Zgadnij co gotujemy?(37)
Tym razem łatwiej będą mieli włóczykije i wędrownicy. Pytania bowiem będą dotyczyły różnych miast na świecie. A nagrodą – tak jak i w ubiegłym tygodniu – będzie książka Wiesława Władyki „Ludzie Polityki” wydana z okazji półwiecza istnienia tej redakcji. Do tego oczywiście stosowna dedykacja oraz liczne autografy. A oto pytania:
1. Jak brzmi polskie przysłowie dotyczące Paryża i dwóch produktów żywnościowych?
2. Monachium słynie z paru potraw i napitków. Słynna jest bawarska golonka, najgrubsze na świecie szparagi i jedyny w swoim rodzaju gatunek pszenicznego piwa. Jak nazywa się to piwo?
3. Nawet Anglia ma coś wspaniałego do zaoferowania smakoszom. Jak się nazywa ser pleśniowy przypominający wyglądem i dorównujący mu smakiem francuski roquefort?
Odpowiedzi proszę przysyłać na adres internet@polityka.com.pl
Kto pierwszy przyśle trzy prawidłowe odpowiedzi ten zostanie właścicielem książki pełnej autografów. Czekam!
Komentarze
Przedwczoraj impreza piwna przeciągnęła się do późnej nocy i z powodu niedyspozycji emocjonalnych (pewne rozdrażnienie) nie mogłem zebrać się by do Was Przyjaciele napisać. Ograniczyłem się jedynie do kilku złośliwości pod adresem oszołomów na politycznych blogach. Gdy już spokój wewnętrzny osiągnąłem rąbiąc po południu drewno to serwer Polityki wysiadł. Więc dopiero dziś dziękuję od serca za życzenia imieninowe i pamięć. Bardzo było mi przyjemnie serdeczności czytać!
Pozdrawiam
I w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu, piwo to pewnie Paulaner. Ale ten ser? Stilton?
Tego nie wymyśliliby ani w Paryżu ani w Londynie. ( o Monachium nawet nie wspomnę ).
Przeglądając poranną gazetę zauważyłem ogłoszenie restauracji mieszczącej się w podziemiach sztokholmskiego ratusza. Ratusz zaś wydaje dorocznie bankiet na cześć laureatów nagrody Nobla.
Bankiet ten to chyba najwykwintniejsze przyjęcie w Skandynawii. Zastawa i sztućce są specjalnie wyprodukowane na ten bankiet ( można je zresztą kupić w Duka ). Menu jest przygotowywane z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem i trzymane w tajemnicy do ostatniej chwili a odpowiadają zań najlepsi w tym kraju kucharze.
Dla zainteresowanych co i jak oni tam jedzą lub jaka suknia zdobiła szwedzką królową polecam witrynę internetową
http://nobelprize.org/award_ceremonies/banquet/index.html
To co mnie szczególnie zainteresowało w ogłoszeniu, to fakt, że można tam sobie zamówić „zestaw noblowski” czyli to co było podawane na ostatnim bankiecie. Dla kilkoro osób można zamówić sobie taki zestaw z dowolnego roku, od 1901 do 2006! Wystarczy zamówic na dzień (2006) lub dwa (wcześniejsze) wcześniej.
Smacznego!
Świetna sprawa z tym „noblowskim” bankietem na zamówienie. Panie Andrzeju, jako , że niewiele rozumiem z podanego w linku tekstu, czy mógłby Pan podać np pierwszy i ostatni zestaw _1901, 2006) i koszt na 1 osobę? Pasjami lubię takie ciekawostki (np menu wielkiego przyjęcia w Paryżu na 5 tys osób z okazji wystawy światowej albo zestawy na przyjęciach Akademii Literatury wydawane przez . Iwaszkiewicza,)
Z tego co ja widzę, Pyro, tam nie podają cen (albo jeszcze jestem zaspana i nie dojrzałam).
OK… w 1901 kosztowało 15 koron szwedzkich, dzisiaj odpowiadałoby to mniej więcej 200US $ na osobę, tak piszą. Pobieżnie przeleciałam tekst, nie widzę, by podawali pózniejsze ceny. Poczytam pózniej, może znajdę jakieś ciekawostki.
Alicjo, trochę rozumiem. Porównałam sobie zestawy i zwróciłam uwagę na to, że w początkowych latach drób należał do szczytu listy – kaczki normandzkie, itp. Teraz akcent przesunął się na owoce morza i ryby, a już pure z ziemniaków i topinambura zastopowało mnie kompletnie. Wiesz Ty co, dziewczyno? Zaproś Ty mnie lepiej do siebie na kolację; chyba zjem lepiej (chociaż mniej elegancko) niz na bankiecie noblowskim albo na kolacji u JKM Elżbiety II. (Stały niemal zestaw obiadu królewskiego podaje w „Zyciu codziennym Palacu Bauckingham” wieloletni sekretarz osobisty Królowej).
Podaję za:
http://www.stadshuskallaren.gastrogate.com/5/restaurang_detail/part/7/id/1085
Zestaw noblowski 2006
***
Mozaika z „dołowanego” łososia i ostryg scallop
z kawiorem z Kalix (najlepszy szwedzki) oraz sałatką z ogórka i jabłka, chleb noblowski
***
Grzbiet (?) jagnięci pieczony z ziołami, jarzyny potraktowane oliwą, purée z ziemniaków i słonecznika bulwiastego z sosem na winie porto.
***
Parfait z ananasa na migdałowo-cynamonowym ciastku (?) z skarmelizowaną sałatką z ananasa ozdobioną listkiem mięty.
Wina:
Szampan Montaudon Brut Reserve do przekąski
Południowoafrykański Shiraz do jagnięcia
Francuski Sauternes do deseru
Kawa, woda mineralna
Wszystko to za jedyne 1395 SEK czyli 500 złociszów z hakiem.
P.S.
Aby zamówić jeden ze starszych zestawów potrzeba przynajmniej osiem osób i pięć dni wyprzedzenia.
Starsze jadłospisy noblowskie można znaleźć na poprzednio przeze mnie podanej witrynie noblowskiej pod zakładką „Menus at the Nobel Banquet”
No i oczywiście nieprawidłowo zamknęłem pismo pochyłe po „scallop”
Chyba pójdę i stanę w kącie….
Poprawka do poprzedniego: pochyłe pismo i koniec
Układanie jadłospisu na Bankiet Noblowski to nie w kij dmuchał!
Zarówno zupy jak i drób zniknęły w ostatnim czasie ze względu na potrzebę dogodzenia osobom wielu narodowości, przekonań i wierzeń a także z przyczyn praktyczno-logistycznych.
Nie podaje się również wieprzowiny i zapewnie różnych innych rzeczy.
A czy to dobre jedzenie czy nie? Nie mam pojęcia – nigdy nie byłem na bankiecie noblowskim.
No i ten de gustibus….
Też nie wiem czy dobre, ale ładnie podane. Życzę Panu , aby w przyszłości miał Pan okazję wygłosić orację na podobnym bankiecie.
Ach, ten Pan Piotr! Codziennie podpuszcza nas, szare mróweczki do prężenia wątłych muskułów. Jak nie sery, to makarony, octy, oliwy.. Z piekła Waćpan nie wyjdziesz za ustawiczne wodzenie nas na pokuszenie.
PS Nie wiem, czy zauważyliście może mój wczorajszy wpis (ostatni pod dyskusją) Z czystym sumieniem polecam skorzystanie z mojego przepisu na bazę pizzy – jest wielokrotnie sprawdzonja i zawsze się udaje – byle rozklepać ciasto odpowiednio cienko.
Ja już jestem w piekle. Bo jak mam się czuć inaczej jeśli wiem, ze nie dam rady skorzystać z Waszych wszystkich porad, dorad i przepisów. A chciałbym.
Natomiast w sprawie menu noblistów to wyszła przed dwoma laty księga pieknie zilustrowana i z przepisami właśnie z tych balów od 1901 roku niemal do końca XX wieku. I to jest dopiero tortura!
PS.
Droga Alicjo,
dziekuję serdecznie. Właśnie doszła księga Kuchnia Piggy. Pięknie zilustrowana, smakowicie zaprezentowana. Żałuję, że nie byłem w Kingston. Teraz podczas dłuuuuugiego wypoczynku na przełomie kwietnia i maja spróbuję coś zrobić z tych przepisów. I zrelacjonuję. A tak w dyskrecji: te zasuszone konwalie to dla mnie czy przez zapomnienie?
Jeszcze raz dziekuję i mam nadzieję, że będę mógł się odwzajemnić gdy tylko wyjdzie nasza kuchnia dla emigrantów czyli „Z polską kuchnią w walizce”.
Pozdrawiam ze smakiem!
Można się już nie wysilać. A Capella czyli Pani Barbara może nawet spocząć na laurach. Pierwsza przysłała prawidłowe rozwiązanie i jest już właścicielką książki „Polityka i jej ludzie” z licznymi autografami i serdeczną dedykacją. Prosimy tylko o kontakt i podanie adresu, na który wyślemy nagrodę.
A ciekawskim podaję odpowiedzi:
1- I w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu;
2 – Weisbier (a marek jest wiele np. Paulaner, Fraciskaner)
3 – Stilton.
Gratulacje!
O ile jeszcze ktoś nie zorientował się to ten topinambur co o nim Pyra pisze to słonecznik bulwiasty:
http://pl.wikipedia.org/wiki/S%C5%82onecznik_bulwiasty
Strasznie tu ostatnio modne warzywo. Zwłaszcza w kręgach restauratorów, mistrzów kucharskich i innych gurmandzistów. Któregoś dnia chciałem się nawet skusić i (na urodziny lepszej połowy naszego związku małżeńskiego) przygotować przystawkę z purée z tej bulwy z szynką Serrano. Ale syn wybił mi to z głowy tłumacząc, że pretensjonalne i sam zrobił o niebo lepszą przystawkę….
U nas juz po dwunastej – ide zatem spac. Zanim jednak wskocze pod kolderke chcialam podziekowac za przepis na baze. Pano-Piotrowy bardzo podobny do tego jakiego zwykle uzywam (a czy wyrabia Pan ciasto 8 minut?), przepis Pyry zastosuje wkrotce i oczywiscie doniose o efektach. Teraz zas pora na lu-lu. Dobranoc.
Panie Piotrze!
Toż miało być dyskretnie o tych konwaliach, dyskretnie! Suszyły się tam, służąc za zakładki, szkoda, że już nie pachną. Z rozmysłem je tam zostawiłam, z rozmysłem.
To jest wizytówkowa restauracja Kingston, właściciel, Zalman Yanowski, był autentycznym hippisem lat 60-tych, członkiem znanego zespołu The Lovin Spoonful, znanego najbardziej z popularnej piosenki „Do You Belive in Magic”. Zal był duszą miasta, Mr.Kingston, znał wszystkich i wszyscy go znali, a knajpa od samego poczatku miała atmosferę cyganerii artystycznej, i tak zresztą zostało. Niestety, Zalman przejął się okropnie chorobą Rose, jego partnerki – stres, atak serca, smierć w wieku 57 lat.
Rose zmarła 2 lata pózniej. Knajpę i Pan Chancho, piekarnię – restaurację lunchową przejęła córka Zalmana i Jackie Burroughs, znanej aktorki kanadyjskiej. Przy okazji plotkowania o wielkim świecie, Dan Akroyd jest stąd, ma tu swój dom i praktycznie całe lato spędza w Kingston na wakacjach z rodziną, często zapraszając kogoś z Hollywood na wypoczynek. I faktycznie, mają tutaj święty spokój. Dan Akroyd jest znany z takich filmów jak Blues Brothers, Ghostbusters, Trading Places i wielu, wielu innych.
Pozdrawiam i zabieram się do roboty!
Ależ ja pytałem dyskretnie, bardzo dyskretnie. Tylko, że już dawno nie dostawałem takich darów od pięknych pań. No to wzruszyłem się. Też dyskretnie. Będę węc miał nową zakładke. Dzięki.
Szanowny Panie Piotrze!
Nie odpowiedziałem na quiz, ale nurtuje mnie pytanie: czy gdybym w odpowiedzi na pytanie 1 zacytował „Paryż wart jest mszy”, myśląc o chlebie i winie, to by Pan uznał czy nie?
Pozdrawiam,
Jurek Tyszkiewicz
Szanowny Panie Jurku,
to jest jak poker. Trzeba w odpowiednim momencie powiedzieć: sprawdzam. Ale to Pan dobrze wie. Pozdrawiam serdecznie. Mile wspominam nasze spotkanie na Targach Książki w Krakowie.
Drogi Panie Redaktorze,
bardzo się cieszę z wygranej. Serdecznie dziękuję. Do zobaczenia na Targach Książki. Jak dobrze byłoby mieć troszkę więcej czasu na aktywny udział w blogowych dyskusjach… (ale nadążam czytać i wpisy i komentarze).
Panie Jurku, trzeba się odważyć i odpowiedzieć 🙂 Ja to zrobiłam wczoraj po raz pierwszy w życiu; z niewielkimi nadziejami, bo było już po 8:30 (wpis opublikowany o 8:00) – ale sport się liczy… i udało się 🙂