Gorzki smak słodyczy

Nigdy nie dojdziemy prawdy. W żadnej sprawie. A w tej szczególnie. Zamieszani są w nią bowiem zarówno bogowie, jak i królowie. A na dodatek początek całej historii wymaga grzebania w odchodach. Cóż, taki bywa los historyków i wścibskich dziennikarzy: często muszą szukać śladów w… gównie.

Przepraszam Szanownych Blogowiczów za użycie ordynarnego słowa, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że idę w ślady pewnego hiszpańskiego zakonnika sprzed pięciuset lat.

Hernan_Fernando_Cortes.jpg

Bernardino de Sahagún urodził się w Hiszpanii w 1500 roku. Bardzo szybko przekonał się o swym zakonnym powołaniu. Został franciszkaninem i już w grubym, brązowym habicie odbył studia na uniwersytecie w Salamance. W 1529 roku wraz z dwudziestoma innymi braciszkami przebył Ocean Atlantycki i wylądował w Nowej Hiszpanii. Tu krwiożerczy rycerze Hernando Corteza podporządkowywali sobie coraz to nowe terytoria i od czasu do czasu wprawdzie przegrywali bitwy wszczynane przez azteckich powstańców, ale w końcu jednak zawładnęli całym ich królestwem. Brat Bernardino łączył w sobie głęboką religijność z ciekawością i temperamentem uczonego. Obiekt jego dociekań stanowił człowiek. Niektórzy twierdzą, że był on pierwszym współczesnym antropologiem.

W 1536 roku Sahagún założył Colegio de la Santa Cruz w mieście Tlatelolco. Był on nie tylko fundatorem, ale i profesorem tej uczelni. Tu napisał liczące dwanaście tomów dzieło zatytułowane Historia General de las Cosas de la Nueva Espa’a.

Sahagun.jpg
Badając ludzkie obyczaje, brat Bernardino musiał zaglądać także pod ogony różnych bydląt. I stwierdził on co następuje – a co ubrawszy w dzisiejsze słowa i korzystając z dzisiejszej wiedzy przytaczam: na kontynencie noszącym dziś miano Ameryki, w jego środkowej części, w miejscu, gdzie leży obecnie Meksyk, w czasach jeszcze przedkolumbijskich żyło zwierzę znacznie większe od krowy zwane przez tutejszy lud hacaxolotl. Było ono wielce łakome i żarłoczne, nade wszystko zaś lubiło objadać się ziarnami kakaowca. Jadło te ziarna w takich ilościach, że nie wszystkie było w stanie strawić. Spostrzegłszy to, Indianie postanowili ów fakt wykorzystać i przystąpili do specyficznych zbiorów. „Indianie szli trop w trop za zwierzęciem – notuje uczony w habicie – i na każdym jego postoju, obfitującym w stos bobków, zbierali oddawane przezeń ziarna”.

Owe wonne zbiory płukano i używano ich w dwojaki sposób: jako produkt spożywczy w postaci mniej lub bardziej płynnej, zawsze na gorzko, lub też jako środek płatniczy. Ziarna kakaowca przez długie stulecia były monetą obiegową i świadectwem bogactwa?

90981.1.jpg
Archeologowie potwierdzają, że już od III wieku przed naszą erą rolnicy zamieszkujący wybrzeże Oceanu Spokojnego w części dzisiejszej Gwatemali, Salwadoru i meksykańskiego stanu Chiapas uprawiali kakaowce. Te niezwykle delikatne rośliny wymagają specjalnego klimatu: nie lubią bowiem zbytnich wahań temperatury, wiatru, nadmiernego bezpośredniego działania promieni słonecznych i nieregularnych opadów. Nie chcą też rosnąć zbyt wysoko w górach. Te wymagania spowodowały, że plantacje zawsze były nieduże. To zaś pociągało za sobą cenę ziarna. I tak narodził się pieniądz indiańskich ludów. Można było zań kupić wszystko: jedno kurze jajko kosztowało 2 ziarenka kakao, kura – 40 ziarenek, indyk – 200, niewolnik (ale nie potrafiący tańczyć) – 3000, a niewolnik tańczący, czyli nadający się na ofiarę bogom – 4000 ziaren kakao.

90980.1.jpg

Sadzenie i zbiory kakao obfitowały w rytualne ceremonie. Ziarna poddawano przez kilka nocy działaniom księżycowego światła, siewcy zaś odseparowani byli od swoich żon. Swoje pożądanie mogli zaspokoić dopiero ostatniej nocy, tuż przed siewem. Kapłani wybierali kilka par, które odbywały publicznie akt seksualny w momencie, gdy pierwsze ziarna zagrzebywano w ziemi.

Gorzkie ziarna towarzyszyły człowiekowi niemal od narodzin do śmierci. Obfite dary z kakao składano w dwanaście dni po urodzeniu dziecka i w tym samym momencie wybierano mu imię. Również przyjęcie młodych ludzi w poczet dorosłych odbywało się z wykorzystaniem ziarna. Ciała dziewcząt i chłopców przekraczających próg dojrzałości pokrywano specjalną pastą z kakao i płatkami kwiatów.

Czekolada_na_Goraco.jpg

Imperium Majów podbili Aztekowie. Przejęli miasta, kobiety, obyczaje i uprawy. Kakau nazwano teraz xocolatl. Wkrótce zaś, gdy potęga Azteków zachwiała się i wreszcie padła pod ciosami mieczy żołdaków Corteza, słowo to przekształciło się w doskonale nam znane chocolate!

Konkwistadorzy, a po nich inni europejscy smakosze czekolady wielbili ten przysmak za jego słodycz. Dziś wróciła do łask czekolada gorzka. Moim czekoladowym przysmakiem jest cieniutka tabliczka ciemnobrązowej masy legitymująca się na opakowaniu certyfikatem: 90 % goryczy.