Chłopskie jadło

O restauracjach przydrożnych (choć nie tylko, bo niektóre zdobyły już szturmem i śródmieścia) szczycących się szyldami wzywającymi na chłopskie jadło, bądź zachęcające do wiejskiej michy pisałem już parokrotnie. Nigdy jednak nie w kontekście prawdy historycznej. Dziś podeprę się autorytetem naukowym Andrzeja Brencza z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Po przeczytaniu fragmentów pracy uczonego będziecie lepiej wiedzieć ile prawdy jest owym chłopskim menu, które proponują dzisiejsi restauratorzy oferując kiełbasy, pieczone żeberka, szynki z pieca czy karkówki z grilla.

Takiej kaszanki też na chłopskich stołach nie widziano

„W Galicji pod koniec XIX wieku  „wiele małych dzieci nie widziało bułki ani ciepłego mleka, lecz napychano je ziemniakami, a nieraz i jałową kapustą […] dokuczały im też na przemian upał, chłód, niepogoda, a prawie zawsze nieodstępny głód”, gdy w Poznańskiem w połowie XIX wieku „jadło jest u wszystkich włościan w całej okolicy to samo. Żaden gospodarz, choćby najmajętniejszy, nie je nic innego, tylko co jego czeladź, i to wspólnie z jednej misy”, a pożywają „na śniadanie kartofle z gziczką (twarogiem, rozrobionym mlekiem albo wodą) […] jedzą groch z kwaśną kapustą i tartymi kartoflami […] wieczerzę stanowią kluski, kasza, jagły, kartofle lub kruszanka […]”. Uderzający jest w podanych cytatach brak wzmianki o chlebie, tym podstawowym składniku ludzkiego pożywienia.
Wzrostowi zamożności mieszkańców wsi, spowodowanemu szeroko rozumianymi zmianami w produkcji rolnej i hodowlanej, nie towarzyszy zjawisko poważniejszych zmian w pożywieniu. Te pojawiają się na wsi znacznie później, dopiero w drugiej połowie XX wieku. Na takie powolne zmiany miały wpływ wzory kulturowe. Podstawowy z nich można określić jako minimalizm konsumpcyjny. Polegał on na tym, iż w hierarchii uznawanych wartości  podstawową, pierwszoplanową tendencją było dążenie do powiększenia stanu posiadanej ziemi, w dalszej kolejności inwentarza i narzędzi, następnie budynków inwentarskich i mieszkalnych, wreszcie stroju.
Natomiast pożywienie nie było postrzegane jako wartość, w przeciwieństwie do innych warstw społeczeństw XIX i XX wieku. Nie było wówczas, jak wynika z badań, wyznacznikiem statusu społecznego, takim jak majątek czy strój. Z tego względu ograniczano się do produktów żywnościowych pochodzących z własnego gospodarstwa, najkonieczniejszych do egzystencji, z jednoczesnym pominięciem całkowitym (lub niemal całkowitym) tych produktów, które posiadały wartość rynkową. Przede wszystkim chodzi tu o nabiał i mięso. Według ludowych porzekadeł, zapisanych w różnym okresie i w różnych okolicach, chłop spożywał kurę tylko wtedy, kiedy on lub kura zachorowali.
Daleko posuniętą oszczędność rekompensowano znaczną ilością mało urozmaiconych potraw. W ich skład wchodziły: ziemniaki (od XIX wieku), mąka w różnych odmianach i kasze. Jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku na pytanie etnografa, co gotować na obiad, uzyskano odpowiedź -zagon kartofli i bruzdę maślanki”.
Z połowy XIX wieku pochodzi zapis o pożywieniu robotników rolnych w powiecie ostrzeszowskim: „Pokarm dzienny jest: żur, polewka, ziemniaki i kapusta kiszona, kasza lub kluski tylko w święta, a chleb jest u nich rzadkim gościem […]. Na mięso nie ma etatu w rozchodach wiejskiego wyrobnika, czasem na okrasę, lecz i to wtenczas, gdy spienięży żywy dochówek z trzody i drobiu; zresztą  „co może gębie ujmie i obraca na oporządzenie siebie i rodziny”. O. Kolberg podaje, że „w północnych stronach (jak np. pod Ryczywołem, Rogoźnem) pożywienie zwykłe stanowi na śniadanie: polewka z mleka kwaśnego i perki całe. Na obiad: rozcieranki, kapusta, kasza gęsta lub rzadka jęczmienna. Na wieczerzę: zuptówka z perek, lub zupa z mleka i mąki”. A oto jadłospis obiadów spożywanych w okolicach Chodzieży, zanotowany w latach sześćdziesiątych XX wieku: „poniedziałek – zupa z ziemniaków zuptówka; wtorek – kluski z ziemniaków; środa – tarte ziemniaki z kapustą; czwartek – kluski z ziemniaków; piątek – gęsty groch z łojem przesmażanym z cebulą; sobota – żur i smażone ziemniaki; niedziela – kulanki albo jarmuż”. Ten jednostajny jadłospis charakterystyczny był nie tylko dla terenów o wysokiej kulturze rolnej, jak w Poznańskiem, występował także na terenach uprzemysłowionych (Śląsk), czy na zupełnie odbiegających pod tym względem obszarach (Galicja czy Kongresówka).”
Wybierając teraz do zajazdu lub karczmy trzymajmy się obyczaju wynikającego z szyldu i zamawiajmy kartofle z maślanką lub zsiadłym mlekiem. A jeśli to niedziela lub święto to możemy sobie pozwolić na kartofle polane skwarkami. I tyle!