Za oknem rojno i gwarno

Na dworze chłodno, choć słonecznie. Wokół krzewów i drzew rojno i gwarno. Wprawdzie sójki i sroki, które wyraźnie płoszyły mniejsze ptaszki, gdzieś zniknęły, ale zastąpiły je właśnie te ruchliwe i głośne drobiazgi potrafiące chodzić po pniach modrzewi czy sosen z główkami skierowanymi w dół i ogonkami w górę, co wygląda dość śmiesznie.

Przy tym wędrowaniu wydają z siebie dźwięki, które są o niebo przyjemniejsze od skrzeczenia ich większych kuzynów.

Fot. East News

Fot. East News

Obserwacja sikorek (na fot.), rudzików, mazurków czy pliszek jest wielką frajdą. Już dziś myślę o tym, jak zorganizować ich stołówkę, która będzie czynna przez całą zimę.

Nie zawsze jednak ludzie traktowali te drobne stworzenia tak przyjaźnie. Oto dowód, jak dla ludzkiej rozrywki dręczono skrzydlatą drobnicę.

„Zrób trumnę [z kruchego ciasta] na wielki pieróg lub pasztet. Na dnie wytnij otwór wielkości pięści lub większy podług uznania. Niech brzegi trumny będą nieco wyższe niż zwykłych pierogów. Nasyp do pełna mąki i upiecz, a po upieczeniu odsłoń otwór w dnie i pozbądź się mąki. Następnie, mając placek wielkości otworu w dnie trumny, o której była mowa, włóż go do niej, przedtem wkładając do środka żywych ptaszków ile się zmieści, i zalep. Ma to być zrobione tuż przed podaniem pieroga na stół i wyeksponowaniem przed gośćmi: tam, po otwarciu lub przekrojeniu wielkiej górnej części placka, wszystkie ptaki wylecą, co jest zachwycającym i miłym pokazem dla kompanii. Ażeby wszystko wyglądało naturalnie, rozetnij również mały placek”.

Z dalszych opisów wynika, że nie wszystkie tak potraktowane ptaszki przeżywały ów biesiadny eksperyment.