Szaleństwo czy zwykła obłuda?
Polacy dzielą się na stronnictwo zwolenników wigilijnego spotkania z karpiem i zagorzałych przeciwników. Jedni -jak np. ja – nie wyobrażają sobie stołu pod choinką bez brytfanny z karpiem pieczonym w śmietanie, posypanym grubo zmielonym pieprzem zachęcającego do dziabnięcia go widelcem i popicia dobrze schłodzonym białym wytrawnym winem. To dla mnie kwintesencja smaku i zapachu tych świąt.
Druga grupa – przeciwników karpia – narzeka na jego błotnisty aromat, tłustość i nadmiar ości. I ja to rozumiem. Powiem więcej akceptuję taki wybór, bo o gustach i smaku dyskutować nie warto. Każdy ma inne.
W ostatnich latach, przeciwnicy tej ryby jadanej – zwłaszcza w wigilię – od XI wieku (czasy Bolesława Krzywoustego i początki słynnych zatorskich stawów hodowlanych) w polskich dworach, zyskali potężne ( a przynajmniej hałaśliwe) wsparcie. Oto do natarcia ruszyli wszelacy obrońcy karpia. Gdy początkowo walczyli z okrucieństwem stosowanym w handlu rybami a polegającym na strasznych warunkach przechowywania karpi czy noszenia żywych ryb w plastikowych workach, gdzie umierały dusząc się, popierałem ich poczynania. Też jestem zwolennikiem jak najmniej okrutnych metod pozbawiania życia zwierząt, które trafiają na nasz stół. Ale gdy w ubiegłym roku, a zwłaszcza w bieżącym, ofensywa obrońców stara się doprowadzić do całkowitego wyeliminowania karpi z polskiego świątecznego menu, po prostu zezłościłem się nie na żarty. Dlaczego mam pozbyć się z talerza akurat tej ryby a nie innych. Czy łosoś mniej cierpi gdy go wyciągają z sieci i przewożą do wędzarni? A wszelka inna zwierzyna? Dlaczego mam być traktowany jak morderca?
Rozumiem więc, że to dopiero początek ofensywy, która ma w końcu doprowadzić, by wszyscy ludzie przeszli na dietę bezmięsną, bezrybną i… bezsmakową.
Ostatnie badania stwierdzają, że i rośliny mają pamięć (np. zapamiętują kolory, reagują na dźwięki). Może więc i one cierpią gdy rozgniatają je zęby jaroszy.
W tej bardzo hałaśliwej antykarpiowej akcji, w której odsądzani są od czci i wiary wszelcy przeciwnicy, wietrzę sporą dawkę obłudy. I głównie z tego powodu zabieram głos zdecydowanie „niepoprawnie”. Choć to przecież każdy sam winien decydować o tym, czy jego zachowanie i wypowiedzi są dopuszczalne czy też nie. I nie ulegać szantażowi ludzi uzurpujących sobie prawo do decydowania o tym, co pozostałym ma smakować a co nie!
Komentarze
O, Gospodarzu – toż od dawna na blogu bezwstydnie przyznaję, że obca jest mi wszelka ideologia, a ideologicznych wyznawców mam dosyć do końca życia. Ileż to ludzkiej krwi popłynęło pod szczytnymi hasłami! Apage satanas! Co prawda też nie robię karpia od kilkunastu lat, chociaż osobiście bardzo lubię, a to z prozaicznej przyczyny – karpia nie lubią moje dzieci, więc dla jednej osoby….Do kiedy żyła Teściowa i Jarek radził sobie z jedzeniem ryby, karp był na stole, a dla młodych dorsz albo pstrąg – teraz, kiedy jesteśmy tylko we dwie, kończy się na pstrągu i drugiej rybie (w tym roku karaś).
Jeszcze nie doczytałam wczorajszych wpisów i w najbliższych dniach będę wpadała na blog tylko okazjonalnie. Świci mi jednak światełko w tunelu – w święta przyjedzie Matros i podłączy mi internet do laptopa. Będę miała swoją masynę do plotek blogowych.
Placku- dziękuję 😀
Przekażę Osobistemu Wędkarzowi,aby łowił od teraz jedynie tęczowe
pstrągi z różą w zębach.
Należymy do stronnictwa Wigilii bezkarpiowej.Czasem mamy jednak okazję jeść karpia w galarecie u naszych przyjaciół (nie tylko z okazji Wigilii) i jest on znakomity-żadnych ości,żadnego smaku błota,sama przyjemność 🙂
Mamy też wspaniałe karpiowe wspomnienia z Korsyki.Osobisty
złowił tam kiedyś w górskim jeziorze,o krystalicznej wodzie wielki
egzemplarz tej ryby.To był najlepszy karp w naszym życiu- oczywiście
z racji jakości wody,w której pływał.Podzielilśmy się wtedy tym karpiem
z naszymi sąsiadami z kempingu.Owi sąsiedzi to było włoskie małżeństwo
w wieku około emerytalnym.On-przystojny,dobrze zbudowany,zawsze
w złotym łańcuchu oraz na plaży zawsze w stringach.Sami rozumiecie,że z tych wszytkich powodów do tej pory pamiętam doskonale tego sąsiada 😉
Karp też im smakował !
Im człek starszy, tym, słusznie powiadają, ogon jego twardszy. W oryginale był kot, ale i do człowieka pasuje. Tylko nie ogon, a serce. Ale nie dla karpi to serce twardsze tylko właśnie dla ideologii. W młodości można zapalać się do ideologii jedynie słuszne lub przeciw jedynie niesłusznym (to dla tolerancyjnych) albo przeciw wszystkim z wyjątkiem naszej jedynie słusznej (to dla mniej tolerancyjnych).
Człowiek stary, jak ja, wszędzie węszy podstęp lub ukryte intencje. Dlatego do obrońców przyrody podchodzę nieufnie, choć sam na naturę jestem raczej wrażliwy. Potrafię całować ulubione sosny w wiejskim ogrodzie, gdy przyjeżdżam po długiej nieobecności. I nie boję się, że ktoś, kto to zobaczy, będzie się pukał w czoło. Nie wiem, czy one moją czułość dostrzegają, ale nikt nie jest w stanie udowodnić na 100%, że nie. Pewnie, że nie chodzi o odczucie muśnięcia ustami, tylko o atmosferę, jaka przy tym powstaje.
Ale karpi mi nie żal. Może i żal, ale nie na tyle, żeby uznać ich eliminację za rzecz właściwą. Jest w tym okropna hipokryzja, a tej szczególnie nie cierpię. Eliminacja karpi ze stołów oznacza ich fizyczne unicestwienie, bo nikt nie będzie utzrymywał hodowli niczemu nie służącej. To samo odczuwam w stosunku do obrończyń zwierząt futerkowych. Do pewnego stopnia je doceniam, bo naga młoda dziewczyna wygląda ładnie i miło na te rozdziane bojowniczki popatrzeć, choć przyjemność jest trochę zepsuta współczuciem dla ich zmarźnięcia, bo zwykle protestują na mrozie. Ale istota ich celu to wyrżnięcie wszystkich hodowlanych zwierząt hodowlanych. Ale nie spotykam dyskusji, czy lepej te zwierzątka wyrżnąć czy też pozostawić w koszmarnych warunkach życia. Nie walczą o poprawę bytowania. Przy poprawie bytowania futra byłyby jeszcze droższe, ale nie mam nic przeciwko temu. Natomiast poprawienie losu zwierząt poprzez ich likwidację kłóci sę z moim poczuciem przyzwoitości.
Errata: wszystkich hodowlanych zwierząt futerkowych
http://www.nakarpie.pl/
To z pobudek niedalekich od nepotyzmu odsyłam do strony entuzjastów wędkarstwa karpiowego. Przemek Mroczek jest synem mojej siostry ciotecznej (brak pokrewieństwa z bliźniakami o tym nazwisku). Jednak nie promocja filmów o łowieniu karpi mi przyświeca tylko zdjęcie pana Grahama Slaughtera (prawie nomen omen) z 40-stokilogramowym karpiem złowionym we Francji w Rainbow Lake, czyli w Lac de Curton na południe od Bordeaux, Mekce karpiarzy z całej Europy.
O tej porze roku karp nie ma prawa miec smaczku, bo oczekuje sie od dystrybutora, ze trzymany jest juz od pazdziernika w czystej wodzie i nie jest juz karmiony. Co innego zlowiony latem i to tam zlowiony, gdzie zwykle zyje, tj w blotnym stawie. Sam tez lowilem karpie latem, w czystych zaporach hiszpanskich i tam tez, jak nadaje Danuska, smakowaly bez zarzutu.
U nas, wigilia bez karpia jest niewyobrazalna. Kupimy tego roku dostatecznie duzo, aby bylo sie czym podzielic z corka i zeby bylo na sniadanie, na zimno. Tak lubimy najbardziej.
Przestalo padac, minus trzy i slonce probuje sie przedrzec przez chmury.
Wszystkim zycze milego piatku,
pepegor
Cóż to za alternatywa: wyrżnąć lub nadal trzymać w klatkach? Jaką perspektywę mają te w klatkach? Dożywocie?
A gdyby tak zaprzestać rozmnażania?
Karpiom pozwolić żyć w jeziorach, a nie w stawach. Nie karmić, niech żyją jak inne dzikie ryby. To może też nabiorą lepszego smaku…
Tu musze sie wlaczyc, Stanislawie i zaprotestowac.
O ile wszelakie lowy dzis coraz trudniej racjonalnie uzasadnic, to te praktyki na tej stronie potepiam zdecydowanie, bo wydaje mi sie, ze tu obluda zostala ?ztopowana?, ze i ja posluze sie anglizmem. O ile osobiscie jestem gotow zaakceptowac zadawanie zwierzeciu bolu, to tylko pod aspektem zdobywania pozywienia. To natomiast, na co wskazales, co zdaje sie byc ostatnio coraz bardziej modne wsrod wedkarzy, lowienie karpia pod rekord, jest moim zdaniem etycznie godne potepienia. Zdziwilem sie niemalo, gdy w zeszlym roku czytalem regulamin z nad pewnego prywatnego jeziora, gdzie stalo napisane, ze zlowionego karpia sie wypuszcza. Zapytalem wlasciciela wprost o co chodzi i dowiedzialem sie, ze tu strategia pielegnacji rybostanu jest trzymanie tylko duzych karpii, ktore i tak nie nadawaja sie do jedzenia i sluza wedkarzowi tylko do sesji fotograficznej. Nie cierpie tej obludy kiedy czytam: ?Fascynacja wspaniala, niezwykle silna i przebiegla ryba, jaka jest karp, ogarnia coraz wieksze rzesze wedkarzy?. Czego takie zwierze przy tym doznaje, nie odgrywa tu najwyrazniej zadnej roli.
Stanislawie, nie zrozum mnie zle, bo to nie atak w Twoim kierunku, a miesci sie przecierz w temacie
Danuśka, na żonę tego Włocha spuściłaś zasłonę milczenia 😀
Witam słonecznie i taaakiego słońca i Wam życzę. 😀
Właśnie przysiadłam między jednym a drugim miotaniem i po przeczytaniu wpisu Gospodarza, muszę stwierdzić, że znowu się w 100% zgadzam się z wnioskami.
Garkomanie, gdyby Matka Natura zdecydowała, że ludzie nie muszą niczego jeść, to zamiast siekaczy i trzonowych zębów, oraz przełyku i żołądka, zostawiła by nam jedynie płuca. Jeśli jednak dała ludziom system trawienny, to znaczy, że chce abyśmy jedli. Nie nasza to wina, że przegapiła możliwość ograniczenia rozmnażania i populacja ludzka jest w dzisiejszych czasach tak wielka, że aby ją wyżywić (co i tak nie wszędzie się nie udaje), trzeba prowadzić hodowle.
Rozumiem tych młodych ekologów, którzy prowadzą kampanię o godne warunki hodowli, tzn. żeby ptaki i zwierzęta mogły przeżyć, jak najmniej cierpiąc, czyli mając przestrzeń i warunki przynajmniej zbliżone do naturalnych.
We Francji i Hiszpanii (jak i w innych krajach) karpie pływają sobie w naturalnym środowisku tylko dlatego, że te kraje miały i mają dostęp do największych zasobów ryb oceanicznych a i tam są hodowle tylko innych gatunków ryb i tzw. owoców morza.
Pyro, Stanisławie, mnie też przechodzą ciarki, gdy słyszę o coraz to nowych ideologiach. Poddawanie się różnym ideologiom jest cechą młodości i pewnie tak musi być a ostrożność w poddawaniu się im przychodzi z nabywanym doświadczeniem czyli wiekiem (patrz: przywódcy rewolucji młodych z lat 60, czy hippisów).
Lecę się dalej miotać. 🙁
No nie wiem jak tam to jest z karpiami w jeziorach zamiast stawach hodowlanych. Czy aby nie zakłóciłyby równowagi biologicznej.
W Australii karp jest szkodnikiem. Dorobek osadników jaki ma wspaniałe warunki pomnażania kolejnych pokoleń. Wrogów naturalnych niewiele, ale sam zagraża gatunkom naturalnym.
I tym sposobem zamiast karpia…
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
O ile się orientuję – słuchając i obserwując – o co chodzi w ‚kampanii karpiowej’ — otóż o niezadawanie przedłużonych, niepotrzebnych cierpień.
Inspekcje weterynaryjne powinny kontrolować los zwierząt hodowlanych, do czego zobowiązane są prawem – polskim i unijnym – …niestety często tego nie czynią.
Na przestrzeni dziejów różnie wyglądała walka homo erectus (niektórzy nie chcą wszystkich egzemplarzy nazywać ‚sapiens’) o zdobycie pożywienia i ogólniej — o podstawowe bezpieczeństwo, przeżycie. Czasem musiał być okrutny nawet dla najbliższych, często dla innego plemienia, ludzi ‚gorszej’ rasy, dla słabszych (kobiet, starców, dzieci)…
Dziś wrażliwość na jakość naszego całościowego błogostanu poszerza się, obejmuje coraz częściej los planety*, także los „braci mniejszych”.
Że bardzo często jest to wrażliwość wybiórcza i niekonsekwentna — nie ulega kwestii. Ale tak bywa z wrażliwością każdedgo typu. Poza tym od czegoś trzeba zacząć.
Kiedyś tu oburzono się okropnie, gdy pewien Komentator spuentował czulenie się nad odejściem starszawego, prawie-uczłowieczonego kociego Ulubieńca: „tak dobrze żarł i zdechł”…
Kontrast pomiędzy komfortem zwierzaków domowych a coraz gorszym losem zwierząt hodowlanych nie może nie dać dodatkowo do myślenia.
Bodaj niektórym.
Inni przedstawiciele kolejnych pokoleń zwierzęcego gatunku panującego odejdą (sześć stóp pod ziemię, lub do urny) w klatce swych przyzwyczajeń…
…bo homo wolne jest… Wolne działać, obserwować, oceniać… wolne przepychać i przepłukiwać przez swój przewód pokarmowy dowolny stuff: tańszy-droższy, kwasowy-zasadowy, modny-mniej, ku pokrzepieniu… albo zagładzie, w tym „znieczulicy”…
Pocieszając się, że przynajmniej raz w roku, w Wigilię, potrafi przemówić ludzkim głosem. Ukatrupiwszy wpierw – podduszonego już w reklamówce – karpia. (Wrażliwcy oczywiście katrupią dzień wcześniej… 😉 )
___
*”stąpaj lekko po ziemi, jaką dostałeś w użytkowanie”, „pielgrzymami jesteśmy”, itd.
Zgago, mój komentarz dotyczył wypowiedzi Stanisława
„To samo odczuwam w stosunku do obrończyń zwierząt futerkowych (…) istota ich celu to wyrżnięcie wszystkich hodowlanych zwierząt hodowlanych” (futerkowych – przypuszczam)
O ile wiem, ludzkość nie odżywia się mięsem ze srebrnych lisów czy innych norek. Po odarciu z cennego futerka ich zewłoki mielone są i dodawane do karmy ich współbratymców.
Małgosiu- jakoś tak się dziwnie składa,że tej żony Włoszki w ogóle
nie zapamiętałam 😉 Wiem,że była i tyle.
Dzień dobry Szampaństwu moim prawie-świtem.
Jeśli chodzi o karpie, zawsze słyszałam (chyba Dziadka Józefa, wędkarza zapalonego) opinię, że karp powinien być młody, najwyżej do kilograma wagi, żeby smakował, bo rzeczywiście jest to ryba denna 😉
No, dno po prostu!
Z domu rodzinnego pamiętam Wigilie z karpiem, który zawsze mi smakował, odkąd mama przestała eksperymentować z karpiem w galarecie (też w miarę obleciał) i na słodkawo.
Karpie były żywe (kupowane dzień przed Wigilią) i zajmowały spory cebrzyk z wodą, a w łeb dostawały w czasie, kiedy trzeba je było przygotować do smażenia czy jakiegoś innego tam.
Karp hodowlany czy nie – a świnki to tak sobie same żyją na wolności, krówki i tak dalej?
Wszelkim głosom typu „uwolnić karpia!” i tak dalej przypominam naczelne hasło – albo ty zjesz, albo ciebie zjedzą. Tak natura to urządziła. Dotyczy to wszystkich zwierząt udomowionych. Tych, którzy protestują, wegetarianie i inni, że biedne zwierzątka…mam ochotę zapytać – a swetra z wełny nie masz w swojej szafie? Ta owca była nie w lesie, tylko hodowana. I można mnożyć podobne pytania w nieskończoność. Eleganckie modelki protestujące przeciwko zabijaniu zwierząt noszą szykowne buty ze skór tychże, wklepują w siebie kremy robione na zwierzęcym tłuszczu, szminki…
Podczepić się pod jakieś ideolo…hipokrytów nie brak.
Tymczasem życie to nie jest bajka – do życia potrzeba kiełbasy i chleba 😉
Oraz odpowiedniej szminki.
…a co do karpia jeziornego… to jeszcze wam napiszę później.
Żabę zawiało na wysokość metra. Szkoły w okolicy dzisiaj zamknięte – nie ma jak dowozić dzieci (sanie?). Żaba czeka na wielki pług. Konie zrobiły sobie w znanym nam jeziorku przerębel i jej pilnują. Póki mają „swoją” wodę, nie trzeba ich poić.
A czy w jeziorku są karpie?
E.
Jakze latwo jest wyciszyc wlasne sumienie zarzucajac oblude i ideologiczne zacietrzewienie wszystkim tym. ktorzy nie godza sie na haniebne traktowanie w Polsce zwierzat i ryb przeznaczonych do konsumpcji. Proponuje, aby Pan Redaktor przejechal sie kiedys do typowej w obecnej dobie wielkiej farmy zwierzat hodowlanych lub hodowli ryb.
Jestem gleboko zawiedziona i zgorszona faktem, ze wsrod dziennikarzy mojego ulubionego tygodnika, ktory poswiecil niejeden artykul praktykom polskiego handlu i przemyslu hodowlanego, znalazl sie ktos, kto gotow jest bronic barbarzynskich metod, uragajacych elementarnym zasadom przyzwoitosci w traktowaniu naszych „braci mniejszych”, naruszajacych, jak to ktos juz tu podkreslil, prawo zarowno polskie jak i europejskie, ktore Polska zgodzila sie respektowac. Moze jest pan obojetny na to jakim cierpieniem zywej istoty okupione zostaly swiateczne przysmaki na panskim stole, ale na szczescie nie wszyscy juz tak mysla w kraju jak Pan.
Zagladam tu od czasu do czasu, ale pierwszy raz slowa Pana Redaktora wywolaly moj gniew i oburzenie. Jest Pan z innej epoki, Panie Redaktorze, i nie jest to komplement pod Panskim adresem.
Echidno,
Z doświadczeń wędkarskich Osobistego wynika,że w jeziorku Żaby ogólnie ryb chyba bardzo niewiele 🙁
Garkomanie, to przepraszam za złe zrozumienie myśli przewodniej. 😀
Jotko, mam nadzieję, że ciemną nocką będę mogła poczytać o Twoich kubańskich szaleństwach ?
Alicjo, w dniu, gdy mieli u nas protestować, przeciw futrom, omijałam centrum miasta, bo na zimę mam tylko (30 letni) kożuch. A może kożuch jest akceptowany ? 😉
Wracam do „miotania”.
Danuśka –
To było pytanko typu czarny humor. Zima, zawieja, jeziorko, przerębel. konie i … tytułowe karpie?
U nas ciemna noc, może to z tego …?
E.
A ja na wigilje jadam lososia, malo osci, smak cudowny. Przy karpiu trzeba sie nameczyc by go zjesc, no a kiedy moj Kubasinski w wieku 11 lat odmowil (mama, tam sa kosci), przestalam, i juz.
Karpia w wykonaniu mojej bylej tesciowej Uwielbialam!
Buziaki
Coś w świątecznym, no, powiedzmy bajkowo – sylwestrowym nastroju 😆
http://www.youtube.com/watch?v=y8kVwHmYa_c
U mnie już świta, a gdybym nie wyznał, że i ja pomyślałem o nausznikach dla karpia, byłbym kompletnym hipokrytą, a jestem nim jedynie od czasu do czasu, do czego przyznaję się na tym forum, by inni dorywczy hipokryci nie czuli się osamotnieni.
Oto moje bezcenne zdanie na temat kąpielówek marki Speedo – powinny być dostępne jedynie złotym medalistom olimpijskim.
Jeśli ktoś pragnie podziwiać żonę Włocha, odradzam, ale nie mam prawa zabraniać, to nie będzie mój pogrzeb.
Wyrażenie opinii, nie tylko na temat na temat karpi, kotów i w jaki sposób król Bolesław zyskał swój przydomek, zawsze było i będzie szaleństwem. W tej chwili jestem w trakcie podejmowania decyzji czy warto szaleć, czy obłudnie milczeć. Powiem jedno – lubię gdy Zgaga się miota, a Stanisławowi polecam parę sosen w Milanówku, przy ulicy Podgórnej – całuj póki i to będzie zabronione 🙂
Jotko – Wierzyłem, że wrócisz cała i zdrowa, hola 🙂
Placku –,
Join the Club!
E.
Placku,
hola 😆
wróciłam cała, zdrowa i bardzo zadowolona. Muszę się teraz przestawić na funkcjonowanie zgodnie z czasem po tej stronie kałuży. Odrobić zaległą pańszczyznę 👿
Zaraz potem zastanowię się nad przygotowaniem świąt i kubosprawozdawczością 🙄
Pozyskanie wełny owczej, o ile się orientuję, nie wymaga śmierci tych zwierząt, kożuch ze szczęśliwego (do czasu) barana można nosić bez wyrzutów sumienia. Nie popadajmy w hipokryzję i nie mieszajmy tradycyjnej, możliwie ekologicznej hodowli zwierząt użytkowych z barbarzyńską masową produkcją przemysłową w warunkach, których nikt nie chce oglądać osobiście ani w telewizji. Albo jak chce oglądać, to go nie wpuszczą, zwłaszcza z kamerą.
Nie karp się! – słyszałem przez całe moje dzieciństwo.
Jotko – Gdy wszystkie specjały świątecznego stołu będą już wspomnieniem, wspomnienia z Kuby nam to osłodzą 🙂
Garkomanie – Na szczęście istnieją ludzie których ten niełatwy temat interesuje, a zatem uważają zdobycie informacji i odpowiednią akcję za swój obowiązek. Co do skali i barbarzyństwa masowej produkcji przemysłowej zgadzam się z Tobą w zupełności, co do wełny i kożuchów baranich także.
To samo dotyczy Twych rodzinnych tradycji unikających karpienia się 🙂
Zgadzam się także z pogłądami Gospodarza, Pyry, Echidny, A capelli – to już chyba mój koniec.
Stanisławie – Obawiam się, że z kocimi ogonami i wiekiem różnie bywa 🙂
Na święta mam przygotowane prezenty i nalewkę bożonarodzeniową. Czy to wystarczy? 😯
„Nie karp się!” coś mi to przypomina 🙂
Tak by to powiedział Alzatczyk, który zamiast „b” mówi „p”, zamiast „w”, „f” i tak dalej a ma to swój specyficzny urok 🙂
Na naszym rodzinnym wigilijnym stole karp był zawsze obecny ale nigdy za nim nie przepadałam więc tradycji nie przeniosłam.
Esko, obecne Clamecy żyje bardzo powolnym rytmem, młodzi uciekają bo nie mają tu żadnych perspektyw pracy a R.Rolland pozostaje nieustającą chlubą miasta, tutejsze muzeum nosi jego imię.
http://fr.wikipedia.org/wiki/Mus%C3%A9e_d%27Art_et_d%27Histoire_Romain_Rolland#Les_collections
Zaraz…z tego, co ja pamiętam, karp miał solidny szkielet, a ości jako takich niewiele. Spróbujcie płotkę albo okonika, to będziecie mieli porównanie! I jeszcze łuski do usunięcia 🙄
Od dzieciństwa byłam karmiona rybami ( Dziadka wina, a i mojego miejsca zamieszkania nad stawami po-żwirowymi, żadne tam hodowlane), i nauczyłam się je jeść bez problemu, nieważne ości. Po prostu lubię ryby.
Łososi w mojej obecnej krainie do wypęku, ale nie ma to, jak swieżo złowiona ryba słodkowodna, przynajmniej dla mnie. Ten luksus to tylko w Polsce, bo chociaż mam tutaj pod nosem Wielkie Jezioro, …nie ma komu łowić, a i w mojej okolicy podobno niezdrowo, jeziora zatrute i tak dalej.
Karp był najmniej ościsty ze wszystkich ryb, które pamiętam z tamtych czasów, a łusek miał zaledwie kilka. Okoń? Nie dość, że malutki, to ość na ości i łuseczki malutkie, wiecie, ile trzeba samozaparcia, żeby to oczyścić?! 🙄
Ale przepyszna rybka, jedna z najlepszych smakowo, tylko komu sie teraz chce łowić i czyścic okoniki?
Temu osobiście złowionemu zwróciłam wolność, gdybym złowiła więcej (nie było czasu), na pewno bym usmażyła.
http://alicja.homelinux.com/news/img_4154.jpg
Jotka – wystarczy 🙂
Reszta zorganizuje się sama! A jak nie, to będzie niezorganizowana.
Alicjo,
wiedziałam, że na Ciebie mogę liczyć!
W takim razie idę sobie uciąć drzemke 🙄
Alicjo
Rok mniej więcej 1987,zima,ognisko na Bugiem,okoń jedynie wyczyszczony ze swych wnętrzności,owinięty w folię i wrzucony do żaru.
Pyszny ! Żadnego skrobania łusek,po upieczeniu wyrzucamy skórę łącznie
z łuskami.
Jotko- można,musisz tylko poczekać na to,by Cię życzliwi zaprosili
do swych suto zastawionych stołów.
Pzry stole wigilijnym podobno zawsze jest miejsce dla wędrowca,
może i dla takiego,co wrócił z Kuby 😉
Alicjo,
Moj bratanek z synem sa zapalonymi rybakiemi. Doszlo do tego, ze gdzies na polnocy Ontario zakupili trailer by lowic, a zima siedza pod jakims namiotem przy wyrabanej przerebli! Dzieki temu mam dostawe wspanialych ryb na biezaco. Ostatnio zajeli z synem 1 miejsce w „jakis tam” mistrzostwach.
Dla mnie to radocha, bo ryby kocham a do tego za darmo sa dostarczane do domaszku.
Lena,
my się musimy bliżej zbratać, to znaczy – zsiostrzyć! O te ryby chodzi 😉
Danuśko,
myśmy z siostrą w starszym wieku doszły do innego patentu – rybę w glinę i w ognisko 🙂
Nie zyskało to aprobaty, bo starszyzna wolała tradycyjnie, z patelni.
Starsi lubili zjeść, ale gonili małolaty do roboty przy sprawianiu ryb! Dyrygowała Babcia (juz wspominałam kiedys), która owszem, wszystko, ale nie sprawianie, a broń Boże zabijanie ryb. Ktoś je musiał w końcu walnąć w łeb, nie? No więc właśnie. Tym odwrotnym „ostrzem” noża sporego (zapomniałam, jak to się zwie – brzeszczot?). Jestem mordercą wielokrotnym, jak trzeba było, to…
Ponieważ wychowałam się na wsi i wiem, skąd się bierze mięso, ryba, jajko od kury, nie miałam nigdy żadnych szlachetnych, wzniosłych wahań typu – ach, biedne zwierzatko 🙄
Zerknęłam w gazetę i tam też o morderstwie biednych karpi. A dlaczego nie płaczemy nad wieprzkami, wołowiną, drobiem? Powinnismy robić to dzień w dzień, kiedy spożywamy. Dlaczego nagle karp ma być uprzywilejowany?
Bo Wigilia?
„Bajka o karpiu w trójkowym eterze”
Co ma sypać – wreszcie sypie,
Co ma szczypać – w końcu szczypie,
Co ma skrzypieć – raźnie skrzypi,
co się zgrzało – teraz chrypi.
Przyszedł grudzień! Czas, by rankiem
wzuć walonki i uszankę
I owinąć się szalikiem,
By do sklepu biec truchcikiem.
Trzeba drogą kupna nabyć
To, co pod choinką ma być,
Co ma wisieć na choince,
Co ma mielić się w maszynce,
Co ma skwierczeć już na gazie,
Co ma potem pływać w wazie,
Co należy miesić w dzieży –
Więc do sklepu – któż pobieży?
Krok po kroku, krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku,
Idą święta, idą święta.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku,
Idą święta, idą święta.
Wymarznięty, oszroniały,
Taszczy Polak wiktuały,
Taszczy w siatach i wiaderkach,
Z których karp złocisty zerka.
Potem czule i starannie
Karpia w swej umieszcza wannie,
Wtedy w sercu czuje radość,
Bo tradycji czyni zadość.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku,
Idą święta, idą święta.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku,
Idą święta, idą święta.
Noc zapadła, mrozy trzeszczą,
Karp uśmiechnął się złowieszczo,
I rozejrzał po łazience
I wziął sprawy w swoje… płetwy.
Po czym wylazł z wanny chyłkiem
I nadrybim wręcz wysiłkiem
Poumieszczał – mimo kwików –
W wannie wszystkich domowników.
I powiedział: „Moje słonka!
Najpierw was pokroję w dzwonka
I obsmażę was w panierce,
Albo podam w salaterce
Po żydowsku lub po grecku
Lub po starokarpioświecku…
Tu padł taki strach na ludzi,
Że aż każdy się… obudził.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku,
Idą święta, idą święta.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku,
Idą święta, idą święta.
Jak karpiowi spojrzeć w oczy?
Może to był sen proroczy?
Albo rodzaj ostrzeżenia?
Zmienić czas przyzwyczajenia.
Tak myśleli i po chwili
Karpia z wanny wypuścili.
A karp włożył ciepły sweter
I popłynął sobie w eter.
Co ma sypać – wreszcie sypie,
Co ma szczypać – w końcu szczypie,
Co ma skrzypieć – raźnie skrzypi,
Co się zgrzało – teraz chrypi.
Na sypanie, na skrzypienie,
Na szczypanie, na chrypienie
Polecamy Państwu szczerze
Karpia w trójkowym eterze.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku,
Idą święta, idą święta.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku,
Idą święta, idą święta.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku,
Idą święta, idą święta.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku,
Idą święta, idą święta.
No tak,a w dalekich ciepłych krajach owijają rybę w liście bananowca.
http://www.youtube.com/watch?v=ZZM6iHZ7eac
Danuśko, może jeszcze tu jesteś a wczoraj prosiłaś o to zdjęcie 🙂
qXUhqSukkIE8FPyTnXhFQhFsYcjsMzAEPhazPDw?feat=directlink
Kochajacy zwierzeta i majacy w domu jakies powinni sie zastanowic i blagac o przebaczenie. Kupujac psa, kota czy iguane utrzymujemy hodowle tych zwierzat co jest ogromnym businessem choc rozdrobnionym. Co myslicie sie dzieje ze zwierzatkami ktorych nikt nie zakupi???? Psow czy kotow sie rodzi pare (5-6) Ile sie sprzeda tyle sie sprzeda reszta idzie do PIECA. Dzieki Wam, posiadaczom zwierzecia domowego, bo te hodowle utrzymujecie kupujac zwierzatko. Codziennie na swiecie nastepuje rzes niewiniatek i kto jest za to odpowiedzialny. Przemysl? NIE. Ludzie milosnicy zwierzatek ktorzy kupuja kotka dla dziecka bo taki miluski. Paru braci czy sostrzyczek tego kotka jest skazanych na smierc. I to sie dzieje dzien w dzien.
Czy jak jeden wlasciciel zwierzecia je maltretuje to cala reszta jest za to odpowiedzilana. Bo takie metody sie stosuje do tych ktorzy wykorzystuja zwierzeta do celow gospodarczych czy sportowych. Ruszyc na wies i uwolnic psy lancuchowe. Trzymanie duzych psow w malych mieszkaniach to barbarzynstwo w Kraju nagminne (i nie tylko w Kraju). Gdzie sa miloscni psow ktore obsrywaja Polske. Lubia zyc w g…wnie bo ja nie. Jednym przeszkadza dym z papieroska a mnie obsrane chodniki. Wychodzenie z psem na spacer polega na puszczeniu psa i niech lata i paskudzi. Wrazliwcy sie nie przejmuja.
I na boga nie zazywac antybiotykow bo zabijaja bakterie ktore to czuja i placza. Istny bakteryjny shoah. Nieludzkie.
Moa juz nie zobaczymy. Dodo odfrunal. Mamuta jaskiniowcy zadzidowali. Tylko Placek zostal.
No chyba starczy 🙂
Może tym razem
mHBfqXUhqSukkIE8FPyTnXhFQhFsYcjsMzAEPhazPDw?feat=directlink
Stara dobra piosenka… bez zwiazku z „karpia zjem” 😉
http://www.youtube.com/watch?v=SaV-6qerkqI&feature=related
Danuśko, ostatnia próba 🙂
http://picasaweb.google.com/lh/photo/mHBfqXUhqSukkIE8FPyTnXhFQhFsYcjsMzAEPhazPDw?feat=directlink
Coś Alino Ci nie idzie to wklejanie….winno być na czerwono
Wyszło, tylko na odwyrtkę 🙂
O, młynki… też mam 🙄
No wlaśnie, nie wiem jak go „wyprostować” 🙂
Wyprostowałam, ale nie umiem przybliżyć 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/IMGP0347.JPG
yyc – moze taki obowiazkowy prezent dla niesprzatajacych:
http://www.youtube.com/watch?v=O6nmHzPCTdw
Alicjo, dziękuję, tylko jakość zdjęcia trochę gorsza…
YYC – Przechodzę końcowy kryzys – z Tobą także się zgadzam 🙂
Jestem kręgowcem, a zatem ustawowo podlegam ochronie, a jednak czuję się jak polski karp, coraz bardziej cierpiący.
I tylko sobie zadaję pytanie
Kto tak naprawdę współczuje
A kto nie.
Pozdrawiam szczęśliwe ryby wietnamskie, a informacje dotyczące gotówki na efektowne protesty w roku 2011-tym podam nieco póżniej.
…to znaczy, ściagnęłam to zdjęcie do siebie i za pomocą takiego czegoś przywróciłam do pionu, ale nie wiem, jak powiększyć. Podłogę masz zdaje się taką samą, jak moja…a i kolor ścian w ściany w moim przedpokoju…to trochę ciemne zdjęcie. I na biurku stoi teraz laptopek, skaner, mikroskop i diabli wiedzą, co jeszcze.
http://alicja.homelinux.com/news/hpim1291.jpg
Karpia zjem…. impeccable timing 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=0xZEwoii0gY
o, namazało mi sie przy okazji…niepotrzebne skreślić. Pewnie jest jakis sposób , żeby przywrócić jakość, ale ja u siebie na gorąco nie widzę takich urządzeń.
Ja zaraz zrobię zdjęcie mojej kucharni księgarskiej (lub odwrotnie), nigdy zresztą nie zbierałam książek kucharskich, ale jak tu człowiek na blogu siedzi, to się zebrało 👿
Marnie, ale trochę jest. O tym, jak przyprawić zupę z ryby fugu…także zarówno 😉
Chyba kiedyś wspominałam, że u nas w sklepach monopolowych raz na kwartał albo jakoś tak (święta idą, lato, wiosna) wydaje się piękne magazyny – to jest bezpłatne. Są tam przepisy na różne potrawy i sugestie, co w ramach drinków czy wina serwować. Zbierałam namietnie, zajmowało mi to całą półkę niżej, jak ta na zdjęciu, aż w końcu doszłam do wniosku, ze właściwie nigdy z tego nie korzystam, najwyżej raz czy dwa.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5085.jpg
Karp skojarzył mi się na całe życie z Izabelą Czajka Stachowicz, której to koleżanka wlazła do wanny z karpiem i panny bały się ciąży. Powiadomiony o nieszczęściu senior Czajka (lekarz z zawodu) pytał nerwowo „Karp, co to za pan Karp” bo mu do głowy nie przychodziło, że dziewczęta o rybie. Ile razy widzę u kogoś karpie w wannie, wołam radośnie „O, pan Karp”. Tamte panny były w klasie maturalnej – nie do pojęcia po kilkudziesięciu latach.
Pyro, 🙂 🙂
Dla Krystyny, jeśli tu zajrzy, przyszłoroczne wzruszenia
http://www.youtube.com/watch?v=PrrdLO8fie0
Alino – Masz piękną biblioteczkę, a leżąca na boku pozwala na łatwiejsze odczytanie tytułów. Bez pośpiechu, wkrótce zostaniesz Księżniczką de Picasay 🙂
Pyra dotarła do sedna sprawy – Nie chcę zajść w ciążę, poza tym zawsze sprawdzam czy w polskiej łazience jest osobna wanienka dla ryb. Gdybym tutaj poczęstował gości indykiem z wanny, nie dożyłbym końca biesiady.
😉
garkomanie- bardzo lubię Twoje teksty 😀
Balladę o karpiu uwielbiam,a „Trójkę”mam zawsze włączoną rano przed wyjściem do pracy.
Alino-dzięki na zdjęcie.Wspaniała kolekcja ! Z upodobaniem czytam wszelakie książki kucharskie,choć nie zawsze wykorzystuję przepisy w mojej kuchni.
Opowieść Pyry o karpiu i ciąży naprawdę przednia 🙂
Alicjo- a ta „Kuchnia erotyczna” to się sprawdziła 😉
Placku,
zapominasz, że indyk nie musi być w wannie – wystarczy, żeby gdzieś tam odleżał swoje, rozmroził się, jak zamrożony.
Idę farbować siwiznę. Jak trzeba, to trza, choćby dla własnego samopoczucia.
Danuśko,
zapewniam, że sie sprawdziła i sprawdza!
No to idę malować te kudełki 🙄
79 letnia ciocia spod Paryza pokazywala nam kroliczka co go razem z reszta zyjatek trzymala w ogrodku. Bubu sie zwal i robil salta przerozne podrzucany wprawna reka seniorki. Wieczorem zas pod beszamelem zostal podany na stol. Nie smialem spytac o reszte menazeri. Krolika, do tego zaprzyjaznionego, jadlem wtedy pierwszy i chyba ostani raz w zyciu. Na rosol sie nie zalapalem a kury chodzily w ogrodzie piekne. Swieze figi z drzewa i duuuzo wina dopelnialy obiadu. Seniorka twierdzila, ze wypija 2 butelki dziennie i sie dziwila, ze my tak malo pijemy…ulalaaa
Alicjo – Mam na myśli indyki które lubią pływać, a jeśli nikt nie poprze praw tego dumnego ptaka, sam to uczynię. Oto etapy proces walki:
1. Zakładam NGO – organizację nierządną, bezdochodową (moja pensja to nie dochód).
2. Występuję o pomoc, finansową i moralną, do EU (worek darmowych pieniędzy uzyskanych z podatków).
3. Czekam, zagryzając indyczym udkiem.
4. Drukuję plakaty, przykuwam się do bram, zachęcam do protestów ludzi którzy naprawdę kochają indyki.
5. Po trzech latach doprowadzam do zmiany ustawy o indykach. Zyskują one prawo głosu, dwukrotnie, ale cierpią, bo na głodowe płace opiekunów indyków nie ma pieniędzy, a na wykształcenie nakazujące szacunek do wszystkiego pieniędzy nigdy nie było.
6. Końcowy rezultat – hodowla indyków w Polsce przechodzi do Skarbca Wspomnień Narodowych.
To nie ja jestem cynikiem, a indyk też karp. Spożycie karpia w Polsce i tak jest już znikome, króluje panga, a według pięknie brzmiącej ustawy, importowane ryby także cierpią, jak to pięknie nazwano, w sposób widoczny.
Cokolwiek spożywam, jestem za to wdzięczny i nie wyrzucam jedzenia za okno. Zwierzątka bardzo lubię, nie tylko Echidnę, a ludzi dobrej woli podziwiam i zachęcam, by w swych protestach nie dali się wykorzystywać.
Zdrowie tych, którzy za psie pieniądze zebrali, umyli i posiekali mą sałatę i dzieci które nie były aktorami w filmie o czekoladzie pt. „Gorzka Prawda”.
To nie w mojej kieszeni lądują obłąkane zyski, głowa mnie boli, miłego wieczoru 🙂
Z indykami przynajmniej można pogadać
http://www.youtube.com/watch?v=HrxB8DnUHLs
YYC – Dziękuję, to koniec mej przygody z beszamelem.
Moja siostra nie jadała wieprzowiny przez długi czas, bo się, dziecięciem będąc, zaprzyjaźniła z prosiaczkiem zwanym Pimpek.
Z prosiaczka wyrósł niezły wieprzek i skończył wiadomo, gdzie. Ktoś się przy dziecięciu wygadał, skąd ten kotlecik na talerzu.
Dorosła, przywykła, że mięsko nie rośnie na drzewach i na betonie kwiaty nie rosną. O…przypomniało mi się…tak śpiewali jakieś 40 lat temu z plusem. A jednak adoptujemy się jakoś do tego, co jest. Staramy się, jak możemy.
Jeść trzeba, jak żyć chcemy.
http://www.youtube.com/watch?v=7JaXyk1Sw8U
Te indyki też są jadalne:
http://www.youtube.com/watch?v=H9GMmi-ZWB4&feature=related
Może polscy farmerzy znajdą klientów na takie?
Al Gore juz wydal pieniadze z Nagrody Nobla. Musial oplacic rachunki za prad w swoich domach. Teraz mysli o kolejnym filmie i kolejnych nagrodach. Moze mu zasugerowac temat: „Karp Krolewski – fakty, wydarzenia, opinie w aspekcie zycia indykow polnocnoamerykanskich w dobie topnienia wulkanow i wzmozonej aktywnosci Alfa Centauri – czyli jak rozpetalem komitet noblowski”
Placek po karpiu glowa mniej boli 🙂
Placku beszamel to nic. Jakis rok temu jak pisalem o wyscigach psich zaprzegow to wchodzacy tu Okon przyrownal dole tych psow do zydowskich dzieci zawieszonych na drutach obozow koncentracyjnych. I nic. Pieszczotliwie zwany Okonkiem zamieszczal grafomanskie teksty i zylo sie dalej. Swiat sie kreci a my z nim. Karp nie indyk nie utonie 🙂
Polscy farmerzy mają o tym tyle do powiedzenia, co karp, ale dosyć goryczy – mam jedynie głeboką nadzieję, że i oni zostaną potraktowani z należytym im szacunkiem. Żywnośc z płyt pilśniowych nie jest jeszcze gotowa.
Bubu i Pimpek…chyba wyrzucę komputer przez okno.
Na Kubie jedliśmy ogony … krokodyli hodowanych na krokodylej farmie 🙄
Czy powinnam się dobrowolnie poddać karze? 😯
Miało to miejsce na terenie Parku Narodowego, do którego przyjeżdzają głównie ornitolodzy z uwagi na ogrom ptactwa. Są tam też wspaniałe warunki dla wędkarzy, na pięknej wyspie z kompleksem hotelowym w postaci chatynek krytych strzechą, wyposażonych we wszystkie podstawowe udogodnienia cywilizacyjne.
Bardzo popularna jest też turystyka rowerowa. Przyjeżdzają grupy zorganizowane, które przemieszczają się setki kilometrów na rowerach. Ich bagaże przewożą mikrobusy.
Rowerów jest na Kubie zatrzęsienie. Kilka lat temu Chiny podarowały im 3 miliony sztuk 😯
Popularna jest również turystyka konna.
Na Kubie nie zdaje się żadnych egzaminów na amatorskie prawo jazdy. Po prostu się je kupuje. Egzamin obowiązuje przy ubieganiu się o zawodowe prawo jazdy.
Przygladanie się ruchowi na drogach dostarcza niezłych wrażeń.
Czy blogowi „Kanadyjczycy” wiedzą, że dla nich Kuba jest wyjątkowo tanim krajem? Płacą mniej niż połowę stawki przewidzianej dla turystów z innych krajów. Jest to wyraz wdzięczności władz kubańskich za pomoc w omijaniu amerykańskiego embarga.
Na dziesięciu turystów, spotykanych w hotelach Varadero, co najmniej siedmiu to obywatele kanadyjscy, różnej narodowości.
Suplementy i dopalacze sa 🙂
Smacznego wszystkim zyczac ide popracowac….
Danuśka,
nagroda – niespodzianka już dotarła. Bardzo dziękuję.
Niezorientowanych informuję, że w zagadkową środę Danuśka zadała swoją prywatną zagadkę i ufundowała nagrodę. A tą niespodzianką jest puszka kasztanów jadalnych, oczywiście francuskich. Może na Nowy Rok upiekę kawałek indyka i wtedy wypróbuję te kasztany. Nigdy ich jeszcze nie jadłam.
Alino,
dziękuję za piosenkę. A Twoja biblioteczka jest rzeczywiście imponująca i chyba nawet Małgosia tak dużej nie ma, choć też zbiera książki kulinarne. A może się mylę ?
Bo Alina to smaczna dziewczyna.
Jotka,
na chójkę właź, odsiedzieć karę. To za „krokodyla daj mi, luby”.
Włodek – jako Luby, dwa razy tyle na chójce wysiaduj.
Oczywiście, Kanadyjczycy wiedzą. I tłumnie tam lecą w zimie, Kuba żyje z Kanadyjczyków. Kanadyjczykom w miare blisko, a Amerykanie mają szlaban od własnego rządu.
Niech tylko zima – a już pełno Kanadyjczyków na Kubie. Mnie tam jeszcze nie było i się opieram, bo mam inne pomysły.
Jotka,
zanim na tę chójkę, nie zapomnij o fotosprawozdaniu.
Z zapowiedzi w dzisiejszej „Gazecie Telewizyjnej” wynika,że główne role -krytyków kulinarnych przypadły Państwu Barbarze i Piotrowi Adamczewskim:
TVP Info – 23:49:00 – 63 min. 2010-12-22
Rozmowy przy stole- Film dokumentalny
Polska, 2008
Historia kształtowania się gustów kulinarnych ludzi w powojennej Polsce. Jadłospis Polaków staje się odzwierciedleniem zamieniających się czasów, warunków bytowych, mód i upodobań. Krytycy kulinarni oraz restauratorzy opowiadają o gastronomii polskich miast i wsi na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.
Reżyseria: Katarzyna Kościelak, Joanna Jaworska
Nie opieraj się Alicjo. Naprawdę warto, ale w wersji objazdowej. Samo siedzenie w hotelu dostarcza wrażeń podobnych do innych miejsc typu: ciepło, palmy, szum oceanu, etc.. Można się wygrzać, kąpać, odpocząć. Jak ktoś lubi, drinkować do upojenia.
Warto odwiedzić samą Hawanę. Mnie urzekł Trynidad. Małe miasteczka, wioski, chaty w dżungli. To dopiero pozwala poczuć specyfikę tej wyspy.
Fotosprawozdać mogę jedynie przy Twojej łaskawej pomocy 😉
Na chójkę w taki mróz? 😯
Smaczna z Clamecy dziewczyna
Ducha Romain Rollanda uwiecznila,
Polke przepisow na szage wykrzywila,
Furore u Wierzynka by zrobila,
Z krolami ucztujac wegrzyna pila
Gdyby w czternastym wieku zyla
Z Clamecy Alina 🙂
Witaj Jotko 🙂
Danuśko, Krystyno,
Tak, sporo jest tych książek (większość jest na zdjęciu, ale nie wszystkie) i podobnie jak Danuśka lubię je czytać, przeglądać, ale nie zawsze sprawdzam przepisy. To jedyna moja kolekcja i przyznaję, że zaczyna zajmować za dużo miejsca.
Placku, dzięki za wyrozumiałe spojrzenie na moją przewróconą biblioteczkę 🙂
yyc, czy znajdujesz czas na pracę? 🙂
Troszke..ale musze sie zabrac bo poludnie wybija na miejskim zegarze wiezy ratuszowej 🙂
A poniedziałek też tuż tuż… 🙂
Tuz tuz tez 🙂
…hmm… bo to karp wigilijny… „w tym szalenstwie jest metoda”… a … „reszta jest milczeniem”… „pękaj, serce moje, bo usta milczeć muszą…” … „cóż to czytasz, mości książę? Słowa, słowa, słowa…” (ponadczasowy Szekspir)
PS.
Fajnie sobie bylo poczytac felieton Gospodarza, haha, przypomnialy mi sie stare, dobre czasy, kiedy to zabawialilsmy sie czytaniem miedzy wierszami, majac z tego niezla rozrywke:))) co stanowi umiejetnosc, ktorej w znacznym stopniu pozbawione jest mlode pokolenie
Jotko,
jak bedziesz gotowa z fotosprawozdawczością, to… znasz adres. Wrzucaj!
Muszę się opierać, bo to „blisko”, a zostało tyle jeszcze na świecie, dalej, dalej 🙄
Pomalowałam sobie włosy doskonale. Kolor mój naturalny, gdyby nie coraz nachalniejsza siwizna. Jerzor zaprotestuje, ale co mi tam. W tym kolorze mnie poznał i znał przez wiele lat.
Jak to się dzieje, że facetom z siwizną do twarzy, a kobiety to jakby popiołem posypał, poza niewieloma wyjątkami (Ewa Cichalewska)?
Kominek, swieta….
http://www.youtube.com/watch?v=oOCC1EKXRBc
Dla tych wszystkich kochajacych siebie… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=bWCRBSz1zY4
Na zdrowie!
Idę do kuchni przygotować coś do jedzenia. Chlebek ze smalcem i skwarkami przed chwilą spożyłam i nie mam wyrzutów sumienia. Olewam wszelkie diety!
http://wyborcza.pl/1,75476,8822773,Jedz_na_zdrowie.html
A propos chleba ze smalcem – z dzieciństwa ulubione, był tez chleb ze smietaną (kwaśna, gęsta) i z cukrem.
Według dzisiejszych norm – ja juz dawno nie żyję 😯
Swiatecznie i mocno…uprzedzam, ze sie slowa mocne, dobitne sypia jak gwiazdki z nieba….. Christmas song.
Polecam do niego zdecydowane wino z najwyzszej polki z nutka nutki orzechowej i skorki pomaranczowej lekko podkreslonej ulotnym powiewem tymianku (Yulara, 2003, Poludniowa Australia, melanz caberne franc, shiraz i merlot will do) 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=GuXfZFe8MC4
Od myszki Mickey i Kaczora Donalda … 🙂
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=QOwxPxM2ZXw
Oj Maluski…
http://www.youtube.com/watch?v=JcPzxWHIIt4&playnext=1&list=PL4E335B00D9EBEE54&index=43
Ludzie, jak to jest u was.
Z ostatnich paru sznureczków na yooutuby, od yyc połowa się nie otwarła, ze wskazówką na prawa osób trzecich. Wychodzi na to, że ktoś, coś, czuwa nad prawami autorskimi i ja nie mogę zobaczyć tego, czego Sławek w Calgary miał dla mnie. Frapujące, że nie wszystko właśnie, a tylko niektóre. Muszę zapytac dorotola, która tez nadaje i odbiera w tej samej strefie prawnej. Inna sprawa, ona też na chójce?
Yyc… (21:27)
😳
Znamy, znamy 😉
A to przepraszam, ze zasmiecam tylko. Czasem sie tak robi w druga strone, ze w Kanadzie nie moge ze wzgledu na wzglad praw ale rzadko wiec nie sadzilem ze swintusze Christmasy albo myszki miki sie moga nie otworzyc. No i na nic wklejania kowbojow zadowolonych z sibie na wyraz (chyba, ze akurat te sie otworzyly bo piszesz ze nie wszystkie)…. 🙂
Widac przenaczenie
Pepegoru, to ja zapodam to samo, ale ode mnie – moze dojdzie?
http://www.youtube.com/watch?v=B5CXYrSiCUk
Grzebie sobie w biurze i slucham youtuby i stad te sznurowadla.
Teraz jestem na etapie polskich koled tylko te wykonania. Co gwiazda to wydziwnia a ja bym chcial tak tradyzyjnie i normalnie. Znajde predzej czy pozniej 🙂
Alicjo ale wole uprzedzic 🙂
Jest zreszta jeszcze jeden nawet lepszy christmas song dla doroslych…moze zamieszcze jak sie odczerwienie 🙂
To znaczy pewnie jest duzo ale jeden pamietam…
Albo po co czekac skoro juz…
http://www.youtube.com/watch?v=pL9DF1SRBnM
Tego nie znałam, yyc.
Ja już jestem tak stara, że nic co ludzkie, nie jest mo obce. Świńtuszenie z różnych okazji też nie.
W końcu nadgamonian patosu* dobrze rozładować, jak już jesteśmy wszyscy tacy święci do wypęku. Weselmy się, powiedział Pan! Kocha nas wszystkich i wybacza nam niesforność, myślę…ja bym wybaczała na miejscu Pana Stworzenia.
*prawa autorskie PaOlOre
Krystyno, próbuję dogonić Alinę, ale nie mam takiej ładnej biblioteczki, niestety książki chyba niedługo wyeksmitują mnie z domu 😉
MałgosiuW,
co Ty opowiadasz… nie wyrzucą Cię z chałupy ci, którym gotujesz! Ich nie obchodzi, co masz w kulinarnej bibliotece, ich obchodzi, co na talerzu 😉
I żeby im to ktoś ugotował i podał!
Alicjo, Domownik to tylko psioczy i zajada!
Moje książki wymagają nowego domu z biblioteką 😉
Muszę się do czegoś przyznać pozazdrościłam Rybie serwisu wypatrzonego przez Dorotola i kupiłam coś takiego, nie tak ładne i duże, ale tej samej firmy
http://allegro.pl/hutschenreuther-selb-lhs-stary-serwis-dla-konesera-i1334444413.html#gallery
W powietrzu tez znajduja sie zyjatka wiec nic nam nie pozostalo,przestanmy jesc i oddychac.
Włodku! Może naiwne pytanie, ale pierwszy raz będę pasztetował! Czy jarzyny też się miele z mięsem? Czy nie można trochę dodać wędzonego boczku? Czy brzoskwinie mają być świeże? Mogą być z puszki? Sos maderowy, a jakby malagowy albo portowy?
Dzień dobry – Młodsza na rannych zajęciach i mam dostęp do sieci na kilka godzin. Podziwiałam serwis Małgosi, biblioteczkę Aliny, pooglądałam i posłuchałam co pod sznureczkami i jestem na bieżąco zorientowana w sprawach blogowych.
Pepegor – Dorotol aktualnie nie na chójce, tylko na odwyku pod hasłem „nikt mnie nie lubi, wszyscy tępią”;
Cichal – jarzyny też się mieli, byle nie było ich zbyt wiele;
Jotka – wieje u Ciebie? Jak wieje, to właśnie Pyra wzdycha z zazdrości kubańskiej;
A teraz opowiem o moim zwariowanym jamniku. O tym, że prócz suchej karmy, piesek jada wyłącznie mięso, już mówiłam. Żadnych warzyw, żadnych owoców, żadnej kiełbasy – nic, tylko ciepłe albo surowe mięsko i to dobre (skubany!!!) Czasem kubeczek dobrego twarożku albo jogurtu. Aż tu wczoraj zrobiłam sobie śledziową kanapkę – jest w Poznaniu albo okolicy malutka firma , produkująca śledzie w różnych smakach i m.in śledzie marynowane – bardzo delikatne, bielutkie, rarytas zupełny. Kupiłam takie dwa – w skórze, bez kręgosłupa. Jadam je na chlebie z masłem, filet wyciągnięty ze skóry. Jem, pies żebry uskutecznia przy mojej nodze. Mówię do niego „daj spokój, Radek. Pieski tego nie jedzą”. Takie powiedzenie z reguły skutkuje – popatrzy, poniucha i sobie dzie. Nie tym razem: napraszał się, nosem trącał, zgniewałam się – urwałam kawałeczek chleba ze śledziem i podaję – pies zjadł z entuzjazmem. Na dobrą sprawę zjadł w sumie pół kromki chleba i pół sporego fileta śledzia marynowanego. O 50-tę i ogórek kiszony nie prosił. Teraz nie wiem, czy było to jedzenie dorożkarskie, czy nie….
Cichalu,
warzywka należy zjeść po ugotowaniu miąs (pożądane, żeby to były różne mięsa), a boczek, tym bardziej wędzony, jest w pasztecie konieczny niemal. Gotuje się go razem z tym wszystkim, co się gotuje. Grzybek ugotowany z tym wszystkim też nie zaszkodzi pasztetowi, przeciwnie wręcz.
O brzoskwiniach nic nie wiem, o sosach tym bardziej 🙄
Od paru dobrych lat zamiast sama pasztetować, kupuję pasztet (znakomity zresztą) w Baltic Deli, bo tak prościej 😳
Chyba w przyszłym tygodniu zapasztetuję, pozazdrościłam Cichalowi. Jemu się chce, to czemu ja się lenię, przecież pasztet można przyrządzić w ilościach i zamrozić w porcjach „na zaś”!
Dzień dobry, Pyro.
Zmanierowany ten Twój Radzio bardzo. Na ogórek i 50-tkę przyjdzie czas, nie bój Żaby! Żeby tylko kawioru i szampana nie zaszczekał któregoś dnia…(dobrze, że szczekanie mu nie bardzo wychodzi!).
MałgosiuW,
piękny serwis! Zerknęłam na cenę wywoławczą (tak myślę)…poszło dużo wyżej? Może przydałoby się rozejrzeć za…
Podam jeszcze pomysł bywalcom pchlich targów – moja znajoma Bonnie włóczy się po takich i skupuje co ładniejsze pojedyncze okazy dobrej porcelany. Po latach uzbierała całkiem niezły zestaw od Sasa do lasa, ale to nie szkodzi.
Zwykle na dorocznym śniadaniu u Bonnie (dzisiaj będzie) każdy dostaje jakiś półmisek szlachetny, nie „od zestawu”, tylko każdy inny, i to całkiem nieźle wygląda. Nie wiem, na czym dzisiaj Bonnie będzie serwować śniadanie (w ub. roku była bardzo konserwatywna), ale gdyby na tych swoich zdobycznych porcelanach, nie omieszkam sfotografować dla Szampaństwa.
…a książki u mnie spoczywają ostatnio na krześle, bo już nie ma gdzie. Nie mam żądnej porządnej biblioteki, upycham, gdzie się da, i nawet ścian nie mam takich, gdzie mogłabym tę bibliotekę oprzeć o co, że tak powiem.
Chyba…i tu jest pomysł…że zabuduję swoje „biuro” tutaj…
Ze wszystkich bibliotek, które widziałam, najbardziej podobała mi się piwnica Nisi. Tylko w mojej piwnicy (latem wilgotnej) żadna książka by nie przetrwała 🙁
To kawalątek rzeczonej piwnicy, a szmaciano-walizkowo-kordełkowe bordello to my.
http://alicja.homelinux.com/news/img_4121.jpg
Idę dospać przed śniadaniem u Bonnie.
Wyjaśniam, że serwis zakupiłam za cenę wywoławczą. Widać, że to był dawniej komplet 12-osobowy. Do szczęścia brak mi w nim talerzyków deserowych 🙁
Małgosiu, kupiłaś naprawdę tanio. Talerzyki musisz upilnować na stronie – antyki, serwisy niekompletne, części serwisu. Wcześniej czy później się pojawią.
Dziędobry na rubieży.
Alicjo, moja biblioteka posyła Ci buziaczki i zaproszenie na wciąż, z Jerzorem, rowerem i czym ta jeszcze chcesz.
Ona jest skromna w rzeczy gruncie: w-s-p-o-r-n-iki z Ikei i dechy przycięte w Castoramie. Tyle że ciężko było wygospodarować te dwie ściany, a i tak książki się wylewają zewsząd.
Przez głupie w-s-p-o-r-n-i-k-i zaczynałam pięć razy! Co za cnotek z tego Łotra!
Obudowa pokoju Młodszej też powstała z desek – tyle, że przyszedł stolarz i fachowo to zrobił są regały i boczne półeczki na płyty i kasety, decha szeroka nad drzwiami na kartony obciązone. Pokój super-użytkowy, tylko użytkownik się kiepsko mieści.
Właśnie tak pomyślałam, że zrobię u mnie. To znaczy, zaproszę Maciusia K. (ma literackie nazwisko) i poproszę o zapółkowanie tego pomieszczenia.
Prezenty już zapakowałam, teraz idę sie ogarnąć.
Nie mam się w co ubrać 🙄
NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ!!! 😥
Jak każda z nas Alicjo! 🙂
Mężowska rada brzmiała – załóż to, co w zeszłym roku.
No i dobrze. dodałam tegorocznie zakupioną biżuterię (naszyjnik – zielonkawy bursztyn i korale) oraz czerwone kozaki, o! Żeby było światecznie. Lecę, bo chłop pogania.
Chalieraaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Pisałam z przerwami, bo z przerwami, ale trochę napisałam i zeżarło. Dobra, to tylko donoszę, że jesteśmy zasypani, pług lokalny juz się zepsuł, ale to i tak powyżej jego możliwości, gminny tez nienadąża, z trzech został jeden. Pani vice-burmistrzowa obiecała , ze mnie odkopią przed poniedziałkiem rano, wie, ze muszę do Szczecina do doktora. Do mnie jadą goście z psem i telewizorem, załatwiłam postój dla samochodu u sąsiada przy asfalcie, Sylwia z koleżnką doprowadzają kancelarię do stanu mieszkalnego, właśnie przeniosły większość rzeczy z pokoju.
Piekę kaczkę dla gości, zamiast całymi jabłkami nadziałam ją musem jabłkowym, powinno być to samo.
Rano Sylwia doczołgała się do skrzynki na listy. Cichal!! Jesteś WIELKI! To jest to!
Pepegor,
ja, tak jak Pyra, także dodaję warzywa do pasztetu. O boczku nigdy nie pomyslałam, ale na pewno można go dodać.
Alicjo, spróbuj koniecznie upiec pasztet. Skoro potrafisz zrobić tyle uszek i pierogów, z pasztetem pójdzie ci bardzo łatwo. Potem dzielisz go na odpowiednie do potrzeb kawałki i zamrażasz. Znając Twój gust, sugeruję mocne doprawienie masy.
Małgosiu,
ten piękny serwis będzie pewnie używany już w czasie świąt,bo rozumiem, że masz go juz w domu. A cena rzeczywiście jest korzystna.
Dziś byłam w Auchan – kupowałam m.in.śledzie. I widziałam także te tradycyjne śledzie solone, niepatroszone, a więc pewnie z mleczem i ikrą, tylko odgłowione. Dla tradycjonaliistów jak znalazł. Ja jestem wygodna i kupuję filety śledziowe.
Wcale się nie dziwię, że Żabę zasypało. Po pierwsze, gospodarstwo położone jest wśród pól, niczym nie osłonięte , a po drugie w tamtym rejonie spadło chyba najwięcej śniegu i wiał mocny wiatr. Nic dziwnego, że sprzęt do odśnieżania nie daje rady. Takie miejsca są bardzo przyjemne latem i jesienią, co widzielismy w czasie zjazdu, ale zima jest tam tylko dla najwytrwalszych.
W mojej miejscowości tej zimy nie można narzekać na odśnieżanie. W ubiegłym roku było o wiele gorzej, ale tamta zima była wielkim zaskoczeniem dla wszystkich. Ubiegłoroczne doświadczenia i skargi mieszkańców odniosły skutek i ulice są na bieżąco odśnieżane. Oby tak było dalej, bo to wszak początek zimy.
Dzień dobry,
Żabo, serdecznie współczuję zmagań ze śniegiem.
Zapraszam chętnych na kolejną przechadzkę po Clamecy. Zdjęcia są z dzisiejszego ranka. Kazdej soboty mamy targ, oto kilka obrazkow.
http://picasaweb.google.com/112895715833573367159/130_1712?authkey=Gv1sRgCKSZlN-BzcaIVQ&feat=directlink
Żabo, cieszę sie, że się cieszysz!
Alina ujutne miasteńko!
Wszystkim za rady pasztetowe ślicznie dziękuję! Sprawozdam z rezultatu (mam tremę)
Cichal, dziękuję i dobrego pasztetowania 🙂
Alinko mieszkasz w uropczym miejscu. Pytanko. Ostrygi maja numery i cenry rozne czy to od wielkosci zalezy czy czegos innego? A gdzie sa bagietki w biologicznym pieczywie?? 🙂
Pozdrowionka z zasniezonego Calgary.
Od dwoch dni ma byc slonce a pada sniezek taki puszek, ze jak sie dmuchnie to leci hen, hen…ale sie bialo, ladnie zrobnilo tylko teraz potrzebuje slonca nieco.
Alino,
ależ Ty masz talent fotoreporterski ! Już teraz wiemy, gdzie robisz w sobotę zakupy. A w miasteczku w ogóle nie ma śniegu. Czy tam w ogóle padał już śnieg ?
Patrząc na tę zimę – niezimę, pomyślałam sobie przy okazji, że producenci obuwia i handlowcy uważają, że taka właśnie ma panować w Polsce. Bo od jakiegoś czasu szukamy z mężem porządnych ,ciepłych zimowych butów, dobrych na zaśnieżone i oblodzone chodniki. I nijak nie możemy takiego obuwia znależć. Jak juz coś by się nadawało, to brakuje rozmiarów. Wszędzie są tylko lekkie buciki, w których można chodzić sobie właśnie po uliczkach Clamecy. Jutro, mimo niedzieli, dalszy ciąg poszukiwań.
yyc, ceny ostryg zależą od ich wielkości, im mniejszy numer tym wiekszy kalibraż ( do zera ). 12 ostryg n°2 (speciales) kosztowało dzisiaj 10,80 euro. Piekarz z targu ma też coś w rodzaju bagietki ale niewiele ma to wspólnego z tradycyjną bagietką.
Jakie specjały oczekują na Basię? Czy wszystko jest już gotowe?
Krystyno,
Z tym talentem to chyba jednak przesada ale dziękuję Ci za miłe słowa. Fotografowanie nigdy mnie specjalnie nie pociągało a pozować do zdjęć wręcz nie lubię. Ale te ostatnie zdjęcia robiłam z przyjemnością więc może coś się we mnie odblokowało? 🙂
Śnieg spadł już kilkakrotnie ale epizodycznie i szybko topniał. Zapowiadany jest na najbliższe dni. Może zrobię jakieś zdjęcie? 🙂
Buty, takie na śnieg, można kupić. Widziałam dzisiaj na targu. Szkoda, że nie mogę Ci podrzucić 🙂
Muszę odrobić i zacznę od Krystyny, za porady w kwestii warzyw w pasztecie. Zaczynam więc dzisiejszy dzień blogowy od podziekowań dla Krystyny i nic to, że ma już podziękowane od Cichala, bo to on pytał ? nie ja. Krystynie zawsze chętnie podziękuję.
Dziekuję ślicznie Alicji za sznureczek od Sławka Calgarskiego, co się nie chciał otworzyć i na co narzekałem. Niestety też się nie otworzył, a w miejsce zawartosci był napis: To video w twoim kraju nie stoi do dyspozycji. Dziękuje Alicjo, mimo to, a Sławka uspokajam, że w żadnym wypadku nie zaśmieca, bo to u mnie i ma może coś z moim krajem do czynienia i jego zrozumieniu poprawności i ochronie praw autorskich. Pojawił się ten fenomen pierwszy raz ok roku temu i nasila się w niepokojący sposób. Ciekaw jestem, czy inni mają podobne doświadczenia.
Dziękuję na koniec Alinie za śliczne zdjęcia z jej miasteczka. Oglądając zastanawiałem się, czy już tam raz się nie zatrzymałem. Ciekawy dla mnie szczególnie jeden budynek, jeszcze z pierwszej serii. O tym może jednak innym razem.
Jotko ? czas na zdjęcia!
Idiotyczne te pytajniki. Znowu zapomniałem skorygować w okienku i odesłalem.
Alino, w zasadzie gotowe wszystko. Pracowalem jednak caly tydzien po 12 godzin i dzisiaj tez siedze w biurze wiec moze nie wszystko bedzie na 100 % ale mowi sie trudno i zyje dalej 🙂
Jesli chodzi o jedzonko to jak najbardziej gotowe i lodowka z zamrazarka zapelnione niezle. Teraz tylko gotowac, piec smazyc i konsumowac 🙂
W poniedzialek na lotnisko 🙂
Pepegorze,
rzeczywiście Tobie przypisałam Cichalowy pasztet. Zagapiłam się . A Cichal nic tylko piecze i gotuje. Podziwiam jego zapał.
Zima u nas sroga, więc dokarmiam ptaki. Myślę, że nasza ptasia stołówka dostałaby najwięcej gwiazdek. Najpierw kupowałam słonecznik niełuskany – nie ma ptaka,który by za nim nie przepadał. Teraz dostałam worek różnych ziaren oraz woreczek kukurydzy specjalnie dla sójek. Oczywiście są też wiszace słoninki. Żadnych limitów dziennych nie ma, dosypuję pokarm kilka razy dziennnie. Nikt nie odleci głodny. A ja mam przyjemność w przygladaniu się ptakom. Są sikorki, wróble,mazurki, kosy, sójki, kawki, sroki. Nie było jeszcze tej zimy grubodziobów ani pokląskw. Dziwi mnie też , że nie pojawiają się sarny. A jesienią widywałam je często.Ubiegłej zimy także podchodziły blisko zabudowań. Myślę, że dokarmiają je leśnicy, bo niedaleko w lesie widziałam paśnik.
Jotko, Jotko, jestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń. Czekam na relację! 🙂
Akcja Gwiazdka 2010 rozpoczęta: Drzewko ustrojone, zręby pod bigos położone.
http://picasaweb.google.com/pegorek/Weih10?authkey=Gv1sRgCKvZ8puJ9sn8rQE#5552110372455792370
Drzewko ja ubierałem, bigosem zajmuje się moja LP. Mieszam od czasu do czasu w garnku, bo moja wyskoczyła akurat do naszej 99-letniej Pauli w sąsiedztwie. Do bigosu się nie mieszam, bo nie widzę powodu, bo moja robi doskonały.
Alino, już choćby tylko zdjęcie nr 4 (moje ulubione z wielością planów) świadczy jak najlepiej o Twoim talencie fotograficznym. Tylko obiektyw Ci robi numery. Ostatnio dowiedziałam się, że to się nazywa dystorsja. Trzeba by węższym, ale sama widzę, że odejścia nie ma. A już wiesz, co dostaniesz pod choinkę? Bo ja obiektyw…
Clanecy śliczne, rzeczywiście, jak z filmu o Trzech Muszkieterach. Chętnie siadłabym w tej tawernie i zrobiła zakupy – zwłaszcza na stoisku z chlebkiem i serami…
Krystyno, zapomniałem zganić Twoją lekkomyślność w zakresie oszacowania tej zimy. Ta zeszłoroczna o tym czasie nawet się na dobre nie zaczęła! Nie wiesz więc, co Cię, a i nas jeszcze czeka!
Świateczny obrazek z okna u Bonnie, dzisiaj. Śnieg padał koronkowymi gwiazdkami 🙂
Dalej zapodam, tylko teraz tak z rozbiegu.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5102.jpg
Jadłam jak zwykle… przede wszystkim bardzo dużo wysmażonego boczku, frytki i tego, co niby nie wolno.
Nie cierpię angielskich kiełbasek (sama sól!), ale raz na rok – mogę. Jedną.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5112.jpg
Nisiu, to mój pierwszy aparat. To co mówisz o obiektywie przerasta moją ubogą wiedzę, postaram się poprawić 🙂
Miłego wieczoru, do jutra.
Dobry wieczór 🙂
cały dzisiejszy dzień spędziłam między kuchnią a pralnią. Kiedyś trzeba, czyli trza, jak mówi Alicja.
Jestem na tyle „do przodu”, że po niedzieli zacznę sprawozdawać. Włodek przygotowuje zdjęcia – jak zwykle zrobił ich obłędną ilość i teraz trzeba to jakoś ogarnąć.
Cichalu,
Włodek dodaje zmielone jarzyny. Wędzonym boczkiem można wyłożyć blachy. Pozostałe dodatki, do gotowego już pasztetu, mile widziane.
Małgosiu,
ja też jestem „chora” na taki serwis 😉
Pyro,
kochana, nie wiało. Znaczy się zazdraszczasz życzliwie 😆
Niemniej doskonale Cię rozumiem. Ta nasza „degeneracja” to już tak rzutem na taśmę załapała się na podróże. Jeżeli to choć trochę złagodzi Twój ‚ból”, to zapraszam przy okazji na trunki kubańskie 😆
Alino droga, weź sobie jakiś najpodstawowszy na świecie podręcznik fotografii dla początkujacych, bo elektronika elektroniką, a zasady optyki się nie zmieniły. Troszkę się dowiesz o ogniskowych, głębi ostrości i zniekształceniach i już będziesz ho, ho. Po Twoich zdjęciach widać, że pójdziesz jak burza. To jest szalenie przyjemne, jak nagle zaczynasz mieć na obrazkach to, co chcesz mieć, a nie to, czego chce twój aparat.
A potem, niestety, się zacznie.
Jeśli poczujesz, że fotografowanie zaczyna Cię wciągać, od razu kup sobie tłustą świnkę – taką z dziurką w grzbiecie… Będą Cię ciągnęły obiektywy, filtry i inne duperelki. Duża zabawa! Życzę Ci mnóstwa przyjemności z fotografowania. A jak jeszcze odkryjesz portret…
Alinko, a powiedz mi: w danych zdjęć jest, że robisz aparatem Pentax Optio M60
To jest taki kompakcik:
http://aparaty-cyfrowe.magazyn.pl/aparaty-cyfrowe/Pentax/Optio-M60/pentaxoptiom60
Zgadza się?
I tu w opisie technicznym jest podane, że obiektyw ma ogniskową zmienną od 36 mm do 180 mm. A przy Twoich zdjęciach, że są robione ogniskową 6,3mm. To bardzo szeroki kąt, który daje te zniekształcenia. Skąd taka rozbieżność? Oszukują w opisie?
Jerzor powiedział swoje tradycyjne „proszę pani, to jest syf”, i zaległ na kanapce.
Co do zdjęć i aparatów, jak dla mnie – dla głupich (naciskasz i masz), chyba, że ktoś ma ambicje większe.
Ja z tych głupich. Nowoczesne aparaty foto są naprawdę świetne, można cykać i cykać. Jerzor nieprzyzwyczajon i knoci 🙄
Ja zaczynałam od Druha – nic tam nie szło wykombinować 😉
Ale jak trzeba było…to działało, druhem 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/A-Dagmara1972.jpg
Pewnie, że wciąż można by Druhem, tylko trzeba by się narobić przy uzyskaniu odbitki. W fotografii poprawił się głównie komfort fotografa, bo ta cała kochana elektronika (bez ironii!) masę rzeczy ułatwia. Ale nadal trzeba umieć kadrować, dobrać właściwą ogniskową, pomyśleć o świetle. Optyka się wcale nie zmieniła. W sensie zasady.
W Druhu też szło kombinować… Zawsze można kombinować, jak się chce i lubi.
No nie!!! Kod 3333!
Tego nie ominę. Tak, tak Nisiu. Uczyło się, uczyło. Do dzisiaj pamiętam jak się przelicza filtry do koloru! A krótkie szkło i długie. Pamiętam jak w czasie pierwszej wizyty Papieża operatorzy z zachodnich TV proponowali nam szerokie obiektywy do dużych planów. Mieliśmy je, ale nie wolno było ich używać, by nie pokazać tych ogromnych tłumów. Tow. Szczepański nie pozwalał. „Krwawy Maciej” Cholera go była…(ale unowoczesnił TV, ze standardu ruskiego na Thompsony i stoły realizacyjne z efektami specjalnymi, pamiętasz ich nadmiar?)
Teraz pstrykasz. Co by nie było, to zgodnie ze statystyką, co setne musi sie udac, i chwatit’.
Nisiu,
druha dostałam jako nagrodę główną w konkursie „Płomyka” na wakacyjny reportaż. No, reporterka byłam taka, se nie myśl! Mam ten numer „Płomyka” przed sobą teraz (25.IX.1968), i śmiać mi się chce, ale tak trochę rzewnie, jak to kiedyś sobie człowiek wyobrażał zawód reportera.
Zeskanuję ten „reportaż” jutro i zapodam. Tylko macie się nie śmiać! Byłam młoda i durna.
Teraz cykać…pstrykać…dokładnie tak, jak Cichal powiada.Jerzor mnie czegoś woła…:roll:
To idę.
Inne „sekrety” pstrykania to decyzje, np błysk tzn flasch, lub nie. Dwa zdjecia. Jedno z flaschem drugie bez. Zupełnie inny nastrój, nawet za cenę ostrości.
http://picasaweb.google.com/cichal05/Choinka?authkey=Gv1sRgCIzdiMSSiM3BZQ#
Oczywiście flash bez c! Pomyliło mi się z flaschką!
No-żesz mówię, flesz czyli pobawmy się światłem. Ale flesz w ostateczności albo dla doświetlenia portretu ze słońcem z tyłu, czy w ogóle dla doświetlenia czarnych cieni w dzień słoneczny. Flesz potrafi okropnie spsuć zdjęcie. Trzeba uważać na drania.
Co do czasów sprzed Krwawego Maćka, to nie przesadzałabym. Unowocześnił nas Maciuś rzeczywiście, bardzo porządnie, ale przedtem wcale nie pracowaliśmy na ruskiej technice, tylko trochę na naszej, a głównie na niemieckiej, kamery były przede wszystkim Arriflexa, w tym BL-e, dźwięk od dawna robiło się na śwajcarskim Kudelskim, stoły montażowe polskiej Spefiki (kiepskie) albo angielskie Kemy. Prawdę mówiąc, w ogóle nie przypominam sobie żadnego sprzętu braci Rosjan w tv od 67 roku począwszy, a pracowałam najpierw kilka lat w bazie filmowej i sprzęt miałam opanowany.
Idę lulu, dobranoc, kochane dzieci, pocałujcie wujcia w d., wujek idzie na wódkę – pamiętasz, jak się Pawlikowi wypsnęło? No i przestał mówić dobranoc…
Alino – Dzięki Twym zdjęciom przypomniał mi się wujek 🙂
Alino – teraz już wiesz. Bez rocznego kursu fotografii (dobre są w Barcelonie), wernisażu Twoich zdjęć w lokalnej galerii i entuzjastycznych recenzji w ważnej gazecie nie masz co pokazywać na tych łamach.
Dobre referencje daje też zamówienie Twoich fotografii przez National Geographic…
Na krótki kurs możesz także liczyć na blogu, jak ciocia przeczyta instrukcję do Twojego aparatu, a wujek podeprze wykład nieostrymi zdjęciami 😉
Twoje fotografie są bardzo interesujące, bo przedstawiają część Twojego życia i świadczą o chęci pokazania go innym. Dziękuję!
Technicznie nie są gorsze od większości tu prezentowanych. Nie daj się zniechęcić!
Alino, urocze jest to Twoje miasteczko, a zdjęcia wspaniale oddają jego miły klimat. Podpisuję się pod tym co napisał Garkoman, zwłaszcza pod ostatnim akapitem. Diękuję za możliwość pospacerowania po Twoich szlakach! Z przyjemnością też oglądałam zdjęcie imponującego zbioru kulinarnych książek. Chyba ruszę do przeglądu moich skarbów, niestety, rozproszonych po całym mieszkaniu.
Małgosiu, podziwiam Twój nowy nabytek, talerzyki napewno uda Ci się znaleźć jeśli dobrze poszperasz po okazjach. Zainspirowałaś mnie i zaczyna mi się marzyć… podobnie jak Nisia pokazała nam swojego kitchen aid’a, jestem chora na takie nowe zabawki 😀
A wszystkim – miłej, słonecznej niedzieli, takiej jak u mnie za oknem 😀
Alino – Przypuszczam, że wiesz wszystko o „Moim Wujku Benjaminie”, ale u mnie jeszcze głucha noc, stąd obawa, że ktoś np. z Milicza, przez 800 lat europejskiej stolicy karpia, uzna, że Claude Tillier był moim krewnym. Możliwe, ale nie mam na to dowodów. Wiem, że ze względów technicznych, film oparty na tej powieści nie był robiony w Twym miasteczku, ale to o nim każda jego sekunda.
Ściany hali targowej i pan z jabłkami, ten obok słoiczków z „miel” (mielonka ?) przypomniały mi pana na wózku inwalidzkim (tego z ołówkami) z hali targowej we Wrocławiu. Pamiętam, że pytał „na co się gapisz ?” , a gdy odpowiedziałem, że na ołówki, podarował mi coś pięknego, zgadnij co. Masz rację, ołówek, co prawda bez gumki, ale to miało miejsce jeszcze przed Gomułką. Jesteś artystką, Alino, kropka 🙂
Cichalu – Mimo, że nie ma za to żadnej nagrody, przypuszczam, że papierowy łańcuch na choince i gwiazda na jej szczycie to efekt kwitnącej współpracy dziadkowie-wnuczęta, nieprawdaż ? 🙂
Małgosiu – Piękny serwis 🙂
Dorotolu – Alles Gute 🙂
Dziś ‚eternelle’ Edith Piaf kończy 95 lat.
Wczoraj C l a s s i c dało w koncercie wieczornym jej recital z Olompii 1960 — ze słynną pomyłką… i premierą Non, Je ne regrette rien… — i odtąd – znów – chodzę (pardon – sprzątam, cukierniczę, …*) cała zapiafiona… padammmm, padammmm… 😉 😀
___
*czyli jest źle ale nie beznadziejnie: jak mi kazali zaspiewać motetów adwentowych parę, tom i zaśpiewała… 😎 …ale teraz znów L’Hymne ? l’amour 🙄
Olimpii – jak się ludź śpieszy! 😳
Placku 8:06,
http://picasaweb.google.com/lh/photo/lZWCySOhyb9WYjPIWH-R2l2hw7WdQLwhzUY-pb9y_jk?feat=directlink
Wiem, zdjecie jest źle skadrowane i zaczął padać śnieg…
Pan od jabłek jest bardzo sympatyczny (do wszystkich kobiet, choćby najstarszych, zwraca się per mademoiselle 🙂 ), sprzedaje też miód ( ma własną pasiekę).
Garkoman, Barbara, pozdrowienia 🙂
Placku jeszcze raz 🙂 ,
Film był kręcony w Clamecy również, popatrz poniżej w Lieux du tournage 🙂
http://fr.wikipedia.org/wiki/Mon_oncle_Benjamin
Alino – Zdjęcie jest IDEALNE…To o nim, tak przelotnie widzianym, Edith Piaf śpiewałaL’homme ? l’habit rouge, o karpiu także – dziękuję 🙂
Alino – Jeszcze raz panience dziękuję 🙂
Panience A capelli także. Byłem pewien, że Edith Piaf jest wieczna.
Alino, mam nadzieję, że nie pomyślałaś, że się wymądrzam, ani że chcę Cię zniechęcić? Nie wiem, skąd Garkoman wytrzasnął takie wnioski. Każde hobby jest fajną zabawą, w której człowiek w naturalny sposób zasmakowuje, a potem chce wiedzieć więcej. Ja sama mam wiadomości bardzo ograniczone, ale lubię wiedzieć to, co wiem, bo mi to poprawia zabawę.
Jeśli przesadziłam, to przepraszam.
Nisiu,
Oczywiście, że tak nie pomyślałam 🙂 Chcesz mnie zachęcić do fotografii i dziękujęCi za rady. Czy złapałam bakcyla, tego jeszcze nie wiem 🙂
Pewnie Was jeszcze pozanudzam zdjęciami…
Nie chcę by Garkoman dowiedział się o tym z telewizji – Nisia to moja młodsza siostrzyczka, a Cichal braciszek, za młodu znani jako banda Halaszów, a póżniej Bras-sai 🙂
Wracam to głównego tematu – „Nie kupuj ryb, miodu i warzyw od kogoś z rozbieganymi oczkami”.
Alino – Tak, za karę musisz się z nami dzielić zdjęciami w trybie doraźnym i dożywotnim 🙂
Do karpia wrócę, chyba że ktoś nakłoni mnie do milczenia kawą i zdjęciem stawów milickich, z lotu ptaka.
a zdjęcie stawów kolanowych nie wystarczy? – nie ptaka w prawdzie, ale kobiety (puchu marnego)?… 🙄
Alino, dzięki, ulżyło mi, bo przez chwilę poczułam się jak idiotka. Ja myślę, że już złapałaś, bo jeśli latasz z aparatem po zaułkach i robisz takie ładne bramy, to znaczy, że dany bakcyl już Cię nadgryzł, napoczął, ucapił – czy jak to sobie nazwiemy.
Jak się domyślasz, moja nadgorliwość wynika z mojej własnej miłości do obrazków, przez trzydzieści kilka lat pracowicie pielęgnowanej.
Bracie Placku – ja Cię ajlowju konsekwentnie.
Chcecie, to wierzcie… Jesteście kochani i wspaniali. Wszyscy. I zdolni szalenie i urzekająco młodzieńczy. ak trzymać i niech śpiewa Edith Piaf.
W samym oku cyklonu miłości wyznaję – przez moment lub dwa momenty, mą wspaniałość przesłoniła wizja stawów kolanowych, ale z nadludzką wręcz siłą powróciłem na ścieżkę cnoty.
To co się w Polsce z karpimi dzieje, to skandal nas skandalami.
Po pierwsze – Nie trzeba być ichtiologiem, neurologiem czy ministrem by choćby w tę specjalną niedzielę zadać sobie trud i odpowiedzieć – o czym tak naprawdę śpiewa Edith Piaf w tej piosence ?
O Jasiu który się obłowił i na salonach brylował, zapominając, że bez miłości nie ma się nic. Nie ja te słowa pisałem, ale chętnie przyjmę wszelkie zgniłe pomidory, bo na wspinanie się na więżę katedry i ujeżdżanie dzwonu jestem za stary. Maleńka kobieta, puch marny, a śpiewa jak głos sumienia – na twej szyi lepsza ukochana, niż stryczek.
Rodzinom ludzi którzy tak ciężko pracują, by na nasze stoły trafiły specjały z tej ziemi i wody, często za 1000 złotych brutto, dziękuję z głębi serca.
Nisiu! Nic sobie nie wyrzucaj! Przecie nie mędrkowałaś tylko wspominałaś, a trudno ganić za dobrą pamięć. Ale nie pamiętasz Młoda Damo (było to na początku lat 60tych) wcześniejszych, ruskich kamer studyjnych. W wizjerze niewiele było widać, ale były „gniotsia nie łamiotsia”. Raz jedna sturlała się spod progu na Dużej Krokwi i…wyniesiona na powrót pracowała końca konkursu skoków! Arriflexy były od początku. Kiedyś przy okazji programu prof. Zina gdzieś na wsi, chłopcy z techniki zrobili w stodole casting. Za niby kamerę służył stojak do łącza (Korabia) i pusta kaseta od Arri 120! dziewczyny były zachwycone. Chłopaki też!
Masz rację, Cichaleńku, starszy od piramid!!! Technika studyjna lat wczesnego tow. Wiesława faktycznie nie była mi znana, jam-żem od zarania raczej filmowa.
Ale Garkomanowi chodziło chyba o to wszystko, co napisałam Alinie o obiektywach itp. Może jest przyzwyczajony do popisywaczy i każdemu skłonny przypisywać takie motywacje – dla mnie to normalna wiedza fotoamatora.
Najważniejsze, że dzięki temu staliśmy się rodziną – via Placek! Bo rozumiem, że jako brat Placka, którego jestem siostrą, jesteś eo ipso moim bratem! Dwóch braciszków od jednego kopa i to przed samymi świętami! Bosko.
A koledzy techniczni zawsze byli tacy sami – i chwała im za to.
Operatorzy i cała reszta też. Pamiętasz, oczywiście, co to była „amerykańska kamera”. 😆
Widzę, że zaoszczędziłem pracy Biuru Łączenia Rodzin, co mnie niesłychanie cieszy.
Jednocześnie trochę dziwi mnie alergiczna reakcja na mój ostatni komentarz. Poczułem się po prostu przez chwilę (empatia) w skórze osoby po raz pierwszy pokazującej publicznie własnoręcznie (własnoaparatowo) wykonane zdjęcia i otrzymującej w odzewie wykład sugerujący nieprzeczytanie instrukcji od aparatu. Gdyby chociaż postawiła pytanie: co sądzicie o technicznej stronie moich fotografii i jak powinnam ją doskonalić?
W dobrej wierze też można się zagalopować 😉
Test test
Sprawdzam, czy mnie Łotr jeszcze pamięta 🙄
Hej, jak się macie kochani ludkowie?
Sezon biegówkowy otwarty, endorfiny buzują i już mi lepiej 😉
You are what you eat 😉
Dla nie znających angielskiego:
nuts to nie tylko orzeszki. Be (to go) nuts znaczy również oszaleć. Pasuje do dzisiejszego tematu 🙂
Cichalku ze wzgledow sympatycznych pod Twoim adresem i po przeczytaniu bredni pod adresem Aliny, ktora nam przyblizyla ladnymi zdejeciami rownie ladny zakatek swiata, oraz po przeczytaniu dzisiejszych wywodow, wlazalam na antresole i otworzylam kuferek z moja kamerka z polskiej telewizorni zatrzymana na pamiatkie, kamerka ta byla tez uzywana w studio choc JVC i jest tak ciezka, ze postawiwszy ja na drewnianaym statywie, przyblizam tutejszejszym mlodym ludziom „czasy napoleonskie” i ucze ich szwenkowania na tej kamerze, jest idealna do tego:
http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/KamerkaZCzasowNapoleonskich#5552408991327443346
Nisiu – Użycie słów „via” i „eo ipso” podlega grzywnie i/lub karze aresztu do lat dwóch, ale nie jestem policjantem, może się mylę. Łaciną Jej się młode umysły zatruwać zachciało 🙂
Alino – Jeśli ktokolwiek będzie Cię namawiał do kupna „Arriflexa” lub „Krasnogorska 16”, zatkaj uszy i powtórz: la la la la 🙂
Tyle dział porad 🙂
Dlaczego mnie to nie dziwi?
http://alefaceci.pl/gid,12956576,kat,1020189,title,Nagi-Michal-Pirog-przeciwko-rzezi-karpii,galeriazdjecie.html?ticaid=6b729
O, Nemo! Witaj! And do not go nuts – not yet* — jeszcze może być ciekawie, bardzo i wiele razy…
A łotr pamięta miesiącami… inne łotry** też
łotr a cappella na przykład 😎
😀 😀 😀
P.S. Tu też było idealnie outdoorowo ❗
A Rysiek po ciepłych wodach śmiga (rybom przyjaznych, że zagaję meritumicznie), w butach wypasionych (nie w sweat-shopach) na wertepy niedostępne się wspina (i inne kalijopy)… 🙄
___
*zaraz przyjdzie Matka Przełożona i przywali w głowę „Doroszewiczem” rocznik osiemdziesiąty… – to trzeba sobie choć nagrabić dobrze – lepiej wisieć za owcę, niż tylko za jagnię, mawiają pragmatyczni do (stryczkowego) bólu anglofoni… (chodzi oczywiście o jagnię, szczęsliwe jak te helweckie świnki dwie, co to je Nemo zje na Christ… Weihnachten 🙄
**”łajdaku” zwracał się pieszczotliwie do swego syna (do mnie też) Pan tytułujący mnie księżniczką sałatek… u nas w domu popularne było np. „o ty szakalku jeden” 😉 😀
Garkomanie i Zet – Wybaczcie, proszę, ale nim odpowiem, muszę zaciagnąc dziewczyny do stodoły – Witaj Dorotolu, witaj Nemo – tędy proszę.
Na biegunkę – szczegóły dotyczące powstania spółki „Stawy Milickie”. „Dzień Świra” to przy tym wiewiórka.
Tak, masz rację, Placku – mnie przywalono za łacinę w czerwcu 2008 („imprimatur” lub coś podobnego) a przy mnie (też koło tej daty, albo wcześniej) za uzus… żeby choć za casus, ale za uzus… 🙄 😉 😆
A cappello 😉
Za mną pierwszych 30 km tego sezonu. Wczoraj przy -11, dziś już tylko -4. Zawiewa halnym.
Co ma traktor do łaciny ? 🙂 Ale ja nie o tym chciałem – mam dosyć, po prostu dosyć 🙂
Garkomanie – Tylko dlatego, że pytałeś – Do momentu w którym nie mogłeś się oprzeć zrozumiałej pokusie na wycieczkę osobistą do cioci i wujka, szło Ci świetnie 🙂 Oczywiście moja opinia znaczy tyle co zeszłoroczny śnieg, a prywatnie przyznam, że często marzę o takich wycieczkach, w myśl zasady „Mamusiu, im wolno, ja też chcę” 🙂
Często nie tylko można, ale i trzeba wywołać kłótnię, i podsycać ją benzyną aburdu, a w krajach bez benzyny, docinkami, uszczypliwością (wyrazy maskujące wyraz „chamstwo”).
Przykład : A capello – Łajdak ? Ja Ci pokażę łajdaka (plec wskazujący wykrzyknik )
Przykład opus dwie: Nemo – co Ty wiesz o wiewiórkach ? NO CO ?
Trzy – „Nikt mi nie wmówi, że” .
No właśnie.
Innym wolno, a mnie nie.
Tyle razy byłem tu świadkiem podobnych reakcji (również ze strony cioci i wujka) że się chyba zaraziłem. Przepraszam, już więcej nie będę.
Alino, gdybyś przypadkiem pisała o Lechoniu, to wiesz, o czym pamiętać 😉
Idę, zaniosę kość Sapciowi. Chodzenie po schodach zastępuje mi spacery na Kopiec Kościuszki.
Luby Placku, niestety, nie mogę Ci obiecać, że odpuszczę sobie łacinę, bo ją po prostu szalenie lubię. Ten blog jest jednym z niewielu miejsc, gdzie jeszcze ktoś rozumie łacińskie cytaty i bon moty. Przepadam za nimi jak inni za czekoladą albo gorzołą, albo nie wiem czym. Ergo będę dalej łacinniczyć ile wlezie. Wybacz mi tę niedoskonałość. Bardzo mi wstyd, ale to silniejsze ode mnie (tak się tłumaczą wszyscy AA, więc może ja zostanę AAŁ – Anonimową Amatorką Łaciny…).
Dixi.
Vale.
Garkomanie – Mam nadzieję, że nie będziesz czuł do mnie nienawiści po wieczne czasy – myślę , że do środy byłoby sprawiedliwie 🙂
Proponuję, byśmy, drogą głosowania, wybrali parę nowoczesnych, uniwersalnych epitetów – tak będzie sprawiedliwie i po europejsku. Dosyć przestarzałych metod. Dla Panów proponuję „beznadziejny gnój”.
A capello – Za to, że Cię nerwy w siostry przełożne puściły, zakaz kontaktów z sałatkami aż do wieczora.
Tak właśnie będzie wyglądała rzekoma walka o zdrowie karpia jeśli oddamy ją w ręce wordpressów 🙂
Na moim Rynku.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5135.jpg
Pochmurno, około zera, trochę śniegu dopadało z rana, coraz bardziej światecznie.
Zginal mi Pan Lulek. Niby byl a jakby Jego zupelnie nie bylo. Dobrz, ze chociaz funkcjonuja niektóre pierzyny.
Zagubiony w zyciu
Pan Lulek
Nisiu – Trudno się mówi, przebaczam Ci łacinę, gorzałę, czekoladę i nie wiem co. Święta 🙂
Bardzo się cieszę, że Nemo wróciła, Dorotol zeszła z antresoli, a Pan Lulek rujnuje mi zrujnowane zdrowie, ale je w pore przywraca. Martwić się i myśleć o ludziach których na oczy nie widziałem. Wiewiórko, posuń się.
No to już mi lepiej. Uspokojona oddalam się w kierunku zrazów zawijanych wołowych z: a)słoninką, b)ogóreczkiem kiszonym mojej bratóweńki, c)grzybkiem prawdziwym z mojego lasu, c)cebulką z supermarketu, d)sercem osobistem.
Zastanawiam się nad wariantem B – dziecko kupiło posypkę z suszonych pomidorów z czosnkiem i ziółkiem – pięknie pachnie, można dać zamiast grzyba, a wtedy np. serek jakiś twardy, kawałek wędzonki…
Będę kompinować!
Placku – aż nienawiści?! I to do środy?!
Wybacz, mam przyjemniejsze plany na te dni 😉
Karpatymi (-tami?) się zajmę. Też potrzebują ochrony.
Witaj, Nemo. Twój powrót ucieszy tu bardzo wiele osób.
Alicjo,
pamiętaj o tym Twoim reportażu z Płomyka. Może też pokażesz okładkę. Mam wielki sentyment do tego pisemka.
Pepegor 🙂
Niby to początek zimy, a ludzie juz zapomnieli jak ciężka była poprzednia. Rozmawiam z listonoszem, on narzeka na mróz / ok. 8st. C/, a kiedy mówię, że ubiegłej zimy mrozy dochodziły do 27 st. – on się dziwi – czy naprawdę ? To samo moja teściowa. Wynika z tego, że z moją pamięcią nie jest jeszcze tak źle. Ale z drugiej strony, każdy pamięta to,co chce…
Nemo – ja się baaardzo cieszę, że znów jesteś z nami, witaj 😀
Z ubiegłorocznej zimy pamiętam te wielkie ilości śniegu, co to nas nie chciał opuścić i którego wszyscy mieliśmy serdecznie dość!
Alicjo, fajnie na Twoim rynku, dawno na łyżwach nie jeździłam, wystarcza, że uprawiam codzienne gonitwy za moimi psami, co juz jest wyzwaniem, zwłaszcza przy takiej pogodzie…
upiekłam dzisiaj mufinki – takie niby keksowe, bo z dodatkiem suszonych moreli, śliwek i orzechów włoskich. Są smakowite. Tak mnie naszło po Waszych zachwytach nad ostatnio pieczonymi keksami 😀
Czy ktoś zna dobry sposób obierania ananasa ? Jeżeli nie, to ten anans,z którym się męczę, jest ostatnim świeżym, który zjadam. Zostaną mi tylko te z puszek.
Barbaro,
dziś ogladałam program o gwiazdach betlejemskich, czyli poisencjach. Dowiedziałam się, że rosną w Meksyku w naturze jako drzewa. Pomyślałam o Tobie – może je widziałaś. A moja poisencja traci liście. Chyba zbyt mocno ją podlewałam.
Krystyno,
nie zapomnę, tylko muszę uruchomić skaner na drugim komputerze.
A nie mam kiedy, bo od rana telefony i za chwilę ma wpaść Lisa, a potem na zakupy w poszukiwaniu kurtki z działającym zamkiem powinnam się udać 🙄
A propos tego starego druha, nie pamiętam, czy tam w ogóle było coś do ustawiania, to był taki aparat prawie jednorazowy. Wkładasz rolkę z filmem i cykasz, tak ja to pamiętam. Szkoda, że gdzieś tam po drodze zapodziałam…albo samo się zapodziało, o!
Czy od przybytku boli głowa? Zobaczcie to sobie jaki przybytek u wnusi
http://picasaweb.google.com/pegorek/Chinchila?authkey=Gv1sRgCJbd686LzvyfHQ#5552438125754394946
Gdybysmy wiedzieli czy to on , czy ona prosiłbym o propozycję na imię.
Krystyno, tutaj jest instrukcja :
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/10,88730,5039147,Jak_obierac_i_kroic_ananasa_.html
a tu na rysunkach :
http://galeria.tipy.pl/1654,10035,zdjecie-obieranie-ananasa-6.html
Witam, wrócę za 2-3 godz. może wtedy już się skończy miotanie. 😉
Nemo, nareszcie ! 😆
Ciućmok, zapomniałam, że nie wolno dwóch sznureczków i teraz „siedzę” w kozie. 🙁
Krystyno, tutaj jest instrukcja :
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/10,88730,5039147,Jak_obierac_i_kroic_ananasa_.html
cd. a tu na rysunkach :
http://galeria.tipy.pl/1654,10035,zdjecie-obieranie-ananasa-6.html
Witam, wrócę za 2-3 godz. może wtedy już się skończy miotanie. 😉
Nemo, nareszcie ! 😆
O, cieszy móc powitać dawno nie bywałe tu osoby.
Tu zabawa na całego, a ja zanudzam gryzoniem.
Przynajmniej zima ładna.
Krystyno, niestety nie przypominam sobie poinsecji kwitnących w naturalnym środowisku, być może dlatego, że one wolą ciepło, a wilgotno. Moje otoczenie natomiast było gorące, pustynne, suche. Wokół domu najwięcej było eukaliptusów i palm, głównie daktylowych, z krzewów to najbardziej utkwiły mi w pamięci bougenville, oleandry. Bardzo dekoracyjne, wytrwale kwitnące jak rok długi, wytrzymywały niesłychane wprost upały. Były prawdziwą ozdobą wielu ogrodów. Także fikusy beniaminy (o ile coś nie pokręciłam z nazwą), dorodne, szybko rosnące drzewa, które uprzednio znałam wyłącznie jako rośliny doniczkowe 🙂
Pepegorze – co za uroczy przybytek, a raczej przybysz!
Pepegor, może Pimpuś ? A tak nawiasem mówiąc, czym jest to maleństwo, bo ogonek nie mysi ani szczurzy, świnka morska ?
Już spadam.
Szynszyla. Zwierzaczek przemieszczający się z prędkością światła. Urocze stworzonko, które umie chlasnąć w palec. Śliczna jest.
Chyba bym nazwała tego stworka zmyłkowo Gapcio. Albo Gapcia. Ma taki niewinny pyszczek.
Kwitnące w naturalnym środowisku, kilkumetrowe gwiazdy betlejemskie widziałam kilka lat temu, pod koniec stycznia, w Nazarecie.
Nawiasem mówiąc, kilka tygodni wcześniej, w Bazylice Bożego Narodzenia w Betlejem, kilku franciszkanów pobiło się z zakonnikami ortodoksyjnymi tak bardzo, że paru z nich wyladowało w szpitalu. Poszło im o ilość szczebli w drabinie przygotowywanej do szopki bożonorodzeniowej.
Uszka i pierogi ulepione 😉
Propozycja na imię dla zwierzątka „Puszek”
Muszę się tym pochwalić, bo podobno wcale nie tak łatwo dorobić się przychówku. Dlatego też hasli sobie w parkę po klatce w naszym założeniu, że kłopotów z tegoi tak nie będzie: http://picasaweb.google.com/pegorek/Chinchila?authkey=Gv1sRgCJbd686LzvyfHQ#5552454290652555410 .
Zaskakujące, że to małe urodziło się w piątek i już jest tak daleko. Podobno dziś już próbował się wspinać i coś tam podgryzać. Oczekiwałem miotu w rodzaju króliczym, tzn. nagie i bezbronne ślepce, co to dopiero po 10 dniach opuszczają gniazdo. Ale: tak małe zwierzę, a 111 dni ciąży!
Zgago,
jesteś nieoceniona. Dziękuję bardzo. Na pewno skorzystam z tej instrukcji. Przy okazji dodam, że korzystam także w Twojej instrukcji kopiowania tekstów na wypadek ich bezpowrotnego zniknięcia. Tak się składa, że zawsze kiedy skopiuję tekst, nigdy mi on nie znika.
Uszka i pierogi sa już zamrożone. Wyłuskałam właśnie orzechy do makowców i keksa. Muszę je jeszcze rozdrobnić. A masę makową przygotuję wcześniej i wystawię na mróz. Chyba nic jej się nie stanie.
Jotko! Osłabiłaś mnie tym szczeblem… 🙄
Kierowco kanadyjski. czy obułeś juz swoje auto i swój rower w kolcowane opony?
http://picasaweb.google.com/cichal05/Kolce?authkey=Gv1sRgCO7Rq9zCgq6zvgE#
Cieszę się, ze pojawiły się na nowo nemo i dorotol, oby na dłużej 🙂
Garkoman 16:43, od kilku dni piszę z ogonkami i różnymi takimi kreskami i kropkami, tak dla własnej przyjemności, i nikt tego nie zauważył 🙂 . Tym lepiej, nigdy nie lubiłam zwracać na siebie uwagi 🙂
Wiec Lechon tak czy inaczej jest tylko jeden.
Krystyno,
Czytając Twoje pytanie o ananasa już się zbierałam do opisu, jak to zrobić a tu niezastąpiona Zgaga dołaczyła nawet filmik 🙂
A ja o moich ananasach.
Kobitki się krzatają przedświatecznie więc wyrzuciły mnie i dzieci na zewnątrz (po krakowsku na pole) Zrobiłem im „klipę” i uczę je grać. Nemo naukowo wyjaśni co to, a Alicja opowie jak w Bartnikach się grało w klipę! Na pohybel bejzbolowi! Potem z rozpędu pomalowały klipy na barwy wojenne (tak powiedziały) resztką farbek po bombkach.
http://picasaweb.google.com/cichal05/Klipa?authkey=Gv1sRgCLiT-faJw-6k0wE#
A ten mały czarny to gra, czy kibicuje?
To jest Argo, czarny diabełek wszystożrący. Nazywam go Cargo. Jak tylko uda mu sie złapać klipę, to ucieka zachwycony z kawału!
Ale teraz poważnie. Nasza parafia wydała broszurę na cześć jednej znakomitej rodziny kanadyjskiej. Daję srone tytułową.
http://picasaweb.google.com/cichal05/ZParafii?authkey=Gv1sRgCKK7oam2nuazwwE#
Się pochlastam! STRONĘ!
Poszłam i wróciłam. Po kurtkę poszłam czy po zamek do kurtki, już nie pomnę, wróciłam z takim czymś, co moja koleżanka nazywała „jebotko”.
Ni to bolerko, ni to sweterko, po prostu według Hanki takie cuś, czyli jebotko. Niech się nikomu nie kojarzy, wymyśliła to w czasach, kiedy nie znałyśmy jeszcze brzydkich słów!
Kurtki były brzydkie jak noc, a drogie, że głowa boli. Więcej niż jednego sklepu (duży, sieciowy „Winners”) nie jestem w stanie przerobić, i nie może to być dłużej, niż godzina. Uśmiecha się coś do mnie (rzadko) do mnie, to kupuję. Uśmiechnęło się jebotko znakomite, które wczoraj byłoby mi się przydało do sukienki, co to chciałam założyć…no, to teraz mam, dzień później. Ale sukienka jest, okazja się nadarzy kiedyś tam.
Acha. Były fantastyczne buty (szpile!!!). Made in China, więc nie na moje wiejskie, „rozklapane” szerokie stopy 🙁
Nawet przymierzyć nie mogłam 🙁
Nisiu,
w tamtym czasie pół Izraela i cała Palestyna świetnie się tym bawiły.
Jeżeli chcesz więcej kwiatków z tego ogródka, to bardzo proszę.
W Bazylice Bożego Narodzenia, a konkretnie w Grocie BN, katolicy mogą odprawiać mszę świętą tylko o 6 rano, muszą się zmieścić w ścisle okreslonym czasie, nie wolno im śpiewać. Śpiewy dozwolone są tylko raz w miesiącu.
Kolejny przykład zgody i miłości, pośród różnych odłamów chrześcijańskich, to Bazylika Grobu Pańskiego. Od lat klucze od niej są w rekach rodziny muzułmańskiej, której przedstawiciele otwierają i zamykają Bazylikę, pobierając za to sowite wynagrodzenie. Ma to zapobiegać ekscesom, których i tak nie brakuje. Na przykład procesja z bardzo głośnym śpiewem tuz przy kaplicy, w której właśnie odprawiają nabożeństwo przedstawiciele innego koscioła chrześcijańskiego.
Cichal,
na Bartnikach grało się w noża z „Adamami”. Się rysowało duże koło, potem rzucało nożem i odcinało swoje terytorium. To wymagało witruozerii pod koniec gry, kiedy dochodziło się do zawłaszczania malutkich, tycich-tycich kawałczków. W klipę to chyba Górny Śląsk czy gdzieś?
Była też taka gra (ale to z najdalszych zakamarków pamięci wyciągam), która polegała na rzucaniu płaskimi kamykami i wygrywał ten, który „nakrył” swoim płaskatym kamieniem inne. Nie pamietam reguł gry, ale tak mi się coś kojarzy.
I jeszcze a propos klipy. „O ty klipo!” albo – „ale klipa jestem”, tak się u nas na Dolnym Śląsku mówiło. Gapa, jednym słowem. Nie mam pojęcia, skąd to się wzięło, bo moje rejony zamieszkiwał lud mniej więcej zewsząd.
O masz. Parafianie 😉
Adwent rządzi w tym miesiącu!
dobry wieczor!
gotowalam, a wlasciwie obsmazala i dusilam dzis przez pol dnia Wiener Saftgulasch, duzo, oj duzo czerwonego wina poszlo :))
ale smaczne bardzo i na kilka dni starczy 🙂
Alicjo,
klipa na G. Śląsku zamarła po pierwszej wojnie, ale „ty klipo”, jak ty fajtłapo funkcjonowało w Zabrzu jeszcze za mojego dzieciństwa.
Magdaleno, ?wiener saftgulasch? jeszcze niesłyszałem, ale sos wydaje się interesujący!
Wszystkim obecnym, nieobecnym, obrażonym, zniechęconym, zachęconym, pogodzonym, tym na chójce i pod nią, podczytującym…WESOŁYCH ŚWIĄT!
http://alicja.homelinux.com/news/img_5094.jpg
…to się zgadza, Pepegor – gapa, fajtłapa, klipa taka 😉
Znowu te pytajniki.
Dziękuję za propozycje imion dla maleństwa. Puszek wydaje mi się najtrafniejszy. Podam dalej.
Pepegorze – przepis wedlug niespecjalnie tu lubianego Roberta Maklowicza, ktorego ja uwielbiam (i programy jego tez)
skladniki z grubsza takowe: miesa wolowego w kostke tyle, ile cebuli posiekanej, kilka lyzek oleju, papryki czerwonej w proszku, dwie szklanki bulionu, dwie szklanki wina czerwonego, majeranek, sol, pieprz, zabek czosnku, kminek mielony, pasty pomidorowej z lyzke
cebule podsmazyc na oleju, dodac papryke, wymieszac, wrzucic mieso i krotko podsmazyc, potem wlac wino, bulion, dodac reszte i dusic bardzo dlugo i powoli, az zgestnieje i mieso bedzie miekkie
Miło mi Pepegorze 😀
Alicjo,
sprawdź poczte 🙂
Wysłałam zdjęcia zrobione pod koniec stycznia 2008 r. zrobione na dziedzińcu Bazyliki Zwiastowania w Nazaret pod drzewkami gwiazdy betlejemskiej i jedno z przygotowania do procesji pierwszokomunijnej. Tego dnia – 27 styczeń – dzieci palestyńskie przystępowały do I Komunii Świetej.
Fotki od Jotki:
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Jotka_Izrael#
Alicjo,
jesteś szybka, jak błyskawica 🙂
Dziękuję
Pepegorze,
gryzoń jak Plastuś 😉
Mnie przysłano dziś trzy świąteczne świnki 🙄
Keks makowy
Święta, Sylwester, karnawał, goście 🙂 Polecam Państwu keks makowy:
Składniki:
– 200 g mielonego maku (zmełłam sama (można np w młynku do kawy), ale w sprzedaży jest również mielony)
– 200 g mielonych orzechów włoskich (też zmełłam sama)
– 100 g roztopionego masła
– 6 jajek (tyle miałam, można dać więcej, albo dodatkowo dołożyć wg uznania żółtek)
– 32 g cukru waniliowego (1 opakowanie)
– 1 łyżeczka proszku do pieczenia (posypać nim ?po całości? składników w naczyniu przed miksowaniem)
– mała szczypta soli
– mała szczypta gałki muszkatołowej
zmiksowałam starannie. Następnie dodałam bakalie:
– 30 g rodzynek
– 30 g suszonych wiśni
– 50 g pokrojonych suszonych moreli
– 30 g pokrojonych śliwek kalifornijskich
– 100 g migdałów w płatkach
wymieszałam i upiekłam ( około 50 minut, temp. 180’C; sprawdzać patyczkiem ) w keksowej formie. Smakuje bardzo dobrze. Jeśli komuś byłby za mało słodki to można dodać mu polewę czekoladową albo lukier, albo dołożyć ze 20 g cukru do składników.
Zdrowych, smacznych, przyjemnych Świąt i potem!
Tereso mile te Twoje odwiedziny.
Dorotol, Twoje też. 😀
Do rana mam spokój z miotaniem się. 😉
Krystyno, dziękuję i muszę przyznać, że mnie łotr też przepuszcza, gdy mam wpis skopiowany. 😀
Alinko, mieszkasz w bajkowym miasteczku. 😀
Placku, Tobie, jak zwykle „zazdraszczam” lekkości i delikatności … klawiatury.
Nemo, (godz. 15:58), czyżbyś miała nowy komputerek ?
Panie Lulku, proszę się dobrze poszukać, na pewno się Pan znajdzie. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=gzACDJCfQvs&feature=fvw
Pytanko jesli ktos z Kraju jeszcze tu zagladnie. Jak wyglada pogoda w Poznaniu na jutro rano. Lotnisko Lawica. Moze z Niemiec ktos jest . Jak wyglada lotnisko Frankfurt. Sprawdzam w sieci oczywiscie ale miejsowi moga miec dane na ten moment. Z gory dziekujue za info.
yyc, dzisiaj w każdych radiowych wiadomościach mówią, że lotnisko we Frankfurcie (dziś) odwołało połowę lotów.
Mój komputer szwankuje – Na zdjęciach Jotki nikt się nie bije, drabiny także nie widzę, odłamy owszem.
Dzieki
yyc,
przed chwilą widziałam samolot podchodzący do lądowania na Ławicy.
Frankfurt dzisiaj „nie przyjmował”.
Mieszkam o rzut beretem od Ławicy, jeżeli będziesz potrzebował pomocy, kontaktuj sie przez Alicję.
Placku,
oni się naparzali przed naszym przyjazdem do Izraela 🙄
Placku,
sprawdź pocztę 🙂
Dziekuje Jotka. moze do rana sie ulozy z Frankfurtem
Dobranoc 🙂
Zycie. Wszystkie samoloty z Poznania odlatuja z wyjatkiem tego jednego najwazniejszego. Pech.
Nemo, bez Ciebie to nie to samo.