W naszym i waszym ogródku
Używamy ich do przyrządzania zup i do przyprawiania mięs, jadamy jako dodatek do mięs oraz jako dania samodzielne. Jarzyny, choć zawsze stoją na drugim planie, są przecież z przyczyn zdrowotnych bardzo ważnym i smacznym składnikiem naszego menu. Wiedziano już o tym od dawna, zawsze bowiem na polskim stole było wiele wszelkich jarzyn, jarzynek.
Już w średniowieczu, jak pisała zajmująca się tym tematem Maria Dembińska, jadano w Polsce groch, kapustę, cebulę, pietruszkę, buraki, soczewicę, koper, marchew, sałatę. Wraz z przybyciem do Polski królowej Bony pojawiły się na polskich stołach kalafiory, szparagi, selery, pory. W wieku XVIII w ogrodach warszawskich hodowano karczochy. Na obiadach u króla Stanisława Augusta Poniatowskiego jadał je ze smakiem Giovanni Giacomo Casanova. Karczochy i szparagi stanowiły niezbędną część menu proszonych obiadów w letniej porze. Sposób ich przyrządzania podawał Wojciech Wielądko w podręczniku kulinarnym z końca XVIII w., o szparagach wspomniał też Mickiewicz w Panu Tadeuszu: „po chłodniku szły raki, kurczęta i szparagi”.
W wieku XIX pojawiły się w Polsce pomidory, fasolka szparagowa, brukselka. Jadano też wówczas dużo endywii, salcefii, skorzonery, zwanej też wężymordem – jarzyn obecnie już nieco zapomnianych. W książkach kucharskich zaczęto podawać przepisy na potrawy łączące gorsze gatunki mięsa z jarzynami. Autorzy książek, czyniąc sporo zapożyczeń z kuchni włoskiej, podawali przepisy na różnego rodzaju risotta, risi-bisi, miszkulencyje (mieszaniny różnych jarzyn). Wiele ich można już znaleźć w Kucharce mieyskiej i wieyskiej, wydanej w1809 r., czy w książce Anieli Ostrowskiej pt. Kucharka warszawska dobrze usposobiona zawierająca przepisy wszelkiego rodzaju potraw, przystawek, z dodatkiem obejmującym kuchnię francuską i włoską, opublikowanej w Warszawie w 1863 r.
Jarzyny podawano przede wszystkim gotowane, jeszcze w XIX stuleciu jadano stosunkowo mało surówek. Lucyna Ćwierczakiewiczowa radziła używać sody, aby jarzyny szybciej się gotowały, współczesna dietetyka zabieg ten wyklucza zupełnie. W niektórych książkach kucharskich z XIX w. można przeczytać, że nawet natka pietruszki powinna być gotowana, bo surowa jest… twarda! Nasi dziadowie lubowali się w suto kraszonych daniach, stąd też i jarzyny krasili obficie słoninką, masłem i innymi tłuszczami.
Najwięcej jadano kapusty, która była powszechnym pożywieniem warstw biedniejszych w mieście. Tradycyjny bigos musiał się znaleźć na świątecznych stołach nawet u najbogatszych. W wielu domach przygotowywano jesienią zapas kiszonej kapusty przynajmniej w dwóch beczkach, które przechowywano w piwnicy.
Poza kapustą spożywano także spore ilości marchwi, rzepy, pasternaku, brukwi, buraków, ogórków, czosnku i cebuli. Włoszczyznę suszono i solono na zimę. W starych poradnikach znajdziemy uwagę, że przynajmniej raz w tygodniu należy jeść fasolę.
Dorobkiem ostatnich czasów jest wprowadzenie do jadłospisów papryki, cykorii, bakłażanów, patisonów czy kabaczków, dzięki czemu w sezonie letnim i jesiennym możemy współzawodniczyć w dziedzinie różnorodności potraw z wieloma kuchniami europejskimi. Jadamy wiele surówek, skrapianych olejem roślinnym, wierząc w dobroczynne skutki i działanie nienasyconych kwasów tłuszczowych, które jakoby mają zapobiegać sklerozie i innym dolegliwościom nadchodzącym z wiekiem. Czekając, co nowego przyniesie nauka o sposobach odżywiania się, jedzmy jak najwięcej jarzyn, bo cenny błonnik to jeden z najważniejszych składników naszego pożywienia. A i sole mineralne są nie do pogardzenia.
Cykoria z jabłkiem na słodko
1 – 2 duże cykorie, 1 dość słodkie jabłko, 2 łyżki śmietany, 1 łyżka majonezu, szczypta soli, większa szczypta cukru, odrobina pieprzu, można dodać kilka poprzekrawanych na drobniejsze kawałki włoskich orzechów.
Cykorię umyć i podzielić na listki, pokrajać w paski grubości około 1 – 1 1/2 cm (lub według gustu węższe albo szersze). Przygotować sos ze śmietany, majonezu, cukru, pieprzu i soli. Obrać umyte jabłko (jeśli ktoś lubi, można nie obierać), poszatkować na jak najcieńsze paseczki. Raczej nie należy trzeć na tarce, gdyż łatwo brązowieje i łatwiej rozmazuje się, a w sałatce kawałeczki jabłka powinny pozostać dość widoczne i powinno się je wyczuwać. Szybko wymieszać cykorię z sosem i jabłkiem. Po pół godzinie podawać. Doskonale smakuje ta surówka podana do drobiu i ryb.
Komentarze
Jestem ciekawa jak wygladal przepis na karczochy w XIII wieku?
Nemo jak Ty piszesz o tych upalach, jeziorach i poziomkach i to jeszcze z sroka kraju gor, to juz nic nie rozumiem, mnie jst tak zimno te ostre wiatry mnie przewialy na wylot, zapalenie zatok, dreszcze i trzesionka.
Panie Piotrze!
Ponawiam prośbę
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=524#comment-67372
Ja powiem szczerze, jestem absolutnym wielbicielem jarzyn, jadam je bez przerwy, na obiad mam zarówno surówkę, jak i jarzynę gotowaną. Bardzo często mięso stanowi symboliczną część talerza, a króluje na mim kalafior, fasolka czy wiele, wiele innych.
Gospodarz nasz zwrócił uwagę na szczodrą ilość tłuszczu w starych przepisach. Mnie do łez bawi określenie „na garnitur do jarzyn”, bo niezależnie od pieczystego czy potrawki, na stole w zamożniejszym domu podawano 2-3 jarzyny gotowane, a przy brzegu półmiska czy salaterki „obkładane” a to smażoną kiełbasą, a to pieczonymi ostrygami, a to znowu kotletami cielęcymi z kostką – ogólnie większość mięs panierowanych i smażonych w niewielkich kawałkach albo pulpetów ma dopisek „na garnitur do jarzyn”
Grażyna – w sprawie nalewki orzechowej – to, co nastawiłaś będzie nalewką orzechowo – imbirową. Tego imbiru lekko licząc jest 3 razy za dużo. Nie szkodzi, bo będzie miała nalewka silne działanie rozgrzewające prócz ściągającego. Po 10 – 14 dniach zlej ją znad owocu. Kolor powinna mieć niemal czarny. Na razie potrząsaj butlą co najmniej raz dziennie. Przelana w butelkę musi odstać jeszcze 3-4 miesiące. Potem można używać na lekarstwo.
Jejku! 17:30, a ja jeszcze w pracy! I zapowiada sie kolejna godzina.
Ladnie weekend rozpoczety!.
Z warzyw w naszym ogrodku zostala jedynie papryka – kilka odmian – a i ta powoli sie konczy, buraki, marchewka i czerwona cebula. Trzeba bedzie przekopac wszystko,dac nieco kompostu i zasadzic nowe. Jest to jednak praca na przyszly tydzien.
Ach zapomnialam o salacie-samosiejce. Wyrosla znakomicie! Nawet na odleglej sciezce.
Ide dalej popracowac.
Z pracowniczym pozdrowieniem
Echidna
Obecnie gotujem warzywa (jesli gotujemy) krotko lub na parze. A ja pamietam jak Bunia podawala marchewke omalze w stanie totalnego rozkladu, tak byla ugotowana „na miekko”. Toz samo z innym „zielonym”.
Zas papryka byla szalenie tania – pamietam stoisko przed Sezamem, wspaniala czerwona papryka, nikt nie kupowal bo nie byla prawie znana a co za tym idzie popularna. Dosc szybko ten stan rzeczy ulegl zmianie. Cena tez.
Probowaliscie szybko obsmazane warzywa na woku na sposob chinski? Pyszota. I wartosci nie traca i chrupkie. Ja uzywam do tego oleju sezamowego lecz jak ktos nie przepada za jego smakiem i zapachem moze przygotowac na innym oleju – danie al’a chinskie. Doskonaly dodatek do ryzu.
Nadal z pracowniczym pozdrowieniem
Echidna
Pokroić cykorię w cienkie paseczki, zetrzeć marchewkę (dosyć drobno). Na większych oczkach zetrzeć ogórek kwaszony. troche pieprzu (mozna nie solić – ogórki są słone), 1/2 łyżeczki oleju i majonez.
Smacznego
Doroto,
mieszkam w środku gór, ale nie w połowie ich wysokości 😉 Kiepska pogoda przyjdzie pewnie wraz z wizytą gości z Polski, którzy bardzo chcą pochodzić po górach. Już kilka lat temu mieli takiego pecha, że przez 2 tygodnie lało albo było mglisto 🙁 Poza tym moja okolica jest sporo na południe od Berlina 🙂
Temat jarzynowy jak najbardziej na czasie. Sałatkę z jabłka i cykorii zostawię na zimę, bo teraz nie sezon ani na jabłka, ani na cykorię, która po półgodzinie w sosie przypomina mokrą szmatkę 🙁 Dziś zrobię zupę z kalarepki, ziemniaków, pora, pierwszej marchewki i groszku, dorzucę liści szpinaku i kawałeczki czerwonej papryki, a po ugotowaniu dodam śmietanki i posypię koperkiem i pietruszką.
Wspominałam tu kiedyś o „Przekrojowej” akcji popularyzowania mało znanych jarzyn we wczesnych latach sześćdziesiątych. Moja Mama była wielką entuzjastką takich nowinek, więc od dzieciństwa towarzyszyły nam brokuły, skorzonera i kabaczki, a nawet melony. Kabaczki wyrastały nad podziw i bywały nadziewane i zapiekane, smakowały delikatniej niż zielona cukinia, którą uprawiam dzisiaj.
U nas jarzyny wszyscy lubią, nawet ja 😎 ale co się tylko da na surowo. Ewentualnie do chińszczyzny krótko obsmażone, tak jak echidna, kalafior i brokuł zapieczone pod jakimś sosikiem, no i oczywiście takie rzeczy jak strączkowe, czy ziemniaki, z musu katowane temperaturą.Ale np. podanie ugotowanej marchewki albo pora uchodzi w naszym domu niemal za zbrodnię. Rodzina odwraca się ze wstrętem i żąda surowizny! 🙄
aaba
Zeby nie zmarnować takiego kodu zauważę, że przed chwilą obsmażyłem echidnę. Wycofuję – wolę na surowo! 😀
Surowe pory to jedna z niewielu rzeczy, które znielubiłam z wiekiem 🙁 Bardzo je lubię po chińsku, ale znienawidziłam w surówkach. Cebulę, zwłaszcza czerwoną lub białą włoską mogłabym jeść pogryzając z „główki”, ale nie pora 🙁 Kocham za to selery na surowo 🙂
Latem cykoria obowiązkowo do sałatek owocowych. Zapisałam sobie przepis Zbyszka. Na pewno wypróbuję. Jeśli chodzi o surówki to uwielbiam surówkę z pomidorów, ogórków kiszonych lub surowych, papryki i cebulki z olejem lub oliwa. Nie wiem czemu, ale w odróżnieniu od kubków smakowych, żołądek bardzo protestuje. Tak więc głównie pozostaje mi obserwacja pałaszującej rodziny. 🙁
Coś jest w tym, że lubimy kapustę.W surówkach, zupach, bigosach, pasztecikach, pierogach, krokietach, bułeczkach itd
Aha, uwielbiam kotlety z białej kapusty!
Selery na surowo – 3 razy tak! Jedna z najulubieńszych surówek mojej rodziny, to w zasadzie banalna mieszanina marchewki, selera i jabłka, ale z dodatkiem wiórków kokosowych i z odrobiną mleczka kokosowego, przyprawiona imbirem i cynamonem. Jako dokwaszacz może być cytryna, ale jeszcze lepszy jest sok wyciśnięty ze świeżej pomarańczy. Bez cukru, bo jabłko jest już wystarczająco słodkie! Za to szczypta soli dobrze robi, byle nie przesadzić.
Oj, Bobiczku, teraz to ja bym spróbowała tego przepisu! Tylko trzeba skądś zdobyc mleczko kokosowe 😉
No, widzę, że tym razem dla równowagi tematyka w sam raz dla mnie 😀
Pani Kierowniczko, w dużych supermarketach są z reguąy półki z egzotami – może tam? A z braku laku można więcej wiórków i mleko skondensowane, tak też już rabiałem. 😉
Z ulubionych jeszcze specjalnie dla Pani sałatka z fasolką, bo wegetarianie skądś muszą brać to białko 😉 Ugotowane ziemniaki w kostkę, cebula w kostkę, papryka w kostkę, brązowa fasolka (może być z puchy) nie w kostkę, do tego majonez pół na pół ze śmietaną, sole, pieprze i zielska jakie tam kto chce (pietruszka i szczypiorek bardzo wskazane, trochę chili świeżego lub suchego jak najbardziej). Czasowy pobyt w lodówce w celu przegryzienia wyraźnie podnosi jakość. Wrogom majonezu ten sam zestaw świetnie wchodzi z winegretem.
Jak się bierze fasolkę z metalu i resztkę wczorajszych ziemniaków, to przyrządzenie trwa 10 minut, a przyjemność z jedzenia duża. 🙂
Malgosiu, przepis na kotlety z białej kapusty można dostać?
Przypomniałem sobie jeszcze jedną ulubioną z brązową fasolką (ona właściwie nie jest brązowa, tylko bordowa). W/w fasolka z burakami w kostkę, cebulą, czosnkiem, pietruszką i winegretem. Wygląda odjazdowo, bo oliwa nadaje całości głęboki, bordowy połysk. Smakuje nie gorzej! 🙂
Surowe pory bardzo lubię. Po chińsku też. Alicjo, od czego ci się nieporowo porobiło?
Selerowa surówka u mnie ma tartą marchewkę, kalafior w ciupkich różyczkach i por. Chętnie dorzucę jej jabłko.
To nemo nie lubi porów. Ale czy Kapitanowi wypada biegać bez porów? 😯
Haneczko,
nie wiem, czy Alicji też nieporowo, ale mnie pory obrzydły od surówek w Polsce, chyba z 10 lat temu. Kogo nie odwiedziłam – podawał surówkę z porem, który miał ostry, dominujący smak i czułam to godzinami w żołądku 🙁 Moja rodzina też za tym nie przepada, więc bez żalu zrezygnowałam z przyrządzania pora na surowo.
Bobiku,
ja biegam w porach rannych lub wieczornych 😆
Bardzo cię przepraszam Nemo. Alicję też. 😳
nemo 😆
Czy ja już podawałem przepis na gruzińskie, a może ogólnokaukaskie bakłażany? Jak nie, to zachęćcie mnie szybko do podania, zanim będę musiał wreszcie zabrać się do roboty 😀
Torlinie, to kompletna bzdura. Niech Pan nie wierzy we wszystkie takie rewelacje. Na wszelki jednak wypadek, by wesprzeć się autorytetem naukowym, zapytałem o to znajoma panią doktor zajmującą się żywnością i problemami żywienia człowieka. Też mnie wyśmiała. Smacznego!
Jesli pomidory pojawily sie w Polsce dopiero w XIX wieku, to ja bardzo, ale to bardzo sie ciesze, ze urodzilam sie dopiero w XX!
Lotr mi dwukrotnie wytknął nieprawidłowy kod, więc już teraz nie piszę o ulubionych surówkach i nielubianej skorzonerze czy dyni. Nie, to nie. Chciałabym tylko Nemo podpowiedzieć, że surowy por posolony, odstawiony na 20 min, a potem lekko odciśnięty i podany z pokrojonym grapefruitem jest naprawdę smaczny
Torlinie, to kompletna bzdura. Niech Pan nie wierzy we wszystkie takie rewelacje. Na wszelki jednak wypadek, by wesprzeć się autorytetem naukowym, zapytałem o to znajoma panią doktor zajmującą się żywnością i problemami żywienia człowieka. Też mnie wyśmiała. Jakie miały by być tego przyczyny. I trzeba by zlikwidowaclodówki.Smacznego!
Tereso,
Bardzo proszę.
KOTLETY Z BIAŁEJ KAPUSTY
Kapustę kroję w kawałki odpowiednie do wygodnego obdotowania. Wrzucam na wrzatek, troszkę gotuję, ale nie może być za miękka!Dobrze odcedzam. Potem przepuszczam przez maszynkę do mięsa wraz z cebulą (surową). Wbijam jajko, sypię tartej bułki tyle by lepiły się kotlety, sól i pieprz.Wyrabiam. Można na chwilę zostawić by bułka wchłonęła trochę płynu z kapusty. Obtaczam w bułce i smarzę. Pyszne same , ew. do pieczywa, ziemniaków lub zamiast surówki- do mięsa.
W domu robimy też taką szybką wersję gołąbków, tzn. podgotowany ryż, mięso mielone, cebula i kapusta poszatkowana drobno. Z tego kotlety i do tego sos pomidorowy.
Bobiku,
dawaj ten przepis, mój pierwszy bakłażan jest już na wpół wyrośnięty, choć nadgryziony ślimaczym zębem…
Haneczko,
nie ma za co 🙂
Malgosiu to nie dawaj do tej salatki papryki zielonej w zadnym wypadku, zoladki to nie za bradzo trawia, skora papryki jest ciezkostrawna, mozesz sporbowac ew. czerwona lub zolta ale wyprobuja najpierw jedzac te papryki czy zoldek sie nie buntuje.
Ci, co nie lubia porow na surowo, moga je przyrzadzac na cieplo a la szparagi. Po obcieciu zielonych lisci i przepolowieniu wzdluz.
Ja jeszcze robie tak- pory do glebokiej patelni z mala iloscia wody, sol i szczodry kawalek masla na wierzch. Kiedy pory odparuja i zaczna sie lekko rumienic, wydaje, jak mowiono w starych ksiazkach kucharskich.
Z surowek kocham – KOCHAM! – dobrze zrobiony w amerykanskiej restauracji cole slow z zielonej kapusty. Nigdy mi w domu taki nie wychodzi.
W Anglii to co jest podawane jako cole slow jest zwyczajna granda – grubo szatkowana biala kapusta tonaca w majonezie. Ani sladu wiorek marchewkowych, ani sladu ziarenek selera, zwyczajna breja w kupnym majonezie, gesta i zawiesista, nieapetyczna.
Ale wpadnij do byle jakich zapyzialych zydowskich delikatesow w Ameryce, gdzie podaja kanapki, no i cole slow krolewski! Nie mowiac o dobrych (co nie znaczy w Ameryce drogich) restauracjach, gdzie zawsze prosze o podwojna porcje tej surowki, zamiast frytek czy czego tam.
Jesli zas chodzi o polskie suropwki, tez znakomite, to najbardziej lubie te przyrzadzane przez dwie mile panie w kawiarni-jadlodajni Czytelnika na Wiejskiej. W dobrym towarzystwie, ktore tam zawsze sie znajdzie.
Małgosiu, twoje szybkie gołąbki to moje mielone z bałaganem (dorzucam jeszcze tarty żółty ser i paprykę w kostkę).
Malgosiu, takie kotlety z kapusty, zrobie mojej wegetariance, ktora uwielbia brytyjska chlopska wersje tego samego, ale z dodatkiem ugotowanego ziemniaka. To ma nazwe, ktora mi wlasnie wyleciala z glowy.
Aha! To sie nazywa onomatopeicznie bubble and squick.
Proszę bardzo: bakłażana w plastrach upiec na grillu albo na ruszcie w piekarniku (od biedy i patelnia ujdzie, ale stylowe to nie jest). Zimne smarować majonezem z czosnkiem, na wierzch sypnąć posiekanych włoskich orzechów i pietruszki. To się jada jako zakuskę, nie powiem, żeby nadmiernie lekkostrawną, ale mam do tego przepisu spory sentyment, bo dzięki niemu polubiłem bakłażana. 🙂
A propos selera, pamietam jak trudno byl on osiagalny w londynskich sklepach na poczatku lat dziewiedziesiatych ubieglego juz stulecia.
Kiedy wreszcie upatrzylam go w lokalnym Tesco moje szczescie nie mialo granic.
Przy kasie kasjerka zaczela go ogladac ze wszystkich stron szukajac przyklejonej ceny, niestey zadnej naklejki na nim nie bylo. Skonsternowana podniosla go w gore i zawolala do kolezanki w sasiedniej kasie: Nie wiesz przypadkiem co to jest?????????? Ta rowniez nie miala pojecia, ale zasugerowala przynajmniej, ze to moze byc jakis egzotyczny owoc!
Heleno,
masz rację, takiej dobrej surówki z kapusty, jak w USA, nie jadłam nigdzie.
Pory przyrządzam na przeróżne sposoby, również jako ciasto. Na spodzie z ciasta francuskiego lub podstawowego z „mojego” przepisu układam pory podduszone w plasterkach na maśle (również zielone części, ale nie te całkiem ciemne i grube), zalewam mieszaniną śmietanki i jaj z solą, pieprzem i gałką muszkatołową (śladowo) i zapiekam. Pory można posypać drobno pokrojonym i przysmażonym boczkiem lub szynką.
Haneczko, Heleno,
Muszę wypróbować wasze wersje. Dzieki.
Doroto,
Chyba coś w tym jest.Czerwoną lub żółtą paprykę jadam jak jabłko do kanapek, a za zieloną nie przepadam.
Bardzo lubiłam pory duszone z paskami wołowiny, przyprawione sosem sojowym i sosem , którego nazwy nie pamiętam, a specjalnie do tego dania był sprowadzany z Czechosłowacji. Miał cudowny smak i zapach korzenno- grzybowy. Ale bym znów to zjadła….
Tego baklazana tez by lubila, choc ostatnio troche sie boi jesc, bo przeczytala ( w madrej ksiazce), ze rosliny z rodziny belladonnowatych (baklazan, cukinie, kabaczki) nie powinno sie jesc w nadmiernych ilosciach przy SMie.
A potrafi przez trzy dni odzywiac sie moja ikra baklazanowa i niczym wiecej. Robie cala miednice.
Nie zawracajcie mi teraz glowy! Lece na manikiur-pedikiur – jesli dorwe te Chinke! Jakby powiedzial ktorys z Kaczynskich – tom Chinke. Ja juz tez tak zaczelam mowic, choc jeszcze nie pisze.
.
Ach, jakże żal mi oberżyny,
za każdym razem, gdy ją spotkam
Ma fioletowe odleżyny
i miąższ rozpiera ją od środka. 🙁
Lecz szepnął jeden mi z Nakła Jean,
że można ulżyć tej jarzynie:
nazwijmy tylko ją bakłażan
i z miejsca już po odleżynie!
A jak raz jeszcze nazwę zmienić,
na przykład na miłosną gruszkę,
warzywo nam się rozpromieni,
po czym zaśpiewa nam czastuszkę! 😆
A teraz już naprawdę do roboty (choć chce mi się, jak psu orać) 🙁
Bobik, jestes wielka radoscia mojego zycia! 🙂 🙂 🙂
Heleno, jak już tak, to zajrzyj jeszcze do nocnej poczty! 🙂
Dziękuję Małgosiu, zanotowałam. Bardziej podoba mi się wersja z mielonym po odjęciu ryżu (chyba, że w śladowej ilości).
W Pyrlandii są bakłażany, a jakże ale ich cena jest nieadekwatna do warzywa – może do ambrozji by pasowała?
Wszystkim poszukującym mleczka kokosowego itp egzotyków podpowiadam to, czego dowiedziałam się od Marialki : są sklepiki warszawskiej firmy „kuchnie świata” – tam jest jeżeli nie wszystko, to bardzo wiele ingrediencji. W Poznaniu taki sklepik jest w Starym Browarze, na I ptr na wprost delikatesów. Mają też strone internetową i można zapoznać się z ofertą, cenami ew. zamówić dostawę. Te piekielne przyprawy otrzymane ostatnio w darze od Marialki, pochodziły właśnie z tego źródła.
Porow dlugo nie jadlam, bo mi nie smakowaly. Teraz nadal wole ugotowane od surowych. Szczegolnie mlodziutkie pory tylko zblanszowane polane lekkim vinegrettem.
Endywie, cykorie, zapomniany u nas jarmuz, skorzonery i karczoch jadlam po raz pierwszy w Holandii lub Belgii. Skorzonery sa u naszych poludniowych sasiadow szczegolnie popularne.
Ulubiony cykorie kroi na kawalki i miesza z odrobina majonezy, octu winnego i co mu tam jeszcze pod reke podleci. Jak znalazl do kielbasek z rusztu i piwa. 😀
Na oberzyne i cukinie chwilowo nie moge patrzec. W czasie, gdy nam sie mniej przelewalo, te dwie + papryka byly najtanszymi warzywami na rynku. Jadlam juz chyba na 1000 sposobow. Cukinie jeszcze czasem kupuje, bo jak osiagnie rozmiar kabaczka, to swietnie sie nadaje do zapiekania w nie miesa.
Baklazan za to pojawia sie ostatnio tylko w moussace i baba ganoush.
Dzień dobry
Dziś wizyta w mieście- sprawy bankowe i dwie rozmowy dotyczące pracy na tzw. etat. Wygląda na to, że znów wyląduję za biurkiem. Przyznam się, że mam mieszane uczucia co do tego typu pracy. Jak zauważyła Pyra, pisząc uwagi do mego eseju, pociągająco odzywa się we mnie pewna anarchia, której zasmakowałem przed laty na „zrewoltowanych uczelniach wrocławskich”. Nie ukrywam, że lubię szelest banknotów przekładanych z ręki wprost do ręki, bez pośrednictwa banków, państwa; bez odciągania składek rozlicznych i podatków. Lubię wieczory nasycone lekką nutą ryzyka gdy nie wiadomo co człowiek znajdzie do pracy rankiem. Odmładza mnie i pociąga ta gorzkawa wolność, której doświadczam od kilku miesięcy. Mało tego, inspiruje mnie do pisania. No ale to emocje- rozsądek dyktuje, że znów trzeba wrócić do nudy dnia codziennego odmierzanej porannym galopem do roboty, wpisem na listę obecności, składkami na głodową emeryturę i tak zwaną opiekę medyczną. Więc mam dylemat – starzeć się za biurkiem i barykadami z papierów czy zaszaleć życiowo na całego. To się nazywa chyba kryzys wieku średniego u facetów.
A teraz konkrety. W mieście kupiłem 2 kg mięsnych żeberek, już się duszą w rondlu z dużą ilością cebuli i czosnku. Wypatrzyłem też bardzo ładny kawałek surowego boczku. Zamarynowany nabiera smaku, bo planuję go jutro upiec. Do tego na żeberkach wołowych chcę ugotować zupę ogórkową bo został mi słoik zakwasu. Poza tym pomidory, ogórki, młody czosnek i cebula w formach dostosowanych do upodobań domowników.
Ze smętnych spraw: Zadzwonili z redakcji, że mam napisać skrót polemiki z księżmi na pół strony – do tłumaczenia na niemiecki. Pół strony, bo nie stać ich na większe honoraria dla tłumaczy. Oczywiście wykastruję swój tekst do połowy strony, bo zależy mi na publikacji. Oczywiście też nikt mi za to nie zapłaci. Tym samym tekst jest już mniej wart niż dniówka na rusztowaniach.
Z pozytywów: Układa mi się w głowie esej(opowiadanie) o konfliktach narodowościowych. Czuję, że to będzie dobry tekst, bo zdania przelatujące przez głowę nocami nie pozwalają zasnąć. Za tydzień, może dwa tekst będzie gotowy.
I tyle u mnie, w dusznym i czekającym na burzę Przytoku.
Pozdrawiam serdecznie.
Jeszcze uwaga-esej ukarze się w całości a pół strony skrótu tłumaczonego na niemiecki będzie dodatkiem do publikacji.
Moiściewy, co to się porobiło!
U P.Adamczewskiego grono zapaleńców chciało omc zbawiać świat i ludzkość, utalentowana dziennikarsko Joasia Woyciechowska (vel Bambusowy Las) zamieszcza „recenzję” z koncertu Leszka Możdżera, a u Doroty z sąsiedztwa gotują dzisiaj na barokową nutę! Biedna Pyra nie nadąża za obfitością źródeł i natchnień.
Wojtku a ile stron ma caly esej?
Bobik, skąd wiesz jak niechęć do pracy wyrażała moja Mama 😯
Od pół godziny próbuję wysłać to jedno zdanie co powyżej. A on nie i nie, bo za szybko. A niby jak mam dawać enter? W zwolnionym tempie, czy na raty 👿
Wojtku
wczoraj 21:45 miałeś dobre wejście.
taaaak masz racje. Na ulicy nie ma co looknąć. Lato w pełni i można by popatrzeć na przewietrzane sukieneczki cięte do kolan. Właśnie teraz jest możliwość zaprezentowania fantastycznych letnich świeżych farb i ciekawych krojów. W tak prosty sposób można dodać sobie tym kobiecej słodkości. Zadziałać na samców, pograć na ich visualnych odczuciach …
Ale nic z tych rzeczy. Większość wbite w spodnie i marynarki kiszą się w tym niczym kapusta w beczce. Czynią tak jakby nie zależało im na naszych spojrzeniach.
Kasa w głowie? Kariera? Licho to wie.
A o porach na dodatek klepią wte i z powrotem.
Wyemancypowane po uszy widziałyby nas najchętniej tylko na drzewach.
Ah, o czym tu klepać. Gdyby nie zgubne skutki picia wódki to nic tylko się uchlać.
Wczorajszy remanent:
Przepis na fałszywy móżdżek:
zeszklić na patelni drobno pokrojoną cebulę, rozpuścić kostkę drożdży, zalać białkiem jajka, posolić, popieprzyć, jadać na grzankach. Pyszne i zdrowe (drożdże), a przy tym wegetariańskie.
Warzywa u mnie na okrągło, a bez względu na porę roku pomidory muszą być – sama je wybieram bardzo uważnie.
Sałatka z porów jak najbardziej – ale same pory plus majoneze ze śmietaną pół na pół i dyzurne, odrobina cukru. W innych sałatkach rzeczywiście przebijają wszystkie składniki intensywnością zapachu. I smaku.
doroto l.
esej Wojtka jest tutaj:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Esej_Wojtka.html
Sama oceń, ile to stron.
Idę orać 🙁
Nigdzie nie idę. Podduszam się. Dzisiaj jakoś tak przedburzowo, czy przed coś. Od Pyry jakby nadciąga.
arcadius, nie żałuj mi, proszę, porów. Czy ja ci odmawiam kiecek? A noś sobie ile chcesz!
doroto l.
trzy na drobno, cztery normalnie
móżdżki co poniektórych też są wegetarianskie, to tak mi się nasunęło po dzisiejszej kontroli ekologicznej. Kontrolujący czasem opowiadaja u jakich oryginałów byli.
idę się umościć i odespać tę kontrolę. Według nowych, a może starych, w każdym razie mi dotąd nieznanych wytycznych, można własne pole posypać wlasnym obornikiem dopiero po uzyskaniu zgody właściwego organu. Eko, oczywiście.
Lubię surowe pory, ale bardzo cieńko pokrojone. Z majonezem, kukurydzą i śliwkami w occie. I cykorię w całości. Marchewkę też, byle nie tartą. Tarta mi się cafa, jak Burkowi gazdy ostryga
U Pyr dzisiaj obiad – prymityw, czyli odsmażany makaron na słono i ogórek małosolny. Jest burzowo, duszno, mimo wiatru, dalekie pomruki, deszczu ani śladu. Nie chce mi się rozgrzewać kuchni. Najwyżej zrobię potem jakąś solidniejszą kolację.
Jak ja wam zazdroszcze tego, ze moze wam sie nie chciec.
Doroto
Esej ma sześć stron, bo takie było zamówienie. Trochę czasu mi zajęło dopieszczanie zdań i słów, by się w tej normie zmieścić. A teraz pół strony na niemiecki. Ktoś to przetłumaczy, jak znam życie niechlujnie i po łebkach, bo mało płacą. I całe to moje gotowanie w mózgu zamiast stać się wyrafinowaną potrawą będzie po prostu hamburgerem.
Arkadius
Moja przyjaciółka, fajna dziewczyna( 30 kilka lat), zgrabna, inteligentna, wykształcona,niesamowity garbaty nos, oczy w których utonąć można chodziła w zwiewnych sukienkach. Sama wolność – opalone nogi, sandały, czarne koronki przez te tiule prześwitujące. Po prostu żyć się chciało, gdy obok niej byłem. Inspirujące doświadczenie. A tu nagle spodnie, ciasne marynary i wszystkie te atrybuty tzw biznes woman. Zacząłem drążyć o co chodzi. Skąd ta zmiana niekorzystna? Napiliśmy się kiedyś zdrowo i ona mi mówi, że jakiś gówniarz powiedział, że ma za grube kostki u nóg. To było na imprezie, właściwie nikt nie powinien brać tego typu ocen na poważnie. A ją to ruszyło i wbiła się w te pory, marynary, garsonki jak u kobiet windykujących należności dla banku. Po prostu się usztywniła, i w formie i w treści, żeby kostek u nóg nie było widać.Bardzo podła się zrobiła, dla ludzi nieprzyjemna i wroga. Jeden tekst na imprezie zrobił z motyla larwę. Miała taką intencję – jak się nie potrafię podobać to przynajmniej potrafię budzić strach. Fatalny efekt, ile ja się musiałem nastarać, by uwierzyła, że te nieszczęsne kostki kruche są i delikatne, że mi się po prostu podobają. Dlatego podobają mi się kobiety w luźnych szatkach. A najbardziej – trzymając się tematyki blogu – takie, które lubią jeść palcami. Właśnie ten hippisowski luz mnie pociąga – wino, skręt, obdarte sandały i oliwki wybierane palcami wprost ze słoika.
Pozdrawiam
A ja juz sie naoralam. Wiecej powiem – juz nawet po poznym, bardzo poznym obiedzie. Dzis krolowala ziolowa Foccatia z szynka, serem, cebulka, pomidorami i papryka wedzona (z marynaty). Coby silnie obzarstwo zaakcentowac, dolozylismy sobie miche gotowanego bobu na deser. Zamiast slodyczy.
Bobiku, psia slodyczy – echidny sie nia jada. Ani obsmazonej, ani na surowo. Echidne sie podziwia.
Echidna echidne tez podziwia. Wiecej powiem: Echidna Echidne podziwia (!?). Ze takie polkurcze a tyle zzarlo.
Ide do katka przepoczac po wielkim zarciu. Moze jaka herbata?
Echidna
Wojtek, Wojtek – ma ta Ewa z Tobą krzyż pański Jak już się trafi facet na kobiecość wrażliwy, to zaraz się okazuje, że tę cechę ma w nadmiarze niejakim. Z ingerencją w tekst i w spłaszczanie problemu musi się, niestety, każdy autor liczyć. Nie wiem jaki stopień „mistrzowski” trzeba osiągnąć , aby redakcja nie smiała za ołówek łapać. Popytaj Piotra. Może są w Polsce takie 2-3 nazwiska?
Nirrod- przez lata całe mnie też nikt nie pytał, czy mi się chce pichcić niezależnie od pogody i samopoczucia. Emancypacja dopadła mnie dopiero niedawno
Pyro, zeby to o gotowanie chodzilo, to pryszcz by byl. Ja marudze, ze w pracy za komputerem musze siedziec…
Zdarzało się słyszeć, że panie wkładają garnitur, żeby panowie ich kostek sobie na oczy nie wkładali, ale żeby miały te wyemancypowane problem z pretensjami kolegów o rozmiar kostek to jeszcze nie spotkałam. No i nie wierzę. Jak i w to, że jakiś pan ryzykuje taką uwagę, bo co za błazen to musiałby być?
Może ta opowieść to wprawka literacka?
Nirrod, nie ma czego zazdrościć. Może mi się nie chcieć, a zrobić i tak trzeba. Staram się, żeby mi się chciało, wtedy jest łatwiej 🙂
Wzięło, przeszło, nic nie kapnęło, dusi jak dusiło.
Wojtek a maja miejsce na wydrukowanie calosci po niemiecku i kiedy trzeba oddac?
Pomidory – wszystko jest wieksze w TX 🙂
Ten zolty wazyl ok funta
http://picasaweb.google.com/WandaTX/2008Pomidory?authkey=0101wJBVSkk
Poprzedni wpis mi wcielo – kody niepoprawne czy oczy niedowidza
Jarzyna – termin coraz częściej będący synonimem warzywa.
Pierwotnie (XIV wiek) jarzyna znaczyła zboże jare, a więc siane na wiosnę, w przeciwieństwie do oziminy sianej jeszcze jesienią poprzedniego roku.
to poczatek artykulu z wikipedii
Calosc tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Jarzyna_(warzywo)
? hm
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jarzyna_(warzywo)
Doroto l – o ile się orientuję, to streszczenie niemieckie ma mieć wartość informacyjna, podobnie, jak streszczenia obcojężyczne w periodykach naukowych czy literackich. Z pewnością nie opublikują całości w obcym języku, bo nie taki jest docelowy czytelnik.
Psiakość, wysłałam zanim napisałam do Wandy TX – pomidory piękne, a co ze smakiem i zapachem? Czy nie przypominają tych „kartonowych” truskawek amerykańskich?
Pyro – to sa prawdziwe pomidory, pycha! W sklepie Whole Foods kosztuja podobne, 6-7$ za funt. W innych sklepach pojawily sie tzw. pomidory na galazce i te przez jakis czas byly akceptowalne. Ja i tak moge jesc prawie kazde i na okragla do wszystkiego.
Wanda TX – widzę, że masz „swojego chowu”, bo czego, jak czego ale słońca Wam nie brakuje. Ja też mogę całe lato przeżyć na pomidorach, ale tych w handlu nie lubię
Nie wiedziałam, czym sie różnią jarzyny od warzyw – chyba nawet kiedyś o to pytałam – teraz nareszcie wiem. Dzięki, Wando. Dzisiaj nagotowałam gar zupy warzywnej! Pycha. Mogłabym jeść całe lato. Pyszny temat dzisiaj!
Alicjo, czy te wszystkie przepisy będą w Przepisach?
Smakowitego wieczoru. 🙂
Wando TX,
ja Cie bardzo proszę!!!
A u mnie wściekło się wszystko. Pomidory stoja, ytudno to w ogóle nazwać krzakami. To są … nie nazwę. Ziemia, ile jej tam jest na tym wapieniu, nawieziona i w ogóle. Nigdy tak nie rosły, jak „nierosną” w tym roku, noce zimne, dnie takie sobie, zeby to kolka.
A ogórki cos mi zeżera mimo trocin i skorupek od jajec, i czym ja się tu Alsy siostrze pochwalę to nie wiem (nemo juz mizerię ze swoich robi!), przecież do środy nie wyrosną mi te cholery na przyzwoitą miarę! 🙄
ALE… porzeczki dojrzewają, pilnuję i robię za stracha na wróble mimo dyskietek, może chociaż to gościom się spodoba. Porzeczki, a nie strach na wróble 🙂
U mnie sauna dzisiaj. I jak nic zbiera sie na burzę. Znowu!
A co do pomidorów sklepowych, to nauczyłam sie wyszukiwać te najbardziej podobne do ogródkowych, smakiem i zapachem. Poza sezonem – z hodowli hydroponicznych, albo z Florydy, ale tu tez jestem wymagajaca. NIGDY nie trzymam pomidorów w lodówce, to jest wielki grzech. Może dlatego, trzymane w koszyczku wiklinowym na stole, smakuja mniej wiecej normalnie.
Ja w ogóle kupuję jarzyny (których w ogóle nie odróżniam od warzyw) oraz owoce głównie na nos, co u psa nie powinno zresztą dziwić. Rodzina się wprawdzie nieco podśmiechuje, jak pilnie obwąchuję piętnaście kobiałek z truskawkami albo dwadzieścia wiązek marchewki, żeby wyciągnąć tę jedną jedyną słuszną, ale co mi tam, niech się śmieją, ja tam już wiem, co robię. Na truskawkach ananasówkach jeszcze się nigdy nie zawiodłem, a wśród wielkiej mnogości odmian na targu nie da się ich rozpoznać inaczej, niż przez wyniuchanie. 🙂
Alicjo, Ty, w charakterze stracha na wróble, spodobasz się na pewno bardziej! 🙂
Co tutaj lubię, to własnie to, że od jarmarku po najbardziej wyszukany sklep mogę dotknąć, powąchać, pougniatać. I nikt słowa nie powie.
nemo , ja bym tam sięgnęła pod folie tych kurek rumuńskich. U nas nawet jak jest siateczka czy folia, masz prawo sprawdzić, że nie kupujesz kota w worku. Wszystko jest tak pakowane, żeby była taka możliwość sprawdzic, co w worku.
A ja mam wreszcie piekne paznokcie. Ciemno-metaliczno-baklazanowe na nogach i jasne na rekach.
Tak, tak, pamietam co wypisywaly rozne pancie w Kobiecie i Zyciu na temat lakierow i szminek, mam nadzieje, z im to przeszlo. Mnie zabralo pare lat zanim sie z tych apodyktycznych glupot wyzwolilam.
Wiec mam rozne. A jeszcze inna szminke.
Bobik, poczta nr 2.
Przekazuję pozdrowienia , a nawet wyrazy tęsknoty za blogiem, od Marialki. Dzwoniła bidula z dyżuru w pomocy doraźnej Cały ubiegły tydzień wstawała tuż po 4.00 rano, bo dojeżdżała do Konina, gdzie ma wyznaczoną specjalizację. W każdym miesiącu jeden tydzień zamiast na swoim OIOM=ie pracuje w konińskim. Też idiotyzm (moim zdaniem) żwby pracować na co dzień w dużym ośrodku akademickim, a na specjalizację jeździć 100 km do Konina.
Helena – Wy się, Towarzyszko, fatalnie zaniedbujecie! Na egzekutywę Was wezwiemy. A fotki po-remontowe gdzie? A obiecane fotografie z donic przed wejściem gdzie? No, ja Was po dobroci przywołuję do porządku!
Wszystko prawda, Pani Naczelniczko. Jutro zrobie jak przestudiuje w ksiazeczce jak nastawic na szeroki kat aparat.
Bo to bylo tak:
Najpierw zgubilam isntrukcje.
Potem instrukcje znalazlam.
Potem je schowalam.
Potem nie pamietalam gdzie.
Potem zowu, alleluja, znalazlam, ale nie chcialo mi sie czytac.
Teraz wiem gdzie sa.
Chyba wiem….
To ja wam jeszcze kochani podam pyszny przepis na:
KOTLETY Z KALAFIORA
potrzebujemy:
kalafior (zwarty)
pieczarki
masło
cebula
rosół
gęsta śmietana
jaja
tarta bułka
mąka
łagodny żółty ser
sól, pieprz, cukier
olej słonecznikowy lub oliwa
Pieczarki pokrojone w plasterki dusimy z łyżką masła, dodajemy cebulę, sól, pieprz. Po chwili wlewamy szklankę rosołu i dusimy pod przykryciem .Dodajemy smietanę i odstawiamy z ognia.
Kalafior w całości wkładamy do osolonego i pocukrzonego wrzątku.Obgotowujemy przez kilka min. w odkrytym garnku.Kalafior na kotlety musi być twardy i ostudzony.
Kroimy go w plastry dość grube, panierujemy w mące, jajku i bułce tartej i smarzymy na oleju na złoty kolor. Najlepiej jak kalafior jest zanurzony w oleju.
Usmarzone kotlety układamy w zaroodpornym naczyniu, każdy kotlet przykrywamy kawałkiem sera, a na wierzch- uduszone pieczarki. Posypujemy wiórkami masła i zapiekamy w bardzo gorącym piekarniku przez ok. 10 min.
Naprawdę pyszne.
… dziękuje za uznanie, Also – w sprawie starszki na wróble 🙂 Kosy raczej…
A, i wczoraj w dzienniku dowiedziałam się, że jako posiadaczka ogródka nie mam prawa podkładac substancji trujacych wredne zwierza, które niszczą moje zasiewy i zasadzki, bo to jest sprawa kryminalna (NIE żartuję).
Raz podsypałam naszym chipmunkom cayenne pepper, ale to przeciez przyprawa. Co prawda zaraz się rzuciły do miseczki z wodą, popiły, ale nie zaprzestały, niestety, niecnego procederu.Z nimi nic. Podałam chlebek nasączony spirytusem (to bylo 14 lat temu). Zeżarły, upiły się, przez dzień leżały pod dzrewkiem (wyobrażam sobie), a potem oz?yły. No i co takim zrobić?! Nie da się wytępić, trzeba polubić 🙂
Dokarmiamy orzeszkami, a one i tak wygrzebały mi ozdobną fasolę z gleby, juz taką wyrosnieta wsadziłam i wydawało mi sie, że zabezpieczyłam kamieniami naokoło.. I co robic?! Nogi z d… powyrywać?!
Alicjo nie masz wpływu na naturę. Zwierzątka były tam pierwsze. Chcial nie chcial trza to uszanować. Jedynie co można to:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/OOscypki/photo#s5189506000246169106
choc nie daje gwarancji ze to pomoże.
1111
Tego nie daruje, kodu.
Arkadius,
a gdzie u Ciebie te zwierzatka, w bloku z lat 50-tych na któryms tam pietrze? Udzielasz im gosciny? No, to mnie tu nie strofuj tak dzielnie i lekko, ze ja mam szanować, poczytaj, co Wojtek z Przytoka pisze na temat dzików! Ja nastałam tutaj 14 lat temu z groszem, poprzednicy 100 lat wcześniej, karmie bydleta – i co ja mam za to?! To może ustąpmy kochanym zwierzątkom i zgładzmy się, co? Niech się zwierzatka pożywią naszym ścierwem.
Kto pierwszy – Arkadius? 😉
Głupoty takie, tez by sie wściekł, jak by Ci zwierz wszystko zjadał. W lesie ma, cholera…
miało być „byś sie wściekł”
Ogladam sobie koncert z okazji urodzin Mandeli (tak, tak wiem, Mandela nie jest warzywem, wiec nie pasuje do dzisiejszego tematu), i wlasnie zagrano „Gimme hope Jo’anna”. Przypomnialam sobie, jak po raz pierwszy zrozumialam slowa tej piosenki (po latach bawienia sie do niej w klubach). Jakos mi tak gluio, ze glupia bylam…
Dzisiaj byl obiad bez warzyw 😛
http://youtube.com/watch?v=bNNfAuMq-M0
Well Jo’anna she runs a country
She runs in Durban and the Transvaal
She makes a few of her people happy, oh
She don’t care about the rest at all
She’s got a system they call apartheid
It keeps a brother in a subjection
But maybe pressure can make Jo’anna see
How everybody could a live as one
(Chorus:)
Gimme hope, Jo’anna
Hope, Jo’anna
Gimme hope, Jo’anna
‚Fore the morning come
Gimme hope, Jo’anna
Hope, Jo’anna
Hope before the morning come
I hear she make all the golden money
To buy new weapons, any shape of guns
While every mother in black Soweto fears
The killing of another son
Sneakin’ across all the neighbours’ borders
Now and again having little fun
She doesn’t care if the fun and games she play
Is dang’rous to ev’ryone
(Chorus)
She’s got supporters in high up places
Who turn their heads to the city sun
Jo’anna give them the fancy money
Oh to tempt anyone who’d come
She even knows how to swing opinion
In every magazine and the journals
For every bad move that this Jo’anna makes
They got a good explanation
(Chorus)
Even the preacher who works for Jesus
The Archbishop who’s a peaceful man
Together say that the freedom fighters
Will overcome the very strong
I wanna know if you’re blind Jo’anna
If you wanna hear the sound of drums
Can’t you see that the tide is turning
Oh don’t make me wait till the morning come
Nareszcie week-end.
Surowki sa pycha. Pamietam jak moj maly synek pachnial surowka z porow, gdy odbieralam go z przedszkola. Do dzis ja lubie, choc wole por gotowany z wody.
Polecam surowke z tartej marchwki i mlodych (surowych a jakze) burakow. Polac olejem orzechowym, z rozgniecionym zabkiem czosnku i sokiem z cytryny i lyzeczka mocnej musztardy.
Coleslaw z kapusty cukrowej sie swietnie przechowuje i pasuje do wszystkiego.
Jest teraz taki wspanialy czas dojrzewania jarzyn i warzyw (jak Bobik, nie rozrozniam). Kupilam mlode cukinie. Kroje je wzdluz w dosc grube plastry, marynuje troche w oliwie a zosem sojowym i czosnkiem i daje na szybkie grillowanie. Beda serwowane z ryba monkfish.
Arku, jak jeszcze raz zamiescisz te glupawa, malo smieszna za sto czterdziestym osmym razem fontanne, to my Ci u urwiemy ten kranik, z ktorego woda leci.
Obejrzelismy to i dosyc.
Dorosnij.
Sezon czereśniowy w pełni.
Wczoraj udałem się z Antkową w ramach zajęć rodzinno-integracyjnych na rowerową przejażdżkę. Celem bylo miejsce o którym kiedyś pisałem, tam gdzie octy, oliwy i oleje rozmaite nalewają do naczyń własnych i zakupionych w sklepie. Co to ma do czereśni? Otóż zakupiłem tam ocet jabłkowy który to niezbędny do wykonania polecanych kiedyś przez Puchalę marynowanych czereśni. A tak przy okazji jeszcze ocet z mango-antkowa i wiśni-antek. Udało się dowieźć wszystko w calości, tak więc żadne kwaśne miny z tego nie wynikły. Po czereśnie jutro do Ursusa.
Myszowata! Jedziesz?? Przepadłaś gdzieś…
Co ciekawego jeszcze można z czereśni? Macie jakieś własne doświadczenia? Nalewkę też naleję, znalazłem przepisy.
Dzisiaj odkorkowałem, zakorkowaną jakieś 10 miesięcy temu flaszkę wiśniaka – miodu wiśniowego! Kolor fantastyczny, smak, zapach jak i owszem!!
Ale jaką to ma zawartość cukru w cukrze? Jeszcze nie wiemy, pije się jak kompot. Zaczynają się maliny, trzeba kupić więc drożdze i miód by wykonać maliniaka.
Potwierdza się że aby złapać odpowiednią formę psycho-fizyczną należy wykonać odpowiednie poranne zabiegi ze swoim ciałem i duszą.
Te półtorej godziny, które nemo poświęciła na środowe przygotowania nie poszły na marne!! Pamiętacie te yogi, kiełki i rozciągania…Zwyciężyła w porannym konkursie, a i na moje konkursowe pytanie o kierowcę do wynosu odpowiedziała prawidłowo!!
Tyle godzin w doskonałej formie!! Fiu. fiu!!
Kierowca nie do pizzerii, ale do takiego przekąskowo-sałatkowego barku.
O nagrodach nie wspominałem.
Może kieliszek wiśniaka?
Ooooo!!! A wczoraj widzieliśmy też Rubika – nie tego co wymyślił słynną kostkę, ale tego co tak intensywnie wymachuje rękoma – Piotra, wraz ze swoją dopiero co poślubioną- jak mówiły w kiosku tytuły gazet sensacyjnych w treści – małżonką ( zd. Paskudzką – naprawdę )!! Byłbym zapomniał….takie ważne to przecież wydarzenie w moim życiu. Widziałem Rubika, widziałem Rubika!!!
Teraz sobie już idę.
Widziałem…..!!
Ależ Heleno!!
Dorosnąć?
Na tym blogu nie ma ograniczeń wiekowych.
Chyba że przeoczyłem.
Widziałem Rubika!!
Uwaga, uwaga – przyjaciółka moja mówi, że w Realu, na półkach z przecenionymi ksiązkami, jest ślicznie wydany poradnik „miody” Po przecenie 20 zeta. Bogato ilustrowany, gawędy, przepisy na miody pitne, na inne alkohole i na napoje orzeźwiające. Radzę zajrzeć do Reala
Antku,
dziękuję za uznanie dla moich wysiłków psycho-fizycznych, by sprostać wymaganiom tego blogu 😎
Czereśnie najlepiej zjeść świeże, mogłabym kilogramami, ale w tym roku marnie, bo drzewa pokiereszowane gradem słabo obrodziły, a kosy i inne ptactwo szybkie w tym roku i wyjątkowo żarłoczne 🙁
Alicjo, zebrałam dziś część porzeczek, a ogórków jeszcze nigdy nie miałam tak wcześnie i w takich ilościach 😯
Antku,
Widziałeś Rubika?!
😆
Antku,
podobno ta Paskudzka jest niezadowolona z nocy poślubnej 😯 Jeśli on gra tak, jak komponuje… 🙁
6666 ! Co to wrózy?
Zobaczysz Rubika 😯
😆 😆 😆
Boskie.
Piekłam dziś chleb na bazie orzechów, nic to,
dodałam do niego zielony pieprz i dobrze jest.
Alicjo, konopi im nasadzic, w odstepach do tego ta rosline z tymi trabkami, dedura czy cos tam i….. odczekac, moze zrobia sobie tam swoj terenik i inne rzeczy Ci zostawia i tak beda chodzily nacpane. A jak Cie wladze beda chcialy wsadzic do wiezienia, to powiesz, ze to z milosci do zwierzaczkow.
Ja nie moge miec kwiatow na balkonie, wasnie pan kocio jest uprzejmy taszczyc po pokoju resztki krzczku bukaszpanka, ktory wykopal, obgryzl mu korzenie i liscie, zjadl je i teraz sie bawi. Przeciez bukszpan ma jakies olejki eterowe i inne substancje, to nie jest trujace? Kocia zrzarl mi juz wyszystkie i teraz ma dwie wolne skrzynki do plazowania sie.
Datura 😀 😀
Niech ci się Rubik przysni?! 🙄
Helenko – ja w obronie Antka. Niektórzy panowie tak mają. W połowie lat 80-tych przyszłam kiedyś na dyżur sobotni w klubie i stwierdziłam, że w gabinecie szefa – siedzi Wóz Jureczek, jego zastępca – Szeryf i jeszcze dwóch oficerów Sami pułkownicy w granicach 50-tki . Siedzą, coś oglądają i rżą, jak źrebaczki na łące. Piekielnie ucieszyli się na mój widok. Uradzali coś chichocząc, a potem Wódz powiada „Proszę popatrzeć pani Jarutko. Na Panią czekaliśmy. Jesteśmy ciekawi Pani zdania – może by tak wystawkę zrobić. Na fotogramie o podwójnym formacie pocztówkowym widniała reprodukcja Satyra z Pompejów : tego z członkiem długim do ramienia. Westchnęłam demonstracyjnie nad ich ignorancją i pytam co maja wojska lotnicze do wykopalisk. Zamiast odpowiedzi usłyszałam wybuch wręcz chłopięcego śmiechu, poważni ludzie tarzali się z uciechy po fotelach, a na stoliku leżały fotki znane z każdego podręcznika historii sztuki. Jakby tego było mało, jeszcze w parę godzin później opowiadali, że Jaruta aż westchnęła oglądając unikalne mozaiki
Miało być Arka nie Antka. Przepraszam
Hej Slawku
przystrój tych dwóch od Kafki w pory
Popłakałem się….wasza inwencja mnie przewróciła. 🙂
A co do nocy poślubnej, to on taki konserwatywny ten Rubik?
Czekał do ślubu!?
Widziałem Rubika!!!
Pyro, w obronie Arkadiusa? To ja dołączam do Heleny, jeśli się zgodzi.
Ja wiem, Pyro. Nic tak chlopcow nie bawi, jak widok siusiaka.
Cudzego oczywoscie.
Jeszcze w sprawie kurek, nie kurków, co to Helena chce urywać 😯
Alicjo, ja nigdy nie kupuję dzikich grzybów, a te bośniackie bym sprawdziła z ciekawości względem robaków, ale się nie dało bez uszkodzenia opakowania 🙁 Normalnie są sprzedawane luzem.
Nemo, a czy moglabys przekazac jednemu ze zwych kotow slowa uznania? Juz on bedzie wiedzial o co chodzi…
W ubieglym roku byly kurki z Litwy i byly normalne, moze trzeba odczekac az przyjda takie dostawy.
Come over, Teresko, come! The more the merrier.
Heleno,
przekazałam i dziękuję w imieniu 🙂
Dzięki, Helenko.
Dobranoc. Jutro będę piekła ziemniaki i może twarożek do tego z zieleniną (czyli gzik)
doroto l.
hm… konopie?! Wsadziłam sztuki dwie, takiej nepalskiej odmiany, ale chyba je też szlag trafił 😉
Chyba mi nie będzie dane iść do kicia, ani na starość zaszaleć hippisowsko 🙁
Psiakość, jak hipissi szaleli, to byłam za młoda, a teraz na starość mi nie wschodzą 🙁 Kiedy mam szaleć?!
Ja z gory przepraszam za post polityczny, ale czytam sobie wyborcza a tam ani slowa o Zimbabwe. Nawet konfiskata chinskich zabawek we Wloszech jest wg dziennikarzy bardziej interesujaca…
Smutno…
Alicjo, jak nie zaczna rosnac, to zapraszam do Hagi, zrodel szczescia hipisow u nas dostatek…
Sluchajcie. Jak sie nazywal ten taki slynny bohater Wielkiej Wojny Ojczyznianej, ktory wlasnym cialem zaslonil lufe faszystowskiej armaty, zeby kula nie trafila w pomnik Stalina? Na pewno starsi pamiertaja, bo piesni o nim ukladamo.
I podobny bohaterski czyn popelniony zostal TU, na tym tu blogu.
Czapki z glow,
Dzisiaj mialo nie byc pisane. Jak wakacje to wakacje. Niestety zebralo sie tyle spraw, ze tastatura sama wystartowala. Zaczelo sie od wizyty w banku na wegierskiej stronie. Sprawdzilem stan konta i nie moglem wierzyc wlasny oczom. Pomyslalem sobie, ze bankomat pomylil przecinki. We wlasciwa strone. Wszedlem do sali operacyjnej i przypadkowo spotkalem pania która dba o moje rozliczenia. Zapytalem, czy jest rzecza mozliwa, zeby na moim koncie bylo az tyle. Pani sprawdzila na swoim komputerze i powiedziala, ze wszystko sie zgadza. Zgadzalo sie co do ostatniego forinta. Co jest u licha pomyslalem. Ostatnio, od mniej wiecej stu laty nie pracowalem dla specjalnych sluzb, w zadnym kraju, a tu wplynela waluta. Co prawda nie Euro ale calkowicie wymienialna.
Okazuje sie przy tym, ze mój Djabel Stróz urzeduje równiez poza granicami ogródka. Rzucil w przelocie jedno slowo. „Zapraszej”. No i zaprosilem moja bankowa opiekunke na obiad w pobliskiej, calkiem ladnej restauracji. Pani nie stawiala nadmiernych oporów bo pora byla obiadowa. Nie bede cytowal wegierskiej kuchni ale na zakonczenie byly oczywiscie nalesniki. Pani mówi perfekt po niemiecku wiec nie istniala bariera jezykowa.
Odebralem na Wegrzech stolowa noge w postaci beczki. Zamówilem beczke o wysokosci jednego metra i srednicy polowa. Piekne akacjowe drzewo. Bedzie uzywana w charakterze stolika podczas grill party. Pytanie tylko z kim tu grilowac. Nowi sasiedzi maluja z zapalem nowa chate i nie maja glowy dla innych zajec. Stara beczke zdazylem juz podarowac. Dostane w zamian jakac ceramike.
Zachecony przykladem sasiadów rozmyslam o malowaniu chaty. Moze by tak nastepny Zjazd blogowy zrobic u mnie a niedobitki, które nie zdaza sie w pore ewakuowac zagonic do prac malarskich.
Wieczorem, byla transmisja z galowego koncertu na dziedzincu Palacu Schoenbrunn. Byla oczywiscie Anna Netrebko. Ostatni koncert przed rozwiazaniem. Wszystko wskzuje na to, ze panda i obydwa misie polarne zostana wkrótce zepchniete na dalszy plan. Mysle o sympatii spoleczenstwa.
Jedna znajoma pani ogladala zdjecia Marka i skomentowala w nastepujacy sposób
Bardzo interesujaca móglby byc uklad: Sex Mis Ja.
Chcialaby dusza do raju. Mam na mysli moja znajoma. Wakacyjny.
Pan Lulek
Nirrod, za to niemieckie wiadomości zaczynały się dziś od Zimbabwe. Słaba pociecha, bo priorytetów „Wyborczej” to nie zmieni, ale zawsze coś.
Alicjo, to nic z tego wspólnego garowania nie będzie? A już tak się cieszyłem! 🙁
U nas tez numero uno byly wybory w Zimbabwe.
Szkoda, ze w Zimbabwe nie ma nafty.
Matrosow! On sie nazywal Aleksandr Matwieicz Matrosow.
http://en.wikipedia.org/wiki/Alexander_Matrosov
Chwala Bogu, ze tam nie ma nafty!!! Dopiero by sie dzialo. Ja przyznam, ze jestem stronnicza, bo Ulubiony zajmuje sie Zimbabwe sluzbowo i z zamilowania. Co nie zmiena faktu, ze co ogladam niepolskie wiadomosci to o tym mowa, a u nas o pierdolach gadaja.
Z calym szcunkiem, ale moja dusza krzyczy: Matrosov byl durniem!!!
A teraz juz przestane marudzic i pojde spac. Dobranoc wszystkim.
Szkoda? 😯 To by dopiero się tam działo! Miejsca z naftą i innymi łakomymi kąskami są najczęściej miejscami przeklętymi, o ile przypadkowo nie jest to Teksas. Szejkom może i żyje się dostatnio i wygodnie, ale już szejkowym nader tak sobie i ma ktoś zamiar wywierać presję? Nie, bo tam jest ropa. W Sudanie z kolei mogą wyrzynać się do woli, ale nikt się nie chce narazić, bo tam jest ropa. Itd, itp.
Gdyby z Zimbabwe miał się za cenę ropy zrobić kolejny Irak, to ja nie wiem, czy tamtejsi nie wybraliby już raczej Mugabe bez ropy. 🙄
No, wiesz jedni sie rzucaja na armaty, inni, nie mniej bohatersko, wskauja na chojke, chociaz uzwazam, ze szwankuje ortografia.
Nirrod, chyba się musimy umawiać, kto z nas wstawia komentarz, żeby nie dublować 😀
Bobiku,
nic nie jest jeszcze powiedziane, wrzuciłam w glebę 10 dni temu, ze złości, bo po 3 dobach w odpowiednich warunkach powinny, tego tam, kiełki puścić. A one nic. No to jeszcze odczekałam 24 godziny, i – a won, ratujcie się, jak potraficie! Wsadziłabym do donicy, gdyby dały jakis cynk, że i owszem. Czasami warto wrzucic na głęboką wodę.
Nirrod,
to nie chodzi o dostępne wszędzie, tylko o takie moje z własnego zagonu 😉
Dobrze juz, dobrze! Wycofuje sie z Zimbabwe! Rzucily sie na mnie jak wsciekle psy!
Poszczuje Was kotem!! A nawet dwoma.
Hi, hi, Honorowego Kota poszczuć kotem! Chciałbym to widzieć. Miau! 😆
Alicjo, no to niech one się wezmą do roboty, bo się zmarnuje suchy prowiant, który zgromadziłem na tę okazję! 😀
Jak to maja byc kości, Bobiku, wiesz, takie gnatki do obgryzania, to ja … no ale Helena kiedyś obiecała (chyba…?), ze jak pójdę do ciupy, to będzie wysyłać packi 🙂
U nas ten sam temat od dłuzszego czasu, Zimbabwe. Właśnie podsłuchuje dziennik NBC o CBC naprzemian.
Tak, tak! Jestem świadkiem! Helena obiecała paczki!
Alicja, ja Cię błagam, Ty coś zrób. Dla tych paczek od Heleny to się opłaca iść siedzieć! 😀
Przepraszasm, ale elementom kryminalnym nie posylam. Tylko nieslusznie uwiezionym. Uwiezionym za jakas sluszna sprawe.
Heleno, ja nawet słusznej postury nie posiadam, co tu mówić o słusznej sprawie! 🙁
Chociaż nie, my przecież za słuszną sprawę mamy zamiar iść do tego kicia. Za wolność! Za wolność wyboru substancji, która nam zaszkodzi! 😀
Będą paczki?
Wypiera sie , zaraza! A sama mówiła tutaj na blogu, że jak zacznę uprawę i mnie przyłapia, to będzie zmuszona wysyłać mi paczki do kicia!!! Przecież to słuszna sprawa! Wyzwolenie ducha czy… hej Bobik, powiedz coś!
Przecież już mówiłem! 😀
… no własnie, łajza mineli z Bobikiem! Słuszna sprawa!
A nie mówiłem, że mówiłem? 😀
A czy ja mówię, że nie mówisz?!
Psiakość, idę sobie nalać wina, bo właśnie zapasy zostały przywiezione. Aż mi się w głowie kręci, trzeba odkręcić 🙂
Nie ma słuszniejszej sprawy
od Alicji uprawy!
Kto pożałuje paczki,
dostanie rzadkiej… przypadłości zwanej „przekleństwem Arkadiusa”! 😆
No jesli za wolnosc wyboru, to zupelnie inne gadanie. Za wolnosc wyboru to moge nawet belgijska czekoklade i karton beson & hedges. A jak ktos nie pali to bedzie mogl sobie tam zamienic na tampaxy.
To, to rozumiem! Tylko zamieniłbym belgijską czekoladę na szynkę ardeńską, a bensony na malborskie. I o grzebyczek poproszę, żeby mi się znowu filc nie zrobił. 😀
Szynka ardenska – raz! Rozumiem, ze z koscia?
A czy ja coś mówiłem, że bez kości? 🙂
Bobik, jak bedziesz odpowiadal pytaniem na pytanie, to mozesz narazic sie na antysemickie ataki, a nawet pogrpmy.
Tego nie chcemy, prawda?
Nie bardzo rozumialam antkowe zachlysniecie wynikle z „widzenia” Rudzika, TEGO Rudzika.
Powedrowalam po stronach (internetowych), znalazlam. A teraz prosze mnie uswiadomic w materii zjawiska zwanego Rubikiem. Bo nie pojmuje. Jakies ukryte talenta posiada?
Bo ponizsza bestia, ze talentana jest widac od razu – slychac.
http://www.youtube.com/watch?v=HmDePI6YpKs
Pozdrawiam z naszego sobotniego ranka
Echidna
To ja odpowiadałem pytaniem na pytanie? 😯
Chyba wobec tego już pójdę spać, żeby się nie narazić na pogrom. Nie mam chwilowo na składzie żadnego odpogromnika.
Dobranoc! 🙂
Dobranoc Pieski i Dziewczynki.
W razie czego ja nie palę ani tampaxów nie uzywam. Mogę butelke wina prosic?
Czerwone, cabernet. Szynką sie z Bobikiem podzielimy, ja mięsko, a on mięsko i gnat. Niech mu ! Niewielki piesek, niewiele mu trzeba (mam nadzieję?)
Dzień dobry Zwierzatko nasze, tylko mi się nie chwal pomidorami z ogródka, bardzo proszę, bo ja tu cierpię bardzo!
Pomidorow Luba Alicyjo juz dawno nitu-nitu. Papryka jeszcze wisi na krzaczakach i nawet nadaje sie do konsumpcji. Niewiele w warzywniku zostalo – toc u nas zima. choc i tak cos tam rosnie. Dzisiaj planuje przedwiosenne prace.
Ze ciut „przywczesnie”? Ano musze dostosowac sie do pogody i dni wolnych. W tygodniu mowy i nawet nie ma. Po powrocie z pracy ciemno, a przy latarce pracowac w ogrodku to szczyt wyrachowania przyglupa.
Teraz jedziemy nabyc nasionka jakies.
Pa
Ja też powolutku do wyrka, z chłopem pod pachą 🙂
Z tym drugim znaczy się, drukowanym;)
Echidna – zjawiska pt Rubik, to ja Ci nie wytłumaczę. Dorotecki z Sąsiedztwa potrzeba.Jedno jest pewne – popularny jak disco-polo, tleniony na platynową Wenus, pisuje melodyjne kawałki na chór i orkiestrę. Mistrz marketingu – w zależności od potrzeby są to albo pienia nabożne, albo romansowe , albo dwa w jednym.
Dumela wszyscy! Jak sie spalo?
Bo mnie okropnie z powodu pijanych POlakow, ktoerzy w srodku nocy urzadzili sobie piknik w parczku naprzeciw i spiewali z godzine, zanim przyjechala policja i rozpedzila moich rodakow.
Alicjo, dlaczego nie zainstalujesz sobie kota ogrodowego, kota pracownika, zwierzeta walcza o teren i on je przegoni.
Dumela Mma.
Spalo mi sie dobrze, ale teraz bede musiala latac po miescie w deszczu. Ulubiony leci dzisiaj na 1,5 dnia do Egiptu, spac nie bedzie mial czasu, myc sie tez nie, wiec musze go zaopatrzyc w przybory odswiezajace, nadajace sie do bagazu podrecznego.
Masz racje, Doroto. Tyle, ze nie musi to byc jakis specjalny kot ogrodowy. Wystarczy zwyczajny domowy, ktory zrobi porzadek w ogrodzie, ze hej.
U nas, odkad w ostatnich latatch pojawilo sie w kamienicy kilka kotkow, to zniknely nawet lisy, ktore przychodzily wyciagac ( z ogromnego i glebokiego pojemnika ustawionego w smietniku ) plastikowe worki ze smieciami i rozrzucac je na podworku. Lisy wyprowadzily sie do malutkiego parku naprzeciwko, graniczacego z torami metra, porosnietymi po bokach chaszcza. Buszuja w tych chaszczach i slychac ich charakterystyczne szczekanie po zapadnieciu zmroku. Ale nie przychodza na nasze podworko balaganic.
Niech uwaza na faraonow i wielbladow, ktore pluja niesprowokowane.
Idę teraz z psiukiem na powietrze. Od rana spał, bo coś mu zaszkodziło i użyźniał świat na 200% normy. Teraz pora sprawdzić, jak tam krzaczki wyglądają.
Alicjo – kot to nie jest głupi pomysł.
Heleno – moge Cie zapewnic, ze niekoniecznie jedynie nasi rodacy przoduja w nocnych spiewach i „rozrobach”. Mielismy sasiadow z bylej Jugoslawii. Co sobota do poznych godzin nocnych czy raczej wczesnych rannych spiewy, wrzaski i inne odglosy „dobrej zabawy”. Trawniki skweru zryte kolami gosciowych pojazdow. Nawet policja nie pomogla.
Uwierzysz?
Wreszcie sie wyprowadzili – wynajmowali dom po drugiej stronie ulicy.
Dwa domy dalej od naszego mieszkaja hindusi. Grzeczni, cisi, zawsze ladnie pozdrowia z rana czy tez wieczora, przed domem wychuchane, wydmuchane, „funtanna” jakas, palemka, kwiatki. Jednym slowem schludnie i czysciutko. A parking zrobili sobie ni mniej ni wiecej lecz po drugiej stronie uliczki, na skwerze. Nawet dojaz don skracaja: nie ulica ino trawa. Grzeczni? Sasiad zwrocil im uwage, ze to jest teren spacerowy i zabaw. Na drugi dzien roze cosik przywiedle, kilka dni pozniej zdechly calkiem. Kogo winic? Jak udowodnic?
To charakter nie narodowosc.
Mialam na mysli kota o wiekszej posturze no oczywiscie raczej nie spypiajocego w lozeczku ,poduszkowego, choc moj Piko, pomimo ze w lozeczku spi to przynosi krety, sroki i zaskronce jak jest na wsi, a fredki sadzace, ze teren jest ich, wynosza sie gdzie indziej.
Po pierwsze ja sie pytam. A jak ma odpowiadac Bobik ja nie pytaniem na pytanie. Prosze zatem nie pogramiac.
Wczorajszy galowy koncert snil mi sie cala noc. W szczególnosci ciekawa byla reakcja sluchaczy. Na widowni wszyscy klaskali w dlonie a na scenie to jeden nawet tupal nogami. W moiom snie zjawila sie polozna i zakomunikawala, ze wskutek tego kopania w brzuchu, poród odbyl sie blyskawicznie i szczesliwie aczkolwiek nieco przed ustalonym terminem. Na wszelki wypadek odmówilem poddaniu sie badaniom genetycznym.
Podczas porannych porzadków w ogródku doszedlam do wniosku, ze ludzie dziela sie na dwie kategoria. Pierwsza, to pospólstwo, ze nie powiem plebs. Niezaleznie od koloru skóry, narodowosci, religii, wieku, plci i innych cech osobniczych sa to wszyscy którzy nie sa zarejestrowani w jakichkolwiek teczkach lub archiwach.
Druga kategoria to tak zwani zateczkowani. Im wiecej teczek, tym wiekszy szpan. Licza sie oczywiscie tylko teczki przeznaczone do wiecznego archiwowania. Dokonalem szacunkowej oceny w jakich to teczkach moge byc przechowawany i skromnie mówiac nie mam sie czego wstydzic. Gdyby oddano moje wszystkie teczki do mojej dyspozycji, to moglaby byc potrzebna calkiem dluga pólka. Oczywiscie rozpychalyby sie te moje teczki zeby nie wpuszczac obcych i znalazlo sie miejsce na nastepne.
Z zyczeniami pieknego weekendu
Pan Lulek
Moja kanapowa Kicia polowała na ptaszka, który wleciał do domu- co to się działo!!! Czyste szaleństwo! Gdy ją w końcu złapałam i wyrwałam z łapek tego ptaszka, obraziła się straszliwie. Teraz muszę prać firanki, bo ptaszek je „przyozdobił”.
Z dzisiejszych prac ogrodkowych nici. Dulo okropniasto. Nic nie szkodzi do wiosny jeszcze daleko. Za to nabylismy nasiona ogorkow piccolo, pomidorowej papryki – dlugo ich szukalam, nowej odmiany rzodkiewek – ciekawam jak beda smakowac, zolta, miniaturowa fasolka i pomidory o interesujacej nazwie – ACE VF 55. Brzmi jak szyfr.
Wombat wybral nawoz do warzywnika – owczy, ponoc najlepszy. Ano zobaczymy.
W marynacie mego pomyslu maceruja sie udka kurczaka na dzisiejszy obiad. Skladniki do salatki czekaja na obrobke, miodowy ananas chlodzi sie coby deser byl jak trza. Kolejny eksperyment kuchenny. Powinno sie udac.
Zyczac udanego weekend’u pozdrawiam
Echidna z krainy Oz
Dorotko l. – ja mysle ze Alicja zbytnio przywiazana do swoich zwierzaczkow coby jakies polowania na nie urzadzac. Ja tez czasami na ptaszki gadam bo porozwalaja to, zezra tamto, podkopia inne. Ale z proca za nimi latac nie mam zamiaru.
Ale z kotem sasiadow mam „na pienku”. Przylazi bestyja do frontowego ogrodka i wsrod pelargonii probuje zrobic sobie koci wychodek. Tez luku nie strzelam. Najpierw „szuszalam” i przeganialam, potem nabylam proszku jakowegos i zadzialalo. Ale pamieta to moje „szuszanie” bo na moj widok zmyka jak zbik.
echidno, a gdzie dane osobowe marynaty? Miejsce urodzenia znamy, ale nazwisko panieńskie matki, wykształcenie, zawartość itd.? Jak jej mamy założyć teczkę bez takich informacji? 🙂
Echidno, a czy ja mowilam, ze tylko Polacy sie upijaja i przychodza pod moje okna? Co do wczorajszych gosci natomiast nie mam najmniejszych watpliwosci, ze nie byli to ani Jugoslowianie ani Hindusi. Chyba, ze Hindusi nauczyli sie polskich piosenek i se je wyspiewuja w stanie wskazujacym. Nie slyszalam tez zeby sie upijali. Wrecz przeciwmie – ich konstrukcja biologiczna zle reaguje na alkohol. Zreszta na swieze mleko tez.
Hej, nie traktuj mojego wpisu jako ataku na polskisc. Bo dojdziemy do tego, co mi jedna pani zaproponowala na sasiednim blogu: „sprobuj sie wczuc w sytuacje polskiego imigranta”. Co jest jeszcze o tyle dziwne, ze sama, jak rozumiem, choc czesc roku mieszka w Anglii, emigrantka nie jest, wiec zna to doswiadczenie jedynie z wczuwania sie.
Bobik. Dzieki.
A za co? 😯
Ja nie mowie o kocie mordercy ale jak taki zaznaczy swoj teren, to te zwierzatka beda sie moze trzymaly z dala.
Co do mojego wakacyjnego mordercy Piko, to bylam zdumiona ale to ma wszystko swoja hierarchie. Kot medytuje godzinami na dzialkach okolicznych ogrodowiczow, ktorym sie jeszcze ogrody chce uprawiac i bardzo go cenia, bo kretow jwst mnostwo. Na poczatku kazdego lata, pytaja mnie ci ludzie, czy kot bedzie na wakacje: bo pani on miastowy ale potrafi polowac a nie jak te tutaj tylko laza i szkode robia. Zdobycze sa przynoszone do mojego ogrodu i Piko jakims takim glosem jakby kocicy zwoluje ktoty sasiadow, ktore nie dostaja w domu jesc, zaczyna sie ogladanie obwachiwanie i ewentualna degustacja, jak sie juz nabawia to w kolejce czaka pies sasiadow, ktory nie wychodzi za plot, i teraz on bawi sie podrzuca itd. na koniec ja musze toto zakopac. I co mam im zabronic.
doroto l., to fascynujące. Akurat tych kocich zachowań jeszcze nie przyuważyłem, ale od dziś będę się baczniej przyglądać!
Zaczęło kropić, więc wróciłam z Radkiem do domu. Już znowu śpi, a deszcz się „tylko dobrze zapowiadał” Alicja ma swoje pasiaste zwierzaczki, a ja mam gołębie. Jeżeli dotąd nie dostałam cholery, zawału, apopleksji czy innej zarazy, to znaczy, że już nic mnie nie ruszy. Pisałam już kiedyś, że zrobiły sobie gniazdo za szafą balkonową . Zacisznie im tam, żadnego kota w okolicy. Moje poklaskiwania i inne szykany mają w poważaniu, dyskietek się nie boją, postawiona na szafce skrzynka od kwiatów i sterta doniczek im nie przeszkadzają jakoś – w rezultacie szafka jest niezwykle malowniczo upstrzona, Radek ma okazję znosić piórka na dywan, a mnie o 4 rano budzi takie gruchanie, że hej. Kiedyś Anka weszła na drabinę i zajrzała za szafki – były dwa wyrośnięte nieźle pisklaki. Doszłyśmy do wniosku, że ostatnie świnie nie jesteśmy – niech się gołąbki nauczą latać i wtedy zlikwidujemy gniazdo, zakryjemy jakoś dostęp itp. Teraz mamy już 4 mieszkające gołębie, a te cholery znowu mają jajka w gnieździe. Chyba pomorduję, czy jak? Mój pies absolutnie nie sprawdza się w roli straszaka.
Doroto, Ty masz kota Piko? Bo ja tez. Oficjalnie Pickwick ( jak wolam na podworku, albo jak nasra na dywan – no, zdarza sie starszemu panu…), ale w domu roznie: Pikus, Pikwa, Piko, you name it. Czasami nawet nazywany jest Marlena Dietrich, bo swietnie nasladuje Marlene patrzaca wymownie spod powiek.
Bobik. Za (sluszny) caloksztalt.
Bobik – teczek nie prowadze, ale Twoja ciekawosc zaspokoic moge: miod, sos sojowy, oliwa z oliwek, sol morska (odrobina), sherry, temianek, bazylia, rozmaryn, ziarno sezamu, pieprz czarny grubo mielony w ilosciach szczatkowych. I stac toto ma okolo 3-4 godzin w lodowce. Potem tylko w dobrze nagrzany piekarnik na 40 minut na brytfannie natluszczonej oliwa i gotowe. Do tego frytki – tym razem nie krolewskie, wg przepisu Heleny. No i salatka z pomidorow podziabanych w kostke, zielonej salaty, papryki, czarnych oliwek, szalotki, nieco czerwonego winnego octu zmieszanego z oliwka. Na wierzch zas kostki bialego sera marynowanego w oliwie z przyprawami (kupny to i skladnikow nie znam).
Zas na deser salatka owocowa ze slodkiego ananasa, kiwi i melona. Moze ciut bitej smietany do przybrania.
Od wczoraj wielkie i ciemne chmury się przewalają i nic poza tym. Teraz nadciągnęło to, co zrosiło Pyrę.
Wiśnie prawie dojrzały, ale głównie w pestki im poszło. Czereśnię już objadłam na surowo, dużo było i bardzo dobre. Szpaki w tym roku ucztowały u sąsiada.
Jagielski pisze w GW (papierowej) o Zimbabwe. Tydzień temu duży artykuł, mniejsze chyba codziennie, dzisiaj też. Oczywiście nie na pierwszych stronach. Nie wiem co gorsze, Mugabe czy ropa. Ropa kiedyś się skończy, ale będzie coś innego, a tacy jak on nigdy się nie kończą.
Aaaaaa… za cały kształt. Ale mojego całego kształtu jest tyle, co Piko napłakał 🙂
Heleno – Ty masz takie doswiadczenia, ja mam inne. Nie napadam na nikogo bo i powodow do tego nie mam. Wspolczuje i Tobie i sobie za zaklocanie nocnego spokoju. I Pyrze. Wiadoma za co.
A kurczak po zanzibarsku jest wspanialy!
Przewiało mnie w tej Środzie, gardło mnie boli, głowa pęka. Ledwo czytam, ale czytam.
Czereśni u mnie nie będzie, chyba je coś zeżarło. Za to orzech włoski wpadł w amok – z jednego kwiatka rozwinęło się, nie jak zazwyczaj jeden, dwa, góra trzy orzechy a całe grona po osiem i nawet więcej. Ciekawe, czy będą normalnie duże, czy jakieś mikrusy? Może lepiej je od razu na nalewkę? Z beczke spirytusu by potrzeba, chyba jednak odpuszczę.
Usłyszałam opinię, ze taki urodzaj orzechów zwiastuje ciężką zimę. Jak dotąd sprawdzało się to jedynie przy jednoczesnym urodzaju na buczynę i żołędzie. Mieszkam obok tego orzecha już 29 lat i jakoś nigdy nie był wróżebny, chyba że odwrotnie: w ubiegłym roku prawie nie było orzechów i zima też do luftu. Zacznę go obserwować, gdyby to miało być prawdą, to proporcjonalnie do poprzednich urodzajów i zim następujących, tej zimy powinniśmy mieć przynajmniej minus 50 stopni. Jak poczuję się nieco lepiej zrobię zdjęcie i podeślę Alicji do rozpowszechnienia.
Co miał na myśli Miczurin krzyżując szpaka z żyrafą? Kombajn do zbioru wiśni.
echidno, dziękuję. Zwłaszcza sezam popieram, ale całokształt również. 🙂
haneczko, nie jest dobrze, ale też nie aż tak źle, jak się wydaje. Jak się Afrykę obecną porówna z dekadami do tyłu – dziewiędćdziesiąte, osiemdziesiąte, itd. – to widać, że jednak czasy różnych potwornych kacyków powoli się kończą. Oczywiście nie jest to jeszcze pełna demokracja, ale w tym kierunku zmierza, choć z różnymi meandrami. A meandrom nie ma się co dziwić- u nas się tyle jęczy, że komunizm porobił ludziom szkody w mentalności i poniszczył różne struktury, chociaż w perspektywie historycznej był to tylko momencik, to co tu gadać o szkodach, jakie porobił kolonializm, handel niewolnikami, apartheid, itd. No i już samo to, że w Europie czy Ameryce nie jest wszystkim obojętne, co się dzieje w Zimbabwe, jest dużą zmianą w myśleniu i układzie politycznym. Bokassę jeszcze podejmowano z honorami. 🙁
Zanim doczytam wpisy do końca, o w sprawie kota albo piesa – otóz nie mamy, bo jesteśmy ludzmi mobilnymi. Najsampierw jeżdzilismy po Ameryce i nie bywalismy w domu (jakim tam domu, bloku!), a teraz mamy dom od lat 14-tu, i też wybywamy na przykład na miesiąc. Komu dać na przechowanie? Tutaj oddaje sie zwierzęta do hotelu zwierzęcego, ale to kosztuje duze pieniadze (50$ dziennie minimum), na które – nawet w Kanadzie, jak na drewniane piękne meble ogrodowe, nas nie stać – a poza tym dla zwierza jest to niepotrzebny stres.
Inna sprawa, że tutaj zwierzęta nie chodzą sobie samopas, mój kot teoretyczny nie moze pójść do ogrodu sąsiadki, która ma małego sznaucera, ani tez ten sznaucer nie powinien włazic do mojego ogródka (a mógłby, co mi tam). Jak wytłumaczyc kotu, zeby tam nie właził? 😯
Sąsiadka swojego sznaucera trzyma na długasnej smyczy w ogródku. Juz mniejsza, że by przylazł do mnie, ale jak czmychnie w las – to co?!
To tyle w sprawie nieposiadania domowego zwierza przez nas. Nie posiadamy i juz. Jak zaposiadziemy, zapodam łam, ale na razie sie na to nie zapowiada.
…wybaczcie literówy, ja lampy nie włączyłam, a ciemno, bo kolejna burza sie szykuje
Alicjo, zostają jeszcze białe myszki. Nawet do Ritza w kieszeni przymycisz 😀
Dzień dobry wszystkim!
U mnie pogoda wakacyjna, cieplutko i słonecznie 🙂 Zdradzę Wam pewną tajemnicę: codzienne spożywanie kiełków i imbiru wzmaga intuicję i inne zdolności paranormalne 😎 Otóż mój Osobisty twierdził, że kurek niet, a ja się uparłam, i są! Po 75-minutowym forsownym spacerze po ukwieconych halach dotarliśmy do miejsca, na którym „zwizualizowałam” pierwsze grzyby tego sezonu i były – garść zaledwie, ale zawsze! Rosły sobie w prawie najwyższym punkcie naszej wędrówki, na 1600 mnpm. Niżej nic nie było 🙁 Wróciliśmy głodni i teraz gotujemy pierwsze prawdziwie młode ziemniaki krajowe a 3.20 Fr/kg. Nasze własne kwitną pięknie, ale nie mamy odwagi zaglądać im w bulwy… Do kartofelków będzie śledzik i coś, co mój mąż nazwał „Panzergalareta” 🙄 Ugotowałam wczoraj głowiznę cielęcą i wydała mi się bardzo miękka, więc pokroiłam na małe kawałeczki, ozdobiłam plasterkami marchewki i zalałam rosołkiem z gotowania przyprawionym czosnkiem roztartym z solą. Zastygło pięknie, ale konsystencja jest bardzo gumowata 😯 Do tego ocet lub krem chrzanowy.
Zanzibarski wspanialy! Moj ulubiony teraz!
W tym tygodniu przychodz do mnie tabor romski ( z 7-10 osob, nigdy nie wiadomo). Wiec zrobie Zanzibara. A oni i tak mysla, ze wszystko co im podaje to jest „kuchnia zydowska”, bless their hearts!
„Helencia podala wspaniale wieprzowe kotlety w smietanowym sosie po zydowsku!”
Wieprzowe w śmietanowym! Sam cymes! 😆
Z naszego towarzystwa na sprawach Czarnej Afryki zna się tylko Nirrod poprzez Ulubionego, a nawet, jak mi się przyznała, podróżowała tam z Mężem autostopem. Odważna dziewczyna. Ja sporo czytam o tym kontynencie, ale zdaję sobie sprawę, że właściwie wiem tyle, co nic. Rozumiem zaś jeszcze mniej. Z mojej ułomnej perspektywy wygląda na to, że dwa procesy pogrążyły Czarny Ląd w chaosie i nędzy – dekolonizacja i eksplozja demograficzna. Suwerenność i dostęp do nowoczesnej medycyny miały przynieść same „plusy dodatnie”, a tymczasem zaowocowały niekontrolowanym wzrostem ludności, zapaścią gospodarczą, wyniszczającymi walkami plemiennymi, bezkarną penetracją i grabieżą bogactw naturalnych. Jeżeli doliczyć do tego skutki ocieplenia, pustynnienie Sahelu, wyjałowienie ubogich gleb laterytowych i pospolite błędy w zarządzaniu, to ja widzę przyszłość Afryki w ciemnych barwach.
Stara Zaba pisze (z komputrem problemas):
Przewiało mnie w tej Środzie, gardło mnie boli, głowa pęka. Ledwo czytam, ale czytam.
Czereśni u mnie nie będzie, chyba je coś zeżarło. Za to orzech włoski wpadł w amok – z jednego kwiatka rozwinęło się, nie jak zazwyczaj jeden, dwa, góra trzy orzechy a całe grona po osiem i nawet więcej. Ciekawe, czy będą normalnie duże, czy jakieś mikrusy? Może lepiej je od razu na nalewkę? Z beczke spirytusu by potrzeba, chyba jednak odpuszczę.
Usłyszałam opinię, ze taki urodzaj orzechów zwiastuje ciężką zimę. Jak dotąd sprawdzało się to jedynie przy jednoczesnym urodzaju na buczynę i żołędzie. Mieszkam obok tego orzecha już 29 lat i jakoś nigdy nie był wróżebny, chyba że odwrotnie: w ubiegłym roku prawie nie było orzechów i zima też do luftu. Zacznę go obserwować, gdyby to miało być prawdą, to proporcjonalnie do poprzednich urodzajów i zim następujących, tej zimy powinniśmy mieć przynajmniej minus 50 stopni. Jak poczuję się nieco lepiej zrobię zdjęcie i podeślę Alicji do rozpowszechnienia.
Co miał na myśli Miczurin krzyżując szpaka z żyrafą? Kombajn do zbioru wiśni.
Stara Zabo mnie tez przewialo, poce sie jak mysz przy porodzie, nie czuje zadnego smaku a bole w zatokach zlikwidowalam polskim sprayem z anytbiotykiem, kosztowal kiedys 40 zl. jest dobry likwiduje bole w gardle i nosie i teraz mi wszystko wylazi i wylazi a w wyluzowany niebolesny sposob.
Ja tam do wylacznej wiedzy sie nie przyznaje. W prownaniu z Ulubionym, to moja wiedza to pikus.
Bobik ma racje. Poprawa jest zauwazalna, tylko jeszcze takie wieloryby jak Mugabe jeszcze czasem sie do stolkow przykleily. (Z calego serca mu zycze, zeby zdechl). A trzeba przyznac, ze chwilowo takie paskudy sa ze 3 w „czarnej” Afryce. Nic ide prasowac Ulubionemu koszule, bo jakos sierota na tym szczycie musi wygladac. Moze i niewyspany, ale za to w czystej koszuli!!!
P.S. Znalazlam problem, ktory meczy moj maly komputerek. tylko nie wiem jak go rozwiazac….
Bobik,
Ty dawno nie latałeś via Wielka Woda, co? No więc właśnie. Nic nie przymycisz, białych mysiat też! Do cholery nie piszcie tyle, bo ciagle nie moge doczytać!!!
Tak się składa, że ostatnio dużo zajmowałem się Czarną Afryką i poprzez to, jak również poprzez liczne przyjaźnie z Czarnoafrykanami nie jest mi ten kontynent obojętny. Nie zamierzam się tu mądrzyć na ten temat, ale jedno tylko – Pyro, sorry, powiedzieć, że głównym problemem Afryki była dekolonizacja, to tak, jakby powiedzieć, że naszym, polskim problem problemem była tylko dekomunizacja, a nie pewien historyczny ciąg – rozkład państwowości, rozbiory, dwudziestolecie, komunizacja i jako jej skutek dekomunizacja. Bardzo wiele z tego, co się w Afryce zaczęło dziać po dekolonizacji, ma korzenie w kolonizacji właśnie i to nie tylko tej XIX-wiecznej, ale jeszcze starszej. Ale to temat-rzeka, więc nie będę go tak lewą nogą załatwiał, bo popadnę w uproszczenia.
Czarna Afrykę znałam tylko via książki Kapuścińskiego („Jeszcze jeden dzień”, Heban”) oraz, a zwłaszcza, półroczny pobyt osobistego w Nigerii.
Temat – rzeka, jak naszczekał Bobik. I bardzo złożony.
No właśnie, Bobik, to Pyra zafundowała uproszczony „skrót myślowy” licząc zresztą na inteligentnych współblogowiczów naszych. Pod pojęciem dekolonizacji w tym wypadku rozumiałam to, że nagle skończyła się wymuszona stabilizacja, odżyły waśnie, ambicje i resentymenty (czasem sięgające tysiąca lat wstecz) i zabrakło dość licznej i sprawnej kadry zarządzającej.
Stara Zabo, z całej serii wybrałam jedno zdjęcie, moze być?
http://alicja.homelinux.com/news/orzech domowy 005.jpg
A Jerz własnie siedzial przy swoim komputrze na tzw. Duzym Ganku (od ulicy)
i zakrzyknął, że lis! Coś złapał i zwiał do sąsiada.
Heleno, u nas jest i Piko (Pikatcho) lub Pikusinski, zolty pol Anglik pol cos pomaranczowego, i Miko (Mikolajek) trzyletni kocur z lasu. Mam na pisaca ich zdjecia ale ja sama nie moge wejsc do mojego albumu bo nie znam hasla a dosylanie hasla przez picasa jest nie dla mnie.
Stara Żabo,
ten Miczurin był genialny 😉 Skrzyżował np jeża z dżdżownicą i co otrzymał? Drut kolczasty 😎
Alicjo – Żaba pozostaje tajna. Nie otwiera się
Poprawiwszy:
http://alicja.homelinux.com/news/orzech_domowy.jpg
Orzech wyglada fajnie, tez ma taki,do nieba siego z odrostu to wyroslo, orzychy sa zbyt twarde do rozlupania czyli nic tylko jako zacieniacz, nie lubie go
Alicjo, może to jest sposób na to, żeby koty nie chodziły do sąsiadów? Spróbuj skrzyżować Jerza z dżdżownicą! 😀
Orzechy włoskie są wspaniałe – doroto l. , a od czego dziadek do?!
Uwielbiam takie, co to spadły świeżo z drzewa, juz o tym nadawałam. Idę do zajęć, jak trzeba, to trza!
A to u Starej Zaby wygląda jak krzyżówka orzecha z winnymi gronami 😯
Korzystając, że moi pojechali na swoje sprzątać i zostałam sama, zawinęłam się kurtkę z kapturem i zrobiłam parę zdjęć orzechom. Folder puściłam do Alicji a ona już dalej zadziała. To drzewo wcale nie jest duże a ma co najmniej 50 lat, ale może mieć więcej.
Ciekawa jestem (jak już jesteśmy przy orzechach włoskich) czy któraś z obecnie niezwykle licznych plantacji przetrwa okres dopłat i da plon. Na razie pole orzechowe jest najbardziej dochodową dziedziną rolnictwa.
… Bobik, ja Ci chyba przywalę w kufę za takie pomysły! To nie jeż (nie zaposiadywamy europejskich, ale można kupic w pet store), tylko Jerzor osobisty!
Kurcze… dochodzi, obie salatki przygotowane, Wombat pilnuje frytek bo to Jego domena.
A propos dzisiejszego tematu – przypomnialam sobie przepis na salatke z cykorii. Prosty, latwy w wykonaniu. Lyzka oliwy, lyzka musztardy nieco cukru, szczypta soli – dobrze wymieszac. Dodac pokrojana w plasterki cykorie. Delikatnie wymieszac.
Czy znacie napoj gazowany Sanpellegrino? Produkcji wloskiej. Wlasnie wczoraj nabylismy metoda kupna. Drogi jak zboze na przednowku. Ale znakomity. Rozne smaki.
Pytam bo ciekawa jestem jak ksztaltuje sie jego cena w innych krajach. Czy tez taki drogi. Tutejsza cena za jedna buteleczke 200ml wynosi Au $ 1.83. Dla porownania podam – Cola 1.5 l kosztuje okolo $1.95.
Zapytacie czemu zatem kupilismy – ano bedac ostatnio na sympozjum, podczas lunch’u (jakiego lunch’u!) zaserwowano miedzy innymi ten napoj. Jak mialam wytlumaczyc Wombatowi smak? Prosta sprawa – kupic, sprobowac. Mnie przypomnial napoj pomaranczowy gazowany, napoj mojego dziecinstwa.
Żaba się otworzyła, ale żałuję, że pyszczka nie mogę przyłożyć do udek Echidny i pancernej głowizny Nemo 🙁
Mówiłam, że Alicja jest niezawodna? Zawsze mnie wyprzedzi.
Tak, tak, a co mial na myśli Miczurin krzyżując psa ze szczotką? Pieszczotkę.
Alicjo, nie tak łatwo przywalić w kufę, która cały czas bryka 😆
No dobrze, mam lepszy pomysł. Jakby tak krzyżować Jerza z dziewczynami, to byś stale miała świeże Jerzyny. Nieortograficzne, ale smaku to chyba nie zmienia? (kufa na wszelki wypadek dalej brykająca) 😆
San Pellegrino Aranciata
24 x 18 cl kosztuje 31.20 Fr = 31.87 AUD
San Pellegrino pijam tylko wodę mineralną i tylko we Włoszech.
Bobik,
z dziewczyną to się on był skrzyżował 35 lat temu. Juz nie wydziwiaj. Raz a dobrze wystarczy!
Ja i tak wolę warzywa od jarzyn, a jeżyny to inna roślina 🙂
Ja kupuje niemal wylacznie San Pellegrino, poniewaz podoba mi sie lekki zasadowy posmak tej wody mineralnej. Ostatnio, bedac w restauracji poprosilam o wode i przyniesli mi mala butelke Perrier. Nie zwracalam uwagi na marke, ale po pierwszym lyku uderzylo mnie, ze jest to „gorsze” niz to co pije w domu.
Za litrowa butelke place bodaj 79 p.- kupuje skrznkami po 12 butelek, jest to moze ciut-ciut drozsze niz inne (np szkockie wody) , ale w zasadzie cena porownywalna.
A my tez posiadaliśmy zwierzaki domowe. I to nie tak dawno. Oj, była tego cała masa. Szło toto w setki, a może i w tysiące. Na dodatek szło toto w prawo co całkowicie do nas nie pasuje. Ale skąd toto mogło wiedzieć, skoro jak przychodziło to nas w tym czasie w mieszkaniu nie było. A było to całkiem niedawno i mam jeszcze to świeżo w pamięci. Z lenistwa nie zamknąłem lecz tylko zatrzasnąłem drzwi wejściowe. Nie zamykanie drzwi na klucz ma swoje dobre strony. Z łatwością otworzysz je każdą jedną kartą kredytową w przypadku zgubienia klucza. Fachowiec za ta sama czynność odchudzi konto o 100eurasow. Nie ze mną te numery Bruner. Po drugie do mieszkania poprzez szpary dochodzi świeże powietrze. Tą właśnie lukę wykorzystały mrówki podczas naszej nieobecności.
Ze im się chciało?
Ale one takie pracowite ze nie maja czasu się zastanawiać czy im się nie chce. Szły naprzód. Mrówczego jak gęsi gęsiego.
W każdym razie gdy wróciliśmy po kolejnym wspaniałym surfingowym łyk_endzie do berlińskiej oazy i spokoju, zaszły mrówki już dość daleko. Okrążywszy przedpokój, w prawo, doszły do następnego. Tam doszły pewnie do wniosku, ze należy wziąć prysznic i skręciły pod natrysk. Po kąpieli zgłodniały i ruszyły do kuchni. A tam, o takiego, tu gest Kozakiewicza z Moskwy. Ani jednej okruszyny. Nic do żarcia.
No co, a niby dlaczego miało by być cokolwiek? Meldowały swoje przybycie?
Całkowicie wyczerpane postanowiły odpocząć w sypialni.
I tu moja cierpliwość się wyczerpała.
Mówią ze od przybytku głowa nie boli. Ale mnie na sama myśl, ze miałbym razem z nimi, z tyloma … o nie!
Wymieniłem jamnikowi woreczek na nowy by się smaki nie mieszały. Za szyje łotra i dalej z nim. Było po dwunastej. Dla mnie skończył się weekend. Teraz jego kolej na łykanie.
Od sypialni, tym razem po mojemu, w lewo, wciągał jajnik jak się patrzy. Do wejścia. I by nie męczył się całą noc z tym woreczkiem dokonałem szybkiej i bezbolesnej operacji.
Na świeży luft z tym, tam mogą wszystko. Co im się rzewnie podoba.
To fakt, zostały elementy oporne i zakamuflowane. Jak zwykle, tak im się wydaje dobrze zakonspirowane. Zawsze się takie gnidy znają i ukryją tam gdzie nikt ich nie chce. I tu z pomocą przyszła mi następnego dnia dziewczyna w pobliskiej drospie.
Parny poranek nie robił na niej żadnego wrażenia. Miała czym oddychać i służyła dobra radą.
Cztery zielone domki zainstalowałem w narożnikach. Same wlazły w pułapkę.
…
ale to nie koniec.
Po dwóch dniach czuje w nocy jak nachodzą na mnie. Cała armia. W poprzek po mnie. Na mnie i pode mną. Bez pytania wlazły do wyra. A kysz z nimi, krzyczę. Zapalam światło. Wszystko w najlepszym porządku. Żadnej zwierzyny. Gaszę światło, zamykam oko. Chrapu sapu. I co?
Po chwili ponownie toto na mnie i pode mnie.
Scheiße!!!
Tym razem do baru. Gul gul gul. Z gwinta. Poszły se.
O, przestało padać. Idę na spacer do Wisełki, z wiatrem. Na piwo.
Zaraz mi się przypomniało, jak Feynman mrówki wyprowadzał 😆
Helena jak chcesz zobaczyc Piko i Miko to prosze
http://picasaweb.google.com/dagny177
Świetna ta Arkadiusowa opowieść o mrówkach. Uśmiałam się serdecznie. Pewnie Mu odpuszczę za dwie anegdoty skatologiczne. Mrówki na szczęście moje mieszkanie omijały jak dotąd z daleka, inne gady takoż. Dwa razy wpadł do mieszkania szerszeń umrzeć w 4-ech ścianach i raz nietoperek śmiertelnie nastraszył Młodszą, która po nocy Ojca wzywała, bo jakiś wielki „robal” na zasłonie wisi. Miał Tato co robić, żeby ogłupiałego zwierzaczka na swobodę wyrzucić. Tu mi się przypomniało, że zgodnie z opowieścią rodzinną moja Stasia (Teściowa) wyprowadzała mysz z I ptr przez okno. Podobno myszka na jesieni zjawiła się w domu. Stasia ziarno miała, bo 5 kurek w ogrodzie chowała. Uchyliła okno, od kredensu kuchennego do okna poprzez stołeczek usypała ścieżynkę z rzadko rozsypanego ziarna, przysiadła przy stole cichutko, jak „mysz pod miotła” i czekała. Prawie godzinę nic się nie działo. Potem wyjrzała myszka i zaczęła zbierać ziarenka. Kiedy znalazła się na zewnętrznym parapecie, Stasia okno zamknęła. Jeżeli myślicie, że biedny gryzoń spadł i zatłukł się na miejscu, jesteście w błędzie. Chwilę po tym parapecie pobiegała, a potem korzystając z nierówności nieotynkowanej , ceglanej ściany zbiegła na podwórko.
Dzień dobry. Dziś wreszcie znalazłam czas ,żeby przeczytać wszystko co napisaliście i wczoraj i i dziś. Tyle tu świetnych znowu pomysłów. Skopiowałam i wydrukowałam już : sałatkę według pomysłu Zbyszka , surówkę selerową według Bobika oraz podpowiedź Pyry gdzie w Poznaniu można kupić mleczko kokosowe , również plastry bakłażana według pomysłu Bobika ,kotlety z białej kapusty oraz kotlety z kalafiora według przepisu Małgosi , pory a`la szparagi – przepis Heleny . Teraz pojadę do marketu „Real” , który jest w niedużej odległości od mojego domu . Dostaliśmy od nich reklamówkę. Mają wyprzedaż praktycznie wszystkiego ( żywność , odzież, książki , artykuły sportowe o papiernicze, narzędzia i artykuły ogrodnicze, sprzęt AGD . Obniżka – jeżeli wierzyć reklamie , jest oszałamiająca. Być może związane jest to z likwidacją sklepu .Pójdę zobaczyć co mają. Właściwie to niczego nie potrzebuję – no może mały telewizor do sypialni 🙂
Właśnie zlałam nalewkę truskawkowo – miodowo – kardamonową z owoców. Owoce wpakowałam w słoik i będą czekały na obfitość czekolady w domu i jakiegoś miłego gościa. Wtedy czekoladę w rondelek, rondelek w garnczek z wodą, garnczek na ogien, stopioną czekoladę na podgrzewacz na stole, truskawki na miseczkę + wykałaczki, a dalej niech się gość obsługuje sam.
Nalewki nie jest dużo – truskawki w odróżnieniu od wiśni i malin nie puszczają wiele soku. Mamy 1,5 l. postoi kilka miesięcy i może na Zjazd butelczynę zabiorę. Będzie jeszcze mało wystana, może Piotr dla niej miejsce w piwniczce znajdzie. W zimie może mu wieczorkiem przypominać Blogowiczów : miód od Lulka, kardamon i cynamon od Sławka, truskawki,spiryt i wykonanie – Pyrowe.
Chora jestem ale mam takie napady glodu, ze zwleklam sie i poszlam do sklepu a tam akcja „najwikszy sznycel w miescie” 24 cm przekatnej, oczywiscie nabylam go i zjadlysmy ale tylko polowe.
http://picasaweb.google.com/dorota707/NajwiekszySznycelWMiescie
13:59
O, to nie tylko Cuba ma jajka
Dorotal, to i tak dziwota ze na sucho tyle zmłóciłaś.
Bez popychacza nawet Brzucho więcej nie da rady…
Ale mi tam. Takie zwierza to u mnie każdego czerwca. A teraz tym bardziej, bo wyjatkowo mokro, a teraz leje. Prosto sznureczkiem od drzwi kuchennych, proszę państwa, i niech nam sie nie wydaje, ze wszystko zamknięte i uszczelnione!
Leje, ale co trzeba to trza. Lecim!
Doroto, to zdumiewajace, ze mamy koty o tych samych niemalze imionach. Bo czywiscie Micawber nazywany jest Mikusiem, Mika, Mikrobem, , zas Pickwick ma jeszcze wazne imie wymyslone przez E. – Pikasio. Pablo Pikasio.
Wasze Koty sa tez przepiekne. Nasi Bracia, ktorzy w tym roku ukoncza 19 lat (w listopadzie) ostatnio wygladaja niezbyt dobrze jeskli chodzi o pieknosc futrer. To idzie w parze z chroniczna niewydolnoscia nerek, kontrolowana tabletkami. I musza niestety co miesiac dawac krew na badania, zas Micawber ma jeszcze dodatkowo zastrzyk i co dwa tygodnie kontrole.
Mam tu same kaleki dookola 🙂 🙂 🙂 .
Wrocilam wklasnie z zakupow i wsrod rozlicznych wspanialosci przynioslam kobialke rewelacyjnych truskawek Driscoll – amerykanskich! – chyba na zlosc Pyrze – dorodne, ciemn-czerwone, prawie bale w srodku, przepieknie pachnace i bardzo slodkie. Moze ktos je skropil perfumami i dostrzyknal slodyczy 🙂 🙂 🙂
Ostatni raz\ jadlam takie na Florydzie, u Mamy.
Heleno – w żadnym wypadku nie chciałam naruszać Twojej patriotycznej dumy amerykańskiej. Po prostu i moje córki i masa innych osób opowiadały, że wszystko, jak wszystko ale owoce amerykańskie – wspaniale wyglądające ani nie pachną, ani nie smakują jak nasze. Anka kiedyś poświęciła wcale nie małą sumę i na deptaku we Frisco kupiła jeden pojemnik z truskawkami i jeden z pysznymi śliwami. Żaden z tych pięknych owoców (wg naszych standardów) nie był jadalny.Co oczywiście nie znaczy, że ktoś na własnej grządce nie ma hodować tradycyjnych upraw. Radek dalej ma kłopoty, chociaż w domu już mu się katastrofa nie zdarza.
O jutrzejszym obiedzie zadecydowała Młodsza Pyra – będą drożdżowe pyzy (kupne) i pieczarki w sosie śmietanowym + sałatka z pomidora.
A moje truskawki byly do polowy zgnile.
Heleno, dziekuje za pochwale w imieniu Pikusinskich i spolki.
Alicji a moze szopa pracza, niby Twoj a nie Twoj, zaprzyjazniony ale dziki. Wiec sasiedzi nic nie zrobia.
Mojk kot dostal pisemny zakaz wychodzenia na podworko, bo „zanieczyszczal wszystkie drozki i trawniki” jak doniesli sasiedzi do spoldzielni. Natomiast czarno bialy sasiadki sobie chodzil. Sasiadka kiedys myje okno, przystaje i pytam jak to jest moj kot nie moze wychodzic a pani tak, „Kot? Ja nie mam kota” No jakto czyro bialy. W miedzyczasie kot sasiadki wskakuje na parapet ale ona tego niespstrzega. „Czarno bialy? Ahaaaaaaaaaaaa ja go czasami widuje” A to co kot czy nie i w Pani mieszkaniu?”Ja nic nie wiem, ja kota nie mam a ten, ten to wskoczyl wlasnie do mnie przez balkon”.
Jest to chyba najlepsza metoda postepowania w sporach zwierzecych.
Mam za sobą 15-kilometrową przejażdżkę rowerem nad rzeką i jeziorem na stare lotnisko wojskowe, gdzie co roku odbywa się festiwal muzyki country i zjazd współczesnych kowbojów czyli tysięcy kierowców ciężarówek wraz ze swoimi setkami koni mechanicznych. Stoją więc tysiące ciężarówek, cystern i wywrotek, są dźwigi samojezdne transportery wojskowe. Z niektórych wywrotek zrobiono baseny, w których taplają się wytatuowani faceci i ich wybranki. Co parę metrów stoją toitoiki. Gra muzyka, chodzą agregaty chłodnicze, co chwila rozlegają się basowe klaksony, a alejkami pomiedzy szeregami wielkich wozów przechadzają się rodziny i turyści, jeździ sprzedawca lodów, obok – diabelskie koło, karuzele i inne atrakcje i stoiska wielkich firm samochodowych. Dawniej było bardziej romantycznie, przyjeżdżały prawdziwe amerykańskie trucki – krążowniki szos, ale tym razem nie mieliśmy zdrowia szukać ich w tym gorącu… Wyjeżdżać będą w nocy z niedzieli na poniedziałek.
Dla kotow:
moja siostra cioteczna tu w TX ma 2 koty, z ktorych jeden od wielu lat choruje na cukrzyce. Zastrzyk 2x dziennie dziala dobrze ale dla opiekunow jest klopotliwy.
Wyczytala ostatnio o diecie czysto miesnej; jakas pani weterynarz za tym stoi. No i co – zastosowala, od 5 dni nie potrzebuje dawac kotu insuliny, bada poziom co kilka godzin. To wszystko stan przejsciowy, wiecej ma teraz zabawy z przygotowywaniem miesa i badaniem poziomu isuliny niz przedtem z zastrzykami. Ale jesli naprawde pomaga to moze warto?
Nie podaje szczegolow, jak ktos ciekawy to sie dowiem kto to jest ta pani weterynarz i jak ja znalezc na internecie.
Moj kot radzi sobie sam – no nie bede wchodzic w szczegoly ale on jest morderca 🙂
U nas kot uchodzi za zwierzę nietresowalne, więc nie można mu nakładać żadnych zakazów i ograniczeń. Jeśli wyrządzi szkodę, to właściciel kota nie odpowiada, ponieważ nie ma wpływu na zwierzę 😎 Jak kto nie chce, żeby mu obcy kot zanieczyszczał np piaskownicę, to musi sam zadbać o odpowiednie przykrycie. Jeśli kot wejdzie przez otwarte drzwi lub okno do cudzego mieszkania i wyłowi kosztowne rybki, to winien jest właściciel rybek, że nie zamknął mieszkania. Równie dobrze mogłaby wejść kuna albo włamywacz 😎
Nemo, Ty robisz mimochodem taka reklame dla Szwajcarii.
Nemo, a gdzie jest to otwarte mieszkanie, gdzie rybki plywaja? Jestem koneserem i specjalista od rybek, zwlaszcza tych kolorowych, tropikalnych
Jeszcze trzy-cztery lata temu mielismy wspaniale akwarium na 100 litrow wody, pelne bardzo milych rybek, z ktorych jedna byla szczegolnie ze mna zaprzyjazniona. Z gatunku plecostomus, czyli Pleko. I choc nocna, to zawsze wychodzila do mnie, jak siasdalem przed akwarium i tak dlugimi wasami ruszala- gdzies mam nawet zdjecie.
Niestety stala sie granda – Nasza cale akwarium oddala cyganskim dzieciom. Bylismy z Bratem tym nieco wzburzeni.
Ale kiedys wylowilem jedna rybke sasiadowui z sadzawki w ogrodzie. Przynioslem ja do domu, ona byla jeszcze calkiem zwawa i juz sie przyzwyczajala do zycia na powietrzu. Niestety Nasza zobaczyla, wyrwala mi ja z buzi i cos z nia zrobila (pewnie zjadla). Najpierw mnie troche skrzyczala, a portem kazala udawac, ze cala rodzina wyjechalisny na urlop i nikogo nie ma w domu.
Ja takich kretactw nie lubie. Jestem prostolinijnym kotem.
To gdzie jest to otwarte mieszkanie, co mozna z niego wynosic rybki? Mam dwie glebokie miski z woda i niejedna by sie w nich zmiescila.
Uklony dla kolegow – Fredka i Moryca.
Nemo,
Podoba mi się to podejście do kotów. Szkoda, że sąsiedzi mojej siostry nic nie wiedzą o nietresowalności tych milusińskich! Siostry koty kradną po domach smakołyki. K. mieszka na wsi , koty(grubasy dobrze odkarmione!)lubią zajrzeć co się dzieje na stole u sąsiadów. Kiedyś zwinęły świąteczną kiełbachę 😀 -przed świętami 😎
A ponoć koty nie przejadają się! Osobniki K. w liczbie dwóch to jakieś mutanty- krzyzówka dachowca z odkurzaczem….
Zapewniam Cie, Malgosiu, ze jakby byly najedzone dobrym miesem, to nie musialyby krasc kielbasy. Kielbasa nie jest wielkim smakolykiem dla sytego kota.Bo smierdzi przyprawami.
Co innego bazanty, lososie, czy nawet udziec jagniecy (choc sprawia pewne klopoty przy porcjowaniu).
Nasza chciala dzis robic chlodnik, ale wybilismy jej to z glowy i przekonalismy, ze lepszy bedzie rosol z (organicznej!) kury. Dobry na dusze, dobry na cialo.
Moi znajomi pod Bonn mieli trzy koty a poniewaz pracowali to kotom zafundowano wlasnie akwarium z masa malych rybek (z tym, ze niedostepne) aby mogly podczas nieobecnosci wlascicieli ogladac „kocia telewizje”
I u mnie Dzien Rosolu choc na dworze +26 C, ale rosolu zew jak dotrze to nie ma rady trzeba leciec po organiczny wolowy szponder, dobre jarzyny i 106 Pantacce Toscane makaron, ktory swietnie udaje domowe kluski rosolowe, i voila! za trzy godziny obiad gotowy.
I u mnie kto nie chce kotow goscic musi sie sam od nich odgrodzic. Za ew. szkode bedzie jednak odpowiadal wlasciciel. Moj od dwoch juz lat lowiacy myszy w Krainie Wiecznych Lowow kot Felix (wazyl 10 kg w kwiecie wieku), regulowal skutecznie naplyw polnych myszy. Widac bylo mysie trupki tu i owdzie koszac trawe. Zdarzylo mu sie i upolowac wiewiorke ze dwa razy.
Kocie Pickwicku,
Te koty niczym nie gardzą, a są tak tłuste, że ledwo oczy im widać. Wielkie białe kule!
Wielkie biale kule, to musza swietnie wygladac a miewaja dzieci?
Kocie Pikwiku, Miko i Piko staja murem jak do domu dociera polsak kielbasa, jest to jedyna kielbasa wg. nich godna kota
Koty mojej siostry nie polują. W ogóle nie lubią ruchu.Prawdę mówiąc, jak usłyszałam ,że chodzą do sąsiadów, to się zdziwiłam. Myszy mogą tańczyć im przed nosem i nic.
Natomiast druga siostra ma czarnulka dla odmiany, który niczemu ruszającemu się nie przepuści. Typowo domowy. Nawet na balkon nie wychodzi bo gdy zobaczy ptaka czy owada- skacze i nie patrzy. Siostra raz w locie go złapała. Pofrunąłby za gołębiem z czwartego piętra!
A wiesz Doroto, ze nawet nie wiem? Chyba nie bo nigdy nie słyszałam o małych. To chyba samce.
Bliżej znam czarnego Ramzesa, a na wieś bardzo rzadko jeżdżę. Mam straszne uczulenie na pierze i sierść kotów i psów. Mało nos nie odleci. A tam oprócz tych białych grubasków są jeszcze trzy psy.
Kocham koty, ale dla mnie biały kot, to mutant . No, nienaturalny jakiś Wiem, że małe białe kotki są słodkie. Wielkie białe koty ? Fuj… Ja jednak nie o tym. Przed chwilą bawił mnie rozmową odzyskany po latach przyjaciel z Ohio. Bawił, bawił, że sama nie wiem, czy przełom lat 70-tych i 80-tych spędziliśmy w tym samym kraju, czy w całkiem różnych. Człowiek mi przez 40 minut nawijał, że musiał wyjechać rzucając rodzinę i przyległości, bo trzech znajomych zamęczyła mu na śmierć bezpieka i właśnie mieli się zabrać za niego. Tu muszę powiedzieć, że pan ten nigdy nie miał nic wspólnego z opozycją – ot, po prostu nie lubił realsocjalizmu. Nie on jeden. Takich była większość. Nie znaczy to jednak, że z owego powodu MO na śmierć zamęczyła taksówkarza, który woził oszusta, albo sptrzedawcę pierza, bo nie chciał powiedzieć, komu sprzedał partię 10 kg piórek. Ponadto dowiedziałam się, że PRL-em rządziła mafia i kto był w partii, temu w 1981r specjalne samochody przywoziły do domu żywność, dywany, a nawet lodówki. Zaprotestowałam, bo do mnie specjalny samochód dostarczał ziemniaki na zimę – pewnie po drodze mięso zeżarli, a lodówkę upłynnili, albo moja mafia była jednak znacznie słabsza, niż ta w Koninie. No i siedzi człowiek od 25 lat w Ohio pieszcząc wizję niezłomnego antykomunisty, który miał zostać następną ofiarą.
oczywiście wszyscy właściciele kotów znają udowodnioną przez Darwina zależność między ilością starych panien a plonowaniem czerwonej koniczyny w Anglii?
Po wprowadzeniu stanu wojennego bardzo duzo ludzi chcialo dostac azyl w Niemczech, a wyjechali raczej z powodow zupenie nie politycznych, czegoz oni nie wyprawiali, kreowali sie na takich politycznych, zachowujac sie w tak chamski sposob, ze myslalam, iz nie dziwie sie, ze moglo grozic im wiezienie. Musiala sie nimi zajmowac, gdyz mialam takie stowarzszenie i jak ta lobuzeria wpadala na pomysl zrobienia strajku glodowego czy jakich niezameldowanych demonstracji to trzeba sie bylo nimi zajac i to ulegalnic, strajkujacym zalatwic lekarza i czuwac nad glodowka. Naczytalam sie tez nalglupszych i bezczelnych podan o azyl, za ktore samozwanczy pan mecenas, idiota patriota bral od tych ludzi forse. Taki jeden pan, ktory nie mogl znalezc powodu do przyznania mu azylu poswiecil nawet swojego susiaka i podal sie obrzezaniu, ale na demostracjach chodzil z ciazkim krzyzem z brzozy i okladal nim lewicowco, ktorzy tez chcieli brac udzial w demonstarcji. Natomiast pewna pani to w podaniu stwierdzila, ze „ona zawsze juz byla oportunistka”….
Pyro 20:06
takich nie sieją, sami się rodzą. Kiedyś uważałem ze wszystko wolno od 80siatki. Okazało się ze toto jest zbyt złożone i uciążliwe. Dokonałem redukcji w czasie. W końcu nie mój. Tym bardziej łatwo mi to przyszło. Granice obniżyłem do 70ciu. Ale nie dla wszystkich.
Całkiem inny żywot. Żyć nie umierać!
Stara Żabo, koty nie mają właścicieli, tylko personel, co już dawno wyjaśniła Nemo. 🙂 Nie znam tej zależności.
A jak się czujesz?
20:20
To dobrze ze głupole maja zawsze , albo prawie zawsze pod górkę. Wcale, ani ciut ciut nie jest ich mi żal. W tamtych czasach wystarczyło tylko story. Dobre story. Bez podkładek. Pięknie opowiedziane. Bez zbaczania na boczne tory. Ci którzy decydowali o przyznaniu azylu dobrze wiedzieli w czym rzecz. A glupol niech się dalej meczy, może cos ciekawego w końcu wymyśli. Jak ktos nie wierzy w toto to mogę, ale nie musze …..
dzis ludzina bajki klepie.
Arkady, co Ty opowiadasz, to juz od lat zasluzeni obywatele, pani ” zawsze oportunistka” zostala dzialaczem SPD i otrzymala dobra funkcje w ratuszu, ci od krzyza lub od KPN-u to zasobni ludzie, ktorzy mi teraz nie powiedza dzien dobry, bo ich znalam jak roztaczali smrod. I oni sa szanowani po obydwu stronach Odry, kiedys przyjechal, na leczenie zalatwione przez moje stowarzyszenie pan Lothar Herbst opozycjonista i tak mnie podsumowal, „dzialalnosc, trzeba zarabiac pieniadze i sie bogacic pod kazdym wzgledem, bo tylko tacy ludzie sa Polsce potrzebni”. ….Ale dzieki zabiegowi w Niemczech nie oslepl.
Znowu wchodzimy na chojke…
Mialam zamiar pokazac forme spedzania czasu:
http://picasaweb.google.com/dorota707/MikolajekICzasWolny/photo#5217001779540352146
A ja mialam w Ameryce jednego kota zupelnie bialego, angorke z zielonymi oczami (wiec nie gluchy, bo wsystkie biale niebieskookie sa gluche) i byl pieknoscia nad pieknosciami. Nazywal sie Gonzago, Gonzus, ( to z Hamleta – Smierc Gonzagi, sztuka w sztuce, pisalam akurat prace semestralna na ten temat) i on mnie odprowadzal na przystanek autobusowy, kiedy szlam na zajecia i spotykal kiedy wracalam. Byl to kot obdarzony nieslychana telepatia i kiedy rodzice wracali do domu, dokladnie na piec minut przed tym jak ich samochod zajezdzal przed dom, kot czuwal. Zrywal sie z najglebszego snu i siedzial pod drzwiami, nasluchujac warkotu silnika.
Nastepny moj kot nazywal sie Abrasza, byl Russian Blue i byl kotem bardzo ostrym, ktory potrafil podgryzac mnie w piety, jesli nie bylam dosc szybka w wydawaniu krewetek.
Kiedy wyjezdzalam do Anglii, musialam go oddac koledze, bardzo odpowiedzialnemu i kochajacemu koty mlodemu czlowiekowi.
Otoz mieszkal on w tym samym domu, co Allen Ginsberg (ktorego cudowny portret z 1967 r.zrobiony przez Felksa Topolskiego wisi w moim livingu) .
I Abrasza upodobal sobie Allena. O takim mezczyznie marzyl.
I sie do niego przeprowadzil. Allen Ginsberg umarl w 1997 r., a rok przedtem zszedl do Wielkiej Kociarni w Niebie moj Abraszka. Podobno dostal nowe imie, ale nie chcialam wiedziec jakie, bo bylo mi smutno i mialam straszne poczucie winy..
Posiadaczom zwierząt domowych nie zazdroszczę. Te z lasu, mimo że czasami narzekam, są jednak lepsze 😉
Alicjo! Nie wyrażaj się! Ja niby mam być gorszy od jakiegoś pasiastego z lasu? 👿
Echinda pewnie jeszcze śpi, ale jak wstanie poczyta.
Rubik, Echindo, nie Rudzik a jeżeli już to Blondzik jest przedstawicielem naszej popkultury, postacią z okładek kolorowych tygodników typu „Życie na szczycie”, celebrytą, kompozytorem popularnym który swymi kawałkami uświetniał mniej lub bardziej ważne ludzkie zgromadzenia.
Miał swoje pięć minut. Pyra już ładnie w krótkich żołnierskich słowach opisała już to zjawisko, ale czy Pani Kierowniczka z sąsiedniego blogu nad jego postacią się pochyli ? Wątpię, musiałaby sie nisko pochylić….
A moje zachłysnięcie!? Tak to wyglądało? Zapewniam że było one bliskie zaksztuszeniu! Jak wodą.
To zemdleć miałem?
Powienienem widac wkleić kilka żółtych mordek, o takich : 😉
Ale popatrz Echindo, poszukałaś w sieci, dowiedziałaś się coś o człowieku, więc mój wpis miał również pewien walor edukacyjny….
Może zaproponuję do ćwiczeń inne nazwisko….na przyklad Majewski!
Nie, to zły pomysł!
Małaszyński! O, to jest dobry przykład!
Kto kojarzy to już wie, kto ciekaw nich poszuka.
Mnie trzeba było wyjaśnić kto zacz, ale teraz już wiem!
Otóż pochwalę się że Małaszyński Paweł zagrał w jedym przedstawieniu teatralnym z moim synem, Kubą!! Tak! I Kuba miał rolę znacznie dłuższą, rozbudowaną, bardziej dramatyczną i przebywał na scenie przez cały spektakl, a P.Małaszyński zagrał tylko krótki epizod.
W pewnym momencie wbiegł galopkiem na scenę, wysoko podnosząc kolana, naśladując konika, takiego patataj…..patataj….patataj….ihahaaa!!
Coś powiedział i pogalopował dalej. I tyle!
A mój syn cały czas na scenie….
Żałuję bardzo że nie widziałem tego spektaklu na żywo, tylko jako nagranie video.
Rzecz działa sie na Pikniku rodzinnym w przedszkolu do którego uczęszcza córcia Kuby i synek Pawła Małaszynskiego. A Kuba grał ważną i zapamiętanę pewnie przez publiczność rolę drzewa. Poprzez swój wzrost i zieloną akurat koszulkę był szczególnie do tej roli predystynowany.
Jak pięknie szumiał i machał gałęziami….. jabłka w dłoniach trzymał….coś zagadywał do sasiedniego drzewa….
A Małaszyński patataj…patataj….patataj…..ihaha!!!
Załujcie że nie widzieliście. 🙂
Czereśnie w słoikach, ocet wystygł już pewnie. Idę więc zalewać.
Rany, jakiz pieknu jest Mikolajek. I jaki slodki. Czyj to?
Stara Żabo, jak za dużo orzechów jest na kiściu to nic Ci nie zostało jak beczka spirytusu do której zerwiesz najsłabsze. Zostaw po 3-4 dorodne, reszta na nalewkę. Pędy jakieś nowo pojawiające się zawsze likwidować! Orzech ma wyglądać jak kwiat kalafiora.
Heleno to Miko, oficjalnie Mikolajek.
BOBIKU! Na jednym z forum internetowych byla taka pani, ktora sie zawsze podpisywala, ze „nawet najmarnieszy kot jest arcydzielem” a my tutaj dodajemy zgodnym chorem
I BOBIK TEZ! ZAROWNO Z URODY JAK I DUCHA!
Bo koty to sa prawdziwe Hoyhnihmh – co znaczy Doskonalosc Natury, wedle J. Swifta. A my jestesmy Jahu. Brudne, podstepne i prymitywne. Bobik jest Honorowym Kotem.
Poniewaz blogowych kocich istnien jest wiecej a Bobik jest sam, to najpierw jest Bobik a potem sa koty.
Cooooo? A kto byl pierwszy?
ja a potem dlugo nic …
i wnoszę poprawkę do ostatniej visualnej prezentacji.
Zgadzam się, było zbyt dużo golizny.
Teraz ma toto ludzki wymiar, ale sami oceńcie:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Poprawka/photo#s5217010869468170834
hej takitam, wracaj tu
Przepraszam Pickwicku to fakt ja doszlusowalam pozniej i nie bardzo zanm sie na hierarchii to jak ja ustalamy?
Jego Majestet Kot Pickwick
Jego Urokliwosc Bobik
i Koci Dwor
Och, Doroto l – jak nic podpadniesz „donom” Nemo i czterem komandosom Magdaleny i Blejkocikowi od Owczarka Ty spróbuj Kotu powiedzieć, że on dworzanin
No i jeszcze Radek, to ustalcie sami…
Arku. Ty, a potem dlugo nic? Tobie sie chyba pomylilo z Witoldem G.?
Moze ustalmy droga demokratyczna, bez wydawania forsy na kampanie wyborcza, kto chce byc pierwszy?????
Pyro, ja dość często mam wrażenie, że ja i mój rozmówca mieszkaliśmy w zupełnie innym kraju. Kuma mi zapodała, ze na niedzielnej mszy (w ogóle nie chodzę, więc mi co smakowitsze kąski donosza) połczyński ksiądz dziekan opowiadał jak to za komuny w stołówkach i innych zakładach zbiorowego żywienia mięso było tylko w piatek a w pozostałe dni tygodnia tylko jarskie! Przypomniałam sobie jak nasze PGRowskie kucharki napracowały się w upalny żniwny piątek, żeby na drugie śniadanie (przy waznych pracach polowych pracownicy dostawali pięć posiłków dziennie w większości dowożonych na pole) nasmażyć nalesników i jak potem tymi naleśnikami z dżemem ci wierni synowie KK rzucali za rozwożącym, domagając się kiełbasy codziennej.
A moja rodzona córka też mnie zaskoczyła. Otóż Sejm podobno rozpatrywał, czy też jakaś komisja, czy ktoś miał zaproponować, no, coś w było poruszone w sprawie zwolnienia od ubierania w kagańce piesków o wadze 2 kilogramów. Akurat u nas był jakiś taki gościnny york i ja przypomniałam sobie jak w latach sześdziesiątych w Polskiej Kronice Filmowej zastanawiali się jaki kształt kagańca będzie dobry dla róznych psich pysków i wymyślili, że dla boksera to najlepsza będzie kulista klatka na kanarki i pokazali takiego boksera w klatce na łbie. Opowiedziałam to, a moja córka się pyta: to za komuny można się było z takich rzeczy śmiać? Ciekawe skąd ona miała takie poglądy, na moje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że od 4 klasy chodziła do szkoły w Warszawie i była bardzo czynna w Oazie. To chyba ksiądz prowadzący
na nią tak wpłynął?
Arkady, my tez mamy
Bierbrunnen in der Schildergasse
http://de.wikipedia.org/wiki/Bild:Bierbrunnen-K%C3%B6ln-Schildergasse.JPG
my w kolonii nie gorsze nawet wieksze
Helana, Witold G. podczas swojego pobytu w Berlinie mieszkal dokladnie na tej samej ulicy co Arcadius
Chcialabym oswiadczyc wszem i wobec, ze nasz zloty Krul. Jest calkowicie zloty i to tego ma anielska cierpliwosc.
Nie on jeden Nirrodku
Takitam pomimo ze w chaszczach tez jest cool
Że złoty i anielski, to wiadomo od dawna. 🙂
ostart_
tez masz post
spadam do wyrka, a w zasadzie jestem tam mile oczekiwany, czego i wam wszystkim zycze z calego serca
pa
doroto l., Heleno – jako Honorowy Kot umiem się zachować przyzwoicie w kocim towarzystwie i nigdy by mi nie przyszło do futrzanego łba, żeby kogoś wygryzać z jego zaklepanego miejsca. W końcu trzeba mieć jakiś respekt dla wieku, urodzenia, rozumu urzędu, nieprawdaż? Tak że pozycje Pickwicka, Donów i reszty ferajny są – jak o mnie chodzi – całkowicie bezpieczne. Ale dziękuję serdecznie za podrapanie po brzuszku. 😀
A jak gospodarz o nszym i waszym ogródku, to ja też pokażę coś z mojego, bo wreszcie włożyłem zdjęcia, gdzie trzeba. To jest kawałek nowego tarasu:
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/6391bruk1.jpg
Z tarasu po schodkach schodzi się na dół:
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/1170ogrod.jpg
A potem można oglądać z bliska hortensje
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/1194hortensja1.jpg
I inne rośliny:
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/1207funkie.jpg
I dlaczego łotrpress mi nie nawymyślał, że za szybko wysyłam? 😯
Bobik jakie pomysłowe jest to zejście z tarasu. Tak mi się to podoba. U nas zejście z tarasu jest wprost na trawę i są miejsca ,że trawa jest całkiem fajna ale są też takie miejsca , gdzie prześwituje ziemia.Tak bym chciała ,żeby podczas lipcowego remontu – trochę zrobić z tym porządku.
Bardzo śliczne.
Bobiku, pięknie mieszkasz.
Dziękuję. Mój Tata jest świetnym wymyślaczem architektury ogrodowej. Ja jestem od zaroślinniania. W ten sposób każdy robi to co lubi i lepiej umie i nie włazimy sobie w paradę. 🙂
O 22:56 nos mnie zaswędział.
Teraz juz wiem, dlaczego.
Nirrod! Długo ukrywałem to przed światem, ale widzę, że sytuacja robi się podbramkowa, więc najwyższy czas się wyoutować (już raz próbowałem, ale normalną czcionką, więc nikt się nie zorientował 😉 )
tak!!! przyznaję się!!!
anioł przy mnie to drób!!!
Od półtorej godziny som imieniny Pona Pietra. No to zdrowie Gospodorza!!! 🙂
Ja – zdrowie Gospodarza Margarita!
Dziekuje – czytywalam dawniej Pana sprawozdania restauracyjne w wydaniu papierowym Polityki – a tu trafilam nieco przypadkiem, ciesze sie, ze jest taka grupa ludzi, dowiaduje sie ciekawych rzeczy. I pomogl mi ten blog w powrocie do radosci – tak to ujme najzwyczajniej.
Wszystkiego najlepszego.
Margarita na kazda okazje, a juz szczegolnie, szczegolnie za Gospodarza!
Niech Mu się Gospo-darzy!
Godpodarz jeszcze pewnie smacznie spi, a my juz go ze tak powiem toastujemy.
Ja- wytrawnym vermuthem z tonikiem, cytryna i lodem, bez ginu.
Milego dnia Panie Piotrze w rodzinno- przyjacielskim gronie. Za zdrowie i pomyslnosc.
a.
Imieniny Pana Pi,trzeba oblac,co by sie gospodarz nie rozchorowal.Pan Piotr wspominal kiedys Bushmills,ja pijam regularnie raz na miesiac,dobra jakosc.Na zdrowie z lodem i Pellegrino.
Ekspresowe, niemniej najserdecznie życzenia dla Sąsiada! I pędzę na ekspres 😀
Od rana ćwierkają wszystkie ptaszyny
Że dziś Piotra imieniny
życzę Piotrowi wszystkiego najlepszego i toast wznoszę
Panie Piotrze!
Najserdeczniejsze życzenia, mnóstwo zdrowia, chęci do działania, uśmiechu i … wyrozumiałości dla nędzniejszych kuchcików.
Lacze sie z dniem Gospodarza. Wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczescia, pomyslnosci i pieknych ogrodów na Kurpiach. Tak, zeby Bobik od czasu do czasu byl zazdrosny ale wpadal na inspekcje razem z Radkiem.
Jeszcze raz najlepszego ale tym razem szczególnie pieknego dnia z oczekiwaniem saznistego sprawozdania z imieninowych obchodów zyczy
Pan Lulek
Ludzie, Ludzie, zaćmienie na Was padło, czy co? Przecież dziś Piotra i Pawła czyli solenizantów mamy dwóch
JE Piotra I Wspaniałego,
Jego Anielskość Pawła (PaOLOre)
W nocy to ja spałam, kiedy wznosiliście pierwsze toasty, ale wieczorkiem przygotuję dzbaneczek jakiegoś smakowitego, orzeźwiającego koktajlu, żeby na dwa long drinki starczyło dla nas dwóch
Niech żyją nam!
Niech żyją nam!
W zdrowiu, szczęściu, pomyślności
niechaj żyją nam!
Ogród Bobika piękny, że pozazdrościć tylko i wzdychać rzewnie.
Stara Żabo – na temat kiełbasy piątkowej dla żniwiarzy. Opowiadał mi Janusz Przymanowski, że bawiąc ze spotkaniami autorskimi w Australii (początek 80-tych) spotkał się ze zdaniem Polonusów wygłaszanym z ogniem i oburzeniem, że niby dlaczego wszystkie zebrania partyjne w kraju organizowane są przymusowo w niedzielę o godz 11.00 kiedy to w kościołach summa jest odprawiana. Pana Janusza zastopowało kompletnie – jąkał, że na takim zebraniu nie byłoby nawet psa z kulawą nogą (przepraszam Kolegę B.), że zebrania są zawsze w godzinach pracy żeby jakaś frekwencja i dyscyplina były, ale nikt mu nie wierzył „Pan tak mówi, bo Pan musi. My już swoje wiemy. Czytać umiemy”.
Gospodarzowi niech się darzy, tak w domu, jak i w zagrodzie. Sto lat!
Pyro, może na te gołębie spróbuj jednak rozciągnąć żyłkę nad poręczą balkonu? Zniesione jaja trzeba zabrać i zniszczyć (rozbić), bo ciągle będziesz miała pisklęta w gnieździe i będzie żal pozbywać się stworzeń. Pieczone gołębie są pyszne (tylko mało), a rosół np. dla niemowlęcia lub rekonwalescenta, samo zdrowie. A gdyby tak mała hodowla?
Panie Piotrze – zdrowia, szczęścia, pomyślności !
PaOLOre – radości w każdej sprawie jaka jest, czy dopiero będzie.
No skoro sa to tez Imieniny paOlOre to prze3ciez i na jego czesc margarity nie zbraknie! Dzisiejszym solenizantom nie3ustajace zyczenia imieninowe od calej rodziny
H., P., M
Obejrzalam ogrody Bobika i jestem pelna podziwu. Kiedy miedzy licznymi zajeciami intelektualnymi i spolecznymi oraz i tworczoscia blogowa i misjami pokojopwymi ma ma ten Pies czas tak starannie pielegnowac roslinnosc? Istny Capability Brown, choc moze raczej Capability Black. Wiem jedno, ze zaden ze znanych Wielkich Ogrodnikow nie powstydzilby sie takiego ogrodu. Piekny! Uznanie dla Taty Bobikowego za piekny taras i inne elementy architektoniczne (np pergola). Dobry szkielet terenu jest podstawa sukcesu. Z Rudery powstaje sliczna posiadlosc.
PaOLOre- szanowny Pawle , przyjmij z serca moc płynących życzeń.
Radek wrócił z Młodszą Panią z długiego spaceru i znowu skomli. Nie ma mowy, żeby znowu wychodził. Nabiera nas, bo chce się bawić. Poprzedni spacer też nie był spowodowany ważną przyczyną życiową. Tłumaczę, jak komu mądremu, że nawet genialny piesek nie wychodzi na spacer co godzinę. W akcji protestacyjnej gniecie dywan w dużym pokoju. Jakim cudem wcale nie taka duża mordka jest w stanie ściągnąć na siebie, a potem i z drugiej strony to samo dobre pół metra ciężkiej i sztywnej tkaniny, nie mam pojęcia. W każdeym razie dywan ma już trwałe załamania w 3 miejscach i potrzeba całego dnia, żeby się „odleżał”
Imieniny, imieniny, imieniny obchodzimy,
Brac Blogowa glosno wola,
Wnet szklanice podnosimy –
Szczescia, zdrowia Wam zyczymy.
antku – czasem zacma umyslowa mi na glowine pada, ale tym razem „co poeta mial na mysli” doskonale pojelam.
Za objasnienie dziekuje. W przyszlosci bede stosowac cudzyslow.
Echidna – czy w tej dziwnej, australijskiej zimie, w ogrodzie kwitną kwiaty?
Piotrom i Pawłom, na zdrowie!
Gdgis! Jak możesz Pyrę do aborcji, choć gołębiej, namawiać?!
Na wsi małopolskiej, chcąc mnie uhonorować (a i pewnie nie bardzo było co innego do garnka na prędce włożyć), na obiad dostawałam pieczone, nadziewane gołąbki. Pyszne to było.
Pognalo mnie do kafejki internetowej, inaczej bym przeoczyla Piotra i Pawla, Wszystkiego najlepszego Gospodarzowi i od Dagny oraz mnie dla Pana Parole OLé
Bobik,
taż to nie „inne rosliny”, tylko hosta! Też zaposiadywam. Wszyscy jeszcze śpią, a ja ranny ptaszek, noc była zresztą bardzo burzliwa. Dwie burze przeszły, no wiecie co?! 😯
Dziecka miały mi przywiezć czarne chińskie jajo i nie przywiozły. Bardzo sie zdenerwowałam, bo jak tak mozna, narobić smaku i nic. No, nie pokazałam po sobie, oczywiście. Nie powiem, zebym miała wielkiego smaka na to jajo, ale jako ciekawostkę przyrodniczą, czemu nie 😉
Zdaje się, że mamy jakieś imieniny? 😉
Wszystkim Piotrom i Pawłom najlepszego!
A toast w stosownym czasie, na razie mineralna!
Nowe osoby zawitały i zasiadły przy stole … ALexm i yurekphila – rozsiądzcie się, sięgnijcie do kredensu po odpowiednie naczynia, bo u nas kelnerek nie ma;)
ZDROWIE PIOTROW I PAWLOW, a zwłasza naszego Piotra i naszego Krula, czyli Pawła!
Uściski serdeczne!
Zdrowie Gospodarza!!! Wieczorkiem bedzie Bushmills (akurat jest „na stanie”)
Zdrowie Zlotego Pawla, przy ktorym Anioly to tylko podrobka drobiu.
(toast zostanie wzniesiony jak tylko sie dowiem czym go wznosic.
Właśnie wróciłam z piwnicy, skąd przytaskałam 3 słoiki kompotu wiśniowego i 1 słoiczek soku z czarnej porzeczki (będzie potrzebny do drinków toastowych) przedtem sprawdziłam czy mam lód w zamrażarce. Gazowana woda mineralna już się chłodzi. Będzie czym wznosić toasty pawłowo-piotrowe.
Tu chcę zaznaczyć, że w dniu dzisiejszym obchodzone są imieniny Poznania, bo w herbie miasta tych dwóch świętych pilnuje bram miasta i pod ich wezwaniem jest katedra poznańska. Teraz zabiorę wychowańca na bieganie po trawnikach na jakieś pół godziny. Potem obiad.
Ciekawe jak Bobik ustrzegl hoste, taka dorodna, przed kolegami-slimakami? Przeciez one sie rzucaja na liscie jak opetane.
Heleno, u mnie te cholerne ślimaki żreją wszystko (ogóry, pomidory), a dorodna hosta tu i tam posadzona nietknięta, wyobraz sobie!
Nie wpisujcie tyle, dopiero wstałam i jeszcze nie zdążyłam doczytać Waszych wpisów!!!
Zdrowie nieustajace naszego Piotra i Pawła !!!
U mnie to nie hosta, tylko funkia 😀
A rośnie rzeczywiście jak głupia i ślimaki chyba jej się po prostu boją, bo żadnych szczególnych środków antyślimaczych nie stosuję, poza podrzucaniem sąsiadom. 😀
Hosta i juz, nie daj sobie wmówić, Bobiku!
My Piotrowe i Pawłowe zdrowie będziemy wznosić w knajpie Chez Piggy, o której Piotr wie, a Paweł niech przyjedzie, to się dowie 🙂
Smarkate nas zapraszają.
Panu Piotrowi życzę, żeby był ciągle głodny. Głównie nowych wrażeń kulinarnych, oczywiście. I niech te wrażenia nie sprawiają Panu zawodu.
PaOlOre życzę niezawodnych skrzydeł, żeby zapewniały miękkie lądowanie w każdych warunkach i żeby pamiętały drogę do przyjaciół.
Dzięki za życzenia nigdy ich nie za wiele ale ja jestem Piotr majowy. I już w maju otrzymałem swoją porcję dobrych życzeń imieninowych i urodzinowych ponieważ obie uroczystości są w tym samym dniu.
Hosta is hosta is hosta, jak powiedzialaby z pewnoscia Gertruda Stein.
(Rose is a rose is a rose is a rose
Loveliness extreme.
Extra gaiters,
Loveliness extreme.
Sweetest ice-cream.
Pages ages page ages page ages).
My starzy blogowicze to wiemy.
Drogi Piotrze, też się urodziłam 18 kwietnia w dniu imienin, ale doszłam do wniosku, że nic mi nie przeszkadza obchodzenie 21 czerwca!
Zabrało mi ze 40 lat, zeby do takiego wniosku dojść 😯
Lepiej pózno, niż wcale! 🙂
Zdrowie Piotra i Pawła!!!
Niech będzie Gertruda Stein. Funkia is funkia is funkia. 😀
Wyobrażacie sobie, co się dziś dzieje w Pietropawłowsku? 😎
Panie Piotrze Wielce Szanowny.
Prosze nam nie psuc imprezy, bo wyslemy na chojke. Powiedzielismy, ze sa Imieniny to sa i to co Pan tam obchodzi PRYWATNIE nie ma wiekszego znaczenia.
Ja tu wlasnie za Pana i PaOlO napoczelam nowa butelke tequili. Okazalo sie, ze ta ciemna tequila w odroznieniu od dotychczasowej przezroczytej daje znacznie lepsza margarite. Tego posmaczku mi wlasnie brakowalo.
A do margarity zrobilam sobie ksiazecy lunch: paczka rozmrozonych frutti di mare (krwetki, mule i pierscionki kalmarow) na patelnie z rozgrzanym olejem, dwa zabki czosnku i posiekane chili. Dwie minuty. Pod koniec do tej samej patelni paczka listkow zielonego groszku (uwaga, bardzo modna nowa salata), az zwiedly. Do tego wlasnie margarita.
Nie chce mi pan powiedziec, ze zmarnowalam bardzo dobre produkty aby bezproduktywnie swiecic Panskie Imieniny? I paOlOra, oczywioscie?
A propos Pietropawłowska.
Bobik, życzyłabym Niemcom, bo naprawdę dobrze grają, tylko ten okropny trener mnie odrzuca. Hiszpanie chyba się przestraszą, przestraszonych Niemców chyba jeszcze nie widziałam. Jeszcze jeden mecz i będę miała spokój do następnych mistrzostw. Normalnie to piłki nożnej nie używam. Wolę niekontaktowe.
W Pietroplawowsku to bedzie dopiero pewnie 7 listopada. Albo cos takiego.
Pawlowi gratuluje tylko wstepnie. Jutro wpadnie osobiscie, to bedzie oficjalnie i prezentowo. Pójde na calosc.
Bobiku drogi. Prosze przyjac do wiadomosci, ze hosta i funkia to dwie calkowicie rózne rosliny. Hosta na grube lodygi i kwitnie wiosna na ogól w kotorze rózowym. Funkie sa róznokolorowe jesli chodzi o liscie i kwiaty. Niestety jedne i drugie sa przysmakiem dla slimulów. Na cale szczescie szybko odrastaja.
Grzegorz wrócil z Brazylii. Moim ulubionym miastem brazylijskim jest Rio de Janeiro a on uwielbia Sao Paulo i caly stan Santa Katerina. Jego zdaniem Brazylia jest krajem przyszlosci. Jednym z powodów jest o dziwo niedostatek ropy naftowej i koniecznosc poszukiwania ciagle nowych alternatywnych rozwiazan. Ponadto opowiedzial mi o ostatniej przygodzie mojej wnuczki Agnieszki. Przed kilku dniami wracala z treningu rugby. Okazuje sie, ze dwa sporty triatlon i rugby znakomicie uzupelnieje sie.
Na ulicy zaczelo je zaczepiac dwu chlopaków ponad dwudziestolatków. Prosila o pozostawienie jej w spokoju az tu jeden uszczypnal ja w wiadome czule miejsce. Reakcja byla blyskawiczna. Po chwili obydwaj lezeli na trawniku z rozbitymi nosami a ona telefonowala na policje z prosba o pomoc. Przyjechali na sygnale a ci dwaj usilowali sie pozbierac z porozbijanymi nosami. Panowie policjanci wylegitymowali mlodych ludzi. Agnieszka byla znana jednemu z policjantów i legitymowanie nie bylo konieczne. Okazalo sie, ze jeden byl urodzony w Drezden a drugi w dawnym Karl Marx Stadt. Obecnie Chemnitz. Ten znajomy policjant wysluchal relacji stron a potem udzielil rady mlodym ludziom, zeby nie zaczepiali dziewczyn na ulicy, tym bardziej, ze mieli szczescie gdyz ta mloda dama ma piekielne uderzenie rugbowe biodrem którego na ich szczescie nie zastosowala. Ten policjant tez gra w rugby ale w innej druzynie i kiedys bylo mu dane skosztowac takiego uderzenia. Zajscie zakonczylo sie pokojowo przy zgodzie wszystkich stron. Ci ze wschodu powiedzieli, ze nie spodziewali sie, ze w Badenii Wirtembergii sa takie ostre dziewczyny.
W niektórych krajach Europy Zachodniej, wsród mlodziezy, emancypacja zdecydowanie wyprzedza intergacje
Pan Lulek
Witam przy slonecznej niedzieli. Dzis wazny dzien, bo moj Tato ma tez imieniny. Pa0l0re, za Twoje zdrowie popijam sobie chlodnego spritzera caly dzien :).
Nie wiem, czy pasuje do leczo z warzyw, ale co mi tam, leczo uwielbiam i moge jesc tak czesto jak makaron.
Wszystkich forumowych kociarzy pozdrawiam ja i moja czworka. Musze sie kiedys „zebrac w sobie” i upublicznic ich zdjecia… Zareczam, ze twierdzenie o personelu pomocniczym jest ze wszech miar prawdziwe. Codziennie podlegam rozmatym tresurom i szkoleniom, niebawem osiagne ideal, bo bede potrafila rownoczesnie otwierac drzwi do ogrodu, odkrecac kran (Pan Kacperek pije tylko wode z kranu), nalewc wode do miski i sypac chrupki…
Panie Lulku, ja to bym się nawet z Panem zgodził, bo charakter mam pokojowy (chociaż nie zaliczam się do piesków pokojowych), ale co zerknę do jakich źródeł pisanych, to mi robią sieczkę z mózgu i upierają się, że to to samo: 🙂
http://de.wikipedia.org/wiki/Funkie
Pyzy drożdżowe z pieczarkami zostały pożarte z właściwym entuzjazmem (Młodsza właśnie wsuwa repetę) i popite zimnym, aromatycznym kompotem wiśniowym Moja bohaterska wyprawa z psem na trawniki, zdała się psu na budę. Radek zamiast normalnie biegać, zaczepiać ludzi i ew. kopać dziury, położył się na małej polance między krzakami martwym bykiem i nie reagował na nic – na obce pieski, na dzieci, nawet na czyjąś piłkę. Ja sobie czytałam na ławce, ale w pewnej chwili zaciekawiło mnie zjawisko, a i głód mi już doskwierał. Wzięłam smycz i podeszłam do szczeniaka. O dziwo – nie uciekał, jak zwykle, zupełnie na mnie nie zwracał uwagi. Bez reszty zajęty był tarmoszeniem mocno rumianej (by nie powiedzieć przypalonwej) kości od karkowego schabu. Zapięłam go i pociągnęłam – zapierał się wszystkimi łapkami. Jakieś 5 m niósł jeszcze ten wspaniały gnat, potem go zgubił. Obraził się śmiertelnie. Teraz leży i nawet na mnie nie spojrzy.
Panie Piotrze, imiennie jest Pan (prawie) całoroczny i należy się z tego cieszyć. Ja np. jestem tylko jednorazowa 🙁
Ja mam psuć takie piękne przyjęcie imieninowe?! Nigdy! Zdrowie Pawła Krula naszego! I Piotra a jest ich na tym blogu paru. Jeden to nawet Siła. Zdrowie więc solenizantów. Dziś na stole liny w śmietanie. Więc popijamym i toasty wznosimy na bialo (a gdy zabraknie to rose). Tylko jeszcze chwilke poczekajcie. Lina w piekarniku a ja wbignę na kwadrans do sauny. Potem do zimnej wody i już do stołu. No to zdrowie solenizantów i ich kotów, psów i żółwia Zuzi, który mi został na opiece. Zdrooooowieeee!
Dzięki wszystkim za miłe słowa 🙂
Wszystkim Piotrom i Pawłom życzę nieba na podniebieniu,
a za zdrowie wymienionych wzniosę kielich wieczorem.
Na razie zasuwam jak mały samochodzik, bo robota nie wybiera…
a na jutro muszę się uporać z pewnym projektem.
Co najwyżej wcisnę taką jedną sympatyczną (znaną Wam) Asię w mój harmonogram, bo biedulka znajduje się blisko depresji. Chociaż wygląda na to, że się przyzwyczaiła i już tam zostanie 😉
Jutro zrobie przystanek w Panalulkowce, to poprawie jeszcze tym, czym chata (Pana Lulka) bogata 😉
Imieniny zainicjował Owczarek, więc zbójnickie życzenia się należą. Dla Doroty l., która gwar nie lubi, mogę przetłumaczyć na Hochpolnisch 😀
W murowanej Gotowalni
Pona Pietra zdrowie pito.
Kielo było kielisecków,
telo ich no scynście zbito!
A jok scynscie, to i zdrowie
wienc śkło dalej tłukli za to –
teroz bedom prosto z gwinta
hyrnie złopać jakie szato.
I niek złopiom ze dwa tyźnie,
bo Pietrowi któz załuje?
Pies se tyz kapecke liźnie
i nojpikniej powinsuje! 😀
Pyro – tak. Rozniaste. Ale nazw nie podam bo na kwiatkach tak do konca sie nie znam. Powiem tylko ze nasze pelargonie i hibikus wygladaja wspaniale. Ku memu zaskoczeniu. A pelargonie mamy biale, czerwone, rozowe i amarantowe. Acha i lawenda tez ma teraz kwiaty?!
Generalnie rosliny miejscowe sa zielone caly rok. I rozne gatunki o roznych porach roku maja kwiaty. Najwiecej rzecz jasna wiosna.
Dobranoc wszystkim
Echidna
Jestem ciekawa ile czasu mi zejdzie by przeczytac 336 komentarzy! Alez jestescie produktywni w tym weekendzie.
Tuska
Dla Paola wierszyczek też się znalazł,tylko był głębiej zakopany 🙂
Jak wypić zdrowie Anioła?
Czy nie herezja to zgoła?
A może ciężka blasfemia,
od której zadrży aż Ziemia?
Ale nie wypić też hadko,
więc mam dylemat jak rzadko
kiedy. 🙁 O, wiem już, co zrobię:
wypiję, lecz nie tak sobie,
jak pierwszy lepszy z ulicy,
tylko poszukam w piwnicy
butli boskiego napitku
do blogowego użytku,
(boskim to chyba nie grzech?
A jeśli nawet… a niech!)
wypiję, jako się rzekło,
a jeśli potem mnie piekło
wraz z całym blogiem pochłonie,
to w miłym będę tam gronie,
które – choć zgrzane okropnie –
też za Paola coś żłopnie! 😆
Panie Lulku, może Pan o bergeniach – http://pl.wikipedia.org/wiki/Bergenia ? Też piękne.
Wszystkim Piotrom i Pawłom:
Imieniny – dzień radosny, pełen kwiatów, zapach wiosny. Wszyscy złożyć chcą życzenia: zdrowia, szczęścia, powodzenia. Niech Wam słońce zawsze świeci i niech czas radośnie leci. Niech odejdą smutki, złości i powróci czas radości. Te życzenia, choć z daleka płyną jak wpatrzona rzeka i choć skromnie ułożone, są dla Was przeznaczone.
Tuska
A’propos lina. Miałam przyjemność wczoraj być częstowaną przepysznym linem w śmietanie (z winem). U przyjaciół obchodzone były smakowicie imieniny Mariana przed terminem. Były i inne rarytasy, w tym wina i metaxa brandy.
Od piątkowego świtu zatopiony w obowiązkach ałużbowych zdrowia, dobrego apetytu i samych smakołyków do jego zaspokojenia Panu Piotrowi, PaOlOre i wszystkim pozostałym Solenizantom zyczy Stanisław, który wieczorem wznienie odpowiedni toast
Wszystkim Solenizantom – prawdziwym, rzekomym i ukrytym – przesyłam najlepsze życzenia wszelkiej pomyślności.
Toast wzniosę wieczorem białym winem.
Sauna?! No to niech ktoś tam z aparatem stoi na wypadek, gdyby Basia znowu prawdziwka zoczyła nieopodal, a Gospodarz wybiegł 😉
Bobiku, popieram. To jest moja hosta funkia!!!
Zdrowie Paolo i Piotrów!
Juz można, bo po śniadaniu 😉
Alicjo, ja już wiem jak to jest. Ona ma po prostu na imię Funkia, a na nazwisko Hosta. 🙂
Lecimy najpierw do Bonnie i Rogera, pokazać tym *city dwellers* jak ludzie moga mieszkać, z daleka od centrumu i CN Tower!
Reportaż potem, a zdrowie Paolo i Piotrków będziemy wznosić jak dzień długi.
Juror po 20-tej, bo ma odwiezć smarkate na dworzec, ale dołącza sie do życzeń!
Panu Piotrowi i wszystkim Pawlom zycze slodkosci i nie koniecznie tylko kulinarnych,duzo szczescia i pieknego dnia 😀 😀 😀
Wznosze toast za zdrowie wszystkich solenizantow!!!
No, zamknęłam miesiąc i resztę. Zaczynam weekend 😀
1. Misio zlazł (czasowo ) z chójki i jechał do Amsterdamu na 1 dzień przez Pyrogród. Zameldował się telefonicznie,
2. Przyszła Wnuczka z Rodziną. Ówże krewki jej Mąż z wesela, poproszony odstawił trefnę szafkę na balkonie. Znalazł nie jedno, a 2 gniazda , w każdym po 2 jajka i jednego martwego gołębia. Wszystko zlikwidował, wpakował do foliowego worka i wyniósł.Piekielnie brzydki zapach. Będą Pyry jutro szorowały balkon i szafki. Trzeba teraz opłacić jakiegoś pana, który zrobi dziury w ścianach żeby pociągnąć żyłkę
Zmarla Anka Kowalska.
Spedzalysmy razem pierwsza smutna Wigilie stanu wojennego, pelna zmartwien i niepokojow o przyjaciol i znajomych. Potem wyjechala do Paryza na operacje i nigdy juz jej nie widzialam, ani Jacka Bierezina, z ktorym wtedy byla.
Podarowalam jej wtedy na Gwiazdke piekny hiszpanski grzebien we wlosy. Cieszylam sie jak widzialam ten grzebien na zdjeciach Pani Anki.
Z wielkim smutkiem zegnalam Ja wtedy i zegnam teraz.
Niewiele czytałam Anki Kowalskiej -” Pestkę ” i tomik wierszy. Wiersze niezbyt mi się podobały. One mają jakąś taką manieryczną aurę. „Pestka” była kiedyś bardzo popularna i coś tam o naszym pokoleniu mówiła. Potem autorka zamilkła na długo. Nie wiedziałam, że była chora. Tak, czy owak żal. Nasza kultura znów doznała uszczerbku i znów odszedł jeden ze świadków epoki przełomu.
Teresa Stachurska. Wszystko wskazuje na to, ze masz racje. Mniej wiecej rok temu byla u mnie moja z wizyta, od lat 40 -tu osobista przyjaciólka która regularnie rzucala mnie jak szmate az wreszcie weszla mi na nerwy i odeslalem jej poczta wszystkie pozostawione u mnie przedmioty. Czego nie odeslalem, to porozdawalem. Od tego czasu zrobilo sie w domu calkiem luzno. Chyby zbyt luzno. Pani ta byla z zawodu nauczycielka w Technikum Rolniczym w Kwidzynie i uzywala tej przez Ciebie podanej nazwy rosliny. Jak go zwal, tak go zwal byle sie dobrze mial.
Pawel potwierdzil jutrzejsza wizyte. Zobaczymy na co da sie namówic. Sadze, ze moznaby wspólnie zobaczyc jakie byloby najlepsze miejsce na najblizszy obiad czwartkowy.
Orzechowa nalewka jest niestety jeszcze niedostala. Moze na Zjazd dojdzie juz do siebie.
Pyro kochana. Gdybys Ty zabrala mi ukochana zabawke, to tez bym z Toba nie rozmawial. Przez jakis czas ma sie rozumiec
Pan Lulek
W oficjalnym obiegu niewiele Anki Kowalskiej było, sporo za to w Dziennikach Marii Dąbrowskiej (jeśli mi się nie przyśniło, bo dawno je czytałam). W Wikipedii podają – http://pl.wikipedia.org/wiki/Anka_Kowalska .
Nie miałam cierpliwości czekać do 20.oo i pierwszy toast wzniosłam już pół godziny temu :
wysłałam przez pomyłkę, a więc c.d. –
– za zdrowie Piotrów, Pawłów )w tym Anielskiego),
– za spokój duszy Anki Kowalskiej
– na pohybel gołębiom
Panie Lulku – ja jestem kobietą umiarkowanie odważną. Gdzież bym śmiła odbierać Panu ulubioną zabawkę.
Pyro, ja tej Pestki nie czytalam, bo zaczelam i dalam spokoj. Literatuta dla dziewczat nigdy nie byla mi szczegolnie potrzebna, nawet w wieku dzieczecym i wczesniej.
Ale Anka Kowalska byla odwaznym, prawwym czlowiekiem wtedy kiedy nie bylo ich w nadmiarze. Byla absolutnie nieustraszona takze wobec Kosciola, ktorego byla wiernym czlonkiem. Potrafila np. ostro i jednoznacznie nawrzucac Glempowi za to, ze nie raczyl byl podejsc nawet do rodzicow Popieluszki na pogrzebie zamordowanego kaplana.
Panu Piotrowi, pióro niech nigdy nie zardzewieje!
Pawłowi, niech pióra nigdy nie zamokną,
a Twoja anielska sława rozprzestrzenia się po całym świecie.
Dla niecierpliwych podaję skrót : 1′ 30″ i 3′ 06″.
http://www.youtube.com/watch?v=jTrfa8U6QEo&feature=related
Pawle, kalmelków, cukielków i cekoladek…… 😉
Kto wie co dzieje się ze Sławkiem? Ja jestem bardzo niespokojna kiedy mi się koty z koszyka rozłaża.
Za niespełna gofzinę mecz i trochę obowiązków domowych. Nie przeczytam ani Solenizanta piątkowego wpisu ani kometarzy. Pierwszy raz takie wagary odkąd ten blog poznałem. W piątek posiedzenie od 9:00 do 17:15, a na 19:00 spóźniony Jan. Oczywiście dojazd samochodem, powrót taksówką, a klucze od domu w samochodzie i bez telefonu komórkowego. Powrót do Sopotu po klucze piechotką. Jak to wspaniale zrobiło na samopoczucie. Doradzam powroty piechotą do 10 km.
Panie Piotrze!
W Dniu Imienin; z Imieninowymi Serdecznościami! Sto lat! 🙂
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Zdrowko02/photo#s5205365704443974706
podobno dzisiaj ponownie grają nasi. Ostatnio prosiłem o trzymanie kciuków. Pewnie jeszcze niejeden pomyślał cos do tego. I co?
Naturalnie ze pomogło. Dziękuję z całego serca i proszę o duchowe wsparcie dzis.
I podobnie jak niedawno o trzymanie kciuków.
Pyro obawiam się ze Slawek dostał uczulenia na …
Ach nieraz i mnie tez bierze alergia.
Sławku łyknij, to pomaga.
Arcadius – słyszałeś o Europie dwóch prędkości ? Proponuję taką albo bardzo podobną taktykę.
Arkadiusie, pięknie Ci z i w różowym 🙂
Piotrom i Pawłom życzę pięknego wieczoru dzisiejszego i udanego lata i wznoszę toast zimnym Budweiserem, bo nic innego mi nie wchodzi po dniu spędzonym wśród śniegów i lodu oraz ucieczce przed piorunami 😯
Dziś mój Osobisty także ma imieniny, których niby nie obchodzi, ale żeby sprawić mu przyjemność (no, sobie też) wybraliśmy się w naszą ulubioną okolicę przełęczy Sustenpass do lodowca Steingletscher. W okolicy kwitną różaneczniki, storczyki, pełniki, niezapominajki i różne inne alpejskie chabazie. Zdjęcia wrzucę, jak mi komputer przestanie wyłączać program ze zdjęciami 🙄
Po powrocie do domu w ulewnym deszczu (dobrze, nie trzeba podlewać) zastaliśmy niespodziankę. W skrzynce na pocztę zastaliśmy 2 butelki kalifornijskiego Chardonnay oraz list dziękczynny od ludzi, których „uratowaliśmy” w maju z nagłej ulewy ze śnieżycą w górach zwożąc ich dwoma partiami naszym samochodem (wspominałam chyba o tym). Zapomnieliśmy juź dawno o naszym dobrym uczynku, a tu taka niespodzianka 🙂
nie Pyro, nie slyszalem. A coz to za teoria?
nemo, az sie zarozowilem.
Oj, strasznie było by mi niezręcznie Ci tłumaczyć. Ogólnie jest to sposób „Starej UE” na dyscyplinowanie nowicjuszy.
No teraz wiem o czym mowa. Są narody które zawsze widza spisek innych i tym żaglują.
Pyro,
mam „Pestkę”, swego czasu „kultowa” książka – Ty wiesz, ze po latach zupełnie inaczej sie to czyta? Doszłam do połowy i odłożyłam. A film z Jandą i Olbrychskim (znowu Daniel!) zupełnie niejadalny. Zaznaczam – moja opinia!
Osobistemu nemo wszystkiego dobrego, chce czy nie – obchodzić musi, wrócilismy od Bonnie and R. i zaraz lecimy do Chez Piggy na obiad.
Do kultowych książek podchodzę jak pies do jeża (Bobik nie bierz do siebie).
Dopiero teraz dotarłam, ale chociaż późno, to niemniej szczerze – wszystkim dzisiejszym Solenizantom życzę smakowitego życia i apetytu na więcej. 🙂
Zdrowie Apostołów!
Jeszcze raz dzięki wszystkim za best łyszyz!
Bobiku (16:12), cudny wiersycek 🙂
to chyba pierwszy poemat w historii na cześć paOlOre!
W takim towarzystwie to i w piekle będzie miło,
jak nas za blasfemię pochłonie 😉
A Sławkowi nie imputujcie żadnych alergii.
Gramy sobie w jednej parze w brydża,
a że jemu karta lepiej idzie niż mnie,
to się nie łapie na dziadka i nie ma czasu
na dzierganie szydełkiem tudzież zrywanie
czereśni. I tyle.
Dla mnie najlepsza role Olbryski, samego siebie, zagrał w Galerii Zachęta w Wawie. To było na tyle wybitne ze pomimo upływu ośmiu lat pamiętam znakomicie.
Nemo – trzeci toast wypiłam za Osobistego (Twojego) i z lekka mi we łbie szumi. Zanim mi się przyplącze „syndrom dnia następnego” pożegnam się serdecznie z wszystkimi.
Do jutra
Zdrowie Piotrów i Pawłów, niechaj Im się darzy!
Eviva Espana!
Nemo!! A Ty chciałaś wtedy żywcem do nieba!
I kto by teraz te chardonaye spijał?
Sam osobisty?
Pozdrów Go imieninowo!
Alergia? …. może dopaść w różnym wieku, bez ostrzeżenia.
U mnie wywołuje męczący katar sienny, powoduje łzawienie i przez to trudność z czytaniem. Skutkiem tego czasami odczytuję tytuł naszego blogu jako „Kotuj się!” a co ciekawe, treść wpisów to potwierdza. 😯
Przecieram oczy…. ”Gotuj się!” czytam, ale treść temu zaprzecza.
Kotuj musi jak nic!
Choroba jakaś mnie wzięła?
Że nie jest egzotyczna jak w przypadku Kwaśniewskiego, wiem z całą pewnością.
Prześpię się chyba, a rano łyknę Loratadynę.
Zdrowie Piotrów, Pawłów i Hiszpanów! 😆
Chyba czas na druga margarite? Za nieustajaca radosc wszystkich Solinezantow?
Też tu jestem, z czerwonym do góry.
Heleno, dopiero druga? To co Ty robiłaś przez cały dzień? 😀
Łotr nałgał mi w żywe oczy i skasował wpis!
Zmęczona jestem, więc tylko jeszcze toast za Solenizantów i Hiszpanów i dobranoc. 🙂
Jak Wam doniose kto wygral Mistrzostwa Europy, to pospadacie ze stolków. Wedlug miejscowego radia wygrala Burgenlandia Poludniowa. W naszym Bad Tatzmannsdorf i Stegersbach powstaly osrodki szkoleniowe dla pilkarzy nastawione na przygotowywanie druzyn pilkarskich do najblizszych Mistrzostw Swiata. Zachodzi obawa, ze nie zdolaja przyjac wszystkich chetnych. Teraz odczekuja wszyscy i zastanawiaja sie jak tu podejsc do Olimpiady w Pekinie.
Lekarze strajkuja. Dzisiaj przerwa w strajkowaniu i jade odswiezyc zapasy leków.
Gotuje sie na gorsze czasy
Pan Lulek