Bardzo lubię palić w „kozie”
Najbliższy weekend zapowiada się kiepsko. Podobno temperatura nie przekroczy 7 st.C i cały czas ma siąpić deszcz. Myślałem nawet, że zrezygnujemy z wyjazdu na wieś, a tu tymczasem najmłodsze pokolenie domaga się wizyty w lesie. Twierdzą, że w sąsiednich wsiach pojawiły się grzyby. No i co zrobić?
Na szczęście w naszej kuchni zamiast wiejskiego pieca kuchennego jest zamontowana piękna, ozdobna, żeliwna „koza”. Rozgrzewa się ona bardzo szybko i oddaje ciepło wielkiemu i rozłożystemu kominowi, który jest w stanie ogrzać cały dom.
Ostatnio po kilku godzinach palenia i pootwieraniu wszystkich drzwi łączących pokoje w całym domu był upał jak w najgorętszy dzień minionego lata. Musieliśmy więc otworzyć lufciki, by dało się wytrzymać.
Lubię palić w tej „kozie”, bo drewno trzaska, w kominie huczy, czyli jest prawdziwie wiejska atmosfera. Najmilej zaś jest wieczorem, gdy zamiast żarówek dom rozjaśnia ogień z płonącego i pachnącego drewna. A zapas drewna mamy na parę lat.Dodatkową radość daje kolacja ugotowana nie na elektrycznej kuchence indukcyjnej, tylko na żeliwnej płycie, w której siłę płomienia regulują wyjmowane lub dokładane fajerki. Taką techniką ugotowane potrawy mają naprawdę wyjątkowy smak.
Niska temperatura i deszczyk za oknem zupełnie nie są straszne.
Komentarze
dzień dobry …
oj zazdroszczę tego palenia w kozie … u nas kiedyś była w pokoju na poddaszu gdzie mieszkała prababcia i chodziliśmy tam często w zimne dni … a i kuchnie na węgiel były przez jakiś czas u nas w domu i u babci … pamietam jak tata przynosił rydze i na płycie je przypiekał …. pachnie mi tymy przypiekaniem do dziś ….
Danuśka to czekamy na trochę ciepełka z Twoich zdjęć …. 🙂
Jolinku, smak rydzów z płyty kuchennej to chyba wielu z nas trzyma w skarbczyku pamięci. Próbuję go odtworzyć piekąc rydze domowym grillu elektrycznym. Bo wreszcie zaczął się wysyp rydzów i prawdziwków, choć ubiegłorocznemu do pięt nie dorasta.
Danusiu, jak greckie wrażenia kulinarne?
Silny wiatr z płn.zachodu, pochmurnie ale się przejaśnia.
Kto nie kocha trzaskających płomieni (nie mówię o naśladowcach Herostratesa) zapachu przypiekanych rydzów, jabłek albo podpłomyków? I ta atawistyczna fascynacja „żywym” ogniem, gromadzącym wszystkich obecnych. Jak wszyscy ludzie z mojego pokolenia, dużą część życia spędziłam przy kaflowych piecach, żeliwnych kozach itp urządzeniach. I teraz w mieszkaniu Ryby, w którym są dwa kominki, siadam patrząc w ogień.
faktycznie wiatr bardzo zimny Pyro ale u nas słonecznie .. piece kaflowe u nas też były takie poniemieckie z okienkem do niby piekarnika i tam pieczone były jabłka .. u nas stał ten piec w sypialni i po pieczonych jabłkach zapach się unosił jeszcze wtedy kiedy zasypialiśmy …
Jolinku – to nie piekarnik, tylko wnęka na utrzymywanie w cieple – garnczka z zupą, mleka dla dziecka, cegły, która miała służyć jako termofor itd. Jabłka też piekliśmy i grzaliśmy parówki.
ps – nazwa „duchówka” albo „bratrura”
Pyro o właśnie duchówka się nazywało .. zabrakło mi w pamięci tego słowa …
moja mama jak remontowali dom to sobie zostawiła piece bo bardzo lubiła rano podpalać drzewo i potem sobie patrzyła w ogień jak w telewizor ….
Piece kaflowe w kuchni prócz oczywistych wad i niedogodności, miały też zalety – rosół odsunięty z fajerek na płytę rzeczywiście „mrugał”, a powidło z wolna odparowywało wodę.
Bejotko-lubię grecką kuchnię,może oprócz ichniejszych(greckich,tureckich,arabskich) słodkości-tłustych,ciężkich i niebywale słodkich.Te ciasteczka,czy inne nugaty daje się dziubnąć tylko w mikroskopijnych ilościach.A poza tym,niech żyją greckie owoce morza i ryby,te wszystkie faszerowane cukinie i papryki,tamtejsze mięsa i wszelakie zapiekanki z mousaką w roli głównej.Tzatziki mogę jeść na śniadanie,obiad i kolację.Odwiedziliśmy jedną z bardzo licznych na wyspie wytwórni oliwy i kupiliśmy w ramach ciekawostek oliwę o smaku pomarańczy.Myślę,że będzie dobrze pasowała do sałatek z dodatkiem owoców.
A w nadbużańskiej chacie też mamy kominek typu koza,który ma tę zaletę,że można ustawić na nim garnek i dusić spokojniutko przez kilka godzin np.bigos na długie zimowe czy jesienne wieczory.Natomiast zapach grzybowych kapeluszy smażonych na płycie kaflowego pieca pamiętam z wakacji spędzanych na Podhalu.Moja kuzynka ma i używa ten piec do dziś dnia.
Gospodarzu – ja też lubię takie klimaty. W moim domu taki piec, zwany kominkowym, bo widać ogień, ogrzewa nas od jesieni przez zimę aż do wiosny. A palenie w nim to sama przyjemność.
Nowy – jak dobrze, że odnalazłeś się. Nie narażaj na nas na tak długie tęsknoty. Odzywaj się choć słówkiem.
Danuśko – po Twojej „zajawce” z niecierpliwością czekam na fotoreportaż.
Pamitsam piec kaflowy w Wraszaweie gdy mieskalam „na stancji”. Wegiel ” z przydzialu” 50-paroletnia Gospodyni, wdowa, donosila z piwnicy na trzecie pietro. Potem wymiatala i wynosila popiol.
Bylo zawsze zimno, bo wegiel trzeba bylo oszczedzac by starczylo na cala zime. Wspominam to ze zgroza. Bolaly mnie stawy. Cieplo bylo tylko wtedy gdy sie przytulalam tylkiem do tych kafli.
Dobrze jest miec koze jak sie mieszka w jednej izbie, najlepiej na parterze i ma sie dosc opalu. .
Nie, nie ciagnie mnie do takiego ogrzewania. Bardzo sobie cenie centralne ogrzewnie.
no coz, wydawac by sie moglo, ze ogrzewanie drewnem i gotowanie dotyczy bardzo odleglych czasow rozniacych sie wyraznie od tego co wystepuje obecnie.
jestem zgodny z tymi slowami –> ” … bo drewno trzaska, w kominie huczy czyli jest prawdziwie wiejska atmosfera ” i to nie tylko wokol paleniska, ale czuc ta atmosfere w atmosferze i to daleko od zrodla jej powstania 🙁
mam w samochodzie znakomite filtry, wymieniam je czesciej niz zalecaja, minimum dwa razy do roku tylko dla naszego dobra, by miec przyjemnosc oddychania czystym powietrzem. tu gdzie zyje, funkcjonuja filtry znakomicie. ale wystarczy, za znajde sie po wschodniej stronie odry to skutecznosc dzialania filtrow od razu szlag trafia 🙁
w atmosferze unosza sie nie rozkladalne czasteczki dymu ktore gleboko zalegaja w drogach oddechowych. to ze niektorzy lubia sie tym inchalowac w pomieszczeniach, to ich sprawa.
przebywanie na powietrzu, nie mozna w tym przypadku mowic o swiezym, nie na lezy do przyjemnosci. w powietrzu unosza sie caly czas, wydobywajace sie z kominow nierozkladalne czasteczki zawierajace substancje ktore docieraja do pluc i tam sie odkladaja 🙁
kaszkenie i duszenie w plucach nie sa to przyjemne czynnosci. ograniczam w okresie grzania jak moge wypady na tzw. ” polskie morze ” ze wzgledow zdrowotnych.
Na gornej czesci pieca suszyly sie skorki z pomarancza lub cytryny a jesienia pokrojone w cienkie plasterki jablka na kompot. Stal tez sloik z zakwasem na bialy barszcz. W pewnym momecie wszystko to zniknelo.W pokoju byl tez piec ale z ladniejszych kafli. Przyznam sie, ze nie tesknie za nimi. Jak pisze Helena trzba bylo wnosic na pietro wegiel a pozniej wynosic popiol.Bralam tez w tym udzial. Pozniej placilismy i sasiad przynosil Mamie wegiel.
Mieszkałam do ósmego roku życia w lokalu z piecem i kuchnią węglową. Pamiętam tylko, że rano było zimno nim się nie rozpaliło i niezbyt szczęśliwą minę Babci jak czyściła osmalone gary, wielką radość jak przeprowadziliśmy się do mieszkania z centralnym ogrzewaniem i kuchnią gazową.
Szaraku – bądź uprzejmy nie pisać terminu : polskie morze – w cudzysłowie. Doceniam Twój świeży patriotyzm neofity, ale niektóre jego przejawy są irytujące.
A tak węgiel był w piwnicy, przyjeżdżał wozem konnym i albo dało się przekonać węglarzy żeby go wrzucili, albo Tata machał szuflą. A ziemniaki kupowało się na metry 🙂
W piecu kuchennym Mama piekla ciasto a temperature regulowala cegla. To ja wkladala to wyciagala. Nie bylo ani zakalca ani spalonego. Na koniec piekla tylko piernik. Mnie to juz kupowala na zmiane sernik lub makowiec. Pod koniec jak przyjezdzalam i musialam rozpalic pod piecem to mruczalam pod nosem jak sie dymilo lub nie chcialo rozpalic.
Żabie znowu kaprysi internet. Wysłałam do MałgosiW rezultat pracy artysty – malarza przy stajni Żaby.
Zeby bylo po sprawiedliwosci, Pyro. Mnie wiele u Szaraka irytuje, ale akurat nie „polskie morze” w kawyczkach. Bo, jesli dobrze rozumiem, ten cudzuslow ma podkresloc, ze nie chdozi o jakies morze, w ktorym sie kapia wylacznie Polacy, lecz o te czesc Baltyku, ktora jest czescia polskiego terytorium, polskie wody terytorialne. Reszta Baltyku nalezy do innych panstw.
Pyro, dostałam, jak będę miała chwilę czasu to oczywiście wrzucę.
Nie, Heleno, nie o to chodzi. Osobiscie uważam, że każda duża woda należśy do wszystkich – z wyjątkiem wybrzeża. Chodzi mi o dwuznaczność Szaraka – jeżeli mu nasze morze i okolice szkodzą, to po co kupował tu mieszkanie i ca pół roku spędza? Z pozycji wysokiego mniemania o własnych śmieciach, nie będzie mi pluł w brodę, jasne?
Nie mam takich wspomnień związanych z piecem kaflowym czy kuchennym na węgiel lub drewno. W moim domu było centralne ogrzewanie i gaz. U cioci, u której czasami spędzałyśmy ferie (rodzinny dom babci, na wsi) też już było centralne ogrzewanie i kuchenka elektryczna. Piec CO stał w piwnicy. Oczywiście niektórzy krewni mieli jeszcze piece kaflowe, ale nigdy w nich nie musiałam palić. Siostra taty miała w kuchni piec na drewno, ale też używała raczej kuchenki elektrycznej.
Kurny piec kaflowy w chacie A. Moczerniaka w Worochcie: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/198086/4a3530d4735c438fc5b562224152a782/
Nowy – wreszcie znalazłeś trochę czasu dla nas 🙂 przesyłam 100 uśmiechów 😀
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/13817/4a3530d4735c438fc5b562224152a782/
„Dwie siostry bliźniaczki (żony braci bliźniaków) podczas pieczenia bułek.” 😯
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/36773/4a3530d4735c438fc5b562224152a782/
No, nie wiem, Pyro. Moze niechaj sam Szarak wytlumaczy co chcial powiedzuec.
Oczywiscie, ze wody „naleza” . Ale pamioetam jak bylam sama zdumiona wkrotce po przyjezdzie do Amertki, gdy odwiedzalam w domu kolege Ojca i uslyszalam, ze strumien oraz niewielkie jezioro do ktorego srtrumyk, a wlasciwie mala rzeczka wpadala , „nalezy” do prywatrbego majatku tego kolegi i jego zony . Bylam przyzwyczajona do wlasnosci ziemi, ale nie wody. I dzis jeszcze wydaje mi sie to troche…hmmm… dziwne. Przeciez rzeczka powienna nalezec do Pana Boga! I jezioro tez! 😯 😆
Były piece wiejskie, to teraz pałacowy: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/149562/4a3530d4735c438fc5b562224152a782/
Te pałacowe piece były często wbudowane w ścianę i drzwiczki do paleniska ni popielnika były od strony korytarza – stamtąd służba paliła ogień i czyściła piec, nie brudząc w salonach i nie rujnując posadzki. Odwrotną sytuację widziałam w b. donach służby leśnej pod Wolsztynem, które zostały wykupione przez pracowników AUAQN. omy szachulcowe z gliny i wzosu (1805r) miały w kuchni wielki, z ciegieł i szamotu piec do gotowania etc. Przechodził przez ścianę na izbę mieszkalną, a tam był obudowany kaflami, wystawał na jakiś metr i nie miał żadnego systemu obsługi. Po prostu kiedy gotowano, czy w og.óle palono w kuchni, ogrzewana była i izba mieszkalna.
Gdyby w dzisiejszych czasach ktoś bardzo chciał gotować i piec w kuchni węglowej to okazuje się,że nadal może sobie zafundować taką retro przyjemność:
http://www.szalonymax.pl/product-pol-9407-8889407-Kuchnia-weglowa-Wamsler-5-5kW-Tea-wyjscie-spalin-z-prawej-strony-.html
Jeszcze tylko w zestawie parobek do noszenia węgla 😉 oraz jakiś komin z filtrem w trosce
o płuca własne i sąsiadów.Cena tony węgla w granicach 400-500 zł.
Pyro taki piec nie piec był u babci w domu, który dostali po wysiedleniu na ziemie niemieckie .. w kuchni cały dzień się gotowało i ta ściana w pokoju z półpiecem (tak z pół metra tylko wystawał) była zawsze ciepła .. stała przy nim ławka i dobrze się tam czytało książki …
Aha, a na półpiecu poduszka – na niej kot,
Czy ja dobrze widze, ze w ten piec na wegiel (2, kg/h!) wylozony jest od srodka … azbestem? To juz cgyba nielegalne w Europie?
Dwa i pol kilo wegla na godzime, Nie dwa kg jak napisalam.
Pyro, zadajesz pytania bardzo ambitne, z tej samej polki, ktore dotycza, czy to zawartosci portfela, czy to zawortosci rozporka, …
Ale skoro Cie ciekawosc do tego stopnia rozgrzala, ze takiego babola wyklepalas, to odpowiem, aczkolwiek niechetnie.
Otoz dlatego posiadam nieruchomosci, w tym rowniez nad ” polskim morzem ” , ze od czasu do czasu nie mam innego pomyslu, co zrobic z nadwyzka srodkow platniczych.
Wierz mi, ani przepic, ani przejesc nie jestesmy tego w stanie. Bywamy tu i owdzie pare razy w roku, ale Przyjaciel ma jedynie niewiele ponad 30 dni roboczych w roku urlopu. Mi osobiscie, samemu juz sie nie chce wiecej niz dwa razy do roku wyskoczyc na dobre wiatry poza staly kontynent. Nad ” polskie morze ” jest jak dobrze jedziesz, jedynie 2ie i pol godziny. To znacznie krocej niz do domu, jaki mielismy w latach 90tych nad ” franzuskim atlantykiem ” Taka jest prawda i nic nie zmienie.
A cudzyslow, uzywam do wyodrebienia slow badz oznaczen, ktore bez tych znakow nie egzystuja. Bo nie ma w rzeczywistosci, w zadnych zapisach historycznych, geograficznych i innych materialach zrodlowych takiego stworu jak ” polskie morze ” poza pospolitym o nim klepaniu, tak samo jak nie ma kozy, w ktorej sie pali, a jest jedynie ” koza ” w ktorej Gospodarz lubi palic.
To tyle prawdy Pyro, ale zdaje sie, ze prawda w ” oczy kluje ” a i czytanie o niej nie jest Twoja mocna strona. Jestes raczej w swoim zywiole czytajac plotki, domysly czy inne nie realne bajki, ktorych nie mozna sprawdzic 🙁
Wierz mi Pyro, to nie jest moj problem 🙂
Szaraku – Ty piszesz po polsku, ja piszę po polsku, a zupełnie się nie rozumiemy i to jest problem; nasz problem. Wolałabym jednak (nieśmiało) żebyś ze mnie kumy z magla nie robił, nie te sfery, nie ten format.
Szaraku. Sorry jestem, ale wbrew temu, co mówi Pyra – NIE piszesz po polsku. Rozumiem, że zapomniałeś itd., ale nie kłóć się, błagam, o cudzysłów. Polskie morze to polskie morze, a koza to koza. Cudzysłów nie przysługuje.
PS. Prawda w oczy kole – też cudzysłów nie przysługuje. Podobnie jak np. przy walnięciu kulą w płot i wielu innych frazach, polszczyźnie zadomowionych.
Nisiu – nie oceniałam jakości tego języka, a jedynie fakt, że każde słowo z osobna – rozumiem.
Heleno
Nikt azbestem pieców nie wykłada. Zawsze stosowano cegłę szamotową, która wytrzymuje bardzo wysokie temperatury. Obecnie stosuje się coraz częściej wermikulit, który lepiej przewodzi ciepło i poprawia tzw profil termiczny pieca. Niestety jest mniej odporny na uszkodzenia mechaniczne od szamotu i nie bardzo nadaje się do palenisk w których spala się węgiel. Do kominków na drewno czy pelet jest idealny.
Heleno
Nikt azbestu w budowie pieców nie używa. Stosuje się cegłę szamotową lub bardziej nowoczesny materiał do wykładania palenisk kominków – wermikulit. Cegła szamotowa jest bardziej odporna na uszkodzenia mechaniczne, dlatego stosuje się ja w paleniskach opalanych węglem. Wermikulit lepiej przewodzi ciepło i poprawia tzw. profil termiczny kominka. Jak kogoś nudzą tradycyjne kominki moze zbudowac piec rakietowy połączony z piecem chlebowym i ogrzewaczem wody:
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.372507519626110.1073741833.342368955973300&type=3
Heleno
Nikt azbestu w budowie pieców nie używa. Stosuje się cegłę szamotową lub bardziej nowoczesny materiał do wykładania palenisk kominków – wermikulit. Cegła szamotowa jest bardziej wytrzymała na uszkodzenia mechaniczne, dlatego stosuje się ja w paleniskach opalanych węglem. Wermikulit lepiej przewodzi ciepło i poprawia tzw. profil termiczny kominka. Jak kogoś nudzą tradycyjne kominki moze zbudowac piec rakietowy połączony z piecem chlebowym i ogrzewaczem wody:
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.372507519626110.1073741833.342368955973300&type=3
Nisiu,
jestes spostrzegawcza i zauwazylas to, o czym ja nigdy nie klepalem. moze nie mam prawa, ale wiem o tym, ze ja poprawnie po polsku sie nie artykuuje.
ale czyzbys nie zauwazyla, ze z Pyra, ja tez sie nie zgadzam 🙂 🙂
ale zeby z powodu cudzyslowu wsadzic mnie do jednego kotla z Gospodarzem 🙄
osobiscie mi to nie przeszkadza 🙂
Wielkie dzieki, ze mnie jeszcze czytasz, a na dodatek poprawiasz, podobnie jak Helenka
chetnie cos upikce specjalnie dla Ciebie Nisiu
Rezultat pracy artysty ? malarza przy stajni Żaby
https://plus.google.com/photos/111194922675990388082/albums/6202974415782927377
Dziękuję, Małgosiu. Pięknie maluje wczesna jesień. Co za kicz!
Te kolory są rzeczywiście niesamowite.
U nas palenie drewnem nie jest popularne. W domach powszechnie sa zainstalowane kominki gazowe. Mozna miec kominek na drewno, ale codziennie jest podawany stan powietrza (air quality). Jesli przez kilka dni nie ma deszczu i wiatru wtedy jest zakaz palenia drewnem, czyli palenia w drewnianym kominku.
Takie ogloszenia sa podawane w radio podczas prognozy pogody i drukowane w gazetach. Wyjatkiem jest sytuacja, jesli zimą kominek na drewno jest jedynym zrodlem ogrzewania domu. Tak moze byc w przypadku utraty pradu.
Rosnace drzewa wchlaniaja dwutlenek wegla. Stad im wiecej drzew w okolicy tym lepsze powietrze. Kiedy potniemy te drzewa na kawalki i wrzucimy do kominka wtedy dwutlenek wegla uzbierany w drewnie w przeciagu wielu lat ulatnia sie i na nowo zatruwa srodowisko.
Milosnicy zapachu kawy moga palic w kominku Java Log. Jest to „pieniek” wykonany ze zuzytej zmielonej kawy.
http://pinemountainfire.com/products/pine-mountain-java-log-4-hour-firelogs
Magazyn Time wybral Java Log jako pomysl roku 2003.
Szczególnie tam, gdzie zgaszona zieleń przeplata się z purpurą.
Zapomnialam dodac, ze ten sam skutek, czyli zatrucia srodowiska, ma palenie weglem.
Orca – a kto zbiera tę kawę? Nie wiem, czy cała Warszawa uzbierałaby na 3-4 polana.
Dzieki Misiu za wyjasnienie. Juz sie nie denerwuje.
Pyra,
Prodcuent, Pine Mountain, zbiera zuzyta kawe z okolicznych kawiarni, restauracji i ktokolwiek jescze sprzedaje kawe.
Na zapleczu glownego budynku Starbucks (HQ) jest specjalna kontrstrukcja (tuba), ktora sa ladowane do ciezarowek zuzyte ziarna kawy.
Przepiękna jest stajnia Żaby w tych jesiennych kolorach !
bardzo dobry …. Zgazu Tanoga ….
https://www.youtube.com/watch?v=sGUbhDNEUeg
Orco
Też bym chciał mieć piec gazowy i płacić za gaz w cenach amerykańskich. Niestety mam dom podłaczony do sieci miejskiej, która dostarcza nam ciepło w postaci gorącej wody. Miesięczny koszt ogrzania mojego domu (80m2) wynosi w sezonie grzewczym od 500 do 1000 złotych. Dom trzeba ogrzewać od października do maja. Ceny za ciepło w moim mieście są dyktowane przez ENERGę z Gdańska i mimo że korzystamy z ciepła odpadowego z elektrowni są takie same jak w innych dużych miastach.
Niestety upłynie trochę wody w Narwi gdy będzie można wybierac między gazem a ciepłem z elektrowni. Gazownia nie jest niestety zainteresowana budowa nowych sieci i sprzedażą gazu takim odbiorcom jak mieszkańcy naszego osiedla. Brzmi to jak absurd, ale takie są realia w moim miescie 🙁
Dzielna i pracowita ze mnie mrówka 🙂 bo już się uporałam z greckimi zdjęciami.
Przy okazji jeszcze mała opowieść o ślubie,który znajduje się wśród moich fotografii:
otóż jeden z symboli tej wyspy-Zatoka Wraku jest,jak się okazało,miejscem często wybieranym na ceremonie ślubne przez młode pary z całego świata.Opatrzność sprawiła,że trafiliśmy na taki właśnie plażowy ślub. Najzabawniejsze było,kiedy panie ubrane w eleganckie,długie suknie musiały na tej plaży zdejmować swoje wytworne szpilki,a panowie pozbywać się skarpet i butów paradując na bosaka w spodniach od garnituru.Ślub brali Rosjanie.Najrozsądniej ubrał się pan młody(w sportową koszulę i takież spodnie)oraz pani z greckiego urzędu stanu cywilnego,która miała na sobie letnią,niezobowiązującą sukienkę do kolan.Brodząc boso po piasku nie wyglądali zatem dziwacznie,czy też śmiesznie.Jak się dowiedzieliśmy w piątkowe popołudnie,w tej niezwykłej scenerii miały odbyć się jeszcze dwa kolejne śluby.
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6202963110581427505
Drugi,a może najważniejszy symbol tej wyspy to żółwie:
http://salatkapogrecku.blog.pl/2014/02/20/przewodnik-po-zakinthos-cz-7-caretta-caretta-i-narodowy-park-morski-zakinthos-czwartek-20-lutego-2014/
Lata 50., Warszawa, Polska. Piec stojący przy kiosku na ulicy Mokotowskiej w pobliżu ulicy Pięknej: http://foto.karta.org.pl/fotokarta/ok_0500_0016_0054_001.jpg.php
Danusiu – dziękuję za słoneczne zdjęcia 🙂 Od razu zrobiło się cieplej. Ten prywatny jacht pewnie należy do jakiegoś oligarchy ze wschodu.
Miś Kurpiowski
7 października o godz. 21:18 547001
Bylabym ostrozniejsza z okresleniem „po cenach amerykanskich”. Kazdy stan, „county”, miasto maja swoje cenniki wody, pradu i gazu. Nie ma czegos takiego, jak ceny amerykanskie. Ceny gazu sa chyba najbardziej unormowane.
W stanie WA prad (dzieki gorskim rzekom), woda i gaz sa tanie w porownaniu do Wschodniego Wybrzeza.
System ogrzewczy, ktory opisujesz (goraca woda) nie jest u nas znany, chociaz widzialam stary dom (okolo 80 lat) ogrzewany wlasnie przy pomocy specjalnej konstrukcji w piwnicy i grzejnikow (radiators) zamontowanych w roznych pomieszczeniach. Z braku popularnosci, jest to kosztowny system.
Danuśka – dzięki za piękną wyspę, którą się chciałaś podzielić i za słońce.
Danuśka kąpałaś się w morzu? …. ryby były łowione przez Alana? …. ale Wam było dobrze … 🙂
Żaba też ma dobrze … 🙂
Dziewczyny-miło mi 😀
Jolinku-kąpaliśmy się codziennie,woda miała 25-26oC.Alain tym razem wyjątkowo nie zabrał wędek i bardzo tego żałował.Spędzilismy natomiast jakieś 40 minut w sklepie wędkarskim,gdzie Osobisty Wędkarz zrobił drobne zakupy pod kolejne połowy.Zawsze są jakieś sprzętowe drobiazgi do uzupełnienia.Zupełnie jak z tą torebką,którą trzeba koniecznie dokupić do nowych butów albo płaszcza 😉
Słynna Zatoka Wraku! Danusiu wracają wspomnienia, fajne zdjęcia.
Żółwie Karetta są też na Cyprze na Plaży Lara.
A czy ta wyspa tonie byla czasem Zakinthos (Zante) skoro znana z zolwi?
Jesli tak to bylam na niej co najmniej piec razy zatrzymujac sie zawsze we wsi Akykes – znanej z powechnego zlodziestwa ( ok. 60% ludnosci pobieralo zasilki za „niepelnosprawnosc”) , okruciemstwa straszlowgo wobec zwierxat i niemooznosci zamowienia w restauracji zadnej ryby, co najwyzej kalmary w grubej otoczce z panierki, Tam wlasnie zalowalam bardzo, ze nie mamy wedki. bo ryby ocieraly sie w plytkiej wodzie o nogi, ale miejscowi byli za lenowi aby je lowic, wiec w tawernach bylo tylko zarcie turystyczne – suflaki, grecka salatka, cacyki i niewiele wiecej.
Ale nie bylysmy tam juz ze 20 lat, wiec moze sie poprawilo. W latatch 50-tych bylo tam slynne trzesienie ziemi, ocalal wtedy tylko polozony bardzo wtsoko na gorze kosciol.
My z E. latalysmu po Alykes jako dwie bardzp ekscentryczne Angielki, ktore kupowaly suflaki w restauracjach aby karmic wyglodzone psy i koty. Miejscowi pukali sie w glowe na nasz widok. 🙄
Tak,Heleno to właśnie ta wyspa,są różne pisownie jej nazwy.
Heleno! Piszesz: „Akykes ? znanej z powechnego zlodziestwa ( ok. 60% ludnosci pobieralo zasilki za ?niepelnosprawnosc?) żadne tam złodziejstwo. W Europie to się nazywa: umiejetność życia – a że cudzym kosztem? Śmierć frajerom!
Kafle! W moim polskim domu w każdym pokoju był piec innego koloru. Słynne (w Krakowie przynajmniej) kafle skawińskie.
Nowy wzmocni nowojorski zjazd! Już się bałem, że kobitki nas (Jerzor i ja) zakrzyczą!
W Alykes na plazy mialysmy z E niezapomniana przygode romansowa. Zaczal sie do nas podwalac jakis starszy pan, z miejscowych, w hawajskich szortatch. Usilowal rozmawiac en francais, ale znal tylko pare slow. Zdolal jednak powiedziec nam, ze jest bankierem z Salonik, ktory przyjechal wypoczac sobie po trudach bankierskiego zycia : „Beaoucoup d’argent, beaocoup de stress” powtrzal i zagladal nam gleboko w oczy. Po paru minutach konwersacji o argent i stress udalo sie nam mu jakos wywinac. Byl troche zaiedziony gdy przyczolgalam schowany w cieniu wozek inwalidzki mojej E.
A nazajutrz przypadkowo spotkalysmy go ponownie. Nie mial juz na sobie hawajskich szortow, tylko ubrany byl jak zwyczajny zakintoski chlop. I w reku mial koszyk z jajkami, ktore wiozl na targ.
No i po romansie z bankierem z Salonik. Wspominamy go z E, nieraz, zalujac straconej zyciowej szansy i finansowej kariery.
U nas dzisiaj była wycieczka statkiem po rzece Świętego Wawrzyńca i inne okoliczności przyrody. Nie pamiętam, który raz płynęłam tą trasą, ale po raz pierwszy wysiadłam na wyspie, gdzie jest Bold Castle (można wyguglać).
Marlena obchodzi urodziny – nie przyznała nam się, ale telefony z Poznania i wyszło z worka 😉
Cichal,
czyli zjazd pełny + pyra z Poznania 🙂
Dzien dobry,
Asiu – You made my day 🙂 🙂 🙂
Gadalem z Cichalem – jade tam pewnie w sobote, gdy beda Alicjowie.
Tutaj babie lato, az sie chce zyc. Bylem na rybach, piekna pogoda, ale ryby jakby zmadrzaly, trzymaja sie z dala od haczykow. Ale ja jeszcze je przechytrze, wtedy pogadamy. 🙂
Snijcie o pieknie tego swiata!
Dobranoc 🙂