Wielka miłość… do wina
W ostatnim a raczej pierwszym tegorocznym numerze Magazynu Wino znalazłem artykuł Ewy Rybak na temat, który często poruszany jest na naszym blogu. Jako altruista nie mogłem sam cieszyć się tą wiedzą. Przytaczam więc istotne fragmenty ciekawego tekstu:
„Historia wina już od czasów starożytnej Grecji podszyta jest erotyzmem i rozwiązłością. Starożytne obrzędy ku czci Bachusa ewoluowały od święta ognia, wody, urodzaju, płodności i miłości do rozpustnych orgii z udziałem wianuszka nadużywających wina satyrów i bachantek, tańczących w ekstatycznym szale w orszaku greckiego boga. (…). Wino było napojem miłosnym, uwalniającym zmysły od zbytniego skrępowania, symbolem emocjonalnego wyzwolenia. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że poprawia ukrwienie mózgu, wywołuje stan euforii i osłabia reakcje obronne związane ze wstydem. Stąd wszystkie, jakkolwiek dość zabawne, przepisy na miłosne eliksiry bazują na czerwonym winie. (…)
Basia w winnicy obok hotelu Veltlin w Poysdorf Fot. Piotr Adamczewski
Naukowcy z Uniwersytetu we Florencji postawili hipotezę, że jedna bądź dwie lampki czerwonego wina dziennie podwyższa poziom kobiecego libido i zwiększa satysfakcję z życia erotycznego. O pozytywnej korelacji między umiarkowanym spożyciem czerwonego wina a zdrowiem seksualnym wspominano już wielokrotnie, dotąd jednak zajmowano się wyłącznie płcią brzydką. Jak się okazuje. korzystne działanie szlachetnego wina nie omija kobiet przeciwutleniacze w nim zawarte mają istotny wpływ na układ naczyniowy i poprawiaj ukrwienie kluczowych dla seksualności narządów. Z mózgiem na czele, oczywiście. (…)
Florenccy naukowcy ze szpitala Santa Mana Annunziata poddali eksperymentowi 798 kobiet w wieku od 18 do 50 lat. (…) Spośród wszystkich pań wydzielono trzy grupy: pierwszą stanowiły kobiety spożywające 1 – 2 kieliszki czerwonego wina dziennie, drugą – kobiety pijące sporadyczne oraz pijące więcej niż te w grupie pierwszej. a trzecią – abstynentki. (…)
Podsumowanie wyników ankiet było zaskakujące: panie z pierwszej grupy, czyli pijące umiarkowanie i regularnie, uzyskiwały średnio 27,3 punktów (…) abstynentki otrzymywały średnio 24,4 pkt., natomiast panie pijące więcej niż dwie lampki dziennie – 25,9 pkt.(…)
A to ja podjadam winogrona myśląc już o butelce gruner veltlinera Fot. Barbara Adamczewska
Zachodnioaustralijski Instytut Badań Medycznych przebadał grupę 1580 mężczyzn, dzięki czemu zdementował plotki o tym, jakoby niewielkie ilości alkoholu mogły powodować impotencję. Jeśli dodać do tego korzystny wpływ składników czerwonego wina na układ sercowo-naczyniowy, okazuje się, że regularne spożywanie niewielkich ilości nie tylko nie szkodzi, lecz wręcz poprawia stan zdrowia seksualnego. Prowadzący badania zaznaczają jednak, że chodzi o ilości nieprzekraczające zalecanych norm, a stosowanie wina jako afrodyzjaku wymaga od mężczyzn wyjątkowej samokontroli – łatwo przekroczyć granice i napytać sobie biedy. (…)”
To, której jest nasza stała pora toastu?!
Komentarze
Na czym polegał ten florencki eksperyment i za co były przyznawane punkty?
Test na impotencję mogę sobie jakoś wyobrazić, ale ten z włoskimi paniami… 🙄
Do należytego wykorzystania pozytywnego wpływu wina na organizm trzeba mieć dobrą kondycję:cool: Jedzcie cheddar
Czekam na koparkę, bo zalewa stajnię od spodu, czyli na zasadzie naczyń połączonych. mam nadzieję, że jak wykopię głębszą dziurę między wiatą a stajnią, znaczy rów, to woda sobie tamtędy pójdzie. Dotąd woda zbierała się głównie na korytarzu i nie wchodziła do boksów (z jednym wyjątkiem, ale to zostało opanowane), a teraz gdzieś wybija źródełko i cieknie do ostatniego boksu. Mam wrażenie, że po ostatnim mokrym lecie, woda znalazła sobie jakieś nowe kanaliki, bo jeszcze mam takie jedno miejsce w hali, gdzie bierze się woda nie wiadomo skąd.
Pogoda cesarska, w dolinie śniegu ani śladu, słońce ujawnia bez litości kurz i ślady kocich łap na szybach okiennych 🙄
Wczoraj było tu brzydko i ponuro, więc w końcu odbyliśmy dawno planowaną podróż do Bazylei i do tamtejszego Zoo, gdzie nasza dobra znajoma opiekuje się prymatami. Gdy wyjeżdżaliśmy, było +4 i kropił deszcz. Po przekroczeniu gór Jura zaczęło się robić coraz cieplej i w Bazylei było już +16 😯 słońce, chmury i porywisty wiatr z huraganowymi podmuchami. Bazylejskie trawniki pełne są rozkwitłych krokusów i śnieżyczek, a na terenie Zoo liczne pary bocianów (dzikich i wolnych) pilnie naprawiają gniazda, klekoczą i uprawiają seks. Kormorany zresztą też, a liczne makaki na eksponowanej skale idą w ich ślady, ale bez klekotu i klecenia gniazd. I bez wina 😉
Makaki rozumiem. Ale jest wiele zwierząt, które od alkoholu nie stronią, np. słonie. Czytając o włoskich testach też miałem uczucia mieszane, a właściwie nawet nie mieszane tylko dezaprobatę wyraźną. Jednak z dalszego ciągu wynika, że naprawdę nie były to testy tylko badania ankietowe. Teraz nie wiem, czy badania były przeprowadzone z dostatecznie dużą starannością. A więc czy uwzględniono w badaniach ewentualne korelacje pomiędzy ilością spożywanego wina a prawdomównością. Po zbadaniu takich korelacji należałoby wyniki badań testowych odpowiednio skorygować. Szczególnie, gdy różnice w punktacji nie są zbyt wielkie.
Ale i bez badań wiadomo, że po winie panie chętniej dają się uwodzić lub i same uwodzą niż bez wina. Po wódce jeszcze chętniej, ale wtedy często partner traci ochotę. Po większej ilości wódki badania są niemożliwe, bo ani pani ani pan nie są pewni, czy coś między nimi było, a jeśli towarzystwo większe, to mogą nie pamiętać z kim doznawali ewentualnych uniesień. To wszystko jeszcze zależy od tego, z jakim towarzystwem mamy do czynienia. Ale wydaje mi się, że nie tylko tzw. margines doświadcza wątpliwości, jakie zamarkowałem w ostatnich zdaniach.
Obawiam się, że bachanalie też nie ograniczały się do 1-2 lampek wina, po których jeszcze milsze było dokazywanie ze stałym partnerem. Raczej do czegoś, co się przydarza niektórym turystom w karnawale w Rio, gdy przestaną się kontrolowac.
Ale te dwie lampki, byle dopstatecznie duże, współmałżonek i dobra muzyka, to rzeczywiście to, co do szczęścia bardzo pomocne.
Ale my tu o przyjemnościach a Żaba w tarapatach. Narzekam czasem, że z domem dużo kłopotu – sprawdzanie stanu dachu i rynien, ewentualne naprawy, odśnieżanie, koszenie trawy, ścinanie żywopłotów. Tymczasem problemy Żaby rzeczywiście stawiają na ziemi. Trzymajmy kciuki, żeby z tą wodą się uporała.
A my i tak zdecydowaliśmy się domek sprzedać i kupić mieszkanko. Zobaczymy, jak to pójdzie.
Stanisławie,
do Żaby zmierza jeszcze na dodatek wichura 😯 🙁
Na problemy z wodą pomoże pewnie tylko właściwie zrobiona melioracja, jak u Aszysza…
Po pierwsze – Żaba nie ma Aszysza na podorędziu;
po drugie – Żaba nie ma żadnego dorzecznego chłopa do pomocy,
[po trzecie – Żaba ma zupełnie niewsiąkliwe podłoże, bo to gliny zwałowe z moreny czołowej – trzeba czekać na odparowanie i odpływ powierzchniowy.
Młodsza właśnie wzięła psa do lecznicy na badanie kontrolne i ewentualne przyzwolenie na karmienie. Bidak po odwodnieniu i przymusowym poście stracił cały kilogram wagi, można mu kręgi i zebra przez skórę policzyć. Nie wiem co mu pozwolą jeść – na wszelki wypadek skrzydełka już ugotowane.
➡ ➡ KSIĄŻKA ➡ ➡
Kilka uwag wyjaśniających.
1. Skąd inspiracja do napisania tego typu książki? Od lat toczy się spór o to czy ?natura?, ?istota? człowieka zmieni się w zetknięciu, pod wpływem nowych technologii czy też to, co stanowi o człowieczeństwie pozostanie nienaruszone? Biorę w tym sporze aktywny udział, opowiadając się po stronie drugiej tezy. Półroczna ?obserwacja uczestnicząca? dostarczyła mi dostatecznie dużo dowodów na to, że jest to teza słuszna. Dlatego tak bardzo zależy mi na pokazaniu tego, przy zastosowaniu procedur naukowych, szerszemu gremium.
2. Jaka będzie formuła książki? Nie ukrywam, że już po otrzymaniu odpowiedzi na pierwsze pytania, ?zmuszona? zostałam do rewizji swoich pierwotnych zamierzeń. Nie ucieknę, a chciałam to zrobić, od napisania monografii, co wiąże się z przestudiowaniem całości materiału dostępnego w archiwum blogu. Poza ?analizą archiwum? zastosuję ? już to wspólnie robimy ? ustrukturyzowany wywiad, przeprowadzony wśród tych z, blogowiczów, którzy się dobrowolnie zgłosili do aktywnego udziału w projekcie. Odpowiedzi mają służyć pogłębieniu wglądu w funkcjonowanie blogu.
3. Jak będę porządkować materiał? Na ten moment widzę to tak:
? Charakterystyka blogu (statystyka, historia, tematyka wpisów Gospodarza, ilość odpowiedzi, ilość komentatorów, etc..)
? Dynamika życia blogu (wymiana informacji/doświadczeń, udzielanie wsparcia/pomocy, zabawa, konflikty, spotkania w ?realu?, inne)
? Rola blogu w long life learning
4. Jak będę interpretować zebrany materiał? Zastosuję model z góry przyjętej struktury wypływającej z praw i zasad rządzących rozwojem człowieka (między innymi procesem kształtowania tożsamości w ujęciu E. Eriksona, bez ograniczania się do ostatnich dwóch stadiów rozwojowych).
5. Kogo zapraszam do aktywnego udziału w realizacji projektu? Wszystkich chętnych, niezależnie od wieku, którzy są/byli zainteresowani życiem blogu. Tych aktywnie piszących teraz i w przeszłości i tych, którzy blog czytają, ale nie zamieszczają na nim komentarzy.
Kolejna, przedostatnia część pytań. Następna, już nie tak obszerna, w przyszłym tygodniu. Odpowiadać na nie można w swoim własnym tempie. Niemniej zależy mi na tym żeby wszystkie odpowiedzi zgromadzić w ciągu najdalej półtora miesiąca. Z całą pewnością, jak już zdążyli się o tym niektórzy przekonać, będę zadawała poszczególnym osobom dodatkowe pytania, skierowane już tylko do nich.
Być może w wyniku analizy zebranego materiału pojawi się potrzeba zadania dodatkowych pytań wszystkim respondentom. Nastąpi to jednak nie wcześniej, jak w maju.
3.1 Czy łatwo przychodzi ci dokonywanie wyborów? Jak się czujesz w sytuacji wyboru? Co ci ułatwia a co utrudnia dokonywanie wyboru?
3.2. Czy musiałaś/musiałeś dokonywać wyborów związanych z twoim uczestnictwem w życiu blogowym? Jakie to były decyzje, jakie myśli i uczucia im towarzyszyły?
3.3. Czy wybory dokonywane przez innych blogowiczów miały dla ciebie szczególne znaczenie? Jakie wybory? Jakie znaczenie?
4.1. Czy zdarza ci się w życiu przeżywać poczucie bezradności? W jakich sytuacjach? Jak często? Jak sobie z tym radzisz?
4.2. Czy były/są sytuacje na blogu, które wywołują w tobie poczucie bezradności? Jakie? Jak sobie z nimi radzisz?
4.3. Czy bywasz świadkiem czyjejś bezradności na blogu? Jakie to są sytuacje? Co wtedy czujesz, myślisz, robisz?
5.1. Czy łatwo przychodzi ci przyjmowanie pomocy? Co ci ułatwia a co utrudnia przyjmowanie pomocy?
5.2. Czy otrzymałaś/otrzymałeś pomoc od blogowiczów, pomoc adresowaną bezpośrednio do ciebie, lub też ?mimowolną?? Jaką? Jak się w tej sytuacji czułaś/czułeś?
5.3. Czy byłaś/byłeś świadkiem/współuczestnikiem udzielania pomocy któremuś z blogowiczów? Jakiej? Jak się w tej sytuacji czułaś/czułeś?
6.1. Czy łatwo jest ci odsłaniać przed innymi swoje prywatne życie? Co stanowi przeszkodę a co temu sprzyja?
6.2. Czy zdarzyło ci się odsłonić na blogu swoje prywatne sprawy bardziej niż w życiu ?realnym?? Jakie? Co na to wpłynęło? Jak się czułaś/czułeś w tej sytuacji?
6.3. Czy zdarzyło ci się być na blogu świadkiem czyichś, w twoim pojęciu, bardzo prywatnych zwierzeń? Jakich? Jak się w tej sytuacji czułaś/czułeś?
7.1. Czy rozmowy, które zazwyczaj prowadzisz z ludźmi koncentrują się raczej wokół tzw. spraw konkretnych czy wokół doświadczeń z zakresu świata przeżyć psychicznych rozmówców? Czy jesteś zadowolona/zadowolony z tej formy prowadzenia rozmów? Czy chcesz coś zmienić? Co? Co stanowi przeszkodę a co ułatwia dokonywanie zmian?
7.2. Czy zdarzyło ci się na blogu zmienić formułę rozmów w stosunku do tej stosowanej w ?realu?? W jakich sytuacjach? Jak się czułaś/czułeś w tej sytuacji?
7.3. Czy rozmowy na blogu, stosownie do twoich potrzeb i poglądów, koncentrują się raczej wokół tzw. spraw konkretnych czy wokół doświadczeń z zakresu świata przeżyć psychicznych blogowiczów? Jak się czujesz w tej sytuacji?
8.1. Czy często inni ludzie stanowią dla ciebie wzór, który chciałabyś/chciałbyś naśladować? Kto ze świata realnego lub wirtualnego, współczesnych lub żyjących w przeszłości, stanowi dla ciebie wzór życia? Dlaczego? Czy ?spotkanie? z tą/tymi osobami zmieniło coś w twoim życiu? Co? Jak?
8.2. Czy na blogu są ludzie, którzy są dla ciebie szczególnie ważni? Czy już wywarli wpływ na twoje życie? Jakie ich cechy, formy zachowania chcesz sobie przyswoić? Dlaczego? Jak sobie z tym radzisz, co stanowi przeszkodę a co pomaga?
8.3. Czy byłaś/ byłeś, jesteś świadkiem zmian zachodzących w zachowaniu konkretnych blogowiczów pod wpływem spotkania z innymi blogowiczami? Kto i na kogo ma wpływ? Jaki? Jak się czujesz w tej sytuacji?
9.1. Jakie wartości były dla ciebie w najważniejsze w życiu ?realnym? przed uczestnictwem w ?życiu ? blogowym? (wymienień nie mniej niż 5 i nie więcej niż 10)
9.2. Czy zdarzyło ci się wprowadzać korekty do swojej hierarchii wartości pod wpływem uczestnictwa w blogu? Jakie? Jak to oceniasz z perspektywy czasu?
9.3. Czy na blogu przestrzegana jest generalnie odpowiadająca ci hierarchia wartości? Czy obserwujesz zmiany w tym zakresie? Jakie? Jak się czujesz w zwiąku z tym?
Proszę się nie zrażać, jeszcze tylko kilka pytań 😎
Od tygodnia jem parmezan. Kroję po kawałeczku , rozdrabniam na tarce , dodaję do wszystkiego i niestety nie jestem jak mysz z filmu. Lewa nóżka osobno , prawa nóżka osobno, wiatr szumi w płucach, wodospad z nosa, leżę na łopatkach i nie mogę się podnieść. Może tylko cheddar ma uzdrowieńcze właściwości? Telewizja kłamie 🙁
Jotko- to nas załatwiłaś !
Teraz to już nie będzie czasu na pisanie na blogu, wymyślanie
wierszyków,gotowanie,toastowanie tylko trzeba się będzie cakowicie
nauce poświęcić i pisać odpowiedzi na Twe liczne pytania.
Ja się pytam- kto mieszkanie posprząta,kto do pracy pójdzie,
kto i kiedy zakupy zrobi ?
Misiu- to może popijaj jakimś grzanym winem ów parmezan
i wtedy dopiero pomoże ? Zdrowia Ci życzę !
Misiu – chyba tylko imbir z miodem i cytryną na Twoje dolegliwości. Wszyscy kolejno za[adamy na to samo.
Ja się nie zrażam,ja tylko zapytowywuję.
Parmezan jest dobry na kości. Misiu, nie będziesz miał osteoporozy 😉
Zapomniałam napisać, że wielki udział w złotym medalu kanadyjskim w hokeju, miał chilijski merlot, który Pyry wczoraj wypiły w czasie meczu
Justyna przyleciała … 🙂 … Wspaniała dziewczyna … 😀
wietrzysko wieje a ja tak tego nie lubię … 🙁
Danuśka dobrze to ujęłaś … nawet jak się ma czas to pogłówkować trzeba będzie by odpowiedzieć … i wcale łatwo nie będzie … bo człowiek zmienia trochę się niezależnie od wszystkiego z biegiem lat .. jak uczciwie odpowiedzieć jaki % ma w tym uczestnictwo w blogu lub korzystanie z Internetu .. ale patrząc optymistycznie to odpowiadając na pytania trzeba będzie się poważnie zastanowić nad sobą i może będą z tego korzyści osobiste … wtedy można będzie odpowiedzieć z czystym sumieniem „mój udział w blogowaniu zmienił moje życie” … 😀
Witam słonecznie i ciut (ponoć na razie ciut) wietrznie!
Danuśko, toasty dziś – jak na razie 3 :
1) Za udane odwodnienie stajni u Żaby
2) Za zdrowie biednego „smarkatego” Misia
3) Za dzisiejszego solenizanta z sąsiedniego blogu – urodziny ma dziś Owczarek Podhalański 😆
Misiu nasmaruj się olejkiem kamforowym i napoje imbirowe … czosnek i miód … i poleż pod kołderką …
Jotko, ratunku. Faktycznie załatwiłaś. Wieję, gdzie pieprz rośnie. Ale może jutro wrócę i odpowiem, bo teraz do okulisty.
Jotko ❗ No i dać Ci palec a weźmiesz całą łapę 😉 😀 Przecież tak jak pisze Danuśka i Jolinek, na samo zastanowienie będzie potrzeba strasznie dużo czasu – w końcu mam już „twardy dysk” bardzo stary 😉 A TU WIOSNA !!!!
oraz toast nr 4- za zdrowie MĘŻA ALINY !!! Wierzymy,że wszystko
zakopńczy się pomyślnie.
Poświecenie dla nauki ma swoje granice !
Toastów nie odpuścimy !
Nemo-czy udało Ci się skontaktować z tymi znajomymi,
którzy są w Chile ? Czy wszystko u nich w porządku ?
Danuśka, masz rację, tylko myślę, że przez dłuższy czas będzie to naczelny i naturalny toast na blogu.
A znajdź jednak czas na wierszyki, trudno Jotka ciut poczeka 😀
Danuśka,
niestety, ciągle nic jeszcze nie wiadomo, nie ma z nimi kontaktu 🙁 Dotąd odzywali się przez internet, jak docierali do jakiejś cywilizacji, to pisali sprawozdanie z podróży. Ostatni raport był z Ushuaia 10 dni temu…
Możliwe odpowiedzi na pytania Jotki:
tak, nie, nie wiem, trudno powiedzieć, nie pamiętam, mieszane, lepiej, gorzej, nieswojo, dziwnie, różnie…
Ewa z Poznania u Doroty
proponuję jeszcze jeden toast w związku z przypadającą na dziś 2oo rocznicą urodzin Chopina.Właśnie TVP Kultura transmituje koncert z gmachu Sejmu,gra z orkiestrą Piotr Paleczny.
Nemo, 😆 😆
Jest tylko jeden maciupci problem; Jotka nie robi statystyki i podejrzewam, że miałaby problem, co z takich odpowiedzi „wycisnąć”. Tak myślę, może się mylę. Najlepiej by było, gdyby Jotka sama się wypowiedziała w tej sprawie.
Najgorsze jest to, że mój mechanizm jest zaprogramowany tylko na dwie opcje; krótkie odpowiedzi (takie jak Ty proponujesz) albo elaboraty 🙁
Wygląda na to, że wreszcie muszę poszukać mechanika, który mi zamontuje opcję pośrednią. 😉
A czy ja mówiłam, że będzie łatwo? 😆
Moja sąsiadka na okrągło mówiła mi, w te dni, kiedy nie miałam zajęć dydaktycznych: to ty dzisiaj nie pracujesz?
Przestała tak mówić, kiedy przeszła na emeryturę i zabrała się do pracy zadaniowej – tworzenie UTW – zamiast „godzinowej” 😯
Kochani dała radę Justyna, to i my damy radę 😀
Nemo (11:43) – mozna i tak, tylko po co? 🙄
Zgago,
w tej sytuacji zdecydowanie opcja: eleboraty 🙄
Jak to po co? 😯 To są szczere odpowiedzi 🙄
Powinnam może rozszerzyć o możliwe uczucia:
Krzywda, niezrozumienie, niesprawiedliwość, radość, zawiść, nienawiść, odraza, zachwyt, wniebowzięcie, przykrość, zniechęcenie, sympatia, antypatia, zażenowanie, przyjemność, wesołość, rozbawienie, smutek, rozpacz, przygnębienie, podniecenie, wściekłość, miłość, przyjaźń, namiętność, wyzwanie, zadowolenie, satysfakcja…
Pogoda się trzyma, obiad zjedzony (antrykot cielęcy z masłem czosnkowym, marchewka, ziemniaki w mundurkach pokrojone w plasterki bez obierania i przysmażone na oliwie z ziołami prowansalskimi) za chwilę idziemy na narty.
O rany!
Jotko, przegięłaś. Ale trudno – słowo się rzekło…
Nemo,
🙂 😀 😆 😎 😉 😐 😕 🙄 😳 😮 😯 🙁 :cry 😡 👿 😈 ❗ 💡 😛 ➡ ……
Jotko,
zauważ, że na liście (spontanicznej) nie ma rozczarowania 😎
Zgago,zgodnie z Twoim życzeniem czas na wierszyk znalazłam :
Jotka badawcze prace już rozpoczęła,
czas nad życiem się zastanowić,
no i do dzieła !
My o jedzeniu oraz o winie,
trochę o zdrowiu i o rodzinie,
a Jotka pyta o nasze wnętrze,
i wiedzieć chce, co dla nas
ważne jest, wielkie i najważniejsze !
Żarty skończone, schody przed nami
nauka czeka i nie da się jej omamić !
Jotko, sama chciałaś, to pewnikiem będą. 😀
Zapomniałabym zupełnie. Czy widzieliście te tortury 😉 jakie mi zadał (ciemną moją nocką) Nowy ? Widzieliście te połówki brzoskwiń i zupełnie nie wyglądały na „light”. A ja to czytałam rankiem, jeszcze bez śniadania, bo woda na herbatę dopiero się gotowała. 🙁 Już nie wspomnę o głównym daniu….. ale ten deserek, och… 🙁
… ani zdziwienia 😉
Danuśka, dzięki za motywujący wierszyk 😆
Nemo, jak widzisz, Jotka czuwa i przypomina o brakach. 😉
Nareszcie Was przestanę męczyć (tylko na kilka godzin 😉 ), bo muszę dziś wypróbować wczorajszy przepis Pyry.
Ewo z Poznania – mam prośbę: czy mogłabyś raz jeszcze podać link do tego warszawskiego wydawnictwa, które prowadzi poradnię pisarską? Zgłosił się do mnie kolejny, zapoznany literat, a co ja jestem? Matka – pocieszycielka? Podam adres i dobrze. Nie umiem znaleźć poprzedniej informacji.
robie lasanie ze szpinakiem posypana oczywiscie duza iloscia parmezanu, wyglada na razie dobrze
Na moich: „Brzoskwinie w syropie”, skład: brzoskwinie, woda, cukier.
Dzisiaj schabowe 🙂
Nemo,
nobody is perfect 😥
fe46 – taki kodzik, jak najbardziej niesłuszny. Jakbym miała 46 lat, to bym uważała, że to wcale nie jest fe, wprost przeciwnie!
Dziędobry już z rubieży odtajałej przez te kilka dni bardzo milutko. Ale na południu, w Krakowie znaczy, śniegu nie było, kiedy u nas leżały jeszcze metrowe zaspy. A zawsze było odwrotnie!
Cieszę się, że Zgaga polubiła Klimaty Południa – i myśmy tam byli, wino z beczułki i butelek różnych popijali, a to do raclette, a to do bundza i oscypków, krówskich, ale wybornych, które właścicielka nabyła o poranku u niejakiej Maryśki na Placu. Plus śpiewy różne, bo zebrała się w Klimatach „sekcja ruska Festiwalu Shanties”, więc Okudżawa z Wysockim rządzili.
Ale na odjezdnym poszliśmy na obiad do pana Barana i – kłaniam się Panu Gospodarzowi – warto było jak nie wiem co, choćby dla samego rosołku, ale i gołąbki były pyszne, i schab z grzybami, i co tam kto jeszcze jadł. Oraz atmosfera. A z wierzchu restauracja nie wygląda jakoś wystrzałowo Zawsze uważałam, że wnętrze się liczy.
Teraz będę się regenerować obłożona psami, a potem poczytam kilkudniowe wpisy, śpiewając z rozpędu: „Pompuj, pompuj, wypompuj zęzę”… albo coś innego w tej wytwornej poetyce.
😆
Nisiu,
😆
Ja też,
Gnany miłością do taniego wina od paru lat co rusz to sobie kupię butelkę tego Grünera Veltlinera i muszę przyznać, że jeszcze mi się nie znudził.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę…..
Poradźcie, co zrobić jak oliwa z oliwek zrobiła się gorzka? Nie jest przeterminowana, stoi w ciemnym miejscu (ale nie w lodówce) i jest wyraźnie gorzka, co czuć w surówkach. Do smażenia sie nie nadaje, bo wtedy nieładnie pachnie. Wylać?
I zupełnie nie pamiętam jakiej to firmy, bo przelałam do ślicznej karafki z dzióbkiem.
Krycha nie chce Cie martwic ale to te tansze oliwy sa wlasnie gorzkie i trzeba to wylac.
Ciagnie mnie juz mentalnie do ogrodka i kupilam sobie to
http://www.google.com/search?q=gladiolus+callianthus&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:nl:official&client=firefox-a
abisynska gladiole
Dzień dobry Szampaństwu.
Nirrod donosi z Afryki dzikiej:
5:12 AM: Zoska przeziebiona, ale poza tym ok
Nie miała się gdzie przeziębiać, tylko w Afryce, no wiecie co?!
ASzyszowe łosie też znane są z zamiłowania do jabcoków i praktycznie nie trzeźwieją, a dzięki słoniom mamy Amarulę 😉
No, pośrednio. Skoro słoniom marula smakowała, to i człowiek, zlazłszy z drzewa, zainteresował się owocem. Mnie się kojarzy z Bailey’s – spróbować spróbowałam i wystarczy. Lepsza Panalulkowa gruszkówka 😉
Dlaczego panie pijące wino sporadycznie zgrupowano razem z paniami pijącymi więcej, niż dwie lampki dziennie? Przecież to sensu nie ma, powariowali ci badacze czy co? 🙄
Kapitanie,
rzetelnie sprawdziłam pepegi. Jedne rysują lodówkę, a drugie, o białych spodach – są nieśladowe. Niestety, stare. Wypiorę i zobaczę, jak będą wygladały po zabiegach kosmetycznych. Wczoraj rozglądałam się za nowymi, ale w całej wsi nie ma pepegów o białych spodach, w myśl zasady – jak potrzebujesz, to nie ma. Został mi jeszcze jeden shopping do obskoczenia, albo te stare się nadadzą.
Psiakość, zimno w tym Miami! To znaczy – zimno jak na Miami.
Nowy ,
luźnym planem płyniemy na Key West z Ft. Lauderdale, chyba, że nas Kapitan wysadzi na bezludnej wyspie 😉
ASzyszu –
Za życzenia dziękuję, tego Grünera Veltlinera chyba nie miałam szans poznać. Zatem udałam się pod wskazany adres i oto do jakiego wniosku doszłam, czy też raczej co wydedukowałam –
Stój! Alkohol! 12,5%!
Dobry na anginę i inne medyczne dolegliwości!
Od bólu głowy do bólu kości.
Mango i kiwi
co krew ożywi!
W młynie Torr na wyspie kryddig
Poznasz smak ten w try-mig-mig.
Mango, kiwi i cytrusy
słodkie jak we śnie całusy!
Niezbyt ciepłe, niezbyt chłodne
Do napitki wręcz wygodne.
(Nie zalecane podczas pedałowania)
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Zwierzątko,
jak tam lato u Ciebie? My uciekamy od zimy do Kapitana, ale tam też zimno 😯 , no, nie zimowo, ale zimno. idę sprawdzić extended weather forecast…
Psiątko nadal chore – kurczak się nie przyjął, kulki przyjmują się po parę sztuk. Dostał 3-cią kroplówkę z antybiotykiem. Tylko śpi. Jutro pewnie trzeba będzie rentgen wykonać. Żal stworzonka.
Samo – takie sobie, Alicjo, ale jako dodatek do kawy, lodów, drinków zyskuje. Jak to ładnie mawiamy – podnosi walory smakowe.
Idę spać, jeszcze nie całkiem wydobrzałam. Bo to jakiś wirus zapałał do mnie miłością gwałtowną i nieodwzajemnioną. Nie cierpię takich amantów!
E.
Wychodzi na to, że jutro już będzie gorąco i burzowo w Miami. Pojutrza jeszcze nie podają na accuweather.
Spojrzałam w konto, mam jeszcze całą stówę amerykańskiej mamony, drobne się przydadzą, zaszaleję 😉
Od dwóch dni circa-about 20-22 stopnie. Zapowiadają ocieplenie od jutra.
Generalnie całkiem przyjemnie, nieco chmur lecz deszczu ani na lekarstwo. Susa (czytaj susza) hula bezustannie.
Właśnie niedawno dowiedziałam się, że przeciętny dom jednorodzinny zużywa dziennie więcej wody niż zakład produkcyjny. Ciekawam co za glupek i w jaki sposób doszedł do tej rewelacji.
Alicjo –
nie bardzo wiem kiedy wyruszacie w Rejs z Kapitanem C.
Jeśli na wzrost – trudno, jeśli w samą porę – wspaniale:
życzę Wam udanego rejsu, pomyślnych wiatrów, łagodnych fal i słonecznych, ciepłych dni.
Echidna
I oczywiście pozdrowienia dla Cichala.
E.
Witam o świcie. Dzisiaj w nocy musiałem dogrzewac kabinę kuchenką! Globalne ocieplenie, psiakrew, że nie powiem za Gospodarzem, cholerrrra! (tym razem pejoratywnie)
Gore dostał Nobla a ja nocnej trzęsionki! Nie wziąłem śpiwora, bo w praniu! Alicjo a może ucieczka na Bahamy? Nie są dobre kierunki wiatru, bo generalnie północne. Na Golfstromie buduje się wysoka fala. Może ruszymy na Keys i jak się wiater zwyrtnie, to na Cat Cay i dalej na południe. Już po śniadaniu. 3 jajka na parówkach w obecności bułgarskiej fety czyli sirene. Do roboty zostało mi szlifowanie podłogi i schodków. Oczywiście malowanie. Potem wracam na ląd upiec ze 2 – 3 chleby na rejs.
Ooops…
dla Kapitana Cichala
E.
Echidno,
Ten Weltliner jest dobry do barszczu ! . Znaczy jako napój towarzyszący a nie składnik.
Podana recepta poleca barszcz z łyżką kremu z sera koziego i twarożku dla okrasy.
Pasta Carbonara też do tego winka pasuje. Chciałoby sie powiedzieć:
„Nie ze mną te numery, Grüner !”
P.S.
Ładny wierszyk.
Echidna! Admirale Mój! Dziekuje i wzajemnie!
Alicjo najlepsza strona prognozowa:
http://www.wunderground.com/cgi-bin/findweather/getForecast?query=33160&wuSelect=WEATHER
Ewa z Poznania u Doroty
Pyro! Przede wszystkim życzę polepszenia Twojemu pieskowi.
Co do twojej prośby z godz. 12.49 „czy mogłabyś raz jeszcze podać link do tego warszawskiego wydawnictwa, które prowadzi poradnię pisarską” – to jestem w kropce, bo nie za bardzo wiem o co chodzi. Prawie dałabym się posiekać za to, że nie podawałam takiego linka. Próbowałam wyguglac coś sensownego w internecie ale wychodziły mi same poradnie językowe (a to chyba nie o takie Ci chodzi). Poszperam jeszcze w zakamarkach pamięci i internetu.
ASzyszu –
i tu mnie, że się tak elegancko wyrażę – zaskoczyłeś. Grüner do barszczu?
Chyba że on taki bardziej zawiesisty. Ten barszcz nie Grüner.
E.
Życząc Wam udanego popołudnia i miłego wieczoru musztruję na pokład łóżka.
Za oknem bezchmurne niebo rozświetlone Luną. W jej blasku gwiazdy zblakły.
Dobranoc z mojej połówki Globu.
E.
Cichalu, 😆 i tak będę o północy 3 marca br. dobrymi myślami na pokładzie i żadna „cholerrrna” pogoda mnie nie odstraszy. 😉
I tak Tobie i reszcie załogi życzę pomyślnych wiatrów. 😆
Do barszczu – jak w pysk strzelił !
Zupy lubią towarzystwo w dużym kieliszku. Moje ulubione tanie perliste znakomicie sprawdza się do grochowej z mrożonego, zielonego groszku przybranej paroma krewetkami, piórkiem kopru tudzież chrzanem.
Ot co!
P.S.
Barszcz – ms się rozumieć – zawiesisty ale bez przesady.
Pyro, pięknie dziękuję za wczorajszy przepis. Ze wstydem muszę się przyznać, że pomarańcze w syropie nie ……. doczekały się naleśników 😳
Wtrząchnęłam wszystko „na blank”.
Biedne Radyjko, ale skoro dużo śpi, to wszystko będzie dobrze.
Zgago- u siebie obserwuję czasem zjawisko odwrotne :
to naleśniki nie mogą doczekać się farszu i zostają pochłonięte saute 🙂
Ewa z Poznania u Doroty
Pyro! Poszperałam w zakamarkach internetu. Zobacz wpisy na naszym blogu z 27.01.2010, od godziny 23.11 To chyba o to chodzi.
Tam Nisia o 02.16 pisze:
„Pyro Młodszo! Dawaj ten tekścik na adres elzbieta@wydawnictwosol.pl, ale tam się nie specjalizują w recenzjach. Popatrzą po znajomości. Natomiast powstało ostatnio wydawnictwo JanKa, gdzie mają ?redaktornię? i ?poradnię? i w tej poradni recenzują i doradzają. Robi to niezwykle krytyczny pan Jan Koźbiel, wieloletni szef działu literackiego w Prószyńskim, kontrowersyjny pan, lubi ambitnych. Adresu nie pamiętam, ale wyguglasz bez problemu. Tylko że on bierze jakieś tam fenigi za tę robotę. Cennik widziałam na stronie. To już wszystko wiesz, co?”
Ewa z Poznania u Doroty
A mt7 o 02.38 podaje taki link: http://www.jankawydawnictwo.pl/poradnia.html
Ewa z Poznania u Doroty
Pyro! A ja wyguglałam jeszcze coś takiego: http://www.ebookinfo.pl/praktyczna-edukacja/jak-pisac.html?co=opis
To chyba „zadanie domowe” odrobiłam! 😉
Ewo u Doroty, Doroto z Ewą – DZIĘKUJĘ – właśnie tego nie umiałam odszukać. Teraz prześlę to e-mailem do USA i niech się autor dalej kontaktuje.
Nieciekawie. Przyjechała koparka. Zapchnęła obornik za stajnią na wysoką kupę; wykopała płytki rowek, bo głębiej zamarznięte, jest nadzieja, ze woda z górki popłynie tym rowkiem w bok a nie na stajnię. Generalnie stajnia jest okopana poniżej gónej linii fundamentu, podłoga w boksach i na korytarzu jest na poziomie tejże górnej linii, dla pewności rozbiłam kilofem i rozebrałam kawałek bruku przed drzwiami, zeby mieć pewność, że woda ma gdzie i jak spływać. I co? I nic. Woda nie zatrzymuje się przed progiem, w zasadzie w ogóle jej tam nie ma, a wewnatrz, spod progu z lanego betonu, może wolniej, ale jednak uporczywie, sączy się woda. Źródełko artezyjskie, czy co? Sączyła się woda w tym miejscu i wcześniej po większych ulewach, ale kończyło się to kałużą na korytarzu, którą można było zebrać i wylać, albo miotłą rozciągnąć, albo dać sobie spokój i poczekać az sama wsiąknie. Teraz zaczęła dość szybko i w sporej ilości nachodzić do boksu. Mam nadzieję, że dzisiejsze zabiegi jednak chociaż trochę pomogą.
Koparkę zatrudniłam też do odgarnięcia tego co rozmarzło na wjeździe do hali. Wyglądało, ze jest nie wiadomo ile rozmarzniętego błota, tymczasem z wierzchu błoto a zaraz pod spodem lity lód. Po zgarnięciu błota wygląda jakby wszystko było gładko wybetonowane. Za drzwiami kilka metrów gnoju zamieniło się w wodnistą zupę, ale jakoś duży ciągnik z sianem wjechał i wyjechał. Podobno dużo gorzej jest na polu, bo tam akurat rozmarzło głębiej a w wielu miejscach stoi woda.
Miałam jeszcze nadzieję, ze uda się łyżką koparki odgarnąć śnieg przy ścianach stajni na wybiegach, zeby woda z rozmarzającej zaspy nie przesiąkała przez sciany, ale pod spodem też był lód tak twardy, że zęby koparki go tylko trochę porysowały, mimo że sama koparka wręcz stawała dęba.
Do tego wiało dość mocno i padał śnieg z deszczem.
W pewnym momencie pomyślałam sobie, ze nie jest tak źle, w końcu kiedyś sytuacja da się opanować, a co bym zrobiła, gdybym mieszkała na terenach zagrożonych powodzią?
Wszystkiego NAJ-NAJ naszemu Owczarkowi Podhalańskiemu z okazji urodzin, chyba wpadnie z jakąś flachą w porze toastu?
Tymczasem sto lat owczarkowania!
Wyprałam stare pepegi, nawet nie takie sfatygowane, ale jak znajdę nowe, to kupię. Jak mam serenić, to w porządnym obuwiu! I tak muszę do sklepu jednego i drugiego się udać, to zerknę, czy mają odpowiednie pepegi. Ikazało się, że mój wybór szpilek jakoś nie pasuje na pokład 🙄
Nisiu ,
Jaką pocztą Młody wysłał książki? Jak zwykłą, to się nie kłopotam, bo będzie zółwim tempem. Jak latającą, to muszę uprzedzić na poczcie, (o ile nie dojdzie jutro-pojutrze), że mają to dla mnie trzymać, bo odbiorę nie wcześniej, niż po 23-cim marca. Służbiści nie odebrane paczki odsyłają nadawcy po 2 tygodniach 🙄
Poczytałam.
Zgago, skąd wiesz, że jestem bez głosu?
Jestem. :8
Hoorah! Piękny jest ten świat!
Możesz grać na banjo, tooray-ho!
Żywy wszak wróciłeś, jesteś chwat,
możesz grać, grać znów na swoim banjo.
Walniesz ty, strzelę ja, ej, chlapniemy razem,
już jak łajbą kiwa nas, knajpa jest pod gazem.
Sztorm nam przyniósł piekło, ale dziś
znowu pijesz zdrowie matki-ziemi!
Popatrz tam, widzisz: pies! Chyba ma dwa łby,
osiem łap i uszu rząd… Chyba to dwa psy!
I tak dalej… 😆
Danuśko, a w sprawie perliczek, na które zapraszasz, to w jakich godzinach się spotykacie? Bo ja 16 marca będę w Wawie, tylko mam bilety do Filharmonii, więc może bym do Was wpadła przed albo po? 😆
Jakieś spagetti sobie zrobię, czy cuś…
Alicjo, dziecko się nie wykazało, puściło zwykłym ekonomicznym, poleconym. Znaczy leeeeeeeeeeezie. Dryp, dryp po dnie oceanu. Płyń spokojnie.
Dziecko dobrze zrobiło, Nisiu, akurat jak wrócę z awantury oceanicznej – powoli będzie podpływać.
Co się dzisiaj dzieje, że nikogo nie ma?
Wróciłam i już trochę ochłonęłam, następnym razem jednak muszę pamiętać o piersiówce z koniakiem 🙄
Marcowe słońce z lutowym śniegiem 🙄 Trasa wyślizgana, śnieg miejscami mokry (narty przyspieszają), miejscami suchy (hamują), miejscami oblodzony – jak z górki to na złamanie karku 8O, pod górkę – „buksują” w miejscu albo i cofają 😯 Emocji co nie miara 😉
Pora na kolację. Będzie znowu surówka z selera, ale Osobisty nie chce z jabłkiem. OK, do mojej porcji dodam ananasa (też nie chce 🙄 ) Ma być wytrawna, to będzie 😉
Nisiu – wspaniała nowina, wpadaj ! Nasze spotkanie planuję
rozpocząć o 17.00-18.00. A zatem możesz zawitać i przed i po .
Ten koncert w Filharmonii to zapewne o 19.00 ? Z Ursynowa do
centrum trzeba liczyć ok.30 minut na dojazd.
Żaba z kilofem rozbija się po polach ! Jeśli wydaje nam się,że mamy
jakieś problemy,to wystarczy poczytać o kłopotach, z którymi zmaga
się nasza Koleżanka.Jakiż spokojny wydaje mi się w tych okolicznościach
przyrody (cytat wiadomo z kogo ) mój własny żywot !
Jotka w dzisiejszym zestawie pytań miała coś o bezradności.
Ja właśnie teraz się tak czuję w stosunku do Żaby.Bardzo chętnie
bym pomogła,ale jak mam to zrobić z tej odległej Warszawy ???
Pies nadal chory. Właśnie dostał posiekanie kurze skrzydełko (jedno) może mu sie przyjmie? Jest taki głodny, że siedzi pod pojemnikiem ze śmieciami i piszczy. Jak mu jednak dać, kiedy szybko wszystko zrzuca? Jeżeli strawi to, co dostał, to jutro już normalna karma. A jeżeli nie?
Pyro, siemie lniane pieskowi.
Pyro- proszę, nie denerwuj się. Nasz weterynarz,przy ostatnich
tego typu dolegliwościach u Piksela powiedział,że pies spokojnie
wytrzyma nawet ok 5-7 dni bez jedzenia.Po tej kwarantannie trzeba
stopniowo wprowadzać jedynie suchą karmę.
Rozumiem,że jest Ci przykro,jak patrzysz kiedy cierpi z głodu,
ale trzeba to przetrzymać dla dobra czworonoga.
Kapitanie Nemo wyslalam Ci mail
Ktos zaraportowal, ze w dniu dzisiejszym obchodzimy urodziny Owczarka Podhalanskiego. Przyszedl na swiat bo nie mial innego wyjscia. Wznosimy zatem toast za Solenizanta i zyczymy powrotu do zdrowia wszelkim pobratymcom, ze wspomne tylko o Radku. Cala reszta niema wiekszego znaczenia ale tez wznosi.
Toast !
Pan Lulek.
Wróciłam ze wsi. Zakupiłam pepegi czarne w biały wzorek, śnieżnobiałe podeszwy mają one. Śliczności po prostu. Do tego zakupiłam klapki japonkowate, także samo o śnieżnych spodach. Nagle się objawiły wszędzie, białe podeszwy, w sam raz na jacht 🙂
Do tego…no, coś jeszcze zakupiłam. Za pepegi i dwie pary bardzo fajnych majtek zapłaciłam 10.85$
Zdumiałam się , bo z cen wynikało, ze będzie ok.35$. Otóż nie, sklep sie pozbywa towaru i wszystko za ćwierć-darmo. No to wróciłam i stałam się rozrzutna. Klapki japonkowate, rajtki jakieś i coś tam jeszcze, a co sobie będę żałować 😎
Pomysł z siemieniem niegłupi, tylko czy Radyjko łaslawie wchlipa… Spróbować można trochę na początek.
Zdrowie Owczarka Podhalańskiego po raz pierwszy! Oby Mu się!
Zdrowie Owczarka!
Zdrowie Radka!
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Ogólnie pomyślności i jakoś tak serdecznie!
Drapieżnik nie przeżuwacz, może nieco pogłodować.
Pyro, poczytaj Radkowi umoralniającą historyjkę o tym psie co spływał na krze Wisłą do Gdańska. Tylko bidak miał co pić.
Operatorowi czyli administratorowi WordPress przypominam, ze
E=mc*2
Pojecie wzglednosci czasu osiagnelo juz dwie minuty.
Wypelniam powoli formularz KSIEGI REKORDÓW GUINESSA, zastanawiajac sie czy nie isc od razu po Nobelka.
Niezdecydowany
Pan Lulek
Witajcie ponownie.
Zdrowie wszystkich w potrzebie (w tym również Radyjka).
Przyłożyłam się do zadania i mam za sobą 5 pytań. Jutro ciąg dalszy zabawy. Czego się nie robi dla nauki, uff…
Aaa… nie doczytałam – kolejny toast za Owczarka.
Zdrowie Owczarka! Pyrowego piesia też. Radyjko to również psiak, czy dobrze wnioskuję? Moje dwie psice merdają gorliwie.
Danuśko, bardzo się cieszę, że o 17.00, będę mogła wpaść na godzinkę z groszkiem, mogę przywieźć na deser kruche ciasteczka, bo to się da samolotem ze Szczecina, chyba że zeżrą strażnicy graniczni…
O rety, spóźniłam się na toast 🙁 Już nadganiam; za zdrowie i pomyślność Solenizanta, Męża Aliny, Aliny, Misia, Radyjka i za sukces Żaby w odwadnianiu stajni i przyległości, no i wreszcie za pomyślność całego Blogowiska. Uff, teraz muszę się napić. 😉
Panie Lulku, bardziej odpowiednia w tym przypadku zasada nieoznaczonosci (Heisenberg):
h >= ?E * ?t
… i bardziej prawdziwe (jezeli mowimy o czasie, bo to przez Pana podane, to masa, predkosc swiatla i energia…. czyli Einstein)!
? = delta (litera greckiego alfabetu)
Nisiu, jak to skąd wiedziałam, o Twoim „zanikniętym” głosie ? Przecież jechałaś na szanty 😀
Ewo, jestem pełna uznania dla Twojej pracowitości i rzetelności, nie podrzuciłabyś mi ich ciut ? 😆
… gdzie jest blad??? (bo jest!)
Wypiłam za Owczarka, za Radyjko,
za wszystkich w potrzebie
A za Żabę nie – co ją będę dodatkowo zalewać?
Jaj, gapa jestem. Zgago – oczywiście. Proste wnioskowanie! Gapa też, bo zapomniałam dopisać, że ta piosenka o sztormie, co przyniósł piekło to jest Ani Peszkowskiej i nieistniejącego już zespołu Packet. A założyciel tego zespołu, mąż Ani, pan kapitan żeglugi wielkiej pływa po morzach i oceanach i może nawet to czasem śpiewa… w zaciszu kabiny.
No i za Solenizantów Niepsich też wypić by należało, sto lat, sto lat!
😆
Ja się spóźniłam, bo gadałam najpierw z Młodszą, potem ze Starszą a później Pani dozorczyni przyniosła zawiadomienie o zebraniu wspólnoty z porządkiem obrad. I jak zaczęłam to czytać, to mnie „wssysło” i musiałam jeszcze raz dzwonić do Starszej, żeby naukowo sprawdziła, jak to jest, że stacja przekaźnikowa bezpośrednio nad naszymi głowami nie zmieni naszego komfortu życia, a jeśli będzie zainstalowana na blokach obok, to jak najbardziej. I albo z moją logiką jest coś nie tak, albo autorzy takiej argumentacji usiłują zrobić nas w „balona”. No jest jeszcze trzecia możliwość, że mają rację i tę właśnie ma spróbować wyjaśnić Starsza.
Przecież jak zaprotestuję, to muszę mieć sensowne argumenty, no nie ?
Panie Lulku ja radzę pójść na całość i ruszyć po nobelka ! 😀
Poprawka: miało być : Nobelka
Alicjo, a nie pokażesz nam swoich nowych pepegów ? A może przy okazji pokażesz „wstążeczkę” ? 😆
Ok- a zatem impreza perliczkowa rozpoczyna się 16 marca o 17.00.
Nisiu, przywieź nam ze Szczecina przede wszystkim Twój
dobry humor 🙂 Reszta nie jest, aż tak istotna.
Kulinarne zadania rozdzielimy przede wszystkim między miejscowych.
Alicja kompletuje obuwie i garderobę na wyjazd. Gratulujemy
udanych zakupów ! Ja zakupię na wyżej wzmiankowane spotkanie
chyba nowe serwetki.Z ptactwem w tle,rzecz jasna !
Toastuję wszechstronnie 😀
Pyro, dzieciom daje się „marchewenkę” (marchew gotowana na wodzie bez niczego, przetarta na papkę). Może dodaj mu to do odrobiny skrzydełka.
Za cały obiad były dzisiaj smażone oładki (nawet bez owocu. Młodsza nie miała czasu kupić) Dobre były, nie powiem, ale głodna po nich jestem solidnie. Wyciągnęłam już z lodówki śledzie, ser smażony, rzodkiewki i wędlinę. Idę zrobić kolację. Czy juz wiadomo dlaczego nie będzie ze mnie wegetarianki? Wczoraj na obiad była goloneczka nieduża z chrzanem i nie potrzebowałam jeść kolacji, a nawet pierwszego śniadania dzisiaj. Uważam , że na bezmięsne posiłki wydaje się znacznie więcej pieniędzy, człek chodzi głodny i tylko duma, co by tu zjeść
Wznoszę zdrowie Owczarka kielichem rzeczonego Grüner Veltiner. Prosit! Radyjku też się przyda.
Nie wiem czy ten sam o którym wspominał Andrzej Sz. ale niezły.
Wszędzie tylko o burzy i wietrze na wskutek niżu Cynthia i o tym, co to się działo. W Niemczech co prawda nie tak jak nad Zatoką Biskajską np., ale ja dziś nawet nie myślałem o tym i wybrałem sie do starego parku nie myśląc o tym i nic mi tam też nie podpadło. Potem w samochodzie słyszałem, jak to trzeba jeszcze uważać wchodząc do lasu, bo wiatrołomy stale jeszcze są grożne. A tam przedtem przemierzałem naprawdę starą aleję, z naprawdę starymi, powykręcanymi i spruchniałymi lipami, a nawet jakielkolwiek odłamanej gałęzi nie było na ziemi. A park jest eksponowany na wiatr, na wzgorzu. Wychodzi na to że chodzi o wyspę spokoju, bo w radiu przez pół dnia nadawali jeszcze o poważnych szkodach parędziesiąt kilometrów z tąd. Dziwne.
Żabo, te kotewki, 130 mm długie, z czego 50 mm przewidziane jest na profil drewnianny, 10 mm średnicy można dostać po 1,65 euro. Taki wymiar powinien wystarczyc. Wytrzymałość podana jest na 45 kN.
pepegor
Pepegorze-czy
przemierzałeś
park w
pięknych
pepegach ?
Pewnie,wcale nie w
pepegach,tylko w
porządnych
pantoflach !
STO LAT OWCZARKOWI! ZDROWIE!
Obuwie na jacht ważne, podeszwy mają być białe. Na boso Kapitan nie pozwala ze względów bezpieczeństwa. Stosuję się ściśle do wskazówek.
Nie było łusek 🙁
Ale taką ścierę, co to będzie robiła za syrenie obleczenie, zakupiłam. Pokaz mody pokładowej już z pokładu, Zgago, cierpliwości! Na wiele nie liczcie, ja jestem praktyczna minimalistka. Im mniej, tym lepiej.
Wstążka jednakowoż boska, ale na razie nie zdradzam tajemnicy 😉
Na miejscu muszę jakieś kapitańsko-podobne nakrycie głowy kupić, bo tu nic mi się w oko nie rzuciło.
Pogoda jest dziamdziata. Pochmurno, zimno, sniegu prawie nie ma, wiatrowato. Zima w najgorszym wydaniu, bo niby jest, a jej ni ma.
Kapitanie ,
jakieś specjalne życzenia z Kraju Klonowego Liścia? Z chałupy wyjeżdżamy w środę przed południem, więc jakby co, niech Kapitan nada życzenia.
Słońce bockało Owcarka dzień cały po drugiej stronie straśnie wielgiej wody
http://picasaweb.google.pl/cichal05/MauleWschZach02#
kotek f55f
Nadaję życzenia zdrowia, szczęścia i pomyślności wszelakiej dla tych co na morzu są lub będą!
Danusiu,
w zwykłych biurowych człapakach. A w bagażniku miałem gumowce, bo zawsze mam. Ale pogoda była zupełnie znośna, a osoba mi towarzysząca chciała coś zobaczyć i sprawdzić, zboczyliśmy więc z trasy. Jak to wiosną właśnie!
Prosze nie wymawiać przy mnie słowa FILHARMONIA. Poniższy wpis zamieszczony na blogu muzycznym wszystko wyjaśnia!!!
jotka pisze:
2010-03-01 o godz. 21:25
Nie posiadam się z oburzenia. Wyszliśmy całą grupą z Filharmonii Poznańskiej z koncertu ?Fantazja na cztery ręce?poswięconego Chopinowi a awizowanemu w Niezbędniku Chopinowskim.
Po pierwsze było tak fatalne nagłośnienie, że na balkonie gdzie mieliśmy miejsca nic nie było słychać. Ta fantazja na cztery ręce to cztery ?dowcipne? w zamyśle jednoaktówki. W pierwszej sfrustrowany i pocieszjący się alkoholem artysta miotał się po scenie. Niestety nie wiem na jaką okoliczność się miotał. Przy fortepianei siedział jego uczeń próbujący raz po raz zagrać kilka taktów z Chopina, ale pan frustrat mu przerywał krzycząc wielce.
Druga jednoaktówka była jeszcze ?śmieszniejsza?. Autor Krzysztof Jaślar, wykonanie kabaret z Zielonej Góry plus Bogdan Smolar na deser. Cały dowcip polegał na tym że wywołano ducha Chopina w dniu jego urodzin, ofiarowując mu wódkę ?Chopin?. Zaprowadzono go do lekarza, który w międzyczasie opędzał się telefonicznie przed doktorem G., Chopin kaszlał strasznie, dziwił się wszystkiemu jak słobowity na umyśle. Na pożegnanie wypity został toast: Jan Sebastian Baaach! przedtem Chopin skonstatował, że w Japonii go znają a w Polsce piją. Po prostu sama radość. Przecierałam oczy ze zdumienia: FILHARMONIA to czy sitcom typu Badziewiakowie? Najgorsze, że publiczność na parterze, która najwyraźniej słyszała zdecydowanie więcej niż my na balkonie, doskonale się bawiła.
Wyszliśmy w czasie przerwy. Podobno po przerwie miała być jednoaktówka Zanussiego. Ale po takiej próbce ?dobrego? smaku, to woleliśmy nie ryzykować. Oczywiście możliwe jest też to, że koncert był wspaniały a ja jestem stetryczałą, pozbawioną poczucia humoru sensatką. Być może. Dla kultury byłoby lepiej żeby ta wersja była prawdziwa.
W sobotę była inauguracja roku Chopinowskiego w naszej gminie. Grażyna Barszczewska czytała listy Chopina, przy fortepianie Nahorny. Uczta duchowa. Po takiej rozgrzewce ? sitcom w Filharmonii. Nie mam słów.
Jotko,
nie irytuj się… im (organizatorom) się chyba pomerdało pod sufitkami filharmonicznymi 🙄
Przeczytałam jeszcze raz opis z Filharmonii, i nie kumam, dlaczego kabaret w Filharmonii.
O, a swoją droga to zadałaś nam, zadałaś, a takie miłe złego początki było 👿
Odrobie później, bo dzisiaj latawica taka jestem trochę.
Sie mnie nie pytaj dlaczego kabaret w tym czego nie będę wymawiać.
Zadałam tyle wychodząc na przeciw wyraźnym życzeniom niektórych blogowiczów, którzy prosili żeby wszystkie pytania podać hurtem. Będzie jeszcze kilka za tydzień i chwatit.
Dzwoni sąsiedka, że w telewizzorni jest koncert. Może zagoi troche moje rany.
Jotko, wcale Ci się nie dziwię, ja bym jeszcze zażądała zwrotu pieniędzy (chyba, że napisali na plakatach, że to ma być kabaret).
Całkiem już spsiała (przepraszam pieski) nam kultura. I trwa to już trochę za długo, jak na mój mały móżdżek.
Jutro muszę wstać o świtku bladym, dlatego już idę do wyrka.
Życzę Wszystkim dobrej, uzdrawiającej nocy i tylko miłych snów.
Do jutrzejszego popołudnia. 😆
Acha, w charakterze przerywnika „dawali” niewielkie wstawki muzyczne – Chopin na fortepian – „zaledwie wczoraj rękę pianisty ściskała książna Monaco” – kontrabas i sekcje rytmiczną.
Artyści oprócz kwiatów dostawali kolorowe papierowe torby – honorarrium w naturze?
O, to ja za tydzień będę odpowiadała z Oceanu mrukliwego 😉
http://www.youtube.com/watch?v=PmzzhpfmzOk
W zasadzie wszystko mam ustawione pozytywnie na działalność i donosicielstwo. Hot spoty mile widziane. Rozejrzymy się.
Jotko, mogie mówić FIRMAMONIA, żeby Cię nie denerwować!
Pierwszy raz w życiu usłyszę na żywo Stabat Mater Vivaldiego, które znam na pamięć z winylowej płyty. Ponieważ jak wiadomo, najbardziej lubimy słuchać piosenek, które znamy skądkolwiek, więc myślę, że jednakowoż będzie fajnie.
Poziom takich kabaretów, jak opisujesz, jest wstrząsający. Mówił o tym niedawno Młynarski w „Innym punkcie widzenia” Miecugowa. 👿
Joteczko, nie wiesz, do czego są papierowe torby? W samolotach na ten przykład…
Kiedyś w Bytowie w ramach imprezy „Zamek Sztuki”, bardzo podobno prestiżowej, jeden Japoniec womitował nawet nie do torby, tylko tak se, o. To był PERFORMANS. Mój kolega operator z tv sfilmował to pieczołowicie, zmontował i na japońskim pawiu wjechał do łódzkiej Filmówki.
No pomyśl, Jotko, że ja ci już w sobotę zazdrościłam dzisiejszego koncertu; miał mocne „plecy” w zapowiedziach.
Ja jestem starej daty. Performans mi przez gardło nie przechodzi. Jerzor!!!
Polej wina!!!
Nisia, toż to „na występach gościnnych” 😉
Pepegor, może tym lipom już wcześniejsze wiatry poobłamywały zbędne konary?
Ja niestety potrzebuję kotew dwa razy dłuższych, bo same drewniane belki mają 12 – 14 cm i jeszcze trochę trzeba w mur. Używałam takich po 25 cm, ale właśnie już ich nie ma. Najdłuższe teraz są do dostania 17cm, a to jest zbyt mało. Cena tych 13 cm podobna jak w Polsce. Gdyby były 25 cm, to płacę każde pieniądze, bo bez nich nie mogę skończyć. Brakuje mi ze 25 sztuk, miałam dzisiaj policzyć, ale w zamęcie wodno-ściekowym nie dałam rady.
Pyro,
absolutnie nie masz czego, takiego poczucia niesmaku to już dawno nie miałam. Czułam się wprost osobiście upokorzona. Nie dodałam, że zaprosiłam, z wielką dumą, gościa, który był w ukochanej przeze mnie auli, poraz pierwszy w życiu.
Ja natomiast żłuję, że nie wpadłam na pomysł żeby Ciebie zaprosić do nas na sobotni koncert. To niesamowite. „Wiejska” impreza, która dech zapiera i … oczekiwanie, że w wielkim mieście, to dopiero … i zderzenie … uff!!!
Nisiu, Stabat Mater Vivaldiego? Zazdroszczę! Kiedyś spiewaliśmy sporo Vivaldiego w chórze.
Czy Jerzor mógłby polać i mnie, czy musze to zrobić sama? Ślubny oddalił sie w kierunku piwnic popedałować nieco przed snem.
Na zdrowie moi mili, teraz mam frankoskiego Müller Thurgau.
Alicjo sortuj pepegi, figi i wstazki wszelakie..
Jotko, nie szukaj wszedzie harmonii,
a Pyry, szykujcie sie na nas.
Chyba tam do Was na herbate wpadniemy. Wedlug mnie, gdzies w piatek po 19.00, mozliwie najwczesniej.
Bedzie to mozliwe?
Caluje na dzisiaj wszystkie i wszystkich,
pepegor
Żabo – nie znam się (tzn znam się na materiałach, bo te 50 lat przy Jarku… Trudno się nie znać) ale czy nie prościej zamówić w jakimś warsztacie, który i kuźnię ma, takie kotwy ze stali sprężynującej (resorowej albo z kawałka szyny)? Tu podpowiadam, że małe kuźnie mają często warsztaty szkolne szkół mechanicznych.
Pepegor – kawa, herbata, coś mocniejszego, coś na ząb. A przyjeżdżajcie sobie. Uwaga – wolę po 18.00 bo wcześniej Ania ma ucznia.
Jotko, gra Academy of Ancient Music z Beznosiukiem (pierwsze słyszę, mam braki!), a cały program wygląda tak:
Antonio VIVALDI – Stabat Mater RV 621
Unico Willem van WASSENAER – Concerto Armonico B-dur nr 2
Antonio VIVALDI – Salve Regina RV 619
Giovanni Battista PERGOLESI – Stabat Mater
Smaczny zestaw, że się tak wyrażę kulinarnie. Znam tylko to pierwsze, ale barok to barok, nie?
Pepegor,
a do mnie nie wpadniesz 🙁
obiecanki cacanki? Czyż nie dosyć przykrości, jak na jeden wieczór?
Nisiu,
brzmi to rewelacyjnie 🙂
Jotko,
nastepnym razem
Jerzor polewa wszystkim, ja telefonokonferencję z Alsą odbyłam, wysiadł jej był twardziel, jutro synek przyjedzie rzucić okiem, co za cholera.
Pepegor,
sortuję wstążki i te tam… wszak to część Przygody 🙂
Pyro, te kotwy wyglądają tak: w środku jest pręt z obu stron nagwintowany, z końca, który się wtyka do dziury jest stożkowata nakrętka, z drugiego konca jest zwykla nakrętka. Na pręt, pomiędzy tymi nakrętkami jest nawleczona metalowa rurka cieńkościenna. Przy dłuższej kotwie rurka jest w dwóch albo i trzech odcinkach. Po wsadzeniu (z mozołem) kotwy w otwór, dokręcanie nakrętki powoduje ściśnięcie wzdłuż i rozszerzenie się rurki, a tym samym zablokowanie w otworze.
Już się zastanawiałam, czy nie można na dłuższy pręt nawlec rurki z krótszych kotew. Chyba by się to dało zrobić. Jak nie dostane gotowych, to rzeczywiście zacznę działac chałupniczo.
Ufff! W zasadzie łódka przygotowana. Po paru dniach roboty Ewa spytała z lekkim przekąsem: czy to księżna Monaco wraz z Panem Małżonkiem będzą Cię wizytowali? Wie dobrze, przechera, że to Alicjerzory, ale zadziwił Ją zakres prac. Pomalowałem nawet listwy niemalowane od lat. Wczoraj udało mi się wygospodarowac parę godzin na przeciekawy koncert Greater Miami Youth Symphony. Oczywiście nie byli to Bostońscy Filharmonicy, ale bardzo dobrze brzmiąca młodzież. Pod batutą Huifang Chen’a zagrali Hiszpanie Chabrier’a, Nowy Świat Dworzaka, Strawińskiego suitę z Ognistego Ptaka, a najświetniej, niełatwy Finał z Symfonii No 5.
oczywiscie Szostakowicz
Cichalu,
jak znam Jerzora, zauroczy Ewę i będzie gentelman jaki taki. Bo spodziewam się, że zanim wypłyniemy, to się spotkamy przed rejsem i nagadamy trochę.
http://www.youtube.com/watch?v=7WzUZ7aXWOU&feature=PlayList&p=1E726F56DDE11077&playnext=1&playnext_from=PL&index=18
Na dobranoc przebój polskich szantowisk w lajtowej wersji niejakiej Sissel (to taka zdolna Norweżka, która m. in. śpiewała to, co udawała że śpiewa Celine Dion w Titanicu). Nazywa się toto „Shenandoah” i w dowolnym języku bywa śpiewane przez publiczność w krakowskiej Rotundzie.
http://www.youtube.com/watch?v=N5grgB-dV2o
Pięknych snów!
PS – „Shenandoah” jest szantą, czyli pieśnią pracy…
Nie spac, czuwac. Kciuki trzymac.
Pan Lulek
Jeszcze nie śpię… a co w sprawie kciuków? Za kogo/co?
Zacytałam się…
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=1585#comment-203893
Zgago,
To se ne da. Jotka by mi nie wybaczyła…
…nie chcem, ale muszem iść spać.
E tam… nie widzę jotki niewybaczającej.
Ideę spać.