Barszcz ukraiński – przysmak z Kresów
Od czasu do czasu, zwłaszcza gdy tęsknię do smaków dzieciństwa, gotuję barszcz ukraiński. To spadek po Babci Eufrozynie. I to spadek, z którego korzystają kolejne pokolenia naszej rodziny. Bo zupa to przepyszna. W dodatku zajmują się nią także smakosze z tytułami naukowymi.
Barszcz, pierogi, a także kwas chlebowy, należą do najbardziej ulubionych i popularnych potraw Ukraińców – twierdzi prof. Włodzimierz Mokry ukrainista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Spośród 39 odmian barszczu ukraińskiego za najsmaczniejszy, najbardziej urozmaicony uchodzi barszcz kijowski, gotowany z 20 składników, a następnie barszcz połtawski – z 18, i czernihowski – z 16 produktów, głównie z jarzyn i owoców bogatego w przysmaki roślinne wiejskiego ogrodu na Ukrainie. Tajemnicą odpowiedniego przygotowania i technologii gotowania takiego barszczu ukraińskiego, w którym można odczuć smak każdej współtworzącej barszcz jarzyny, jest umiejętność zróżnicowanego pod względem czasowym przygotowania każdej jarzyny do stanu wymagającego wspólnego 5 – 7 minutowego dogotowywania wszystkich wcześniej przygotowanych składników, które wymagają dłuższego lub krótszego gotowania, np. od 1 do 2 godzin powinna być gotowana fasola, ziemniaki – 10 – 15 minut, burak – 20 minut, kapusta – 15 minut, itd. Odpowiednio oddzielnie przygotowane i dogotowane jarzyny, grzyby, owoce i inne składniki barszczu nie tracą swojego smaku oraz witamin.
Możliwość przygotowania około 40 gatunków na co dzień przez Ukraińców spożywanego barszczu to świadectwo umiejętnego wykorzystywania uprawianych w różnych regionach Ukrainy roślin, jarzyn i owoców. Jest to także dowód otwartości kuchni ukraińskiej na innowacje i twórcze zapożyczenia od sąsiadów.
Barszcz ukraiński, który na różne sposoby jest gotowany na Ukrainie, stanowi jedną ze stałych potraw kuchni domowej oraz różnych barów i restauracji, również w Polsce i innych krajach, zwłaszcza słowiańskich, a nawet w Ameryce, Australii czy Argentynie, gdzie istnieje dość duża mniejszość ukraińska, a także Polonia, dla której barszcz ukraiński stanowi jedną ze swojskich potraw.
.
Barszcz ukraiński, wg. przepisu Babci E.
Porcja włoszczyzny z kapustą, 1 cebula, 1 szklanka drobnej fasoli, 2 buraki średniej wielkości, 5 ziemniaków, 1 duża łyżka przecieru pomidorowego, 1 szklanka śmietany, 1 pęczek koperku, sól, pieprz, cukier, cytryna, wywar z mięsa (1/2 kg wieprzowiny albo cielęciny bądź kurczaka) lub około 1/2 kostki masła.
1. W przeddzień namoczyć fasolę w 1 litrze letniej przegotowanej wody, następnie ugotować ją.
2. Na tarce jarzynowej o większych otworach zetrzeć obraną i umytą marchew, pietruszkę, seler, drobno pokrajać por.
3. Do ugotowanego uprzednio wywaru z mięsa (2 litry) wrzucić starte jarzyny, gotować (jeżeli zupa ma być bez mięsa należy ugotować jarzyny i dodać masło).
4. Po kilku minutach, kiedy już jarzyny się zagotują, dodać buraki starte także na tarce o dużych oczkach.
5. Kiedy gotujące się jarzyny zaczynają mięknąć, dodać pokrajane w kostkę ziemniaki.
6. Poszatkować kapustę i wrzucić do zupy.
7. Kiedy wszystkie jarzyny są już miękkie, dodać do smaku sok z cytryny, przecier pomidorowy, cukier, sól, pieprz.
8. Fasolkę wlać do zupy wraz ze smakiem, w którym się gotowała, jeszcze chwilę potrzymać na ogniu.
9. Zestawić zupę z ognia, dodać drobno posiekany koperek i śmietanę. Jeżeli zupa jest gotowana na mięsie – to jest to właściwie całe obiadowe danie. Z podanej ilości składników uzyskuje się dość dużo zupy, można więc część przechować w lodówce na następny dzień i właśnie wtedy jest najlepsza.
Komentarze
Piękny Dzień Matki, prawda? Słońce, cieplutko, kwietnie
Mnie barszcz ukrainski nauczyła gotować koleżanka, która pochodziła z pogranicza ukrainsko – białoruskiego i jest to zupa i podobna do tej Babci E. i całkiem inna. Zrobiona tak, jak ją gotowała Alonka, jest typowym eitopfem, pełnym posiłkiem i zgadza się – najlepsza jest odgrzewana.
Zupa Alonki :
– wędzona golonka albo wędzone żeberka,
– kwaszona kapusta,
– włoszczyzna,
– buraki,
– ziemniaki,
– biała fasola
– lekko kwaśna śmietana
– sól, pieprz, liść laurowy, ziele
Wieczorem nastawiamy fasolę do moczenia, a w innym garnku wędzonkę.
Następnego dnia gotujemy fasolę w wodzie, w której się moczyła, a z mięsa wodę wylewamy i nastawiamy do gotowania w świeżej wodzie z dodatkiem ziela i liścia laurowego. Kiedy mięso jest miękkie wyciągamy je, a do wywaru dodajemy krojoną albo startą włoszczyznę,buraki, potem pokrojone niezbyt drobno ziemniaki. Kapustę kwaszoną gotujemy w oddzielnym garnku i po ugotowaniu siekamy ją i wrzucamy do zupy – wodę z gotowania kapusty dodajemy po trochu, sprawdzając ilość kwasu, smak. Teraz dodajemy ugotowaną fasolę razem z wodą od gotowania. Jeżeli trzeba, to dosalamy, wrzucamy pieprz, na końcu podprawiamy śmietaną i zieleniną. Mięso krajemy na porcje i zagrzewamy w zupie. Na talerze wlewamy zupę i wkładamy po porcji mięsa. Smacznego.
ja znam jeszcze lepszy przepis na barszcz ukrainski
Witam serdecznie 😀 , słonecznie choć 11 stopniowo. 😯
EWUNIU, z okazji imienin, życzę Ci samych zdrowych, szczęśliwych, pogodnych, podróżniczych i smakowitych dni. 😆 😆
Asiu, gratuluję wygranej. 😀
Teraz wybywam po zamówione twarożki kozie, które uwielbiam prawie tak samo jak „robale”. 😉
Wspaniałego dzionka życzę Blogowisku. 😀
Zgago-dzięki, że jesteś na posterunku i pilnujesz terminów urodzinowo-imieninowych 🙂
Ewo- licznych wygranych w środowych konkursach i kolejnych wspaniałych podróży !
Myślę, że oba przepisy na barszcz godne uwagi.
Tego z dodatkiem kiszonej kapusty nie znałam,a połączenie słodkawych buraków z kwaskową kapustą to z całą pewnością dobry patent.
Z gotowaniem poczekamy na jesienno-zimowe wieczory.
Dzisiaj dostałam świąteczne śniadanie do łóżka.Atrakcją były ciepłe rożki
z konfiturą.Rożki zostały w sekrecie upieczone wczoraj,a dzisiaj podgrzane w piekarniku.Zabiegi te wymagały od dziecka pobudki już o 6.00 rano,
ale to nie koniec atrakcji.Po powrocie z pracy jestem zaproszona na obiad,też własnej roboty.Szczegóły sprawozdam,a póki co pozdrawiam serdecznie i słonecznie wszystkie MAMY 😀
Ewelino – wielu wygranych. W życiu i w blogu.
Kochani – dziękuję za pamięć i życzenia.
Wszystkim Mamom życzę samych radosnych dni 🙂 .
Ewa – jeszcze nie dziękuj. Toasty Cię nie miną i różne, serdeczne życzenia jeszcze dostaniesz z pewnością. Jeszcze nie wieczór.
Pyro – z przyjemnością podziękuję raz jeszcze 🙂
ewo -Ewelino dużo zwiedzania i zdrowia do tego … 🙂
Ewo,
pięknego i ciekawego życia! Dorzucam Ci kwiatek pachnący jak najpiękniejsze róże 🙂
Zabawy w kotka i myszkę ciąg dalszy Zaprawdę powiadam Wam, dla myszki byłoby lepiej ze znieczuleniem 🙄
Ten śliczny kotek, a właściwie kotka imieniem Chili, upodobała sobie nasz ogród do „zabaw” z upolowanymi, wpółżywymi myszami z łąki po drugiej stronie ulicy. Chili mieszka po sąsiedzku, jej poprzedniczka została uśmiercona przez samochód w trakcie jednej z eskapad na tę łąkę. Żeby było śmieszniej – za domem sąsiadów rozciąga się o wiele większa łąka, ale ta po drugiej stronie ulicy jakoś magicznie przyciąga wiele kotów z sąsiedztwa. Chili ma dopiero rok i na początku swoich polowań tryumfalnie maszerowała przez ulicę i nasz ogród do własnego domu i tam na tarasie puszczała upolowaną zwierzynę w oczekiwaniu pochwał personelu, że tak się przyczynia do rodzinnego dobrobytu. Tymczasem, cóż za rozczarowanie, regularnie rozlegał się piskliwy wrzask dzieci – „Chiiiliii!!!”, a ogłuszona mysz ruszała w kierunku jakiegoś bezpiecznego ukrycia czyli pod grill, szafkę, stos drewna…
Po kilku takich scenach Chili, która i tak woli przebywać w naszym towarzystwie, zaczęła przynosić myszy do nas i po ok. kwadransowej „zabawie” pożerać je w cieniu jabłoni. Raz akurat miałam przy sobie aparat…
Ewo – wszystkiego najlepszego, niech Ci się marzenia spełniają 🙂
Chyba się cieszę, że nie mam takiego starownego kota. Gucio natomiast ma manię zbierania patyków, im więcej tym lepiej, ile zdoła objąć swą wielką paszczą. Cierpliwie wraca po każdy upuszczony patyczek, pieczołowicie taszcząc całkiem sporą wiązkę. Może pierwszemu właścicielowi pomagał zbierać chrust w lesie 🙂
Barszczyk ukraiński bardzo lubimy i robię często, ale jak zwykle idę na łatwiznę np. dorzucam gasolkę z puszki itp.
..fasolkę – miało być 🙂
Ewo, samych wspanialosci! Wreczam narecze ze szwajcarskiego ogrodka – bo nie mam niczego odpowiedniego pod reka.
Tobie Nemo tylko zazdroscic!
Za to dla Nemo kartka z Toscanii:
Heilige Trias von Öl, Brot und Wein
Schon euer Dasein steigert mein Sein.
O Trinität von Öl, Wein und Brot!
Ihr fördert mein Leben, hemmt meinen Tod.
Teure Dreifaltigkeit von Brot, Wein und Öl
Zweimal gelang mein Reim, schlägt er nun föhl?
(Robert Gernhard – Toscana Mia)
Nemo,
Piękne piwonie, dziękuję 🙂 .
A propos Szwajcarii, właśnie koleżanka wróciła stamtąd z delegacji i uroczyście wręczyła mi Gruy?re’a. Jak miło…
Pepegorze,
dzięki za kartkę 😀
I czegóż mi zazdrościć? Chyba tylko tych muskułów w prawym ramieniu od taszczenia ciężkich konewek z wodą 🙄 Wszelka deszczówka już się dawno skończyła, wczoraj sięgnęliśmy po węża z dyszą prysznicową, choć roślinki nie przepadają za zimną wodą z kranu… Dziś pod wieczór i jutro ma przyjść wreszcie jakiś niż i trochę deszczu. Najstarsi górale nie pamiętają takiego gorącego i suchego maja (ani kwietnia, ani marca…), normalnie o tej porze topnieją jeszcze śniegi na 2000 m… Tymczasem czereśnie już się czerwienią, porzeczki też, a łąki wysychają jak latem 1976.
Szczerze mowiac, tego roku nawet nie sprobowalem czegos zasiac, ale tego niewiele co wysadzilem tez musze podlac, wiec leje od ubieglego tygodnia.
Eh, lepiej juz o barszczu ukrainskim. Piotrze Gospodarzu, czy to przypadek, ze z miesiw ktore uwazasz za dobre na wywar nie wymieniles wolowiny? Chyba tez mozna? Mozna tez chyba o innej porze roku niz jesien i zima. Skladniki latem swiezsze. Juzbym jakos chcial.
Ja tam wczoraj pokroilem pol kilo od szynki, posiekalem trzy duze i jedna mala papryke, za to ostra, cebule, czosnek, ziolka z ogrodka etc i zrobilem ostry gulasz. To tez nie na ta pore? Wlasnie dostalem pochwale, bo LP bardzo smakowalo, a ja dojem w odpowiedniej porze.
Nemo-zazdrościmy Ci efektów tego taszczenia 🙂
Dostałam dzisiaj pocztę z teatru „Kamienica”,który zaprasza w czasie weekendu na spektakl „Super Suzan”.Po przedstawieniu wszystkie mamy otrzymają wyjątkowy kwiat.Jaki? Nie wiem i się nie dowiem,bo zamiast do teatru udaję się w czasie weekendu w wiadome krzaki,gdzie posiane przez
Osobistego Ogrodnika kwiaty też może okażą się wyjątkowe,ale póki co nie za bardzo chcą rosnąć 🙁
Razem z zaproszeniem (do kupienia biletów) przyszedł wiersz :
Kwiaty – też mają swoją mowę,
gdy słów ci braknie są gotowe,
by myśli Twoje tak wyrazić
że nie używasz wyobraźni.
I wszystko wiesz i znów rozumiesz
i to co czujesz jest takie szczere,
że temu komu je darujesz
przekażesz myśli jak na dłoni.
Czy to rumianki, czy też róże,
każde są piękne w swym wyrazie,
niepowtarzalny mają urok,
w każdej scenerii, krajobrazie.
Zrozumiesz w locie ich przesłanie,
zapachu wonnym aromatem,
w pamięci zawsze pozostaną,
słowa wypowiedziane kwiatem.
bosze miałam wtedy 25 lat i się martwiłam, że stara jestem bo matka dwójki dzieci i ważę 63 kg po porodzie … piękny 76 rok .. urodziny mojej córci i do zrzucenia wagi 5 kg .. a babcia mówiła, że wreszcie dobrze wyglądam … teraz pomarzyć o tej wadze ..
Pepegor- zawsze w porę,jeśli tylko mamy ochotę 😉
Jolinku- to w tym roku obchodzisz wspaniałe,okrągłe urodziny ?
I kiedy ta wielka data ? Bo przecież to Ci nie może ujść na sucho 😉
Witam.
Jolinko chcesz stracić na wadze? Kup wagę i sprzedaj ją za pół ceny.
Przed chwilą dzwoniła Żaba z pełniutkiego autobusu do Warszawy. Skończyła liczyć barany w tej nowej robocie i obcinać im racice, a teraz leci do stolycy, dokąd przyjechał z Hameryki jej Brat, liczyć z Polakami atomy (?) Żaba jutro zobaczy się z Bratem (i z adwokatem) a w sobotę będzie w Kutnie na rodzinnym ślubie. W niedzielę wraca do siebie.
Poleciła mi pozdrowić Blogowisko, Ewelinę, wszystkie Mamy i wyrazić żal, że znowu nie zobaczy bliskich i znajomych. Uff Polecenie wykonałam i lecę zajrzeć do mojego placka (tzn w piecyku olacek Barbary0.
Ewo – samych radości, wspaniałych podróży i dużo, dużo zdrowia! 🙂
A to bukiecik dla Ciebie:
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Bukiet#slideshow/5611015114505357762
A w Świnoujściu będzie się odbywał „Weekend Kulinarny – Ryby są OK”.
Pyro Twoja Ryba może degustować 🙂
http://www.polskawita.pl/newsy/swinoujscie-weekend-kulinarny.html
Łączymy się w żalu z Żabą mając nadzieję,że to nas właśnie zaliczyła do
grona bliskich i znajomych,których nie zdoła zobaczyć 🙁
się nie łącze bo mam swój żal, że Żaba taka ..
Danuśka – Mądralinko .. już mam od miesiąca takie okazje do obchodzenia z przyjaciółmi i ledwie dycham .. ja koniec czerwca to wakacje to ja nie obchodzę bo wakacje ..
Yurek wspaniały pomysł .. a może wyrzucę wagę ..
O kurczę, jaki piękny Asiowy bukiet…
Ewo – takiego bukietu co dnia i samych życiowych sukcesów!
😆
Jolinku – jak miałam 50 urodziny, urządziłam przyjątko dla przyjaciół w podobnym i starszym wieku – zrobiłam piekne menu, w którym przy każdej potrawie było napisane, na co szkodzi onaż…
Niisu ja odwrotnie planuje … wszystko zdrowe bo życie szkodliwe to się trza ratować … 🙂
a Placka niet ..
Żyję, tylko czas mi się zadział.
W robocie jak w supermarkecie, bo sezon.
Zachciało mi się zajęć pozalekcyjnych i teraz trzeszczę.
Żarłoczne czasowo drobiazgi chcą, żeby zaraz i natychmiast.
Młody przyjeżdża, córasek pisze staroirlandzki, chwasty rosną, kret ryje, zapomnieliśmy wystawić śmieci, w niedzielę mamy wyjście i nie mam co na siebie włożyć 😕
Ewelino, imienin melodyjnych jak Twoje imię 😀
Ewo,
życzę Ci wspaniałych podróży, zdrowia i środków dla ich realizacji.
O barszczu ukraińskim pisała jakiś czas temu w ” Wysokich Obcasach ” Agnieszka Kręglicka. Bardzo podobał mi się jej pogląd, że każdy przepis na ten barszcz jest właściwy, choć każdy jest trochę inny. Ja używam kapusty włoskiej/ zawsze zostaje mi środek kapusty od gołąbków, który dzielę na części i zamrażam/, a fasolę wolę tę najwiekszą. Ważne jest też zachowanie równowagi między smakiem pomidorów i buraków – żaden smak nie powinien przeważać. Ta zupa ma też cechę, która czasem jest wadą , a czasem zaletą – nie można jej ugotować mało. Zawsze wychodzi duży garnek. Ale jest bardzo dobry także po rozmrożeniu. A tak w ogóle jest to moja ulubiona zupa. Ponieważ nie jadłam go nigdy w żadnym obcym domu, uważam więc go na razie za najlepszy, jaki jadłam. We Lwowie także próbowałam, był niezły, ale to nie to co domowy.
Ewo dużo, dużo radości.
Upiekłam i ja Barbarowy placek – znakomity
Ja pokrojony rabarbar zasypuję cukrem przynajmniej na dwanaście godzin, następnie odlewam sok- wychodzi go sporo- pozostały rabarbar nadal zachowuje jędrność i jest świetny do przetworów, mrożenia i ciast .
Pewnie Ameryki nie odkryłam, może jednak się przyda.
Byłam u ogrodnika. Pani obok kupowała szereg sadzonek, po 8-10 doniczek z nasturcją i nagietkami, po 2,50 każda. Nagle uświadomiłam sobie, jaki ja majątek kazałam wczoraj Osobistemu wyrwać i skompostować, aby zrobić miejsce pod kabaczki i selery 😯 Tyle cennych kwiatków panoszy się jeszcze pośród cebuli, czosnku i kapusty 🙄 Że o koperkowym dywanie wśród ziemniaków nie wspomnę 😉
W imieniu Żaby prostuję:
-nie autobusem ale swoim autem,
-nie do Kutna, lecz do Konina.
Reszta zgodna z prawdą.
sŁOWO DAJĘ, ŻE SŁYSZAŁAM kUTNO. w SUMIE WSZYSTKO JEDNO, OBYDWA MIASTA DOSYĆ BLISKO SIEBIE I OBYDWA NA „K” aUTOBUS WYDEDUKOWAŁAM Z GWARU, JAKI BYŁ W TLE I żABA MÓWIŁA „TU JEST PEŁNO” Przepraszam, nie mogłam wyłączyć Cabs Lock.
Pyro, Żaba romansuje z kierowcami przez cb radio, stąd ten gwar.
Niezawodna Miss Marple dedukuje bez wytchnienia 😉
Pociemniało, kropi i gdzieś tam pomrukują gromy. Na kolację zapowiedziało się dziecko z rybami dziś złowionymi przez ojca Geologa. Trzeba by pójść po sałatę…
Ewelinie wszystkiego najlepszego z okazji Imienin, podrzuciłabym bukiet konwalii, które się rozszalały na Górce i naokoło domu, a pachną niemożliwie wprost. Oto jedna z nich, skapana w deszczu, bo u mnie burza za burzą od wczoraj.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_6657.JPG
Życie jest śmiertelną chorobą, dlatego ja też według Jolinka, wszystkie zasady mam w głębokim poważaniu. Wyznaję kwasy, zasady z daleka, bo nic tak nie zabija, jak kwas zasadę i odwrotnie. Tyle zapamiętałam z chemii, i jak dla mnie, to wystarczy 😉
Stęsknionym za Plackiem polecam Staruszka bawiącego się w proroka na innym blogu:
„…tłumy Polonusów przylecą leczyć starość w ojczyżnie swojej lub dziadków. Do USA ruszą gromady ? nie tłumy ? szczurów korporacyjnych na wakacyjne przejażdżki Route 66. Po dwóch tygodniach początkowy zachwyt przemieni się w nieżyty przewodu pokarmowego. Biologiczna długoletnia bariera sprawi, że Polonusom będzie smakować krajowe jedzenie, ale też mniej higieniczne środowisko będzie sprawiało kłopoty. Wieloletnia separacja systemów ubezpieczeństw zdrowotnych sprawi, że Polonusy będą w przychodniach i sanatoriach zostawiać dolary oraz dziwić się kiepskiemu uzębieniu uwięzionym w niemiecko-rosyjskim kondominium.
Na ulicach nie będzie można spotkać ubranych jak na podmonachijskiej wsi oraz nie będzie widać czerwonoarmiejców. Do lasu będzie można wejść za darmo i po bułki nie trzeba jechać pół godziny.
(…) Wielu Polonusów rozczaruje się gdy zobaczy, że dolary przysyłane rodzinie poszły na bajer, a wokól domu jest utrzymywany celowo brud i nieporządek, aby sąsiedzi nie donieśli do skarbówki. Część Polonusów będzie zaskoczona brakiem uśmiechu na ulicach oraz zaszokowana łatwością z jaką w kraju stawia się zarzuty. Nie prokuratorskie. Tam chodzi się do pracy pracować, a nie gadać.
Tam nie sugeruje się komuś przelotnie spotkanemu, że jest barbarzyńcą.
Polonusy będą miały psychiczny i mentalny problem. I co rozsądniejsi szybko dojdą do wniosku: chcesz szybko umrzeć, to wyjedź na drogę albo zwróć uwagę nieznajomemu, że się krzywo zapiął.
Polonusy rozczarują się krajanami. Po tygodniu będą już wiedzieli czego w Polsce nie ma: nie ma przepraszam, nie ma dziękuję, nie ma nic się nie stało…”
Nie wiem czy Placek=Staruszek, ale obaj są bardzo podobni w stylu. Jeśli Placek przestał tu bywać, to może z powodu mdłego temperamentu bywalców, co to tylko dusery sobie prawią i życzenia składają, a nikt się nawet nie zająknie (a jak zająknie to bez echa), że ma inne poglądy na barszcz, i że ten powinien koniecznie być z rurą 🙄
„Lubili bowiem zawsze Polacy kwaśne potrawy, krajowi ich właściwe i zdrowiu potrzebne.”
Nemo, nie o dusery pewno chodzi, a zapotrzebowanie Panów jest różne – Brzucho prawi, że u nas nic, tylko wiecznie wszyscy się kłócą. Osobiście mam chyba zdrowe podejście – jest czas duserów i czas kłótni. Przede wszystkim paNOWIE MAJĄ KORZYSTNY WPŁYW NA BLOG (znowu ten klawisz? Jak ja go naciskam bez pamięci?) Zawsze mówię, że babiniec w większej ilości bywa męczący. Cóz robić – sama jestem baba.
Nemo – przypomniało mi się, że swego czasu Placek się bożył, że nie ma nic wspólnego ze Staruszkiem. Mnie też się wydają z jednej bajki skrzatami.
Pyro,
mnie tam same kobity nie przeszkadzają, dopóki sobie nie piją z dziubków na blogu, a prywatnie nie robią bliźnim i sobie nawzajem koło pióra 🙄 Towarzystwo męskie mało co zmienia, gdy nie ma kultury dyskusji i byle nieporozumienie przeistacza się w pyskówkę lub psychoanalizę przy założeniu złych intencji „prowokatora”…
W piecu mam ziemniaki z czosnkiem, oliwą i rozmarynem, Osobisty pojechał na dworzec po dziecko i ryby.
Ka i Ogonek – posiadacze lepszego i najlepszego przepisu na barszcz ukraiński mogliby te przepisy podać, a kto zechce się przekonać – ugotuje i porówna 😉
No dobra jak kazali to się melduję. Chłop znaczy się. No może nie taki na 100 % bo nieżonaty i bezdzietny, ale zawsze.
Znowu we Paryżu książek o jedzeniu nakupałem to i o jajach wkrótce pisał będę. Na razie obiad sam sobie dobrze zrobiłem. Zupa była z cebuli na włoskiej oliwie i kurżetki razem ten tego na ogniu i blenderem , i solą , i pieprzem. Nawet śmietany dałem coby była lepsza , chociaż francuzy nie zalecają , a do tego bułka z czosnkowym masłem co to go zdobyłem jak ruskie Warszawę w 45. No bo u nas w naszym mieście masło to rarytas i jest w co dziesiątym sklepie. Kurp oszczędny jest i zbiera na te bryki za sto tysięcy i musi margalyne, bo ona kosztuje ze trzy razy mniej od masła z napisem masło.
Gula mnie po tej burżuazji, co to ją oglądałem przez dwa tygodnie wyszła i awanturujący klient bez krawata się zrobiłem , ale za to z łbem spalonym na kapitalistyczny sposób. Taki brązowy jestem i to nie od solarium ma się rozumieć.
A na drugie były ziemniaki żółte francuskie na masełku i do tego kurczaczek na mojej nowej ceramicznej patelni . A ta kura w sosie kury. Palce lizać i śmietanę co to została po sałacie.. Na deser zrobiłem truskawki nawet już nie pamiętam z czym bo błogość mnię ogarnęła i zapadłem w drzemkę .
Idę się napić do sąsiadki mojego francuskiego wina co to je kupiłem jak zwykle na belgijskiej stacji.
Do widzenia bardzo.
O jajach będzie jutro.
Oh la la, Monsieur K. co za przysmaki, a moja kolacja jeszcze nie gotowa 🙁 Ryby, sztuk 5, wylądowały w piecu z szałwią i masełkiem w brzuchu i… czekamy 😉 Na deser będą poziomki z bardzo dojrzałym i słodkim ananasem.
Kochani, gdyby wasze życzenia się spełniły, to raju mi nie trzeba 😆 .
Raz jeszcze bardzo serdecznie dziękuję 🙂 .
Ewo-z tym rajem,to jak z końcem świata-albo będzie albo nie ?
Już lepiej,by te życzenia spełniły się tu i teraz 🙂
Z dziubków może nie będę piła,ale z dużej szklanicy- porządne,zimne piwo 3 x TAK!Może to i mało elegancki toast z powodu dzisiejszego Święta,ale mię suszy i piwo jest najlepszym rozwiązaniem.Młodzież przygotowała obiad meksykański-burrito i placuszki z cynamonem
oraz miodem na deser.
Burrito było z kawałkami kurczaka i zestawem stosownych warzyw, ostro przyprawione i polane serowym sosem.Smakowało mi bardzo i pochłonęłam całą porcję,a potem jeszcze placuszek na deser,bo przecież nie wypadało odmówić.Uff! Teraz odbywa się feta u drugiej mamy,a ja miałam czas na zrobienie małej tury na rowerze.
W sumie całe szczęście, że poczęstunek dla mnie wypadł na pierwszej szychcie,bo mam szanse to wszystko strawić,gdzieś może około północy 😉
Nie wiem, czy się uda odezwać. Zżera – słaby sygnał
Ewo – ja zajzajerem od Synusia. Opiszę jutro, bo dzisiaj 4 x zżarło. Kopiowaniew też pożarte
Ja z doskoku.
Już nie liczę, która kolejna burza przeszła. Panowie od wymiany rur mieli dzisiaj wylewać asfalt na drogę dojazdową do naszego podwórka (to, co się nam należy, bo sami rozkopali), odłożone na jutro, jak pogoda pozwoli.
Proste chłopskie jedzenie dzisiaj – młode ziemniaki, jajko posadzone, mizeria oraz szparagi (lokalne) z wody. Tych ostatnich około kilograma, ale nie ma sprawy, zjemy jak u Pyry – bez niczego.
Wyglądają znakomicie, grubaśnie, bardzo świeżo, mniammmmmm…już się nastawiam.
A propos barszczu ukraińskiego – zachęcam do wrzucania przepisów, zerknęłam do /Przepisów i dużo tam nie mamy, kiedyś dyskutowalismy „w temacie” i ściagnęłam z Wysokich Obcasów przepis, a dzisiaj bez pytania Gospodarza dodałam przepis według Babci Eufrozyny, żebyśmy następnym razem nie latali po archiwach, jak nam się zachce barszczu ukraińskiego.
Gospodarz we wpisie zapodał, że jest 39 sposobów gotowania barszczu ukraińskiego… ho ho! Podejrzewam, że więcej 🙂
Ale mam pytanie do Gospodarza – DWA ŚREDNIE buraki? Na taką ilość płynów, kiedy już mieszamy wszystko razem zuzamen do kupy, to ja bym dała z 5 buraków.
Pani D. robiła wspaniały barszcz ukraiński, często* tam jadałam, chodząc po drodze ze szkoły po mleko (i nie tylko barszcz, mnóstwo wspaniałych rzeczy!). Ostatnim razem w 1995 roku, wpadliśmy tam bez zapowiedzi „wycieczką” z okazji objazdu Dolnego Śląska (Tata i moje dwie siostry) – jak nic, barszcz był na stole, tak trafiliśmy.
Nie mam się już kogo dopytać o przepis, ale jedną rzecz pamiętam – ziemniaki były ugotowane osobno i potłuczone, podane osobno w misce. Każdy nabierał sobie do talerza ile tam chciał, i dopiero wtedy chochelką nalewał barszczu.
*Często?! Do dzisiaj niepojęte dla mnie, że zabierałam do szkoły dwie kromuchy plus owoce (a wcześniej kroma naśniadanie), spędzałam w szkole najwyżej 6 godzin, zazwyczaj 4-5, i wstępując do Państwa D. po mleko byłam tak głodna, że jadłam u nich obiad, bo to dla nich byla pora obiadowa, wczesno-popołudniowa.
U mnie rozkład jadła był inny ze względu na pracę rodziców. I ten obiad ok 16-tej wtrząchałam też bez namawiania, oraz kolację ok.19-tej.
ewo – zdrowia bo najważniejsze … 🙂
Marek a potem płacz będzie jak będziesz utyty .. 😉 .. i trochę bardziej patrz na pozytywnie co masz a nie co nie masz …
nemo jakaś krytyczka jesteś .. nie ostatnio zresztą ..
Danuśka my by dzieciom ulżyć od lat robimy grilla wspólnego na Dzień Matki i Dziecka w Lesie Kampinoskim .. my nie przejedzeni ..oni nie uganiani .. sobota nam się szykuje smakowita …
sama też ostatnio krytyczka jestem .. ale nic mnie nie cieszy ostatnio oprócz mojej wnuczki .. zrobię sobie przerwę bo po co smecić na blogu ..
Jolinku – a wierszyk znasz: Nie pieprz Pietrze pieprzem wieprza…. Mimozy psiakrew,l a do jesieni jeszcze daleko
?
„Płeć jak telewizor, telewizor jak płeć,
nie trzeba korzystać, ale trzeba mieć”
– tak proroczo pisał kiedyś wieszcz.
Zgadzam się więc – jakby co – zająć miejsce na ten czas w dyżurce. Przynajmniej jasne, że ja nie matka i dzisiaj mam więcej czasu.
Czekam na pytania.
No to zapytam.
Pepegprze, masz ochotę na prościznę?
Zrobiłam dzisiaj na jutro zwykłą pieczeń z karkówki i uprażyłam młodą kapustę z koperkiem. Na deser ciasto w kratkę z rabarbarem.
Jolinku,
jak człowiek głodny to nie w humorze i na krytykę mu się zbiera 😉 Sorry, moje narzekanie nie miało żadnych bezpośrednich podtekstów, aluzji itp. Zauważyłam po prostu, że Placek pojawia się wtedy, gdy może coś zażegnać, ratować, bronić krzywdzonych lub krzywdzących przed nimi samymi, szlachetnie moralizować itp. 😉
Teraz mi lepiej. Rybki (sielawy) były znakomite, biały riesling austriacki też niczego sobie… Dziecko wyekspediowane do stolicy z sadzonką pomidora, trzema główkami sałaty kędzierzawej zwanej „Lollo”, rzodkiewkami i bukietem czerwonych róż z ogrodu, można odetchnąć. Tylko jeszcze deszczu mi brak. Pod wieczór pokropiło lekko i się znowu przejaśniło 🙁
haneczko – jak sie robi ciasto w kratkę z rabarbarem, jeśli to też prościzna, to chętnie skorzystam, mam rabarbar 🙂
Czy z barszczem ukrainskim to nie jest tak jak z bigosem, krupnikiem …….. kazdy ma swoj jedyny „prawdziwy” przepis. Babcia mojej zony tez byla z Kijowa i tez miala swoj przepis. Bardzo lubie te zupe, ale raczej w zimie. Teraz to bardziej rabarbarowa etc.
PS Przez ostatnie 2-3 tygodnie nie bylem w stanie zamiescic wpisu w tym blogu, podczas kiedy we wszystkich innych blogach bylo OK.
Ktos ma pomysl dlaczego tak bylo? Po nacisnieciu „dodaj” obraz znikal i pojawiala sie winieta blogu.
Pietrek – ja dzisiaj tak miała przez kilka godzin. Nie mam pojęcia. U mnie pojawiał się znaczek „niska siła sygnału” na dolnym, granatowym pasku komputera.
Barbaro, obiad prościzna. Ciasto nie tak szybkie, jak Twoje 🙂
Kostkę margaryny posiekać z 1/2 kg mąki wymieszanej z 2 łyżeczkami proszku do pieczenia. Dodać mały kubek gęstej, kwaśnej śmietany i żółtka (sztuk pięć) utarte tak sobie z 1/2 szklanki cukru. Zagnieść. Rozwałkować na średnią blachę plackową i trochę. Owo trochę ściąć (będzie na kratkę). Nawinąć na wałek, rozłożyć na blasze, zrobić ranty, wsypać odsączony rabarbar (mój miał 3 godziny, gdzie mi do 12 Eski 😉 ). Resztę ciasta cieniutko rozwałkować, pociąć w paski i artystycznie (Nemo pęka ze śmiechu 🙄 ) ułożyć w skośną kratkę. 170-180 stopni, około godziny, na ciepłe lukier cytrynowy. To ciasto lubi wszystkie owoce 🙂
Wracam na posterunek po hasaniu na innych łączkach.
Wierz mi Haneczko, uwielbiam prościzny z ciężkawymi sosami i zasmażaną kapustą, dla tego może nieczęsto się chwalę moimi dokonaniami, a po ocenie niemieckiej kuchni w tym tygodniu, moja czujność nie pozwoli mi właściwie już na nic. Nie miałbym jednak nic przeciwko temu, gdybyś mi nałożyła na talerz.
Ciasto z rabarbarem chciałem nam zrobić w ubiegłą sobotę, ale nie mogłem kupić, bo nie było.
Człowiek ciężko pracuje, a oni mu śmietanki i masełka żałują 🙁
Utyty, od razu utyty. Jak mię Jeff dobrze zrobił ziemniaczkami z wyspy podsmażonymi na maśle solonym to chciałem powtórzyć wyczyn kulinarny kolegi . Dobre było i na oczy pomaga. Te masło.
Potwierdzam – bardzo dobry placek. Ja jadłam u Haneczki z mieszanymi jagodami :jeżyny, maliny i jeszcze coś tam było.
…i do tego było kwaśne mleko, znakomite.
Znowu się chmurzy na burzę, chociaż radar pogodowy nie pokazuje, że w moich okolicach ma się coś 🙄
Pepegorze, ja mojemu telewizorowi zrobię coś złego, żeby się zarazy pozbyć, bo ciągle działa i zajmuje dużo miejsca to cholerne pudło 🙄
W dzisiejszych czasach komputer robi za wszystko – telefon, poczta, wideo-rozmowy (skype), telewizja, bo przecież każdy program telewizyjny można odbierać via komputer.
O tyle dobrze, że jak siedzę przy komputerze i akurat lecą najnowsze wiadomości dziennika (po to służy to pudło tutaj, wiadomości), to mam spokój, bo tu sobie piszę, a jednym uchem podsłuchuję, co obok 😉
Telewizor to przeżytek.
Komputer, dobre głośniki i dobry ekran, stosownie do zapotrzebowania właścicieli sprzętu.
Kocham mój komputr, zwlaszcza od czasu zakupienia nowego sprzętu i ekranu większego, no i wszystko tu leci w tym tam digital.
Tu muszę pogłaskać Dellę, towarzyszącą mi w podróżach, też sie sprawdza, maleństwo 🙂
Pietrek,
a żebyś wiedział – jak z bigosem! To samo miałam napisać parę godzin temu, ale oczko mi spadło i musiałam łapać 🙄
Marku, pokaż mi się choć raz na żywe oczy, a dowolnie utytego uściskam z radością 😀 Śmietana tylko Eski, masło chętnie przywiozę 😀
A propos kłopotów z wpisaniem wpisu.
Się nie znam, ale najpierw wypisuję, co mi tam w duszy gra, zanim dodam komentarz, naciskam ten wariat obok „przepisz tekst z obrazka”, takie kółeczko, wówczas odświeża mi się tekst. Wysyłam – i działa bez pudła.
Może spróbujcie tak, poradziłam paru osobom i mówią, że działa…
haneczko – dzięki, faktycznie nie taka prościzna ten placek, ale smakowicie się zapowiada 🙂
Młody mnie odpycha od maszyny. Dobranoc 😀
Alicja – przed sekundą właśnie tak zrobiłam z opisem zajzajeru od Synusia i po raz 5-ty przepadło. Może maszyna nie chce żebym Synka kompromitowała?
Nemo, gratuluję tej sieji (Ränke, prawda?). To chyba jeszcze nie jest ryba hodowlanna. Ostatnie moje sieje kupowałem z łodzi rybackiej w Mrzeżynie. Te były z Bałtyku, a Wasze z głębokich jezior. Ciekawe, czy smakują tak samo.
Sam miałem mniej miłe doświadczenie z rybą w ostatnią sobotę. Wziąłem na życzenie wnuczki gruby filet ze skórką, bo ona boi się stale jeszcze panicznie ości, a ja lubię przyrumienioną skórkę. Zdecydowałem się znowu na red snappera, czyli naszego już Lucka czerwonego i – do trzech razy sztuka – bo trzeci raz w ciągu ostatnich dwu miesięcy wybrałem ten gatunek. Lucek był chyba nad wyraz wyrośniętym dryblasem, bo dwa boki wynosiły ponad 160 deko, a skórka była podejrzanie twarda.
Nie będę przeciągał. Ryba była zjadliwa najwyżej zaraz po wyciągnięciu z piekarnika. Te ze cztery kawałki co zostały na zimno, musiałem zjeść ja sam. Kończę: strzeżcie się zbyt dużych ryb, nawet jeśli macie o nich dobre zdanie. One mogą okazać się zbyt stare.
a u mnie ilekroć po napisaniu tekstu naciskam „kółeczko” – wszystko znika bezpowrotnie, ale obrazek pojawia się nowy. Czasem jednak próba wysłania sie nie udaje, wobec ego większe teksty zawsze kopiuję, jeśli pożera, to staram się sprawdzić, czy nie ma w tekście „wrażliwych słów” 🙂
Muszę poprosić mego nadwornego lekarza by nie na sieję, a na sielawę receptę mi wypisał. Zdziwionemu wyjaśnię, że ta ostatnia koi.
Jolinku – wyglądasz jeszcze piękniej niż w 1976 roku 🙂
Paniom płci żeńskiej polecam ciążę – po paru latach otrzymacie kartkę z tulipanami i papierowe korale sklejone lakierem do paznokci, czyli miłość.
Na brud nie narzekam, to patyna. Udający się na dworzec mąż Nemo przypomina mi Egipcjanina, doktora Żiwago, a doktor profesora. Włodzimierz Mokry – piękne imię i nazwisko, nawet bez barszczu. Wywołuje obrazy Rusi Kijowskiej. Z kolei argentyńską wersję tej pysznej zupy pije się z różą w żębach, patrząc Jej prosto w oczy i nucąc – bo miłość Kochana to ja.
Solenizantom, przeszłym, obecnym i przyszłym – na zdrowie. Nigdy nie nauczyłem się życzyć na głos, co nie znaczy, że pić nie potrafię 🙂
Marzy mi się barszcz 37 z odrobiną 21 i Staruszek z ekologiczną miotłą. Rudy Orm, Harald Sinozęby, a przede wszystkim Jan Sztaudynger.
Nie jem barszczu – rzekł mąż zgorszony do żony.
Ależ mężu – dlaczego?
Nie widzisz – czerwony!
Za oknem przesuwa się szary system, ale do końca Dnia Matki nadal daleko, tak daleko, że aż w szpiku boli.
(Najlepsze sielawy – mokre jezioro, Moryń. Sielawy na śniadanie, na obiad i na kolację. Barszcz ukraiński pewnie także byłby z sielawami)
O, to ja mam na odwyrtkę, Barbaro.
Znikało mi, bo jak się rozpisywałam, to mijało trochę czasu i kiedy wreszcie wysyłałam tekst, kod się dezaktualizował, tak sobie wykombinowałam. Postanowiłam więc nudzić ile mi tam się chciało, a potem kółeczko nacisnąć, uaktualnić ten numer, wysłać…i działa bez pudła.
Nie pobożę się, że tak ma być i działać, ale u mnie działa.
Może to Linux? 😉
Masz Ty Placku pojęcie jak trudno sielawę na haczyk dostać?
Przez sieję! I tylko przy jej pomocy można Placka wyciągnąć z nory.
A że mi się udało, pozwolę sobie ogłosić, że pójdę spać, życzywszy Wam wszystkim dobrej nocy.
Placek,
czyś Ty zwariował?! Wiele pań na tym blogu przeszło Wisłę, Wartę oraz ciążę, niektóre niejedną, polecam ciążę panom, czemu nie.
Panowie uczestniczą w miłych złego początkach, potem różnie i zależy od pana, ale jednego nie przechodzą – tej ciąży właśnie. A bywają to miesiące paskudne dla wielu pań i żaden pan tego tak do końca nie zrozumie.
Może dlatego Dzień Matki należy się matkom, nie wiem, ale tak mi przyszło do głowy w tej chwili.
…bo polecanie paniom płci żeńskiej (a jakiej mają niby być?!) ciąży to jakiś taki zawijas, którego ja, durna baba ze wsi i ignorantka w ogóle i w szczególe, nie pojmuję.
Wkurzyłam się, a co.
…i następna burza, pogodowo mówiąc. Z pieronami 🙄
Wieję do wyrka pod kordełkę!
http://www.youtube.com/watch?v=mxrQ-O4-J70
Jeszcze raz – Za tajemnicę bezinteresownej miłości wszystkich Matek.
Dobrej nocy. Pepegorze, nie chrap 🙂
Sieja-sielawa Sama już nie wiem 🙄
Pepegorze,
tutaj te ryby to po prostu „Felchen” 😉 Te akurat pochodzą z jeziora Lac de Bienne czyli Bielersee, względnie głębokiego (74m). Względnie, bo jeziora w mojej okolicy sięgają 217 i 260m.
Rybki były nad wyraz delikatne i smaczne, choć bardzo prosto przyrządzone: sól, pieprz, szałwia, masełko…
dzień dobry ..
Placek mnie uratował i biorę się w garść .. pomachanko Matka Polka … 🙂
Marek jedz co chcesz tylko potem nie marudź jak Ci lekarz przepisze pigułki …
nemo na blogu jak to na blogu nie wszyscy się kochają a piszą kiedy im się chce .. i ja zawsze staram się pomyśleć, że to co piszę nie zawsze oddaje prawdziwie moje myśli … nawet teraz … cóż na to poradzić .. nie pomyśl, że mam jakieś ale … ale chyba mam czasami ..
Jolinku,
każdy coś ma czasami i ma do tego prawo 😎
Ale widzisz, Placek wychynął 😀
Małgorzata Dydek nie żyje .. bardzo mi smutno …
ostatnio przekonalam sie, ze linux jest dobry nawet na odciski
ale chyba dalej bolą ..
to tylko boso albo sandały ..
Mój Osobisty nie chce chodzić boso w sandałach, zawsze zakłada skarpety i to tylko wełniane, robione na drutach przez Teściową 🙂 Nigdy nie miewa odcisków…
w zdrowej skarpecie zdrowa noga w sandale .. 🙂
Witam.
Tylko kolanówki relaksująco-zdrowotne, transparentne.Dają uczucie relaksu i poprawiają krążenie. Zalecane klapki żeby się stopy nie zniszczyły bo i z cerowaniem kłopot. Osobiście wolę na bosaka.