Zagadnij co gotujemy? 25 B
Tym razem nagroda też jest niezwykła. To niebywale ciekawa książka napisana przez debiutującego w beletrystyce naukowca i dyplomatę. Jest on przy okazji znawcą Biblii oraz historii m.in. wojen krzyżowych. A czyta się tę księgę (bo jest grubsza niż niejedna encyklopedia) z wypiekami na twarzy, jak kryminał. A czasem – z podobnymi wypiekami – jak romans. Jednocześnie autor, Leszek Biały, rozbawia nas swoim pysznym poczuciem humoru i licznymi aluzjami do współczesności, które łatwo odczyta każdy czytelnik prasy oraz widz i słuchacz programów informacyjnych. Słowem – „Źródło Mamerkusa” warte jest lektury. A wydał je „Nowy Świat”.
1 – Który z polskich władców odmówił udziału w wyprawie krzyżowej uzasadniając tę decyzję brakiem piwa w Jerozolimie?
2 – Krzyżowcy przywozili do swych domów z Ziemi Świętej odpusty, relikwie i pewną bardzo dziś (zwłaszcza w Polsce) lubianą kaszę; jaka to kasza?
3 – Kiedy i gdzie zaczęto robić konserwowe ogórki?
I to już wszystko. Proszę pisać na adres internet@polityka.com.pl Czekam na prawidłowe odpowiedzi i wysyłam nagrodę!
Komentarze
Wracam do Warszawy po południu. Musicie więc być cierpliwi czekając na rozwiązanie.
Ooo, zaspałam 🙁
Nikt nie komentuje, znaczy wszyscy szukają odpowiedzi?!
pytan nie szukam, owszem nawet przjemne i naprowadzajace na ciekawe sciezki ale z tym krolem to nie wiem i nie bede szukac, tutaj pada sniezek a na popoludnie zapowiadaja deszcze
Odpowiedzi można trafić, ale jest ich tak wiele i tak różne. Trzeba zacząć od definicji konserwowego ogórka. U nas konserwowy to konserwowany w occie. Tymczasem w angielskim pickled oznacza wszystkie formy konserwacji, w tym kiszony i kilka innych metod. A czy Stary Testament jako źródło wiedzy jest tutaj uznawany?
Odpowiedzi prawdopodobnie pochodzą z nagrody, ale o braku piwa jako pretekście do wykręcenia się z wyprawy krzyżowej Gospodarz wspominał już przy tym stole.
A w ogóle znowu mogłem przystąpić z opóźnieniem gdy zaspana Nemo już zdołała wysłać.
Władca jest wymieniony na tej stronie, nie trzeba szukać.
Kasza też może okazać się inna. Ta, o której myślę, została przywieziona do nas przez Mongołów (pewnie Tatarów). Ale była znana na Bliskim Wschodzie i nie było przeszkód w jej przywożeniu z wypraw krzyżowych. Tylko na Bliskim Wschodzie nie jadano wieprzowiny, a bez wieprzowych skwareczek smakuje znacznie gorzej.
Władca jest najprostszy, ale z ogórkami mam ten sam problem co Stanisław…
A przede wszystkim bardzo dziękuję Gospodarzowi za książkę, którą odebrałem wczoraj wieczorem i od razu zabrałem się do lektury, choć nie było, kiedy czytać.
Stanisławie,
podobno ogórki w Biblii to w rzeczywistości melony 😯
Ogórki znane są w Indiach od ca 1500 pne, w Iraku od 600 pne, w rejonie Morza Sródziemnego od 200 pne. Rzymianie jedli ogórki z wielkim apetytem, a dla cesarza Tyberiusza uprawiano je pod szkłem.
….to ogorek jest melonowym zombi?
Słyszałam też ze biblijne jabłko to pigwa. Nigdy nic nie wiadomo…
O czym mowa w Biblii, tak naprawdę nie dowiemy się na tym świecie. Nawet tekst w tym samym języku jest nie do uzgodnienia pomiędzy biegłymi w temacie, a już dojście, co było ewentualnym błędem pierwszych tłumaczy, praktycznie niemożliwe. Teorii mnóstwo, a to, że któraś z nich wydaje się bardziej uprawniona, nie przesądza jeszcze, że jest słuszna. To jak w rachunku prawdopodobieństwa. Wśród tysiąca przypadków (a nie jest to wielka liczba) najbardziej uprawnione tłumaczenie będzie słuszne np. w 800, ale nie wiemy, które to konkretnie.
O ogórkach w Rzymie najwięcej pisał Pliniusz Starszy. Ale chyba nie wspominał o ich konserwowaniu. Z zabiegów przygotowawczych do podania wymieniał chyba przecieranie oliwą. Na upartego można to uznać za metodę konserwowania, ale chyba nie o to chodziło.
… mogła to być też figa albo granat. Oba bardzo symboliczne i nadające się na Drzewo Poznania Dobrego i Złego 😎
No i figa z raju 🙄
Dopisałam się do Ewy 😉
Oliwienie kół w rydwanie to też konserwacja 😉
Podobno Rzymianie jako pierwsi użyli octu do konserwacji żywności. Kiszonki były już w Mezopotamii i Chinach.
Egipcjanie konserwowali mumie 😉
Pogoda dziś znowu marcowa, słońce, chmury, może pokropi…
Żabo,
a propos Twoich wczorajszych zakupów:
Do sklepu ze sprzętem dla drwali, stolarzy i innych majsterkowiczów przychodzi klient z piłą łańcuchową, rzuca ją na ladę i mówi do sprzedawczyni:
– Przynoszę z powrotem, to jest nic nie warty chłam!
– Jak to? Przecież to zupełnie nowa piła dobrej marki!
– Dobrej?! Wie pani, że ja nią dałem radę ściąć najwyżej 2-3 drzewa na dzień?!
– Oj, to musimy sprawdzić, co jej dolega.
Sprzedawczyni łapie za linkę od rozrusznika, pociąga, piła startuje natychmiast i zaczyna warczeć wrrum wrrum…
Na to klient:
– Huch! A co to za odgłos? 😯
Nemo – jestem zdecydowanie przeciwna konserwowaniu ogórków poprzez moczenie ich w roztworach sody kaustycznej, jak mumie. Ten nasz migacz krzyżowy nie miał korony królewskiej, a zaledwie mitrę książęcą. Dzisiaj u mnie stan klęski żywiołowej : Młodsza robi porządki i selekcję w części gabinetowej swojego pokoju. Okres ten proszę mi dopisać do emerytury w wymiarze podwójnym – jak wojnę.
Na obiad rolady wołowe
Mumia ogórka z koprem i gorczycą 😉
Pyro,
to Was już na wiosenne porządki bierze?!
Ten „migacz” królem nie był, ale jednak władcą. Rozsądnym 😉
Nemo – papież też rozsądny = tłumaczenie Polaka przyjął z pełnym zrozumieniem. Z porządkami gorzej, nie świąteczne tylko kilkuletnie – między malowaniami pokoju Ona tylko gromadzi „papióry” ; zbliża się kolejny remont i trzeba gdzieś o 2 tony ulżyć półkom, koszom i kartonom.
Też mam za dużo papierów w domu 🙁 🙄
Zdaje mi się, że zapodałam niekompletną historię z tą piłą 🙁
Klient mówi:
– Żona mi to kupiła, ale przynoszę z powrotem. To jest nic niewarty chłam!
Alicjo,
jaka znowu rozpustna 😯
czyżbyś już zapomniała: Nago, nago, jak za dawnych lat … 🙄
liczę na to, że „wrzucisz” to do dzisiejszej dyskoteki 😆
Niesamowite te pytania Gospodarza, świat jest taki ciekawy 🙂
Nemo,
u nas wczoraj było wiosennie, no prawie wiosennie. Ty pisałaś o przylaszczkach, które bardzo lubię, ktoś w radio mówił, ze widział krokusy. Już z niecierpliwością czekałam żeby snieg w moim ogrodzie stopił się na tyle, żebym też mogła szukać krokusów. Moje przylaszczki zakwitają znacznie później. Niestety wieczorem zaczął sypać drobny śnieg i zrobiła się znowu aura brejowatej zimy
Dziędobry na rubieży!
U nas wiosenne powietrze, którego niuchnęłam trochę, wypuszczając psice. Mniejsza poleciała jak w dym, a większa zawróciła, bo się czegoś bała. Może ktoś strzelił na poligonie dziesięć kilometrów od nas albo włączył piłę krajzegę dwadzieścia kilometrów dalej. Ona się boi takich rzeczy.
Niestety, w moim ogrodzie takie zwały śniegu, że sporym krzakom wystają tylko nosy, Biedne krokusiki muszą poczekać. A przylaszczki nie mam, chociaż bardzo lubię. Nie dostałam nigdzie.
Ach, jak to stopnieje, jak pojawią się zielone noski! To już niedługo.
Solvitur acris hiems grata vice veris et Favoni…
W ogrodach kwitną już bazie, oczar wirginijski, stokrotki, krokusy i inne wiosenne kwiatuszki, ale ta przylaszczka była dzika i naturalna, i tylko jedna na razie 🙁
Nisiu,
jeżeli będziesz w maju w Warszawie, to Ci przylaszczki przywiozę – prawdziwe, leśne, cudownie błękitne, po przekwitnięciu mają przepiękne liście 😆
Helwecja leży jednak bardziej na południu. Ja widziałam u sąsiadów kilka bazi. Muszę zaglądnąć do innego ogrodu czy kwitnie oczar. I teraz sobie pomyślałam, że chyba zetnę kilka gałązek forsysji. Niech zakwita i wabi wiosnę 😆
Jotko kochana, naprawdę? I one nie zdechną w drodze? Przecież będą musiały kilka dni siedzieć w jakimś pudle!
Dzięki, dzięki.
One na pewno gdzieś są w centrach ogrodniczych, ale miałam do nich pecha jak dotąd.
Do mojej forsycji – nawiasem – musiałabym przekopywać się przez metrową zaspę, hehe.
Jak ogórki podać z gracją ?
Z którą to ustalić nacją ?
Czy zalewać je oliwą,
czy śmietaną urokliwą ?
Potraktować winegretem,
czy też wrzucić je w wegetę ?
Czy do greckiej dać sałatki,
czy okrasić Twe kanapki ?
Już Rzymianie się głowili,
piłą jednak nie kroili !
Nemo wiosną w swym ogrodzie
je posadzi,
sposób na ogórki bardzo smakowite
nam doradzi !
Jotko, a Ty nie mieszkasz czasem w Pyrowie? Bo ja tam będę w połowie marca.
Danuśko – wszystko jedno w sumie,
byle ich nie zamieniać w mumie!
Danuśka, 😆
uff, dopiero dopadłam do blogu, Zbyt późno, zeby się nawet zastanawiać nad pytaniami, znaczy, zastanawiać się mozna, ale wysyłać to juz nie ma po co.
Do forsycji mam jak Nisia. Oczar lada chwila się rozpakuje. Odzyskałam i straciłam czwarty schodek, białe znowu sypie 🙁
Nie wiem, czy w Waszych domach rodzinnych był podobny obyczaj wiosenny : otóż moja Mama w połowie Wielkiego Postu robiła bukiet z gałązek drzew owocowych : wiśni, jabłoni i brzoskwiń. Xwykle po 2 tygodniach były śliczne kwiatki na nich, a 10 dni przed Wielkanocą w dużym wazonie lądowały 2-3 pokaźne gałęzie kasztanowca. To one stanowiły dekorację wielkanocnego stołu – miękkie, jasnozielone , rozwijające sie liście i zawieszone między nimi wydmuszki . Jeżeli aura pozwalała, to jeszcze jakaś forsycja koloru dodawała. Mamie mojej to świetnie wychodziło, a ja zawsze coś przegapię, czegos nie dopilnuję i psinco, a nie bukiet jak trzeba.
No, tak i właśnie sobie przypomniałam, ze śniadania nie zjadłami lekarstw nie zażyłam…
Nisiu – będziesz w Pyrlandii możesz do Pyr wyskoczyć na kawę albo i talerz zupy. Możemy nawet na papierosa wychodzić (na Twoją cześć) do innego pokoju – w końcu przy Jotce też nie palimy
Nisiu,
ja mieszkam około 25 kilometrów od centrum Poznania praktycznie przy trasie na Berlin. W połowie drogi między poznaniem a Pniewami. Zapraszam serdecznie. Dom duży, nie ma problemu. Jedynie kwestia terminu. W piątek będę wiedziała czy pojadę do Jadwisina. Gdybym jechała to jest to termin 11 – 15 marca. Przed lub po chciałabym się zatrzymać w Warszawie, między innymi celem degustacji Danuśczynych przepiórek, czy co to tam było. Myślę, że jest to kwestia do dogadania. Jeżeli Ty nie masz sztywnych terminów, to też możemy to dogadywać. Napisz: nota7@o2.pl
Danuśka ,za tę ” urokliwą śmietanę ” przyznaję Ci specjalne wyróżnienie poetyckie . 🙂
Tymczasem biorę się za robienie pierogów .Farsz mięsno – kapuściany przygotowałam już wczoraj ,więc trochę roboty ubyło .Że też te pierogi sa takie pracochłonne .
Do owocowych mam dojście, ciachnę 🙂
Pyro u mnie tez tak bylo w domu i ja to robie do dzisiaj a od Niemcow nauczylam sie siac rzerzuche i trawke kocia jako zielona dekaracje na Wielkanoc
Jeśli moim ogórkowym wierszykiem wprowadziłam dzisiaj
od rana trochę wesołości to jest mi bardzo miło.
Że też owe pierogi znowu będą lepione 400 km od Warszawy !
Krystyno- dzisiejsza pogoda dobrze pasuje do Twojego
farszu kapuściano-mięsnego. A ja sobie tylko powzdycham
z daleka do Twojego obiadu 🙁
Jotko – to czekam niecierpliwie,aby się wyjaśniło,co
z Twoim przyjazdem do Warszawy. Ptactwo czeka też,
w zamrażalniku.
Między 11 a 15 marca Osobisty znowu nieobecny, usprawiedliwiony.
Oczywiście na rybach – rozpoczęcie sezonu pstrągowego w kochanej ojczyźnie.
Jotko, Pyro – w Poznaniu mam być 11 i 12 marca, na jakiejś konferencji w ramach Poznań Media Expo. Nie wiem, jak będzie z urywaniem się na tę zupę (dzięki za propozycję, wzruszyła mnie i trafiła w dychę, bo jestem zupowa), bo tam stale jakieś narady, panele, lunche, ble, ble. Myślę, że bliżej terminu, koło 7-8 marca będę mądrzejsza, to się naumawiamy. Miło byłoby jakąś kawe przynajmniej razem wypić! O ile Jotka nie wyjedzie w siną dal, oczywiście. Pyreczko, jeśli Twój adres, który widziałam w internecie jest prawdziwy, to mieszkasz w tej samej bramie, co jedna moja przyjaciółka jeszcze ze studiów, hehe… 😆
Pozdrawiam w kolorze szaro-burym, bo taka tu dziasiaj aura. Zimno, mokro, psie brzuszki i łapy ociekające błotkiem, oj! Z zagadkami u mnie to tak, albo się spóźnię, albo coś w pośpiechu pokręcę, ale za to co się naszperam, naczytam, to moje 🙂
Takie porządkowanie papierów, to dla mnie zgroza, co papierek to decyzja, a jak takie papierki lubią wciągać człowieka w lekturę…
Ja mam też furę papierków do uporządkowania. Na razie zbieram płaskie pudła, zeby je do nich wrzucać, segregacja wstępna
I po obiedzie. Dziś prawdziwy sznycel wiedeński czyli costoletta alla milanese z cielęciny (pycha!) marchewka z groszkiem i ziemniaki puree.
A Barbara- właśnie wysłałam do Ciebie maila,bo się niepokoiłam,
że jakoś ostatnio Cię nie słychać na blogu.
No,ale widzę,że wszystko ok.
Gałązki z drzew owocowych, forsycji lub inne, wypuszczające listki wstawiam do wody co roku, jak się nie zagapię, to zdążą się rozwinąć do Wielkanocy
W domu siało się jeszcze owies w doniczce „dla zajączka”, tu sieję rzeżuchę.
Wczoraj, jak wyjeżdżałam samochodem z hali, to musiałam zgarnąć sporo ździebeł (źdźbeł) słomy i siana z przedniej szyby. Dotąd samochód był jedynie os..ny przez ptaszki, ale, żeby obsypany słomą? Spojrzałam w górę, a tu na wiązaniu dachu, pod samym szczytem ptaszka gniazdko wiji.
Wiosna?
Rzeżuchę też sieję, a potem na niej sadzam masłowego baranka. Tego roku w Żabich Błotach będę się wreszcie uczyła robienia pisanek metodą batikową, bo nie umiem, a Żaba – ho, ho! czego ta Żabanie umie – usZyje dekoracyjne zasłony, piecze torty, naprawi drzwi w boksach końskich, nareperuje traktor – Żaba potęgą jest i basta. W ogóle nasze Panie mają talenty : o przyjaznej i uładzonej przestrzeni u Haneczki pisałam wiele razy, o przytulnym (ujutnym) i zwariowanym w najlepszym tego słowa znaczeniu . wnetrzu u Dorotola też, o nieskazitelnym ładzie Jotki wzmiankowałam – a ja jestem bałaganiarz, brat – łata i łasuch. Tyż piknie.
Bry!
Sławka wessała poczekalnia, więc przeze mnie podsyła najnowsze foty z Burgenlandii
Nisiu,
wszystko, jak pisałam rozstrzygnie się w piątek I albo spotkam się z Danuśką w Warszawie albo z Tobą na własnych śmieciach.
Przylaszczki zostaną wykopane przed porą kwitnienia i przesadzone do doniczki. Z własną ziemią będą mogły spokojnie czekać na przesadzenie do Twojego ogrodu o dowolnej porze 🙂
Dzięki, paOlOre, 😀
Sławek tak długo był na odwyku, że i Łotr odwykł od niego 🙄
Uprzejmie donoszę, że nabyłam drogą kupna mydełko galasowe,które ukrywa się pod nazwą „Mydełko do odplamiania” 🙂
Pyro, w moim przypadku, to nie talent tylko wygodnictwo 😆
Panie Lulku, pochwała za zjedzenie zupy do czysta 🙂
Danuśko, dziękuję 🙂
Rzeźuchę też wysiewam przed Wielkanocą, czasem tylko zapominam i robię to w ostatniej chwili i wtedy biedny baranek nie ma nalezycie zielonej łączki. Ale ja taka mało utalentowana, niestety 😳
Dzień dobry … chociaż jest tak jak Basia pisze czyli chlapowato i pochmurnie …
haneczko nie chwal Pana Lulka bo jak widać to prowadzi samochód po szampanie a potem po piwie …
ja rzeżuchę wysiewam co tydzień by mieć coś zielonego pod ręką …
A no właśnie, wiosna się zbliża, rzeżuchę czas kupić
i posiać. Smaczne zielsko i do ogórka też pasuje 🙂
Podpowiadam smakoszom: „W źródle Mamerkusa” Leszka Białego jest cały rozdział o grzybach. A więc Leszek Biały — to polski rycerz, prawdopodobnie ktoś w rodzaju Zawiszy Czarnego. Zobaczcie mój wpis na arabia.pl (Książka Białego – podobnie bowiem, jak dzieło Samuela Huntingtona – jest o spotkaniu cywilizacji). Potrawy są tam dodatkiem.
kod ccc3
właśnie przed chwilą odebrałam „list ogólnouczelniany”:
Szanowni Państwo,
wczorajsze przerwy w działaniu uniwersyteckiego systemu pocztowego były
spowodowane skompromitowaniem hasła do konta „public” należącego do
Zakładu Socjologii Wiedzy i Świadomości Społecznej.
Korzystając z tego konta Chińczycy zaczęli wysyłać tysiące listów na Tajwan.
Spowodowało to fizyczne przeciążenie serwera pocztowego.
Szanowni Państwo, w interesie nas wszystkich pilnujmy haseł
i dbajmy o to aby nie były one trywialne, łatwe do złamania!.
Niezłe, a tu niektórzy podając na blogu adresy mailowe i te domowe, numery telefonu, mówią coś o prywatności, he, he 😆
co do „zielonego pod ręką”, to ja mam ostatnio manię bazyliową i codziennie po parę listków bezlitośnie pochłaniam, ale trzeba by sięgnąć i po rzeżuchę, w końcu to przecież samo zdrowie 🙂
U mnie dzisiaj prawie jak u Nemo, marchewka z groszkiem i sznycel – tyle, że z piersi kurczaczej 🙂
Nisiu – czyżby p. G (po mężu) była Twoją koleżanką z uczelni? Onaż lektorka j. polskiego dla obcokrajowców w Polibudzie, bodajże.
a kto przyjedzie do mnie w najblizszym czasie?????????????
Pyro, mało tego, onaż jest matką chrzestną mojego synala drągala. Całe studia „siedziałyśmy w jednej ławce”, a pokumałyśmy się na niwie operowej. Ona wtedy była W. po mamusi i tatusiu (uroczych zresztą). Ojjj, muszę ja odwiedzić Was obie.
Ależ nasza Polska maciupcia jest, aż miło.
Albo inaczej: po prostu wszyscy porządni ludzie się znają.
😆
to ja jestem nieporządny 😉
Nieporządni bywają bardzo interesujący 😎
i czarni rządzą, a rudych się kocha 😉
😯
Jotka mials przyjechac na flohmarki, Nisia moze zabrac Zabe, Zaba ma luz i tez wpasc…
bede musiala posprzatc po wierzchu i powod do tego
pisze oczywiscie o fazie przed, gdyz wierze, iz faza w trakcie wizyty bedzie rownie radosna i przyjemna jak podczas pobytu Wielkopolan
Cały dzień dzisiaj zszedł mi na pisaniu odpowiedzi na interpelację pani radnej wojewódzkiej. Nie uwierzycie, jak mało twórcza to była praca.
Z rzerzuchą mam złe doświadczenia z ostatnich lat. Trudno trafić czasowo w 10. Kiedyś siało się, rosła sobie troszeczkę i ładnie zielona trwała przez dłuższy czas. Teraz rośnie nierówno, nie zatrzymuje się na równej wysokości, a po paru dniach zaczyna blednąć, jakby światła nie miała. I można kupować w różnych miejscach, a skutek podobny. W zeszłym roku córeczka z Francji przywiozła i była zdecydowanie lepsza.
A czy po szampanie to akurat nie wiem, ale cale miasto tutaj o niczym innym nie rozmawia jak o tych namierzonych 1,53 promila u naszej tu, rodzimej pani biskup, aktualnie glowie wszystkich luteran w Niemczech. Nie zebym po katolicku zlosliwie zacieral rece, ale nasz tu kk zlapie wreszcie oddech po tym, jak przewodniczacy konferencji biskupow kk ostatnio codzienne prawie przed kamerami przeprasza za swych braci po fachu, bo po Stanach, Irlandii teraz niemiecki kosciol ma swoj Sexskandal.
I potem se nie wypij!
pepegor
Rzeżucha dobra na wszystko 😉
Biskup też człowiek 🙄
Zanim przeczytam wszystkie komentarze musze podać nick zwycięzcy. To zapewne ku zdumieniu rozgorączkowanej publiczności…. Nemo. Brawo i gratulacje. Mam nadzieję, że lektura „Źródła Mamerkusa” sprawi zwyciężczyni frajdę. A prawidłowe odpowiedzi są następujące:
1) Zbieg okoliczności sprawił, że miłośnik piwa (a niechętny krucjacie) to Leszek Biały;
2)Niedawno pisałem tu o bretońskich placuszkach z kaszy gryczanej
3) Prymusami ogórkowymi byli smakosze ze starożytnego Rzymu.
Grubaśne tomisko już na poczcie a koperta zaadresowana prawidłowo, bo sprawdzałem.
Rzeżucha dobra, rzerzucha do niczego.
Pepegorze, nie martw się. Biskup człowiek i zwykły ksiądz człowiek. A ludzie o nieco innych potrzebach seksualnych często wybierają sobie miejsca pracy sprzyjające kultywowaniu tych potrzeb. Wybierają więc seminaria duchowne, klawiszowanie w zakładach karnych (najlepiej w poprawczakach), szkoły. Trudno o to winić kościół. Ewentualnie z powodu braku umiejętności odsiewania tych, którzy dla takiej przyczyny zostają duchownymi. Najgorzej, jeżeli powód jest znany, a ze względu na małą liczbę powołań tych ludzi się nie eliminuje. Jeszcze gorzej, jak się potem sprawy tuszuje, ale pod tym względem zaczyna się zmieniać na lepsze.
Dorotol… nie sprzataj, bo Ci się wszystko pogubi! 😉
mnie się zdaje, że to raczej nie Sex-, a Bierskandal wyszedł 😉
nemo, to jakiśtam cytacik z jakiejś książki 🙂
Hej! Mimo zaspania? 😀
Dzięki serdeczne!
Sexskandal w jednym kościele, w drugim alkohol za kierownicą w czasie POSTU 😯
luteranie też mają post?
Pierogi ugotowane i policzone – 55 sztuk ,to niezbyt dużo ,ale ile bałaganu i sprzatania .
Danuśka,jeśliby kiedyś miało dojść do naszego spotkania ,to na pewno będę pamiętała o pierogach dla Ciebie .
Wielkanoc w tym roku przypada 4 i 5 kwietnia.Czy to już byłaby pora ścinać gałązki i wkładać je do wody ?
Pan Lulek wygląda bardzo dobrze ,ale mnie najbardziej podoba się rzeżba w ogródku .Też rozglądam się za czymś takim .Z tym że musiałoby to być dzieło bardzo młodego artysty , z uwagi na cenę .
Ta stołówka ,gdzie posila się Pan Lulek jest całkiem sympatyczna. Powiem Wam ,że ja sama przez jakiś czas chętnie bym się tam stołowała,pod warunkiem ,że jest tam dobra kucharka /albo kucharz /.Marzy mi się mały urlop od gotowania i zajęć domowych . Oczywiście ,można sobie zrobić wolne i gdzieś wyjechać ,ale wtedy trzeba zwiedzać ,ruszać się dużo na świeżym powietrzu ,a ja bym chciała mieć dużo czasu na czytanie książek i gazet ,porządkowanie dokumentów ,przeglądanie fotografii i inne nieśpieszne zajęcia .Może tymczasem zacznę wcześniej wstawać rano ,aby mieć więcej czasu .
dorotalu,
przyjadę z całą pewnością, ale wtedy jak się już świat nieco zazieleni i będzie miło włóczyć się między starociami, nic się nie martw, masz mnie jak w banku 😯
Nemo,
gratulacje, Kobieto Mądra mądrością wszechstronną, może jednak zdecydujesz się na profesorzenie w „moim” university?
Nemo wygrywa nie przerywając snu…
Nie mają? 😯
http://www.luteranie.pl/wielkanoc/gross13.htm tu jest napisane, że mają 😉
ale jakoś tak lepiej chyba byłoby, gdyby nie mieli 😉
Ten podpadnięty biskup ,to pani biskup .Niedawno w „Wysokich Obcasach ” był wywiad z panią biskup ,głową kościoła protestanckiego w Niemczech ,matką 4 dzieci ,rozwiedzioną .I chyba to jest ta sama osoba .Jasne ,że biskup też człowiek ,ale za kierownicę nikt w takim stanie nie powinien siadać .
„”Czas pasyjny zwany jest również czasem Wielkiego Postu, czasem postnym. Czy luteranie praktykują post? Należy zwrócić uwagę, że praktyka postu, rozumiana jako wstrzymywanie się na pewien czas od określonych potraw lub napoju, jest raczej wtórna wobec biblijnego rozumienia tego pojęcia. Bóg poprzez proroka stwierdził: „Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo, że podzielisz twój chleb z głodnym i biednych bezdomnych przyjmiesz do domu, gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz go, a od swojego współbrata nie obrócisz się” (Księga Izajasza, rozdział 58, wiersze: 6 i 7). Post w Kościele Ewangelickim ma zatem przede wszystkim postać etycznej postawy wobec drugiego człowieka. Właśnie czas pasyjny poprzez skupienie, modlitwę i koncentrację na Słowie Bożym ma umożliwić wierzącym weryfikację postaw, naprawę wyrządzonych innym szkód, wejrzenie w siebie, podjęcie zobowiązania życia na co dzień według wskazań Ewangelii. Tym niemniej, w niektórych regionach kraju (co wynika z tradycji historycznych bądź rodzinnych) praktykuje się post również jako pewną wstrzemięźliwość wobec napoju i jedzenia.
to stąd: http://www.czerwionka.luteranie.pl/znotatnika.php?rok=2008&submenu=zzp
tu z kolei piszą, ze nieszczególnie
Krystyno,
Tobie jest po prostu potrzebny Dzień Dziecka 😆
Kiedy jeszcze nasze dzieci były w domu, ale już nie były małe, urządzałam sobie od czasu do czasu Dzień Dziecka. Zawsze pracowałam dużo i bywało, że byłam naprawdę zmęczona. Wtedy ogłaszałam, że mam DD. Znaczyło to dokładnie tyle, że rodzina ma sobie radzić sama a ja robiłam to, na co miałam ochotę, bez konieczności wyjeżdzania. Wygodnie we własnym domu. Czasem trwało to pół dnia a czasem trzy dni. Tyle, ile potrzebowałam żeby się zregenerować.
Działało to rewelacyjnie. Reguły były jasne. Żadnego obrażania się, żadnych wyrzutów sumienia. Po prostu Dzień Dziecka. Acha, znajomi tez wiedzieli, że od czasu do czasu miewam Dzień Dziecka 😆
Nemo,
Gratulacje! Jesteś niezawodna !
Zwingli podobno jadł demonstracyjnie kiełbasę, ale Marcin Luter pościł w zbożnym celu, choć uważał, że człowiek nie przekupi Boga postem i będzie przezeń mile widziany tylko dzięki wierze i łasce.
W ostatnich latach również wśród ewangelików nastała „moda” na wyrzeczenia ( Siedem tygodni wyrzeczenia – korzyść) właśnie alkoholu, słodyczy, telewizji…
„Post w Kościele Ewangelickim ma zatem przede wszystkim postać etycznej postawy wobec drugiego człowieka. Właśnie czas pasyjny poprzez skupienie, modlitwę i koncentrację na Słowie Bożym ma umożliwić wierzącym weryfikację postaw, naprawę wyrządzonych innym szkód, wejrzenie w siebie, podjęcie zobowiązania życia na co dzień według wskazań Ewangelii.” to chyba najistotniejsze 😉
Pluszaku,
Twój cytat jest bardzo trafny, tak właśnie traktują czas Postu (Fastenzeit) tutejsi protestanci. W każdej skrzynce na listy znajduje się koperta na dowolnej wysokości datek zwany dawniej ofiarą postną (Fastenopfer) a teraz „Chleb dla wszystkich” (Brot fuer Alle). W deklaracji podatkowej można odciągnąć od podstawy podatku. Bez kwitu od pastora.
Dziękuję wszystkim za gratulacje 😀 Wszystko przez to, że inni zaspali jeszcze bardziej 😉
Nemo, gratuluję i podziwiam 🙂
Ergo o poście luterańskim w kontekście spożywczym mówić można raczej umiejscawiając go „gdzieś w Polsce” 😉
…oczywiscie Nemo, nie dosc, ze juz mowi o kwitnacych kwiatkach to jeszcze pojdzie w czerwcu na poziomki w gory a my hlip, bedziemy mieli tylko deszcz
Pyro!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! pilna poczta chodzi o zycie i pomyslnosc, zajrzyj!
Nemo!
Dem Seinen gibt der Herr im Schlafe.
Gratuluje kolejnej wygranej!
He, Doroto, pokazać Ci na pociechę powodzie w nemowej okolicy? Albo lawinę jakąś? 😉
Nemo, w godne ręce trafi dzisiejsza wygrana. Gratulacje!
Zezarl LotrPress zanim zdazylem zapamietac . Butelka od szampana
niestety juz przeszla do zbiorów historycznych.
Podaje tylko skrótowo napisy.
Champagne
Philippe CHARPENTIER
BRUT á VERTUS
Premier Cru.
Z nalezyta czcia przejdzie do historii.
Teraz pora zajac sie odbudowa stanów magazynowych Poczty Butelkowej. Gorzaly nie bedzie az do nowych zbiorów. No co najwyzej na Wielkanoc taki przebieg próbny.
Pelen szacunku dla Pocztylionów
Pan Lulek
Pepegor, dzięki 😀
„Gebt den Leuten mehr Schlaf – und sie werden wacher sein, wenn sie wach sind.”
Kurt Tucholsky
Nemo – nieustające wyrazy uznania !
Krystyno- dzięki ! A nasze drogi zapewne,kiedyś się przetną,
albo w Trójmieście albo w Warszawie.
Pomysł Jotki z Dniem Dziecka,Dniem Żony lub Dniem
Wolnym od Obowiązków bardzo dobry. Wystarczy zawiadomić
rodzinę 🙂
Nemo nie musisz, ale tak sobie troche pozazdroscic to trochie mogie?
Nemo, pokaż lawinęęęęęęę… 🙄
a u mnie ostatnio sypia sie tak
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Spimy#slideshow/5441812024121537474
Dorotolu – byłam na poczcie i odstukała; obiad zjedzony, teraz drzemkę sobie drzemnę.
A ja dzisiaj zupkę z torebki, a wieczorem strawa duchowa w dużych ilościach, idę na koncert mojego ajdola…
http://www.youtube.com/watch?v=9L-X-R-yAsQ&feature=related
Berlin,Berlinem,targi staroci targami,ale Dorotola
to trzeba głównie odwiedzić z powodu kotów 🙂
W oczekiwaniu na stosowny termin i okazję…..
caly marzec… pol kwietnia, i do 1 lipca
Drugie pół kwietnia jesteś w Polsce ?
Lawina Marna trochę i zdjęcia mało spektakularne (wieczorem i 2 dni po fakcie), ale ludziom nie było do śmiechu 🙄
w drugiej polowie kwietnia jestem juz w Berlinie
Kapitanie Nemo, moze to i lawina ale ladnie wyglada
Matematyczny kod: czternastka i dwie siódemki…
Nemo, Ty tam mieszkasz? I masz takie widoki przed nosem na codzień???
O matko. 😮
Nisiu – nawet adres Nemo – U stóp Eigeru – brzmi, jak tytuł sonetu
Nisiu,
widoki? 😯 Może by były, jakby te góry wszystkiego nie zasłaniały 🙄
Wiesz, że tu nie ma horyzontu? 😯
Dzień dobry Wszystkim,
nemo – gratulacje
Nisia,
kliknij w czerwony nick nemo – za nim kryją się widoki tamtych okolic, mnóstwo pięknych zdjęć!
Dziewczynki! A na kiego Wam horyzont, jak są góry???
Pewna dama u stóp Eigeru
odwinęła śniadanie z papieru.
Przydreptały owieczki,
zżarły jej kanapeczki.
Dama jękła: o seru mój, seru!
Nowy – fajne widoki, szczególnie te na chałeczki i ciasteczka! Takie blogowate…
Ale góry – w porządelku…
Nisiu,
śliczny limeryk 😀
Nowy,
dzięki za gratulacje i miłe słowa o obrazkach.
To tylko takie pozory, a w rzeczywistości to ludzie w szaletach mieszkają 🙄
Moje radio właśnie doniosło, że w Szwecji -40 😯
Aszysz pewnie przymarzł do gruntu albo się zakopcował pod piecem, bo znaku nie daje 🙁
Nemo, jesteś niezawodna! 🙂
Skręciłam jedną część drzwi. Teraz muszę kupić stosowne śruby, zwane zamkowymi, żeby przykręcić zawiasy i ten skośny kawałek szpongi. Znalazłam taki stożek-wiertło, którym się robi miejsce na łebek od wkrętów, żeby nie wystawały. Ucieszyłam się jak głupia, wczoraj chciałam kupić, ale nigdzie nie było.
Teraz sobie poleżę.
kod : dbbd 🙄 Takie stopnie to miałam dopiero w liceum 🙁 Ale ładne 😀
Mam teraz wolną chwilkę. Obiad się na szczęście udał, wreszcie mogłyśmy sobie spokojnie pogadać. No i znowu się nieprzyzwoicie objadłam.
Nemo gratuluję 😀
Siostrzenica zaproponowała, żebyśmy jutro zrobiły sobie wyprawę do Krakowa, przy okazji odprowadzając moją Starszą na lotnisko. Ja chyba oszalałam, ale bardzo mi się ten pomysł spodobał.
Czy ktoś z Was mógłby mi „podrzucić” pomysł na to, gdzie w Krakowie można zjeść smacznie a jednocześnie nie „wyczyścić” sobie emeryckiego portfela ?
Nisiu,
gdyby Ci było mało widoków, to jest jeszcze galeria mojego Kota
Zważ, że po przyzwoite widoki muszę przedsiębrać kosztowne i dalekie, a czasem nawet niebezpieczne ekspedycje 😎
Magdalena !
Wytlumacz ludziom gdzie w Krakowie mozna dobrze zjesc pozostawiajac nieco gotówki na pwrót do domu. Ponadto donies na blogu albo prywatnie dlaczego zniknelas.
Pan Lulek
Te owieczki? 😉
W górach trzeba się mieć na baczności, bo czyhają 😯
Panie Lulku, dziękuję za wsparcie 😀
Nemo, słów mi brak – z zachwytu nad widokami i grozą (zamarznięte samochody, drzewa, jezdnie i chodniki). U nas obecna zima wydawała się straszna, nawet moja bujna wyobraźnia wysiadła na myśl o tym co by się u nas działo, gdyby było taaakie oblodzenie.
Teraz – niestety – muszę pójść zrobić porządek z garami. Zajrzę jak już kuchnia trochę wyporządnieje.
Takie klimaty u mnie dzisiaj. I co sie wydaje, że za chwile się przejaśni, to się wydaje – za chwilkę znowu ściemnia i pada, pada białe…
http://alicja.homelinux.com/news/img_1593.jpg
Idźcie Zgago do restauracji Pod Baranem przy ul. Św. Gertrudy 21. A wcześniej zajrzyjcie do witryny
http://www.podbaranem.com w rozdziale menu są ceny. A ja gwarantuję rozkosze podniebienia.
Nemo, juści że te, widać jakie nażarte…
Zgago: w Krakowie Klimaty Południa na Gertrudy 5, ja tam biegam nałogowo, będę tam w piątek, a na pewno w sobotę, bo na Szanty jadę, lalala. Zobacz w Internecie, mają stronę.
A teraz pędzę do Filharmonii na tego Pawlika. Mam go zapowiedzieć ze sceny – czymajcie kciuki, żebym nie zleciała na pysk z emocji!
😆
1984 – w tym roku urodził się synalek drągalek…
Zgago, z tej Gertrudy to w ogóle się nie wyczołgasz!
O cholera! (Czy mogę tak krzyknąć bezkarnie – ale to pod własnym adresem!) W rozdziale Menu Pod Baranem nie podają cen. Ale są naprawdę niezbyt wysokie. Natomiast Pan Baran, szef kuchni i właściciel, wie co to dobre jedzenie.
Gospodarzu, to my na Szantach też pod Anioła, blisko będzie!
Tfu, pod Barana…
Okazuje się, że horyzont też ma znaczenie.
Jakiś czas temu pomieszkiwałam, w ramach różnych projektów internacjonalnych, w okolicach Innsbrucku. Moi gospodarze, przemili ludzie, byli austriakami, z tym, że pani domu urodziła się jeszcze, przed pierwszą światową, w Krakowie. Polskiego nie znała. Okolica była taka, że dech zatykało, można ją było jeść łyżkami i zapisywac jako lek na receptę.
I czego się dowiedziałam od pani domu? Kiedy, z powodów zawodowych mężą, przeprowadzili się tam z Wiednia, ona zapadła na ciężką depresję, właśnie z powodu braku horyzontu, poczucia osaczenia fizycznego i psychicznego. Niesamowita historia. Mozna kpić, ze fanaberie, ale coś w tym jest. Kiedy zaczłam częściej bywać i w Szwajcarii i w Norwegii, zaczęłam, poza podziwianiem cudownych widoków, starać się patrzeć na okolicę oczami tych, którzy mieszkają tam na codzień. I powoli zaczęło do mnie docierac to o czym pisze Nemo. Brak horyzontu.
nemo gratuluje … 🙂
jotka poczta poszła …
mnie w górach wiatry przeszkadzają ale lubię sobie połazić tak ok. 10 dni .. i w ogóle to jak jadę na dłużej niż 1o dni gdziekolwiek to mi się zaczyna wszystko mniej podobać … 10 dni i wystarczy ..
Basiu bazylię też mam w domku i też sobie dogadzam … 🙂
mnie plany wyjazdowe się trochę skomplikowały bo w marcu mam jubilatkę wiekową w rodzinie w kwietniu córcia z zięciem jadą do Chin a ja z wnuczką … w maju targi książki i chyba Zakopane …
Hmm, część mojej rodziny przemieszkująca od lat w Norwegii, wyrażała głęboki zachwyt, achy i ochy, nad tutejszym krajobrazem. Początkowo myślałam, ze to tylko z grzeczności, i w końcu coś powiedziałam, ze przecież w Norwegii to dopiero mają widoki, a oni na to: „no, tak, ale na dłużej ten brak horyzontu jest męczący.” Pewnie dlatego Norwegowie uciekają na morze…
Caly rok mieszkalismy w Innsbrucku. Okno jednego z pokoi wychodzilo na góry. Nie mielismy poczucia braku horyzontu. Wielu ludzi cierpi jednak na brak odleglych widoków. Czasami mialem uczucie, ze te góry spadna mi na glowe. U nas mieszka wielu ludzi którzy przeprowadzili sie z wysokich gór ze wzgladu na stany depresyjne. Podobno bardziej odczuwaja to kobiety. Tam w Innsbrucku jest w górach wspaniale Zoo alpejskiej zwierzyny. Wjazd kolejka.
Ponadto wspanialy browar i sklep gdzie mozna kupic gline do lepienia figurek i na miejscu wypalania.
Nie wspomne o domu przyjemnosci dla pan. Ale to juz inna historia
Nigdy nie zadomowiony Tyrolczyk
Pan Lulek
Na szczęście Ziemia jest w stanie dostarczyć nam obfitości krajobrazu :
– jest taki, gdzie nie ma nic, opócz horyzontu (morze, pustynia, step) tylko ta dal, co woła różnych obieżyświatów,
– jest i taki, gdzie „gory przesłaniają widoki,
– są barwne, jak miasta azjatyckie i monochromatyczne, jak Antarktyda różniste po prostu. Są i takie, które Pyra uwielbia – sosnowe bory, w zagłębieniach jeziorka jak wanna do kąpieli albo połać jeziora. na którym nocą księżyc buduje drogi.
Każdy może znaleźć to, co u niego nie wywołuje depresji.
takiej obfitości krajobrazu jak pisze Pyra, doznawałam pomieszkując na północy Meksyku, w mieście wybudowanym na środku pustyni, gdzie okiem sięgnąć piach i piach, roślinność tylko w porze wczesnowiosennej, ale w dali, gdzie nie spojrzeć majaczyły surowe, skaliste góry. I gdzie by się nie ruszyć, ten widok gór w oddali zawsze towarzyszył, choćby kilometrami jechać przez pustynię. Ale wystarczyło pokonać ok 180 km na zachód i oczy cieszyło morze i ta upragniona przestrzeń bez końca 🙂
Nisiu, Gospodarzu, przeogromnie dziękuję 😀 Sprawdzimy obydwie 😉 Jadę z Siostrzenicą, bo to Ona wpadła na ten pomysł, żeby zaśniedziałą ciotkę wreszcie ruszyć. 😀
Gospodarzu, ale z Pana figlarz 😆 😆 , dyć ja się jeszcze dzisiaj 😳 i jednocześnie jestem niebywale wdzięczna za tą Pańską świętą cierpliwość do mnie. 😀
Muszę też przyznać, że z wiosną (bo chyba już jest u proga) mam przemożną ochotę na „rajzy” a w szczególności na wizytę majową na targach, tylko nie wiem czy mi się uda 😉 Sama nie wiem co mnie tak „nosi”.
Czyżby ta nasza zima tak mi dojadła ?
Tak to już chyba jest,że marzymy za widokami,których nie mamy
na co dzień.Ja chętnie popatrzyłabym na piaszczystą plażę i na morze,
albo na jakieś górzyste krajobrazy,a mam za oknem pola SGGW,
albo mieszkanie sąsiadów, z drugiej strony.
Moja podhalańska kuzynka,która ma góry za oknem, nigdy nie
może zrozumieć,co mnie tak zachwyca,jak sobie łazimy po polach
w jej okolicy.
Wyszłam na obchód. Na Górce śnieżyczki już na dobre wychynęły, pąki są, ale chyba ostrożnie czekają. Forsycję mogłam, gapa jedna, już ze 2 tygodnie temu uciąć i do domu przynieść, teraz nie ma sensu, a chwilę wyjazd do ciepłych krajów.
Prawie pół życia przemieszkałam nad wodą i Sudety o rzut beretem. Teraz znowu mieszkam nad wodą, już prawie 28 lat, ale moja Górka w żadnym razie nie chce robić za górę. Niemniej jednak tak całkiem plaskato nie jest, całe 3 metry wspinaczki 😉
Niby +5C, ale wilgotny ziąb i rozchlapany snieg. Idę poczytać do góry, bo zerknęłam tylko w ostatki.
Zgago- a dlaczego majowa wizyta w Warszawie ma Ci
się nie udać ??? Jestem przekonana,że się spotkamy przy
tej okazji !!!
O 13.21 odwiedził nas Achmet zachęcając do lektury książki Leszka Białego, która dzis była nagrodą. W dodatku podpowiedział ważny dla smakoszy rozdział o grzybach. To miły gest. I zapraszamy do częstszych wizyt w naszym gronie. Tu bywa smacznie.
…a u nas w Kanadzie ludzie jedzą w szwajcarskich szaletach 😯
http://en.wikipedia.org/wiki/Swiss_Chalet
Wiosna ani chybi za pasem. Najmlodsza 4 letnia córka sasiadki znowu choruje na bronchit. Nic dziwnego skoro znowu usilowala zlapac i zjesc gasienice na mokrym parkingu. Skonczylo sie goraca kapiela i pod kordelke i dwa kocyki oraz kolejna dyzurna siostra bo mama ma dyzur w szpitalu. Dziewczyny, stokrotki mlode sa do jedzenia w charakterze salatki.
Toast za wiosne kiedy wszystko nareszcie zaczyna sie puszczac !
Pan Lulek
Zdrowie?
Barbaro- mam nadzieję na dalsze meksykańskie wspomnienia
podczas mini zjazdu marcowego lub majowego.
Nasza Barbara spędziła parę lat w Meksyku,myślę,że ma o czym
opowiadać ! Czekamy….! Na blogu też….!!!
Barbara jest postacią bardzo ciekawą i niezwykle skromną.
Od czasu naszego fiołkowego spotkania wiem,że zyskałam
miłą,ursynowską sąsiadkę 🙂
Pan Lulek niezawodny 🙂
Za puszczalstwo!
Oj, puszczalski nasz ten Pan Lulek 🙂
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Danuśka, też bym bardzo chciała, ale do maja jeszcze tyle czasu, że cieszyć się będę „całą gębą” jak już z biletem w ręku będę siedziała o godz. 5 w pociągu do W-wy. 😆
Witam!
prawde mowiac nie wiem, gdzie w Krakowie mozna zjesc fajnie i niedrogo, bo od ponad 3 lat nie jadlam „na miescie” – podczas pobytow w Krakowie jadam u Mamy albo u Cioci ale tych adresow nie zdradze 🙂
inna sprawa jest, ze nawet jesli gdzies w Krakowie jadam, to nie ja za to place 🙂 – Krakowianie pozostali dzentelmenami 🙂
z czasow studenckich pamietam tylko jadlodajnie u Stasi na Mikolajskiej i bar mleczny Dworzanin 😀
zniknac nie zniknelam, bo czytam, ale sie nie odzywam, bo nie mam nic madrego do powiedzenia…
Za zdrowie wędrowca na szlaku i …… 😉
Za wiosną tęsknimy całą duszą i wszystkimi trzewiami !
Przylaszczki kwitły już w lutym w rodzinnej Owernii Osobistego.
Czy Nemo oraz inni biegli w tej dziedzinie mogą wyłuszczyć,
które kwiaty nadają się do jedzenia ?
Wiemy,że kwiaty cukinii i że kandyzowane fiolki i bratki podobno ?
Wiemy,że z płatków róży konfitura.
I co jeszcze ?
Nasturcje Danusiu, nasturcje. Pikantniejsze są od rzodkiewek, a sałatkę jak zdobią!
Poza tym, faktycznie wiosna. Przed chwilą słyszałem żurawie nad moim domem.
I, nie na koniec. Pani biskup ustąpiła ze wszystkich stanowisk. Szkoda mi jej, ale pokazała, co to poczucie honoru, co to klasa.
pepegor- Słusznie ! Nawet kiedyś próbowałam i bardzo mi
nasturcje smakowały !
Kwiaty nasturcji do mieszanej sałaty. Pycha.
Kwiatki ogórecznika zamrozić w kostkach wody – jadalne i pięknie się prezentuja w drinkach i napojach chłodzonych kostkami lodu.
…o łajza z nasturcjami 😉
Ogórecznik lubie cały. Jest troszkę najeżony, ale wystarczy go sparzyć biegiem, dosłownie przelać wrzątkiem (nie trzymać, tylko z góry na dół przelać) i zaraz traci igiełki, a smakuje pysznie.
Pepegor,
ja lubie ten pikantny smak nasturcji, daje leciutkiego kopa sałatom.
Pelargonie są jak najbardziej jadalne, i kwiaty i listki.
Zapomnijcie o konwaliach – trujące z każdej strony!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Fotki/Ogorecznik.jpg
Wreszcie wróciłam, doczytuję. Nemo rządzi 😀
Alicjo,
rano prosiłam o nago, nago, jak za dawnych lat
masz to moze gdzies pod ręką?
Gratuluję Nemo! Dopiero zasiadłam do czytania blogu.
Danuśko – kwiaty robinii akacjowej (pospolicie zwanej akacją) są świetne w cieście naleśnikowym. Podobno tak samo można potraktować kwiaty czarnego bzu (ale nie próbowałam). Jadalne są też kwiaty cukinii (też nie próbowałam).
Jotko,
jak nie ma w youtube, to nie ma 🙁
A nie ma. Może ktos wygrzebie gdzieś indziej.
Danuśka, dzięki i z wzajemnością 😀 , choć ździebko 😳
ależ się Towarzystwo rozpędziło, zjedzą wszystkie kwiatki, a do ozdoby i wąchania to co zostanie 🙂
Jotko, na „You Tubie” nie ma takiej piosenki. Czy nie pomyliłaś tytułu ?
A może pamiętasz kto to śpiewał ?
A ja sobie kulebiaczek upieklwszy i zapijam go barszczykiem, tylko ciasto drozdzowe mnie stwardnialo na wierzchu jak temu zapobiec w przyszlosci?
Dorotolu, nie mam pojęcia co mogło być nie tak. W życiu mi nie stwardniał 😯
moze za mocno hajcowalam ale i tak dobre jest
dorotolu, zajrzyj pod ten link, to jest strona z przeróżnymi poradami kulinarnymi, m.in. wszystko o drożdżowym cieście itp. może się przyda
http://www.cincin.cc/index.php?showtopic=77
Ja robię bardzo miękkie i wałkuję najcieniej jak się da. Bałaganu w środek ile wlezie i jeszcze trochę 🙂
dziekuje, te porady rzeczywiscie bardzo interesujace, ja sie zawsze tego drozdzowego ciasta boje, z domu pamietam jakies pierzyny, ktorych od dzieiseciuleci nie posiadam, dawno juz tez wykombinowalam z piekarnikiem ale ja go podkrecam, teraz mam inny piekarnik i nie mam czucia, dorobilam sie takiego plastikowego garnka, w ktorym ciasto rosnie ale trzeba dlugo czekac, a Mis to mnie dobil, on trzyma ciasto drozdzowe w lodowce i tu mam szok kulturowy z powodu Misia, Misia to sie raczej kojarzy z pierzynka a nie na zimno.
Niestety, dziś już muszę się pożegnać, bo jutro znowu trzeba będzie cielsko z wyrka ruszyć 🙁 ale za to w jakim miłym celu 😆
Jutro wieczorem sprawozdam, jak się udał „najazd” na Kraków 😉
Życzę Wszystkim dobrej i spokojnej nocy z pięknymi snami o wiośnie, kwiatkach, pszczółkach, ptaszkach …itd.itd. 😆 😆 😆
2010-02-24 o godz. 21:31
Dorotolu, nie mam pojęcia co mogło być nie tak. W życiu mi nie stwardniał .
Jak się dobrze ugniata to nie powinien stwardnieć. No chyba , że się źle wałkuje.
A może się nie znam . W końcu nigdy porządnie nie hajcowałem.
O to prawda, o kwiatach akacji też mi się obiło o uszy,
że jadalne i bardzo dobre.
Barbaro-postaramy się wszystkich kwiatów nie zjeść,
ani na obiad, ani na podwieczorek 🙂
Trochę jednakowoż zostawimy do wąchania i oglądania!
Ja nie jestem taka pewna,czy jak stwardnieje to naprawdę
należy się martwić. Margola się wypowie …
O kurcak, zjadłam : bo jutro znowu o świcie</b/ trzeba będzie 😉
no to przyczna problemu byl walek, jak ze mam balagan nie moglam znalezc wlaka i ulzylam sobie butelka, zle rozwalkowane bylo rzeczywiscie
to ja chyba o innym drożdżowym myślałam, ale strona, którą podałam jest wg mnie bardzo ciekawa, takie rozmaite rady i doświadczenia, czego nigdy za wiele 🙂
bylo zle rozwalkowane, gdyz ta butelka to je raczej rozgniotlam a strona jest b. ciekawa dziekuje
Kwiatki mogą służyc różnym celom. Dawno, dawno temu wracałem nad ranem z pracy z Zygmuntem Koniecznym i Mietkiem Święcickim. Pracą była chałtura na Balu Barbórkowym na AGH. Na placu na Groblach, gdzie mieszkał Mietek, mając w kieszeniach parę litrów dowodów życzliwości górników i hutników, postanowiliśmy odwiedzic Piotra Skrzyneckiego, który tamże miał pokoik. Cnotą jest dzielenie się nadmiarem z bliźnimi!
Z gracją weszliśmy przez okno (aby uniknąc szpery). Piotr powitał nas w pełnym tużurku i słomkowym kapeluszu. Powiedział, że przed śniadaniem dżentelmen nie pija czystej. Maczaliśmy w kieliszkach kwiatki konwalii, których pęczek miał Piotr wpięty w klapę i…piliśmy konwaliówke!
To tak… nostalgia 😉
http://www.youtube.com/watch?v=P-CcONWw8C8
a tam nostalgia ten namor ( zen co ta piosenke wstawil) dobrze wyglada i nienostalgicznie
Cichal…
Ja mam cała Górkę konwalii, jakieś miliony przeokropne, kazano mi to obchodzić z daleka, ale „kazanie” było jeszcze z Polski – nie wolno!
No to ja grzecznie – obchodzę.
Piotr – dorozumiewam się, ten z Rynku.
Zabieram kajecik… będę spisywać opowieści Kapitana 🙂
Ten sam, Alicjo. Siedzi obleczony w brązy na ławeczce przed „Zwisem”, a tak naprawdę, to na chmurce i pisze listy no Nowickiego…
Jadalne kwiaty ogrodowe
Oczywiście pod warunkiem, że niczym nie pryskane 😎
Cichal…
a jak… wypiliśmy za zdrowie, kwiatki były i łezka w szklance 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Krakow.jpg
Ja tak niby narzekam, ale te góry kocham ogromnie. Horyzontu mi jednak brakuje i choć mogę jakoś tu wytrzymać, to nie mogłabym mieszkać w takiej głębokiej i ciasnej dolinie, jak np. ta w Lauterbrunnen. Lubię wejść na jakiś szczyt i popatrzeć sobie na wszystko z góry, ale nigdy nie zapomnę zachwytu podczas jazdy przez amerykańską prerię, kiedy przed nami czerwieniło i złociło się błękitne niebo na zachodzie, a z tyłu w oddali nadchodziła noc 😯 Patrząc w boczne lusterko myślałam, że nadciąga burza, a to po prostu robiło się ciemno 😎
Obejrzałam sobie na DVD pierwszą część „Millenium” i jestem pod wrażeniem 😯 Ci Szwedzi 😯
Nemo, nie przypuszczałam, że tych jadalnych jest tak dużo, a juz zupełnie zadziwiły mnie w tym towarzystwie dalie, albo taka fuksja czy yucca, jak to ugryźć 🙂
O ile pamiętam z lektury wspomnień p. Olczak, do pokoju Piotra w ogóle wchodziło się przez okno (tzn przyjaciele wchodzili) Mam pytanie : czy Święcicki nagrał coś jeszcze oprócz płyty z romansami rosyjskimi? Piosenka o pięknej Irenie należy do moich ulubionych.
Prerie są fantastyczne , jeśli widzi się / jedzie przez nie (ze 3000km) raz, drugi, trzeci. Za dwudziestym którymś niczego tak nie pragniesz jak tego, zeby sie skurczyły kilometrażowo mniej więcej 10 razy. Jak nie więcej.
Przerabiałam.
…ale budka telefono jest 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Sask-02.jpg
Jak się jeździ od 30 lat co roku kilka razy przez 3-5 przełęczy naraz, na wysokość do 2500m i w dół na 1000 i znowu do góry i znowu w dół, i znowu… To się patrzy jak za pierwszym razem, bo za każdym razem jest inaczej – światło, barwy wiosenne, letnie, jesienne, chmury, mgła, pierwszy śnieg , ranek, wieczór, noc… Zawsze coś nowego i dotąd niespotykanego 🙂 Byle być odpornym na zakręty 😉 Bo jak nie, to curva peligrosa 🙄
Barbaro,
płatki dalii mają kwaskowaty smak i pasują do sałaty.
Kwiaty prawie wszystkich ziół (lawenda, tymianek, hyzop, rumianek, koniczyna czerwona, stokrotki, chabry, krwawnik, cykoria podróżnik, ogórecznik, nagietek etc. nadają się do jedzenia w różnej formie. Zawsze jednak należy usunąć części zielone, w kwiatach fuksji i cukinii także słupek i pylniki.
Kwiaty jadalne można konserwować np. bratki polne przeciągnąć przez lekko ubite białko, posypać miałkim cukrem i zasuszyć. W zamkniętym słoju wytrzymują kilka tygodni.
Płatki nagietków można ususzyć, chabrów również.
Nemo,
niestety muzyki nie znalazłam 🙁
Dopóki stoją góry, Skaldowie
Ogromne górskie słońce wpisane w nasz poranek
Codziennych rozmów koncert, conocny balet planet
Wigilie pod Giewontem, pisanki na Wielkanoc
Bajeczne horyzonty, sto baśni na dobranoc
Ref.
Dopóki stoją góry podziwiaj świat bez końca
A myśli nie cenzuruj dopóki są gorące
Pogodnie sobie powróż i barwnie w dzień się prowadź
Bo szczęście to jest podróż, nie stacja docelowa
Gdziekolwiek się obudzisz z uśmiechem dnia na twarzy
Poniesiesz między ludzi urodę krajobrazów
Do ostatniego zmierzchu w pamięci będziesz czytać
Wysokogórskie ścieżki, doliny, wierchy, szczyty
Ref.
Dopóki stoją góry…
W obłokach masz wszystko
Do nieba jest blisko
Nie grozi Ci labirynt szos
W obłokach nad ziemią nieważny jest pieniądz
Z wysoka patrz na własny los
Ref.
Dopóki stoją góry…
Pyro, o ile wiem, to chyba nic więcej nie nagrał. Nie jest to pewne, bo ze Święcickim nigdy nic nie było wiadomo. Nagle pojawiały sie jakieś nowe żony. nowi mecenasi, jacyś generałowie, striptizerki… Rozrywkowy Mieciaszka jest’. Ostatni raz był u mnie na trzy dni, 16 lat temu. Mieszkał siedem…tygodni.
… i owszem.
http://alicja.homelinux.com/news/M-03.jpg
Kwiat yukki wygląda na bardzo popularny np. w Kostaryce. Podają go w omlecie, sosie tatarskim…
Alicjo,
http://www.youtube.com/watch?v=eNPKYDDk5kw 🙂
Cichalu – myślę, że mało jest rzeczy tak smutnych, jak ludzie, którzy nie zauważają upływu czasu – wieczni bon vivanci i przeterminowane pensjonarki Jedna z Twoich wspaniałych koleżanek cudownie śpiewała Panu: eteryczna wiotka blondynka o uduchowionej twarzy i długich, rozpuszczonych włosach. Minęło 30 lat i ona nadal to śpiewa i śpiewa pięknie, tylko – … nie miała dosyć siły czy odwagi, żeby zmienić swój image na bardziej zgodny z dzisiejszymi warunkami. Wielki, wizerunkowy błąd. Jeżeli Mieciaszko jest rownie rozrywkowym „młodzieńcem” to jednak smutne.
Nemo, dzięki za te kwiatowe ciekawostki 🙂 , a ta „curva peligrosa” to rzeczywiście zapierające dech szczególnie na drogach wśród skalistych przełęczy, zwłaszcza na sporych wysokościach, brrr!
Jestem na łódce i walczę z oporną materią. Zawsze jest coś do zrobienia. Teraz już ciemno, więc fajerant. Kombinuje kolacje. Będą jajka na cebuli (dużo) i pomidorach w obecności bazylii i tymianku. Daniem głównym jest chińska herbata z dominikański rumem. Viejo!
oj, co ja tu jeszcze robię, dobranoc 🙂
Pora pomyśleć o spoczynku.
Tym, którzy za kałużą, życzę przyjemnego dnia, smacznych pisiłków i zacnych napitków; tym, z naszej łupinki geologicznej – przyjemnych snów. Do spotkania jutro.
Masz racje Pyro. Do dzisiaj śpiewa Panu i jeszcze gra – na harfie! ja nie chcąc zgłupnąc do końca robię za emeryta i dobrze mi tak!
matahari,
ale to nie ten zakręt – powinnam mieć kiepa w gębie, smutna minę, siedzieć przy barze… a tu w drodze do Mexico City i nie te klimaty 😉
Alicjo. cieszę się, że Was za tydzień zobaczę! Wsiadam na dinghy i płynę do domu, bo brakło, nie, nie, nie herbaty…
Alicjo,
zobaczyłam na zdjęciu piękną młodą dziewczynę, smutek mnie ogarnął bo kolejna dekada minęła i tak mi się skojarzyło 😳
…a kolejna, kolejna, zdjęcie jest z grudnia 1986, matahari.
…a czas goni, a czas goni…
E tam, lepsiejemy z czasem 😉
Cichal… 🙂
Ja zerkam za okno, widzę ten rozchlapany snieg i wiadomo, o czym myślę:
http://www.youtube.com/watch?v=ilqnBBeNXro
Już za tydzień!!!
i co rok obchodzimy 18-te urodziny 🙂
…ano, po co liczyć. Akurat tu matematyka niepotrzebna. Bierze się na czuja – na ile się czuję 😉
moje samopoczucie wraca, gdy znika ostatni okruszek tortu urodzinowego 🙂
życzę dobrego dnia(?) i nocy
Tyle lat zajmuję się różnymi kwiatkami, ale nigdy nie patrzyłem na nie kulinarnie, zawsze odwrotnie – listki blade, to może im azotu, albo że jakieś wiotkie – może im potas pomoże itd. A tu proszę, co rusz to nowe wiadomości, zwłaszcza te fiołki po głowie mi teraz „chodzą” 😉 . Człowiek się całe życie uczy….
Ale z konwalią trzeba uważać, lepiej jej nawet w dobrym alkoholu nie rozpuszczać.
Za pomyślność Pierwszego Blogowego Rejsu jeszcze wypić zdążymy, ale oczywiście zacząć już trzeba, żeby na jednym razie nie skończyć.
Porto dzisiaj.
Dobranoc 🙂