Koper się zieleni nie tylko na wiosnę
Przedsmak wiosny mam tak często jak mi się zamarzy. Wystarczy, że sięgnę do zamrażarki i wyjmę plastikowe pudełko z posiekanym koperkiem. Po rozmrożeniu wydziela on taki sam zapach jak w lecie gdy jest świeżo zerwany i posiekany. I kolor ma równie intensywny, zielony wiosennie. No i ten smak.
Koperek do posiekania Fot. P. Adamczewski
Już starożytni Egipcjanie, Grecy, Rzymianie oraz Izraelici znali koper. Nie zawsze ta roślina była uważana za warzywo. Na przykład w starożytnej Grecji, koper uprawiano jako roślinę ozdobną i zdobiono nim bukiety. Pęczki kopru dawano w nagrodę znakomitym wojownikom, ażuro?wą natką kopru nagradzano także za szlachetne uczynki. W codziennym życiu naparem z tej rośliny leczono niektóre choroby. Wyciąg z kopru stosowano z powodzeniem w tępieniu insektów.
Jako warzywo koper zyskał uznanie dopiero w Średniowieczu. Natka kopru zawiera cenne substancje odżywcze, między innymi: znaczną ilość witaminy C, karoten, kwas foliowy, kwas nikotynowy, a także rutynę, potas, żelazo, fosfor oraz olejki eteryczne. Odżywcze są również nasiona kopru.
Od lat jednak koperek jest wspaniałą przyprawa kulinarną. Trudno sobie wyobrazić dzisiejszą kuchnię bez zielono i niezwykle subtelnie pachnącego kopru. Młodą natkę stosuje się najczęściej dodając ją do sałatek, przekąsek, chłodników, żurku oraz boćwiny. Natkę dodaje się także do gorących zup i drugich dań. Koper jest niezastąpioną przyprawą podczas robienia przetworów, używany jest do kiszenia i marynowania ogórków, pomidorów, grzybów oraz kapusty. Olbrzymią ilość świeżo posiekanego koperku dodaje się do przypraw, którymi pokrywa się płat łososia przygotowywanego jako gravlax czyli norweski przysmak jadany na surowo.
Natkę kopru wykorzystuje się także do dekoracji różnych potraw. Natomiast nasiona są dodawane do pieczywa, ciasteczek, herbat, octów, a także marynowanych warzyw, aby nadać im przyjemny aromat i smak.
Świeżą natkę kopru, należy użyć w tym samym dniu, w którym została zerwana. Jeśli ją namoczymy, włożymy do szczelnie zamkniętego słoika i umieścimy go w lodówce, to natkę będzie można przetrzymywać 2 dni. Zapasy robi się susząc lub zasalając koper, a ponieważ dość długo zachowuje swój aromat, można z powodzeniem wykorzystywać go w porze zimowej. Koper można również mrozić tak samo, jak natkę pietruszki.
Fot. P. Adamczewski
Jajka faszerowane
8 jaj, sól, pieprz, 1/2 pęczka koperku, łyżka śmietany, 2 łyżki masła lub smalcu , bułka tarta
1.Umyte jaja ugotować na twardo, wystudzić w zimnej wodzie, ostrym i ciężkim nożem poprzekrawać na połówki, wybrać ze skorupek.
2. Białka wraz z żółtkami posiekać możliwie drobno lub zemleć albo rozdrobnić w malakserze.
3. Do rozdrobnionych jajek dodać drobno posiekany koperek, sól, pieprz i łyżkę śmietany, wymieszać, aby powstała masa, którą nałożyć do skorupek.
4. Wygładzone powierzchnie jajek posypać tartą bułką i podsmażyć na tłuszczu.
To tradycyjne wiosenne danie może być podawane ze szpinakiem doprawionym beszamelem oraz czosnkiem. Do farszu używa się także szczypiorku z koperkiem lub samego szczypiorku, można nie dodawać śmietany, lecz wlać 1 łyżkę stopionego masła. Jaja faszerowane nadają się także doskonale na ciepłą lub zimną przekąskę.
Komentarze
koper i jaja bardzo lubię … to dzisiaj będą „młode” ziemniaki z Cypru z koperkiem ze szklarni i jajko sadzone a na popitkę własne zsiadłe mleko … 🙂
Pięknie pachnie koperek, a są na Blogu ludzie, którzy nie lubią koperku. Każdy czegoś nie lubi i dobrze, że każdy nie lubi czegoś innego. Lubię sos koperkowy (Młodsza nie lubi, jak wszystkich białych sosów). Lubię zupę typu „polewka” obficie posypaną koperkiem z jajami na twardo. Lubię krokiety z jaj z dużą ilością koperku; chłodniki, kiszonki, marynaty – wiadomo. I chyba kupię dzisiaj świeży koperek żeby wiosennie zapachniało, bo za oknem cienka ale zwarta warstewka śniegu. W nocy napadało.
Dla mnie zapachniało wiosną i Wielkanocą 🙂
Jeszcze na podniebieniu smak karnawałowych faworków,a tu już za chwilę przed nami kolejne świąteczne przyjemności.
Póki co chyba trzeba raczej ugotować kolejną rozgrzewającą zupę.
Dzisiaj chyba z lekka wykwintną 😉
Życzę miłego dnia wszystkim,nie tylko Paniom !
Biesiada w TOK FM .. Pan Premier Tusk i tort .. Piotrze jesteś tam? .. 10 lecie ..
Jolinku-oby tylko żaden prezes nie urozmaicił tej biesiady przemówieniem z tableta 😉
Pyro-zaintrygowały mnie Twoje ziemniaki do zapiekanki podgotowane w mleku tylko przez 5 minut.To wystarczy,by „doszły”w piekarniku,jeśli inne
składniki zapiekanki są już wcześniej ugotowane?
Mam jeszcze resztki kopru w ogrodzie. Nie pachnie tak jak latem, ale od czasu do czasu zrywam i wrzucam do czegos. Lubie zupe koperkowa. Robie ja z przepisu Gospodarza. Bardzo czesto korzystam z ksiazki ” Rodaku czy ci nie zal ” .
Danuśka – nie wszystko jest ugotowane (wędzony boczek np nie, cebulę dodaję podsmażoną, ale Ty por możesz dać surowy. Inne warzywa jeśli kładę, to też zblanszowane. Przez pół godziny boczek się podsmaży i zrumieni, ziemniaki dojdą i reszta też. Zalewam śmietaną z jajkami – bez sera do ziemniaczanej. Proporcja normalna – 100 ml śmietany, 3 jajka, Sos wlewam dopiero po 15 minutach.
Pada śnieg, a ja (dawno) na Dzień Kobiet zakładałam pierwszy raz po zimie prochowiec. W 75 r kupiłam wystrzałowy w Telimenie – w paski cały w czerwono – brązowej gamie kolorów. Był dość wąski, bez paska i szalenie elegancki. Zadawałam szyku w Szczecinie i Rostocku, dokąd pojechaliśmy z naszymi zespołami amatorskimi. Mnóstwo bab mnie zaczepiało pytając, gdzie kupiłam.
wegierska nazwa tej rosliny – kopor, jest pochodzenia slowianskiego;
mam szczescie, ze „moj turek za rogiem” ma zawsze swiezy koperek i pietruszke,
bo to podstawa wielu potraw kuchni tureckiej 😉
Dzień dobry,
Lubię koperek, sos koperkowy, młode ziemniaki z koperkiem i lubię kolor koperku, przypominający o wiośnie 🙂
Piosenka (nie o koperku):
http://www.youtube.com/watch?v=CIZKJrsKhW0
Pyro-dzięki !Zapiekanki robię podobnie,ale używam już wcześniej ugotowanych ziemniaków,czy makaronu.Poza tym wrzucam różniaste lodówkowe zapasy.
Prochowiec do zrywania koperku 🙂
http://www.zalando.pl/st-martins-elia-kurtki-i-plaszcze-zimowe-zielony-st921h011-002.html
Bardzo lubiłam uroczą Kalinę Jędrusik. Ponoć wzbudzała złe uczucia w p. Gomółkowej. No i miała przez to nieco trudniejsze życie zawodowe. Tymczasem gen. de Gaulle kiedy mu powiedziano, że filmy z Bardotką przynoszą Francji więcej, niż eksport samochodów, zażądał prywatnego pokazu, po czym rzecz całą skwitował „Ta osóbka ma wiele naturalności”. Nie mogła p. Sekretarzowa podobnie?
Najmilszym blogowym Paniom
Pucio, pucio!
co tłumacząc z Małynarskiego oznacza
„kocham Was zawsze i wszędzie”
Hej! Pyra dostała od Brzucha prezent – nie tylko porcje serów ale i 2 płytki z programem firmowym naszego Kolegi. Taki jest Brzucho – Brzucha jest dużo więc i serce ma wielkie.
Brzucho – 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/144286/6d937a886b871e00beb6bda3c7ce0c19/
Zaraz muszę wyjść ale jeszcze donoszę, że na stronie Głosu Wielkopolskiego są dzisiaj publikowane przepisy na kresowe specjały : Bliny z kawiorem itp, kiszkę kartoflaną, cepeliny i kisiel żurawinowy. Jeżeli ktoś lubi, można skorzystać.
„Międzynarodowy zjazd kobiet prawników w Paryżu”
Widoczna m.in. przedstawicielka Polski, pani Grabińska (1. z prawej w drugim rzędzie), która przeszła do historii jako pierwsza w Polsce kobieta występująca w roli sędziego.
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/183977/e4da91c30543b0423128bd7f83d7b763/
Dla Jolinka 🙂 : http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/194809/4c76cd619f58d648afba35cb9d01c736/
Halina Stęślicka – pierwsza polska posłanka:
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/26178/f8a9b0bc0cffb04cac1c37ff6080a775/
Cieszę się,że jestem kochana również przez Brzucha 🙂
Właśnie oblizuję się po 2 pączkach od Bliklego zjedzonych w ramach wiadomych obchodów.
Bys sie wstydzila, Pyro! Rozumiem jak mlodziez nie wie, ze Tow. Wieslaw nazywal sie Gomulka, a nie Gomolka, ale Ty!
Pyro,
znalazlam GlosWielkopolski w internecie i przepis na tzw.plyndze, czyli placki ziemniaczane, ktore podobno tylko w Wielkopolsce jada sie z cukrem. Ja urodzilam sie w Katowicach i znam tylko placki z cukrem.
Z cukrem jedza tez w Austrii, w Niemczech z musem jablkowym.
U nas snieg jeszcze nie pada, ale od wczoraj wieje lodowaty wicher. Dzien Kobiet swietuja tu jak dawniej.
Kocie! Wstydzę się! Wręcz płonę ze wstydu. W ramach pokuty idę psu gotować obiady na 3 dni.
A to bardzo dobrze! 😈
Pyro żeby to było ostatni raz …. 😀
„I aniol i demon, i upior i cud”
Wstydzę się, ale nie wiem czy jedną z porcji sera dla Pyry była gomółka czy plasterek. Różnie to z serami i kobietami bywa – „I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza”, ale sery zagrodowe to poezja.
Danuśka pączki? … marcheweczkę i jabłuszko zalecam … 🙂
Asiu … 🙂
Brzucho … 😀
Kocie
Zrobilam w poludnie slodkie ziemniaki wg Twego przepisu. Pycha !!!! Wejda na stale do mego menu. Wprawdzie moj Francuzik troche sie krzywil, ale nic to. Ja jestem pania w kuchni i bedzie jadl az bedzie pelen entuziazmu jak ja.
Dzień dobry 🙂
Placek się znęca 🙁
Nie ma to jak kobieta w czerwonym 😉
Fascynujące te Chinki.
Dzień dobry Blogu!
U mnie w radiu przed południem nadawali reportaż o Chińczykach w Szwajcarii. Milion rocznie. Długość pobytu – przeciętnie 36 godzin, potem do Paryża. Najważniejsze przeżycia – zdjęcia i shopping (zegarki, zegarki, zegarki, czekolada, scyzoryk). Jeden Chińczyk z Honkongu zapytany, jakie pamiątki nabył dla rodziny – kilka zegarków marki „lolex” 😉
Za ile? A, niewiele, 20 000 franków.
A tubylcy się dziwią, że w mojej wsi nie ma już sklepów z artykułami gospodarstwa domowego i innymi „normalnymi” towarami, zniknął nawet ostatni z zabawkami, ubywa sportowych i obuwniczych, za to jak grzyby po deszczu wyrastają sklepy z zegarkami 🙄
Jolinku
Pączki to uśmiech i rozkosz
Marchewki to rozpacz i łzy
Wersja odwrotna też możliwa 😉
Surówkę z marchewki będę miała dzisiaj na obiad.
Bilans musi wyjść na zero 🙂
No dobrze, ale co ze szczawiem?
One pieszo na wojnę, w białych kozaczkach. On limuzyną, do schronu. W „Gazecie Wyborczej” kobieta opisuje „Rajskie miejsca dla kobiet”.
„Dubaj – przystojni milionerzy i słodycze.
Indie – pachnące jaśminem”
Kobieca część mego jestestwa poczuła się jak posiekany koperek. Precz z niedojrzałymi goździkami w celofanie, niech żyją kobiety i życie, codziennie 🙂
Kwas nikotynowy to witamina B3 – nie chciałbym by nasza młodzież zaczęła palić wysuszony koperek.
Haneczko – Protestuję, a to znaczy, że chyba masz rację 🙂
Gdzie kobietom żyje się najlepiej?
Polska za Białorusią, ale jednak przed Rwandą 😎
Minister Zdrowia ostrzega:
Za mało koperku w organizmie grozi zespołem krowiego języka 🙁
Chyba że się je grzyby, mięso, jaja, produkty zbożowe, orzechy etc.
Wtedy nie.
Aaaa. to swietnie. Elap!…
U nas tez sporo sie tego jada…. 😈
Pies nakarmiony i ludzie zjedli. Mlodsza zaczęła przygotowania kondycyjne do lata od wykupienia talonu na 2 godziny basenu w tygodniu. Dzisiaj była pierwszy raz i mówi, że jutro się nie ruszy – nie będzie żyła (!). Od przyszłego tygodnia będzie pływała w inne dni, bo w piątki (tańsze bilety) straszny tłok na pływalni. Obydwie z lekkim zawstydzeniem, bo to nieelegancko, władowałyśmy swoją mizerię z miseczek, na nasze porcje ziemniaczane. Uch, jakie dobre.
Kropi deszczyk.
Pojechałam rowerem do ogrodu, a tam… pełno kwitnących krokusów, ciemierniki jeszcze pełne kwiecia, tulipany wystawiają kilkucentymetrowe główki… Tymczasem idzie ochłodzenie, a nawet mrozy 🙁
Zebrałam jarmuż, kilka porów i garść polnej sałaty (roszponka), która rośnie wszędzie, tylko nie tam, gdzie ją posiejemy 🙄
Na podwieczorek były amerykańskie racuchy (pancakes) na maślance i z czarnymi jagodami, polane syropem klonowym. Kolacji nie będzie.
Na noc będziemy mieli gościa – Geologa, tego od rumuńskiej żony. Miało być dwóch Geologów, ale ten „nasz” podobno ma grypę i nie przyjedzie 🙁
Dziś walne zebranie lokalnej sekcji speleo, do której obaj należą.
Uczestnicy zebrania (w restauracji jednego z hoteli) dostaną poczęstunek, aby mieli siły obradować, a ja upiekę kolejną ciabattę na jutrzejsze śniadanie. Chciałam upiec chałkę, ale nie mam mleka, a w ten deszcz nie chce mi się już wychodzić.
Kocie,
ta śliczna infantka dożyła „aż” 22 lat czyli prawie podeszłego wieku (jak na tę rodzinę), kiedy się uwzględni, że wyszedłszy za mąż za wuja (brata matki) w wieku 15 lat zaraz potem powiła mu czworo dzieci i jeszcze kilkoro poroniła.
Nasza królowa Jadwiga też długo nie pożyła z dzikim Litwinem, a tak bardzo chciała Habsburga, chociaż ten może seplenił 🙄
Nawet królewskie i cesarskie kobiety nie miały kiedyś lekko 🙁
Za oknem coraz bardziej biało i już -2 🙁 A tak już było wiosennie!
Na obiad pieczony łosoś i brokuł.
Dla miłośników kawowych słodkości:
http://palcelizac.gazeta.pl/palcelizac/1,110783,9230276,Kawowe_slodkosci,,ga.html
A tak, Nemo, to ta sliczna dziewczynka Margareta, o ktorej pisalem, w wieku lat bodaj pieciu. Bardzo mi sie podoba na tym obrazie stojacy przed plotnem z bardzo zawadiacka mina sam Velazquez po lewej stronie, , i jej dwojka karlic. I rodzice odbici w lustrze.
On ja jeszcze wiele razy malowal, biedna infantke, ktora tak wczesnie umarla z przerasowania. Nawet z Kotami sie tak nie robi, jak oni robili w tej rodzinie jeden z drugim.
Ale ja mam wielka slabosc do Velasqueza. Wlasnie pare dni temu dowiedzialem sie, ze byl z pochodzenia portugalskim Zydem, converso, urodzonym w zydowskiej dzielnicy w Sewilli (rodzice sie wczesniej przeniesli z Portugalii do Hizpanii).
Wyobrażacie sobie małą, 5 letnią dziewczynkę w takiej kiecce? Jak w kajdanach. Goya malował infanta (chyba 4 letniego, który w tych rurkowanych kryzach ani głową ruszać nie mógł.
Kocie,
to, co opisujesz, jest na innym obrazie z infantką.
Velasquez malował ją kilka razy, jak sam piszesz.
Picasso widział ją tak
Ale on nie znał biedaczki osobiście 🙁
Eh, zapomniałam 🙄 i czekam na moderację.
Pyro,
takie dzieci przynajmniej można było spokojnie malować, jak się za bardzo nie ruszały 😉
Nie mam cierpliwości i powtórzę:
Kocie,
to, co opisujesz, jest na innym obrazie z infantką.
Velasquez malował ją kilka razy, jak sam piszesz.
Picas-so widział ją tak
Ale on nie znał biedaczki osobiście 🙁
Masz racje, Nemo. Na Las Meninas infantla jest w tym samym wieku i chyba w tej samej sukni, ale ma glowke odwocona lekko w prawo. Widocznie Filipowi IV tak sie spodobal portret corki, ze kazal zrobic jeszcze jeden , mniejszy i bez osob towarzyszacych. Myslalem, ze to co zlinkowales jest fragmentem Las Meninas.
O, szybko poszło z tą moderacją 😉
Witoldzie,
a co ma być ze szczawiem?
Przyjdzie wiosna, możesz ruszać na nasypy 😉
Poza tym stosować oszczędnie, zwłaszcza w starszym wieku, bo niby „oczyszcza” krew, ale i odwapnia organizm oraz utrudnia przyswajanie żelaza. To wszystko przez kwas szczawiowy, który potrafi nawet zatkać kanaliki nerkowe.
Najlepiej polerować nim marmur aż do połysku 😉
Infantka widziana oczami Velazqueza i Mazo
Portret w niebieskiej sukni jest chyba najpopularniejszy.
w niemczech kupuja chinczycy tez zegarki, ale na kołach;
sam volkswagen sprzedał u.r. do chin 400 tys. pojazdow
( wzrost do roku poprzedniego o 40 procent -sic!)
Witajcie,
W Aix już kwitnie lawenda:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/AixEnProvence#slideshow/5853038827392933650
Diamonds are a girl’s best friends… Niebieski Wittelsbach z Golcondy – Małgorzata Teresa wniosła go cesarzowi Leopoldowi we wianie, później, do roku 1918 zdobił koronę Bawarii, w 2008 roku na aukcji w Londynie poszedł za 18,7 mln euro w ręce londyńskiego jubilera Laurence Graffa.
I z latami ma coraz bardziej wklesla twarz i coraz bardzoej wystajaca dolna habsburska warge. Fascynujaca kolekcja. Inni malarze nie byli tak laskawi dla ksiezniczki jak DV.
a u veláazquez´a czesto mozna spotkac koty 😉
Witaj Ewo!
to co kwitnie, wygląda na rozmaryn 🙂 Mój też już ma pączki.
Nemo,
przyznaję – mogłam się pomylić 😳
U mnie na stole w dużym pokoju kwitną 3 niebieskie hiacynty.
Szczęka Bourbonów na tej drobnej twarzy dziewczęcej nie przeszkadza. I wydaje się, że mała miała silny charakter – jest świadoma tego, że będzie oglądana.
Rozmaryn też jest ładny.
A jaki dobry miód z niego.
W tamtych okolicach pora kwitnienia lawendy przypada na lipiec. W maju pojawiają się dopiero nowe listki
Jak bym mial tyle sluzby i dwie karlice do zabawy, to tez bym mial silny charakter. A raczej silniejszy niz juz mam bez sluzby. 😈
Cały czas wracam do Infantki i z tego wszystkiego nie przywitałam się z Ewa, ale spacer odbyłam
Kocie, koty mają charakter i charakterek (nie wiadomo co gorsze) ale i tak je kochamy.
Ja akurat, Pyro, chce miec Wladze. I ewentualnie Pieniadze. 😈
Dla Nemo – wyjaśnienie, dlaczego Witold wspomniał o szczawiu : http://rozrywka.dziennik.pl/hity-internetu/galeria/421385,1,internetowe-memy-na-temat-stefana-niesiolowskiego-i-szczawiu-galeria-zdjec.html
Wszystkim Paniom zaprzyjaźnionym z tym blogiem przesyłam ze słonecznym uśmiechem najserdeczniejsze życzenia z okazji Waszego Święta. W oczekiwaniu na młode ziemniaki z koperkiem pozostaję z szacunkiem
Pyro,
czy wylanie mizerii na ziemniaki jest nieeleganckie ? Właściwie trudno to stwierdzić. Ja tego nie robię, bo jedno i drugie smakuje mi lepiej oddzielnie. Natomiast wiele osób tak robi/ także u mnie w domu/ i mnie to nie przeszkadza. Przecież najważniejszy jest smak, a skoro takie połączenie daje lepszy efekt smakowy, to czemu tak nie robić. Niektórzy lubią łączyć ziemniaki z buraczkami.
Młode ziemniaki, koperek i szacunek – połączenie smaczne i eleganckie . 🙂
Z innej dziedziny : jeżeli czytacie więcej niż 6 książek rocznie/ dotyczy to tylko osób mieszkających w Polsce/, to należycie do elity czytelniczej. Tylko 11% Polaków czyta co najmniej tyle książek w ciągu roku. Nasi blogowicze to chyba nawet superelita.
Ja czytam co najmniej tyle miesięcznie 🙂
Krystyno,
a jak myślisz, dlaczego wspomniałam o nasypach?
Czasami nadążam 😉
A jako dziecko sama zbierałam szczaw na nasypie kolejowym 😀
masarz za rogiem sie zdenerwowal i na tablicy wymalowal kreda cztery podkowy
i napis: „u mnie konina!” 😉
Byku,
diese Lasagne wiehert mich an 🙄
Ostrożnie z gotowymi daniami rybnymi! W niektórych stwierdzono ślady konika morskiego 😎
Pytania, pytania…
Pyro, jeśli ma się szczękę Bourbonów, a nie ma się drobnej, dziewczęcej twarzy, czy ma się silny charakter? (mnie często warga wisi)
Krystyno, czy jak się czyta więcej niż 6 książek a mieszka się poza (po za?) RP, czy też należy się do elity? (i czy czytanie e-booków się liczy)
I wreszcie, ktoś kto pisze niechlujną polszczyzną, pisząc słowo francuskie używa accent aigu, ma silną wolę i należy do elity? (i jakie ma procesy myslowe, jeśli ma)??? :))
Ewo – ciekawy pomysł z tymi muchomorowymi ubrankami dla drzew 😀
W Aix wiosna, a u nas znowu zima. Śniegu nie ma, ale wieje bardzo zimny wiatr – brr
dzisiaj dorady po turecku z patelni, do tego surowka z cykorii i grejpfruta
i (niejedna/en sie oburzy) cotes du rhonne, appelation de ma veau controlle, 2011,
na deser espresso i czarne trufle z koniakiem
Jeżdżą po tym Stefanie, jak po łysej kobyle, a on wcale nie kłamie. To, co zjadały dzieciaki naszego pokolenia wywołuje dzisiaj zgrozę. Byłam chyba w 4-5 klasie, był maj. W maju szkoły chodziły na majówki. To taka wycieczka całej szkoły – z pełnym składem nauczycieli. Szło się pieszo jakiej tam 8-10 km w lasy i łąki, były gry, zabawy, śpiewy i piknik. Nieśmiertelne jajka na twardo, czasem kawałek placka albo drożdżówka, większość dzieciaków mała paki chleba ze smalcem, a szczęśliwcy woreczki z cukrem i suchy chleb – opiekali potem ten chleb nad ogniskiem, skrapiali wodą i posypywali cukrem. Byłam chora z zazdrości – mnie Mama nie chciała czegoś takiego dać, żebym się nie spaliła w ognisku. Wszyscy dźwigaliśmy butelki po oranżadzie z kompotem, herbatą, kawą zbożową. Cały dzień o takim furażu. A po drodze szczaw, pierwsze poziomki i żywica z przydrożnych czereśni. Słowo daję, że byliśmy całkiem szczęśliwi.
nie zapomne listu polaka, nota bene, szlachcica,
przebywajacego przed dobrymi paroma wiekami, we francji do rodziny w polsce:
„…oni tutaj jedza trawe!”
Dla wszystkich czekających z utęsknieniem… 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=mcixldqDIEQ
Asiu – jest taka ludowa śpiewka:
… Ano, ino, fijołecku leśny,
cymuś mi się,
nie ozwinął wceśni?
..
Asiu,
Zimowe ubranka to pomysł japońskiego artysty Yayoi Kusama. W 2013 roku Marsylia jest Europejską Stolicą Kultury, i z tej okazji w całej Prowansji jest organizowanych sporo wydarzeń kulturalnych. Między innymi w Aix. Zaproszono tam artystów z całego świata, którzy, w różnych punktach miasta, przez miesiąc mieli okazję zaprezentować swoją sztukę. Zimowe ubranka się do nich zaliczały.
Fiołki dopiero pod koniec kwietnia 🙁
Pyro – a pamiętasz ten wierszyk pani Ostrowskiej?
„Niezapominajki
To są kwiatki z bajki.
Rosną nad potoczkiem,
Patrzą modrym oczkiem
I tak szepcą skromnie:
Nie zapomnij o mnie.”
Ewo – w Bydgoszczy, w zeszłym roku w takie ubranka zostały ubrane nie drzewa, ale niektóre uliczne latarnie. Były to materiały w cętki i w tygrysie paski.
Asiu – pamiętam. Śpiewało się to i wpisywało w pamiętniki. Te pamiętniki bywały okropne, szmirowate i pretensjonalne, ale musiały być. Taki etap.
https://www.youtube.com/watch?v=7BvtLX_YwAw
Koniec świata bliski chyba – masowe zatrucie w najlepszej restauracji świata, kopenhaskiej Nomo
trzy krokusy, dwa przebiśniegi…
zaczyna padać, bedzie zamieć ?
Konina zamiast wołowiny, wędliny z Violi, sól, „ekologiczne” jajka, alkohol w Czechach, zatrucie w restauracji Noma – ciekawe o czym jeszcze usłyszymy
Bronisława Ostrowska
CZEREŚNIE
W domu pachną smażone czereśnie,
Osy biją o nagrzane ściany…
W sercu wstaje z daleka, jak we śnie,
Obraz dawno, dawno zapomniany:
Siedzę w cieniu chmielowej altany,
Jest pogodnie, radośnie i wcześnie,
Świeci złotem kociołek miedziany,
A w nim pachną smażone czereśnie.
Walcząc witką z osami złotemi
W domu pachnie kurczacza rolada. Jutro mamy nieoczekiwaną towarzyską imprezę na zimno. Warzę 🙂
@pyra:
no, mowie tobie, lepiej u gesslerowej 😉
U nas pachnie ciasto na roladę z wiśniami Nemo. 🙂
Haneczko – o Twojej kurczaczej roladzie tyle pochwał czytałam na blogu, że już wyobrażam sobie ten zapach i smak 😀
Przepis na roladę podała Nemo, a wiśnie są oczywiście nasze 🙂
W Danii mają własną odmianę norowirusa zwaną chorobą Roskilde.
Nazwa pochodzi od duńskiego miasta Roskilde i sięga początku lat 1930-tych, kiedy po pierwszych przypadkach zachorowań odnotowanych na wyspie Anholt, choroba rozlała się na kraj przybierając formę epidemii i w 1935 roku dotarła do Roskilde. To ostry nieżyt żołądka i jelit objawiający się nudnościami, wymiotami, biegunką i gorączką.
W tej słynnej restauracji wystarczył jeden chory pracownik, aby rozwlókł zarazki po potrawach dla wielu ludzi.
Okazało się przy okazji, że w światowej sławy przybytku gastronomicznym nie ma ciepłej bieżącej wody w miejscu, gdzie przygotowuje się surowce 😯
Masowe infekcje (w Kopenhadze zachorowały tylko 63 osoby) norowirusowe są jedną ze stałych punktów programu na wielkich krążownikach wycieczkowych.
Jak naraz 500-1000 osób ma biegunkę… 🙄
Już na sam widok tych bufetów dla setek gości dreszcz przechodzi 🙄
Nic u mnie nie pachnie, prócz hiacyntów; nie mam na jutro natchnienia obiadowego. Mam ładny kawał wieprzowej łopatki i cały czas kombinuję co z niej zrobić, żeby była na jutro i na niedzielę.
Miało być „jedną z atrakcji” lub „jednym ze stałych punktów…”
Idę oglądać dalej Brada Pitta, Julię Roberts i Jamesa Gandolfini w filmie „The Mexican”. Oglądam chyba ze trzeci raz, a ciągle jeszcze mnie bawi 😉
Asiu, to jest jedna jedyna rzecz, którą kulinarnie potrafię zrobić naprawdę dobrze i nie ma w tym cienia przesady 🙂 Ja, przy Was, jestem raczkujące niemowlę, a pan mąż, tradycjonalista, dorastania nie ułatwia, oj nie ułatwia 😉
Asiu – nie wierz jej. Naprawdę gotuje smacznie nasza Haneczka i dobrze piecze; a że nie cuduje? Ja też jestem zachowawcza kulinarnie i większość osób, które znam. Niby próbują nowości, ale na co dzień zachowują zdrowy umiar.
Haneczko – a Twój bałagan z patelni, albo sałatka? Nie bądź taka skromna. 🙂
Jutro tradycyjne gołąbki ryżowo-mięsne. Zrobione przez mojego tatę w sporej ilości. Część dostanie siostra i jej rodzina 🙂
Dobranoc. Gołąbków mam dosyć na pół roku. To dla mnie danie okazjonalne, a ostatnio zrobiłam dużo i ulżyło mi, kiedy wydałam Młodszej do szkoły pojemnik z zamrożonymi. Następnym razem zrobię na jesieni chyba.
Dobranoc
https://www.youtube.com/watch?v=lpfMMzVzMvU
Asiu, nie jadłaś moich kopytek 🙄 Pyra, bohatersko, owszem 😆
Dobranoc 🙂
Pamiętacie te bezdomne konie w Irlandii? Mam takie podejrzenie, ze oni je sami przerabiaja na wolowine.
W Żabich juz powinny na całego kwitnąć przebiśniegi. Jutro wracam, to sprawdzę. Chociaż ten śnieg nie nastraja optymistycznie.
U nas przebisniegi niesmialo zakwitaja. Jest nadzieja..
Pyro,nasze pamietniki nie byly zgrzebne ani jakies tam, byly przewspaniale, wypracowane i z nadzieja, ze beda zachwycac na wieki wiekow…
A co? Mialy byc na kredowym papierze i ……
Narobilam /nie ugotowalam albo upieklam – ale po krakowsku narobilam/ wiadro golabkow.
Jak Tatus Asi. Wieksza czesc dla dzieci, reszta dla mnie i moich piatkowych lasuchow. Zrobilam bardzo tradycyjne w/g Macieja Kuronia i w/g mnie samej. Taki przepis na te z ryzem jest najlepszy.
U nas snieg i nie ciekawie. Zaswiecic ma dopiero jutro.
Dobranoc Panstwu.
dzień dobry …
hu hu ha … nasza zima zła … nawet dzieci się z niej już nie cieszą ….
Szczerze mowiac,Nemo,to kto wie,czy pomysl dodawania konikow polnych do gotowych dan rybnych nie zostal juz wcielony w zycie 😉 Takie koniki to pewno cenne zrodlo bialka i moze nawet kwasow omega 3 🙂
Wlasnie szykujemy sie na zakupy.Postaramy sie jednak nabyc rybe w czystej postaci 😀
Pataty juz kupione.Wiadomo,z blogowej inspiracji!
po deszczu wiatr; gwiazda błyszczy w kałuży
– upadłaś ? – pytam
mruga filuternie
Dzień dobry Blogu!
Mgła, +5, ma być coraz zimniej i zimowiej.
Gość zjadł pół ciabatty i ruszył w drogę, my też za chwilę pojedziemy na narty.
Danuśko,
pisałam wprawdzie o tym koniku ale pomysł z polnym jest do wykorzystania 😉 Na pewno wyjdzie jeszcze taniej, te paluszki z dorsza na przykład.
Dzień dobry. Jak wszędzie – panna Wiosenka się nadąsała i sobie poszła. Na śniadanie halibut i żytni chleb (Młoda nie je halibuta, bo tłusty). Na obiad dzisiaj i jutro będzie pieczeń wieprzowa, kapusta kiszona zasmażana i pyzy drożdżowe albo kopytka. Kłopot z takim obiadem jest jeden: jak zrobić, żeby sosu starczyło na dwa dni; mnie zawsze tego sosu ciut za mało wychodzi.
Koń jaki jest każdy widzi. Nie dotyczy to niestety kominy. Na szczęście „nam wołowina ani schab nie smakuje tak jak szczaw”.
@nemo
Proponuję, żeby na koniku polnym już temat skończyć. 🙂
Wielokrotnie jadłam koninę i smakują mi rolady zawijane, pieczeń marynowana „na dziko” i kiełbasa końska podsuszana. Rzecz w tym, że konina (podobnie jak dziczyzna) wymaga bejcowania w occie. Przyczyną tego nie jest wysoka ścięgnistość mięśni, jak u dziczyzny, a leciutko słodkawy smak mięsa (koń, podobnie jak człowiek poci się, stąd ten posmaczek). Od wielu lat już jednak nie widziałam koniny na oczy i sama jej nigdy nie robiłam. To o czym piszę, to z kuchni mojej Mamy.
@Asia,
No proszę, nie trzeba być japońskim artystą by mieć cielkawe pomysły 😉
Konina jest słodkawa nie dlatego, ze koń się poci, tylko dlatego, ze ma potężny zapas cukru w mięśniach – potrafi go wykorzystać jako energię w czasie gwaltownego wysilku – na tak zwanym „glodzie/długu tlenowym”, czego inne zwierzęta nie potrafią.
A jak za Gierka dodawali kryla do mielonego i kiełbasy to niby to bylo coś lepszego niż pasikonik? Żadna nowość.
Robię Markowi obiadek kilkudniowy (sos,kurczacze biusty i kladzione kluski – z braku sita rzeczywiście kładzione) i spadam na Przasnysz.
Pa, pa…
Nemo, Asiu, czy możecie wskazać, gdzie jest przepis na roladę z wiśniami? Jakoś przegapiłam a ostatnio często o tym deserze wspominacie i nabrałam ochoty 🙂
Wczoraj wieczorem była też mowa o roladzie z kurczaka, popisowym daniu haneczki.
Haneczko, czy możesz zdradzić sekret?
Skoro o koninie mowa, bardzo byłam zdziwiona, kiedy dowiedziałam się, że w Alzacji „rosbif” nie jest wołowy a zawsze z koniny.
Alino : http://adamczewski.blog.polityka.pl/2013/02/14/caly-dzien-we-dwoje/#comment-381343
Chodzi o wpis Nemo z godz. 16.55.
Chciałam skopiować tylko ten jeden wpis, ale mi się nie udało. Podpowiedzcie, proszę, jak kopiować poszczególne wpisy.
Postaram się poszukać przepisu na roladę drobiową.
Alino,
przepis na roladę drobiową Haneczki znajdziesz w archiwum pod datą 1.10.2010 r. godz. 15.28. A tu dokumentacja fotograficzna takiej rolady, ale w innym wykonaniu.http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/RoladaHaneczki#
http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/RoladaHaneczki#
Cichalu,
moja wczorajsza informacja o tym, że w Polsce tylko 11 % osób czyta więcej niż 6 książek pochodziła z najnowszych badań nad czytelnictwem w naszym kraju. Jak widać, nie jest dobrze. Nie wiem, jaka sytuacja panuje w USA, ale np. Czesi biją nas w tej dziedzinie na głowę.
W żadnym razie nie podejrzewam Cię o niechęć do książek. 🙂
Koperku jeszcze nie sieję, ale kupiłam dziś nasiona rzeżuchy do wysiania na talerzyku.
Wyrabiam normę czytelniczą za kilka osób, ale co innego ma do roboty ktoś, kto siedzi na 4 literach? Jestem trochę jak inż. Momoń – chętnie czytam coś, co już kiedyś przeczytałam. I coraz częściej odchodzę od fabuły na rzecz biografii, dzienników, reportaży. Literatura współczesna zraża mnie brutalnością, opisem zjawisk i środowisk, którymi się mało interesuję (uzależnienia, nisze pop-kultury) natomiast literatura europejska wystraszyła mnie, bo prócz tego o czym piszą nasi, dołożyła jeszcze psychozy i seks w wersji dosłownie opisowej. ALBO MAM INNĄ WRAŻLIWOŚĆ NA SŁOWA I LUDZI, ALBO JESTEM PRUDERYJNA, ALBO I JEDNO I DRUGIE. Przepraszam – znowu nie ten klawisz. Obiad b.dobry zjedzony, naczynia umyte, poraq na drzemkę.
Dziękuję, Krystyno 🙂
Spory ruch dzisiaj, nie mam czasu. Nie ceruję, ogarniam łapami wkładam do foremki. W pieczeniu sama się scala.
Krystyno,
dziękuję za wyręczenie 🙂
Link do pojedynczego komentarza tworzy się klikając prawą myszką na to czerwone (data i czas) pod nickiem komentatora i kopiując, a potem wklejając do własnego komentarza.
Alino,
tu masz dokumentację fotograficzną
Uff…
15 km po śniegu, potem 10 km rowerem w ciągle jeszcze wiosennej dolinie (słońce, chmury, wiatr, +10), przy okazji zakupy w sklepie azjatyckim (trawa cytrynowa, pak choi, makaron ryżowy, sardynki portugalskie, mleko kokosowe) i w sklepie dla chłopów (jabłka, ziemniaki, ser), powrót pod wiatr…
Teraz ugotuję zupę z dyni, upiekę ciasto z jabłkami i… padnę 🙂
Krystyno, dziękuję Ci serdecznie za trud.
Nemo, dziekuję za zdjęcia. Przypomniałam sobie, ze już je widziałam.
Opis rolady haneczki bardzo zabawny. Z przyjemnością przeczytałam inne wpisy z tego dnia. Kolorowy był opis naleśnikowego placka według Ryśka.
Zupa i ciasto zjedzone, w piecu piecze się reszta dyni z oliwą i rozmarynem.
Po świeżutkim śladzie biegło się dziś znakomicie. Ludzi napotkaliśmy bardzo nielicznych, do południa byliśmy praktycznie sami na trasie biegowej, poza tym kilka małych grupek na rakietach śnieżnych na osobnym szlaku.
Byliśmy bardzo uprzejmi i ustąpiliśmy ze śladu pani jadącej z górki i z naprzeciwka, potem dogoniła nas na ostatnich metrach przed parkingiem, to też jej daliśmy pierwszeństwo, żeby nie musiała wychodzić ze śladu do wyprzedzania. Była wysoka, szczupła, taka trochę „niemiecka” i znacznie od nas młodsza. Jakie było nasze zaskoczenie, gdy wsiadła do jeepa grand cherokee z polską rejestracją powożonego przez drugą panią, i… ujechała 😉
Ta trasa jest popularna wśród lokalnych biegaczy, ale mało uczęszczana przez obcych, bo dojazd bywa trudny, czasem trzeba zakładać łańcuchy, a jest dużo innych tras w popularniejszych miejscach.
Nie zdążyliśmy zapytać, jak tu trafiły?
Czy rejestracja WW jest warszawska?
Witajcie,
Z przyjemnością dorzucam Marsylię:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Marsylia
Wiosenna Marsylia – z przyjemnością sobie powspominałam. Byłam parę lat temu, we wrześniu. Niestety tylko kilka godzin. Wspaniale, że mogłaś sobie pospacerować. Czy te figurki są na sprzedaż?
Nemo, rejestracje WW są mazowieckie, więc mogą być też warszawskie
http://bazy.hoga.pl/rejestracje.asp
Ewo,
dzięki za ten spacer. Przypomniały mi się niektóre miejsca, ale aż tak dokładnie nie poznałam onegdaj tego miasta. Calanques są przepiękne.
Małgosiu,
dziękuję. Wygląda mi na powiat warszawski, bo WW, czterocyfrowa liczba, G.
Zima wróciła… https://www.youtube.com/watch?v=oHYrsvUcnYs
@Asia,
Tak, te santony są na sprzedaż, chocoaż można też tam obejrzeć okazy muzealne: http://www.santonsmarcelcarbonel.com/tradition_musee
@Nemo, ja miałam 3 soboty do dyspozycji a i tak wyjechałam z uczuciem niedosytu 😉
Wykreowałam nowe szybkie ciasto
Ciasto francuskie, warstewka dżemu pigwowego (z wytłoków po soku do nalewki), gruszka i jabłka w plasterkach, cynamon, łyżeczka cukru, 30 minut w piecu przy 210 stopniach.
Szopka prowansalska jest bardzo kolorowa i można do niej wstawić przedstawicieli każdego zawodu z notaruszem i tańczącą Cyganką włącznie 🙂 Podobnie jak w słynnych szopkach neapolitańskich.
W Neapolu jest taka ulica, gdzie można również nabyć przeróżne figurki albo i całą szopkę, albo chociaż pooglądać wystawy, a każda z nich to cały fascynujący świat.
Urok, popularność i wyjątkowość takich szopek bierze się stąd, że przedstawiają przede wszystkim codzienne życie mieszkańców, a święta rodzina, żłóbek, trzej królowie stoją gdzieś tam na uboczu 😉
W niektórych płynie woda, kręcą się koła młyńskie, piekarz wkłada chleb do „buchającego żarem” pieca…
Fascynująca Marsylia; barwna, ciasna, piękna i groźna. Obejrzałam, poczytałam wpisy sprzed lat z sentymentem i tęsknotą. wetknęłam Dziecku w rękę butelkę wina do otwarcia (musi odetchnąć) bo na kolację będą Brzuchowe sery. Młodsza jednym okiem patrzy na skoki narciarskie, drugim na żelazko, którym prasuje (jestem ciekawa kiedy sobie krzywdę zrobi tym żelazkiem)
Pyro,
Wszystko zależy od dzielnicy. Le Panier to najstarsza dzielnica Marsylii. Kiedyś mieszkali tam marynarze. Jeszcze 15-20 lat temu, była bardzo zapuszczona, w Vieille Charite (wybaczcie brak akcentu) grasowały szczury i mieszkali bezdomni (tzw. SDF), a mieszkańcy innych dzielnic bali się tam zapuszczać z obawy, że mogli tam zostać potraktowani nożem na powitanie. To słowa znajomej mieszkanki tego miasta. Teraz mieszkają tam artyści, budynki wyglądają dużo lepiej a ceny mieszkań poszybowały w górę. Okolice la Plaine (śródmieście) to z kolei dzielnica imigrantów, co było widać na zdjęciach z targu. Boczne uliczki są pełne knajpek i sklepików z ichniejszymi specjałami. Dzielnica Starego Portu cieszy oko od frontu, ale jak się zapuścić w boczne uliczki, to bywa różnie…
Ewo – znane z literatury – miasto mafii, przemytników, marynarzy – ponoć przy nich Camorra to przedszkole. To miałam na myśli pisząc „groźna”. Oczywiście wiele musiało się już zmienić. Teraz mafiozi pracują w bankach.
Marsylia nigdy nie była miastem turystycznym. Ostatnio przeżywała zastój – brak przemysłu ciężkiego w okolicy, port podupadł (Stary Port był za mały na duże jednostki, a dopiero niedawno oddano nowe nabrzeże, gdzie mogą przybijać duże statki wycieczkowe), spore bezrobocie. Wybranie Marsylii na Europejską Stolicę Kultury w 2013 roku dało miastu motywację i środki do zmiany wizerunku na lepsze. Z tą zmianą bywa różnie. W informcji turystycznej poinformowano mnie, że nie mogę zwiedzić Palais Longchamps z powodu remontu (otwarcie w czerwcu). Budowa MuCEM jeszcze nie ukończona, fort św. Jana zastawiony ciężkim sprzętem. Budynek Giełdy (Bourse) na Canebiere zakryty szmatą z powodu remontu, etc… „Bo wie pani, w 2013 roku, Marsylia jest Europejską Stolicą Kultury, więc wszystko się remontuje”. Na moją nieśmiałą uwagę, że my już mamy 2013 rok, młodzian spojrzał na mnie z wyrzutem. Koleżanki z pracy potwierdziły, że tu czas płynie inaczej… W każdym razie, chciałabym tu wrócić za kilka lat i dooglądać.
Pyro,
Wciąż są tam dzielnice, gdzie lepiej się nie zapuszczać. Ale te omijałam szerokim łukiem.
http://bielskobiala.gazeta.pl/bielskobiala/1,88025,13533790,Na_stolach_jagniecina_zamiast_barankow_z_cukru.html
Nemo,
dziękuję za podpowiedź. Ja właśnie tak zrobiłam, ale skopiowałam nie tylko Twój wpis z przepisem na roladę, ale przy okazji i wszystkie pozostałe. Bedę próbowała przy kolejnej okazji.
Ewo,
ciekawe miasto ta Marsylia. Swego czasu akcja bardzo wielu francuskich filmów kryminalnych toczyła się właśnie w Marsylii. To były czasy, kiedy Alain Delon był młody i piękny.
Krystyno,
Ależ nie trzeba sięgać czasów młodości Alaina D. Cała seria ‚Taxi’ toczy się w Marsylii 😉
Nie wiem czy pamiętacie taką opowiastkę z „Ziela na kraterze” – jest rok 1938, panny Wańkowiczówny zdały właśnie maturę i w nagrodę objeżdżają Europę zach. metodą kombinowaną – jadą z Polski pociągiem wioząc rowery, za nimi Mama. Mama wynajmuje w miastach etapowych hotel i czeka na swoje cyklistki żeby domyć, dokarmić, poobklejać plastrami. Potem Mama kulturalnie do następnego miasta, a panny na rowerach. W Marsylii zamarzyła im się portowa tawerna. Poszły. Mordownia to była jakaś straszliwa – brudna, obskurna, ani jednej kobiety i oto one dwie: kozy zielone. Wzbudziły niezdrową sensację i wtedy wkroczył stary rybak. Wstał, podszedł , obsobaczył panienki ciężkim słowem i przegonił z owego przybytku. Wańkowicz pisze, że był głęboko wdzięczny. Napisał, że zadziałała Międzynarodówka Ojców.
Tu muszę się poskarżyć na bariery pokoleniowe. Ja przepadałam za „zielem”. Znałam takie domy, takie rodziny, takie losy. Żadne z moich dzieci czytać tego nie chciało : nudne, przegadane, ckliwe, bogo-ojczyźniane.
Ewo, piękny ten Twój reportaż z Marsylii.
Jeśli będziecie mieć okazję, obejrzyjcie „Marius i Jeannette”, film sprzed kilkunastu lat.
Prości, wzruszający ludzie i ich miasto.
http://www.youtube.com/watch?v=hef5hJCIHL0
a propos czytelnictwa .. podobno sprzedaż „trzech wibratorów” (trylogia Greya) przekroczyła w Polsce MILION egzemplarzy .. to jak to wiec jest z tym czytelnictwem? …
ewo się nazwiedzałaś … 🙂
Dobry wieczór BB. 🙂 Uff, skończyłam czytanie miesięcznych zaległości. Komputer zdrowy, internet wrócił, pozwiedzałam (dzięki Wam) piękne zakątki – wielkie dzięki. 😆
Pyreńko, ja „Ziele na kraterze” odświeżam sobie co 2-3 lata, już od 43 lat. Od pierwszego przeczytania, traktowałam tę książkę jak instrukcję zdrowego wychowywania dzieci (oczywiście z pewnymi modyfikacjami) i z rezultatów jestem całkiem zadowolona. 😀 Starsza przeczytała, zdanie ma podobne jak Twoje Dzieci, choć cytatami sypie od czasu do czasu. Młodsza za nic nie dała się namówić. 🙁
Żabo, wprawdzie już jesteś w drodze, ale przyjmij szczere wyrazy współczucia.
no to można będzie jeść wszystko .. tylko mały zabieg i już …
http://zdrowie.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/421577,myszy-ktorym-usunieto-gen-otylosci-nie-tyja.html
Dzisiaj zalewam suszone morele a jutro dokończę dżem morelowo-cytrynowy (Nemo chwała Ci ). Uwielbiam ten dżem a 2 tygodnie temu zjadłam ostatni, zeszłoroczny słoik.
Dobry wieczor,
Pyro,
‚Ziele na kraterze’ to jedna z moich ulubionych lektur, wracam do niej rokrocznie.
o Zgaga … 🙂 … hura ….
Jolinku, 😆
Żabo,
Nie doczytałam. Trzymaj się ciepło.
O, Zgaga! Zostajesz właśnie wyściskana i polizana po uchu (to Radek). Zżarły6śmy (większość młoda) 3/4 serów od Brzucha. Oj, jakie dobre + pomidory, zielone, wino, bułka i masło. Zaraz jutro Młoda zamówi to i owo.
Dobry wieczór Zgago 🙂
„Głos Drohobycko-Borysławsko-Samborski” 1927
„Okręg Legjonowo – Strzelecki Lwowski uzyskał od magistratu m. Lwowa plac pod budowę domy przy ulicy Wagowej, a celem zebrania odpowiednich funduszów urządza za zezwoleniem Generalnej Dyrekcji Loterji Państwowej Loterję fantową. Ciągnienie Loterji Fantowej odbędzie się dnia 21 grudnia br.
Do wygrania będą: dom mieszkalny (pokój kuchnia), auto pierwszorzędnej marki, rower, maszyna do pisania, maszyna do szycia, złote zegarki damskie i męskie, aparat fotograficzny, kupony na ubrania męskie, jedwabie na suknie damskie, kupony na węgiel, przedmioty srebrne i 488 innych przedmiotów łącznej wartości 20.000 zł”
Piękne zdjęcia z Aix i z Marsylii. Stęskniłam się za południową Francją. Jeździłam tam z chórem w pierwszej połowie lat 80. i pamiętam prawdziwy amok, jaki mnie ogarnął w tej Marsylii, z której pamiętam tylko: biel, słońce i wolność, wolność, wolność! Cóż, wolność była wtedy u nas towarem deficytowym…
A poza tym szkoda, że nie zajrzałam tu wcześniej i nie zobaczyłam przepisu na pieczone bataty. Bo właśnie dziś sobie kupiłam i wykonałam zupkę egzotyczną z zielonym curry, cebulą i mleczkiem kokosowym. Też pyszne (do środka nawrzucałam suszonych żurawin), ale to już robiłam. Muszę spróbować tych pieczonych.
Doroto z S. – nie należy zaniedbywać przyjaciół.
Czytałam, że w przedwojennych, galicyjskich miastach i miasteczkach główną wieczorną rozrywką w letnie wieczory były spacery po „Corso”. Spacerowały panie, panienki, oficerowie i młodzieńcy. Oto opis wieczornego życia jednego z miast:
„Życie w Drohobyczu. 1927 r.
Nasz gród nad Tyśmienicą należał ongiś przed wojną do najżywszych miast w Małopolsce. kwitnący przemysł w Borysławiu (a nie samo miasto, które zawsze zasługiwało na miano Błotosławia) pozwalał zbierającym bogactwa na wystawne życie. Ale zmienne losu są koleje, powolny upadek wydajności Zagłębia był też powodem zamierania życia w naszem rodzinnem mieście. Nadaremnie starzy bywalcy nieraz opowiadali młodszym adeptom zabaw o minionych czasach, wywołując za niemi tęsknotę i westchnienia – brak pieniędzy nie wystarczał w tym wypadku za „młode”, dobre chęci. Ach! Biedna ta nasza „złota” młodzież musi swe zamiary mierzyć nie wedle chęci, tylko wedle zawartości potrfela.
A w międzyczasie gród nasz w ostatnim czasie zaczyna przybierać bardziej europejski wygląd. ogrody czyste dają dosyć możliwości dla schadzek, a już szczytem piękności będzie nowy ratusz i asfaltowany chodnik. Mogą ojcowie, a zwłaszcza matki z żalem wspominać o okresie walców, asfaltowany chodnik przecież będzie cudowną posadzką dla nowoczesnych miłośników tańca, jak black boton, charleston i inne.
A przecież żyć się musi. A więc się żyje. Codziennie w porze wieczornej ciągną ze wszech stron miasta gromady młodszych i starszych podlotków, nigdy nie starzejące się kandydatki na żony (znam je od 10 lat przy niezmienionym wieku tylko przy odmiennej od czasu do czasu barwie pudru i włosów) a w ślad za niemi podążają młodzi wszędzie studiujący słuchacze szkół wyższych (parlujący wszystkiemi językami) adepci do małżeństwa z posagiem natychmiast płatnym (do weksli papy mimo wielkiego poważania nie mają „wielkiego zaufania”). Wśród tych krzątają się starzy kawalerowie, którzy myślą wprawdzie o „żółtych” kolorach, ale dosyć często dla wyćwiczenia sprawności swoich oczu świdrują przechodzące postacie płci nadobnej (nie zawsze koniecznie pięknej, bo cóż one winne, że estetyka często nieodpowiednie znajduje pomieszczenie 🙂 ).
Przyznać jednak należy, że i kobiety nasze (dzieci do lat 14 chcą i nie chcą zaliczać się do tej kategorii) nie pozostają w tyle i godnie dotrzymują kroku w gimnastyce oczu, ale też i inne gimnastyka jest nieznaną”.
Złośliwy jest ten dziennikarz 🙂 Nie rozumiem o co chodzi z tym żółtym kolorem i starym kawalerem?
Z tej samej gazety:
„Wrażenie z dancingu familijnego w kawiarni „Roma”.
To co pokazał „pierwszorzędny” balet „Mignon” pod kierownictwem p. W. Denisa, przechodziło wszelkie oczekiwania. Czego to nie widzieliśmy w tej wielkiej rewii ludzkich namiętności? Marynarze, lilipuci, kozacy, nożownicy, cyganie i wiele innych prawdziwych atrakcji.
Wśród baletnic wyróżnia się pięknością (nieco nadwątloną) p. Zosia di Putii, znana ze swych występów przed laty w „Louvrze”.
Panie: Nelly Flurous, Mija Gerdis i Zosia Soja stanowią miłą trójkę, mogącą się znaleźć w najlepszym towarzystwie.
Z manierów tanecznych ogólnie podobał się „taniec zbłąkanej dziewczyny”, dalej taniec wschodni i zachodni, brzucha i innych części ciała – wszystko w ramach wielkiej rewii namiętności!”
Asiu – wtedy się jeszcze nie nosiło tęczowych szalików. I o pedofilii się nie mówiło, tylko panie sobie szeptały, że p. X jest miłośnikiem „zielonych jabłek”.
Dziękuję za wyjaśnienie 🙂
Według tego samego dziennikarza w Drohobyczu mieszkają również inni, lepsi ludzie (a nawet kobiety!) 🙂
„Pocieszajmy się jednak, są i inne typy, coraz rzadsze, ale są.
Są to ludzie (nawet i niektóre dziewczęta) pracy nad sobą, poświęcający dużo czasu czytaniu, mimo wytężającej walki o byt. Ci cicho niosą nieraz w ofierze swa młodość, energię dla dobra drugich, a o takich ludziach mało się mówi, ich czyny pozostają w ukryciu, tylko życie wewnętrzne pełne cichych przeżyć, a nawet głębokich tragedii, przynosi nieraz nagrodę za cierpienie ofiary. Cześć im!”
Tak, a to ziemia do której wzdycha Żaba. Rodowy Dobromil jest tylko 4 km od granicy; nie mogli tej granicy kawałek dalej? I tłumacz tu, że dobrze, że sobie to zabrali – przecież Pojezierze Pomorskie to znacznie ciekawsza i lepiej zorganizowana przestrzeń do życia. Nowy wzdycha do Nałęczowa, Żaba do Dobromila, a ja myślę, że pozbyliśmy się poważnego problemu.
Ludzie (a zwłaszcza przymusowi przesiedleńcy czy ich dzieci) zawsze będą tęsknić za rodzinnymi stronami, nawet jeżeli urodzili się już gdzieś indziej. Niektórzy potomkowie Łemków wracają do Beskidu Niskiego. Oni mają taką możliwość bo to ten sam kraj.
Dobranoc
http://audiovis.nac.gov.pl/search/
http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/101208/1d2da77c2d0a725014aea792b73053be/
http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/101212/1d2da77c2d0a725014aea792b73053be/
Z powrotem w Santiago, w Argentynie było cudnie, ale dzisiaj musieliśmy oddać samochód – dalsza droga już etapami na północ – ale autobusami. Pullmanami jakowymiś.
Ludzie!!! Co przeżyłam, to moje, ale zjazd z Paso Los Libertadores (3500m w cieniu Aconquagi) to nic w porównaniu z górą papierów, jakie trzeba wypełniać na granicy (w obie strony), sprawdzaniem, sprawdzaniem i ponownym sprawdzaniem, czy wszystkie te papierzyska są w porządku. Podrózujemy „podręcznie”, więc nie mieli czego szukać w torbie i plecaku, ale w jedna i drugą stronę staliśmy ponad 2 godziny i wszystko dotyczyło papierów 🙄
Wracając do Los Libertadores – naprawiają drogę, jedno pasmo zamkniete, więc puszczali na zmiany. Z Chile dopiero o 20-tej
Wjazd – ten bardzo stromy, gdzie jest 28 „curva peligrosas”, czyli zakręty pod kątem, że głowa boli (180stopni i w porywach jeszcze urozmaicone), przeżyłam bez specjalnych emocji, bo było ciemno.
Ale dzisiaj… 🙄
Zjazd z przełęczy Los Liberadores, 32km KARKOŁOMNEGO zjazdu z 28-ma niebezpiecznymi dziwkami przeklinałam w żywy kamień. Co ja się nazapierałam nogami i rękami (jakby to coś miało pomóc w razie draki), to czuję w mięśniach, a Jerzor powiada, że ja nic nie ćwiczę! Jerzor nic nie komentował, bo musiał się skupić na kierownicy – jechaliśmy 20 km. na godzinę, samochód za samochodem, czasem tylko rzucił dziwką, nie dziwię się 🙄
Dodam, że to bardzo zwykła i wąska droga, przepaście, że ho-ho, jedno pasmo zamkni,ete, bo remonty…
Dobrze, że w tej Mendozie zrobiliśmy zapasy wina, to teraz odreagowujemy. Jutro już na północ (Los Serenas), ale komfortowo, autobusem. Byliśmy na wyższych przełęczach (Góry Skaliste tu i tam), rok temu w Grecji myślałam, że już gorzej być nie może (złe drogi, no i ten Peloponez, gdzie nam Perykles nie kazał jechać, a jednak! Ale to będzie piękna droga, jak ją skończą remontować, poszerzać, pobocza itd.
Widoki przecudne, co ja wam będę mówić, pokażę po przyjeździe.
Idę dalej odreagowywać.
O, zaraz – jeszcze nie kończę! Teraz kulinaria i winiarnie! Zacumowaliśmy w górskim hotelu po argentyńskiej stronie Aconcaguy, to zadna miejscowość, tylko ośrodek narciarski i wspinaczkowy. PUSTO! Znowu po sezonie, więc jestesmy sami. Sam jest też własciciel, 40 letni Anglik, od 5 lat w Argentynie, bo ma tu dziewczynę. Dziewczyna w Mendozie z dziećmi (jej 2 córki), bo zaczął sie rok szkolny i…tam najbliższa porządna szkoła. On natomiast pilnuje interesu, jeden sezon się skończył, za chwilę zacznie się następny. Zaprzyjaźniliśmy się z miejsca, pierwszego „wieczoru” nie rozmawialismy za wiele, wypiliśmy po piwie i zapowiedzieliśmy sie na nastepna noc, a on nam dał wskazówki, co i jak w tej Mendozie. Mendoza jako taka – pobiegaliśmy troche i wystarczyło. Po drodze winiarnie. W ilościach!!! Odwiedziliśmy tylko jedną, niby takie odwiedziny należy wcześniej zapowiedzieć, ale pani mówi – mam czas, to wam pokażę i opowiem w skrócie (owszem, byli tam wycieczkowicze zapowiedziani, ale ta pani nie była od oprowadzania wycieczek, tylko jakaś z wyższego personelu). Potem usadziła nas przy barku i proszę popróbować tego i owego…ja mogłam próbować, ale Jerzor prowadził, więc nabyliśmy kilka butelek (właśnie teraz „odreagowujemy”!)
Wróciliśmy do naszego hotelu w górach ok.18 , a Steven zapowiedział, że jak odpoczniemy (mamy się przespać), to będzie czekać na nas kolacja o 22:30.
Trochę zdziwieni, że tak późno i właściwie po co…
Poza sezonem kuchnia nie pracuje – a on zawołał swego kucharza, żeby dla nas przygotował specjalne danie – argentyński stek. HA!
Wszystko udokumentowałam. Oczywiście zacieśnialiśmy stosunki towarzysko-kulturalne, a dzisiaj pożegnaliśmy sięe bardzo serdecznie, bo zacieśnianie zacieśnianiem, ale trafiliśmy na faceta o podobnym podejściu do życia i poglądach. Co się panowie napolitykowali 🙄 A jeden i drugi gaduła nieprzeciętny 🙄
No to lecę pospać albo co.
P.S.
Nowy,
Mendoza i okolica to zagłębie malbeca…czujesz to? 80% malbeca produkują tam właśnie. Owszem, piłam Twoje zdrowie w tej winiarni, gdzie byliśmy 🙂
Wróciłam do Żabich nieco po pólnocy – jechało się świetnie aż do Wałcza, potem zaczął padać śnieg i mocno wiało.
W Przasnyszu zostawiłam kolejny obraz, a zabrałam ten który wisiał między oknami w dużym pokoju. Cieszę się, że wróci na swoje miejsce, bo mi go było brak.
W domu młódź przyjezdna już spała, pofukując zabrałam się za zamiatanie podłóg. Jutro, czyli dzisiaj, pośpię dłużej i dam im szanse na doprowadzenie chałupy do porządku, bo mogę być niemiła 😉
Dobromil poczatkowo byl po polskiej stronie, potem z tajemiczych wzgledów przesunieto granice. Linia kolejowa Przemyśl – Ustrzyki idzie sobie przez Dobromil. W czasach słusznie minionych jak pociąg przejeżdżał granicę z ZSRR (czy tez z Ukraińską SRR) to zamykano drzwi wagonów na klucz, a na stopniach stawali zołnierze z bronią i w takiej eskorcie jechało się do Ustrzyk, znaczy od polskiej do polskiej granicy.
Koło Dobromila byly kopalnie soli i spodziewano się ropy naftowej.
Gwoli scisłości: ja nie mam ciągot na wschód.
3PZB – „PZB” – O.K., ale dlaczego „3”?
BRA!
Dzień dobry,
Marzec tutaj to miesiąc w którym każdy chcialby być Irlandczykiem. Wiadomo – dzień św. Patryka obchodzi się tutaj długo i szczególnie. Hamptons to kilka małych miejscowości, a każde z nich ma ambicję własnej parady z tej okazji. Doszło więc do dziwnego porozumienia – każde miasteczko organizuje swoją paradę, w której biorą udział mniej więcej ci sami paradujący. Dziesiaj parada odbywała się w Westhampton Beach. Piękna, ale chodna, pogoda pozwoliła na pstryknięcie kilku zdjęć.
https://picasaweb.google.com/takrzy/PatrickDayParade#slideshow/5853552013267217186
Nie są to góry Nemo ani Marsylia Ewy, ogląda więc kto chce, załaczyłem tylko część swojego zasobu, żeby nie zanudzać – obiektami są bowiem ci, którzy tę paradę tworzyli i jaj kibicowali, a którzy najbardziej mnie zawsze fascynują – LUDZIE, nieznani mi ludzie.
Dobranoc. 🙂
dzień dobry …
Nowy bardzo optymistycznie zaczął się mój dzień od oglądania Twoich zdjęć … 🙂 … u nas zima trzyma …a Patryka też się świętujemy ale w pubach tylko …
Też zaczęłam dzisiejsze posiady blogowe od opowieści Alicji i parady Nowego (n.b. Nowy – też wczoraj piłyśmy chilijskiego malbeca , wspominając Ciebie przy tej okazji). Na tych fotkach z parady najbardziej podobały mi się dzieciaki – w tym jeden „Irlandczyk” o tak latynoskiej urodzie, że mógłby dąć w swój instrument na Copacagama. I w zachwyt wprowadziła mnie niewiasta w balowej kreacji, wygorsowana przy niskiej pewnie temperaturze. Święty Patryk pewnie czuwa nad jej katarem.
Dzień dobry 🙂
Ewo, czy mogę wysłać Twoją Marsylię córaskowi? Jedzie tam, niestety na krótko, w kwietniu.
Dzień dobry. 😀
Pyro, przesyłam skrobanko za uszami mojemu ulubieńcowi. 😀
Wg dzisiejszej pogodynki wiosna ma wrócić w moje okolice, dopiero dzień przed świętami a ja mam nadzieję, że jednak wcześniej o ile Alicja dmuchnie ciepełkiem w naszą stronę. 😉 😀
Nowy, chętnie bym przeflancowała do nas z USA te radosne, kolorowe parady a wywaliła w niebyt nasze, pożal się Boże, „rekonstrukcje”.
Idę zrobić dżem.
Nowy,
Ludzie i zwierzyna są najwdzięczniejszym i najtrudniejszym obiektem do fotografowania. Przyznaję, że ja tej sztuki nie opanowałam. Tak że nie sumituj się, tylko wrzucaj kolejne zdjęcia. Chętnie obejrzymy 🙂
Haneczko,
Zawsze możesz podrzucić linka do zdjęć córaskowi. Nie wiem na jak długo tam jedzie, ale sugeruję wykupić bilet dzienny (5 EUR) honorowany w metrze, autobusach i tramwajach na terenie miasta. Zwraca się już po 4 przejazdach, a tam jest gdzie jeździć. Polecam informację turystyczną w Starym Porcie (tuż przy wyjściu ze stacji metra). Daj znać, gdybyś potrzebowała więcej informacji.
Kochanym Naszym Panom zdrówka i buziaki … 🙂
http://www.kalendarzswiat.pl/10_marca/
Dziękuję, Ewo 🙂
Zgago 😀
Sypie i wieje, a ludzi dużo, o matko 🙄
No to dzisiaj będą toasty za blogowych, rodzinnych i zaprzyjaźnionych Panów.
Prawdziwy mężczyzna z prawdziwym szalikiem wyraża swe głebokie zadowolenie z powrotu Zgagi i Żaby
Nowy – Masz rację, sami nieznajomi 🙂
uwaga alergicy … kolorowe ciuch mogą uczulać zwłaszcza te z Chin .. biała bielizna i biała t-shirty bezpieczniejsz …
http://www.youtube.com/watch?v=OMiBAz7GWK8&feature=youtube_gdata_player
ależ senna pogoda; nawet czytać mi się nie chce. Zrobiłam sobie herbaty z nalewką cytrynową, bo niby tylko -2 stopnie, a dłonie i stopy mam zziębnięte. Doszłam do wniosku, że wykorzystując resztę kapusty obiadowej, mięsa itd ugotuję jutro kapuśniak z kwaszonej kapusty, typu „łyżka staje”. Mam jeszcze kawałek boczku wędzonego, jakąś kiełbaskę + ziemniak w kosteczkę, garść kaszy perłowej, garść włoszczyzny i ząbek czosnku i będzie zupa doskonale rozgrzewająca. A już myślałam, że pożegnaliśmy zimowe zupy na dłużej.
Uznaliśmy,że ten weekend jest NA PEWNO ostatnim śnieżnym i zimowym łykendem
tego roku i postanowiliśmy,dosyć zresztą spontanicznie,spędzić ten czas na wlościach nadbużańskich.Koszyk z drobnymi zapasami pod pachę,ciepłe szaliki i czapki na głowę i ruszyliśmy z kopyta w wiadomym kierunku.Po drodze uzupełniliśmy zakupy w naszych wiejskich delikatesach.Gospodarzostwo też już zahaczyli o ten dobry
adres 🙂 Kupiliśmy białą kiełbasę i trochę ichniejszego,znakomitego,też białego salcesonu,to tak z łakomstwa i na wszelki wypadek 🙂
Kiełbasa była niezbędna do brukselki a la Osobisty Wędkarz.Wędkarz na ryby teraz chodzić nie może,bo to nie sezon (chociaż zapaleńcy ciągle łowią spod lodu na kawałkach lodu,które jeszcze zostały tu i ówdzie)Skoro nie chodzi na ryby,
to gotuje 😀
Brukselka z białą kiełbasą to był strzał w dziesiątkę przy tej śnieżnej i zimowej pogodzie.Najpierw brukselkę gotujemy na parze,potem obsmażamy na patelni( w wersji dietetycznej na oliwie,w wersji rozpustnej na wysmażonym boczku).Z kiełbasą podobnie-najpierw obgotowana,potem przekrojona wzdłuż na pół i też podsmażona na patelni.Kiełbasę mieszamy z brukselką i podajemy z ulubionym czerwonym winem.
Do tego jedyna słuszna musztarda z Dijon i chleb domowej roboty.REWELACJA 🙂
Po takim obiedzie można włóczyć się po zimowym,mazowieckim lesie ile chcecie,
dwie albo nawet trzy godziny.Do tej brukselki można też podać ziemniaki z patelni.
Wtedy możecie łazić po lesie choćby i pół dnia.
Na blogu od wczoraj same radosne i miłe nowiny oraz ciekawe zdjęcia.
Zgaga wróciła! Hip,hip,hurra!!!
Ewo-dzięki za relację z Prowansji i Marsylii.Myślę,że zaliczamy Cię teraz do grona blogowych frankofonów 😀
Nowy-fajne te Twoje zdjęcia z irlandzkiego święta !
Zresztą w ogóle lubię Twoje migawki i reportaże.
Alicjo-powodzenia w kolejnych amerykańsko-południowych podbojach !
No, i po wiośnie!
Wracając z proszonego objadu, rozkoszowaliśmy się jazdą po gwałtownie obladzającej się autostradzie. Po drugiej stronie widzieliśmy nawet samochody tańczące piruety.
Dobrze, że nareszcie w domu.
A na wtorek, mówili coś o możliwych nawet -16°C!
Spedzilam popoludnie na lepieniu pierogow z miesem i kapusta. Wyszlo mi okolo 70. Cora przyjezdza w przyszly piatek na pare dni a pierogi to jej ulubione danie. Zabiera tez ze soba. Jak przyjezdzalam do Polski to moja Mama zawsze mi przygotowala moje ulubione dania. Teraz ja tak robie dla corki.
Danuśko,
Z racji wyuczonego języka, frankofonem jestem od dawna. Tylko przez ostatnie lata częściej bywałam w Rumunii niż we Francji 😉
U mnie tez juz po wiosnie. Wieje silny wiatr, leje a na jutro zapowiedzieli snieg. A bylo juz tak cieplo.
Wróciłem z ogrodu. Zima szaleje. Ale mam nadzieję, że to jej ostatnie momenty.
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/OstatnieMomentyTejZimy#5853777482207864258
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/RejsZAJ402?noredirect=1#
To wspomnienia z św. Patryka z Key West z rejsu z Alicją i Jerzorem. W przyszłym tygodniu jesteśmy zaproszeni na Big Party z tej zielonej okazji. Dzisiaj jest dobry dzień. Po południu i wieczorem ciekawe koncerty. Rano trafiła mi się gratka. Na wyprzedaży kupiłem świetną płytę; Wynton Marsalis & Kathleen Battly. Bach, Haendel i Scarlatti. Koszt: ćwierć dolara!
Ewo-to tym bardziej się cieszę 🙂
Elap-podjrzewam,że mamy na całym świecie tak mają.
Mama Alaina na jego przyjazd praktycznie zawsze przygotowuje jego ukochany
„pasztet na ciepło” z sosem grzybowym.
U mnie dziś „czeski obiad” – pieczeń wieprzowa, knedliki i kapusta po morawsku. Na deser była tarta z malinami i jagodami.
Bardzo lubię południe Europy. O Marsylię nie udało mi się niestety zahaczyć w czasie mojej dawnej, wakacyjnej podróży po Francji. Był Paryż, Rouen, Chartres, zamki nad Loarą Chenonceau, Amboise i Cheverny, potem południe, urokliwy hotel w Les Arcs
http://www.logisduguetteur.com/en/hotel.html
Wizyta w Saint-Tropez, Cannes i na koniec Nicea. Zdjęcia były niestety robione jeszcze aparatem z kliszą więc cieszą oczy tylko w albumie. Miło wspominam te wakacje. Ucieszyły mnie zdjęcia z Marsylii.
Dzien dobry,
Alicjo – ciesze sie, ze masz okazje sprobowac malbec u zrodel. Chociaz to francuski szczep, jednak dopiero w Argentynie rozwinal skrzydla.
Jolinku – za buziaki wielkie dzieki 🙂
Ciesze sie rowniez, ze parada sie podobala, a mnie podoba sie to, ze w tych malych, spokojnych miasteczkach, z pozoru cichych i bez zycia, bardzo duzo sie jednak dzieje. W kazdym z nich jest spora biblioteka – pelni role nie tylko wypozyczalni ksiazek czy filmow, ale przede wszystkim jest to miejsce bardzo licznych spotkan roznych grup ludzi o roznych zainteresowaniach. Tam powstaja pomysly wielu miejscowych imprez. Chcialbym, zeby takie „amerykanizmy”, z parada sw. Patryka wlacznie, byly przeflacowane, jak to Zgaga mowi, do Polski.
Tutaj juz zmienili czas na letni, a pogoda jakby sie do tego dostosowala. Kolejny ladny dzien i znacznie cieplejszy. Jade na przejazdzke.
Do pozniej 🙂
Podróże niezwykle wzbogacają. Niby małe, zadbane hoteliki wszędzie w Europie są podobne, ale to nieprawda. Nastrój, genius loci różnią się ogromnie, ale wszystkie, w których się pomieszkiwało, łączą wspomnienia. Zatrzymany czas.
Nowy, nie bądź taaaki i dmuchnij na wschód, choć troszkę ciepełka i słońca. Po swoim dzisiejszym wpisie dostałam napadu kichania, już się zaczęłam cieszyć, że będzie tyle pomyślności a ….. skończyło się wrednym katarem. To jest przecież prawnie zakazane, żeby tak „ni z gruszki, ni z pietruszki” napadać na mnie. 😥 🙁
Dżemu mam 6 słoików i to jest (jak na razie) jedyne pocieszenie.
Witam, czym te dzieci nas jeszcze zaskoczą?
http://forsal.pl/artykuly/688262,nauka_jack_andraka_mlody_einstein_xxi_wieku.html
Yurku, nic tylko chłopcom życzyć powodzenia i to pod każdym względem.
Mam dziwne przeczucie, że w każdym pokoleniu jest było, jest i będzie sporo (niestety zmarnowanych) geniuszy. Chłopak do tego ma szczęście i oby ono go nigdy nie opuściło.
Errata: skreślić pierwsze „jest” – zaraz po słowie „pokoleniu”.
Żeby nawiązać do tematu przewodniego : bardzo dobry chleb żytni posmarowany masłem, został hojnie posypany koperkiem, szczypiorkiem i natką pietruszki i posolone to-to. Bardzo mi smakowała ta zielona kanapka.
a ten film polecam @nemo 😉
http://en.wikipedia.org/wiki/Mr._Smith_Goes_to_Washington
Dzisiaj Dzień Mężczyzny i byłoby nietaktem wracać do babskiego święta sprzed dwóch dni, a ja dopiero dzisiaj znalazłam u Poniedzielskiego wiersz na 8 marca. Nie będę paskudą i nie przytoczę w całości, tylko ostatnią strofkę :
…Bo kobieta szuka pola
by nie żyć w mizerii
i nudzi ją rola
samosiejki w oranżerii.
A tu by trzeba Jurandota
… Z mężczyznami wielka bieda,
lecz bez mężczyzn
żyć się nie da…
Gdzieś mi się ten wierszyk zapodział, a z pamięci tylko ten strzępek.
Andrzej Poniedzielski
ONA-
Luby Świecie,
co też Ty mi dasz?
Ty nie patrz na mą tylko twarz
Ty elewację pomiń mą
i Ty wejrzyj, proszę,
w moje (moją) głąb
Bo kobieta szuka pola
do „się rozwijania”
a tu czeka dola
orchidei w chłopskich saniach
Jeśli, Świecie
coś Ty dla mnie masz
Ty na moje ciało nie tak patrz
Architekturę pomiń mą
Ty wejrzyj, proszę
w moje (moją) głąb
Bo kobieta szuka pola
by nie żyć w mizerii
i nudzi ją rola
samosiejki w oranżerii
Małgosiu! Poniedzielskiego mam – Jurandot mi zginął.
Pyro, znalazłam coś takiego
http://www.kartkazpodrozy.eu/arnold/comment-page-2/#comment-12249
Może tego szukasz …
Małgosiu – nie tego, niestety, bo tam jest tylko cytat z wierszyka zgubionego. Cytat dosłowny zresztą.
Dobrej Nocy. Nowy – pilnuj światełka, rano przejmiemy dyżur.
Cholera!!!!!!!!!!
Się nawypisywałam (jesteśmy w Los Serenas), a della nie jest ustawiona na to, że w razie draki to ona tekst trzyma i mogę odzyskać, kontynuować.
Trudno. Trza się walnąć do wyrka, bo jutro o 6-tej rano wstawanko i dalej, 10 godzin jazdy do Antafagosty.
Przesyłam duuuuużo słońca i ciepła!
Alicjo,
dzięki za słońce i ciepło, ale Ty też łap dobre chwile garściami i nie puszczaj!!! Dla Jurka to samo!!!
Pojechałem na przejażdżkę na północną stronę wyspy, aż do Greenport, małego miasteczka do którego zawiozłem kiedyś Cichalów i Jeżorów. Po drodze kilka jeszcze mniejszych miasteczek, wszędzie spokój, cisza, ale i mnóstwo uroku. One są takie „ujutne”, jakby chyba określiła je moja, urodzona jeszcze w XIX wieku, śp.Ciocia Xawera. „Ujutne” to chyba ukraińskie słowo, używane też na wschodzie Polski.
Pełno tam również winnic w których powstaje naprawdę dobre, chociaż mało znane wino. Najpierw zatrzymałem się na parkingu specjalnie dla takich jak ja przeznaczonym (patrz zdjęcie). Wstąpiłem tam, gdzie dobre wino, gdzie napis głosi „Keep calm, drink wine”. Nie zawiodłem się – kieliszek Cabernet Sauvignon z 2006 roku był przedni, chociaż nienajtańszy.
Po kilku chwilach pojechałem dalej. Już kiedyś wspominałem, że ozdobą takich maleńkich miasteczek są kościoły. Dużo ich, bo i wyznań dużo. Zrobiłem zdjęcia kilku. Przypominają mi historię tej ziemi.
W Greenport zjadłem po amerykańsku – hamburger z kiliszkiem czerwonego wina (było raczej podłe, więc nie wspominam).
https://picasaweb.google.com/takrzy/NorthForkMarzec2013#slideshow/5853880269337195842
Teraz w domu. Nie myślę, że jutro trzeba znowu do fabryki…, a tak mi się już nie chce pracować! 🙂
Słyszałem kiedyś rozbrajający toast…
Piję zdrowie… swojej żony. Bo jak ona będzie zdrowa, to także większość obecnych tu Panów, też będzie zdrowa. A jeśli oni będą zdrowi, to i obecne tu Panie będą zdrowe. A jeśli obecne tu Panie będą zdrowe, to wtedy także i ja będę zdrowy…
Yurek!
Przepraszam, ale nie rozumiem, albo rozumiem zle, co napisales:
” Piję zdrowie? swojej żony. Bo jak ona będzie zdrowa, to także większość obecnych tu Panów, też będzie zdrowa.” … itd.
Albo ja nie rozumiem juz nic, albo obraziles moja zone i w ogole wszystkie zony, dziewczyny, kochanki, wszystkie kobiety na Blogu i wszedzie. Jesli to mial byc dowcip, to przepraszam, ale wyszedl malo smiesznie dla mnie, a co dopiero mowic o naszych Blogowiczkach – czynnych i tych podczytujacych.
Jesli mam kiepskie poczucie humoru lub nie mam go wcale, to wybaczcie, widac nie nadaje sie tutaj.
Dobranoc.
dzień dobry …
Nowy … 🙂
Od dziś w całej UE obowiązuje zakaz testowania kosmetyków na zwierzętach …