Zapraszam na śniadanie
Przywykliśmy do tego, że życie towarzyskie toczy się raczej wieczorem, kiedy poza nami są wszystkie codzienne sprawy. Znacznie utrudnia wieczorne spotkania fakt, że wiele osób pracuje do późna i po wyczerpującym dniu humory nie zawsze dopisują. Pozostaje wszak wolny weekend na przyjęcia, prywatki, kolacje.
Ostatnimi czasy wchodzi na dobre moda na urządzania proszonych weekendowych śniadań. Wiele osób woli zarówno urządzać jak i być gościem na takim przyjęciu w środku dnia. To naprawdę lepsza pora: nie trzeba się martwić, że przyjęcie się przeciągnie, nie trzeba organizować opieki nad dziećmi, bowiem na śniadanie najczęściej zapraszane są całe rodziny. Dla gospodarzy odpada konieczność bardzo dużych przygotowań. Śniadanie z natury rzeczy jest skromniejsze niż obiad czy kolacja. Dlatego głosuję za miłymi przyjęciami w środku dnia, na które przygotować można tak zwane „małe dania”.
Z reguły najłatwiejszym przyjęciem jest bufet i jedno ciepłe danie, choć nie jest ono w przypadku proszonego śniadania najważniejsze. Może wystarczy trochę wędliny czy ryb i jakaś jedna lub kilka sałatek? W każdym razie jedno jest pewne: proszone śniadanie lub inaczej mówiąc lunch to znacznie łatwiejszy egzamin dla gospodarzy.
Oto kilka propozycji przepisów, które pomogą skomponować proszone śniadanie, zależnie od zasobności kasy i od przewidywanych apetytów gości.
CYKORIA Z SOSEM
4 spore cykorie,1 pojemnik sera homogenizowanego,1 opakowanie zupy cebulowej w proszku.
Cykorię umyć, usunąć wierzchnie liście, pozostałe oddzielić od głąbika, poukładać „na sztorc” w głębszej salaterce.
Zawartość pojemnika serka homogenizowanego zmieszać z proszkiem na zupę cebulową. Uwaga! dodawać proszek po trochu, próbując.
Każdy biesiadnik bierze liść cykorii i nabiera nim po trochu doskonałego sosu.
MÓŻDŻEK W KOKILKACH
3 móżdżki cielęce,1/2 szklanki śmietany,2 jajka,2 łyżki masła lub margaryny,1 cebula dymka,2 łyżki zielonej pietruszki,sól,pieprz,4 łyżki octu,3 łyżki tartej bułki,1 cytryna.
Móżdżki wrzucić do wrzącej wody z octem(w tradycyjnej kuchni zdejmowano z móżdżków błonkę, proponuję jednak nie męczyć się, gdyż i tak nie będzie przeszkadzać w rozdrobnionej mikserem lub malakserem masie),PO 10 minutach można odcedzić. W garnuszku rozpuścić masło, dodać siekaną drobno dymkę i lekko poddusić. Do cebuli dodać móżdżki, śmietanę, całe jajka i zmiksować przy pomocy końcówki miksera, jaką robi się majonez. Na koniec dodać zieloną pietruszkę, pieprz i sól do smaku. Rozkładać do wysmarowanych masłem i wysypanych tartą bułka kokilek, wierzch wygładzić i posypać lekko tartą bułką. Zapiekać w piekarniku do momentu, kiedy tarta bułka zacznie się złocić. Każdą kokilkę przybrać plasterkiem cytryny. Podawać gorące .
BISZKOPT Z JARZYNAMI
8 jaj,1/2 łyżeczki soli,2 łyżeczki zimnej wody,8 łyżek mąki,1 łyżka masłą i tarta bułka do wsypania blachy
Nadzienie:2 opakowania krojonego w plasterki ostrego cheddara lub innego sera topionego,1 słoik kiełków sojowych,2 cykorie,20 dag pieczarek ,2 łyżki oleju, 3 łyżki sosu sojowego, sól, pieprz.
Oddzielić żółtka, ubijać je z wodą i solą, dodać mąkę i ubitą sztywną pianę z białek. Wysmarować dużą, najlepiej wielkości całego piekarnika blaszkę masłem, posypać tartą bułką. Wyłożyć ciasto i piec w gorącym piekarniku(200 st C) ok.10-15 minut. Szybko wyłożyć na ściereczkę i przy jej pomocy zwinąć ciasto w rulon.
Przygotować nadzienie smażąc na oleju z dodatkiem sosu sojowego pokrojoną w paseczki cykorię, opłukane kiełki sojowe i pokrojone drobno pieczarki. Doprawić solą i pieprzem. Rozwinąć rulon z biszkoptem, poukładać na nim plasterki sera, rozłożyć uduszone warzywa, ponownie zwinąć. Można dla nadania lepszej formy zawinąć całość w folię aluminiową. Zapiec w średnio ciepłym piekarniku ok.15 minut. Podawać krojone w dość szerokie plastry, na gorąco.Można dodać sos pomidorowy.
Komentarze
Witam wszystkich!
U mnie za chwilę drugie śniadanie : kawa i babeczki z pobliskiej cukierni.
Gorąco popieram ideę wspólnych przedpołudniowych posiłków w dobrym towarzystwie. Może dożyjemy czasów gdy tak jak wiedeńczycy będziemy rozpoczynać dzień od śniadania z kawą i gazetą .
Przy kawiarnianym stoliku 🙂
Wzruszyl mnie ten serek homogenizowany wymieszany z zupa cebulowa instant, bo przypomnial wczesne lata siedemdziesiate w NYC. To byl klasyczny dip z tamtego okresu. ktory szybko zreszta zniknal z przyjec, poniewaz wszyscy to robili – podobnie jak shrimp coctail: w wysokim kieliszku pare listkow salaty lodowej, na to krewetki, a na to rozowy sos majonezowo-ketchupowy. Och.
Jedyne przyjecie sniadaniowe na ktore warto wstac z lozka, to cudnej swiezosci croissanty, czerwony kawior na cudownie swiezym chlebie z maslem oraz cudowna swiezo parzona kawa Illy, badz jakas jeszcze lepsza.
W [rzeciwnym razie – forgettit.
Wracamy z kotem do lozka.
O! Mis gada do rzeczy. Babeczki, Z kawiarni. O.
Droga Heleno !
Pieknie opisalas wszystkie dobre obyczaje, a co powiesz o sniadankach wiedenskich ktore mozna przygotowywac na tysiace sposobow. Jednym z rodzajow takiego sniadanka jest moj wynalazek z czasow gdy w stoczni w Gdyni uruchamialem automatyke na nowym statku. Nie powiem jakiej bandery bo to nie ma w tej chwili wiekszego znaczenia. Robota byla piekielna. Moi ludzie pracowali w systemie 12 na 12 a ja dwa tygodnie na okraglo z przerwa 4 godzin dziennie na sen. Raniutko meldowalem sie u dyrektrora technicznego stoczni na wiedenskie sniadanko. Duza mocna czarna kawa i dobry kielich koniaku. To stawialo mnie na nogi az do poznej nocy.
Teraz, wraz z moja przyjaciolka i wakacyjnym gosciem, Pania GaPa robimy calkiem inna pobudke. Austriacka kawa po wegiersku z mlekiem albo miodem, ja miod, a do tego biszkopt, ciasteczko domowej roboty i ewentualnie sok owocowy albo jablko czy inny owoc.
Uwaga, zaczynaja sie jezyny. Wlasne beda do konca wrzesnia, lesne do mrozow. Upaly, wiec zawsze cos zimnego do picia. W gronie moich znajomych tradycja przedpoludniowych spotkan przy kawce jest bardzo dluga szczegolnie wsrod ludzi ktorzy moga sobie na to czasowo pozwolic albo w czasie urlopu czy weekendu.
W oczekiwaniu na wrzesien
Pan Lulek
Witam
Ja też uważam, że jeśli już śniadanie to tylko w kawiarni lub barze. Na poludniu się nauczyłem porannego rozbudzania w knajpach. Szum ekspresu, szelest gazet, zapach kawy i ciasteczek. Jedni rozbudzają się kofeiną, inni wpadają na poranną lufę ulubionego trunku. A wszystko tonie w niebieskich chmurkach papierosowego dymu. Pół godziny między snem a jawą w takim barze pozwala złapać dobry nastrój na cały dzień.
Pozdrawiam
http://www.cafe-wien.at/ldt-start_ENG_HTML.html
to dla Heleny, wprawdzie trzeba sie wygrzebac z lozka, ale warto
Ba, w Wiedniu!
(Jak w tym dowcipie: Ktorekolwiek z nas umrze pierwsze, to ja sprzedaje dom i przenosze sie do Wiednia)
To, co Gospodarz proponuje, to nie sniadanie tylko brunch, ktory zaczyna sie tak okolo godz. 11 i moze sie ciagnac godzinami. Nic nie stoi na przeszkodzie aby dzien zaczac od kawy a la Sobiesky (z lufa wodki) czy inny fiakier 😉
A propos biszkoptu, to nie ma potrzeby rolowania po upieczeniu. Biszkopt pozostanie elastyczny i latwy w nadziewaniu i zwijaniu, jesli po upieczeniu wylozyc go na sciereczke, zdjac pergamin i przykryc ponownie goraca blacha i pozostawic do wystygniecia.
Pod moja nieobecnosc byla mowa o stalowym mydle i czyszczeniu srebrnych sztuccow. Otoz do czyszczenia sreber wystarczy szklana lub plastikowa miska, kawalek folii aluminiowej, ciepla woda i garsc soli, aby powstal elektrolit. Srebro i aluminium utworza ogniwo. Siarczek srebra powodujacy ciemnienie sztuccow, lancuszkow, pater itp. rozlozy sie i z jonami wodoru utworzy siarkowodor, ktory poznamy po zapachu. Srebra beda jak nowe.
Metoda z folia faktycznie oczyszcza srerba z ciemnego nalotu, ale pozostawia je troche matowe. Wiec dobrze jest jeszcze je wypolerowac czyms komerycyjnym – sa takie szmatki do poleroiwania sreber. Wtedy sweica sie jak psie jaja – jak powiada moja przyjaciolka Renata.
Metode z folia stosuje jako pierwszy krok. A potem niestety jeszcze troche roboty, ale juz znacznie przyjemniejszej.
A co z tym zapachem? O ile dobrze pamiętam, mało wytworny.
Nemo, a może wiesz, jak wyczyścić srebrną biżuterię z masą perłową, czy jak to zwą. Przestałam nosić, bo kiepsko wygląda, a mam do niej ogromny sentymeny.
Ogromny sentyment, a nie sentymeny.
Heleno, moje sztucce poleruje miekka ircha bez trujacych dodatkow. Pieknie wyczyszczone srebra dodadza blasku naszemu proszonemu sniadaniu, zwlaszcza z szampanem i kawiorem. Do kawioru oczywiscie lyzeczka z masy perlowej.
Alsa, zapach wypusc przez okno 😉 Czyszczenie bizuterii z perlami, bursztynem, koralami, turkusem i opalem to faktycznie problem, bo nie znosza wysokiej temperatury, kwasow i lugow (mydla). Turkusom szkodzi na dodatek promieniowanie UV, perlom – nienoszenie(!). Perly i mase perlowa czysci sie wilgotna miekka szmatka, srebro jak wyzej. Jezeli Twoja bizuteria jest tak skonstruowana, ze da sie zanurzyc w wodzie bez zmoczenia masy perlowej, to sprobuj moja metode. Albo wyprobuj na mniejszym kawalku zanurzyc calosc. Srebro jasnieje blyskawicznie, wiec moze masie perlowej nie zdazy zaszkodzic. Po czyszczeniu oplukac letnia woda i osuszyc miekka szmatka. Niestety nie mam takiej bizuterii, aby przeprowadzic eksperyment osobiscie.
Dzięki, nemo, wypróbuję.
Co do srebrnych sztućców, to nie używam, chociaż mam. Niestety, ten facet, który jest moim mężem od ponad trzydziestu lat, postanowił własnoręcznie naostrzyć noże. Ostre są, ale tak zniszczone, że nie dodałyby blasku żadnemu posiłkowi. Zapakowałam do pudełka i głęboko ukryłam, żeby nie widzieć, a przede wszystkim nie zrobić mu ciężkiej krzywdy którymś z tych noży. No, ale dzisiaj to mu pewnie znowu wypomnę to barbarzyństwo, chociaż minęło sporo lat.
Nocą spać nie mogłem (bób!) i ugotowałem pyszny rosół na wołowych żeberkach – prawie kilogram ich było. Do garnka dodałem sporo marchwi, selera, pora, pietruchy i trochę kapusty. Na koniec cebula opalona nad gazem, grzybek suszony i przyprawy. Dziś będzie po pracy miska rosołu z makaronem na który położę kapustę(uwielbiam z rosołu), słodkie marchewki i posypię to pietruszką. Moja miska ma objętość dwóch talerzy więc chyba się najem. Na żeberkach niewiele bylo mięsa, szkoda dłubać – psy i koty będą miały wyżerkę.
Nemo, wielkie dzięki! Moja biżuteria wygląda znowu pięknie, masa perłowa zniosła dobrze kąpiel w siarkowodorze. Zapach ledwo wyczuwalny, myślałam, że będzie gorzej.
Wojtku, a jak tam sny po bobie?
U mnie bób to nieodłączny składnik spotkań towarzyskich. Uwielbiam, moi przyjaciele również.
Alsa, ciesze sie, ze eksperyment sie powiodl ( i dzieki za zaufanie!). Twoje srebrne noze (mniemam ze zdemolowane sa tylko ostrza, ktore sa na ogol ze stali nierdzewnej) mozesz uratowac polerujac specjalna pasta polernicza, albo zanies do posrebrzenia.
Alsa
Sądząc po rannym bólu egzystencjalnym pewnie ciężkie. Nie pamiętam ich niestety(na szczęście) ale wlokłem się do pracy jak zbity pies, więc nie mogły to być uskrzydlające marzenia senne. Ale czego można oczekiwać po zjedzeniu kilograma bobu. Tyle razy sobie mówię:”Wojtek zachowaj powściągliwość stosowną do wieku, nie bądź taki łakomy na życie”. No i guzik z tego wychodzi przez słaby charakter. Dziś w każdym razie tylko rosołek planuję.
Pozdrawiam
Daj szanse barbarzyncy i zagon go do polerowania 😉
Uff, wróciliśmy z Wilna gnębionego ulewami. Relacja później czyli po powrocie do Warszawy. Teraz, ze wsi, informuję tylko, że środowy quiz rozwiązała jako pierwsza Pani Kamila Wyszomirska i to ona otrzymuje książkę „Za stołem” czyli przewodnik po restauracjach Warszawy wydany przez Nowy Świat a napisany przeze mnie przy wspólpracy z profesorem Andrzejem Garlickim. Są oczywiście autografy i dedykacja.
Teraz oddam się lekturze wszystkich komentarzy, a przez te dni uzbierało się tego sporo. Cieszę się, że się nie nudziliście. My też nie, choć było mokro i tęskno za przyjaciółmi.
Odrobina bólu egzystencjalnego to jak przyprawy do potraw – muszą być. Z tego powodu nie warto rezygnować z łakomstwa na życie.
Barbarzyńca odmówi polerowania, ale dzięki za podpowiedź. Zrobię awanturę i każę kupić pastę do polerowania. Smacznego dnia życzę, lecę do kuchni.
O, powitać Gospodarza, który powrócił na ojczyzny łono! Czekamy na opowieści! Miłego weekendu!
Zapraszanie na sniadanie ? W weekend ? Co za barbarzynstwo (nawet jesli modne)…
Weekendowe sniadnie – jesli nie mam innych planow weekendowych – to moja intymna sfera prywatnosci, rozlazlej powolnosci przeplatanej kubkami kawy, podbitej ciplem dyskretnej, relaksujacej muzyki, urozmaiconej niezobowiazujaca rozmowa z domownikami, szelestem weekendowej gazety.
Wole sniadania slone niz slodkie, obowiazkowo z kawa i z sokiem pomaranczowym.
Zaproszenie na sniadanie…. Coz, kiedy jeszcze bylem w stanie wolnym, zaprszenie na sniadanie nigdy nie bylo formulowane formalnie. Zaczynalo sie od zaproszenia na kolacje. Sniadanie przychodzilo jako ewentualny dodatek…
Natomiast u mnie, gdzie rytualnie jada sie w poludnie, w weekend urzadza sie tzw. brunch, czyli BR(eakfast)+(l)UNCH, ale to ani nie sniadanie, ani nie lunch. Taki ni pies, ni wydra.
Trzeba kogos bardzo lubic, zeby dac sie skusic na zaproszenie do domu w weekend przed poludniem. Jesli juz, to brunch na zewnatrz, ale nie w domu, gdzie lozka jeszcze nie zaslane…
POzdrowienia,
Jacobsky
Zgodnie z sugestią Gospodarza wydajemy dziś wieczorem proszone śniadanie.
Z gumna będą ziemniaki od sąsiada, zielsko i pomidory z własnego ogrodu, grzyby tylko co nazbierane w przydomowym lesie oraz truskawki z pobliskiej plantacji. Do tego wołowina z Brazylii oraz włoskie wino (nebiolo).
Cykorii nie będzie ale znajdzie się co innego na przystawkę.
Ciekawe, czy goście zgadną kto gotował?
Lecę czyścić grzybe, żeby to jakoś wyglądało…
Witam,
uwielbiam na sniadanie jajo po „wiedensku”,swieza francuska bagietke,albo nasze polskie rogaliki i dobra kawe miaaammmm 😉
Przy okazji pytanko do nemo-Czy rowniez pozlacane sztucce mozne podana przez Ciebie metoda oczyscic???
Pozdrawiam.
Witaj, Gospodarzu i opowiadaj!
Ana, zlota bizuteria i przedmioty pozlacane nie reaguja (a w kazdym razie nie powinny) chemicznie z otoczeniem. Nalezy je myc w cieplej wodzie z mydlem (np. platki mydlane), plukac w czystej wodzie, nastepnie wlozyc na chwile do 90% alkoholu. Po wyjeciu wypolerowac miekka szmatka irchowa. Przy czyszczeniu bizuterii przydaje sie miekka szczoteczka do zebow.
Alsa, jeszcze mala sugestia do pielegnacji perel i wyrobow z masy perlowej. Posmarowac rece mozliwie tlustym kremem do twarzy. Po 10 minutach wziac w dlonie perly i pocierac je miedzy wewnetrznymi powierzchniami dloni, az skora dloni stanie sie ciepla.
Jacobsky, nie zaprasza sie gosci na brunch ani inne sniadanie w sobote, ale niedziela i lono natury nadaja sie jak najbardziej. Zwlaszcza jesli goscie zostali po sobotniej kolacji, ktora sie przeciagnela do poznej nocy. Ja doskonale pamietam tzw kolacje ze sniadaniem (bez podtekstow), kiedy moi przyjaciele dostali mieszkanie na nowym osiedlu wroclawskim Nowy Dwor, na ktore ostatni autobus dojezdzal ok 21, nie bylo telefonow, a taksowke mozna bylo zlapac, jezeli ktos wlasnie przyjechal nia z centrum. Okreslenie „kolacja ze sniadaniem” weszlo do stalego slownictwa w gronie przyjaciol i jest dzis stosowane wobec gosci nie jezdzacych autem lub jezdzacych, ale nie „po spozyciu”…
nemo,
rozumiem. Moja objekcje, a nawet niechec do proszonych sniadan weekendowych wynikaja z tego, ze (o ile nie wynika inaczej z okolicznosci) celowo i z premedytacja mam powolny rozruch w te dwa poranki, a wiec idea szarpania sie na goscinnosc w weekendowy poranek (sobota czy niedziela – bez znaczenia) po prostu nie pasuje do mego stylu celebrowania weekendu.
Owszem nam rownierz zdarzylo sie nocowac co poniektorych biesiadnikow, glownie z powodu nadmierniego spozycia. Z uwagi na logistyke polaczen i koszt taksowki, nocowac bylo latwiej. I przyjemniej, bo takie sniadanie rano to mila sprawa, ale wtedy wszyscy sa „na tej samej dlugosci fali”: nieogoleni, rozespani, nieuczesani – innymi slowy: w stroju niedbalym. My rowniez, co zmienia dynamike poranka w tym stylu. (poza tym nocujacych biesiadnikow zawsze mozna zagonic do pomocy przy sprzataniu…).
Natomiast poranny piknik w plenerze – jak najbardziej. Taki piknik mamy w planie jutro, o ile pogoda dopisze, bo cos sie chmurzy i meteo brzeczy o przelotnych opadach i burzach w sobote (jako kiedys mowilo „lato z radiem” po czesku: srazki a bouzki – „zet” wymawiac jak miekkie „rz”).
Pozdrowienia.
Panie Piotrze,
Może by Pan napisał co o tym Mâcon Blanc-Villages? Mam dwie butelki.
Co by pan polecił do tego?
Jak to się ma do n.p. (średnio dobrego) Chablis? albo „typowego białego burgunda” o ile takowy istnieje?
Wdzięczny byłbym bardzo…
Macon jest moim zdaniem delikatniejszy i bardziej aromatyczny (kwiaty i cytryna). Mnie najbardziej smakował z doradą pieczoną z rozmarynem w brzuchu oraz ze spigolą czyli loup de mer ale nie z rozmarynem tylko z gałązką pietruszki też w brzuchu. Wino było bardzo zimne (ok.10 st.C). Jeszcze bardziej mi z tymi rybami (a zwłaszcza z barweną) smakowalo chateaux-neuf-du-pape (białe). Tyle że jest znacznie droższe.
Ja to mam kłopot z takimi śniadaniami, bo po pierwsze primo wstaję tak wcześnie, że śniadania świątek piątek jadam po szóstej, a jeszcze nigdy w życiu nie wyszedłem z domu bez śniadania.
W nawiązaniu do punktu pierwszego po drugie primo jadam tylko trzy posiłki dziennie (nie zwracając uwagi na nową modę mówiącą, że trzeba jeść pięć posiłków), tak że nie mam miejsca na nowe śniadanie.
Po trzecie primo od początku świadomego życia jadam śniadania na gorąco.
I to by było na tyle, jak mawiał Pan Profesor Stanisławski.
Ps. Wojtku! Mój przyjaciel mawiał; „Wypiłem pół litra i źle się poczułem. To wypiłem jeszcze litra i mi się poprawiło”. Trzeba było zjeść jeszcze jeden kilogram.
Alicjo!
Mam do Ciebie wielką prośbę, miałem gdzieś zapisane (i zgubiłem) Twoją stronę, w jaki sposób robi się uśmieszki i minki w blogach. Nie mogę tego znaleźć. Czy byłabyś łaskawa podać mi link?
Witaj, Gospodarzu!
Czekamy na relację. Słoncem i celsjuszami mogłam sie podzielić, i to chętnie (upały u mnie), tylko jeszcze nikt nie wykombinował, jak to zrobić.
Sniadania proszone – u nas brunch, zaczynają się zwykle o 10-tej, a trwają różnie. Co roku nasi znajomi zapraszaja kilka osób na śniadanie świąteczne w grudniu, jest okazja, żeby sobie pożyczyć wesołych, wymienić się drobnymi prezentami. To śniadanie zawsze zaczyna się od szampana, jak ktos chce, to z sokiem pomarańczowym. Jacobsky, a kto by tam do sypialni zaglądał sprawdzać, czy masz pościelone łóżka, to juz musieliby być jacyś bezczelni goście 🙂
Torlin:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Pozdrawiam wszystkich upalnie i lecę do sklepu za róg, szpinak mi potrzebny.
Alicja,
u mnie wersalka stoi w pokoju z telewizorem, a sam pokoj – przechodni 🙂
Korzystając z uprzejmości mej sąsiadki z dostępem do internetu chciałbym podzielić się z Wami spostrzeżeniem, że w pełni zgadzam się z poglądem Jacobskyego dotyczącym przyjęć śniadaniowych. Jedyne co je uzasadnia to nocna impreza po której „wszyscy sa ?na tej samej dlugosci fali?: nieogoleni, rozespani, nieuczesani – innymi slowy: w stroju niedbalym. My rowniez, co zmienia dynamike poranka w tym stylu.” To fakt, tylko nocna balanga zmienia optykę poranka. Jeśli nie było imprezy to ja osobiście wolę utykać z kąta w kąt w swoim rytmie, popijać kawę i w samotności przeglądać gazetę. Czasem tylko rzucam ślubnej:”No popatrz tylko”. A ona na to”Hmmm,co ty powiesz”. I to mi wystarcza w weekend.
Pozdrawiam
Korzystając z uprzejmości mej sąsiadki z dostępem do internetu chciałbym podzielić się z Wami spostrzeżeniem, że w pełni zgadzam się z poglądem Jacobskyego dotyczącym przyjęć śniadaniowych. Jedyne co je uzasadnia to nocna impreza po której „wszyscy sa ?na tej samej dlugosci fali?: nieogoleni, rozespani, nieuczesani – innymi slowy: w stroju niedbalym. My rowniez, co zmienia dynamike poranka w tym stylu.” To fakt, tylko nocna balanga zmienia optykę poranka. Jeśli nie było imprezy to ja osobiście wolę utykać z kąta w kąt w swoim rytmie, popijać kawę i w samotności przeglądać gazetę. Czasem tylko rzucam ślubnej:”No popatrz tylko”. A ona na to”Hmmm,co ty powiesz”. I to mi wystarcza w weekend.
Pozdrawiam
I ja week-endowe sniadania lubie powolne… odrobina muzyki klasycznej… gazetka… spacerek z pieskiem.
Zwykle jajko na miekko i pszenna buleczka (podobno trucizna), kawa i woda mineralna…
Po poludniu przgotowanie jednego duzego dwudaniowego porzadnego obiadu w tygodniu, ktory moze wystarczyc na trzy dni, albo nie jesli zaprosze przyjaciol.
Ale tylko tych najlepszych…
Reszta zycia towarzyskiego jest w kinie, na rowerze, na wycieczce z canoe, na kawie, ale nie w domu potrzasajac patelnia.
Moja wlasna kuchnie serwuje tylko najblizszym…
a.
Panie Piotrze, moj wtedy trzynastoletni syn byl na wakacjach z rodzina na Litwie i wyslal do nas kartke z Wilna:
„Dzisiaj bylismy na grobie jakiegos Jozefa. Z calej Polski najbardziej podoba mi sie na Litwie”.
Wciaz mam te kartke…
niezaleznie, czy Jozek byl stolarski, czy pilsudzki, Mlody zakumal, ze siedzi w korzeniach,
nalezy pielegnowac ten odruch, tym bardziej, ze byl spontaniczny
Ania Z.
Z tym „jakimś Józefem” świetne. Zebyś Ty widziała, jakie myśmy dostawali listy od naszego… zaśmiewaliśmy się do łez. „Proszę się nie śmiać na moje błendy”.
Ugotowanam, a tu obiad przede mną, i gość z Polski, wczoraj nie dojechał, ale dzisiaj będzie w porze obiadowej. Sałata szpinakowa z truskawkami na początek, a potem udka kurze (a właściwie łydy, nie tamta górna część – czyli tzw.drumsticks), na b-b-q, sosik ostry kupiony, raz użyłam i mi posmakował, do tego tabouli. Jemy na chłodno oprócz łydek, bo jakoś trzeba przeżyć tę parówę. Jakieś wino czerwone, bo wszyscy są zwolennikami czerwonego.
To idę do kuchni, opłukać „baby spinach” – przy okazji, kiedyś rozmawialiśmy o gadżetach kuchennych, otóż ja nie mogę żyć bez wirówki do sałaty i uważam ją za wielki wynalazek.
Wróciłem od mojego Doktora.
Lekarstwo przyniósł z piwniczki . Toro hiszpańskie z 2000 roku leżakowane przez osiem miesięcy w dębowych beczkach. Lekarstwo pomogło i jestem jak nowo narodzony i co najwazniejsze humor wrócił . Wie Doktor co Dobre 🙂
http://www.bodegasfarina.com/
Czym w kuchni wirowka do salaty dla Alicji tym dla mnie papierowe reczniki.
Mam w kuchni zadziwiajaco malo tzw gadgetow… ostry duzy noz z solidnym trzonkiem wystarcza do wiekszosci przygotowawczych czynnosci.
Reczniki papierowe, ba niezastapione do:
odtluszczania rosolu (rzucic kilka po kolei na zupe i wyrzucic)
tamowania krwi przy kuchennych skaleczeniach (tarcie bulki i burakow)
ukladania pierogow i klusek przed ugotowaniem
klarowania galaret (wylozyc nim sitko/durszlak) rybnych i miesnych
przecierania stolu/blatow/podlog
jako chustka do nosa gdy gospodyni zasmarkana z powodu cebuli/alergii/kataru/placzu
a.
Wstawać śpiochy Europejskie!!!
Śniadanie gotowe i kawa pachnie całą mocą wydobytą przez ekspres. Rogaliki z masłem i konfiturą na srebrnej tacy .
Halo jest tam kto?
Znowu sam będę pracował… 🙂
czes Misiu, juz nas dwoch, czekam, az mi knajpe na przeciwko otworza, coby kawy popic, w chalupie wszystkie spia i nie chce ich budzic stukaniem po garach, tez w robocie s.
Bonjour i dzien dobry! Misiu, a te rogaliki sam piekles? Jak nie, to poczekam, az moj slubny wroci z zakupow ze swiezymi croissantami 😉 Milego dnia zycze wszystkim. Dzis wybieram sie na grzyby!
Powitać pana Sławka !
To do rogalików i croissantów
http://www.youtube.com/watch?v=i_QABS88nDc&mode=related&search=
Dobroje utro, Misiu, reszta…………….
Idzcie obudzoic Alicje. U niej juz po trzeciej……..
Ide po croissanty.
Dzieki za Piaf…
Dzieńdoberek,
Wczorajsze śniadanie przeciągnęło się do popółnocy. A potem jeszcze trza było w kuchni posprzątać, naczyniozmywarkę nastawić. Do wyra po drugiej.
Ech, pójdę chyba wody na herbatę do obiadu nastawić. Żadnych krłazantów niestety nie ma ale coś do opiekacza się znajdzie i jest jeszcze trochę marmolady z pomarańczy. A może omlet?
Na grzyby też dzisiaj pójdę – wczoraj znalazłem wiaderko kurek i pięć prawdziwków.
dzieki Misiu, Wrobel z rana dobrze mi zrobil, trzy kawy mam juz za soba, powoli przymierzam sie do Leffe’a
Dzień dobry
Ja też już na nogach, kawa za mną i nagłówki gazetowe. Wyszedłem na spacer z psami i od Kasi – sąsiadki życzę wszystkim miłego dnia.
Pozdrawiam
Na śniadanie zamiast tych krłazantów było:
http://www.fazergroup.com/templates/Fazer_Information.aspx?id=1454&epslanguage=EN
Chleb żytni w zasadzie, pieczony w małych porcjach wielkości mniej-więcej bułki kajzerki, tyle że nie aż tak wyrośnięty. Grubość około centymetra. Rozcięty na „denko” i „przykrywkę”. Po paru minutach w opiekaczu pachnący, lekko parujący pyszny i świeży.
Daje się przechowywać w zamrażarce i bardzo szybko – dzięki swej grubości a właściwie cienkości – doprowadzić do stanu przypominającegoprzed chwilą wyjęty z pieca.
Polecam – gdyby komu udało się dostać.
Drodzy Blogowicze!
Mam Wam do przekazania wiadomość od Pyry- ma zepsuty komputer, stąd jej nieobecność na blogu. Tęskni za nami.
W sprawie śniadań proszonych. Lubię, zarówno zapraszana jak i zapraszająca. W tej drugiej roli trochę rozpieszczam kulinarnie gości. Pewnie czulsza bywam z rana. Stąd też i bardzo serdecznie wszystkich pozdrawiam ( umówmy się, że rano jeszcze trwa, dobrze?).
Nareszcie przypadalo. Rzesiscie razem z wiatrem. W Wachau spotkalismy hibiskusa ktory mial olbrzymie kwiaty. Pani GaPa zakochala sie w nim ale niestety nie bylo jeszcze owocow. Dzisiaj o dziwo na drugiej stronie granicy w miejscowosci Swiety Gothard w ogrodnictwie spotkalismy jeszcze piekniejszego i moja dobra znajoma ktora mowi po niemiecku. Krzak przyjechal do ogrodka z dwoma pieknymi kwiatami i trzeba bedzie zmienic wiele w rozplanowaniu. Poza tym powstaje wlasny ogrodek ziol kuchennych. Jak dotychczas jest szalwia kwitnaca na fioletowo, cztery rodzaje tymianku, mieta, rozmaryn i dzika melisa. Oczywiscie bedzie miejsce na cztery rodzaje lawendy w osobnym pojemniku, zeby sie zbyt nie rozlazla. Do tego lucerna, znakomita do miesnych potraw i co tam jeszcze wpadnie do glowy. Obok sa piekne laki i mieszany las gdzie zbieramy inne dzikie ziola, wiec ogrodkowe rzeczy maja dekoracyjny i zabawowy charakter.
Pogoda znowu piekna, ale czuje sie jesienne poranne chlody. Nic dziwnego, od swietej Anki chlodne wieczory i ranki.
Wczoraj za to byly racuchy, prawdziwe na drozdzach, pieczone na slonecznikowym oleju o do tego dobry prawdziwy niemiecki sekt. Dziwna ale bardzo smaczna kombinacja.
Sasiad zas ucieka od swojej partnerki do Brazylii. Twierdzi, ze na zawsze. Dzisiaj sie wyprowadzal. Moze dobrze mu tak.
Weekend i golabki z ziemniakami pietruszkowymi beda serwowane
Pan Lulek
Dziendobry, zaraz na sniadanie kawa z Piaf (dzieki Misiu).
Zapowiada sie piekny dzien, mily dzien dla nas, bo dzisiaj wlasnie dzisiaj bedziemy mogli poplywac po raz pierwszy w naszym wlasnym basenie. Byl juz gotowy, ale prawie trzy dni nalewala sie do niego woda. Dzisiaj podlaczymy ogrzewanie , filtry etc i wieczorem pierwsze plywanie z synkiem,mezem, dwiema siostrami i dwoma siostrzencami. Bedzie przeciecie wstegi i szampan.
Mam nadzieje, ze ta inwestycja bedzie miala dla nas sens.
Po prostu lata sa gorace tu w Ontario a nam sie coraz mniej chce jezdzic samochodem nad wode, ktora i tak czesto jest albo za brudna albo za zimna.
Urlopy bierzemy wiosna i zima, zeby uciec od zimna, wiec mamy nadzieje spedzac letnie popoludnia i weekendy nad wlasnym akwenem.
Ide zaraz z kawa wpatrywac sie w moje nowe lusto wody…
La Foule Misiu to moja ulubiona piosenka Piaf za wyjatkiem prawie wszystkich pozostalych (czy to nie Churchill powiedzial cos takiego o demokracji- ze to najgorszy system za wyjatkiem wszystkich pozostalych?)…
a
Heleno,
weredo jedna, jak tak możesz, kazać im budzić mnie o trzeciej, jak ja poszłam spać o pierwszej, bo wcześniej sie nie dało?! A obudzilam się o 5-tej 🙁
Panie Lulek,
ja Panu zazdroszczę chłodnych poranków. Mam prawie nieprzespaną noc z powodu upałów i wilgoci w powietrzu, a dzisiaj mój ważny dzien, trzeba jechać do Toronto na szczyt polsko-chiński.
Marialko,
pozdrów Pyrę serdecznie.
No i tak – panowie (J. i gość z Polski, przejazdem u nas od wczoraj) chrapią sobie, a mnie naszła refleksja, że daj (kobito) facetom się najeść i nie wtrącaj się w ich rozmowy, wtedy są najszczęśliwsi. Nie przeszkadzaj, Boże broń nic nie chciej od nich, kiedy siedzą przy komputerze, albo kiedy zbierze sie dwóch takich, co znają się od czasów studiów, a widują sie mniej więcej raz na rok (co nie jest tak rzadko, biorąc pod uwagę, gdzie Rzym, gdzie Krym, a gdzie kingston i Wrocław!).
Jerzora myślałam, że zamorduję wczoraj, bo mi się wtrącił w te łydki b-b-q.
Jeszcze do niego nie dotarło, że on nie potrafi tego robić, przypala niepotrzebnie.
Maszyna jest z przykrywką, nastawieniem temperatury i tak dalej. Na początek średnia temperatura , a nawet niższa, niech to zmięknie , wtedy podkręcamy, żeby przypiec, sosik pędzelkiem, i czekamy, aż się ładnie zarumieni. A nie spali czy przypali za bardzo. Nie wytłumaczysz. I to nie, że chciał dobrze, po prostu coś w niego wstąpiło i już.
Sałata szpinakowa z truskawkami i jajkiem – jak zwykle przebojem (jeszcze takiej kombinacji nie widziałem, powiedział gość, ale dobre!
Wrocilam z lasu! W gorach (1600m) bylo 17°C, w cieniu przyjemnie, ale na sloncu duchota, muchy, gzy i mordega chodzenia po stromych wertepach. Pierwsza godzina – nic, jak w raporcie zwiadowcy-telegrafisty: „Melduje, ze nic nie ma. NIE MA! Literuje: Natalia Irena Cecylia Helena Urszula Jadwiga Alicja. NIE MA!” Juz zaczynam zalowac wczorajszego wspanialomyslnego gestu. W czwartek wieczorem wyskoczylismy na godzinke do lasu i zebralismy ca 3kg kurek i 5 prawdziwkow (sztuk). Prawdziwki zjedlismy w omlecie, a kurki rozdalismy babci i innym niemobilnym. No wiec juz mi troche szkoda, pot sie leje, owady brzecza, az tu nagle, wsrod jagodzisk… zolto od kurek! Przywleklismy wiec do domu znowu ze 3 kilo i kilka sporych prawdziwkow. Andrzeju, jak tam u Ciebie? Zaczynam wierzyc w paneuropejska grzybnie, ktora jednoczesnie w kilku miejscach Europy wypuszcza owocnie.
Droga Pyro !. Po pierwsze primo pozdrawiam Cie serdecznie w imieniu Alicji z drugiego konca swiata. Maja basen kapielowy, pochwalila sie. Dobrze jej tak. Teraz bedzie miala klopoty z filtrami, czyszczeniem i djabli wiedzy czym. A my sobie poobiadowalismy a teraz wciagamy zoltko, jesli to okreslenie jest jeszcze znane. Ciasto czarne, z kakaem, cynamonem, skorka pomaranczowa kandyzowana w roku ubieglym, rodzynkami i czyms tam jeszcze, piecze sie z cukrem waniliowym na proszku do pieczenia z maki typu krupczatka w temperaturze 180 stopni C na srodkowej kratce elektrycznego piekarnika.
Kotka Muli usiluje zywic rodzine znoszac codziennie zywe myszy. Tym ostatnim, sadzac z wygladu niezle sie powodzi.
Wilnianka, Pani GaPa ciekawa jest, czy Pan Gospodarz byl w Wilnie w kosciele Benedyktynow i czy ten kosciol jest w lepszym od niej stanie zdrowotnym. Ona jest zdrowa jak ryba, tylko dla niej w Poludniowej Burgenlandii jest stanowczo zbyt goraco.
Moj syn wrocil wlasnie z podrozy inspekcyjnej w Kaliforni i Bostonie. Co do pioruna maja ci europejczycy do kontrolowania w USA.
Agnieszka, moja wnuczka rozpoczela prace wakacyjna i zbiera forse na wycieczke na Antarktyde. Chwala Bogu, ze jeszcze nie na ksiezyc.
Oj lato,lato
Pan Lulek
Ja nie mam żadnego basenu, ja mam jezioro. Jadę do Toronto.
Miłego weekendu wszystkim!
Panie Lulek, tym myszkom, to sie powodzilo, poki kot ich nie zaproponowal na deser, mysle, ze w tej sytuacji raczej maja w plecy, zoltko tez zdaza mi sie wciagac, glownie w niedziele rano, ale zes Pan pomylil Anie z Alicja? pewnie zoltko jeszcze bylo nie calkiem wchloniete:)
wspolczuje GaPie, dla mnie podobnie, wiecej niz 25°C to sie chowam w piwnicy
Mis 2,
Ogladnelam i wysluchalam Edith Piaf i powiem Ci bylo to najwspanialsze SNIADANIE.
Duze dzieki. Lena
Witam śpiochów. Dobra wiadomość z samego rana :
http://wiadomosci.onet.pl/1578812,69,item.html
super, przewidzieli jakas miodopitnie w okolicy?
Nemo,
Twoja teoria o paneuropejskiej supergrzybni dość prawdopodobna. Wygląda na to, że oplata ona swymi mackami cały kontynent aż do najdalszych zakątków jak jakaś cosa nostra (nasza koza?).
U mnie chwilowo jeden (!) kozak i pół wiadra kurek.
Pogoda jednak raz to słoneczna a raz deszczowa – raczej ciepło, więc grzybnia ma wszelkie szanse aby nas dopaść a nawet może stłamsić…
to moze kozak nostra? zamiast casa nostra? nie wazne, byle oplatalo, no moze jednak nie do stlamszenia, w moim fiertlu, od rana juz padalo co najmniej siedemnascie razy, teraz slonko udaje, ze jest, wrocilem z targu z bialymi brzoskwiniami, na zamowienie Malolata, przejal sie gadka ministra od czegos tam, ktory reklamowal lokalna produkcje i uczulal spoleczenstwo, Mlody sie uczulil i chcial, wiec latalem do skutku
Misiu2,
A kiedy tv nadawano „na zywo”, imie Puchatka rozslawil aktor Bronislaw Pawlik, slyszales o tym ?
Mis2,
Wszyscy tu pewno czekaja na Twoja relacje z uroczystosci otwarcia pracowni u siebie. Wczoraj chyba minal Ci termin, jak to poszlo ? A jak Twoja „pacjentka” z rozbita noga ? Jak sie miewa pan Dziadek ? Czy ta Holandia jest juz realna ? Cala nadzieja, ze Alicja przywiozla rewelacje ze szczytu w Toronto. Obym sie mylil, ale jest wrazenie, ze MT7 sama na siebie moze tylko liczyc. Czy Marialka, poza pozdrowieniami, moglaby napisac cos wiecej ? Jaka jest diagnoza, co sie przypetalo ? Sama musiala jezdzic na ostry dyzur po antybiotyk ? A na co choruje Pyrowy komputer ? I kiedy sie naprawi ? Cos szarawo sie tu zrobilo, nic tylko kurki i kurki. A gdyby ktos mial te tasme(dyscow wtedy nie bylo) z Banaszak spiewajaca amerykanskie standardy to pomozecie ? Gdzie tego szukac ? Moj niedzielny standard byl bardzo wykwintny – mientkie jaja i Slawkowe bagietki z cytrynowa herbatka. Klaniam sie wszystkim pieknie i nadstawiam okoniowego ucha – moze cos sie zadzieje ?
O matko jaki ciekawski Okoń . Ucho nadstawia i wszystko chciałby wiedzieć.
Zadzwonię telefonicznie jak dojdę do firmy.
Najadłem się , wyspałem i do roboty 🙂
Cholerna pogoda , znowu będzie ładnie …
To z filmu w telewizji z Lois de Finesem
Mis2,
Ty nie dzwon telefonicznie, Ty pisz; inne ludzie tez chca wiedziec.
A Pawlik Drogi Okoniu to rozławił Misia z Okienka a nie żadnego tam Puchatka. Zresztą – jak zapewne pamiętasz – kosztowało go to parę miesięcy nieobecności w TVP. Ale co zyskał sławy w oczach rodziców to jego. U nas do dzisiaj mówi sie obelżywie: i pocałucie mnie wszyscy w Misia z Okienka!
Nemo,
Dzis ogladam Twoje Galerie. Czy zdjecie z podpisem Kury, to to gdzie mieszkasz ? Kto jest kto w serii Gdzie drwa rabia ? I kto „chodzi za gospodarstwem” ? Czy mieszkasz na 1600 m? Co siedzi w ognisku, w zelaznych kratkach ? Czy mieszkasz na odludziu jak ja, masz swiety spokoj, czas na deliberacje i te landszafty ? Gdzie nie popatrzysz – chce sie patrzyc. Jak wygladaja codzienne sprawy daleko od ludzi i nieodzownych serwisow ? Bardzo piekne, „pocztowkowe” miejsce. Pozdrowienia.
Panie Piotrze, Drogi ! A jakze, sam Chief odpowiedzial. Tak mi sie pamietalo. A jeden zawiedziony pan odpowiadal „Promises, promises…”. Panie Piotrze, a tych muchow na Litwie to bylo ze czterdziesci tysiecy czy moze i wiecej ? Czy przywiozl Pan receptury, przypowiastki (delishes !) warte do podzielenia sie z nami ? Bardzo serdecznie pozdrawiam. Okon.
Pogoda dzisiaj zwariowana jakaś taka:
http://aszyszkiewicz.data.slu.se/pogoda/
Zmienia się co chwilę i nie wiadomo za co się wziąć. Chyba coś odkorkuję – toć to kulinarny blog…
Andrzeju Szyszkiewiczu,
Dziekuje za panorame Od Szwecjii do Helwecji. Po prawej stronie widac druga tecze, to natura czy obiektyw ? A za co robi ten podest ze schodkami, na lace ? Ma cos wspolnego z koniami ? Do wsiadania, w okreslonem wieku ? A ta „czerwona karczma” to Twoje obejscie ? Napisz. Jak sie miewa Twoj rezolutny zrebaczek, wyrosl pewnie ? Pozdrowienia.
Okoniu,
Obiedwie tęcze są naturalne, to taka tęcza piętrowa.
Ten podest na łące to wiata – osłona od deszczu i żaru dla koni. Konie na tej łące spędzają lato. Kobyła jest dosiadana regularnie, młody jest rezolutny, lecz jeszcze niedosiadalny.
Ta czerwona karczma to dom sąsiada, tego od ziemniaków. Jego poletko ledwie widoczne na lewo od łąki. Tek kolor zabudowań jest najpopularniejszy w Szwecji. Tradycyjna farba czerwona robiona była z czerwonej okry wydobywanej w kopalni rudy miedzi w Falun, mąki żytniej ( toć to blog kulinarny ) i oleju lnianego:
http://www.dalarna.se/kulturidalarna/eng/falugruva.html
Z mojego obejścia widać trawnik i cień fragmentu domu na trawniku.
Młody i rezolutny ma się znakomicie. Postanowiliśmy, że na razie pozostanie ogierem. Byliśmy tydzień temu na wystawie koni arabskich i stwierdziliśmy, że lepszy ogier niż wałach.
Zresztą pomyśl sam – brrrrrrr….
A mogłyby być bycze jaja na talerzu. Jadałem takowe w Preszovie na Słowacji.
Dzień dobry na wieczór!
Jestem w domu, zmachana okrutnie – relacja będzie, jak wypocznę i obrobię zdjęcia, których mam całe mnóstwo. Powiem tylko, że szczyt wypadł znakomicie i wzbogaciliśmy się o wielką rodzinę, nie tylko o synową.
Jedzenie – nie ma sensu pisać, póki nie pokażę zdjęć.
Powiem tylko, że było, a tradycyjne powitanie kogokolwiek wpadającego z wizytą domową, zapowiedzianą czy nie, jest – czy już dzisiaj jadłeś.
Na co J. powiedział, że u nas w Polsce się mówi – jedz, jedz, w domu tego nie masz!
Na szczęście zdążyli się już na nim wcześniej poznać, więc potraktowali ten szpas należycie.
Arkadiusu,
bycze jaja z ogiera?!
Andrzej Szyszkiewicz
No, i odkorkowales ?
To ciekawe jak malo wiemy o Szwecji. Przynajmniej ja. Ta miedz z Falun dodana do „bialej energii” rowna sie gwaltowna industrializacja kraju, zwlaszcza w przemysle elektrycznym; silniki, windy, koleje, samoloty i auta. Bardzo pouczacy artykul. Oslina winna byla zaowocowac w salami, zeby Blog sie ucieszyl. Ciekawe na ile oswoiles sie z jezykiem ? Cala ta grupa ugro-finska (szwedzki nalezy ?) wydaje sie byc jak piaty wymiar. A z Rezolutem – uwazaj. Mojego s.p.Piesa (160 lbs Bouvier) chronilem przed tym zabiegiem zdecydowanie. Kiedy mi weterynarz doradzal, powiedzialem mu fix yourself first idiot, ale potem zobaczylem, ze mial racje. Abstynencja zrobila, ze prostata byla dziesieciokrotnie ponad miare, uciskala na pecherz i trzeba bylo. Albo „zawodowa” reprodukcja, albo moga byc klopoty, bo sasiadki bedzie po polach ganial. U Ciebie juz prawie 11, pora konczyc. Serdecznie pozdrawiam.
Co tam jedenasta,
Odkorkowałem i wypiłem ze smakiem. A potem jeszcze był tort z malinami co moja pani nazbierała w lesie jak ja żem był na grzybach.
Salami to oni tam nie robili ale za to:
http://en.wikipedia.org/wiki/Falukorv
Narodowy klejnot szwedzkiej gastronomii przyziemnej.
Język przyswoiłem w stopniu zadawalającym – miałem na to już trzydzieści prawie lat. Nie należy on do tych ugrofińskich jednak, bardziej przypomina niemiecki. Fiński posiadam również, bo był żem tam (w Finlandii znaczy) mieszkał w latach siedemdziesiątych a jako że pani moja Finka to mówię tym językiem na codzień.
Bouviera mieliśmy w latach 92-94. Zaraził się chorobą od kleszcza i uwiądł nam na śmierć. Szkoda, bo piękne psisko było.
Decyzja o wywałaszeniu rezoluta została na razie odłożona, co nie znaczy, że nie zostanie zrewidowana. Moja pani hoduje psy od wieki wieków i tego typu jej decyzje są zawsze racjonalne. N razie trudno jest określić wartość hodowlaną młodego.
Z kulinarnym „czuj, czuj – czuwaj!”
Okoniu, dziekuje za zainteresowanie. Widze ze lubisz ogladac obrazki. jesli masz ochote na wiecej, to zapraszam do galerii mojego kota, tam jest wiecej landszaftow.
http://picasaweb.google.com/don.alfredo.almaviva
Nie mieszkam na 1600 m lecz o kilometr nizej i nie w kurniku a 500m dalej. Ogolnie w cywilizacji, na zakupy jezdze rowerem, ale nawet jak pojde pieszo, to wroce tego samego dnia 😉 W odleglosci 900 m jest stacja kolejowa, a z niej co pol godziny polaczenie ze swiatem (Berno, Bazylea, Genewa, Lucerna, Zurych, Berlin, Hamburg, Paryz), do niedawna byl bezposredni pociag do Pragi.
W kratce na ognisku pieka sie kotlety i kukurydza. Drwa rabia rozni: osobisty maz, przyjaciele, drwa wozi osobiste dziecko. Doloze jeszcze obrazek, jak sie zima drwa wozi po sniegu. Moja okolica jest bardzo pocztowkowa i nawiedza ja rocznie ca 2 miliony osob. Mnie osobiscie przeszkadza brak horyzontu i widokow, bo wszystko zaslaniaja gory. W latach 80-tych bylo nawet lansowane haslo: „Precz z Alpami! Zadamy wolnego widoku na Morze Srodziemne!” Jak sie zyje z dala od ludzi i bez nieodzownych serwisow, wiem z pobytow w Miedzygorzu, zwlaszcza w czasie powodzi 97, ale i to sie skonczylo, rodzina wybrala cywilizacje.
Pozdrawiam serdecznie. Moze opowiesz cos o swojej okolicy?
Nemo droga,
Przede wszystkim mial reke i oko ten kto robil Twoje galerie. Jest kilka obrazkow wartych wystaw. Bardzo, bardzo dziekuje. Sam fotografowalem duzo, kiedy syn mieszkal z nami i razem jezdzilismy dokad sie tylko dalo. O swoich wrazeniach ze Szwajcarii (Zurich, Zug, Lucern) napisalem wczesniej – bardzo piekny kraj. Raz zdarzylo mi sie ogladac koniec karnawalu w Lucernie, zimno bylo, ale ciekawie. Tu jest Midwest, solidna konserwa, domu nie zamykasz, ale i „pocztowek” nima. Po atrakcjach poludniowej Florydy osiadlem tu, gdzie nie ma fajerwerkow, ale nie ma tez trzesien ziemi, powodzi, zalewu latinos i spokojnie moge odpoczac. Mieszkam w tzw forest preserve, place za brzeg nad duzym jeziorem, sasiedzi na glowe nie wlaza, do sklepow 10-15 minut samochodem, a grzybkow nie zbieram bo i nie ma, i nie wolno. A w panapiotrowe i inne kulinaria wdaje sie, kiedy mam gwarancje, ze „zarloki” sprzatna po sobie. Jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam.
Okoniu,
tak zwany Midwest jest dłuuuuuugi i szerooooki! To za mało szczegółów na nasze wszystkie opowieści, a pocztówki sam zrób i podeślij choćby do mnie, opublikuję.
Po weekendzie doszłam do siebie, wreszcie jakaś bryza i podobno ma być chłodno nocą, a gorąco w dzień. Byle tylko nie porno! Uporałam się ze zdjęciami, ale chciałabym jeszcze podpisy i tak dalej, tymczasem mysza cholerna mi staje, ehum, okoniem. Pan J. mówi, że trza zakupić nową i jutro to zrobi. Poza tym spodziewamy się relacji Gospodarza z Litwy!
Dobranoc wszystkim!
A żeby już dopełnić obrazka naszej ulubionej szwajcarskiej rodziny, to ten miły pan z brodą, czyli osobisty mąż naszej równie miłej nemo, udziela się również na moim blogu jako passpartout – już dawno się domyślałam, ale utwierdziły mnie w tej koncepcji miłosne westchnienia do Sycylii… Elementarne, drogi Watsonie 😆 Bardzo serdecznie pozdrawiam 😀
Czy mozna i jak odtworzyc danie z ‚frutti di mare’ z ryzem. Jestem poczatkujaca internetnautka i nie wiem jak to znalezc po tygodniu.
Serdecznie pozdrawiam z Toronto,
Agatha King