiącego w człowieku dużo do myślenia dała mi wizyta w muzeum ludobójstwa w Rwandzie. Widziałam tam na video wypowiedzi przesłuchiwanych morderców – zwykłych ludzi, którzy beznamiętnie relacjonowali swoje czyny. Zabijali i ranili, bo czuli przyzwolenie. Przestali widzieć swoich sąsiadów i znajomych, widzieli tylko Tutsi albo Hutu-zdrajców 🙁 A radio sączyło cały czas jad propagandy utwierdzającej ich w przekonaniu, że słusznie czynią…
O szynce parmeńskiej z belgijskich i duńskich świńskich pośladków już tu kiedyś rozprawialiśmy. Przynajmniej zwierzątka zwiedzą pół Europy, bo przepis podobno wymaga, że ubite mają być w Parmie 😎
Czy ktoś mnie oświeci, co to za jedna ta niebielona, czym się różni i dlaczego inna do w/w bułeczek be?
Nemo, oświeć mnie proszę w sprawie tej mąki niebielonej. Znalazłam, że to mąka przemysłowa. A ta zwykła czym jest bielona???
O, nie ja jedna chcę to wiedzieć 😀
Haneczko, w takim razie odwrócę pytanie. Skoro zło jest łatwiejsze i wybór zła wydaje się naturalny, dlaczego tak wielu ludzi, według mnie większość, tak często wybiera dobro. Pomimo wszystkich zbrodni ten świat jednak nie jest aż tak zły, jak niektórzy twierdzą. Jest wiele rzeczy, nad którymi nie sposób przejść do porządku. Ale czytając „Opowieści kołymskie” widać, że i tam dało się przeżyć, a nawet w niektórych przypadkach zachować człowieczeństwo. Mój kuzyn, który spędził parę lat w workuckim łagrze niedługo po powrocie stanowczo zaprzeczył, że wolałby się nie urodzić. Wracając do filmu AH może się wydawać, że 14 miesięcy spędzonych w kanałach nie pozostawi nic z człowieczeństwa. Film tego aspektu nie analizuje, więc na pewno kupię „Dziewczynkę w zielonym sweterku”. Film koncentruje się na Polaku, który interesownie, a w końcu dopłacając do interesu tych ludzi ratuje. Oni sami są lekko zarysowani. W książce chyba proporcje muszą być przeciwne. Ojciec autorkę ksiązki nazywał „Krzysia”. Sądzę, że ta forma jest rzadka nawet w polskich rodzinach. Nawiązuje chyba do Sienkiewicza. Obecnie imię autorki brzmi „Krystyna” nawet na stronach angielskojęzycznych. O nazistach nie ma nawet co pisać, ale złość straszna na Gomułkę, że po 56 roku i w 68 tych obywateli nasz kraj się pozbył. Tego zubożenia nic już nigdy nie naprawi.
To mówią fachowcy:
Mąka mocna otrzymywana jest z pszenicy o twardym bielmie i o wysokiej zawartości białka (ok. 13%). Większa zawartość białka oznacza, że podczas wyrabiania ciasta powstaje więcej glutenu, a zatem uformowany bochenek będzie lżejszy, wyrośnie lepiej i będzie bardziej pulchny. Mąka mocna (pochodząca z twardych pszenic) określana jest czasem na etykietach jako mąka chlebowa. Mąka otrzymywana z miękkich i przeciętnych pszenic zawiera stosunkowo mało białka (na ogół poniżej 11%), a tym samym mniej glutenu i jest zwykle używana w gospodarstwie domowym do wypieków nie spulchnianych drożdżami.
Nemo, Rwanda to wyjątkowe miejsce do takich rozważań, Kambodża zresztą też. Przyzwolenie jest decydujące w takich sprawach, niestety. A jednak i w armii niemieckiej byli ludzie, którzy odmawiali rozstrzeliwania cywilów, w tym i Żydów.
Mąka biała
stanowi zwykle 75% masy zmielonego ziarna i prawie nie zawiera otrąb, czyli zarodka i okrywy. Po zakończeniu procesu przemiału mąkę nierzadko poddaje się działaniu dwutlenku chloru, aby stała się idealnie biała: otrzymuje się w ten sposób mąkę bieloną. Dwutlenek chloru powoduje również, że mąka bardzo szybko dojrzewa i jest od razu gotowa do użytku.
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Chodzi za mną piosenka i odczepić się nie chce. Może powinienem usmażyć kotleta?
Wczoraj gościłem się z proboszczem i wikarym. Na śniadanie tylko kawa i rogalik. Teraz znów jest głodny.
Mieszkam w wysokiej wieży otoczonej fosą
Mam parasol, który chroni mnie przed nocą
Oddycham głęboko, stawiam piedestały
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały
Stawiam świat na głowie do góry nogami
Na odwrót i wspak bawię się słowami
Na białym czarnym kreślę jakieś plamy
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały
Mieszkam w wysokiej wieży, ona mnie obroni
Nie walczę już z nikim, nie walczę już o nic
Palą się na stosie moje ideały
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały
Stawiam świat na głowie do góry nogami
Na odwrót i wspak bawię się słowami
Na białym czarnym kreślę jakieś plamy
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
http://www.youtube.com/watch?v=Y-N4_lD4hDc
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Stanisławie,
tak samo nie wszyscy Hutu byli mordercami. Polecam film Hotel Rwanda Ten film opowiada prawdziwą historię o odważnym, pojedynczym człowieku w sytuacji, kiedy świat wie, ale odwraca się plecami lub bezradnie przypatruje tragedii…
Ten hotel ciągle jeszcze istnieje.
A czy u nas można gdzieś kupić mąkę mocną, jeśli nie ma znajomego młynarza?
Małgosiu,Nemo-dzięki za przepis !
A przy okazji bielmo z oczu zdjęte względem mąki bielonej lub nie 😉
Bywa w sklepach mąka orkiszowa, która ma wysoką zawartość białka, czy można ją uznać za mocną?
Stanisławie, ciężki temat na blog. Odpowiem Ci bardzo krótko. Może kiedyś uda się porozmawiać obszerniej.
Bo my, jednak, jesteśmy pracowici. Bo tylko ono ma przyszłość.
Nie bierzesz pod uwagę zbawiennego wpływu monotonii.
Wracam do mąkologii.
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
http://www.youtube.com/watch?v=UwPruG4TFPY&feature=related
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Temat mąki bardzo mi się podoba. W pierwszym konkursie, w kltórym tu uczestniczyłem było pytanie o mąką, z której piecze się bułki w Toskanii. Odpowiedziałem, że orkiszową, bo to toskańska specjalność. Okazało się, że chodziło o coś zupełnie innego, już nawet nie pamiętam, co to było.
Mąki mamy rozmaite. Poznańska, tortowa i td. Różnych producentów, rzadko można wyczytać szczegóły dotyczące parametrów. Ciasta drożdżowe pieczemy z tortowej. Ale jaka powinna być tortowa? Chyba możliwie najlżejsza do ciasta biszkoptowego. Ale jak się to ma do zawartości białka, nie mam zielonego pojęcia. Rozumiem, że powinna być mocna. Następnym razem spróbuję kupić orkiszową.
Mąka orkiszowa ma wprawdzie nieco więcej glutenu niż biała pszenna, ale ma gorsze tzw. właściwości piekarnicze tj. zdolność zatrzymywania gazów i tworzenia zamkniętych pęcherzyków, a co za tym idzie – gąbczastej struktury wypieku. Najlepsze takie właściwości ma jednak mąka pszenna. Orkiszowa wyrasta znacznie słabiej.
Dodatek mąki orkiszowej do pszennej powoduje zwiększenie gładkości i jedwabistości ciasta. Takiej mąki (z 10 proc. orkiszu) używam właśnie do chałek.
A tak pieknie dzien sie zaczal smakowitymi buleczkami Nemo.
Makologie wole zdecydowanie od dyskusjii o mrocznych stronach „czlowieczenstwa”. Nie psujmy sobie nastroju.
Nowy, nie daj sie zwariowac. Nie zwracaj uwagi, wiadomo ze w koncu sie to komus znudzi. Badz ponadto.
Ide zamiesic na buleczki. Jaka to bedzie radosc kiedy babcia podrzuci cieple buleczki na „po szkole” zamiast amerykanskie ciastka i mleko /to ostatnie moze byc/.
W kraju pora obiadowa; smacznego wszystkim !
U mnie drugi kawałek drugiego śniadania 🙂
Wyguglałam takie coś http://artkulinaria.pl/magia-gotowania/porady/maka-pszenna-typy-i-zastosowanie W moim sklepie nie widziałam 550.
„A jednak i w armii niemieckiej byli ludzie, którzy odmawiali rozstrzeliwania cywilów, w tym i Żydów.”
do rozwałki nikogo w armii niemieckiej nie zmuszano;
żolnierze zgłaszali sie na ochotnika;
pewien oficer rezerwy(w cywilu podwojny profesor muzykologii-sic!), „chwalił sie” w pamietnikach, ze rozstrzelał w 1943 r., na krymie, tysiac osób.
…a swoja droga, co za czasy, statek tonie,
na pokladzie pare tysiecy ludzi,
a kapitan pierwszy w szalupie!!!
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/56,87978,10953364,Swietuj_Dzien_Pikantnych_Potraw.html
O nie, to piekło jest nie dla mnie 😉
Haneczko – to Alicja ma dzisiaj święto 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=Z0ceuUQ8A5k
A gwoli ścisłości to święto było wczoraj 16-tego 😀
Nie zauważyłam 🙂
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Zupa z tego co jest w lodówce:
Kawałek masła,
kawałek boczku,
cebula,
czerwona papryka,
ze trzy pomidory,
1 łyżka słodkiej papryki,
trochę koncentratu pomidorowego,
dwie małe puszki całych pomidorów,
puszka albo dwie tuńczyka w sosie własnym,
sale e pepe, bo to w końcu danie włoskie,
pieprz kajeński, trochę cukru,
pęczek pietruszki z zieleniaka…
Boczek jak wiadomo bardzo lubi być smażony na maśle, dodać do niego jak się przesmaży posiekaną cebulę z czosnkiem. Księdza głodnego do domu nie należy wpuszczać w tym momencie bo może dostać ślinotoku i kazania na wieczornej mszy nie wygłosi. Niech padre w sieni czeka…
Paprykę w kawałki pokroić i do boczku z cebulą dodać. Chwilę na ogniu potrzymać. Trzy pomidory sparzyć i pokroić w kostkę. Niektórzy mówią , żeby skórkę zdjąć, ale ortodoksyjny w tym względzie nie jestem i nie ściągam.
Pomidor z przecierem i papryką w proszku należy dodać do tego co wcześniej i dusić. Teraz pomidory z puszki wyjąć i po rozgnieceniu widelce dodać w to samo miejsce co poprzednio. Jak się zagotuje to dalej na wolnym ogniu przez dziesięć minut. Na samym końcu wyjąć tuńczyka z puszki. Może nie ugryzie. To ananas śmietanę ubił , mimo że z tuńczykiem razem wyszli z puszki…
Do smaku popieprzyć, pocukrzyć i popietruszkować.
Teraz można księdza wpuścić . Jak zwróci stówę co wczoraj dostał …
Smacznego!
Puchatą pszenna bułkę od Nemo można dodać . W końcu posiłek regeneracyjny.
Produkty wszystkie ze sklepu, jakiego łatwo się domyśleć …
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
http://www.zyciezazycie.pl/portal/zyz/211/1990/Tak_pamietam__2011_r.html
Opowiesc „Dziewczynki w zielonym sweterku” podobno mieszka po sasiedzku.
Ale sie „upitralam” !!!
Alicja
17 stycznia o godz. 16:29
Ło rany!
Listonosz zapukał dwa razy. Ślozy mi poleciały conieco, a co!
Dzięki, Nisiu.
Przeniosłem Alicję z wczoraj na dziś, choć nie bez pewnych perturbacji.
Gospodarzu,
ja już tak mam, się mylę, bo jakby nie było, jestem te parę godzin do tyłu. Dzięki za poprawkę!
U was dzień, u mnie noc…może się pomięszać.
Gospodarzu,
ja już tak mam, się mylę, bo jakby nie było, jestem te parę godzin do tyłu. Dzięki za poprawkę!
U was dzień, u mnie noc…może się pomięszać.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3037.JPG
🙂
😉
Gruba Kresko,
parzenie pomidora bez zamiaru obrania go ze skórki jest chyba zbyteczne. Niektórzy nie lubią tych cienkich skórek pomidorowych, bo mają wizję, jak im się przykleja do podniebienia albo gdzieś w ślepej kiszce… 🙄
Jeszcze o mące.
Dlaczego wiele krajów, w tym np. Polska i Szwajcaria, mimo w zasadzie wystarczającej własnej produkcji pszenicy sprowadzają jej ziarno z Kanady albo Węgier? Otóż ze względu na jej jakość niezbędną do wypieku chleba (i bułek).
Bo do uprawy pszenicy o twardym bielmie i wysokiej zawartości białka potrzebne jest kontynentalne lato, a nie taka zmienna pogoda, jak w Europie środkowej.
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Nemo masz rację z tym parzeniem pomidora. Przepis niedopracowany literacko.
Jak wygram w Lotto będziesz miała u mnie ćwiartkę etatu jako korektor.
Nie napisałem też, co z tym tuńczykiem z puszki . Trzeba go widelcem podziobać i do zupy wrzucić. Miętki jest i należy tylko zupę zamieszać.
Zupę przed chwilą zrobiłem i dobra wyszła. Kotlet będzie jutro.
Tylko ksiądz nie zapukał dwa razy. Stówy brakuje 🙁
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Nie ma Pana Lulka i nikt nie pamiętał?
Piosenka nagrana w 1945r
http://youtu.be/V1qkPD0r3v0
I jeszcze, a właściwie przede wszystkim dla naszego Pawła Wiedeńskiego
http://youtu.be/ePNUSmH3dMI
Hej, pomóżcie – w jednym wpisie dałam dwie linki do piosenek. Czekają na „moderację” (cokolwiek to jest). Niech pt Blogowisko nie zapomni dzisiaj o toaście za Pawła Wiedeńczyka (przy którym anioły, to drób, jak twierdzi jubilat). U mnie bąbelki już się chłodzą.
Witam. Nemo, jak wytłumaczyć że chleb który przywoził od swojej siostry mój dziadek z pod Wielunia w latach 60 był jak rarytas. Pieczony, pomiatam w takim piecu na którym fajnie się spało na drugi dzień. Wielki bochen okrągły przekrawany na pół, jedna połówka do jedzenia na bieżąco druga do spiżarki.
pr4z < kod!
Twoje sdrowie, Pyro!
Pawła ściskam serdecznie, a nawet jeszcze bardziej, psiakostka, urodziny?! Twoje zdrowie!!!
za Krula hurrrra, debowka, coby solidnie
Ogonek, to biale, to na surowo jakby carpaccio, lub z patelki, moze byc, ta patelka z tym czerwonym ringiem we srodku byle nie podrapac, czosnek, pieprz, ostra papryka, cytryna, maslo na koniec i juz,
natomiast ten czerwony, przyczepiony do bialego, to ja z niego uwielbiam sos np do ryb, tudziez do tego bialego na cieplo
http://chefsimon.com/corail-saint-jacques.html
w skrocie po polansku:
zmiksowac to czerwone, obok w garnuszku zredukowac szklanice bialego winka z bulionem rybnym, moze byc z pudelka, do 1/4 dolozyc porzadnej smietany, doprawic, pyrknac chwilke
wprowadzic jedno w drugie, bobulgotac moment i polac tym np to biale wczesniej spatelnione, tudziez jakas rybke tez juz prawie gotowa do konsumpcji, cytryna wg uznania
ps Nemo, osmiorniczka pod kartoflem mnie zainspirowala, jesli dowioza, to wykonam
bulba Wszem
…p.s.
I proszę mnie nie poprawiać…specjalnie tak… 😉
cd mącznej odysei
Uprzejmie donoszę, że M&S w dziale delikatesy jest mocna (strong), organiczna mąka, niestety nie biała a z pełnego przemiału.
Śpiewamy na znaną melodię: Przez ile mąk musi przejść każdy z nas, by dobrym piekącym się stać.
Teorię macie już omówioną, zboża, rodzaje, popioły, przemiały, kolory.
Teraz, gdzie to kupić?
Mąka pszenna typ 650 jest zawsze w Lidlu, według mnie to będzie ta mocna, niebielona, jest to mąka pszenna bułkowa,
kolor ma brudny, kosztuje niecałe 2 złote. Nigdzie indziej jej nie spotykam.
Pszenna chlebowa typ 750 z młyna w Ciechanowcu, najbliżej w Kosowie Lackim. 😉 5kg – 9,80zł
Bardzo duży wybór mąk wszelakich jest w Auchan, są tam i pszenne od tortowej ( ale chlebowej brak) po pełnoziarnistą, żytnie od chlebowej 720, poprzez żurkową- tu nie podają przemiału, ale na wsi pod tą nazwą kryje się przemiał 1400, tak na oko, może mieć nawet wyższy, do razowej i orkiszowe, też w kilku przemiałach.
Kto potrzebuje, polecam ten sklep, bo i wybór szeroki i ceny przystępne.
W Leclerku, w dziale produktów bio jest też wybór mąk, w tym i z młynów ( ponoć) wodnych, ale ceny są ekobiowodne.
Yurku, pozwolisz że się wtrącę, chleb z lat 60..
Inne zboże, inaczej nawożone, zbierane, suszone, ziarna mełły wiatraki lub młyny wodne.
Chleb ręcznie wyrobiony, mąka z worka, woda ze studni, sól, zakwas, stara drewniana dzieża z zaschniętymi resztkami poprzedniego ciasta, do tego ręce i serce babci, piec chlebowy opalany drewnem, wszystko pomalutku, pocichutku, z dnia na dzień, wczoraj wyrobione, dzisiaj pieczone.
Rękodzieło poprostu, chleb to było życie, moja Ciotka znak krzyża czubkiem noża na spodzie rysowała przed rozkrojeniem bochenka.
A dzisiaj? Na polu chemia, kombajn, młyn mechaniczny co tony na dobę mieli, piekarnia to fabryka, zamiast zakwasu chemia jako dodatki ( te spulchniacze, przeciwzbrylacze, barwniki ) , silosy, maszyny, piece tunelowe, szybko, dużo, tanio…
To tak jak z szynką, dzisiaj kwiczy, jutro na stole, tamta kiedyś też była smaczniejsza.la Ciebie!
Yurku, w albumie, tym co wyżej jest bochenek dla Ciebie!
Nie ma Pana Lulka i nikt nie pamiętał?
Piosenka nagrana w 1945r
http://youtu.be/V1qkPD0r3v0
to mój wynalazek teraz druga część tamtego, zatrzymanego wpisu. Kiedy Admin puści całość, możecie wpis pominąć
I jeszcze, a właściwie przede wszystkim dla naszego Pawła Wiedeńskiego
http://youtu.be/ePNUSmH3dMI
Coś pozajączkowałem z tekstem piosenki.
Pod tym na czerwono ma być tak : https://picasaweb.google.com/antekglina/Maki#5698655078633479538
Paweł, najlepszego!!
Zdrowie Pawła!
Za Pawła i za… 😀
O, ja też chcę mieć czterdzieści lat 😉
Zdrowie Pawła i Pyry, niech Wam los sprzyja 🙂
Yurku,
ja też pamiętam chleb z tamtych czasów, a było tak, jak opisuje Antek. Żadnych nawozów sztucznych, fungicydów…
Żyto i pszenica były koszone konną snopowiązałką (czasy kosy i powrósła też pamiętam), snopki ustawiane w kopy, po wyschnięciu zwożone do stodoły. Potem była młócka młockarnią napędzaną najpierw parową lokomobilą, później silnikiem elektrycznym. Potem dziadek albo wuj jechał z tym zbożem do młyna i przywoził w workach mąkę. Ciocia wyciągała starą dzieżę…
To se ne vrati 🙁
Piekąc chleb uparcie szukam tego smaku z dzieciństwa… Zapach rozchodzący się po okolicy bardzo już podobny jest do zapamiętanego 😉
Nemo – ten brakujący ułamek to zapach drewna bukowego (długo trzyma temperaturę) i liścia kapuścianego kładzionego na spodzie piekarnika pod bochenkami. Mój Ojciec miał kierowcę ze wsi, którego Matka raz w tygodniu piekła w piecu chlebowym te wielkie bochny. Tato zawsze jeden kupował (nikt nie miał pretensji o nepotyzm?) Kiedy starsza pani przestała piec, skończył się nasz chlebuś – żona kierowcy wolała poczekać pół godziny pod GS-em kiedy przywiozą chleb na sprzedaż.
Nemo opisuje pieczenie chleba w piecu chlebowym u Państwa Domaradzkich. Każdy czwartek.
Kto tego chleba nie spróbował, może żałować. Dziś prawdziwych…
http://www.youtube.com/watch?v=mdzClRzv1jk
Wtedy to nawet chleb z GS-u, ale z dobrej piekarni (była taka w Słubicach) jeszcze ciepły i umączony od spodu, pachniał tak, że zanim się do domu doniosło, to piętek już nie było… 😉
Czerstwy smażyło się na tej cygańskiej, ręcznie kutej patelni…
p.s.
Dokładnie pamietam tę drewnianą „łopatę”, na której wstawiało sie wyrośnięte bochny do owego pieca, i potem się wyciagało upieczone chleby. Owszem, były liście zielone, ale głowy bym nie dała, co za liście. Mnie się kojarzą z lisciami chrzanowymi, ale nie mam kogo zapytać 🙁
To ja też napiję się za zdrowie Pyry.
No to siup w ten głupi dziub!
Gr.Kr.,
ze znize sie do twojego poziomu, szczescie ze masz odrobine samokrytyki…
I to byla ostatnia rekawica rzucona przez Gr.Kr., ktora podnioslam. !!!
Ta łopata do chleba u cioci i dziadka nazywała się „kociuba” 😉
Pamiętam bajki opowiadane przez babcię Michalinę. Tam Baba Jaga zawsze Jasiowi albo Małgosi kazała wsiadać na kociubę 😎
Kociuby nie mam, ale nie mam też takiego wspaniałego chlebowego pieca 🙁
Czasami mówię do kota – ty kociubo 😉
A swoja droga, nalezaloby poprosic Moderatora aby zainteresowal sie kto to jest w istocie….? Uzyjcie Panstwo swoich osobistych kontaktow.
E, tam, Miodziu. To zawsze te same osoby 🙄
Byle się nie przemęczać.
http://www.youtube.com/watch?v=llnptsaARk0
Chyba Gospodarz testuje pamięć najwierniejszych i najdłuższych stażem blogowiczów
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2008/08/12/prosciutto-di-parma-czyli-rozkosz-w-gebie/
Wpadłam na ten wpis przypadkiem w archiwum.
Zazdroszcze tym, ktorzy potrafia trzymac emocje na wodzy. Mnie niestety ponosi i nawet najpiekniejszy zapach na swiecie, zapach chleba nie moze odwrocic mojej uwagi.
A juz sie wydawalo, ze bedzie tak milo….
Dobra… nie ma tematu.
gruz do wywuscia, Grube do zchuscia, a tak na serio: do Swinoujscia
Nie pamietam, jak to się nazywało (łopata do pieca chlebowego), natomiast z kociubą kojarzy mi się zupełnie co innego. Wielki malunek na materiale, nie była to makatka, bo to było gdzieś w jakimś pokoju gościnnym u kogoś, w centrumie siedziała cud piękności kobieta urody cygańskiej co nieco, i miała trochę złamany, zakrzywiony nos.
Ktoś powiedział – kociuba taka, no i tak to zapamiętałam.
Miodziu,
przecież o to chodzi, żeby Ciebie albo kogoś poniosło 🙄
Gostuś,
najstarsi stażem więc nawet nie podjęli tematu 😉 Test zdany 😎
Kociuba taka? Może jak ta usmolona i wyszczerbiona łopata? 😯 😉
Sławek 😉
No takżesz ona była, usmolona ci. Łopata drzewniana.
Nie do Leny!
Ciocia Zosia mówiła na to łopata, piekła prostokątne http://pl.wikipedia.org/wiki/Kociuba_%28narz%C4%99dzie%29
Zalapalam! Alicjo, Slawku, 😆
Nemo dzieki za uwage. Moja swiezosc, naiwnoscia sie jawi… ale ucze sie szybko.
Gostus, czujnas, Piotrus Nas zwodzi po zakamarkach lenistwa, nie zeby nieprawda, ale ze odgrzane, to masz racje, w sumie i tak prawie nikt nie reaguje na nowy wpis Piotra, wszystko juz bylo ( Ben mu bylo? )
dalej mnie sie nie chce, ide pic za Pyre, za Krula juz dalem w palnik,
wszystko bardzo dyskretnie, zeby nie bylo ze roj ulubien, gdzie prywatna sympatia dyma blogowisko panuje nad poprawda polityczna, czniam i pije !!!
Dzieci umiłowane – kociuba, to był wielki taki pogrzebacz do czyszczenia pieców i kominków tak do XVIIIw. Ponadto w wieku XVII Krakusi nazywali tak panny świadczące usługi „osobiste”. Czyli nos jak kociuba może być, chleba się raczej tym nie wsunie do pieca.
a ile piec ma lat?
Sławek – zżarło, widać łotr głodny.
To jeden z najważniejszych wynalazków cywilizacyjnych – ognisko zamknięte w piecu. Różnie się przyjmowało w Europie: najszybciej we Włoszech i Francji, najpóźniej w Albionie. Te uparte Angole jeszcze nie tak dawno z poświęceniem grzali niebo nad Wyspami, a po chałupach wiatr gwizdał.
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Pomidor…
http://www.youtube.com/watch?v=ibIRHmfHbrc&feature=related
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
Ja tam sprawę stawiam do przodu: Jakiś porządek musi być.
http://www.youtube.com/watch?v=YfwPOyUjGq0&feature=related
llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll
To świetny aktor.
Zajrzałam do książki o chlebie – liście kapusty, chrzanu i tatarak były jako czyste podkładki wykorzystywane.
Gostuś – Gospodarz pisze 5 x w tygodniu od ponad 5 lat. Lekko licząc 20 – 25 wpisów miesięcznie. Przecież tematy nie kocą się, jak króliki; muszą się powtarzać co jakiś czas. To my mamy pamięć, jak słoń, tylko nam to zupełnie nie przeszkadza.
Pyro,
może i pogrzebacz, choć ten był zwany ożogiem, ale mnie (byłam dzieckiem) kociuba najlepiej kojarzyła się z łopatą 😉
Moja ciocia piekła chleb bez liściowych podkładek. Piec był wymiatany do czysta, przetarty mokrą szmatą na kiju, potem wsuwało się chleb na łopacie i ostrożnie zsuwało. Po jakimś czasie przesuwało w nowe miejsce, a potem wyjmowało.
Sympatyczny artykuł o chlebie z kociubą w tle:
http://ubocze66.republika.pl/zwyczaje/chleb.htm
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Za zdrowie solenizantów!
Do dna!
Pszenica twarda (Triticum durum) jest specyficznym gatunkiem, wydzielonym spośród innych uprawnych gatunków pszenic, ze względu na swoje unikalne cechy. Dobra jakościowo durum ma bardzo twarde, szkliste ziarno, bursztynowo-żółty endosperm (pszenica zwyczajna ma endosperm biały). Ze względu na swoje specyficzne cechy używana jest do produkcji makaronów, dlatego nazywana jest także pszenicą makaronową. Masa tysiąca ziarn musi być wysoka, aby straty podczas mielenia na semolinę (kaszka z pszenicy twardej) były jak najmniejsze. Podczas gotowania makaron wykonany z semoliny utrzymuje pożądaną, zwartą fakturę i naturalny bursztynowy kolor, który jest wyróżnikiem dobrego jakościowo makaronu. Makaron uzyskany z pszenicy zwyczajnej, o porównywalnej zawartości białka i szklistości, pochłania podczas gotowania więcej wody; jest miękki, lepki, a jego kolor jest jasnoszary i wymaga sztucznego dobarwiania.
W Europie i Ameryce Północnej makaron typu spaghetti czy rurki produkowany jest wyłącznie z pszenicy twardej i takie produkty preferują konsumenci. W Afryce Północnej głównym produktem handlowym wykonanym z pszenicy twardej jest kuskus (drobna kasza).
tu link do IHARu – patrz wyżej
http://www.ihar.edu.pl/a_moze_pszenica_twarda.php
Niedawno dotarłam do domu, więc odrabiam zaległości. Przede wszystkim Małgosiu i Nemo – dziękuję za przepis na bułeczki. Antek, dziękuję za instrukcje, gdzie kupować mąkę na nie. Teraz nie pozostaje nic innego, jak korzystać z tych informacji.
Haneczko, tępam, ale dlaczego „nie do Leny”?
Żabo,
tę stronę też znam.
Pszenica twarda typu durum nie nadaje się do wypieku chleba ani pizzy, bo drożdże nie dają rady jej rozpulchnić. Na makarony i kaszkę mannę jest świetna. Najlepsza do wypieku chleba i bułek jest kanadyjska pszenica manitoba, o twardym ziarnie i najwyższej zawartości glutenu. Nie ma ostrej granicy między odmianami pszenicy miękkiej i twardej, manitoba jest gdzieś pomiędzy.
Mąka z manitoby jest droga, więc miesza się ją na ogół z taką o gorszych własnościach piekarniczych.
Małgosiu,
ciekawe wspomnienia (te poniemieckie piece do chleba, takie właśnie były u cioci i dziadka), ale zabrakło mi wyrastania chleba w koszyczkach. Nie wierzę, że gospodyni urywała kawał ciasta, kładła na łopatę i hop, do pieca. Jeden ważny etap został chyba pominięty.
Eh, zjadłabym kromkę takiego chleba z masłem dobrze wyrobionym, na którym zostały kropelki wody. Powidło też może być albo smalec ze skwarkami.
Endosperm z semoliną, no wiecie co 😳
Leno 2, nie tępaś 🙂 Świnoujście zarezerwowane dla Leny Pyrowej 🙂
Tuż pod Poznaniem, a dzisiaj w granicach miasta, była wieś Głuszyna (Paweł Strzelecki tam się urodził w folwarku) Nie był ten folwark duży (nie mówili „majątek” czyli niewielki) z porządną oborą, gorzelnią, ptaszarnią i wolno stojącym piecem chlebowym. Było go widać z drogi i ja nie miałam pojęcia co to za dziwny twór – wysoki ok 180, prostopadłościan zakończony kopulasto, z przodu dwoje drzwiczek – jedne nad drugimi, przy czym dolne drewniane, a górne żeliwne. Zbudowny był z kamyków – otoczaków połączonych zaprawą. Powiedziano mi, że to piec piekarski – w dole leżały spore szczapy bukowe i schły, w górnej części pieczono. Folwark do 1939r należał do d-cy Marynarki Wojennej – Ungera.
Piec chlebowy mojego dziadka stał wolno w sadku pośród śliw i jabłoni i był podobny do tego
Piec u cioci znajdował się w obszernej piwnicy z wejściem z dworu, w wielkim poniemieckim domu z wielkimi zabudowaniami gospodarczymi.
Nemo – gdybym miała taki piękny piec, to bym chyba jednak piekła chleby – zawsze część można by sprzedać (jak Sanepis pozwoli)
Polecam przepis na bułki z siemieniem lnianym z bloga
http://mojewypieki.blox.pl/2008/04/Buleczki-z-siemieniem-lnianym.html
Są fantastycznie smaczne. Genialne wprost.
oczywiście „Sanepid”
Alicjo! Go to Skype, please!
Taki (podobny) piec stał w rogu podwórka naszego domu, ale moja mama nie piekła w nim chleba, bo nie umiała, ani nie miała czasu. Był używany latem do pieczenia ciasta i suszenia owoców. W zimie piekło się w domu, w piekarniku czyli duchówce (mówiliśmy „dochówka”) lub prodiżu.
Ten pierwszy to chlebowy pałac 😯 W życiu takiego na oczy nie widziałam.
Haneczko,
dla mnie to był piec Baby Jagi 🙄 Rządziła tam druga żona naszego dziadka (pierwsza odumarła go wkrótce po wojnie, po urodzeniu i podchowaniu ośmiorga dzieci), mała, pomarszczona i zawsze w czerni, powściągliwa w okazywaniu uczuć… Potem, z czasem, ją zrozumiałam. Banderowcy zamordowali jej męża i syna 🙁
Nawet Osobisty, który ją jeszcze zdążył poznać, nazwał ją „Baba Jaga” 😉
Nigdy nie widziałam takiego pieca. Idę chyba spać, czy jak? Deszcz pada, jakby to listopad był, aż dzwoni po parapetach, a rano trzeba wstać. Popatrzyłam trochę na galę Polityki, uśmiechnęłam się do Doroty z S. znowu oficjalnej i eleganckiej i doszłam do wniosku, że ja się śmiertelnie nudzę na takich imprezach. Pewnie dlatego, że one wszystkie są wg jednego wzorca, sztampowe. Z drugiej strony, to, co robi Polityka, to ważna sprawa i tylko przyklasnąć. Sprawa ważna, a gala amerykański ersatz.
Się zbiesiło i nie wpuszcza 👿
Piec cioci Zosi ani się umywał. Był lepiony z gliny, trochę nieforemny, wapnowany na niebiesko. Stał w czarnej izbie. Był tylko do pieczenia, miejsca do spania nie miał. Jak maleńka ciocia Zosia dawała radę wielkiej dzieży ciasta, pojąć nie mogę.
Wpuściło, gdy wywaliłam u l t r a m a r y n ę 😯 Czego ten łotr od niej chce?
I jak tu się nie wzruszyć?
Wracam ci ja po meczu ligi regionalnej do domu, lekko zaintrygowany wcześniejszym telefonem od jednego z gotujących się, zaglądam ja ci do skrzynki z e-pocztą, tam następna wiadomość, miła acz nieoczekiwana, cijam ci się ja w końcu na blog… a tu tyle dowodów, znaków i wyrazów 🙂
Fajnie mi się zrobiło od razu. Przez pół godziny delektowałem się, aż dopadły mnie wyrzuty sumienia i z bólem serca przyznaję się, że skonsumowałem te dowody, znaki i wyrazy zupełnie bezprawnie, bo bezokazyjnie. Podobnie zresztą było łońskiego roku.
Co by nie popaść w recydywę, proszę Alicję o skreślenie mnie z blogowej ściągawki.
Dobranoc!
Haneczko – mnie zżarło kiedy napisałam wiatr – h-u-=l-a. Wiatr gwiżdżę przeszedł bez niczego
Chlebowy piec, wspominany przeze mnie, był umieszczon w wielkiej sieni dwupiętrowego, okazałego domu państwa D.
Dwaj bracia D. z rodzinami tam mieszkali, Łukasz zajmował prawą stronę domu, Kazimierz lewą. Piec był uruchomiony w każdy czwartek. No i ten chleb…nie pamiętam koszyczków, bo jak szłam ze szkoły, wstępując po mleko (kiedy nie mieliśmy akurat własnej Minki), to chleb już był gotowy.
Pajda chleba z grubą warstwą śmietany, która była jak masło prawie…i na to trochę cukru…O rany!!!
Takich domów było na Dolnym Śląsku sporo i to były domy we wsi, natomiast same Bartniki to „majątek”.
Stały z dala od wsi, nad stawami dwoma, z których jeden był stawem rybnym, a drugi był poniemiecką żwirownią. Z czasem rozrosło się do pieciu stawów, a teraz…teraz jest smętnie.
Głównym budynkiem na Bartnikach była piękna willa, a dwa inne budynki były „służbowe”, domyślam się.
W tym trójkącie był przepiekny gołębnik, który był jedyną rzeczą, jaką zapamiętałam natychmiast, cud piękności po prostu. A było to w roku 1956, maj, miałam zaledwie dwa lata i dokładnie pamietam ten dzień, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Bartniki. To jest bardzo niedobre zdjęcie, ale lepsze takie, niż żadne – rzeczony gołębnik jest w prawym górnym rogu.
Rozebrano go w końcu, chyba się rozpadał i groził zawaleniem, a i nikt nie hodował gołębi. W majątku w żadnym domu (były 3) nie było pieca chlebowego, a we wsi w co drugim prawie, z tego co pamiętam.
Dom braci D. też był swego rodzaju „majątkiem, z wielkim podwórzem, zabudowaniami gospodarskimi i naprzeciwko był mniej okazały dom mieszkalny, „służbowy”.
http://alicja.dyns.cx/news/Bartniki-lata50.jpg
W sobotę byliśmy w odwiedzinach u Geologa z rumuńską żoną w ich nowym-starym domu. Mają tam piec dokładnie w tym stylu tyle że z kremowych kafli z datą 1853 czy coś koło tego. Do pieca dokłada się za ścianą, w sionce. Siedzieliśmy sobie na przypiecku, grzało nam od dołu i w plecy, popijaliśmy chłodne alzackie białe, a na górnej półce szambrowało się wino do kolacji…
Następnym razem zrobię zdjęcie tego pieca.
I jeszcze wspomne, że ten piec w domu państwa D. był murowany, był po prostu architektonicznie wpisany w tę sień. Najbliższe, co udało mi sie znaleźć na sieci, to mniej wiecej takie coś, tyle, że nie stojące osobno, a będące częścią sieni. I wielkie to było (albo ja byłam taka mała!).
PaOlO, Twoje zdrowie, gumka myszka mi się gdzieś zapodziała 😉
http://wedlinydomowe.pl/chleb-domowy/budowa-pieca-chlebowego/1727-piec-chlebowy-antonia-ze-slomy-i-gliny
To jest dokładnie taki piec, jaki stał w kuchni domu państwa D.,
Był ci on zbudowany z białych kafli w błękitny wzorek, a obok wisiała makatka – „Dobra żona tym się chlubi, że gotuje, co mąż lubi”. Makatka była wyszyta błękitną nicią.
Zięć szpachluje sufit po raz drugi. Wróć: zaszpachlowal. Chciał jeszcze raz, ale odmówiłam. Zbytniego szlifowania też. Za bardzo by odbijał gładkością od starych ścian
Źle napisałam – dokładnie taki sam piec kuchenny, jak na zdjęciu wrzuconym przez nemo.
Alicjo, dobrze napisałaś, bo zrozumiałam jak trzeba 😉
Dzień dobry Wszystkim,
Jestem, co się będę wygłupiał. I tak zaglądam tu wiele razy.
Dzisiaj miałem dobry dzień. Chyba każdy lubi dostawać listy, tym bardziej w dzisiejszych czasach, dobie telefonów i skypa i ogólnego pośpiechu jeśli ktoś napisze list i nawet jeśli go prześle przez internet, to jest jednak list. Nie jakieś krótkie np. będę w środę, przygotuj kasę, albo coś podobnego, tylko ludzki list, z kropkami i przecinkami, z dużymi literami na początku zdania itd, a przede wszystkim okraszony miłym słowem, pozdrowieniami, zakończeniem, treścią. Ja dostałem dzisiaj takie dwa!
Podczytałem do tyłu – zakończenie dnia tematem chleba narobiło mi takiego apetytu na ten nasz powszedni, że w sobotę chyba pojadę na Brooklyn kupić chociaż słabą podróbę tego, o czym piszecie. A wiem dobrze co wspominacie, aż mi się oko wilgotne zrobiło, bo najbardziej mi tu zawsze brakuje naszego chleba, który też pamiętam z dzieciństwa, z Lubelszczyzny.
Kiedyś, już jako student, przechodziłem na rajdzie Roztocze. Po całym dniu marszu znaleźliśmy chałupę na odludziu, a w niej starszą kobietę. Poprosiliśmy o mleko, za chwilę wyniosła, a z mlekiem pajdy świeżego, pachnącego, jeszcze ciepłego chleba, który niedawno wyjęła z pieca i do tego masło. Ludzie, Piotrze, jakie to było dobre, dla mnie to właśnie było „niebo w gębie”. Szynkę parmeńską jem, nawet dość często, chociaż bardzo droga, ale nigdy bym jej nie zamienił na smak i zapach tamtego bochenka.
Nic nie poradzę, że kocham nasz polski chleb mojego dzieciństwa i ten na Roztoczu i kocham polskie ludzie, jak ta stara babina.
Dobranoc 🙂
Spóźnione ale serdeczne dla Solenizantów!
Znowu u nas na dzielnicy kable ukradli i internetu nie było…