Skąd ten borsuk wrócił?
Dwie sąsiadujące ze mną wsie mają w nazwie piękne zwierzę – borsuka.
Borsuki i Borsuki Kolonia leżą na samym skraju Puszczy Białej. I gdy się tu sprowadziłem, przed równo 40 laty, te piękne zwierzęta w czarno-białe pasy można było spotkać niemal codziennie. Czasem zdarzało się, że grzybiarze czy zbieracze jagód zapadali aż po pas, rujnując borsucze jamy.
A każdy taki dom (legowisko) miał co najmniej trzy wejścia. Borsuki asekurowały się przed lisami i psami myśliwskimi, które starały się znaleźć legowisko i porwać małe borsuczęta.
Po kilku latach – nawet nie spostrzegłem się, ile to trwało – borsuki z naszej części Puszczy wyprowadziły się. Zmniejszyła się też liczba zajęcy, saren i koziołków, a także dzików. Zostały tylko wielkie łosie oraz bobry. No i lisy, których jest zatrzęsienie.
Myślałem, że to my – ludzie – wypłoszyliśmy prawowitych właścicieli lasu, bo we wszystkich wsiach zaroiło się od mieszczuchów, którzy kupowali chłopskie siedliska i przebudowywali je na letnie domy. Dziś w mojej gminie przeważają „rolnicy z Marszałkowskiej”. Jednak chyba nie miałem racji, bo przyjezdni mieli inny, bardziej przyjazny stosunek do zwierząt niż ich poprzednicy.W ostatnim czasie dał się zauważyć powrót dzikiej fauny na łąki, pola i do lasów. Już pisałem o tym, że coraz częściej spotykam całe rodziny kuropatw i stadka bażantów, kicające zające też nie są rzadkością.
Pierwszy raz od wielu, wielu lat moja droga skrzyżowała się z marszrutą borsuka. Było to dosyć późno, mocno się już ściemniało, bo borsuk jest zwierzęciem nocnym. Dlatego też nie udało mi się go uwiecznić na zdjęciu. Ale będę się starał. Zwłaszcza że wiem, w jakiej części lasu ma on swój dom.
Komentarze
Hej! Jest nowy wpis i to nader sympatyczny dla nas, mieszczuchów. A borsuk to nader ciekawy drapieżnik – jak twierdzą paleo zoolodzy bardzo cenione było futro borsuka przez naszych przodków u schyłku epoki lodowcowej. To dlatego, że śnieg i lód nie zamarzają na tej skórze. Zawsze, wszystko spada i spływa – skóra pozostaje sucha i nie zmrożona. Znaleziono szczątki kaptura czy kołnierza z borsuka. Łowca z ust którego na mrozie dobywają się kłęby pary wodnej byłby prędko otoczony lodowym pancerzem, Chroniło przed tym borsucze odzienie. Ponadto borsuk jest zwierzęciem walecznym i niejeden pies myśliwski oddał życie w czasie polowania na borsuka.
o niespodzianka jednak …
faktycznie lisy się panoszą … nawet nam pod werande spacerkiem podchodziły … podobno plaga lisów jest w Londynie .. borsuka tylko w zoo widziałam …
Jan Brzechwa – Opowiedział dzięcioł sowie
(fragment)
„…
Borsuk wstał, poprawił przedział,
Chrząknął, po czym tak powiedział:
– Mogę wyznać nie bez dumy,
Żem tu wszystkie zjadł rozumy,
Żem obmyślił wszystko ściśle
I wam powiem to, co myślę.
Czas już wreszcie wyjść z potrzasku,
Przestać jadać babki z piasku,
Chleb ze śniegu, figi z makiem.
Otóż ja mam plany takie:
Każdy ptak i każde zwierzę
W swej komorze coś wybierze
I natychmiast tu przyniesie
Jako udział w interesie.
Gdy zbierzemy już udziały,
Otworzymy sklep wspaniały,
Gdzie się będą sprzedawały
Tanie, świeże wiktuały.
Wspólnym trudem i staraniem
Zdobędziemy futra tanie,
Tanie sadło, tanią kaszę.
Zjednoczymy siły nasze.
Wszyscy razem, nie oddzielnie,
Ale dzielnie tę spółdzielnię
Przed nadejściem jeszcze zimy
Wspólną pracą utworzymy.
Jeleń krzyknął: – Dobrze gada!
To przynajmniej mądra rada!
Tchórz zawołał: – Brawo, brawo,
Trzeba zająć się tą sprawą,
Bo gdzie jest wysiłek zgodny,
Tam dobrobyt niezawodny!
Tu przemówił lis Mikita:
– Myśl naprawdę znakomita,
Ruch spółdzielczy bardzo cenię,
Chętnie swą naturę zmienię
I zapewniam zgromadzenie,
Że od dzisiaj najrzetelniej
Chcę pracować dla spółdzieli.
…”
Zakładamy taką spółdzielnię? Nalewki, konfitury, sery, dżemy, ciasta, torty, kiełbasy, pierogi, naleśniki i inne smakołyki 🙂
Asiu – każdy nasz Zjazd jest witryną takiej spółdzielni.
My też mamy naszego nadbużańskiego borsuka.Jest widywany stale w tej samej okolicy
na zmianę z zającem,z którym mieszka chyba po sąsiedzku i w dobrych stosunkach 🙂
Dzisiaj występuję jako samotny biały żagiel zatem nie gotuję.W ramach obiadu zrobiłam tylko porządną kanapkę z plastrami mięsa indyczego(podudzie duszone było już dwa dni temu)Ciabatta została okraszona również sezonowym bałaganem warzywnym,a do popicia zimny Lech.Jutro świętujemy Krzysztofa zatem w planach kolejne kulinarne lenistwo 😉
Małgosiu,Jolinku-zajrzyjcie do skrzynki!
Danuśka odpisałam ….
Asiu dziś Diamentowa Liga w Londynie od 19 godz. ….
dziś wiśnie i czerwone porzeczki zamroziłam … oczywiście przy przebieraniu owoców się objadłam do wypępku …. wiśnie po 4 zł kg a porzeczki po 5 zł kg …
Dobry wieczor,
Tatus po operacji, lekarz doskonaly, udalo sie ograniczyc do podwojnych bypasow. Odpoczywa na oddziale pooperacyjnym, jutro na intensywna opieke i bedziemy mogli Go zobaczyc!
Dziekujemy za dobre slowa.
No to Tata może Jerzoru rękę podać, idą równo! Szybkiego powrotu do dobrej formy!
Jerzoru kazali zaraz po odczepieniu od tych wszystkich kontrolnych monitorów jak najwięcej chodzić – ze wstawaniem kłopot, bo trzeba się tego nauczyć, żeby się nie podpierać rękoma. No i rekonwalescencja ważna.
Zdrowie Taty (Lechem)!
Jolly dobra wiadomość ….
Swietna wiadomosc, Jolly. Bardzo sie ciesze.
Londyn jest bardzo zaborsuczony. Jak i zalisiony, Jak i zajezony. Dzika natura wprowadza sie gromadnie do naszych parkow, ogrodkow, porosnietych terenow wzdluz torow metra. Nikt im krzywdy nie robi, chyba ze same sobie zrobia, a naonczas wkracza Krolewskie Towarzystwo Zapobieganiu Okrucienstw Wobec Zwierzat, RPCA. Zoperuje, nakarmi, wyleczy, wychucha i wydmucha i wypusci na wolnosc. Ogladalam w telewizji jak borsukowi RSPCA robilo skan glowy, usilujac wyleczyc z wodoglowia. To byl mlody borsuczek, ale nie przezyl. 🙁
U nas bywają skunksy, lisy, jeżozwierze (porcupine) oraz szopy pracze. Restauracja jest w otwartym komposterze.
Nie zamykamy, bo szopy i tak otworzą, a w końcu robią dobrą robotę, przegrzebią trochę kompost 😎
Raz lisek skorzystał – drzwi do garażu od strony ogródka były otwarte. Wszedł i przetrzepał duży kosz na śmieci (zbiórka z całego tygodnia). Nic tam dla niego nie było, ale na wszelki wypadek sprawdził 🙄
U nas impreza między blokami. Jak na każdej zabawie : kto bierze udział, ten się dobrze bawi; kto siedzi w domu, ten szuka zatyczek do uszu.
Upiekłam kruszańca z wiśniami, a teraz piecze się resztówka, na odmianę z czereśniami, bo wiśnie się skończyły.
Jolinku ceny u nas 2 x wyższe.
Jolly – wspaniała wiadomość. Za tydzień Tatuś będzie śmigał, jak młody bóg.
Szczeciński zabieg naszej powinowatej też przebiegł pomyślnie, chociaż trwał ponad 5 godzin.
No to toast za szybką i pełną rekonwalescencję.
Toast , Małgosiu. Ja – adel scottem. Rzeczywiście ten w puszkach gorszy od butelkowanego. I tak piję z przyjemnością.
Pyro-to znaczy,że wizyta Młodszej w Brukseli została jednak przekuta w sukces 🙂
Czy to stamtąd to piwo? Kuzynka Magda podczas ostatniej podróży po Belgii trafiła na festiwal piwa,który nie miał nic wspólnego z Octoberfest,a był wielce klimatyczną i promującą lokalne browary imprezą.
Pozwolicie,że toast za naszych około blogowych rekonwalescentów wzniosę jednak nie piwem,a Muszynianką,taką cudnie zimną prosto z lodówki.
Chciałabym kiedyś poznać Jolly Rogers,może się zdarzy…:-)
Zresztą chciałabym poznać jeszcze parę innych osób z blogu,w tym Asię też 🙂
Asiu-czy na Zjazd Mazowiecki czasem się nie wybierasz?
Też chętnie poznałabym kilka osób. Myślę jednak, że one (te osoby) nie uznają bezpośrednich kontaktów za wskazane. Szkoda.
Danuśka,
toż to ma być IX Zjazd Łasuchów chyba? „Mazowiecki” trochę zbija z tropu 🙄
Danusiu – niestety, nie 🙁
Jolly, Pyro – bardzo dobre wiadomości 🙂
Obwieszczenie z 1907 roku (pisownia oryginalna):
„Obwieszczenie
Coraz częściej pojawiają się skargi, że Panie przechodząc po ścieżkach plantacyjnych, włóczą za sobą treny sukien, wzniecając przez to kurz i pył, w wysokim stopniu przykry dla przechodzącej i przechadzającej się publiczności i szkodliwy dla zdrowia.
Aby temu zapobiedz 🙂 Magistrat ze względów sanitarnych i porządkowych postanawia:
na ścieżkach plantacyjnych należy nosić suknie w ten sposób, aby treny nie dotykały ziemi i nie wzniecały pyłu i kurzu.
osoby nie stosujące się do powyższego rozporządzenia, karane będą w myśl obowiązujących przepisów.
Nad przestrzeganiem tego rozporządzenia czuwać będą dozorcy plantacyjni oraz organa c. k. Policyi.
Magistrat stoł. król. miasta Krakowa.”
A wystarczyłaby kostka bauma 😈 😉
Odezwa z 1889 rok (źródło Archiwum narodowe w Krakowie).
„Jego Ces. Król. Apostolska Mość Namiłościwiej Panujący Nam
Cesarz i Król Franciszek Józef I
w przejeździe na ćwiczenia wojsk w Jarosławiu stanie w Krakowie
we wtorek dnia 3 września b. r.
około godziny 5 rano na dworcu głównym tutejszym i zabawi tu przez minut siedm na uroczyście przystrojonym peronie.
Dla złożenia Najjaśniejszemu Panu hołdu należnego udadzą się tam P. T. Reprezentacye Duchowieństwa i Władz, Korporacyi i Stowarzyszeń; zajmując miejsca dla nich przeznaczone i przez komisyę recepcyjną miejską wskazać się Im mające. Upraszamy o trzymanie się obmyślanego w tym celu z góry z uwzględnieniem miejsca porządku.
Publiczności w stroju świątecznym udzieli się przystępu na peron od ulicy Lubicz ile wolnego pozostanie miejsca. Reszta Szanownej Publiczności zechce zająć miejsca przy barierze kolejowej i wzdłuż ulicy Lubicz; dalej przed wiaduktem na ulicy Kopernika i w przedłużeniu ulicy Starowiślnej aż po Dajwór i wzdłuż tego aż do mostu kolejowego utrzymując wszędzie należny porządek i przyzwoitość, jakiem się zawsze odznaczała .
Witając przejeżdżającego Monarchę wzdłuż całej przestrzeni najserdeczniej i z najwyższem uszanowaniem wyrazi ludność miasta choć w tej krótkiej chwili, jak radośnie korzysta z każdej sposobności okazania Najmiłościwiej Panującemu nam Cesarzowi i Królowi szczerego przywiązania swego i pełnego zapału, uczucia najwyższej czci i niewygasłej wdzięczności!
Jak każdym razem tak i tym okażemy bez wszelkiej innej podniety radosne uniesienie miasta łączącym Nas Wszystkich okrzykiem:
Najjaśniejszy Pan i Król Nasz
Niech żyje!
Kraków dnia 28 sierpnia 1889 r. Prezydent Miasta Dr. Szlachtowski”
🙂 🙂 🙂
Witam,
http://static.fishki.pl/static/posts/92/92395/3bf03c35e87eca03a68660039f1a9887_z_tekstem.gif
Zapomniałam, że MammaMia to musical – oj, nie moja broszka, chociaż lubię Abbę.
Dzisiaj mi się przypomnieli tacy jedni…
Od Jerzora dostałam tę płytę.
https://www.youtube.com/watch?v=PgdfhANI-wI
To bardziej mi się podobało:
https://www.youtube.com/watch?v=z4e2Luu2xuk
Asia
24 lipca o godz. 16:32 🙂 🙂 🙂
dzień dobry ….
wszystkiego najlepszego dla Krzycha …. 🙂
Solenizant nam zaginął.
Krzych, nie bądź taki, bo będziemy ubożsi o jeden toast.
Najlepszego uciekinierze.
Jest pewnie gdzies na platformie w Afryce. Jak wroci to sie odezwie.
W wolnym czasie można przeczytać artykuł o wrażeniach Francuzów podczas pobytu w Polsce. Oczywiście są tam także opinie o polskim jedzeniu – bardzo pozytywne. http://wyborcza.pl/duzyformat/1,146229,18400893,czego-francuz-szuka-w-polsce.html
Tekst limitowany, niestety… a zapowiada sie ciekawie.
Krzychowi najlepszego 🙂
Przed południem był magik komputerowy do aparatu Młodszej (zabrał ze sobą) wieczorem przychodzi damska ekipa remontowa (psiapsiółki) trochę żeby omówić pomoc w czasie remontu, a trochę imieninowo (jutro Anny). Młodsza zapowiedziała twardo : żadnego przyjęcia, tylko kawa i ciasto, ew. lampka wina. Jutro po południu przyjdzie rodzina i na odmianę mają być lody z owocami i śmietaną, czyli klasyczny, letni podwieczorek. Też nieźle.
Przytoczę fragment artykułu zawierający oceny kulinarne Francuzów, którzy zwiedzali Kraków i okolice : ” Jedzenie macie wspaniałe – zachwyca się Christelle. – przez tydzień u cioć, wujków i kuzynów jedliśmy mięso. Wszystkie rodzaje, ale najwięcej wieprzowiny. Tylko dlaczego kobieta nie siada do posiłków razem z resztą rodziny ? We Francji, jeśli ktoś szykuje obiad, wszystko jedno: kobieta czy mężczyzna, nikt nie zacznie jeść, dopóki ta osoba nie zasiądzie do stołu
A tutaj – wszyscy się zajadali, a ciocia obsługiwała. Tego nie rozumiem
Może Prowansalczyk ze wsi nie jest zbyt wybredny? Za to paryżanin powie nam gorzką prawdę ? Pierre, Christophe i Solene/ wszyscy po 28 lat/ są zgodni: – Wasza kuchnia to uczta nie tylko dla ciała, ale też dla duszy! Jedliśmy w różnych restauracjach i porównywaliśmy to z kuchnią francuską, i muszę powiedzieć: chapeau! Macie mnóstwo dań, w wielkim wyborze. Do tej pory nie jedliśmy tej samej rzeczy. W innych krajach bywaliśmy rozczarowani, bo mają te trzy typowe dania i ciągle trzeba jeść to samo. Jedzenie jest sycące, bo bazujące na mięsie, ale to część waszej kultury. I najważniejsze: produkty są dobrej jakości, np. warzywa dojrzałe. Wszystko świeże, ma smak. W Paryżu nam tego brakuje.
Jedyne, do czego Francuz ma zastrzeżenia, to kelnerzy.- Obsługują poprawnie, ale nie z postawą entuzjastycznego ” welcome !” Nie wiemy, czy to z powodu języka, bo zamawiamy po angielsku, czy różnica kultur.. Czy oni są tak samo zdystansowani w stosunku do Polaków, czy tylko do nas? Inna rzecz: kelnerzy to młodzi ludzie, którzy sobie dorabiają. W Paryżu sporo kelnerów to zawodowcy, pracują w restauracjach aż do emerytury. ”
Być może ten artykuł można znaleźć w całości okrężną drogą. Czasami to się udaje. U mnie akurat otwiera się w całości.
Dodam tylko, że niemiła przygoda z biletami zakończyła się jednak pomyślnie.
Danuśka potwierdza, że starszym Francuzom też smakuje nasza kuchnia …
burza ….
a Krzych chyba faktycznie po świecie bywa bo i na swoim blogu mało pisze …
U nas też kroczek brakuje do burzy; ciemno, wiatr i grzmi. Resztę uduszonych kurek zamroziłam – będzie do jajecznicy albo na garnitur do jakiegoś mięsa. Nie byłyśmy w stanie wszystkiego zjeść.
Jutro będą sznycle z polędwiczki i duszona papryka z cebulą na grilowanej cukinii.
Burza poszła , troszkę pada.
Toast za Krzysztofów, wszystkiego najlepszego!
Toast!
Jeszcze o zwierzakach obok nas. Młodsza przecierała oczy wobec tysięcy nor króliczych tuż obok autostrady w Anglii. Po przebyciu w autokarze podróży pod kanałem, w miejscu gdzie ta „rura”m jest rozładowywana z setek autokarów i samochodów ciężarowych, jak okiem sięgnąć same nory królicze. Nie ma ich tylko pod betonem drogi. Nie boją się zwierzątka zupełnie, kicają we własnych sprawach, jakby w swoim mieście. Młoda pierwszy raz widziała dzikie króliki i zachwyciła się małymi (są znacznie mniejsze od hodowlanych) kiciusiami. Ciekawe co one wszystkie jedzą i kto zjada kiciusie?
dzisiaj zrobiłam marynatę do piersi z kurczaka z musztardy z gorczycą i mleka … posmarowałam piersi a potem zalałam mlekiem .. po godzinie na patelnie grilową i wyszło bardzo smacznie … pozybyłam się w ten sposób resztek musztardowych, na które brak mi było pomysłu …
Znalazłam ciekawy przepis:
http://odchudzanie.salon24.pl/654472,przecier-z-ostrej-papryki
Dzikie króliki jedzą trawy, zioła, liście i młode pędy oraz gałązki, a nawet wygrzebane spod ziemi korzenie i bulwy.
Dzikimi królikami odżywiają się lisy, ptaki drapieżne, sowy, kuny, tchórze, łasice, rysie, wilki…
Na groblach ochronnych nad Morzem Północnym roi się od królików, które ryją tam dziury i sobie mieszkają, bo w odróżnieniu od zajęcy, mieszkają w norach, a nie w ziemnych dołkach. Są oczywiście o wiele mniejsze od zajęcy i królików domowych, których są przodkami.
Pławię się w domowym słicie! Coś wynalazłem. Robiąc pasztet kurczaczy zorientowałem się, że ani brandy ani whisky! W desperacji dodałem rodzynków. Wyszło wyśmienicie! Nawet desperacja na cóś się przydaje. 🙂
Będę tym epatował moich ukochanych Kanadoli jak przyjadą na „Zajazd” do Bedford (miasteczko w Nowej Anglii gdzie będziemy rezydowali w sierpniu.
Orco! Nie skusisz się?
Nowy, znany z konserwatyzmu, wpisał się do Facebooka! Nie daje znaku, ale może się zjawi. Zanęcę: Nowy, dobry, argentyński Malbec po $8,50, bez taxu!
Nemo – i to było zadziwiające. Młoda mówi, że tam łyso, jak na klepisku – same nory, a trawa kiepska i mało. Ogólnie wiadomo co jedzą, ale co jedzą na klepisku?
Czego to ludzie nie wymyślą…
Znalazłem kabelek do telefonu i zrzuciłem kilka zdjęć. Jeszcze się nie nauczyłem wysyłać prosto z telefonu ale dzięki kabelkowi przesyłam Pyrze zdjęcie ciasta z morelami, które upiekłem przed chwilą. Ciasto znacznie lepsze od wczorajszego i lepsze od zdjęć z komórki:
https://picasaweb.google.com/117058604526315789327/25Lipca2015#slideshow/6175526065554677058
Misiu, daj proszę przepis na to ciasto 🙂
Na wyspie ubywa królików w zastraszającym tempie. Jadąc wieczorem na rowerze można było spotkać przy drodze kicające całe stada. W tym roku widziałem kilka sztuk. Zaczęły chorować na chorobę której jednym z objawów są czerwone oczy. Niestety w tym roku zabrakło potrawki z kólika 🙁
Małgosiu – już z 10 razy zamieszczałam prosty prze3pis na to ciasto. Misio skorzystał; mogę powtórzyć
Ciasto piaskowe z morelami.
4 jajka, szklanka cukru, kostka tłuszczu (250g) – zmiksować na jednolit6ą, puszystą masę. Dodać 2 szklanki mąki i 2 łyżeczki proszku d/pieczenia. Ciasto jest b.gęste i takie ma być. Włożyć do formy, na wierzchu ułożyć owoce skórką do dołu, posypać cukrem. Piec w średniej temp (150 stopni). Piecze się szybko 30-40 minut.
Ja swój placek piekłem w temp 180 stopni 45 minut. Grzanie góra dół. Odkąd zmieniłem blachę na znacznie grubszą piekę 8 minut dłużej. Pyra piecze z termoobiegiem.
Dzisiejsze ciasto zmodyfikowałem dodając kilka łyżek śmietany. Wyszło delikatniejsze i bardziej puszyste.
Na naszym dzisiejszym krzyśkowym spotkaniu w roli deseru wystąpiły pierogi z jagodami 🙂 oraz lody z owocami,bardzo słuszne rozwiązanie na upały.
A ciasto Misia wygląda rzeczywiście bardzo smakowicie.
Nasz domowy królik nie mieszka oczywiście w norze natomiast upodobał sobie to miejsce:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6175537872497587073/6175537893115434402?pid=6175537893115434402&oid=104147222229171236311
Ten ratanowy mebelek stoi na balkonie,gdzie królik mieszka w miesiącach letnich.
Krzychu – wszystkiego najlepszego!
https://www.youtube.com/watch?v=bMX9VptsORg
Nasz Krzysztof też serwował dzisiaj lody. I też z owocami. 🙂
Oj, Misiu – po dodaniu śmietany albo jogurtu jest delikatniejsze, fakt, ale to całkiem inne ciasto. Wiwem, bo też eksperymentowałam. I najlepsze jest drugiego dnia,.
dzień dobry ….
nemo i wszystkim Annom szczęścia, zdrowia z okazji imienin … 🙂
Annom, Aniom, Anulkom, Anusiom, Andziom wszystkiego najlepszego 😆
https://www.youtube.com/watch?v=VX14EtcE8vI
Krzysztofom również 🙂
Nemo, wszystkiego najlepszego.
Nemo, Pyrze Młodszej, Annom i Aniom dużo zdrowia, uśmiechu i wszystkiego najlepszego!
Annom – miłego balowania!
Nemo – niech Ci się wiedzie we wszystkim!
Mamy też Anki około blogowe – moją Młodszą i Haneczkowego Córaska; obydwu Dziewczynom prawdziwie matczyne potarganie czupryny.
Kiedyś mieliśmy pań o tym wdzięcznym imieniu sporo – była Ania Z. z Kanady, Ana z Krainy Wiatraków, Źródełko pracująca przy UE, Zmora z Hrubieszowa i były żony Blogowiczów : PaOLOre z Wiednia i Sławka z Paryża. Jeżeli któraś jeszcze do nas zagląda, dostaje też naręcze serdecznych życzeń imieninowych.
Nemo i Pyrze Młodszej – dużo, dużo szczęścia ! 🙂
Zdrobnienie ” Andzia” odeszło w zupełne zapomnienie i chyba słusznie. Moja ciocia, młodsza siostra Mamy, obchodząca niedawno 90. urodziny i będąca jeszcze w niezłej kondycji cale życie tak był nazywana. Chyba tylko przedwojenne dziewczyny jeszcze tak się nazywa.
Lipcowy dzień, ale tylko 17 st. C. Mimo wszystko wolę to niż upały. Szczęśliwie burze i ulewy ominęły nas.
Annom – wszystkim /blogowym i około/ wszystkiego najlepszego!!!
krystyno – Andzia mówię do mojej przyszywanej wnuczki. Bardzo do niej ta forma imienia pasuje.
Danuśko – gdzieś zgubił mi się Twój numer telefonu. Badz tak dobra i prześlij emailem lub sesemesem. Bardzo proszę.
Skąd borsuk wrócił? Z targu. Co borsuk przytargał?
Sześć kilo wiśni po trzy złote (słownie trzy złote), półtora kilo moreli za niecałe cztery, prześlicznej urody porcelanowe naczynie do sałatek firmy Thomas za dwie dychy. Co borsuk robi teraz? Borsuk gotuje wspomniane morele z dodatkiem gałązki mięty i odrobiny masła, kończy gotowanie agrestu, zjadł sałatkę z czerwonego, znaczy: pomidory malutkie ale nie koktajlowe pokrojone w ćwiartki, pokrojona w kostkę czerwona papryka, do tego cebulka, pietruszka naciowa, ocet jabłkowy trochę oliwy i … tego sam borsuk by się nie spodziewał, bo leżało obok to wziął i pokroił. Co borsuk pokroił? Czerwoną śliwkę wielkości i kształtu nektarynki. Co ciekawe śliwka świetnie się komponuje z pomidorami i papryką. Do tego ser bri i czerwone wino. Wiadomo czerwone zawsze pasuje do czerwonego. Jak wino to i życzenia: Annom wszystkiego najlepszego!!!
https://www.youtube.com/watch?v=xkkbnzPmwEY
Pyro, Twojej Annie wszystkiego najlepszego. Zrobilam tarte z gruszkami z podkladem, ktory podawala kiedys Nemo: jajka, smietana, cukier i maczka z migdalow. Zamiast maczki z migdalow dalam z orzechow laskowych. Pomylilam torebki przy zakupie. Tez dobra. Krystyno, u mnie pogoda podobana tyle,ze bez burzy. Wczoraj bylam na plazy a dzisiaj zalozylam sweter.
Bardzo odpowiada mi ta pogoda – ucichł wicher i jest +17. Gdyby jeszcze ktoś zdołał przekonać moje gnaty, że to jest bardzo korzystna zmiana… one wiedzą swoje i łupią bez zmiłowania.
Warzywa do obiadu gotowe, sznycle „popukane” tylko panierować i na patelnię. Za kwadrans to zrobię.
Witam, solenizantkom pomyślności.
Aniom blogowym i okoloblogowym wszystkiego najlepszego!
kolega z wakacji poleca knajpę w Supraślu „Prynuka” .. kuchnia białoruska … obskurnie, ale pysznie dają jeść … ktoś był? ….
córka donosi, że maślaki i kurki są na Mazurach … no i jagód zatrzęsienie …
Pożegnałam gości, lody, konfitury do lodów i śmietana pozostały w domowych zapasach. Nie chcieli, nie jedli, nawet za kawę podziękowali: „Babciu, my świeżo po obiedzie”. Trudno. Zabrali tylko bluzki i drobiazgi dla dzieci, które Młodsza przywiozła z Irlandii.
Odwiedziłam przed chwilą Stary Sącz, a w nim półfinał Małopolskiego Festiwalu Smaków. Wszystkie główne nagrody zgarnął sok jabłkowy z pokrzywą, bardzo smaczny zresztą, z wytwórni Jakubowskiego, mają też sklep internetowy http://vitasok.pl/sklep.html , lecz w sklepie jeszcze go nie widzę. Pierwsze miejsce w kategorii wędlin, to jakoś się nazywało bardziej fantazyjnie, słusznie dostała moja ulubiona rodzinna firma Krok, u której zaopatruję się systematycznie od kilku lat, link podam w następnym wpisie. Nie znam lepszych wędlin od tych od pana Kroka.
A propos rozmowy jakiś czas temu na temat nazwy rodzinnej firmy, przeważają tu po prostu nazwiska właścicieli.
Pyszny był żur na rydzach z gospodarstwa w Wysowej, też został wyróżniony.
A to namiary na rodzinną, znakomitą firmę państwa Kroków https://www.facebook.com/pages/Zak%C5%82ad-Mi%C4%99sny-Gospodarstwo-EkologiczneKROK/443048455820562
POMYŁKA! w moim poprzednim wpisie. Nagrodzony sok produkuje pan Pawłowski http://www.sokipawlowski.pl/ nie Jakubowski (też wytwarza soki), pomyliłam nazwiska i www. Chodzi o rodzinną tłocznię soków z Łososiny. Są rewelacyjne.
Nemo, Ani Poznańskiej i wszystkim Annom – Wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=jogCLQ4lCn8
Wszystkim Annom – najlepszego!
http://www.emilyblincoe.com/blog/2014/8/16/tomato-season
Pomachanko imieninowe dla Anny Montrealskiej 🙂
Dołączam się do Alicji. Niech żyją Anny ad multos annos!
Podziwiam Misia za pracowitość i pomysłowość kulinarną.
Jolinku,
wprawdzie odwiedzałam Supraśl dwa razy, ale na ” Prynukę” nie natrafiłam. Nic dziwnego, bo wyczytałam, ze mieści się na obrzeżach miasteczka. Na zdjęciach wygląda na dość porządny lokal, ale zdjęcia a rzeczywistość czasami bardzo się różnią.
Elapa,
oglądam w telewizji Tours de France/ dziś zakończenie wyścigu/, głównie dla widoków, ale przy okazji mam też ogląd pogody. Dziś w Paryżu padał deszcz. U nas teraz na trochę przejaśniło się.
Oglądałem tenis, pięknu mecz. Urszula ma szanse w następnych turniejach.
Dobry wieczor,
Annom – najlepszego!
Morele i agrest w słoikach, wiśnie na gazie, ja w końcu na krześle. Dlaczego te niedziele takie pracowite?
A my mamy dzisiaj gości metodą sznureczkowo – ciurkającą; aktualnie znów sympatyczna para zjada lody cytrynowe (kupne) z konfiturami morelowymi (od Żaby sprzed roku) z bitą śmietaną i popijając nalewką morelową z ub roku, roboty Pyrowej. Bardzo udany komplet. To była jedyna ocalała butelka morelówki.
Sezon kurżetkowy w pełni, w każdej z beczek po kilka dorodnych cukinii. Oprócz dużych kilkadziesiąt małych już zawiązanych. Może zrobić chleb?
http://www.simplyrecipes.com/recipes/zucchini_bread/
o ja też mam mirabelkowe konfitury od Żaby … pora spałaszować bo mam fazę na mirabelki … u nas na osiedlu rośnie sporo drzew owocowych po dawnych gospodarstwach i robię sobie musy z mirabelki z jogurtem i miodem … pycha …
Marek by Ci się nie nudziło … 😉
Jak kogoś stać może się wybrać, jak nie, to może popatrzeć:
http://blogs.lexpress.fr/styles/bec-sucre-parigot/2015/07/20/les-sensationnels-desserts-de-pierre-lingelser-au-schwarzwaldstube/
Swoją drogą, czego to ludzie nie wymyślą żeby zadowolić klienta…
Jaki piękny kolor otrzymuje udo kurczacze jeśli wcześniej zostanie potraktowane kurkumą!
Złoście mię wykręcają, kiedy czytam o owocach i ich cenach. Wiśni ci u nas nie ma, ale już czereśnie są po 15 zł, morele takoż itd, itp. Serce i portfel centusia są w rozpaczy!
Po pierwsze i najważniejsze-ściskam serdecznie nasze Anny-Annę helwecką i Annę poznańską.Niech Wam się wiedzie jak najlepiej i jak najsmaczniej 🙂
Dla Misia nieustające wyrazy i szapo basy za pracowite niedziele oraz robocze popołudnia,tudzież niestrudzone wieczory przy smażeniu kolejnych konfitur i pieczeniu kolejnych ciast.
Tak wyszło,że dzisiaj nie nie smażyłam konfitur,nie piekłam ciast i nie podawałam lodów żadnym gościom.Byłam dzisiaj turystką w Warszawie 🙂
Na pl.Narutowicza wsiadłam w turystyczny tramwaj,w którym zamiast opowiedzieć trochę o tym,co mijamy po drodze nadawali przez całą trasę piosenki o Warszawie.
No niby dobrze,bo nastrojowo,ale turyści chyba woleliby raczej wiedzieć na co i kiedy zwrócić uwagę? Zachowałam jednak zimną krew uważając,że nie należy się zrażać.
Wiadomo,że są miejsca,gdzie można posłuchać przewodnika z prawdziwego zdarzenia, bo Warszawa,tak jak inne miasta,organizuje ciekawe,bezpłatne i dostępne dla wszystkich spacery po różnych rejonach miasta.Na dzisiejsze popołudnie było przewidziane zwiedzanie Solca i nagle okazało się,że okolice,które niby są mi trochę znane okazały się pełne ciekawostek i niespodzianek.Na zdjęciach tych ciekawostek tylko drobna część,bo nie wszystko byłam w stanie sfotografować: https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6175906280194361489
Dziękuję, Danuśko i podziwiam Ciebie za nieustającą aktywność. Ty jesteś jedną z osób, którym nie jest wszystko jedno.
Misiu – to są z pewnością pyszności i pewnie jest miło kiedyś tam wybrać się na znakomity posiłek, ale ja nie mam zaufania do przerysowanej formy.
Przepiekne dania, Misiu. I przepiekny hotel, z boskimi widokami.
Na koniec wpisu a na początek tygodnia, inspiracja dla łasuchów:
http://www.lexpress.fr/styles/saveurs/recette/recette-de-cobbler-prunes-coco_1553580.html
Dzień dobry bardzo!!!