Przez nozdrza do żołądka

Znalazłam w środku dnia w BUW-ie, czyli Bibliotece Uniwersyteckiej na Dobrej w Warszawie. Ostatnio byłam tam wieczorem, w październiku, na rozdaniu nagród Nike i atmosfera panowała zupełnie inna. Pyszne jedzenie, delikatna muzyka, miłe rozmowy. Teraz tym co mi się rzuciło w oczy, a właściwie w nozdrza, był nieprzyjemny zapach barowy.

Lubię jeść i gotować, a zapach gotującego się jedzenia na ogół sprawia mi przyjemność. Ale jeśli to jest dobre jedzenie, przyrządzone z dobrych produktów. To niestety nie było. Nie prowadziłam szczegółowych badań z której z licnych knajpek pochodził ten zapach, po prostu czym prędzej opuściłam to miejsce.

Dziwne to jednak trochę. Przybytek kultury. Na wyższych piętrach biura. Kawałek ciekawej architektury. A zapach koszmarny. Jak to dobrze, że nie muszę tam pracować. Ale są tacy, którzy muszą.

Jako odtrutkę na brzydkie zapachy proponuję przepis ładnie pachnący. Zaręczam, że napełni dom miłą wonią. Wiem, bo właśnie się piecze.

Ugotować szklankę zielonej soczewicy, nie musi być całkiem miękka z odrobiną soli. Pokroić dużego pomidora i paprykę, Połączyć warzywa w naczyniu żaroodpornym. Wrzucić 2 gałązki tymianku i jeden listek laurowy. Zalać 1,5 szklanki rosołu lub białego wina. Piec 20 minut. Włożyć lekko osoloną białą rybę, dwa spore filety, piec kolejne 20 minut. Podawać na przykład z ryżem.