A fortepian szczerzy kły
Nie sądziłem, że tak się roznamiętnię w słuchaniu muzyki Chopina. Zwykle, czyli przy poprzednich konkursach, zaczynałem słuchać dopiero od drugiego etapu. Tym razem zaś słucham codziennie od samego początku.
Nie przeszkadza mi to, że utwory grane przez młodziutkich artystów powtarzają się. Każdy jednak dokłada coś od siebie i słyszę zupełnie inne emocje.
Jestem głęboko przekonany, że poziom będzie rósł i rósł, a publiczność będzie wprost szaleć.
Być może moja namiętność bierze się z tego, że gdyby nie muzyka Chopina, utonąłbym w kakofonii, jakiej dostarczają nam – i to w nadmiarze – politycy. A to zupełnie nie jest przyjemne.
No to słuchajmy razem.
Komentarze
dzień dobry …
Nowy przywitanko … 🙂 …. zoczyłam na Twoich zdjęciach też Dom do góry nogami …
Piotrze miłego słuchania i napisz kto Twoim faworytem …
Słuchamy, Wodzu, a jakże. Nie znam się, ale jestem nieźle osłuchana – słyszałam wszystkie powojenne konkursy, Rodzice słuchali w PR, potem i ja sama włączałam co trzeba. Przez wiele lat w domy były kartony z winilowymi płytami „Dzieła wszystkie Fr. Chopina”. Były, aż padły ofiarą ciekawości artystycznej klasy robotniczej, budowlanej w latach 80-tych, Podprowadzili mi zestaw płyt (w tym i Frycka) i wielki aparat m-ki „Amator” z zestawem głośników, wzmacniaczem etc. Słucham codziennie m/w po 4 godzinny. Młodsza wybrzydza, że póki nie grają mazurków i polonezów, to ona w ogóle nie wie, czy oni czują Chopina. I jak znam przyjaciół, to i Haneczka słucha – tak, jak ja – nie zna się, ale lubi.
Dzisiaj o muzyce to polecam najnowszy film francuski ” Marguerite „. Pani, ktora uwazala sie za dive, ale spiewala tak zle, ze trudno bylo ja sluchac. Film oparty na faktach autentycznych z tym, ze przeniesiony na grunt francuski. W realu pani Jenkins byla bogata amerykanka i sponsorowala wiele akcji charytatywnych wiec nikt nie mial odwago powiedziec jej prawdy. Ciekawa historia.
odwagi
Najwyższy czas na zupę:
http://www.dailymotion.com/video/x28cj23_les-inratables-de-jean-francois-piege-soupe-de-potiron-et-hareng-fume_lifestyle
Misiu – „się mi” nie otwiera.
Elapa – znany motyw. Zakochany milioner budował operę dla chcącej śpiewać połowicy, której nijak nie dopuszczali na scenę profesjonalsi.
U mnie otwiera się.
Elapa,
w Polsce ten temat podjęty został w sztuce teatralnej ” Boska” z Krystyną Jandą w roli głównej/ teatr ” Polonia”/. Widziałam ten spektakl w telewizji, rzeczywiście zabawny. Bogactwo jednak pomaga w życiu. 🙂
Pyro,
jaką nalewką od Ciebie zachwyca się Nowy ?
Jolinek pisała o odwróconym domu w Szymbarku. Podobny dom widać na jednym ze zdjęć Nowego. Samo odwrócenie daje tylko efekt wizualny. Oprócz tego podłogi wewnątrz nie są ułożone poziomo, lecz pod różnymi kątami, co powoduje zawroty głowy i dłuższe przebywanie tam jest niezdrowe. Bardzo ciekawa jest najdłuższa deska.
W Szymbarku byłam dość dawno i mam nadzieję, że dziś w tamtejszym barku można napić się w miarę przyzwoitej kawy, bo to co podawano wówczas to było wyjątkowe ohydztwo.
Krystyno – nie pamiętam. To było ze 6 lat temu i na dodatek dostał 2 butelki : jedną dla siebie, drugą dla Cichala. Teraz też miałam dla niego wystałą dziką różę, ale wypił złodziej. Jak przyjedzie dostanie świeżynkę i znowu będzie musiał czekać na rarytas.
Krystyno „Boska” na żywo w teatrze jednak lepsza od telewizyjnej wersji .. ja nic nie jadłam i nie piłam ale pozostałym smakowało jedzenie i piwo … ja tylko byłam zdziwiona, że obok Domu Sybiraków i pamiątkach po nich jest Park linowy i kino 3D … ale takie czasy, że komercja musi być …
Pyro na jednej butelce można przeczytać, że to pigwa ….
No, właśnie. Już dwa lata nie robiłam pigwy, pojedyncze butelki dostawałam a to od Haneczki, a to jeszcze skądś. Tego spirytusu jest zawsze za mało na cały asortyment, więc co roku robi się coś innego. Niezmiennie robię tylko wiśnie i jeżyny. Z podarkami zresztą różnie bywa. Na pierwszy, mazowiecki zjazd, jako „pozdrowienie dla zjazdu” wysłałam via Haneczka dużą butelkę rocznej jeżynówki. Aland zamiast poczekać jeszcze co najmniej pół roku, użył jej jako marynaty do mięsa. Można i tak, tylko szkoda.
errata – Alan
No i młody Koreańczyk bardzo ładnie skończył swój program, a teraz 17 – letni Pawlak z Polski – z dość podobnym programem; natychmiastowe porównanie.
Grali tę samą balladę. Obawiam się, że lepszy był student z Seulu, nasz chłopak wydobywał nieco „blaszane ” dźwięki, chociaż miał i śpiewne, ładnie frazowane fragmenty. Ale co mi tam – nie znam się.
Kolejna wykonawczyni z Polski – łodzianka, p. Pietrzakówna, zobaczymy
Na obiad kluski na parze z sosem mięsno grzybowym (resztka) i duuużo fasolki szparagowej – może to ostatnia świeża fasolka?
W# dużym garnku pyrkoce wsad na galaretę „zimne nóżki” – 2 stópki i 2 porcje golonki. Ja bardzo lubię, Młodsza nie rusza, Synuś lubi. Zrobię, wleję w miskę i ze 3 pudełka – szczelnie zamknięte wytrzymają w lodówce ok tygodnia.
Jolinku,
nie chciałam marudzić, ale ja także odniosłam takie wrażenie w Szymbarku. W tym czasie, kiedy tam byłam/ 7-8 lat temu/, nie było jeszcze tych obecnych atrakcji, ale i tak moim zdaniem był to wielki miszmasz. Jest to przedsięwzięcie prywatne i właściciel realizował swoje własne pomysły.
” Boska” na żywo na pewno jest jeszcze lepsza , ale i tak zawsze cieszę się na telewizyjne spektakle.
Pyra narobiła mi apetytu na zimne nóżki. Tymczasem u mnie był obiad garmażeryjny, czyli barszczyk czerwony z Winiar i gotowe paszteciki. Czasami idę na zupełną łatwiznę. Odwiedziłam dziś sklep z garmażem w miejscu mojego poprzedniego zamieszkania. Sklep nadal ma się dobrze, a nawet dużo lepiej niż kiedyś. Asortyment bardzo duży a kilka osób przede mną robiło spore zakupy. Są najrozmaitsze surówki i sałatki, pasty, pierogi i kluski, kotlety, trochę ciast- różne różności. Dla osób pracujących dobre rozwiązanie.
A temat buraczków rozpoczęty przez Małgosię przypomniał mi, że trzeba już myśleć o soku z buraków.
Jeszcze z tematów handlowych: dziś byłam w Auchan i zauważyłam po raz pierwszy, że na dziale warzywnym są wydzielone półki z warzywami ekologicznymi. To też dobry pomysł.
jestem zalogowany w odpowiedniej appce i dzieki niej mam ciagly streaming konkursu pianistycznego w telefonie 🙂
natualnie mozna tam miec i ruchome obrazki. ale po jakiego diabla. 176 klawiszy plus dziesiec paluchow nie musze w przedbiegach ogladac by wyrobic sobie, wprawdzie jednym uchem, ale zawsze, zdanie ktory to wlasciciel dwoch zgrabnych dloni przeskoczy do nastepnego etapu.
appka ma to zalete, ze mozna w nieskonczonosc powtarzac tego pianiste, na ktorego ma sie w danym momencie ochote, pod warunkiem, ze kandydat na mistrza juz swoje na fortepianie odklepal.
Misiek puscil dzisiaj niezly filmik. fajnie oglada sie profesjonalistow w swoim fachu. pod wzgledem kunsztu oprawy dyni, jest kucharz z filmiku tuz tuz, za mna 🙂 . on, podobnie jak i ja, uzywa do krojenia, dzielenie, obierania i siekania pieciu roznych nozy. inaczej sie po prostu nie da.
ale czy to, co on ugotuje, inni zjedza albo jedza? mam watpiwosci 🙄
patrzac na takiego kucharza, wydlada na bardzo bardzo pulchnego, dochodze do wniosku, ze sam zmuszony jest zjadac to co ugotowal 🙁
i nie tylko ja tak to patrze. kiedy ze znajomymi po sporcie idziemy wrzusic cos na ruszta, to najpierw patrzymy jak wyglada kucharz. jest smukly –> to oznacza, ze nie ma on czasu na objadanie sie, zajety jest kucharzeniem na zdrowym poziomie 🙂
siadamy i dajemu mu mozliwosc, po raz kolejny sie wykazac.
ten sposob podchodzenia do nieznanych nam lokali jeszcze nas nie zawiodl 🙂
taaak Krystyno
tylko i wylacznie sok z burakow nadaje sie do konsumpcji. reszta to tylko trociny i nie ma najmniejszego sensu napychyc nimi organizmu. 🙄
Była młodziutka Czeszka – świetnie zagrała nocturn i brawurowo scherzo. Teraz Chińczyk – nie łapię jeszcze nazwisk, to przyjdzie w II i III etapie,
Idę do kuchni.
Chińczyk okazał się Chinką; teraz Rosjanin etiudą zagłusza nawet myśli.
Wyszłam już z filharmonii; starczy na dzisiaj. Jutro ostatni dzień I etapu. Z wyjątkiem ok 10 osób nazwisk nie kojarzę; poczekam.
Dzień dobry.
Mieliśmy bardzo urozmaicony weekend, w sobotę wpadli Maratończycy (Maratończyk z małżonką). Wystawiliśmy Marlenę w charakterze osoby witającej. Marlena otworzyła drzwi i w te słowa:
Dzień dobry, państwo do kogo?
Maratończycy, że do państwa A.
Ci państwo już tu nie mieszkają – na to Marlena – ale proszę, niech państwo wejdą na chwilę.
Maratończycy z oczami coraz bardziej okrągłymi ze zdumienia – ach nie, nie będziemy przeszkadzać.
Na to Marlena, żeby zwiększyć efekt odwróciła się w głąb domu i zakrzyknęła – Karol, chodź tutaj, bo jacyś państwo tu przyszli!
Na co państwo zaczęli się wycofywać, więc wyszłam ja.
Orzekli, że jeszcze nikt ich tak nie nabrał, z kamienną miną, ale i z przyjaznym wyrazem twarzy 🙂
Poczęstowaliśmy Maratończyków kolacją (zupa rybna i makaron po indonezyjsku), niezbyt długie Polaków rozmowy, bo Maratończyk musiał wstać o 5:30 i jechać na start do Picton.
My pojechaliśmy ok godz. 10-tej, żeby być w odpowiednim czasie na miejscu.
Bogdan w swojej kategorii wiekowej (60-70 lat) był szósty, co nieźle, jak na kolanko, które we wrześniu uszkodził sobie podczas Maratonu Wrocławskiego. Ten bieg też ukończył.
Pożegnaliśmy się z nimi po biegu, oni w swoją stronę, a my malowniczą trasą z Picton do Kingston, przez ogrodcze i winiarskie zagłębie. Zakupiliśmy kopę jabłek , a w winiarni 33 kilka butelek wina.
Jutro, o ile dobrze pó?dzie, popłyniemy statkiem wśród Tysiąca Wysp na St.Lawrence River i w drodze powrotnej zagramy w wiadomym cassino 🙂
Zajrzymy też na Fort Henry.
W czwartek Jerzor oddaje samochód do mechanika, więc „…siedzimy, nic nie robimy…godomy”,
a w piątek do Cichalów 🙂
Jesteście w drodze na Cichalewo?
Nasz Maratończyk w środku biegnie do finiszu, a pomagają mu – z prawej Marlena, z lewej Jerzor.
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_7893.JPG
Jedno zdjęcie dalej, z końcówką 7895 – nasz Maratończyk biegu.
Proszę zauważyć, jakie flagi reprezenutje (na koszulce) 😎
Nie, Pyro,
to będzie dopiero w piątek. Jeszcze mamy trochę zajęć tutaj.
Trochę o wyjeździe jeszcze … jeden dzień prawie cały spędziliśmy w Lęborku … moje pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne bo miasto jest bardzo zadbane i wypiękniało … z unijnych funduszy odnowiono dużo starych domów oraz uliczek a także zadbano o stare mury obronne … no i rynek jest bardziej rynkiem niż parkingiem …. Amelce pokazałam gdzie babcia się urodziła, mieszkała i chodziła kilka klas do szkoły … najbardziej mi się podobało, że prawie wszystkie sklepy są w tych samych miejscach jak zapamiętałam … buty sprzedają tam gdzie kiedyś …. piekarnia jest na stary miejscu … fotograf i zegarmistrz też ..nawet nasza ulubiona knajpa funkcjonuje dalej z tym samym właścicielem …
Ostatni dzień spędziliśmy w Gdyni … byliśmy w porcie a część naszej grupy zwiedziła Akwarium… potem na koniec był obiad w Tawernie nad morzem w Gdyni Orłowo i spacer po plaży i molo … jedzenie w Tawernie smakowało nam bardzo a siedzenie na tarasie z widokiem na wodę uzupełniło nam doskonale …
Były też w ciągu naszej podróży wizyty na cmentarzu w Gdańsku i Lęborku
Wyjazd uważamy za bardzo udany … 🙂
uzupełniło nam doskonale posiłek miało być jakby się ktoś pytał … 😉
Jolinku – takie podróże sentymentalne lepiej wypadają,kiedy są grupowe, takie, jak Wasza wycieczka. I tu ważna sprawa: są materialne ślady przeszłości – nadal ten dom, ta szkoła, sklepy, rodzinne groby na małym cmentarzu. Dziecko może „dotknąć” historii rodzinnej (a starsi mają wsparcie w młodzieży). Fajnie, że tak się udało.
Pyro dodatkowo był jeszcze jubel bo 2 osoby miały urodziny … do szczęścia tylko nam brakowało grzybów bo pogoda była super … w Orłowie to nawet ludzie się kąpali w morzu …
Jolinku,
w minioną niedzielę też siedzieliśmy na tarasie „Tawerny”, ale w południe. Tego dnia choć było słonecznie, to widoczność nie była zbyt dobra i nie było widać Półwyspu Helskiego. Ale i tak było pięknie. Orłowo choć jest jest bardzo popularnym miejscem spacerowym, nie jest jeszcze tak zatłoczone jak np. Sopot.
Piękną wycieczkę mieliście, a pogoda była idealna.
Krystyno nie jest zatłoczona ale i tak zaparkować trzeba było pół kilometra od Tawerny a wjeżdżaliśmy i wyjeżdżaliśmy chyba ze 20 minut … pomyślałam o Tobie jedząc tam i patrząc na kawiarnie na przeciw (chyba u Żeromskiego się nazywała), że masz piękne miejsca do odwiedzania …
Alicja, jeśli Maratończyk biega, a Maratończyczka nie, to oni nie są Maratończycy, tylko Państwo Maratończykostwo… 😆
Nowy! A może i Ty byś wpadł podratować słabą płeć? Wcięło mi Twój tel i mail.
Dziękuję za życzenia imieninowe.To moje tegoroczne święto spędziliśmy tym razem w całkiem miłych i niezwykle słonecznych okolicznościach przyrody nad Morzem Jońskim na jednej z greckich wysp.Dzisiaj popołudniu przed naszym wyjazdem było 28oC.
Jedliśmy tam między innymi różne pieczone warzywa w tym,oprócz tradycyjnych dla tej kuchni bakłażanów,papryki czy cukinii odkryliśmy(to znaczy ja odkryłam,bo Alain oczywiście nie próbował)czerwoną cebulę najpierw marynowaną w occie balsamicznym, a potem pieczoną w ćwiartkach w piekarniku.Bardzo to było smaczne i planuję przyrządzać,głównie pod nieobecność jednego z domowników 😉
Alicjo-dzięki za zdjęcie Trzech Wspaniałych i za przyłapanie ich na gorącym uczynku 🙂
Spóźnione,ale serdeczne życzenia rocznicowe dla Ciebie i Jerzora!
Elap-smutne wiadomości o powodzi i ulewnych deszczach na Lazurowym Wybrzeżu znamy z dzienników.
Jolinku-bardzo sympatyczna ta Wasza rodzinna wycieczka.
A na deser wprawdzie nie Chopin,ale też lubię 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=3GACoEVSUiQ
Danuśka bardzo lubię te tańce, zawsze próbuję, ale z marnym skutkiem 🙁
A na jakiej wyspie byłaś?
Cichal,
Dzisiaj już za późno – zadzwonię jutro.
Jolinku – dzięki za „powitanko” 🙂
Krystyno – esencją pyrowej nalewki jest pigwa. To jest jak szlachetne wino – swój smak skrywa przez lata, dopiero najcierpliwszym pokazuje co może być warte.
Spijcie wszyscy dobrze, dobranoc 🙂
Małgosiu-byliśmy na Zakynthos.Wyspa nie słynie z żadnych starożytnych ruin,ale jest tam
parę widoków zapierających dech w piersiach:
http://www.wiecznatulaczka.pl/wp-content/uploads/2013/06/Zante-Zatoka-Wraku-9-660×330.jpg Fotoreportaż w przygotowaniu.