Zanim zaczną się awantury o karpia
Karpie, które u miłośników tych pysznych ryb i tradycji pojawią się na świątecznym stole, są płukane w czystej bieżącej wodzie, by oczyścić się z zapachu i smaku mułu oraz licznych roślin stanowiących ich dietę.
Dzięki temu zabiegowi tracą one niemiłe dla niektórych aromat i smak. Cała ta operacja winna trwać około dwóch tygodni. Przez ten czas ryba traci nawet do 10 proc. swojej wagi. Zdarza się więc, że zachłanni producenci omijają proces płukania, by zarobić więcej. Warto więc przed kupnem żywego karpia sprawdzić, z jakich stawów on pochodzi. Stowarzyszenie „Pan Karp” pomaga (w internecie) miłośnikom tradycyjnej kuchni w zdobyciu informacji o uczciwych hodowcach.
Druga rada dla kupujących ryby, które są na polskich stołach od XIII wieku, a nie – jak twierdzą niektórzy przeciwnicy – od czasów PRL, w którym to wstrętnym ustroju podstępem narzucono nam jadanie ryb pachnących jak gnijący socjalizm, to dołożenie złotówki do ceny karpia na plastikową rynienkę pozwalającą donieść rybę w stanie żywym do domu bez zadawania jej zbędnych cierpień, czyli trudności w oddychaniu.
Nie będę opisywał metod pozbawiania karpia życia, bo można znaleźć instrukcje w internecie. Smakoszom o bardzo miękkim sercu (bo inaczej będą jednak musieli uczestniczyć w procesie zabijania) doradzam kupno ryb ubitych, a nawet wypatroszonych. Odradzam zaś nabywanie filetów, bo bywa to dość ryzykowne. No i zdecydowanie zniechęcam do uczestniczenia w pseudodyskusjach o cierpiących rybach i okrutnych ludziach zadających im ból.
Komentarze
dzień dobry …
mam szczęście bo karpia dostaję pod nos usmażonego a do tego łuski do portfela .. i nie pytam jak się dostał na stół jak mi smakuje …
Pyro przesyłam pozytywne myśli …
pada śnieg ale ładnie jest tylko przez okno bo na chodnikach i ulicach robi się breja ..
Pyro, trzymaj się! 🙂
Karp? Nie przepadam nawet za jedzeniem (choć ryby uwielbiam od zawsze), co dopiero za robotą… 🙄
A propos wczorajszego Śniadania ze sztuką — własnie mi podesłano kolejny remastering 😉 „Dziewczyny z perłą” – niech żyje międzypokoleniowy dialog wielkich mistrzów! 😎
(I tylko szkoda, że grafika emoty ;big grin; jest w obecnej tutejszej odsłonie tak paskudna, że się odechciewa używać… )
💡
😐
😥
😆
…Tylko sprawdzam… 🙄
Basiu piękny odzew masz na blogu … 🙂
Jolinku, dzięki w imieniu Odzewu… i własnym 🙂
Oczywiście zapraszam ilekroć masz czas 🙂 Jak i Wszystkich, którym po drodze 🙂
Choć… moja chata z kraja* (*lub nawet skraja – od przykrawania 😉 ) – i tak jest właściwie, wygodnie, bezpiecznie 😎
Drugie „choć” – brakuje mi tu, pod blogami „Polityki” — a zwłaszcza niniejszym, kulinarnym, gdzie wrażenia optyczne odgrywają tak dużą rolę — funkcjonalności istniejącej od jakiegoś czasu na prywatnych wordpressach: wyświetlania się ilustracji w komentarzach po wprowadzeniu takiego na przykład kodu:
https://lh3.googleusercontent.com/-ePeUqRSX9tI/VgGROsQYm4I/AAAAAAAAQzI/d6NZHJUg-ks/s1024-Ic42/DSC09358.JPG
to prawda Basiu … ułomny trochę technicznie wydaje się ten blog … ale pewnie są powody … jakieś o p o r n o ś c i som .. 😉 ..
Taaak, Jolinku… tylko jedna sprawa, gdy trzeba coś dołożyć, dopisać program, dociążyć serwery (grafikami które będą szczodrze i radośnie wklejać internauci 😛 )… Lecz przecież „kufy” są dobitną ilustracją porzekadła „lepsze bywa wrogiem dobrego” — najpierwsze wordpressowe (identyczne dla blogów prywatnych i „Politykowych”) były najlepsze: przejrzyste, przyjazne oczom, nieobraźliwe (nawet te „negatywne”); potem na prywatnych wprowadzono małe, zamazane brzydactwa (na jakiś czas wyłączyłam wyświetlanie emot, tak mi się nie podobał ten wzór)… a już te obecne „Politykowe” – jeszcze głębsza porażka! — 🙄
Może informatycy pracujący dla WordPressa powinni przylepić sobie na listewkach lapków sławetną cytatę Becketta:
Ever tried.
Ever failed.
No matter.
Try Again.
Fail again.
Fail better.
At least not worse, guys, at least not worse! 😈
O, a teraz była poprawnie wprowadzona kursywa cytatu, oprócz wytłuszczenia. I się nie wyświetliła (choć mogła też upośledzić dalszy ciąg tekstu, więc w sumie łaska boska i skrzypce… 😛
„Moja chata s kraja” jest zapozyczeniem z jez. ukrainskiego. Calosc porzekadla slyszalam jako „Moja chata s kraja, niczeho nie znaju”. Czyli mniej wiecej: ” moja chata na uboczu, nie zamierzam sie wtracac…” Takie jest znaczenie.
Kciuki! Dentysta przde mna! Po roku zaniedbania! Bedzue sie czepial w sprawie nitkowania…
Kciuki za Pyrę w szpitalu i Helenę na fotelu dentystycznym !
Karp,
Święta,
kalorie….
Przeczytane dzisiaj w sieci:
kalorie to takie złośliwe trolle, które nocą zakradają się do naszych szaf i zwężają ubrania 😉
w odleglosci nie wiekszej niz pietnascie metrow stan wody wskazywal dziwne zachowanie. karpie w tak czystej i slonej wodzie i na dodatek na wolnosci raczej nie plywaja. karpie nie maja pletwy grzbietowej o wielkosci plecaka 🙁 . duza na pol metra, szaroniebieska i ze szpica uniesiona do gory. na dnie oceanu przemieszczal sie szeroki cien tulowia. strach mnie oblecial, bo tak nie wygladaja lubiane przeze mnie ryby 🙁 a na dodatek pletwa rozcinala wode w moim kierunku.
dziesiec metrow, osiem, szesc. na pieciu metrach dostrzeglem sylwetke z pletwa ogonowa.
o ….. ! z tej odleglosci wyglada jeszcze grozniej 🙁 zatacza krag w okol mnie. w glowie kraza mysli. kiedys przy browarze paul opowiadal : rekiny najczesciej trzykrotnie okrazaja swoja ofiare, zanim zanurkuja po to by z glebiny zaatakowac. w tym momencie zanurzyla sie pletwa 🙁 zostalo jeszcze sto metrow do brzegu. energiczne ruchy wprowadzily kita w rotacje. dzieki temu uzyskalem rakietowe przyspieszenie. jeszcze tylko piecdziesiat metrow. powierzchnia wody makabrycznie glatka.
co sie robi w takich sytuacjach?
w zadnym podreczniku o tym nie pisza 🙁 byle tylko sie nie wypieprzyc ! nie dac wydrzec sobie przez bestie mojej w dobrym stanie watroby czy sledziony ! ani konczyny gornej, ani dolnej ! deseczka nowa, cudowna i kochana, szkoda by bylo gdyby zostala nadgryziona 🙁
na brzegu ostrzegam tubylcow przed wejsciem do wody w ktorej kotluja sie rekiny.
– to niemozliwe 🙂 , slysze. moze latem 🙂 ale nie w grudniu 🙂 teraz mamy sezon na odlow karpia 🙄
….
wzialem dzis rano zimny prysznic.
dobrego dnia, nawet u dentysty 😉
Pyro – bądz dzielna. Trzymam kciuki.
Przygotowaniach do Świąt dla miłośników kotów (i nie tylko) 😀
https://www.youtube.com/watch?v=kuRn2S7iPNU
Filmik podrzucony przez kuzynkę Magdę.
Dentyste przrtrzymalam, ostro zapowiadajac, ze nie bede tolerowala zadnego upokorzania i impertynenckich pytan czy codziennie sie nitkuje. Dwa zeby do usuniecia i dwa implanty do wstawienia. Usuwanie bedzie pod narkoza plus glupi jasio. Ale dopiero 7 stycznia. Mozna odetchnac.
Teraz trzymam kciuki za Pyry badania.
Pyro – pozytywnego nastawienia na kolejnych kilka dni i oby szybko minęły 😉
Heleno – gratulacje za zdecydowaną postawę wobec dentysty 😉 Ja przyjmuję te dentystyczne pytania z nastawieniem – może do następnej wizyty się poprawię 🙂
Linek, ja tak latami postanawialam. Ale uzbieralam juz dosc lat aby wiedziec ze sie nie poprawie.
Dentystow trza trzymac na krotkiej smyczy. W przeciwnym razie narowieja.
http://i.imgur.com/JVbMKOk.gif
U Pyry wszystko OK. Serdecznie dziękuję za slowa wsparcia. Jutro tomografia. Dam znać co i jak. Na razie mam prikaz ugotowania czegoś na jutro i upieczenia ciasta dla współlokatorek. Dacie przepis na jakieś proste, szybkie ciasto?
Ps. Karpie w domu lubi tylko Matula. Ja wolę na wigilie pstrąga albo dorsza. Można powiedzieć, że na karpiach sie nie znam. Inna sprawa, ze jak byłyśmy na wigilii u Ryby w Świnoujściu tam wszyscy na wigilie kupowali sandacza a nie karpia… i dobrze
Pyro Młodsza-kiedy nie mam za dużo czasu i innego pomysłu robię biszkopt:
1 szklanka mąki
1 szklanka cukru (można mniej)
5 jajek
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Ubić białka, dodać do nich mąkę z proszkiem, cukier i żółtka. Wszystko delikatnie wymieszać. Wlać do formy i upiec lub ułożyć na wierzchu dowolne owoce i dopiero potem upiec. Jeśli nie mamy owoców po upieczeniu przełożyć bitą śmietaną, konfiturami albo jakimś kremem czekoladowym. Udaje się zawsze, ale nie wyjmować za wcześnie z piekarnika, bo opada. Zresztą i tak trochę opadnie.
Pieczenie-ok. 30 minut z termoobiegiem w temp.180 o C.
Aniu-uściskaj Mamę od nas i życz wszystkiego najlepszego.
Pozdrowienia dla Pyry a tu poniżej przepis, którego nie wypróbowałam ale wydaje sie być prosty. Pani Magdalena dobrze gotuje i przystępnie wyjaśnia.
http://gotuj.skutecznie.tv/2012/05/proste-ciasto-piknikowe-w-paski/
Znalezione w internecie:
W spezdazy pojawily sie patelnie z nowym systemem antyprzypaleniowym.
Gdy twoje jedzenie zaczyna sie prezypatac, patelbia autimatycznie wylacza ci inbternet.
Pyro, trzymam kciuki!
Pozdrowienia dla Pyry, widać, że będzie miała solidny przegląd techniczny.
U mnie marznący deszcz i paskudnie.
Z czym najczęściej podajecie zupę pomidorową?
Alicjo ja lubię z ryżem ale podaję z makaronem bo Amelka lubi .. makaron świderki musi być ..
ja bym nie piekła tylko kupiła ciasto … 😉
Aljcjo.
Tylko z grubym makaronem.
Popieram pomysł Jolinka – kupić dobre ciasto. Ja bym upiekła, ale Młodsza nie ma zbyt dużo czasu, tym bardziej że ma jeszcze coś ugotować.
Pomidorowa i rosół – z bardzo drobnym makaronem krótkie nitki.
Pyruni, rzecz jasna, najlepszego!
Jestem dobrze poinformowany, bo rozmawiałem z nią tydzień temu. Kciuki, naturalnie, też trzymam!
Karp będzie w piątek. Kupuję czasem nie „o czasie”, jak bywa, a wyfiletowaną połowę zamroziłem swego czasu, więc jest jak znalazł. Jada się u nas jeszcze karpia, jada, a wigilia bez niego stale jeszcze nie do pomyślenia. Wnuczki (na razie, mam nadzieje) się jednak wyłączyły.
Wrócę do „śpiącego lwa”. Słów dziękczynienia dla a´capelli , że mi przypomniała, nie cofnę, ale, że Bytom nie wchodzi w rachubę przyjąłem do wiadomości. Wykluczone też, że mogłem go zobaczyć w Warszawie, tam byłem bowiem dopiero w wieku dorosłym. Lecz, skoro wg internetu jest ich wszędzie „jak psów”, to mogłem praktycznie wszędzie sobie go „uwewnętrznić”, a najpewniej w parku gliwickim, bo tam podobno tylko „niewyjaśnione”, gdzie się jakiś czas podziewał.
Swoją drogą, pod schodami przed wejściem do gmachu głównego Uniwerka w Hannoverze też są dwa flankujące lwy podobnej wielkości, więc muszę zobaczyć, aczkolwiek, to miał być zamek dla króla Hannoveru (w 1853 zdecydowano się jednak, tam właśnie umieścić wyższą szkołę). Hannoverczycy mieli jednak bardzo zdystansowany stosunek do Prus. Wykluczam więc na razie podobieństwo.
Ja uwielbiam pomidorową z ryżem (ale nie rozgotowanym!) a właściwie to ryż z pomidorową. Dzieciom i byłemu robiłam z lanymi kluseczkami, właściwie to była modyfikacja lanego ciasta, bo rozcierałam żółtka z masłem i dodawałam mąki. Wychodziły bardzo dobre, tylko nie takie długie jak prawdziwe lane.
Żona mojego dyrektora z czasów PGRowskich robiła lane kluski nieomal na metry. Lała ciasto jakoś tak spiralnie w dużym garnku (tam się wszystko gotowało w dużych garach 🙂 ), że wychodziły nieprawdopodobnie wprost długie. Nigdy mi się takich długich nie udało zrobić 🙁
Wyszło z ryżem – u mnie zawsze była z ryżem
Heleno, w polszczyźnie potocznej porzekadło „moja chata z kraja” funkcjonowało dla mnie od zawsze (=> …więc nie znam szczegółów waszych intryg; zatem kiedy ja się doczekam tego asfaltu, co mnie mamicie, że będzie jeśli przyjdę na czyn drogowy; mogę sobie rozkładać pracę inaczej, niż wszyscy bo nie widzę, co oni akurat robią…)
Już w tym stuleciu wsławił się nim prez. Kwaśniewski (21.03.2003, przed inwazją na Irak – Nie możemy przyjąć koncepcji: „nasza chata z kraja” w Sygnałach Dnia Radiowej Jedynki).
Słyszę, że inni politycy 😉 też się wspierają wypływającymi ze „skrajnej chaty” tezami lub ich zanegowaniem… możliwości nawiązań, kontaminacji, rozszerzeń, aluzji, przekomarzań, prześmiewstw… jest legion! 🙂
Szaraku ❗ — niesamowite to, co piszesz! 😯
Danuśko, (jak zwykle, mam pokusę do nawiązań, rozszerzeń, przekrętów i przeakcentowań bon młota 😉 ) — Moje kalorie to takie milusie żyjątka, które wpę… wypędzają mnie na rower (minimum – matę gimnastyczną) ilekroć zdarzy się za długo testować organoleptyczne własności ciał stałych lub płynnych 😎
Pepegorze, nie wiedziałam, ile lat miałeś, gdy Śpiący znikał z Bytomia. Oboje moi rodzice załapaliby się na niego spokojnie, a z mgliście pamiętanej tutejszej rozmowy „motocyklowej” wynikało, że jesteś trochę młodszy (niż oni), lecz nie bardzo 🙂 Tak czy owak wędrówka po tropach dział Kalidego (bodaj 2013 był jego rokiem w Gliwicach) jest fascynująca! 🙂
A dlaczego myslenie o cierpieniu zadawanym zwierzetom to „pseudodyskusje”? Bo wazniejsze jest napychanie sobie brzucha?
Czasami mozna sie udlawic oscia, hi hi.