Płonie ognisko
Ale niekoniecznie w lesie. Dziś płonie ono w kuchni. I często jest to kuchnia elektryczna a nawet indukcyjna. Są zresztą kuchnie jeszcze bardziej nowoczesne. A wszystko zaczęło się…
Zanim przytoczę kilka akapitów ze wspaniałej książki Richarda Wranghama „Walka o ogień” z podtytułem „Jak gotowanie stworzyło człowieka” a wydanej przez CiS Stare Groszki 2009, musze dodać, że dawno nie miałem w rękach tak fascynującego dzieła. Inni uczeni i dziennikarze recenzujący tę książkę twierdzą, że wprawdzie tezy autora są wielce kontrowersyjne ale przytoczone przez niego dowody mogą niedowiarków przekonać do jego twierdzeń. Gotowanie gruntownie zmieniło homo sapiens pozwalając czy wręcz zachęcając do zejścia z drzew na ziemię i całkowicie zmienilo relacje między kobietami a mężczyznami.
Dodatkowym walorem książki jest talent narracyjny autora, jego poczucie humoru, błyskotliwość i posługiwanie się językiem zrozumiałym dla przeciętnego czytelnika a nie – jakże częstym niestety w tego typu literaturze – językiem naukawym. Oto próbka:
„Zdaniem Sherwooda Washburna i wielu innych antropologów podział pracy między mężczyzną a kobietą jest efektem polowania. Zgodnie z tą teorią, w te dni, kiedy mężczyzna nie zdołał zdobyć mięsa, miodu ani innych równie atrakcyjnych produktów, mógł polegać na tym, co dostarczyła kobieta. Jak już jednak się przekonaliśmy, to by nie wystarczyło, albowiem powracający z nieudanego polowania mężczyzna nie miałby po prostu dość czasu, by przeżuć i strawić te roślinne kalorie i wystarczająco się najeść. Niezależnie od tego, czy nasz nieposługujący się jeszcze ogniem męski przodek sam zbierał dla siebie rośliny, czy obdarowywała go nimi kobieta, czas był dlań tak samo nieubłagany. Łowiecko-zbieracki podział pracy nie zapewniłby po prostu wystarczającej liczby kalorii, dopóki dieta składała się z surowych produktów.
Przyjmijmy zresztą na chwilę, że nasz łowca (spożywający wszystko na surowo!) ma partnerkę, która chce go karmić i nawet potrafi zebrać wystarczającą ilość pożywienia, by starczyło dla obojga, a też (nie zapominajmy)
przydźwigać te produkty do obozowiska, gdzie ma się spotkać ze swoim mężczyzną. Teraz załóżmy, że nie powiodło mu się na polowaniu. (Nawet współczesnym łowcom-zbieraczom, uzbrojonym w o wiele skuteczniejszą broń, często zdarza się coś takiego; Hadza na przykład kilka razy w roku przez tydzień albo nawet i dłużej muszą obywać się wyłącznie drobnicą, bo nic większego nie udaje się upolować). Po całodziennym polowaniu myśliwy jest po prostu głodny i potrzebuje, powiedzmy, dwóch tysięcy kalorii. Nie może jednak jeść po zapadnięciu zmroku, bo to byłoby zbyt niebezpieczne – pomyślmy zresztą, wokół ciemna noc, pełno drapieżników, a tu trzeba po omacku szukać orzechów, liści i jadalnych korzeni, które przyniosła mu partnerka-zbieraczka. Na ziemi poza drapieżnikami zagrażałyby mu jeszcze wielkie kopytne, gdyby zaś usiłował skryć się na noc wśród gałęzi, musiałby pokonać dodatkową trudność – dwa tysiące kalorii w surowych roślinach i korzeniach ma raczej dużą objętość i niełatwo to wnieść na drzewo. Aby zatem zjeść tyle, ile powinien, nasz łowca musi poradzić sobie z większością tego zadania przed zmrokiem. W okolicach równika ciemno robi się już o szóstej, siódmej po południu. Teraz mamy już tylko proste rachunki – jeśli bohater naszego opowiadania od rana zajęty był polowaniem, raczej nic nie jadł. Powinien więc (inaczej zabraknie mu czasu) wrócić do obozowiska przed południem i tu już musi czekać nań żywność nazbierana przez partnerkę (trzeba zatem dodatkowo przyjąć, że ona poradziła sobie ze zgromadzeniem wystarczającej ilości pożywienia już o tak wczesnej porze). Resztę dnia (wieczór się zbliża!) myśliwy musi spędzić, na zmianę jedząc, odpoczywając, jedząc i znowu odpoczywając i tak dalej. Reasumując – długie godziny przeżuwania (niezbędne, gdy pożywienie jest surowe) mocno limitują czas, jaki można poświęcić na polowanie. Dość wątpliwe zatem, czy w takich warunkach podział pracy ze względu na płeć w ogóle mógłby się wykształcić.
Problem rozwiązało dopiero wykorzystanie ognia! To właśnie ogień dał łowcom dość czasu, odciążając ich od konieczności przeżuwania przez pół dnia, a także umożliwiając posilanie się już po zapadnięciu ciemności. Ta linia naszych przodków, która jako pierwsza posłużyła się ogniem do przygotowania posiłków, zyskała kilka godzin każdej doby. Polowanie przestało być czekaniem na łut szczęścia (i na łup, który sam wejdzie ci w ręce), a stało się planowym i świadomym pościgiem za ofiarą, dzięki czemu szansa na sukces wielokrotnie wzrosła. Od tego czasu mężczyźni mogli polować aż do zapadnięcia nocy, bo mieli pewność, że w obozowisku zdążą jeszcze zjeść obfity posiłek. I dopiero od chwili, gdy zaczęliśmy gotować, wkład myślistwa w utrzymanie domu stał się przewidywalny, więc mogła zacząć się rozwijać wymiana ekonomiczna między kobietą i mężczyzną.”
Warto mieć tę książkę na półce. Zwłaszcza jeśli się jest smakoszem a to oznacza człowieka ciekawego i poszukującego.
Komentarze
Gotujemy,wiec jesteśmy ludzmi 🙂
Witam Blogowisko i życzę (po staremu) „owocowego” dnia 😀
Sarenko, zgadzam się z Tobą 😀
Do „natukania” ciemną nocką 😉 Zięć zabiera „kabelek” a ja muszę jeszcze przygotować zrazy a’la Nelson i pischinger. Trzeba dopieścić dzieci 😆
Ludzie, ludzie, czy Wy spicie. Czy cesarskiej nie widzicie. Wczoraj wieczorem mgla, ze choc oko wykol. Miejscami mgla, ze tylko nozem kroic a miejscami deszcz. Ruch na drogach minimalny a Walter dal gazu i pobil rekord predkosci. Tlumaczyl, ze skoro ja biegalem w roboczych, ortopedycznych butach to i on musi cos pokazac.
Ide do sasiadów zobaczyc czy wszystko w porzadku. Oczywiscie w butach z odzysku. Nalewka malinowa nastawiona. Pierwszy przebieg czyli 38 %. Jutro pójda kropelki Swietej Cecylii czyli niestety ostatnia butelka 95%.
Ciekawe gdyby czlowiek zaczynal od plynnych pokarmów wiadomej mocy to tez wyszedlby na ludzi.
Dnia pieknego jesiennego zyczy
Pan Lulek
Czy ja mogę wystąpić z prośbą?
Droga Zgago.
Może moja prośba jest niestosowna ale wybacz ,że wyrażam ją na blogu. Nie mogłabyś pomyśleć o nowym nicku. Otwieram blog kulinarny i z samego rana …
Zgagi nigdy nie miałem ale jakoś dobrze mi się nie kojarzy. Z wyrafinowaną i dobrą kuchnią szczególnie . Bardzo lubię czytać twoje wpisy. Tylko ten nick.
Bardzo przepraszam jeśli uraziłem.
Marku to chyba na Ex-Zgage
Zrobiłam sobie przerwę, dlatego odebrałam „kabelek”, taka byłam odważna 😉
Marku, nie masz mnie o co przepraszać, ten nick wziął się nie z „tej” zgagi, tylko – jak tłumaczyłam na początku – moja siostrzenica jak zaczynała mówić, to na mnie wołała „Gaga” a Mama z Siostrą stwierdziły, że bardziej „pasujące” dla mnie jest „zgaga” (na co wówczas zasługiwałam) i tak już zostało na lata. Na Śląsku, ma ten wyraz 2 znaczenia, pierwsze jak w całej Polsce a drugie ; wredna, złośnica, zołza 🙂 Jeśli Ci to nadal się będzie kojarzyło medycznie, to daj znać a zmienię, nie ma problemu.
zgago,przyłączam sie do prosby Marka,uwazam,ze powinnaś dokonac eutanazji blogowej i powrocic pod nickiem niestrawnośc 😉
Morąg, witaj, remonty już się skończyły ?
oczywiscie to był zarcik 🙂
Witaj, zewnetrzne owszem, natomiast w mieszkaniu trzeba jeszcvze tamto i owo zrobic.
Sarenko, dziękuję za propozycję, tylko było by to działanie już ewidentnie złośliwe a ja wyrosłam i świadomie nie lubię być złośliwa 😀
nobry,
kasztany jadalne piekł kto może samomodzielnie?
Już zabiera mi kabelek !!! 🙁
A wiesz Zgago, od początku kojarzyłas mi się „zołzowato” a nie „niestrawnie”. Niby na blogu, jakby nie było kulinarnym, zołzy mogą dziwić, ale mi się tak zaszufladkowałaś 😀
piekl ale juz nie pamieta
w kazdym razie nie w ognisku
Dzień dobry 🙂
taka byłam wczoraj roztargniona, że zapomniałam pogratulować Nowemu i Jego Córce: congratulation:)
Gratulacje dla Haliczka z powodu wygranego konkursu i dla Stanisłwawa z powodu wygrania minikonkursu 🙂
Sorry, za roztargnienie i spóźnienie 🙁
Po wczorajszym wieczornym deszczu dzień wstał piekny, pogodny i słoneczny, choć trochę wietrzny.
Zgago,
mnie sie Twój nick zdecydowanie kolarzy niegastrycznie. Raczej sowizdrzalsko, co odbieram jako sympatycznie prowokujące.
Morąg,
jestem pod wrażeniem Twoich planów jarmarkowych. Bardzo lubię ten nastrój przedświąteczny w Niemczech. Przed laty, kiedy jeszcze udzielałam sie w chórach, jeździlismy do zaprzyjaźnionych miast i miasteczek niemieckich, gdzie dawaliśmy koncerty kolęd nie tylko w kościołach czy salach koncertowych, ale też na placach, gdzie odbywały sie przedświateczne jarmarki. Bardzo mile to wspominam. Twoje wpisy obudziły wspomnienia i aż nogi same się rwą żeby taki jarmark odwiedzić i poczuć znowu tamtą atmosfrę 🙂
Panie Julku, komu cesarska temu cesarska, u mnie przestało duć, ale mglisto i mży a czasami dżdży. Niby ciśninie idzie w górę, ale nie za bardzo widocznie.
Marek, skocz na plac Pigalle i się dopytaj, akurat jeszcze jesień
Jotka juz zapraszalam na jarmark w Berlinie, kto chce przeleciec przez tutejsze to prosze bardzo.
Czy Pyra nalezy do tych 18.tys bez pradu w Wielkopolsce?
ognisko i piosenki na obozach
no tak trucie nad uszami Panu Lulkowi by poszedł do ortopedy poskutkowało tym, że znalazł stare buty … 🙂
Czy nick określa świadomość? I który najlepiej? Infantylny, nieortograficzny, fantazyjny, wyszukany lub zwyczajny, wzbudzający skojarzenia z charakterem, procesami trawiennymi, jadalnymi zwierzątkami, okolicą, historią, literaturą… ? Tworzymy sobie obraz na podstawie nicka czy komentarza pod tym nickiem? Oto jest pytanie 🙄
Zgago, nie daj się manipulować, zaistniałaś tu pozytywnie i nie widzę powodu do ulegania porannym humorom innych nicków 😉
Moragu,
od nas do Berlina to tylko rzut beretem i chiałoby się. Nawet 15 grudnia jedzie tam parę osób z Towarzystwa Polsko-Niemieckiego, w którym udziela sie mój mąż i szefowa Vis Vitalis, na opłatek do berlińskich seniorów. U mnie problem raczej natury zdrowotnej. Mam ostatnia serię leków do 27.11. Potem badania kontrolne i wszystko zalezy od decyzji lekarza. Tym razem postanowiłam być posłuszna i nie fikać „bo już mi lepiej”. Gdybym za miesiąc poczuła się rzeczywiście dobrze to kto wie? W samochód i do Berlina, powłóczyć się po jarmarkach, byłoby miło 🙂
Pyra ma „elektrykę” i ma remont instalacyjny. Teraz panowie zostawili rozgrzebane mieszkanie Pyr i polecieli przepychać kanalizację w dwóch mieszkaniach – mają wrócić po 11.00 (?). Mnie, podobnie jak Jotce i Żabie, Zgaga kojarzy się zołzowato, zabawnie i przewrotnie, Nie wiem, czy nasze pra-matki nie odpuściłyby sobie gotowania gdyby wiedziały, że panowie po mileniach zamienią łuk i maczugę na klucz francuski.
Pluszaku,
ja. W Międzygórzu, w kominku na starej patelni, w starej menażce z pokrywką itp. Kasztany naciąć na krzyż na wypukłej stronie, piec na dobrym żarze mieszając co chwilę, by się nie spaliły, aż skorupka zrobi się krucha i lekko spopielona i da się rozłupać palcami, a zawartość będzie miękka i aromatyczna.
nemo, dziękować serdecznie
pluszaku,
kasztany powinny być świeże i niewyschnięte. Powodzenia 🙂
Pyro,
niektórzy zamienili łuk i maczugę na kij bejsbolowy…
Jotko to zdrowiej, moze by Pyre po drodze….
a seniorzy, w ktorej dzielnicy?
na lezenie przed telewizorem
Zgaga, nie zmieniaj, jesteś dla mnie zawsze elementem miłego zaskoczenia, z wierzchu – Zgaga, w środku – ciepła, sympatyczna postać.
A gdzież to Pyra roztomiła? Od wczoraj nie mogę się opędzić od widoku i zapachu szaszłyków z wątróbek, ale niestety, mogę sobie tylko poczytać na blogu. Mieszkanie równo przysypane ceglano-wapiennym płem, woda jest, albo jej nie ma, od czasu do czasu nie ma prądu – jednym słowem remont. Siedzę w najdalszym miejscu mieszkania (od czasu do czasu bywam wzywana do podejmowania jakichś bardzo ważnych decyzji) i klikam, a oskoma na wątróbki coraz większa
O masz! Pyra się w tzw. międzyczasie pojawiła! Mam nadzieję, że sprawozdasz o wątróbkach szczegółowo.
Pluszaku – kasztany można piec w nad żarem z kominka lub
ogniska w starej patelni lub specjalnej patelni z dziurami.
Rodzina mego Osobistego piecze tradycyjnie kasztany w czasie
Świąt Bozego Narodzenia,właśnie w kominku na takiej żeliwnej,
historycznej patelni z dziurami . Można jej też piec po prostu w piekarniku.
Tak jak napisała Nemo – ważne by były świeże i żeby
przed pieczeniem ponacinać. We Francji często są pieczone na świątecznych jarmarkach. Nie tylko na placu Pigualle 🙂
Pigalle oczywiście
Warto obejrzeć „Walkę o ogień”.
Zgago – lubię Cię łącznie z Twoim nickiem takim właśnie
trochę przewrotnym 🙂
Kochani – wątróbki będą, albo ich nie będzie. Na razie nie mam wody (pozakręcana) nie mam panów od tej wody, muszę mieć świętą cierpliwość. Dalej się zobaczy. Krysha – ja tak te wątróbki czasem robię od lat. Bardzo dobre wychodzą. Danuśka – pamiętasz o korku do karafki?
Dzień dobry Szampaństwu.
Piąta nad ranem, wtrząchnęłam kromuchę z makrelą wędzoną i popijam lapsangiem. Idz wędzone do wędzonego!
Zgago,
się nie waż, bo jak zmienisz, i tak bedziemy Cię nazywać zgagą – mnie się kojarzy jak Pyrze i Starej Żabie, poza tym widzę zwiazek z kulinariami 😉
A propos nicków, kiedy dorotal zmieniła na morąga, jakoś mi to niewygodne się wydało „w użyciu”, a teraz nie wyobrażam sobie inaczej.
Marka znacznie łatwiej było posłać na chójkę, kiedy był Misiem 😉
O!, przepraszam, wydawało mi się, ze to Marek pytał o kasztany a to Pluszak.
A dzisiaj jest Swiatowy Dzien Toalet
http://www.gk24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091118/ZACHODNIOPOMORSKIE/256341004
Zagago, nic nie zmieniaj
dobrze jest jak jest
(powiedział to ten, co zmienił/skrócił nick
i jest z tego zadowolony)
🙂
http://www.magazine.web.de/de/themen/gesundheit/bildergalerie/7020324,page=3.0.html
Brzucho,
ale zmieniłeś pozytywnie, skróciłeś do stanu używalności. Size matters* 😉
*Rozmiar jest ważny
Jeśli chodzi o korek do karafki rozmiar też ważny.
Pyro – pamiętamy o Twojej karafce.
Prosimy jeszcze o trochę cierpliwości.
A względem Dnia Toalet to przypomianm,że ALicja
ma stosowne zdjęcia.
Morągu,
mnie się pomysł z Pyrami bardzo, bardzo podoba 🙂
Hej, hej Pyro! Słyszysz o czym my tu z Morag rozmawiamy?
No to motywacja do zdrowienia jeszcze większa, trzymaj kciuki 🙂
Morągu,
nie wiem, w której dzielnicy. Nie interesowałam sie tym bo to wtorek czyli dzień pracy.
Dzień Toalet – myślałam, że balowych 🙁
Powiedzcie mi o co chodzi z tym „posyłaniem na chójkę”?
sami musielismy rozpracowac co to jest chojka, gdyz Misio podawal nam informacje w gwarze kurpiowskiej, i trwalo pare dni az sie okazalo, iz Misio uciekl przed nami na sosne (i dlugo nie chcial zejsc)
Danuśka,
czy Ty mnie śledzisz?! Ja właśnie zbieram to do kupy, żeby wysłać 🙂
Jak zbiorę, to pokażę wam, co wybrałam.
Tak i odtąd, kiedy ktoś u nas coś zbroi jest wysyłany „na chójkę” albo nawet dobrowolnie na nią włazi (był czas, że w poszukiwaniu dobrego towarzystwa pół Blogowiska siedziało na chójce)
Pyra jest „za” jarmarkiem; służy ogromnym doświadczeniem organizacyjnym. Kiedyś mawiano o niej – żaden specjalista, ale organizator – ideał.
Miś poszedł na chójkę dobrowolnie, skazał się, że tak powiem, dla odbycia pokuty. Od tamtego czasu jak ktoś coś przeskrobie, to jest wysyłany na chójkę. Albo sam się dobrowolnie udaje 😉
Potem złazi, oczywiście, bo ileż można na takiej chójce wysiedzieć.
Łajza minęli z Pyrą…
ja bym go dziś wysłał, za nalot na Zgagę…
Mis sie w miedzy czasie tak zrehabilitowal, ze jest zwolniony z chojki
w dzisiejszym międzyczasie?
Jotko, a poza tym nie przeskrobal tylko wyszlo nieporozumieni z powodu brakow w edukcji filmoznawczej i Miso zacytowal cytat z Sexmisji, po czyxm wylozone to mu zostalo, ze jest „antyfeminista” wrednym, no a potem to juz nikt nikogo nie rozumial….
a chcialam byc poprawna ortograficznie, no coz nie w dzisiejszym tylko np. akcja Pan Lulek, wiec nie mozemy go wysylac na chojke, gdyz talenty organizacyjne sa rzadkoscia
Pyro, Ty nie masz na razie nic do oragnizowania, masz tylko przyjechac na jarmark z Jotka
Alicjo – jak już się okazało,że my w salonach mamy
te same firanki ,to Ty się teraz już niczemu nie dziw !
Nie wszędzie widać kibelki jako takie, ale…
http://alicja.homelinux.com/news/Toalety/
Toalety cuudnee!!! … ale ja bym jednak prosiła o Dzień Toalet Balowych, chociaż tu na blogu, jak się nie da tak od razu Światowego, to niech będzie blogowy, zwłaszcza, że karnawał sie zbliża 🙂 albo propozycje toalet dostosowanych do menu 🙂
Moragu,
czy mój Ślubny tez jest objęty zaproszeniem?
dzięki za wyjasnienie „chójki” 🙂
Grzanki na patelni, na to grzybki pozostałe (po gościach), na to indyk w plasterkach (też po gościach) a na górę chyba jeszcze jajko posadzone. A może dwa? A potem spacerek wzdłuż sznurka (2 km ca about), bo tester nie cyka, za to mży i dżdży. Wrrrrrr….
Szcypiorku nie mam 🙁
Nie mam indyka i grzybków 🙁
Jotko sie ma rozumiec.
Szabo a po co Ci te jajka, przeciez wystarczy….
wychodze na polowanie o ogien martwi sie centralne ogrzewanie
jotka,
Dzień Toalet Balowych – na tym blogu parokrotnie dyskutowano takowe przy okazji Bankietu Noblowskiego. Mały przegląd.
Oprócz Święta Toalet ,bo nie wiem,czy to jest wystarczający
powód do wzniesienia toastu o 20.00 (? ) mamy też dzisiaj
Święto Beaujolais Nouveau :
http://www.gastronauci.pl/artykuly/240-swieto-mlodego-wina-zobacz-gdzie-sprobujesz-beaujolais-nouveau-i-novello
Ja wiem,co znawcy wina myślą o młodym Beaujolais,ale zawsze
te chyba przyjemniejszy powód do świętowania niż toalety publiczne.
Chociaż w tej toalecie pełnej kwiatów na stacji benzynowej
w RPA to i toasty można byłoby wznosić 🙂
Zabo, kiedys tutaj bylo pelno swiezego Szcypiorka, ale wzial sie i wydrenowal z Bratem i wiaderkiem, to tak a propos chojki
Sasiadka chciala wyrzucic butelka 20 letniego likieru a przynajmniej dac przerobic na djabelska trucizne. Otworzylem, powachalem. Pyszne jak stara patelnia a ta z kolei im starsza i bardziej doswiadczona, jak kobieta tym lepiej smakuje. Tym lepsza.
Na obiad bigosik z ziemniaczkami w uniformach, przepraszam, mundurkach a na deser wspomniany kieliszeczek likieru. Na trawienie. Na jednym nie poprzestane, musze sie wpic w smak.
Wsadzilem w specjalnie przygotowany dolek galazke jarzebiny. Moze sie pusci na wiosne. Na wiosne rózne sie puszczaja. Moze i ona.
Pan Lulek
i jeszcze z ratową, i z grzybkami
z bratową
Trzy razy wstukiwałam, ciągle mu kod nie pasował, a to chyba Pan Lulek ze swojej strony wchodził
Danuśka,
to nieudolne zdjęcie o dzisiejszym świcie – sprawdz te firanki… kolor ecru’.
http://alicja.homelinux.com/news/img_0986.jpg
A Szczypior przeciez nie został wysłany na chójkę? Sam się wdrapał? Nie pamietam juz okoliczności…jak tam siedzi, to niech złazi, zima idzie!
Szczypior po prostu sobie poszedł po spełnieniu misji dziejowej, i tyle go było widać
…Marek – Miś to przynajmniej siedział na chójce za seksmisję, ale Szczypiorowej misji nie pamietam 🙁
Ledwie po ósmej rano i +9C , czyzby cesarska się szykowała? 😯
Dzien albo Tydzien blogowych toalet balowych popieram w calej rozciaglosci i dlugosci. Proponuje 17 styczen. Pierwszy w roku 2010. Przy okazji rocznicowej.
Dla panów czern w dowolnej postaci: garniturek, surdut, frak. Ewentualnie mundur poczynajac od kufajki a na generalskim konczac.
Marek bedzie rurowal a potem zrobi galerie mody. Najnowszej dla pan, klasycznej dla panów. Gotów do sfinansowania jednej kreacji. Damskiej ma sie rozumiec.
Pan Lulek
Alicjo, Aszysz tłumaczył Szczypiora, gdzieś to na blogu istnieje
Szczypior został zdemaskowany i się zdematerializował.
Panie Lulku ! Niechże Pan uważa z tymi deklaracjami
o sfinansowaniu damskiej kreacji :
http://www.linternaute.com/femmes/luxe/0612-robes/2.shtml
A to i tak cena z dolnej półki !
Alico-firanki za chwilę sprawdzę ! Już wiem,że kolor i dolny
szlaczek się na pewno zgadza.
ALICJA – ma J w swoim imieniu 😳
No dobra. Biorę się za odnawianie drzwi wejściowych, które są, jak wszystko inne u mnie w chałupie, stare. Naszło mnie 😯 , to się biorę za odnowę od wewnętrznej strony, bo zewnętrzną zrobiłam wczesnym latem, jak mnie naszło. Korzystam z okazji tego najścia, bo nie wiadomo, kiedy i czy kiedykolwiek jeszcze mnie najdzie.
Panie Lulku,
popieram pomysł. Mogę wciągnąć do Kalendarza, jak gremium się wypowie. Udaję się do zabiegów renowacyjno-konserwatorskich, w międzyczasie będę rozmyślać nad kreacją na Bal Toaletowy 😉
…zanim co… Danuska, kieca przednia, właśnie mnie zainspirowała 😉
Żeby tylko jeszcze zainspirowała Pana Lulka…..
Obeszłam wzdłuż sznurka. Cały o dziwo, tylko jeden słupek wyłamany. Obejrzałam sobie jak kilkusztukowa chmara zwierzyny łownej płowej mniejszej skacze przez linki, albo bierze je spodem. Szkudne to to, bo jak się śpieszą to czasem z rozpędu zawadzą i zerwą. Te się akurat nie śpieszyły, za nic mając mnie – to i nie dziwota – ale trzy suki, które się ze mną wybrały: dożycę, Zazę i tę czarną co przychodzi od moich dzieci, jak ma wnuków dosyć. Ostatnio siedzi od soboty. Mało tego, że miały mnie za nic, to jeszcze jedna z nich wykonała manewr -tu bardzo przepraszam szanowne blogowisko, ale to powiedzenie dokładnie oddaje zaistniałą sytuację – dosłownie olała mnie ciepłym moczem, znaczy stanęła po drugiej stronie pastucha, przykucnęła i wypięła się na mnie lustrem, i spokojnie zrobiła siusiu. Reszta stała obok i czekała na rozwój wypadków. Mnie zamurowało na taką bezczelność, psy były zajęte końmi, konie z kolei ustawiły się rządkiem wzdłuż, zastanawiająć się czy iść dalej za mną, czy może wrócić na górkę. Dość, że zwierzyna spokojnie odkicała w sąsiednie porzeczki i tam zapadła.
Poszłam dalej. Na rozlewisku pływały dwa stare łabędzie i trzy młode szaraki. Te wykazały nieco więce szacunku, bo odpłynęły za krzaki, chowając się, tylko jeden stary pilnował gdzie idę i ostrzegawczo warczał. Pierwszy raz słyszałam, żeby łabędź warczał jak pies. W końcu jak grzyby mutują to i łabędź może.
warczom, serio, zawsze warczały/syczały; nie raz słyszałem
Dzień dobry Wszystkim,
Dnia Toalet nie obchodzę, chyba że stanie się on kiedyś dniem wolnym od pracy 😉 . Wolę propozycję Danuśki – lepsze słabe młode wino niż najlepsza toaleta.
Zgago,
Ja też proszę – nic nie zmieniaj! Dzięki Twoim świetnym wpisom słowo „zgaga” nabrało dla mnie zupełnie innego, przyjemnego, znaczenia. I niech tak pozostanie.
Przyjemnego dnia.
Huch, ale mam mocny oddech 😯 Powłóczyłam się po okolicy (pogoda cesarska nad wyraz) i nabyłam dwie główki wędzonego francuskiego czosnku. Drogi był niemiłosiernie (130 g za 4,50 Fr 😯 ) ale jak teraz pachnie… Jak w domowej wędzarni 😉 Nie wytrzymałam i skonsumowałam jeden spory ząbek na chlebie z masełkiem, mmm…
W piecu mam ciasto z mrożonymi śliwkami, dla dziecka, co wieczorem zjedzie kurować się w domu.
Zwierzyna łowna płowa mniejsza wyraźnie nie lubi biegać z pełnym pęcherzem 😉
Szaraki w stawie płynące żabką – taka wizja mi się nasunęła, ale zaraz przeszła, bo na mojej rzece też dziś brzydkie kaczątka pływały, nawet dość dostojnie 😉
czosnek do placka, bedzie bardziej leczniczo
Ciasto już gotowe, ale zaproponuję na dokładkę 😉
Szczypior był fajny, chyba się podkochiwał w bratowej…
Pluszaku, ze syczą to wiem, bo w Łazienkach i w Parku Ujazdowskm to łaziły takie spasione i posykujące na dzieci, ale nie warczały!
Żeby tylko syczały. Kiedyś w Nieborowie na grobli między stawami dopadły mnie i siostrę dwa łabędzie, siniaki miałyśmy na pół uda, tak nas poszczypały wredne małpy, za to, że chciałyśmy dać im chleba! Nie my jedne byłyśmy ofiarami, paru poważnym profesorom też dopiekły.
Pomorskie warczą, zwłaszcza, jak matka z małymi się podkurzy. Na mnie nie syczała ani warczała, bo karmiłam młode na drobny dystans, ale warknęła wręcz na Jerzora, jak chciał udawać łabądka i podpłynął bliżej.
Nowy,
Panalulkowy pomysł dotyczy innych toalet i na to święto głosujemy – Dzień Toalet Balowych. Proponowana data – 17 stycznia. I lepiej już zbieraj na toaletę dla swojej pięknej Anny, bo chyba przegłosujemy to swięto 😎
MałgosiuW
Łabadki bywają wredne. Ja te pomorskie z jez.Bucierz juz dobrze znam, ale i tak mam sie na baczności, a już zwłaszcza, jak matka z małymi. One dają znaki ostrzegawcze, zanim pogonią 😉
OK. Drzwi wyczyszczone, teraz coś na ząb, potem się zobaczy.
Aha – moja cesarska się rozeszła, oziębiło się lekko i idzie na dysc, a może i na sikawicę.
Troche naiwne te wywody autora ksiazki. Dopoki nie bylo ognia i czlowiek tyle tracil czasu na przezuwanie, ze juz ledwo starczalo na polowanie to ciekawym kiedy mial czas i z czego energie na kopulowanie. Widac ten czlowiek wymarl a w jego miejsce nowy sie pojawil homo kuchensis ogniomistrz kalen. Kobieta z miejsca poszla do garow, facet na polowanie a dzieci do szkoly. I tak az do rewolucji 1968 i wyzwolenia ciemiezonych kobiet. Co prawda na pustyniach Bliskiego Wschodu kobieta dalej siedzi zamknieta w kuchni a malzonek poluje z sokolami. Tyle ze kobieta ma teraz wlasna niewolnice wiec w kuchni nic robic nie musi a malzonek ma Hummera i udzial w szybie naftowym. Czasu wiec starcza na kopulowanie a statystyki dowodza, ze korzystaja z tego skwapliwie. A o status quo dbaja te same organizacje, ktore walcza o prawa i wolnosci kobiet w swiecie zachodnim. No i to tyle.
Abondek jak to abondek. Syczy i warczy. Znowu nastal wieczór z satelita, ze tylko siegnac reka. Bedzie mrozna noc ale gwiezdna.
Czapke sprzedam,
Pas zastawie,
Lecz kreacje damska kupie
Beda potem o tej sprawie
Na wolowej pisac skórze.
Jeszcze tylko kieliszeczek do snu i dobranoc szampanstwu
Pan Lulek
Przepraszam, nie doczytałem dokładnie. Dzień Toalet proponowany przez Pana Lulka staram się obchodzić kilka razy w roku, będzie to więc dodatkowa okazja, ale najbardziej uroczysta.
Podoba mi się też ostatnie zdanie cytatu załączonego przez Gospodarza: „I dopiero od chwili, gdy zaczęliśmy gotować …….. mogła zacząć rozwijać się wymiana ekonomiczna między kobietą a mężczyzną” Wiem tylko, że czasami ta wymiana rozwija się tak daleko, że nabiera cech jednokierunkowych, po prostu wymiana w jedną stronę. 🙂
Morąg, w depresję mnie wpędziłaś! Ja już pół scenariusza naszego stoiska przyszłorocznego zrobiłam pod hasłem ” W naszej spiżarni, kuchni i pracowni”, widziałam już „oczyma duszy” te słoiki konfitur Żabinych, miseczki smalcu i inszych przysmaków – Eski, słoje ogórków (to Teściowej mojej Ryby – najlepsze na świecie), Misiowe drzemy, Hanusiową paprykę, grzyby leśniczyny, ciasteczka Basi A., itd itp – cała nasza wytwórzość na sprzedaż, drugie stoisko z cudeńkami Alicji, Misiowymi obrazkami, skrzynkami na listy a’a keiser (z Gniezna) prześliczne dzbanki i inne salonowe duperele robione techniką decoupage (Danuśka widziała, co Młodsza odkryła). O i Morąg w stylowej, rdzawej sukni z tiurniurą w charakterze Gospodayni (język, prezencja, inteligencja z oczu bije) No, a One mi mówią, że nie trzeba organizacji… To po czorta zaczęłam poszukiwać grafika zaprzyjaźnionego alibo architekta? Potem mi się Przyjaciel przypomniał.
Nowy,
to nie jest wymiana, to jest zwykłe pobieranie jednostronne
Za chwile będzie lało, więc Jerzor przytomnie na rowerze z pracy zdążył, żeby się przesiąść na cztery kółka. Pozdrawia blogowisko!
No dobra, do roboty….
drzemy ? Biedna Pyra – drzemka by się przydała
Pyro,
morągu (tak odmieniam 😉 ) pasuje zielona szata, musi to być odpowiedni odcień zieleni, jak znajdę nazwę , to podam, teraz się udaję do…
Ależ wy człowiekowi naprzeszkadzacie w pracy 🙄
p.s. (znowu!) – z Misia drzemy pasy, bo na chójce juz był 😉
Troszke nie zrozumialem. Czyzby chodzilo o blogowy jarmark. No bo stoiska a tam drzemy Misia co wlasnie zlazl z choinki, nalesniki prosto z patelni, ze nie wspomne o nieco bardziej krzepkich trunkach, wiadomo skad. .
Potem przeglad amazonek i oczywiscie koni. Na zakonczenie parada pan w sukniach balowych a potem polonez i okrzyki w kierunku Gospodarza.
Patrzcie, patrzcie mlodzi.
Toz to pierwszy
Co tak poloneza wodzi.
Zdacydowanie za pomyslem
Pan Lulek
Pyro, przedorganizacyjnie to masz przyjechac z Jotka na tegoroczny jarmark, wcale Cie nie chcialam wpedzac w depresje Twoje palny sa piekne) ale na to co Ty planujesz to nie wystarczy nam podjazdu w palacu Zoski-Charlotty. Bylam dzisiaj tam ponownie aby zrobic wywiad rozpoznawczy czy jak sie przywiezie apartamenta z Polski to taniej kosztuje i czy moze juz teraz facet by kacika nie uzyczyl ale nikogo nie bylo, choc mieli byc. Sam jarmark zaczyna sie 23-go, no zobaczymy.
Alicjo wrazie czego to suknie zrobimy jak Scarlet z moich zielonych zaslon, bo mnie denerwuja, gdyz wszystkim innym poza mna ktorzy za nie pociagna wypadaja ze specjanych kolek zakonczonych przeciez taka lapka i potem ja, drabina, gibanie sie na wysokosci 3,80, wiec za duzo tego szczescia.
Dzisiaj jem szparagi w tajemniecy przed krolestwem, ktore tez warczy, nigdy nie widzialam wrczacego krolika, same mutanty chyba.
yyc,imponujace spostrzezenia 🙂 rozbawiles mnie i sarenka ktoremu te kwieciste wywody przeczytałam 🙂 słuchalam w tok fm obszernej recenzji tej ksiażki w w programie Radiowa Akademia Nauk i musze powiedziec,ze mnie zaciekawił,wiec jej odrazu nie skreslam,jak przeczytam to podzielesie spostrzezeniami 🙂 milego dnia
Dziecko zadzwoniło z zapytaniem, czy zostanie odebrane na dworcu i czy ma założyć maseczkę? 😯 Zapewnia, że nie kaszle, a jak kaszle, to zgodnie z dyrektywą – pod pachę lub w łokieć (gdzie się zgina dziób…. )
Na kolację warzywa po chińsku z tofu i makaronem ryżowym.
Morągu,
do Ciebie pasuje taka ciemna, głęboka zieleń, najlepiej niech to bedzie aksamit, ja to mam w oku, jaki kolor, tylko nie umiem nazwać tego odcienia. Kolor liści hoi, która jest z daleka od światła, o!
Ze wszystkich robót najgorsze jest przygotowywanie frontu robót, słowo daję! Umachałam sie jak durna, prawdziwe roboty nastąpią jutro, najpierw wszystko musi idealnie wyschnąć.
A teraz nalałam sobie lampkę czerwonego, bo będę dzwonić do Tereski Pomorskiej, a toast za jakieś 40 minut, juz sama nie wiem, za co wznosimy, ja za całokształt, nalałam już, bo rozmowa na pewno będzie trwała, nie chcę sobie przerywać.
Tradycyjnie o ustalonej porze wzniose za caloksztalt. Kupilem wczoraj dobra angielska czarna herbate. Z rumem bedzie dobry toast. Moze nawet zrobie grog przeciw grypie.Recepta na grog jest powszechnie znana wiec nie bede sie powtarzal
Pan Lulek
Sarenko ja nie mam zamiaru nic skreslac tylko czytajac to sie niezle ubawilem tymi wywodami. Moze cala ksiazka jest pociagajaca ale akurat ten fragment przyznam jest dosc naiwny. Zreszta zauwaz, ze autor pisze o podzielniu sie roli kobiety i mezczyzny po opanowaniu ognia ale jednoczesnie pisze o mysliwym co nic nie upolowal i jego panience co uzbierala za dwoje. Tzn byly juz te role czy nie. Ale w tym krotkim fragmencie przyznam jest duzo wiecej bzdetow moim skromnym zdaniem. Zreszta chyba dlatego nikt zdaje sie nie zareagowal na ksiazke i rozmowy ida w zupelnie roznych kierunkach. Pozdrawiam rowniez.
Widzisz to: idzie sobie czlowiek kopalny, zmeczony, wyziebniety, sfrustrowany….spotyka kopalna panienke. Ona zadowolona bo uzbierala co niecp na obiad, jeszcze se nowa kiecke z trawy po drodze utkala i kusila mysliwca jagodkami ktore wlasnie uzbierala, swiezutkie pachnace. A on obolaly, wkurzony na swiat mowi: Tak kochanie zjem z toba kolacje…i tak sie wszytko zaczelo. Potem juz byly telefony i faxy i caly ten zgielk.
Szwedzka sztuka kulinarna:
Babka czekoladowa z buraczkami!
Właśnie obejrzałem i będę musiał upiec (czego i wam wszystkim serdecznie życzę).
Szysz to pewnie podobnie jak ucierane ciasto z marchwia, ono nawet bywa pyszne
Lepszego nagrania ze słowami nie znalazłam (jest dobre tylko instrumentalne), a nie umiem wrzucać do youtube.
Koniec pracy na dzisiaj. Kombinuję w rozumie, jak zrobić taka jedną zupę, co to kiedyś jadłam w egzotycznym kraju, składniki mniej wiecej kojarzę, przepisu nie mam, nazwy za cholerę, może zrobię jeszcze dzisiaj (brak dwóch składników, Jerzor ma przytargać), może jutro. Sprawozdam.
http://www.youtube.com/watch?v=Rxw5-XZ2gpI&feature=related
Internet dostał czkawki, trzeba przeczekać
den swenska synden? http://www.koledzyzwojska.pl/userfiles/image/40%20tydzien/Baba-Czekolada-small.jpg
a tu o burakach
http://images.google.fr/imgres?imgurl=http://www.se.pl/media/pics/2009/09/13/BURACZKI20SK20006_460x370.jpg&imgrefurl=http://www.se.pl/wydarzenia/kronika-kryminalna/buraczki-chcialy-mnie-zabic_110330.html&usg=__23lyK2hOmamvbex1v7vwgx8fHtc=&h=370&w=460&sz=29&hl=fr&start=53&um=1&tbnid=ZbrHWHLGmOZJwM:&tbnh=103&tbnw=128&prev=/images%3Fq%3Dburaczki%26ndsp%3D21%26hl%3Dfr%26sa%3DN%26start%3D42%26um%3D1
znalazlem tez buraka, ale przydlugi i czeka na akceptacje
Den svenska synden bez czekolady jednak (ale z babą)
No, nareszcie się mogłam dorwać do komputera 😀
Oczywiście „czytanki” odrobione i cała jestem w :
http://www.youtube.com/watch?v=MW45UVcyUtM
I po raz pierwszy od „wieków” się zarumieniłam ! Dziękuję Wam za przemiłe słowa. Nawet nie wiecie jaka jestem szczęśliwa.
Marku, przykro mi, ale sam widzisz, demokracja też tu rządzi 😆
Mój zięć mówi, że w Firefox’ie jest taka opcja, że jak któregoś wyrazu nie akceptujesz, to sobie możesz go zamienić na inny i zamiast Zgagi, będziesz miał na komputerze np. Łasucha, zająca, gąskę, kaczkę, co tylko chcesz.
No przecież musiałam zapytać fachowca, jak sobie zmienić tylko nick na blogu i powiedział mi, że to zależy od rodzaju bloga (u). Zapytał dlaczego no to mu się przyznałam i wówczas powiedział o tej możliwości w Firefox’ie. Jak widzisz, zrobiłam wszystko co należało aby Ci nie psuć humoru. Tylko potem jak przeczytałam wpisy, to wiesz już co było i jest.
Zgaguniu ja nie mialem zadnych skojarzen z Twoim nickiem poza tym za mialem (mam) sasiadke (przyjaciolke) ktora wszyscy zwali Gaga i moze dlatego Zgaga mnie jakos nie ruszyla. A i u Ciebie widze od Gagi sie wzielo. Ponadto zgagi i niestrawnosci delikatesy nie lubia ale o wazonach na stolec i kiblach jakos przy stole nie przeszkadza gadac bez konca 🙂
Zgaga nie ma wyjścia po prostu 😎
A, kombinuję tę zupę oczywiście. Nie zapisuję, ale fotografuję, posprawozdawam. Jerzor przyjechał ze składnikami, zjadł talerz tostitos z salsą i zadowolony, sprawdza, co na necie.
Idę kombinować.
Mały kociokwik. Nic nie kumam. Może to z temperatury, bom już w Miami. Dlaczego Maragu (tak odmieniam) jakiś facet z jarmarku nie chce użyczyc małego kata (kacika)? Co z tą czekoladową babka? Będąc w supermarkecie widziałem czekoladową babkę (zgrabna bestia była) ale czy z burakiem to nie wiem, bo nie znam faceta! Nie był czekoladowy, był kawowy. Marnie jestem przygotowany na toast o mojej 20tej, bo mam tylko podłego łiskacza. Zmieszam go z Cola. Tyż podłą bo to Light…Nie mniej, na zdrowie!
dla morąga zieleń butelkowa
Muszę Wam sprawozdać, że zostałam przez dzieci zaproszona z siostrzenicą, na rodzinny obiad do knajpki i moje dzisiejsze zrazy a ‚ la Nelson będą na jutro – w końcu dzieci są zwolnione z postu piątkowego a ja jestem stary bezbożnik 😉
Po obiedzie córa zaprosiła nas do kina na film……. „Odlot” 😯 Najpierw mnie zatkało, bo to przecież rysunkowy, ale dziecko powiedziało, że wzruszający no to poszliśmy. Faktem jest, że się „rozerwałam” na całego, bo i oczy zaczęły wilgotnieć a potem już tylko było wesoło. Nawet się dobrze złożyło, że nie zaprosiła na „Rewers”, bo już z „psiapsiółką” jestem umówiona na ten film.
Komputer będę miała prawie cały dzień, dopiero w sobotę, bo młodzi jadą w górki.
Tyle by było sprawozdania.
yyc,analizujac tylko ten fragment ksiażki mozna dojsc do wniosku ze przed tym jak ludzie zaczeli sie poslugiwac ogniema t bylo rownouprawnie,wszyscy i meżczyzni i ich jak to słodko ujołes panienki zajmowali sie zbieraniem i przezuwaniem,jak slusznie zauwazyles pewnie wymarli na skutek braku bliższych relacji :)potem juz kobiety mogły sie obijac, bo tak jak teraz gotowało sie szybko,wiec jak mezczyzna caly dzien gonił za zwierzyną po lesie to po powrocie miał kolacja w godzine „na stole” 🙂 wiec i relacje sie zaciesniły,nastała era „wymiana ekonomiczna między kobietą i mężczyzną”cokolwiek to ma znaczyc 😉 zabawne to wszystko
cichal to Zaba nie chce oproznic swojej piwnicy, caly dzien wczoraj spala rzekomo, jak my jej konie i konfitury wyprowadzalismy, a facet-pierogaz jeszcze nic nie wie, gdyz rozmawialam wczoraj z jego pracownica
Pyro, znasz to powiedzenie; co się odwlecze, to nie uciecze, nic nie szkodzi już zacząć nakreślać plany na przyszły jarmark świąteczny, bo Morąg pisała, że zamówienia zbierają już od stycznia następnego roku na przyszłoroczny jarmark. No chyba, że IV Zjazd znowu nawiedzi Żabie Błota, to wtedy Żabie pozostanie wynajęcie skrytki w banku i przewiezienie części konfitur i schowanie przed łasuchami zjazdowymi. 😆 Przecież „coś” na tym jarmarku musi mieć do sprzedania. 😉 Choćby tylko po to, żeby się koszty zwróciły. 😉
yyc,a to ze na TYM forum rozmawia sie o wszystkim i czasem gubi sie wątek przewodni bądz jest zupełnie pomijany to jak zauwazyłam standard 🙂
ciekawe te Twoje spostrzezenie,ale to jeszcze bardziej zacheca mnie do zapoznania sie z tą ksiażką 🙂
Pyro czy masz kogos, kto by wykonal wazony do stalca?
stolca
Ja mam.
zgago,ja też dzisiaj obejżalam”Odlot”i tak samo jak Ty bylam wzruszona.Bardzo podobało mi sie to,ze obecne w mediach wątki takie jak np problem z posiadaniem potomstwa został pokazany w sposób ktory moze zapaśc małemu kinomanowi w pamieci.Ciepła i pełna wzruszeń opowiesc zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci.Teraz czekam na Alicje Krainie Czarów 😉
Ale kod : bbb1 😀
Czy ja sobie czasami nie pomyliłam się w ilości Zjazdów ? W tym roku był III czy IV ?
Sarenko, bo jak pewnie zauważyłaś, na tym blogu spotykają się ludzie i jak to przy stole, dyskutuje się o przeróżnych sprawach. A przy dobrze zastawionym przez Gospodarza, to kulinarne są na ogół tylko „achy” i „ochy”, no i czasem mlaśnięcie. 😉 A rozmowy na przeróżne tematy. Ja, na przykład, przysiadłam się, żeby móc porozmawiać z ludźmi życzliwymi, kulturalnymi, od których mogę się jeszcze wiele dowiedzieć i o kuchni, i o życiu innym niż moje. Ja swoje środowisko już znam a jestem ciekawa, jak i czym żyją ludzie w innych częściach Kraju, Europy i Świata.
Na innych blogach już nawet nie czytam wpisów, bo zbyt często zdarzają się tam chamskie wypowiedzi a chamstwa, to ja mam wokół siebie dużo (tramwaj, autobus, nawet plac zabaw pod oknem) i nie za tym tęskniłam.
Morągu, to na kiermasz poszukujesz tego wazonu ? To konfitury już nieaktualne ??? 😆 😆 😆
No wiesz, nawet na tym filmie tak się nie uśmiałam. 😀
zgago,ale ja to napsialam do yyc,odpowiadajac na jego wpis nie majac zadnych złych intencji,poprostu rozmawiamy o recezji ksiązki 🙂
Sarenko, ja wiem o tym, chciałam Cie uspokoić, że zgubienie wątku, to normalka przy takiej ilości gości i przeróżnych tematów. A przy okazji „nastukałam”, co mnie przyciągnęło do tego stołu, bo gotowanie u mnie raczej przyziemne.
A odkąd tu siedzę, to mnie „ambit” zżera i chcę popróbować innych potraw w szczególności ciast. Na przyszły tydzień zaplanowałam sobie próbne rogaliki z nadzieniem orzechowo-migdałowym wg przepisu Pyry. Nie omieszkam oczywiście „sprawozdać” czy mi się udały.
Chyba wyszło!
Jerzor powiedział, że NAPRAWDĘ DOBRE !
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Zupa/
Jerzor ma z Tobą stanowczo za dobrze, Alicjo 😉
Zgłodniałam 🙁
Alicjo, zupa wygląda pysznie 😀
Napisz tylko, czy może być curry w proszku i czy krewetki tygrysie, będą za duże ?
Haneczko,
to za mna chodziło – nijak się ma do tego, co bylo w Johannesburgu, bo nie wiem, czym oni zagęścili te zupę, ja zaryzykowałam z ziemniakami.
O masz… haneczka wpisała sie o godzinie:
haneczka pisze:
2009-11-20 o godz. 00:00
Siadamy na mietły ? 😉
Zgago, bardzo prosty przepis i wykonanie, może z resztą znasz: po 1 części mąki, sera (znaczy twarogu) i tłuszcz typu masło (może być margaryna). Szczypta soli. Zagnieść razem. Można z tego robić słodkie ciastka, np. rozwałkować, pokroić w kwadraty, na każdym położyć kawałek jabłka (albo co innego), zlepić „na kopertę”, upiec, posypać cukrem pudrem,
Na słono: rozwałkować, pokroić na paski, posypać gruboziarnistą solę, kminkiem, makiem, itp, upiec, wyjdą takie słone paluszki. Można dodać część innego sera, np. bryndzę.
To ciasto jest trochę podobne do francuskiego. Duże pole dla inwencji
Zgago,
najmniejsze, mrożone i ugotowane przed zamrozeniem, tygrysich szkoda, zdaje mi sie, że w Johannesburgu były świeże, ale nieduze, takie na łyżkę sie mieszczące, pomysł zupy (przypomniało mi sie) przyszedł po ogladaniu zdjęć i szukania tych toalet 😉
Prawdopodobnie moze byc curry w proszku, ale ja wolę pastę.
Lecę, Alicjo, lecę 😆
Dziękuję Żabo, już sobie ten przepis „print Screen’iłam” 😉
Ale się rodzinka zdziwi w Sylwestra 😀
Alicjo, to muszę iść do naszych Delikatesów, tam jest dział „orientalny”, może dostanę curry w paście. Mrożone krewetki koktajlowe też można dostać, kupowałam je dopóki nie pokazały się mrożone tygrysie w rozsądnej cenie. Mnie tylko na myśl o wyciąganiu ciemnej żyłki z koktajlowych, przechodzą dreszcze.
Ale trzeba jakąś międzykontynentalną Łysą Górę ustalić najsampierw, zeby wiedzieć, gdzie leciec 🙄
Niech Zgaga zostanie Zgaga.
Jej nick ma historie!
Alicjo, na Lysa Gore nie jedz! Moj Tata do dzis zaluje, ze zabral tam Mame, bo ponoc od tego czasu czarownica z niej wychodzi! 😉
A ja mam nową miotłę! Z kierunkowskazami i hamulcem, aha!
A ja mam niestety zdezelowaną i chyba będę uskuteczniać „miotło-stop”. 😆
O, Zgago, u nas tygrysie są wielkie i z górnej półki, a koktajlowe mrozone akurat do zupy. Tygrysie sa wielkie i w skorupkach, ja je zapiekam z czosnkiem i róznymi przyprawami.
To moze moje tygrysie nie są te, co tam.
Gdzieś w połowie drogi. Shetlandy, Islandia? Zimno!!! Może na Kanary?
4747 – ale kod, już trzeci raz taki podwójny!
też ładny kod: e8ff 😉
Dziękuję Ci Storungsquelle 🙂 Oczywiście trzecia literka Twojego nicka, ma mieć „umlaut” 😉
Optuję za jakąś ciepłą górą, byle nie wulkanem!
…moja mietła zdezelowana troche, ale sobie radzi 😉
Jak trzeba, to trza!
W Makro od kilku miesięcy są w sprzedaży tygrysie bez pancerza, tylko ogonkowy pancerz zostawili. Podejrzewam, że to są hodowlane i przez kryzys wytwórnia nie znalazła odbiorcy na nie, to postanowiła dopieścić szaraczków 😉
Żabo, ponoć Kilimandżaro traci śnieg, czyli się robi ciepłą górą, czyli w sam raz ; wszystkim będzie jednakowo daleko. 😆
Bora Bora, a co.
Troche duzo latania… to moze coś na greckich wyspach?
Jak nie, to pozostają nam Wyspy Gula-Gula , tez dobrze 😉
Zgago,
na taka zupę bym te tygrysy, no przeciez codziennie tego nie jadasz. Wszyscy wiedzą, że naj-naj to nad morzami, ale co ma zrobic ktoś z daleka od mórz?
http://www.youtube.com/watch?v=_YkKJ009Wug
Alicjo, nie będzie nam za ciepło w spodniach ? Przecież nie polecimy na wyspy Gula-Gula w spódnicach z liści palmowych, z ziemi by nas podglądali 😉
Łaskawe Wiedźmy, najlepszą Łysą Niziną Nadoceaniczną jest obecnie Miami! Gwarantuję serwis mioteł i mieteł tyż. Przerabiam na odrzutowe z nawigacją satelitarną. Gwarancja na millenium! Modne kolory! Dostępne są modele z odświstem sepulkowanym. Zapraszam
Cichalku, słodki wybawco, a po ile będą te super odrzutowe „mioteły” ?
Nowego wcięło. Podzwoniłam dzisiaj po wspólnych znajomych i niekoniecznie wspólnych, ale mających pojęcie gdzie tych wspólnych szukać i trochę się ucieszyłam, i trochę zdołowaam. Nawet bardzo zdołowałam. Ponieważ wszyscy jesteśmy zamieszani w rolnictwo i hodowlę, właściwie głównie w hodowlę i to zarodową, to po prostu smutno słuchać jak, z racji prywatnej własności gospodarstw hodowlanych, zakupionych w dużej części przez osoby posiadające środki, ale nie posiadające wiedzy i zamiłowania rolniczego, dorobek wielu pokoleń po prostu się bezpowrotnie rozsypuje w proch.
Żabo, te gospodarstwa padają ? Czy są sprzedawane ludziom z kasą a bez wiedzy ?
cichal, a śmietankę z kurdli też możesz załatwić?
Zgago Słodka Inerlokutorko. Do wójta nie pójdziemy. Zrobimy Super Promocjęi ja będe Wiedźmom dopłacał!
Zgago
Czyś Ty się szaleju… albo blejkotu?! Jasne,że lecimy w spódnicach, niekoniecznie tych z lisci, widzialaś kiedys wiedzmę w spodniach?! 😯
Byle powiewna była 😉
Żabo, u mnie licho z kurdlami. Nie dorastają hektara i marnie bobczą…
Cichal,
no co Ty! my z daleka od takich miami i tych tam… musi być kameralnie, a nie światła wielkich miast i te rzeczy.
Dziewczyny, czy Wy widzicie ? Jaka nas czeka frajda ? Cichal nam funduje super-odrzutowe-„mioteły” z nawigacją satelitarną (i czymś tam jeszcze 😉 ).
Tylko ja będę musiała fundnąć sobie spadochron ze stateczkiem, bo jak mi moja zdezelowana, odmówi posłuszeństwa nad Oceanem, to będę bez takiego oprzyrządowania, karmą dla moich ulubionych krewetek. 😯 😆
Alicjo, tylko skąd wziąć taką fajną „bananówkę” ? Nawet jak była na nie moda, to uparcie nosiłam mini. 😀
Żabo, tak po cichu i na uszko „stuknij”, co to są „kurdle” ?
O masz! rozgadali sie, że ho-ho!
Ja odpadam, bo musze Jerzoru pomóc cos tam ponaprawiać u Franka z naprzeciwka – Jerzor będzie naprawiał, a ja przynies-wynieś-pozamiataj.
No wiecie, co?! 😯
Jak trzeba, to trza.
Naprzód są sprzedawane ludziom z kasą, a jak ci kasiaści, jak np. taki pan W. mają już dosyć zabawy w rolnictwo, to wyprzedają co się da. Naprzód maszyny, potem zwierzęta. Maszyny można kupić nowe, ale stada zarodowe powstają latami. Nawet gdyby zakupić najlepszy materiał to nie będzie z niego najlepszego stada. Aklimatyzacja, wpływ magnetyzmu, inna pasza, obsługa, wszystko wpływa na zwierzęta. Dopiero po wielu latach można dochować się w miarę jednolitej grupy zwierząt, która będzie reagowała hodowlanie przewidywalnie, czyli możemy w miare prawdopodobnie przewidywać jakie potomstwo otrzymamy.
To trwa – jak angielski trawnik.
Zgago, a ja myslisz, co nosiłam?! No własnie! Do tej pory mi zostało…
O, lecę, bo wołają…
A bananówki byly i tak fatalne, o!
Zgago, sięgnij do „Dzienników Gwiazdowyc” Ijona Tichego – Stanisław Lema
Stanisława
dobranoc! spadam, ganiam już ze 20 godzin. starczy.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-11-19.html
Żabo, to faktycznie musi Ciebie i innych fachowców boleć. To fakt, za dużo się u nas marnuje. W mieście też żal patrzeć jak znikają z rynku prawdziwi rzemieślnicy-fachowcy, nawet od tak małych spraw jak szewstwo, krawiectwo. Zostało nam w sklepach niechlujnie wykonane badziewie.
Myślę, że upadek hodowli zwierząt i roślin, jest spowodowany skandalicznie małymi nakładami na naukę. Przecież wszystkie instytuty były kiedyś finansowane lepiej. Z tego co mi opowiadała siostra (skończyła WSR w Poznaniu), to gospodarstwa doświadczalne miały bardzo dobre wyniki w hodowli zwierząt, jak i roślin. A teraz nawet o nich nie słychać, jak mają jakiekolwiek osiągnięcia, to nikt – poza ścisłym gronem fachowców – o tym nie wie. Bo skąd ? Dla gazet to temat nudny.
Misiu 2, nie „pakaj”, co ja poradzę ? Tak zadecydowała większość blogowiska, to co ja mam zrobić ? Chcę posiedzieć ze wszystkimi, z Tobą też.
Misiu 2, a jeśli ten „pan” się wstydzi a nie płacze, to przecież nie ma czego, bo piękny pan. 😀
Hm.. wygonili mnie, a niby bylam potrzebna 🙄
Zgago,
świat się dalej będzie dalej kręcił – ja chętnie podpatruję te zmiany, ajako że mniej więcej nic już nie muszę 🙂
Marku, tylko mi nie zmykaj na żadną chójkę !!!! Chcemy Cię mieć tu codziennie, słyszysz (czytasz) ?
Alicjo, ja generalnie też, tylko mnie strasznie wnerwia, że nigdzie nie mogę dostać solidnie i zgrabnie zrobionych półbutów.
O „kurcak” ale godzina 🙁 Będę musiała już iść ślepia zmrużyć i spać.
Dobranoc, wszystkim tym, którzy jeszcze nie śpią a śpiącym miłych, słodkich snów. 😀 😀
Zjadło mi wpis, muszę od nowa.
Żabo, wiem, że już śpisz, ale może jutro przeczytasz. Dzieki za maila, nie odpisałem w pracy, bo musiałem się nią (pracą) zająć, musiałem wyjechać szukać fachowców, których zresztą nie znalazłem, może jutro. Później zajrzałem nad wodę i tak się zeszło.
Z Twojego maila wynika, że są tacy, którzy, jak koty, zawsze na cztery łapy spadają, co zresztą im się chwali, nigdy się nie poddają. Tak trzeba.
Żabo,
piszesz też o marnowaniu stad i ich trudnym odtwarzaniu. Jednak stada są do odtworzenia, nawet jeśli to trwa wiele lat. Mnie, jako ogrodnika, bardziej boli marnowanie ziemi. Wiele lat przepracowałem w okolicach W-wy, od zachodniej strony. Leży tam miejscowość Bronisze, gdzie powstała słynna giełda kwiatowo – warzywno-owocowa. Mało kto wie, że za zgodą władz Ożarowa Maz. wybudowano ją na ziemi drugiej klasy. Takiej ziemi jest w Polsce tylko dwa procent. Giełdę można było wybudować wszędzie, toż piachu na Mazowszu dostatek. Wybrano najlepszą, pszenno-cebulową, a co tam. Polak ma gest! Ta ziemia powstawała miliony lat, zmarnowano ją w ciągu kilku. Jest nie do odtworzenia. Nie powinienem tego pisać na tym blogu, wszak to blog kulinarny, ale jakoś tak wyszło. Dobrze, że jest późno, niewiele osób tu teraz zagląda.
Zgago,
Mnie też moje dziecko na „Odlot” wyciągneło. Nie żałuję, bo poznałem czym wzrusza się mój mały syn.
Czytam wpisy „do góry” i znowu muszę się wstawić za biednym Jerzorem. Z wpisów wynika, że chłop dostał dzisiaj talerz zupy. Smakowała mu, nie krył. Już o godzinie 00:00 (przypadek?) pojawił się wpis Wielkopolanki jednej, że jemu jest stanowczo za dobrze! Bo zjadł chłopina talerz zupy?
Wielkie Nieba!
Zgagę nam chcieli przerobić 🙁
A Zgagi są fajne – wiem to po moim kocie 🙂 .
jak to dobrze, że Wy w nocy nie śpicie to można rano poczytać i mieć dobry humor na cały dzień … 🙂
miłego dnia Jolinku 🙂
sarenko 😀
ja juz od rana bawie sie kuchni,zaraz bede piekła cisto marchewkowe 🙂 i robie barszczyk z mysłą o obiedzie 🙂
Ja też nie śpię! Doczytałam książkę. Recenzja przy okazji.
Nowy,
toż ja te zupe dla chłopiny odtwarzałam specjalnie, z pamięci, bez przepisu i tak dalej – no wiesz, co?! Powinieneś mu zazdrościć, a nie współczuć 👿
Dzień dobry wszystkim w jesienny poranek, ja już upiekłam, ale tylko zwykły, drożdżowy placek z kruszonką (domowe chłopstwo najbardziej lubi – też ma gust!). Alicjo, już nie śpisz, czy jeszcze?