I znowu będziemy w Krakowie…
… a bardzo lubimy jesienne wędrówki po tym pięknym mieście. Na spacery będziemy mieli trochę czasu, bo na Targach Książki mamy dwa godzinne dyżury. Po raz pierwszy zasiądziemy w stoisku wydawnictwa Nowy Świat w sobotę 7 listopada o godz. 15.00. Mieści się ono w hali wystawowej przy ul. Centralnej 41 A, w sektorze też określonym literką A i numerem 45. Te symbole A – mamy nadzieję – to znak, że Adamczewscy będą mieli sporo Czytelników chętnych do rozmowy o kulturze i historii kuchni. Mamy wśród Krakusów sporą grupę sympatyków przychodzących do nas co roku. A my im odwzajemniamy się, też co roku, nową książką.
W tym roku przywieziemy tę, znaną Wam już książkę
Po dyżurze obejdziemy Targi, kupimy zapewne parę książek i ruszymy w Kraków. Wieczorem zaś mamy zamówiony stolik w restauracji, która była tematem jednego z ostatnich quizów. Obejrzeliśmy wcześniej w Internecie menu lokalu i bardzo nas to podekscytowało. Chyba nie zawiedziemy się, bo znawcy krakowskich restauracji zapewniają nas, iż to lokal absolutnie wspaniały. Kolację ( i same Targi) oczywiście opiszemy po powrocie.
W niedzielę 8 listopada dyżurujemy od godz. 11.00. Potem drugi spacer i wieczorny powrót do Warszawy z wielką paczką krakowskich bajgli.
PS.
Mój przyjaciel Marek Przybylik, o którego sukcesach rolniczych pisałem tu parokrotnie, wyhodował w swoim ogrodzie nad Bugiem kiwano. Nie znalazłem żadnego przepisu, który by mu się spodobał. Prosi więc o ratunek blogowiczów z „Gotuj się!”. Kto ten owoc już jadł i wie jak go przyrządzić proszony jest o informację. A ja już wydębię z Marka nagrodę czyli egzemplarz jego książki „To było tak. Dzień targowy” .
Komentarze
całkiem niezłe plany na jedenaście miesięcy wprzód 😉
miąższ kiwano wyjmuje się łyżką, ale najpierw należy rozpołowić na pól tomahawkiem takim jak ma yyc.
owoc bez dodatkow nie smakuje nadzwyczajnie, dlatego zaleca się dodanie tureckiego jogurtu bądź lodów waniliowych.
łupiny owocu są raczej nie jadalne aczkolwiek bardzo kuszące 😆
Ledwo jeden pazdziernik minal a Gospodarz juz szykuje sie na nastepny?
Już poprawiłem datę spotkań na Targach. Dziękuję za szybkie zwrócenie uwagi. Na szczęście o tej porze jeszcze niewiele osób zajrzało więc nie ma dużego nieszczęścia. Poprzednie Targi w Krakowie miały miejsce w pierwszych dniach października i stąd ta pomyłka. Ale ta zapowiedź ma sens. Oznacza, ze i w przyszłym roku chcemy przyjechać pod Wawel. I przywieźć kolejne książki. Już są u wydawców.
Wszystkiego najlepszego dzisiejszym Solenizantom. Wieje mniej niż wczoraj, ale też nieźle, słońca nie widać, śnieg też zniknął, bo prawie 8 stopni w plusie. Z powodu tegoż wiatru oprócz zwyczajowego toastu o 20:00 wzniosę jeszcze co najmniej jeden wcześniej (to jest łączenie przyjemnego z pożytecznym) a może i więcej?
http://www.wikihow.com/Eat-a-Kiwano-(Horned-Melon)j
Witam wszystkich, a Stanisławowi szczególnie dziękuję za opis słodyczy prowansalskich, i za jotką powtórzę: czy gdzieś w Polsce można spróbować?
Zastanowiły mnie raz słodycze tureckie czy egipskie, przywiezione przez kogoś z podróży – wyglądało to ładnie, jak nugat z pistacjami czy orzechami, ale było miękkie i nie miało smaku, pachniało za to obłędnie różami, więc było rozczarowanie spore 😉
Albo tak
http://image.ec21.com/image/tranko12/oimg_GC03122511_CA03122512/Turkish_Delight.jpg takie cuś to było
Sławków mamy dwóch, na dwóch krańcach świata; toasty zapowiadają się więc podwójne. Obydwie „sławy świata” sympatyczne i fajne, a ten paryski egzemplarz jakoś mi przylgnął do rodziny. Niech będzie – odżałuję resztkę cytrynówki albo nawet napoju z dzikiej róży. Po takim toaście MUSI Wam być dobrze, bardzo dobrze, znakomicie. I zdrowo.
Kociczka Morąga prześliczna – imię dostanie też fajne, jestem o tym przekonana.
wyglada na to, że to jest słynne rachatłukum… Ciekawa sprawa: to w ogóle prawie nie było słodkie, a mi nazwa rachatłukum, podobnie jak mamałyga kojarzyła się zawsze z czymś nie-do-wytrzymania-słodkim i zasłodzonym-nie-do-zjedzenia. Ogólnie – różany zapach tego czegoś nie przygotowywał paszczy do spotkania z czymś praktycznie bez smaku, a pistacje/orzechy kłóciły się z tą różanością… chyba tego nie polubię
Proszę Państwa czy ja mogę podziękować?
Widzę ,że sprzeciwu nie było , głosów wstrzymujących się też nie widzę, no to zaczynam:
Panu Sławkowi
Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję,
dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję,
dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję,
dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję,
dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Dziękuję (101).
Tu Młodsza z najlepszymi życzeniami dla Sławków dwóch; całusy, ukłony i gorące pozdrowienia
Witam Wszystkich i życzę cudownego dzionka.
A Solenizantom życzę; szczęścia, szczęścia, szczęścia, szczęścia i jeszcze raz szczęścia ! Myślę, że jak będziecie mieli szczęście, to i zdrowie, zadowolenie z życia, przyjaźń, szacunek i miłość najbliższych a to w życiu najważniejsze.
Żabo, już od kilku dni myślę o tym aby Cie zapytać, jak tam kopytko konika, już w porządku ?
Nemo, przeogromnie Ci dziękuję za poradę, odnośnie kopiowania i na przekór „łotrowi” wklejania wpisów 😀 Mnie się to często zdarzało, szczególnie wtedy, gdy mnie odciągnął telefon albo minutnik, to „komunikacik” miałam „jak w banku”.
Na razie kończę i lecę za dwa rogi na zakupy.
Marek 🙂
a swoją drogą to te nasze Słaki sie nam udały … hip … hip … hura 🙂
o rety … Sławki miało być … 🙁
Nemo – bardzo mi się podobał Twój wpis z wczorajszego
wieczoru 22.23 na temat listopada.
Marku – umieramy z ciekawości,co by poznać szczegóły
związane z tymi podziękowaniami. No przynajmniej ja umieram.
Komunikat nr 2 na temat mojej córy :
odnotowano kolejny tydzień melancholii i pytańo calokształt.
Tylko spokój nas uratuje !
Solenizantom – jak na lekarstwo listopadowej melancholii,
natomiast całe tony optymizmu i życiowej energii !
to ja też podziękuję nemo za rzeczony wpis, ja to w ogóle lubię jesień, to znaczy jesienie 😀
Huch, czy to dziś blogowy Dzień Dziękczynienia? 😯
No, to ja też podziękuję za uwagę i wszelkie miłe słowa i dołączę do imieninowych życzeń dla Sławków, niech im się wiedzie! 🙂
Idę robić obiad.
Slawkom wszystkiego Naj.
Dzień dobry Wszystkim,
Krotka chwila w agorowskim internecie w ktorzm yniknela polska cycionka i w ogole pojawilz sie niesamowite bledz. Komputer robi co chce 😯
Slawkom dwom wsyzstkiego najlepsyego, 🙂 🙂 🙂
Nie moge z tymi bledami.
Do pozniej.
Nowy, zresetuj kompa, pomoże
Danuśka, błagam Cię, nie umieraj!
Zgago, z tym kopytem to będzie długa sprawa, zeby do końca wyleczyć. Na razie trochę zarosło i tym samym mniej ją boli, bo nieco się na tej nodze opiera. Cały witz polega na tym, zeby stawiała kopyto od piętki (czyli od tyłu) a potem się opierała na całym a nie odwrotnie, czyli nie zaczynała stawiać od „czubka”.
Alicja mnie zruga za ten „witz”, ale to takie galicyjskie…
Nemo
Jak jest za co to się dziękuje. Ja mam .
Indyka nie było , ale kura to i owszem.
Chyba polecę na targ i kupię zielononóżki.
Potem na pieniek , do ukropu , obedrę z piórek , wypatroszę, do gara , do pieca, czosnek pod pachy i będzie jak u Sławka.
Zapomniałem o rozmarynie.
O mój Rozmarynie …
Żabo – pospiesznie donoszę,że jeszcze nie umarłam.
Ale ciekawość zżera mnie nadal. Oby nie zeżarła do imentu.
Żabo – a jak Ty jej wytłumaczysz,że ona ma stawiać
owo kopyto od piętki ???
Jolinku – czekamy na ciąg dalszy Twojej opowieści.
Będę jej tłumaczyć, ze wszystkie dobrze wychowane konie tak robią… 🙂
Jak już jej narośnie odpowiednia ilość nowego rogu to trzeba ją będzie okuć specjalną podkową, która niejako wymusi właściwszy sposób stawiania kopyta a jednocześnie uchroni przód od nadmiernego ścierania się, tym samym kopyto będzie narastało prawidłowiej. Niestety istnieje coś takiego jak pamięć bólowa i zwierzęciu trudno zapomnieć, ze już nie musi oszczędzać kończyny i może jej używać normalnie.
„Listopad – niebezpieczna dla Polaków pora”Przejrzałam kalendarz i pory „bezpiecznej dla Polaków” nie znalazłam. U Jasnorzewskiej „listopad trochę czarny, trochę złoty” – niby dobrze się zaczyna, ale zaraz „ból tęsknoty” i ten listonosz, którego nie ma. No, fatalnie po prostu. Tylko kacerz galicyjski – Rey z Nagłowic wychwala październik za tłustą skopowinę, gęsi tuczone i ćwikły z pieca. Widać w wieku, w którym o przypadkach człeka poczciwego pisał, sprawy damsko – męskie, żołnierskie i inne przynależne młodości, nie były już dlań pierwszoplanowe. Tam mi się jakoś litopadowo na duszy zrobiło, bo brak mi słońca.
Witam. Zasiedziałem się trochę przy robocie i trochę przy kontynuacji wczorajszego tematu obok. Przeczytałem teraz reszte wczorajszego i jestem pod wrażeniem. Dużo ciekawego. Żabie gratuluje przodków. Dobrze, gdy można czegoś o antenatach sie dowiedzieć. Ja wiem o swoich bardzo mało, albo może i dużo, ale tylko wyrywkowo o paru począwszy od ostatniej ćwiartki XVIII w. Dokumenty żadne się nie ostały po przejściach.
Z radością przeczytałem, co Gospodarz pisał o degustacji wina. Może przestanę mieć kompleksy, że tak słabo rozpoznaję te „nutki”. Osobiście podpisuję się pod każdym słowem Pana Piotra.
Co do wina rumuńskiego Alicji mam pewne zastrzeżenia. Kolor zmienia się najpierw. Pod wpływem enzymów z czerwonego robi się brązowy, potem pomarańczowy lub różowo brunatny. Ocet robi sie raczej po otwarciu wina. Bez dostępu powietrza powolny kontakt z tlenem poprzez korek daje efekt podobny do prowadzenia fermentacji w dużej butli nie do końca wypełnionej – lekkie utlenienie z odbarwieniem. Do powstania octu potrzebne są bakterie octowe, które giną od związków siarki obecnych w każdej butelce wina. Wino otwarte pozwala tym bakteriom buszować na powierzchni wina. Znane są jednak przypadki zamiany wina w ocet w zamknietych butelkach po ich przegrzaniu. Przyznam, że nie znam mechanizmu tego zjawiska. Podobny efekt daje źle poprowadzona maceracja w wysokiej temperaturze. Ale macerację robi sie w obecności skórek, na której bakterie octowe występuja często.
W sumie podejrzewam, że biorąc pod uwagę zachowanie koloru, wino było kwachem od poczatku. Chyba, że to nie tylko kwach, ale wyraźny smak octu.
Wysłuchałem również i ja audycji radiowej, o której to wspominali tu wczoraj klepiący. Jako ze wiem teraz, co było tematem ramówki mogę ustosunkować się do wczorajszych wpisów.
Klepnę krótko: czepiacie się jak rzep psiego ogona.
Zaczynam przypuszczać, czy takie czepialstwo nie jest czasami cechą narodową Polaków?
Dlaczego? Poniżej
Zupełnie niedawno wyszła monografia Dzieje _tu nazwa miasta na Pomorzu_. Opracowane przez pomorskich historyków pod kierownictwem prof. dr hab. Józefa Borzyszkowskiego. Uwzględnia zagadnienia polityczne, społeczne, gospodarcze i kulturalne miasta od XIII wieku po dzień dzisiejszy.
Nazwisko mojego Taty wymieniony zostało w tekście ośmiokrotnie.
Antagoniści, na których to nazwisko działa jak czerwona płachta na byka uważają, ze ośmiokrotne wymienienie tegoż nazwiska podważa wiarygodność pracy historyków tworzących książkę napisaną zrozumiałym językiem dla każdego.
W tej pozycji umieszczone zostały również po raz pierwszy publikowane obrazki. Gdyby ci oponenci rozpoznali na nich mojego Tatę to liczba wzmianek o nim podwoiłaby się i kto wie czy nie kazano by tej pozycji spalić.
Sławkom ,
życzenia składałam z samiuśkiego rana, pod poprzednim wpisem, ale życzeń nigdy za wiele, więc jeszcze raz: wszystkiego dobrego.
Nemo,
przyłączam się do podziękowań za piękne słowa o listopadzie. Od pewnego czasu też coraz bardziej doceniam tę pore, z tych samych powodów, o których piszesz. To ważny czas i dobry na przystopowanie, wyciszenie refleksję. Zwłaszcza gdy ogień w kominku, łagodne światło, muzyka, dobre jedzenie i picie i jeszcze ktoś do kogo się zagada, choćby i przez internet.
Pyro, Danuśko,
bardzo mi przykro 🙁 lekarz nałożył stanowczy i nieodwołalny szlaban na moje życie towarzyskie, pracę i tym podobne. Zagroził nawet, że przestanie mnie leczyć. Trochę mu się nie dziwię. Prawie od roku nie daję sobie czasu na porządne „dojście do siebie”. A ostatnie dwa miesiące to juz kompletna jazda po bandzie. Trzeci raz jestem na antybiotykach. dzisiaj zaczynam drugą serię trzeciego antybiotyku. Zatem listopad na wyhamowanie a choroba na przywołanie do rozumu.
Mam nadzieję, że co się odwlecze to nie uciecze. Z Pyrą zobaczę się jak wyzdrowieję. Wam Danuśko życzę udanego pobytu w Pyrlandii.
Córka przeżyje, nie martw się. Zabdaj o siebie.
Już dzisiaj proszę Was o jakieś kulinarne porady dla „ozdrowieńców”. Antybiotyki leczą, ale też osłabiaja. Powinnam sie tak odżywiać żeby przywrócić organizmowi odporność. A tu dookoła grypy, czas infekcji 🙁
Znam tylko rosół drobiowy po usunięciu nadmiernej ilości tłuszczu. Dobrze są tolerowane kluski leniwe. Poleciłbym też befsztyk z polędwicy smażony z minimalną ilością tłuszczu. To ostatnie dla nabrania sił.
Na zwiększenie odporności i ogólne wzmocnienie: czosnek, cebula, pomarańcze, marchewka, szpinak, kiwi, brokuły, pestki dyni, wątróbka, kiełki pszenicy, łosoś, tuńczyk, sardynki, jaja, chude mięso drobiowe i czerwone, jogurt.
Ponadto – spacery na świeżym powietrzu (ubrać się ciepło, ale nie przegrzewać,zwłaszcza dbać o ciepło dolnych odnóży, szalik), nie stresować, wysypiać 😎
Jotko – nie wiem, czy tolerujesz czosnek, ale to zbiór naturalnych „antybiotyków”. Kromka z masłem solidnie posmarowana z dużą ilością świeżo usiekanego czosnku, lekko posolona i przykryta drugą kromuchą, zupełnie nieźle oczyszcza gardło. Oczywiście czosnek nie ma omnipotencji p/chorobowej; inaczej Bułgarzy nie chorowaliby wcale – a chorują. Każdy wie, że po antybiotykach trzeba uzupełnić własną florę bakteryjną, a na to najlepsze są drożdże, zakwaszane produktu mleczne itp. O miodzie też trzeba pamiętać, bo to doskonała odżywka dla serca ( łatwo przyswajalne cukry, enzymy i co tam więcej, to Nirrod z Nemo Ci powiedzą. Ja tylko cichutko podpowiem (chyba nikt z lekarzy nie słyszy?) że nie ma to jak kubek mocnego, niezbyt tłustego za to gorącego bulionu mięsnego. Swojemu ślubnemu dowałam też ubite do białości żółtka, rozprowadzone ciepłym, czerwonym winem.
Pyro, mój ojciec lekarz ozdrowieńcom wręcz nakazywał spożywanie rosołu, tylko niezbyt tłustego. Pojawiające się „naukowe” zastrzeżenia wysmiewał przy pomocy argumentów niewątpliwie naukowo uzasadnionych.
Sławkom życzę Wszystkiego Najlepszego!
o, Asia jest Asią 🙂
Pluszaku 🙂 Już od jakiegoś czasu
Nowy! Przeprogramuj klawiaturę z Polish (214) na Polish (Programmers)
Pluszaku, nie podałeś, o jaka kawiarnię chodziło. Pamiętam, że chwaliłem bardzo ciastka i totry Tomasza Dekera. Mozna je zjeść w kilku kawiarniach w Trójmieście – w centrum handlowym Galeria Bałtycka, w ch Leclerc, w cukierni przy pętli Trolejbusowej w Sopocie i w cukierni przy ch Batory w Gdyni. Tylko w Galerii Bałtyckiej i w Leclercu są to prawdziwe kawiarnie. Kawa 5-6 złotych, ciastka od 4,5 do 7, w porywach 9.
W Słodko.. słono.. Gesslerowej przy Mokotowskiej w Warszawie ciastka i kawa pyszne, ceny nie najniższe, ale też nie porażające. Można dostać tam pyszne ciastka i poniżej 10 zł, a kilkanaście kosztują tylko bardzo szczególne.
Pisałem tez kiedyś o coctail barze Gabi przy Zamoyskiego 10a w Zakopanem. Tam kawa chyba 5 zł, a może i trochę mniej. Kremówki ogromne po 3,50. Wszystkie ciastka pyszne.
Jotko- wzmacniaj się zatem czym dusza ( i ciało )
zapragnie.Wybór masz spory.Życzę Ci zdrowia,
a jak zastosujesz się do tych wszystkich dobrych rad,
prosto z serca płynących, to dopiero krzepy nabierzesz !
Mnie się podoba sposób Pyry – żółtka i czerwone wino.
Może by tak sobie zaaplikować na wszelaki wypadek ?
Ja poza tym liczę na różne okoliczności wzmacniające
podczas wizyty u Pyry 😉
ach, Stanisławie, tym razem to ja zapomniałem – chodziło o Poznań…
a do Dekera się wybieram i wybrać nie mogę 😉 ale dzięki Twojej rekomendacji pamiętam 🙂
Dzień dobry Szampaństwu –
mamy dzisiaj czym wznosić zdrowie Szanownych Solenizantów, a jakże! U mnie bardzo wcześnie, więc herbatkowo – ZDROWIE SŁAWKÓW!
Pluszaku-Poznań ? A czy już próbowałeś kiedyś
rogali marcińskich ? My za tydzień będziemy mieli
okazję je skosztować.Kubki smakowe już w pełnym pogotowiu.
Natomiast Stanisław po raz kolejny kusi „Słodkim i Słonym”.
Co za przewrotność ! Człowiek ma prawie pod bokiem
takie pyszne miejsca i trzeba dopiero zachęty płynącej,
aż z Gdańska,żeby się wybrać.
Danuśko, a jak to jest z tymi „prawdziwymi” marcińskimi? Jakie nadzienie? Bo i trójmiejscy cukiernicy takie stwory sezonowo produkować zaczęli, ale nie wiem, czy trzymające standard 😉
Stara Żabo 😯
Za co miałabym Cię rugać? Toż ja na wpół galicyjska, choć poniekąd dolnośląska 😉
To słowo krąży u mnie w rodzinie „do tych pór”.
Stanisławie,
brązowe ono ci było, spróbowałam (jakżeby nie!) – kwachowate owszem, ale jie ocet jeszcze, chociaż zapachem jakby się skłaniało już ku. Mnie się wydaje, że korek już był cokolwiek za suchy i tę ociupinkę powietrza się dostało. Tak czy owak, wstawiłam do lodówki i uzyję przy najbliższej okazji do marynaty.
Kto nie ryzykuje, ten nie popełnia błędów, a przecież na błędach człowiek się uczy 🙂
*errata: „jie”=jednak 🙄
(klawiatura mi się omsknęła)
Pluszaku-o rogalach marcińskich najwięcej zapewne
wie Pyra. Ja dzisiaj w porannej Trójce usłyszałam tylko
wiadomość,że poznańscy cukiernicy wywalczyli dla
swoich rogali certyfikat unijny i będzie to kolejny
polski produkt regionalny,a zatem do wypiekania
tylko w Wielkopolsce. Prawdziwe nadzienie z białego
maku. Sprawozdam wszystko dokładnie po powrocie
z Poznania.
OK, widze ze zyczenia od rana imieninowe to zanim doczytam reszte wpisow chcialbym serdecznie Wszytkim podziekowac. Wlasnie sobie zrobilm cappuccinio z rumem, mimo, ze w pracy jestem czyli wbrew ale co tam. Dzisiaj wolno. Moze pozniej wleze na jakies drzewo i beda udawal mlodzieniaszka. Po pracy pojde na sushi a weekend z przyjaciolmi jestem wiec w sumie jest dobrze 🙂
Wschod nad Calgary, gory jeszcze ciemne ale pomalu bieleja. Ma byc cale +17C wiec krolewska.
Zalaczam zdjecie dwoch figurynek Zydow jakich dostalem na szczescie w Anatewce. Wczoraj Slawek i arcadius pytali co sie szweda na stole, jakis amulet czy co? …a to jeden z nich byl. A co do szczescia to jak narazie chlopcy zarabiaja na siebie calkiem dobrze. Pobyt w Kraju byl fantastyczny a i dalej jest nie powiem wspaniale. Oby tak dalej. Jeszcze raz DZIEKUJE za zyczenia i zycze wszystkim dobrego dnia.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/AnatewkaLodz2009#slideshow/5400445605053115234
Dziękuję wszystkim za dobre rady. Z całą pewnoscią muszę się lepiej odżywiać i mniej eksploatować. Troche jestem sama sobie winna, ale mam nadzieję, że jestem wyuczalna 🙂
jotka rosolek to jest to….jesli jestes czemus winna to dlatego, ze za malo wina popijasz podczas kuracji wiec trzeba cos lyknac. Zycze ozdrowienia szybkiego.
Witam,
Miło tu u Was na blogu , a ja, niestety borykam się z przeprowadzką. Sam bałagan przy pakowaniu i przewożeniu zupełnie by wystarczył, ale wiele spraw trzeba załatwiać po kilka razy,tracąc mnóstwo czasu i nerwów. O terminach fachowców nawet nie warto wspominać, ale są szczególnie irytujące sprawy jak.np. błędy w księdze wieczystej /tak ,tak ! /. W sądzie nawet nas nie przeproszono i kazano czekać do 2 tygodni na sprostowanie. Nawet skrzynkę na listy trzeba wymienić, bo do tej przez szczeliny wlewa się woda deszczowa. I takie mam problemy . Na domiar złego w życiu naszych przyjaciół zaszły bardzo przykre zdarzenia ,które nas mocno przygnębiły, ale wspieramy ich jak możemy.
Mimo tych narzekań jestem optymistką i wiem, że wkrótce wszystko się ułoży i uspokoi. Tylko ja bym chciała,żeby to wszystko toczyło się szybciej.
Stara Zabo dowiem sie o te konfitury z calymi owocami bo niestety nie bardzo wiem co to. Ja choc konfitury lubie to wlasciwie malo jadam. Zadko kupuje a tradycji robienia w domu nie bylo.
yyc,
wino i antybiotyki??? Powiedz, że żartujesz bo gotowa jestem uwierzyć 🙁
Krystyno,
masz niewyczerpaną ilość mojej empatii, zrozumienia i współczucia. Ja się przeprowadzałam dobre sześć lat temu, ale do dzisiaj czuję ciarki na samą myśl o tego rodzaju przedsięwzięciach. A że siedzę w domu to mam dużo czasu i moge trzymać kciuki żeby było na tyle bezbolesnie na ile to tylko mozliwe. Trzymaj się 🙂
Owszem prawdziwe rogale sa z bialym makiem.
„Kupne” rogale niestety czesto maja za duzo aromatow, no bo przeciez po co sam zapach i smak migdalow jak mozna jeszcze dowalic aromatu migdalowego i juz klient mysli, ze jest tych migdalow Bog wie ile.
Jesli poznanscy cukiernicy czytaja, to ja apeluje: dajcie sobie spokoj z esencjami. Klient glupi nie jest i wie, ze to sztuczne i jak psuje doznania rogalowe…
U nas w domu za to rogale sa malo tradycyjne, bo zazwyczaj z wisniami i konfitura z rozy.
Afrykanskie rogale sw. marcinskie beda z konfitura z czarnej porzeczki 🙂
W „budce warzywnej” zobaczyłam pigwę i co nieco zaszokowała mnie jej cena 16 zł/kg. Czy naprawdę to TYLE kosztuje?
Myslalem ze juz jestes po kuracji a chcesz sie wzmocnisz jotko..
Rosolek zatem. A kielicha koniaku jak juz skonczysz z antybiotykami 🙂
Sławkom składam najserdeczniejsze życzenia, oby dalej tacy byli. Stosowny toast nieco później.
Sławkom składam najlepsze życzenia imieninowe. Bądżcie zdrowi i cieszcie się życiem mimo jesieni.
Ja trochę narzekam na jesień,ale wcale nie chciałabym być teraz w tropiku.Pierwszy lekki atak zimy mamy za sobą i może będzie jeszcze trochę zimy.
Rady Pyry są bardzo dobre – czosnek,miód i rosół mogą tylko pomóc. My pijemy w domu ” winko ” czosnkowe – jeden kieliszek dziennie przed kolacją. Nie pozostawia w ustach smaku czosnku. Wspominałam już o tym niedawno. Do dzbanka z 1 litem wody wciskamy sok z kilku cytryn i około 20 średnich ząbków czosnku. Po 2 dobach winko zlewamy do butelek lub słoików.Przechowujemy w lodówce.
Arkadiusie , prof. Borzyszkowski jest uznanym i cenionym historykiem,więc jakieś obiekcje co do wartości książki napisanej pod jego redakcją muszą wynikać z jakichś osobistych animozji.
Trochę jesieni oczywiście,bo zima będzie na pewno.
Jotko, dziękuję za dobre słowo. Oczywiście wszystkie te zmiany w moim życiu są na moje własne życzenie / i mojego kochanego męza także/ , ale sądziłam,że będzie mniejszy opór materii. Ale jak patrzę na widok z okna w nowym domu,to od razu się uśmiecham, tak jest tam ładnie.
Krystyno, to przy lepszej pogodzie pokaż nam proszę ten widok. Będziemy cieszyć się razem 🙂
Jotko,
Ty nie strasz Sławka Calgarskiego, bo się dopiero choroby nabawi! Antybiotyki i pospolite chlanie nie idą w parze, ale wznoszenie toastu – jak najbardziej kuracji pomaga 🙂
I jeszcze, jak dodać wszystkie nasze życzenia zdrowia, to ho-ho!
I tym akcentem i ja wznoszę półszklankiem grzańca dla zdrowia i za ZDROWIE SOLENIZANTÓW !
U mnie pogoda barowa 🙁 😉
Krystyno,
przyjmij wyrazy, nie cierpię przeprowadzek, najbardziej radykalna była ta na drugi kontynent, ale i najprostsza – Jerzor dzwigał dwie walizki, a ja nieodłączną torebkę i dziecko pod pachą 😉
W Kanadzie mieszkam przeszło 27 lat, ciągle w tym samym mieście, a to jest moje trzecie, tym razem już własne lokum i się stąd nie ruszę bez silnej motywacji (typu wielka wygrana albo zejście z tego padołu).
Bo nie dość, że trzeba spakować, to potem rozpakować 🙄
Cierpliwości życzę, mam nadzieję, że Cię nic nie pogania.
Dziekuje Alicjo za zyczenia i toast. Dziewczynom tez serdeczne dzieki za zyczenia, Reszcie juz podziekowalem wczesniej bo od mojego rana same przyjemnosci na blogu 🙂 Chyba skocze do Belga po jakies ciacho i sobie wtranzole z okazji…
Alicjo,
a niby jak ja straszę? Nikomu wznoszenia toastu nie odradzam, sama wznoszę, póki co bezalkoholowo, ale równie szczerze 🙂 Lepiej włącz muzykę bo jestes wtym naprawdę bardzo dobra i nie tylko w tym of course 🙂
Ty mieszkasz na kontynencie gdzie przeprowadzki to chleb powszedni i tak niewiele przeprowadzek. To wobec tego ja w porównaniu z Tobą prowadziłam koczowniczy tryb życia. Mieszkam w trzynastym lukum. I tym razem jest to mój wymarzony dom na wsi. I podobnie jak Ty nie mam zamiaru się z niego wyprowadzać, chyba, że … jak i Ty … 🙂
A bo ja jestem osoba, która pierwsze 20 lat przeżyła na często wspominanych przeze mnie Bartnikach i mam tak, że przywiazuję się do miejsc. Tu, gdzie teraz jestem, mieszkam już ponad 15 lat i znalazłam coś w rodzaju Bartnik – woda z frontu, las z tyłu , na Bartnikach ten las (lasek) był niedaleko jednego z pięciu stawów, ale już go nie ma po Wielkiej Powodzi ’97, i stawów też doliczyć się nie można, odkąd Nysa Kłodzka zmieniła w tym rejonie koryto.
A tutaj dedykacja… no, u mnie pada, więc bez deszczu w piosence się nie obejdzie, choć nie tak smutno, jak u mnie za oknem:
http://www.youtube.com/watch?v=TS9_ipu9GKw
Dzisiejszym solenizantom zycze wszystkiego co najlepsze, przyjaznego otoczenia i milosci na co dzien, tylko tyle!
Krystyno, zycze Ci duzo wytrwalosci bo znam ten bol. Ostatnia przeprowadzka miala miejsce 7 lat temu i chcialabym, zeby byla juz ostatnia ale tego nigdy nie mozemy byc pewni. Los rezerwuje nam wciaz niespodzianki i czesto okazuje sie ( takie jest moje doswiadczenie), ze nasze zycie okazuje sie ciekawsze i ze nabywamy nowych doswiadczen a z nimi nowej wiedzy o nas samych. Trzymam kciuki, zebys jak najszybciej poczula sie dobrze w nowym domu.
No… bez tego się nie obejdzie…
Notka:Jednym z pierwszych członków tej grupy był Zalman Yanowski (wcześniej w „Lovin’ Spoonful”),
kiedy tu przyjechaliśmy, był on jedną z pierwszych osób poznanych przez nas, właściciel bardzo szanowanej knajpy „Chez Piggy”, co to Gospodarz wie (książka) i w ogóle taka bohema całą gębą, On , Rose (żona) i cała knajpa wraz z knajpowiczami 😉 Stworzyli wspaniały klimat – oboje już odeszli do innego świata dobrych kilka lat temu, nagle i bez zapowiedzi, ale knajpa żyje dalej tym duchem, oficjalnie prowadzi ją córka Zalmana, doglądając raz na jakiś czas z Kalifornii, ale tak naprawdę to cała załoga Piggy, z silnym „starym” trzonem od przeszło ćwierćwiecza
http://www.youtube.com/watch?v=V0UcQDUR-fU
Trwało trochę zanim wszystko posprawdzałem, nawet jak kazał Sławek paryski w BBC, więc wreszcie mogę złożyć życzenia świętującym Sławkom. Dołączam do nich życzenia od Brzucha, z którym widziałem się na seminarium o daniach regionalnych. Nieco wiecej o tym wydarzeniu przy innej okazji. Ale regionalne sery, które przywióżł Brzucho były r e w e l a c y j n e.
No to za zdrowie Sławków!
PS.
Brzucho nie wyglada na rekonwalescenta. Jest poprostu zdrów!
Za Sławków kielicha wzniosę, jak tylko dojadę do domu.
Nie wiem jednak, czy rodzina nie założy mi szlabanu na komputer, więc już teraz krzyczę: Wasze zdrowie!
Tylko uważajcie z tymi tasakami, bo przez nieuwagę można się nimi fachowo skrócić. Sam zresztą postanowiłem sobie taki nabyć, a przynajmniej na razie pomarzyć. Czy ktoś może polecić jakieś źródło, kanał dystrybucyjny albo producenta? Bo na razie ciemnym jak tabaka w rogu, a nie chciałbym nabyć kolejnego kandydata na złom.
Co prawda dzisiaj czwartek, ale… to z sentymentu do grupy 😉
Danny Doherty, który tutaj spiewa, jest z Kanady, nawiasem mówiąc. Przez jakiś czas prowadził programy dla dzieci na tzw. starość, nie wiem, co teraz się z nim dzieje.
http://www.youtube.com/watch?v=h81Ojd3d2rY&feature=related
No to za zdrowie Brzucha też kielicha wzniosę.
Na pewno mu nie zaszkodzi, nawet jeśli już jest zdrów.
Serdeczne zyczenia solenizantom, sto lat i samych pysznoaci
No, u mnie to nie jest ten rodzaj deszczu, ale daję odpór, nie?!
http://www.youtube.com/watch?v=15IaAjNaMEw
A te piosenkę pamiętam z tego najpierwszego domu, co to mieszkałam i chyba gdzieś koło tego roku Rodzice kupili radio z adapterem i oprócz Heleny Majdaniec małego singla – long play Marii Koterbskiej. Wspaniała płyta. Pamiętam sporo piosenek z tej płyty.
http://www.youtube.com/watch?v=0JomK2kHS54&feature=related
Kolejne podziekowania za zyczenia. Milo sie dzisiaj pracuje. Co zajrze to zyczenia 🙂
No prosze nawet BBC potwierdza, ze dzisiaj nasze 🙂
Na tasaki uwazamy tzn. ja uwazam Paryzanin ma jednak sobie sprawic a znajac jego talent do podcinania sobie palcow, kto wie czy jakiegos amuletu nie trzeba podeslac 🙂
Wlasnie wrocilem od Belga. Ciacha mam, dwa juz zjadlem, tzn taki torcik bezowy i creme brulee, herbatka zaparzona w czajniczku i swietuje z blogowiczami.
Jeszcze raz dzieki Wszystkim za zyczenia, zaprosilbym na jakis tort tylko te piekielne odleglosci.
Alicjo, a czy to Ci sie podoba? Juz to kiedys dolaczylam.
http://www.youtube.com/watch?v=9nOd5_Bdc8I
z przykrością powiadamiam ze nie będę czekał z toastami do dwudziestej. powróciłem właśnie z lodowiska, na którym odstawiałem piruety w całkiem niezłym stylu 😆
a wiec czekanie jeszcze prawie godzinę na uzupełnienie płynów w organizmie mogło by spowodować zbyt znaczne odwodnienie organizmu.
a zatem podwójny toast wznoszę wraz z Przyjacielem złocistym płynem
i za slawka
i za yyc_a
***
____________________
/kolejność alfabetyczna/
W kolejnosci niealfabetycznej dzieki arcadius i poki co lyka herbaty.. 🙂
yyc czemu nie posłuchałeś rady nemo z wczoraj i nie jesteś czerwony? …
Alicjo moje klimaty… parę płyt mam …
Danuśka jestem całe dnie z wnuczką i chyba dopiero w sobotę dokończę opowieści Pana Lulkowe …
Listopad zawsze był dla mnie taki sobie ale od jakiegoś czasu go oswoiłam … 🙂
ja tu mieszkam 30 lat … i jeśli się przeprowadzę to do domu na wieś … ale czy ja dożyje tego ????????????
Sławki Wasze zdrówko 😆
Alino,
słuchałam i za-zakładkowałam sobie. Klimaty tego video są mi znane z niejednej podróży na południowy zachód kontynentu.
A tu inne klimaty:
http://www.youtube.com/watch?v=PscogedAWTI
Sławkom licznych przyjemności, nie tylko kulinarnych. Wasze zdrowie, chłopcy 😀
A tu dziewczyna muzykalna i giętka 😉
http://www.youtube.com/watch?v=Hv0azq9GF_g
Przeprowadzki, przeprowadzki, coś wiem na ten temat, bo mieszkam już w 10 lokum i mam nadzieję, że będzie jeszcze 11-te. Jak się przeprowadzałam co roku, to pakowanie szło mi wyjątkowo sprawnie. Kartony z książkami miały narysowane półki, na które mają znowu trafić, ale też tych książek było wielokrotnie mniej niż teraz. Jak człowiek dłużej mieszka to brak bodźca żeby pozbywać się rzeczy, a ja niestety mam duszę chomika 🙁
Krystyno, miłego urządzania!
Sławkom – smakowitego życia życzę! 🙂
Zadzwonił mój kumpel ze Stanów. Dzisiaj dostał obywatelstwo. Po 27 latach pobytu i wypracowaniu emerytury. Dlaczegp tak późno – a, bo miał zieloną kartę, a tu tyle załatwiania. No, i jak chce się żenić, to już żeby żona miała jankesa na medal. Chłopaki, panowie, mężczyźni i w ogóle płci ulubiona – przepracowałam z wami kilkadziesiąt lat, z jednym nawet sypiałam pół wieku i dalej niczego nie rozumiem. Można nie patrzeć w papiery 27 lat, a żenić się po tygodniu przegadanym na skypie? Nadal pan mnie przeprasza, że nie żeni się ze mną, Bóg strzegł nieszczęścia. Lubię dowcipnisiów ale nie wesołków do jasnej Anielki!
no i ladnie, az sie rozmazalem , 101 razy dziekuje, dopiero teraz, bo dzien raczej intensywny mialem, na poczatek ciezarowka wjechala w mur z parkanem do sasiada, ktory wczesniej sie spalil i co go byli zamurowali, sasiad stykowy z moja buda, na tym parkanie byla skrzynka z duzym pradem, co budowe zasilal, obalona calosc spadla na chlopa, ktory wlasnie przechodzil, troche zajelo, zanim go wywlekli i powierzyli sluzbom regeneracyjnym, potem swiadki, sikawki, koguty i ekipa z prowizorka, zeby straty zaslonic, potem dzwonie do Wrocka, coby Dziadkom dac szanse, przy jednoczesnej redukcji kosztow na przekazanie mi czegos cieplego po drucie, a tu mi Edek opowiada, ze cale miasto o moich imieninach trabi, porobili na przystankach tramwajowych takie wyswietlacze wszystkiego i wyswietlili, ze to dzis, potem dzwonie do Jurka, taki tam, co za wampira robi i krew przetacza z zyl do workow, obiecal pol litra, ale prosil o precyzje odnosnie grupy, ostatnia, w ktorej uczestniczylem byla zuchowa mowie mu, a on cos o druzynie, chyba nie do konca zrozumielismy sie, w kazdym razie musialem odpuscic temat, bo wszedl Bulgar, serio, cos chce, macha paszportem, wiec pytam czy chodzi o parasol? zgielo goscia w pol, nie jestem pewien, czy tylko ze smiechu, znalezlismy, wprawdzie platne, ale w miare pokojawe rozwiazanie, potem przyszla starsza pani, ktora ma tez na pienku z merostwem, po poltorej godziny zaczalem ziewac i chyba zaiskrzyla, bo sobie poszla, do tego w miedzyczasie pare przypadkow socjalnych i jakos dzien zlecial, nawet nie bylo czasu na piwo, wiec mszcze sie teraz,
Rude wzielo samolot i gdzies polecialo, Mlody z gitara do kumpli, to ja chyba jakas jajecznie usmaze i bedzie
YYC pelno tego, czego chcesz
Za zdrowie Sławków!
Sławku Paryski … 😯
ZDROWIE SŁAWKOW po raz pierwszy! 🙂
Sławek, to ty masz wolną chatę! 🙂 Może wpadniemy na jakąś balangę, co wy na to? 🙂
o 20:00 wyplusnęłam z wanny, strzeliłam toaścik i w spokoju przeczytałam blog. Teraz spadam na kolację, jakieś ryby znalezione w zamrażarce, usmażyłam, może przeżyję ?
Tez kiedys myslalam, ze przeprowadzki to nic, po tej ostatniej to jeszcze nie odpoczelam, krzyz mam pokiereszowany, do tej pory sie calkowicie nie rozpakowalam, nie urzadzilam tak jak by to mozna bylo zrobic a teraz przywiozlam sobie taka wbudowywana kuchenke gazowa i zaczal sie taniec swietego Wita, szlauch doprowadzajacy gaz jest teraz za krotki, nowego kupic nie moge, bo nie sprzedaja osoba prywatnym, nie moge go sama wymienic tzn. przy pomocy chlopskiego gatunku, bo mnie spoldzielnia moze wymierzyc kare za samowole uczyniona na instalacji a specjalista za rogiem moze dopiero ew. w poniedzialek, poza tym, ze to zakladanie szlaucha przez specjaliste bedzie kosztowalo tyle co polowa ceny tej kuchenki.
Sławku buziaczki po ciężkim dniu … wypije drinka i lulu bo tez ciężki dzień miałam … dobrej nocy … 🙂
Slawek wszystkiego…wystrzegaj sie ostrych narzedzi.
Dzieki wszystkim. Zdrowko nasze wspolne, blogowe. Lece na zebranie, potem na sushi wiec chyba do jutra zegnam.
Panom „sławiącym pokój” życzę wszystkiego co najlepsze.
Alsa, dawaj, mam becherowke i inne zacne trunki, przyjedziesz „zerowka”? odbiore na rogu Nowowiejskiej z Piastowska
ps z jajeczni dupa, cos czarnego wyszlo, pognalem do kubla, bedzie bez zagrychy, gdybys sie przechrzcila na szybciasa na Stasie, to przywiez paczkie
(i przyszedl Stasio i przyniosl paczki) mam klawiature niejednoznaczna
Disslowa podaje przepis na „zupę z mózgu dla chorego”. Jotko, może to dla Ciebie? 🙂
Rosół rosołem, ale powinnaś pić prawdziwy bulion, zupełnie poważnie akurat to piszę.
Befsztyki i czerwone wino.
jeżeli chodzi o ocet z wina, to pani Gumowska podawała, ze Francuzki po prostu stawiają na parę tygodni odkorkowaną butelkę z niedopitym białym winem i mają z tego ocet winny.
Nigdy mi nie została na tyle niedopita butelka, żebym z niej zrobiła ocet.
Sławku Paryski…
co z tymi pączkami? Bo mnie sie kojarzy – i przyszedł Stasio, i przyniósł pączki… z rączki do rączki, z rączki do rączki… (to moze być z całkiem innej piosenki!)
Ale to mozliwe, ze jakaś dogorywajaca komórka szara sie odezwała, jestem tutaj na pół gwizdka, pracująca w kuchni, na drutach, no i rzucajaca okiem na blog.
Zdrowia wypiłam dwa za dwóch, pracuję na trzy fronty, czego tu wymagać 🙄
Stara Żabo!
Pokrewna duszo! Mam to samo, bo żeby zostawiać niedopita butelke wina na ocet to ja musiałabym mieć nie zwyczajową piwniczkę, a winnicę!
No, i nie gapić mi się tak, o!
Zdrowie Sławków, dopilnowywuję wzbogaconego o debrecynę leczo, zakończyłam rozmowę telefono z Rodakiem, połapałam dwa oczka w robocie, które mi uciekły w trakcie rozmowy, Szwed się na mnie obraził, ze nie mam dla niego czasu, deszcz przestał padać, idę do kuchni jadło szyszkować ( 😯 ), bo zaraz powinien zjechać Jerz, uświniony od błota (wyscigówy nie maja błotników).
Dziś panna Andzia ma wychodne,
dziś jest sama wielka dama,
dziś ma jak pani piórka modne,
dziś na Chłodnej będzie bal!
I przyszedł Józio, i przyniósł pączki,
całuje rączki! – Całuje rączki.
Wiadomo damy bywają głodne
– chcesz zdobyć serce, z pączkiem wal!
YYC. Te figurki śmiszne. Ja tam żadnych cech żydowskich nie mogłem się dopatrzec chyba, że pod kapotą… A ten Szwed czemu siedział na stole?
Stara Żabo,
a czym się różni rosół od bulionu? I jaki jest na ten bulion przepis?
Co do zostawania wina w butelce aż do zamiany tegoż w ocet, to muszę powiedzieć, że w moim domu tak przed laty bywało. Było to jakieś trzydzieści lat temu. Przychodzili goście na brydża. Mieliśmy JEDNĄ butelkę wina. Po brydżu trochę zostawało i kwaśniało. Moja koleżanka uważała, że to czyste łgarstwo. Ale tak naprawdę było. Czasy to jednak zamierzchłe. Teraz zdarza się czasem, że skwasi się wino to, które trzymam w szafce kuchennej. To, które trzymam w piwnicy lub w barku zdecydowanie nie kwaśnieje.
A przy okazji mam pytanie do znawców. Przywieźlismy w styczniu z Włoch dwie butelki wina po trzy litry. To pierwsze była okazja otworzyć latem. To drugie nie wiemy kiedy będzie sens otwierać. To jest wino czerwone. Spiszę teraz co „stoi” na nim napisane, lecę od góry: Terre di Puglia, Primitivo di Manduria, Denominazione Origine Controllata. Rocznik 2005. I teraz pytanie: jak długo ja to mogę trzymać i jak przechowywać żeby było dobre? I czy to jest w miare przyzwoite wino? Sorry za moją ignorancje 🙁
Temu, który wymyślił „głośnomówiące” telefony należy się pomnik 🙂
Dzięki temu punktualnie o 20,oo mogłam wypić toast za zdrowie Sławomirów.
Dzwoniła siostrzenica i przegadałyśmy …. 2 godziny 😯 Prawdę mówiąc, pobiłyśmy rekord 😆
Alicjo, nie uwierzysz, co mi w pierwszym rzędzie „wpadło w oko”, gdy puściłam „California dreamin” ; buty w szpic, takie buty przez dziesięciolecia nosiłam, tyle, że na szpilkach 😆 Jeszcze mam ich z 8 par, obcasy od 5 – 11 cm. Już je ubieram tylko na specjalne wyjścia a kiedyś potrafiłam w nich dogonić tramwaj i wskoczyć do niego w charakterze winogronka 😀 Niestety te cudowne czasy minęły bezpowrotnie 🙁
Wznoszę toast za pomyślność obu Sławków , ociupinę spóżniona , ale widzę,że przyjęcie jeszcze trwa…..
Lubie takie szpile…zebranie sie skonczylo szybciutko, chyba wszyscy maja cos konkretnego do roboty a tydzien sie konczy 🙂
Solenizanci, najlepszego!!
http://w477.wrzuta.pl/audio/8oRb7FANR1n/orkiestra_z_chmielnej_-_panna_andzia_ma_wychodne
Józio przyniósł pączki, nie Stasio, Józio!!
Za Was, z Wami to co Józio przyniósł już później…tak po 2’40”
Juz wiem. Napisalo mi przed chwila ze pisze za szybko (tzn wysylam) a ja nie pisalem z godzinke. Ale w tym samym dokladnie czasie Eska wyslala swoj wpis wiec ja mysle, ze one (te wpisy) sie zdezyly przy drzwiach. Eska mnie przed drzwiami lokciem pod zebro i wylecialem z sieni a wtedy ten Lotr o ktorym tu czasem piszecie mnie strofowal, ze za szybko pisze (tzn wysylam) 🙂
Esko na imieniny nigdy za pozno. Zwlaszcza ze tutaj ciagle musze im tlumaczyc co to i ze patron i ze …oni wtedy ze nie wiedzieli ze jest sw. Slawomir, wiec ja im tlumacze, ze jeszcze nie ma ale w Paryzu juz jeden rosnie.
O i jeszcze antek sie dolaczyl 22:21. Wszyscy znowuz gadaja w tym samym czasie. Jak to na imieninach harmider nie do opisania. Jutro i tak wszyscy beda wiedzieli co kto powiedzial 🙂
No nie mogę nie „stuknąć”, gdy mi taki fajny kod przyznano ; „fafa”, aż się prosi aby dośpiewać „tralala” 😆
Jotka, wiesz zapamiętałam z tego przepisu Gumowskiej, że tą butelkę z winem wstawiano do szafki kuchennej właśnie. Może w szafkach kuchennych są jakieś duszki od octu?
Bulion to właściwie jest skoncentrowany rosól. W literaturze występuje jako „filiżanka mocnego bulionu”.
tę butelkę
yyc, Forever macha łbem i ogonem do Ciebie, pewnie myśli, ze jak imieniny to też się na coś słodkiego załapie
Każde wino nie zawierające zbyt wiele siarki i pozostawione w otwartym naczyniu (dostęp tlenu) zamieni się w ocet wcześniej czy później, zależnie od tego, jak szybko zostanie zasiedlone przez bakterie octowe. Bardzo dobrze roznosi je muszka owocowa. Kiedy na winie utworzy się galaretowaty, ciągliwy kożuszek, należy wino zamieszać, aby te bakterie miały dosyć tlenu do zamiany alkoholu w kwas octowy. Tym kożuszkiem można zaszczepiać następne porcje wina.
Bulionem nazywa się na ogół mocny, odtłuszczony rosół.
Bardzo dobry jest bulion powstały w czasie jedzenia fondue chinoise. We wrzącym rosole z wołowiny z dodatkiem sosu sojowego zanurza się cieniutkie plasterki różnych mięs i warzyw i zjada z dodatkiem sosów, a na koniec wypija się wspaniały bulion, do którego można dodać sherry lub czerwonego wina.
Jotko,
to Primitivo może być całkiem niezłe, ale nie przechowuj go zbyt długo. W zamkniętej butelce nic mu się wprawdzie nie stanie i przechowywane w dobrej piwnicy nadaje się do picia przez ca 7 lat, ale na jakości już nie zyska. Jak wyzdrowiejesz to zaproś gości i wypijcie 🙂 3-litrowe butle są mało praktyczne, bo po otwarciu trzeba szybko zużyć ich zawartość. Lepsze są kartony z workiem w środku i kranikiem, zawsze można upuścić trochę wina do karafki bez obawy, że reszta skwaśnieje. Wina stołowe w takich pojemnikach bywają bardzo przyzwoite.
Zgago!
Ja mam 4 pary kozaków zimowych na szpilach niższych i wyższych, najwyższe 8 cm, najniższe 4. Te najwyższe są takie za kostkę „kozaki”.
Uwielbiam buty na szpilkach i całkiem niezle potrafię się w nich poruszać (oczywiście nie ganiam w takich za mój „róg”!) – tylko trzeba trafić na „TEN” but. Mam stare ciżemki (no, tak mi nazwa przywarła) z ’86 roku, kupione u Baty, są fantastyczne, elegancja-francja, uważam, i bardzo wygodne! Mam je do tej pory „na chodzie”, a dbam o nie jak nie wiadomo, o co! I takich już nie robią 🙁
Szpilki klasyczne jak nic podkreślają kształt nogi, te 8-10cm zazwyczaj wystarczają.
Żeby nie było – zazwyczaj człapie w jakichs tam byle jakim, ale jak wychodzę na wyjście towarzyskie, to lubie załozyć… i nie uwierzycie, jestem jedyna w towarzystwie 🙁
A może raczej 🙂
Witam Wszystkich jesiennie i listopadowo i przepraszam, że tak rzadko ostatnio bywam, ale wierzcie- mam powody. Dzisiaj /co prawda już w ostatniej chwili- ale 😉 / dołączam się do życzeń dla Sławków. Wszystkiego dobrego.”Słodkiego, miłego życia” 😆
I jeszcze dedykacja specjalnie dla Krystyny
http://w802.wrzuta.pl/audio/06vjBYJxlQd/grzegorz_turnau_-_przeprowadzka
no i zmykam
😉
Nie to, o co mi szło, ale Jerzor kazał wrzucić. Szpilki są, chociaż nie na chodzie. U nas ciagle piatek, to pijemy Sławków zdrowie, tym bardziej, ze jeden po naszej stronie i pewnie jeszcze w pracy 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/0653.jpg
I bardzo dobrze Alicjo, że posłuchałaś męża 😀 Ja wszystkie swoje szpilki mam jeszcze z lat „70” 😯 Muszę przyznać, że są „na chodzie” tylko dlatego, że tak dawno temu zostały „zrzucone” przez rodzinę w RFN. Teraz już nawet do RFN-u dotarła „chińszczyzna” i za porządny but, trzeba zabulić jak za zboże 🙁 . Jak byłam u kuzynki w 2000 roku, to kupiłam sobie półbuty, istną rewelację. Niby zwyczajne, ze skóry wiązane ale w podeszwy były wklejone „łatki” antypoślizgowe i odkąd je mam, ani razu nie poślizgnęłam się na pasach w czasie deszczu, co wcześniej było „normą”. W tym roku pękła mi podeszwa, właśnie przy łatce i niestety przecieka. Moja starsza szuka mi podobnych w Monachium, Norymberdze i nie może dostać podobnych, bo wszystkie półbuty z cieniutką podeszwą i bez zabezpieczenia antypoślizgowego. A jak mówi już i „tam” dotarła „chińszczyzna” 👿
Zgadzam się też, że w szpilkach nogi wyglądają o 80% lepiej. I uważam, że na szpilkach kobieta wygląda super elegancko i atrakcyjnie, czego dowodzi Twoje zdjęcie. 😀
Byłam w ten poniedziałek u „Baty” i były tam 1 (słownie: jedne) półbuty brązowe ale nie dość, że bez antypoślizgowego zabezpieczenia, to jeszcze takie „charboły”, że nie włożyłabym ich nawet, gdyby mi je dali w prezencie a „oni” jeszcze chcieli … 276,- PLN !!!!
No, koniec marudzenia, idę do wyrka. Życzę wszystkim słodkich snów i dobrej nocki. 😆 🙂
Żeby temat szpilek… niestety, tutaj za takie szpilki, jak kiedyś bywały, trzeba płacić wielokrotność, żeby dało się w nich chodzić. I to nie to, że na codzień, ale po domu trochę, noge przyzwyczaić i lecieć na imprezę, i tam się dobrze czuć, nie biegając zbytnio ani nawet nie tańcząc, tylko żeby te buty nie uwierały jak za ciasna gumka w majtkach.
Dlatego ja te swoje stare klasyczne hołubię i nie nadużywam, nie mam zresztą gdzie za bardzo, ale lubię się obuć na wyjście – pojechać w byle czym, ale potem zdjąć pepegi i do sukienki założyć odpowiednie. A tu wszystkie panie przynoszą kapcie, panowie występują w skarpetach, bo… podłogi szkoda.
Z moich znajomych jedynie ja mam starą podłogę z sosnowych, miękkich desek, ta podłoga mogłaby ucierpieć, ale zawsze zapraszam – nie sciągajcie butów!!!
Podłoga jest dla nas, a nie my dla podłogi!
Na podłogach z twardego drewna zwyczajna szpilka nie zostawia śladu, chyba, że się będzie walić w deski albo co, zazwyczaj bezwiednie, no i mam takie ślady mojej starej przyjaciółki z Niemiec, ale to jest jedyny ślad, który mogę zidentyfikować na mojej starej, ale niespecjalnie naruszonej, dzieki przeuważnym gościom, podłodze.
O, Zgago!
Ja zawsze w Polsce zagladam do Baty, tam maja zupełnie inny wybór, niz ten na „Hamerykę”. Trzy lata temu kupiłam sobie takie czerwone ciżemki (żadna skóra!) na płaskim obcasie za 99 złotych polskich (gdzies tam na zdjęciach wystepują, zapodam) i są to wspaniałe *kapcie*, zawsze je zabieram w podróż i nawet w nich sporo chodzę po miastach, i bedę strzegła, bo nie wiem, kiedy takie znajdę.
W tym roku u Baty nic do mnie się nie usmiechnęło 🙁
O, stosowne zdjecie tegoroczne nawet, z naszym wspólnym blogowym Przyjacielem i czerwone cizemki od Baty 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_0861.jpg
OK. Dyskoteka!
Nasz Sławek Calgarski na pewno jeszcze nie myśli o spaniu 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=-pyC7WnvLT4&NR=1
Przytulanga będą za chwilę… póki co, to co leciało w szafie grajacej w kawiarni Pod Muzami w… chyba 1978 roku, dwa złote się wrzucało… a butelka fulla wrocławskiego kosztowała 14 zł 😯
http://www.youtube.com/watch?v=0IRjl3SWC2U&feature=related
Na tym postaram się zakończyć zachodnie, to też z czasów „Pod Muzami”.
http://www.youtube.com/watch?v=HdXPQiukoYE
😉
http://www.youtube.com/watch?v=E5iWIKCc_S8
http://www.youtube.com/watch?v=IJmg5_ROsJE
…powietrze lepkie i gęste… wilgoc osiada na twarzach…
(poza tym odrabiam emaile na boku – dobrze, że nie mam komóry i esemesów!!!):
http://www.youtube.com/watch?v=-FysG72APrs
Nie myslcie sobie… ja tu właśnie splątałam nieco, to znaczy nie wyszlo mi to, co chciałam i musiałam do tyłu , to nie tak dramatycznie, jak Nalepa spiewa, ale jednak rozplatać siedem nitek to jest sporo, zeszło mi trochę.
Wyszłam na drogę, odłozyłam, teraz zajadam mandarynki i pije wino za kolegów!
(ale to jeszcze nie ta piosenka).
http://www.youtube.com/watch?v=JSY6hGznVZo
Teraz jest ta:
http://www.youtube.com/watch?v=DVd9t8372cs
Przedtem wszystko kojarzylo się z deszczem (miejcie pretensje do jotki, mowiła, ze niezłe kawałki podsyłam, no to… trzeba mi dwa razy powtarzać?!), teraz pomarańcze i mandarynki.
http://www.youtube.com/watch?v=PbuByYZtFy0
A tu juz spokojny Alan Parson Project… czas jak rzeka. Baaardzo spokojny.
Ja też sie udaje bo juz chyba czas.
http://www.youtube.com/watch?v=nvwrSdMY7dQ
http://www.youtube.com/watch?v=TJBxzSPjWwk&feature=PlayList&p=770AD9A4EA4130F6&playnext=1&playnext_from=PL&index=88
🙂
Dobranoc !
panie Lulku z okazji urodzin życzę wszystkiego najlepszego … żyj nam w zdrowiu długo i szczęśliwie … buziaczki 🙂
Sto lat ! Sto lat !!!
Pana Lulka Urodziny
trzy poduszki, dwie pierzyny,
Misio swoje taszczy miody,
Jolinek dobre pogody.
Zza Kałuży cóż… uściski 🙂
wszystkim nam Pan Lulek bliski,
odległości owszem, duże,
nie takie my zza Kałuży 🙂
Kochamy Pana Lulka i życzymy mu sto piędziesiat lat, a dla *nowych* lekutki wgląd w Panalulkowe życie, żebyście wiedzieli, za co Pana Lulka kochamy:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Rok_w_Burgenlandii/
p.s.Pan Lulek wpadł do nas w maju 2007 😉
I został 🙂
…a ja idę dospać 🙂
Dziękuję za informację o targowych „dyżurach” – będę w niedzielę, chyba żeby jaka katastrofa… 🙂