Sos sojowy – smak światowy
O tym najsłynniejszym chyba japońskim czy raczej azjatyckim sosie wspominałem lekko pisząc o sushi. Dziś jeszcze parę zdań na ten temat, bo to ważna sprawa dla miłośników azjatyckiej kuchni. Bez sosu sojowego kuchnia ta nie istnieje.
Sos sojowy i…? Ten woreczek dostałem od Mistrza ale bez objasnienia co w środku. A napisy są tylko takie jak widać. Kto z Was zna japoński i pomoże?
Podczas pokazu Mistrza Kawasumi na wszystkich stołach stały butle sosu sojowego Yamasa. Firma ta produkuje ów specyfik od 1645 roku i jest niemal monopolista na rynku japońskim. W Polsce sos Yamasa jest chyba jeszcze niedostępny. A szkoda, bo jest wręcz doskonały. Tyle tylko, że trzeba wiedzieć jak stosować. Kawasumi uświadomił mi wszystkie błędy jakie popełniałem do tej pory stosując sos sojowy oraz pastę wasali „po europejsku” czyli w nadmiarze. Japończycy nie maczają np. sushi w miseczce z sosem lecz delikatnie muskają nim wierzch porcji sushi tak by sos nie dotknął ryżu. Ryż zamoczony w sosie robi się sypki i piEkne figurki sushi rozpadają się a nadmiar sosu zabija subtelny smak potrawy. To samo można napisać o używaniu zielonej ostrej pasty wasabi. Winna ona podkreślać delikatny smak ryby czy małży a nie niszczyć go. Teraz już tak będę robił. A Wam polecam kolejny cytat z książki „Tradycje kulinarne Japonii”, bo to madra i ciekawa książka. Już ją tu parokrotnie prezentowałem:
„Sos sojowy jest pochodzenia chińskiego. Wywodzi się on od potraw poddawanych fermentacji, które znane były mieszkańcom Państwo Środka od około 1000 roku p.n.e. Dokładna procedura przygo?towywania shó – chińskiego sosu sojowego została ustalona około II w. n.e. W Japonii tę formę przyprawy nazywano hishio. O jej popularności świadczy wiersz, znajdujący się w antologii Man’yóshu. W kodeksie Yóró ritsuryó zostaje wymienione jako jedna z trzech przypraw stosowanych w owym czasie na dworze cesarskim. Pozostałe dwie to miso oraz Icai – sfermentowane rybie mięso. W okresach Nara i Heian ceniono hishio nie tylko za ciekawy smak, ale również za właściwości konserwujące. Nazwa shóyu pojawiła się dopiero w XVI wieku i wtedy bardziej odnosiła się do tarę miso niż do sosu sojowego. Dopiero od XVII wieku termin ten zaczął być używany w znaczeniu takim, w jakim występuje obecnie. W okresie Edo mianem shóyu określano rodzaj sosu podobny do octu ryżowego, ale bardziej słony. W owym czasie zaczęto go produkować w całej Japonii, a od 1668 roku sos sojowy pochodzący z Nagasaki eksportowano do Holandii, gdzie używany był jako przyprawa do potraw. Dzięki Holendrom ten japoński specjał dotarł również do Indonezji i Indii. Pod koniec XVII wieku shóyu dodawano już do zup, a także grillowanego drobiu i ryb, zaś od około 1736 roku używano go jako jeden z sosów, w których maczano sashimi. Obecnie sos sojowy dzielimy na dwa rodzaje: usukuchi i koikuchi. Pierwsza odmiana jest bardziej popularna w regionie Kansai. Ponadto ze względu na delikatniejszy i mniej intensywny kolor idealnie nadaje się do gotowania, bowiem nie wpływa zbytnio na zmianę oryginalnego kolorytu potrawy.”
Idę dolać parę kropelek sosu sojowego do kaczki luzowanej, która już jakiś czas pyrkocze w głębokiej patelni w towarzystwie słodkiej papryki, grzybów mun, rodzynek, orzechów i mielonego kminu rzymskiego. Ależ to pachnie!!!
Komentarze
Nie mogę się oprzeć.
Pastę to ja bym zamienil na wasabi. Wasale mogli by poczuć się niezręcznie…
Przyganiał kocioł garnkowi (kulinarne!) .
mogliby oczywiście – choć nie musieliby.
pasta wasali też mi się bardzo podoba, do robienia dań wasalnych, czyli uzależniających 😀
i mnie się zdaje, że sos Yamasa widziałem, w Bomi
ja kupiłam ten sos w almie
Sos bez problemu można kupić w Polsce, taka buteleczka kosztuje ok. 16 zł
wszedzie gdzie sa dostepne produkty de care 🙂
sarenko ja czasami jak jest jakaś promocja kupuję kilka słoików czosnku marynowanego i nim nadziewam te oliwki wtedy można już jeść na drugi dzień … mają fajny smak
dziekuje Jolinku za inspiracje,napewno nadzieje zarowno orzechami jak i czoskniem 🙂 moze zaleje oliwa… 🙂 mozliwosci jest wiele i ciesze sie,ze znalazalm na forum wpisy dzieki ktorym moge sie rozwija kulinarnie,bo tego wlasnie oczekiwałam
na sniadanie u mnie placki z marchewki , orzechów brazylijskich i imbiru przygotowywane tak jak tradycyjne ziemniaczane 🙂 sos serowy z natką pietruszki dla kontrastu kolorystycznego i zielona herbata,zeby było z akcentem japońskim 🙂 w garach kipi wiec uciekam do kuchni 🙂
sarenko, przemytnicze śniadanko, ja to bym bardziej jakiś klasyk kontynentalny…
To fakt, ze z sosem w cesarstwie japonskim obchodzi sie bardzo delikatnie. Jest nawet bardzo reprezentatywny zart w srodowisku tamtejszych panienek. Panienki owe jak powszechnie wiadomo są albo juz rozwiedzione albo przed rozwodem
Dlaczego nie chca Japonki wychodzic za maz?
😮
Poniewaz nie potrafia zrozumiec, dlaczego dla tak malej ilosci sosu maja kupowac cala swinie.
😉
Sosy sojowe Yamasa są na pewno w Delikatesach Fusion
W książce, w której wczoraj znalazłam „łakoniśiów” , doszukałam się jeszcze kilku zabawnych ciekawostek, którymi podzielę się z Wami (naśladując Guru, a jakże) Teraz mam tylko 15 minut na przeczytanie prasy, ale po 12.00 mam swoje dwie godziny swobodnego internetu i wtedy nastukam.
Sos sojowy stoi u mnie i jest używany, tyle, że niewiele i tylko do kilku potraw. Proszek wasabi mam też i lubię pastę do mięsiwa. Kiedyś tam wymyśliłam sobie eintopf na sposób wschodni i czasem gotuję. Kupić najlepiej mrożonkę włoszczyzny krojonej w zapałkę, kawałki kurczaka albo innego drobiu pokrojone podsmażyć na patelni przyprawiającsolą, pieprzem, sosem sojowym, kminem i odrobiną kardamony, potem na tym samym tłuszczu zeszklić czosnek i cebulę,potem paseczki papryki, wszystko do gara z włoszczyzną wrzepić, w braku grzybów mun stosuję krojone w paski boczniaki. Wzucić w zupę trochę kolendry i jeszcze dać łyżkę sosu sojowego.
Z lodówka dalem prawie rade. Teraz ida mrozonki z zamrazalnika. Na przyklad na dzisiaj pierogi z serem polane jogurtowym sosem. Na kolacje zobaczy sie. Syn zaczyna powaznie myslec o tych Chinach. Pierwsza inwestycja w Szanghaju ma byc kucharz. Powoli w rodzinie opozycje stanowi samotnie psica Jolly. Boi sie, ze ja zjedza tamtejsze lasuchy.
Poza tym nic nowego i jak zwykle cesarska ale chlodno.
Zaczyna kwitnac kaktus amarantowo czyli w kolorze margenta
Pieknego dnia zycze w oczekiwaniu na zalanego Krulewskiego pocztyliona
Pan Lulek
Z poprzedniego wpisu Gospodarza o sushi
Zgago!
Pewnie u mnie podpatrzyłeś. Ja też warczę. A u mojego boku siedzi Amik i się oblizuje. To w końcu nasza wspólna uczta.
Alicjo!
Krupnik moim zdaniem musi być gęsty.
Stara Żabo!
Wspaniała anegdota (dowcip). Zapisałem sobie w swoich „Bagatelkach” (moje miejsce w komputerze, gdzie zapisuję sobie takie igraszki słowne, aby później tego nie szukać w blogosferze)
dziękuję za wszystkie piękne życzenia
zaraz je zaniosę małej Weronice
:::
kochana moja mądrości zbiorowa
w jakiej piosence Michnikowski śpiewał
„ja jestem pipeć i ja go zjeść”?
Jak już o tej paście, to
spotkalem sie z opinią, że restauracje (poza Japonią) często używają musztardy i zwykłego tutejszego chrzanu barwiąc to na zielono. Oryginalny korzeń japoński strasznie drogi podobno.
Tyle tu plotek różnych już było wi?c jedna więcej nie zrobi różnicy.
To było w tym „moim” filmiku „jak robić sushi”. I ja to uważam za wiarygodne.
Japonia podobno nie jest w stanie produkować wasabi w ilościach wystarczających na własne potrzeby i importuje ten specjalny chrzan z Chin, Tajwanu i USA.
Mam w lodówce tubkę wasabi, więc sprawdziłam, co w niej jest : chrzan japoński, kurkuma, błękit brylantowy 😯 i inne dodatki, jak olej z kiełków kukurydzy, sok cytrynowy. Made in Japan. Blue Dragon. 45 g, zdatny do użycia 8.10.08 😯 Wyrzucić?
pluszaku,w moim domku jakos tam mamy,ze zaczynamy dzien od czegos konkretnego 🙂 zgodnie z zasada by sniadanie zjesc samemu,obiadem sie podzielic a kolacje oddac wrogowi 🙂
Kto nie ma wrogów, oszczędza na kolacji 😎
Połączenie surowej ryby z wasabi wynika z bakteriobójczych własności tego chrzanu i powinno zapobiegać zatruciom.
sarenko, ale mnie chodziło o skład tego śniadania, taki jakby rodem z książki, którą tu niegdyś wygrałem 😉
za to któregos czasu wpadła mi w ręce książka kucharska kanadyjska, ze śniadaniami uwzględniającymi smażone kiełbaski, cebule, ziemniaki i kapustę kiszoną
to nie jest zadna plotka, co ponizej klepię.
😐 i jest to raczej miarodajne odczucie. widziałem obrazki z Japonii, na szybkiego nie potrafię odszukać ich w sieci. był to fotoreportaż o młodziezy szkolnej w Tokio. w zasadzie to byli poubierani w uniformy podobne do tych, co u nas noszą ci z Tokio Hotel.
natomiast moda szkolnych dziewcząt moze doprowadzić do wściekłości 👿 warkoczyki są miłe, ale czarne. za to zbyt długie szelki trzymające nylonowe podkolanowe pończochy na biało kredowych X nózkach były tak brzydkie, ze jezeli ktoś chciałby zachować potencje do ostatnich dni pobytu na planecie, to w zadnym przypadku nie powinien tych obrazków oglądać.
brry
Arkadiusu,
w takich przypadkach, aby zachować potencję, noś przy sobie lusterko 😉
oryginalan roslina wasabi kosztuje kilkaset dolarów za kilogram i to podobno nawet dla japończyków jest bardzo duzo,dlatego to co dociera do Eropy i Stanów Zjednoczonych to suszony zmielony, zabarwiony chrzan oraz muszatarda
Pluszaku,no mam pełna swiadomośc ze takie sniadanie to prawie jak obiad 🙂 heh
Co do sosów sojowych, to od lat używam naturalnie fermentowanego sosu Kikkoman. Wypróbowałam różne, ale ten najbardziej przypadł mi do gustu. Butelka półlitrowa kosztuje 6.30 Fr. Yamasa jest trochę tańszy.
Prawdziwie ekskluzywny sos sojowy Shoyu (Inoue) kosztuje ponad 45 Fr za 300 ml i jest leżakowany w beczkach cedrowych przez 5 lat.
nemo nie wyrzucac zuzyc jak najszybciej, ekipa wyszla, mieszkanie niezdemolowane, brudu nie zostawiono ale frima bedzie zwolniona pod koniec roku, gdyz sa za drodzy dla wlascicieli
Kikkomany też w Polsce są 🙂
ja uzywam kikkomany
pluszaku,wiesz może gdzie mozna kupic aceto balsamico starsze niz 12 lenie,bo takie kupilam kiedys w almie ale chcialabym cos starszego a przeceiz do Modeny nie pojade specjanie po ocet 🙂
A ja japońszczyzny nie jadam i to wszystko, co piszecie od wczoraj rana, znam tylko z powieści Haruki murakami i z obrazków na wystawach suszarni.
Ale sosy sojowe, owszem.
Na sushi to ja juz sie ciesze, mimo, ze dopiero w marcu bedzie mi dane. Sos sojowy Kikkoman stoi sobie w spizarni, tak jak i wasabi, nori i peklowany imbir jeno z rybami swiezymi tutaj gorzej.
Moze to i moda, ale mi smakuje i nosem nie bede krecic. Niemieckiej zony, ktora u morag zrobila awanture zupelnie nie rozumiem, bo suszi wbrew pozorom jest dosc sycace. W marcu przytacham tez ze starego kontynentu tofu i bede mogla zrobic zupe miso.
A dzis na obiad hiszpanski eintopf…
P.S. Gospodarzu na zdjeciu trudno wyczuc, co to dokladnie, bo moj japonski jest raczej nieistniejacy, ale tak mi to w woreczku wyglada na ciemna paste miso. innymi slowy przefermentowana soje…
red miso
Otworzyć, spróbować, powinno być bardzo słone. Używać do przyprawiania zup, marynaty, sosu do sałaty.
Wczoraj – misio
dzisiaj – miso
http://en.wikipedia.org/wiki/Miso
Sushi,miso, wasabi i kikkomany
Japonię od wczoraj wespół przerabiamy.
Polska drugą Japonią,
że okrzyk ten przypomnę !
Cesarstwo już mamy
w jednej naszej partii,
że cichutko wspomnę.
Czy polski, gęsty krupnik wygra
ten pojedynek z rybą cokolwiek surową ?
Może zaryzykuję i zaręczę mą biedną głową
że my krupniki i naleśniki wolimy
i na drugą Japonię to się NIE ZGODZIMY !
Danuśka, 😀
Nalesniki wychodza z zapasów w zastraszajacym tempie. Przeszedlem na pierogi. Chwilowo naturalnie. Dobrze, ze jest zamrazarka nie calkiem zrujnowana ale na najlepszej drodze. Na obiad byly pierogi z serem i znakomitym kremem jogurtowym. Tez wyszedl. Najbardziej lubie sushi serwowane na tasme bez konca i stale uzupelniane przez widocznego kucharza. Tak serwuja na bocznej uliczce idac glówna ulica w Stuttgarcie po lewej stronie. Glówna ulica nazywa sie Königstrasse.
Pogoda zwariowala na calego. W cieniu + 20 Celsjuszy i slonce. Ptaszory uciekly w pole i do lasu. Róze kwitna.
Byle do wiosny. Zapomnialem jak wyglada zima.
Pan Lulek
Sushi serwują czasem albo na przesuwajacej się taśmie,
albo na płynącym wdzięcznie strumyku.
I taki strumyk jest w jakiejś warszawskiej suszarni.
Czy czasem nie w okolicach pl.Teatralnego ?
Może ktoś z Was zna to miejsce ?
Ten strumyk grał, jeśli pamięć mnie nie zwodzi, w filmie „Ile waży koń trojański”.
Zwodzi?
Bardzo się zdenerwowałam. Tyle mądrości ponawypisywałam świtem bladym, i wcięło, a przed wysłaniem sprawdziłam pieprzony kod – był jotka w jotkę ( 🙂 ) zgodny z tym, co miałam przepisać!!!
Idę po kromuchę jakąś…
Gospodarzu,
pasta miso w tym woreczku, bez wątpienia, jak już podali wyżej. Moja synowa nauczyła mnie robienia zupy, która w restauracjach azjatyckich mi smakuje. Żadna robota – trochę pasty rozpuścić we wrzątku – na czuja, żeby to nie było za słone, każdy ma swoja miarkę. W miseczkę wrzucić kostkę lub dwie tofu, trochę potarganych strzępków wororostów nori (tego, w które zawijamy *suszone*), szczypiorku trochę, zalać rozpuszczonym miso – i gotowe.
paOlOre, rzeczywiście, cyfry do 9, bez zera a litery chyba tylko do f, bo dalej nie zauważyłam. Co by dawało możliwośc kombinacji 15 x 15 x 15 x 15, na szybko poniżej 6000. Zakładając, że wpisów jest średnio 200, to wystarcza na miesiąc. Jeszcze trzeba przemnożyć przez ilość blogowiczów i wtedy wyjdzie prawdopodobieństwo powtórki.
Dzień dobry Wszystkim,
Wczoraj, bardzo późno, dotarłem na Long Island. Podróż była z przygodami, bo bilet miałem na Finnair, czyli powinienem lecieć przez Helsinki. Właśnie wczoraj fińscy piloci zastrajkowali i nie latali. Zamiast do Helsinek poleciałem do Londynu i samtąd, po kilku godzinach czekania, do Nowego Jorku, liniami British Airways.
Ostanie dni pobytu w Polsce były bardzo zajęte – Po minizjeździe u Danuśki, następnego dnia spotkanie „U Szwejka” z kolegami z liceum, później wielki kinderbal (urodziny Syna, bardzo przydały się Wasze podpowiedzi sałatkowe), a w niedzielę spotkanie rodzinne na 95-tych urodzinach Mamy. W tzw. międzyczasie wizyty z Michałem u lekarzy, badania, czekanie w kolejkach, zakupy, przygotowania itd.
Pobyt bardzo udany, ale zdecydowanie za krótki, pierwszy raz pojechałem tylko na dwa tygodnie, zawsze byłem conajmniej miesiąc.
Więcej później, niestety muszę już dzisiaj pojawić się w pracy.
Dziękuję za podpowiedzi i instrukcję. Zrobię zupę z serkiem tofu i wypróbuję na Basi (i sobie oczywiście też) a potem dopiero na gościach.
Panie Piotrze,
Dziękuję bardzo, wszystko przyleciało ze mną, od wieczora lektura i słuchanie.
Mam telefon, znam adres, następnym razem wykorzystam na początku pobytu, żeby znowu coś nie wyskoczyło.
Pozdrawiam serdecznie.
ja poproszę o podpowiedź, czym powinno się charakteryzować dobre tofu
Plany na jutro zmienione. Jedziemy do Grazu na targi domowe. Jesli znajde maliny albo borówki to leci nalewka ale dlugodystansowa. Na Wielkanoc jak znalazl
Chwilowo nie oczekujacy konca swiata
Pan Lulek
Tofu, jakie ja znam, ma lekko gumowatą konsystencję, jak ugotowane mięso, neutralny smak, daje się kroić w cienkie plasterki, ale i kruszyć. Nie wiem, czy są lepsze, bo nie znam 🙁 Lubię je czasem pokroić w plastry, podsmażyć na oleju arachidowym, wcisnąć ząbek czosnku, polać sosem sojowym, zamieszać i jeść. Dobre też na zimno.
Panie Piotrze, do takie zupy z dodatkiem miso dodaje jeszcze prawie wszystkie warzywa, dla ludzi zupenie nie mogacy sie odzwyczaic od tradycyjnej kuchni wrzucam nawet pokrojone w kostki kartofle, tez smakuje.
Zabo, swiat jest maly, wlasnie mialam spotkanie z panem 82-letnim, faccecjoinsta i tzw. Zeitzeuge, Polakiem-rodowitym berlinczykiem, ktory nawet za dziecka ogladal Hitlera np. na pogrzebie ambasadora polskiego….. i ten pan wraz z rodzina jezdzi regularnie do Polczyna, gdyz maja tam dom gdzies po lewej stronie, jak sie wjezdza od Zajaczkowa mniej wiecej na przeciw tych starych willi na pagorkach (znajdujacych sie po prawej stronie) stoi tez podobno jakas stara willa. Oczywiscie podesle Ci kiedys tych ludzi na konie.
Obiecałam nastukać kilka ciekawostek i wykonuję zobowiązanie :
1. etat czyli budżet pałacu wilanowskiego -czerwiec 1810r „zakupiono 3 dzbanki gliniane do noszenia wody, 3 ,miski do umywania rąk, 3 urynały. 1 wazon do stolca na przyjazd JO X.Cazrtoryskiego;
2.Stanisław Kostka Potocki notuje w wydatkach osobistych 1809r, że w czasie sesji rady ministrów uczęstował kolegów 7 filiżankami lodów, każda za 1 zł i 14 gr.. za „obiad dany w rocznicę imienin cesarza Napoleona” 1758złp, za najem dorożki, aby się nie spóźnić na paradę żołnierzów ze świecami – 3 złp;
3.Tomasz Ostrowski r 1814 100 złp składki na pogrzeb JO Ks.Poniatowskiego”, a w 3 miesiące później 114 zł „za cztery ananasy do stołu pod bytność N.Cesarza” czyli Aleksandra I
Pasjami Pyra lubi takie lektury, no i tych wczorajszych łakotnisiów….
Morągu,
zajrzyj do poczty. O, a pomysł z dodawaniem miso pasty do zupy – ja dodałam kiedys do krupniku (Torlinie – jasne, łyżka ma stać na baczność!) zamiast soli i wyszło pysznie, podejrzewam, że wiele zup mogłoby być w taki sposób posolone.
Cesarska u mnie, co zapowiadała intensywnie czerwona łuna nad jeziorem nieco po 6-tej rano. Własciwie nie powinnam pisać cesarska, tylko królewska, bo Elka Druga ciągle jest głową mojego państwa 😉
Królewska przez „ó”, w odróżnieniu od krulewskiej naszego wiedeńskiego PaOlOre 🙂
Co do sosu sojowego, mam kilka, synowa sprawiła mi kiedyś buteleczkę takiego pięcioletniego, gęsty był jak syrop jakiś, nie pamietam już, do czego używałam. Jakieś dania z Jennifer kombinowałyśmy z tym sosem i pamietam, że przywiozła to specjalnie, bo serwowała nam taka ciekawą zupę, nie będę podawać przepisu, bo nie chciałabym wprowadzać w bład towarzystwa, a każdym razie był tam makaron z mąki gryczanej (azjatycka produkcja), warzywa różne, jajko na twardo jak w wielkanocnym żurku i pewnie jeszcze coś, popytam przy okazji, bo dobre to było.
Na codzień króluje Kikkoman, jest tych sosów od groma, unikać tych z glutaminianem sodu i dodanym kolorem sztucznym, bo po co to.
Nowy ,
witaj z powrotem na naszym kontynencie, pomyśl sobie – no, trochę krótko było, ale sobie powetuję następnym razem. I pomyśl sobie – jak dobrze, że telefony działają normalnie, że jest internet, jest też skajp i wideo-kamerka jakby co… wszystko to pozwoli przeżyć rozłąkę.
Nie to, co drzewiej bywało! Dodzwonić się do Rodziców… przez centralę w Warszawie, która to centrala oddzwaniała (czasem po paru godzinach dopiero, kiedy połączyła się z lokalną centralka na poczcie gminnej w P. , a tam panienka na centralce gminnej też chciała posłuchać, co w wielkim świecie, i przez to chyba jakość połączenia była kiepska…
Odległości fizyczne się nie zmieniły, ale świat bardzo się skurczył z powodu możliwości komunikacyjnych, jakie są nam dostępne.
….bylam w krzynce Alicjo, dziekuje
Alicjo- skajp, od czasu powrotu latorośli z wakacji, pozwolił
naszej rodzinie uniknąć dziury budżetowej !
Natomiast pamiętam dzwonienie np.do Francji,( to były lata
osiemdziesiąte) kiedy to w firmie dla wykonania 2-3
telefonów trzeba było zmitrężyć średnio połowę dnia pracy,
jeśli nie więcej.
Pyro! Najlepszy jest ten wazon do stolca 🙂 . A co to za książka?
Asiu – Elżbiety Koweckiej „W salonie i w kuchni” opowieść o kulturze materialnej pałaców i dworów polskich w XIX w.” Gospodarz też z niej kiedyś korzystał, mnie ją podarowała Haneczka, a czytałam teraz po raz trzeci.
A ja z kolei właśnie odebrałam „Historię smaku” oraz
„Geografię szczęścia „,które to zamówiłam byłam
zachęcona przez naszego Gospodarza.
Zacznę od „Historiii smaku „.
„Szczęście ” posmakuję na deser !
Alicjo, mi tez teksty czasem wcina i wtedy wybucham.
Komputer jeszcze zyje 😉
Geografia szczescia? To gdzie to szczescie jest, bo chyba sie ode mnie wyprowadzilo 😉
PS. skajp to jeden z lepszych wynalazkow. tracilam fortune na rozmowy do Polski, a teraz moge sobie gadac i gadac.
Panie Piotrze,ja do zupy miso dodaje czasami ugotowane pokrojone kotlety sojowe,ale nie blyskawiczne tylko takie gotowane przez 20 min.w bulionie warzywnym z oliwą i grzyby jakie akurat mam pod ręką 🙂
Kiedy slonce krwawo wschodzi w marynarzu bojazn rodzi,
Lecz gdy czerwien o zachodzie,
Wie marynarz o pogodzie.
Oj, bedzie jutro cesarska bo na niebie od zachodu czerwieniutko.
Suchy dzien, zlapal mnie atak abstynencji.
Toast wzniose woda kamienna
Pan Lulek
Asiu,
a propos stolca… na Dolnym Śląsku na trasie Ziębice (moje miejsce urodzenia) – Ząbkowice Śląskie (moja szkoła!) jest miejscowość o nazwie Stolec. Wyobraz sobie, za dawnych czasów (moich) myśmy w ogóle nie myśleli nad znaczeniem tego słowa, bo guano nazywano pospolicie, a nie tak analitycznie-lekarsko 🙂
Dziecko, jak nie z nami, to samopas bywał wysyłany na wakacje do Dziadków, i Dziadek smarkatego woził po kraju, okolicach bliższych i dalszych, nauczał Polski i ja pokazywał. Dziecko miało aparat foto od Dziadka i trzaskało zdjęcia miejsc i rzeczy, które go zadziwiały. Jest tam seria pod tytułem – nazwy miejscowości. I tam własnie takie perełki, jak Stolec, Kobyla Głowa, Piasek… i jeszcze kilka innych.
O, to wszystko czeka do zeskanowania 🙄
Störungsquelle … to dla Ciebie dedykacja 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=hZgjy661nEE
Koło Chojnic leżą Swornegacie 🙂
To pływające sushi jest w sieci Sakana Suski Bar. W Warszawie czerzywiście jest na Moliera koło Placu Teatralnego, widziałam też w Poznaniu.
Stolec to jedno ze słów, które zmieniły znaczenie. Kiedyś stolec to było „krzesło solenne” -odpowiednik tronu. Ktoś tam dostał stolec biskupi, a ktoś inny powołany został na stolec kijowski. Potem to przeniosło się, jako taktowne omówienie zgoła innego siedziska, aż wreszcie po wiekach oznacza już tylko to, co po owym wysiadywaniu zostaje. Innym takim słowem jest „ksiądz” Pierwotnie księżyc – książę – potem duchowny. O aż po wiekach mamy ca 50 tys „książąt”, którzy mają samopoczucie odpowienie do nazwy.
Pyro,
ja znam to z powieści Kraszewskiego (uwielbiałam jako smarkata, przeczytałam… no, wiele! I teraz bym chetnie przeczytała, ale chyba nikt nie wznawia, bo nie widziałam w księgarniach), te wszystkie stolce jako… itd.
„Idę posiedzieć na tronie” do dzisiejszego dnia funkcjonuje wśród moich znajomych 😉
Dobrze jest mieć takie cosik z prasą kolorową typu muzyka lekka, łatwa i przyjemna w okolicach „tronu” 🙂
czy od rozmowy czy od pantominy boli szyja morąga?
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/159CANON#slideshow/5405105284960303394
😆
Swoją drogą zapachy w tych pałacach i w ogrodach pałacowych musiały być”mocarne”. Okna zabijane na głucho, bo jak śmierci bez rozgrzeszenia bano się przeciągów (szczęście, że nieszczelne). Urynały 3-4 na cały pałac i jeden „słupek” gościnny, obnoszony przez lokaja rankiem. Dla gości, służby etc ustronne komórki zaczęły się pojawiać w latach 60-tych XIX w. A w pałacach bawiło po kilkaset osób (na balach, zjazdach, zabawach po 200 – 300 każdy z własną służbą. Wydawali rocznie ok 200 zł na pachnidła, kwiatów dostarczały oranżerie, ale już prali w ługu. W połowie XIXw zaczęto w domach wyrabiać miękkie mydło do prania. Oczywiście były mydlarnie w miastach, ale trzeba było płacić gotówką, a nikt nie zaliczał mydła do artykułów niezbędnych. Ciemno (na wielki pałac dziennie 6 świec – 1 woskowa dla pana, 5 łojowych „ogólnych”) więc ciemno, zimno i śmierdząco, ale sztukaterie, plafony, złocenia. Dziękuję, wolę nasz czas.
Ha ha ha… Pyro, nie zapominajmy o nocnikach, przeciez te stare to prawdziwe dzieła sztuki, nie pamietam już, gdzie widziałam stosowną wystawę, chyba w Luwrze. Porcelana, malunki, złocenia i te rzeczy.
W zasadzie wszystko się dziś zgadza … cały przewód pokarmowy omówiony … i to jak ciekawie 🙂
Tutaj z japonskich sosow sojowych Kikkoman dominuje zdecydowanie. Glownie sa jednak chinskie ale nie tylko. Tofu dla mnie to strata czasu. Niestety nie posmakowalo mi choc sie staralem. Sushi zdecydowanie lepsze. Do tego zaleta ma ponoc byc brak smaku tylko nie wiem dlaczego to jest zaleta. I nie piszcie ze mozna w rozny sposob przyprawic bo to nic nie znaczy. Tofu smakujace jak grzyby…to ja wole grzyby, itd. itp..
Ponoc zdrowe tylko ja bym chcial wiedziec co to dokladnie znaczy i jaki niby jest efekt tego zdrowego zywienia poza wyliczaniem zalet na papierze co zreszta sie zmieni za pare lat bo naukowcy z… wlasnie odkryli, ze…..itp. Jak widac zdecydowany amator sushi ze mnie i zdecydowany nieamator tofu 🙂
Macza sie w sosie zawsze rybe nie ryz. Czasem sobie wasabi rozpuszczaja ludzie w sosie (ja tez czesto). Ponoc nie po japonsku ale moi Japonczycy w obu knajpkach twierdza, ze owszem nie tak rzadko w Japonii tez to robia. Wiekszosc sushi ma wasabi pod rybka, wiecej lub mniej. Ja lubie sobie dodac zawsze ale nie do wszystkiego. W proszku wasabi jak musztarda w proszku latwo dostepne. Produkcja na Zachodnim Wybrzezu sie rozwija. Dla nie znajacych angielskiego (podaje sznureczek): dwie odmiany wasabi jedna rosnaca w strumykach gorskich -„sawa wasabi”- i uznawana za lepsza i druga rosnaca na polach – „oka wasabi”. Wasabi to nie korzen tylko pien (wygladajacy jak korzen) z ktorego korzenie wychodza. Kiedy przywieziono do Japoni chrzan zostal nazwany „seiyo” czyli „zachodnim”‚ wasabi bo im przypominal smak i moc wasabi. Teraz glowny export to chrzan na zielono robiony. Tyle w skrocie. Gdyby ktos chial zakupic prawdziwe wasabi to podaje sznureczek (do zdjec ale mozna znalezc sklep i zamowic)
http://www.wasabia.com/wasabi-gallery.php
witaj yyc,wiesz,takie produkty jak tofu czy kotlety sojowe sa urozmaicenie diety wegetarianskiej wiec ja przyzadzam je na bardzo wiele sposobów ale osobiście nie wyobrazam sobie zycia bez owocow morza , ryb i miesa 🙂 dlatgo nie dziwie sie Twojej opini to tym serze,chociaz odpowiedni marynowany moze wzbogacic danie 🙂 i ladnie sie barwi na niebiesko likierem curacao
Te rybki na niebiesko mnie zaintrygowaly sarenko. Tofu dosc czesto wrew wszystkiemu jadlem bo u Japonczykow bywam ale cos nie moge sie przekonac przyznam.
Kupic „wasabia japonica” czyli sawa wasabi (to lepsze rosnace w wodzie -semi aquatic)) to wydatek $121 za 1/2 kg albo zamrozonego (rozumiem juz utartego) za $130 za 100gr.
Jakby ktos chcial dajcie znac, zamowie ale wy placicie 🙂
Dobra wiadomosc: podaja informacje, ze hotel Banff Spring niedaleko ode mnie ma w swojej japonskiej knajpce wlasnie prawdziwe wasabi wiec bede mogl sprobowac nastepm razem bedziemy w gorach. Sam hotel to ikona Gor Skalistych
http://z.about.com/d/gocanada/1/0/a/1/-/-/BanffSpringsFairmontExteriorGolfCourse.jpg
yyc,wiesz moze gdzie zamowic aceto balsamico co najmniej pełnoletnie?piekne to zdjecie wasabi jest 🙂
Sama kiedys robiłam mleko sojowe a z niego ser ale strata czasu i energii,heh,wiec zaniechalam
jakie mile
http://deser.pl/deser/1,97052,7262427,Pies_wita_pana__ktory_wlasnie_wrocil_z_wojny.html
Wszystko trzeba wiedzieć, jak przyrządzić. Kiedyś jadłam pyszne curry z tofu, uprzednio jeszcze podsmażanego (w kostkach).
yyc,
w Banff Spring szykuj się na dziurę w kieszeni 😉
Ale pięknie tam jest, dech zapiera.
yyc,ale co zabawne czasami gdy z sarenkiem jestesmy zaproszeni na przyjecie to pytam gospodarzy co bedzie serwowane by przyzadzic dla wojtka podobnego w wersji wegetarianskiej i nie robic kłopotu.Konczy sie to takze tak,ze cale towarzystwo mu do taleza z zazdrosia zagłada no i malo co dla Niego zostaje.Te dania sa zawsze piekne i kolorowe 🙂
A to Banffshire Club tam gdzie ponoc maja prawdziwe wasabi. Ciekawe do czego daja bo w menu widze duzo dziczyzny (bizon, jelen) oraz ryb (losos, halibut) no i foie gras obowiazkowo.
Sarenko gdzie zamowic aceto balsamico to nie wiem. Mysle ze na internecie znajdziesz jak zgooglujesz a moze ktos tutaj wie?
Alicjo no niestety tanio tam nie jest ale moze warto zobaczyc jak wykorzystuja to prawdziwe wasabi skoro to takli rarytas.
http://image.pegs.com/content/h/h0j/h0js/h0jse/bsh-383_j.jpg
yyc,w ostatecznosci mozna pojechac do Modeny 🙂 tam nawet 100letnie mają 🙂 a tak naprawde to o takim marze 🙂
Sarenko, osobiscie lubie jak sie poszukuje nowych potraw bo choc jestem tradycjonalista to zawsze chetnie sprobuje nowosci, nowych smakow, podania, mieszania smakow do tej pory nigdy nie laczonych. Kuchnia jarska to nie ja bo jestem miesozerny ale zdazalo mi sie probowac i calkiem dobre rzeczy jadalem. Hinduskie potrawy pamietm mi smakowaly a byly calkowicie jarskie. Tak mysle sobie, ze oczywiscie jadam jarskie dania ale nie dlatego, ze jestem jaroszem a po prostu tak podali. No ale miesko musze sobie ewentualnie zjesc 🙂
A to prszyklad przystawki w Banffshire Club:
„foie gras of québec moulard duck pan seared with white truffle and pear panna cotta duck confit and mache salad, raspberry vincotto” – $22.00. Stek z bizona to jednak $49.00. Niegdzie nie znalazlem wasabi. A to ich foie gras:
http://www.tastingmenu.com/blog/wp-content/uploads/2008/09/foie-gras-of-quebec-moulard-duck.jpg
YYC, jak mozna tak gory oszpecic?
Shining 2 beda krecic ?
Tylko taki 100-letni to pewnie kosztuje majatek. Ja mam w domu zdaje sie 12 letni ale nie wiem co i ile te lata daja tak naprawde. Nie uzywam az tak czesto i trudno mi porownac.
Kiedys Slawek dal przepis na truskawki z aceto balsamico i zrobily u mnie furore. Robilismy je kilkakrotnie w lecie. Truskawki z acetonem i tak juz zostalo 🙂
No nic wracam do pracy na jakis czas, zajrze pozniej.
yyc,no jarska kuchania to bylaby jeczcze znośna bo obejmuje ryby i o ile sie nie myle owoce morza 🙂 a miesko no to pychota 🙂 tak wiele mozliwosci daje w kuchni 🙂 marynuje królika,jutro wyląduje w piekarniku 🙂
wow,stek z bizona,ciekawe jak smakuje?
slawku racje masz, toz to wstyd a nie hotel
Sarenko,
http://www.gustini.de/aceto-balsamico-%284-goldmedaillen%29-15-jahre-gelagertzum-400.-jahrestag-a71063r50264003.html
… albo tutaj, ponad 25-letnie:
http://www.acetobalsamico.de/Aceto-Balsamico-Shop.html
sarenko, takie znalazlem, wysylaja wszedzie, co specjalnie mnie nie dziwi
http://www.parmashop.it/parmashop/ns.asp?wci=deptlist&lng=1036&cur=3057&cid=73584QDK64564470Z6050F8918HE40CE&did=40&sr=0
yyc,leżakujac ocet staje sie bardzie gęsty i słodki.W jednym ze swoich programów Pascal Brodnicki odwiedzał małą wytwórnie w Modenie w kotrej nastarszy ocet nastawił pradziadek włściciela i tam za małą butelke bardzo starego octu trzeba było zapłacic 100 euro,wiec mozna sie pokusic 🙂 uwielbiam truskawki z octem 🙂
Slawek ten hotel wybudowano w koncu lat 1890-tych na przyjazd krolowej Vicotrii. Z kamienia jak wtedy budowano. Mnie akurat sie hotel podoba. Takie zamczysko na stokach gor nad dolina Bow River (na zdjeciu nie widac). Pieknie i stylowo urzadzony w stylu victorianskim. Z epoki czyli konca XIX w. Kazdy z nas inaczej patrzy i w tym wypadku sie roznimy odczuciami estetycznymi 🙂
Zreszta stoi juz ponad 100 lat wiec niech stoi nastepne 100. A gosci mial poczawszy od krolowej Victorii po prezydentow, premierow konczac na gwiazdach Hollywood. „Rzeka bez Powrotu” byla krecona tutaj i scena na tratwie kiedy Robert Mitchum i Marilyn Monroe splywali wodospadem dziala sie u podnoza hotelu. Takze filmy tez juz tu krecono 🙂
yyc,
„Rzeka bez powrotu” to nie jest film? 😉
knop,slawek dziekuje,jak sarenek moj wroci to sie postaram wynegocjowac zakup 🙂 ale po kolacji bo wtedy człowiek skłonniejszy do ustępst 😉
Moze zdjecie zalaczylem nienajlepsze i nie ukazujace atrakcyjnosci hotelu. Przyznam, ze w gorach w Europie widzialem niejeden tak w kamieniu budowany hotel czy pensjonat. Pokryty drewnem i drewnem wylozony w srodku. Najlepiej bylo by zobaczyc samemu. Zapraszam 🙂
knop ?
Chyba chodzi o to ze napisalem takze filmy krecono…OK mialo byc: tak, ze filmy tu krecono. Slawek napewno zrozumial.
no coz, nawet znam takich, co im sie schronisko Sniezka podoba, dla mnie to raczej wyraz braku szacunku dla przyrody, ze 100 lat i Marylin z Victoria, to i tak juz bez powrotu, a to dalej stoi i misie straszy sosem sojowym w srebrze podanym 🙂
Sarenko, tu też można kupić:
http://www.mniammniam.com/sklep/184,Ocet_balsamiczny_z_Modeny_Gran_Riserva.html
Nie chce nikogo przekownywac na sile bo i po co, ale podam sznureczek do zdjec hotelowych. Oczywiscie kto tu mieszkal nie zmieni architektury. Chodzilo mi tylko o to, ze to juz hotel z tradycjami i imponujaca lista gosci wiec napewno go nie rusza w zaden sposob. Acha wczytalem sie, ze otwarcie nastapilo w 1886 roku. Kiedys to byl hotel CP czyli Canadian Pacific, nalezal do linii kolejowych (CP) ktore zbudowaly ich pare po drodze. Kiedy wreszcie polaczono Brytyjska Kolumbie z reszta Kanady co bylo warunkiem przylaczenia sie BC do Kanady. Krolowa V. zrobila objazd bylej kolonii wiec i tu sie zatrzymala (ponoc spieszono sie z ukonczeniem na jej przyjazd).
Zdjecia te male mozna przesuwac w dol i powiekszac.
http://www.fairmont.com/banffsprings/Photos/
no wlasnie YYC pensjonat, dyskretnie wkomponowany, co go pstrag nie zauwazy, a nie zaraz Dysneyland
Mnie się podoba Banff i wszystko z przyległościami – owszem, hotel jest ogromny, ale pięknie wpisuje się w ogromniaste góry, jakimi są Góry Skaliste. Tam trudno budować dyskretne pensjonaty – to nie jest Europa, gdzie co chwila jest jakiś pensjonat, chalet, drózka tu, dróżka tam. Banff „otwiera” droge przez Góry Skaliste do Vancouver, to prawie 2 tys. km i jedna główna droga. Jak hotele, to wielkie, bo turystów sporo. Inna skala, ot co, trzeba to zobaczyć na żywo, żeby wyczuć bluesa. Kanadyjczycy maja szacunek dla przyrody, tego im nie można zarzucić.
no dobra, niech bedzie, duza gora, duzy pensjonat, a do tego jeszcze pareset kilomertrow po sol moze to rzeczywiscie uzasadnic, wyglada za to, ze dobrze daja jesc i to cieszy
obejzalem foty, rzeczywiscie moze imponowac
Powiem Wam ze w tej mlodziutkiej Kanadzie to ten hotel to dziaduszek niemal stary jak kraj. Moze dlatego w srodku robi wrazenie bo jest autentycznie stary a nie zrobiony na stary. Ponoc zachowuja wszystko co moga. Czasem trzeba zakonserwowac ale ponoc wszystko wraca zeby zachowac te atmosferke. Hotel pachnie ta staroscia co w Kanadzie jak sobie pewnie zdajecie sprawe nie zawsze jest mozliwe. Moze to wszystko razem sprawia ze odbiera sie go inaczej na zywo. Basen np. jest taki smieszny jak wtedy budowano taki maly stadion rzymski czyli waski i zaokraglony na koncach. Kolmnada dookola. Tu na zdjeciach niestety pokazali tylko nowa spa. I jeszcze recepcja tez nowa sprzed 5-6 lat niby dobudowana w stylu ale juz nie to. No nic, Slawek wpadnij to pojdziemy na jakiegos bizona i wasabi 🙂
Moje wasabi właśnie od Sławka, balsamico mam 24 letnie i bardzo oszczędzam – truskawki, pomidory nim traktuję, więc 300 ml butelka starczy mi na 4 lata
szkoda tylko ze sie aceto balsamico „nie starzeje „po zabutelkowaniu 🙂
Sławkowi 100 dziadka chcą rozebrać a u mnie byłby to zabytek klasy zerowej. Tylko kilka budynków w mieście ma 100 lat i dwa kościoły. W Warszawie wczoraj z KC zrobili zabytek.
Sławek leć do konserwatora i poproś o tabliczkę. Powiedz im że Chopin przed zejściem przyjechał zrobić sobie zdjęcie do paszportu lub innej legitymacji. . W końcu możesz zrobić szkiełko w piwnicy. Jak zrobisz udzielę ci instrukcji jak się postarza . Od czego masz kolegę fałszerza. W merostwie na 100%uwierzą . Czy ktoś z nich pamięta Chopina i wie jak wyglądał?
Co to za grzyb? Wyrósł na betonie w budynku
picasaweb.google.com/zabieblota/Grzyb?feat=directlink
Poprawione: http://picasaweb.google.com/zabieblota/Grzyb?feat=directlink#
No proszę, jak mówi przysłowie, uderz w klawisze a antek się odezwie.
Jestem cały i zdrowy na ciele i umyśle, podczytuję, głosu nie zabieram bo emocje mam jakoś ostatnio gdzie indziej.
Dziękuję za pamięć i obiecuję…napiszę!!
Ale tyle to muszę : Sarenko, witaj!! fajnie że jesteś, taka radosna, zachłystująca się słowami, tak aż do utraty tchu, aż gubisz literki, przekręcasz…innym się też tu zdarza, pewnie równie szybko mówisz jak piszesz, weszłaś tu, ot tak, naturalnie, bez kokieterii, nie pytałaś o przepis na gotowaną wodę, ale żeś młoda, pewnie ładna i sympatyczna, jeszcze wyszczekana, bez należnej dla starszego i schorowanego blogowiska pokory, dostałaś więc wycisk jak kot w wojsku.
Nie takie wojny tu już były…obrazy, aż panie globusa dostawały, taki co szczelał do sarenek też tu był ale nie wytrzymał ciśnienia.
Wzioł i penk, szkoda…
A w sprawie octu zadzwoń, lub napisz sobie tu:
http://www.vomfass.com/Warsaw-Shopping-centre-Blue-City.3018+M52087573ab0.0.html
Jak będzie trzeba zakupię i wyślę Ci nawet!
Nie penkaj wienc i proszę, nie namawiaj mnie na tofu!!!!
Ps.
Za moich szkolnych czasów dzisiejszych dyslektyków i dyskakulików nazywano głąbami i tumanami a alergików zasmarkańcami.
Mnie hotelik się nie podoba, może stary i imponujący ale jakoś nie….
Nowej Babci i nowemu Dziadkowi, gratulacje!!
Zasililiście nasze skromne, dziadowskie grono.
Misio zadał zagadkę, przypomina tą o cegle, cegła waży kilo i pół cegły…
Ile więc lat mają nastarsze budynki u Misia?
Pisze że 100 lat i dwa kościoły.
Jedyne skojarzenie jednostki czasu z kościołem jakie przychodzi mi do głowy to wieczność…
Dzięki, mt7
Tak przy okazji
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7264529,Knajpa_Roku_2009_wybrana__Sprawdz_kto_wygral.html
Antoś
W Ostrołęce stary jest Ratusz ( po dewastacyjnej przebudowie ), Stara Poczta teraz Muzeum ( po jeszcze gorszej przebudowie) oraz dwa Kościoły ( jeden po pożarze drugi po dewastacyjnej przebudowie) . Reszta to budynki po 1920. I WŚ kupa gruzów, II WŚ kupa gruzów. III RP domy z betonu i pustaka.
Szkoda gadać.
Dobrze Antek gadasz. 🙂
Dzięki za knajpki, przebocyłam. 😀
Zajrzę przy okazji.
Misiu, poczekaj z pół wieku.
Zobacz, jaki stylowy zrobił się Pałac Kultury i Nauki im. tego tam.
Zabo uwazam, ze to zdjecie nr. 2 jest najbardziej inspirujace, jakis taki betonowy…
A nie mówilem, ze maja byc trzy poduszki. Okazuje sie, ze czasami wiem co robie.
troche inny standard, ale to szczególy.
Dobrego kolejnego dnia zycze.
Pan Lulek
Trochę zółte zdjęcie tego grzyba – mnie przypomina King Eryngi, popatrz Stara Żabo na moją fotkę, czy podobne. Tam jest od razu foto-przepis, bardzo dobre są panierowane. Zresztą, kapelusze kani też są świetne właśnie w panierce, choć i tak jak Gospodarz radził, kapkę soli i na masło – też dobre.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/King_Eryngi_mushrooms/images.html
Stara Żabo,
to znalazłam w wiki, przyjrzyj się. Jest to pyszny grzyb, właśnie panierowany, do bułki tartej dodałam startego parmezanu czy romano, juz nie pamietam, który z serów. Rozejrzyj sie, czy nie ma ich więcej.
Puszkę piwa (0.5 l ) dodałam, aby było do czego porównać wielkość – oczywiście wypiłam, to było chyba latem i pewnie gorąco 😉
http://pl.wikipedia.org/wiki/Boczniak_mikołajkowy
Oooops… omsknął mi się sznureczek, poprawiam…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Boczniak_mikołajkowy
Cholera z nim…. nie wiem, co to się ostatnio dzieje z tym moim copy-paste, nigdy nie miałam tych problemów… może strona angielska zagra, przecież Ty znasz angielski, zresztą, potem mozesz przejść na polskojęzyczną stronę.
http://en.wikipedia.org/wiki/Pleurotus_eryngii
No, nie wiem, ale mi to wygląda na jakieś boczniakowate, warto skonsultować z doświadczonym grzybiarzem. Kiedyś wyczytałam, że bardzo mało grzybów jest trujących, króluje wśród nich sromotnik, natomisat bywaja grzyby niejadalne, bo niedobre, albo wywołujace różne nieprzyjemne sensacje po zjedzeniu. Są i takie, które trzeba gotować w kilku wodach i tak dalej. Nie pamiętam już, w którym to tygodniku (Przekrój mi się kojarzy) czytałam artykuł doświadczonego grzybiarza i w ogóle obeznanego w temacie, który twierdził, że w Polsce można grzyby zbierać cały rok, nawet w najwiekszą zimę, tylko trzeba wiedzieć, czego szukać. Podawał przykłady tych zimowych, ale nie zapamiętałam. To artykuł sprzed dobrych paru lat, może ktoś z was na niego trafił.
Alicjo, ja jeszcze takiego grzyba w życiu nie widziałam. Znaleźliśmy go miesiąc wcześniej (do dzisiaj przeleżał w lodówce czekając na jakiegoś eksperta, ale się nie doczekał), wyrastał z pęknięcia w betonie, w kanale w hali. Sam jeden, jedyny. Na początku był ten gruby trzon i niewykształcony kapelusz o tej samej średnicy. Po miesiącu w lodówce wykształcił się kapelusz i okazało się, że pod spodem są białe blaszki. Poza tym cały grzyb jest matowobrązowy.Razej ciemny brąz. Kapelusz ma na wierzchu takie strzępki (nie jest gładki), trochę jak kania, ale mniejsze i nie przylegają gładko. Trzon jest w dotyku podobny do prawdziwka, tylko nie pękaty i ciemniejszy. W przekroju też taki prawdziwkopodobny. Jeszcze ma resztki czegoś takiego białego jak maślaki mają pod kapeluszem. Pachnie ładnie grzybem.
Te na Twoich zdjęciach mają biały trzon i inaczej zbudowany kapelusz.
W Polityce było o tym, znaczy zbieraniu grzybów przez cały rok.
Ale ten nie jest boczniakowaty, bo jest symetryczny
http://www.boczniaki.wkonskich.pl/
Pierogi czytam, slinka mi leci… byle do czwartku!
W czwartek jestem w Warszawie, potem u babc, wiec juz obie zapowiedzialy program „Nakarm Anie” 😉
Tymczasem sypia sie pochwaly za Europejski Kalendarz Adwentowy: http://www.scholar-online.eu/viewpage.php?page_id=143
A ja ide cos zjesc… Jeszcze nie piergi, jeszcze nic skomplikowanego, zwykle kanapki… byle do czwartku!