Ludzie, co się dzieje!
Zazwyczaj podjeżdżając pod mój podpułtuski dom dostrzegałam nowe rośliny, kwiatki, przyglądającą mi się uważnie wiewiórkę lub siedzące na drzewie ptaki. Tym razem, w pierwszym śnieżnym dniu, powitały mnie przed drzwiami, na ośnieżonym trawniku cztery ogromne kanie pod śnieżnymi kapturkami. Śnieg i grzyby to nie jest raczej zwykłe towarzystwo, a ponieważ w dodatku moja wycieczka miała miejsce po kilku bardzo zimnych, nadzwyczaj paskudnych dniach, po całym wyjątkowo bezgrzybnym sezonie, zdziwiło mnie to niezmiernie. Można by powiedzieć, że spotkał mnie dysonans poznawczy, choć może to sformułowanie wobec grzybów, jest trochę na wyrost. O dziwo, po zdjęciu z kapeluszy kilkucentymetrowej warstwy śniegu kanie nadawały się do usmażenia na klarowanym maśle (bez panierowania, które, jak uważam, kradnie wiele grzybowego smaku). Tym niemniej mam głębokie przekonanie, że ten dar losu nie wynagrodził całego bezgrzybnego sezonu, jakiego nie pamiętam od dziesiątków lat. Nie ususzyliśmy po raz pierwszy żadnych grzybów. No więc cóż, dobre i to. A niespodzianka była duża.
Te grzybowe braki tego sezonu zrekompensował nam prezent od bratanka z Mazur: spore paki ususzonych wigilijnych grzybów i …złowionych przez niego ryb.
Wyrośnięte w czystym mazurskim jeziorze szczupaki to nasz rodzinny, od kilku już lat, smakołyk wigilijny. Nie musimy jadać karpia, który pojawiał się w ten wyjątkowy dzień na stole, nie wzbudzając zachwytu. Oczyszczone, na ile to możliwe, z ości ciemnozłote kawałki szczupaka znikają ze stołu w szybkim tempie. Ale tym razem, oprócz szczupaków w rodzinnym prezencie znalazły się liny.
Ta dawniej popularna w Polsce ryba bardzo rzadko pojawia się w sklepach. Większe szanse na lina mają rodziny wędkarzy. Ale klasyka, lin w śmietanie, nie jest już znanym powszechnie daniem rybnym. A danie to znakomite, delikatne, smakowite, na dodatek z historyczną tradycją kulinarną.
Właściwie przyrządzanie ryb jest dość proste. Oczywiście można z nich robić wymyślne dania, ale jak twierdzą znawcy oraz ja, świeża ryba przygotowana w najprostszy sposób jest najlepsza. Wszyscy wiemy, że ponieważ w Polsce dni postne były w roku liczniejsze niż „mięsopustne” powstało wiele przepisów rybnych. Nigdy jednak nie przyprawiano ich tak silnie jak mięs, różne smaki uzyskiwano najprostszym sposobem, bo różny był sam smak ryb. Jednym ze sposobów, który urozmaicał rybną kuchnię było zalewanie ich śmietaną. Powstawał wtedy doskonały sos, danie wzbogacało się o nową wartość. Liny w śmietanie, karasie w śmietanie. Przez wiele lat godziliśmy się w naszej rodzinie na wigilijnego karpia, ale po upieczeniu w całości zalanego śmietaną, co sprawiało ,że był znacznie smakowitszy od smażonego w kawałkach.
Przygotowując ryby w śmietanie, możemy używać nietłustej śmietany, 12-proc, a ja nawet używam jeszcze delikatniejszej, słodkiej śmietanki. Wówczas w trakcie podgrzewania wytwarza się śmietankowy,ale delikatny sos.
Ryby, grzyby: najwyraźniej już czujemy bliskość Bożego Narodzenia. Lada moment ustawimy w domach poinsecje, które dla mnie, są ważniejsze niż choinka. Wkrótce też zaczniemy obmyślać świąteczne prezenty (o raju!). W każdym razie mamy o czym myśleć! A tymczasem ja już się cieszę na faszerowanego szczupaka i na smażone szczupacze dzwonka.
Komentarze
Lin w śmietanie jest specjalnością restauracji, do której lubimy zaglądać od czasu do czasu czyli „Złoty lin” w Wierzbicy. Nie jest to jednak nasze lubione danie z racji żmudnego wyszukiwania niezliczonych ości, jakie czekają na amatora tej ryby.
Zaobserwowaliśmy jednak, że są klienci, którzy przychodzą tutaj właśnie dla tego dania. Co do szczupaka to ostatnio właśnie w Nałęczowie odbyliśmy kulinarną dysputę o wyższości 🙂 szczupaka w śmietanie z dodatkiem drobno pokrojonych jajek na twardo nad szczupakiem faszerowanym. W zasadzie nie ma się o co spierać, bo obydwa dania są bardzo smaczne.
Poniżej jeszcze jedno dosyć zaskakujące zastosowanie szczupaka:
https://www.wilanow-palac.pl/sarmacka_apteka_szczupak_na_poratowanie_zdrowia.html
Ostatni raz w tym życiu jadłem kanie coś około ćwierć wieku temu. Jak żyłem na wyspie Rügen przemieszczałem się w różnych celach tu i tam samochodem i zbierałem to co uważałem za jadalne nie tylko jeden raz.
Muszę przyznać że to był ogromnym błąd 🙄
Naturalniej że bez panierki a tylko na maśle podpiekałem dwie duże kanie, jedną po drugiej na stalowej patelni którą dostałem w prezencie od cyganek 🙂
I nie sądzę że patelnia była zaczarowana bo cyganki były niesamowicie miłe dziewczyny i wróżyły mi wspaniałą przyszłość co się do dziś zgadza:)
Kanie musiały być felerne 😛
Srałem i rzygałem dalej niż widziałem. W końcu padłem obok sedesu. Jak długo byłem nieprzytomny trudno nocą ocenić 🙄
Jak czworonóg czlapalem się do koi i ostatkiem siły i rozumu złapałem undenbergi.
Dziś oceniam to jako instynkt zachowawczy w ludziu. Ostatnia deska ratunku.
Wówczas się udało. Bardzo młody organizm,znakomicie wysportowany dał radę. Ale uraza pozostała do kani.
I dzięki temu że przestałem je jadać to mogę dziś śniadaniowć zupełnie gdzie indziej niż kolacjowac 🙂
https://photos.app.goo.gl/G3kErK5fo3EdEobU9
Ciepło jeszcze, coś około 19°C w tej chwili 🙂
Zimno, 4c i wieje, ale rowerzyści dają w koło 😉
Surfiarze w żagle też dają – to ostatnie podrygi, zanim się zaśnieży i zamrozi…
U mnie w obejściu rosną kanie (w tym roku nie – chyba za sucho było 🙁 ) i bardzo lubię je przyrządzać a la schabowy w panierce.
Któregoś roku miałam ich taki nadmiar, że zapytałam na blogu, co można zrobić poza tymi kaniowymi schabowymi.
Ś.P. Pyra podpowiedziała, że można na przykład ususzyć i starte na proszek dodawać do sosów grzybowych, mięsnych czy tym podobne. Tak też zrobiłam.
Czubajka kania może być, niestety, pomylona z muchomorem sromotnikowym, a rezultat pomyłki śmiertelny. Jak odróżnić ją od muchomora sromotnikowego?
Otóż kania ma na nóżce taki ruchomy „kołnierzyk”, taki pierścień. RUCHOMY!
Może trafiłeś na rodzaj kani trującej i stąd sensacje żołądkowe. Ja moich kani jestem pewna, bo zbieram z tego samego miejsca od lat.
Zasada – jak nie mam pewności, to nie zbieram!
Trochę porad i przepisów a propos kani:
https://regiodom.pl/wysyp-kani-w-listopadzie-te-grzyby-rosna-na-potege-ale-latwo-o-pomylki-sprawdz-jak-rozpoznac-czubajke-kanie-i-co-z-niej-zrobic/ar/c9-15520689
Zmarł jeden z moich ulubionych pisarzy, gdańszczanin – Paweł Huelle 🙁
66 lat to jeszcze nie pora umierać…
Alicjo 🙂
Życie to bardzo skomplikowana instytucja. Dla niektórych kończy się tam gdzie zaczyna się dla drugich
https://youtu.be/CkHkJI93qro?si=2XTZCtHtZW2m6fVx
To fantastyczny kawałek. Może Jeż tobie trochę przetłumaczy co jest grane 🙂 i śpiewane 🙂
Trochę wieje ale trzymamy się na czterech…. oponach całkiem nieźle 🙂
Jeż się jeży, ale mój nie jest kolczasty 😉
Mieliśmy identycznie z tymi późnymi, prawie mrozowymi kaniami tuż pod domem (dokładniej – nad, w lesie nad 🙂 )
I także – jak udało się kilka razy przynieść sowy vel czubajki – tak żadnych innych grzybów leśnych w tym roku nie mamy. Nie żebyśmy kiedykolwiek wybrali się specjalnie na grzybobranie, ale zawsze dotąd (no, prawie) udawało nam się coś dostrzec przy ścieżce.
Cóż, dla odmiany będą w sosach i potrawkach pieczarki.
Najbardziej mi smakowały kanie prosto z patelni w jakimś parku popradzkim (Muszyna?…) – koniec września lub początek października, kolacyjna ciemność, odpalamy „prymusa” [taka kuchenka turystyczna, gugiel mi mówi, że na naftę, której nazwa poszła po całości, jak jakiego adidasa czy innego polara 😀 ] …całkiem niedawno to było, jakieś lata naste XXI wieku… 😆
Minusem takich akcji w warunkach biwakowych jest, że gdyś głodny – naczynie wraz z zawartością rozgrzewają się zawsze za wolno (niecierpliwość, wiatr), czego efektem może być niedoobrobienie termiczne. W ten sposób znielubiliśmy opieńki, nie tylko rumuńskie. — Choć „racjonalnie wiemy”, co było przyczyną wieczornej przygody w Piatra Craiului – jakoś nam daleko do ziemi, gdy te drobne grzybki kuszą … A wcześniej bardzo lubiłam pod wszelkimi postaciami.
Na froncie pogodowym zima ze śniegiem – nawet zdjęłam łopatę ze strychu i nie zawaham się jej użyć… 😀
Na froncie współpracy z AI* – Krystyna w kinie:
https://basiaacappella.wordpress.com/2023/11/08/pag-na-pagu-po-czterech-latach/#comment-102090
😎 ❗ 😎
…Jest jeszcze front obłaskawiania nowych pomysłów ogólnie-dostępnego wordpressa, ale to też da się przejść with flying colours… 🙄
_____
* na samym dole prawej listwy pojawiła się kategoria pogwarki z AI, poprzez którą – po miesiącach czy latach – będzie najłatwiejszy dostęp do wiadomych (i ew. przyszłych) obrazków… a może i innych eksperymentów:
https://basiaacappella.wordpress.com/category/pogwarki-z-ai/
Dzień dobry 🙂
kania
Miało być oczywiście kawa 🙂
Irek, doskonale !
a cappella i pak4,
przyznam się, że wszystkie ilustracje oglądałam z podziwem i przyjemnością, ale też, co tu ukrywać, z zazdrością. A tu proszę, jest i Krystyna 🙂 , co za niespodzianka. Nawet dwie, ale ta kinowa podoba mi się bardziej. I kolor włosów się zgadza.
Bardzo dziękuję 🙂
Co do opieńków – w tym sezonie wyjątkowo ani razu na nie nie trafiłam. Niektórzy je lubią/ ja tak/, inni nie przepadają.
Alicjo,
ja także bardzo lubię twórczość Pawła Huelle, a szczególnie jego wspaniałe opowiadania. Przeczytałam chyba wszystko, co napisał. Dla Teatru Miejskiego w Gdyni przygotowywał adaptacje wielu utworów. Wielka strata.
Ja zaczęłam dawno temu, od Weisera Dawidka, a potem jak tylko coś znalazłam w księgarni, to kupowałam. Ostatnich jeszcze nie czytałam, „Byłem samotny i szczęśliwy” – to ostatnia, którą czytałam jeszcze w czasach, kiedy kupowałam książki „w papierze”.
Dzisiaj przyszły do mnie dwie, które wysłałam do siebie z Polski – „Kalimera” Dionizosa Sturisa, mam wersję ebookową, ale nie godzi się, żeby książka kucharska była w czytniku! Tym bardziej, że wersja książkowa jest ładnie wydana. Ale przeczytałam najpierw w czytniku, i jest to książka kucharska taka „do czytania”.
Grecka kuchnia to jedna z moich najulubieńszych kuchni.
O Dionizosie już tu zresztą klepałam, ma świetne dziennikarskie pióro i polecałam jego książki – „Grecja. Gorzkie pomarańcze” oraz „Zachód słońca na Santorini”. I chyba coś jeszcze, ale w tej chwili mi uciekło.
Poza tym przyszedł spory album „Zdzisław Beksiński”. Parę lat temu przeczytałam też biografię Zdzisława i Tomka (syn) – „Beksińscy”.
Smutne historie. Obrazy świetne, chociaż ponure. Styl rozpoznawalny.
Z biografii przypominam sobie, że Zdzisław był projektantem słynnego autobusu „San” z wczesnych lat 60-tych, jeden z pierwszych „ogórków” – Beksiński pochodził z Sanoka, a fabrykę autobusów Autosan założył jeszcze jego pradziad dawno temu.
p.s.To znaczy – za pradziada jeszcze nie było autobusów, ale jego zakład metalurgiczny (coś w tym stylu) to były początki rodzinnego biznesu.
Krystyno 😀 — przyjemność także po naszej stronie! 😎
Nb, obrazki są generowane w domu rano bądź wieczorem, ale czasem też w pr. – gdy np. system do właściwej roboty się dopiero rozgrzewa, jakiś program coś długo liczy/realizuje, albo jest inna chwilka czasu/resetu. I wówczas po stronie ludzkiej bywa czasem niedoinformowanie… – tzn. Pak4 i jego ROI nigdy nie śledził dynamik (tkliwych i innych 😉 ) pod blogiem P. Adamczewskiego, gdy więc pod blogiem przelotnym-pobieżnym-przejściowym pojawi się przelotnie ktoś stąd – operator AI w domu ma okazję zapytać w stylu „co wiemy o Irku” …i tu akurat dużo (a nawet nie dotarłam do wyrecytowania danych, co studiował i gdzie 😉 😀 )… czasem zaś wiemy mało, bo tak Osoba realna kształtuje swą postać sieciową… albo Operator nie ma pod ręką informatorki…
Noto Pyra i Nowy (chyba Tutejszy…) 🙂
https://basiaacappella.wordpress.com/2023/11/08/pag-na-pagu-po-czterech-latach/#comment-102125 …już jesteśmy w okolicach 2011/10… 😆
@Basia:
Obrazki są robione w domu. Zawsze. W pracy trafiało mi się zerkać w chwilach przestojowych, zajmowanych przez pracę komputera bez mojej ingerencji, jakie nicki się pojawiały i je wynotować.
Co do roku — tak, jesteśmy w początkach 2011, ale mam sporą listę do dogenerowania jeszcze, przy czym „ważne” są chyba dwa (a reszta incydentalna).
Co do doinformowania AI… Trochę pomysł jest taki, by generowała możliwie „z siebie”, ale czasem pisze mi, że „zlecenie jest za mało opisowe”. No i wtedy jest kombinowanie, od znaczenia imion, po rozkładanie na czynniki pierwsze nicka, bądź informacji o nim…
…precyzja chodząca… 🙄 😀 😉
Pyrę znaliśmy jak starszą panią, ale ona też była kiedyś młoda. Widziałam jej fotografię z młodych lat/ u Inki i Lucjana/ – zgrabna i wiotka w powiewnej sukience, więc Pyra z pyrą to całkiem trafna wizja 🙂
Mam duże przerwy w czytaniu tutejszych komentarzy a nawet wpisów (~trzyletnią, ~dwuletnią, wieeele krótszych), ale pamiętam np. iż Pyra westchnęła kiedyś że gdyby podróżowała – ciągnęłoby ją w kierunku „stanów” – Kirgistan, Tadżykistan, itd. …a ten obrazek ma lekko-orientalny posmak… nawet spotkaniowo-kulturowy (AI nie dostała tych wszystkich informacji, sama „wykombinowała”… 😉 )
🙂
Dobry wieczór 🙂 O tej porze to tylko kawa z koniakiem
Irek,
przyznaj się – Ty sam produkujesz te śliczności z filiżanką kawy 😉
„Chłopki. Opowieść o naszych babkach” zajęły pierwsze miejsce w rankingu GW na książkę roku 2023. Zachęcona recenzją na blogu zakupiłam i czeka w kolejce na czytanie. Jak skończę „Wiatr” Igora Brejdyganta (kryminał rzecz jasna), to wezmę się za Chłopki. Seriozną literaturę dobrze jest przeplatać z lżejszą półką.
https://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,30440922,10-ksiazek-roku-2023-wedlug-redakcji-dwumiesiecznika-ksiazki.html
Rankingów ciąg dalszy – wiecie, kogo Politico ogłosił najpotężniejszym człowiekiem Europy?
No, to już wiecie 🙂
Dzień dobry 🙂
Dzisiaj wróżby z kawy
Koniec roku sprzyja rzeczywiście wszelkim podsumowaniom i rankingom, a „Chłopki…” są niewątpliwie wartą przeczytania książką. Ta lektura jest jednak bardzo przygnębiająca, ja również robiłam przerwy i dla odprężenia czytałam coś lżejszego, wspominałam już zresztą o tym na blogu.
Długie jesienne wieczory sprzyjają lekturom oraz ….działaniom kulinarnym i tu pochwalę się dwoma daniami, które ostatnio postanowiłam wprowadzić do naszego jadłospisu. Pierwsze jest niezwykle łatwe, proste i przyjemne- panierowane plastry cukinii: https://photos.app.goo.gl/3VuQSwp7Lj3vSxwv8
Można podać z sosem jogurtowym czy pomidorowym, my jedliśmy bez żadnych dodatków. Kolejne danie to bakłażany faszerowane kaszą gryczaną, grzybami oraz miąższem wydrążonym z owych bakłażanów, pokrojonym drobno i lekko przesmażonym w towarzystwie czosnku. Roboty trochę więcej niż z cukinią, ale też warto. Farsz nieco podobny do tego, o który często wspomina Alicja, a myślę o sławetnych gołąbkach Tereski pomorskiej 🙂
Dwa dni temu upiekłam też pasztet, tym razem ze sporym dodatkiem mięsa ze skrzydeł indyczych. Pasztet udał się znakomicie i pokrojony na mniejsze kawałki trafił do zamrażalnika. Jego drobną część podjadamy na bieżąco.
Ja bym takie jeszcze ciepłe posypała odrobiną startego parmezanu albo innego, wyrazistego w smaku sera, na przykład old cheddar albo coś w tym rodzaju.
Zimno, mokro… ale – wesołych andrzejków i samych dobrych wróżb!
No nie wiem Alicjo czy to będzie dla ciebie odpowiednia pozycja 🙄
Proponował bym raczej przeczytać tą książkę tym, co do dzisiejszego dnia już w którymś tam pokoleniu uważają że przed wojną (II światową) było znaczenie lepiej.
Tym,co nie doceniają do dzisiaj tego, co po wojnie w Polsce dokonano dla przeciętnego Kowalskiego
Tym, którzy uważają że od ’45 do ’90roku w Polsce było jedynie bagno i rujnowanie kraju.
Takich starych pajaców jest jeszcze trochę przy życiu i im powinna być dedykowana ta pozycja
Ciepło jeszcze jest. 20°C pokładowy komputer pokazuje na zewnątrz 🙂
5c u mnie.
Najpierw trzeba książkę przeczytać, a potem coś o niej sądzić – ja zazwyczaj czytam recenzje, zanim książkę kupię. Nie sądzę, żeby książka „Chłopki” była pochwałą tego, co było przed wojną (vide – recenzje). Raczej opowiada o tym, JAK było.
https://www.publio.pl/chlopki-joanna-kuciel-frydryszak,p1618092.html
Ja nie czytam recenzji książek które czytam,wiele nie do końca bo po prostu szkoda czasu.
Ale nie ma problema Alicjo,że ponownie nie skumałaś o czym piszę. Ale nie tracę nadziei 🙂
Poza tym – nikt nie jest winien temu, w jakich czasach się urodził, w jakim kraju i w jakim środowisku. tak czy siak, musiał sobie z tym jakoś radzić.
Ja nie narzekam na „moje czasy” i czego jestem pewna, to tego, że cieszę się, że ominęła mnie wojna. Czasy są, jakie są… i były, jakie były.
Wczoraj czytam (bodaj rzeczniczka praw dziecka się wypowiadała), że młodzież szkolna ma za złe, że lekcje zazwyczaj zaczynają się o godz. 8:00 i to jest za wcześnie. I tu zacznę – „za moich czasów” też się zaczynały o 8:00. W czasach ogólniaka musiałam dojeżdżać pociągiem z moich krzaków i aby zdążyć nań, musiałam wstawać o 6:30 najpóźniej, o 6:50 najpóźniej z domu wyjść. Dramat? Ależ… mogłam zrezygnować z nauki 😉
Bardzo wiele osób z okolic miasta powiatowego, gdzie był mój ogólniak, technikum i dwa licea zawodowe dojeżdżało podobnie jak ja, czas w pociągu wykorzystywało się towarzysko albo naukowo, douczając się. Oraz paląc papierosy 😉
Teraz też uczniowie dojeżdżają i nic się nie dzieje, rewolty nie ma, są tylko lepsze warunki dojazdu – autobusy szkolne. Ale okazuje się, że jednak 8:00 na rozpoczęcie nauki to za wcześnie, rzekomo to jest na rękę nauczycielom, którzy chcą być o tej 14-15 w domu 🙄
Pisz jaśniej, o co Ci dokładnie chodzi, może skumam 😉
A propos recenzji. Otóż zwłaszcza jeśli chodzi o nieznanych mi autorów, lubię wiedzieć, o czym rzecz, czy warto i dlaczego warto. Lubię też, jak ktoś ze znajomych coś poleca, sama popełniam ten „grzech”.
Mam na swojej prywatnej liście sporo autorów, po książki których sięgam w ciemno, bo wiem, że się nie zawiodę.
Oj Alicjo 🙁
Nie nadążasz z duchem czasu.
Może i tego nie skumasz i to nie moja problema.
Dziś nie ma już tego co było. Pięćdziesiąt + lat to szmat czasu.
I jeżeli bachory uważają że o ósmej jest beee :razu: to trzeba im przyznać rację. W końcu to do nich za parę lat Planeta będzie należeć. Ty leżeć będziesz już gdzie indziej 🙂
Nie razu tylko 😛
Durna AI wje zawsze lepiej 🙂
Alicjo, wstawalam o 5 rano aby zdazyc na pociag o 5 45 i pojechac do szkoly do Wroclawia. Dosypiajac tez w pociagu .
https://www.youtube.com/watch?v=j9jbdgZidu8
bezdomny,
ja mam w głębokim poważaniu, co dzisiejsze dzieci/młodzież myśli. Tak czy inaczej – swoje życie muszą przeżyć i sobie z tym poradzić. Ja nadążąm za duchem swoich czasów, które nie są na tym samym poziomie, co dzisiejsze dzieci, młodzież i tak dalej, bo do szkoły już nie muszę, mogę robić inne rzeczy, na przykład leżeć na dowolnie wybranym boku 😉
Elapa,
ja dojeżdżałam z moich krzaków do LO w Ząbkowicach (15 km) z przesiadką w Kamieńcu Ząbkowickim, cała podróż trwala ok 40 minut. Dojście na dworzec to inna sprawa 🙄
Dzień dobry 🙂
kawa
Kawa elegancja.
Herbata już wypita, na dworze mżawka. Do kalendarzowej zimy prawie 3 tygodnie.
Jeszcze a propos „Kalimery”, książki kulinarnej Dionizosa Sturisa – otóż to jest książka dla wegetarian, przepisów na potrawy z baraniny itp tam się nie znajdzie!
Ale jest sporo kuszących przepisów i wszystkie proste do zrobienia, nie wymagające czasu. I o to chodzi!
Wypada już nastawić buraki na zakwas do barszczu świątecznego. To tak dla przypomnienia tym, którzy to robią. Dla mnie zadanie na poniedziałek.
Kiedyś wyczytałam, że dla przyspieszenia fermentacji warto dodać do wody, którą zalewamy buraki ze 2-3 łyżki soku z kiszonej kapusty. Potwierdzam, że działa!
Dzień dobry 🙂
kawa
Ja jeszcze też w kwestii ziaren oraz szczęścia 🙂 https://tiny.pl/c2nng
Z ziaren czerwonej soczewicy zrobiłam dzisiaj pastę do chleba dodając do niej oliwę, sól, czosnek, pieprz cytrynowy, kurkumę i odrobinę ostrej papryki.
Byłam na spacerze z kijkami. Polana w lesie i drzewa dookoła były przepięknie oszronione, niesamowity widok jak ze starej fotografii czarno-białej.
A ja do ugotowanych ziarenek zielonej soczewicy ( z Owernii Danuska ! ) dodalam czerwone ziarenka granatu, troche swiezego kozlego sera i kilka listkow roszponki . Sos : olej z oliwek, ocet jablkowy, lyzeczka syropu klonowego + drobno posiekana natka z pietruszki listki miety i szczypiorek, sol, pieprz. Wymieszac wszystkie skladniki , zalac sosem ponownie wymieszac, odczekac troche az sie przegryzie.
Ciekawostki o przyprawach (i nie tylko):
https://wyborcza.pl/7,75517,30457916,mlodym-nie-zaleca-sie-spozywania-zbyt-wielu-przypraw-bo-sa.html#S.TD-K.C-B.3-L.2.duzy
„Liwiusz (59 p.n.e.–17 n.e.) sądził, że Rzym zaczął upadać, gdy wzrósł status kucharzy. „Było to wtedy, gdy kucharze, mający wcześniej najniższą rangę niewolników, zyskali uznanie, a to, co dawniej uważano za służbę, zaczęto traktować jak sztukę”.”
@Alicja-Irena:
Niesamowite, Liwiusz widział początek upadku Rzymu, na początku okresu jego wielkości.
(OK, żartuję sobie z Liwiusza, nie z Ciebie, Alicjo. Bo czytałem dlaczego upadł Rzym, a raczej jaki jest stan dyskusji nad upadkiem Rzymu i jestem teraz trochę przewrażliwiony na podnoszenie tematu. Bo to tak, jakby, bo ja wiem, mieć skojarzenie, że Książę Pepi to Elestera, i z powagą cytować uwagę nauczyciela, że mały Józio się nie uczy, więc przez to pewnego dnia umrze. No i nie żyje, fakt. )
O matko… o, PAK-u!
Czy już należy pytać, kogo można cytować? Tacyta? 😉
Powyższy cytat zaczerpnęłam z artykułu, który poleciłam. Nie jestem znawcą starożytności i przyjmuję treść artykułu za wiarygodny. Nie strzelać do pianisty 👿
U mnie w czytaniu „Ja, Klaudiusz” (bis sprzed ponad 4 dekad, jeśli chodzi o czytanie tej właśnie lektury. Owszem, Messalina tuż po tem).
Jeszcze coś z GW – „dobre książki kucharskie 2023” w ilości 10 tytułów, w tym najnowsza polecanego przeze mnie (nie tylko jako pisarza kulinarnego!) Dionisosa Sturisa „Kefi” – tej jeszcze nie mam.
Co lubię u Dionisosa to to, że tam jest zawsze sporo do czytania. Książkę kupię za rok, bo taka musi być w papierze.
https://wyborcza.pl/7,75517,30417000,ksiazki-kucharskie-na-swieta.html#S.embed_article-K.C-B.1-L.2.zw
Polecana jest też:
Francois-Regis Gaudry ‚Francja na talerzu’, wyd. Znak Koncept
„Nie jest to jednak zwykła książka kucharska, to coś w rodzaju pięknie ilustrowanej kulinarnej biblii.” – pisze autorka recenzji.
To są bardzo dobre podpowiedzi na prezenty pod choinkę dla ludzi, którzy lubią gotować (i czytać!). Tę także chętnie kupię – w papierze, rzecz jasna.
@Alicjo-Ireno:
Ależ można cytować. Liwiusz szanowanym autorem był, ale to zabawne, jak się ludziom Rzym kojarzy z upadkim. Co ciekawe, samym Rzymianom się kojarzył i to jeszcze zanim nastąpił jego rozkwit największy.
My czytamy „Pompeje” Mary Beard (moim zdaniem świetna autorka, choć dotąd czytam tylko Beard-historyczkę, a nie Beard-feministkę). No i o tym, co jedli to tam nie ma. Ale jak przygotowywali posiłki, a raczej, że stanowi to tajemnicę dla badaczy, to jest. Bo w domach rzymskich ciężko było z miejscem na przygotowanie posiłków. Tu i ówdzie podają, że kuchnia, ale w porównaniu do wystawności uczt, to oni strasznie ciasno z kuchniami mieli, a czasem kuchni całkiem brakowało.
PS.
„Ja, Klaudiusz” czytałem, ale najlepiej pamiętam, jak się wyrywałem na serial z Derekiem Jacobi, a rodzice zaganiali mnie do łóżka, że ten cały Kaligula i co robił z siostrą, nie jest filmem dla parulatka. Najzabawniejsze, że mnie to absolutnie nie potrafiło ruszyć, zgorszyć, czy coś, bo całe życie seksualne cesarzy rzymskich było kompletną abstrakcją — jakby kogoś gorszyć podręcznikiem chemii organicznej w tym wieku O_O
Alicjo, mam dwie ksiazki F-R Gaudry. Jego pierwsza ksiege i druga specjalna ” Wlochy „. Pisze ksiege, bo jest duza i ciezka. On prowadzi od kilku lat w niedziele w radiu audycje o gotowaniu. Slucham go bardzo czesto, ma bardzo mily glos.
Kilka przepisow z jego ksiazki wprowadzilam do naszego menu.
Mam Francję na talerzu i Włochy też. Jak napisała Ela to są wielkie księgi, ciężkie i dość nieporęczne. Jeszcze się przez nie nie przekopałam. Polecał je Marcin Meller.
No, to przytargam sobie w przyszłym roku. Na pewno warto obejrzeć, poczytać.
To znaczy – wyślę z Wrocławia do siebie. Wykombinowałam, że wszelkie zakupy taniej jest wysłać, niż płacić za nadwagę czy co tam. Ponad 7kg pocztą zwykłą kosztowało mnie stówę – bez czekania, nadawania/odbierania bagażu, i jeszcze ci to listonosz do domu przyniesie 😉
Wyczytałam dzisiaj, że krakowska Bottigliera 1881 właśnie dostała drugą gwiazdkę Michelina. Trzeba będzie obadać przy okazji…
Krótki przepis Dionisosa dla tych, którzy lubią oliwki:
Oliwki osuszyć papierem, wyłożyć na patelnię z podgrzaną oliwą z oliwek, lekko podsmażyć przez kilka minut, posypać suszonym oregano.
Ja posiekałam drobniuteńko 3 ząbki czosnku i dodałam pod koniec podsmażania, moim zdaniem jeszcze lepsze, na przykład jako dodatek do mieszanej sałaty z dodatkiem fety.
Jeszcze coś z książki Dionisosa, ale ja to robiłam kilkanaście lat temu, nie wiem, skąd przepis – pokrojony w kostkę arbuz, spora garść oliwek, najlepiej czarnych – i do tego pokruszona feta. Znakomita sałata na lato!
PAK4,
dzięki za podpowiedzi. Mnie się Liwiusz kojarzy z tym, co inni na temat napiszą 😉
Właściwie to powinnam wstawić 22 listopada, ale mi się omskło, gości z Oregonu miałam kilka dni. Wiersz jest zgodny z czasem. Autor – wieloletni przyjaciel naszej ś.p. Nisi:
Przed Wigilią….
„Jak co roku idą Święta!
Bombki, woły i jagnięta,
Dziecię, szopka i królowie,
Gwiazda, trąby, aniołowie,
„Cicha noc” na całym świecie,
Karp już śni o galarecie,
Już prezenty całe w stosach
Aż po sufit! Pod niebiosa!
Czysty obrus i firanki,
Mak, rodzynki i łazanki.
Już choinka z kąta zerka!
Wielkie żarcie i pasterka!
Wszyscy wszystkim ślą życzenia:
Wszego szczęścia i spełnienia!
I tu łza skądś nagle w oku:
Przecież trzeba jak co roku
Przyjaciołom, te najszczersze
Ot! życzenia skrobnąć wierszem…
Coś dziś słone me wierszyki!
– K…..!!!!! Tak mi brak Moniki!!!! ”
Mirek Koval Kowalewski, grudzień 2015
Nam też, Koval, nam też 🙁
Dzień dobry 🙂
kawa
@Irek 1:
Rozumiem, że u Ciebie mało pada? Kawa.
Herbata…
https://photos.app.goo.gl/6kjkSWnbRE3C2BQ29
Bez bałwanów 🙄
https://photos.app.goo.gl/6uikp5Y44JCYd93T7
I bezgwiazdkowe danie na objadokolacje
https://photos.app.goo.gl/LQVTZiMH4oQ7qdjG7
Piękne dni pięknie się kończą 🙂
https://photos.app.goo.gl/hzY41EABtXY1cci2A
Wczoraj wygenerowałem taką kawę; ale boję się, że psuję zabawę z kawą, więc drugi i ostatni raz, zastępczo.
Elapa-dzięki za podpowiedź dotyczącą sałatki z zielonej soczewicy w roli głównej, przepis odnotowałam. Z owerniackich podróży zapamiętałam wersję tej sałatki dla mięsożerców, to znaczy z dodatkiem przesmażonych, drobno pokrojonych kawałków wędzonego boczku oraz cebuli.
Wczoraj na kolacji u naszej koleżanki jedliśmy natomiast bardzo smaczne pulpety z mięsa indyczego, zalane sosem pomidorowo-śmietanowym i upieczone w piekarniku. Całość była posypana utartą mozzarellą.
Dzień dobry 🙂
kawa zastępcza
Blogowym Barbarom – najlepsze życzenia imieninowe !
Toasty można wznieść jak najbardziej kawą 🙂 .
Pani Barbarze Adamczewskiej i Barbarze-Salsie pozdrowienia i serdeczności barbórkowe; Krystyno, piękne dzięki!!!
🙂 🙂 🙂
Przyłączam się do życzeń Krystyny. Moc najserdeczniejszych życzeń imieninowych dla Barbar!
Obiecałem, że nie będzie kawy, to kakao jako napój do toastu.
Naszym Barbarom- Gospodyni, a cappelli oraz Salsie wszystkiego najlepszego 🙂
https://i.pinimg.com/564x/3f/b9/04/3fb9045fdf2bac535b4ed78dabaaeebb.jpg
Dziękuję, dziękuję! Także moim Imienniczkom serdeczności przesyłam.
Podrzucam link do fajnego przepisu na danie z dynią, ale oczywiście nie tylko… https://www.rozkoszny.pl/dyniowa-lazania-z-gorgonzola/
Gospodyni, Salsie, a cappelli i Basiom podczytującym – najlepszego!
Nie należy zapominać o górnikach, to także ich Dzień 🙂
Toastowo – yunnan, skoro może być kawa i kakao, przynajmniej na razie…
Sto lat!
Dzis dzien Barbar, Basi, Basieniek – znaczy: Barburka!
Basi-Salsie, Basi-Capelli, Basi-Gospodyni -przede wszystkim- gorace zyczenia wszelakiej pomyslnosci!
Artylerzystom wszelakim, a juz kopidolom wszelakim, jak np, miernikom, co to na dole, jak i tym, co naprade widzieli i doznali:
z gorniczym pozdrowieniem:
Szczesc Boze!
Artylerzyści dziękują 😉
Jutro uszkuję (Pan Lulek mi się przypomniał), w związku z czym namoczyłam grzyby. Coś niby śniegopodobnego popaduje, ale bardzo nieśmiało, bez rozpędu…
Pepegorze, dziękuję 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Piękne dzięki za życzenia i dobre energie!!! (Ona cała bardzo energiczna… i wielozadaniowa – ta Barbara… — często słyszę czwartego grudnia o „opiece twojej niesamowitej patronki” 😀 )
Wczoraj, z racji urlopowych, wyszło (się) lepiej, niż świątecznie – czyli na wyiskrzony spacer w środku dnia! 🙂
(Linki o 2:17 pm, wyżej kilka obrazków) 😎
Pepegor,
pamiętam, że i Ty dawno, dawno temu miałeś związki z górnictwem.
Cieszę się, że odezwałeś się.
A cappella,
tynieckie zimowe obrazki obejrzane z zainteresowaniem i porównywaniem z tutejszym śniegami. U nas też śnieżnie i mroźno, zwłaszcza nocami. Niektórzy już zapalają świąteczne światełka, ale to jeszcze trochę za wcześnie.
Kulinarnie – leczo. Niby potrawa letnia i jesienna, ale zimą dobrze rozgrzewa.
Alicjo 🙂 a to zabieg okoliczności 🙂
Ty wspominasz Lulka a on do mnie dzisiaj w nocy dzwonił. Parę klocków mu nie pasowało i układać się nie chciało, więc wypytywał się co i jak.
Na koniec rozmowy pytam i ja Lulka:
Lulek, powiedz szczerze, z czego byś zrezygnował:
z wina czy z kobiet?
Hmmm, zastanawia się Lulek, po czym dodaje, że wszysto zależy od rocznika.
∆∆∆∆
Cały Lulek 🙂
Na temat nie tylko dla Alicji 🙄
Obecnie jestem w rejonie gdzie poinsecje ( nie ukrywam że z wielką przyjemnością spoglądam na te badyle) produkują na całą Europę.
Stoją panienki przed supersamami i oferują sprzedaż tych wyrazistych kolorem liści w doniczkach.
Zapytałem się jak długo one, nie panienki tylko badyle wytrzymają na zewnątrz bo żyję mobilku.
Nie ma problema, dotrwają do następnego ( nie klepiąc nowego 🙂 )roku
Okazuje się, że one nie potrzebują zbyt dużej ilości wody, podlewanie raz w tygodniu powinno wystarczyć.
Dobrze jest by znajdowały się w jasnym miejscu gdzie mogą oddychać świeżym powietrzem i światłem dziennym.
Dziewczyny dodały że wiedzą gdzie stoimy mobilkiem i to jest idealnie miejsce na tego typu rośliny 🙂 i nie tylko dwóch doniczek 🙂
Jutro jest tutaj kolejny dzień wolny od pracy. I nic w tym dziwnego oprócz tego że to kolejny w tym roku dla mnie dzień konstytucji. Są trzy kraje w których żyję w ciągu roku i nie wypada przejść mi koło tych świąt obok. Najprościej byłoby jutro otworzyć telewizora i obejrzeć co pokazują z Madryta, ale telewizora u nas brak 🙁
Porozglądam się zatem jutro rano po okolicy i zdecyduję na co się zahaczyć będzie najlepiej 🙂
To jest zupełnie czyste świeckie święto i warto poświęcić trochę zdrowia 🙂 by wziąć w nim udział
Ale na tym świętowanie się nie kończy w tym tygodniu bo już 8 grudnia,a więc za dwa dni przychodzi dziewica, która daje Hiszpanii kolejny dzień wolny.
Oni to nazywają Inmaculada Concepción
🙄
Pewnie chodzi tu o kolejną bezgrzeszną i niewinną od poczęcia aż do śmierci 🙄
Nie mój cyrk, nie moje małpy. Pierwszy lepszy kościół znajduję się w bezpieczniej odległości.
Ale prawdę mówiąc nigdy nie spotkałem tłumów przed kościołem, w żadne święto 🙄
Damy radę, jak w Pueblo nie będzie disco polo konzerta to już dobrze 🙂
No i jeszcze na zakończenie dnia wiadomość z ostatniej chwili.
Dla większości być może niepomyślna ale dla mnie jest to pewien sukces!
Mianowicie, może nie udało, bo nad tym się trochę natrudziłem, ale jestem w posiadaniu interneta na najbliższe kolejne tutejsze sześć miesięcy 🙂
Czy się komuś podoba czy też nie, będę tutaj też gościł kiedy mi się chce 🙂
Dobranoc 🙂
Do mnie Pan Lulek nie zadzwonił, pewnie coś na łączach nie tak.
Ale mam zabytkową już teraz (i niestety, pustą) piersiówkę po gruszkówce Panalulkowej oraz inną zacną buteleczkę w oryginalnym kształcie, również niestety, pustą, po wspomnianej gruszkówce.
Jak wspomniałam, dzisiaj uszkuję – ciasto się chłodzi w lodówce, farsz też. Lepienie odbędzie się za jakiś czas. Za dwa dni będę pierogować.
Dodanie do farszu grzybowego paru kropel sosu sojowego zauważalnie wzmacnia aromat grzybów, polecam (ale wtedy ostrożnie z solą, bo sos jest słony!).
Nastaw buraczany fermentuje aż miło.
Wczoraj czytałam porady, jak mrozić pierogi czy uszka – najpierw ugotować, czy lepiej surowe. Moje wieloletnie doświadczenie na ten temat stanowczo się opowiada na mrożeniu nieugotowanych! Jeśli ktoś tak robi jak ja, zawczasu, polecam skorzystać z mojej rady. Takie się wkłada na tacy do zamrażarki i dopiero jak zamrożą się na kamień (po paru godzinach), należy je włożyć do odpowiedniego, zamykanego pojemnika:
https://photos.app.goo.gl/F7HeK1adQyUh6qZR6
Bezdomny,
czy ktoś weryfikuje, czy owa dziewica faktycznie nią jest? 😉
https://photos.app.goo.gl/JgBxmALGMMwSUrQs7
108 sztuk – na więcej zabrakło miejsca. Skończył się też farsz. I to by było na tyle.
Dobranoc.
Krystyno 😀 — jest przepięknie dopóki nie trzeba się „po coś” wcisnąć pod centrum handlowym czy w innym ciasnym punkcie, jak np. my wczoraj (mnóstwo miejsca na parkingach zajmują pryzmy śniegu a ludzie wyglądają, jakby wszyscy wybrali na sprawunki dokładnie czas południowy w środku tygodnia 🙄 )
Nb, przy okazji imieninowych pogadanek telefonicznych nasłuchałam się też wrażeń z zeszłosobotniego bycia w drodze… … … 😮
…Owszem, ruszając się trochę z szuflami (podjazd i taras niewielkie, ale trzeba było też pomóc najętemu panu od całości wspólnej) – widzieliśmy w sobotę śmiałkinie i śmiałków wdzierających się na mocno zawiane balkony/tarasy z mniej lub bardziej poplątanymi światełkami… jak misja to misja, jak Adwent, to… prawie Boże Narodzenie! 😆
Dzień dobry 🙂 kawa
Alicjo, z czego zrobilas farsz do uszek ?
elapa,
to uszka wigilijne, więc z suszonych grzybów. Alicja dodaje też trochę pieczarek. Jak się wyśpi, to sama objaśni.
Bardzo lubię to zdjęcie z uszkami, bo uszka wyglądają jak terakotowa armia 🙂
Elapa,
z suszu grzybowego z prawdziwków z dodatkiem pieczarek. Zawsze tak robię – grzyby suszone są bardzo aromatyczne, a że grzybów suszonych zawsze mało (w tym roku bodaj pierwszy raz nie przywieźliśmy z Polski grzybów – wszyscy narzekali na bezgrzybowy rok!), więc dodaję pieczarki. Robię to tak:
-sporą garść grzybów moczę przez noc, następnego dnia gotuję ok. godziny w tej samej wodzie, w której się moczyły tak , by płyn prawie wyparował (nie odlewać!).
-cebulę kroję drobniutko i podsmażam na złoto
-pieczarki (ze 3-4 razy tyle, ile grzybów suszonych), grzyby i cebulę wrzucam do mojego robota, żeby je przerobił na dobrze zmieloną masę. Tę masę jeszcze chwilkę podsmażam, doprawiając pieprzem, solą, sosem sojowym i dodaję 2-3 łyżki bułki tartej, żeby wszystko miało zwartą konsystencję. Nie za dużo, żeby się z tego nie zrobił czterochlebek grzybów!
Wyspałam się, łajza minęli z Krystyną 😉
Uszka robię raz do roku i nie znam innych, tylko z grzybami właśnie i takie są tradycyjne (u mnie i moich znajomych). Przedwczoraj wyczytałam w gazecie przepis na uszka wigilijne, które wg. autorki przepisu mają być „tradycyjne wigilijne, z kapustą i grzybami”. Z kapustą i grzybami to ja robię również pierogi wigilijne – ale uszka tylko z grzybami.
Pierogowanie jutro.
Dzien dobry,
Dla tych ktorzy nie widzieli tego video
Amerykanscy dyplomaci i polskie pierogi
https://youtu.be/GvjZubLibKo?feature=shared
Krystyna, Alicja, dziekuje za wskazowki. Sprobuje zrobic ale bedzie bez barszczu. Rodzina sie troche krzywi na sama wzmianke o barszczu.
Czy mi się zdaje, czy też prawdą jest, że Francuzi nie lubią kiszonek?
Już parę razy się z tym spotkałam, że bigos jest be, surówka z kapusty kiszonej niejadalna, pierogi z kapustą i grzybami, a o kapuśniaku czy ogórkowej z kiszonych ogórków lepiej nie wspominać!
Niemcy – to inna sprawa, nie darmo są nazywani „sourkraut” (podobnie jak Austriacy), Czesi – „knedliki” 😉
Czy Polacy mają jakiś przydomek kulinarny?
Francuz, który jest mi najlepiej znany 🙂 uwielbia bigos i jada pierogi z kapustą i grzybami. Te dania woziliśmy też do Francji, rodzina i znajomi zawsze chwalili i zjadali ze smakiem. Niechęć wzbudza jedynie surowa kapusta kiszona oraz kiszone ogórki, chociaż myślę, że wśród 68 milionów Francuzów na pewno znajdą się i tacy, którzy chętnie zjedzą wszelkie kiszonki 🙂
Alicjo-jak zawsze gratuluję misternej roboty przy produkcji uszek!
Aha! Czyli te plotki są mocno przesadzone 🙂
Dziękuję 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Danuska, Moj nie chce jesc kiszonki, szczegolnie ogorkow. Teraz kiedy moge kupic tutaj polskie ogorki kiszone to po kilku nieudanych probach przestalam kupowac.
Irek,
przyjrzałam się dzisiejszej kawie, otóż wydaje mi się, że ten złoty płyn to jest jednak herbata, co więcej, kształt filiżąnki by na to wskazywał – ekspert od filiżanek, Misio, rozstrzygnąłby moje wątpliwości. No ale Misia wcięło 🙁
Spadł śnieg i pada dalej.
Od wczoraj modlę się o nowy samochód (za poradą pewnej posłanki…), a tu nic – stara (20 lat!) toyota stoi przed domem, psuć się nie chce, ale już jest głośna i nieznośna, przydałby się nowy wóz 😉
Ogórki kiszone kupuję w polskim sklepie (prosto z Polski), są znakomite. Kapustę kiszoną (w słoikach) też polskiej produkcji, kupuję w tutejszym odpowiedniku Biedronki – No Frills. W polskim sklepie też mają tę kapustę, ale jest droższa. Niewiele, ale zawsze to. Jerzor, w duszy krakowski centuś, umie liczyć, a to on jest zaopatrzeniowcem.
Dzisiaj pieroguję. Idę nastawić kapustę, niech się gotuje na farsz, musi być miękka.
Paradoksy dzisiejszych czasów – otóż za moich czasów 6 grudnia przychodził Św. Mikołaj z workiem prezentów i rózgą, i obdzielał dzieci grzeczne i niegrzeczne tym, co się należało. Dzisiaj są „mikołajki”, z małej litery, za to w liczbie mnogiej.
Za moich czasów były prywatki, w dzisiejszych czasach są „domówki”. Tu się nasuwa pytanie:
https://www.youtube.com/watch?v=jPTmOicHxqI
Moja znajoma z Wrocławia pisze:
„Byłam w weekend na Targach Książki w Hali Stulecia. Serce się raduje, kiedy patrzysz na to mrowie ludzi. Przekrój wieku od małego do staruszka. Bardzo dużo młodzieży. Sporo rodzin. Cała hala w stoiskach. Można było zdobyć autograf m.in. Krajewskiego, Mirek, Gutowskiej-Adamczyk i Bralczyka. Do Bralczyka najkrótsza kolejka. Coraz mniej ludzi zainteresowanych piękną polszczyzną. „
p.s.
Ten Święty Mikołaj to za komuny przychodził… potem się zmultiplikował 😉
Jerzy Bralczyk promował pewnie swoją nową książkę ” Bralczyk o sobie :https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5086452/bralczyk-o-sobie .
Zgłosiłam tę pozycję do zakupu w naszej bibliotece. U nas tak można, o ile książka jest w ofercie hurtowni, z której biblioteka korzysta.
Ogórki kiszone w sklepach bywają różnej jakości. U mnie w domu je się ich niewiele, więc kupuję w sklepie na wagę.
Zastanawiałam się, co zamiast ogórków i kapusty kiszonej jedzą kobiety w ciąży tam, gdzie nie ma tych produktów. Może śledzie? Oglądam ostatnio nową wersję „Wszystkich zwierząt dużych i małych”/ bardzo polecam, bo jest o wiele ciekawsza niż ta stara/ I tam żona doktora Herriota będąc w ciąży, zajada się piklowanymi jajkami. Podobno kiedyś ta przekąska była bardzo popularna, ale dziś znana jest głównie w krajach anglosaskich. Przepisy łatwo znaleźć. Ale ja nie przepadam za kwaśnymi potrawami, więc raczej nie spróbuję.
108 uschek 🙄 i nawet gdybym było ich 110 to nie przekonają mnie by bywać rokrocznie w ostatnich zimnych tygodniach roku w północnej Europie czy też nawet w północnej Ameryce.
Nawet gdyby tą ofertę poszerzyć o ileś tam Ruskich ( lubianych przeze mnie:) ) pierogów i na dokładkę dołożono łyżkę +, na pół zgniłej kapusty i całego +, na pół zgniłego ogórka to nikt nie przekona mnie by tego pięknego okresu nie spędzać w miłych temperaturach podczas dnia i nocy bez wydzielania zbędnych CO2 na ogrzewanie.
Nie samym jedzeniem jedzeniem ludź tutaj żyje. Oferta jest bogata 🙂
Dziś odwiedziłem ratusz w sąsiedniej mieścinie. Rokrocznie prezentują na wystawie historyczne i na dodatek dość ciekawe szopki.
Warto było tam zajrzeć. Lubię ten kraj i tego typu wystawy poszerzają spojrzenie na tutejsze tradycje.
Jutro mają tutaj święto religijne i widocznie dają sobie pausę z szopkami ale za to w sobotę będą grali na żywca w terenie , nowomodnie klepiąc Open Air „Dziadka do orzechów” bez zbędnych mrożących krew w żyłach dodatkach na scenie i na widowni. Zapowiadane temperatury na spektakl to plus 17°C
Jest jeszcze bardzo dużo atrakcji na następne dni ale nie będę wybiegał aż tak daleko w przyszłość no bo należy mierzyć plany na zamiary. Albo odwrotnie 🙂 z czym mam zawsze na pieńku 🙄 więc żyjemy bez planów i zamiarów i cieszmy się że obok nas spacerują tym razem nie osioły tylko kozy. Większość z nich ma dzwonki na szyji. Całość układa się w znakomitą kompozycję muzyczną wraz z prawie jednostajnym szumem fal z morza oddalonego o parę kroków
Jak nie zabudie to o następnych atrakcjach zapoda nie kto inny jak bezdomny 🙂
Przeglądam dzisiejsze obrazki i dochodzę do wniosku że najbardziej interesujący jest ten
https://photos.app.goo.gl/oJha4KCX4cdMbc4t7
Niby nic szczególnego ale jak się dobrze popatrzy to strzeliła okrągła kilometrówka 🙂
2000km od początku września nie pozwala z nóg ani z siodełka 🙂
Poprzedniego rowera zostawiłem w Berlinie. Był w naprawie i do końca nie było pewne że oddadzą zreperowany na mój wyjazd. Dzień przed wyjazdem,kiedy już byłem w posiadaniu następcy ( by nie używać zwrotu nowego 🙂 ) poinformowano mnie SMSem że jest do odebrania. Stary jest teraz po liftingu, jak świeżo zrobiony, dopracowany i dopieszczony, nasmarowany i zajmuje czołowe miejsce w dziennym pokoju tuż przy oknie z widokiem na *Damm i dalej na stadion sportowy.
Jeszcze o nowościach językowych, na które zwrócił uwagę jeden z pisarzy, Otóż obecnie nie mówi się „bezdomni”, a „ludzie w spektrum bezdomności”. Są też inne spektra. Co Ty na to, bezdomny?
I ciekawa jestem, co by na to powiedział Stefan Żeromski 🙄
Kapusta kiszona i ogórek kiszony to NIE są zgniłe warzywa. Zgniłki można obejrzeć na koniec każdego dnia targów 😉
Myślałam, że znasz różnicę, bezdomny… pała ze znajomości kulinariów! Kiszenie to proces, który nie ma nic wspólnego z gniciem.
Kapusta kiszona, ogórki – i wszelkie kiszonki dostarczają o wiele więcej witaminy C niż cytrusy. Ciekawskich odsyłam do stosownych badań na ten temat.
Na tym blogu, mimo że kulinarny, też nie samym jedzeniem żyjemy i łatwo jest to zauważyć.
Ale teraz jest taki czas, że się trochę koło kuchni biega – z różnych powodów. Ja dla tradycji – i dla jedzenia, które lubię, a robię tylko raz do roku – uszka i pierogi z kapustą i grzybami. Północ na półkuli północnej, a także w podobnych obszarach półkula południowa, też ma swoje „plusy dodatnie”.
Alicjo, już kiedyś zaczepiałaś temat bezdomności.
Ja z tym zawrotem nie mogę nic rozpocząć bo on jest całkowicie nie w mojej galaktyce. Nie jest mi ani po drodze ani nie leży na mojej trajektorii. Jestem z wyboru bezdomnym i robi mi to ogromną przyjemność przez cały czas 🙂
Pozwala mi to na spojrzenie na świat nie z okna samolotu, busa transferowego do hotela i i z jego okna które przez dwa tygodnie nie różni się niczym.
Nieraz w ciągu dnia przekołowywuję się w ciągu dnia dwa razy by nie było nudno 🙂
Jest tu bardzo dużo ładnych miejscówek gdzie można by się zakotwiczyć bez uszczerbku na koncie. Ale na to jest jeszcze cały czas za wcześnie by oglądać te same krajobrazy z dnia na dzień.
Wiem że później może być za późno ale życie to jak rosyjska ruletka 🙂
Póki co to mamy więcej szczęścia niż kasy w banku i to jest nie tylko ciekawa bezdomność ale i przyjemna 🙂
Nie pamiętam, żebym zaczepiała temat bezdomności, ale możliwe, pamięć jest ułomna. Przecież wiemy, że jesteś bezdomnym z wyboru! Ale nie idziesz z duchem czasu. Bo według nowej mowy powinieneś być „bezdomnym w spektrum mobilności” 😉
Podróż to nie jest ciągły pobyt w samolocie, busie transferowym czy w hotelu i krajobrazy się zmieniają niekoniecznie zza szyby (mobilek też jest w szyby wyposażony).
A żeby tam (czy gdziekolwiek indziej) pochodzić, najpierw muszę dolecieć, potem dojechać, potem zamustrować się w jakimś centrum dowodzenia itd.
Nie mam przy tym duszy nomady – muszę, najpóźniej po miesiącu, wrócić „do siebie”.
Ale każdy wybiera sobie swój sposób. Ja mam tak schodzony per pedes Wrocław, że do dzisiaj to czuję w nogach 🙄
Jak mawiała Stara Żaba – za zdrowie Wędrowca na szlaku 🙂
https://photos.app.goo.gl/v9iwXXnAJHySE623A
Arek,
pamietam Cie jeszcze z lat, kiedy na tym blogu wszyscy traktowalismy sie jeszcze jako, tako powaznie. Wiem wiec, przynajmniej moge sobie przypomniec, jakim jezykiem Ty wlasciwie wladasz i co mozesz/ mogles?/ wniesc w debate. Po co wiec te wtrety o polzgnilych rzeczach . A jeszcze do tego: Alicja tlumaczaca Ci cierpliwie, ilez to witamin wiecej w tej polzgliniznie. Do tego: ta cala clowneria jezykowa! Alicji zwlaszcza nie odpuszcze, bo ona czuje sie tu strazniczka kultury jezykowej. Oboje piszecie tak przekrecujace bzdury, jakbyscie mysleli, ze reszte nas to jeszcze jakos bawi.
Do szeregu wiec prosze!
A bezdomnosc? Wczoraj, po zapaleniu swieczki wjednym miejscu odwiedzilem dom mojej corki, gdzie moglem zlozyc skromne prezenty mikolajowe dla moich tam. I posiedziec i powspominac.
Nb. Jedyne co mnie powstrzymuje w tej chwili od tego, aby moze wsiasc w samochod i pojechac w Twoje gdzies strony to kotka, ktorej nie moge sie pozbyc. Nie wiem jakbym mial to usprawiedliwic.
Pepe?
Ja się czuję sobą – a nie żadną strażniczką czegokolwiek. Wydaje mi się, że dość zrozumiale piszę po polsku, ale może mi się tak tylko wydaje 🙄
Nie mam zamiaru stawać w szeregu.
Pepegor,
Dziękuję za ten wpis!
Od kilku dni jestem w Polsce. Chciałem, chcę i będę chciał tutaj być. Tutaj moje miejsce!
Tym niemniej – po stokroć łatwiej mieć dwie kochanki (wiem co mówię!) niż dwie Ojczyzny. O jednej, a właściwie o jednym miejscu wyśpiewał Sinatra – śliczne! O tej drugiej – bez liku w Internecie!
https://www.youtube.com/watch?v=TK0Vdb1RUCk
PS uprasza się Bezdomnego i Alicję o nie komentowanie mojego wpisu i przyszłych. Z góry dziękuję!
NY to miasto niepowtarzalne, nie do skopiowania, oczywiście jeśli nie chodzi się po nim z przewodnikiem w ręku. Trzeba zejść z utartych szlaków. Nigdy nie zapomnę!
Dzień dobry 🙂
kawa
Pepegor 🙂 fajnie że i ty próbujesz włączyć się do dyskusji. Ale proszę nie przeinaczaj faktów 😛
Alicja nie tłumaczyła mi niczego.
Alicja argumentowała i argumentuje własne wypowiedzi i bardzo to szanuję i akceptuję.
Ale za żadne skarby nie mogę zaakceptować twojej roszczeniowej podstawy.
Nie masz prawa byśmy z Alicją nie pisali w taki a nie inny sposób
Nie masz żadnego prawa decydowania o czym piszemy.
Nie tylko ja ale każdy ma prawo do swobodnego wyrażania i rozpowszechniania swoich poglądów słowem, pismem i obrazem oraz do nieograniczonego uzyskiwania informacji z powszechnie dostępnych źródeł. Gwarantuje się wolność prasy oraz wolność relacjonowania za pośrednictwem radia i filmu. Cenzura nie ma miejsca
Coś takiego stoi w GG – Grundgesetz
Art 5
(1) Jeder hat das Recht, seine Meinung in Wort, Schrift und Bild frei zu äußern und zu verbreiten und sich aus allgemein zugänglichen Quellen ungehindert zu unterrichten. Die Pressefreiheit und die Freiheit der Berichterstattung durch Rundfunk und Film werden gewährleistet. Eine Zensur findet nicht statt
………
A to że znalazłeś tutaj klakiera 😛
8 GRUDNIA 2023 o 2:52
To mnie wcale nie dziwi. Ta osoba wielokrotnie zamiast argumentów używała obelżywych słów.
Dziś posunęła się jeszcze dalej i w beszczelny rasistowski sposób zaznacza kto nie może komentować wpisu na blogu
Alicjo-kolejne ciekawe wieści z Wrocławia:
https://www.youtube.com/watch?v=FfjJPhlrvlE
Przy okazji weszłam na stronę wrocławskiego Muzeum Narodowego i znalazłam tam wiele ciekawych rzeczy do przeczytania i do wysłuchania, wszystkich zachęcam.
Krystyno-Bralczyk w kolejce do przeczytania. W tej chwili czytam po raz drugi „Dziady i dybuki” Jarosława Kurskiego.
Aaaaaa! Mój ulubiony artysta z Wrocławia, były sąsiad 🙂
Rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. Mam kilka szkieł z jego „użytkowej” półki.
Ja też lubię tę książkę, Danuśka. Z przyjemnością kiedyś do niej wrócę.
Ostatnio zrobiłam sobie rajd z pisarzem, który mnie denerwuje, ale uważam, że jest dobry – tylko nie należy czytać jego książek jedna po drugiej, tak jak ja to zrobiłam – 3 tytuły, jedna po drugiej. Dołujące bardzo!
Dla relaksu chwycę za jakiś kryminał Wojciecha Chmielarza, a tymczasem dzisiaj kończę pierogi z kapustą i grzybami, zdaje się, że będzie ich jakaś zastraszająca liczba, już jest 78, a farszu i ciasta mam co najmniej na jeszcze raz tyle.
No to do roboty….!
Od przybytku głowa nie boli!
Dzisiejszy urobek. I nie, nie było więcej, przeciwnie, nieco mniej, 72 sztuki, co daje okrągłą liczbę 150. Mrożą się, wczorajsze spoczywają w plastikowym pudle w zamrażarce. W tym tygodniu to już koniec robót przedświątecznych, pora na odpoczynek.
https://photos.app.goo.gl/FWxwAPLEgVwiTRFi9
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry 🙂
kawa
Ooo, najpierw nie wpuściło, a potem podano 2 razy 🙂
@Alicja:
A takie pierogi też potrafisz?
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMqsDwdv_7jadJm3FubGnTtqASKyJevRIvOYZeARcaQGHuaehlPrnBjv6E7VBsvMapXZxAyRd2Uz1aBDgPQFyq2UiSIT1Z6lVOraQ_g__vOpmJIudZP4OP40W_0pYZoVha4fDiwvFGep-yKy6fm2kj8PoCpNWbLhurEYW7uGRfiYqmO403VzZnhZRIrQ/s526/340092891_637897131481648_866825359909792291_n.png
Takie pierogi nie są zbyt trudne do wykonania, pod warunkiem, że ma się trochę wyobraźni albo wzory. Gorzej jest z ugotowaniem, bo trzeba by to robić bardzo ostrożnie i gotować po kilka sztuk, albo zrobić wersję pieczoną. Ale pomysł zabawny.
Ponieważ dziś przyjadą wnuki, więc zrobiłam też pierogi, ale bez żadnych eksperymentów. Zostało mi ciasto, więc będzie na uszka.
Alicjo,
co to za pisarz, który Cię denerwuje?
Przeczytałam dwie pierwsze książki Ann Cleeves z serii o inspektor Verze/. Świetne lektury kryminalne – Asiu, dziękuję za podpowiedzi- ale teraz robię przerwę.
Zaczęłam książkę Marty Abramowicz ” Irlandia wstaje z kolan” – przygnębiające i smutne, ale niestety prawdziwe.
Jeszcze ciekawy przepis na pierogi z książki ” 365 Obiadów” Lucyny Ćwierczakiewiczowej według wydania Krajowej Agencji Wydawniczej z roku 1988:
„Obgotować w wodzie z solą poszatkowaną główkę świeżej kapusty, odlać na durszlaku i posiekać drobno. Osobno usiekać kilka ugotowanych grzybów suszonych oraz śledzia wymoczonego, obranego z ości. Przesmażyć łyżkę masła z cebulką siekaną; włożyć w to masło kapustę i dusić; gdy miękka, włożyć grzyby i śledzia również usiekanego. Wymieszać dobrze i popieprzyć. Zrobić ciasto z funta mąki i jednego jajka, rozwałkować cienko i nadziewać tą mieszaniną. Ugotować na wodzie i polać masłem. Można też robić bez śledzia.”
Intrygujące z tym śledziem, prawda?
To dobry pisarz – Jakub Żulczyk (ten od słynnego powiedzenia o obecnym prezydencie, który wg dzisiejszych doniesień prasowych buja się na nartach w Czorsztynie), zapomniałam podać nazwisko, Krystyna 😉
„Denerwuje” to może zły termin, ale nie miałam pod ręką lepszego. Co to znaczy – że treść książki pozostaje na dłużej w pamięci i trochę dają do myślenia.
Ann Cleeves – mam ją prawie całą „przeczytaną”, oprócz dwóch ostatnich książek z Verą Stanhope, rzeczywiście dobra lektura kryminalna 😉
CzteroPAK-u,
TAKICH pierogów z przyczyn praktycznych (Krystyna podała) nie robię, a takie, jak podał z kawą Irek – to „dzień po”, odsmażane, tylko nie wiem, jaki farsz tu jest…
Pierwsze słyszę o śledziu w farszu pierogowym, ale jadłam znakomite pierogi z farszem rybnym z leszcza w barze Argus w Nowym Warpnie, czyli na jednym z końców północno-pomorskiej Polski, z Nisią wtedy byłam, bo Nisia wiedziała, gdzie można dobrze zjeść.
Farsz robi się z ugotowanej ryby (myślę, że może być nawet śledź), którą się miele na papkę, i doprawia, a doprawa zależy od kucharza (ja bym dodała pieprz i sól), podaje się w rosole, w którym ryba się gotowała. Znakomite!
https://photos.app.goo.gl/3UUL9cdii7zHucYB8
A świątecznego śledzia to w przyszłym tygodniu przyrządzę.
A propos czytania… ktoś podał to zdjęcie na reddit:
https://www.reddit.com/r/poland/s/gEQZQ6clcC
Wszyscy czytają 🙂
…a reszta patrzy w telefony 😉
Alicjo, ale zdajesz sobie sprawę, że znaczny procent młodego i średniego pokolenia czyta obecnie książki z telefonu?…
(Nawet niektórzy znani mi seniorzy (powyżej 65 r.ż.) mają ten zwyczaj) 🙂
A cappello nie wiem jaki procent rzeczywiście czyta ( moja koleżanka tak) , ale jak się parzy na ruch rąk i szybkość przewijania ekranów to raczej nie jest czytanie książek.
Oczywiście, Małgosiu — tyle, że spośród tych 20% (10%… 5%…),
które nie tylko teoretycznie wiedzą, jak fantastycznie różnorodne możliwości i zastosowania ma smartfon,
lecz i używają ich czasem (bądź regularnie) –
— każdy kiedyś usłyszał
…w metrze, na stacji kolejowej, w kolejce, itp.
…od jakiegoś zgreda względnie zgredziny,
że bycie z nosem w telefonie strasznem złem JEST!!!… 🙄
@MałgosiaW:
Nie wiem, ilu czyta. Ale czy oglądanie filmów można im policzyć? Bo ja kiedyś widziałem, jak ktoś sobie puszczał na komórce w pociągu „Ostatnie tango w Paryżu”…
Z komórką różne rzeczy można robić. Czytać, słuchać (też audiobooków), oglądać. A nawet jak grać, to kto zabrania w scrabble, czy inne seppuku*?
—
*) Bo kiedyś jechałem w pociągu, jakoś sudoku włączyłem, a jakiś pan zawiany** zerka i mówi: „O, pan gra w tę japońską grę, jak jej tam… A! Seppuku!”.
**) A kiedyś się bardzo rozczarowałem literacko — para obok mnie, oboje w wieku wczesnoemerytalnym, taka solidna klasa średnia, ubrana na wycieczkę w terenie, może nie Gerlach, ale Skrzyczne piechotą już tak: „A Pana Tadeusza masz?” — ona pyta, on szuka, a ja myślę, no, no, kto czyta Mickiewicza, jak już skończył szkołę; na co on wyciąga triumfalnie 0,7 litra i mówi: „Mam!”
kto czyta Mickiewicza, jak już skończył szkołę
jaaaaa! …jak już szkoły, studia, pracę „w kierunku” (choć tu akurat miałam klasy pierwsze i trzecie; romantyzm w drugiej był) — ostatnio Epopeję eN przeczytałam od deski do deski po filmie jakoś… z ogromną przyjemnością!!! 😎
Dzień dobry 🙂
kawa
„Pana Tadeusza” czyta się z prawdziwą przyjemnością dopiero wtedy, gdy ma się trochę lat na karku – w liceum to jest mordęga, może dlatego, że trzeba, a nauczyciele nie potrafią zachęcić….
Jak dla mnie – jest to rzeczywiście arcydzieło.
9c, popaduje. No ale to jeszcze nie Zima, dopiero za 10 dni 😉
Był ktoś w kinie na „Chłopach”? Ciekawa jestem recenzji. Ja pamiętam starą wersję z Hańczą, Gogolewskim, Krakowską… znakomity film.
Nie wiem czy zaliczam się do znajomych a cappella ale parametrami pasuję 🙂 i co mogę to czytam elektronicznie. Największy plus tego to nie ślinienie palca by przewrócić kartkę 🙂
Pana Tadeusza nie czytam. To zbyt mocna pozycja. Mocno wchodzi w lepetyne i działa niekorzystne na aparat ruchu 🙁
Przeczytaliśmy natomiast dziś wspólnie z Przyjacielem jedną pozycję. Po raz kolejny. Ma ona bowiem w sobie coś takiego że chętnie się do niej wraca. Czytaliśmy na świeżym powietrzu. Lekki wiaterek dotleniał zawartość natomiast słońce nadawało wyrazistości czerwieni w kieliszkach z kolekcji Leonardo da Vinci .
Znakomita lektura w znakomitymi i towarzystwie i plenerze.
Polecam z całego serca 🙄
Nikomu nie zabraniam bawić się komórką, jak mu tylko się podoba, po to one są, byle nie niszczyło to życia.
Ja akurat wolę korzystać z czytnika, ma jednak większy ekran, dla moich oczu mniej męczący.
O tej porze zawyczaj czytam już tylko pogodę na następny dzień.
Dwa dni temu odczytałem znakomicie na następne dni , nie z telefona,nie z czytnika tylko z reala 🙂
https://photos.app.goo.gl/kntRf9tgWQEfSejB9
@”Pan Tadeusz”:
Ja sobie tak ironizuję, bo też przeczytałem „na dorosło”. I bardzo się ubawiłem — na dorosło dotarło do mnie, jak świetny był humor Mickiewicza. Bo w szkole to było tylko wyszukiwanie tematów-kluczy, typu znajdź opisy przyrody. Zresztą w podstawówce to się czyta, kiedy to jeszcze wątek romansowy nie pociąga tak, jak pociąga dorosłego.
@MałgosiaW:
Ja też wolę z czytnika, ale są różne sytuacje, nie zawsze mam czytnik pod ręką. Ale przede wszystkim staram się nie oceniać od razu negatywnie — rzadko wiem, kto co robi na komórce. Bawi się, przewija fejsa, wybiera coś z playlisty, czy czyta? A jeśli nie wiem, to po co narzekać?
PS.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK1tdTueyaJRLh2HxCqcwoIoXihfue1pKFtJtotindYgpyHsgYou_gaEOPTsl99KISzGBifZ7uKlODsSuxfiK-Z3bVAgRnXPJ6cTfuwQHWl2hHoCt-8dhYVD81yrcin2ZpuTr3iHvRosZverud4R4ZeabeeTw0vZ1t50prVBIAiuyy_Yr7yel55CbzEcY/s631/406468471_10160770982741704_4048460494601900620_n.jpg
Do dzisiaj pamietam fragment Pana Tadeusz, ktorego musialam nauczyc sie na pamiec w szkole. Jest to wyklad Sedziego o grzecznosci. Bardzo podoba mi sie ten kawalek. Musialam nauczyc sie tez Ode i inne fragmenty, wszystkie je zapomnialam tylko nie wyklad Sedziego.
Alicjo,
obejrzałam ” Chłopów” i mam bardzo mieszane odczucia, a właściwie to jestem na nie. Trudno nie odnosić się do serialu, który był pod każdym względem znakomity/ tylko Ignacy Gogolewski w roli Antka nie bardzo mi się podobał/. W tych nowych ” Chłopach” wykreślone są wszystkie poboczne wątki i wiele postaci i to bardzo zubaża film. Tym, którzy nie czytali książki i nie oglądali serialu może to w ogóle nie przeszkadzać. Twórcy filmu wcześniej zrealizowali film ” Twój Vincent” metodą malarską – całość pomalowano w stylu van Gogha. W „Chłopach” też wykorzystano ten pomysł, tyle że tu wpleciono w film kilka znanych obrazów – Babie lato, Żurawie, Kuropatwy na śniegu. Oglądanie tak zrealizowanego filmu dla mnie było bardzo męczące – wszystko bez przerwy faluje i drży, nawet gęste futro owiec, czy ubranie siedzącej nieruchomo osoby. Sztuczne to i irytujące. Wg mnie wersja niemalarska byłaby ciekawsza. Obsada nie dorównuje tej serialowej. Czytałam komentarze pod recenzjami i wiele osób miało takie same odczucia jak ja. Ale były także zachwyty/ większość/, podobno film ma też być polskim kandydatem do Oscara/ w kategorii filmów nieanglojęzycznych/, więc pewnie tacy jak ja są w mniejszości.
Obejrzyj, Alicjo, film, ale coś mi się wydaje, że Tobie też nie będzie się on podobał.
Większość lektur nadaje się dla ludzi dorosłych z jakimś doświadczeniem życiowym, tylko że z polskim podejściem do czytania, mało kto by je przeczytał, więc ten szkolny przymus ma jakiś sens.
Wnuk siódmoklasista przerabiał niedawno fragmenty ” Dziadów” – obrzęd Dziadów. Na pytanie, czy czegoś nie rozumie, spytał, co to jest gorczyca, bo jedna z duszyczek prosiła m.in. o ziarnko gorczycy. Wyjaśniłam i zademonstrowałam. 🙂
Teraz przerabiali ” Balladynę” i przy okazji obejrzeli w teatrze spektakl dla szkół.
Z ” Pana Tadeusza” oprócz obowiązkowej Inwokacji trzeba było wybrać dowolny fragment do nauczenia. Mnie spodobały się plany myśliwskie Telimeny – na Hrabiego i Tadeusza. Wybór Telimeny padł na Tadeusza.
O, a mnie się Antek w wykonaniu Gogolewskiego podobał! Zresztą, ja zawsze lubiłam Gogolewskiego, w każdej roli. Tamta obsada była znakomita – i właśnie teraz sobie uświadomiłam, że to pół wieku minęło, bo „Chłopi” są z 1973 roku! Czas zasuwa…
Obejrzałam „Twój Vincent” i mnie nie zachwycił aż tak bardzo, ale był OK. Podejrzewam, że Chłopi tym bardziej mnie nie zachwycą – książkę czytałam niejeden raz i zawsze mnie zachwycała – stoi na półce obok „Cichego Donu”, bo obie te książki mi się kojarzą.
Ta technika „malarska” była uzasadniona w filmie o Van Goghu i tam mi bardzo pasowała, wszak film o wspaniałym malarzu – ale po co „malować” Chłopów? Nie widzę żadnego uzasadnienia.
Nie sądzę, żebym miała okazję zobaczyć ten film w kinie, bo do Polski wybieram się za rok i pewnie już nie będą grali, a tutaj – nie wiem, czy będzie w dystrybucji w mojej wsi. Ale pewnie ktoś gdzieś wrzuci na sieć, prędzej czy później, tak było z Vincentem. To nie to samo, co kino, ale…
Wracając do Mickiewicza – „Dziadów” nie znosiłam, to była prawdziwa katorga do przerobienia. Tak, Inwokacja była obowiązkowa tudzież wybrany fragment – nie nauczyłam się, ale szczęśliwie nie byłam odpytywana 😉
p.s.
A Balladyna to niezły kryminał 😉 W dodatku wierszowany.
Umiem kilkanaście* dłuższych fragmentów „Pana Tadeusza”, wszystko z czasów podstawówki, a nawet przed-szkolnych**; o ile pamiętam, później nikt nie kazał mi czegokolwiek opanować verbatim, co nie znaczy, że błyskotliwe porównanie podstawowych modlitw (wersje łacińskie, staropolskie i obecne wyrecytowawszy pierwej) nie zrobiło wrażenia na egzaminujących… — musiało… 🙄
____
* oczywiste, typu inwokacja, opis dworu, uczta na zamku, Tadeusz porównujący urodę Zosi i Telimeny, grzeczność nie jest nauką łatwą ani małą, serwis, do kawy osobna niewiasta, grzybobranie, niedźwiedź, bigos, zaścianek, spowiedź Soplicy, koncert Jankiela, poloneza czas zacząć, etc, etc. …ale i mniej, np. dzieciaki i dorośli zawsze otwierają buzie gdy przytaczam opis mokradeł zdradzieckich (od dalej co krok czyhają niby wilcze doły małe jeziorka trawą zarosłe na poły)
**np. babcia „po mieczu” usiłowała wprowadzić w główkę mą niewinną koncept ironii na podstawie „oj, nie dostał jej pewnie przy czytaniu mszału” – Robak, szramy… 🙂
Nb, po kilku tygodniach znajomości nikt nie ośmielił się w obecności mej użyć określenia „przerabiamy” — to jest doskonale skonstruowany tekst, niektórzy twierdzą wręcz, że arcydzieło, niczego w nim nie trzeba przerabiać… zaledwie go omawiamy, pracujemy nad nim na miarę rozumków naszych i wrażliwości naszych 😈
To była jedna gadka – a druga: powiadasz „nudne”… lecz nudne dlatego, że za łatwe, czy przeciwnie, za trudne?… – bo to różnica 😈
Szybko załapali, bo ja pojętne dzieciaki miałam, tak wówczas, zaraz po studiach, jak i na ogół później…
To już rodzice znacznie gorsi, przychodzi mi np. pani jedna na okienku… Mama mocno starszawa: …ale pani profesor sobie zdaje sprawę, że język polski to przedmiot maturyczny, tu trzeba podyktować dokładnie, co oni mają wykuć… 😆 I tłumacz tu takiej o notatce sterowanej versus samodzielnej… Nie mówiąc o samodzielnym myśleniu… i poszerzaniu horyzontów od czasu do czasu… 😆
Dzień dobry 🙂
kawa
Może kogoś zainteresują Polskie tradycje kulinarne, całkiem spore kompendium:
https://bunkatura.pl/pdf/tradycje_kulinarne_polski.pdf
@PAK4 10.12 18.05
Nie tylko opisy przyrody – w liceum miałyśmy do wyboru wypracowanie „Pan Tadeusz” wzrusza i zachwyca, albo „Pan Tadeusz” uczy i bawi. Przy pisaniu bawiłam się świetnie. A sam utwór bardzo lubiłam, może dzięki tacie – czasem jakiś cytat stosowny do sytuacji, czasem wskazówka, gdzie nawiaząnie do „Iliady”
A pierogi i uszka też już w zamrażarce…
@emel:
W podstawówce… mi się podobało, ale bez większego wrycia się w pamięć. Dopiero na dorosło to i owo uderza — np. czytamy sobie „Zew włóczęgi” Solnit, która opisuje jak kultura uczyła ludzi wędrować i zachwycać się przyrodą. I mnie dopiero wtedy uderza: „no tak, Hrabia to pierwsze pokolenie romantyków, a Tadeusz drugie”.
Netflix zareklamowal mi dzisiaj polski serial ” 1670 „. Czy ktos z was go widzial ?
Zagladalam do Wyborczej w internecie aby sledzic posiedzenie Sejmu.
Ciesze sie ze zmian jakie zachodza w Polsce.
Elapa,
ja też się cieszę. Właśnie przeczytałam obszerną notę redakcji „Polityki” z dzisiejszych obrad. Napawa optymizmem.
A Adam Mickiewicz pewnie by się cieszył, gdyby widział, że zawędrował na blog kulinarny 😉
elapa,
ten serial będzie miał premierę w środę 13 grudnia. Grają dobrzy aktorzy. Też jestem ciekawa co to za dzieło.
Dzień dobry 🙂
kawa
Wiecie, kto namalował ten obraz ?
Bardzo mi się podoba.
@krystyna:
Nie wiesz (José Almada Negreiros, 1925), czy pytasz retorycznie?
Nie znałam tego malarza. Dziękuję, Pak4.
Dzień dobry 🙂
kawa
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/2237968,1,polewka-z-sarmatow-serial-netflixa-1670-w-rezyserii-macieja-buchwalda-i-kordiana-kadzieli.read?src=mt
Zapowiada się wesoło – nie mam netflixa, ale nic nie szkodzi, na youtube pewnie się znajdzie za jakiś czas,
U nas :
https://www.youtube.com/watch?v=rAWTb62HGrE
I faktycznie, +2c. Niestety pod wieczór ma spadać… Zima za tydzień!
Dzień dobry 🙂 kawa
„Inwokacja” do Irkowej corannej ilustracji 😉
„Takiej kawy, jak w Polszcze, nie ma w żadnym kraju:
W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,
Jest do robienia kawy osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta,
Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku
I zna tajne sposoby gotowania trunku,
Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,
Zapach moki i gęstość miodowego płynu.
Wiadomo, czym dla kawy jest dobra śmietana;
Na wsi nietrudno o nią: bo kawiarka z rana,
Przystawiwszy imbryki, odwiedza mleczarnie
I sama lekko świeży nabiału kwiat garnie
Do każdej filiżanki w osobny garnuszek,
Aby każdą z nich ubrać w osobny kożuszek.”
Dzień dobry 🙂
kawa
„W Polszcze” czyli w Wielko…
Noto pogłębiarka 😉
https://rebus.us.edu.pl/bitstream/20.500.12128/1774/1/Loika_Wielowymiarowosc_pojecia_ojczyzna_w_poemacie_Adama_Mickiewicza.pdf
Nie pozostaje mi nic innego jak wrócić po dekadach do ” Pana Tadeusza”. Mam na półce dzieła zebrane Mickiewicza, mąż wniósł je w posagu, ale nie udało mi się dotrzeć do historii nabycia tych ksiąg. Zobaczę, jak mi się będzie czytało tekst z tych pożółkłych kart; najwyżej odwiedzę bibliotekę po nowy egzemplarz.
Krystyna,
polecam ponowne czytanie. Świetna opowieść napisana trzynastozgłoskowcem, ma swój rytm, no a dodatek „drama”!
ODŁÓŻ SMARTFON I ŻYJ! — woła (na przejściach pieszych) miasto Skawina…
W Jukeju wzywają po prostu LOOK RIGHT… 🙄
Wombat? – Wiadomo (z Echidną 🙂 )
Ale że też numbat?
Człowiek się stale uczy… (Ostatnio bardziej botaniki, ale 😉 )
https://wiez.pl/2023/12/16/gdzie-jest-numbat/
Nie każdy „stale się uczy”, niektórzy uczą się „ciągle”
https://www.youtube.com/watch?v=wf4o6rYaPCI
😉
Choćby zrażała nieco mnie
na filiżance szczerba,
jedna herbata jednak jest
lepsza, niż zero herbat.
I choćby mnie przyrównał ktoś
do starej, brudnej szmaty,
od zera lepsze (służbo, wnoś!)
pół albo ćwierć herbaty.
Lecz na tym się nie kończy wic,
nie finał to opery,
bo lepsze niż pół, ćwierć lub nic
herbaty trzy lub cztery.
Więc gdy ktoś zastanowi się,
to znaczy, ruszy głową,
zobaczy wnet, że myśleć źle
jest zerojedynkowo
.
(Kinga Zygma, aka Bobik)
https://photos.app.goo.gl/RnnTrXLKdngz1tiZ6
Dobry wieczór 🙂 kawa
Irek,
skąd Ty to bierzesz? Ta podwieczorna kawa ma nawet uśmiech, jak się dobrze przyjrzeć…
Przy okazji – cukier w kostkach, czy to jeszcze istnieje?
Podejrzenie było, że to jest „cukier w cukrze”.
W czytaniu – Ryszard Szurkowski. Wyścig.
Znakomita książka, a autor miał parę lat unieruchomionych po wypadku w Koln, więc czas na refleksje…
Ja jeszcze pamiętam taką piosenkę:
Lato lato, już po lecie
Staszek Gazda znów na mecie….
https://www.youtube.com/watch?v=BvNJ1RpYjsI
Za kilka dni, dokladnie 21 grudnia bedzie winter solstice, najkrotszy dzien w roku. Wiele osob obchodzi to święto. Tradycyjnie mozna zjesc Yule log
https://france-amerique.com/wp-content/uploads/2021/12/buche-de-noel-yule-log-dessert-french-christmas.jpg
przy kominku gdzie pali sie pine log, pieniek sosny.
Happy solstice to tradycyjne życzenia. 🙂
My log is telling me it’s winter solstice (to parafraza inspirowana filmem Twin Peaks 🙂 )
Rona Yellow Robe-Walsh wykonuje Winter Solstice
https://youtu.be/L68WaeCJQT4?feature=shared
Dzień dobry 🙂
kawa
Kawa ;-P
Kawa…
Kawa?
Kawa!
Tutejszy cyklista pija herbatę 😉
Książki w otoczeniu kawy i słodyczy przypomniały mi dawne czasy, kiedy książce na stole towarzyszył talerz z zupą albo drugim daniem. Notorycznie czytałam podczas obiadu/ przy śniadaniu było za mało czasu/; rodzice po próbach perswazji traktowali ten mój zwyczaj pobłażliwie. W pamięci najbardziej utkwili mi ” Krzyżacy”.
Potem przeszło mi to przeszło. Wolę oddzielać obie te czynności. Ale kawa lub herbata i ciasteczka przy książce bardzo mi odpowiadają.
Cukier w kostkach jest w sprzedaży, ale chyba popyt jest niewielki. W kawiarniach do kawy i herbaty podawany jest cukier w małych saszetkach.
Irek,
co to za roślina?
https://photos.app.goo.gl/YLcDtVDZAvvP2JdL6
U mnie w domu czytanie przyobiedzie było tak zabronione, że do dzisiejszego dnia nie przychodzi mi do głowy. Jerzorowi się zdarza, ale nie w mojej obecności – gonię!
Przy obiedzie jest czas, żeby leniwie pogadać, a nie czytać.
Zrobiłam dzisiaj trochę dżemu z żurawiny, 3 słoiczki. Śledzie może jutro.
Szurkowski przeczytany, „Rozmowa z Górą” Rafała Froni w robocie.
W miarę ciepło, leje deszcz, nie wygląda to świątecznie i nie zapowiada się żadna zmiana. No i dobrze.
Trzmielina, bardzo lubię patrzeć, ale nie zrywam – szybko gubi nasionka
Niedawno przy jedzeniu czytałam wpisy z początków bloga, z lat 2007, 2008.
Co to były za wpisy!
Bardzo chwalono przepis Heleny na „kurczaka po zanzibarsku”, ale na receptę nie trafiłam. Czy może panie koleżanki zanotowały i pamiętają?
Z góry dziękuję.
Dzień dobry 🙂
kawa
Alicjo , tak jak pisał emel to trzmielina, uwielbiana m.in. przez rudziki.
Na tej stronie jest przepis na kurczaka po zanzibarsku Heleny
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2007/10/05/chory-lakomczuch-konczy-na-marach/#comment-35568
Dzięki za podpowiedzi, zapisałam w rozumie. Czy popularna nazwa nie nawiązuje do trzmiela? Może coś jest na rzeczy….
Moich robinów (takie rudziki północnoamerykańskie na sterydach – turdus migratorius) już nie widać, pewnie się przeniosły do północnej Karoliny i niżej.
Europejskie robiny (eritacus rubecula) są odpor-ne na mrozy.
Grają u nas „Napoleona” – chyba się wybiorę, bo jak nasz znajomy K. mocno odradza, to raczej znaczy, że dobrze pójść. Czy ktoś z Was już oglądał? Podobno trup pada gęsto…
Serdecznie dziękuję Małgosi za link do kurczaka.
Idź do kina Alicjo, mnie się Napoleon podobał, bardzo lubię tego aktora. W czasie scen bitewnych zamykałam oczy, jak wrzaski ucichną można patrzeć dalej. Ładna muzyka.
Herbata 😛
Herbata z prądem?
Herbatka dla mnie, a i książka stosowna.
Herbata z prądem to dobra rzecz na rozgrzewkę przy ognisku, albo po zdobyciu ośnieżonego szczytu 😉
Eva47, już mnie ktoś ostrzegał, że sceny drastyczne, no ale przecież wiadomo, wojny napoleońskie i tak dalej.
Z rankingów wynika, że byłam na dwóch dobrych filmach tego roku – Killers of the Flower Moon (Czas krwawego księżyca) oraz Oppenheimer. Obydwa polecam.
Byłam też na ostatnim Indiana Jones, nie jest to pozycja oscarowa, ale w miarę oglądalne pożegnanie Harrisona Forda w tej roli. Z trzeciej dziesiątki w rankingu 😉
Kino jutro – koleżanka zawalona robotą, a też chce iść. Dzisiaj śledzie marynuję.
Z przepisów Heleny to mam tylko „kawior”, który uwielbiam, robi się prosto, trzeba tylko upiec warzywa, zmielić i doprawić:
https://photos.app.goo.gl/z5iN1nwS9FXburPEA
A przy okazji, to śniła mi się dzisiaj Helena, pewnie dlatego, że wspomniałyście jej zanzibarskiego kurczaka.
Dzień dobry 🙂
kawa
Do kawy widzę pierniczki bardzo podobne do moich, które wypiekam i pracowicie ozdabiam co roku. Kiedyś tu podawałam przepis.
Alicjo, jeszcze powinnaś mieć gdzieś zanotowany przepis na „frytki królewskie”, też właśnie od Heleny.
Pierniczki różne bywają…. 🙂
https://photos.app.goo.gl/8PZazEkSA6upphq87
Choinki też mogą być bardzo ciekawe:
https://photos.app.goo.gl/pvwL89BX2LB7SvV2A
Frytki potem, a teraz inne cytaty z zebranych:
Marek.Kulikowski pisze:
2009-06-27 o godz. 00:05
Piwa nie pić.
Papierosów nie palić .
Mięsa nie jeść.
Wstawać 5.30
Gimnastykę ćwiczyć.
Pietruszkę i pomidory uprawiać.
Herbaty czarnej nie tykać.
Okonie złapane wypuszczać.
Nie garbić się.
Nie przeklinać.
Za mężatkami się nie oglądać.
Wojtka nie krytykować.
Z byłą dyrekcją było się zgadzać.
O byłej kierowniczce było nic złego nie mówić.
Nie wpraszać się.
Ciastka i cukier znienawidzieć.
O wódce zapomnieć do końca życia.
Do kościoła co niedzielę chodzić.
Z łożka prosto na kolana .
Z kolan prosto do łózka.
Komunistów nienawidzieć.
Od brzydkich rysunków Mleczki głowę odwracać.
Za panienkami się oglądać i nie mieć przy okazji kudłatych myśli.
Wodę oszczędzać.
Światło wyłączać.
Komputera za często nie używać.
Abonament płacić.
Zatykać uszy, piratów nie słuchać.
Do widzenia bardzo.
Podatki płacić.
ZUS kochać jak Ojczyznę.
Wróciliśmy z krótkiego wypadu di Francji, gdzie odwiedziliśmy przedświątecznie rodzinę i przyjaciół. Przyjemności stołu nie brakowało:
https://photos.app.goo.gl/iFfcAKS71D5avVdDA
Większość z Was zapewne zna serowe fondue natomiast danie zwane aligot jest zdecydowanie mniej popularne poza francuskimi rubieżami. Gdyby kogoś zainteresowały szczegóły to podaję przepis wraz z opowieścią o tym, jak to danie powstało: http://vivelacuisine.pl/artykul/249-aligot
Łasuchom kochającym desery zwracam uwagę na kolorowe, małe buches de Noel.
Miały konsystencję musu i były w czterech smakach-egzotycznym, jabłkowym, malinowym i czekoladowym. Nam najbardziej odpowiadał smak egzotyczny.
We Francji już od wielu już lat popularnym sposobem na zakończenie posiłku słodkim akcentem jest cafe gourmand czyli kawa z deserami w wersji mini. Bardzo nam się podobają te wszystkie pomysły 🙂
do Francji oczywiście….
Alicjo-dzięki za przypomnienie wpisu Misia 🙂
Nasze pierniczki to lebkuchen sprowadzane sezonowo z Niemiec przez ulubiony sklep Trader Joe’s.
Irek, dziekuje za okolicznościowe zdjęcia.
Lebkuchen z TJ’s
https://europeandeli.com/products/lebkuchen-schmidt-choice-lebkuchen
No to rzutem na taśmę… :
Nisia pisze:
2010-05-18 o godz. 22:24
Objuczon worem pierniczków,
z kiełbas zapasem na lata,
wyruszał Miś na wędrówkę,
bo cosik go pchało do świata…
I poszedł przez pola i łąki,
przez góry wysokie i lasy,
a co się ździebko zasapał,
to zjadał kąseczek kiełbasy…
Wreszcie przywiodły go nogi
na brzeg Kanału Lamansza,
przysiadł więc Misio na skale,
pierniczkiem sobie zakansza…
Na statek go wzięli skrzydlaty,
więc ciągnął fały i brasy.
Co fał – to kromka pierniczka,
co bras – to kęsek kiełbasy…
I płynął Misio nasz dzielny
przez morza i oceany,
a z każdą morską milą
sakwojaż miał MNIEJ wypchany.
Dopłynął wreszcie do portu
w kraju dalekim cholernie,
zajrzał do swego kuferka
i zdziwił się niepomiernie.
Rozejrzał się podejrzliwie
po marynarskim kubryku.
Ktoś zeżarł moją kiełbaskę!
Dobrał się ktoś do pierników!
Na diabła mi pusty kufer?!
Miś zimnym oblał się potem!
Zapłatę wziął za swe trudy
i wrócił do Polski LOT-em…
Morał z powiastki tej będzie
głęboki jak morskie odmęty:
gdy w długą podróż wyruszasz,
bierz NIEJADALNE prezenty!
p.s.
Szukam tych przepisów i na razie nie widzę nic o frytkach, ale mam je w pamięci, bo robiłam kilka razy. „Magazyn” z różnościami blogowymi mam na starej stronie, która niestety, nie działa. Podam adres, jak już Jerzor coś wykombinuje. Obiecał!
A w tym magazynie jest sporo ciekawych rzeczy!
Orcia 🙂
Zostało już tylko dwa dni do święta 🙂
Od lat zwracam uwagę na to święto bo dla mnie właśnie słońce jest niezbędne do przetrwania na planecie.
Korzystam z niego jak tylko mogę. Ląduje moje nie tylko wewnętrzne akumulatory ale i w mobilku 🙂
Jakoś to wszystko jest dziwnie pomieszanie 🙄
Na ogół ludzina świętuje przesilenie słońca latem kiedy go zaczyna ubywać 🙄
My będziemy cieszyć się kiedy zacznie go ponownie przybywać z dnia na dzień 🙂
Świętowaliśmy wielokrotnie to święto na Kanarach w różnych miejscach.
W tym roku nie będzie już tak hucznie, zmieniły się w Hiszpanii przepisy. Nie wolno rozpalać ognisk tu i tam. Trzeba to respektować i pozostać na odśpiewaniu paru pogańskich i satanistycznych piosenek podczas uzupełniania płynów w organizmie po wyczerpujących aktywnościach w ciągu dnia 🙂
Teraz zaczyna sztuczna inteligencja przypominać mi gdzie fajerowałem święto przesilenia słońca rok temu
To było ciekawe miejsce na planecie 🙂
https://photos.app.goo.gl/vxTooTYrZuF1KKDg7
Herbata…
😉
https://wiez.pl/2023/12/19/z-czego-sie-smiejecie-o-sukcesie-i-porazkach-serialu-1670/ — …będziemy (próbować/próbkować) konsumować w „okresie świąteczno-noworocznym”…
Czy tak też może wyglądać świąteczna choinka 🙄
https://photos.app.goo.gl/AhLTNHuA3XrNXUti9
Fantastyczna choinka!
To ja dorzucam kartkę świąteczną (AI ma skojrzenia…):
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKWrW1Bo9pm6LNlxshc56SFw7DojS692HQhhdNXuyfSwqCF8FPIGGoYkn8EkBqP44OK0acOoOpcsE9tK60ITX6nRVq3qCGSitUG40WyB7cV_YKTZJQIFZiGCAnn_NrHIRn_GnqrCoTWVTxnd1malkKttKJmocTCgWDXWNt51QMcIltiXAuSETqkd1Bpoc/s1024/OIG%20(2).jpeg
Choinki bezdomnego nic, nie przebije 🙂
Chyba że ta….
https://photos.app.goo.gl/tb8aQobbLnmk9Cqb8
Eva47,
niezły film, tylko mogli skrócić każdą bitwę o 5 minut – ileż można oglądać tego samego 😉
Filmy kostiumowe to inna para kaloszy, lubię kostiumy i wnętrza pałaców, a było tego trochę. A poza tym to, jak dla mnie, film o Napoleonie i Josephine.
Z reklamowanych na rok przyszły (czyli już za chwilę) filmów na pewno pójdę na „Bob Marley. One love” – lubię reagge.
Dzień dobry 🙂
kawa
Przyznam, iż nas film „Napoleon” trochę wynudził, a za najciekawszą uznaliśmy rolę Józefiny, podobnie zresztą, jak Tomasz Raczek:
https://www.youtube.com/watch?v=LpC7_J3vLIE
W ten pochmurno-wietrzny poranek podrzucam wesołe, świąteczne ciasteczka:
https://tiny.pl/c6hfb
Śliczne ciasteczka.
Kawa wypita, idę kupić składniki na pasztet.
LUDZIE, CO SIĘ DZIEJĘ!!!
to jest teraz bezhołowie
Widok na Pacific w La Push. Chetni moga obserwowac zachod slonca za okolo 8 godzin w ten najkrotszy dzien roku.
https://forkswa.com/plan-your-visit/webcams/first-beach-at-la-push-webcam/
Orca 🙂
Kiczów to tutaj mucho, co wieczór to inny https://photos.app.goo.gl/ccUNd5jKDG4E2V686
Dziś nic szczególnego pomimo że to już jest ten dzień na który zwracałaś jakiś czas temu uwagę.
Podeślij parę nowych tych pogańskich kawałków bo ten jeden z przed paru dni już się wygrał do granic możliwości 🙂
Bezdomny,
Rona, Chasing the wind.
https://youtu.be/jQ86XmfoVek?feature=shared
Ruszamy na szlak w Olympics. 🙂
po rewolucji – hołowie właśnie, hołowie się dzieje 😉
Danapola,
mnie wydały się przydługie sceny bitew, a jak wiadomo, za Napoleona trochę tych bitew było… Ale poza tym film mi się podobał, może dlatego, że kostiumowy, a i pałacowym wnętrzom trudno odmówić urody. To się już rzadko ogląda na ekranach, bo za tym idzie spora kasa.
Józefina, szczególnie na początku, wyglądała – mimo przepysznych strojów, zbyt współcześnie, ot, taka pankówa z „pieron w mietłe strzelił” na głowie 😉
Z przygotowań świątecznych przybył makowiec z wiadomego sklepu, do zrobienia została kapusta z grochem („żeby ubranie pasowało”), sałatka jarzynowa, no i w Wigilię rybę się upiecze w kiszonych cytrynach (*cytryny sposobem Echidny!).
https://photos.app.goo.gl/KaxM1myukEXVsRc19
W prasie wyczytałam, że w okolicach świąt najczęściej słyszane zdania to „nie rusz! to na święta!” oraz ” no zjedz jeszcze trochę, bo się zmarnuje…”.
Orca 🙂 dzięki 🙂
To znana melodia, często wykonują ją Peruwiańczycy na tych dziwnych harmoniach które składają się z fujarek.
Nic lepiej nie pasuje do mnie niż „w pogoni za wiatrem”
Od kiedy pamiętam wiatr był częścią mego życia. Był motorem moich podróży i dzięki niemu odkryłem wiele ukrytych możliwości które tkwiły we mnie.
Już nucimy tą melodię w tą strasznie dłuuuugą noc
🙂
Dobrego szlakowania
Też mamy kicze, szczególnie o wschodzie, który wreszcie jest o na tyle przyzwoitej godzinie, że go można oglądać. Ale od kiedy zabudowano mi linię brzegową jeziora, nie chce mi się nosa wytknąć i szukać dogodnego miejsca, aby zrobić fotkę bez chałupy sąsiada, szczególnie, gdy jest -7c…
Z FRYTKAMI WEDŁUG HELENY to było chyba tak:
-ziemniaki obrać, pokroić w większe cząstki, niż tradycyjne słupki, najlepiej takie ósemki.
-wrzucić je do bardzo zimnej wody i wymoczyć przez kilka godzin ( to na pozbycie się nadmiaru skrobi chyba)
-podgotować je w duuuużej ilości wody tak, by się nie ugotowały, ale żeby można już było ostrzem noża lekko dziabnąć, a krzywdy nie zrobić
-rozłożyć na tacy i zamrozić
-zamrożone wrzucić na rozgrzany olej i smażyć 3- 4 minuty, osączyć z oleju i ponownie zamrozić (uwaga: olej pryska!)
-powtórzyć jeszcze dwa razy zamrażanie, chwilkę podsmażanie
-za trzecim podsmażaniem trzymać w oleju tyle, żeby się lekko zrumieniły.
Trochę roboty rozłożonej w czasie, ale warto sobie zrobić tę przyjemność raz na jakiś czas…
Mam nadzieję, że dobrze zapamiętałam – dawno nie robiłam, a jeśli je robię, to tylko w zimie, w trzaskający mróz, szybko się mrożą, tylko trzeba uważać, żeby wiewióry się nie zorientowały… U nas te zarazy nie zasypiają na zimę, są tylko nieco mniej ruchliwe.
Ok, juz za pierwszym zamrozeniem odrzucam takie frytki.
Mis, nasz stary druch, czeka np na to, aby znowu na belgijskiej autostradzie zjesc belgijskie frytki . Uwaza, ze nigdzie lepsze. To jest w drodze do Paryza a, ze jezdzi tam nie za czesto to powiem: nawet w takich warunkach pojde do imbisbudy.
A tak, swieta i nowy rok.
Z mojej strony informuje, ze perypetie zdrowotne ktore meczyle mnie przez cala wiosne, lato i jesien wyjasnily sie o tyle, ze znowu moge jakos chodzic. Czas na cwiczenia, aby osagnac znowu jakac sprawnosc. Pogoda niestety taka okropna, ze niesposob wytknac nosa poza prog.
Tak czy tak:
Zycze Wam jaknajpiekniejszych swiat gwiazdkowych.
Niech Wam wszystko tak smakuje, jak bylo przeslanie tego, co to robil.
Śledzie gotowe, na resztę materiały są. Nastawiam zaczyn na chleb. Na świąteczny obiad będzie jagnięcina.
U mnie schab pieczony na świąteczny obiad. Zapomniałam o pasztecie, ale sama nie będę piekła, w Baltic Deli mają bardzo dobry.
Pepegor,
frytki belgijskie mają się tak do frytek według Heleny, jak frytki z McDonald do tychże frytek belgijskich – owszem, bywałam w Belgii, znanym kraju frytek, niejeden raz i nie tylko przejazdem. Mają znakomite frytki, ale… frytki Heleny to jest wyższa szkoła jazdy 🙂
Bezdomny,
Do konca grudnia w Tacoma beda obchody Winter Solstice. Rona tam rowniez wystepuje.
Tu jest caly program obchodow.
https://lakewoldgardens.org/winter-solstice/
Uroczystsci zaczely sie w polowie grudnia.
Dzisiaj na szlaku minelismy kilka osob. Jedni witali sie slowami Happy Solstice, inni Merry Christmas, jeszcze inni hi, how are you doing.
You tube ma duzo utworow w wykonaniu Rona. Rona slynie z flute. Inny popularny tu instrument to roznego rodzaju drums.
Dzieci Makah wykonuja canoe dance.
Makah children in the canoe dance
https://youtu.be/huuCjS1T1KY?feature=shared
@Orca:
Dzięki. Zapamiętam sobie, by na szlaku, w połowie grudnia, witać innych słowami „Bona Saturnalia” 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Pepegorze,
cieszą mnie dobre wieści od Ciebie. Wiadomo, nie będzie tak jak dawniej, ale ćwicz i rehabilituj się.
Co do frytek belgijskich, mam taki sam pogląd jak Pepegor. Nie wątpię, że są pyszne, ale tyle zachodu dla krótkiej przyjemności to przesada. Latem widuję w pobliżu gdyńskiej plaży obwoźne punkty sprzedaży frytek belgijskich. Nawet gdybym chciała je kupić, to hałas włączonego silnika i trujące spaliny wokół skutecznie mnie odstraszają.
A frytki z McDonald”są bardzo smaczne. Zdarza się od czasu do czasu, że mąż kupuje sobie tam po drodze jakiś zestaw z frytkami. Skubię sobie wtedy w samochodzie te frytki; są delikatne. Próbowałam różnych frytek z mężowskiego talerza w restauracjach i uznałam, że te z MCDonald”sa są najsmaczniejsze. Nie reklamuję tej sieciówki i niczego u nich nie jem, ale frytkom trzeba oddać sprawiedliwość. Gdyby ktoś smażył frytki belgijskie, chętnie bym się poczęstowała, ale nikogo takiego nie znam.
Pepegorze- życzę Ci zdrowia i jak najlepszej formy!
Frytki dla Mc Donalda produkowane są niedaleko Krystyny, w Lęborku czyli czyli rodzinnym mieście Jolinka. O tym jak wygląda ich produkcja opowiada ten film:
https://www.youtube.com/watch?v=Lwa55RFu4Bs
U nas śledzie też już w przygotowaniu, od dzisiaj macerują się w sosie składającym się z musztardy, oleju sezamowego, miodu i soku pomarańczowego.
W niedzielę powstanie z nich sałatka z dodatkiem kawałków pomarańczy i śliwek suszonych.
Na deser kolejne wesołe, świąteczne pierniki: https://tiny.pl/c6mb6
PAK
Nie znalam Bona Saturnalia. 🙂
Łosie po prostu 😉
Frytki Heleny są jednak bardziej wymagające obróbki „termiczno-mrożącej”, niż frytki belgijskie. Gdzieś jest ten przepis, ale ja nie umiem poszukać we wpisach, pamiętam też, że jak to u Heleny, była do tego opowieść o tym, od kogo ten przepis dostała. Helena nazywała je (chyba) frytki królewskie.
Umówmy się – chyba wszyscy lubimy frytki, a najbardziej te, których sami nie musimy robić 🙂
Do frytkowego tematu dołoże jeszcze tyle, że u nas jest sieć „New York Fries” – to są frytki, jakie ja kiedyś robiłam, tzn. wyszorowane, nieobrane ze skórki ziemniaki kroić w słupki i smażyć w głębokim oleju. Jedyna zmiana to ta skórka.
Frytki w McD. – zawsze w podróży, bez tego nie ma jazdy!
Dzisiaj robię kapustę z grochem, jutro sałatkę jarzynową i to chyba wszystko z potraw robionych wcześniej.
-3c i słońce. No cóż, zima, to i mróz, ale śniegu ani-ani. W święta stroje plażowe, bo ma być w okolicach +10c. Chociaż może nie plażą, podobno ma padać.
Danuśka,
rozumiem, że to cały przepis na śledzie? Zapisuję, bo ja uwielbiam śledzie, kupuję matjasy w zalewie, a więc one są trochę solone – i z tego robię moje tradycyjne, z cebulą, przyprawami i zalewą octową.
Czy takie matjasy mogą być użyte w Twoim przepisie? One nie są aż tak solone, jak śledzie z beczki.
Umówmy się – chyba wszyscy lubimy frytki, a najbardziej te, których sami nie musimy robić
Ostatnio miałam okazję na weselu Bratanicy w połowie października… ledwie zauważyłam, że były. Obok elegancko przyrządzonych baby tomatoes, dwóch typów klusek śląskich i jeszcze czegoś tam skrobiowego (że o innych składnikach obiadu nie wspomnę 🙂 )
Jak muszę, to zjem.
Tam gdzie bywam (domy, wspólne wyjścia do restauracji) też raczej nikt nie podaje, nie zamawia… nie wiem, kiedy ostatnio widziałam na talerzu…
A, gdy na przełomie tysiącleci weszły McDo z ich modą, koleżanka pozwalała czasem napalonemu synkowi, ale tylko w powiązaniu z naprawdę wymagającą wycieczką górską… – to ostatnia dyskusja frytkowa, jaką pamiętam…
…A już tyle wysiłku, ile opisano w w/w przepisie… … … 🙄
😮
❓
❓
❓
O, przypomniałam sobie! – Styczeń 2018, chór ze słynnego potockiego miasta z rewizytą. Schaby ze śliwkami, mnóstwo sałatek, ciast… i jakaś skrobia by do tego… dziewczyny proponowały kasze gryczane, etc, ale prezes przytomnie doradził, że zamówimy fryty świeżunie, w takiej maszynie gorącej przywiozą, relatywnie niedrogo. Dziewczyny dalej, że niezdrowe i strasznie proletariackie (inaczej to powiedziano), ale w sumie… roboty i bez tego dużo (dwa chóry i różni towarzyszący, jak to zawsze, gdy się coś dzieje – trzeba liczyć 70 osób)…
Więc chyba wtedy skubnęłam nie przez siebie robione (kasza gryczana też była 😉 )… Ale i tak pamięta się (z jedzenia) słynny schab ze śliwkami autorstwa niezmordowanej koleżanki… 😎 …Plus ewentualnie wina i maszyny do kawy, o które zatroszczył się proboszcz… Jeszcze chodziliśmy do domu pieszo 😀
a capello,
ja tylko przytoczyłam przepis – nie strzelać do pianisty!
NIE WSZYSCY MUSIMY LUBIĆ FRYTKI!!! Lepiej? No to dobrze. Frytki wcale nie są „be”, dopóki nie są podstawą naszego codziennego menu. Raz na jakiś czas nie zaszkodzą. Dzieci uwielbiają McD. i frytki tamże. Ja się nie dziwię, są dobre.
Pamiętam, jak kiedyś byliśmy lat temu sporo w Polsce i na reprezentacyjnej ulicy Świdnickiej we Wrocławiu otworzono McD. Weszłam, spodobało mi się menu, a szczególnie McWieprz – wyciągnęłam aparat, bo wydało mi się to tak zabawne, a poza tym chciałam pokazać tutejszym moim znajomym, że my Polacy nie byle jacy, swój McDonald’s mamy!
Wyrzucono mnie stamtąd z hukiem, gdy tylko wyciągnęłam aparat, żeby sfotografować to menu – Jerzor zrobił zdjęcie z tego wyrzucania mnie, musiałabym poszukać, gdzie je mam… na pewno tutaj pokazywałam przed laty. Nie dowiadywałam się, dlaczego taka reakcja, ale wredna, przyznacie. Dzisiaj we Wrocławiu jest 18 „restauracji” (ja bym powiedziała – bar szybkiej obsługi) McD. w tym jedna, o zgrozo! w samym Rynku. Naród chce – naród ma!
https://www.youtube.com/watch?v=XIuGLHgrlAc
O, akurat ten odcinek mówi o wigilijnej kapuście z grzybami (bez grochu, a ja to do kupy zusamen 😉 )
Dzieci rzeczywiście lubią frytki, ale te starsze mając do wyboru frytki i pizzę, wybierają pizzę. Do domowego obiadu najchętniej zjadany jest ryż, o ile nie ma klusek śląskich, bo te są chyba najbardziej lubiane, oczywiście z sosem.
Na świąteczny obiad jedziemy do kuzynki męża, a w drugi dzień świąt będzie menu wigilijne. Nie przygotowuję nic mięsnego.
Ku wielkiej radości odkryłam w zamrażalniku masę makową, spokojnie wystarczy na dwa makowca. Odpada sporo pracy. Jutro przygotuję karpia w galarecie dla mnie, a dla męża pstrąga, bo za karpiem nie przepada. Ilości niewielkie, bo i pierogów z kapustą i grzybami też będzie niedużo. Akurat dania wigilijne bardzo lubię i mogę je jeść przez całe święta.
Pogoda dziś zwariowana. Było wszystko – zawieje, zamiecie , zadymki, wichura. Śnieg jest bardzo mokry i ciężki, może narobić szkód . Ale może święta będą białe.
Pierniki gotowe czekają na polewę czekoladową, pasztety się pieką, jutro makowce i sałatka.
Nad Warszawą przeszła koło południa burza śnieżna, ale po śniegu nie ma już śladu. Niestety nie ma szans na białe Święta.
Kulinarnie… 😉
https://photos.app.goo.gl/g3EWgxtuE3YrVeSG9
Dzikuje serdecznie za pozdrowienia i zyczenia zdrowia. Wiem, ze musze sie wysilic, aby utrwalic polepszony stan zdrowia, lecz pogoda taka jak, ja wspomniala przed chwila Krystyna, nie wsposob wychylic nosa przed dom. Wjeje i krupa.
Dzis zakupilem w sumie ponad 10 kg karpia dla nas i innych jeszcze osob. Tak sie sklada, ze naleze najwyrazniej do ostatnich osob co jeszcze dadza rade wycztyscic i obrac 3-kilogramowa rybe. Nie powiem, zmachalem sie, dlugo jeszcze nie jesten w formie jak kiedys. Jednak, efekt jest taki, ze i ja, i corka mamy cos na pojutrze, a zwlaszcza jednak do zamrazalnika, na potem, na karnawal. Ponadto mam dwie porzadne porcje wkladu do zupy rybnej, bo wygotowalen lby i pletwy.
Glupio jakos konczyc wpis rybimi lbami ale mam nadzieje, ze jutro kiedy zloze zyczenia wpadnie mi do glowy cos stosowniejszego.
Dobrej nocy.
Życzenia:
Świeciła gwiazda na niebie,
Srebrna i staroświecka,
Świeciła wigilijnie,
Każdy zna ją od dziecka.
Zwisały z niej z wysoka
Długie, błyszczące promienie,
A każdy promień to było
Jedno świąteczne życzenie.
I przyszli – nie magowie,
Już trochę postarzali –
Lecz wiejscy kolędnicy,
Zwyczajni chłopcy mali.
Chwycili za promienie,
Jak w dzwonnicy za sznury,
Ażeby śliczna gwiazda
Nie uciekła do góry.
Chwycili w garść promienie,
Trzymają z całej siły.
I teraz w tym rzecz cała,
By się życzenia spełniły.
(l.Staff)
pepegor,
żadne wpisy nie są głupie, a szczególnie kulinarne 😉
Pozdrawiamy z Jerzorem i życzymy powrotu do pełnej formy!
Pani Barbarze z całą Rodziną
Gościom Blogu
wszelkich radości świątecznych oraz pomyślnego Nowego Roku 2024!
🙂 🙂 🙂
Herbata i Wesołych Świąt!
…I jeszcze bardzo ciekawy, naprawdę podnoszący na duchu wywiad
– o pomocy przedmedycznej „przypadkowych osób”, która uratowała życia
– o książce, którą powinien przeczytac każdy, kto… nie tylko chadza w teren
(można nabyć na prezent noworoczny…)
https://tatromaniak.pl/aktualnosci/kosmiczny-zbieg-okolicznosci-i-dwa-zycia-uratowane-przez-turystow-na-ciemniaku-wywiad/
Bardzo, bardzo polecam!
O matko… a ja dopiero idę spać!
Przeczytałam książkę, ale tytułu nie podam, bo nie chcę zachęcać. Rozczarowałam się szybko, ale skoro zakupiłam, przeczytałam do końca. Rozczarowałam się też co do autora, którego dotychczas kupowałam i czytałam w ciemno. Ale… czy każdy pisarz powinien pisać wspaniałe powieści?
Dobra, przebaczę mu tę obsuwę pod warunkiem, że się wykaże następną dobrą książką 🙄
Alicjo-tak, to jest cały przepis na tę śledziową sałatkę. Po Wigilii napiszę czy była udana i czy wszystkim smakowała.
„Przedstawiam nową szopkę bożonarodzeniową. Nie zawiera już zwierząt, aby uniknąć złego traktowania. Nie ma już Maryi, ponieważ feministki uważają, że wizerunek kobiety nie może być wykorzystywany. Nie ma też cieśli Józefa, ponieważ związek zawodowy na to nie zezwala. Dzieciątko Jezus zostało usunięte, ponieważ nie wybrało jeszcze swojej płci, czy będzie mężczyzną, kobietą czy kimś innym. Nie ma już Mędrców, ponieważ mogą być imigrantami, a jeden z nich jest czarny (dyskryminacja rasowa, ksenofobia). Nie zawiera już także anioła, aby nie urazić ateistów, muzułmanów i innych wyznań religijnych. Wreszcie, wyeliminowaliśmy słomę, ze względu na ryzyko pożaru i ponieważ nie jest ona zgodna z europejską normą NF X 08-070. Pozostała tylko chata wykonana z drewna pochodzącego z recyklingu, jest zgodna z normami środowiskowymi ISO, ale jeśli ma mniej niż 2,70 metra wysokości to nie nadaje się do zamieszkania.”
Ten tekst dotarł do mnie internetowo i kiedy go przeczytałam to przede wszystkim się uśmiechnęłam, a potem pomyślałam o Pyrze i jej niechęci do szerzącej się poprawności politycznej …..
Życzę Wam szopek urządzonych wedle Waszych upodobań, choinek z aniołami lub bez, a przede wszystkim udanych Świąt 🙂
https://photos.app.goo.gl/koJQEgBzWK1q8FbV9
Bombki na moich zdjęciach są autorstwa kuzynki Magdy i co roku zdobią naszą choinkę.
Świątecznego deseru oczywiście nie może zabraknąć: https://tiny.pl/c6tr8
… a do świątecznego deseru świąteczna kawa
Danuśka,
pytanie było, czy te śledzie to solone/wymoczone mają być?
Ta polityczna poprawność zaczyna mijać z tej strony Wielkiej Kałuży, znowu jest Merry Christmas wszędzie, a nie poprawne i nieobrażające nikogo „wesołych świąt”.
Moim zdaniem święta powinno się nazywać po imieniu. Ja mam zwyczaj obchodzenia wszystkich świąt, nawet tych, których nie ma 🙂
Dzisiaj tylko sałatka jarzynowa – warzywa do pokrojenia i szlus łamane przez chwatit łamane przez wystarczy.
Nie wiem, jak jest po japońsku, bo znawca wyszedł z domu w celu nabycia drogą kupna łososia, która robi za karpia od lat na naszym wigilijnym stole.
To tyle na chwilę, mata ne (po japońsku: na razie!)
Tylko sałatka jarzynowa 🙄
Nie ma nic lepszego niż złocisto-żółta sałatka ziemniaczana do tego chrupiące kiełbaski i musztarda.
Przecież nie trzeba objadać się zawsze jak we Francji ostrygami i foie grasami, czy we Włoszech rożnymi odmianami ryb, czy gdzieś tam męczyć karpia na przeróżne sposoby.
Jeszcze nie wiemy co jutro zjemy. Póki co zaczyna się druga część Open Aira pod kościołem we wiosce.
Daliśmy radę pierwszą to i damy radę drugą część. Nie jest to w żadnym razie dziadek do orzechów, ten będzie w przyszłym tygodniu. Ale na pustkowiu w kulturze się nie wybiera. Bierze się to co jest bo to zawsze jakaś inna miła rozrywka z tapasem i popijką 🙂
Grają i śpiewają mocno ale siedzimy dobrze osadzeni.
Doszedłem do Orca Bona 🙂
To kojarzy mi się z …
Starożytnymi Rzymianami 🙂
Oni nie obchodzili formalnych nudnych świąt, za to ich obchody czasami przeradzały się w zwykłe orgie. Lał się tam alkohol i do tańca muzyki tak jak i tutaj grały 🙂
Ostatnimi który toto praktykował był 🙁 Berlusconi.
Nieważne, tutaj jest też całkiem miło. W powietrzu unosi się zapach palonej trawy
Wszystkimi Bona vita 🙂
Sałatka już jest, makowce się pieką. Jutro uszka, ma mi pomóc syn.
Życzę Wszystkim pogodnych i spokojnych Świąt w miłej atmosferze.
Fła grasy i te inne są stanowczo przereklamowane, o czym światowcy bywali tu i tam dobrze wiedzą, ale nie zapominajmy, że reklama dźwignią handlu i wszystko potrafi wmówić mało odpor-nym na sugestie 😉
Warzywa na sałatkę się studzą, ja odpoczywam, z nieba sączy się coś, raz zamarznięte, raz wodniste całkiem. Czasami bywaliśmy na święta w takich okolicznościach przyrody, bo chciało nam się w cieplejsze kraje.
Wtedy się nie udało – było bardzo zimno, co widać, i co przyczyniło się zresztą do słynnej katastrofy, niestety…
https://photos.app.goo.gl/pUtJejWtLJZiUHkq6
Alicjo-ja kupuję filety śledziowe w oleju, które są już gotowe do użycia czy spożycia.
Zupe grzybowa wystawilem wlasnie na balkon. Koniec przygotowan na jutro.
Ta zupa to dla tych, co nie lubia barszczu w wigilie. jest jej tyle, ze wystarczy na dluzej. Jutro u corki bedzie nas siedmioro, a pojutrze spotkamy sie ponownie na objedzie.
Kochani, zycze Wam takich swiat jakie macie w najglebszych swoich wspomnieniach, znaczy takich najlepszych z dobrych. Zycze smacznego, zdrowego biesiadowania i wypoczynku.
Do nastepnego razu.
Danuśka,
u nas też takie są w oleju, podejrzewam, że dokładnie takie same 😉
Ale myślę, że matjasy też by się nadały. Ponieważ nigdy nie kupowałam tych w oleju, zrobię wyjątek i zakupię w przyszłym tygodniu.
Pepegor,
Tobie też dobrych i najlepszych świąt – na co się zanosi w towarzystwie siedmioosobowym 🙂
Pepegor,
z karpiem to rzeczywiście siłowe zajęcie. Kiedyś próbowałam i się namęczyłam. Teraz kupuję filet lub 2-3 dzwonka. Grzybowa też jest i to z prawdziwków uciułanych jesienią.
Alicjo,
po autorze, który dużo pisze, można spodziewać się niemiłych niespodzianek. Jeden z moich ulubionych polskich autorów kryminałów też mnie rozczarował swoimi ostatnimi książkami. I raczej nie sięgnę po ewentualne jego przyszłe utwory. Pomysły wyczerpały się . Trudno.
Dostałam już jeden prezent pod choinkę – książkę tegorocznego noblisty Jona Fosse . Nie znam jego książek, więc to będzie niespodzianka.
Ja sobie sama takie prezenty robię – właśnie zakupiłam kilka biografii, zachęcona jedną recenzją mówiącą, że gdyby Adam Mickiewicz żył w naszych czasach, to jego nazwisko nie schodziłoby z pierwszych stron tabloidów 😉
Poza tym bio Anny German, Michała Urbaniaka, Wyspiańskiego, Dołęgi-Mostowicza oraz mojego ulubionego aktora, Jana Nowickiego („Mężczyzna i one”).
Na deser „Fałszerka obrazów” Barbary Shapiro – kryminał. To wszystko za niecałe 68zł, co przyznacie, jest małą sumą, ale ja jestem „królową promocji” i jak mi wydawnictwo internetowe wysyła promocyjnie taką ofertę, to biorę! Tym bardziej że wiem, że przeczytam, bo lubię wszelkie auto i biografie.
Tu wspomnę Pyrę – ona zawsze przestrzegała, że biografie odzierają osoby znane z tego nimbu wspaniałości, ja uważam, że przydają człowieczeństwa i w przypadku pisarzy lepiej rozumiem ich twórczość i to, skąd się bierze takie a nie inne przedstawianie świata.
Moim ulubionym autorem kryminałów bardzo specyficznych, z wysokiej półki (wspaniała seria o mieście Breslau) był Marek Krajewski. Niestety, nie rozpoznaję tego pióra w kryminale wydanym wiosną tego roku. I dzieje się to bardzo współcześnie. „Ostra” do pięt nie dorasta Eberhardtowi Mockowi. Klapa. Totalna.
A gorycz dopełnia fakt, że będąc we Wrocławiu tego roku zauważyłam nową knajpę na reprezentacyjnej ul.Świdnickiej, blisko Rynku:
https://photos.app.goo.gl/MP1nF9i2VW1HWzkt6
Natentychmiast tam poszłam w celu wypicia kufla piwa. Pani z wejścia mnie objaśniła, że restauracja jest bezalkoholowa. Toż Eberhardt się w grobie przewraca!
https://photos.app.goo.gl/B79z4qG2CqoD9YRS9
Poszłam naprzeciwko. A teraz już nie przeciągam warzywka zimne, czekają na krojenie.
Krystyno,
Krajewski nie jest przesadnie płodnym autorem (w przeciwieństwie do Remigiusza Mroza, he he), jest z zupełnie innej półki – filolog klasyczny, specjalista w zakresie językoznawstwa łacińskiego, doktor nauk humanistycznych, były wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ale Mróz mnie ostatnio pozytywnie zaskoczył, to muszę mu oddać („Zarzut”), i natychmiast zniechęcił następną książką „Inne tonacje ciszy”. Typowy nierówny autor. Oczywiście czekam na książkę od AI, bo tego sobie nie wyobrażam, że sztuczna inteligencja będzie mogła dorównać człowiekowi pióra.
https://kobieta.onet.pl/marek-krajewski-codziennie-trzeba-byc-przygotowanym-na-smierc/7zz4v3p
Obudziłam się w innej rzeczywistości:
„Nie może być na to zgody, wobec rażącego łamania Konstytucji i zasad demokratycznego państwa prawa. Media publiczne trzeba najpierw rzetelnie i zgodnie z prawem naprawić”.
Ehum… łapać złodzieja, krzyczy złodziej. Najlepsza metoda. Obrońca demokracji się znalazł i nagle uaktywnił.
Taki sam z niego obronca demokracji jak i z Ciebie!
Co zrobilas,zeby te demokracje obronic? Chociaz jeden przyklad prosze! Z gory dziekuje.
Mialem sie tutaj nie odzywac, ale czasami trudno zdzierzyc.
https://www.youtube.com/watch?v=3DV5Xm9ufaE
https://www.youtube.com/watch?v=e_I0pMWymZE
Herbata (mam nadzieję, że takiej nie było…)
O jaka piękna herbata!
Akurat wodę nastawiłam (jestem 6 godzin do tyłu), mam szklaną filiżankę…
Wspaniałego dnia wszystkim życzymy 🙂
I powoli zabieramy się za organizację naszego – za oknem mokro…
🙂 kawa wigilijna Trzymajmy się zdrowo 🙂
…oraz piękne wykonanie kolędy:
https://www.youtube.com/watch?v=QG2LkpT0dGw
…i jeszcze jedna 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=WFapNvtAs6U
U mnie niebo zachmurzone, tak że nie ma co pierwszej gwiazdki wypatrywać. Kolację podaję o 17-tej.
Adamów nie znam, ale Ewom:
https://www.youtube.com/watch?v=uKSZVF4IyBg
Pogodnych świąt.
https://www.youtube.com/watch?v=bsYp9q3QNaQ
Po kolacji wigilijnej 😉
https://www.youtube.com/watch?v=WFapNvtAs6U
https://www.youtube.com/watch?v=QG2LkpT0dGw
Dzień dobry 🙂
kawa
Herbata!
https://photos.app.goo.gl/2PNvSS4TAJeMAmrH7
..
https://www.youtube.com/watch?v=gor44245NZk
https://www.youtube.com/watch?v=XP9cfQx2OZY
Choinka.
Choinka — smacznego!
https://m.media-amazon.com/images/I/61UrxX8qV2L.jpg
Dzień dobry 🙂
kawa
Pierwsza coś za szybko została nalana. Nawet nie zdążyłem powiedzieć dzień dobry 🙂
Śniadanie…kawa…a gdzie herbata?! No jak zwykle…wina Tuska!
https://photos.app.goo.gl/VHT4ebfWuK9qmzSz8
Poranna prasówka podpowiada mi, że podobno najpopularniejsza ostatnio zabawa dzieci jest zabawą w sejm – i każdy chce być Hołownią 😉
https://www.edziecko.pl/starsze_dziecko/7,79351,30536726,uczniowie-bawia-sie-w-sejm-nauczycielka-byla-w-szoku-gdy-odkryla.html#s=BoxOpImg10
Jako, że nie tylko kawą/herbatą człowiek żyje 🙂 donoszę uprzejmie, iż śledzie, o których pisałam 22 grudnia popołudniową porą były bardzo udane i spokojnie można je przygotować nie tylko na Wigilię.
Praktycznie co roku prezentuję na zdjęciach buche de Noel albo w naszym osobistym wykonaniu albo jakiś zakup z francuskiej cukierni (rodzina zawsze kupuje już gotowe ciasto). Zatem niech temu zwyczajowi stanie się zadość i poniżej nasza tegoroczna czekoladowa rolada zwana bożonarodzeniowym polanem. Przy okazji dekoracja na prywatnej działce w naszej nadbużańskiej wsi, gdzie wczoraj wybraliśmy się na spacer.
Aha, śledzie udekorowane są plastrami pomarańczy, co dobrze widać na zdjęciu oraz kawałkami suszonych śliwek, co jest może mniej oczywiste do odgadnięcia:
https://photos.app.goo.gl/Axy8SGYYHZaRjcpv9
Danuśka,
polano do złudzenia przypomina drewniany oryginał. Bardzo dobre wykonanie 🙂
Śledzie też wyglądają zachęcająco.
Do tej pory słomiane bale widywałam tylko jak budulec dekoracji dożynkowych, ale widzę, że pomysłów przybywa.
Wigilia była jeszcze biała, ale śnieg błyskawicznie zniknął. W dodatku wiatr wieje bardzo mocno. Spacery po lesie i w parkach nie są bezpieczne. Wczoraj długa wizyta u kuzynostwa, a na dzisiaj zaplanowana została wycieczka do Gdańska, a konkretnie do Muzeum Gdańska, które mieści się m.in. w Ratuszu Głównomiejskim. Dawno tam nie byliśmy, ale przyciągnęła nas szczególnie wystawa obrazów Olgi Boznańskiej – kilkadziesiąt obrazów z kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie. Zainteresowanych było wielu. Przypomniałam sobie o biografii malarki, poszukam jej w bibliotece.
W jednej z sal można było obejrzeć wyroby gdańskich złotników, ale wykonane ze srebra – oczywiście większość to elementy zastawy stołowej.
Dzień dobry 🙂
kawa
Krystyno-dziękuję 🙂
A tutaj można posłuchać lub poczytać o Oldze Boznańskiej, jest też sporo jej obrazów: https://niezlasztuka.net/o-sztuce/olga-boznanska-o-sobie-samej/
Danuśka,
ciekawy tekst . Sztalugi z pierwszego zdjęcia także były elementem tej wystawy. I kilka obrazów, które ilustrują ten tekst. Wystawę można oglądać do połowy maja przyszłego roku. To jedno z ciekawszych wydarzeń kulturalnych w Gdańsku.
Dzień dobry 🙂
kawa
To ” Portret Cyganki”. Też go obejrzałam na wystawie.
Dzień dobry 🙂
kawa
https://photos.app.goo.gl/erGuSVUNhBRpAAB48
🙂
Dokończyłam „Chłopki” – to bardzo przygnębiająca lektura (Danuśka zaznaczała), ja takich nie unikam. Dużo się zmieniło, ale jednak polski „chłop” ma w sobie tę chłopskość, czy raczej pańskość – baba powinna go obsługiwać. Wiem coś o tym.
Podkrakowska wieś lat 60-tych, kiedy jeździłam na wakacje do babci, niewiele się różniła od tego, co autorka opisuje jako wieś lat 30-tych. W latach 60-tych nadal była chata kryta strzechą, klepisko w chacie i lampa naftowa, pamiętam to doskonale.
Małopolska to była specyficzna część Polski wtedy, długo jej przyszło dołączyć do szeregu bardziej oświeconych (Wielkopolska!) części kraju.
Następna lektura, która mi się nawinęła – to książka o Versace (Dom Versace). Fatalnie przetłumaczona (czasami widać, że to mechaniczny translator robi), ale byłam ciekawa, bo wcześniej czytałam o „domu” Guccich. To niesłychane, jak kultura ciuchów i tego, co jest wokół niej związane, zawładnęly światem lat 70-tych i jak powstały wielkie fortuny pozornie mało znaczących dyktatorów mody.
Bo świat Coco Chanel to jednak zupełnie inna sprawa, inny świat, nie te media.
Żeby nie było tak pięknie, czytam kryminał, mroczny zresztą bardzo, „Kult” – Henrik Fexeus, Camilla Läckberg.
W ramach nostalgicznych podróży proponuję „nasz pierwszy Zjazd” (…”te walczyki leciutkie jak świerszcze…”–A. Osiecka)
https://photos.app.goo.gl/srBdxjEqQg7GonN59
Idę dospać (albo doczytać!).
Jako emeryt jestem chyba bardziej zajety niz wtedy, gdy pracowalem i dlatego dosyc nieregularnie zagladam na blog. Nie skladalem wiec zyczen swiatecznych, ale niniejszym skladam najlepsze zyczenia smacznego i spokojnego (bez bomb i rakiet) Nowego Roku. Juz sie szykuje na koncert noworoczny filharmonikow wiedenskich, ktory tradycyjnie ogladam popijajac szampana i podjadajac ostrygi, a moze i troche kawioru. Wiedenski nastroj przeciagam az do 2 stycznia, bo zabieram wnuka na „Wesola wdowke” z ciekawoscia jak on przyjmie operetke i czy bedzie jedynym dzieckiem na widowni w gronie seniorow wywodzacych sie glownie z krajow dawnych Austro-Wegier. No, a za trzy tygodnie znowu polece do Warszawy. Szykujac sie do ponownej podrozy do Polski obejrzalem na Netfliksie ten zabawny serial „1670” omowiony kilka tygodni temu w „Polityce”. Przy okazji zobaczylem, ze podobna formule „niby doku-komedii” ma skandynawski serial „Norsemen”, tyle ze ten opowiada o Wikingach ok. roku 700. No i jest bardziej krwawy niz polski „1670”.
A ja kończę ten ciemny, szwedzki kryminał. Skandynawowie mają znakomite pióra w tym gatunku, te kryminały są rzeczywiście niebanalne.
W kinie grają „Enzo Ferrari”, co pasowałoby mi do ostatnio przeczytanych książkach o rodach Gucci i Versace. Ale mi się nie chce iść… tym bardziej, że oferta filmowa słaba, poza tym Ferrarim może, jako że lubię biografie wszelkie.
Jutro Sylwester, szampan się chłodzi, jeszcze tylko butelka wina do popijania przed północą by się przydała.
Będzie tzw. biała sala, a raczej ciemnoszara sofa, dla każdego jedna.
Nie pada wreszcie (padało od Wigilii!), gdyby to był śnieg, byłoby go chyba z metr 😉
I tyle. Przyjemnego i szampańskiego Sylwestra życzę!
A noworoczne życzenia będą w Nowy Rok.
Ale poszłam na „Ferrari” – testoseron, walka między ferrari a maseratti.
Na mojej skali 1-10 daję 3. Lubię facetów, nie cierpię tych z nadmiarem testosteronu.
Nawet dobrej muzyki nie było, tylko ryk samochodów na wyścigowych torach Monza. Penelopa Crus nie pomogła.
Idę doczytać – i jak się da, spać.
Pytanie – znacie przepisy na spanie?
Jako pierwsi Nowy Rok powitali mieszkańcy wioski Poland, która położona jest na wyspie Kiritimati. Według legendy miejscowość ta została nazwana na cześć Stanisława Pełczyńskiego, który dopłynął w tamte rejony na przełomie XIX i XX wieku.
Ja tam dofrunęłam 5 lat temu…
A teraz życzenia noworoczne – lepiej nie umiałabym tego zrobić 🙂
Dosiego!
https://photos.app.goo.gl/ioo4RQjgq1v85Qxv7
Cava, przepraszam, że nie na śniadane, ale tak jakoś wyszło…
Nie masz co przepraszać PAK4 🙂
Cava pasuje o każdej porze dnia i nocy, a w takich okolicznościach https://photos.app.goo.gl/7rme3Lc4YvRCZiTZ6
podwójne znakomicie 🙂
Wczoraj powietrze unosiło mnie do góry. Samo, bez mojej najmniejszej pomocy.
I z lotu ptaka tak to wygląda 🙂 na tym ziemskimi padole 🙂 https://photos.app.goo.gl/iShK6ZEvMdTDupFT8
Widzę, że sława serialu ” 1670″ zatacza szerokie kręgi, bo i Kemor obejrzał i Elapa o nim wspominała. Obejrzałam tylko kilkanaście minut, więc na żadną poważną ocenę to nie wystarczy, jednak tyle wystarczyło, aby stwierdzić, że ten rodzaj humoru nie jest dla mnie. Ale marketing tego serialu jest mistrzowski- długie recenzje w poważnych dziennikach i tygodnikach, a wszystkie pełne zachwytów. Wywołano niemal dyskusję narodową na temat tego dzieła. Niesamowite. Nie pamiętam podobnej sytuacji przy innych serialach. Ale w komentarzach opinie są bardzo różne. W sumie zazdroszczę trochę tym zachwyconym, też lubię się zachwycać, ale okazje są bardzo rzadkie. Przy okazji ” Napoleona” obejrzałam zwiastun filmu ” Ferrari” i choć główną rolę gra tam Adam Driver, to darowałam sobie ten film. Repertuar kinowy na koniec roku dość słaby.
kemor,
napisz przy okazji, jak wnuk odebrał ” Wesołą wdówkę”. Kilka lat temu, jeszcze przed pandemią dostałam w prezencie bilety na tę operetkę. Inscenizacja z Teatru Muzycznego w Łodzi pokazana w Operze Leśnej w Sopocie. Na widowni prawie wyłącznie seniorzy. I wszyscy wyglądali na zadowolonych, no prawie wszyscy. Inscenizacja taka, jaka mogłaby być w czasie prapremiery, a szkoda, bo tę operetkę można by pokazać w nowoczesny sposób.
A to bardzo ciekawe jak 🙄 można by pokazać w nowoczesny sposób 🙄
Szkoda że nie można wyczytać tego nawet między wierszami : JAK?
A może to nie takie proste by zrobić spektakl, tak by porwał właśnie wszystkie generacje.
Od bachorów co pasjonują się operetką poprzez młodzież i nie skończywszy na pokoleniu Kaczyńskiego tylko jeszcze dalej PLUS
Może Krystyna ma na myśli nowoczesny sposób to coś takiego by zastosować parę tanich chwytów w rodzaju petard noworocznych, motocykli jakich użył Hanuszkiewicz dawniej w dramatycznym?
A może jeszcze inaczej i wpleść parę scen z playboya?
Wszystko już było.
I dlatego bardzo chciałbym się dowiedzieć co oznacza „nowoczesny sposób” 🙄
Ludzie,
rok 2023 nam uchodzi, zycze nam wiec wszystkiego, naprawde wszystkiego najlepszego na nastepujacy rok 2024!
bezdomny,
nie chce mi się tłumaczyć oczywistości. Życzę Ci mocnych wiatrów i pięknych widoków!
….
chce mi się albo nie chce mi się tłumaczyć to „tylko” kwestia szacunku do drugiego ludzia 🙄
Ale szacunek może mieć dwa końce.
Kto go nie honoruje, może go nie otrzymać 🙁
Dobrego zdrowia, pomyślności, spełnienia marzeń! Szczęśliwego Nowego Roku 2024!
U mnie jeszcze pół godziny do północy, zdążyłam obejrzeć Wrocław, Kraków i Warszawę, jak świętowali – fajerwerki i te rzeczy…
U nas w domu będzie strzelał tylko korek od szampana, a i miastowe fajerwerki od paru lat są z uszanowaniem zwierzęcych uszu ciche, jak się da, a przecież mogliby huknąć z armat, bo przecież Kingston słynie z militarnej szkoły!
Najlepszego 2024-go!
https://www.youtube.com/watch?v=xTWpjuAKd3U
Rolling Stones will never die!
https://www.youtube.com/watch?v=fuMHHk27CEw
https://photos.app.goo.gl/t6WETM99VK7Lte1DA
Dzień dobry 🙂 posylwestrowa kawa Dobrego na 2024. Trzymajmy się zdrowo 🙂
Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku! Niechaj będzie spokojny, bez zawirowań wszelakich w domu oraz na świecie, a przede wszystkim zdrowy.
echidna
Dobrego kroka na nowego roka
My daliśmy kroka szesnastokilometrowego https://photos.app.goo.gl/hjRae6fJLhK2qqs89
Dzień dobry 🙂
kawa
Poprosiłem AI o… sądząc po różnych głosach, chyba tutejszego patrona…
Dionizos, jak zgaduję?
Na strusiu, a czemu nie na kocie, jak Witia Kargul? 😉
Dla moli książkowych podpowiedź – nie Sienkiewicz, nie Żeromski, nie Reymont, Dąbrowska czy Kuncewiczowa, ale królem pisarzy XX-lecia międzywojennego był Tadeusz Dołęga – Mostowicz, na którym niejedno wydawnictwo zarobiło krocie, tak był popularny. I w Czechach także był królem, uwielbiano jego powieści!
Ja w połowie lat 70-tych (jak przywrócono go na półki księgarskie) przeczytałam chyba 3 najpopularniejsze, podobały mi się. Ale zaraz przestano go wydawać, bo uważano jego powieści za szmirę dla kucharek (he he, w sam raz na blog kulinarny!).
Powyższe i o wiele więcej wyczytałam w arcyciekawej biografii „Parweniusz z rodowodem” Jarosława Górskiego – przy okazji klimat literackiej Warszawy (i nie tylko) tamtych czasów. Czyta się to jednym haustem, polecam.
Szaro, buro i ponuro za oknami, +2c.
@Alicja:
A potem taki tłusty kot, z Dionizosem na grzbiecie, nam grządkę rozdepcze? Albo, co gorsza, przy następnych wyborach nie będzie się starał o głosy? Brrr…
Ale, nasz klient, nasz pan…
Odpisujac Krystynie pochwale dziewiecioletniego wnuka, ze wytrzymal cale 2.5 godzinne przestawienie. To bylo ostatnie przedstawienie „Wesolej wdowki” w teatrze na 500 miejsc wypelnionym jakies 3/4. Widownia 90% seniorzy, 9% srednie pokolenie, no i ok.10-12 dzieci. Obawiam sie, ze operetka wymiera, zreszta i opera ma sie coraz gorzej. Wystawiona klasycznie, aczkolwiek panowie byli ubrani w smokingi zamiast frakow. Muzyka jednak chwytliwa i radosna wiec po powrocie do domu otworzylem lodowke i skonczylem szampana, ktory zostal po obejrzeniu koncertu noworocznego z Wiednia. Dodam, ze spektakl byl po angielsku, ale znajac nieco niemiecki chodze teraz po domu nucac „ich gehe ins Maxims” i „Ja, das Studium der Weiber ist schwer”. Lubie operetki, bo to sa takie sympatyczne ramotki pelne hrabiow, ksiazat i baronow oraz szampana, kawioru i melodii latwo wpadajacych w ucho. Urocze bajki dla seniorow.
PS.
Wersje mniej animowane (1)…
(2)…
@kemor:
Każda epoka ma swój styl. Mnie trzyma sylwestrowa głupawka wokół piosenek z musicalu „Six”, czyli przeciwieństwo „Wesołej wdówki”, jako sześć nieszczęśliwych mężatek (no… trochę bardziej złożone z tymi żonami Henryka VIII), które portretują nie tylko ze współczesną muzyką rozrywkową, ale i jako bardzo współczesne dziewczyny… O, przykładzik — piosenka Katarzyny Aragonskiej:
https://www.youtube.com/watch?v=uEyPERNuTRE&list=RD1g1AmvPIcZ0&index=7&ab_channel=StudioAccantus
No proszę, jakie tłuste koty!
Kemor pisze o operetkach-ramotach, a ja zaczęłam czytać urocze ramoty Dołęgi -Mostowicza.
Myślę, że wnukowi mogła się operetka spodobać, a czy będzie chciał powtórzyć, czas pokaże.
Ja z małolatem chadzałam na poważne koncerty do filharmonii, a raczej filharmonijki, bo sala była nieprzystosowana do wielkiej orkiestry. Teraz Młody, będąc już w podeszłym wieku średnim, nie zadaje sobie trudu – za daleko ma, powiada, do przybytku Polihymnii.
A do nas, chociaż mamy wreszcie salę koncertową z prawdziwego zdarzenia, rzadko przyjeżdżają muzycy z interesującymi koncertami z zakresu muzyki poważnej.
Mnie się trzyma aria z „Ptasznika z Tyrolu”:
https://www.youtube.com/watch?v=9Nu2pVaAczk
Kiedyś na zimowisku u nas byli studenci Konserwatorium Muzycznego z Łodzi – jeden z nich śpiewał tę arię. Studenci opanowali miejscowy klub-kawiarnię i urządzali dla nas darmowe koncerty, repertuar był w wesołym stylu.
Ptasznika lubi też podśpiewywać Cichal… 😉
kemor,
dzięki za informację. Dobrze jest oswajać dzieci i z muzyką, i z atmosferą teatru.
Obejrzałam niedawno balet ” Karnawał zwierząt”, tu dzieci były w większości, ale dorośli też byli zadowoleni. Dzieci mogły korzystać ze specjalnych podkładek na fotele, więc nikt nikomu nie zasłaniał.
Dołęgi- Mostowicza prawie nie czytano, ale filmy / Znachor, Pamiętnik pani Hanki/ i seriale/ Kariera Nikodema Dyzmy i Doktor Murek/ były świetnie zrealizowane i bardzo popularne. Nadal są powtarzane w telewizji.
@Alicja-Irena:
Czytałem kiedyś (Simon Callow pisał, bo potrafi 😀 ), że na muzykę „rozrywkową” chodzi się, bo przypomina młodość — pierwsze zabawy, zauroczenia i jakoś zostaje z człowiekiem na całe życie; ale już stylu ludzi młodszych o 10-20 lat się nie czuje. A na muzykę klasyczną się chodzi, bo jest dobra i można ją odkryć w dowolnym wieku.
I ja się tak zastanawiam, czy operetka to ten pierwszy gatunek, czy drugi. Parę tytułów oczywiście typowałbym na drugi; ale nie wszystkie. A na pewno nie porównywałbym do filharmonii.
Dzień dobry 🙂
kawa
Kupiłam wczoraj w jednym z francuskich supermarketów obecnych u nas, całkiem przez przypadek, ciasto na Trzech Króli. Na wierzchu była złota korona, a na opakowaniu ostrzeżenie przed porcelanową figurką w środku. Początkowo nie skojarzyłam, a potem przypomniałam sobie jak Danuśka opisywała Galette des Rois.
Nie jest całkiem klasyczne, bo z musem jabłkowym, ale stanowi bardzo miły dodatek do kawy.
Tez kupilam galette na cztery osoby, grzeje sie wlasnie w piekarniku. Nie wiem kto z nas trafi na figurke, korona jest. Malgosiu zaplacilam 15 € 50 u piekarza z nadzueniem marcypanowym.
Nie wiem czy tak sie nazywa po polsku, u nas galette z frangipane .
Niedobrze że świętowanie trzech króli kończy się na cieście z obcej sieciówki.
🙁 zanika piękna tradycja świętowania po królewsku zgodnie z duchem czasu minionego https://i1.kwejk.pl/k/obrazki/2016/01/69768af7a99783bac693776782a1c810.jpg
ach, bezhołowie w pełnym calu
PAK4
4 stycznia 2024
7:25
Ja też nie porównywałabym tego do tamtego i owego. I chyba nie porównałam.
Nie wiem, kto to jest Simon Callow, ale zgadza się – moje pokolenie chodzi na koncerty muzyki „lekkiej, łatwej i przyjemnej”(cr. Lucjan Kydryński) dlatego, że przypomina nam naszą młodość. Na drugie primo – że miała jakiś przekaz.
Przykłady:
Niemen – Dziwny jest ten świat
Skaldowie – Gonić króliczka
Demarczyk – Groszki i różę
Grechuta – Świecie nasz…
…no i nieśmiertelne:
https://www.youtube.com/watch?v=7b-mbjf113s
Kończę przekazem naszego Kanadyjczyka:
https://www.youtube.com/watch?v=LQ123T3zD2k
p.s.
Basia zna angielski, to przetłumaczy 😉
Hey, hey, my, my
Rock and roll can never die
There’s more to the picture than meets the eye
Hey, hey, my, my
Out of the blue and into the black
You pay for this and they give you that
Once you’re gone you can’t come back
When you’re out of the blue and into the black
The king is gone but he’s not forgotten
Is this the tale of Johnny Rotten?
It’s better to burn out than to fade away
The king is gone but he’s not forgotten
Hey, hey, my, my
Rock and roll can never die
There’s more to the picture than meets the eye
Hey, hey, my, my…
@Alicja-Irena:
Miała jakiś przekaz? „Będziemy śpiewali o niczym”? Ewentualnie „Będziemy śpiewali o niczym ale z pretensjami”?
Właściwie odkąd zacząłem rozumieć teksty piosenek anglojęzycznych, zafascynowało mnie, o ile więcej mają one treści. Gdy „nasi” rozwodzą się, co kobieta robiła z „autobusem Arabów”, to tam mamy socjologiczną wiwisekcję kryzysu na prowincji.
I, OK, dla mnie XXI wiek w popkulturze zachodniej to terra incognita, ale skoro szło nie tylko o rockowe lata 80-te, ale i dyskotekowe 70-te, to znaczy, że zamiast wzgardzać z oddali, można się poprzyglądać. Mnie teraz zadziwia, jak dobry jest ten „Six” — oddanie różnych osobowości, żarty ze zderzenia współczesnych wzorców z królowymi z renesansu, ostrość widzenia (patrz zakończenie „All You Wanna Do”). Do tego piszą, że każda na scenie jest ucharakteryzowana na inną divę współczesnego popu — od Adele, przez Rihannę do Ariany Grande. Ja tego nie łapię (patrz terra incognita), ale rzeczywiście, każda jest z innego muzycznego świata.
BTW, a propos Niemena — znasz:
https://www.youtube.com/watch?v=H77fRz1rybs&ab_channel=JamesBrownVevo
Dzień dobry 🙂
kawa
PAK4,
ja też nie łapię tych z trzeciego tysiąclecia 🙄
I nawet mi się nie chce poprzyglądać. Zdecydowanie wolę rock – i powtarzam na Neilem Youngiem, r&r will never die!
Dla czytających mam nowe odkrycie literackie. Narzekałam, że w polskiej literaturze kryminalnej nie ma dobrej autorki. Chyba ją znalazłam – Anna Górna, prawniczka, dotychczas wydała 3 książki, które spina postać detektywa Piotra Saurea. Przeczytałam środkową „Dolina straconych złudzeń”, ale szybko zakupiłam 2 pozostałe – Kraina złotych kłamstw (która jest pierwszą z serii) oraz najnowszą „Głośniej”. Do ostatnich kartek nie wiedziałam, kim jest morderca, a to chyba charakteryzuje dobry kryminał – do końca napięcie!
Bonusem jest fakt, że rzecz się dzieje w szwajcarskich Alpach i są widoki, że dech zapiera! Nawykłam sprawdzać miejsce akcji za pomocą Google Earth 😉
Poza tym – narzekałam, że styczeń, a pogoda jak w listopadzie, no to wywołałam wilka z lasu i jest biało. Kilka centymetrów jak na razie, ale jest!
p.s.
PAK4, jasne, że znam – i kontrowersje wokół tego.
Tutaj nie ma nawet pół milimetra 🙁
Ale jest za to dziura w całym 🙂
https://photos.app.goo.gl/nFhKS1wa6P9dbwTH9
A cóż to za element, to całe z dziurą?
U nas tego białego tak na oko 10cm, Jerzor właśnie ćwiczy odśnieżanie.
To taki sam element co i ten https://photos.app.goo.gl/bnZsb6xjM8Ms5mTQA
Są to dawne wyciągarki łodzi z wody na brzeg.
Dziś podjeżdża jeep z wózkiem do wody i łajbe wyciąga albo spuszcza do wody
Tutaj powiedzenie że „pada od wielkiego święta” też się nie sprawdza. Wczoraj i dziś zamknięte były wszystkie sklepy. Coś takiego zdarza się raz do roku a może i rzadziej by sklepy odpoczywały od ludziny 🙄
Otwarty był za to inny obiekt.
Ale tam tłoku nie zaobserwowałem 🙄 https://photos.app.goo.gl/BMETqz4JeiMifria6
Poprosiłem AI o pierogowe żniwa na Boże Narodzenie.
Dzień dobry 🙂
kawa
PAK4,
toż Boże Narodzenie minęło dawno – nie mogłeś wcześniej poprosić o te żniwa?! Nie musiałabym zakasywać rękawów i sama te pierogi…które notabene będą dzisiaj dojadane w towarzystwie znajomych.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzisiejsza kawa śliczna – nostalgiczno – jesienna. Nawet bym się chętnie napiła gdyby nie to, że właśnie piję herbatę 😉
Po herbacie ludź sika jak najęty 🙁
Coś takiego też uzupełnia płyny w organiźmie 🙂 https://photos.app.goo.gl/3Yi6Na1qqV6iTPoF6
Po herbacie jest po herbacie, a po tym, co na Twojej fotce, to przecież wiadomo, że jest moczopędne i „oczyszcza nerki” 😉
No i jednak o 6:45 lepiej zacząć od herbaty 🙂
Alicjo 🙄
Ty na prawdę uważasz, że browar jest w stanie odróżnić godzinę 6:45 od 15:25 🙄
Coś na czasie 😉
https://photos.app.goo.gl/XCxkVz1qHF6Gku61A
bezdomny,
browar pewnie nie, ale organizm przyjmujący raczej tak 😉
No to jesteśmy prawie jednomyślni 🙂 bo też uważam, że nie wypity browar nie spełnia swojego zadania. A ma przecież browar ogromny potencjał działania w organizmie. Chociażby to, że potrafi zwalczać bardzo wiele niepotrzebnych aktywności w organizmie.
Słońce zaszło, kicz był warty browara 🙂
Dobranoc
Właśnie browaruję (Lech), po odkurzaniu muszę uzupełnić równowagę płynów.
Browar działa także nasennie, może to powinnam wziąć pod uwagę na moją bezsenność…
U na zamieć śnieżna, -1c i niestety, potem będzie tylko gorzej – marznący deszcz, deszcz i takie różne momenty.
Dzień dobry 🙂
kawa
Zmiana w dziurze 🙂 w samo południe https://photos.app.goo.gl/cEwH7eD6RzJsXeQh6
ach, ten wąsik
Ten wzrok, ten lok, ten pląsik,
I wdzięk, i lęk, i mina,
I śmiech – tak jest, to ja. Ach panie, ach panowie
Tak trzeba, śmiech to zdrowie Titina , ach Titina,
to jedyna piosnka ma
ach bezhołowie
Dzień dobry 🙂
kawa
Patrząc na tytuł wpisu Gospodyń bloga – no właśnie, od półtora miesiąca wisi ten wpis i mimo, że dawno skomentowaliśmy, co się działo, nic się dalej nie dzieje.
U mnie mokry śnieg pada i jest ponuro, więc udaję się na kanapkę. W czytaniu znowu jakaś książka o wspinaniu się w Himalajach, więc śnieg, lód, mrozy i zawierucha, ale przy kominkowym ogniu nawet przyjemnie się to czyta 😉
Nie ma kawy?!
Zaraz zacznę straszyć herbatą owocową… i nie tylko!
https://photos.app.goo.gl/tTZT58gBS1y6NhZ59
Troche pozno na kawe, wlasnie pije herbate.
W blyskawicznym tempie dostalam ksiazke Chlopki.
Zamowilam w sobote a we wtorek dostalam. Amazon musial miec na skladzie we Francji.
elapa,
ta książka stała się bardzo popularna/ jak najbardziej zasłużenie/ i pewnie były dodruki. Wcześniejsza książka Joanny Kuciel- Frydryszak ” Służące do wszystkiego” także warta przeczytania.
Kawy od Irka zawsze są ciekawe. Ta dzisiejsza w filiżance fajansowej.
Poprzednia kawa – w towarzystwie wróbli . Takie widoki to codzienność przy stolikach na zewnątrz kawiarni. Wróble bez ceregieli i obaw wyjadają każdy okruszek na stoliku. Wróble trzymają się miasta, nie ma ich na terenach wiejskich i podmiejskich. Tu są mazurki. Jak co roku dokarmiamy ptasie towarzystwo. Ruch przy karmniku trwa od rana do wieczora.
Krystyna,
ta fajansowa to wczorajsza, dzisiejszej nie ma 🙁
Chłopki przeczytałam, to dość trudna lektura, teraz czytam Ziemianki, też związane z chłopkami. Służące czekają na swój czas.
Ciekawa jestem, na ile te książki są odpowiadające ówczesnej rzeczywistości.
Co mogą na ten temat powiedzieć, napisać współczesne autorki.
Ziemianki (mam w kolejce do czytania) to inna klasa. Czy te chłopki, służące, a nawet ziemianki, mogły spisywać swoje historie?
Myślę, że wątpię. Wszystko można napisać. I to można wyczytać na kartach starych książek Reymonta, Żeromskiego i nawet Sienkiewicza. nie licząc innych.
Nihil novi w literaturze… może bardziej wyprasowane.
Literatura faktu jest zawsze ciężka do przełknięcia. Dlatego lubię kryminały 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek,
polemizowałabym, czy to kawa…
Panie wciągają „kreskę” chyba? Wyrażenie „kreska” poderwałam z rozlicznych kryminałów, które czytam 😉
p.s.
A nawiasem mówiąc, to „Women drinking”, tytuł obrazu. Tak jakby im nie wolno było.
Ja im się nie dziwię – trzeba ogarniać facetów, którzy… itd.
Przy okazji kapke politycznie – wywiad z Tuskiem obejrzałam i serdecznie życzę Polsce, żeby wreszcie się unormalizowała.
Tyle o tym.
Prawie że blogowa telepatia.
Wczoraj, a raczej dziś w godzinach późno nocnych, również zamówiłam „Chłopki”. Telepatia, telepatią lecz niewątpliwie wzmianka, chyba Małgosi, o tej pozycji, zachęciła mnie do zakupu obu książek Joanny Kuciel-Frydryszak.
Przy pobieżnym przeglądzie pozycji jakie nabyłam (tak, tak – otrzymałam w ciągu
20-stu minut jako pliki), jedna z fotografii wzbudziła moje zaciekawienie. Sophia Turkiewicz – reżyser filmu „Once My Mother”, przedstawia historię swojej matki oraz swoją.
Poszukałam na YouTube i znalazłam film. Coby zainteresowanym ułatwić życie, podsyłam link:
https://www.youtube.com/watch?v=xlqvJm4TO3Y
Napisy w języku polski wielce pomocne.
Alicjo, Pytasz:… Czy te chłopki, służące, a nawet ziemianki, mogły spisywać swoje historie?”
Może nie mogły lecz ich dzieci, krewni, osoby zainteresowane dziejami polek i polaków przed i po II WŚ notowali i nagrywali wspomnienia by potem opisać dzieje babć, dziadków, ciotek, wujów itp. Powstają blogi w oparciu o wspomnienia i zachowane dokumenty rodzinne. Książki jakich bazą są wywiady itp, itd.
Sama jestem w posiadaniu kilku pozycji pamiętników emigrantów, ich losach przedwojennych, tułaczce wojennej oraz przybyciu i rozpoczęciu nowego życia w Australii.
Irku, przychylam się do opinii Alicji. Wybitnie nie kawa! Waćpan alkoholizm szerzysz na Blogowisku! Miast kawy, jakiej ponoć niesamowite ilości wypijały pokojówki na dworze Ludwika (o ile mnie pamięć nie myli XIV). 14-ście per „głowa”, a że czarny, aromatyczny napój był w onych czasach drogi, zabroniono procederu i ograniczono ilość wypijanej kawusi.
Alicjo, w obu książkach mówi się o gazetowych konkursach na opisanie swojego życia. Robiły to chłopki i ziemianki. Poza tym autorka powołuje się na rozmowy ze spadkobiercami i inne materiały archiwalne. Ja niestety nie mam właściwie nic, bo wojna pozbawiła rodziny wszelkich pamiątek.
To chyba jest kawa . Tak wynika z tego blogu
https://www.coffeedesk.pl/blog/niezla-sztuka-z-tej-kawy-o-kawie-w-sztuce/
Nie wiem, skąd to podejrzenie, że to nie kawa. Jeszcze przed wyjaśnieniem Irka widać, że to jak najbardziej kawa. Sam tytuł o tym mówi. Spodeczki przybliżone są do bardziej do ust niż nosa. O piciu herbaty ze spodeczka wiadomo z literatury rosyjskiej, ale dotyczy to także kawy.
Małgosia i Echidna napisały o źródłach, z których korzystała autorka ” Chłopek”. Z okresu dwudziestolecia międzywojennego/ a ten okres opisany jest w książce/ zachowało się dużo materiałów. Organizowane były liczne konkursy na wspomnienia dla nauczycieli, lekarzy, robotników. O wsi pisali społecznicy.
Joanna Kuciel- Frydryszak udzieliła bardzo wielu wywiadów, m.in. ten :
https://www.vogue.pl/a/rozmowa-z-joanna-kuciel-frydryszak-autorka-ksiazki-chlopki-opowiesc-o-naszych-babkach. Mówi tu także o źródłach, z których korzystała.
Irku – żart niewielki, a to za sprawą kobiety na drugim planie.
To są bardzo dobre książki. ALE…
Kiedy czytałam „Chłopki”, wyobrażałam sobie moją Babcię spod krakowskiej wsi, która była analfabetką (nie do końca -uczyła się sama) stąd moje wątpliwości. Jeśli już, to mogły to być opowiadania, a to jak wiadomo, jest już nieco przetworzone przez odbiorcę opowieści i tak dalej, aż do tego, kto wiadomość odbierze.
Małgosiu,
moja Babcia z Sieciechowic widocznie nie dostała tego zawiadomienia – zmarła w 1969 roku. Miała 67 lat.
Chwila przerwy – zmarła moja wieloletnia przyjaciółka, Kuzynka Danka. Córka prosi, żeby zamiast czegokolwiek podesłać forsę na WOŚP.
Tym razem zrobię to podwójnie, Kuzynka Danka była zawsze tym światełkiem do nieba, bez fajerwerków.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzisiaj już prawie połowa stycznia, ale myślę, że nadal można składać życzenia noworoczne, co niniejszym czynię: obyśmy zdrowi byli i przetrwali dzielnie te kolejne nawałnice w polskim życiu politycznym. Cały czas mam nadzieję, że uda mi się jeszcze trochę pożyć w normalnym kraju.
Nowy Rok przywitaliśmy w Hiszpanii wśród zaprzyjaźnionych Francuzów. Przez kilka dni dzieliliśmy z nimi przyjemności stołu oraz korzystaliśmy z udostępnionego nam za symboliczną kwotę mieszkania. W noc sylwestrową odliczaliśmy do dwunastu zjadając kolejno dwanaście winogron, bo taka jest właśnie hiszpańska tradycja. Winogrona mają zapewnić szczęście i pomyślność w każdym z nadchodzących dwunastu miesięcy. Zgodnie z kolejną tradycją tańce rozpoczęły się dopiero po północy. W ostatni wieczór 2023 roku zajmowaliśmy się tylko jedzeniem i popijaniem dobrego (bo jakżeby inaczej!) wina. Kiedy po paru dniach biesiadowania francuskie towarzystwo zaczęło powoli rozjeżdżać się do domów my wyruszyliśmy pozwiedzać to i owo.
To co zwiedzaliśmy pokażę za jakiś czas na zdjęciach, ale już dzisiaj wyznam, iż zakochałam się od pierwszego wejrzenia w Walencji. W Hiszpanii nie brak pięknych miast i Walencja niewątpliwie do nich należy. Szokujący bywa niestety czasem kontrast pomiędzy wspaniałymi, bogatymi, dużymi miastami, a nędzną i biedną prowincją. Zwracam uwagę na to, iż napisałam „bywa…czasem”, bo oczywiście oglądałam podczas tej oraz innych podróży po Hiszpanii także piękne i bardzo zadbane małe miasteczka.
Na hiszpańskich drogach sporo kamperów, najczęściej z niemieckimi rejestracjami, choć podróżują w ten sposób również Holendrzy, Francuzi czy Belgowie.
Echidno-obejrzałam ze wzruszeniem film „Once My Mother” i bardzo Ci dziękuję za ten sznureczek.
Alicjo-wyrazy współczucia z powodu śmierci Twojej kuzynki Danki. Wspominałaś o Niej czasem na blogu oraz podczas w naszych spotkań „na żywo”.
Irku-Twoje kawy jak zawsze cudne i ciekawe, artykuł o kawie na obrazach świetny.
Wczoraj urządziłam małe przyjątko (cytat z Nisi) i wśród przekąsek znalazła się choinka z ciasta francuskiego z farszem szpinakowym. Zrobiłam ją po raz pierwszy w mym kulinarnym życiu i przyznam, że z jej przygotowaniem jest trochę jubilerskiej roboty. Warto było, goście byli zachwyceni 🙂
https://photos.app.goo.gl/tGUEdraTTfwY5WxAA
O, też mam kawę…
Czego nie mieli w antyku…
O Valencii i tym rejonie można opowiadć bardzo dużo i na dodatek tylko dobrze. Przede wszystkim jest Valencia płaska i to jest ogromny plus dla rencistów +
Poza tym jest przyjazna rowerzystom i jest idealnym miastem do poruszania się na rowerze ze względu na swoją wielkość.
Tam jest ponad 200 kilometrów ścieżek rowerowych które prowadzą, i przez koryto rzeki Río Turia, i park biegnący przez centrum miasta gdzie Danuska z pewnością była i wielokrotnie zaobraskowala różne zabytki włącznie z ośmiokątną wieżą kościoła bądź katedry.
W mieście jest pięknie ale poza nim pedałowaniem można się upajać przemierzając pola migdałowe, wzdłuż akwaduktów nie wspominając już o starych domach krytych słomą.
Niech się trochę ociepli to zawitamy tam ponownie na fantastycznie smakujący świeżo wyciskany sok z nie tylko z pomarańczy ale i z mandarynek który jest znacznie łagodniejszy 🙂 czym zachwyca się moje podniebienie 🙂
Jeżeli ma ktoś wątpliwości czy ja potrafię pedałować to, może ten obrazek je (wątpliwości) rozwieje https://photos.app.goo.gl/dbXKZXso94bK6bjWA
Na razie widać, że potrafisz utrzymać rower w pionie 😉
„Kuzynka Danka” nie była moją kuzynką (mam siostrę Dankę, młodszą), tylko kuzynką nieżyjącej już mojej najdawniejszej przyjaciółki Alicji. Kuzynkę Dankę podsunęła mi Alicja, wymieniałyśmy się korespondencją (lubiła pisać) i książkami. Osobiście poznałam Ją dopiero we wrześniu, we Wrocławiu – i „zrobiłyśmy browara” w browarze na wrocławskim Rynku, w „Spiżu”. Browar z tradycjami. Kuzynka Danka zmagała się z rakiem, niestety, pokonał ją.
Danuśka,
bardzo fajna ta choinka (i cała reszta też!), przypomnij przepis przed następnymi świętami! Czy mogę sobie skopiować to zdjęcie i wrzucić do moich foto-kulinariów? Z zaznaczeniem autorstwa oczywiście! No i przy okazji dla pamięci.
Tak wygląda zima dzisiaj w Edmonton (-36c):
https://photos.app.goo.gl/WX5waQKfqDmorJC47
A tak wygląda w Kingston (-4c):
https://photos.app.goo.gl/ZE3qerxBgF3kK7UWA
Danuśka,
ten Twój stół wywołał westchnienia, mimo dopiero co zjedzonego obiadu…
PAK4,
tu też westchnięcie pod adresem sushi…Niestety, nikomu się nie chce pojechać do japońskiego przybytku po talerz z tymi wspaniałościami 🙁
Alicjo-oczywiście kopiuj, będzie mi bardzo miło 🙂
Wygląda na to, że pomyliłam Twoją siostrę Dankę z kuzynką Danką. Tym niemniej moje wyrazy współczucia nadal aktualne.
Co do kulinariów to przesyłam jeszcze zdjęcie róż karnawałowych, które usmażyła, z pomocą niezawodnego małżonka, jedna z uczestniczek spotkania:
https://photos.app.goo.gl/uXQUbv4MKu6Qi1sb8
Irek albo PAK4 znajdą zapewne odpowiednią kawę do powyższych.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku- Twoje przesłanie wydaje się być oczywiste:
jedz faworki czy też róże karnawałowe bez żadnych wyrzutów sumienia, pozostaniesz lekka/i jak chmurka 🙂
Skoro tak to podrzucam jeszcze zdjęcie bugnes czyli faworków rodem z Lyonu, do ciasta dodaje się drożdże zatem w smaku przypominają raczej nasze pączki:
https://odelices.ouest-france.fr/images/recettes/bugnes.jpg
🙂 Alicjo, zwracasz uwagę na najważniejsze rzeczy. Brawo! Zawsze wszystko w pionie.
Niewłaściwa postawa może skutkować bólami całych pleców i szyi i odcinka lędźwiowego kręgosłupa i drętwieniem dłoni i bólem nadgarstków. Pewnie jeszcze bólem kolan i zapaleniem ścięgien i czort wie jeszcze czego
@Danapola:
Jak napisałem AI, że proszę o ciastko w kształcie róży i kawę, to podała mi to:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOe4PKieU8mqGlY7o-PiGSZ5PlD4ZwJ4j_B7FUMcbn_5UMWXJn7QXhbI-WP1P7TpwIg5JAggrxtQjq0nG8V01d04HHQZIn_3FpCx_Jg-pOGe_1dwz6TVnp5BQ7FfSyIltR8reTkDTaK-ftt_9Z5qKP7H13SlX5Xxcds2twMhyuzpR04dkMQKP3U_PEghU/s1024/image0_0%20(3).jpg
Hm… posady kelnerów/ek i ciastkarzy/ek wydają się niezagrożone, choć z drugiej strony wygląda smakowicie.
PS.
Konkurencyjna AI poszła w herbatę…
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhk0Z7glcbGSlQ0h5n0t7C0EG7BjHuiI1t5zrmYrrFtInSS1mfPmXyUjz9YgfEpnO1HwETqyNvPJnyqrTH6mfVNyJqN3l8i4sW4ypA2gfWelKFMwyaUCFDssqU6TOxxnG-Px_U1FY7nPG-GYfCABuh491PWDui2XR5XF3qAjVSotrW_vK4A-xSkToVzJ6g/s1024/OIG.jpeg
Ależ ta AI jest perfekcyjna, gładka i lukrowana!
Tak a propos, ostatni tydzień z małym groszem poświęciliśmy na oglądanie „Alternatywy 4”, wszystkie 9 odcinków, po jednym dziennie. Momentami zardzewiały serial komediowy, ale kto oglądał, może przypomija sobie, jak bohater grany przez Jerzego Bończaka z trudem konstruował robota? Ściślej – kobietę robota kolejkowego:
https://www.youtube.com/watch?v=i_U2MvxdiSM
Danuśka,
bardzo oryginalna ta szpinakowa choinka . Podziwiam osoby, które mają zapał do wykonywania takich kunsztownych potraw. Myślę nie tylko o choince, ale i o różach karnawałowych. No ale i zwykłe faworki wymagają sporo zachodu. Wkrótce będę je smażyła. Przeważnie przygotowuję je sama, ale tym razem mam zamiar zaangażować także męża.
Dzień dobry 🙂
kawa
A propos kawy — to funkcjonuje w kilku wersjach:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipwmj7BFXeShZW0Dmk144A3iBY04gH1DbtlAtgLUwF64GtlA5gxJYWu6Ol1LTU1ujP4PjutJ-IR_q9Xfckyzi62I8ZkYVHOS_RbEeU-GqXIH_EAjQGdpOa9d1GA46Wr57R3NCxXT908AiZKe_TpBTHgAFbfjX_NLVTBT14QckNdMKddGrB4T1AHjDh7KI/s496/ef22ba7ceb4c4d8163511bcc0cecf0b4.jpg
A w ilu wersjach funkcjonują kamienice w Walencji? W niezliczonych i gdybym była studentką architektury to chciałabym napisać pracę dyplomową na temat tamtejszych kamienic, zresztą bardzo możliwe, że taka praca już powstała. Uroda tych narożnych, zaokrąglonych i wykończonych kopułami, kolumnami czy też innymi elementami domów jest powalająca. Już w momencie, kiedy wjeżdżaliśmy do tego miasta zwróciłam uwagę na tę piękną architekturę. Zatem nie zdziwcie się, że kamienice z Walencji będą dominującym elementem mojego fotoreportażu.
A ilu jeszcze nie utrwaliłam na moich zdjęciach….? Trzeba będzie kiedyś tam wrócić i dozwiedzać, jak mawia Ewa 🙂
Rozczarowała nas natomiast parada z okazji Święta Trzech Króli. Rzeczonych „króli”, jak na lekarstwo, królował Disneyland na zmianę z karnawałem z Rio.
Czytaliśmy polemiki (w polskim tłumaczeniu) dotyczące organizacji tej parady i pomysł, by o Trzech Królach wręcz zapomnieć nie podobał się wielu mieszkańcom Walencji. No ale cóż zrobić, zdanie zwolenników Disneya okazało się ważniejsze.
Poniżej garść informacji o hiszpańskich tradycjach związanych z tym świętem:
https://orszak.org/edukacja/hiszpania-el-dia-de-los-reyes
I w końcu trochę moich zdjęć:
https://photos.app.goo.gl/AkSkzQG6PfYuV4UK6
Ach nie przesadzaj z tymi narożnymi budynkami.
Budynek czy kamienica to tylko obiekt mieszczący pomieszczenia. Tam można wejść i wyjść bo to służy i do pobytu ludzi i zwierząt i przechowywania rzeczy.
Można na toto popatrzeć ale w żadnym wypadku sztuką to nie jest, i ja osobiście wzdęcia nie dostaję kiedy coś takiego oglądam.
Dobrze że chociaż na końcu jest parę fotek które zasługują na szerszą uwagę 🙂
Myślę o tych ogromnych rozmiarami dzieł Calatravy.
Podziwiam je od lat na terenach Hiszpanii i ten styl architektoniczny nie jest mi obojętnym.
To są po prostu dzieła, coś pomiędzy architekturą i rzeźbą gdzie piękno przeważa nad użytecznością.
Szkoda że nie byłaś wewnątrz tych kolosów 🙂
Tam dopiero czuć rozmach i przestrzeń sztuki która nie zawsze musi być użyteczna. W tym przypadku piękno stoi przed użytecznością o czym juz ojciec architektury Witruwiusz przestrzegał.
Dobrze że Calatrava nie brał tego na poważnie. Jest na co popatrzeć z wielką przyjemnością:)
Piękne miasto…
Na obiad – przysmak Echidny, czyli makaron „śrubki” zapiekany z pieczarkami i serami. Właśnie dochodzi, muszę podkręcić górne ogrzewanie, żeby ser lekutko się zrumienił.
Dzień dobry 🙂
kawa
A do kawy coś słodkiego…
Irek-jesteś niezrównany!
PAK4- dawno się tak nie uśmiałam, dzięki 🙂
Bezdomny-jak zwykle jesteś enfant terrible tego blogu, ale od kiedy się okazało, że nie zawsze jesteś skupiony jedynie na sobie oraz potrafisz pisać sensownie oraz poprawną polszczyzną lubię Cię odrobinę więcej 🙂
Ja mieszkam w Warszawie, której wojenne losy zapewne znasz doskonale. W moim mieście muszę poświęcić bardzo dużo czasu, by znaleźć piękną architekturę z czasów minionych, bo albo zniszczyła ją wojna albo komunistyczna władza. W Walencji ta architektura jest na każdym kroku, ale oczywiście każdy z nas lubi zwiedzać po swojemu i zachwyca się nie zawsze tym samym. Uważam, że to bardzo dobrze i niech tak zostanie!
Osobisty Wędkarz już parę lat temu powiedział mi, że miasta go nie interesują- ani gotyckie katedry ani awangardowa architektura, Dla niego przyroda i piękne krajobrazy są najważniejsze. Alain kocha jeszcze wszystkie targowiska, bazary i hale targowe i tu nasze drogi się nareszcie łączą 🙂
A poza tym, już po raz kolejny dochodzę do wniosku, że Hiszpanie są mistrzami nowoczesnej i awangardowej architektury i tu całkowicie zgadzam się z Bezdomnym. Też żałuję, że nie byłam wewnątrz, ale czas nam nie pozwolił.
Jeszcze kiedyś tam pojadę, tyle jeszcze zostało do obejrzenia….
Ciąg dalszy hiszpańskich wędrówek i czekam na kolejne krytyczne słowa Bezdomnego 🙂
https://photos.app.goo.gl/bgUuR7C89smzMoHu8
-10c
Tradycji stało się zadość:
https://photos.app.goo.gl/u5HJMd9RUpCpUQCQ9
Domyślam się, że nazwa przyprawy tarragon pochodzi od Tarragonii?
Ja też zawsze podziwiam architekturę – oczywiście jeśli jest coś do podziwiania. A w Hiszpanii na pewno jest (czekam na Barcelonę i Sagrada Familia!).
Pamiętam, jak zachwyciła mnie Bruksela i Louven ze swoją koronkową architekturą – po prostu coś niesamowitego!
Gdzieś musimy mieszkać, prawda? Więc niech to jakoś wygląda… pamiętacie „gierkówki”, czyli klocki budowlane? Brrrrrr………
Dzięki za następną ciekawą wycieczkę!
Danapola 🙂
Z pod twoich paluszków prawie nigdy nic złego się nie ukazuje ale na wszelki wypadek sprawdziłem w jakich przypadkach używa się tak trudno do wypowiedzenia sformułowań.
Muszę przyznać, że moja próżność jest usatysfakcjonowana po rozszyfrowaniu o co chodzi 🙂 Der Ausdruck Enfant terrible wird nahezu immer in Verbindung mit einer oder mehreren Personen sowie dabei häufig im Bereich von Kunst, Kultur, Mode und Sport verwendet, oft auch als alleinstehende Bezeichnung. In der Regel charakterisiert der Begriff dann ein bestimmtes, oft auch provokantes Verhalten der so bezeichneten Person.
Przejrzałem fotki bez powiększania i muszę szczerze przyznać, to nie jest moja bajka. Nie jestem w stanie nic klepiąc bo mnie po prostu tyle kiczu na raz przeraża. Z autopsji wiem że wiele ludzi zwraca właśnie na takie rzeczy uwagę. Nic w tym złego nie mam.
Te wszystkie duże katedry lub imponujące zamki to nie dla mnie. W Hiszpanii podoba mi się właśnie połączenie awangardy z tym co już było i to że jest to dopasowane do teraźniejszej funkcjonalności, służy ludzinie a nie przypomina jedynie historii.
To właśnie te nowoczesne budynki całkowicie zmieniły krajobraz miasta i stały się nowymi punktami orientacyjnymi które zostały zaprojektowane przez gwiazdy architeckie
O Santiago Calatrava już wspominałem. Oscar Niemeyer i Norman Foster projektowali również dla Berlina ale ich rozmach nie jest aż tak mocny jak w Hiszpanii.
Nie widziałem jeszcze wszystkiego w Hiszpanii. Nie byłem jeszcze w Barcelonie. Z dużych miast znam Madryt, Leon, Sevilla, Bilbao wspomnianą Valencia, Zaragoza, Burgos i Santander i za każdym razem jak tam jestem, to czuję się tam wspaniale i cieszę się nawet z tego że mi się tam podoba, bo to nie jest wcale takie proste
Chyba wystarczy….
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku 🙂
Bezdomny-chyba niewiele osób nazywa kiczem gotyckie katedry czy kolegiaty, ale cóż… Natomiast wielu osobom kiczowate wydają się zdjęcia wschodów czy zachodów słońca, dla mnie to piękne zjawisko i fotografuję te obrazy podczas wielu podróży.
Znalazłam ciekawą historię jedynego domu zaprojektowanego przez Niemeyera w Stanach Zjednoczonych:
https://www.kbprojekt.pl/artykuly-wywiady/czytaj/amerykanska-przygoda-niemeyera
Pracownia Normana Fostera projektowała też dla Warszawy i od 2023 ma u nas w swoje biuro:
https://architektura.muratorplus.pl/wydarzenia/foster-partners-otworzy-biuro-w-polsce-aa-m5Q6-gnh1-xbNr.html
I jeszcze imbryk, ale wcale nie z herbatą…
https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114530,29628155,pod-bydgoszcza-powstal-jedyny-taki-na-swiecie-dom-ma-ksztalt.html
https://www.wroclaw.pl/dla-mieszkanca/czy-znasz-te-niezwykle-wroclawskie-domy-igloo-tzonolinowiec-mezonetowiec
…oraz:
https://polska-org.pl/6509879,foto.html?idEntity=513546
Ten „grzybek” jest dosyć stary, mieszkałam w bliskim sąsiedztwem w latach 70-80 i pamiętam, jak był budowany. Właściciel miał sporo trudności i w pewnym sensie był to eksperyment. Dzisiaj krzaczory i drzewa uniemożliwiają obejrzenie tego obiektu z ulicy, widać tylko fragment domu od frontu. Grzybek moim zdaniem jest nieudanym koszmarkiem (nazywaliśmy go kosmicznym spodkiem), natomiast „Igloo” całkiem, całkiem…
Natomiast współczesna „wizytówka” Wrocławia, 212m Sky Tower, widziany z daleka – daleka, nosi niechlubną potoczmą nazwę, domyślcie się, jaką – Wrocław nie ma wieżowców, więc ten sterczy jak… no właśnie!
W Tacoma jest Bob’s Java Jive w ksztalcie czajnika do kawy. W srodku mozna wypic kawe:), zjesc deser lub kanapke.
https://www.google.com/search?client=safari&sca_esv=599491907&q=Bob%27s%20Java%20Jive&ludocid=13612262543423859951&ibp=gwp%3B0%2C7&lsig=AB86z5WscDWA5dSI1nEsN_NGP0PT&kgs=e2227d156a587488&shndl=-1&source=sh%2Fx%2Floc%2Fact%2Fm4%2F3
Troche dlugi ten link:(
Sa tez Java logs. Zmielona kawa zmieszana z drewnem. Wykorzystana do palenia w piecu . Kawa moze byc wczesniej uzyta i wysuszona. W domu jest przyjemny, delikatny zapach kawy.
https://pinemountainfire.com/products/java-log/
Niektórzy nazywali Sky Tower „żaglem”, ale jednak większość używa innej nazwy 😉
https://photos.app.goo.gl/Uor3zk9WFQNH6zgU9
Za moich dobrze zapamiętanych czasów tzw. Sedesowiec to był szał – zespół kilku 11-piętrowych budynków, wówczas (lata 70, początek) pomysł nie z tego świata, każðy chciał tam zamieszkać, bo to tuż nad Odrą, no i ta nowoczesność! Budowa się ciągnęła, wiadomo – trudności materiałowe i tak dalej… Ale jakoś dociągnęli, chociaż były trudności, usterki itd. Dzisiaj to całkiem inaczej wygląda, piękne otoczenie, ale to po porządnej renowacji.
Architektura jest dziedziną sztuki. Są i kicze, ale kicze hiszpańskie czy belgijskie wyjątkowo mi pasują. Także te nowoczesne, o których wspominał bezdomny. Oby więćej takich, byle nie nuda blokowiska!
https://urbnews.pl/sedesowce-wroclawski-manhattan-awangardowy-projekt-60-xx-wieku/
Jeszcze jedno zastosowanie zmielonej i zuzytej kawy. Niektore coffee shops pakuja zuzyta kawe i wystawiaja te paczki dla klientow. Kazdy moze zabrac te paczki i wykorzystac w ogrodzie jako nawoz.
Orca,
poczytałam komentarze o Bob’s Java, nie są zachęcające – ciasno i brudno, piszą.
Ale busynek całkiem pomysłowy, tylko by trzeba go powiększyć, albo zmienić wnętrze, zmniejszyć ilość stolików?
Skoro już jesteśmy przy architekturze, między Toronto a Kingston mamy taką piekarnię:
https://attractionsontario.ca/attraction-listings/the-big-apple-the-worlds-biggest-apple-and-bakery/
W okolicy jest sporo wielkich sadów, a jabłecznik jest ulubionym deserem, więc ktoś pomysłowy (emigrant z Australii) zbudował takie coś:
https://en.wikipedia.org/wiki/Big_Apple_(Colborne,_Ontario)
Mieści się tam sklep, w którym można kupić wszystko, co z jabłkiem związane. Ja najbardziej lubię okrągłe suszone czipsy, ale nie ususzone „na śmierć”, tylko takie lekko podsuszone, miękkie. No i cydr jabłkowy, oczywiście.
Jadąc jedyną niby-autostradą 401 nie sposób minąć Jabłka, biznes kręci się znakomicie, zawsze pełno samochodów.
Alicja,
Na pewno komentarze oddaja prawdziwy stan wnetrza. Jeszcze tam nie bylam. Przejezdzalam kilka razy. Sam pomysl zwrocil moja uwage.
Pomysł oryginalny. Ja też nie byłam w naszym Big Apple, ale Młodzi jak jadą z lotniska, to wstępują i coś przywożą, na przykład te czipsy. Podobno wnętrze jest całkiem Ok.
Danapola 🙂 same w sobie budowle może nie aż tak mocno ale wnętrza nie zasługują na lepsze określenie niż kicz. Takie jest moje spostrzeżenie jako kompletnego laika. Przestałem już nawet zwiedzać takie przybytki bo zrozumieć nie potrafię jak w śród takiegoż przepychu bogactwa, mieniących się światełek, różnorodnych jaskrawych kolorów, kadzideł i kadzidełek można się skupić na modlitwie 🙄
Planeta jest wystarczająco kolorowa. A w kościołach komunikacja między jednym a drugim polega na wymianie a może i na wypowiadaniu słowa, śpiewaniu piosenek.
Nie mógłbym się skupić ani doznać uczucia ulgi i spokoju po ustąpieniu bólu i cierpienia – bo po to, jak często słyszę chodzą tam wierni 🙄
Poza tym to spostrzeganie kicza jest bardzo indywidualną cechą ludzia. To dobrze że widzimy różne. I oby trwało to jak najdłużej 🙂
Jak rozpanoszy się AI będzie już po ptakach 🙂
Bezdomny- co do wnętrz niektórych kościołów to przyznaję Ci rację- bywają bardzo kiczowate. Masz rację również pisząc, iż nadmiar wszelakich ozdób i dekoracji w kościołach nie sprzyja ani skupieniu ani modlitwie. Barokowe wnętrza przeładowane złotem to zaprzeczenie kościelnych nauk zachęcających do życia w skromności i ubóstwie. No, ale gdybyśmy teraz chcieli wyliczać wszystkie grzechy katolickich duchownych oraz budowniczych kościołów to miejsca by zabrakło, a poza tym to przecież nie czas i miejsce ku temu.
Co jest kiczem, a co nim nie jest to sprawa gustu każdego z nas i tu zgadzam się z Tobą po raz kolejny, chociaż landszafcik z jeleniem na rykowisku stał się ogólnie przyjętym symbolem tegoż: https://tiny.pl/cbpcr
Mnie się podobają stare świątynie i wszelkie zdobienia – tak kiedyś było i to jest historia do oglądania, można się krzywić na to, ale to świadczy o ludziach, którzy wtedy żyli. Wtedy kościół jako instytucja spełniał inną rolę i było na bogato, chociaż prosty lud cierpiał nędzę i głód. Przecież w niebie miał obiecane wszelkie luksusy!
Dobra wymówka biskupów wszelkiej maści…
Współczesne świątynie są bardzo skromne pod tym względem – a w mojej okolicy nawet te stare są skromne, bo anglikańskie kościoły (większość tutaj) z natury rzeczy są skromne, a katolickie też, bo lud północnoamerykański nie był skory kierować kasy na kościoły „full wypas z wodotryskami”, jak mawia mój znajomy. Nawet katedry są, w porównaniu z europejskimi kościołami sprzed wieków, bardzo skromne i wręcz surowe.
Ameryka Pd. też się wpisuje w piękno architektury, oto katedra w Arequipie, „Białym Mieście” – przepiękna.
https://photos.app.goo.gl/bShHTBBhbb79S7gR8
Ale wielkością nie powala:
https://photos.app.goo.gl/NJSfF4dYCDfTYcea8
Dzień dobry 🙂
kawa
https://kawaiherbata.com/blog/wykorzystanie-fusow-po-kawie-w-ogrodzie
O fusach kawowych (@Orca) wiedziałam od zawsze. I od zawsze mądrzy mnie „uczulali”, iż – owszem – doskonałe one do zakwaszania (czyli prosto pod borówki, hortensje, azalie/rododendrony, etc.), do kompostownika (=na strukturę-teksturę gleby), że ślimaki po tym się nie przedostaną (co, po doświadczeniach zeszłego roku, nb, bardzo dobrego w ogródku, uważam za absolutną bzdurę 🙂 )… ale żeby sobie nie robić złudzeń co do „odżywczości” kawowych odpadków. Niby minimalna ona.
…Tymczasem w linku zacytowanym powyżej stoi, że jednak 😀
Jako osoba, która załapała się na ogródkowanie już w dobie kompendiów sieciowych (koleżanka z chóru, która startowała tylko 2-3 lata wcześniej, wyciągała z paczkomatów całe tony, okej kilogramy 😆 ksiąg; ja póki co nie kupiłam niczego) – ciekawa jestem, co jest obecnie uważane na polskim rynku za biblię ogródkarza… A co na niemieckojęzycznym?
[Jako osoba ucząca się 30 lat temu wyspiarskiego języka i kultury także poprzez wielokrotny odsłuch Gardeners’ Question Time a teraz nabożnie od-oglądująca 😉 zimą wszystko w okolicach Gardeners’ World, myślę, iż wiem, czemu moge wierzyć w żywiole anglojęzycznym… — Tak czy owak ciekawam wybrednych poleceń …i absolutnych odstraszeń 😎 ]
Ponad pół wieku temu… Piękna niedziela (we wczesnym dzieciństwie byłam przekonana, iż wszystkie niedziele są z natury przepiękne – słoneczne, uśmiechnięte or both 😀 ) …idziemy do Dziadzia na drugi koniec niewielkiej wioski. A tam… nie tylko książki, zielniki i strasznie ostro zastrugane ołówki Wujka (najmłodszy z rodzeństwa Mamy studiował właśnie zootechnikę), ale też sterty starszych i bieżących czasopism Dziadzia… chów tego tamtego i owego, coś jeszcze ze spółdzielczości mleczarskiej… I najulubieńsze Owoce Warzywa Kwiaty 😎
Dotrwało do 2015 (czytam), później jego rolę kontynuował (jakoś tam) portal Warzywa i Owoce Miękkie…
https://katalogi.bn.org.pl/discovery/fulldisplay?vid=48OMNIS_NLOP:48OMNIS_NLOP&docid=alma991011076929705066&context=L
Wracam jeszcze do rozmowy o kiczu. Na moich zdjęciach było kilka kiczowatych szopek z hiszpańskich placów oraz kościołów. Przyznaję, iż nie jest to sztuka z najwyższej półki, ale dla mnie to jeden z symboli tamtejszego Bożego Narodzenia.
Owe szopki są wszechobecne i nawet jeśli są kiczowate to świadczą o przywiązaniu do pewnych tradycji i obyczajów. W katolickiej Polsce szopki można oglądać tylko w kościołach, a umieszczenie ich w restauracji byłoby zapewne obrazą uczuć religijnych niektórych zagorzałych katolików (!). W katolickiej Hiszpanii dzieciątko Jezus wraz z Józefem i Maryją tuż przy barze w restauracji jakoś nie obraża niczyich uczuć.
Nie wiem, czy w Polsce nadal obowiązują przepisy zakazujące sprzedaży alkoholu w odległości mniejszej niż 20-50 m(?) od miejsc kultu oraz szkół i przedszkoli.
To są chyba przepisy wydawane przez władze miejskie i mogą być odmienne w różnych miastach.
Ach co to jest dla chcącego przejść 20 czy 50 metrów dalej by walnąć lufę 🙄 ?
Żaden problem dopóki można się przemieszczać o własnych siłach 🙂
Są znacznie gorsze przypadki.
W sklepie nie kupisz bo nie ma, bez różnicy na faze księżyca. A w restauracjach i barach dla turystów w czasie pełni księżyca obowiązuje całkowity zakaz sprzedaży alkoholu 😛
Jak życie może być upierdliwe w niektórych miejscach na planecie 🙂
Nie na darmo istnieje pojęcie „angielskie ogrody”. W naszej tv publicznej swego czasu religijnie oglądałam w sobotnie poranki programy, zapomniałam już autora, o tym, jak zaprojektować i urządzić sobie ogród. Na każdą kieszeń i na każdą działkę.
Pan oprowadzał po wspaniałych ogrodach, wypielęgnowanych do granic…
Tego programu już nie ma, ale nadal PBS ma programy o ogrodach i ogródkach.
Z „obrazą uczuć” (jakichkolwiek) mam problem. Chyba, że ktoś obraża mnie personalnie. Ponieważ ktoś kiedyś wprowadził do gmachu Sejmu krzyż, dlaczego świecznik chanukah nie ma prawa tam zaistnieć? A z tym i inne symbole?
Przecież polskie społeczeństwo nie jest jednolite względem wiary i niewiary 😉
Osobiście jestem za tym, żeby w gmachu Sejmu wisiał tylko orzeł biały. Symbole religijne przynależą do obiektów stricte sakralnych – i wtedy jest spokój.
Takie proste toto nie jest 🙄
W obecnej sytuacji, nie tylko w Europie krzyż symbolizuje jakiś tam wartości, symbolizuje powtarzam, trochę godności i trochę tolerancji w porównaniu do półksiężyca 🙄
Całe życie tutaj jest przesiąknięte tym. Nie wiem Alicjo, może ty z tego nie korzystałaś ale było wolnych dni od pracy cała masa i zimą i wiosną i jeszcze po drodze do lata też coś wolnego wpadało.
Złe toto nie było 🙂
Lepsze są takie przesiąknięcia kultury w życie niż niezrozumiałe zakazy wynikające z faz księżyca
bezdomny,
w Polsce istnieje całkiem nieźle rozwinięta sieć sklepów całodobowych, w tym także sklepy „monopolowe”, czyli z alkoholami. Istnieje też spora sieć maluteńkich knajpek, gdzie wchodzi się na „setę i galaretę”, czyli „lornetę z meduzą”, oraz piwo jako popitka. Zaznaczam, że nie jestem pewna, czy tę galaretę vel meduzę serwują, bo nie odwiedziłam takiego przybytku (jeszcze), ale następnym razem będąc w Polsce odwiedzę, z ciekawości. Wina tam chyba nie serwują…
https://photos.app.goo.gl/WDeeitDhn8YNPjJE8
Niedawno czytałam wywiad z Jakubem Żulczykiem, który uważa, że w Polsce dostęp do alkoholu jest nieograniczony i „czynny” 24/7, przynajmniej w warunkach wielkomiejskich. Potwierdzam. I nie mówię tu o restauracjach, tylko takich przybytkach jak wyżej oraz o sklepach całodobowych i oczywiście stacjach benzynowych (obecnie MOP – Miejsce Obsługi Podróżnych), gdzie sprzedaje się alkohol w każdym wymiarze procentów – a także, chyba z myślą o kierowcach, piwo bezalkoholowe.
Alicjo a o co chodzi tobie bo nie mogę skumać 🙄
To co pisałem
19 STYCZNIA 2024
18:05
Ach co to jest dla chcącego przejść 20 czy 50 metrów dalej by walnąć lufę
Odnosiło się do wypowiedzi Danuśki o
Nie wiem, czy w Polsce nadal obowiązują przepisy zakazujące sprzedaży alkoholu w odległości mniejszej niż 20-50 m(?) od miejsc kultu oraz szkół i przedszkoli.
To są chyba przepisy wydawane przez władze miejskie i mogą być odmienne w różnych miastach
…………..
Co ma piernik do wiatraka 🙄
Bezdomny,
ja się całkiem dobrze poruszam w świecie z symbolami i bez nich też, one mnie ani grzeją ani ziębią. Ani tym bardziej nie obrażąją. Wszelkie wielkie czy mniejsze święta, te wynikające z katolickiego kalendarza, obchodzi się na całym świecie, niezależnie od wyznawanej wiary cz niewiary.
To wszystko wynikło z tradycji, a poza tym cokolwiek by się nie działo, człowiek nie może bez przerwy pracować 😉
Każda religia oferuje jakieś ramadany czy co tam, tak że sprawa świąt jako wolnych dni od pracy czy nauki to nie jakaś łaska, to wynika z pragmatyzmu. Są też święta państwowe, a że państwo respektuje święta religijne – też łaski nie robi, w końcu państwo to nie jakiś stwór, tylko określona społeczność.
Bezdomny,
już nie pierwszy raz nie kumasz mojej wypowiedzi. Trudno.
Alicjo 🙂
Czy ty naprawdę czytałaś Chłopki?
A może nie skumałaś tej pozycji skoro idziesz w zaparte i dziś masz takie poglądy : ” a poza tym cokolwiek by się nie działo, człowiek nie może bez przerwy pracować”
🙄
Uporałam się z plackami ziemniaczanymi i mam czas rozwinąć moją wypowiedź.
Bezdomny,
pisałeś do Danuśki, ale nie w liście prywatnym, tylko na blogu, gdzie każdy może się włączyć do dyskusji, więc się włączyłam 😉
A w komentarzach często bywa tak, że z jednego tematu przechodzi się na drugi.
Na zachodnich rubieżach wybrzeża Pn. Ameryki panuje zimnisko i u naszych Młodych już po raz drugi w tym roku sztorm lodowy. W związku z czym nie mają elektryki, za pierwszym razem były to 4 dni, a teraz od przedwczoraj. Drzewa oblodzone łamią się jak zapałki, linie elektryczne „padają” – i dopiero w takich momentach czuje się, jak bardzo zależni jesteśmy od elektryki.
Nawet my – mamy kominek gazowy, ale w niego jest wbudowany elektryczny wiatraczek, a bez tego kominek jest bezużyteczny…
Na szczęście w każdym amerykańskim/kanadyjskim jest mniejszy lub większy grill i ze zrobieniem ciepłej strawy nie ma kłopotu.
Nam współpracy odmówił zbiornik ciepłej wody – przecieka, zalał całą piwnicę.
Odłączyliśmy go i czekamy na fachmana, który zapowiedział się na… niedzielę!
Pewnie pojawi się, żeby zdiagnozować usterkę i postanowić, co z tym zrobić.
Ano, przyzwyczailiśmy się do tej przysłowiowej „ciepłej wody w kranie”! Bez tego też nijak, bo zimna woda zimą jest lodowato zimna…
Dobrze, że człowiek był w harcerstwie i nie z takimi problemami potrafi sobie poradzić! Na krótką metę oczywiście.
Bezdomny,
czy nie skumałeś do tej pory, że ja tylko kupuję książki (albo i nawet nie) i wypisuję komentarze na blogu z rękawa? 😉
Nie tylko „Chłopki” czytałam, „Chłopów” też – i to niejeden raz.
Co to znaczy „idę w zaparte”??? Nie kumam ni cholery.
A ostatnio czytam „House of cards” – taki tytuł ma też polskie wydanie tej książki.
Dzień dobry 🙂
kawa
Sol omnibus lucet.
Niestety, dzisiaj zachmurzenie i znowu zaczyna padać śnieg.
A propos – wyczytałam gdzieś, że do masy ziemniaczanej na placki dobrze jest dodać 2 łyżki octu, wtedy placki nie nasiąkają tak bardzo olejem. Wypróbowałam wczoraj – smaku to nie zmienia i być może tego oleju wchłaniają mniej, ale głowy nie dam.
Skojarzyło mi się to z pączkami, do ciasta dodawało się (przynajmniej moja mama tak robiła) kieliszek spirytusu, żeby pączki nie nasiąkały olejem.
Może coś w tym jest?
Panie prowadzące blog o nas znowu zapomniały, pominęły święto Barbary milczeniem (które nie zawsze jest złotem…), życzenia świąteczne i noworoczne, a liczba komentarzy rośnie niepokojąco…może idziemy po rekord?
Dla tych, co nie lubią przewijać – naciska się na ostatni komentarz i odwija do góry, do miejsca, gdzie ostatnio czytaliśmy. Proste jak bumerang.
Ocet lub spirytus dolewamy także do ciasta na faworki, co też uczyniłam/ spirytus/, bo dziś je smażyłam. Tak zawsze robię, ale czy to działa ? – trzeba by przeprowadzić badania porównawcze 🙂 Pomocnikiem był mąż, powierzyłam mu smażenie, więc praca poszła dość szybko.
W faworkowych przepisach nakazuje się ubijać ciasto do czasu, aż pojawią się pęcherzyki powietrza albo określa się czas ubijania np. pół godziny. Nigdy się do tego nie stosuję, ubijam może ze 2- 3 minuty, na dłużej nie wystarcza mi cierpliwości. Ciasto wałkuję bardzo cienko, a usmażone faworki mają pęcherzyki.
Jutro przyjadą amatorzy faworków.
W sklepach i cukierniach oprócz faworków z grubego ciasta są także faworki oznaczone jako robione ręcznie. Cena 120 zł za kg.
Wpis blogowy starszy niż miesiąc znika z listy blogów ” Polityki”, tym samym jest znikoma szansa, że zajrzy tu ktoś nowy.
Sieroty jesteśmy i tyle – a blog istnieje tylko dzięki naszym komentarzom.
Poza tym pamiętam, że po śmierci Gospodarza redakcja „Polityki” obiecała nam, że ten blog nigdy nie będzie zamknięty. No, przynajmniej do czasu, kiedy my żyjemy 😉
Najlepiej byłoby, gdyby co jakiś czas ktoś z nas opublikował temat przewodni, na przykład bezdomny, jeździ po świecie i ma różne obserwacje, także w tematach kulinarnych. Albo Krystyna ze swoich krzaków. Czy Danapola, Orca, MałgosiaW.
Nie wiem, jak to zrobić, ale na pewno byłoby to interesujące.
Bo ileż można czekać na łaskę nowego wpisu?
Przez kilka dni mielismy wyjatkowo niskie temperatury. Rowniez w miasteczku o nazwie Sequim. Sequim jest polozone w polnocno-wschodniej czesci Olympic Peninsula. Ten teren nazywa sie banana belt. Olympic Mountains zatrzymuja deszczowe chmury od Pacyfiku. Z tej przyczyny Sequim ma bardzo malo opadow deszczu i temperature powietrza wyzsza niz na przyklad Port Townsend 40 mil na wschod od Sequim.
W Sequim rosna kaktusy i inne rosliny ktore lubia suchy klimat.
Rosnie tam agawa ktora mierzy okolo 7 metrow wysokosci. Roslina ma 28 lat.
Przez kilka dni i nocy w Sequim temperatura powietrza byla ponizej 0C i niestety agawa uległa mrozom.
Miejmy nadzieje ze powroci do zdrowia i ponownie zakwitnie.
Tu zdjecie agawy przed mrozami i dumna właścicielka.
https://www.peninsuladailynews.com/wp-content/uploads/2023/12/34868679_web1_webagaveplantupdate-seq-231213-web_1.jpg
Ta sama roslina po kilku dniach mrozu leży przewrocona w sniegu.
https://www.sequimgazette.com/wp-content/uploads/2024/01/35167848_web1_webagaveplantdown-seq-240117-web_1-1024×682.jpg
Dzień dobry 🙂
kawa
Orco-oj, żal wspaniałej agawy.
Na Wyspach Kanaryjskich agawa jest jedną z głównych upraw(oprócz bananów).
Sok z liści agawy jest tam wykorzystywany w przemyśle kosmetycznym i farmaceutycznym. Pamiętam, iż kiedyś zwiedzaliśmy plantację tej rośliny, prowadziła ją pani pochodząca z Peru, bardzo ładna kobieta zresztą.
Tym niemniej agawa kojarzy się przede wszystkim z Meksykiem i tequilą:
https://szwedacz.com/mezcal-i-tequila-meksykanskie-alkohole-z-agawy/
Alicjo, Krystyno-po raz kolejny napisałam do osoby odpowiedzialnej za blogi oraz do naszej Gospodyni prośbę o zamieszczenie kolejnego wpisu. Tym niemniej nie czuję się najlepiej w roli osoby wysyłającej takie prośby, bo to forum nie powinno funkcjonować w ten sposób.
Co do propozycji Alicji, to wydaje mi się, że blog, który firmuje redakcja „Polityki” powinien być prowadzony albo przez dziennikarza z tejże redakcji, albo przez osobę związaną z redakcją, tak jak ma to miejsce w tej chwili.
Jeśli mnie pamięć nie myli (ale może nie mam racji, to proszę mnie poprawić) od śmierci Piotra Adamczewskiego „Polityka” na swoich łamach nie prowadzi już rubryki kulinarnej. Jaki stąd wniosek? Jeżeli Basia Adamczewska z racji swego wieku oraz innych zainteresowań nie bardzo ma czas i ochotę zajmować się Blogiem Łasuchów, to kto z ramienia redakcji przejmie tę pałeczkę? Nie potrafię wskazać takiej osoby, choć na pewno są w redakcji ludzie lubiący dobrą kuchnię 🙂
Jeśli „Polityka” nie zamknie blogu, ale pozwoli by sam spokojnie dogorywał, co dzieje się w tej chwili to może najlepiej byłoby uruchomić własny blog, ale kto miałby się tym zająć ??? Potrzeba tu osoby poukładanej i systematycznej oraz obeznanej z techniką internetową, chociaż podobno wszystkiego można się nauczyć. Kolejne pytanie jest następujące: nawet jeśli otworzylibyśmy własny blog to czy mamy wystarczającą liczbę osób chętnych, by uczestniczyć w blogowych rozmowach? Tu też mam trochę wątpliwości, bo frekwencja ostatnio u nas marna.
W obecnych czasach jest tyle innych form komunikacji internetowej, blogi mają doprawdy ogromną konkurencję. W sierpniu 2006 roku, kiedy Piotr powitał wszystkich smakoszy i miłośników gotowania sytuacja była zupełnie inna.
Danuśka,
Twoje uwagi są jak najbardziej słuszne. Największym problemem jest mała liczba komentujących. Co z tego, że wpisy byłyby częstsze, kiedy komentuje mała grupka. Ludzie wykruszają się z różnych powodów. Moim zdaniem poza gościnnym miejscem w „Polityce” ten blog się nie utrzyma, więc możemy trwać tu jeszcze jakiś czas; a jak długo – nie wiadomo.
Ano. Ciągnijmy ten wózek, dokąd się da. Danuśka, Ty i tak zrobiłaś najwięcej, żeby przypomnieć komu trzeba, że tu jeszcze strumyczek szemrze.
Tymczasem jak obiecano, mimo niedzieli fachowiec z rana przybył o nieprzystojnej godzinie 7:30, stwierdził tyle, co mu powiedzieliśmy, że zbiornik ciepłej wody jest rozszczelniony. Zapowiedział się na wtorek, z nowym zbiornikiem. Trzeba było od razu tak… no ale nie wierzył nam, musiał sprawdzić.
Katar leczony trwa 7 dni, nieleczony – tydzień. Trudno, pomęczę się.
Kawa…
Wszyscy wiemy doskonale, że Aleksander Dumas napisał „Hrabiego Monte Christo”, zresztą był bardzo płodnym pisarzem i napisał wiele. Wybudował również posiadłość Monte Christo, w której mieszkał, tworzył i którą możemy zwiedzać do dzisiaj: https://tiny.pl/czxrf
Żył pełnią życia, kochał kobiety i dobrą kuchnię 🙂 Czy wiecie, iż pod koniec swojego życia napisał „Słownik kuchenny”: https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k125701k/f5.item
To nie jest książka kucharska, to opowieści i anegdoty o jedzeniu. Nie ma tu precyzyjnych przepisów, ale można posłużyć się wskazówkami Aleksandra Dumas podczas gotowania. W tej książce znajdziemy np. 63 opowieści o tym, jak przygotować jajka, a ciekawostką może być omlet z ostrygami.
Ciekawa jestem w jakiej postaci najczęściej i najchętniej jadacie jajka.
Ja bardzo lubię omlety (ale te z samych jajek, bez mąki) oraz jajka na miękko. Osobisty Wędkarz zamiast omletów woli jajka sadzone.
Wczoraj oglądałam w internecie przepis na jajka sadzone a la Georges Sand:
drobno pokrojony boczek podsmażyć z cebulą, zalać dobrym czerwonym winem, zagęścić lekko mąką i na tej mieszanie „posadzić jajka”. Hm…tak do końca nie wiem, czy mam ochotę na taki eksperyment.
Coś podobnego! Kawy nie podano! Czyżby wyczerpał się asortyment? 😉
Ja bym to wino osobno podała – nie wyobrażąm sobie w takiej postaci „a la Sand”.
Jajka na miękko, jajecznica na boczku – po usmażeniu może być posypana szczypiorkiem, jajka na twardo i tak dalej.
Tanio nie jest….
https://allegro.pl/produkt/alexander-dumas-dictionary-of-cuisine-dumas-a945987c-6d44-4c05-a245-3374a12fcabc
Ciekawostki…
http://vivelacuisine.pl/artykul/55-dumas-nieoczywisty-albo-muszkieter-w-kuchni
kawa niewyczerpana
No…wreszcie dowieźli 😉
Poglądy na temat tego, czy jajka są zdrowe i ile można ich zjeść, zmieniały się bardzo często; ale prawie zawsze dominowała tendencja, żeby jeść ich niewiele. Teraz jednak organizacje zajmujące się ludzkim zdrowiem stały się łagodniejsze ,może na skutek dobrych metod badawczych i pozwalają jeśćich całkiem sporo:
https://pysznosci.pl/stanowisko-who-jest-jasne-ile-jajek-mozna-zjesc-w-ciagu-dnia,6987762660199168a
I bardzo dobrze. Lubię jajka ugotowane na lekko twardo, a sadzone do letnich warzywnych obiadów; wersja po wiedeńsku nie dla mnie.
Krystyno przeczytałam, 10 sztuk tygodniowo wydaje mi się przesadą. Ja pewnie zjadam średnio 4-5. Lubię właściwie w każdej postaci.
Sobie robie rozbeltane jajko na patelni. Dla nas dwojga smaze tortille z roznymi dodatkami. Mam ksiazke tapas i czesto korzystam z ich przepisow na tortille. Srednia tygodniowo to jak u Malgosi 4 – 5. Nie wiem czy mam liczyc te w ciescie, w gaufrach ( wczoraj smazylam ) i kisz tez.
Czytam Chlopki i lezka mi sie w oku kreci. Moja Mama i moje ciocie mialy podobne zycie. Mama opowiadala mi troche jak to bylo, miala szczescie, bo trafila na dobrych gospodarzy. W czasie wojny juz jako mezatce podawali zywnosc jak jechali na targ.
Irek, dzieki za fajna kawe !
Specjalista wypowiada się tak:
https://zwierciadlo.pl/zdrowie/356022,1,ile-mozna-jesc-jajek–dziennie-i-tygodniowo-rozmowa-z-profesorem-trziszka.read
Od zawsze krążyły opowieści o cholesterolu i tak dalej, od jakiegoś czasu te opinie „wyluzowały”.
A ja jem jajka jak mnie najdzie ochota i wtedy jem na przykład 3-4 za jednym posiedzeniem. Nie wyznaczam sobie limitu, bo dzień bo dniu czy zbyt często raczej niczego nie jem (oprócz rannej owsianki na wodzie z wielką ilością mrożonych owoców).
Zapomniałam dodać, że uwielbiam pasty jajeczne i jajka faszerowane. W polskich hotelach na śniadanie bywają często te obydwa dania zatem zawsze sobie je nakładam 🙂 W domu robię najczęściej pastę jajeczną z awokado albo z sardynkami z puszki.
No, to chyba względem jaj mamy jasność? Ja wierzę w naukowe podejście profesora od jaj 😉
Ja też lubię jajka i dużo ich jem. Omlety tylko z łyżką wody, jajecznicę i gotowane na miękko. Te ugotowane na twardo kroję w plastry i robię sobie kanapki bo wędlin żadnych nie jadam. Ale sery i ryby.
O tym że Dumas napisał książkę kucharską kiedyś już słyszałam. Dzięki Danuście się zainteresowałam i znalazłam na Amazon niemieckie 3 tomowe wydanie tego słownika „Das große Wörterbuch der Kochkunst“ kosztuje niecałe 50 €. Piszą że bardzo interesujące i wypada mieć. Tylko kiedy ja te wszystkie książki przeczytam? Już mam pokaźny stos który na mnie czeka.
Dzień dobry 🙂
kawa
W uzupełnieniu
https://kawowy.info/kawa-z-jajkiem-czyli-kawa-po-szwedzku/
Kolejna, intrygująca ciekawostka z tą kawą po szwedzku.
Eva47- życzę powodzenia i jestem pewna, że w końcu te wszystkie książki przeczytasz 🙂
O tej porze roku na południu Francji oraz w innych krajach śródziemnomorskich zaczyna się już wiosna i kwitną mimozy, co możemy sobie jedynie wyobrazić:
https://tiny.pl/czgcc
Natomiast bez problemu i w każdej chwili możemy przyrządzić jajka mimoza:
https://lente-magazyn.com/oefs-mimosa-jajka-po-prowansalsku/
Wydaje mi się, że już kiedyś o nich wspominałam.
Ot, kawa po szwedzku… tego jeszcze ABBA nie grała 😉
Mam tylko kawę rozpuszczalną, nie wiem, czy się nada, na razie nie próbuję, ale podpowiem kawoszom. Oni z kolei mają ekspresy do kawy…
Eva47,
książka kucharska taka jak Dumasa da się chyba czytać z doskoku. Ja nie lubię czytać beletrystyki z doskoku – książka zaczęta musi być skończona, najlepiej jednym ciągiem, od dechy do dechy 😉
I zazwyczaj tak robię – emeryci mają czas!
Nominacje oscarowe zgłoszone – moim kandydatem jest Oppenheimer jako film i Cillian Murphy jako tenże chemik-fizyk.
Oppenheimer nominowany za adaptację – książka czeka w kolejce, więc nie mam zdania.
Efekty specjalne – nie mam porównania, ale myślę, że Napoleon mógłby się załapać, chociaż komu teraz imponują pola bitewne (a tych jest w filmie od groma) i trupy… prędzej jakiś science fiction dostanie nagrodę.
Jeśli chodzi o kobiety – nie mam żadnych kandydatek, za mało filmów obejrzałam.
Na dworze -4c. Zastanawiam się nad fryzjerem…
W mojej francuskiej rodzinie jajka mimoza byly faszerowane tunczykiem z majonezem. I ja tak robie. Mozna tez faszerowac jajka lososiem wedzonym, krevetkami a nawet sardynka z puszki.
U mnie jest 12 C
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek-rewelacyjne!
Elapa-ja znam jedynie odmianę jajek mimoza czysto jajeczną, ale mam w tej dziedzinie skromne doświadczenia.
Podczas ostatnie podróży do Francji i odwiedzin u rodziny mieliśmy zabawną historię związaną z jajkami na miękko. Jak wiecie Francuzi na śniadania najczęściej piją jedynie kawę i do kawy podają bagietkę z masłem i konfiturą (croissanty są od święta). Jako że rodzina założyła w swym dosyć rozległym ogrodzie kurnik, a kury, jak wiadomo, składają jajka poprosiliśmy o przygotowanie dla nas jajek na miękko, bo rzadko mamy okazję jadać jajka od naprawdę szczęśliwych kur.
Okazało się, że jajka na miękko są w tym domu gotowane może raz na 10 lat i to raczej na kolację, a nie na śniadanie i nikt nie pamięta jak długo owe jajka należy gotować. Podpowiedzieliśmy zatem, że my lubimy jajka gotowane 4 minuty i uznaliśmy, że przygotowaniem śniadania zajmiemy się sami. Gościnność i serdeczność gospodarzy nie pozwoliła jednak dopuścić nas do kuchni i w rezultacie otrzymaliśmy jajka wpółsurowe, które przełknęliśmy z trudem. Na koniec dowiedzieliśmy się, że zostały włożone do garnka z zimną wodą….
Jedną z ras, która mieszka w opisywanym przeze mnie kurniku jest araukana czyli kura znosząca niebieskie jajka. Przy okazji podrzucam artykuł o odmianach kur znoszących kolorowe jajka: https://agronomist.pl/artykuly/jaja-jak-malowane
Oho, zrobiło się trochę wielkanocnie 🙂
Malarska kawa bardzo udana 🙂
Co do jajek – pamiętam, że Alina kiedyś/ a może nadal/ miała w swoim ogródku kilka kur.
Danuśka,
francuska rodzina miała dobre intencje, ale wyszło jak wyszło 🙂 W takiej sytuacji sama zaproponowałabym gościom, żeby ugotowali jajka. Nie miałabym problemu z wpuszczeniem gości do kuchni. No ale przynajmniej jest dobra anegdota.
Trochę marznącego deszczu i mniejsze gałązki się łamią. Jak na razie – dobrze, że tylko trochę.
Jajka na miękko – ale białko ma być dobrze ścięte! Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby Francuzi, tak znani jako kulinarni mistrze, nie wiedzieli, jak się gotuje jajka na miękko? A mówiłam, że z tymi mistrzami to ściema… 😉
Dzisiaj obiad wyjściowy, nic nie gotuję. Tylko śledzie zrobię w mojej wytrawnej zalewie, gdzie odrobina cukru służy tylko do wydobycia „głębi smaku”, jak powiadają mądrzy w temacie.
Z publio.pl, gdzie robię książkowe zakupy, przysłali mi ofertę (dużo kupuję, częśto dostaję takie zachęty i powiadomienia), gdzie stoi jak byk:
„Kryminalne nowości i besty”. Zawsze pisali, że „nowości i najpopularniejsze/najlepsze”, a teraz są „besty”. Jestem nadwrażliwa na śmietnik językowy.
Besty… 🙄
https://www.youtube.com/watch?v=_mEC54eTuGw
Dzień dobry 🙂
kawa
Alicja,
nie rozumiem dlaczego popełniłaś wczoraj ten niesympatyczny komentarz dotyczący wpisu Danuśki. Insynuujesz że przygodę z gotowaniem jajek sobie wymyśliła, że kłamie? PO co to było? Chcesz w ten sposób poprawić atmosferę na blogu i zachęcić innych do pisania?
Ja twierdzę że umiem dobrze gotować a jeszcze lepiej piec ciasta, mimo to nie wiem jak długo gotuje się jajka na miękko. Mam automat tzw. Eierkocher, który myśli za mnie , ja wpisuje ilość jajek i jakie mają być. Jak zapiszczy że jest fertig to go wyłączam i oblewam jajka zimną wodą.
A propose jajek, to przypomina mi sie moje zaskoczenie gdy pierwszy raz zamowilem w wiedenskiej kawiarni „zwei Eier im Glass’. Spodziewalem sie dostac tzw. jajka po wiedensku czyli ugotowane w szklance, a otrzymalem pieknie obrane ze skorupki dwa jajka na miekko. Teraz wiec czasami tak sobie robie jajka w domu, a czasami gotuje tzw. jajka w koszulce.
Pytanie do blogu – dawniej byly do blogu dodane przepisy pana Piotra i pamietam jak przed laty zrobilem paprykarz wegierski z kurczaka z bekonem i kluskami (makaronem) wg. jednego z tych przepisow. Danie proste i smaczne. Syn mnie wlasnie o nie poprosil, ale nie moge znalezc przepisu. Czy ktos go moze ma?
korekta: oczywiscie powinno byc „a propos”, z akcentem nad „a”
Eva47,
jaki niesympatyczny? Nie zauważyłaś przymrużonego oka? O, takiego 😉 😉 😉
Daleka jestem od insynuacji i sugerowania komuś kłamstwa, oraz robienia złej atmosfery na blogu.
Jak Danuśka włoży bokserskie rękawice, to będę przepraszać, na razie nie widzę pretensji z jej strony…
Czy „mordka” już jest za mało czytelna, żeby podkreślić moje intencje?
Kemor – mówisz, masz!
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2008/08/11/paprykarz-wegierski-z-kurczaka/
(4 porcje)
4 udka z kurczaka, cebula, ząbek czosnku, łyżka przecieru pomidorowego, 2 łyżki oliwy, łyżeczka pasty ze słodkiej papryki lub mielonej sypkiej papryki, szklanka bulionu, 4 łyżki śmietany 22-proc. sól, pieprz, kawałeczek ostrej papryki.
Na kluski kładzione: szklanka mąki, jajko, odrobina wody.
1. Udka podzielić na mniejsze kawałki, można również usunąć kości..
2. Cebulę posiekać, czosnek przecisnąć przez praskę, poddusić chwilę na oleju, dodać mięso z kurczaka, paprykę w paście lub proszku oraz odrobinę ostrej przyprawy, wlać bulion i powoli dusić około godziny, doprawiając solą i pieprzem.
3. Pod koniec dodać przecier pomidorowy i na koniec śmietanę.
4. Zagotować 2-3 litry wody lekko osolonej.
5. Dokładnie wyrobić ciasto na kluski z podanych składników: powinno być dość gęste. Nabierać łyżką podłużne kluski i wkładać je do wrzątku. Kiedy wypłyną gotować minutę, po czym wyjmować łyżką cedzakową.
6. Kluski włożyć do paprykarza i wszystko razem chwilę zagrzać.
Nawigacja wpisu
Bekonu tu nie widzę, ale zawsze można dodać 😉
Dwa jajka wiejskie, które należy najpierw wymyć jak bierze się je do ręki.
Smażone na nie wędzonym lecz suszonym bekonie z iberyjskiej świni.
To nagroda dla każdego kto pomoże rozszyfrować mi, jak się takie kwiatki 🙂 nazywają?
https://photos.app.goo.gl/DcmmzE13dj39w7Rb6
Chyba lato pozwoli przychodzi
Przyszła mi do głowy naparstnica, ale to chyba nie to….
https://photos.app.goo.gl/DPSxshUehaZTXVp57
Dziekuje za szybki odzew. Nie wiem skad mi sie wzial ten bekon. Zreszta jade teraz na dwa tygodnie do Polanicy Zdroju i mam nadzieje jesc zdrowo, bez napychania sie makaronami, chlebami, miesiwami. Ciekaw jestem czy uda mi sie zrzucic kilka kg. Przy okazji chce podziekowac Danusi za ciekawe opisy krajow, miejsc i lokalnej kuchni. Korzystajac z przejscia na emeryture chce pojechac do miejsc. ktore sa na mojej liscie marzen. Grecje i Rio de Janeiro juz mam zaliczone, ale przede mna jeszcze Andaluzja (moze dodam tez Walencje), monastery w Karpatach rumunskich, no i moze Chile. Do tego trzeba dodac rozne miejsca w kraju, np. Zamosc, Paczkow, Ziemia Lubuska. Tak wiec trzeba trzymac forme czego i wszystkim blogowiczom zycze,
@Alicja & rozpoznawanie kwiatów/roślin:
1) Można spróbować wyszukać takim obrazem strony internetowe za pomocą Googla. Tu bezpośrednio się nie da, ale:
a) otwieramy obraz jako nową kartę (z menu kontekstowego);
b) otwieramy nowe menu kontekstowe, które zawiera „Przeszukaj obraz za pomocą narzędzia Google”.
c) Google podpowiada różne rzeczy i nie wiem, co to — podpowiada np. devil’s bone (Euphorbia tithymaloides) i żyworódkę wąskolistną (Kalanchoe delagoensis). Nie ma więc pewności, zwłaszcza że Euphorbia tithymaloides jest amerykańską rośliną, a nic nie słyszę by bezdomny się bujał za Wielką Wodą. I w podpowiedziach google’a jest też blog Polaka, który widział tę roślinę na Maderze i określił jako żyworódkę — więc może wie?
2) Można użyć narzędzia do rozpoznawania roślin — np.:
https://identify.plantnet.org/pl
Które mówi, że to na 57% żyworódka, ale kolejne dwie odpowiedzi (razem ok. 13%) też dają żyworódki, ale rożne odmiany.
Podsumowując — to zapewne żyworódka. Czy tak zdrowa jak twierdzą entuzjaści, to nie wiem.
monastery w Karpatach rumunskich/b>
Maramuresz? Bukowina?…
(jedno i drugie?…) 🙂
Chętnie bym wróciła, po 10-ciu latkach…
Alicja,
przepraszam ,rzeczywiście nie zauważyłam mordki.
PAK4 to co odpisujesz jest bardzo skomplikowane 🙄
Nie podołałbym takiej procedurze jaką odpisujesz.
W albumie, jak otwiera się obrazka to są różne funkcje. Jedną z nich jest „Lens”
W oku mgnienia wyskakuje –>Kalanchoe (Kalanchoe spec.), blühende Sukkulenten
To pewnie ta żyworódka o której piszesz.
Dziękuję mimo wszystko, bez twojego długiego wywodu nie wpadłbym na to, by iść na skróty 🙂
Danuśka 🙂
Napisz jeszcze razy o tych niebieskich jajkach. 🙂
Czy one mają niebieską skorupę?
Czy niebieskie jest białko 🙄
A może żółtko jest niebieskie 🙄
U nas jak ktoś mocno w szyje dał to się mówi że jest Blau 🙂
U mnie właśnie kwitnie kalanchoe vel żyworódka. Miłe jest to, że w środku zimy to robi – i od razu kolorowiej 😉
https://photos.app.goo.gl/5ZemzwokafqmR4Ns9
Eva47,
nie ma sprawy 🙂
Tą którą dziś widziałem musiała być wysadzona do góry nogami. Inaczej nie miałaby dzwoneczków opuszczonych w dół 🙄 , 🙁
Jak sztuczna intelygencja nie pomoże, to nie wiem, co pomoże…
Z trzeciej strony – czy bez tej wiedzy możemy żyć, czy tylko nam się tak zdaje?https://photos.app.goo.gl/zfoxkhQbD61jJc4y7
Basi dziękuję z przejazdkę, po tym wesołym cmentarzu wcześniej zrobiła nam wycieczkę Ewelina z Witkiem 😉
Kiedyś mówiło się tak – ach, na emerturze to pożyjesz! Gówno prawda, pożyłam, co pożyłam, a teraz nie chce mi się latać, bo latanie to 300km do lotniska, mininum 2 godziny czekania (nawet jak tylko z bagażem podręcznym – od lat) i te wszystkie inne sprawy.
Jerzoru śni się Panama. Niech ta – pewnie polecę, co mi tam…
Bezdomny- o jajkach w niebieskich skorupkach już pisać nie będę, ale podam niebieską herbatę, może ktoś będzie miał ochotę spróbować: https://tiny.pl/czpx7
Nasza francuska rodzina, która nie potrafiła ugotować jajka na miękko (z braku doświadczenia w tej materii) ogólnie rzecz biorąc gotuje wyśmienicie i zna się na dobrej kuchni. Gotują oboje zarówno żona, jak i mąż, bardzo lubimy jadać w tym domu.
Zrobiłam trochę remanentów w szafkach kuchennych i znalazłam spore opakowanie daktyli. Postanowiłam wykorzystać je do nalewki i przestudiowałam przepisy w internecie. Zrobienie tegoż napitku nie wymaga specjalnej filozofii, a o tym czy nalewka była udana będę mogła Wam napisać dopiero za kilka miesięcy.
Pamiętam, że już w dosyć odległych czasach piliśmy alkohol z daktyli w Tunezji, ale szczerze mówiąc już nie bardzo pamiętam jak smakował.
@bezdomny:
Jest takie informatyczne powiedzenie-żart: „U mnie działa”.
W mojej konfiguracji nie mam dostępnego „lens” po wejściu na udostępniony przez Ciebie link. Żeby się dostać musiałem przejść opisaną procedurę.
W każdym razie: jam częścią tej siły, co wiecznie prostoty pragnąć, wiecznie komplikacje czyni…
U mnie też działa, choć instrukcja PAK4 to przy moim poziomie znajomości komputera to abstrakcja 🙂 Ale sposób pewnie jest podobny albo taki sam. W każdym razie sprawa jest bardzo prosta. Korzystam w tym wypadku ze smartfona. Klikam w zdjęcie zamieszczone przez Alicję lub bezdomnego/ albo zdjęcie z galerii w telefonie/, w lewym dolnym rogu pojawia się ikonka ” udostępnij”, klikam w nią; pojawiają się na dole kolejne ikonki- klikam w lewym dolnym rogu w znaczek Google i „wyszukaj zdjęcie”. I gotowe. Korzystam z tego, rozpoznając w terenie różne rośliny lub żyjątka.
Upraszam o niezałamywanie rąk nad moim prymitywnym opisem 🙂
A co do meritum, czyli nazwy kwiatów, to na zdjęciach widzimy kalanchoe, zwane też żyworódką, a które występują w bardzo licznych odmianach. Te piękne odmiany drzewiaste to tylko w ciepłym klimacie. Potocznie żyworódką określam tę roślinę, u której na obrzeżach liści wyrastają nowe miniaturowe sadzonki. Rozsiewają się w sąsiednich doniczkach i trzeba je usuwać.
Pierwsze żyworódki dostałam przed laty od Ewy/Erynii/, drogą pocztową. Obecne to już kolejne pokolenia.
Ale na których zdjęciach to kalanchoe? Bo nie wydaje mi się, żeby to było z zapytaniem od bezdomnego. ALE – mogę być w „mylnym błędzie” 😉
Hm. Ja zawsze zamieszczam zdjęcia jak to powyższe. Udostępniam. Pierwsze słyszę/czytam, że mam udostępnić.
Jeszcze raz:
https://photos.app.goo.gl/65nssPjMZwXqYJXH9
Udostępnione?
No to może tak. Koniec stycznia i nic się nie działo 🙁
Tulipany w oczekiwaniu na wiosnę.
Czytam krwawy kryminał o krwawym tytule „Krwawnica”. Na razie zdumiona jestem, że trupa nie ma, natomiast jest 30-latka, która zdumiewa się tym, że poza Wrocławiem istnieje coś takiego jak wieś, i tylko około 30 domów się doliczyła.
No masz… a ona myślała, że Wrocław to jest cały świat i nic poza nim nie ma!
https://photos.app.goo.gl/topAPZZig6xCKy3z8
Alicjo,
tak, chodziło mi o to zdjęcie, a także zdjęcie ” dzwonków” od bezdomnego. Ale ja nie żądałam od Ciebie udostępnienia ani czegokolwiek innego. Po prostu opisałam sposób, w jaki staram się uzyskać informację, co jest na zdjęciu/ np. jaka to roślina/. Napisałam, w co klikam na moim smartfonie i jakie ikonki mi się pokazują. Ty mi niczego nie musisz udostępniać. Jak widzę – nie zostałam dobrze zrozumiana.
Ten prosty sposób pokazała mi kiedyś koleżanka, kiedy miałyśmy odmienne zdanie na temat jakiegoś krzaczka. Zrobiłyśmy na miejscu zdjęcie i ustaliłyśmy, co to jest.
Odpowiadam dopiero teraz, bo byłam w Wejherowie w kinie na polskim filmie „Kos”. Wczoraj wszedł na ekrany. Dziwny film.
Dzień dobry 🙂
kawa
Atammm egzotyka czy jakieś doniczkowce — pierwszy żółciaczek na wierzchu (barwa widoczna od przedwczoraj, czyli tylko 4 dni później, niż w zeszłym roku, mimo kilku fal mrozów w tym dwudziestostopniowych)… — ogłaszam przedwiośnie, niech nawet przedwcześnie, tarammmtarammmtarammm! 😉
…Bo stokrotki też som, fioły fioletowe przetrwały pod śniegiem od jesieni, łebki przebiśniegów się bielą, kalina bodnantska różowi (pąkowo)… – doczekamy 😆
No to następnym razem a cappella zaznacz, że do dostrzeżenia tego żółtego som potrzebne okulary albo lupa 🙂
Krystyna 🙄
Czas idzie na przód i powiedzenia zmieniają się. Kiedyś powiadano: „fajny film wczoraj widziałem” 🙂
Dziś piszesz, dziwny film 🙄 widziałam.
Wydaje mi się, że wszystko na miarę naszych czasów. Z filmami to jest bardzo dziwnie.
Nie wszystkie opowiadają o prawdzie w tym i historycznej. Jej w zasadzie już nie ma nigdzie, interpretuje się ją na miarę naszych czasów różnie.
Ja wolę rzeczywistość, nawet w kinie 🙂
Dlatego lubię to ci nakręci Polański
Ostatniego (chyba nie tylko w liczebniku ale również z racji jego wieku) jeszcze nie oglądałem ale jak będę miał możliwość to pewnie się przemogą.
W końcu ktoś musi toto obejrzeć, bo ci o których jest film, do kina nie chadzają.
Chyba już z pojęcia kina wyszedł zwrot „fabularny” . Polański nigdy takich nie kręcił. U niego jest to co lubię. Czysta rzeczywistość oparta na faktach. Udokumentowanie tego co się wydarzyło. Dla mnie ma faktów odpowiadających prawdzie skoro prawda ta nie została sprawdzona przez rzeczywistość.
Podobnie jest z Panama. Jedź tam Alicjo. Jedź albo leć 🙂
Długi czas miałem ją w głowie aż zacząłem ją nosić na głowie i mi przeszło 🙂 jak zacząłem nosić panamskie kapelusze. One się tylko tak nazywają, w rzeczywistości pochodzą z Ekwador. Za czasów napoleońskich Francuzi nie rozróżniali Panamy od Ekwadoru. A do Panamy dowodzili z Ekwadoru wszystko włącznie z kapeluszami.
Amerykany też przyczyniły się do tej ściemy. Mieli długi czas kontrolę nad Panamą i wszystko co do nich szło musiało mieć stempel panamski i nazywano je panama hat
Moje wszystkie hat też mają coś takiego. Tego nie widać 🙂
Z dawnych obrazków które czasami oglądam to panama hat był nie tylko na głowie Paula Newmana ale i Roosevelta, Churchilla, Hemingwaya. W dobrym towarzystwie się obracam 🙂
bezdomny,
wczorajszy film zaskoczył mnie bardzo, chociaż tam wiedziałam już o nim. Ale przemyślałam go, przeczytałam wywiad z reżyserem i rozumiem teraz więcej. Prawdy historycznej nie ma w tym filmie, poza postacią Kościuszki i jego ciemnoskórego towarzysza, ale przedstawione brutalne realia tamtych czasów wydają się bardzo prawdziwe. I to jest wartość tego filmu.
Brutalny to był sam Kościuszko. To dzięki niemu wymazano Polskę z mapy 🙁
Ale on bohater jakich mało bo i amerykański 😛
Krystyna,
źle zrozumiałam, myślałam, że te zdjęcia są zablokowane czy coś. Ja nie zawsze podpisuję.
W naszym kinie nie grają „Kosa”, a poszłabym z ochotą. Jest komedia „Biedne istoty”, nawet nominowana do Oscara za coś, ale to ponoć jakieś fantasy – całkiem nie moja półka. Licytuję na WOŚP – jest jedna książka i byłabym zainteresowana, ale jeszcze 11 dni licytacji na tę książkę.
No i dzień z Hołownią w Sejmie… poza moją skalą, niestety 😉
Koniec stycznia, a tu +2c. Rowerzyści w trasie, chociaż śnieg leży – ale drogi są suche.
Basia pokazuje krokusy, moje już na pewno startują pod śniegiem, zwykle zaczynają w połowie stycznia. Niestety, na kwiatki z rabatki trzeba będzie poczekać…
Dzień dobry 🙂
kawa
Pogoda rzeczywiście prawie wiosenne, ale żadnych kwiatów nie zauważyłam w naszej okolicy. Wczoraj natomiast odbyłam ciekawą rozmowę w moją Latoroślą, która, jak mawiają obecnie młodzi, wkręciła się w tematy związane z grzybami i opowiadała mi o swoich zimowo-grzybowych odkryciach.
Wczoraj spacerując nad Wisłą w okolicach Warszawy znalazła na przykład:
https://podroze.onet.pl/aktualnosci/wiosna-na-grzyby-nie-przegap-pieknej-i-smacznej-czarki-austriackiej/9qg6xnc
W artykule powyżej piszą, iż jest to grzyb wiosenny. Tym niemniej pojawił się już teraz prawdopodobnie z racji nietypowych, jak na koniec stycznia, temperatur.
Gdyście chcieli poczytać o innych zimowych i jednocześnie jadalnych grzybach to zapraszam: https://www.zielarskikacikkari.pl/bez-kategorii/zimowe-grzyby-jadalne/
Kemor-bardzo mi miło, jeśli podobają Ci się moje opisy i spostrzeżenia. Ja też po przejściu na emeryturę staram się realizować mą listę marzeń.
Natomiast dzisiaj zrealizowałam niekoniecznie kulinarne marzenie, ale danie pod hasłem czyścimy lodówkę 🙂 Bazą była fasola jaś, do której stopniowo dodawałam warzywa, które były pod ręką czyli cebulę, pieczarki, drobne pomidory i cukinię, wszystko wcześniej drobno pokrojone i przesmażone na oliwie z niewielkim dodatkiem masła. Całość potraktowałam sosem pomidorowym i przyprawami wedle uznania. Ta wegetariańska wersja fasolki po bretońsku pyrka jeszcze na ogniu, ale już próbowałam i smakuje bosko. Jak wspaniale, pod nieobecność Osobistego Wędkarza, dodawać cebulę do wszystkiego 😉
Danapola grzyby zimowe to jest to 🙂 wczoraj znalazłem 3 jadalne gatunki tj. boczniak ostrygowaty, uszak bzowy i trzęsak pomarańczowożółty. A dzisiaj zrobiłem smalczyk grzybowy. Pychota . Podaję przepis:
– tłuszcz gęsi
– suszone grzyby / mieszanka /
– szalotka
– czosnek
– suszony jałowiec
– majeranek
Grzyby suszone moczymy wraz z jagodami jałowca. Ja wziąłem uszaki bzowe, kanie i inne wszelakie np. kozaki, borowiki. Po namoczeniu kroimy na drobne kawałki. Tłuszcz gęsi kroimy w kostkę. Łączymy razem i topimy przez około 15 min. Potem dodajemy pokrojoną szalotkę i czosnek i na małym ogniu przez około 10 min. Potem dodajemy jagody jałowca i majeranek . Po 5 min. wyłączamy i studzimy. Na drugi dzień rewelacja 🙂
Irku–dziękuję za przepis, z przyjemnością przekażę Latorośli.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku-przepis przekazałam, a Latorośl pyta czy znasz może tę stronę na FB:
https://www.facebook.com/DzikiKuk
Może nie wszystkim uda się otworzyć ten sznureczek zatem wyjaśnię, że swoimi pomysłami na wykorzystywanie w kuchni dziko rosnących roślin, nieoczywistych grzybów czy też owadów dzieli się pasjonat przyrody i gotowania.
A filiżanki i kubki miewają rzeczywiście różne formy i niecodzienne wzory:
https://m.media-amazon.com/images/I/41lMyZFviRL._AC_.jpg
Że też Wam / Irek i Latorośl/ chce się chodzić po lasach o tej porze roku 🙂
Przejeżdżam często obok lasów, ale przedtem było tam pełno śniegu, a teraz drogi są rozmiękłe. Tej zimy dwukrotnie mieliśmy odwilże po dużych opadach śniegu. Taka sytuacja może tylko cieszyć, bo poziom wody w jeziorach bardzo się podniósł/ a był już dramatycznie niski/, wszystkie rowy pełne wody. Mam nadzieję, że jeszcze będzie ciąg dalszy śnieżnej zimy.
Zimą jakoś nie ciągnie mnie do grzybów, poza suszonymi. Smalczyk wg przepisu Irka brzmi apetycznie.
Ten DzikiKuk jest dostępny dla wszystkich. Wypatrzyłam tam siemieniotkę; na blogu wspominali ją jako zupę wigilijną Pyra i chyba Pepegor, ale bez sentymentu. Nie była chyba smaczna, bo raczej nikt jej już nie gotuje poza odkrywcami dawnych i nowych smaków.
Danapola dzięki za link do strony 🙂
Krystyna chodzenie po lasach o tej porze jest piękne. Cała masa grzybów nadrzewnych, ruch u ptaków. Kruki wyznaczają swoje rewiry, dzięcioły bębnią i przeganiają konkurentów i oczywiście wypatrywanie budzącego się życia. Nie ma nic piękniejszego jak przebijające się liście kaczeńców ponad linię lodu na zmarzniętym leśnym bagienku 🙂
Pięknie to opisałeś, Irek.
U mnie wygląda to trochę inaczej, no i jeszcze sporo śniegu jest. A poza tym jakiś ruch w przyrodzie się zacznie za jakieś 6 tygodni – ptaki, kwiatki i tym podobne.
Dzień dobry 🙂
kawa
Na mail wysłany do redakcji „Polityki” 21 stycznia otrzymałam odpowiedź wczoraj i jej treść przytaczam poniżej:
„Dzień dobry z lekkim opóźnieniem. Pamiętamy o Łasuchach, pamiętamy 🙂 Wszystkiego dobrego i smacznego, pozdrowienia z redakcji!”
Jeśli chodzi o życzenia smacznego to staram się jak mogę i planuję ugotować dzisiaj na obiad kapuśniak tj. zupę, której nie robiłam już od bardzo dawna. Pogoda sprzyja rozgrzewającym zupom.
„Jaś” z kiełbasą i sosem pomidorowym tutaj.
U nas też pochmurno i +3c.
U mnie taka sama pogoda i takie same smaki – fasolka po bretońsku.
Nie pamiętam, kiedy jadłam kapuśniak, chyba kwaśnicę w czasach, gdy jeździłam w Tatry, a to bardzo dawno.
Rozglądałam się za oznakami wiosny, ale jeszcze bardzo mizernie pod tym względem – pierwsze bazie i listki krokusów, ale one były zielone już od jesieni. Na stawach, bajorkach i jeziorach jeszcze dużo lodu. Trzeba spokojnie czekać.
Oznaki wiosny widoczne głównie w sklepach 🙂 Dzisiaj byłam w Obi, gdzie wybór krokusów, prymulek oraz żonkili raduje oko.
Dzień dobry 🙂
kawa
🙂 🙂 🙂
Dzięki kawie od Irka dzień od razu zapowiada się przyjemnie.
No dobrze, z okazji pierwszego lutego 🙂
https://photos.app.goo.gl/h77eR1evyYW2jp4H8
Bardzo lubię zaczynać dzień od Irkowej kawy, popijając przy tym swoją.
Również zaczynam dzień od Irkowej kawy, popijając… herbatę, oczywiście 😉
Piękne kwiatki z rabatki, bezdomny…
A u mnie szaro, buro, ponuro i pada.
Byłam dzisiaj na „Chłopach” i cieszę się, że w końcu się wybrałam na ten film.
W filmie jest dużo pięknej muzyki, a jesień ma kolory podobne do tych z ostatniego zdjęcia Bezdomnego, co oczywiście nie jest dziwne.
A ja, wielbicielka wszelkich biografii, właśnie skończyłam najnowszą biografię (bo powstało chyba kilka wcześniej) „Urban. Biografia” – autorstwa Doroty Karaś i Marka Sterlingowa. Bardzo dobrze napisana i udokumentowana, a przy okazji bogate tło historyczne paru dziesięcioleci. Czytałam z wielką ciekawością, chociaż mam parę książek jego autorstwa i sporo o nim czytałam w książkach innych autorów z lewa, prawa i po skosie, a czasem z góry. Bardzo interesujący człowiek i piekielnie inteligentny, więć na deser obejrzałam na youtubie ostatni (i jeden z bardzo niewielu) wywiad, jakiego udzielił „Towarzyszce panience”, czyli Monice Jaruzelskiej.
Dzień dobry 🙂
kawa
Alicjo-zastanawiałam się nad kupnem biografii Urbana, zachęciłaś mnie do lektury swoim wpisem.
„W zimie odkryte ucho to w lecie sucho”. W zasadzie w dzisiejszych czasach już niewiele z tych starych przysłów się sprawdza, ale akurat to wydaje się być całkiem słuszne. Dzisiaj sama maszerowałam bez czapki, bo w tejże było mi za ciepło.
Myślę jeszcze o wczorajszym filmie i o tym, jak niegdyś ludzie żyli zgodnie z porami roku i pracowali wspólnie. Jedna ze scen, która mi się podobała to ta z szatkowaniem kapusty. Najpierw zbieranie, a potem kobiety zgromadzone w jednej izbie obierają kapustę z zewnętrznych liści i w końcu jest chłop, który ją szatkuje od razu do wielkiej beczki. Czy wiecie, że w XIX-wiecznej Warszawie byli wędrowni szatkowacze kapusty? Ustawiali się na podwórkach i krzyczeli „kapustę szatkuję, kapustę”. Ja z mojego dzieciństwa pamiętam jedynie speców od ostrzenia noży i nożyczek.
Moja kapuste szatkowalem wczoraj sam. Dwie glowki.
Za dwa tygodnie sprawdze co z tego wyszlo.
Akurat ten zwyczaj wspólnych wieczorów przy pracy bardzo mi się podoba; to w zasadzie była jedna z niewielu rozrywek dla kobiet, choć połączona z pracą.
Dziś można kupić kapustę już poszatkowaną. Moja koleżanka zamawia określoną ilość kapusty i odbiera w ustalonym terminie u pana na targu. Ja nie robię własnej kapusty kiszonej, bo nie udaje mi się.
W moich dawnych czasach też kisiło się kapustę w domu, ale szatkownicę wypożyczało się ze szpitalnej kuchni/ szpital mieliśmy nieopodal/. Jesienią większość sąsiadek korzystała z tej szatkownicy wg jakiegoś grafiku i chyba za jakąś opłatą.
Ostrzyciel noży też wędrował po mieście ze swoimi usługami, a dla dzieci to była atrakcja patrzeć na iskry.
A propos tego co dawniej i szatkowanie kapusty, to przypomina mi się darcie pierza (za moich czasów – nie pamiętam, ale z opowieści Babci), łuskanie grochu, fasoli…
O właśnie, „Traktat o łuskaniu fasoli” Wiesława Myśliwskiego – świetna książka, jak jego wszystkie zresztą. Tę mam jeszcze w papierze.
A „Chłopi” jako książka są idealni do podglądania pór roku.
Pepegor,
miło Cię widzieć, wpadaj częściej! I daj znać, jak udała się kapusta.
Danuśka (oraz inne Warszawianki),
czy masz to na uwadze? Ja bym poszła…
https://www.whitemad.pl/zdzislaw-beksinski-i-salvador-dali-na-jednej-wystawie-w-warszawie/
Poza Beksińskim z tego zestawu podoba mi się Olbiński – zaraz mi się Dar Młodzieży przypomniał!
Krystyno-pamiętam rozmowy z moją podhalańską kuzynką, która bardzo żałowała, że wieś tak bardzo się zmieniła i że ludzie już nie pracują razem i nie spędzają razem czasu. Sama wspominam sadzenie ziemniaków w studenckich czasach. Oprócz mnie, miastowej i nieporadnej, pracowały w polu zaprzyjaźnione sąsiadki. Teraz pracują maszyny….
Alicjo-mam na uwadze 🙂 Ostatnio obejrzałam „Arkadię”: https://www.mnw.art.pl/wystawy/arkadia,258.html
Ostrzyciel noży chadzał, ale bardziej zapadło mi w pamięć ” Garki (nie garnki) lutuję, garki, miski, wiaaadra dziurawe!” Ależ to było dawno…
emel,
„szmaty, butelki zbieram…” 😉
Ano dawno, lata sześćdziesiąte…
Kiedyś Irek zaserwował kawę w postaci świeczki, której spód zdobiły ziarna kawy .
Właśnie się przymierzam do zrobienia takiej świeczki naszemu przyjacielowi, wielkiemu kawiarzowi, na urodziny. Dokładnie tej fotki Irka nie pamiętam, ale mam swój pomysł. Jak mi się uda, to zamelduję. Do roboty!
Nie wyszło dokładnie tak, jak pamiętam ze zdjęcia, ale to chyba dlatego, że miałam biały wosk (no bo jaki, stopiony z białych świeczek?), ale coś tam wyszło.
Zakupiłam szklane naczynie oraz świeczki, jedną prawie wysokości naczynia, grubą taką, i trochę na stopienie, żeby uzupełnić naczynie.
Do naczynia ziaren kawy tak na oko, a potem tę grubawą świecę wkręciłam w kawę aż do dna.
Stopiłam wosk z kilku świeczek w szklanej misce w mikrofali, kilka minut zajęło, przelałam do plastikowego naczynia z dziubkiem, coby się lepiej nalewało, żeby uzupełnić wosk w szklanicy ze świeczką i kawą.
I tyle!
https://photos.app.goo.gl/2nsoxEQXqpj4tzr76
No i rezultat:
https://photos.app.goo.gl/HaLGEgtpac2ZjBty7
Jest nowy wpis!