organoleptycznie, to ten kanarek w tle za bardzo sie darl, wbrew Helenie, mnie tam na oko pasowalo, a poniewaz mlodziezy nie bylo widac, sadze, ze z ta grappa moglo sie cos odbyc poza kamera
Grappy nalezy zawsze dodawac dwa razy wiecej niz stoi w przepisie.
Kiedys, kiedy czesto robilam trufle czekoladowe, zamiast jednej lyzki bourbona, wlewalam pol szklanki.
Nie przypominam sobie abu ktos narzekal.
No, jeszcze tego brakowalo – ptactwo uciszac. Od uciszania ptactwa to jest Pan Bog i nikt wiecej!
Ptaki! jestescie wolne! Spiewajcie sobie ile sil w plucach!
Sobie niech śpiewają. Ale Alicji i Sławkowi przeszkadzają w słuchaniu słowa ludzkiego (kulinarnego). Na przyszły raz zaproszę słowika albo skowronka – są dyskretniejsze.
Przypomina mi to piekny rysunek Mleczki sprzed ponad cwierc wieku. Na galazkach siedzi rzadek ptaszat, wpatrzanych w stojacego przed drzewem urzednika, teczka, obok. Urzednik macha rekami i mowi do ptaszkow: Tak fruwac! 🙂
Ptaków nie uciszać, ja tylko żartowałam. Wilga to i u mnie tak nadaje. To teraz wiem, co tak dzioba drze! Ale muzykę można wyciszyć, jak są w tle ptaki.
Jaka próba organoleptyczna?! Co my mamy, palcem i językiem po monitorze?!
A w ogóle to już po truskawkach.
Nie mam klimatyzacji w domu, bo tu w lesie rzadko potrzebna, ale odwilżacz już musiałam włączyć. Organoleptycznie mi się lepi drewniana podłoga do stóp. Wilgotność powietrza 87%. Sauna. Darmo i bez rozgrzewania kamieni.
Nie narzekam. Zima za rogiem!
Ja też żartowałem. A Krauzemu do urzędnika sam pozowałem i dlatego wiem jak uciszać ptaki. Andrzej Krauze rysował w „Kulturze” kiedy tam sekretarzowałem. I mam (prezent) całą teczke rysunków jego synka Mikołaja (wówczas 6-letniego) oraz drugą – samego Anmdrzeja ale zdjęte przez cenzurę.
Już po truskawkach, niestety, ale są wiśnie. Z wiśni można zrobić włoski deser gotując je króciutko w czerwonym, lekko posłodzonym winie z imbirem i 1 goździkiem. Wiśni w winie musi być dużo – to nie kopot. Po schłodzeniu to d.dobre.
Andrzeja Krauze kocham namietnie. Moj caly gabinet w NY wytapetowany byl jego rysunkami (Wilk przechodzacy sie miedzy szkolnymi lawkami, w ktorych siedza owieczki i cos tam gryzmola. Wilk mowi: piszta, piszta, ja to potem przeczytam…). POtem, jak juz bylam w Londynie spotkalam go u Gienkow i probowalam namowic na film rysunkowy na pods. Folwarku Zwierzecego. Nawet sie tak zadumal… Ale nie wiem czy kiedykolwiek taki film powstal.
A na drzwiach mego pokoju redakcyjnego byl rysunek Krauzego: siedzi facet przed maszynba do pisania, wali w nia tak, ze leca z maszyny jakies krople. A facet mowi: Ba! Mickiewicz!
To „Ba! MIckiewicz! przeszlo nam z Renata w zawolanie, w roznych zyciowych okolcznosciach, kiedy brakuje pomyslow tworczych, chociaz nam – rzadko.
A jeszcze jeden. Dwa zajace w barze nad piwem. Jeden ma lape zgieta w nieprzywoitym gescie. Mowi do swego towarzysza: A ja tak kiedys pokazalem wilcowi!.
Krauzego nie znam tak dobrze, tylko z publikacji w gazetach, ale Mleczkę mam w miarę opanowanego.
Właśnie wyciagnęłam z zakamarków i nie mogłam się oprzeć, żeby się nie podzielić kapką mleka: http://alicja.homelinux.com/news/Mleko/
Tylko bez jajec prosze.
Ostatnie blogi dotyczyly jajek jako ostatniej deski ratunku. Jako niewatpliwie blyskawiczny mysliciel zaczalem zastanawiac sie co ja mam w glowie na temat jajek. Przypomnialo mi sie, ze jeden z poprzednich Panow Prezydentow zastanawial sie czy swego czasu przeskoczyl plot we wlasciwym kierunku. Skakanie przez plot a generalnie rzecz ujmujac przez granice pociagalo za soba zawsze duze ryzyko, ze wspomna o takim co to przekroczyl Rubikon i zle sie to dla niego skonczylo. Przeskakujac plot mozna uszkodzic okreslona czesc meskiego ciala i w rezultacie uzyskac jaja o innym ksztalcie.
Stad zapewne bierze sie powiedzenie o kwadratowych jajach Pana Prezydenta.
Ale jaja, faszerowane z plackami ziemniaczanymi lub do nalesnikow.
Pan Lulek
Panie Piotrze, zrobilam juz odpowiedni wpis u Pani Paradowskiej, ale ukaze sie on po akceptacji dopiero za pare godzin. Wiec powtarzam DONOS.
Wlasnie skonczylam sluchac rozmowy z jakims psychoterapeuta w Radiu TokFM, Pana rozglosni. Gosc byl pijany i bylo to niestety bardzo slychac. Troche bylo mi zal prowadzacego, ale jego „zabawowe” wtrety tylko potegowaly pijany belkot goscia, ktorego po obwachaniu nie nalezalo jednak wprowadzac do studia. Wiem, ze jest to trudne i mialam sama nieraz do czynienia z pijanymi kolegami. Ale niech to bedzie nauczka. Lepiej puscic muzyke, niz sie kompromitowac. My po tej stronie slyszymy to bardzo dobrze.
Bardzo mi przykro i wstyd. Zajmę się sprawą i odpowiem. Przez całe swoje zawodowe życie we wszystkich mediach nie tolerowałem i nie znoszę nadal spóźnień oraz pijanych pracowników. To były dwie przyczywary, które ścigałem z wielką pasją. Sam – co wynika z blogu – bardzo lubię alkohol ale nie w czasie pracy i nie w nadmarze (choć zdarzały mi się potknięcia w tej mierze – oczywiście nie w pracy!)
Pijany byl gosc rozglosni, a nie prowadzacy! Prowadzacy byl trzezwy i usilowal wprowadzic nastroj rozluzniony. Ale im bardziej sie staral, tym bardziej bylo slychac jego zaproszonego do studia goscia. Oczywiscie gorzej jest jak pracownik stacji jest pijany…
Alicjo, rozumiem Twoje opory i potepienie donosow, na ogol tego nie roibie, ale jest okropnie nieprofesjonalne i bardzo przykre dla sluchaczy.
Komentarz do powyższego zamieściła Alicja w teczce Mleczki „Obywatelu, nie pieprz bez sensu” To kiedyś wisiało nad moim biurkiem, ale szef kazał zdjąć, bo nieprzyzwoite. W kuchni mam rumel z buredelem w kratkę, bo półprodukty stoją wszędzie. Jutro wreszcie konfiturki trafią do słoiczków, kompoty na półki, słoje nalewek zajmą miejsca na dnie szefy odzieżowej (blisko pod ręką i można wstrząsać co kilka dni, a w oczy nie kłują.
Helena ma o tyle rację, że biedny prowadzący bywa bezradny w dwóch przypadkach : kiedy ni może zapanować nad zaproszonym gościem i kiedy musi się bardzo liczyć z własnym przełożonym, a zaproszony nie chce o tym nic wiedzieć. To bywa przyczyną zawału (coś takiego spotkało mojego współpracownika).
Heleno
Ja traktowałem takie rzeczy jako sprzeciw obywatelski. Zawsze gdy widziałem w sklepie sprzedaż alkoholu lub papierosów dzieciom reagowałem z całą stanowczością. Niestety raz się na tym przejechałem gdy zwróciłem mojemu sąsiadowi prowadzącemu Bar po Laskiem by nie sprzedawał alkoholu nietrzeżwym i nieletnim. Facet pobiegł na zaplecze i wybiegł z drągiem i próbował mnie uderzyć w głowę. Był tak wściekły ,że gbyby nie to że uskoczyłem mogłoby się to skończyć dla mnie tragicznie . Chwilę po tym zawiadomiłem policję . Prokurator sprawę umożył bo nie było świadków. Cztery miesiące po tym zdażeniu dostałem wezwanie na policję i zostałem oskarżony o to że rozlałem piwo , zbiłem butelkę i naubliżałem właścicielowi baru . Oczywiście nie było takich rzeczy , ale policja dała wiarę pokrzywdzonemu i skierowała sprawę do śądu grodzkiego w którym zostałem skazany na grzywnę w trybie zaocznym nakazowym. Bez świadków i bez przesłuchania prze sąd stron.
Wyrok oczywiście zaskarżyłem nie godząc się z takim werdyktem . Odbyły się trzy rozprawy i po roku od zdrzenia zapadł wyrok uniewinniający dla mnie. Prawo i sprawiedliwość w IV RP zwyciężyły…
Ps
Gdy widzę pijanego przechodzę na drugą stronę ulicy lub odwracam głowę
Chciałbym przeprosić mojego sąsiada ,że wprowadziłem go w stan wzburzenia i ataku na moją osobę oraz za to że zawiadomiłem Policję i przysporzyłem jej niepotrzebnej pracy.
Proszę o wybaczenie Prokuraturę Rejonową w moim mieście że zawracałem głowę takim drobiazgiem .
Bardzo serdecznie wszystkich przepraszam , bardzo serdecznie. http://wiadomosci.onet.pl/1570213,11,item.html
Kazdy z opisanych przez Was przypadkow to rozprawa sadowa i wyrok. UI to automatyczne, dyscyplinarne zwolnienie z pracy i natychmiast telefon do policji. Jest okazja, prosze mi wybaczyc, ale rowniez ciagle pisanie, zarty, aluzje o alkoholu sa nie akceptowane w mediach. Pija tez i leja sie po pianemu, ale nie w miejscach publicznych. W samochodzie nie wolno przewozic alkoholu (w bagazniku, fabrycznie zamkniety – tak). Pijanych na ulicy nie ma. Przeklinania nie ma. Nigdy nie widzialem „barlozacego” pijaka w restauracji. Jakos policja nad tym panuje. Ale – wszyscy policjanci sa w samochodach i jest ich bardzo duzo. Zaryzykowalbym twierdzenie, ze nie mozna przejechac 3-5 minut, zeby nie napotkac samochodu policji. A dzialaja blyskawicznie i bardzo bezwzglednie. Za sprzedaz alkoholu lub papierosow nieletnim – natychmiastowa utrata licencji i sprawa w sadzie, przestepstwo federalne. System dziala jak automat, ja stary dziad, musze pokazac ID kiedy kupuje papierosy, lub alkohol. Sprzedawcy nie obchodzi jak ja wygladam, musi zobaczyc ID.
Truskawki o tej porze. Rany Julek chyba Miczurin wstal z grobu, no ten Czarodziej Sadow. A moze on tylko obraca sie w grobie. Wczoraj objechalismy cala okolice i nie znalezlismy zadnego aktywnego pola w Erdbeerlandzie. Moze to cos na Antarktydzie albo jakis cud spowodowany kolejnym kazaniem Ksiedza Rydzyka. Pomimo wszystko, wspaniale recepty.
W sobote na Wegry popatrzec moze oni na zlosc Turkom maja truskawki.
Doniose w formie analizy chlopskiego targowiska.
Pan Lulek
Aby komentować, zaloguj się na konto portalu Polityka.pl
Komentarze
Tego ptasia to momentami można było zakneblować! No ale chcieliśmy odgłosów, to mamy 🙂
A propos – co to za ptak?
Jedni – wilga, drugie – trznadel. No i ja!
Też nie wiem co to za ptak, zapytam D. jak wróci- zna się na tym, oj zna.
Kibicowałam grappie, świetny deser.
To już wszystko jasne!
Za duzo imbiru, za malo grappy!
There!
A była próba organoleptyczna? Tak do gołosłowne krytykanctwo!
organoleptycznie, to ten kanarek w tle za bardzo sie darl, wbrew Helenie, mnie tam na oko pasowalo, a poniewaz mlodziezy nie bylo widac, sadze, ze z ta grappa moglo sie cos odbyc poza kamera
Grappy nalezy zawsze dodawac dwa razy wiecej niz stoi w przepisie.
Kiedys, kiedy czesto robilam trufle czekoladowe, zamiast jednej lyzki bourbona, wlewalam pol szklanki.
Nie przypominam sobie abu ktos narzekal.
Reszta grappy zużyta bezpośrednio i też bez narzekań. A ptactwo na przyszłość uciszę.
No, jeszcze tego brakowalo – ptactwo uciszac. Od uciszania ptactwa to jest Pan Bog i nikt wiecej!
Ptaki! jestescie wolne! Spiewajcie sobie ile sil w plucach!
Sobie niech śpiewają. Ale Alicji i Sławkowi przeszkadzają w słuchaniu słowa ludzkiego (kulinarnego). Na przyszły raz zaproszę słowika albo skowronka – są dyskretniejsze.
Przypomina mi to piekny rysunek Mleczki sprzed ponad cwierc wieku. Na galazkach siedzi rzadek ptaszat, wpatrzanych w stojacego przed drzewem urzednika, teczka, obok. Urzednik macha rekami i mowi do ptaszkow: Tak fruwac! 🙂
Nie. To nie byl Mleczko. To byl Andrzej Krauze.
Ptaków nie uciszać, ja tylko żartowałam. Wilga to i u mnie tak nadaje. To teraz wiem, co tak dzioba drze! Ale muzykę można wyciszyć, jak są w tle ptaki.
Jaka próba organoleptyczna?! Co my mamy, palcem i językiem po monitorze?!
A w ogóle to już po truskawkach.
Nie mam klimatyzacji w domu, bo tu w lesie rzadko potrzebna, ale odwilżacz już musiałam włączyć. Organoleptycznie mi się lepi drewniana podłoga do stóp. Wilgotność powietrza 87%. Sauna. Darmo i bez rozgrzewania kamieni.
Nie narzekam. Zima za rogiem!
Ptaki w tle tak głośne ,że moje kanarki zaczęły śpiewać 🙂
Z Krauzego zanotowałam kiedyś to:
http://alicja.homelinux.com/news/maraton.jpg
Mnie wszystko dzisiaj przeszkadza, bo się normalnie gotuję! Na wolnym ogniu. Nie, raczej na parze 🙂
Ja też żartowałem. A Krauzemu do urzędnika sam pozowałem i dlatego wiem jak uciszać ptaki. Andrzej Krauze rysował w „Kulturze” kiedy tam sekretarzowałem. I mam (prezent) całą teczke rysunków jego synka Mikołaja (wówczas 6-letniego) oraz drugą – samego Anmdrzeja ale zdjęte przez cenzurę.
Już po truskawkach, niestety, ale są wiśnie. Z wiśni można zrobić włoski deser gotując je króciutko w czerwonym, lekko posłodzonym winie z imbirem i 1 goździkiem. Wiśni w winie musi być dużo – to nie kopot. Po schłodzeniu to d.dobre.
O, to by było warto zobaczyć, tę ocenzurowaną teczkę 🙂
Andrzeja Krauze kocham namietnie. Moj caly gabinet w NY wytapetowany byl jego rysunkami (Wilk przechodzacy sie miedzy szkolnymi lawkami, w ktorych siedza owieczki i cos tam gryzmola. Wilk mowi: piszta, piszta, ja to potem przeczytam…). POtem, jak juz bylam w Londynie spotkalam go u Gienkow i probowalam namowic na film rysunkowy na pods. Folwarku Zwierzecego. Nawet sie tak zadumal… Ale nie wiem czy kiedykolwiek taki film powstal.
A na drzwiach mego pokoju redakcyjnego byl rysunek Krauzego: siedzi facet przed maszynba do pisania, wali w nia tak, ze leca z maszyny jakies krople. A facet mowi: Ba! Mickiewicz!
To „Ba! MIckiewicz! przeszlo nam z Renata w zawolanie, w roznych zyciowych okolcznosciach, kiedy brakuje pomyslow tworczych, chociaz nam – rzadko.
A jeszcze jeden. Dwa zajace w barze nad piwem. Jeden ma lape zgieta w nieprzywoitym gescie. Mowi do swego towarzysza: A ja tak kiedys pokazalem wilcowi!.
Krauzego nie znam tak dobrze, tylko z publikacji w gazetach, ale Mleczkę mam w miarę opanowanego.
Właśnie wyciagnęłam z zakamarków i nie mogłam się oprzeć, żeby się nie podzielić kapką mleka:
http://alicja.homelinux.com/news/Mleko/
Tylko bez jajec prosze.
Ostatnie blogi dotyczyly jajek jako ostatniej deski ratunku. Jako niewatpliwie blyskawiczny mysliciel zaczalem zastanawiac sie co ja mam w glowie na temat jajek. Przypomnialo mi sie, ze jeden z poprzednich Panow Prezydentow zastanawial sie czy swego czasu przeskoczyl plot we wlasciwym kierunku. Skakanie przez plot a generalnie rzecz ujmujac przez granice pociagalo za soba zawsze duze ryzyko, ze wspomna o takim co to przekroczyl Rubikon i zle sie to dla niego skonczylo. Przeskakujac plot mozna uszkodzic okreslona czesc meskiego ciala i w rezultacie uzyskac jaja o innym ksztalcie.
Stad zapewne bierze sie powiedzenie o kwadratowych jajach Pana Prezydenta.
Ale jaja, faszerowane z plackami ziemniaczanymi lub do nalesnikow.
Pan Lulek
Panie Piotrze, zrobilam juz odpowiedni wpis u Pani Paradowskiej, ale ukaze sie on po akceptacji dopiero za pare godzin. Wiec powtarzam DONOS.
Wlasnie skonczylam sluchac rozmowy z jakims psychoterapeuta w Radiu TokFM, Pana rozglosni. Gosc byl pijany i bylo to niestety bardzo slychac. Troche bylo mi zal prowadzacego, ale jego „zabawowe” wtrety tylko potegowaly pijany belkot goscia, ktorego po obwachaniu nie nalezalo jednak wprowadzac do studia. Wiem, ze jest to trudne i mialam sama nieraz do czynienia z pijanymi kolegami. Ale niech to bedzie nauczka. Lepiej puscic muzyke, niz sie kompromitowac. My po tej stronie slyszymy to bardzo dobrze.
Bardzo mi przykro i wstyd. Zajmę się sprawą i odpowiem. Przez całe swoje zawodowe życie we wszystkich mediach nie tolerowałem i nie znoszę nadal spóźnień oraz pijanych pracowników. To były dwie przyczywary, które ścigałem z wielką pasją. Sam – co wynika z blogu – bardzo lubię alkohol ale nie w czasie pracy i nie w nadmarze (choć zdarzały mi się potknięcia w tej mierze – oczywiście nie w pracy!)
Ja nie jestem taka pewna, Heleno, czy te Twoje donosy dobrze robią. Jakoś mi tak… troche niedobrze.
Pijany byl gosc rozglosni, a nie prowadzacy! Prowadzacy byl trzezwy i usilowal wprowadzic nastroj rozluzniony. Ale im bardziej sie staral, tym bardziej bylo slychac jego zaproszonego do studia goscia. Oczywiscie gorzej jest jak pracownik stacji jest pijany…
Alicjo, rozumiem Twoje opory i potepienie donosow, na ogol tego nie roibie, ale jest okropnie nieprofesjonalne i bardzo przykre dla sluchaczy.
Ale. z drugiej strony nie wiem, co robić 🙁
Pól wieku żyje na tym swiecie – i wstyd mi za Polaków
Komentarz do powyższego zamieściła Alicja w teczce Mleczki „Obywatelu, nie pieprz bez sensu” To kiedyś wisiało nad moim biurkiem, ale szef kazał zdjąć, bo nieprzyzwoite. W kuchni mam rumel z buredelem w kratkę, bo półprodukty stoją wszędzie. Jutro wreszcie konfiturki trafią do słoiczków, kompoty na półki, słoje nalewek zajmą miejsca na dnie szefy odzieżowej (blisko pod ręką i można wstrząsać co kilka dni, a w oczy nie kłują.
Helena ma o tyle rację, że biedny prowadzący bywa bezradny w dwóch przypadkach : kiedy ni może zapanować nad zaproszonym gościem i kiedy musi się bardzo liczyć z własnym przełożonym, a zaproszony nie chce o tym nic wiedzieć. To bywa przyczyną zawału (coś takiego spotkało mojego współpracownika).
Heleno
Ja traktowałem takie rzeczy jako sprzeciw obywatelski. Zawsze gdy widziałem w sklepie sprzedaż alkoholu lub papierosów dzieciom reagowałem z całą stanowczością. Niestety raz się na tym przejechałem gdy zwróciłem mojemu sąsiadowi prowadzącemu Bar po Laskiem by nie sprzedawał alkoholu nietrzeżwym i nieletnim. Facet pobiegł na zaplecze i wybiegł z drągiem i próbował mnie uderzyć w głowę. Był tak wściekły ,że gbyby nie to że uskoczyłem mogłoby się to skończyć dla mnie tragicznie . Chwilę po tym zawiadomiłem policję . Prokurator sprawę umożył bo nie było świadków. Cztery miesiące po tym zdażeniu dostałem wezwanie na policję i zostałem oskarżony o to że rozlałem piwo , zbiłem butelkę i naubliżałem właścicielowi baru . Oczywiście nie było takich rzeczy , ale policja dała wiarę pokrzywdzonemu i skierowała sprawę do śądu grodzkiego w którym zostałem skazany na grzywnę w trybie zaocznym nakazowym. Bez świadków i bez przesłuchania prze sąd stron.
Wyrok oczywiście zaskarżyłem nie godząc się z takim werdyktem . Odbyły się trzy rozprawy i po roku od zdrzenia zapadł wyrok uniewinniający dla mnie. Prawo i sprawiedliwość w IV RP zwyciężyły…
Ps
Gdy widzę pijanego przechodzę na drugą stronę ulicy lub odwracam głowę
Chciałbym przeprosić mojego sąsiada ,że wprowadziłem go w stan wzburzenia i ataku na moją osobę oraz za to że zawiadomiłem Policję i przysporzyłem jej niepotrzebnej pracy.
Proszę o wybaczenie Prokuraturę Rejonową w moim mieście że zawracałem głowę takim drobiazgiem .
Bardzo serdecznie wszystkich przepraszam , bardzo serdecznie.
http://wiadomosci.onet.pl/1570213,11,item.html
Kazdy z opisanych przez Was przypadkow to rozprawa sadowa i wyrok. UI to automatyczne, dyscyplinarne zwolnienie z pracy i natychmiast telefon do policji. Jest okazja, prosze mi wybaczyc, ale rowniez ciagle pisanie, zarty, aluzje o alkoholu sa nie akceptowane w mediach. Pija tez i leja sie po pianemu, ale nie w miejscach publicznych. W samochodzie nie wolno przewozic alkoholu (w bagazniku, fabrycznie zamkniety – tak). Pijanych na ulicy nie ma. Przeklinania nie ma. Nigdy nie widzialem „barlozacego” pijaka w restauracji. Jakos policja nad tym panuje. Ale – wszyscy policjanci sa w samochodach i jest ich bardzo duzo. Zaryzykowalbym twierdzenie, ze nie mozna przejechac 3-5 minut, zeby nie napotkac samochodu policji. A dzialaja blyskawicznie i bardzo bezwzglednie. Za sprzedaz alkoholu lub papierosow nieletnim – natychmiastowa utrata licencji i sprawa w sadzie, przestepstwo federalne. System dziala jak automat, ja stary dziad, musze pokazac ID kiedy kupuje papierosy, lub alkohol. Sprzedawcy nie obchodzi jak ja wygladam, musi zobaczyc ID.
Truskawki o tej porze. Rany Julek chyba Miczurin wstal z grobu, no ten Czarodziej Sadow. A moze on tylko obraca sie w grobie. Wczoraj objechalismy cala okolice i nie znalezlismy zadnego aktywnego pola w Erdbeerlandzie. Moze to cos na Antarktydzie albo jakis cud spowodowany kolejnym kazaniem Ksiedza Rydzyka. Pomimo wszystko, wspaniale recepty.
W sobote na Wegry popatrzec moze oni na zlosc Turkom maja truskawki.
Doniose w formie analizy chlopskiego targowiska.
Pan Lulek