Ciasteczka chodzące parami
Są słodycze, które kojarzą mi się zawsze w parze.
To faworki i bezy. Zawsze w naszym domu bywają razem. Dziwi mnie niezmiennie, gdy gdzieś podawane są same bezy albo wyłącznie faworki. Wówczas domyślam się, że to nie produkcja domowa, tylko kupione w cukierni.
Nigdy nie zastanawiałem się nad tym zjawiskiem, bo sam nie zajmuję się robieniem deserów. Bywam tylko dorywczo zatrudniony jako siła pomocnicza przy faworkach. Jest bowiem pewna bardzo ważna faza ich produkcji, przy której liczą się nie umiejętności, lecz prosta siła fizyczna. Ciasto na faworki musi być bite wałkiem. I to im dłużej, tym lepiej. Zwykle po kwadransie tej mordęgi odpadam, bo jestem spocony i zmęczony bardziej niż po rąbaniu drzewa do pieca na wsi.W tym roku robiliśmy faworki w przemysłowej wręcz ilości, bo część powędrowała na Sylwestra organizowanego przez wnuczkę, a druga część – także na Sylwestra – przez wnuka. Mieszkają bowiem osobno i mają osobne kręgi przyjaciół. Ostatnia porcja faworków, i to wcale niemała, została dla nas.Bijąc wałkiem (a mamy drewniany i ciężki, odziedziczony po babci) w wielką pacynę ciasta, zobaczyłem olbrzymi słój wypełniony białkami z jajek, których żółtka zużyte zostały do faworków. Wtedy dopiero błysnęła mi myśl, że za chwilę ruszy produkcja bezów.
W tym tygodniu mamy kilkakrotnie gości herbacianych, a na takie podwieczorki najlepsze są właśnie bezy i faworki. I zawsze w parze.
Komentarze
dzień dobry …
faktycznie to jest para … teściowa córki zawsze robi faworki i dodatkowo bezy … zawsze myślałam, że bezy są bo Amelka bardzo lubi babcine bezy (faworki też bardzo) a to drugie wynika z pierwszego …
Parmy chodzom abo i po cy, jak w poniższym dowcipie:
Wchodzi turysta do baru w Zakomanem, siada przy barze i pyta: Barman, co mi pan poleci do picia?
A barman na to: Ano panocku, drink „Góra cy”!
Turysta: Jak to góra cy?
BArman: Wicie panocku, birzemy sklanecke wina… no dwie… góra cy i wlewamy do garnka. Birzemy sklanecke piwa… no dwie… góra cy i wlewamy do tego samego garnecka. Potym sklanecka wódecki… no dwie… góra cy i do tego samego garnecka raz jesce wlewamy. I na ostatecku sklanecke konijacku… no dwie… góra cy i do garnecka. Potym stawiamy garnecek na ogniu i gzejemy miesając cas jakiś. Nalewmy i pijemy sklanecke… no dwie… góra cy. Jak wypijemy, wstajemy, robimy krocek… no dwie… góra cy!
Zakopanem miało być oczywiście
Rzeczywiście czas już na faworki. Gotowych nie kupuję, bo są za grube, wolę cienkie. Za bezami nie przepadam, bo z kolei są zbyt słodkie, ale piekłam je niedawno i towarzystwo domowe zjadło je ze smakiem. Daję 1/3 szklanki cukru na 2 białka. Przepisów nie brakuje.
Dziś rano za oknem było – 18 st. C. Ptaszki nakarmione. A w karmniku na Podkarpaciu też panuje ruch http://ptaki24.pl/kamery-online/karmnik-dla-ptakow-w-lesie.html
Jolinku, ależ Ty masz siłę lobbowania. Masz dziś na pierwszej stronie „GW” artykuł Adama Wajraka w obronie Puszczy.
Piotrze się cieszę …
Dzień mroźny, Krysiade, prawie jak u Ciebie, -17c, a wczoraj było +6 👿
Będzie krupnik na żeberkach – w domu ciepło, ale przyda się na rozgrzewkę.
Krysiade – tu jest link do tych kabli/przewodów do grzania rur i nie tylko
http://allegro.pl/przewod-grzejny-ts-do-rur-2m-z-termostatem-i5668657394.html
Zaraz idę karmić i poić żywiznę. Byłam dzisiaj w Połczynie, potrzebowałam na gwałt kołków do szybkiego montarzu sztuk cztery, 6mm, w celu pewniejszego zamocowania zasłony antymrozowej w kancelarii, czyli śpiwora zaczepionego do drążka od zasłony prysznicowej, niegdyś taki śpiwór przyczepiało się do karnisza, ale Alutka zrobiła drzwi antymuchowe i karnisz wisi bez przydziału a śpiwór teraz musi być między drzwiami a zasłoną muchową. Bardzo to komplikuje wchodzenie, bo najpierw trzeba otworzyć drzwi, potem ostrożnie przesunąć śpiwór, tak żeby drążek się nie obsunął i wszystko nie spadło, a potem jeszcze otworzyć drzwi muchowe i już można wejść. Wychodzenie w odwrotnej kolejności. Wymyśliłam podpórki pod końce drążka – kawałki deski z półkolistym wycięciem, ale nie miałam kołków do zamocowania. Udało mi się znaleźć jedyny sklep, który był otwarty – reszta ma inwentaryzację. Samochód używałam ostatnio w ubiegłym roku i nie bardzo dawał się odskrobać z lodu. W końcu wsadziłam grzejnik na tylne siedzenie i już po trzech kwadransach dmuchania miałam wszystkie szyby odmrożone.
No to lecę, bo już pukają w zamarzniętą wodę.
Żabo kochana – rura z wodą zamarzała mi w spiżarni, pod otworem na dwór /taki jakie były pod oknami gdy nie było lodówek/ i myśleliśmy, że rura pcv jest przekaznikiem zimna. Po wyjęciu rury okazało się, że w ścianie prawie nie było waty mineralnej. Paweł dołożył i zobaczymy jak będzie po dzisiejszej nocy. Dziękuję Ci bardzo za zaangażowanie i pomoc w naszym kłopocie. Mamy nadzieję, że będzie dobrze.
Oj, cisza nastała… Pyra poszła się lekować do bolnicy i nie ma komu stawiać blogowiczów na baczność 😉
Ja mam robotę oraz książkę do przeczytania, ciąg dalszy tej „Okupacji od kuchni”.
Kochani-melduję się po powrocie z krótkich acz intensywnych noworocznych wakacji 🙂
Dzisiaj w Rzymie było z rana deszczowo, ale to drobiazg skoro na termometrze+15oC.
Wczoraj w środku słonecznego dnia temperatura dochodziła do całkiem miłych dla ducha i ciała +20 Celsjuszy zatem z przyjemnością zjedliśmy obiad siedząc na tarasie restauracji.
Jakieś circa about 30 lat temu spędziłam w tym mieście kilka godzin i z tej ekspresowej wizyty zapamiętałam przede wszystkim Bazylikę Św.Piotra. Teraz na zwiedzanie mieliśmy całe pięć dni i to ciągle za mało, ale to miasto trzeba sobie chyba dawkować w niewielkich porcjach, bo inaczej przyprawia o zawrót głowy. Nadal mam w oczach te wszystkie place, fontanny, kościoły, starożytności, a także siostry zakonne ze wszystkich części świata, wytworne sklepy i….kolorowe lodziarnie 😀
Co do powitania Nowego Roku to będziemy mieli na wieki wieków niezapomniane wrażenia z tego wiecznego miasta 😉 Osobisty Wędkarz zaniemógł gastrycznie tak mniej więcej w granicach godziny 23.00. Musieliśmy się zatem pospiesznie ewakuować do hotelu, w którym obejrzeliśmy pokazy sztucznych ogni w telewizorze, a zamiast szampana otworzyliśmy opakowanie mięty w torebkach ekspresowych cdn…
Po krótkich spotkaniach z włoska telewizją odniosłam wrażenie, że opinie o tym, iż jest to jedna z najbardziej beznadziejnych albo wręcz najbardziej beznadziejna telewizja w Europie są słuszne i uzasadnione cdn…
Rzym to zupełnie inne miasto niż Paryż, ale to miejsca, do których chętnie się wraca, bo tyle jeszcze do odkrycia zostało. To pech Danuśka z tym Sylwestrem, ale mam nadzieję, że kłopoty szybko się skończyły.
To ja jeszcze o mrozie.
Krysiade mam nadzieje, że dodatkowa izolacja pomoże.
Myśmy tutaj mieli taki rok, że rury od wody nam pozamarzały w ziemi i po dość długim czasie udało się je odmrozić spawarkami. Na wsi były w cenie długie kable od spawarek – trzeba było je przyczepić do rury na początku i na końcu, u mnie to było od piwnicy do kranu na podwórzu i od kranu do hali – tak ze dwa razy po 16 metrów. Niektóre odcinki dłuższe rozmarzły dopiero na początku maja. U nas przyjmuje się, że ziemia przemarza do 140 cm i tak głęboko zakopuje się rury od wodociągu, ale owego roku przemarzła dużo głębiej, mróz złapał jeszcze „na zielone liście”, nie było długo śniegu tylko taka szadź, że się gałęzie łamały, potem króciótka odwilż na początku lutego, a potem śniegu po kalenice nieomal. Wstrząsam się na wspomnienie.