Kuchnia królewska
Mam lekturę na długie wiejskie wieczory.
„Silva rerum” Mieczysława Grydzewskiego to tomisko liczące 850 stron. Zachęcił mnie do lektury felietonem okraszonym bogato cytatami z dzieła redaktora „Wiadomości Literackich” Daniel Passent, który po wykorzystaniu księgę mi podarował.
Jest to pasjonująca lektura pod każdym względem, bo autor był wybitnym redaktorem i żył w ciekawych czasach. Jest też w tym tomie sporo miejsca poświęconego ucztowaniu. Był bowiem Grydzewski – jak twierdzili jego przyjaciele Tuwim i Wierzyński – wielkim smakoszem. Pierwszy cytat, który tu przytaczam, jest dość długi, ale za to smakowity i do przetrawienia (w lekturze) przez weekend.
Wspomnienia długoletniego kuchmistrza w Buckingham Palace Gabriela Tschumi (Royal Chef, William Kimber, 1954) ukazują potworne obżarstwo, jakie panowało w epoce wiktoriańskiej i edwardiańskiej. Pierwsze śniadanie składało się z jaj, boczku, ryb (pstrągi lub turbot), mięsa (kotlety lub befsztyki), drobiu i dziczyzny (kury, bekasy lub słonki). Menu normalnego obiadu wyglądało jak następuje: bulion, zupa, łosoś, kotlety z kury, cząber barani, sorbety (dla orzeźwienia), pieczone gołębie, sałata, szparagi w białym sosie, sałatka z owoców w szampanie, mus z szynki, lody cytrynowe. Słynną leguminę angielską mincemeat robiono z mięsa siekanego, zaprawianego łojem, rodzynkami, skórką pomarańczową i 24 butelkami koniaku. Do puddingu dla służby dworskiej wchodziło 150 jajek, 16 kwart mocnego piwa, butelka rumu i butelka koniaku. Gdy Edward VII był w operze, w przerwie zastawiono zimną kolację, złożoną nie mniej niż z dziewięciu dań. Podczas polowań rozkoszowano się specjałami, dla których trudno znaleźć w innych językach przezwisko: mulligatawny soup, Scotch broth, hashed venison. game pie, Irish stew, plum pudding, apple tart. W wypadkach uroczystych nie brak było wymyślnych potraw: indyk nadziewany kurą, nadziewaną bażantem, nadziewaną słonką, wszystko zapiekane w cieście i podawane na zimno. Kiedy wskutek nagłego zasłabnięcia Edwarda VII trzeba było odwołać bankiet koronacyjny, ocalono auszpik, zlewając go do 250 butelek po winie, natomiast trzeba było się rozstać z 2500 przygotowanymi przepiórkami i cały East End wraz z Whitecha-pel zajadał się przez kilka dni consomme de faisan aux quenelles i cótelettes de becassines d la Souvaroff.
Pierwsza wojna przynosi daleko idące ograniczenia żywnościowe. Wino zastępuje woda z cukrem, a co rano kuchnia otrzymuje ścisły wykaz tego, co podać na śniadanie dla rodziny królewskiej, złożonej z siedmiu osób: boczek dla sześciu, parówki dla pięciu, jajka dla trzech, ryba dla dwóch, itd. „New Deal” kulinarny przyjęty jest bez szemrania, jedynie ks. Gloucester domaga się koncesji dla swego apetytu. Z tej „austerity” Buckingham Palące już się nie podźwignie. W roku 1919 prezydent Wilson zjada obiad z dziesięciu potraw (zamiast dawnych czternastu); w roku 1929 Jerzy V w okresie rekonwalescencji ma ochotę na indyka, ale musi zadowolić się kurą; śniadanie weselne późniejszej królowej Elżbiety i ks. Filipa w roku 1947 ogranicza się do solek, kuropatw i lodów. Symbolem przemian jest także błąd w menu śniadania: filet de sole zamiast poprawnego filets de soles.
Zainteresowanie kuchnią wykazuje królowa-wdowa Mary: recenzuje ona na piśmie wymyślane przez kuchmistrza potrawy i nie ujawnia entuzjazmu dla duszonego mięsa mrożonego.
Warunki sanitarne w Buckingham Palące nie zawsze były świetne. Pogoń za szczurem, który nagle pojawił się w kuchni, sprawiła, że wniwecz poszło dzieło wielu godzin pracy: szarlotka. Także goście podejmowani przez monarchów brytyjskich nieraz przysparzali kłopotu. Pewien wysoko postawiony Hindus zaczął podczas obiadu wyrzucać za siebie niedojedzone końce szparagów. Ku przerażeniu służby, uprzejmy król Edward poszedł w jego ślady, przykład króla podziałał na resztę gości i dywan w sali bankietowej znalazł się w stanie opłakanym. Innego rodzaju nieformalności popełniali na podwieczorkach Amerykanie, zabierając różne srebrne przedmioty na pamiątkę.
W pamięci czytelnika wspomnień Tschumiego rysuje się postać królowej Wiktorii, która u schyłku swego panowania jadła na pierwsze śniadanie tylko jedno gotowane jajko. Ale jadła je złotą łyżeczką ze złotego kieliszka. Za fotelem jej stało dwóch służących Hindusów we wspaniałych czerwono-złocistych liberiach, czekając na każde skinienie
swojej pani.
Tym razem komentarza nie będzie – jestem bowiem nadto zgłodniały. Na szczęście mam w lodówce smakowite przepiórki. Ruszam więc do kuchni.
Komentarze
Cytat ciekawy, a obżarstwo opisane faktycznie jest gargantuiczne, aż tak, że odeszła mnie ochota na śniadanie. Edward Albert był otyły, widać to już nawet na młodzieńczych portretach, teraz już wiem, skąd to mu się wzięło. Zdecydowanie bliższa mi jest postawa żywieniowa królowej Wiktorii, tylko skąd wziąć tych Hindusów w liberiach i złote kieliszki…
Zdziwiła mnie szarlotka, jako owoc wielu godzin pracy, bo to szybkie ciasto, pomijając godzinkę chłodzenia kruchego. Ciekawe, jak ją w takim razie przygotowywali.
dzień dobry …
Danuśka już mi przeszło … 🙂
dobry pomysł … magazyn USTA przygotował publikację z przepisami „Apetyt na Polskę” na ExpoMilano2015 …
http://www.expo.gov.pl/g2/big/2015_04/929f0f7ffbeb64504dfac75ce304aeac.pdf
Krystyno na stronie 74 ww linku do książki jest przepis na fasolę z kabanosami … może się przyda …
Zapomnialam, ze jak wy spicie, to ja biegam po okolicznosciach i odwrotnie.
Poprzedni komentarz pod poprzednia data zatem, a tu jeszcze cos niecos uzupelnie.
Jak czytam opisy dawnych uczt, ktore Gospodarz od czasu do czasu podsyla, to od samego czytania jestem objedzona. Dzisiaj na sniadanie zjadlam miseczke miso, a do tego salate, tez miseczka, w sklad salaty wczodzila swiezutko i ceeniutko poszatkowana na moich oczach biala kapusta, troszke marchewki do koloru i lycha kukurydzy z puszki. Zjadlam to z ochota, bo po nocy moj zoladek nabiera rozpedu okolo10-11, wiadomo, ze wychodzimy, wiec przez rozum cos nalezy zjesc.
Jedzenie mi smakuje, jest po lekkiej stronie, jest wybor i dla tych, co surowe ryby, i sushi wegetarianskie, dania smazone i pieczone, gotowane, no i przyprawy takie, jakie sobie zyczymy, tzn przyprawione w sam razm a jak chcesz diabelsko, to masz baterie amunicji na stole.
Jerzoru raz sie wybral cos przegryzc wieczorkiem i zamowil curry, skala ostrosci byla od 1-10.
Przewidujaco wybral srodek, numer 5, ale powiada, ze nasza ostra kuchnia domowa to pryszcz. Musze tego sprobowac, jak sie natkne.
Oj, Gospodarzu! Grydzewskiego wściekle zazdroszczę. Swego czasu wyszła w Polsce pozycja wieloletniego zarządcy personelu JKM Elżbiety II „Życie codzienne w pałacu Buckingham”. Podane są tam zestawy potraw na uroczyste przyjęcia i kolacje codzienne, rodzinne. Lektura dla mnie też interesująca, niemniej doszłam do wniosku, że nie żałuję braku zaproszenia na królewską kolację. Zdaję sobie sprawę, że produkty (własne najczęściej) są świeże i najwyższej jakości, a i kucharze doskonali, ale jeść całe życie nieodmiennie na kolację solę albo turbota i pieczeń baranią?
Bejotko – Wiktoria ograniczała się do jednego jajka dopiero w późnej starości. Znana była z gargantuicznych podwieczorków dla rodziny i „małego dworu”. Zdarzało się kiedy była młodsza, że niektóre ciasta i desery przygotowywała własnoręcznie. Osobiście też nalewała herbatę Albertowi i następcy tronu, a stosy kanapek i ciastek tworzyły wręcz mur obronny w salonie.
Przy okazji wpadła mi w oko jedna z podstawowych różnic mentalności ekonomicznej w Anglii, a w Polsce. Na naszych dworach ziemiańskich (niezależnie od ich rangi i wielkości) to, co z własnego gospodarstwa lądowało w kuchni i na stole, nie kosztowało nic, bo własne. Dwory angielskie – z królewskim włącznie – rozliczają się z folwarkami w twardej walucie, bo jest produkt zawsze wypracowanym zyskiem gospodarstwa. Być może nie jest to pełna wartość rynkowa, może ceny sa preferencyjne, nie wiem.
Pyro, wiem. Królowa Wiktoria przy wzroście 149 cm ważyła 81 kg, czyli wskaźnik BMI miała 36,48 – drugi stopień otyłości, co nie było efektem jednego śniadaniowego jajeczka. Napisałam skrótowo 🙂
Gwoli uscislenia literowki w prezentowanym cytacie:
Zupa nosi nazwe mulligatawny, nie mulligatywny. To przyprawiony na ostro curry bulion wolowy, jagniecy lub drobiowy, pochodzi z Indii.
Scotch broth najbardziej zblizony bedzie do naszego krupniku, tyle ze ziarna jeczmienia sa tam w calosci, a nie mielone na kasze.
Krzychu – dobrze mieć w zapasie własnego korektora.
A ja, z Młodzianem, skromnie dzisiaj zjemy racuszki z jabłkami.
Pyro,
Jak Ci sie udalo przekonac miesozerce do takich fanaberii?
Dzieło wielu godzin charlotte
szarlotka królewska
Krzychu – mięsożerca jest praktykującym katolikiem, a dzisiaj piątek. Ryb nie jada, śledzie nie istnieją, bo „śmierdzą”.
Dobrze, ze ma chlop swoje zdanie. Za tydzien moze da sie namowic na paski dorsza w ciescie, na glebokim tluszczu. Prawie jak KFC, a i postne by bylo 😉
Za tydzień to już Mamunia będzie karmiła – ja do środy włącznie.
Krzychu,
chyba nadajemy w tym samym czasie, pomachanko z Kyioto, zjedlismy kolacje i padamy na twarz.
Zivot je cudo 🙂
p.s w tej samej strefie czasowej, mialo byc.
Gdyby sie przypadkiem do Korei wybieral, to sa w ofercie kanapki z biblijnym przeslaniem.
W USA jest bodajze siec fast food, w ktorej hamburgery i kubki na napoje niosa podobne przeslanie.
Alicjo-Ireno,
Ja w Kongo, jest kilka minut po 11 rano. Malzonka w pracy, tam 19:05. Mowi, ze potem odmacha 😉
No a u nas 20:33, dokładnie.
Jolinku – pobrałam, poczytam później. Może nawet co upichcę. Ino nie dzisiaj. Z kuchni dochodzą wspaniałe zapachy. Gołąbki odsmażane na własnej robocie smalczyku ze skwarkami (z wędzonej słoninki). Niezdrowe? Ale jakie smaczne!!!
Na wszelki wypadek wszystko fotografuje dla pamieci, jakies dania, jadlospisy, bo w tym tempie nie da sie wszystkiego zapamietac. O okolicznosciach przyrody i w ogole – jasne, ze tak. Zakupieniem parasolki czarowalam pogode i jest cudnie. Teraz chyba w kimonko, bo zmeczeni jestesmy okrutnie, a juz nie te lata, zeby caly dzien latac per pedes.
Krzycho
tsimajta sie, jak mowi Jolinek – macie ciekawe prace i zycie – my to juz emerytura, ale w koncu na w miare ciekawa emeryture pracowalismy 🙂
Zamiast ” cząber barani” powinno być chyba ” comber barani”.
Czytanie o obżarstwie rzeczywiście ogranicza apetyt. I dlatego obiad, choć dla każdego z domowników inny, będzie lekki : naleśniki z dżemem i warzywa duszone na parze. Muszę wykorzystać do końca bataty. Do tej pory jadłam je w postaci pieczonej, teraz spróbuję duszone.
Jolinku,
z przyjemnością poczytam sobie załączone przepisy. Na razie tylko je przejrzałam. Oprócz fasolki spodobał mi się prosty przepis na śliwki korzenne pod maślaną kołderką.
Krystyno mnie bardzo podoba się szata graficzna i że sami młodzi kucharze nas promują … a zestaw dań bardzo zatopiony w naszych rodzimych produktach … warto sobie to wydrukować … ciekawa jestem zdania Piotro o tym wydaniu …
W kuchni mojej Babci mozna znalezc lniana sciereczke zakupiona przed lary podczas zwedzania zamku w Windsor. Sciereczka zadrukowana jest jadlospisem zamkowym z okresu panowanoa Wiktorii. Jest to jadlospis BANKIETOWY z okazji powitania nowego Ambasadora Francji , a nie na codzien i mozna sie z niego dowiedziec, ze menu jest bardzo rozsadne i sa zazwyczaj dwie lub trzy potrawy z kazdego kursu do wybpru:.
I brzmi to nastepujaco
Potages:
A la Tortue ————Au Printanier
Poissons:
Le Saumon Bouilli…………….Les Fillets de Merlans frits
Entrees:
Les Rissolles de ris de Veau
Les Supremes de volaille aux Truffes
Les Fillets de Baouf a la sauce Madere
Releves:
Lers Pulardes a la Jardiniere
Le Selles de Moutton roties
Le Bouef roti
Entremets:
Les Asperges a la sauce
Les Tartelletes la Macedoine
La gelee de Marasquin mosaique
Releve:
Les Petits Savarins a l’Abricot.
No, naprawde. Zdarzalo mi sie bywac (tak!) na bankietach korporacyjnych, gdzie wybor dan byl znacznie bogatszy niz na bankiecie Wiktorii.
Rozumiem, ze lista win byla oddzielna
Gabriel Tschumi, kucharz trojga monarchów (Wiktorii, Edwarda VII i Jerzego V) był Szwajcarem, a do królewskiej kuchni załapał się już jako 19-latek za pośrednictwem kuzynki Luizy, która była jedną z garderobianych Wiktorii.
Jadłospisy bankietów, które przygotowywał wcale nie są szokujące, jak już to Kot zauważył. Jak na królewską kuchnię przystało, zawsze były dania do wyboru. Mąż Wiktorii zresztą był szczupły i za długo nie poucztował 🙁
czyli szczupły nie znaczy wiecznie żywy … geny … geny .. i jemy co chcemy …
Przejrzałam właśnie pozycję polecaną przez Jolinka. Inicjatywa ciekawa, młodzież nabiera szlifu – a Pyra dystansu.
Ja tego gotować nie będę, podobnie, jak nie będę robiła przystawki, do której potrzeba kilkunastu składników po to, żeby zrobić 4 porcje sałatki. To mogą być doskonałe pozycje w menu restauracji, czy przyjęcia. Ja nie mam ani cierpliwości, ani środków, ani apetytu na wędzony jogurt i palone masło.
Albert szczupły był i ogólnie delikatnego zdrowia 🙁 Zmarł podobno na tyfus, ale kłopoty z żołądkiem dręczyły go już dużo wcześniej, podejrzewano chorobę Crohna albo nawet gorzej, dziś to trudno ustalić.
A Wiktoria była obfitych kształtów, powiła dziewięcioro dzieci i żyła 82 lata.
Geny jak nic.
Przerzuciłam pobieżnie kartki „Apetytu na Polskę”. Zgrzytem są ilustracje poprzedzające rozdziały. Fotografie dopracowane, a rysunki… Kiełbasa jałowcowa przypomina – no właśnie co? Ja myślałam, że to jakieś strączki. Dopóki nie przeczytałam podpisu.
Szkoda. Co przeszkadzało w zrobieniu dobrych fotografii?
Co prawda nie na złotych talerzach i złotymi sztućcami lecz obiado-kolacja była królewska!
A o tych ptakach typu „babuszka” co to jeden w drugim, już gdzieś czytałam. Niestety nie pomnę gdzie. I wcale nie jestem pewna, że chodziło o dwór angielski. Gdzieś po „szarych” błąka się lokacja bliżej – Warszawy? Krakowa? Kresów? Pomóżcie odświeżyć pamięć.
Albert Edward von Sachsen-Coburg und Gotha szczupły?
http://nzetc.victoria.ac.nz/tm/scholarly/Gov01_09Rail-fig-Gov01_09Rail045a.html
Moim zdaniem nie, ale ok, kwestia interpretacji być może. Gugiel mówi tak:
„Edward VII, pradziad królowej Elżbiety II, był w chwili urodzenia ?zdrowym, płowowłosym i tłuściutkim dzieckiem, które przyjmowało pożywienie bez trudności i chętnie?. I to był początek tycia. Edward tak chętnie przyjmował pożywienie, że w szesnastym roku życia królowa Wiktoria zmuszona była narzucić synowi surową dietę.
Niestety, dieta nie przyniosła rezultatów. Gdy Edward wstępował na Oxford, mierzył w pasie ponad 120 centymetrów. Koledzy nadali mu przezwisko Tu-Tum. Po koronacji Edward VII zupełnie przestał dbać o swoją sylwetkę. Słynął z tego, że chętnie uczestniczył we wszystkich przyjęciach i uroczystych obiadach. W tym obżarstwie kazał towarzyszyć? członkom rządu.
Anegdota głosi, że nowo mianowany premier Campbell-Bannerman, po miesiącu towarzyszenia królowi w przyjęciach, był tak wyczerpany, że lekarze zalecili mu natychmiastowy odpoczynek.
Edward potrafił pochłaniać olbrzymie ilości pożywienia. By posilić się przed polowaniem, król zjadał talerze jaj na bekonie, ryby i kurczaki, tosty z masłem i marmoladą, a wszystko w tak krótkim czasie, że mniej głodne towarzyszące mu osoby ledwo zdążyły wypić dwie filiżanki herbaty.”
bjk,
mowa jest o mężu Wiktorii – księciu Albercie Sachsen-Coburg-Gotha , a nie o ich synu Albercie Edwardzie (Edwardzie VII)
W 1953 roku na bankieice koronacyjnym naszej obecnir Panujacej Monarchini, krolowalo danko, spejalnie na te okazje wymyslone , latwe do przyrzadzenia w domowej kuchni, tanie jak barszcz i nadajae sie na festyny uliczne, nie wymagajace podgrzewania, Lata byly ubogie, wiele produktow bylo wciaz na kartki, wiec chodzilo o to by kazdego bylo na to krolewskie danie stac, a takze by zawieralo ono elementy kuchni roznych krajow Imperium. Tak powstal „kurczak koronacyjny”, obecnie po latach jedna z najbardziej popularnych salatek, nadajacych sie i na piknik i do wypelnienia kanapki do pracy.
http://allrecipes.co.uk/recipe/1237/easy-coronation-chicken.aspx
Nigdy sam tego nie przyrzadzalem gdyz komercyjny kurczak koronacyjny jest doskonaly, duzo lepszy niz lista skladnikoe by sugerowala. Ale raz jadlem domowego kurczaka koronayjnego na jakims przyjeciu i byl naprawde swietny. Kupuje tez czesto kanapki z ta salatka.
Jolinek nawiązała do mojego komentarza z 13:33
Edward VII miał pewnie geny po mamusi 😉
echidno ja aż taki fachowiec nie jestem komputerowy by się czepiać a ogólnie mi się podoba pomysł … Pyro to kuchnia dla snobistycznych elit naszych i europejskich … ważne polskie produkty tam promowane …
Echidno – to opis „święconego” u (nie pamiętam którego naszego pana) – kiedy to stały 4 pieczone jelenie, exemplum 4 pory roku…. a w jeleniach….
Aha, ja pisałam o otyłym Edwardzie VII, sądziłam, że Nemo polemizujesz z tym twierdząc, jakoby był szczupły.
Szukałam zdjęć powojennej Warszawy i podczas wirtualnej wędrówki trafiłam na perełkę – Narodowe Archiwum Cyfrowe opublikowało album pt” :Warszawa Siemiaszki”. Artykuł z Wiadomości24.pl, 2014-12-16, nie tylko informuje lecz przy okazji odsyła do strony NAC gdzie można pobrać cały album w wersji pdf.
Wiadomo, skorzystałam z bezpłatnego pobrania albumu. Niby temat niekoniecznie kulinarny lecz fotografie kawiarni i barów przenoszą w minione nastroje spragnionych i głodnych warszawiaków w latach 1950-1970.
Dla zainteresowanych: poniższy link, po kliknięciu na: „ze strony NAC”, przenosi do wersji pdf ww pozycji. A że nakład papierowy wyczerpany rzadka okazja do posiadania w komputerowym archiwmu ciekawych fotografii sprzed lat.
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/warszawa_siemaszki_pobierz_bezplatny_album_dwustu_zdjec_powojennej_stolicy_320102.html
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
nemo tak … myślałam o tym krótkim życiu …
http://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_(ksi%C4%85%C5%BC%C4%99_Wielkiej_Brytanii_i_Irlandii)
A wystarczyłoby czytać mniej pobieżnie 😉
Ale po co?
Przecież wiadomo, że nemo nic innego nie robi, tylko polemizuje 😀
Sorki za pobieżne czytanie. Na temat Nemo mnie niewiele wiadomo, więc też sorki? 😀
Wiktoria gdy byla zona uwielbianego Alberta (jakie oni sobie nawzajem prezenty dawali! Mozna splanac ze wstydu!) tez byla szczuplutka. Tyc zaczela po klimakterium. To niestety prztpadek wielu kobiet. Dzis mowia, zw pewna nadwaga w starszym wieku jest dobra dla zdrowia kobiet…. Relato refero.
Jakie prezenty sobie dawali? Płonę z ciekawości, zamiast ze wstydu.
Jolionku – dyć ja się nie czepiam całości. Tylko przy dobrze opracowanej szacie graficznej, ilustracje powinny być albo naprawdę bardzo dobre, albo zastąpione fotografiami artykułów. Osobiście skłaniam się ku fotografii artystycznej w stylu prezentowanych dań.
No bo, jak na przykład taki belg zobaczy rysunek jałowcowej i będzie miał podobne do moich skojarzenie, to nie daj Panie B. pomyśli, że w Polsce kiełbasa rośnie na drzewie.
To tak jak z tym kwiatkiem do kożucha.
Nemo, przestań natychmiast! Bo się czepnę, że się czepiasz! I nie rób antyreklamy Nemo, bo nie lubię (Nemo lubię).
Bardzo, bardzo apetyczne potrawy na expo. I chyba tylko jeden ponazywał swoje potrawy pod gospodarzy wystawy: „ravioli, risotto, carpaccio (ze szczawiem) deser Bellini i tiramisu”.
Parą przepisów chyba wykorzystam, a „palone” czyli zrumienione masło z szałwią, to jest klasyczny włoski dodatek do ravioli i innych pierożków, do leniwych w sam raz. Smakuje znakomicie.
Pyro, nie nerwujsia 😀
bjt nemo jest the best jak wielu tu a Ty także się do tego grona zaliczasz … tu spotykam bardzo wielu ludzi, którzy są wspaniali .. i doceniam to bardzo … bardzo … ja prosty ludzik z małego miasteczka …
W i A obdarowywali sie najczesciej dzielami sztuki – obrazami i rzezbami, bardzo obyczajowo „wyzwolonymi” , co tak nie pasuje do ogolnie znanego wizrunku monarchini jako osoby nader pruderyjnej. Nie byla pruderyjna. Byla wrecz bardzo zmyslowa kobieta i kochanka. Te „odwazne” dzela sztuki nie bylu trzyman w komnatach publicznych rezydencji. Najczescij wedrowaly do sypialni. A po jej smierci znalazly sie w piwnicach rezydencji.
Wyglada na to, ze to raczej jej otoczenie bylo pruderyjnr, a nie ona sama. I nie jej przedwczesnie zmarly maz.
Pyro – czy Twój Skype już działa?
A z szarlotką to też jest interesująca historia.
U mnie w domu szarlotką nazywało się zapiekany deser złożony z warstw plastrów bułki moczonej w mieszaninie jaj i mleka, przekładanych tartymi jabłkami z cukrem i cynamonem.
Potem nauczyłam się robić tzw. charlotte russe – deser z biszkoptów, kremu i owoców (nazwany przez Careme’a na cześć księżniczki Charlotty), a jeszcze później dowiedziałam się, że polskie schroniska górskie rywalizują w temacie „szarlotka”.
W dawnych czasach w schroniskach nie było żadnych szarlotek 🙄
Wiedziona ciekawością (i apetycznymi zapachami) zamówiłam więc raz szarlotkę na Śnieżniku i na hali Ornak, i co się okazało?
Szarlotka schroniskowa to kryty kruchy placek z jabłkami, który od zawsze piekła również moja mama 😯
Jadłam szarlotkę nie wiedząc, że mówię prozą 😀
Sama też piekę, ale nazywam… Apfelkuchen 😉
A jak robię szarlotkę, to tę z kremem i owocami.
Za tydzień moja teściowa skończy 85 lat. Może jej zrobię tę very british szarlotkę z truskawkami?
Sympatyczny, szczupły, zawsze gotowy do przyjaznej polemiki
Urodziny królowej Elżbiety już we wtorek, a ja nie mam co na siebie włożyć. Może wpadnę tylko na popołudniową herbatę, czekoladowy tort i ulotnię się po angielsku.
Przepis królowej Elżbiety na odrobinę szczęścia przed snem;
Gin i Dubonnet (1:3)
Przepis Gabriela T. na tort czekoladowy
„Austerity” 🙂
Zawsze gotowy do przyjaznej polemiki, ale z… trzema nożami (?) za pasem 😎 😉
Kocie M, ciekawie byłoby zobaczyć te obrazy, porównać, jak mają się do popularnego wyobrażenia o epoce. A propos jest dobra książka „Kobieta epoki wiktoriańskiej. Tożsamość, ciało i medykalizacja”
Agnieszki Gromkowskiej-Melosik
Tort jak to tort – kalorii dużo, ale te kanapki obkrojone ze skórki. A ją najbardziej lubię. Jeszcze jak prosto z piekarni… Ech, rozmarzył się człowiek
Echidna – skypa niby mam, ale np dzwonka przy nim nie mam i mogę odebrać tylko kiedy siedzę przy komputerze i widzę, że ktoś dzwoni. A przecież cały dzień tutaj nie siedzę, chociaż Blog mam włączony. Dochodzę po prostu – przeczytam, napiszę i znowu idę do zajęć. Numer ten sam – Jaruta6
Krysiade – zadzwoń do mnie, bo nie mam Ciebie w książce telefonicznej skypa
Po słodyczach mam zawsze ochotę na „konkrety” i te kanapeczki (mogą być nawet obkrojone 🙄 ) na podwieczorek bardzo by mi pasowały 😉
Na przykład „Florinda” Franza Winterhaltera. Królowa Wiktoria próbowała próbowała Alberta nieco „odluteranić” bo to on był odrobinę konserwatywny. Większość tych dzieł cieszy oko w Osborne House, na Wyspie Wight.
Florinda była wybranką hiszpańskiego króla Roderyka. Osobnik ten podglądał niewinne dziewice, a potem jedną z nich sobie wybrał. Trudno się dziwić jej ojcu który tak się zdenerwował, że do Hiszpanii zawitali Arabowie. Może niezupełnie tak było, ale jeśli króla Jerzego V nie było stać na kurę, we wszystko można uwierzyć.
Najbardziej szczupłym Albertem był syn zażywnego króla Edwarda VII, brat Jerzego, niedoszły mąż Mary, późniejszej żony tegoż Jerzego – skończył zaledwie 28 lat i grypa go dopadła.
Swoją drogą dola genów w tej rodzinie była nie do pozazdroszczenia – Wiktoria i Albert byli kuzynami, a jak słusznie wskazała Echidna, oni po dziś dzień gardzą skórką od chleba.
Nemo – chleb w tych kanapeczkach wygląda watowato – i biały i ciemny.
I Rynkowski na temat
https://youtu.be/45vsdJo-ofQ
Pobieżny rzut okiem na „Apetyt na Polskę” i kuszący rezultat – w dziale Fish czyli Ryby menu, a w nim POTATO AND FRIED WIELKOPOLSKA czyli kartofel i smażona ojczyzna Pyry. Teraz rozumiem Jej entuzjazm 🙂
Drugi rzut okiem – fałszywy alarm. Nazwa dania została podzielona na trzy dzwonka. Chodzi o kartoflankę z wielkopolskim serem smażonym na oleju rydzowym.
Nagi Posejdon, ubrana Brytania, przerażeni turyści
Ałła? Dla Majestatu?
https://youtu.be/AA2mvrFR7zE
Bjk – ja te obrazy i rzezby widzialem , bo byl przecudny program BBC w tv i wtedy j pokazywano. Bardzo zdumiewajace, bo mowi sie o Wiktoeii, ze np. homoseksualn praktyki kobiet nie byly wyjete spod prawa, gdyz nikt nie mial odwagi poinformowac JKM, ze takowe istnieja.
Kocie – ale Francuzi i purytańscy Amerykanie o praktykach tych wiedzieli i też nie objęli ich sądową sankcją. Nie potraktowano pań poważnie, po prostu.
Wiktoria zmysłowa – także dzieło Winterhaltera
Okazuje się, że posiadamy ponad 20 zmysłów.
Wiejski chleb ze smalcem – mmmmmmmmmmmmmmmmmm…
Może gdzieś wyniucham te zbiory.
Ciekawe było też w czasach wiktoriańskich odmienne podejście do autoerotyzmu kobiet i mężczyzn. Pierwszy był oficjalnie propagowany, jako lek na popęd płciowy, czyli „rodzaj choroby”, drugi zakazany. Surowe zakazy homoseksualizmu męskiego dotyczyły klas niższych, jeśli się zaś było poetą Algernonem Charlesem Swinburne’em, to już było wolno (Wilde zaprzeczał, jakoby Swinburne był homoseksualistą, pisząc: (był) blagierem w sprawach występku, który zrobił wszystko, co mógł, aby przekonać swoich bliźnich o swoim homoseksualizmie i bestialstwie, nie będąc w najmniejszym stopniu homoseksualistą albo bestią), afiszować się z Richardem Francisem Burtonem, poliglotą i podróżnikiem, tłumaczem Kamasutry, wymieniać się z nim pornografią i publicznie odgrywać sceny sadomasochistyczne, czy dotyczące zamiany ról płciowych. Ciekawa epoka, warta poznawania nie tylko od strony kulinarnej.
Opisałam się, ale wcięło, bo było o erotyzmie wiktorianskim i p o r nografii kursującej w salonach. Nic to, nie będę się ciachać, że uleciało, odtwarzać, za dużo tego było. Ciekawe te czasy królowej Wiktorii.
Bejotko – bo to są czasy, których jeszcze sięgamy rodzinnie (moi Dziadkowie, cała czwórka rocznik 1885, jak Wasi Pradziadkowie) Jeszcze się coś o tych czasach wie prywatnie, nie poprzez podręczniki.
Echidna / godz. 14.00/ – o wymyślnych farszach pisał dawno temu nasz Gospodarz . I rzeczywiście nie chodziło o dwór angielski. http://adamczewski.blog.polityka.pl/2008/12/18/wymyslne-farsze/
Jolinku-cieszę się 😀
Dokument o królowej Wiktorii,gdyby ktoś chciał sobie przypomnieć trochę historii:
https://www.youtube.com/watch?v=97SQ0lfA99Y
Krzychu-widzę,że francuskie bagietki trafiły też pod koreańskie strzechy 😉
A nam się wydaje,że w Azji jedzą tylko ryż od rana do wieczora…
Wreszcie pozbyłam się reklam i zainstalowałam program podany przez Yurka. Podawał go już wcześniej, ale nie byłam wtedy tak zdeterminowana jak teraz.
Yurku – dziękuję 🙂
Limeryki też nabrały właściwego, czyli erotycznego charakteru w epoce wiktoriańskiej.
Pyro – Było akurat odwrotnie; akt prawny o który chodzi miał głównie na celu ochronę kobiet i dzieci poprzez ograniczenie prostytucji, a jedynie poprawka do tego aktu wprowadzona w ostatniej minucie przez niejakiego pana Labouchere dotyczyła mężczyzn. Prawo to ustanowił Parlament którego członkowie (w bardzo uszczuplonym składzie) zawalili sprawę dyskutując nad ową poprawką przez raptem 5 minut. Wołał ich zew letnich wakacji.
To, że poprawka pasuje do ustawy jak pięść do nosa okazało się nieco później.
Królowa Wiktoria jedynie ten akt podpisała, będąc już bardzo dojrzałą, bo 66-letnią kobietą. Ostatnią królową która była w stanie wnieść poprawki do aktów prawnych była królowa Anna, 200 lat wcześniej, a zatem nie jej to wina, że Oscar Wilde przesiedział 2 lata w więzieniu. Mit o jej ignorancji jest mniej nudny 🙂
Wniosek stąd prosty – wyborco, zanim otworzysz butelkę szampana, zapoznaj się z treścią każdej ustawy. Wiele z nich wygląda jak kiełbasa myśliwska, ale zawiera maleńkie niespodzianki.
To samo, ale poprawnie i po angielsku
Przepraszam za te nudy, wiktoriańska por-nografia to o wiele bardziej wdzięczny temat 🙂
Liść kapusty czyli zabawa z warzywami.
Nasi przodkowie świetnie sobie bez internetu radzili.
Towarzyszę mentalnie Córce w podróży:
https://youtu.be/LmcvW3reJtU
czy w Japonii już sobota? … i urodziny naszej Kochanej Alicji? …. 200 lat z Jerzorem w zdrowiu oraz podróży po całym świecie …. 😀
ja tam wolę francuskie ogrody warzywne zwane potager …. niż zabawy Placka … 😉
http://poezja-designu.pl/perla-renesansu-ogrody-villandry/
Był Synuś. Ach, jak ja się lubię z nim pośmiać. To naprawdę odświeżające uczucie. Moje stosunki z dziećmi uważam za swój kapitał, chociaż rzadko się widujemy (tylko ja mam zawsze czas).
Jeszcze tak nie bylo – obchodzic urodziny przez dwa dni, czemu nie 🙂
W Japonii sobota, szosta rano z grosikiem.
Jolinku,
dziekuje 🙂
Ide dospac…
Witam, Alicjo, Otanjobi omedeto gazaimasu!
Domo arigato yurek 🙂
Danuśka,
Najlepsze z bagietek w Korei jest to, ze przy zakupie kroja je w plasterki.
Nawet sobie spokojnie potem przy stole poszarpac bagiety nie mozna, kruszac dokola jak rasowy zabojad 😉
Raz sie tak dalem zrobic, potem juz odmawialem uslugi 😉
dzień dobry …
zdrowa kawa …
http://prostepotrawy.blogspot.com/2015/04/zdrowa-kawa-wg-stefanii-korzawskiej.html
bardzo lubię świeże białe pieczywo …. takie pyszne jest i pachnie rajem … 🙂
Najpierw pro domo sua: trochę mi odpuściło i już mnie szarpiący ból nie rzuca po ścianach. Myślę, że jakieś 2-3 dni i będzie dobrze.
Jest chłodno i słonecznie, bratki przetrwały noc na balkonie i dzisiaj podsypię im jeszcze ziemi, bo podłoże nieco „siadło”, uleżało się. Uroda tych kwiatków zapiera dech – mam od jasnożółtych, przez morelowe, błękitne do granatowych i do tego mieszanki z brązem, bielą i co tam kto chce.
Na obiad dziś i jutro będą klasyczne schabowe z ziemniakami i gotowaną kiszoną kapustą, a jeżeli mi sił starczy, to upiekę jabłecznik. Jabłka mi więdną, Mały ich nie je. Nie je żadnego owocu – nie mogę się nadziwić.
Jolinku
Tylko kto pojdzie rano po swiezy chlebek ?
Nie zapomniałam o urodzinach Alicji, tylko wcześniej odesłałam tekst; gdzieżbym mogła zapomnieć…W końcu Alicja, Nemo, Miś, Magdalena i ja, to weterani tego Blogu (formy przetrwalnikowe pierwszej Załogi. I Kot M. też u nas wiekowy).
Życzenia złożę w porze toastowej, a dobrze życzę Jej nieustannie.
elap pytek … 🙂
Urodziny zaczely sie jeszcze w Kyoto, poszlismy na sniadanie do takiego japonskiego McDonaru, z tym, ze jedzenie w japonskim bardzo mi sluzy. Misa miso, misa kimchi, misa ryzu z cieniutko pokrojona poledwica z wieprzka, podsmazona szybciutko i to wszystko polane sosem typu teryjaki, do tego kufel piwa dla jubilatki.
Pozegnalismy sie z urocza starsza pania od hotelu i jej dwoma pieskami i udalismy sie na dworzec.
Wyjechalismy z Kyoto o 11:56, w Tokyo bylismy kilkanascie minut po 15-tej. dystans 514 km. Szczescie, ze Jerzor sie przebudzil, bo zasnelismy, a pociag mial jechac dalej!
W tym superekspresie dech zapiera tak, jak w samolocie, nabierajacym wysokosci. Fujijamy nie bylo widac, ale zrobilam zdjecia z pociagu, jadac w tamta strone. Japonska dokladnosc – Jerzoru zapytal, o ktorej mniej wiecej bedziemy przejezdzac kolo wulkanu, a konduktor wyciagnal rozklad jazdy i powiedzial, ze o 13:46 😯
I pewnie przejezdzalismy dokladnie wtedy, tylko ta mgla, niestety.
Jutro nasz ostatni dzien i robimy sobie wolne i niezaplanowane, bo zwyczajnie jestesmy zmeczeni
Mieszkamy w centrum, wreszcie zobaczylismy tlumy, bo weekend, a w poblizu dworca tym bardziej tlumno.
Pokoj jest mniej wiecej wielkosci niewielkiej dziupli 3x3m kwadratowe, w tym miesci sie lazienka wielkosci mojej starej lodowki, o ktorej mowie, ze jest tak wielka, ze mozna w niej zmiescic krowe.
Obijamy sie o siebie, jezeli jestesmy w ruchu w tym samym czasie. Jerzor zaklal szpetnie, bo w lazience trudno sie obrocic. No ale w koncu w lazience nie wyprawia sie baletow 🙄
Brak wyobraźni projektanta – w końcu łazienka bywa bardzo interesującym pomieszczeniem w pokoju dwuosobowym.
A ja wymieniając weteranów Blogu zgubiłam Echidnę i pewno jeszcze kogoś. Mam prawo do sklerozy.
Pyro,
chodzi o przestrzen, przestrzen! Wygladajac przez okno pociagu wyjasniam to sobie tak – na plaskim sie buduje miasta i osiedla, cholera wie, jak odroznic jedno od drugiego, oraz uprawia sie ryz. Widzialam tez tarasy, ale niewiele w tej okolicy, przez ktora przejezdzalismy, albo zwyczajnie przegapilam.
Na pagorach, takich zupelnie nie do starasowania (walec nie wyrowna!), bardzo czesto sa cmentarze. Rzucilo mi sie to w oczy, wiec chyba cos jest na rzeczy.
Przestrzen w sensie mieszkalno-uprawnym. Japonczycy z racji wstrzasowego terenu nie chca sie budowac w gore, wszystko jest na tak zwany plask, ludzi prawie 130 melonow. Niedawno czytalam w prasie, ze bije sie na alarm, ze za malo Japonczykow sie rodzi. O jakies 40% za malo. To ja juz nie wiem, osochozi 🙄
No to zdrowie 🙂
Pyro, tez chyba naleze do weteranow. Na obiad byla ryba i polenta.Teraz pije sobie kawe.
Nie smiac sie prosze – w pokoju hotelowym jest goraco jak licho (26c), wiec szukam, jak by tu ten gorunc zmniejszyc, jakas klimu dac na mniej temperaturu…rozejrzalam sie tu i tam i wreszcie znalazlam ?apis – jak ci za goraco, otworz okno 😯
Otwarcie okna znaczy – zapros caly halas ulicy centrum miasta 😉
*napis
Elapa – pewnie, że też. Założymy stowarzyszenie kombatantów walki z Łotrem. Mój piękny na oko schab, okazał się absolutnie nie nadającym się na schabowe – nie rozbijał się wcale. Pokrojony na 7 kotletów został osmażony saute na patelni i przełożony na patelnię głęboką w towarzystwie dwóch ząbków czosnku, kilku plastrów cebuli, trzech garści grzybów suszonych, tylko z lekka połamanych + mąka od osypywania mięsa, sól, pieprz, majeranek i woda – teraz się to dusi, a pachnie bardzo apetycznie. W małym garnku na tłuszczu z cebulka wylądowała kapusta kiszona + grzyby suche, ziele x 3, listek laurowy, sól i pieprz; zostało to podlane wodą, szczelnie przykryte i też nabiera mocy. Za kwadrans wstawię ziemniaki. Placka nie upiekę z głupiego powodu – nie kupiłam jajek, a mam ostatnie dwa i mogą być potrzebne dla Młodego (ma okres jajecznicowy).
Pyro,
trzy garscie grzybow suszonych to wielka rozrzutnosc, az mnie serce boli. Zalezy zreszta, jakie grzyby, prawdziwki sa bardzo intensywne w smaku i zapachu.
Alicja – to podgrzybki, więc sos będzie z grzybami jako takimi. Ze dwie łyżki śmietany też w końcu dostanie.
Idę do garów.
Wczesna tutaj godzina na spanie (21:40) ale Jerzoru juz chrapie, a ja jestem prawie-prawie.Do jutra.
O masz, Pyra podgrzybki i do garow, a ja w wyrku i gotowa do spania. Dobranoc!
Dobranoc Jubilatko. Gdyby żyła Stasia, moja Świekra, kończyłaby dzisiaj 115 lat (18 IV 1900).
Obiad zjedliśmy, był bardzo smaczny. Jutro to samo.
no nie … spać we własne urodziny zamiast balować do rana …
u mnie kapusta z parówkami .. czyli czysta rozpusta …
Pyro dobre dzieci mają dobre Matki … 🙂
Alicjo, wszystkiego najlepszego! Podróży małych i dużych i co tam Ci się zamarzy.
U mnie dziś rodzinny obiad, zupa kalafiorowa, pieczony udziec jagnięcy do niego angielski sos gravy , pieczone warzywa i „młode” cypryjskie ziemniaki. Dzieciaki przyniosły ciasta na deser, szarlotkę z wiśniami i ciasto czekoladowe.
Alicjo – wszystkiego najlepszego urodzinowego. Licznych ciekawych podróży i siły do ich realizacji.
Małgosiu często u Was gości na stole jagnięcina a młode ziemniaki z Cypru to już prawdziwa dieta śródziemnomorska …. 🙂 … szarlotka z wiśniami to dla mnie nowość … ciasta kupne czy własnej roboty? …
Alinko Irenko
Kenk?, k?fuku, han’ei!
ci cha le 🙂
Alicjo zdrówko … 😀
Jolinku,
przykladnie swietuje od wczorajszego ranka w Kyoto, a dzisiaj w Tokyo jest po trzeciej nad ranem i tez swietuje 🙂
Wczoraj bylismy juz tak zmeczeni, ze po zrobieniu zakupow zjedlismy, wypilismy i zaleglismy dosc wczesnie, dlatego teraz jestem wyspana. I podobno rok starsza 😯
Ale kto by sie tym przejmowal 🙂
Dziekuje wszystkim za zyczenia 🙂
Jolinku, lubimy jagnięcinę, więc jak się trafi to kupuję. Tym razem był to udziec z kością, wydawał się duży, ale wszystkim smakowało i resztkę dla dwojga zabrały dzieci. Ciasta były kupowane w Specjale Regionalnym, w sklepie koło nich, bardzo smaczne. Ja też pierwszy raz jadłam taką szarlotkę, przypadła mi do gustu, bo bardzo lubię wiśnie, które ją zdominowały. Gdybym nie wiedziała, że to szarlotka, to bym nazwała to ciastem z wiśniami 🙂
Ciasta zamówiłam, bo piekłam też chleb, a piekarnik jeden, więc nie było już jak tego wszystkiego pomieścić 🙁
Alicjo – wszystkiego dobrego z okazji urodzin !
Jagnięcina jest też bardzo smaczna na zimno. Niestety, dawno już jej nie jadłam.
Oświeciłam się trochę w sprawie szarlotki. Ciasto półkruche lub kruche z owocami to zawsze szarlotka. Czyli moje ciasto ze śliwkami , agrestem, wiśniami czy tez pomarańczami to także szarlotka. Po staremu jednak dla mnie szarlotka będzie tożsama z jabłecznikiem.
Podgrzybkami sypnęłam, tak jak Pyra, ale nie do schabu, tylko do gulaszu, który jutro będzie podany na obiad z plackami ziemniaczanymi. A że jutro przed południem planowany jest wyjazd do Sopotu/ trzeba zobaczyć, co nowego w galerii sztuki/, to nie będzie czasu na dłuższe gotowanie.
Alicjo, wszystkiego najlepszego i miłego świętowania 🙂
Szarlotka z wiśniami, to musi byc coś pysznego, że nie wspomnę już o cieście czekoladowym, mniam!
Opijam zdrowie Alicji świeżutką cytrynką imprezową. Zrobiłam ją, bo mi się pusto w barku zrobiło, a miałam sporo cytrusów, rum i spirytus też był. Ta wódeczka nie musi dojrzewać, chociaż kiedy postoi ze 3 tygodnie, to nieco sklaruje, bo z racji sporej porcji miodu i soków wyciskanych, nie jest klarowna. Nawet dobrze odstała jest z lekka opalizująca. Ależ to – to smaczne.
Alicjo, wszystkiego najlepszego!
Alicjo – wszystkiego najlepszego!
https://www.youtube.com/watch?v=Yd02yaFqh08
Torcik dla Alicji (powinien być w sam raz)!
https://www.youtube.com/watch?v=SiXCZ-Ew0b0
Najlepszego od załogi s/v Polanka! Oficer Rumik całuje rąsie!
Dla Alicji:
https://www.youtube.com/watch?v=EV9dzRWPJAQ
Młody kupił jajka. Obiad jutrzejszy jest gotowy, to chyba jednak rano upiekę szarlotkę (jabłka, wiśnie, jeżyny). Dziecko nic nie mówi o deserach, ale ja jestem jakoś głodna słodyczy. Zrobię szarlotkę, ubiję śmietanę i pewnie odechce mi się jeść – tak jakoś ostatnio dziwaczę.
Dokładam się do Misia:
https://www.youtube.com/watch?v=22WsvTar95A
Pyro, a taki żniwiarz Ci leży?
Aznar, Nisiu, a przede wszystkim harmonista leżą mi zupełnie nieobyczajnie. Poszła by baba do samego piekła za tą muzyką.
Słuchaj, może coś przetłumaczymy? Nie mogę sobie poradzić ze zwrotem „żdi diewczonka swojego pacana” To z piosenki „Lube”
Pani Sosa też niczego, i tekscik pod spodem, możesz, Pyruniu, ćwiczyć hiszpański.
https://www.youtube.com/watch?v=-xZeOeyicWc
Tę piosenkę spiewała kiedyś niejaka Mirusia Pająk, vel Mira Aranja, w zespole Grupo Costa (przedtem Costa Manta). Głos miała nieledwie lepszy od pani Sosy, uroku osobistego i urody wagon cały, a na charango i innych wdzięcznych instrumentach andyjskich grali jej kolesie… wszystko to razem nie tylko na koncertach, ale i w moim niezawodnym ogródku… Były czasy, były.
Wiesz, Nisiu, canto w wykonaniu tej Pani jest jakieś bardzo surowe – nie leży mi; natomiast refren świetny. Latynosi najczęściej są dla mnie zbyt emocjonalni.
Jak przeczytałem wypowiedź o Holokauście, tego pacana (Pyro) z FBI, to zagotowałem! Konglomerat głupoty i złej woli!
Kiedyś w czasie zakupów w Home Depot, jakiś facet słysząc, że mówimy po polsku, dał podobny tekst jak ten kretyn z FBI. Wyszła mi żyła na pół metra i piskliwym ze zdenerwowania głosem zacząłem go obrażać i jego mamusię. Napakowałem mu faków do syta i nawet się nie zorientowałem, że facet już po niewielu sekundach uciekł gdzieś między półki. Dałem popis braku instynktu samozachowawczego. Jeśli by ktoś sprowadził policję a facet nie daj Boże okazałby się Żydem, to by mnie wyprowadzili w kajdankach. Czasem człowiek nie wyrabia…
Thou dost protest too much, methinks, Cichalu.
Dzis wiemy duzo, duzo wiecej o wspolwinie za Holocaust w Polsce, niz niegdys. I pora probowac sie z tym uporac. Z mysla, ze Holocaust byl mozliwy takze dzieki wspolwinie etnicznych Polakow, Kosciola katolickiego, ktory przygotowal pod to grunt, przedwojennych ruchow politycznych. A pogrobowxy tych ruchow sa nawet dzis legalnie istniejacymi partiami.
Jesli polski dyskurs bedzie sie obraal wylacznir wokol stwierdzenia ze „bylismy ofiarami”, to daleko nie zajedziemy. Owszem, Polska byla ofiara hotlerowskiej napasci, ale spory odlam polskiego spolezenstwa z radoscia i nadzieja akxeptowal ekstermnacje Zydow. Spory odlam sie na tym bogacil.
Jest na ten temat juz bogata literatura. Nie jest to proukt ostatnich paru lat. Ona istniala od wielu lat, ale w Polsce nie docierala do czytelnikow i do zbiorowej swiadomosci.
W mojej rodzinie co najmniej polowa pomordowana zostala lub wydana w rece gestapo przez polskich sasiadow. Wiedzialem o tym od zawsze.
Pora sie z ta wspolwina uporac, bo inaczej zadne nauki nie beda przyswojone i to sie powtorzy. Zaklinanie rzeczywostosci malo kiedy owocuje dobrymi owocami.
Jeszcze raz dziekuje wszystkim za zyczenia:)
Dzisiaj niedziela, poludnie wlasnie odstukalo. Jerzoru wrocil z rekonesansu, a ja z lazienki.
Maciek dostanie ode mnie takiego kopa, ze hej. Oczywiscie weekend, wiec w gory sie udal, z rowerem. Natknal sie na misia (bynajmniej nie Kurpiowskiego!) i cudem nie oberwal lapa. Tlumaczylam – NIGDY nie jedz w gory sam, a jak juz tam jestes, to rob troszke halasu, bo misio nie czyha na czlowieka, ale zaskoczony, moze poturbowac. A juz nie daj Boze mamuska z malymi! Jak robi sie halas, to misio schodzi z drogi.
Takie stare mam dziecko, a takie glupie. Oczywiscie mnie sie z tego nie wyspowiadal, tylko Jerzoru 🙄
Ja nie jestem z tych mdlejacych i nadopiekunczych matek, do licha!
p.s. Jestem matka kulinarna – ochrzanic i opieprzyc potrafie 👿
Od tego wlasnie sa matki, Alicjo. 😈
Kocie,
poszlismy na spacerek i dowiedzialam sie od Jerzoru wiecej szczegolow – otoz Maciek WJECHAL rowerem zza wegla jakby na nieco chyba oglupialego, nie calkiem wybudzonego ze snu zimowego misia, ktory sobie chyba podsypial na tej sciezce do jazdy gorskorowerowej.
Podobno w odwrocie Maciek pobil wszelkie swoje i Jerzora rekordy, wyobrazam sobie to!
A Jerzoru ciagle go przestrzegal przed samotnymi wyprawami w gory, on sobie lekcewazyl, ze gdzie tam, jakie niedzwiedzie… przekonal sie wreszcie. A tam sa tez inne drapiezniki, z przeproszeniem, kociaste 🙄
Mnie natomiast teskno za Mrusiatkiem 🙁
Na temat Holokaustu i II wojny – wiadomo, ze kolo kazdej wojny uwijaja sie rozne swolocze, o czym jak wspomina Kot, wiemy dosyc sporo, a sporo nie wiemy.
Od lat Jerzoru, ktory dzien rozpoczyna od czytania miedzynarodowych dziennikow typu el Pais, Neewsweek, Der Spiegel, Komsomolskaja Prawda (nie smiac sie! dobrze wiedziec, co gdzie pisza) i inne, zauwazyl tendencje do pisania o II Wojnie wywolanej przez blizej nieokreslonych nazistow. Mysle, ze rzeczy nalezy nazywac po imieniu, a nie chodzic wokol nich jak wokol smierdzacego jaja, byle nie powiedziec, ze II wojne wywolaly Niemcy. Hitlerowskie, nazistowskie czy jak je tam zwal, ale NIEMCY. Byli Niemcy tacy i siacy, ale to narod niemiecki pozwolil Hitlerowi zapanowac nad soba i pchnac ich do takich czynow.
Mysle, ze kazdy kraj na to stac, byle sie znalazl odpowiedni wodz. Niemcy maja to do siebie, ze jako narod sa karni i przestrzegaja tego, co wladza, przywodca nakazuje.
Przypomnial mi sie bardzo politycznie niepoprawny zart, ktory parafrazuje z pamieci – gdyby Polacy zbudowali oboz koncentracyjny, polowa wiezniow by im uciekla, a z druga polowa by wodke pili. Cos w tym stereotypowaniu jest, jakkolwiek by nie patrzyl.
Wydaje mi sie, ze gdyby Japonczycy byli blizej Europy, zrobiliby to lepiej, niz Niemcy, bo jest to narod – z tego co zauwazylam – nadzwyczajnie precyzyjny w tym, co robi. Niemcy nie wymyslili kamikadze, a Japonczycy i owszem.
Też wyszłam z łazienki i właśnie dosycham, bo ostatnio nie używam suszarek do włosów.
Kocie – z zaszłościami muszą się uporać wszyscy uwikłani w tamten konflikt – Niemcy, Polacy i Żydzi. Każda z nacji występowała i w roli ofiary i w roli kata, chociaż w różnym czasie w różnym natężeniu. Tylko szlag człowieka trafia, kiedy bez końca wyciąga się winy Polaków, a daje święty spokój np Francuzom; przy czym w odróżnieniu od Polski ,przyzwolenie na eksterminację Żydów było we Francji powszechne.
Dzień dobry 🙂
Najlepszego Alicjo 😆
Cichalu,
doskonale Cię rozumiem 😎
Dureń z FBI jest z pochodzenia Brytyjczykiem a teraz USA citizen, więc niech bałwan jeden zacznie rozliczać swoje obie ojczyzny za współudział w Holocauście 👿 Za to, jak się wzbogacili na wojnie producenci i dostawcy broni. To nie były żadne drobne. To były miliardy!!!
Co zrobiono z tymi Żydami, którzy prosili o azyl w obu Wielkich Demokracjach. Dlaczego chroniono największych zbrodniarzy niemieckich po wojnie. Złodziej krzyczy: łapać złodzieja!!! Łajdactwo świństwem poganiane 👿
A jak już obie Wielkie Demokracje rozliczą się ze swojego współudziału w Holocauście, to niech się zajmą Zagładą Indian, Aborygenów, niewolnictwem Afrykańczyków.
Jest co robić. Zamiast się bić w cudze piersi 👿
Basta 😎
Alicjo, moja babcia (matka Starej) podobno w mlodosci spedzajac „zdrowotne” wakacje szkolne na wsi walnela kiedys niedzwiedzia rozga, bo myslala , ze to krowa weszla w zarosla…
Osobiscie zawsze uzywam terminow nazisci (gdy mysle o nazistach niemieckich), faszysci (gdy mysle o faszystach wloskich czy hiszpanskich), komunisci (gdy mysle o komunistach polskich, radzieckich czy jakichkolwiek innych). W tem sposob unikam pietnowania calych nacji, wsrod ktorych byli , jak sama mowisz, ludzie rozni. Byli Niemcy, ktorzy mordowali i tacy, ktorzy byli mordowani. Dla mnie jest to bardzo wazne aby takie rozroznienia robic, aby nazywac precyzyjnie.
Kocie ale piętnowanie przez innych całej Polski Ci nie przeszkadza …
Polski? A kto pietnuje „cala Polske”? I na jakiej podstawie uwazasz mnir za idiote?
Wybacz Kocie,
troche sie z Toba nie zgodze. Jest cos takiego, ze ludzie okreslonych nacji maja w sobie wyrobione przez pokolenia odruchy, byc moze kiedys przyjdzie walec i wyrowna, kiedy naprawde staniemy sie globalna wioska, w co nie bardzo wierze.
Poki co jest jak jest. Troszke latam po tym swiecie i mam jakie-pojecie, co gdzie i jak.
Precyzyjnie nazwac, wedlug mnie i mojej znajomosci historii (mozna sie odwolac do Normana Daviesa) to jednak Niemcy wywolali II wojne swiatowa i do dzisiejszego dnia ich synowie i wnukowie posypuja sobie glowe popiolem.
Polityczna poprawnosc czesciej przeszkadza, niz ulatwia wzajemne zrozumienie, moim zdaniem jest to jedna wielka hipokryzja.
Nigdy sie dziwic nie przestane, jak czlowiek czlowiekowi potrafi obrzydzic i odebrac zycie w imie jakichs idei. Najczesciej jest to religia, czesciej niz chwilowa polityka.
Kocie za idiotę nigdy ….
72 rocznica wybuchu powstania w warszawskim getcie …. Dzisiaj „akcjażonkile” …..
Sa Niemcy, Alicjo, ktory uwazaja, ze Polacy maja „odruch” kradzenia samochodow….
Jezdzic po swiecie nie wystarczy.
Natychmiast przestac mi tu gadac o polityce! Ja rzadze.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6153.JPG
Rządzić, to ona może i rządzi, ale mocno przypomina chomika – ma zupełnie nie kocie policzki.
Jak najbardziej kocie policzki. Kota zabanego i dobrze odchowanego.
Alicjo – Twoja Mrusia jest wielkiej kociej urody!
A te oczy!!!
To jest Pyro zwyczajny, pomieszany dachowiec, Mruska.
Kocie
byc moze nie wystarcza jezdzic po swiecie, nie znam sie, chociaz jezdze i staram sie zrozumiec cokolwiek i wydaje mi sie, ze cos niecos wiem w temacie, ktory mnie interesuje.
Co mnie interesuje to kraj, gdzie jestem i rozmowy z ludzmi. Ja tylko po angielsku, ale Jerzoru swobodnie porozumiewa sie nawet po japonsku.
Mozesz zaprzeczac ile chcesz, ale swiat ciagle jest klanowy, mimo Unii Europejskiej jestesmy ciagle Polakami, Niemcami, Czechami, Francuzami i tak dalej. I bardzo dobrze, jednoczmy sie gospodarczo, bo kazdy na tym skorzysta. I bardzo dobrze.
Ja tez pozwole sobie nie zgodzic sie z Kotem.
Ale nie bede ciagnac dyskusji, bo zaraz pojawia sie fochy i obrazania. Niemniej jednak, chce zaznaczyc, ze mysle inaczej.
Alicjo! Moje cztery kocury pozdrawiaja Mrusie 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=5gIJmtEv0CU
Ale Alicjo, co z ma z tym wspolnego, ze swiat sie sklada z roznych narodowosci? Czy jak Ty to nazywasz ‚klanowy”? I czemu ja rzekomo „zaprzeczam”? Trzymaj sie wlasnego wywodu.
I przypomne, ze ja tez troche swiata zobaczylem i w paru krajach mieszkalem. I dlatego wiem na jakie manowce moze zaprowadzic myslenie proponowane przez Ciebie czy Jagode. Ale nie bede sie z Wami klocic, bo jestem dojrzalym i uksztaltowanym Kotem i mam wokol siebie dosc ludzi i zwierzat myslacych bardzo podobnie. It’s OK. Przyjdzie z czasem.
Przepraszam za politykę ale nie wydzierżyłam.
Kocie, jakie manowce? Że amerykański pacan piastujący wysokie stanowisko może takie rzeczy mówić, to nic dziwnego. Ale dziwi mnie, że Ty Kocie zapominasz o Żegocie, o Janie Karskim i o tym, jak został potraktowany przez zachodnie rządy (jakoś nie widzę by rządy USA i Anglii samobiczowały się z tego powodu) i o tym, że właśnie w Polsce za pomoc Żydom groziła śmierć pomagającemu i jego całej rodzinie. Pomimo tego, to Polacy otwierają listę Sprawiedliwych http://www.yadvashem.org/yv/en/righteous/statistics.asp . To wg Ciebie mało?
Nie twierdzę, że nie było w Polsce antysemitów i pogromów, ale liczba Żydów uratowanych chyba znacząco przekraczała liczbę Żydów, którzy w pogromach zginęli. Znaj proporcje…
Wolę swoje manowce od towarzystwa pacana z FBI. Co to za państwo, które na tak poważne funkcje powołuje aroganckiego nieuka? 👿
Kocie,
swiat widze jak widze i nic na to nie poradze. Pisze o swoich obserwacjach. Nikomu nie narzucam swoich pogladow. Tez mieszkalam w kilku krajach na dluzej. Wymieniam obserwacje, mozna sie z nimi nie zgadzac.
Swiat jest klanowy i narodowy, i poki co kazdy sie trzyma swojej grupy, czyz nie jest tak (pytajnik ciagle nie wyrabia).
Z calym szacunkiem dla Twoich pogladow – daj mi miec swoje.
Chyba jednak do końca z historią i własnymi winami się nie rozliczyliśmy. Mieszkam w mieście gdzie nikt nie odważy się publicznie mówić o naszym współudziale i naszej odpowiedzialności za to co się stało podczas II WŚ. Słuchając posła Czartoryskiego odnoszę wrażenie że NIKT z Polaków nie brał udziału w pogromach, wypędzeniach i rabunku pożydowskiego mienia. Niestety prawda była skrywana przez lata, czasem tylko najodważniejsi świadkowie opowiadali co działo się w miastach takich jak moje. Nikt tego nie zapisał w obawie i strachu o los własny i najbliższych.
Większość kamienic w moim mieście to kamienice gdzie właścicielami byli wypędzeni przez hitlerowców Żydzi. Dotyczy to prawie całego Starego Miasta. Prawda o tym to największe tabu. Jak nikt nauczyliśmy się zacierać ślady po obecności żydowskich współmieszkańców i budowniczych naszego miasta. w 1968 roku spychacze i buldożery ostatecznie wyrównały teren żydowskiego cmentarza na którym wybudowano osiedle domków jednorodzinnych tak jakby nie było innych miejsc . Po prawie siedmiotysięcznej społeczności żydowskiej zostało kilka rozbitych macew ułożonych na skleconym pomniku w miejscu dawnego cmentarza. Nic więcej.
Nie dziwi więc, dlaczego zabroniono wyświetlania „Pokłosia” w moim mieście. Cicho sza. Nie mówić , nie wspominać: problem nie istnieje. Odpowiedzialność ponoszą tyko i wyłącznie Niemcy. Winni są ONI
My jesteśmy najbardziej sprawiedliwi ze sprawiedliwych.
Dzień dobry.
Pyro, pacan po ros. znaczy po prostu chłopiec, czyli czekaj dziewczyno (na) swojego chłopca.
Alicjo, spóźnione, lecz najlepsze życzenia. Kotka fajna i polisie ma typowo kocie, dziewczynki takie mają, chłopcy koci często szczuplejsi w pyszczkach. Simcha i Szabes pozdrawiają Mrusię.
Tymczasem pokazuję trochę greckich landszafcików http://bajarkowe.blogspot.com/ oczywiście koty też są (w kolejnych będzie więcej) i psiaki, bo je lubię.
Na poważne tematy swoje zdanie też mam, ale w skrócie tu nie napiszę, bo to zbyt wiele odcieni szarości, bym umiała zwięźle.
Misiu, jestem podobnego zdania. Zmieniajac temat na bardziej kucharski to ugotowalam bardzo dobre osso buco. Slonce swieci to lece nad wode.
A ja odmawiam bicia się w piersi za żydowskie pogromy, szmalcowników itd.
WIEM, że istnieli. Już dawno przyjęłam to do wiadomości. Widziałam porozbijane żydowskie cmentarze, również w moim mieście. Oburzyło mnie to i wiele innych rzeczy.
Ale Kocie, na litość, czego wymagasz? Żebyśmy przy każdej okazji kajali się, przepraszali i uznawali Żydów za jedynie nieskazitelną nację na świecie? Nawet tu, na blogu poświęconym zupełnie czemu innemu? Pomiędzy przepisami na krewetki w płatkach róż i nalewkę z hibiskusa? Czy wszędzie gdzie stąpnę ma mi towarzyszyć poczucie winy za Holocaust?
Ewa (12:33),
chcialam to samo napisac. W koncu Sprawiedliwi Wsrod Narodow Swiata nie bez kozery sa Polacy (liczbowo patrzac), warto o tym pamietac, skoro pamietaja o tym sami Zydzi.
w pewnym czasie historycznym zostali wygnani z prawie wszystkich krajow Europy, a Kazimierz Wielki przyjal wszystkich. Wraz z nim cala Polska.
Polski antysemityzm jest wydumana bajka w kontekscie historycznym. Za moich czasow ogolniaka ja nie chodzilam na religie z powodu moich przekonan (agnostyczka jam ci) , a kilka dziewczyn nie chodzilo, bo byly Zydowkami. Nigdy nie przyszlo mi to do glowy, nie pytalam, podobnie jak one nie pytaly mnie, dlaczego nie chodze na religie.
p.s.
Na tym koniec z mojej strony, bo musimy wstac o jakiejs nieistniejacej godzinie.
Na obiad, po wczorajszych szaleństwach kulinarnych, placki ziemniaczane z sałatką z czosnku niedźwiedziego, pomidorów, ostrego niebieskiego sera pleśniowego i rzeżuchy 😉
Do popicia maślanka.
A ja śmigam do Nowego Warpna w celach wiadomych. Ahoj!
Nisiu
Przyjąć do wiadomości i WIDZIEĆ.
Dla wielu jest to wiedza, którą trudno przyjąć. Zamiast tego tworzy się nową wiedzę i na nowo interpretuje fakty. Dotyczy to zarówno Holokaustu, jak i historii najnowszej. Dla wielu ludzi Polak musi być nieskazitelny.
Obserwuję to od wielu lat, szczególnie od momentu gdy w Ostrołęce PiS zagościł na dobre. A to , że zawłaszczył w mieście wszystko, niewielu przeszkadza.
Wracając na ziemię: zrobiłem dziś szarlotkę z rodzynkami i płatkami migdałów na kruchym cieście. Parę osób zjadło i wszystkim smakowało.
Ciasto zrobiłem z mąki krupczatki, masła, cukru pudru, trzech ugotowanych żółtek i łyżeczki proszku do pieczenia. Mąkę z cukrem, żółtkami i proszkiem mieszam w blenderze na drobną kaszkę. Potem wrzucam schłodzone masło pokrojone w drobną kostkę i dość dokładnie mieszam . Po wysypaniu zawartości blendera na stolnicę dodaję kilka łyżek stołowych wody i nie za mocno wyrabiam. Ciasto powinno rozsypywać się w palcach. Potem ciasto wykładam do blachy. Na wierzch układam jabłka ze słoika z dodatkiem rodzynek i płatków migdałów. Dodaje odrobinę cynamonu i całość posypuję sporą ilością płatków migdałowych. Piekę około pół godziny w temperaturze 180 stopni. Po wyjęciu z piekarnika posypuje cukrem pudrem. Jak się ma duży blender przygotowanie ciasta trwa dziesięć minut.
Nisiu, nikt od Ciebie ani od nikogo innego nie wymaga pocucia winy za Holocaust, nawet od dzisiejszyxh Niemcow tego nie wymagam.
Natomiast byloby niezle pozbyc sie knee-jerk reaction, polegajaca na gwaltowych protestach i zaprzeczaniu, ze byla jakakolwiek wspolwina sporych odlamow polskiego spoleczenstwa za Holocaust. Jaklby nie bylo Jeedwabnego, Radzilowa i innych miejscpwsxi, jakby nie bylo wylapywania ukrywajayh sie Zydow w lasach, jakby nie bylo wydawania bohaterskih sasiadow, ktoerzy usilowali Zydow ukrywac, jakby nie bylo szmalcownictwa, jakby nie bylo rabunkow i zabojstw.
Wczoraj ulicami Poznania, miasta Jagody, przeszedl w majestacie prawa pocgod pogrbowcow tych szmalcownikow. Miasto odmowilo zakazu tego marszu. A wiesz dlaczego? Bo najbardziej abomonacyjne hasla i ideologie sa wciaz nosne. A to dlatego, e lekcja o wspolwinie nie zostala przerobiona i „Smierc Zydom” wciaz uchodzi za wolnosc slowa.
Mis napisal pieknie i szlachetnie.
A Panstwo Wyrzykowscy, wypedeni po wojnie z Jedwabnego, za to ze proboali pomagac, moze kiedys doczekaja sie swego chocby malutkiego pomniczka, chocby tablicy pamiatkowej. Dzis jest to nie do pomyslenia bo mieszkancy sie nie zgadzaja, bo kazde przypominanie o bohaterstwie i niepospolitej przyzwoitosci tych ludzi jest nie do przelkniecia.
Wiecej juz nie bede o tym pisac tutaj, bo nie chce poznawac blogowych kolegow od ich najgorszej strony. Juz mi sie to raz w tym miejscu przytrafilo i dosyc.
„Strasznie żałuję sugestię że Polska była odpowiedzialna za Holocaust, która jest nieprawdą, szkodliwą i obrażliwa … Będę pracował aby naprawić — Stephen D. Mull … U.S. Ambassador in Poland … wpis na twitterze …
Misiu, a ile tej krupczatki było?
Nie miałam pojęcia o marszu, który się odbył w „moim mieście”:
http://wyborcza.pl/1,75248,17776031,Manifestacja_narodowcow_w_Poznaniu___Polska_dla_Polakow__.html
Poszukałam, przeczytałam. Dużo tam było głupich i złych haseł. Między innymi wrogich w stosunku do Żydów. Między innymi. Między innymi wrogich wobec ludzi, którzy myślą i postępują podobnie jak ja.
Czy należało tego marszu zakazać? Są dwie szkoły. Jedna mówi: bezwzględnie zakazywać, bo to zakaźne. Druga: nie zakazywać, bo całkiem zejdą do podziemia i kompletnie stracimy nad nimi kontrolę. Można znaleźć argumenty za i przeciw jednemu i drugiemu stanowisku.
Pewnie zapomniałeś Kocie, że ja już od kilkunastu lat nie mieszkam w Poznaniu. W Poznaniu mieszka Pyra. Czy ona odpowiada za wczorajszy marsz?
Ambasador USA został wezwany do MSZ na godzinę 16.
Sorry, Jagodo, ale z jakiegos powodu myslalem zawsze, ze jestes z Poznania.
Oczywisce, ze nie odpowiadasz za marsz, jak nie odpowiada wielu mieszkancow Poznania, ktorzy go potepiaja.
Ale ja caly czas wracam do owej knee jer reaction ilekroc ktokolwiek w swiecie wspomni, ze mordowali nie tylko okupanci.
Kontekst polsko – żydowski pomijam; mam poczucie tego, co w moim narodzie wielkie i tego, co małe i podłe. Tego co było i tak nic nie odmieni, a tego co nadejdzie, nie sposób przewidzieć.
Też upiekłam szarlotkę na 5, a może nawet na celujący. Ciasto zrobiłam półkruche (1 kubek krupczatki i 1 kubek mojej mąki piernikowej). Wyszła przepysznie.
Kocie,
mordowała też swoich współziomków żydowska policja w getcie. Czy to znaczy, że należy w jednym szeregu postawić Niemców, którzy stworzyli i z zimną konsekwencją wdrażali przemysł zagłady, Węgrów, którzy należeli do sojuszników Niemiec, Polaków, którzy żyli pod niemiecką okupacją i oszalałych ze strachu Żydów, usiłujących ratować własne życie mordując współbraci? Nie, nie i jeszcze raz nie!
Czy nie zadziwia Cię to, że mimo grożącej kary śmierci, jedynie w Polsce, za pomaganie Żydom, ludzie pomagali? Oddawali życie za Żydów.
Czy naprawdę nie potrafisz tego docenić i uszanować?
Czyżbyś nie znał Talmudu? „Kto ratuje jednego człowieka, ratuje cały świat”.
Może starczy już tego koncentrowania się tylko na tym co złe?
Dyrektor FBI zachował się paskudnie. Czy potrafisz okazać trochę solidarności i zaprotestować? Za to nie grozi kara śmierci.
Kocie,
Masz absolutną rację: mordowali okupanci, mordowali Polacy, mordowali również i Żydzi:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Salomon_Morel
Możemy się tak długo licytować. Tylko po co? Antysemityzm jest niewątpliwie złem, ale był obecny nie tylko w Polsce. Taka Rafle du Vel’ d’Hiv też nie wzięła się znikąd. Tyle że Francuzom nikt nie wypomina Vichy, chociaż była to oficjalna współpraca z nazistowskimi Niemcami.
Tak, reaguję i będę reagować przesadnie po raz kolejny czytając o ?polskich obozach śmierci?.
A propos rodziny, mojego dziadka (protestanckigo pastora) zadenuncjował sąsiad katolik. W domu były zakazane polskie książki. Dziadek cudem uniknął obozu.
Nisiu, w punkt, w punkt, jak zwykle!
Pacan w naszej tradycji ma konotacje pejoratywne. Bliżej mu do palanta niż chłopca.
A więc ten pacan z FBI wyraźnie powiedział, że Holokaust to dzieło Niemiec, Polski, Węgier i Bułgarii. Obciążył wszystkich in corpore! Taki był zresztą trend w powojennych Niemczech. Perfidne oddalenie winy. Proszę rzucić okiem na:
http://en.wikipedia.org/wiki/Agency_114
Kocie. Część mojej rodziny była gnębiona przez komunistyczne władze. Czy to, że w NKWD a potem w następnych służbach nad reprezentowani byli Żydzi, upoważnia kogoś do stwierdzenia, że Żydzi wraz z komunistami eksterminowali całe narody? Nie oburzysz się na to?
Zrozum moją reakcję.
Nie, Jagodo! Kot zapragnął cierpieć za miliony i jako taki, nie poczuwa się do solidarności z kimkolwiek (prócz tych milionów oczywiście). Musimy poczekać na następną kreację Kota M.
Mieszkający u mnie Młodzieniec przeziębił się i patrzę z rozbawionym wzruszeniem na prezentowaną przez niego ogólno męską postawę „umierającego łabędzia” w razie złapania solidnego kataru. Ach, jaki biedny: czuje zatoki, wykorzystał już cały karton chusteczek i taki bardzo chory… No, zeżreć słodziaka po prostu.
Nie wiecujmy! Się pośmiejmy! Dedykuję Pyrze i paru dorosłym blogowiczom:
Manifest rencisty
Świat, droga młodzieży, wyglądał kiedyś nieco inaczej.
Nie budziła nas, dzisiejszych sześćdziesięciolatków czy
siedemdziesięciolatków, telewizja śniadaniowa, przez co nie wiedzieliśmy o
istnieniu otyłych karlic akrobatek, czipendelsów i kotów, które mówią
brajlem.
Budził nas radziecki budzik, który za nic w świecie nie chciał chodzić tak,
jak mu hejnał z wieży mariackiej kazał.
A jednak zdążaliśmy do szkoły.
Na śniadanie jedliśmy kanapki z pasztetową, na święta szynkę, która psuła
się po dwóch dniach.
Sery były jeśli były dwa: żółty i biały.
Nazwy były równie umowne, jak ich ceny i kolory.
Nikt nie jadał lunchu.
Były drugie śniadania kanapki starannie zapakowane przez mamy w papier
śniadaniowy, który poddawano domowemu recyklingowi i jeśli się nie ubrudził
,wykorzystywano go ponownie.
Jadano też obiady: ziemniaki, tłuste sosy, kotlety.
Mało warzyw i ryb.
Na kluski mówiliśmy makaron, nie pasta, bo pastą smarowaliśmy chleb lub
czyściliśmy buty.
Nikt nie znał słowa cholesterol i jadł tyle jajek, ile chciał, a jednak nie
umieraliśmy masowo na serce.
Nauczyciel, który potrafił przylać linijką lub połamać wskaźnik na niejednej
pupie, kazał nam wkuwać mnóstwo definicji i wzorów, nękał klasówkami i
straszył widmem powtarzania klasy.
Mimo to nie mieliśmy jakiejś nadzwyczajnej traumy.
Szczerze mówiąc nie znaliśmy tego słowa ani nie byliśmy pod opieką
terapeuty.
Nie uczyliśmy się angielskiego i nie chodziliśmy na balet.
Żeby umówić się z kumplami na piłkę, nie dzwoniliśmy do nich wcześniej,
tylko wpadaliśmy po nich do mieszkania albo darliśmy się pod oknami, żeby
wyszli.
Nie zabraniał nam tego nikt z TVN Style.
W owych czasach papier toaletowy występował głównie w parówkach i mortadeli,
a proszek do prania prał ciuchy białe i kolorowe.
Jeśli prał. Nie było kremów na dzień, na noc, na zimę i lato.
Była nivea. Mimo to nie cuchnęliśmy ani nie padaliśmy na dyzenterię.
Byliśmy niemodnie ubrani, a jednak udawało nam się umówić z dziewczynami,
które nie wymawiając też nie wiedziały, kto to Jaga Hupało.
Nasi starzy nie dzwonili do nas na komórki i nigdy nie wiedzieli, gdzie
naprawdę jesteśmy.
Nie odwozili ani nie doprowadzali nas do szkół, odkąd skończyliśmy siedem
lat.
Jakimś cudem oni nie zeszli na serce, a my nie padliśmy ofiarą pedofili ani
seryjnych morderców, a na źle oznakowanych przejściach dla pieszych nie
rozjechały nas samochody.
A przecież jakieś jednak jeździły. Nie robiliśmy sobie zdjęć do Naszej-klasy
spod opery w Sydney ani spod piramid.
Jeździliśmy na kolonie i obozy, zrzucaliśmy się na oranżadę w woreczku i
ciastka.
Nie wiedzieliśmy, co to taniec z gwiazdami, Tusk, Kaczyński, emancypacja
kobiet i prawa zwierząt.
My,sześćdziesięciolatki przeżyliśmy piekło.
Dlatego żądam dla nas wszystkich renty inwalidzkiej drugiej grupy!
No, cóż Ty mówisz, Cichaleńku! Na jakiej rencie? Na uczciwej emeryturze. Na rencie jest od miesiąca najmłodszy z nas, czyli Miś. Wiadomo, inne pokolenie, inna delikatność.
A grupy inwalidzkie ponoć zlikwidowano.
cichalu ale dożylismy i wiemy wszystko … 😉
Aktualnie przebywam W łożu z Tudorami, na zaproszenie Amy Licence 😉
Na bankietach ślubnych jadano wtedy:
głowy dzików, pieczone cyranki, bażanty i kuliki, kuropatwy i skowronki, kaczki i króliki, migdałową potrawkę z kurczaka z szafranem na białym winie, tarty wieprzowe z serem i mielonymi figami, nadziewanego kurczaka i mawmenny (kurczaka w mleczku migdałowym), potrawkę z siekanego bażanta ze smażonymi orzeszkami pinii i daktylami, barwiona na czerwono sandałowcem. …. popijano winem korzennym słodzonym miodem, doprawianym imbirem i szafranem, zagęszczanym mąką i żółtkiem. Gdy biesiadujący kończyli spożywanie każdego z dań, podawano sotelty: fantastyczne rzeźby o wymowie alegorycznej – wykonane z marcepana lub wart cukrowej, malowane lub pokrywane płatkami złota. …
😉
waty cukrowej 😉
Małgosiu
Użyłem dwóch i pół szklanki krupczatki, trzech żółtek wyjętych z ugotowanych na twardo jajek, trochę więcej niż pół kostki masła i 3/4 szklanki cukru pudru. Jabłka robiłem na jesieni, i są dość kwaskowe, ale bardzo aromatyczne.
W jakimś przepisie z XIX wieku każą żółtka oddzielić od białek, ugotować we wrzątku i przetrzeć przez włosiowe sito. Na całe szczęście mamy blendery 🙂
Tak samo robię podczas robienia ciasta na pierogi czy makaron. Kiedyś podpatrzyłem w we włoskiej telewizji jak prawdziwa włoszka robiła ciasto na makaron. Kaszkę z mąki i surowych żółtek rozdrabniała ręcznie przy pomocy widelca, ale ja jestem częściowo zmechanizowany i dłubał widelcem nie będę. Na początku robiłem to w klasycznym szklanym blenderze ale teraz blenderem ręcznym .
Jak by ktoś myślał, że jesteśmy wyjątkowi:
http://www.listyznaszegosadu.pl/nauka/malpo-ty-moja
Jeżeli dzisiejszy sześćdziesięciolatek nie pamięta innych kosmetyków poza kremem nivea i twierdzi, że szynka jego dzieciństwa psuła się po dwóch dniach, a żadne dziecko nie uległo wypadkowi w drodze do szkoły, ani nie zostało skrzywdzone przez perwersyjnych dorosłych, to jasne, że mu się należy renta, z powodu głębokiego Alzheimera 😎
Może chłopcy w dawnych czasach nie byli modni, ale dziewczyny jak najbardziej, nawet w małym mieście. Udało mi się trafić na początki mody mini i nosiłam nawet supermini. Miałam szczęście, bo Mama potrafiła dobrze szyć i robić na drutach.
Ekshibicjoniści też się jednak u nas zdarzali. Ale większość stwierdzeń z manifestu jest prawdziwa.
A co do szarlotki – ile bym nie nasypała cynamonu, to zawsze słyszę, że mogłabym więcej.
Misiu! Dziękuję! Zrobiłem zakładkę. Perełka. Teraz się zastanawiam kto jest bonobo a kto szympans… 🙂
Chłopcy nie byli modni?
A fryzury na bikiniarza, golfy, sztruksy, spodnie dzwony, kurtki skórzane a la James Dean?
Krystyno, tez nosilam mini a nawet supermini. A spodnie rybaczki. Byla tez moda pop art, naszywalo sie trojkaty czy kwadraty na dol sukienki. Ciocia mi szyla. Ta szarlotke to mozna piec z obojetnie jakie maki ? Nie bardzo wiem co to jest za maka krupczatka.
Wróciłam z Nowego Warpna, objedzona jak bąk. Rosołek z leszcza, jak zwykle był, niewygodnie jedzony lewą ręką (prawa wciąż niezbyt sprawna), potem słuszna porcja świeżego sandacza z ziemniaczkami i mnóstwem surówek (Wandusia i Joasia robią „bukiet”, czy raczej wianuszek z ośmiu czy dziesieciu rozmaitych surowizn, po łyżce każdej). Wandzia poczęstowała mnie dodatkowo okoniem, żeby mi udowodnić, że nie jest gorszy od sandacza. Nie jest, oj, nie jest. W dodatku nie ma ości (w wykonaniu Wandusi). Oczka na słupkach i herbatka…. a tak mi pachniało piweńko! Jako kierowca wiele tracę (piwa).
Załadowałam też torbę-zamrażarkę pierogami z mięskiem, kapuchą/grzybami, śliwką i ruskimi. Na koniec dziewczyny podarowały mi kawałek domowo wędzonego schabu.
Uważam, że dzień spędziłam jako godna przedstawicielka blogu łasuchów.
Dobry wieczor,
Rzutem na tasme, z przeprosinami 🙁 :
Zabo, Nowy, Alicjo naj, naj, naj, najlepszego!
Pyro – lenistwo wrodzone nie ma szans zaistniec, wolnego czasu nie za duzo, a po ulepszeniach systemowych nie moge zamiescic komentarzy z telefonu, li i jedynie z laptopa. A czasem wlaczenie w/w niemozlwe …
Misiu drogi, a nawet bardzo drogi!
Wiem, że jeszcze wciąż wielu ludzi myśli do tyłu albo nie wiem, w którą stronę, w każdym razie głupio. Czy widzisz ich jednak na TYM blogu?
Nie?
Wiec dlaczego wciąż padamy ofiarami jakiegoś chorego polowania na czarownice? Dlaczego wciąż nam się przypomina, że część naszych pobratymców to łobuzy?
Sprzeciwiam się pakowaniu mnie w odpowiedzialnośc zbiorową!
Kocie, proponuję, żebyś (zamiast odgrywać pokrzywdzoną sierotkę), szedł krzewić wiedzę o złych Polakach tam, gdzie są jeszcze osobniki takiej wiedzy potrzebujące. Tu już wszyscy wszystko wiedzą.
Nie robisz tego (tam byś dopiero oberwał), za to wciąż chcesz przekonywać dawno przekonanych. I dziwisz się, że ktoś protestuje?
Jolly – ja tak z tęsknoty Ciebie zelżyłam.
Nisiu! Drugą razą (to po krakowsku) ja Cię zawiozę, wtedy przyswoisz halbę pyffka!
Takie mniej lub bardziej wysilone i dowcipne wyliczanki, jak nam było źle (dobrze) w naszej młodości, mogą jednych bawić, innych nie, ale mogłyby być przynajmniej bardziej sensowne.
Bronił Wam ktoś jedzenia warzyw w dzieciństwie? Jedliście mniej marchewki, szpinaku, kapusty, kalafiorów i buraczków niż dzisiejsza młodzież? I mniej ryb?
A może więcej pizzy i frytek? 😉
Nemo – czyżbyś się dała złapać przewrotności stereotypu?
Elap,
moda op art była świetna. Współcześni projektanci często do niej wracają.
Dziś wybraliśmy się do Sopotu. Jednak bez czapek i rękawiczek, bo zwiodło nas słońce, więc mocno nas wywiało. Ale w Sopocie już dość zielono, pąki kasztanowców rozwijają się pięknie.
Zawsze mamy problem, którą kawiarnię odwiedzić, bo tyle ich tam jest. Od pewnego czasu przed lokalami stoją ” zachęcacze” , nakłaniając niezdecydowanych. Tym razem wybór padł na ” Niebieskiego pudla”- stare meble, na podłodze bruk przykryty częściowo dywanami. I ciekawy przykład obyczajów kawiarnianych różnych narodów. Zastaliśmy tam 13 – osobową grupę Skandynawów/ nacji nie byłam w stanie rozpoznać, ale stawiam na Szwedów/. Choć stanowili większość klientów, rozmawiali spokojnie i cicho, nikomu nie przeszkadzając. Ale nikt z nich nie pił kawy czy herbaty, ani nie jadł żadnych ciastek. Kilka pań piło białe wino, a reszta towarzystwa piwo. Godzina była południowa, więc dla tubylców to najlepszy czas na kawę. I wszyscy poza Skandynawami pili kawę. Taki obrazek kawiarniany. Trochę byłam zdziwiona na początku. A kawa jest w tym ” Pudlu” bardzo dobra.
Pyro,
Jak z tesknoty, to rozumiem i sie ciesze :))
Co do z dyskusji, niekoniecznie o krolewskim stole, to sie troche dorzuce z perspektywy mamy prawie dziesieciolatka.
W jezyku angielskim istnieje wdzieczne slowo d i c k h e a d. I ja staram sie nielatowi wytlumaczyc – z pewnym sukcesem – ze mamusia nie jest rasistka, seksistka, ageistka, antysemitka czy homofobem, mamusia jest d i c k h e a d i s t k a. Znaczy, w kazdym narodzie, nacji, grupie spolecznej itp znajda sie osobniki niewarte naszej uwagi, czy lez, pracujace na zle imie w/w. Wazne jest nie uogolniac i nie zrazac sie.
Pyro,
mnie taka niby przewrotność jakoś nie bawi.
Co i raz jakiś kombatant z tamtych czasów przysyła mi podobne wyliczanki. Przeważnie chodzi o wykazanie wyższości i lepszości „tamtych czasów” mimo… etc. Z mniej lub bardziej dowcipną pointą.
Gdyby chociaż te stereotypy wyliczał młodzieniaszek bez pojęcia… 🙄 😉
Pyro, Nemo ma słabszy dzień, bo przecież niemożliwe żeby straciła poczucie humoru!
Pewnie, że wszystko było piękniejsze, bo MY byliśmy młodzi.
warto przeczytać …
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1614695,1,rozmowa-z-aleksandrem-tarnawskim-cichociemnym.read
Nisiu
Jak po raz pierwszy przeczytałem niezbyt fortunną wypowiedź dyrektora FBI to pomyślałem sobie jaki będzie za chwilę ryk prawdziwych patriotów. Długo nie musiałem czekać…
A co do patrzenia w tył, a nawet na boki: trzy tygodnie wracając ze sklepu natknąłem się na oddział partyzancki żołnierzy wyklętych którzy szli na ćwiczenia do lasu. W mundurach, niektórzy w skórzanych kurtkach długich wojskowych butach z biało czerwonymi opaskami, z bronią długą, plecakami, z saperkami… Młodzież z liceów z instruktorami. Wcale nie było mi do śmiechu. Wiem , że jakby co, to ci starzy durnie wysłaliby dzieciaki z butelkami na T90s.
Historia niczego nie uczy. Zawsze można ją wykorzystać do własnych celów.
Masz Misiu szczęście. Mój znajomy z Warszawy opisywał przemarsze łysych, hajlujących byczków. którzy w razie czego takim jak Ty, poderżnęli by gardło!
Witam, Cichal, dokładniej co pisał znajomy? Miejsce, data wydarzenia, podasz?
Śledczy?
Nie, nie śledczy tylko miałem takich opisów dużo, na miejscu okazało się że ludzie chcą zakłamać rzeczywistość, nie wiem po co. AR, Wojtek Siwek spisał się na medal jak zwykle zresztą.
Cichalu
Moze źle się wyraziłem. Dzieciaki wyglądały na takie co nie napadają na nikogo. To nie łyse puste łby o których piszesz. W Ostrołęce powstało Muzeum Żołnierzy Wyklętych i stare konie próbują szkolić dzieci w duchu patriotycznym. Szkolenie przez zabawę w partyzantów z lasu.
Co tak naprawdę robili tzw „żołnierze wyklęci” na naszych terenach tuż po wojnie nie bardzo ich interesuje.
Yurku. Cześć!
Kiedyś po powrocie z Florydy opowiadałem Ci na Skype, że kierowca ciężarówki starając się mnie wyprzedzić spowodował wypadek. Miejsce, data wydarzenia, podasz? Yurku, nie jesteśmy blondynkami z magla (zaraz będzie protest blondynek 🙂 ) i nie opowiadamy sobie ploteczek!
Misiu. Opacznie zrozumiałem. A swoją drogą, kto to jest „prawdziwy” patriota? Przypomina mi to PRLowskie przymiotniki: socjalistyczna moralność (he, he) socjalistyczny przemysł (ho, ho) itd itp
Z „prawdziwymi patriotami” nieutannie zmagal sie C. K. Norwid, ktorermu co i raz jakis glupek zarzucal, ze „kala wlasne gniazdo”.
Ppswiecil „kalaniu gniazda” kilka wierszy i sporo o tym mozna znalezc w jego korespondencji
Ja lubie ten:
Oj! zasługuje na wielką naganę,
Kto kala gniazdo własne – ale taki,
Co widzi, ile gniazdo jest skalane,
To mi dopiero łotr, to lada jaki!…
– Taki jest cynik lub niezrozumiały,
Porządek nawet może popsuć wieczny;
Takiego warto by z Tarpejskiej skały
Potrącić… człek to bardzo niebezpieczny(!).
Ale by sie zdziwil Norwid gdyby sie dowiedzial, ze 150 lat pozneej tych prawdziwych patryjotow sie namnozylo od groma.
Stara miala nie lada ucieche, kiedy w Nowym Jorku na powaznej konferencji naukowej wystapil polonijny nauczyciel akademocki i miotajac gromy na „niepatriotycznego” Gombrowicza, zakonczyl slowami: Juz Cyprian Kamil Norwid PRZESTREGAL przed kalaniem wlasneo gniazda.
I zacytowal ten wlasnie wiersz, kladac bardzo duzy nacosk na Tarpejska Skale.
Wiec jeszcze:
Nie ten ptak gniazdo kala, co je kala.
Lez ten co o tym mowic nie pozwala.
Tez CKN.
Narita Airport.
Koniec przygody japonskiej. SZkoda, ale z drugiej strony wystarczy, jak na pierwszy raz. Bylo ciekawie, bardzo interesujacy kraj. Liznelismy tylko, ale jako takie pojecie juz mamy o Japonii.
Mam jeszcze kilka uwag, ale to juz po powrocie, za chwile wchodzimy do samolotu.
Rosol z leszcz bym z checia, no i pierogi 🙂
Ale podkreslam, ze poza pierwsza kolacja jedzenie tutsj jest znakomite. Sake nas zniechecilo do siebie. Nie sprobowalam wina sliwkowego 🙁
Sayonara!