Jak poprawić swój nastrój i…wygląd?
Już dwa razy sięgałem po pomoc utytułowanej naukowo osoby, której rady zainspirowały uczestników blogu do ciekawej dyskusji. Do trzech razy sztuka. Tym razem proszę przeczytać rozmowę z dr Małgorzatą Kozłowską-Wojciechowską specjalistką od zdrowej diety.
Czy poprzez odpowiednią dietę można w istotny sposób poprawić swoje zdrowie, kondycję, wygląd i nastrój?
Już kilkanaście lat temu na podstawie wielu badań sformułowano tezę, iż żywienie jest elementem podstawowym, wpływającym w największym stopniu nie tylko na wygląd i aktywność fizyczną, ale również na psychikę człowieka. Udowodniono, że istnieje silny związek pomiędzy tym, co jemy, a zdrowiem i chorobą. Także zdrowiem psychicznym i dobrym nastrojem. Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła w roku dwutysięcznym, że w diecie poprawiającej nasze zdrowie powinny się znaleźć przede wszystkim warzywa i owoce, ryby – zwłaszcza morskie – a także produkty dostarczające tłuszczów roślinnych, ziarna zbóż oraz niewielkie dawki alkoholu, o ile nie ma bezwzględnych przeciwwskazań, by go pić.
Czy ważne jest różnicowanie diety w zależności od pory roku?
Oczywiście, że tak. Gdy przychodzi wiosna, wszyscy rzucają się na diety odchudzające. Człowiek chciałby – tak jak kwiat – na wiosnę rozkwitać, być piękniejszym. Rytm przyrody reguluje i nasz biologiczny zegar. Tymczasem dwudziesty wiek wpędził nas w pułapkę, zakłócając nasz związek z przyrodą. Ogromny rozwój technologiczny dotyczy też przemysłu spożywczego. Wytworzono żywność „nienaturalną”, która opiera się głównie na tłuszczu i wysoko przetworzonych węglowodanach. Coraz mniejsze porcje jedzenia dostarczają coraz więcej energii. Trzeba ten proces odwrócić. I właśnie dlatego – najpierw w Stanach Zjednoczonych, a potem i u nas – rzucono hasło: pięć razy dziennie jedz warzywa i owoce. To powrót do natury. Powinniśmy zrezygnować choć z części żywności wysoko przetworzonej.
Całkiem jednak od niej nie odejdziemy, czasu nie da się cofnąć.
Oczywiście, lecz należy zagrożenie zmniejszać. A właśnie warzywa to jedyna grupa produktów spożywczych, którymi można się zajadać do woli. Młodzi nauczyli się jeść je w postaci sałatek, na surowo. Niestety Polacy w średnim i starszym wieku nie lubią tak podawanych warzyw. Dlaczego warto jeść sałatki, wytłumaczę na przykładzie marchwi. Podana na surowo – to samo zdrowie. Ale ta sama marchewka ugotowana, nawet bez polskiej zasmażki, już nie jest tak zdrowa. Zmieniła się przyswajalność składników, które są w niej zawarte. Z surowej marchewki organizm przyswoi tylko to, co jest w niej zdrowe (błonnik, karoten), a resztę wydali. Z ugotowanej wchłonie niemal wszystko, zwłaszcza cukier. Bez sensu. Polubmy więc surowiznę.
Komentarze
Panie Piotrze!
Ja odwróciłbym kolejność podaną przez Panią Doktor. Moim zdaniem to aktywność fizyczna wpływa na żywienie, a nie na odwrót. Nie znam osoby, która prowadziłaby aktywny styl życia i jednocześnie by się źle odżywiała. A znam osoby, które jedzą prawidłowo, a nic nie mają wspólnego ze sportem.
Surówki są ważne, dla mnie tarta marchew z jabłkiem, musztardą francuską, cytryną i z odrobiną majonezu lub śmietanki – to pychota. Tak samo robię seler i por. Ale muszę podkreślić, że żołądek człowieka w wyniku ewolucji przystosował się do produktów przetworzonych termicznie i za duża ilość surowizny wcale nie jest dla niego taka zdrowa.
Panie Piotrze
Moja normalna waga(późne 40 lat)oscyluje między 72 kg latem a 76 kg zimą.Dwa razy w życiu zapuściłem się i przekroczyłem grubo ponad 80 kg w sezonie letnim co oznaczało kilkanaście kilogramów nadwagi. Obok niedomagań fizycznych dokuczało mi oczywiście marne samopoczucie. Lubię jeść, więc diety i inne ograniczenia nie wchodziły w grę. Zdecydowałem się na radykalne rozwiązania.Za pierwszym razem pełny urlop(30 dni) w górach(lipiec).Przez cały ten okres-dzień w dzień-wędrowałem po Karkonoszach,przechodząc najczęściej na czeską stronę. Tam jadłem do oporu typowe czeskie żarcie-knedliki,kluchy,kotlety,sosiki gęste,piwo. Mimo tej tuczącej diety waga spadła mi do 69 kilogramów. Kolejny nawrót nadwagi zlikwidowałem dzięki podróży do Hiszpanii. Przeszedłem półwysep od Pirenejów do Galicji(ponad 600km)w ciągu miesiąca.Dieta hiszpańska-sałatki,kanapki,omlety(tortija),ryby, mięso wołowe,wino.Wszystko w barach przydrożnych.Nocami bardzo obfite kolacje.Spadek wagi do 67 kg-po powrocie przypominałem wygarbowany przez słońce i wiatr rzemień.
Z moich doświadczeń wynika,że dla odchudzania podstawowe znaczenie ma długotrwały wysiłek fizyczny.Jest to nawrót do funkcji,którymi w procesie ewolucji natura obdarzyła organizm człowieka.Po prostu nasi przodkowie aby przeżyć musieli pokonywać długie dystanse,biegać, wspinać się,miotać kamienie itp.Do tego ciało jest stworzone i dopiero wówczas osiąga optymalną wagę.Diety są formą męczących kompromisów miedzy zachowaniem wygodnego i leniwego stylu życia a wagą czyli wyglądem.
Oczywiście popieram też jedzenie zdrowej żywności w tym warzyw i owoców.Przecież nasi przodkowie właśnie maszerowali codziennie dziesiątki kilometrów by nazbierać sobie niezbędną do życia porcję ziarenek,listków,grzybów i owoców.
Pozdrawiam
Dzień dobry z mojego rana,
wtrącam swoje trzy grosze – tarta marchewka z chrzanem! Moja mama takie coś robiła, zwłaszcza zimą. Utarta marchewka, trochę startego chrzanu, łyżka śmietany, żeby załagodzić ostrość chrzanu. Bardzo pyszne, że o samym zdrowiu nie wspomnę.
Torlin wspomina o selerze, trochę marchewki do niego dodać nie zawadzi, reszta tak samo jak podałeś wyżej. Poza tym czy wszyscy pamiętaja o tym, że prozaiczna kapusta kiszona to sama dobroć, bomba witaminy C ? W sam raz na zimę! Jak za kwaśna, to oczywiście grubo startej marchewki dodać nie zawadzi. Ja dodaję kapkę oliwy z oliwek i trochę pieprzu do takiej szybkiej surówki.
I jeszcze a propos żywności przetworzonej – myślę, że moje pokolenie, wychowane na mleku prosto od krowy, warzywach prosto z grządki nawożonej naturalnym nawozem, jabłkach prosto z nieopryskiwanych drzew, nie jest tak bardzo „skażone” przetworzoną żywnością. A jeśli ktoś przywykł do surowizny od kołyski, to bedzie się zajadał takimi rzeczami całe życie! Inaczej organizm sam zaprotestuje jakąś niestrawnościa…
A propos krewetek i różnych takich, poniżej wspomnienie lata, jumbo shrimps z grilla:
http://alicja.homelinux.com/news/hpim3962.jpg
Jak kwaszona kapusta z marchewka to do tego starte jabłko, lyżkę oleju (oliwy) i szczyptę cukru plus ewentualnie pieprz.
Surówki są dobre jednak trzeba do nich dodać systematyczny wysiłek fizyczny – może byc zwykły spacer.
Popieram wojtka z Przytoka odnośnie gór. Dla mnie są to zwykle Karpaty (przeważnie Tatry lub Bieszczady) oraz wszelka inna włóczęga.
Taniec, panowie, taniec! Temu nie przeszkodzi nawet paskudna pogoda 🙂
Trzeba mieć Alicjo taneczne uzdolnienia.Taniec i śpiew to nie dla mnie-szkoda partnerów i słuchaczy narażać na taką udrękę.Wolę się włóczyć po 30 km dziennie jak potepieniec-nawet w paskudną pogodę.
Pozdrawiam
Ależ miło jest czytać coś takiego. I miło mi, że mam czym się pochwalić. Uwielbiam ruch w każdej postaci, gimnastykuję się codziennie rano ponad 20 minut, w kazdą niedzielę biegam po Lesie Kabackim 10 – 12 km, a jak idę to 25 km.
Jestem absolutnym wariatem wędrówek górskich (trekingu), uwielbiam wyjeżdżać w lecie w Alpy (a jak mam pieniądze to w Pireneje) i robić całodzienne trasy od schroniska do schroniska. Wychodzi się wtedy przed szóstą ze schroniska i przychodzi o 8 wieczorem na ostatnich nogach do następnego. Tatry, Beskidy i Karkonosze już za dużo razy obszedłem, już nie mogę. Ale w tym roku pojechałem na 5 dni do mojej ukochanej gaździnki na Bukowinę i zrobiłem 5 wielkich tras. Taki ze mnie wariat.
Mam 55 lat i pracuję cały czas przy komputerze. Lubię też rower, kajaki, konie oraz b. lubię (Wojtku!) tańczyć. Nie lubię łowić ryb i zbierać grzybów.
Muszę powiedzieć, że ludzie, którzy biegają, inaczej się poruszają, popatrzcie na Balcerowicza. Nie mam dzisiaj czasu przygotować wpisu we własnym blogu na temat graniówki Watzmanna czy Zugspitze, ale postaram się dzisiaj wieczorem lub jutro to zrobić, to się pochwalę. Z jednej strony nie mam teraz czasu, z drugiej to są moje początki blogowe i nie bardzo jeszcze ze wszystkim daję sobie radę.
Ruch, ruch, ruch – panaceum na choroby, złe odżywianie, komputer, telewizję.
Halo,
moi kochani a sport,to co? Ja niestety mam wrodzone problemy z cholesterolem i musze pojadac rozne lekarstwa.Ale za kazdym razem,gdy jestem na kontroli,slysze sakramentalne pytanie-„tylko prosze uprawiac sport,bo to bardzo wazne.”
Gram,wiec lata cale w tenisa i nie stosuje zadnych diet.Waga tez niezmienna.
Bardzo bym chciala tanczyc,ale ucho nie to.Ale potancowuje,jak nikogo w domu nie ma.Ponadto zbawienny rower.Jak tylko pogoda pozwala wyskakuje na godziny spacer, jak przystalo na „prawdziwa”Holenderke!!!
A o surowkach tez nie zapominam.Jak pisze Zbyszek,nasza kiszona kapusta zawsze z jablkiem,marchewka,cukrem , oliwka i troszke kminku.
Pozdrawiam .Ana
Ja jestem leniwiec – porzuciłam intensywne pływanie z powodu kontuzji, wiec tylko w miare marsze do 10 km, dłuższe wedrówki odpadają.
Ale ja nie o tym chciałam – właśnie przegladam poranną poczte elektroniczną. Moja szwagierka ( ta od mnóstwa prawdziwków suszonych, które mi przysłała na świeta) podesłała mi zdjecie z dzisiejszego dnia:
http://alicja.homelinux.com/news/11.styczen.2007.jpg
Dodam, że to Pomorze, rejon Drawska.
Kurki w styczniu ?!!! Marsz do lasu!
Zapraszam wszystkich, z Panem Piotrem na czele, do obejrzenia mojego trzyzdjęciowego reportażu z pokonania grani Watzmanna w Niemczech. Przepraszam za niedoróbki blogowe, ale się dopiero uczę.
Torlinie drogi gdzie te zdjęcia?
A, to trzeba kliknąć na Torlina ksywkę – otworzy się linka do jego blogu 🙂
Witam.Ja należę do tych co ciągle się odchudzają.A to nie moja wina,że mam nadwagę,po prostu tak jest. Mało jem,mało piję duzo się ruszam a i tak kilogramów przybywa.Surówki z kiszonej kapusty z różnymi dodatkami to specjalność mojej mamy,co najmniej dwa razy w tygodniu musi być.Ryby też,a reszta raczej tradycyjnie .
Lambdo!
W ogóle się nie przejmuj. Ja wiem, że to jest łatwo mówić osobie tak szczupłej jak ja. Ale wielokrotnie słuchałem Maćka Kuronia. Każdy ma swoją normalną wagę – ja mam na przykład za małą i nawet nie wiem, ile bym zjadł, to nie przytyję. Przypuszczalnie tak jest z osobami, które mają naturalną nadwagę. Takie są i koniec.
Pilnuj tylko sportu i odpowiedniego (racjonalnego) żywienia się. I nie przejmuj się ideałami piękności, ważne jest być sobą i siebie lubić.