Na blasze

Okazuje się, że grille są już passé. Teraz w modzie są potrawy „à la plancha”. Słowo jest hiszpańskie, a oznacza blachę. Niektórzy sądzą, że chodzi po prostu o potrawy z patelni. Oczywiście można te potrawy przyrządzić również na patelni. Ale prawdziwa plancha to coś więcej. Na początku to był po prostu kawał blachy, który w podróży (podobno w czasie pielgrzymek do Santiago de Compostella) nagrzewało się nad ogniem i piekło na tym, co się dało.

Zalety pieczenia na planchy w porównaniu z grillem są takie, że pieczone produkty nie mają kontaktu z dymem (a więc i zawartymi w nim rakotwórczymi substancjami) i że można na planchy piec produkty marynowane i dodawać pod koniec marynatę, dzięki czemu powstaje sos.

Przypominam sobie, że miałam już we wczesnym dzieciństwie kontakt z takim ustrojstwem. To był początek lat siedemdziesiątych. Podczas wyjazdu do Bułgarii mój ojciec Piotr znalazł na plaży kawał zardzewiałej blachy, a potem robił furorę wśród znajomych, smażąc na niej wyłowione z morza mule. Nie wiedział, że wyprzedza modę.

Dziś to już nie jest zwykły kawał blachy, ma powierzchnię zapobiegającą przywieraniu potraw, powinna też być masywna. Po rozmowach z kilkoma Francuzami i sprawdzeniu, że we Francji i Hiszpanii dania przyrządzone w ten sposób są proponowane w większości restauracji, popełniłam szaleństwo. Choć unikam gromadzenia gadżetów, kupiłam planchę na kuchenkę indukcyjną. Czy się sprawdzi i czy lepiej mieć planchę niż patelnię grillową, będę wiedziała, kiedy otrzymam paczkę i wypróbuję to cudo.