Po szampanie… jogurt
Najpierw nieco statystyki naukowej. Warto wiedzieć co się będzie piło. A polecam dziś jogurt. Słoiczek jogurtu objętości 120 ml (czyli 125 g produktu) zawiera 5,2 grama białka, 6,4 grama laktozy, 1 gram kwasu mlekowego, 1,4 grama soli mineralnych, z czego 0,2 grama wapna. Ma 57 kalorii, 36 procent białek, 20 procent lipidów, czyli 1,25 grama i 44 procent węglowodanów (jeśli się go posłodzi albo doda dżemu, poziom węglowodanów oczywiście wzrasta).
Jogurt naturalny dostarcza niewiele lipidów, ponieważ robi się go z mleka częściowo odtłuszczonego. Toteż spożywanie jogurtu bez tłuszczu jest pomocą w diecie niskokalorycznej. Do wyrobu jogurtu zwanego bułgarskim używa się specjalnych enzymów i warzy się go, żeby był bardziej kwaskowaty i płynny. Ma on więcej kalorii niż jogurt naturalny. Wreszcie jogurt z pełnotłustego mleka ma 90 kalorii, gdyż do mleka odtłuszczonego dodaje się śmietany, a czasem nawet odtłuszczonego mleka w proszku. Słoiczek jogurtu odpowiada szklance mleka.
Kwas mlekowy może nie gwarantuje stu lat życia – jak twierdzą Bułgarzy, ale na pewno jest doskonały dla jelit, z wyjątkiem rzadkich wypadków uczulenia na mleko. Niszczy mikroby rozkładu (który nie jest bynajmniej trawieniem); mikroby infekujące jelit nie znoszą kwasu.
We Francji jogurt pojawił się po raz pierwszy już w 1542 roku. Franciszek I przeżywał wtedy „ciężką depresję”. Lekarze nie potrafili wyrwać go ze stanu melancholii i neurastenii, aż wreszcie ambasador Wielkiego Turka doniósł, że pewien żydowski lekarz w Konstantynopolu preparuje kwaśne owcze mleko, które czyni cuda. Król posłał po lekarza, ten zaś powiedział, że owszem, przybędzie, ale pieszo. Razem ze swoją trzodą przemierzył całą południową Europę. Kiedy stanął wreszcie przed obliczem Franciszka I, królewska melancholia ustąpiła miejsce zniecierpliwieniu, nadal jednak król nie czul się dobrze. Po kilku tygodniach na owczym jogurcie wyzdrowiał. Choć cesarz proponował mu, by lekarz został na jego dworze, ruszył on w drogę do domu, zabierając z sobą sekret jogurtu. A Franciszek I czuł się coraz lepiej.
Kefir z Bałkanów, Europy Wschodniej i Kaukazu to maślanka zakwaszona przez dodanie specjalnych bakterii mlekowych i drożdży zwanych grzybkiem kefirowym. Stosowano tę metodę od zawsze.
Otrzymuje się w ten sposób orzeźwiający musujący napój, zawierający czasem nawet 1 procent alkoholu i znaczne ilości dwutlenku węgla.
Można pić też i inne rodzaje sfermentowanego mleka. Sfermentowane mleko klaczy to kumys, który wyrabia się czasem i w Europie Środkowej, choć napój pochodzi z Azji. „Barbarzyńcy”, Hunowie i Mongołowie, przywieźli go ze sobą. W dawnej Europie Zachodniej wytwarzano napoje z mleka, które nie były jogurtem, ale raczej kefirem czy roztrzepanym i aromatyzowanym zsiadłym mlekiem. Te napoje to ślad po dawnych wędrówkach ludów, które nie znały uprawy wina i których jedynym bogactwem były stada, jakie przed sobą pędzili. Celtowie z północnej części Galii, z wysp brytyjskich i Irlandii przez długi czas pili na ucztach napoje z zsiadłego mleka. Pierwsi emigranci w Ameryce, często katolicy z Kornwalii lub Eire, produkowali je, gdy tylko to było możliwe: przy skromniejszych okazjach pijano starannie dozowany koktajl – jedna trzecia mleka, jedna trzecia śmietany, jedna trzecia piwa i soku z zielonej cytryny z dodatkiem cynamonu. W starożytności zamiast cytryny używano octu z jabłecznika. Za napój ułatwiający trawienie po wielkich średniowiecznych obżarstwach uchodził posset – było to zsiadłe mleko zmieszane z grzanym winem i suto przyprawione korzeniami.
Dziś jogurt pewnie będzie bardzo przydatny dla wszystkich, którzy nadużyli szampana w Sylwestra i innych trunków w Nowy Rok. A gdy już odpoczniecie to radzę sięgnąć po książkę z której zaczerpnąłem dzisiejsze anegdoty. To „Historia naturalna i moralna jedzenia” – fascynująca opowieść wybitnej francuskiej autorki.
Komentarze
dzień dobry …
no nie źle się zaczęło .. reklamy gadają tu … 🙁
Dzień dobry….
Wstałem, wypiłem gorącą herbatkę, zjadłem naleśniki. Jogurt piję codziennie. A teraz idę wcinać. I tak na okrągło. Miłej pracy wszystkim w 2012 !
Dzień dobry.
Niczego nie nadużyłam ( jedno „szampanskoje” na dwie osoby w Sylwestra) wczoraj czarka orzechówki (40 ml). Nie ma powodu do leczenia się fermentowanymi produktami mlecznymi – lubię je wszystkie bez konieczności stosowania. U nas też pogoda, jak w II połowie października. Muszę z balkonu zabrać resztę pasztetu, bo za ciepło – nawet w nocy. Szkoda tylko, że tak ponuro.
Marek to znowu jesteś na chodzie .. się cieszę … 🙂
Nowy fajne wejście w Nowy Rok z przyjaciółmi … 🙂
Alex czytam Cię z uśmiechem … 🙂
jogurt jem ale tylko naturalny i czytam z czego jest … 😉
Na dzień dobry powtórka z poprzedniego gadu-gadu od kolacji do obiadu:
Nowy ? tak jakoś jesienno-wiosenny Sylwester u Ciebie wypadł.
Panie się zmówiły
W czerni wystąpiły
Panowie sportowo
Czy też big-bea`two
Gospodarz szampana serwował
Ze zdjęć się wymiksował
U nas dla odmiany, po upalnym dniu nastąpiła bardzo ciepła noc sylwestrowa. Spędziliśmy ją na plaży w towarzystwie innych sylwestrowiczów, elfów* i UFO**. Z daleka oglądaliśmy fajerwerki nad City, z bliska te na plaży. Nie wszyscy posiedli sztukę ich odpalania i kilka omal-omal nie wpadły w grupki rozbawionej gawedzi. Dwa ze świstem przeleciały mi koło ucha aż ze strachu wskoczyłam na Wombata podeptawszy nadobne nóżki.
Generalnie było miło, dostaliśmy kwiatki noworoczne od elfów i kilka bryzów słonej wody od UFO.
* elfy, niezidentyfikowane osobniki w nimbie kolorowych, tęczowymi barwami migocących obręczach na różnych częściach członków
**UFO czteronożne stworki świecące barwnymi plakietkami, lubią włazić do wody i otrzepywać na koniec ogonkiem
Jogurt jadam, pijam – rozbełtany, dodaję do sałatek. Jako że nie nadużywam procentów konieczności stosowania jako odtrutki nie mam potrzeby.
Wczoraj rano pojechaliśmy na wiśnie. W górach świeże i chłodne powietrze nie zapowiadało 39 stopniowego upału jaki nas dopadł już po powrocie.
Właśnie skończyłam działalność rozrywkową w kuchni. Efekt – 4 litry soku, 12 słoiczków konfitury, 5 litrowy słój owoców nastawionchy na nalewkę, 8 pojemniczków w zamrażarce.
W planie jeszcze ciasto. Poczekam do wieczora, teraz ciutkę przyciepło – na zewnątrz 40stka.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Echidna w taki upał tyle roboty odstawiłaś … podziwiam … pomachanko … 🙂
Pomarudzić czas w Nowym Roku. Na temat jogurtu nie marudzę, w tym roku jeszcze nie piłem, szczęśliwie nie musiałem. Ale szampan to co innego. Spumante to włoski termin na większość win musujących. Oprócz spumante mamy jeszcze frizzante, co odnosi się także do nisko gazowanych napojów bezalkoholowych. Ale mamy też całą gamę win, które nie noszą nazwy spumante, a są winami musującymi z konkretnych apelacji lub z określonych szczepów. Spumante dodaje się najczęściej, gdy trunek nie spełnia wymogów normy. I tak najlepsze chyba włoskie wina musujące o charakterze podobnym do szampana to prosecco produkowane na północ od Treviso ze szczepu prosecco. Prosecco spumante brzmi podejrzanie, ale kilku renomowanych producentów też tak je oznacza dodając jednak do nazwy rozwinięcia pozwalające domyślać, się, że to coś dobrego. Niektóre rozwinięcia są dziwne, np Prosecco Spumante brut extra-dry. Dziwne, bo brut to poniżej 12 mg cukru na litr (brut zero do 3 mg), extra-dry to od 12 do 17 mg.
Mamy z drugiej strony słodkie Asti i Moscato d’Asti (frizzante) produkowane z moscato bianco. Asti wg normy powinno zawierać 7% alkoholu, Moscato d’Asti 4,5. Wg normy definiującej wino, nie są to wina, bo nie zawierają 9% alkoholu. Muskat daje wina o silnym bukiecie, w którym wyczuwa się przede wszystkim zapach winogron. W Asti i Moscato d’Asti aromat tem jest wyjątkowo silny. Początkującemu miłośnikowi win musujących wydaje się on upajający, bardziej doświadczonemu nadmiernie nachalny. Dlatego najlepsi producenci dbają o to, aby bukiet nie był zbyt silny.
Mamy dalej wina dość wytrawne Riesling Spumante. Mamy też wina Lambrusco, także czerwone o różnym poziomie wytrawności. W Polsce możemy dostać słodkawe amabile. Szkoda, ponieważ czerwone wytrawne lambrusco od dobrego producenta może zapewnić całkiem ciekawe wrażenia. Polubiłem je być może dlatego, że w pierwszych podróżach do Włoch zamiast przewodnika typu Pascal miałem Michelina z informacjami szczegółowymi o zabytakach i Obrazy Włoch Muratowa jako literaturę pogłębiającą. Muratow okazał się źródłem nieocenionym choć nie zawsze aktualnym. U niego własnie przeczytałem o zadziwiającym winie czerwonym toczącym obfitą pianę. Kolejnym przewodnikiem był „Barbarzyńca w ogrodzie” Herberta nieoceniony przy zwiedzaniu Arezzo.
Moje świąteczne poczynania w stylu Aussie:
https://picasaweb.google.com/echidna77/XmasHamCzyliSwiatecznaSzynkaZAntypodow#5692954480926931906
2 godziny pieczenia lecz efekt palce lizać.
E.
Sylwester na wisniach, to jest to!
Echidno, to ile tego narwaliscie, ze tyle wyszlo. I przerobilas tak na spoko jeszcze przed sylwestrowymi szalenstwami?
A nalewka na wisniach najlepsza!
Jogurtu nie potrzebuje, wystarcza mi zwykla maslanka. Zawsze preferuje ja przed jogurtem nawet zdajac sobie sprawe z tego, ze tez juz nie chodzi o prawdziwa maslanke. Smakuje mi lepiej, a nowinkom z przyzwyczajenia nie ufam. Nie ufam szczegolnie, jak maja byc zdrowsze od czegos tam.
Szaro, buro. W nocy tak lalo, tak stukalo w szyby, ze sie przebudzilem.
Zycze pracowitego i spelnionego roku, ale na zaraz:
Przynajmniej piec kresek ponizej zera i ze dwie dlonie sniegu.
Pepegor
Maślankę rzadko mamy okazję popić, ale w górach chętnie pijemy żentycę. Z przykrościa przeczytałem, że żentyca została wpisana na listę produktów tradycyjnych. Żentyca owcza tradycyjna powinna zawierać od 3 do 4% tłuszczu. Tu nie ma nic niepokojącego. Ale dalej czytam, iż tradycyjna żentyca owczo-krowia powinna zawierać od 2 do 3% tłuszczu. Tradycyjna żentyca owczo-krowia 🙁
Dzień dobry Blogu!
„Wybitna francuska autorka” plącze się nieco w zeznaniach, ale widać nikomu to nie przeszkadza 😉
5,2 g białka w 125-gramowym jogurcie nigdy nie da 36 procent, chyba że odparuje się wodę, której jest prawie 90 procent.
A Franciszek najpierw był bardzo cierpliwy (ile trwa piesza wędrówka z Konstantynopola do Paryża?), a potem to nie mógł usiedzieć czekając na gotowy jogurt 🙄 Ech , ci arystokraci 🙄
Dobrze jednak, że wyzdrowiał, a potem nawet poczuł się lepiej, zwłaszcza jak owce, zabierając sekret i jogurtnika, sobie z tego Paryża poszły 😉
Osobiście kupuję jogurt a la turca zawierający mleko pełnotłuste i śmietanę, w sumie 10 procent tłuszczu. Nie jest kwaśny i nie chlupocze, nie znoszę płynnych jogurtów, ani też takich z żelatyną czy innym zagęszczaczem. Ani aromatyzowanych i słodzonych. Jak mam ochotę na słodki, to mieszam naturalny z miodem albo dżemem własnej produkcji, albo świeżymi owocami etc.
U mnie dziś jeszcze dzień świąteczny. Po południu odbędzie się tradycyjne wypędzanie złych duchów i zeszłorocznych miazmatów za pomocą głośniej muzyki, krowich dzwonków i strasznych potworów z maskami budzącymi grozę 😎
Na letnie śniadania jadam często grecki jogurt z miodem i orzechami,
ale zimą wolę porządną kanapkę z serem lub wędliną i gorącą herbatę 🙂
Nowy-dzięki za fotoreportaż z Waszego zjazdu sylwestrowego.
Czekamy na więcej szczegółów z Sylwestra berlińskiego.
A poniżej kilka moich ujęć z zakończenia roku 2011 :
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/OstatniDzien2011Roku?authkey=Gv1sRgCIHhl6b4wJ7o0AE&feat=email#
Stanislawie, cierpliwie tlumaczysz zawilosci Spumante i dylematy Asti w zaspokajaniu oczekiwan rynku, albo tego, co tam za takowe biora. Moje nieporozumienia z Asti Spumante doprowadzily do ostatecznego rozejscia naszych drog cwierc wieku temu po tym, jak dluzej juz nie moglem wytrzymac tych nieuniknionych, nieuchronnych poczestunkow tym przeslodzonym poiwem przy kazdej biurowej okazji. Analiza rynku w moim przynajmniej wypadku, okazala sie ostatecznie chybiona. Wiem Stanislawie, ze jako wielbiciel Wloch starasz sie w wypadku wloskich win i w beznadziejnych sytuacjach wskazywac na plomyk nadziei, obawiam sie jednak, ze pod marka Asti Spumante juz niczego dobrego nie da sie znalezc.
Wiśnie Echidny i jej „przerób dzienny” wprawiły mnie w podziw niezmierny. Ciasto jednak mi się nie pokazuje. Podobnie jak Pepegor uważam Asti Spumantę za przesłodzoną oranżadę. Na zdjęciach Danuśki podoba mi się kaskadowa patera do ciast (jak się to-to za naszych babek nazywało? Uciekło mi słówko) Zdjęcia około sylwestrowe oglądam z wielką ciekawością. Oj, bywałby człowiek i tam i sam. Bywałby…
Godne polecenia:
Prosecco Superiore Brut Valdobbiadene DOCG Nino Franco z Veneto
Spumante Franciacorta DOCG Brut Ricci Curbastro z Lombardii
Już wiem, przypomniałam sobie: taka wielopiętrowa patera to GERYDON. Kiedyś nimfa albo Atlas dźwigali (najczęściej trzy) coraz mniejsze patery – dolne na ciasta, górna na ciasteczka albo czekoladki. Te ze szkła falowanego po brzegu w falbankę, służyły do niewielkich owoców.
Danuśka a gdzie nowa suknia? … obiecałaś … 🙂
Pyro to ma być szynka ale też jej nie widzę …
no a ja się cieszę bo udało się dograć z chłopakami spotkanie … 🙂
Jolinku-suknia to mała mała czarna,skromnie.Nie ma się w zasadzie czym chwalić.
Czy to znaczy,że szykujesz się na mini zjazd ?
Pyro-a zatem od dzisiaj wiem,co to gerydon 🙂
Ciasta owszem prezentowały się efektownie,ale nie były powalające.
Z deserów najbardziej smakowała nam panna cotta serwowana w koszyczku z kruchego ciasta.Z przystawek za złoty medal zasłużyły, według nas,ruloniki z plastrów grillowanego bakłażana z mozzarellą oraz carpaccio z tuńczyka skropione sosem z czerwonego grejfruta.Z dań gorących doskonale przyrządzone były plastry kaczej piersi w sosie żurawinowo-wiśniowym.
Ogólnie rzecz biorąc za serce,a raczej za żołądek 😉 ujęła nas kuchnia
(z wyjątkiem deserów),ale muzyka niestety nie zawsze odpowiadała naszym gustom 🙁
kolega poleca „Restaurację z zielonym piecem” w Olsztynku …. podobno kaczka tam wyśmienita … Piotrze byłeś tam? ….
Danuśka wychodzi, że tak … 🙂
kupiłam sobie znowu dwie książeczki … „Rodzinny obiad” – na co dzień i od święta – Kingi Czechowskiej oraz „Przepisy i porady wytrawnej gospodyni” Beaty Woźniak .. obie książki ładnie wydane więc też kupiłam na prezenty pod choinkę dla swoich dziewczyn ..
kupiłam też książkę do czytania również z aspektem kulinarnym .. jak ją poczytam to napiszę czy warto ale po kilku stronach chyba wydaje się, że Wam ją polecę …
Byłem, a właściwie – bywam. To blisko Domu Pracy Twórczej Polityki w Niborku. A kaczka to ich sztandarowe dzieło.
A „tera”? Chyba się otwiera?
https://picasaweb.google.com/echidna77/XmasHamCzyliSwiatecznaSzynkaZAntypodow#5692954480926931906
E.
PS
Kod taki 2mas to powinno
I jeszcze raz – może zadziała…
https://picasaweb.google.com/echidna77/XmasHamCzyliSwiatecznaSzynkaZAntypodow?authkey=Gv1sRgCOLZw7CdlYzVQg
E.
Teraz otwierają się wszystkie. Bardzo apetyczne 🙂
Gęsty jogurt jem z przyjemnością raz lub dwa razy w tygodniu razem z płatkami i owocami na śniadanie. Wolę go niż mleko, za którym nie przepadam.
Szynka od echidny też mi się nie pokazuje.
Otrzymałam, tak jak Małgosia, dwie broszury ” Tradycyjne produkty – nowoczesna kuchnia polska”. Jedną chętnie odstąpię.
I w tej broszurce wyczytałam wielką pochwałę smalcu gęsiego: ” Nie masz lepszego smalcu nad drobiowy, a wśród nich gęsi to istny król. Smak, smarowność, zapach ukwiecą każdą potrawę, czy to mięsną, czy z warzywami; nawet zwykłą kasza okraszona gęsim smalcem nabiera jakiegoś czarownego smaku. To tłuszcz, co ma duszę, ozywia potrawy, przydając im cech, o które bysmy ich pierwotnie nie podejrzewali. Aby go docenić, trzeba sie mentalnie przestawić z marketingu lobby margaryno- olejowego na myslenie po kuchennemu. Używanie takiego smalcu w kuchni to wypłyniecie na szerokie wody”. To tylko część tekstu o gęsim smalcu. I już teraz wiem, jaki skarb mam w lodówce. Ale po świętach nie mam jeszcze ochoty na nic tłustego, nawet na ten smalec. Na razie wolę jogurt.
Kaczka?
Bażant, tylko bażant.
http://www.youtube.com/watch?v=f3vUTsaKQMU&feature=related
Sera w plasterkach nie jadam ( od wczoraj )
http://www.youtube.com/watch?v=kOUGSk6FkZs&feature=related
szynka Echidny
Pepegorze, Pyro, zgadzam się całkowicie. Jak zauważyliście zapewne, zakwestionowałem prawo nazywania tego trunku winem. Nie chcąc urazić nikogo pisałem w miarę delikatnie ale chyba jednoznacznie.
Wina musujące polecane przez Nemo są z zupełnie innej beczki i podpisuję się pod tym poleceniem.
Ja z win musujących spoza Francji i Włoch polecałbym cavę katalońską firmy Codorniu. W rozsądnych cenach można zdobyć całkiem przyzwoity trunek produkowany metoda szampańską. Codorniu stoją na różnych półkach. Ale nawet te najwyższe nie powinny sięgać 100 złotych, a o parę niżej trzeba wysupłać zaledwie dwadzieścia parę, taniej od niejednego Asti. Toast Codorniu wznosił Prezysent Kwaśniewski na cześć Prezydenta Słowenii.
Warto przypomnieć Krimskoje igristoje wyprodukowane przez księcia Lwa Golicyna, Polaka po matce. Francuscy enolodzy z Szampanii sporo się nad tym napracowali. Władza radziecka poszła na ilość i sovetskoje szampanskoje to już zupełnie inna bajka. Przerabiano na ten trunek, co się dało, w tym winorośl importowaną z Rumunii i Bułgarii. Teraz główni producenci raczej kontynuują tradycje radzieckie. Przy tradycyjnej metodzie szampańskiej pozostał producent o nazwie Nowy Świat. Produkuje różne wina musujące, w tym brut ponoć całkiem dobry, ale to informacja z drugiej ręki.
Dziękuję nemo, jakoś powiększone fotografie nie chciały działać. Zagwostka techniczna nad jaką muszę popracować. Nie teraz jednak, na dworze nadal ciepło – 32 stopnie, mimo że od północy dzieli nas jedyne pół godziny. Zapowiada się noc z włączonym chłodzeniem. W takich warunkach mózgownica odmawia poprawnego działania, a i zmęczenie upałem dziennym swoje co-nieco dokłada.
Ciasto wiśniowe według przepisu Starej Żaby „dochodzi”.
I tu czas na odpowiedź dla pepegora: zebraliśmy 13 kilogramów. I coby ubiec pytania: u nas wiśni nie ma w sklepach. Świeżych wiśni. Mrożone też niedostępne. Przetwory z Europy a i owszem lecz to nie to somo co domowe konfiturki i takie tam inne.
E.
W Warszawie szykuje się zjazd na krulewskim poziomie (nie poprawiać) a ja żółknę z zazdrości. Wpadła Inka z noworocznym prezentem od jednego z kolegów z klasy (mojej klasy) jest to litrowa butla piwa własnej produkcji ofiarodawcy. Produkuje na potrzeby własne od kilku lat i zbiera wysokie oceny (w jednym ciągu 120 litrów). Mówi, że to piwo ma w herbie (Chmielewski). Na sierpniowym zjeździe nikt nie chciał innego pić, póki tamtego starczyło. Ja wtedy nie próbowałam, bo wypiłam lampkę szampana – a wywoływacza z utrwalaczem nigdy nie stosuję.
Życzę Państwu i sobie by każdy dzień tego roku był jak musujące wino z beczki Stanisława, a każda noc soczysta niczym wiśnie z szynki – jeśli tłuszcz ma duszę to co mamy sobie z życzeniami żałować 🙂
Mogę tylko przypuszczać, że jogurt króla Franciszka nie był podawany w stylu au gueridon.
Na dworze ciemno, ponuro i znowu leje. I tak ma być przez cały tydzień, raz deszcz, raz śnieg… 🙁
Od czasu do czasu pijamy ruskiego (?) szampana Crimea sparkling wine extra dry lub brut. Kupujemy na granicy między Czechami i Niemcami. Dawniej bywał tu u nas w jednym sklepie, ale teraz tylko miewają czerwone, a tych nie lubię.
Ten krymski sekt został wyżej oceniony (w anonimowych testach) niż Veuve Clicquot. Ten ostatni stał się z czasem znakiem rozpoznawczym i symbolem szampana par excellence. Jak na filmie widać butelkę z pomarańczową etykietką, od razu wiadomo – co piją bohaterowie 😉
Wiele lat temu byłam raz w Kopenhadze w por-nokinie 😎 😉
Jak tam podawano jogurt (ponętna i młoda pokojówka staremu lordowi), to do dziś pamiętam 😯 😳
Nie wiem czy Miecznikow był w Kopenhadze, ale każdy może sobie to wyobrazić. Miecznikow, Sulejman Wspaniały i słynny duński jogurt.
Żerydon to jedno, a epergne to drugie. To jest bardzo, bardzo ważne 🙂
Dzień dobry,
Przyjazd Gości był dla mnie również sprawdzianem moich kulinarnych możliwości. Wyjechali zadowoleni, więc chyba było dobrze.
Gwoździem programu była wołowina w sosie kawowym – potrawa smaczna, ale proco- i czasochłonna. Do tego zrobiłem młode kolorowe ziemniaczki obtoczone w maśle ze świeżymi ziołami – natką pietruszki, szczypiorkiem i teragonem.
Jako jarzynę podałem brukselkę smażoną (bez gotowania) na świeżym maśle z sokiem z limonek (soku musi być sporo, ja wycisnąłem pięć). Drugą jarzyną miały być pomidory zapiekane z parmasanem, niestey za późno włożyłem do dochówki i były po prostu za późno.
Jako drugie mięso była pieczona polędwica wieprzowa z ziołami i cebulką. Też smakowała.
Architektem jadłospisu i telefonicznym konsultantem była jedna z najlepszych kucharek
mojej pracodawczyni, ale wszystko robiłem sam. Byłem tak zajęty i przejęty, że nie zrobiłem żadnego zdjęcia swojego dzieła, ale chyba Alicja coś będzie miała. Wzięła też przepis na wołowinę w sosie kawowym, więc pewnie dołączy do swojego spisu.
Jestem bogatszy w doświadczenia kulinarne, a także w prawdziwy sprzęt – kupiłem ciężki, żliwny gar z pokrywą w którym można ugotować i upiec wszystko, natomiast nic nie można przypalić.
cdn
Wychodzę do pracy, zajrzę później.
Miłego pierwszego poniedziałku w tym roku. 🙂
Danusko, my to bylismy przybrani glownie w feuerwerk i opatuleni muzyka.
Pyro, teraz Ci moge odpowiedziec do Poznania sie jedzie niecale 3 godziny.
Nowy-szapo basy ! Wołowina w sosie kawowym ! Bardzo intrygujące.
Czekamy niecierpliwie na przepis.
Czy tłuszcz ma duszę? W paru przypadkach dałbym odpowiedź twierdzącą.
Mam nadzieję, że każdy dzień tego roku niekoniecznie, ale większość na pewno będą takimi jak sugeruje Placek.
Epergne może stać na żerydonie, najlepiej w Epernay. A krymski brut podobno naprawdę może być dobry. Raczej ukraiński niż rosyjski. Kilka wytwórni je produkuje i różnie oznacza na różne rynki. Nowy Świat powołuje się na ciągłość z wytwórnią założoną przez Księcia Golicyna. Artemowsk zapewnia, że także stosuje metodę szampańską. Cały proces produkcyjny odbywa się w podziemnych korutarzach o stałej temperaturze.
Żaba dostała jakiś bonus telefoniczny – ma wygadać 1500 minut w 15 dni (?). Z nieba jej spadło, bo internet znowu hen – na Dzikich Polach; nie ma Eska i nie ma Żaba. Żaba zabiera się właśnie do robienia tortu orzechowego dla Wuja Leszka – męża Eski, który 4 stycznia kończy 60 lat. Wystarczy przypomnieć sobie jak reagował w taką rocznicę Placek, żeby koić tortem żale Jubilata.
Placku – zgadzam się z Tobą w zupełności : po co dzisiaj wiedzieć co to takiego gerydon; przecież nikt tak już nie mówi. Ja sobie tylko taką ciekawostkę usiłowałam przypomnieć.
O serku w plajstekach już było. Teraz będzie gawęda o winie.
http://www.joemonster.org/filmy/13378/Marek_Kondrat_Gaweda_o_winie
Witam Blogowych Przyjaciół w Nowym Roku i ponawiam najlepsze życzenia.
Mam nadzieję, że Gospodarz pozwoli, że podam nazwisko tej francuskiej autorki. Imię ma niedzisiejsze 🙂 : Maquelonne Toussaint-Samat. Opublikowała nie tylko książki o jedzeniu. Interesowała się Średniowieczem i działała na rzecz Afryki („Afrykanka i jej dom”).
Szynka Echidny wygląda nadzwyczaj apetycznie. Przypomina mi szynkę Wirginia, naszpikowaną goździkami i posmarowaną miodem.
Wszystkie Wasze zdjęcia są ciekawe.
Nowy, podobnie jak Danuśka, czekam na Twój przepis na wołowinę
w sosie kawowym. Mam żeliwny garnek z przykrywką, ale w moim zawartość może się przypalic…
Alnko,
Dziękuję za maila, mam trudności z odpisaniem, bo w tej maszynie, z której nadaję teraz nie otwierają mi się listy, a nową odstawiłm, chyba oddam do sklepu. Coś nie mogę sobie poradzić z tą nową techniką elektro.
Moc jest z nami!
http://www.joemonster.org/filmy/24017/Jak_sie_powinno_pic_wodke_
Nowy, więc jeszcze raz wszystkiego najlepszego noworocznie 🙂
Marek Kondrat 🙂 🙂 🙂
Bardzo serdecznie państwa przepraszam, ale to już ostatni raz. W kulturze robiłem i w związku z tym oprzeć się nie mogę:
http://www.joemonster.org/filmy/16779/Wyklad_mecenasa_kultury
Obiecanki cacanki…
Jak to dobrze , że nie mam teściowej.
http://www.joemonster.org/filmy/6935/Tesciowa_Janusz_Gajos
To już było…
Ale jak miło posłuchać:
http://www.youtube.com/watch?v=8e2VAC9XQIo
Berliński minizjazd Sylwestrowo ? Noworoczny udał się nadzwyczajnie. Dorota pięknie napisała, że byliśmy otuleni muzyką. Ale to zbyt mało powiedziane. Organizatorką, przewodnikiem i kierowcą była ona sama. Świętowanie zaczęliśmy popołudniu, obiadem szampanem. Potem pojechaliśmy na koncert. Najpierw przejazd cudownie udekorowanym światłami Kudamem, przez ?zaczarowany las?, zaaranżowany przy pomocy świateł. Przejście przez, pełne radosnych ludzi, muzyki i kolorowych kramów, ulice do kościoła na koncert.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_Pami%C4%99ci_Cesarza_Wilhelma
Bardzo lubię ten kościół. Ma on dla mnie szczególne, symboliczne znaczenie.
Sam koncert był przepiękny z małą nutka humoru. W repertuarze Haydn, Mozart, Beethoven. Nie pamiętam kiedy ostatnio słyszałam tak doskonałe wykonanie partii w piano. Wzruszające, kojące, oczyszczające. Zaskoczeniem było dodanie do Symfonii Nr 2 D- Dur op.36 ? kastanietów ?
Siedzieliśmy na chórze, skąd znakomicie było widać wykonawców. Znakomita akustyka. Koncert trwał 1,5 godziny i obie z Dorotą stwierdziłyśmy, że mógłby trwać dwa razy tyle.
cdn
Potem pojechaliśmy na plac Poczdamski
http://pl.wikipedia.org/wiki/Potsdamer_Platz
przepięknie, wręcz bajkowo, udekorowany. Szczęśliwie znaleźliśmy miejsce na parkingu przy Filharmonii. W wielkim, wiwatującym tłumie, odpalającym raz po raz fajerwerki, wędrowaliśmy w kierunku Bramy Brandenburskiej. Dotarliśmy najdalej, jak to było możliwe, do barierek ustawionych przez policję. Szampan już się lał strumieniami, huk fajerwerków, kolorowe pióropusze świateł. I z każdą chwilą gęstniejący tłum. Zaczęliśmy się czuć niezbyt bezpiecznie z uwagi na ilość petard. Dorota kupiła noworocznego strucla, na szczęście, który się zgodnie podzieliliśmy. I przechodząc raz jeszcze przez cudowny plac Poczdamski, wycofaliśmy się z tej okolicy.
cdn
Pojechalismy pod Kolumnę Zwycięstwa
I znowu, w zatłoczonym mieście, dopisało nam szczęście, Dorota z udziałem Włodka, genialnie znalazła miejsce parkingowe. My sami zajęliśmy strategiczny punkt przy murze, z widokiem na kolumnę. I zaczęło się ? race, fajerwerki ? fantastyczne widowisko ? szampan, życzenia. Nieprawdopodobna, niezapomniana atmosfera.
Do domu wracaliśmy ulicami, wzdłuż których nadal trwała sylwestrowa kanonada. Posiedzieliśmy jeszcze trochę przy choince z prawdziwymi świeczkami, popijając szampana i podjadając co nieco, słuchając odgłosów świętowania za oknem. Aż żal było iść spać, ale zmęczenie i perspektywa następnego dnia robiły swoje.
W Nowy Rok Dorota zaproponowała pójście do pobliskiego kościoła, pod wezwaniem św. Luizy, spodziewając się, że na nabożeństwie wystąpi chór. Chóru nie było, ale nabożeństwo było dla nas wszystkich wyjątkowym doświadczeniem i przeżyciem.
Przede wszystkim, właściwa rytowi reformowanemu, prostota świątyni i rytuału. Weszliśmy kiedy gitarzysta, znakomity, grał The Man I love Gershwina. Między głównymi ławkami umieszczony był projektor multimedialny a między ławkami a ołtarzem zawieszono duży ekran. Ksiądz/pastor przechadzał się między ławkami. Do ołtarza podszedł jedynie na sam moment konsekracji. Muzyka była znakomita. Nie rozumiałam rozważań/kazania, ale ich podstawą były wspaniałe słowa z trzeciego listu apostoła Pawła do Galatów, ze znamiennymi słowami Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie
Potem między ławkami przeszły panie, współcelebrantki z koszykami symbolicznych kamyków ? ładnych, kolorowych ? symbolicznie miały się one odwoływać do kamieni kładzionych na żydowskich nagrobkach. Każdy mógł wziąć tyle kamyków, za ilu ludzi chciał się pomodlić, ilu dobrze życzy, ilu chce zrobić cos dobrego.
Komunia wyglądała w ten sposób, że wszyscy, bez wyjątku, stanęli w dużym kole. W koszyku był chleb przekazywany z rak do rąk. Odłamywano kawałek chleba i dzielono się z osobą obok. Ksiądz/pastor podawał na tacy winogrona.
Potem była modlitwa wiernych, śpiewy. Cały czas grał gitarzysta. I po błogosławieństwie usłyszeliśmy, z tyłu otwieranie szampana. Wspólny toast szampanem, sokiem owocowym, ciasteczka. Miłe rozmowy. Całość, trwająca dwie godziny, minęła niepostrzeżenie.
I potem rozmowy, biesiadowanie. A na koniec, o czym pisała wczoraj Dorota, kolejna kolacja, złożona z wyśmienitych serów, krewetek i równie wyśmienitego wina od Pawła wiedeńskiego, przechowywanego przez Dorotę na specjalną okazję.
Było naprawdę wspaniale. Myślę, że Dorota pokaże zdjęcia. Część z nich prześle do niej Włodek. Jeżeli zdąży, to jeszcze dzisiaj.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego Blogu.
Moja Młodzież zadała mi dzisiaj następujące pytanie:
jak uzyskać przezroczyste kostki lodu ? Na ogół lód robiony w naszych zamrażalnikach jest biały,oszroniony,a ten podawany
w barach,czy restauracjach przezroczysty.Dlaczego?
Jotko nie strucle ale brecel. W Niemczech na Nowy Rok jada sie albo paczki albo wlasnie takie duze brecle.
Danuśka,
w warunkach domowych ładny lód można uzyskać z przegotowanej wody i przy powolnym zamarzaniu, aby powietrze rozpuszczone w wodzie mogło sobie uciec. Maszyny do kostek lodu podobno specjalnie wibrują, aby to powietrze usunąć.
Zobaczcie, co wczoraj było widać z mojego balkonu Niestety, nie w tej jakości, więc nie robiliśmy zdjęć 🙁
Jotko,Dorotolu-to teraz będziemy wszyscy żałować,że nie spędzaliśmy Sylwestra w Berlinie 🙁
Nemo-dzięki !
Na Ciebie zawsze można liczyć 🙂
A z mojego balkonu widać tuje w ogrodzie sąsiadów i blok
naprzeciwko 🙁
Najładniejszy lód powstaje na zasadzie sopla – kolejne warstwy spływają i zamarzają. W zwyczajnym zamrażalniku zamarzanie postępuje od zewnątrz do wewnątrz i powietrze nie ma szans, by się ulotnić 🙁
To była ilustracja do tego tekstu
Artysta miał trochę pecha, bo co chwilę leje i są gęste chmury, a on od tygodnia tam koczuje w kontenerze z potwornie drogim sprzętem.
Onegdaj, na milenium, też coś takiego kombinował, i też były chmury 🙁
Dość klarowne sople
Danuśka,
🙂
nemo,
widok zapiearający dech w piersiach. Z tej kolejki korzystaliśmy, razem z wnukiem, w lipcu 2007 🙂
Stanisławie,
Jak na złość, przez Nowy Świat przemknęliśmy wieczorem i nic nie zobaczyliśmy ani nie podegustowaliśmy. Za to uczciwie mogę powiedzieć że to tam zjedliśmy najlepsze i wcale nie najdroższe czebureki.
Degustację za to nadrobiliśmy w Mas.sandrze, gdzie, moim zdaniem, królują słodkie wina. Do ulubionych zaliczam: różowy muskat, biały muskat czerwonego kamienia (biełyj muskat krasnawa kamnia) no i obowiązkowo jużnobierieżnyj. Witkowi przypadła do gustu tamtejsza Madera. Czarny Doktor też był „wkusny”…
http://www.youtube.com/watch?v=CRpRzmlEBQE
Koniec świąt. Początek gorączki karnawałowo – imieninowo – urodzinowej 🙂
I pracowity czas zaliczeń i egzaminów 🙁
Kostki lodu można też kupić na stacjach benzynowych, ale nie wiem czy są przezroczyste 🙁
sa przezroczyste i na dodatek turkisowe fale w atlantyku. nie lykalem szampanow, nie siegalem po kefiry. bo i po co? jest wiatr, ciepla woda, fala w dobrych periodach no i Przyjaciel. jak tak zostanie jeszcze z piecdziesiat lat, to tez nie bede narzekal.
zadaje sie ze zapomnialem klepnac tu buen ano
buen ano!
Taki kod – buk4
Berlin oszałamia; ja naprawdę lubię to miasto i wieczór z pewnością b.udany. Bardzo ładne „charakterne” wnętrza u Nowego – wcale nie, jak przysłowiowe tymczasowe przytulisko słomianego wdowca, a balowicze znani, lubiani i swoi. Trochę żal, że nie byłam w żadnym z tych miejsc ale jeszcze bardziej żal, że nie byłam w Poznaniu na świetnych koncertach sylwestrowych. M.in. w Muzeum Instrumentów Muzycznych grał Kulibajew – cały konkurs Wieniawskiego to właśnie jemu kibicowałam. W Filharmonii królowali jak co roku Straussowie. A mnie tam nie było i za rok nie będzie i też mi będzie żal. Pewnie, że na bilet i taksówkę bym wydoliła ale za każdym moim większym wyjściem obecnie kryje się taki wysiłek, że ja już sobie z płyt albo głośników posłucham.
Pyro – Niezawodny Stanisław zrozumiał, że chodziło mi o to, że desery Danuśki cieszyły oko nie na gerydonie, a na epergne, i że to tę uwagę (moją) uznałem za rzecz mało istotną. Takie zapomniane nazwy interesują na przykład mnie, a zatem w pełni się zgadzamy 🙂
Myślę, że Dorotol zna wiele takich antycznych ciekawostek, a zatem i ją może to interesować. Gerydon – piękne słowo 🙂
Nowy Rok powitał mnie ze zdziwieniem – widzę, że jeszcze jesteś, rzekł.
W tym roku Sylwester wypada w poniedziałek. Miłości moja, czy mogę poprosić Cię do tańca? Tak planuję, bo czas ucieka. Później mogą być gołąbki, a nawet suchary z gorzką herbatą. Nieważne.
Placku – ależ dobrze Ciebie zrozumiałam; chodziło mi tylko o to, że są to dzisiaj słowa mało istotne i często niezrozumiałe, a urządzenie samo w sobie całkiem niegłupie – oszczędza miejsce na stole i pozwala wyeksponować ładne kąski. Mamy tak niewiele czasu i tak mało przywiązujemy dzisiaj wagi do urody rzeczy codziennych i zwykłych. Jedna z moich ciotek układała na paterce zwykłe śliwki – węgierki w piramidkę, a między owoce wsuwała ze dwa – trzy białe kwiaty na krótkiej łodydze; bardzo to było ładne.
Węgierki z białymi kwiatami to coś niezwykłego i pięknego. Musimy na to znaleźć czas. Nie biję na alarm, ale tak sobie mówię 🙂
Od wczoraj już nie czytam czy Maryla Rodowicz miała na sobie podróbkę i czy Kasia Tusk miała kaca – takie właśnie wiadomości pożerały mój czas. Mogę teraz ułożyć piramidę z owoców, napisać scenariusz do filmu o jogurcie Danone, założyć pożyteczną fundację, wykopać studnię, a przede wszystkim odświeżyć moje tangowanie 🙂
Podziwiam operatywność panny T. Dobrze zarabia i robi niezłą robotę PR ale na miejscu rodziców chyba trzęsła by mną ciężka cholera. Ciuchy – córka, buty – córka, włosy – córka… A cóż to? Moja CÓRKA PANNA SUBRETKA MAX?
Danuśka, Alinko i wszyscy zainteresowani,
Zeskanowałem przepis na wołowinę, brisket to chyba odpowiednik naszej łopatki (Nemo podpowiedz, please), Dutch oven to właśnie żeliwny gar z taką samą, ciężką pokrywką, starego typu.
A potrawa jest żydowska, podawana w czasie specjalnych przyjęć, np. z okazji żydowskiego nowego roku. Przepis pochodzi z książki kucharskiej „The New York Times Jewish Cookbook”
Zamiast łopatki dużo lepiej podobno użyć tzw. chuck meat, czyli rozbratel (Nemo, tak?). Ja nie mogłem znaleźć w sklepie, więc zrobiłem jak w przepisie.
https://picasaweb.google.com/takrzy/WoOwinaWSosieKawowym#slideshow/5693148283281785810
Placku czytałeś?
Ja przed chwilą. Robi wrażenie. Szacunek taki , że czapka sama spada …
http://wyborcza.pl/1,76842,8720746,Mama_bylaby_zla.html?as=1&startsz=x
http://youtu.be/HyDjOFkoWVM
http://www.youtube.com/watch?v=LzHPRdGHgVI&feature=related
Dla Pyry na dobranoc:
http://www.youtube.com/watch?v=0sAn0Q04VUE&feature=related
Nowy,
brisket = mostek (wołowy)
chuck meat = karkówka
chyba
Ja też idę spać:
http://www.youtube.com/watch?v=lAHweK524Wc&feature=related
Soubrette…Słownik wyrazów godnych przypomnienia. Pyro – przestań torturować się polityką, weź się do dzieła. Zacznij pisać. Klotylda, Despina, Giannetta. Zacznij pisać i już 🙂
Marku – Tak, dziękuję. On postanowił budzić się z chęcią do życia, czego i nam życzę 🙂
W końcu ile lat nam pozostało? Pyrze 40, nam po 30, to zaledwie 100.
Jeszcze raz – wszystkiego najlepszego, łącznie ze starą szatą graficzną tego blogu 🙂
Dedykuję Markowi z wieczornym pozdrowieniem
http://youtu.be/s58Vw_D3erk
Rozbratel (międzyżebrówka, część tylnej ćwiartki z kością lub bez kości) ma amerykańskie odpowiedniki – Porterhouse steak, sirloin steak, T-Bone steak
Nemo – może byś przetłumaczyła dla analfabetów językowych, jak Pyra?
Pyro,
co mam Ci przetłumaczyć? Przecież znasz się na rozbiorze tuszy wołowej lepiej niż ja.
Aaa, masz na myśli przepis?
Za chwilę.
Albo jutro rano, bo mnie sypialnia wzywa 😉
Dobranoc.
Też będę się kładła. Dobranoc.
Nowy , ja też pozwolę sobie podebrać Twój przepis , jak tylko Nemo zrobi tłumaczenie.
Domyślam się co prawda co tam pisze, ale wygodniej byłoby mieć pewność.
Dobranoc.
Jak go zwal, tak go zwal, ale to chyba najbardziej pomocne. Jest i brisk i chuck. Wybor odpowiedniego miesa jest podobno bardzo wazny.
http://www.bing.com/images/search?q=beef+meat+cuts&view=detail&id=EF823FCF841433EEC2449ECE9E1EA0B9ED95DDDC&first=0
Wiatjcie!
Wszelkie sprawozdania jutro, bo dzisiaj jeste zmęczona po podróży. W domu byłiśmy ok.16-tej, nieźle się jechało, ale kilka zamieci po drodze zaliczyliśmy, chociaż nie miało się to kiedy skumulować, bo wielki śnieg (a u nas mróz) podobno dopiero idzie.Ja też idę – do łóżka!
Zanim co – dzięki naszym Gospodarzom sylwestrowo-noworocznym 🙂
*witajcie 🙄
Tlumaczenie
3/4 cup (nieco ponad 100 ml) oleju roslinnego
1 duza cebula (radzilbym dwie duze, zwykle cebule)
5 zabkow czosnku
1 lyzeczka od herbaty czerwonej papryki (nie mielonej, tylko w drobnych „platkach”)
1 lyzka stolowa przecieru pomidorowego
7 lyzek stolowych jasno brazowego cukru
1,2 litra parzonej kawy
okolo 120 ml octu jablkowego (apple cider)
1 puszka (826 ml, czyli okolo 1 litra) obranych i posiekanych pomidorow.
Sol i swiezo mielony pieprz do smaku
Do 2 kilogramow miesa brisket, czyli wydaje mi sie lopatki, albo (lepiej) karkowki (?)
patrz ilustracja wyzej.
1. W sredniej wielkosci garnku zagrzac okolo 60 ml oleju do sredniej temperatury, wrzucic cebule i mieszajac doprowadzic do zloto brazowego koloru, okolo 7 minut. Dodac czosnek i znowu gotowac, az zacznie pachniec, okolo 30 sekund. Dodac przecier pomidorowy i znowu gotowac okolo 1 minute. Wsypac cukier. Wlac kawe, ocet i dodac pomidory, doprowadzic do wrzenia, po czym obnizyc temperature, tak by byla w okolicy lub lekko ponizej wrzenia. Trzymac tak przez okolo 10 minut, po czym odstawic do ostygniecia.
2. Dzielac zawartosc na mniejsze czesci dokladnie zmiksowac. Dodac sol i pieprz do smaku.
3. Rozgrzac piekarnik do temperatury 135 C. Posolic i posypac pieprzem mieso. W zeliwnym garnku (wspomniany Dutch oven) z dobrze pasujaca przykrywka.
Zagrzac pozostala czesc oleju (okolo 120ml) i zrumienic mieso (na duzym ogniu) po obydwu stronach (moja rada: zrumienic bardzo mocno), po czym odlac olej, pozostawiajac mieso w garze. Odwrocic tak, zeby tlusta czesc byla na gorze i przykryc pomidorowo-kawowa miesznka (wlac wszystko). Przykryc gar i wlozyc do piekarnika. Piec 3 godziny, polewajac czasami.
4. Zdjac pokrywke i piec nieprzykryte, az mieso nabierze polysku (glazed, nie umiem znalezc lepszego okreslenia) i stanie sie bardzo delikatne, okolo 1,5 godziny. Po czym wyjac mieso i odstawic na okolo 10 minut, przykryte folia, zanim zaczniemy je cinko kroic w poprzek miesni.
Moja rada – mieso najlepiej przyrzadzic poprzedniego dnia – im dluzej bedzie w sosie, tym nabierze lepszego smaku.
Ja podalem do tego oczywiscie Malbec.
Smacznego.
Wciaz przepraszam za brak polskich znakow, ale czasami musze uzyc tej nowej maszyny.
errata
W pkt 3. drugi i trzeci wiersz bez kropki, jedno zdanie!!!
errata II
zamiast okolo 120 ml octu jablkowego (apple cider), w nawiasie powinno byc oczywiscie (apple cider vinegar), bo tak sie on tutaj nazywa.
Dzień dobry.
Jeżeli dobrze policzyłam, to całkowity czas pieczenia wynosi ok 4,5 godziny. Nie będę tego robić, nie mam cierpliwości.