Pierwszy krok w Nowy Rok!
Było, minęło. Myślę nie tylko o tej nocy, która nam upłynęła miło i smacznie. I chciałbym by taki był cały ten rok 2010!
To oczywiście marzenie ściętej głowy. Nie będę stąpał po samych płatkach róż. Co jakiś czas nadepnę na kolec. Zaboli, pokrwawi i… minie.
Mam jednak pewne życzenie. I chcę je tu wyartykułować: nie bądźmy dla siebie gorsi, gdy możemy być lepsi. A jak to osiągnąć?
Nasz blog jest oczywiście ogólnie dostępny (choć bardzo mi się nie podoba nazywanie go publicznym – mam brzydkie skojarzenia) i każdy przechodzeń może tu wstąpić. Ale nie jest prawdą, że może napisać WSZYSTKO. Są i tematy, i nawet sformułowania, których tu nie powinno być. I będę tego pilnował.
Kłóćmy się, spierajmy, bądźmy krytyczni, nawet złośliwi ale do pewnych granic. Nie bądźmy agresywni, ordynarni, chamscy, pogardliwi wobec polemistów. Nie wyrządzajmy innym rozmyślnie przykrości.
Nie bądźmy też obrażalscy. Człowiek pisujący do mediów (a blog jest jednym z nich) naraża się na polemikę i krytykę. Dopuszczajmy możliwość nie zgadzania się z naszymi poglądami i ich ocenę negatywną. Zwłaszcza jeśli sami wystawiamy cenzurki innym.
Nie piję tu do nikogo i niczego. Piję bowiem do Was wszystkich wychylając szampana, którego resztę zachowałem własnie w tym celu.
Wasze zdrowie Przyjaciele Smakosze!
Od prawej na dzisiejszym stole: bażanty, ostrygi, caprese, truskawki z jajami na twardo, pasztety i szynka
Pączki jeszcze gorące
Komentarze
Gospodarzom i Gościom tego Stołu życzę smakowitości takich, jak na tych (obiecanych) obrazkach:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/WOchy2009Kulinaria#
To juz polnoc w Polszcze wybila – wedlug mych obliczen 20scia minut temu.
Witajcie w Nowym Roku – niechaj bedzie pomyslny, laskawy dla wszelkich Waszych planow i tolerancyjny wobec wszystkich.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Kochani,
Wszystkiego dobregoooooooo!
Lena
Melbourne powitalo Nowy Rok w stugach ulewnego deszczu. Natura sama zgotowala miastu i zgromadzonym nad brzegami Yarry tlumom widowisko. Blyskawice rozjasnialy nabrzmiale deszczem grozne chmury. I przed godzina 21sza, kiedy to mialo sie rozpoczac widowisko sztucznych ogni dla dzieci, pierwsze ciezkie krople przemienily sie w gwaltowna ulewe. Siedzielismy w samochodzie zadowoleni, ze udalo sie nam upolowac parking, a przemoczoni do suchej nitki ludzie biegli do samochodow, domow na przystanki – w ten wieczor transport publiczny byl darmowy. Nagle, po 15stu minutach ulewa ustala. Wyszlismy z auta zdecydowani na spacer nad rzeka gdy nagle na niebie zakwitly kwiaty sztucznych ogni. Barwna feria roznych ksztaltow i kolorow na tle ciemnych, nisko zawieszonych chmur wygladala niesamowicie, wrecz surrealistycznie. Po pieciu minutach, zlota kaskada spadajacych gwiazd, widowisko zakonczono. A po kolejnych kilku minutach ulewa powrocila ze zdwojona sila. W strumieniach deszczu wrocilismy do domu.
Z nadejsciem polnocy jeszcze kapalo co nie przeszkodzilo w powitaniu Nowego Roku tradycyjnym widowiskiem fajerwerkow nad Yarra.
A oto link do sztucznych ogni w Sydnej – moim zdaniem jednego z najwspanialszych. Polozenie miasta, wykorzystanie slynnego mostu (Harbour Bridge) niezmiernie plastycznie oddaje kolorowa orgie swiatel na niebie i ich odbicie w wodzie zatoki. Podsylam czesc pierwsza – 8 minut. A w nastepnym wpisie czesc druga – 4 minuty z finalem jaki naprawde warto zobaczyc.
http://www.youtube.com/watch?v=v7UbL4nfeJE&feature=related
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Czesc druga:
http://www.youtube.com/watch?v=WLfv2aqigz0&annotation_id=annotation_900265&feature=iv
E.
Wszystkiego Najlepszego w całym roku 2010 dla Gospodarza i wszystkich blogowiczów !
Lena
Właśnie umyślny dowiózł mnie pod dom. Wypuściłam psy, sama do wanny i spać.
KOCHANI! Wszystkim dobrego Nowego Roku, bez kłopotów i nieszczęść!
Jak dostanę zdjęcia to poinformuję, nic specjalnego, Żaba fin de siecle i tyle.
Życzę Wszystkim wspaniałego,
pełnego miłych niespodzianek Nowego Roku 🙂
Witam!
Dobrych dni wszystkim życzę. Gospodarzu, będzie OK.
U mnie jeszcze spokojnie… do Nowego Roku! W lodówce jeden szampon się mrozi, drugiego, a raczej pierwszego, prawie nie ma, jasne, że o północy otworzę tego trzeciego z hukiem, chyba nikt nie ma żadnych wątpliwośći?!
Nawet Jerzor się nie łudzi…
A tu u Franka. To był pierwszy szampon:
http://alicja.homelinux.com/news/img_1417.jpg
Nowy, Kapitanie… jesteście na posterunku?
Za 10 minut otwieram szampana!
Ja jestem. Też otwieram. Za 4 minuty.
Nowy Rok!
Całuję wszystkich w Nowym Roku, a tych co czekają jeszcze na to szczęście pozdrawiam i życzę miłego jeszcze oczekiwania na tą chwilę!
Taaaaaaak, więc powiem, że tak jak dobry pieniądz nie wzmocni złego, tak nasz wypity pól godziny temu, tzw. prawdziwy szampan, tj z tamtąd, gdzie wg etykietki tylko ma prawo pochodzić, nazywa się Veuve Durand/dalszych sensownych danych brak/ nie wyprze już tego, co dziś wypiłem. Wyjaśnię na wszelki wypadek, że jeśli chodzi o wdowy, to wolę zdecydowanie tę Cliqot. No cóż, miała moja to akurat w zapasie i otwarła z okazji powrotu z balu sylwestroewgo. Dobre i to. A co do tego, co dobre może wyprzeć złe to powiem tylko, że ten cały bal, to była jedna wpadka. Nie chodzi już o to przedwczoraj wspomniane koryto, bo wiem czego mogłem się spodziewać, ale o trunki i muzykę. Co do ostatniej: Polonika, które zaczynają mnie wyraźnie nudzić, chyba się starzeję, czy co, ale tym wypadku chodzi o trunki. Na zmianę doby dali nam bowiem czerwonego sekta marki Faber, a tu to jest wiocha. Tym można trumny gruntować. Z wódek byl owszem absolut, ale tylko po całej butelce, a po kieliszku, tylko gorbatschow. Na naszym stoliku nie miałbym akurat partnera na całą flachę, bo byli i Niemcy. Nie wiem dlaczego, ale u nas odstawiono tego sekta aż trzy butelki. Jak się dowiedziałem, że tej lepszej wódki nie dostanę po kieliszku, to wypiłem ze złości raz po razie drugą flaszkę tego czerwonego. Jasiu Profesor powiedział tylko, obojętne po czym będzie mnie bolała głowa jutro. Kończę.
Tym tam za oceanem na zachód nie chciałbym teraz już przeszkadzać w napełnianiu kieliszków.
Wiwat Nowy Rok 2010!
pepegor
…nalewamy…. półnoć trzasnęła!
http://alicja.homelinux.com/news/img_1424.jpg
…wypijamy… przyznajcie, ze ubrana jestem stosownie 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_1426.jpg
Wszystkiego dobrego!
Pepegor, ViVAT!
Nowy… najlepszego!
Moet & Chandon Champagne był.
Wszystko się musi spełnić, najskrytsze życzenie! Każdemu!
…a toast Jerzor obfotografował z miejsca, gdzie zawsze do Was klepię, czyli stosownie – i jak nie dosypiam, albo za chwilę idę dospać, to mniej wiecej tak to wygląda, w malinowym szlafroku 😉
Alicjo,
Tobie również wszystkiego co najlepsze.
Pepegor,
a na Ciebie zawsze można liczyć. Tak trzymać! Do siego Roku!
U mnie miał być Moet (zażyczyłam), ale Jerzor tak ma, że by mu serce krwawiło, a poza tym sam nie lubi i nie docenia – nie będę chłopa torturować.
No to Bruta hiszpańskiego, cordon negro Freixenet. Jerzor chory. Coś z żoładkiem. Gdzie co podżerał – nie wiem, bo u mnie żołądkowo nie ma prawa się podtruć.
Oho, ho! Balety huczne były! Ósma, a nie ma z kim pogadać, wszystko śpi, za i przed kałużą! Niezawodna Jolinek w Wiedniu, jotka też, używany Nowy chyba też śpi – no to powiem dzień dobry, se poczytam, co się działo w nocy, ułożę pasjansa, a potem się zobaczy! Lubię, jak niczego nie muszę!
Oby tak cały rok! I Wam też życzę!
Pepegor, w Polsce się mówi: nieważne, co się pije, ważne, żeby sponiewierało!
No wiecie co! Może by już ktoś wstał! Na razie grzecznie proszę, ale mogę zacząć krzyczeć albo zrobię dyskotekę!
Alicjo, a dlaczego Ty do Franka w stroju niedbałym?! By się wydekoltowała, nóżki pokazała, chłopu przyjemność zrobiła, a ona – jak siódme dziecko stróża! No wiesz, jestem zgorszona!!! 😛
Matko kochana, zaczynam podejrzewać, że ogłosili koniec świata, a ja się przez gapiostwo nie załapałam! Na mojej uliczce (wiedzie do lasku) też psa z kulawą nogą, a zwykle o tej porze zwykle wszyscy właściciele tychże już zdążyli przeparadować w te i wewte (kurczę, miałam wątpliwości, jak to napisać i nie wiem, czy dobrze. Sprawdzać mi się nie chce, a Łotr nie podkreślił).
Echidno, to było cudne! Wrzuciłam sobie na cały ekran i obejrzałam dwa razy, a w finale to mi aż ciarki po krzyżu chodziły! Zobaczyć i usłyszeć na żywo – marzenie wyznaczone na ten rok! A co, pomarzyć nie można?!
Teraz udało mi się wyrzucić Alicję z ostatnich komentarzy – tam figuruję już tylko JA!
Na innych blogach też posucha. U Pani Doroty ogłosili pobudkę (no, pobutkę!) o ósmej, ale bezskutecznie. No, to idę poczytać (książkę – Krajewski i Czubaj – w sam raz na Nowy Rok). Zajrzę tu za parę godzin.
Szczęśliwego Nowego Roku z zaśnieżonej Warszawy 🙂 . Po sylwestrowej wrzawie, rano zapanowała cisza, wszystko przykryło się śieżną pierzynką i to nie koniec jeszcze, bo sypie nadal. Wszystko wygląda malowniczo jak się patrzy zza okna, ale czas ruszyć z psiarnią i przecierać szlaki. Miłego dnia noworocznego, wypoczynku po nocnych szaleństwach 😀
Hej, nie jest tak źle. Pyra wstała już dawno, ale zgodnie z jedynym postanowieniem noworocznym, najpierw zabrała się za grzeszne cielsko i szczotkę do zamiatania, a dopiero później, za blog.
Kto wczoraj nie doczytał – temu (i wszystkim innym) najlepszego w Nowym Roku
Witam wszystkich serdecznie w Nowym Roku i składam życzenia wszystkiego najlepszego.
Panie Piotrze, znalazłam przepyszny przepis na cały rok 😆
Wziąć dwanaście miesięcy,
obmyć je do czysta z goryczy, chciwości, pedanterii i lęku.
Podzielić każdy miesiąc na 30 lub 31 części
tak, żeby starczyło akuratnie na rok.
Każdy dzionek przyrządza się oddzielnie biorąc
po jednej części pracy i dwie części wesołości i humoru.
Dodać do tego należy trzy kopiaste łyżki optymizmu,
łyżeczkę tolerancji, ziarnko ironii i szczyptę taktu.
Następnie masę tę polewa się obficie miłością.
Gotowe danie należy ozdobić bukiecikami drobnych uprzejmości
I podawać codziennie z pogodą ducha oraz…
filiżanką ożywczej herbaty!
Catherine Elisabeth Goethe
Haliczku – dzięki wielkie! O nic innego nam przecież nie chozi.
Rękama Obama trza przepis Haliczka wprowadzać w życie 🙂 🙂 🙂
U Krajewskiego i Czubaja już trzy trupy, więc przyszłam sprawdzić, co na blogu, a tu dalej niebogato!
Pyruniu, a czemu Ty takie niemądre postanowienia podejmujesz? Przecież wiadomo, że dzień się zaczyna od kawki i blogu! Warto sobie tak życie komplikować? No, chyba, że jak większość, nie dotrzymujesz postanowień noworocznych, wtedy rozumiem!
Haliczku, ale ja dzień będę dzieliła na dwa – bez pracy!
krysha -Niebogato? Miałaś orgię kolorów na niebie, Haliczek aż całe 12 miesięcy wdzięcznie podzieliła, śnieg w Warszawie sypie – niezliczone płatki zimowych kwiatów, a Ty „niebogato”.
Echidna
Haliczku,
skoro cytujesz już takie nazwisko jak Goethe, to i ja odpalę okolicznościowo:
Es ist nichts schwerer zu ertragen,
als eine Reihe von schönen Tagen.
Pochodzi to od starego cynika, Wilhelma Buscha, który tu żył jeszcze ze sto lat temu i też już był zdania, że cały szereg pięknych dni może być nader dokuczliwy. Bo u mnie to już jest dziewiąty dzieńz koleji, a wg. kalendarza, mam jeszcze dwa w zanadrzu.
Witam też Kryshę, Pyrę, Eskę i Echidne, co to spać nie mogą. Jeszcze Was niewiele i mogę Was wyliczyć imiennie.
Witam w nowy, pięknie zaśnieżony rok, ściskam i życzę wszysktim, aby udało nam się trzymać tak, jak w wierszyku Haliczka.
Idę odśnieżać.
pepegor
Ja do Franka w dżinsach – no co wy, marznący deszcz padał 🙄
Natomiast tutaj o mojej północy w szlafroku! Nigdy tak Sylwestra nie obchodziłam, więc czemu nie 😉
Za to duzo przed były i szpilki, i pończochy, i sukienki.
Coś mi sie zdaje, że z tej sukienki wyrastam 😯
O, za pietnaście siódma u mnie i Nowy Rok juz w całej prędkości posuwa do przodu….
Kod magiczny: 1771, nie można obojętnie pominąć.
Na niebie jasno od czasu do czasu mimo nocy. Letnia burza po pochmurnym dniu. I oczywiście pada. Bardzo dobrze! Ziemia taka sucha.
E.
pepegor –
spać o 23? No niby można. Ale ja taki Nocny Marek raczej. I za niewielką robotę się wzięłam.
Idę kończyć.
E.
Dzień dobry, Zwierzątko!
Wstałam… rozejrzałam się… ciemno jeszcze 😯
Wszystkiego dobrego! Najlepsze przyjdzie samo!
Witajcie,
Wszystkim blogowiczom spełnienia marzeń (tych dużych i małych) oraz samych smakowitych dni w Nowym Roku.
Zmykam do garów 😉
Ewa (ta z Chrzanowa)
77ff
A u mnie bażanty cało i zdrowo chodzą po ogrodzie.
Ja dopijam szampana. A co – spodziewał sie ktoś po mnie czego innego?!
Jerzor miał jakieś boleści żołądkowe i nie tknął, tyle, co u Franka.
Pytanie do Gospodarza, dlaczego nawet najwytrawniejszy szampon jest zawsze słodkawy.
Toż mam wytrawny z wytrawnych… i słodkawy 🙄
W TVP koncert noworoczny z Wiednia. Przyznaję, że oglądam go nie tylko dla muzyki – nie mogę napatrzyć się na dekoracje kwiatowe. A i kulinarne akcenty były (w relacji z koncertu).
O właśnie, też po koncercie. Ja dla muzyki, sali, kwiatów i wytwornej publiki. Ten jeden raz w roku Filharmonicy Wiedeńscy pieszcą małego, malusieńkiego snoba, który gdzieś tam widać w Pyrze drzemie. A może to takie ludzkie tęsknoty do odrobiny luksusu? Tak, czy owak – nie odpuszczam.
…i idę dospać…
http://www.youtube.com/watch?v=oHbGP01Xnws
Echidno,
odpowiem mimo, że może już wyłączyłaś.
My też składaliśmy szwagrowi w Sydney, jak u nas na zegarze było 14 z groszami. Znam ten proceder od lat. Choć stale uświadamiam sobie, że noc sylwestrową można też zupełnie inaczej niż tu /yyc wczoraj wyliczał/ i wiem, że u Was się jednak nie chodzi na głowie, to przyznam szczerze, jak puściłem Twoje video z tegorocznego Sydney, to pierwszą reakcją było: A co, tam ciemno?
A wczoraj podano, że w Australii, w godnym wieku 92 lat zmarł pierwszy wykonawca „Czerwonych maków”. Bardo ładny życiorys gazety zamieściły. Dobrze, że nasi aktorzy, także emigracyjni, jakoś doczekują się w kraju serdecznego słowa; są doceniani. choćby pośmiertnie.
Pomyslnego, szczesliwego i zdrowego 2010, ladna data.
Donosze, ze jestem „sponiewierana” jak nigdy i to nie od alkoholu, walonki mnie sponiewierali, z racji na braku komunikacji nad ranem musialam przemierzac kilometry po sniegu i co jakis czas walilam sie na cztery litery, na plecy no i raz wycelowalam w krzyz tak, ze mnie sie wszystkie ledzwie rozciagnely i sciagnely ponownie, ale uprzednio wytanczylam sie w roztapiejacym sie sniegu, miliona ludzi jednak nie widzialam, moze media licza tych wszystkich, ktorzy przeplywaja przez aleje 17. czerwca i ida sobie dalej.
Ha, a do nmie właśnie zadzwoniła Ryba z wieścią, że nasz wspaniały Matros jest jedną z ofiar sylwestrowej kanonady. Lekko poparzone dwa palce i rozerwana skóra dłoni – 5 szwów mu nałożyli. Całe szczęście, że postępował zgodnie z instrukcją i racę trzymał w wyciągniętej ręce, skierowanej w górę , daleko od twarzy i w ogóle głowy. Mogło bowiem skończyć się tragicznie. Internet mi wypracował w trudzie, wię nie będę mu dokuczała, ale… szyper czy inny kapitan, który dobrowolnie odpala race przeterminowane, wycofane z jednostki,,, no, głupota patentowana. Delikwent mówi, że on tak od kilkunastu lat. Pfzyszło jednak na własnej skórze odżałować.
1999 – też się musiałam odezwać przy takim kodzie!
Warszawiaki, dajcie trochę śniegu, bo u nas tylko mżaweczka (dosłownie: taka drobniutka), a idą mrozy i jak śnieg nie przykryje, to mi ogródkowe chabazie pomarzną, a tego bardzo tygrysy nie lubią 👿
Zachciało mi się sprawdzić i się okazało, że jednak źle napisałam 😳
Powinno być albo: w tę i we w tę – prawidłowo,
albo: wte i wewte – potocznie
Pyro, chłopy tak mają, o czym, jako wieloletnia posiadaczka takiegoż, miałaś pewnie okazję nieraz się przekonać 😆
krysha, robię co mogę w sprawie tego śniegu, u nas po małej przerwie znowu sypie, tak myślę, że ta Twoja mżaweczka wkrótce zamieni się w coś białego, trzymam kciuki 🙂
Koncert z Wiednia też oglądałam, muzyka mistrzów i przepyszne dekoracje kwiatowe tradycyjnie wzruszają na nowo każdego roku! Dzisiaj dużo okazji do wzruszeń, takie miłe zdjęcia Gospodarzy i smakowita zastawa noworocznego stołu, noworoczne iluminacje o d Echidny, no i życzenia, życzenia, życzenia! Nawet sernik, który właśnie wyjęłam z piekarnika, zapadł się łaskawie tylko na jakieś pół cm, po prostu jakieś czary mary w tym nowym roku…
Pyro –
wyłączyłam się nieco z życia towarzyskiego przez ostatnie kilka dni i wielkim zaskoczeniem była wiadomość o Panie Gwidonie. Tym większa, że mimo wieku trzymał się wspaniale. Jeszcze nie tak dawno prowadził jak zwykle samochód. Ale to nie wiek Go powalił lecz nieszcześliwy wypadek.
Wielka szkoda.
Echidna
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/zmarl-gwidon-borucki—pierwszy-wykonawca-czerwonych-makow,50987,1
Byczę się noworocznie i już 🙂 Chyba też mam tego malusieńkiego co Pyra, bo Wiedeń zawsze 😀
Wszystkim Noworoczne Ahoj!!!
Echidna! Wspaniałe fajerwerki! Alicja i Nowy, wybaczcie, ale jak wcześniej napisałem mieliśmy wnuki pod opieką. Oczywiscie padliśmy wcześniej niż one…Toasty nadrobię dzisiaj. Za oknami kupa śniega, jakby napisał Owczarek, troche mrozu. W domu ciepło i leniwoooo…
Jeszcze komunikat od Ewy. Sernik się nie zapadł!!! Bo go nie zrobiła…Córcia wypiekła przepyszne cisteczka czekoladowo – kokosowe i zadki dalej rosną w siłę!
Był Synuś. Nakarmiony urządził sobie 1,5 godzinną drzemkę, a teraz pojechał po żonę i do domu; mówi, że przez najbliższe dwa tygodnie nie wpadnie, bo nie ma czasu. Na jutro zaplanowałam sobie porządki w bieliźniarce, których nie zrobiłam przed świętami. W efekcie żeby wyciągnąć zmianę ręczników albo pościeli, ściąga się pół półki kłębów tkanin. Nie jestem taka porządnicka, jak niektóre Koleżanki blogowe, ale nie znoszę kłębów w bieliźniarce – jeżeli sięgam po ręcznik, to chcę w spokoju zobaczyć ten ręcznik, wyciągnąć go jednym ruchem i nie zrujnować przy okazji połowy szafy.
Noworoczne ahoj, Kapitanie!
Pyro, porządki odłóż na poniedziałki-wtorki, no coś Ty!
Do mnie o 6-tej rano zadzwonił dawny (ogólniak) wielbiciel. Myślałam, że zabiję, tylko przez telefon sie nie da. Poza tym ja mam strefy czasowe opanowane, a on nie, to wybaczyłam.
Jerzor wzniósł oczy do nieba – dlaczego żadna moja dawna wielbicielka do mnie nie dzwoni?! Po co ma dzwonić, mówię – masz ją tuż obok!
Alicjo – na młodego Jerzora (z Twoich fotografii) to ja bym raczej nie poleciała. Niby te brwi kozacze i ten lok i wzrost, ale (jakby to taktownie wyrazić?) no nic nie wskazywało, że w przyszłości 6 języków i inne takie…
W pierwszym dniu roku pozdrawiam Pana Gospodarza z Malzonka (zdjecia nad wyraz sympatyczne, dania smakowite i madre slowa) i Blogowisko i zycze wam wszystkim pogody ducha i przyjaznego otoczenia.
Pyro, warto byloby nauczyc sie na pamiec toastowej piosenki Twojej Modszej, ja juz ja przepisalam 🙂 (wczoraj o 22:51).
yyc, pisales o podrzuceniu gesich watrobek, czemu nie? Ty jestes takim epikurejczykiem, ze zaslugujesz na sprobowanie czegos nowego.
Meldujemy, ze powoli zblizamy sie do zakonczenia pierwszego dnia nowego roku.
Jak dotychczas skladal sie z nastepujacych etapów.
Rozszerzona orgia jedzenia i picia z udzialem honorowych gosci a o pólnocy odpalanie rakiet przez pirotechnika Pawla i dalsza czesc punktu pierwszego
Sen krótki a krzepiacy. Pierzyny nie udostepnilem nikomu
Kameralne przedluzenie wspomnianej orgietki. Ania i Pawel musieli wracac do Wiednia odebrac malolata z mlodziezowej imprezy
Odbycie stosownych praktyk religijnych z tym, ze nie my do kosciola, tylko przyjechal kosciól do nas w osobie Ojca Marcelego.
Wzajemna wymiana slodkosci i uzyskanie zyczen Sfer Najwyzszych
Regeneracja nadwatlonych sil.
Nastawieni nalewki pigwówki. Okres lezakowania bedzie dlugi.
Dalsze zyczenia i pomyslnego dotrwania do Trzech Króli i dalej.
Z Lulkówki przesylaja
Jola i Jerzy Teodor.
Wszystkim blogowiczom i Gospodarzowi z Małżonką życzę dobrego roku !
Dziś przed południem odbyliśmy tradycyjny spacer po bulwarze nadmorskim w Gdyni. I o dziwo, spotkaliśmy sporo młodych osób biegających i jeżdzących na rowerach. Potem poszliśmy na dobrą kawę i tort czekoladowy . Nowy Rok zaczął się przyjemnie.
Wczoraj wieczorem zrobiłam sałatkę z łososiem,ale okazało się, że nie mam majonezu. Sama robić go nie potrafię, to znaczy nigdy nie próbowałam. Myślę- dodam oliwy, ale tymczasem dałam sałatkę do lodówki. Mąż musiał jeszcze podjechać do pracy i przytomnie dostrzegł w Gdyni czynny sklep .Kolejka długa, wszyscy kupują alkohole, popitki, papierosy ,chipsy itp., a on prosi o majonez. Aż sprzedawczyni popatrzyła na niego zdziwiona. W Sylwestra kupować majonez ! Ale sałatka udała się.
No co Ty, Pyra… kwestionujesz mój gust?! Na takiego poleciałam :
http://alicja.homelinux.com/news/Jurek-1970.1.jpg
Alicja – o gustach się nie dyskutuje, ale jak dla mnie to on ma uśmiech taki gamoniowato rozmazany, a Ty przy nim, jak iskierka. Toż bidok nie miał żadnych szns, żeby się ratować przed zołzą.
…i o to biegało, o to biegało, Pyro!
36 lat minęło pare dni temu… jak jeden dzień 😯
Mam gdzieś jakieś stare zdjęcie, Alsa zerkneła, nieznajacy osobiscie jeszcze, i skomentowała, ale nie podam komentarza, dopóki nie znajdę tego zdjęcia.
U mnie zerowo i pochmurnie. Poza tym do mnie dzwonią – jak miło!
I słusznie, ja juz pół świata obdzwoniłam!
Alicjo, te dolegliwości Jerzora to może być grypa żołądkowa. W święta byliśmy na obiedzie u mamy synowej, a następnego dnia syn dzwoni z pytaniem, czy my także podtruliśmy się.Nie było nic, co mogłoby zaszkodzić, a poza tym mój mąż zawsze pierwszy reaguje na ewentualne nieświeżości. Wypytałam syna o objawy i okazało się ,że jest i osłabienie, i bóle mięśni, po prostu grypa żołądkowa.Nie trzeba być lekarzem ,żeby to stwierdzić i nie rzucać podejrzeń na niewinną teściową.
Alicjo, ten twój kącik komputerowy jest bardzo pomysłowo zaprojektowany – sporo miejsca na różne trunki i zakąski.
Witam w Nowym Roku. W TV wlasnie leci „Przeminelo z wiatrem”. Koncert noworoczny z poslizgiem no bo inaczej sie nie da ale puszczaja dopiero pod wieczor. Kaczka wczorajsza wyszla mi dobra o tak:
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/KaczkaNoworoczna#slideshow/5421850696080912162
Poza tym mialem dwokrotny Nowy Rok bo najpierw z Basia Polski Nowy Rok czyli zaraz po pracy popedzilem do domu (pedzilem jak Pan Lulek) i na skype’a. Szampany otworzylismy i toast odpowiedni wzniesli, poczem ok 3 rano Basie wygonilem do lozka a ja za kaczke sie zabralem. O 23.30 naszego czasu czyli 7.30 polskiego ponownie skype i tym razem Nowy Rok calgaryjski. Pogoda zimowa, -21C i snieg (teraz juz -3C) i ponowne toasty. Tym razem jednak skype nie chical zadzialac jak powinien i u Basi nie bylo obrazu. A ja caly w garniturze, krawacik. Kolacja naprawde noworoczna bo kaczka sie zrobila pozno. I tak bo dwoch Sylwetrach polozylem sie spac o 4 rano czyli w europejskie poludnie. Wytrabilem butelke szampana plus nieco wina. Not bad, not bad at all… Na skype Sylwestra jeszcze nie spedzalem wiec cos nowego 🙂
Wszytkim zycze Super Roku 2010. Przede wszystkim oczywiscie samych smacznosci czy to z kuchni czy to z piwniczki.
Alino moja ciocia to sybarytka Hedonia uwielbiajaca wygode i dobre jedzenie 🙂
Krystyno – Twój keks znakomity, przyjął się w rodzinie
…no to ja też sybarytka! tylko kto mi ugotuje…
Jerzor zdrów (?!) jak ryba, poleciał pobiegać 😯
No wiecie, co?!
No i koniec laby. Przychodzą goście. Znowu trzeba będzie jeśc i pic. Suszyc zęby w uśmiechu, że to great and wonderful…Dobry Boże, za co? za co?
Pyro,bardzo się cieszę,ale tylko przepis jest mój / a tak właściwie pochodzi z dawnej „Kobiety i życia „/, a decyduje wykonanie. On ma właśnie taką nazwę „keks znakomity” i rzeczywiście taki jest. Piekłam kiedyś ” keks belgijski”/ ,ale nie był już taki dobry.
Co do nazw potraw – kiedy otwieram słoik z papryką , to zawsze jest to papryka Haneczki,choć wykonanie moje.Już tak zostanie.
yyc,piekna kaczka noworoczna 🙂 według przepisu ktory mi kiedys podałes?
Nalewka na pigwach nastawiona. Toast o wiadomej porze wzniesiony, tym razem bialym rumem. Meldunek nie poszedl w swiat bosmy sie zagadali.
Mialbym na kogo zwalic ale w drodze wyjatku biore wine na siebie.
Pan Lulek
Cichalu,trochę trzeba się namęczyć przy tym świętowaniu,ale na szczęście już niedługo będzie spokój. Pepegor też musiał iść na bal, jako jeden z nielicznych podtrzymujących tradycje sylwestrowe, i też nie było mu łatwo, lekko i przyjemnie. Pepegorze, mam nadzieję, że humor Ci się poprawił. A ból głowy może być po wszystkim. Na spacerze spotkaliśmy znajomych dotleniających swoje pękające głowy po świetnym podobno francuskim szampanie,którym uraczyli ich goście.
Szanownym Gospodarzom i Gościom życzę szczęśliwego Nowego Roku i wielu nowych kulinarnych doznań.
W Nowym Roku postanowiłam dogadać się z picassem…do tej pory z naszej współpracy nic nie wychodziło :)http://picasaweb.google.pl/Rzesna3/Konie#5421868976734007042
http://picasaweb.google.pl/Rzesna3/Konie#5421868976734007042
sarenko chyba wedlug przepisu czyli jabluszka do srodka, majeranek itd i do pieca.
Sarenka Dosiego Roku, dla Ciebie i jelonka 🙂
Wygląda , że się dogadałam ..no z małymi potknięciami .
http://picasaweb.google.pl/Rzesna3/Konie#5421868976734007042ęciami.
Esko, podziwiam zdjęcia i gratuluję dogadania się. Ja jestem w trakcie, widać musi potrwać…
Przestrzenie i zwierzęta nasze, zabudowania nie,
Czy Żaba padła zmorzorza? Wcale się nie odzywa. Ja sobie dopiero teraz nalałam kieliszek nalewki. I wcale nie dlatego, że mi pozostały miejsca na liście toastowej; po prostu zziębłam. Patrzę, a tu wszystkie kaloryfery pozakręcane; jak zakręciłam w Wigilię, bo jakoś za ciepło w domu było, tak zap[omniałam włączyć ogrzewanie. A temperatury spadają . Ja niczego nie gotuję ani nie piekę (żywię się galaretą, bigosem odgrzewanym w razie potrzeby, resztką ryb wigilijnych, kurczeciem w majonezie) i mieszkanie się wyziębiło. Teraz włączyłam w kuchni,wypiłam 2 łyki wiśnióweczki i jakoś mi cieplej.
MODERATOR
Moj wpis znowu czeka na akceptacje. Prosze pomoc.
Yyc, dziekujmy, życzymy Tobie i Pani Basi również wszystkiego najlepszego 🙂
Jak upiekę kaczkę która będzie jadalna to ja umieszczę na picasie 🙂 Wczorajsza noc spedziłam na przyjeciu weselnym wiec sie lecze szampanem z sokiem jak radził Pan Gospodarz
Wszystkim blogowiczom życzę aby rok 2010 obfitowała w nowe ekscytujące doświadczenia kulinarne 🙂
Eska… 🙂
Idę brać sie za robactwo morskie…. dla mnie ryba, robactwo dla Jerzora. Chyba sobie cos naleje, bo nawet nie mogę na to patrzeć na trzezwo. Ciekawe, że ponoć dobrze to-to przyrzadzam 😯
Panie Adamczewski kochany, ale zes sie Pan wyrwal z tem tytulem ! W tamtem kawalku zes Pan studenciaka uszargal za nic, ze z fortepiana zlecial, wielkie -mecyje, a w tem jeszcze Pan mu tytulem dokladasz i powtarzasz, ze sie chwalil. Wstydz sie Pan ! Ja zem juz nie takiech akrobatow widzial i na suwnicy, i na obrabiarce, ale niech mie Bog skarze, jakbym co komu mial powiedziec. Wstyd i poruta.
Ale dwa wygibusy, pan Bianusz i pan Kopff czadu z tem zadawali juz kawal wczesniej tak, ze nie musisz sie Pan z tem do spowiedzi szykowac. Proboszcz i tak by Panu odpuscil, ale mozesz sam Pan sprawdzic, jak mu to pokazesz:
http://www.youtube.com/watch?v=r0ZZhoX-s_s
U nasz, wogole i w szczegole, zalatwialo sie te sprawy druga sosza. Mozesz Pan sprawdzic:
http://kleofas.blogspot.com/
Jak pan przyjdziesz, to zaprowadze na rekolekcje do Proboszcza a potem na pol lytra, Pod Poziomke.
Klaniam sie i przyzwoitego roku zycze.
No i co,
chciałem zostać pożądnym człowiekiem i znowu nic z tego.
Życzę jeszcze raz wszystikiego najlepszego i idę spać.
peopegor
Pepegor,
znasz definicję tak zwanego „porządnego człowieka” ?
Wszyscyśmy zacni 😉
…piję herbatę (lapsang) z filizanki od Misia-Marka (Biała Maria)
Piję zimną kawę, o której zapomniałam. Obrzydliwstwo, ale już mi się nie chce parzyć nic świeżego.
Zdrowie,
Pyro 🙂
Zimna czy gorąca… byle smakowała!
Wcale nie smakuje, ale jest mokra
Kod a8a8
Wcale nie chce mi się spać, ale z rozsądku się położę. Do jutra..
Na zakończenie sylwestrowo-nowrocznego świętowania. Czy ktoś to jeszcze pamięta?
http://www.youtube.com/watch?v=SGLyziAfsWI&feature=related
Jutro na szęście kolejny dzień wolny, a w perspektywie jeszcze niedziela.
Dobranoc 🙂
Dzień dobry! jak ktoś ma tak pozajączkowane we łbie jak ja w moim żabim, to tak to się konczy.Dzisiaj mieli, maja, przyjechać po Bingo labradorkę. Pomyślałam, ze jak rano wyjada z Warszawy to dotrą tu po południu, czyli do popołudnia mam czas na doprowadzenie chałupy do stanu wyglądu względnego i zdążę jeszcze coś ugotowac a nawet wyskoczyć po pieczywo. Ponieważ dzisiaj znowu naprawiałam pastucha, tym razem bezspornie porwanego przez zwierzynę płową łowną mniejszą i dokańczałam poprzednie naprawy (mam tego ogrodzenia ze 2 km, to wcale nie dużo, ale nadreptać się trzeba), i nieco zmarzłam, więc w nagrodę pojechałam obejrzeć wnuki, czy aby wygrzeczniały? Tamże odebrałam telefon od szwagra, który radośnie donosił, że ekipa po psa wyjechała wieczorem z Warszawy i maja zamiar nocowac w Toruniu. Znaczy, że o ile nie będą zwiedzać miasta, to mogą się tu zjawić dość wcześnie, pędzeni tęsknotą do psa. Starożabią metodą wzięłam się za ładzenie domu, gotowanie i pieczenie ciasta. Ciasto stygnie, bigos rozmnożony ostatecznie – bardziej już by nie był bigos a wariacja na temat – ogórki na zupę już posiekane i zagotowane, serek biały zaprawiony ziołami, kruche ciasto – co to je Morąg zaczął – rozmnożone o drugie tyle, a może i trzecie, kończę odkurzać i wpadłam na blog (co widać), żeby nieco odzipnąć. Ciasto ma być zwinięte na roladę z czekoladową masą. To jest wersja maximum, wersja minimum – posmarować masą i złożyć na pół.
Źrebakowi już chyba całkiem dobrze, ale drugiemu wyskoczyła gula pod żuchwą, chyba wszystkie po kolei przechorują. To tak, zeby nudno nie było.
No, to lecę na dół, buuuuum!
Zamiast bigosu, albo obok mogę dać pieczony schab, sos mareczkowy też zrobiłam (głównie z myślą o sobie, hi, hi)
Morąg, czy Ty widzisz co straciłaś przez ten ząb? Że wczorajszego Sylwestra nie wspomnę!
Nowy, miła niespodzianka, nie pamiętałam tej piosenki, plejada gwiazd naszych scen, jacy jeszcze młodzi…
a tak w ogóle, to dzień dobry! Widzę, że pracowita Żaba już działa i to na pełnych obrotach od świtu, a nawet przed 🙂 Trzeba się więc zabrać do jakiego pożytecznego dzieła, miłego dnia wszystkim 🙂
Dopiero wstałam, ale spać poszłam wczoraj (dzisiaj) o 4.00. Jedym słowem wykorzystuję nieobecność dziecka w domu do złego prowadzenia się. Teraz muszę włożyć coś na siebie i pójść kupić jakiś chleb. Kończę lekture biografii Waldorffa i myślę sobie, że dobrze, że nie pozostał nam w pamięci z okresu swojej młodości. Sam o sobie mówił, że był bajecznie elegancki, głupio arogancki , głupi i młody
My juz po sniadanku. Kolejnym ze znakomitymi nalesnikami ruszamy na podbój swiata z towarzyszeniem cesarskiej pogody.
Jolinek51 i Pan Lulek
Pogadałam z Pepegorem – u nich też śnieg i musi odśnieżać. Za oknem, jak w piosence Adamo „z nieba sypie śnieg po troszku/ biały śnieżek, spokój w proszku” Jestem okropnie leniwa, ospała i poważnie zastanawiam się, czy w moim totemie rodowym nie było przypadkiem zwierzaka, zapadającego w sen zimowy; jakiegoś susła, niedźwiedzia albo i kreta?
Szanowna Bando
żeby Wam się w Nowym Roku
jeszcze lepiej wiodło
oby spełniły się Wam wszystkie życzenia
ale nie na raz, bo nagle stałoby się nudno
całusy ślę zupełnie noworoczne
:::
w Olsztynie pada śnieg
ale bez wielkiego przekonania
Dzień dobry Szampaństwu.
U mnie spadło kilka centymetrów białego i jakiś mróz się pęta po okolicy, -8C.
Też jestem ospała, zaspana i rozleniwiona okropnie, z trudem zrobiłam sobie herbatę. Piję więc gorący lapsang i obiecuję sobie nic nie robić do samego obiadu. Ryba dzisiaj – po wszystkich światecznych potrawach chce mi się ryby.
Dzieńdobry. U mnie śniega telo co cud! Dzisiaj my z wizytą. Suszenie zębów, great and wonderful itd itp…(sapristi!!!) We wtrek juz lecimy do Miami. Ale będzie święty spokój (na dowolnie wybranym boku)
Taki dostałem aparacik od Aniołka! Ha!
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Canon#
Cichalu – Aniołek hojny, ale stechnicyzowany. Czy już nawet dobre duchy kończą politechniki?
Gapa…napisałam, napisałam i cholera wie, gdzie posłałam.
Kapitanie,
mam nadzieję, że powershot jest w użyciu? New Hampshire pięknie wygląda w śniegu. Mamy takie same fotoaparata, mój nieco starszy, SD630.
Leniuchuję i nawet jeszcze się nie odziałam. W szlafroku, a co.
Przejrzałam ponownie zdjęcia Doroty z sąsiedztwa i zrobiłam sie nieco głodna. Nie zaglądać tam o pustym żołądku!
O, i kalendarz mam juz nieaktualny 🙄
Ale to dopiero drugi dzień Nowego Roku.
Pyro,
jaka tam technika – ustawia się na automatic i strzela się fotki 😉
Chyba, że się chce ambitnie, to wtedy należy poczytać i ustawiać. Co do mnie, nie trawię instrukcji i omijam szerokim łukiem. Poczytałam tylko, jak ustawiać na nocne zdjęcia, wystarczy.
Jak wiadomo nagrodę Darwina przyznaje się pośmiertnie tym delikwentom, którzy wskutek swojego postępowania sami wykluczyli swoje geny z puli ludzkości. Nagroda tegoroczna (za 2009) dla 2 Belgów, którzy chcieli okraść bankomat. Podłożyli pod niego trotyl w sporej ilości; trotyl zburzył budynek banku w którym ten bankomat był, pomysłowi Belgowie zostali pod gruzami, a na gruzach wylądował szczelny, acz nieco pokoślawiony bankomat. Dwie najpoważniejsze kontrkandydatury, to 1/ Amerykanin, który rzucił się pod samochód, aby ktoś zawiózł go do szpitala po środki p/bólowe. Po rzucie, prośba stała się bezprzedmiotowa;
2/ Hindus, któremu śniło się, że jego dom stoi na złożu złota – zginał przysypany ziemią w 5m głębokości tunelu, który wykopał własnoręcznie.
Alicjo. Ten nowy Elph sam ustawia tzw. sceny. Bydlę takie mundre, że jak np zbliżysz aparat do czegoś, to on sam zmienia funkcje na makro! Jak na śniegu, to zmienia na śnieg. Jak portret, to portret, i tak ad mortem defecatum. Aż mi głupio, no bo po kiego grzyba ja jestem?
…po to, żeby aparat trzymać w dłoni, o! Na szczęście bydle jeszcze nie ma nóg i samoregulujacego się statywu 😉
Zima i wnuczka z nowego aparatu
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Zima#
Cichal,
Twój Aniołek, chyba gdy spałem, powiedział mi o takich aparatach i taki sam, tylko czerwony, płynie do mojej Ani. Dobrze mieć takiego Aniołka, ale niestety on jednym daje, a od drugich chce, żeby to oni dawali 🙁
Ale wnuczka i zima piękne!
Bardzo tu dzisiaj spokojnie.
Jeśli ktoś chce, może obejrzeć kilka fotek z Long Island – we wschodniej części wyspy są tu liczne winnice. Nie są tak znane jak kalifornijskie, ale produkcja wina jest spora. Jest ono nieco droższe, ale, moim zdaniem, lepsze (może Stanisław by to ocenił inaczej, ale ja nie mam tak czułego podniebienia).
Każda z winnic ma swoją winiarnię, każda jest w swoim rodzaju. Można tam spróbować co się chce, to nic nie kosztuje, ale za normalną lampkę już trzeba zapłacić kilka dolarów. Ale warto. Atmosfera, wystrój, wszechobecny zapach wina, muzyka – wszystko to naprawdę warte jest tej ceny.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/WinniceLongIsland?authkey=Gv1sRgCO3r_8vuqMKRaw#slideshow/5422188365375520194
Zdjęcia oczywiście nie oddają wszytskiego.
Nowy! Witam w NR. We wtorek bedziemy lecieli nad tymi Twoimi winnicami a w lecie to nas tam oprowadzisz, mam nadzieję. A propos aparatów, podobno lepiej dawac niż brac…A za wnuczkę dziękuję!
Nowy,
kiedyś sie wybrałam tutaj po okolicy na takie próbowanie wina w winnicach…u mnie najblizej to Prince Edward county, Bay of Quinte.
Kiedyś, kiedyś zabiegali o klienta. Dawali czas, posiedzieć… posmakować za darmo, przecież nikt sie nie wybiera na próbowanie wina po to, zeby sie upić, tylko popróbować. Winiarnie malutkie, każda produkuje tylko kilka etykietek, więc to musi byc droższe, nie jest to produkcja wielkoprzemysłowa.
Nagle ich sparło, że za każde pół łyka, bo wiecej na spróbowanie nie naleją, tylko ćwierć łyżeczki prawie, trzeba płacić 0.25$
Chramolę taki „probunek”. Zbuntowałam się – mogli pozyskać klientkę, chociaż ich wina droższe, niż australijskie czy południowo-afrykańskie. Wolałabym zapłacić za „normalną” lampkę.
cichal,
w lecie spróbujemy razem jak smakuje wino z Long Island!
Z przyjemnością tam z Wami pojadę.
Alicjo,
Winiarnie tutejsze jednak dbają o klienta, możesz próbować co chcesz, są mili i uprzejmi, odwiedza ich dużo ludzi. Modne jest także organizowanie tam różnych imprez, np. wesel. To co pokazałem na zdjęciach jest tylko małą cząstką wszytskich, które tutaj są. Wydaje mi się, że klimat do uprawy winogron też jest tutaj korzystny.
Cichalu – zima zimowa, jak Bozia przykazała, ale Wnusia zapowiada się na piękność – te kości jarzmowe, ten zarys bródki i szyji. Znakomity materiał babski. Szykuj Dziadku pieniądz, bo kiedy ten motylek skrzydła rozwinie, to odrobina złotego pyłku na skrzydłach doda mu urody jeszcze.
Tutaj pada śnieg, ale muszę wyjechać.
Do później.
Dogiadzamy sobie w jedzeniu i piciu. Na jutro wymyslilismy taki program, ze wsiadamy w samochód i jedziemy z miejscowosci a gdzie zobaczymy wieze koscielna bedziemy ogladali szopke. Sa one dosyc dlugo chyba do konca lutego.
Odbywaja sie czesto wspólne imprezy ekumeniczne gdze jeden ornat jest katolicki, drugi proptestancki, trzcii prawoslawny
Jolinek51 i Pan Lulek
Tośmi Pyro dosłodziła! Daję jeszcze średnią. Się rozbuchałem familijnie!
Ale to takie kochane…
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Wnusie#
Cichal – Pyra po prostu lubi patrzeć sobie na ładne kobiety : bezinteresownie, w każdym wieku, traktując je jako element urody świata. A jako, że praca zawodowa przebiegała w towarzystwie albo ładnych albo dobrze „zrobionych” bab, to i oko mam zawodowo wyrobione. Zresztą trochę trwa, zanim dziewczyna nauczy się, że wdzięk i styl są ważniejsze od urody jako takiej. „Kiedy byłam mała”? Też nosiłam taką „paczkę” ale włożoną na bawełniane trykoty. Paczkę szyła mi Mama z firanek tiulowych; tiulu nie można było wtedy nigdzie kupić (no i nie byłam taka ładna, ze ślipkami, jak z orzechów).
Co jest, jak pragnę zdrowia? Bractwo na emigracji wewnętrznej? Powymierało? Kiedy wreszcie mam internet, to nie ma z kim pogadać.
…ja dopiero zjadłam obiad…. i popijam czerwone ( 🙄 ) do ryby 😉
Witaj Pyro,
z własnego doświadczenia wiem, że o tej porze niestety nie ma z kim pogadać. Bardzo Ci wczoraj pozazdrościłam, że nie musiałaś przez te wszystkie dni gotować. U mnie niestety (a właściwie na szczęście 🙂 ) od wielu lat spotyka się w czasie świąt cała rodzina, więc i roboty więcej. Wolny mam tylko 26 XII. Na Nowy Rok tradycyjnie obchodzimy urodziny mojego dziadka. Tym razem odważyłam się i piekłam tort czekoladowy. Mam mieszane uczucia 🙁 – niby wszyscy chwalili, ale … Pyszna polewa 🙂
O. Też coś! Jak chwalili, to znaczy, że dobre było!
Ze mna to mozna gadać o dziwnych porach dnia i nocy…. najstarsi blogu zauważyli juz dawno… 🙄
Pyro, skoro nie śpisz jeszcze.
Tuż przed świętami Gospodarz podał przepis (w/g Pani Basi) na rybę faszerowaną. Mam ochotę spróbować to zrobić i wydaje sie, że jest to w zasięgu moich możliwości, oprócz jednego – ja nie mam maszynki do mięsa, żeby zmielić (jedni mają takie rzeczy, inni nie mają, ja akurat znalazłem się w tej drugiej grupie).
Czy można jakoś się bez tego obejść, nie wiem, posiekać? Czy dać sobie spokój? Jako po stokroć bardziej w tym temacie obeznana, może znasz jakiś sposób?
Alicjo,
czy dodawałaś do przepisów keks Krystyny? Gdzieś go zapisałam i … „zaginął” 🙁 . Pierniczki Zgagi były hitem. W przyszłym roku 💡 dodam jeszcze polewę z rumem
Nowy – jak nie masz do dyspozycji „trzech silych dziewek” to daj sobie spokój z siekaniem. Surową rybę źle się sieka, nawet mieli się niełatwo. Najlepiej pretłumacz przepis i daj go znajomej Meksykance, niech zrobi. Kobiety mają w domach różne urządzenia.
A ja jestem chora ze śmiechu – Waldorff wspominał, jak to na UWrocł. obchodzono uroczyście 70 rocznicę urodzin Chorążego Pokoju – IWStalina.
Po mowach winna chyba nastąpić część artystyczna, ale nikt jej nie przygotował, więc odbyła się część naukowa : sędziwy profesor wygłosił wykład „Leczenie zołzy u starych koni” (to był wydział weterynarii). Zawsze mówię, że styrycy tylko naśladuję mało udolnie, życie.
Tfu – miało być w ostatnim wersie „Satyrycy”
…weterynaria to była chyba na wysrolu we Wrocławiu, a nie na Uniwersytecie….
zara sprawdzę
Matahari – ależ ja gotowałam, piekłam ect , tyle, że miałam urlop 2,5 dnia i pełną lodówkę – jeszcze ze 4 dni bym się przeżywiła, ale już szykuję obiad na jutro, na 4 osoby.
…o, jest. Ale głównie bylo na wysrolu (Wyższa Szkoła Rolnicza).
Alicjo – to było jakoś zaraz po wojnie i chyba jeszcze bez rozdziału uczelni (potem by chyb ulgowo nie przeszło.
Pyro…
dawno temu był to Uniwersytet im.B.Bieruta, o ile mnie dziurawa pamięć nie myli, zresztą wtedy pod szafe na stojąco wchodziłam. Na pewno nie Stalina.
Pyro,
u mnie, po raz pierwszy, poza niewielką ilością ciasteczek nic nie pozostało 🙁 .
…ha… też nie znalazłam, ale skąd mi sie ten Bierut kojarzy? Jak czegos nie ma w internecie, to podobno nie istniało/istnieje.
U mnie wszystkie sałaty zjedzone 🙁
Z pewnością im Bieruta. Mam jeszcze indeks z taką pieczątką. Stalina obchodzono „za całokształt”, a nie za patrona. Ej, Alicja – ile tego czerwonego było?
Pyro,
u mnie wcześnie… dopiero sie zaczęło czerwone… Jerzor też twierdzi, ze był taki epizod, że im. B.Bieruta, Ciekawe, ze nie ma tego w historii U.Wr. na internecie, właśnie zerkałam… ale mam książkę z okazji 50 lecia – i tam chyba jest napisane. Sprawdzę potem i zapodam… bo głowę bym dała…
Do nas idą mrozy okrutne 😯
Trzeba się okutać czy co?
Znalazłam, sierota jedna…:
„1952-1989 ? Uniwersytet Wrocławski nosił imię Bolesława Bieruta, nie wykorzystano możliwości zmiany nazwy po 1956 i w latach 1980-1981[2]. Do 1956 sowietyzacja uczelni, następnie odwilż.”
Idę spać. Do nas też mróz idzie, ale dla Pyrlandii w granicach -5, -6 stopni. Ma potrzymać do połowy miesiąca.
Pyro, Alicjo,
uniwersytet znam z opowieści cioć i wujów. Nie pamiętam czyjego był imienia, ale wydział rolniczy istniał
DEKRET z dnia 24 sierpnia 1945 r.
o przekształceniu Uniwersytetu Wrocławskiego i Politechniki Wrocławskiej na polskie państwowe szkoły akademickie. (Dz. U. z dnia 19 września 1945 r.) Na podstawie ustawy z dnia 3 stycznia 1945 r. o trybie ydawania dekretów z mocą ustawy (Dz. U. R. P. Nr 1, poz. 1) – Rada Ministrów postanawia, a Prezydium Krajowej Rady Narodowej zatwierdza, co następuje:
Art. 1. Uniwersytet Wrocławski i Politechnika Wrocławska staja sie polskimi
państwowymi szkołami akademickimi.
Art. 2. (1) Uniwersytet Wrocławski dzieli się na wydziały:
1. prawno-administracyjny,
2. humanistyczny,
3. matematyczno-przyrodniczy,
4. lekarski z oddziałem farmaceutycznym,
5. medycyny weterynaryjnej,
6. rolnictwa z oddziałem ogrodniczym.
(2) Politechnika Wrocławska dzieli sie na wydziały:
1. chemiczny,
2. mechaniczno-elektrotechniczny,
3. budownictwa,
4. hutniczo-górniczy.
(3) Minister Oświaty określi czas i kolejność uruchomienia poszczególnych wydziałów.
Art. 3. Uniwersytet Wrocławski i Politechnika Wrocławska maja wspólne zakłady naukowe. Stosunek prawny tych instytucyj do Uniwersytetu i Politechniki określi Minister Oświaty.
Art. 4. (1) Pierwszych rektorów i pierwszy skład profesorów Uniwersytetu i Politechniki
Wrocławskiej mianuje Prezydent Krajowej Rady Narodowej na wniosek Ministra Oświaty.
(2) W okresie organizacyjnym, trwającym do dnia 31 sierpnia 1946 r., rektorowie Uniwersytetu Wrocławskiego i Politechniki Wrocławskiej maja kompetencje senatu
akademickiego, dziekanów i rad wydziałowych.
(3) Minister Oświaty może w drodze rozporządzenia ograniczyć kompetencje rektorów określone w ust. (2).
Art. 5. Wykonanie niniejszego dekretu porucza się Ministrowi Oświaty.
Art. 6. Dekret niniejszy wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.
😯
Zajrzałam w Jerzora dyplom z ’76 roku…
Jak byk stoi… … 🙄
Pyro,
dziękuję, dam sobie spokój – nie mam silnych trzech dziewek, a to siekanie też czarno widziałem.
Alicjo,
Aż trudno uwierzyć, że do 1989 roku.
…matahari,
ale na U.Wrocławskim wydział rolniczy był taki nieco poboczny (był wspomniany Wysrol, potem Akademia Rolnicza), Uniwersytet był znany przede wszystkim z nauk humanistycznych.
Co mnie zadziwia, to fakt, że ten Bolek B. się AŻ tak długo w nazwie ostał 😉
… ale leczenie zołzy u starych koni – cudne!
Oby tylko Stara Żaba nie przeoczyła tego wpisu 😉
Alicjo,
to wszystko prawda, ale do Wrocławia przybyło wielu przedstawicieli nauk matematyczno – przyrodniczych z Lwowa po wojnie. Uczelnie całkiem osobno funkcjonują od 1951.
Zauważcie,że jak jakowyś obiekt nazwany był imieniem Stalina lub Lenina ,a potem to zamalowali ,dziadostwo wyzierało i spod dziesiątej farby , tylko skucie pomagało. 🙂
ale kod bede
…mata… wszystko z tamtych stron praktycznie przeniosło się na dziki zachód wtedy, bo centrala była jako tako obsadzona. A granice się poprzesuwały 🙄
Gdyby prześledzić historie uczelni wrocławskich (a sporo ich było), to w latach 50/60 kogo sie tam znajdzie? No właśnie 😉
A propos… ciekawam, czy w Nowej Hucie ten wielki pomnik jeszcze stoi? Był, na moje małoletnie oko, nie do rozwalenia, ten w Alei Róż. Wie ktoś?
Alicjo,
choć do Krakowa dużo bliżej, to Wrocław znam nieco lepiej. Sprawdź czy to ten pomnik http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,90719,5253837,Aleja_Roz_do_Placu_Centralnego.html?as=2&ias=3
O, teraz mi sie już kojarzy. Ten to pamietam z roku ’76 , pojechałam z moim siostrzeńcem niespełna 3-letnim na wakacje, a co – zabrałam szczyla pod pachę i ruszylismy w trasę. Mieszkalismy w akademiku na Nawojki, siostrzeniec do dzisiejszego dnia wspomina, jak to jechał „bimbem” do góry, a w recepcji akademika urzędował przystojny (to mój komentarz), czarny student – Gabik wycelował w niego palec i zapytał, dlacego on jest taki carny.
Muszę poodkurzać zakamarki pamięci – pomysleć tylko, gdybysmy wtedy mieli te fotoaparaty (mielismy, ale kiepskie i rzadko!), tobysmy sie dzisiaj nie musieli martwic o luki w pamięci 🙄
Buro, szaro i ponuro. Zadzwonię chyba do Młodszej, żeby wcześnie ruszyli – gołoledź i gigantyczne korki. Nie wiem jak drogi z Karkonoszy, ale z Zakopca do Nowego Targu wczoraj jechało się 3,5 godziny.
Rzęsna i okolice pokryte 5 cm warstwą białego puchu, roziskrzonego słońcem i mrozem .Spokojnie, bezwietrznie -jednym słowem cudnie.
Puchu ciut, słońca wcale, jak dotąd. Przed chwilą dzwonił Pepegor – od wczoraj nie ma internetu, poczty itp. Komputer wyświetla komunikat, że sygnał za słaby. Pewnie do jutra będzie odcięty od Blogowiska. Chwali się, że dostał na jesieni od kogoś kabaczka? Nie wie co to za warzywo – wielki ogóras długi i gruby; smakuje podobnie do cukini, ale jest w grubszej skórce i bardzo trwały. Teraz już styczeń, a ogóras jak świeżo zerwany w piwnicy się trzyma. Nasz Kolega mówi, że wysuszy ziarna i może ofiarować ogródkowcom.
Witam Wszystkich!
To kto ma przepis na keks Krystyny, bo u Alicji go nie widzę? Ciasta świąteczne się pokończyły można by taki zrobić 😀
Małgosiu – przepis opublikuje po 18.00 Haneczka (mój zabrała Ryba). Haniś nasza tkwi w robocie, gdzie korektę robi do wydawnictwa Muzeum – musi być na jutro. Utytułowami wykładowcy piszą swoje wykłady, ale do redakcji tekstów nie przykładają wagi i potem Haneczka rwie włos z głowy, sprawdzając łaińskie cytaty, dziesiątki przypisów itp. Swoją szosą to muzeum ma pomysły : z historyka sztuki zrobić kasjerkę biletową i sprzedawę cepelii, z kasjerki – korektorkę i redaktora literackiego.
Dzień dobry Szampaństwu!
Ja chcę nasiona kabaczków – moze być kilka. Moja mama w zamierzchłych czasach hodowała – najlepsze były nadziewane mięsem i ryżem, tak jak gołabki sie robi – tylko nadzienie musiało być już ugotowane, bo kabaczek dosyć szybko dochodzi do siebie w piekarniku. Do tego sos pomidorowy, jak ktoś sobie życzy.
U mnie przybyły jakieś centymetry białego i ciagle prószy. Zima.
Dalej dzielę się z Koleżeństwem dowcipami z biografii Waldorff’a , pióra Urbanka: w powojennym Krakowie Filharmonia przy programach wydawała nobliwe pismo muzycze, redaktorem został Waldorff, felietony pisał Kisiel. Kisielekiego trzymały się głupie kawały. Felietony zaczął podpisywać J.E. Baka. Zrobiła się nieziemska awantura, nawet biskup interweniował. Pisemko przestało wychodzić. Dwaj redaktorzy mieli powód do radosnego opijania skandalu. Regularnie też wymyślali podpisy (tym zabawniejsze, im więcej płynu w butelkach ubyło) pod Przypadkami imć Bęc-Walskiego. Przykład ” „- Słyszałeś, będą zbiórki na Gwiazdkę dla żołnierzy. – A co? To orłów już nie będzie?” ( a był rok 1950 i żaden z tych dwóch odwagą rewolucyjną nie błyszczał; na trzeźwo by tak nie ryzykowali)
Pyro, Młoda Damo! Coś pokickałas. August Bęc-Walski był postacią stworzoną przez rysownika Karola Ferstera w „Przekroju”.
Cichal – ależ oczywiście; a Waldorff, J.Ipohorska i potem Kisiel, wchodzili w skład redakcji (z-ca red.nacz) Ferster rysował, a oni wymyślali podpisy. Cztery i pół roku w „Przekroju na tym stołku redakcyjnym siedział.
Zdrowie Wasze w gardla nasze. Nie chcem ale nawet nie muszem tylko z wlasnej inicjatywy. Zwiedzilismy spory kawalek swiata. Jolka biegala jak kozica z aparatem fotograficznym a ja robilem za jelonka. Autentycznego. Potem uwodzila mnie skutecznie przy pomocy wspanialego bialego barszczu, salatki owocowo warzywnej i na koncu wybuchla orgia nalesnikowa.
Nalesniki cieniutkie, jak do niedawna ja w pasie. Zimno bylo ale sloneczko swiecila jak nie z tego swiata to i nie dziwota, ze ksiedzu proboszczowi przychodzi czasami ochota ogrzac sie pod pierzynka.
O czym donosza
Jolinek51 i Pan Lulek
…wy się tam zachowujcie w tej Burgenlandii…. orgazmów im się zachciewa i takich tam ksiutów…kto to widział ?! 🙄
Pyro. Przekrój był literaturą obowiazkową. Oni mogli Fersterowi (przyjażniłem się z Jego synami) wymyślac, ale dalibóg, w 50 roku cenzura by im tego nie puściła! A. Bęc-Walski był postacia reakcjonisty z podbródkiem tonącym w tłuszczu i z chusteczką w butonierce (klasa robotniczo-chłopska najbardziej z tego się śmiała!)
Miało byc z kwiatkiem a chusteczka w kieszonce
Żeby mi kto powiedział, gdzie ten keks Krystyny, to wrzuciłabym do przepisów, a tak, to ślepa gropa, znalezć nie umiem.
Tego kabaczka to duszonego pod przykryciem w piekarniku u mnie sie robiło, po wyjęciu – na plastry grube i kto chciał sos, to sobie sosił.
Mnie bardzo smakował, jest bardziej wyrazisty od cukinii, jakieś straszne lata minęły od czasu, kiedy jadłam, mama co roku eksperymentowała z nowymi warzywami i w końcu te „stare” musiały ustąpić miejsca, bo warzywniak nie był z gumy. Pepegor , pamiętaj o koleżance!
W starej kuchni polskiej chyba powinny być jakieś przepisy, ale u nas w domu popularny był ten z nadzieniem gołąbkowym.
W międyczasie sprawdziłam w tekście : pierwszy w Przekroju wylądował Kisiel, a jako, że miał różne długi wdzięczności wobec Jerzego W. (za którym ciągnęła się sprawa „Prosto z mostu” i był bezrobotny) ściagnął go do Krakowa. Eille krzyczał, że mu faszystę wsada na kark, ale go przyjął. Wtedy to Kisiel był z-cą red.nacz. kiedy odszedł do TP, jego miejsce w red wraz z J.Ipohorską zajął JW. Ten z kolei opiekując się całą okupację rodziną KIG, zapewnił pracę poecie, po powrocie z oflagu. Całe towarzystwo na pierwszych stronach tygodnika przykładnie spłacało polityczne serwituty, dalej w tekście robiło sobie jaja.
la mnie jest tajemnicą kiedy oni ten świetny tygodnik, teatrzyk i dwa kabarety robili, a trzeba jeszce dodać duże publikacje, tomiki wierszy i audycje radiowe – przecież towarzystwo chlało na okrągło.
Mnie się podobają „Dzienniki” Kisiela, jak chcę się pośmiać, to sięgam po nie. Chętnie bym Waldorffa poczytała, ale ni ma w okolicy 🙁
Pyro…
toż to olej napędowy, nie rozumiesz? 😉
Witam,
Podaję przepis na ” keks znakomity „/ pochodzi z czasów, kiedy ” Kobieta i Życie ” była jeszcze bardzo popularnym tygodnikiem /.
-20 dag masła / 1 kostka /
-20 dag mąki pszennej
-5 jajek
-15 dag cukru
-opakowanie cukru waniliowego
-1 płaska łyżka proszku do pieczenia
-ok. 50 km mocnego alkoholu
-25 dag / w sumie/ różnych bakalii – rodzynki,skórka pomarańczowa,posiekane orzechy,figi , co tam jest w szafce
Rodzynki moczymy w alkoholu,pozostałe bakalie posiakane obtaczamy w mące.Masło ucieramy w cukrem,dodając po jednym żółtku. Do puszystej masy dodajemy stopniowo mąkę z proszkiem do pieczenia i alkohol, w którym moczyły się rodzynki. Z białek i cukru waniliowego ubijamy sztywną pianę i delikatnie mieszamy z ciastem. Układamy ciasto w wąskiej blaszce wyłożonej papierem. Wstawiamy do ciepłego piekarnika / ok.140 st.C/, a po 10 – 15 minutach ustawiamy temp. na 180 st. C i pieczemy ok. 50 minut. Oczywiście obserwujemy,jak ciasto się piecze, bo piekarniki sa różne.
Rodzynki często opadają, ale to obsypanie mąką ma temu zapobiec.
Niekiedy zamiast części cukru dodaję resztki jakiejś konfitury,a część akoholu do rodzynek stanowi jakać ciemna nalewka. Wtedy i upieczony keks ma ładną ciemną barwę.
Przepis i wykonanie jest proste, a efekt bardzo dobry
Dodam tylko, że upieczony keks zawijam w ściereczkę , aby nabrał smaku. Najlepszy jest dopiero nazajutrz po upieczeniu.
Dziekuję Pyro za „całokształt”. W czasie intensywnej działalności zawodowej tez zużywałem wiele tego oleju napędowego (wg Alicji) Teraz juz bardzo rzadko kąsi mnie żądło talentu… A Urbanka muszę gdzieś znaleźc, bo „klnę się na ogon mego psa Puzona”…
czy kąsa?
Francuzi twierdzą, że „kąsze”, Kapitanie.
Zgodnie z wierszykiem po francuskiemu:
Komar żabę
kopnął w dupę
a żaba się dAsze
że komar ją kąsze
Mam nadzieje, że dobrze porozkładałam akcenty 😉
miało być : dąsze
kod 1444 🙄
Cichalu, a mógłbyś odsłąnić rąbka żądła?
Bo coś mi się jawi.
Tak sączysz i sączysz. 😆
Fakt, że nie czytam wszystkiego.
Dzięki, Krystyno,
keks wrzuciłam do /Przepisów, do działu /Slodkie.
Pada śnieg i jest bajkowo. Jerzor odkurza podwórko, jeszzce u Franka musi zrobic porządki, bo Lisa z Frankiem dzisiaj wraca i musi mieć czysty wjazd przed dom.
Jerzor klnie w zywy kamień. Właśnie zauważył, że wskaznik na zbiorniku oleju opałowego jest na zero – czyli d… zimna za chwilę, piec się wyłączy. Firma, która dostarcza nam olej od z górą 15 lat, zawsze dostarcza przed czasem – w umowie tak jest, że to oni trzymaja rękę na pulsie. Zaspali tym razem, czy jaka cholera?! Zadzwonił do firmy, panienka, że nieczynne. Jak nieczynne, to co ona tam robi?
Telefony odbiera od wściekłych klientów. A tu sie szukuje mroznawy dzień i takaż noc. No nic, kominek pójdzie w ruch i będziemy koczować w salonie, a gdybyśmy nie mieli kominka i stosownego zapasu drewna, to co? Wprawdzie… harcerka w młodości będąc cos bym wymyśliła (jest siekiera, wysłałabym harcerza do lasu), ale to nie ja mam wymyślać, firma ma dostarczać na czas! 🙄
Sorki, miał się ty;lo ‚Cichal’ wyczernić.
To jeszcze wrzucę czerwony kolorek, bo się skasaował kiedyś.
Właśnie licytuję trzy „Przekroje” z 1946-48.
Mój brat miał kiedyś kilka pierwszych roczników i wyrzucił. 🙁
Wpadłam, zaczęłam pisać, ale mnie tknęło i cofnęło 🙂 No to wypadam. Gość w dom, obowiązki wzywają. Hej, hej 😀
Zwracam uwagę Szampaństwa, że dzisiaj jest Genowefy i Danuty. Sama mam dwie takie, za Wodą.
Wielkie dzięki za keks.
Maszyna piecze fajne chlebki, wczoraj był graham, nie zdążyłam pstryknąć fotki nim zniknął 🙂 Świetna zabawa!
…a nasza Danuśka gdzie?
Hej Danusiu
Na mój dusiu
Wierszyk napisz
Nie przegapisz
…
Swego święta…
dusiu – Owcarek wytłumaczy, co to znaczy
Danuśka asystuje tygodniowym połowom Allana w Afryce, mieszka w małym francuskim pensjonacie i zjada to, co Mężuś złapie (a łapanie tam jest świetne).
Opowieści Urbankowych c.d: Waldorff raz w życiu wykorzystał swoją pozycję do prywaty – koniecznie chciał kupić fiata 125 p. Mógł starać się o talon, albo kupić za dolary. Postarał się o talon, z talonem w garści pojechał do f-ki na Żeraniu, na placu stały setki szaro – białych fiatów i jeden wóz w kolorze palonej wiśni. Nie chcieli mu dać tego wiśniowego, bo był przeznaczony dla tych, co za dewizy. Wściekły pan Jerzy wsiadł w taksówkę, pojechał do Ministerstwa Handlu, gdzie wdarł się do ministra wołając, że jak nie dostanie wiśniowego fiata, to cała Polska się dowie, „że Pan, Panie Ministrze, ma polski pieniądz w dupie”. W to, że JW potrafi zrobić awanturę na całą Polskę, wierzyli wszyscy – minister też uwierzył; pan Jerzy dostał wiśniowego fiata
Nasza Danuśka przecież październikowa – wypiliśmy za nią przykładnie (1 X)
c.d.
Miał już samohód, nie miał prawa jazdy. Poszedł na kurs z młodzym Kisielewskim (17 i 60 lat) Pod ławką czytali EW – wiadomość, że w Australii rekin zjadł premiera. Teatralny szept Waldorff’a „Popatrz, dhogi Jerzyku : tam rekin zjadł premiera, a u nas co? Tylko dorsze i dorsze…” I na tym skończył się kurs w tamtym dniu, bo ze śmiechu płakali i prowadzący i kursanci (był przełom 60-tych i 70-tych lat)
Ciąg dalszy perturbacji ogrzewaniowych. Zadzwoniła firma olejowa. U nich komputer wskazuje, że mamy jeszcze zapas oleju. Przywiozą kanister, bo nie ma kierowcy do odpowiedniej maszyny, rozwożącej olej. My, że poczekamy do jutra, nie ma sprawy, jesteśmy jako tako przygotowani i nie zamarzniemy.
Komputer komputrem, ale tutaj wyraznie widać – oleju niet. Na komputrach nie zawsze można polegać.
Też się Danuśce zachciało… i tak będziemy wznosić! A moze jakaś podczytująca się ujawni? No bo bez solenizantki to tak trochę…
Alicjo, szkoda, że gdy tu, na naszych łamach, prezentowałem książkę Urbanka o Waldorffie i wystawiłem ją do wygrania w quizie ani pisnęłaś. Ale mam egzemplarz dla Ciebie, a autor złoży autograf dla studentki z Wrocławia (on tam właśnie mieszka).
Zwróćcie uwagę na fakt, że Mariusz Urbanek napisał także świetne książki o Kisielu i rodzinie Kisielewskich. Także warte lektury. To naprawdę utalentowany autor!
Pyro…
nic nie szkodzi, pazdziernik też dobry, ale mieliśmy dzisiaj też! I pstrągów nie ma 🙁
A ja ziemniaki w mundury, potem w talary, będą podsmażane. Z pieczarkami i kiełbasą. Sałata jest. Może jajo posadzę. Żadnych schabowych dzisiaj.
Jak nie ma Danuśki właściwej, to jest zawsze na podorędziu Danuśka literacka czyli ta od Zbyszka z Bogdańca. I toast nabiera patriotycznych rumieńców. A pora się zbliża.
Gospodarzu,
u mnie czas quizu to jest 2-ga w nocy. Czasem dotrwam, ale częściej nie 🙁
Jużem z góry wdzięczna za Urbanka 🙂
Danuśka wyjechała z mężem zdaje się do Senegalu i chyba wkrótce zamelduje się na blogu.
Skoro Alicja wspomniała o problemach z ogrzewaniem, to i ja dodam coś z tej dziedziny. W wieczór sylwestrowy wygasł niespodziewanie piec u naszej sąsiadki. Ponieważ mieszka tam od niedawna ,jeszcze pieca nie wygaszała do czyszczenia, a co za tym idzie – nie rozpalała na nowo. Niby sprawa jest prosta, ale nie zawsze. Mąż sąsiadki po świętach wyjechał za granicę, ona w domu z synem, przyjechała jeszcze koleżanka z małymi dziećmi. Miałam do niej zadzwonić z życzeniami noworocznymi, ale pomyślałam, że lepiej zadzwonić w Nowy Rok. Ona wiedziała, że mój mąż ma być w pracy,ale on o pierwszej godzinie był już w domu. Sądziła ,że mnie także nie ma w domu. Męczyła się sama z tym piecem bezskutecznie, potem poprosiła o pomoc innego sąsiada,ale też bez efektu. Kominka jeszcze u nich nie ma. Zatelefonowała dopiero po godzinie 14.00. Mój mąż od razu sobie poradził, bo już wiele razy to robił, a sąsiadka ucieszyła się niezmiernie. Mąż stwierdził, że tak szczęśliwej kobiety już dawno nie spotkał. I okazuje się, że można uszczęśliwić sąsiadkę , a przy okazji jeszcze zyskać w oczach żony.
Sąsiadka została zobowiązana ,żeby w razie potrzeby dzwonić od razu, a nie taktownie marznąć.
A mój mąż został konsultantem piecowym. To jest taki piec na drobny węgiel/ekogroszek/,sterowany elektronicznie,ale dość prosty w obsłudze, tylko trzeba go” rozgryżć „.
Znam Mariusza Urbanka tylko z publikacji w „Polityce”, a jak skończył prawo we Wrocławiu, bardzo możliwe, że mijalismy się w tamtych latach w kawiarni „Pod Muzami”, tam wysiadywali filolodzy i prawnicy, mieli blisko od wydziałów. Ja wysiadywałam z koleżanką-germanistką (mieszkałam z nia na tzw. stancji) i jej chłopakiem-prawnikiem, czasami dosiadał się do nas astronom 😯
Przejrzałam na wiki jego publikacje – mnie juz dawno w Polsce nie było, ale „Politykę” czytałam zawsze od dechy do dechy, toteż pamiętam nazwisko bardzo dobrze.
Mój Ci jest, mój Ci jest chciałem o Urbanku krzyknąc ale cóż…Alicjo weż na nasz morski zjazd to przeczytam w przerwach tankowania oleju napędowego!
No dobra. Będą dwa egzemplarze. Tylko do jakiego portu wysłać? Może na Bahama, bo tam się wybieracie? Albo do Berlina, to zabierze Arcadius?!
Kapitanie,
jasne! Ja będę kapitanować (tymi dwoma majtkami dyrygować), a Ty spokojnie możesz czytać. Egzemplarz dla Ciebie przywiozę z Polski we wrześniu – jak uznasz, ze chcesz mieć własny.
…o, łajza minęli z Gospodarzem… można do mnie, można do Berlina – jak do mnie leci jeden, to mogą dwa 😉
Coś taka rozrzutna Alicjo. Lepiej niech je wsadzi do kufra Marylka a dźwiga Arcadius. Mniejsze koszty…
…tyż prowda 😉
Wznosze dzisiaj toast za udany dzien który moge pochwalic bo juz jest po zachodzie slonca. W drodze wyjatku wymknalem sie spod kontroli i moge pochwalic Jolke która z wzajemnoscia podrywala w jednym z kosciolów trzyletnia biorac na oko praktykujaca rzymska katoliczke.
Za pomyslnosc wszystkich tym razem blogowiczów i sympatyków, aby bylo nieco kulinarnie po wspanialych krokietach.
Pan Lulek
Alicja rozrzutna? A Gospodarz? Tak tylko pytam, z pewną nieśmiałośią taką, czy czasem w najbliższym czasie nie przewiduje w nagrodę (365 obiadów za 5 złotych) p.L.Ć.? Bo, to obiecał Gwiazdor Pyrze, ale tylko obiecał, a nie przyniósł, łachudra.
Bo On ma sklerozę. Więc Mu przypomnę. Przywiezie Ci w lutym. A dokładnie poda datę Jotka.
Proszę go nie usprawiedliwiać; właśnie wrócił z wycieczki w Karkonosze, ma katar, a książki nie ma. O.
Bo zostawił ją w saniach i doleciała aż do Warszawy. Będę w pobliżu to podrzucę.
Witam!
Pyro,
Pani L.Ć. proponuje:
1 stycznia
Rosół z makaronem
Sztuka mięsa z korniszonami
Marchew z grzankami
Zając z kompotem z jabłek
2 stycznia
Zupa pomidorowa z ryżem
Befsztyk z kartoflami
Budyń z szodonem
3 stycznia
Zupa rumiana z grzankami
Sztuka mięsa z ćwikłą
Kotlety cielęce z groszkiem
Naleśniki z konfiturami
4 stycznia
Barszcz czysty z uszkami
Szufada z kartoflami
Legumina z ryżu z jabbłkami
Dobry wieczór kochani! Z Nowym Rokiem z nowym szczęściem 😀
Po tygodniowym odwyku od internetu pora na odwyk od jedzenia, a przynajmniej jego nadmiaru 🙄 Od jutra zaczynam odżywianie na bazie jabłek. Mam dużo wszelakich: Rubinola, Boskoop, Ligol, Eliza, Jonagored, Gala, Red Koksa, Topaz i jeszcze jakieś, w sumie 45 kg. Do tego kabanosy, krakowska sucha, myśliwska, lisiecka, krymski szampan, czeskie ziemniaki, miód pitny od pszczelarza, piwo żywieckie i tyskie, krówki, spirytus… Jak to wyliczyliśmy na granicy, to celnik tylko spytał, czy to wszystko, machnął ręką i kazał jechać 😯 Nie wiem, czego się spodziewał pytając, co przywozimy, materiałów wybuchowych czy narkotyków 🙄 Normalnie to skrupulatnie kazali nam płacić cło za każdy ponadlimitowy (2 litry) litr piwa czy wina, a tu nawet nie zapytał, ile czego 🙄 Jak zwykle wszystkiego za dużo 😎
Pierwsza kolacja w domu w tym roku: placki ziemniaczane z kwaśną śmietaną i tatarem ze śledzia (wreszcie mam duuużo śledzi 😎 ), piwo i kieliszek mrożonej żytniej z Geologiem, co był wrócił z Nowej Zelandii w Sylwestra i czekał z utęsknieniem, aż my dziś wrócimy i przywieziemy mu narzeczoną 😉 Po kolacji młodzi udali się do stolicy, a my odpoczywamy po długiej podróży przez zamrożoną i trochę zaśnieżoną Europę środkową. Tutaj jest zimno i z lekka białawo, śniegu mało, a już jakieś lawiny pozabijały dziś parę osób 🙁
O, jeszcze mam chleb niemiecki, porządny na zakwasie, a także mąkę z Polski: żytnią razową, orkiszową i szymanowską do wypróbowania, bo tak ją tu Marek zachwalał…
Witaj Nemo – świat wraca na swoje tory. Czym Wy to wszystko wieźliście? Trzy osoby w samochodzie i tona ładunku?
matahari37!
„1 stycznia
(…)
2 stycznia
Zupa pomidorowa z ryżem”.
To tak jak u mnie. Jednego dnia jem rosół, a drugiego z tego rosołu robię pomidorową. A ta zupa rumiana to też z tego rosołu? 😀
Eeeeeeeeeee tam, powtórzę, bo mi zjadło.
matahari37!
?1 stycznia
Rosół z makaronem
(?)
2 stycznia
Zupa pomidorowa z ryżem?.
To tak jak u mnie. Jednego dnia jem rosół, a drugiego z tego rosołu robię pomidorową. A ta zupa rumiana to też z tego rosołu? 😀
Torlinie – nie całkiem. Żeby zrobić zupę rumianą trzeba najpierw obrumienić mięso i część warzyw, a potem wlać wodę i postępować jak z rosołem
Torlinie,
przepisy L.Ć. traktuję tylko jako inspirację. Przeglądnęłam w książce przepis na rosół rumiany (zupy nie ma 🙁 ) i myślę, że rosół z 1 stycznia, jak najbardziej może być jeśli się ugotuje w odpowiedniej ilości.
Jednak bardziej zastanawia mnie zając z kompotem z jabłek 😯
Pyro,
naszym rzęchem, któremu na dodatek słabował akumulator 🙄 Osobisty już prawie dał się przekonać, że nie ma co liczyć na nagłą poprawę zdrowia prawie 12-letniego urządzenia i kupno nowego akumulatora jest sensowne, zwłaszcza że wczoraj, przed startem w podróż do Stuttgartu, rzęch zajęczał i trzeba go było reanimować prądem z samochodu szwagra 🙄 Tygodniowy postój coś mu nie posłużył 🙁 Dziś rano, mimo mroźnej nocy, udało się jakoś wystartować, ale Osobisty chyba zrozumiał sytuację 😉 Ma wprawdzie satysfakcję, że inni wymieniają akumulatory już po 4-5 latach, ale teraz to i na niego pora.
Byłem na dole (bo my na mansardce) żeby lunch zaliczyc i z zięciem specjalną maszyną odrzutowo_wyrzutową śnieg z drawłeja odrzucic, a tu niespodziewanka!!! Sam Zeus Przepisowładny, Piotr Pierwszy, Miłościwie nam panujący, małżonek Barbary Wspaniałej, pan na Kurpiach, Blogach etc, etc, raczył wydac łaskawie decyzję: dac potrzebujacym! Piotrze, Panie mój przemiły, dziekuję pięknie i do nóżek padam (krakowskie). Jeśli można to dam na priva adres aktualny. A cały czas myślałem, że Pan mnie cuś nie lubiwszy…No i szto, Rebiata, a?
Kod 3443 tzn „czy, a imie jego, czy?
Kapitanie,
te tróje po dwóch stronach zamień na cudzysłów. Jasne, że imie jego…
Podzwoniłam do Genowefy i Danuty (Matka i córka, to znaczy siostra), zeszła godzina i szklanka czerwonego wina.
Ma sie tych szpiegów… kopyrajta nie podam, data się zgadza, gdzie to je?
http://alicja.homelinux.com/news/Zgadywanka.jpg
Trakt Królewski
Marudo,
przy okazji piwo, jako nagroda. I uścisk gratulacyjny. Kopyrajta mogę podać już – to Owczarek Podhalański się włóczył chwilowo po Warszawie. Teraz serwuje herbatę z pradem 😯
No co, w końcu podhalański jest nie na darmo 🙄
Zmarł Janusz Atlas.
http://www.youtube.com/watch?v=E5iWIKCc_S8
Cholerna szkoda. Świetny, bezkompromisowy dziennikarz. Pamiętam jak żartowaliśmy, że on ostatni nieboskłon potrzymuje…
Czytałam wcześniej w wiadomościach. Podobno każdemu się zdarza umierać, przynajmniej raz w życiu.
Nie kpinkuj, Ala. To był naprawde facet jak trzeba, i olej napędowy jak trza używał…
Ale Atlasów było dwóch : ten ci Salonowiec, ten co to Katarzynę Dowbor odkrył, przywiózł do stolicy i „bił, aż wbił w dumę” (jak Boga kocham; tak przeczytałam w którejś gazecie dawno temu i była to wypowiedź albo Urbana, albo Kisiela; nie pamiętam) oraz ten od piłki nożnej. Zmarł te od piłki.
Chyba to jedna i ta sama osoba
http://pl.wikipedia.org/wiki/Janusz_Atlas
Haliczku, być może masz rację.
Nie kpinkuję, Kapitanie.
To taki czarny humor, bo tu koło mnie ciągle ktoś odchodzi, i zazwyczaj nielekko. Z tego, co wyczytałam, Januszowi A. też umierało się nielekko, bo ten termin nie istnieje, jesli chodzi o skorupiaka. Jakoś się trzeba podtrzymywać na duchu, choćby czarno-żartobliwie.
Wypijam za Wieczność.
Umarłych wieczność dotąd trwa
dokąd pamięcia im się płaci.
Marna waluta. Nie ma dnia,
żeby wieczności ktoś nie stracił .
W.Szymborska
Alinku! Wybacz, ze tak piszę, ale tak moja pierwsza miała na imię. Rozkrochmaliłem sie do imentu…Marna waluta…Przesadziłem w oleju napędowym…ech, do dupy
Nie bój nic, Kapitanie… damy radę!
Nie takie my ze Szwagrem… 😉
Znalazłam taka wersję… nie wiem, kto to poskładał do kupy i gdzie to nakręcane.
http://www.youtube.com/watch?v=DrQU6uApLDE&feature=related
…o, doczytałam, gdzie nakrecane. Nigdy tam nie byłam.
Alicjo! Dziękuję. Się wyprostowałem. Mam takie chwilowe zapaści. Z Krzysiem Klenczonem pracowałem przez rok, jak miał Trzy Korony. Ech, były czasy! Nauczył mnie jak się smaży w hotelu kiełbasę na dwuch widelcach!!!
To moje ulubione… o, chyba się nadaje na ten jacht!
http://www.youtube.com/watch?v=2RPsoR5gZuE&feature=related
O, to dawno było… Dornowski, Skrzypczyk, Seweryn i Krzysztof. Odnosiłam to do moich Bartnik, ogniska, szuwary były, ale z żaglami nie dało się podskoczyć (popłynąć), bo nie było przestrzeni. Ale – od czego wyobraznia! Po latach zrealizuje się żagle 😉
http://www.youtube.com/watch?v=7WzUZ7aXWOU&feature=related
Za moich czasów to byli tak zwani big-bitowcy 😯
Prawie jak beatnicy za czasów Tyrmanda 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=ZyntV3JnxNQ&NR=1&feature=fvwp
No tak…
pod śniegiem swiat pochylony,
siwieje mrozu brew….
http://www.youtube.com/watch?v=BOhvoymNFKQ
Szkoduję sobie, żem taki stary…
Już po dwunastej w nocy, ledwo dotarłem do domu – śnieg, mróz i bardzo silny wiatr, drogi zasypane. Zima na całego. Trasę, którą pokonuję zwykle w pół godziny, jechałem ponad dwie i pół!
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Nowy Jork położony jest geograficznie na szerokości Rzymu, a nawet nieco niżej na południe.
Alicjo,
Jeśli chcesz polskie książki to wejdź na stronę
http://www.ksiazkionline.com
lub zadzwoń pod numer
212 594 2386 albo 212 594 4512
Są to namiary Księgarni „Nowego Dziennika” – największej, i jeszcze do strawienia, polskiej gazety, jaka ukazuje się w tej części Stanów.
Zaopatrzenie księgarń w Polsce jest pewnie lepsze, ale i tutaj coś można znaleźć – mają „Proszę bardzo” A.R., mają Urbaniaka o rodzinie Kisielewskich, nie mają o Waldorfie.
Ja kupuję u nich czasami i mam dobre doświadczenie, są solidni, istnieją już od wielu lat.
Ceny wydają mi się niezbyt wygórowane, porównywalne z cenami w Kraju. Zaletą jest to, że nie musisz czekać do wyjazdu do Polski, listonosz przyniesie Ci za 3 – 4 dni.
Korzystać mogą oczywiście wszyscy mieszkający po tej stronie, może się przydać cichalowi, yyc lub Wandzie z Tx.
Słyszałem, że księgarnie brooklińskie też wysyłają, ale nie mam do nich adresów ani telefonów. Wiem, że podobne istnieją też w Chicago.
Postanowienie noworoczne jedno: znaleźć czas na mała dawkę relaksu codziennie. Rozwiązanie: blog o jedzeniu 🙂 Życzenia: wytrwałości w realizowaniu swoich pomysłów 😉 Pozdrawiam serdecznie i zapraszam: http://maszketnik.blogspot.com/