Klementynka to nie dziewczynka

Korsyka ma  swoje słodkie, owocowe oblicze. To nie tylko wspaniałe wędliny czy dziczyzna, nie tylko langusty i ryby, nie tylko zdumiewająco aromatyczne wina lecz także owoce o niepowtarzalnym smaku. Oto opowieść o nich właśnie:
„Klementynka (wynik skrzyżowania gorzkiej pomarańczy z mandarynką) jest jedynym korsykańskim owocem objętym systemem kontroli pochodzenia i jako symbol wyspy dawno już zdetronizowała cytrony Na wąskim pasku ziemi między morzem a górami, szerokim na 10 km i długim na 80 km, od Bastia do Solenzara, wiecznie zielone drzewa o wysokości od trzech do pięciu metrów, rosną na areale około dwóch tysięcy hektarów. Jadąc przez Haute-Corse w okresie od listopada do lutego, wśród ciemnozielonych liści drzew można dostrzec niezliczone błyszczące małe owoce pomarańczowego  koloru.   Sprzedaż i  pakowanie klementynek podlega na Korsyce ścisłej kontroli jakości. Atrakcyjności korsykańskim klementynkom dodaje para liści widoczna przy każdym owocu – co przejmują także handlarze w innych krajach, Oprócz pięknego kontrastu kolorystycznego liście te są naturalną gwarancją świeżości, ponieważ kilka dni po zbiorach schną i opadają. Przepisy apelacji wymagają tej naturalnej ozdoby, co nastręcza sadownikom niemało trudności. Owoce trzeba zrywać ręcznie, gdyż maszyna strząsa owoce bez liści. Dla konsumentów ma to jeszcze jedną ważną zaletę: korsykańskie klementynki nie mogą sztucznie dojrzewać w dojrzewalniach, lecz prosto z drzewa muszą trafić do sprzedaży. Tam, gdzie nie dotarło słońce, na skórce zostają zielone plamy, mimo że owoce są w pełni dojrzale. Roczne zbiory klementynek wynoszą 25 000 ton i są sprzedawane prawie wyłącznie we Francji.

Owoce cytrusowe uprawia się na Korsyce od czasów rzymskich, jednak klementynki są owocem młodym. Wiele sadów powstało trzydzieści do czterdziestu lat temu. Klementynka jest krzyżówką mandarynki i pomarańczy. Narodziła się pod Oranem w Algierii w 1902 roku w sadach wiejskiego sierocińca podlegającego francuskiemu misjonarzowi, którym był ojciec Clement Dozier. Klementynki korsykańskie o rozmiarach 5 – 6 cm dają się łatwo obierać i dzielić na kawałki. Nie bez znaczenia dla ich popularności jest brak pestek (mogą się pojawić co najwyżej dwie). Są bogate w witaminę C, słodsze od mandarynek i nadzwyczaj soczyste. Swój szczególny urok zawdzięczają charakterystycznemu zapachowi olejków eterycznych. Nadają się przede wszystkim do jedzenia na surowo, ale Korsykanie wyrabiają z nich także aromatyczne likiery i wina owocowe, kandyzują klementynki i przechowują je w syropie.”

Szkoda, że klementynki wymagają specjalnych warunków transportu. W bagażniku pełnym wina i oliwy nie przetrwają jazdy przez 3 tysiące kilometrów.  Ale na pewno jeszcze do sadów korsykańskich wrócimy.