I po Zjeździe
Rzeczywiście już po Zjeździe. Drugim Międzynarodowym. Listę zjazdowiczów podał wczoraj paOLOre. Potwierdzam: wszyscy z listy byli obecni a ów Grigorij to oczywiście Włodek Press zza płotu. Część aut zjazdowych nocowało u niego, bo u nas się nie zmieściły. O tym jaki był ten Zjazd nie będę pisał, bo nie wypada by organizatorzy pisali o sobie i swoim dziele. Zrobią to za mnie bez wątpienia inni. A pióra mają wspaniałe i obiektywy takoż.
Basia i ja już jesteśmy w ferworze przedwyjazdowym. We wtorek o świcie ( a właściwie jeszcze przed świtem) ruszamy przez Czechy i Austrię do Włoch. Talamone to piękne miasteczko a nasz hotel Capo D’uomo jeszczer piękniejszy. Jeśli chcecie to możecie go sobie obejrzeć, bo ma on swoja stronę w internecie.
Tym razem nie zostawiam żadnych wpisów. Naprawdę muszę odpocząć od wszelkiej pracy, bo to był bardzo intensywny okres te ostatnie tygodnie. I obciążające psychicznie. Sami zresztą wiecie jak było. Ale jak mówi Marek Kondrat „Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej”. Też w to wierzę, bo znam Marka od lat i zawsze jego proroctwa spełniały się. Jutro oddajemy wydawcy drugą część nowej książki o kuchniach Europy i pa, pa!
Zostawiam też na pożarcie trzy przepisy. A dlaczego te a nie inne? Wyjaśniecie znajdziecie na łamach papierowej „Polityki” w kolejnym moim felietonie „Za stołem”. Powinien ukazać się podczas mojej nieobecności czyli w końcu września.
Arrivederci!
Omlet z roquefortem
(2 porcje)
4 jajka,2 łyżki mleka albo słodkiej śmietanki lub wody, płaska łyżka mąki,2 plasterki roueforta (5-10 dag, w zależności od t ego, czy ma być potrawa ostrzejsza czy mniej ostra), pieprz i sól oraz 1 łyżeczka masła, kilka plasterków pomidora lub pół szklanki konserwowego groszku.
Drobno pokruszyć ser, wsypać łyżkę mąki, wlać wodę, mleko lub słodką śmietankę i wszystko razem wymieszać, wbić jajka i zmiksować, aby uzyskać jednolitą masę, wsypać troszkę soli, pieprz i odstawić masę na 30 minut. Po upływie tego czasu rozgrzać na patelni masło i wlać masę jajeczną. Smażyć omlet podważając brzegi, aby płynna masa spływała pod spód . Kiedy już wierzch omletu będzie ścięty ułożyć na nim plasterki pomidora, zielony groszek. Podawać gorący .
Wątróbka po prowansalsku
25 dag wątróbki cielęcej, jabłko, cebula, łyżka oliwy, łyżka masła, sól, pieprz
Wątróbkę umyć i osuszyć. Obsmażyć z obu stron na oliwie i maśle. Podsmażyć równocześnie pokrojoną w plasterki cebulę. Po odwróceniu wątróbki na drugą stronę na patelnię rzucić pokrojone grubo jabłko wyciąwszy uprzednio pestki i gniazda nasienne. Po usmażeniu wątróbkę posolić i popieprzyć. Ułożyć na półmisku wraz z jabłkami, w których miejsca po pestkach wypełnić smażoną cebulką.
Spaghetti putanesca
Pól kg spaghetti lub innego włoskiego makaronu, gałażka bazylii, pół pęczka natki pietruszki, gałązka oregano, oliwa z oliwek, 4 ząbki czosnku, 1 papryczka peperoncino lub szczypta pieprzu cayenne, kilkanaście zielonych oliwek bez pestek, 1 łyżka kaparów, 1 puszka sardeli czyli anchois, 1 puszka całych pomidorów, starty ser, sól
Posiekać oliwki i kapary. Wycisnąć przez praskę czosnek. Posiekać zioła. Pokroić sardele. Rozgrzać na patelni oliwę i wrzucić wyciśnięty czosnek. Gdy zacznie się rumienić dodać pozostałe składniki. Na koniec – pomidory. Poddusić aż sos zgęstnieje. Wówczas doprawić do smaku solą i ostrą przyprawą. W czasie przyrządzania sosu zagotować wodę, posolić, dodać kilka kropli oliwy i wrzucić makaron. Gotować wg. przepisu na opakowaniu i uważać, by nie był zbyt miękki. Makaron odcedzić, wyłożyć na głęboki półmisek i polać sosem. Z wierzchu posypać startym parmezanem lub pecorino.
Komentarze
Pierwszą, entuzjastyczną recenzję zjazdową dostałam wczorajszego wieczoru , telefonicznie od Pana Lulka. Na sąsiedniej kolumnie równie ochoczo potwierdziła to Dorota z sąsiedztwa. Więc już wiemy – było wspaniale. Czekamy teraz na opisy PaOLOre, Alicji, Brzucha, Pana Lulka. Będziemy czytać, uśmiechać się smętnie i myśleć o III Zjeździe.
Basi i Piotrowi – szerokiej drogi i wspaniałych wakacji. Ciężko na nie zapracowali (przy naszym, niestety, współudziale)
Potwierdzam wszelkie doniesienia. Siedze u Marka jak u Misia ale nie na chojce ani na dragu. Kolacyjka byla wczoraj prima a i dzisiaj dano zacne sniadanko. Marek wybyl na posade a ja usiluje zawladnoc jego tastatura. Po poludniu mkne do stolicy celem odzyskania osobistego kierowcy ktory odwiezie mnie do domu. Tak sie sklada, ze Gospodarzostwo bedzie jechalo obok mojej kurnej chaty w czasie kiedy bede bawil w drodze. Dzwi i okna zamkniete. To tak na wszelki wypadek, zeby nie bylo zludzen. Droga powrotna to co innego. Nawet bedzie wzsprzatane. Niech wpadaja. Bedzie kawa lub herbata. Cena nie gra roli.
Malgosia napisala trzy ikony. Stosownego formatu i znakowitej jakosci. Zabralem jak swoje. Po blizszych ogledzinach okazalo sie. ze na dwoch przedstawiono Swietego Jerzego a na trzeciej, wypisz wymaluj Pan Lulek. Trzeba bedzie wszystko skorygowec. Dwu Swietych Jerzych przywrocic na liste a trzecieg, rozumiecie zapewne kogo, wprowadzic. Stosowne datki na uruchomienie odpowiedniego rocesu, prosze wplacac na wiadome konto. Bedzie poszukuwany Adwocatys Diaboli. Wolna posada. Djabelsko platna.
W oczekiwaniu na Marka, ktory bawi na posadzie i przed wyruszenie na odzysk osobistego kierowcy klania sie.
Pan Lulek
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-08.html
Hej ho!
Nie mam czasu, bo zaraz kolezanka z sąsiedniego blogu (Buda) zabiera nas na wycieczke po Warszawie (podoba mi sie stolica!).
Zjazd byl pyszny, a jaki miał byc?! Pisze z kafejki internetowej, bo niestety, moje cudo bezprzewodowe tutaj nie dziala, chociaz mieszkam w cieniu Pałacu Kultury, dosłownie. Nie wiem, kiedy wrzucę jakieś zdjęcia, może dopiero wtedy (za kilka dni), jak bede u Alsy.
Dla Alsy komunikat – jeszcze nie wiem, kiedy będę, ale dam znać od mamy.
Krótko, Gospodarstwo stanęło na wysokości zadania i jeszcze wyżej, a pogoda była cesarska, aż nadto. Naplotkuję, że z tą sławojką to prawda, a Gospodarzom grzyby rosną po deszczu, co jest uwiecznione na zdjęciach. I nie dość, że mieliśmy wspaniałe borowiki duszone pierwszego wieczoru, to resztę pozwolono nam wyzbierać i ususzyć sobie. Cośmy skwapliwie zrobili, a Dorota z sąsiedztwa jeszcze ostatniego dnia zebrała trochę maślaków. Poznałam Grigorija i nawet mnie w rękę pocałował, a ja durna zapomniałam, że mam jej nie myć 🙁
Pozwolono nam robić, co chcemy, Gospodarz nawet przygotował saunę, ale tak naprawdę sauna była na zewnątrz, więc nikt nie skorzystał.
Pan Lulek jak zwykle zjawił się, jak św.Mikołaj z licznymi prezentami. Psiakość, szkoda, że nie mogę tego zilustrować, ale obiecuję, że zrobię fotoreportaż, jak tylko dorwę trochę czasu i odpowiedni internet.
Podsumowując krótko – nie tylko układ trawienny pracował, takie żarłoki to my nie są (łasuchy – tak!), ale i przepony pracowały ciężko, bo cośmy się naśmiali, tośmy się naśmiali.
Tymczasem spadam, bo Mieciowa nie może czekać pod drzwiami, prawdopodobnie wpadnę jeszcze wieczorem. Pozdrawiam wszystkich ze Stolicy w imieniu swoim i Jerzora!
Wymiotło dziś wszystkich z blogu? To ja napiszę obiadowo – dzisiaj Pyry zjedzą pyzy drożdżowe z duszonymi podgrzybkami. Starsza Pyra zaprawiłaby chętnie sos śmietaną , ale Młodsza woli grzybki naturalne. Zbierała je z poświęceniem, więc niech je, jak lubi.
Z przepisów podanych dzisiaj przez Gospodarza też czasem gotuję z tym, że omlet z ostrym, pleśniowym serem nie jest u mnie już solony. A to spagetti nierządnic? Hm… może wypróbuje ktoś na partnerze? Pyra niestety nie ma na kim.
Długo czytałem wpisy od piątkowego południa. Też wiem, co Miś.Kurpiowski napisał, że łatwo zacząć, a trudno skończyć. Najbardziej ucieszyło mnie, że Helena jest w Polsce. Jednego wpisu – o chamstwie nie mogę zrozumieć. Może dlatego, że mam opory ze zrozumieniem najprostrzym. Czy jest to przeciwko ty, co na Helenę napadli, czy przeciwko niej? Mam nadzieję, że przeciw napastnikom, bo między apodyktycznością a chamstwem wielka różnica.
Gratuluję Gospodarzom i gościom wspaniałej imprezy, a dla Brzucha spóźnione życzenia, bardzo szczere.
U nas też na wsi maślaki obrodziły w ogrodzie wręcz niesłychanie. Kanie tylko tym razem były już spóźnione.
Pyro,
mój partner nie przyjdzie na obiad, więc robię penne wg powyższego przepisu i skonsumuję je w towarzystwie mojej wegetarianki. Mam torebeczkę zasolonych kaparów nomen omen z wyspy Salina, to użyję. Osobisty nie przepada za kaparami 🙁
Cisza na blogu, bo wszystkich skręciło z zazdrości przez tego Grigorija, borowiki i biesiady 😉
Gospodarzowi życzę dobrego wypoczynku nad błękitną zatoczką przy dobrym winku i jedzeniu kojącym nerwy 🙂
Samochód Pana Lulka wywołał sensację wśród dzieciarni blokowej 🙂 A myślałam, ze te czasy minęły….
Moje dziecko kocha zwierzaki- wszelkie, do tego ze wzajemnością 😉 Wczoraj na ten przykład przyniosła we włosach…..osę! 😯 Próbowałam sennego już owada (było po zmierzchu) przetransportować na balkon, ale przefrunął ze ścierki na kwiatki i znikł w nich jak kamfora. Dziś gdy zaczęło się rozwidniać,osa wyszła z ukrycia i zaczęła spacerować po paprotce, skąd dokonałam jej eksmisji.
Przedwczoraj była gąsiennica w bucie, parę dni temu – muszka w…uchu!
Grigorij się pojawił na Zjeździe i zapewne z tej okazji rozpoczęto emisję pewnego serialu – zgadnijcie jakiego? – na Polsacie w niedzielny ranek.
Tacy bylismy jeszcze młodzi. 🙂
Nie mam Polsatu 🙁
Małgosiu,
u nas właśnie zamieszkała gąsienica pazia królowej. Tłusta i piękna, łakomy kąsek dla każdego ptaka, więc została umieszczona w obszernym koszyczku obciągniętym gazą. Żywi się nacią marchewki, może posmakuje jej też koperek. Nie ma jeszcze imienia, ale będzie u nas do wiosny, aż wyfrunie. Ma być częścią projektu szkolnego naszej pociechy.
Brzuchowi – życzenia spóźnione, ale serdeczne i głośne: Hau! Hau! Hau! Hau! 🙂
Gospodarzom – pławienia się w falach, makaronach, owocach (zwłaszcza morskich!) i winach pod nieustannie pogodnym niebem. 🙂
Małgosiu, nie martw się, że dziecko kocha zwierzątka. Jak tak patrzę na moją mamę, to mogę Cię pocieszyć, że to nie przejdzie! 😀
Nemo, ale fajnie! Nie powiem jednak o tym mojemu dziecku, bo zniesie mi do domu wszystko co pełza , sunie i zwija się w kłębek. 🙂
Pomysł wspaniały!
Bobiku, 😀
Zazdroszczę Gospodarzom planowanego urlopu, bo to i do Rzymu blisko i do Florencji. Oczywiście względna ta bliskość, ale zawsze. Mój urlop też nie był najgorszy, choś krótki. Jeszcze pewne refleksje z niego. Pisałem o wspaniałej restauracji w Tartaoufe. Nazywała się l’Etoile d’Agadir chyba. Ale były jeszcze 2 lokale naprawdę godne polecenia. Pierwszy to restauracja w Agadirze o nazwie „Jardin de jeux” położona w parku Jardim de Olhao przy muzeum miejskim poświęconym słynnemu trzęcieniu ziemi. Park Portugalsk od Olhao, bliźniaczego miasta Agadiru. Urok restauracji polega na tym, że większość stolików jest pod dachem z koron drzew. Jest niezwykle urokliwie i poza nami nie naliczyliśmy ani jednego turysty, tylko samych miejscowych, z których większość zajęta była grą w szachy. Służyły do tego inne stoliki. Te do kolacji były nakryte białymi obrusami i zastawą.
Kelner miał nienaganne maniery. Dania były bardzo dobre, choć nie tak jak w Tartaoufe, ale tam były po prostu nieziemskie. Jako ciekawostka – w okolicach Tartaoufe większość właścicieli lokali gastronomicznych i hoteli pracowała przez wiele lat w Europie w gastronomii i hotelarstwie. W ogóle Marokańczycy mają zmysł smaku chyba dobrze rozwinięty i podobne upodobania smakowe do Francuzów. Wracając do Jardin de Jeux, restauracja ta, a równocześnie kawiarnia, jest wyjątkowym połączeniem elegancji i prostoty. Szachiści też zachowują się nienagannie, a ich obecność stwarza atmosferę swojskości. Właściwie mam opory wobec zdradzenia tego adresu turystom, ale wierzę, że blogowicze wykorzystają ten adres właściwie przy okazji wizyty w Maroku.
Drugi opiszę później.
Małgosiu, nie martw się zwierzątkami. Jeżeli Maleństwo ma nadal 8 lat (minęło pare miesięcy od ostatniej informacji), to najlepszy wiek na miłość do zwierzątek. Ja w tym wieku hodowałem ślimaki i żaby. Mniejsze żabki, które wydawały się zbyt zimne, brałem do ust, żeby je ogrzać. A ślimaki porozchodziły się po całym mieszkaniu znacząc śluzem swoje ścieżki. Hodowałem jeszcze w tym wieku kawkę ze złamanym skrzydłem i jeża nieco uszkodzonego. Poza zmywaniem śluzu nic się nie stało. Formy miłości się zmieniają, ale jak sama miłość do zwierzatek pozostanie, to chyba dobrze.
Ikony Małgosi z Przasnysza teraz własność Pana Lulka
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-02.html
kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-03.html
kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-04.html
A do mnie właśnie przyszedł listonosz w charakterze św. Mikołaja (/) – przyniósł prezent od Heleny, tzn łyżkę silikonową. Tak to Przyjaciele blogowi „mebluja” mi kuchnię . Najpierw osobista Ryba dała mi rękawice i pędzel kuchenny, potem Echidna przysłała łopatkę, teraz Helena łyżkę. Zbieram więc wyprawę, chociaż „za ten mąż” się nie wybieram.
Helenko – serdecznie dziękuję.
A ten Jerzy tak tego biednego smoka dzidą (włócznią) a koń go kopytem.
Mam tylko ndzieję, że nie jest to Smok Wawelski kolega Profesorka 🙂
A ikona pięknie napisana 🙂
A jo to od Rudolfa wiem, jak na tym zjeździe było. I za jakiesi 3-4 dni opowiem, co Rudolf mi w mailu napisoł 🙂
Stanisławie, mama mi się tu uśmiecha nad głową, bo miała w podobnym wieku niemal identyczny zestaw. Wzbogacony o jaszczurkę i świnki morskie. 🙂 Kawka nazwana Kaśką woziła się na mamy ramieniu, a jak już mogła fruwać, towarzyszyła mamie w jej włóczęgach, to polatując, to wracając na ramię. Kiedy mamie zabroniono przychodzenia z ptaszyskiem do klasy, Kaśka potrafiła siedzieć na parapecie i stukać dziobem w szybę, co oczywiście było przedmiotem ogólnej wesołości i prawie uniemożliwiało normalne prowadzenie lekcji. Miała otwartą klatkę i okno, więc mogła wychodzić z domu i wracać kiedy jej się spodobało, ale zwykle wolała nie odfruwać zbyt daleko od mamy. Niestety, pewnego wieczoru była jakaś dziwnie markotna, a rano już leżała nieżywa na dnie klatki. Może jakiś wirus? W każdym razie mama ciężko i długo to przeżywała.
Małgosiu, piękna ikona. I najlepszy dowód na to, że św. Jerzy jednak istniał! 😆
Bardzo się cieszę, że ikona podoba się. Dziękuję za miłe słowa.
Misiu, pięknie ci wyszło zdjęcie.
Alexm,
przyznam się Pani, że ja mam Helenę za osobę szczerą i otwartą, życzliwą światu, dowcipną i bardzo inteligentną, do tego komunikatywną, a i odważną i mogę się od Niej nie jednego nauczyć. Jej towarzystwo to dla mnie zaszczyt. Myślę, że z łatwością odnajdzie Pani na blogach „Polityki” wiele dowodów na powyższą opinię. Niezręczne jest, że tak sobie o Niej rozmawiamy pod Jej nieobecność, ale może lepiej tak niż wcale.
Ciao amici!!
Ikona piekna 🙂
Teraz czekamy na fota ze zjazdu.I prosze wsio opisac,kto i co?!
Spoznione,lecz serdeczne zyczenia dla Brzucha 😀
Dzisiaj ,jak wspominalam pierogi z truskawkami,dla mlodszego omlet(!),ale z szynka,papryka i cebulka.Omlety uwielbiam,to takie proste,a pozywne danie.
Zycze Gospodarzom wspanialego wypoczynku-Salute 😀
Popieram – piękna Małgosiowa ikona!
Spieszę z wyjaśnieniem, kim jest Rudolf, o którym pisze Owczarek. To jest pies wnuków Gospodarzy, który podczas zjazdów był na przechowaniu w chałupie. Trochę znerwicowany, ale miał ciężkie dzieciństwo (jest ze schroniska). Tak więc chyba będziemy mieli przykład korespondencji międzypsiej… 😉
Podczas zjazdu oczywiście 😀
Bobiku, widać dużo mamy wspólnego, choć to zestw Mamy nie Twój osobisty. Mój synek pod koniec liceum miał papugę Nimfę, która bardzo zaprzyjaźniła się z nim i ze mną. Bardzo lubiła siadać któremuś z nas na ramieniu lub na czubku głowy, co już my lubiliśmy trochę mniej, ale nie protestowaliśmy. Pewnego dnia też zrobiła się smutna i siedziała na moim ramieniu bez przerwy i jeszcze delikatnie dotykała dziobem policzka. Widzieliśmy, że słabnie w oczach i zawieźliśmy do weterynarza. Stwierdził salmonellozę. Następnego dnia ptaszek zakończył (bo był to samiec, Larry) życie. Największy żal wzbudziła nie tylko starta w ogóle, ale właśnie to, że widać szukał u nas pomocy, a my zorientowaliśmy się zbyt późno. Od tego czasu nie mamy już żadnych zwierzątek.
Piękne ikony, dopiero teraz obejrzałem.
Znalazła się ozdrowiała Tuśka, Ana z Krainy Wiatraków też częściej pisze, a jeszcze jedna dziewczyna nam ostatnio gdzieś przepadła – Ania Z. Aniu, odezwij się, bo możeś Ty urlopowo nieobecna, a może chora?
Pasni Kierowniczko, jak psy na blogach mogą ze sobą rozmawiać, to dlaczego nie miałyby też prowadzić korespondencji? 😀
Stanisławie, między mamą a mną nie ma aż takiej dużej różnicy. 😆
Witam Was pozjazdowo.
Tuska –
wracaj nam do zdrowia rycho. Czego z calego serca zycze.
Malgosiu-
slicznosciowe (choc w przypadku sztuki nie powinno sie chyba tego wyrazenia uzywac).
Brzucho –
spoznione lecz srdeczne zyczenia. Wszelakiej pomyslnosci.
Alicjo –
no to dawaj Pani te fotki. Kiedy tylko bedziesz mogla rzecz jasna.
Pyro –
praktycznych rzeczy nigdy nie za duzo szczegolnie w kuchi.
A Guru Naszemi i Jego Nadobnej Barbarze –
szerokiej drogi, wspanialej pogody (hotel polozony jest cudownie!) i udanego wypoczynku.
Pozdrowionka od obolalego zwierzatka (bo to migrena paskudna dopadla)
Echidna
Witam Was pozjazdowo.
Tuska –
wracaj nam do zdrowia rycho. Czego z calego serca zycze.
Malgosiu-
slicznosciowe (choc w przypadku sztuki nie powinno sie chyba tego wyrazenia uzywac).
Brzucho –
spoznione lecz srdeczne zyczenia. Wszelakiej pomyslnosci.
Alicjo –
no to dawaj Pani te fotki. Kiedy tylko bedziesz mogla rzecz jasna.
Pyro –
praktycznych rzeczy nigdy nie za duzo szczegolnie w kuchi.
A Guru Naszemi i Jego Nadobnej Barbarze –
szerokiej drogi, wspanialej pogody (hotel polozony jest cudownie!) i udanego wypoczynku.
Pozdrowionka od obolalego zwierzatka (bo to migrena paskudna dopadla)
Echidna
Echidna,
Ty Kwadratowy Globusie 😆
Ja dopiero odkrylam, ze moj gosc do moich „bookmarks” na internecie sie dostal.
Teraz spi, ale rano…uch!.
A ja od czasu niejakiego problemy jakowes miewam z komputerem. Teraz chyba juz wiem w czym sprawa.
Oj bedzie ochrzan…
Przepraszam.
nemo –
globus to mi wysiada. Kilka Panadoli i nic. Nadal boli. Z tego bolu nawet wierszem gadam. Czy tak sie rodzi „Genius” (to ostatnie s z kreseczka).
Mi pomaga aspiryna antymigrenowa, ale może wykorzystaj okazję i rymuj 😉
Czestochowskie katuja do bolu. Odbiorce. Raczej przestane i udam sie na spoczynek. Mam nadzieje iz rano obudze sie jak ta ptaszyna. Przydaloby sie bo czeka poranna rozmowa z urwipolciem.
Dobranoc
kwadratura kola pisze:
2008-09-06 o godz. 01:59
robert mugabbe kiedys byl bojownikiem o wolnosc i demokracje – tearz jest dyktatorem
kwadratura kola pisze:
2008-09-06 o godz. 09:54
nienawiscia mozna nakarmic miliony – obojetnoscia tylko pozywia sie najbardziej zdesperowani.
To australijskie zwierzątko takie kulinarne teksty wypisywało???!!!
No, ale może to też migrena. Życzenia serdeczne składam, żeby sobie szybko poszła precz…
Przy okazji, skoro konspiracja zdjęciowa już została odkryta przed Gospodarzem (na zjeździe), to errata: zdjęcie z Warszawy z napisem Metro Warszawskie nie jest antka, lecz moje.
Pani Kierowniczko, wygląda na to, że przeżywamy na blogu atak klonów 😯
Panu Redaktorowi z Małżonką życzę szczęśliwej podrózy, miłego pobytu i odpoczynku w Italii, i udanego powrotu do domu. Teresa
Pan Lulek szczęśliwie dotarł do Warszawy. Wystartowali z Magdą do Wiednia magicznym Nazareti. Uff odetchnąłem z ulgą ,że wszystko dobrze…
O czym donoszę Ja Jarząbek Wacław
http://www.youtube.com/watch?v=DhecpGGOP40&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=Z9VQ089v9VQ&feature=related
poniżej lista paOLOre w niepełnym wydaniu:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Zjazd#slideshow/5243671602022673938
ojej, naprawdę jest po czym odpoczywać.
Gospodarstwu dziękujemy za fantastyczne ugoszczenie i życzymy najlepszego z dotychczasowych urlopów
marylka & arkadius
baza Olsztyn nadaje
dziękuję wszystkim za przemiłe życzenia
o 20tej został też wypity toast na moje zdrowie
(na więcej nie pozwoliłem
duży jestem, ale nie cierpię na megalomanię)
:::
wkrótce strumień świadomości
czyli moja relacja ze Zjazdu
ale póki co muszę sprawdzić prawdziwki jakie przytargaliśmy dziś z lasu
coś skubane wydają mi się podejrzane
Brzucho, a kto skubał te prawdziwki? Z kurczakami mu się pomyliły, czy co? 🙄
po porządku
:::
w poniedziałek zamówiłem sery na Zjazd
najlepsze jakie były
choć nie były to najlepsze
ale jeśli te były świetne (a były)
to jak świetne są te których nie było?
podpowiadam adres wuwu.seryowcze.pl
dostałem je przesyłką pocztową we wtorek
:::
w sobotę pożyczyłem auto i ruszyłem
ale ruszyłem wypić kawę z Misiem
niezrównanym baristą (nawet makowiec miał pod ręką)
wygadałem mu się z tego że mam imieniny
(choć każdy mógł przeczytać w kalendarzu)
dostałem kilka słoiczków przetworów jego autorstwa
:::
na miejsce dojechałem w spiekocie
taka jesień proszę państwa
aż się nie chce bocianom odlatywać
(widziałem jednego)
:::
zostałem powitany przez Gospodarza
obdarowany zestawem startowym
napojony piwem
i mogłem się zanurzyć w nieustającym potoku opowieści Pana Lulka
:::
przed obiadem zostałem rzucony na odpowiedzialny odcinek
miałem nakroić cienkich plasterków jambon
czyli szynki z czarnej świni
(tak to już jest, że większość społeczeństwa
w mojej obecności
odczuwa pewną nieśmiałość w manualnej sztuce kuchennej)
cieniutkie paski nie dotrzymały do obiadu
raczyliśmy się więc na przystawkę
pierogami od mamy paOLOre
również jej ogórkami
i ogórkami od Magdaleny
na obiad głównym była biała w czerwonym
:::
próbuję sobie teraz przypomnieć
czy myśmy wstawali od stołu
czy już tak pozostaliśmy do późnych godzin nocnych
ale coś mi się wydaje, że płynnie przeszliśmy serami
do ogólnego stanu bachanaliów
:::
potem otwarcie się przyznałem do posiadania imienia
na co nastąpiły toasty mniej lub więcej zbliżone mojej osobie
(za pokój na świecie też wypiliśmy)
pewnie wyglądałem bardzo poważnie
bo tak jakoś milczący byłem
a gdy kilka razy się odezwałem
to gospodarz uciszał nawet Pana Lulka
abym miał okazję dokończyć myśl
a ja nieśmiały siedziałem
na miejscu, że tak powiem – królewskim
czyli u tak zwanego szczytu
po prawej mając zacną Panią Gospodynię
czasami zwaną Basią
a po lewej uroczą i piękną Magdę
czasami zwaną kierowcą
pod nogami pałętał się Rudolf
nie powiem jak zwanym
bo myliłby się Wam z Panem Lulkiem
:::
nad stołem latały celne uwagi
piękne anegdoty
perełki znawstwa tematu
całe klucze cytatów
i to nierzadko w kilku językach
wciąż ktoś fotografował
:::
noc nadeszła niespodziewanie i na pewno za wcześnie
co oznacza ni mniej ni więcej
że zaczęły się nocne Polaków rozmowy
Dorota z sąsiedztwa upubliczniła listę delegatów
z paOLOrem wymieniliśmy doświadczenia
na temat prawa pracy i gastronomii dwóch przynajmniej krajów
gwiazdy świeciły jak ogłupiałe
a internet (jak to raczył zauważyć Wojtek) ..napierdalał
:::
w nocy/nocy spaliśmy chrapiąc na trzy głosy
ja, Wojtek i paOLOre
:::
dzień dobry zaczął się kolejką do łazienki
i dociekliwymi pytaniami Jerzora
do kogo należą buty (damskie) stojące pośrodku polanki
dodam że równo ustawione twarzą na zachód
:::
śniadanie pyszne
kawa jeszcze pyszniejsza
:::
przypomnę, że wciąż słuchamy Pana Lulka
i nie mamy go jeszcze dość
bo co jedna opowieść to bardziej fascynująca
:::
po śniadaniu sesja fotograficzna
Wojtek fotografuje
Pan Lulek dyryguje
ja gram na harmonijce
pies szczeka
jerzyny plamią usta
Jerzor pyta czyje te buty
Dorota zbiera maślaki
:::
niektórzy już nas opuszczają
do Berlina jadą
a przecież wszyscy wiedzą
że tam jest tak samo, tylko dalej
:::
potem my czytamy gazety
Pan Lulek opowiada
:::
Dorota się nam zgubiła
(choć może utrzymuje, że wcale nie)
postanowiliśmy zmontować grupę poszukiwaczo-szturmową
na wypadek gdyby trzeba byłoby ją odbijać z rąk tubylasów
Gospodarz, ja i Jerzor
plus napęd na cztery koła
:::
odnalazła się na pierwszych dziesięciu metrach asfaltu pod domem
z zemsty, zawróciliśmy ją i pojechaliśmy pokazać kamienny stół na dwanaście osób
w końcu po to się zerwała ruszając w las
:::
opuścili nas dwaj moi współchrapacze
pojechali na Hel, po drodze im było
:::
wypiliśmy chyba z dwadzieścia karafek wody ze studni
psa Rudolfa poczęstowano środkiem na ukojenie nerw
i ruszyliśmy do Serocka na Zemstę
czy raczej do Zemsty
długo czekliśmy na realizację zamówień
więc wiemy dlaczego taka nazwa
i nie wierzcie w inną wersję
choćby Wam wmawiali jakieś spalenie
:::
specjalność lokalu – dania z pieca
owszem i doskonałe
piwo Okocim w szklance Kasztelan to już norma
konia z rzędem temu co odróżni czy nie był odwrotnie
:::
Pan Lulek zjadł pół kaczki
trzy naleśniki z serem
naleśnika z jabłkami
popił wodą i zrobił skandal
:::
poznałem Owczarka Podhalańskiego
którego odwiozłem potem pod prąd mega korka
:::
niestety, czas nadszedł na rozwiązanie Zjazdu
pożegnania, chlipania i rzucanie się sobie na szyję
jakbyśmy mieli się rok nie widzieć
:::
w drodze powrotnej szukałem piw z Ciechana
niestety, przytargałem tylko Krajany i Sierpce
:::
więcej grzechów nie pamiętam
ale i tak niczego nie żałuję
amen
Brzucho,
super sprawozdanie, dziękuję.
1.Na czym skandal polegal byl i które pól kaczki?
2. W ktorá stroné ma prád twój korek? Slyszalem o brzuchu bez dna ale brzucho z korkiem? I pod prádem?-sluszná linié ma nasza wladza!
3. No i czyje byly te chodaki? Alicji?
Aaaa… Nie „mego”, tylko „mega korka”… Yyy… To ja nie zrozumial i to sié znaczy, ze jak? Ze brzucho bez dna, czy tylko ze mega brzucho? Nic nie rozumiem ale ráczki calujé stukrotnie!
Brzucho dobrze zeznaje, ale jedna była w jego relacji nieścisłość:
Pan Lulek ZAMÓWIŁ trzy naleśniki z serem i jeden z jabłkiem.
Skończyło się na tym, że pożarłyśmy mu z Magdą po jednym serowym i po kawałku jabłkowego 😀
A sery Brzuchowe były pyszne! Jak również niezwykle ekskluzywne sery przywiezione przez paOlOre 😀
Buty moim zdaniem były Alicji 😉
A Brzucho nie dość, że grał pięknie na harmonijce, to jeszcze dawał nam pokazy szybkiego krojenia 😯
Zaś sformułowanie „internet napierdala” przeszło do historii, osobiście je kupiłam 😆
A było tak, że Wojtek i Paweł wypominali sobie, który z nich wcześniej zachrapał podczas rozmowy; Paweł jednocześnie sprawdzał coś na komputerze. I Wojtek powiedział: patrzę, internet napierdala, a Paweł chrrr… 😆
Ja zaś ze swej strony przyznam się bez bicia, że jako – jak już to kiedyś wyznałam – semiwegetarianka próbowałam pasztetu (pyszny) oraz wrąbałam jedną kiełbaskę gotowaną w czerwonym winie (urżnąć się można było 😉 )!
Jo tyz jednom drobniuśkom nieścisłość z relacji Brzuchecka muse wyprostować. On odwoził nie mnie, ino mojego specjalnego ludzkiego wysłannika 😉 Co nie zmienio faktu, ze za to podwiezienie barzo, barzo piknie Brzucheckowi dziękuje 🙂
Brzuch –
relacja-rewelacja. Az sie prosi coby rzec: szkoda. ze nas tam nie bylo. Bo i po prawdzie szkoda.
Pani Dorotecko –
urznac sie mozna bylo, czy tez ten fakt nastapil?
Zaciekawiona
Echidna
Aaaa.. i Pani Dorotecko –
dziekuje, migrena minela. A wzgedem tego co i owszem: culpa nie mea, piora dzisiaj z rana lataly. Sprawe zamknelam.
I sprzeciwu nie zniosę? Tak, Echidno?
echidno, fakt nastąpił o tyle, że był sympatyczny rausz. Bez dodatkowych sensacji 😆
Tereso –
Nie wiem o jakim sprzeciwie mowisz. Ad: „sprawe zamknelam” = w domu, z moim gosciem. A czego nie znosze, to buszowania po moich rzeczach. Bez pytania. Ot i co.
Sympatyczny rausz – to jest to.
Pani Dorotecko –
ja w pracy, ale Pani jeszcze nie spi? A pisac sobie moge bo na drugim komputerze przebiega proces „rendering” (pojecia nie mam jaki polski termin temu odpowiada) dokumentu jaki bede „obrabiala” na drugim komputerze.
W sprawie fotografii – przepraszam. To wynik niedoinformowania.
Brzucho! Dzięki za relację!
Jak już wiadomo, moja mniejszość oraz Wojtek nie partycypowaliśmy we wspólnym niedzielnym obiedzie.
Niedzielę zakończyliśmy jednak bardzo kulinarnie i to dopiero w poniedziałek.
Do Helu dotarliśmy z W. późnym popołudniem.
Od śmierci głodowej uratowało nas risotto Osobistej Noblisty.
Ale prawdziwa rozpusta przyszła dwie godziny później.
Na kolację w Maszoperii podano jako wstęp:
carpaccio z łososia,
śledzie w śmietanie z pulkami,
dorsza w bekonie,
a potem zaserwowano turbota dla Noblisty,
a dla innych łasuchów
grillowane warzywa oraz
łososie-w-sosie przyrządzane na cztery różne sposoby:
z zielonym pieprzem
z grzybami
z owczym serem
z kaparami
Popijaliśmy australijskim białym winem, którego nazwy nie pomnę,
którego znakomity smak będę jednak długo wspominać.
Następnie udaliśmy się na deser w postaci drożdżowego ciasta ze śliwkami.
Towarzyszyła nam przy tym butelka Chardonnay – Domaine St Paul rocznik 2004.
Teraz jesteśmy z powrotem w Warszawie. Dwa dni pracy, żeby zarobić na bilet do domu.
Powrót do Wiednia planowany na czwartek.
Dzięki wielkie Gospodarzom Zjazdu. Dzięki pozostałym Uczestnikom.
Dzięki także Sympatykom za zainteresowanie.
Fotki jakieś ja też robiłem moim telefonem. Co bardziej udane, wstawię na Picasę w czwartek.
Ale piękne sprawozdanie!!!! Teraz tylko czekamy na zdjęcia 🙂 .
No i tak objawia się magia naszych Zjazdów – vco człowiek, to własne reportaże, wspomnienia i uśmiechy, a wszystkie serdeczne, zabawne i słoneczne. Za rok robimy zjazd, bez Zjazdu się nie obejdzie. Dopiero wtedy zejdzie Pyrom z twarzy brzydki, żółty kolor zazdrości.
A pozolklyscie? Jestes pewna ze to z zazdrosci, a nie od kurek o jakich byla mowa na Blogowisku?
Wena mnie dzisiaj opuscila i obiadek planuje skromny: krupnik, klopsy z kluskami i melon na deser.
A teraz zdradze Wam sekret poliszynala. Wiosna u nas nastala. Lecz wredna jakas baba. Ciagle zimno i zimno.
Nawiążę do wegeterianizmu, o którym ostatnio była mowa. Moja córeczka była kiedyś w Exeter (bardzo sympatyczne i miasto i okolica) na kursie językowym. Miała około 15 lat i zamiszkała u gospodary, którzy oprócz mieszkania zapewniali również wikt. Piewrwsze informacje były rozpaczliwe – gospodarze są wegetarianami. Do tego ta wegetariańska kuchnia niezbyt smaczna. Pod koniec pobytu gospodarze się szarpnęli i zaprosili dziecko do restauracji na kolację. Jakież było zdumienie córeczki, gdy oboje zamówili dnia mięsne.
Echidno – kurki muszę sobie kupić. Inaczej będę gotowa zamordować Nemo, a kobita nijak nie jest odpowiedzialna za to, że u niej rosną, a u mnie ani dudu. U Ciebie wiosna, u nas nadchodzi jesień jak dotąd dosyć słoneczna, ale już ranki chłodne i mgliste. Za 10 dni zrobię remanent grzybowy w domu (mam dostać nasuszonych dodatkowo) i wtedy wyślę do Ciebie, ale tym razem chyba samych podgrzybków. Nie szkodzi – ja też będę z nich robiła zupy, sosy i pierogi
U mnie dzisiaj mielone do ziemniaków i ogórków małosolnych (jeszcze jeden objaw jesieni – miesiąc temu małosolne były po 2 dniach, teraz po 5-ciu od zakiszenia).
Pyro, ostatniej soboty wybraliśmy się na grzyby około 10:30 po obcięciu żywopłotu, a w lesie parkował samochód przy samochodzie i wysiusiać, za przeproszeniem, nie było szansy chyba, że ktoś nie miał wstydu. Zebraliśmy wagowo najwięcej maślaków, a na drugim miejscu kurek, których nie było dużo, ale były bardzo duże i wyjątkowo grube. Możesz zazdrościć tych kurek, ale my z kolei nie znaleźliśmy ani jednego prawdziwka. W znanych miejscach nie było ani borowików ani śladów po nich.
O rrrany, ale ci (@3:15) mieli dalszy ciąg! Pozazdrościć… (nie ma na to dobrej kufy!)
A dodam jeszcze, że ogłoszenie Gospodarzowi akcji KKW (Klubu Książki Wędrującej) wprawiło go w szok bliski euforii (co nietrudno było przewidzieć 😀 ).
I wyjaśnię, że zdjęcie arcadiusa wrzucone o 18:49 jest z naszego sobotniego wypadu do Pułtuska; siedzimy na dziedzińcu zamku – Domu Polonii.
Zlot byl cudny. Byl tak fajny jak relacja Brzucha. Tyle powiem 🙂
A buty byly moje 🙂
Usciski dla wspolspaczki Doroty, ktora nie chrapala jak Panowie zza sciany ani nie tlukla sie po nocy ja Pan Lulek z dolu 🙂
Stanisławie,
Oni tak oszczędzali na córce, czy nie umieli samodzielnie przyrządzać dań mięsnych? 🙂
Brzucho ładnie napisał, a ja nie mam mozliwości, żeby wrzucić zdjęcia chocby niektóre – moze dzisiaj, może jutro, jadę do siostry (…wielkich wypraw pod Kraków, nocnych rozmów Polaków…).
Wczoraj Warszawa sprawiła nam psikusa pogoda nie bardzo, ale dalimy rade, a co, a nawet odpór.
Napiszę od siostry, jak pozwoli czas i jak pozwola, muszę spadać.
Pozdrowienia dla wszystkich!
Magdaleno, miło mi słyszeć, że nie chrapię 😆
No i prawdę mówiąc tłukłam się jak najbardziej, ale starałam się cichutko i, jak widać, sie udało 😉
Uściski wzajemne!
Witajcie,
Czy można wiedzieć na czym polega KKW?
Jeżeli chodzi o grzyby to wybrałem się dzisiaj rano do zagajnika za płotem. Niestety te parę maślaczków nie było wartych przemoczenia do ostatniej nitki. Trudno.
Na szczęście w niedzielę bór lepiej darzył i przywieźliśmy z puszczy dwa wiaderka podgrzybków, maślaków oraz po parę sztuk kurek, koźlarzy i prawdziwków.
Pozdrawiam,
KKW zainicjował we własnym interesie blogowy antek. Nie było go w zeszłym roku na zjeździe, a zapragnął na książce Gospodarza pt. „Męskie gotowanie” mieć autografy nie tylko jego, lecz blogowiczów rozsianych po różnych krajach. Wymyślił więc, że książka będzie podróżowała pocztą, każdy się na niej podpisze, a przy okazji zrobi zdjęcie w miejscu charakterystycznym. Zdjęcia takie – spod Wieży Eiffla (sławek), Bramy Brandenburskiej (arcadius), jaskini (nemo), wrocławskiego ratusza (Alsa) czy Metra Warszawskiego (ja) były następnie wywoływane i wysyłane do Gospodarza anonimowo pocztą zwykłą – podobnie jak było to z krasnalem ogrodowym w filmie „Amelia”. Mnie antek namówił do jeszcze jednej akcji – zrobienia książce zdjęć w gabinecie redaktora naczelnego „Polityki”, którą to misję wypełniłam dzięki pomocy Pani Ewy sekretarzującej miłościwie naczelnemu 😉
Było jeszcze zdjęcie białostockich „Praczek”, były z Londynu od Heleny i z Wiednia od paOLOre. Książka zaginęła po pocztowej drodze.
I Iżyka.
I chyba Torlina. Pamięć odtwarza wolno…
..i Brzucha z Grabarki
Jak rozumiem większość Blogowiczów mieszka (albo bywa) w okoliocach w grzyby bogatych. W zwiąązku ze związkiem donoszę, że jest prościutka, a bardzo elegancka potrawa, taka na stół biesiadny. Wykonanie dostępne dla każdego, kto dysponuje formą budyniową albo pasztetową.
1. przygotować purre ziemniaczane, wzbogacić 1-2 jajkami, sosolić, opieprzyć, dodać łyżkę albo 2 mąki pszennej i uzyskaną masą wylepić dokładnie dno i ścianki formy (uprzednio natłuszczonej i posypanej bułką tarta).
W środek nałożyć grzybów duszonych w tłuszczu z cebulką, przyprawionych dość pikatnie i zagęszczonych 2-3 jajkami dokładnie rozbełtanymi w grzybach.
Całość zapiekać, aż masa ziemniaczana ładnie się zarumieni. Otworzyć formę i „pasztet z grzybów” wyłożyć na odpowiedni półmisek, ubrać sałatą.
Były też jakieś zdjęcia z Hameryki (nie pamiętam już, kto zrobił ze Statują), a także Alicji, ale nie turystyczno-krajoznawcze 😉 A egzemplarzy książki ostatecznie było parę, ja „pracowałam” na tym drugim.
Aha! A najlepszy numer był ze zdjęciem Wojtka z Przytoka. Siedział na ławeczce w czapeczce, z książką i psem. Ale – według pomysłu Alsy, a wykonania echidny – zamiast jego twarzy zostało wstawione zdjęcie Gospodarza. Nie muszę chyba mówić, które z nich Gospodarz otrzymał 😉
http://www.dziennik.pl/zycienaluzie/hity-internetu/article233438/Niezwykle_uroczy_klebek_futra.html .
Male sprostowanie –
Alsa zasugerowala antkowi by Wojtka jakos zmienic (to mialy byc zakamuflowane fotografie), pomysl jak i wykonanie
Zasadniczka
Echidna
PS
Jak to sie stalo, ze „szydlo z worka wylazlo”? To miala byc cicha zmowa?
Nieustajaco zadziwiona
Echidna
Alicjo?????
No właśnie
tajemnica, tajemnica!
a potem sruu i wiedzą wszyscy
szkoda, że mnie nie było (jeszcze)
przy odkrywaniu spisku
Pyro –
czy Ty zagladasz do swojej poczty? A moze nic do Ciebie nie doszlo? Ostatnio przez takiego jednego co to na kilka dmi „zjechal” mialam klopoty z komputerem. Daj znac prosze.
E.
Pyro
wspominałaś ostatnio (telefonicznie) o pierogach z kurkami
przypomnij mi proszę przepis
mam ochotę zrobić
Tłumaczę: zostało to oficjalnie ogłoszone i wytłumaczone na zjeździe przez Alicję, jak również zostały rozdane echidnowe miniaturki zdjęć na papierze – ma też zostać rozmnożony dysk.
Pyro,
Super przepis. Wykorzystam go przy najbliższej grzybowej okazji. Ja dzisiaj zrobiłem kotlety mielone z grzybów. Zjadłem ich 5 i czuję, że lekko przeholowałem. Najlepiej byłoby strzelić jakieś kropelki z ziółkami na lepsze trawienie ale zaraz będę wsiadał do samochodu, więc na razie odpada 😉
Co Nazareti, to imie. Rznelismy z Magdalena na caly gaz. Sa zle oznakowane ulice ale i cale kraje a nawet Europa. Kilka razy zgubilismy droga a ta gapa zamiast sie domyslec zeby zrobis przerwe w jakims hoteliku pod rózami tylko do domu i do domu.
Dobrze, ze czesciowo odkulem sie na Marku. W ramach domowych porzadków wywiozlem do niego trzy kartony pustych sloików ale ten sie nie dal. Zarzucil mi bagaznik trzema skrzynkami pelnych. Rózne produkta. Tyle, ze Pyra nie musi sie martwic. Jest i dla niejstosowna lichba pustych. Przy okazji. Dzisiaj wszystkie trzy poduszki ida pod bron. Poszewki z Afganistanu swiezo wyprasowane a wszystko pod nadzorem trzech ikon.
Jeszcze troche kolysze sie od tego jezdzenia. Bylo nie bylo 20 godzin jednym ciegiem.
Podobno w najnowszym seriali wiadoma czwórke, beda grali: Bobik, Radek, Owczartek Podhalanski i Rudolf. Tylko kto zagra role Szarika i bedzie obcalowywal Alicje miedzy innymi po rekach.
Pan Lulek
Kochani –
poczekajcie na antka. Prosze.
E.
Ale z czym? Teraz już pobite szklanki… 😉 Alicja zarządziła i już 😯
A odezwie się pewnie, jak będzie miała skąd…
To ja już rozumiem, dlaczego Lulek zamówił trzy poduszki!
Dla trzech ikon Małgosi 😆
strzelaj lufe pawle
za godzine moze byc za pozno
samochod i tak bez ciebie nie ruszy
a tak w ogole to fajnie tutaj macie
szkoda ze ostatnio troche malo wesolosci we wpisach
tylko jakies tlumaczenia
dalej nie mam pojecia np
jak moze nie dotrzec tam gdzie sie chce KKW
pozdrawiam gawel
O ile sie nie myle byly jeszcze zdjecia z Goudy i Hagi 😉
Małgosiu,
oszczędzali na córce i na sobie. Skoro i na sobie, to można wybaczyć
Wszystko jest u zwierzątka 😀
Króciutko, bo mam maszynę na 5 minut
Echidna – nie doszło.
Brzucho – prościutko – kurki grubo siekane ( żaden mazisty farsz( usmażyć w sporej ilości tłuszczu z cebulą. Sól dużo pieprzu i majeranku. Grzyby osączyć z tłuszczu i zawijać w ciasto pierogowe. Gotować i polać tłuszczem od smażenia grzybów.
Poczytałam z uciechą pozjazdowe wspominki, teraz czekam na zdjęcia. 🙂
Dobrze, echidno, że wyjaśniłaś sprawę ze zdjęciem Wojtka, zaoszczędziło mi to stukania w klawiaturę, a mało sprawna w tym jestem. A właśnie – gdzie Wojtek?
Były też zdjęcia Misia ze słonecznej Italii.
Czy to zarządzenie Alicji było uzgodnione z antkiem? On był pomysłodawcą i w wersji pierwotnej miało to inaczej wyglądać, ale ja miałam sporą przerwę w blogowaniu, więc pewnie coś mi umknęło. Nie mówiąc o tym, że nikt nie przewidywał zaginięcia książki 🙁
Co do pierogów z kurkami, to nigdy nie robiłam, ale pamiętam z „Książki poniekąd kucharskiej” J. Chmielewskiej przepis na farsz z gotowanych. Po odcedzeniu trzeba zmielić albo drobno posiekać i chyba wymieszać ze świeżo stopionymi skwarkami i jajkiem. Ta wersja wydaje się bardziej czasochłonna. A, majeranek koniecznie.
Dzień dobry Państwu,
Bratowa robi pierogi z kurkami. Bardzo dobre – jedliśmy nie dalej jak przedwczoraj.
Ta Poczta Polska to juź rzeczywiście jest beznadziejna. Źeby nawet ksiąźki nie potrafili upilnować!! A przesyłki coraz droźsze.
Miałem znajomego lisonosza – narzekał na Pocztę ile wlezie chociaź sam tam pracował przez wiele lat. Aź do emerytury.
Poleciałam na dół doczytać – grzyby mają się długo gotować i trzeba je przesmażyć z tymi skwarkami i ewentualnie cebulką, a oprócz jajka dodać łyzkę tartej bułki. Nigdy nie robiłam, podaję jako możliwy wariant.
A teraz jedziemy do wnuczki – bidulka ma grypę jelitową. 🙁
Smakowitego wieczoru życzę.
Szczypior, na Pocztę Polską narzekają wszyscy, ale to akurat nie ona zawiniła w tym przypadku!
Hehehe,
Ale mi się napisało – „lisonosza”!
On przecieź nie lisy tylko listy nosił. Zauwaźyłem, źe w klawisz „T” muszę mocniej walnąć bo czasami nie odbija. A ja jak piszę na komputerze to w klawiaturę się gapię i czasami nie zuwaźę jak coś źle wyjdzie. Potem poprawiać muszę.
Nie ona?
No to ja bardzo przepraszam. A która to zawiniła?
JKM
JKM?
Nie znam. A gdzie to?
Nie znasz Jej Królewskiej Mości? Ja też nie. Mieszka w takim dużym pałacu w Londynie i ma niezawodną pocztę.
Niezawodna a ksiąźki gubi?
Eeee tam…
Dzieki oddolnej inicjatywie Pyry zawiazala sie narastajaca kolekcja musztardówek. Ona, ta swietlana Postac naszego blogu podjela rzucona rekawice i zadala cios pierwsza musztarówka. Konkurencja jednak nie spala i w dniu dzisiejszym, tuz po zawitaniem na pokoje otrzymalem dwie kolejne musztardówki. Stare. Nieomal pokryte patyna. Jedna niemiecka z okresu kiedy Republika Austriacka nie istniala a druga z okresu tuz po oswobodzeniu czyli koniec lat 40 – tych. Sa zatem juz trzy. W zwiazku z powyzszym kierownictwo kolekcji apeluje do szerokiej publicznosci o wykonanie przed zimowym sezonem grzewczym, przegladu piwnic i poddaszy. Przy usuwaniu zbednych lub zakazanych przedmiotów, znalezione musztardówki w umytym stanie prosi sie o pozostawienie do dyspozycji. W gra wchodza wylacznie przedmioty szklane, ceramiczne w ostatecznosci metalowe. Po przeprowadzeniu rejestracji zostanie udostepniony adres kolekcji na który ( na koszt wysylajacego ) mozna bedzie wyslac kolejny eksponat przesylka polecona, zeby nie wcielo. Gina ksiazki to cóz dopiero musztardówki. Lista ofiarodawców bedzie sukcesywnie publikowana a ich nazwiska umieszczone w Zlotej Ksiedze. Pierwsza pozycja jest juz zajeta i okupuje ja Pyra.
W oczekiwaniu na plomienny odzew pozostaje
Pan Lulek
Może się przyda – http://crohn.home.pl/forum/viewtopic.php?t=2151 ?
Pogoda w Polsce taka, jak w Paryżu miesiąc temu.
Dawnych wspomnień czar …
http://kulikowski.aminus3.com/admin/image/2008-09-09.html
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-09.html
Dory wieczor, wpadam na krotko, ja mam tylko alergie na koce wojskowe ale teraz to juz pewnie maja spiwory.
Strasznie żałuję, ja myślałem, że przesłany przez Antka do mnie „Raport Pesymistyczny” o tym, że książka zaginęła pomiędzy Heleną a Alicją, nie sprawdzi się w rzeczywistości. Szkoda, byłaby wspaniała niespodzianka.
Musze Wam powiedziec,ze zal mi sie zrobilo Antka,bo tyle serca wlozyl w projekt Wedrujacej Ksiazki!!Nie umniejsza to faktu,ze nasze wysilki Nirrod i mojej skromnej osoby,zostaly „perfidnie” pominiete,a fuj!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Opowiesci ze zjazdu wszystkie przeczytalam,usmialam sie jak norka i niecerpliwie czekam na zdjecia!
A moze Rudolf tez zezna,co widzial i slyszal 😆
Pozdrawiam.
Ano pokazywalem obrazki jakie zdazylem zrobic o 2008-09-08 o godz. 18:49
widzialem wasze wyczyny na obrazkach fr lacznika
calkiem calkiem
spadam
przyjaciel wola
Przed zakupem proszę o kontakt telefoniczny lub mailowy w celu ustalenia koloru.
Dostęne tylko kremowe….
…nie wytrzymalam i przesyłam innym ku rozrywce!
Może ja się czepiam i nie mam racji, ale czy Alicja miała zgodę Antka do opowiedzenia oficjalnie ww historii?
2008-09-09 o godz. 15:50 napisalem
strzelaj lufe pawle
za godzine moze byc za pozno
samochod i tak bez ciebie nie ruszy
a tak w ogole to fajnie tutaj macie
szkoda ze ostatnio troche malo wesolosci we wpisach
tylko jakies tlumaczenia
dalej nie mam pojecia np
jak moze nie dotrzec tam gdzie sie chce KKW
pozdrawiam gawel
i pisali ze: Twój komentarz czeka na akceptację.
teraz komentarza nie ma
co tu sie dzieje????
hmmm?
Jak to, zaginéla?! I czemu, do licha, dowiadujé sié o tym post office?! Tfu! – post factum! Czy ktos cos wiécej wie i moze innym (w tym i mi) powiedziec? Tutejsza poczta to jest takie cos, ze niezawodnosc, sorry Nemo, szwajcarskiego zegarka przy niej to ruski telewizor w chinach. Jakby co, to dajcie znac. Ma sié te chody… Jestem zresztá obecnie na etapie zalatwiania pewnej drobnej z pozoru ale wysoce zenujácej sprawy. Nie baczác na reperkusje, postanowilem rzecz poprowadzic oficjalnie, a list otwarty zdaje sié byc najlepszym w tej sytuacji rozwiázaniem. Waham sié tylko jeszcze nad formá – oschle i wyniosle, czy tez z typowo slowianská kordialnosciá? Hm…
adres:Palac Bakingampalace w Ládynie.
adresat:Pani Krulowa Angielska Elzbieta nr 2
Dziendobry Pani Krulowo Angielsko, Walsko, Szkocko i Irlancko-Pólnocno!
Kochana Wasza wysokociu!
Elu!
Na ustépie mego listu pytam o zdrowie i informujé cié, ze moja zona to tez jest ela i to znaczy, ze w ten sam dzien obchodzimy imieniny. To jest bardzo mile dla przyjazni naszych narodów, ze taka królowa, a tez jest ela i 19 listopada bédzie torcik imieninowy i buteleczka pod torcik. Eli to jest duzo w kalendazu i czy krulowa angielska to w listopadzie, to ja sie od mnie pytam, a moja ela mówi, zeby zapytac, czy pod torcik, czy pod sledzika! Bo pod sledzia lepiej smakuje ale czy krulowej sledzia to wypada? Bo my, pani krolowo, to pod sledzika,a jak druga ta buteleczka i trzecia, to i pod sledzika i pod torcika i bez roznicy, bo slodkie suszy i slone suszy.
Ja tu o przyjemnych rzeczach piszé, a w calkiem innej sprawie chcialem do krulowy o pomoc zadzwonic. ale co bede dzwonil, jak moze w kosciele monarcha sie za recesje modli, a tak to list dostanie i przy cherbatce z wisniami se poczyta przy kominku i biskity pochrupie.
Dzisiaj ja widzialem… Tylko niech sié nie denerwuje za szybko i lbów nie ucina. Ludzi trzeba uczyc, a co sie ma uciác, to sie jutro utnie, czy kiedy tam indziej sie utnie. A jak za malo, to sie potem jeszcze dotnie, jakby czszeba.
Dzisiaj ja widzialem, jak wale „czisenkali” robiá. Ja i moja ela (19.11. – zdrówko!) jestesmy z polski i my prosci, ale to grzech tak czisenkali robic jest, jak wale robiá. Jest 8 rano i zaczynamy, bo brekfest ma byc na 9.00 zero.zero., a lancz na pierwszá.zero.zero. 8.30 woda zimna w garze, do wody mrozony kaliflaler, po dziewiátej sié gotuje, po dziesiátej sié wylácza i w garze stoji? I ta proporcja, prosze waszej wysokosci- rózyczka na wiadro wody! Gar, ze jednym mozna wszystkie konie czyngischana napoic! To ja sié pytam do waszej wysokosci, co z takiego kaliflalera jest?! Kto tych walów (tu „l” jak miasto i kot w centalnej polsce) sztuki kulinarnej uczyl?! To ja tu, do ciézkiej cholery, jestem ciemniacka prowincja, europejski zascianek i dzicz zgola azjatycka, co o kalafiorze nie slyszala!!! Pardá, majesty…, che-y-che-y-che.., unioslem sié, che-y-che, troszku…, ale zadyszka juz przechodzi…
Kaliflaler prawie wstyk, wiéc sié go odlewa i na treje… Teraz on na tych trejach wystyk calkiem, bo on ma byc chlodny. Tera zrobimy sosik. Lubi królowa ten sosik? A jakiego serka uzywa? Pewnie czedarka, zgadlem? Naaapewno… Czedarek mozed byc. Juz widzé, jak sié jej wysokosc po swojej malutkiej angielskiej kuchence uwija, jak tam przy sosiku dokazuje. Maslo w sospana i nos do ksiázki – holera!filip!okulary! Okularki na krulewski nosek, a nosek do ksiázki – a!Holera!Filip!Niesolone!MasloNiesolone! – a skád taki máz angielskiej królowej ma niby wiedziec, czy ono bylo niesolone? Stoi filip i rznie greka. No tródno, niestety ale mus na slonosc rozpuszczone maslo spróbowac. Lyzeczka do sospana, luzeczka do królewskiego dziobka, królewski dziobek do zlewu z zimná woda!!! I rwetes, i lament i po lekarzy, bo sparzyly sié królewskie pepy, a lud prosty za bramá czeka, ze matka czisenkalem nakarmi. No nic, trzeba demornaja krécic, bo jeszcze przyjdá já tu zaabdykowac?! Na maslo, jak slone to sie pózniej nie posoli i bédzie i smacznie, i na soli oszczédosc (cholerna recesja!), troché máki – Fiip!MákaPlejnczySelfrajzink!Czytaj! – i mieszac, az sié zabulboni. Teraz mleko – filip! GreckaWychlalesHolero!NiechCzarsLeci! – posolic, a faktycznie- nie solic. Za to popieprzyc! -Filip!Cojaztobámam!Popieprzyc!TeraztylkoPopieprzyc!Wpieprzycjestnakoncu!OsleJeden! – Taaa… Gotowac dla narodu to méka. Méka Panska, by sié powiedzialo, ale najwyzszy kaplan angielskiego kosciola jest przeciez samiczká…
No wiéc po co sié krulewska mosc tak morduje, jak na rynku jest Knorr? Bierze krolowa knorra i czyta: do gotujácej sié wody sié sypie i sié miesza, a jak pasuje to jusz nie sypac i nie mieszac. Prosto i po angielsku – zagotowac, zasypac i zamiészac. Jak lekuchno przestygnie ty chochelká brac i kafliflalera upackac i do pieca. Miéciutkie wszystko, nic nie trzeba gryzc, tylko wsysac. A pewnie, ze nic gorszego niz twardy kalafior. U nas gotuje sié krucej, ale my ze wsi. Nie to co tu. Kruleskie jedzenie, pani elu! Oj, no pewnie, ze mozna! Mozna, a nawet trzeba! Zetrzec czedarka i sypnác, to sie zrumieni. Nie, knorrek sié nie zrumieni. Czedarek sié jeszcze rumieni, ale pewnie Knorrek pracuje juz i nad czedarkiem.
Pyro,
też mam grzyby tylko kupne, ale sobie kupię po to, żeby zrobić „pasztet” wg Twojego przepisu. Napisz, proszę, czy grzyby z wierzchu przykrywa się kartoflami?
Izyku –
Powinienes nosic miano Wspanialy. List do JKM pyszny. Kalafior pewnie tez – szczegolnie gdybys go ugotowal po naszemu, zasciankowemu.
Szczhpior –
bratowa na rencach nosic po kuchni za to, ze Ci takie smakowitosci podaje.
O przepraszam Mosci Szczypiorze.
Nie ma co echidna przepraszać,
Klawisz „H” leży blisko klawisza „Y” i czasami się palec omsknie.
Ale skąd echidna wiedziała? Po tej kolacji z pierogami późno już się zrobiło i powiedziałem ‚dobranoc”. Ale w drodze zauważyłem, że zapomniałem czapki i się wróciłem. A tam bratowa się śmieje i krzyczy:
„No nie wygłupiaj się Marian, przestań!”
Wchodzę i patrzę a brat rzeczywiście na rękach bratową nosi i coś do niej mruczy. Bratowa się na mnie spojrzała. Musiałem głupio wyglądać bo spytała:
„A ty Szczepan co się tak gapisz?”
Wziąłem czapkę i wyszłem czym prędzej. Do domu pojechałem rowerem.
Bry.
Mam przedziwna klawiature, wiec sie streszcze . Antek dal mi szczegolowe instrukcje, co mam powiedziec i postapilam wedlug jego instrukcji. to, co mialo bzc ogloszone na Zjezdzie, zostalo ogloszone. Ani slowa wiecej. Co mialo bzc rozdane, rowniez zostalo rozdane.
Teray powiedzcie, co robic z durna klawiatura, w ktorej zamiast y wzskakuje z i odwrotnie, oraz kilka takich innzch zamianek. Jest na to jakis lek moze. Bo ja tu zwariuje. Jade do Kalwarii Zebryzdowskiej i Lanckorony, jestem w koncu ryut beretem.
Izyk,
bardzo ladny list do krulowej wyrychtowales, spodziewaj sie obszernej odpowiedzi . Przekleta klawiatura, ratunku!
Alicjo,
Te klawisze „Y” i „Z” da się zamienić. Trzeba tylko delikatnie podwaźyć z jednej strony czymś płaskim. Może być trzonek łyżeczki do kawy albo cóś innego.
Potem trzeba je delikatnie wcisnąć na nowe miejsce. Położyć klawisz na nowym miejscu i nacisnąć równomiernie.
Ja juz tak nieraz robiłem to wiem.
Jasny gwint!
znowu mi się „ż” nie wcisło.
o mnie bawi (czasami)
http://www.youtube.com/watch?v=jX_dItS1ukI
E.
o mnie bawi (czasami) cd
http://www.youtube.com/watch?v=ddGcDwft8Ds&feature=related
26.01 – Official National Day of Australia
Oczywiscie mialo byc: Co mnie bawi….
Gratuluję udanego zjazdu !
Pomysł z wędrującą książka – rewelacyjny i ten finał w gabinecie naczelnego- po prostu wielka fantazja.
Iżyku – toż to wielkie szczęście takie listy otrzymywać, Krulowa pewnie zachwycona
W sprawie grzybów – u mnie tylko maślaki, prawdziwków już nie ma, a podgrzybków jeszcze. Zajadamy maślaki co rosną w obfitości dużej, że po pracy uda się jeszcze koszyczek zebrać.
A co mnie bawi, np:
http://pl.youtube.com/watch?v=saqskTrAQ3Q
a mnie, tylko maślaki starczyłyby za wszystkie
wczoraj zrobiłem maśakotto
czyli risotto z maślakami
:::
może to wszystko dlatego, że uwielbiam masło?
:::
czy mi się wydaje, czy Iżyk zbiera się w drogę powrtoną?
z któregoś tam wcześniej wpisu coś takiego wyzierało
czy może tylko tęsknota wyzierała
Alicjo, mnie się też zdarzają takie literowe nieporozumienia. Pomaga wyłączyć i włączyć komputer. Może zakłócenia na łączach?
maślakotto miało być
niestety Tereso
ostatnio dość często widzę nowe klawiatury
już nie QWERTY
lecz właśnie QWERTZ
czyli Y i Z zamienione miejscami
a że piszę bez spoglądania na klawiaturę ..jest wesoło w tekście
Ale się dzisiaj wszystkim myli z klawiaturą!
U nas w pracy wszystkie klawiatury trzeba było pozmieniać. Najpierw było tak jak Alicja napisała. Potem ja pozmieniałem te klawisze. To księgowa zaczęła sie skarzyć, że ona tak nie umie pisać bo jest przyzwyczajona.
Próbowaliśmy też tego z wyłączaniem i włączaniem komputerów ale nie pomagało.
A może to tylko taki dzień dzisiaj?
No proszę!
znowu „ż” mi się nie odbiło w poprzednim wpisie. „skarżyć” miało być!
Prostrza metoda niż wymiana klawiszy to ustawienie w panelu sterowania opcji językowych na właściwą klawiaturę. Np. przy klawiaturze polskiej można uzstawić klawiaturę polską lub polską programisty. Przy ustawieniu na polska będzie zamieniać z i y, a przy polskiej programisty będzie działać prawidłowo. Oczywiście może być odwrotnie, jezeli sama klawiatura ma znaki odwrotnie ustawione. Może się jeszcze okazać, że w aktualnym ustawieniu systemu operacyjnego jest zainstalowana tylko jedna klawiatura i wówczas dla zainstalowania drugiej trzeba doinstalować ją z płyty z systemem operacyjnym.
Podane wskazówki odnośnie klawiatury dotyczą także sytuacji, gdy się pisze nie patrząc na klawiaturę. Można na pasku doinstalować ptrzycisk zmiany ustawień klawiatury i każdy użytkownik komputera jednym przyciśnieciem może dostosować klawiaturę do swoich upodobań w zakresie z i y.
Dlaczego Brzucho ma maślaki, a ja nie? 😉 Nawet kurki zniknęły! Podobno mają się pojawić, byle by nie było nocnych przymrozków…
Jakby się pokazały maślaki, natychmiast będą zrazy w śmietanie z maślakami. Pycha! 🙂
Stalam wczoraj przez polka z miesem w sklepie, gapiac sie na kurczaki.
Na obiad byly w planie szagowki z kurczakiem i estragonem. Wyszlam ze sklepu z… indykiem.
Nie moglam sie przemoc. Organiczny kurczak kosztuje fortune a na normalne jakos przechodzi mi apetyt jak pomysle, ze wyrosl 2kg w 5 tygodni. Ciekawa jestem kiedy mi to przejdzie.
Z bardziej wesolych wiadomosci: kupilam sliwki wegierki!!!! Co w tym nadzwyczajnego? A to, ze wegierki tutaj udalo mi sie kupic raz. Dzisaj po raz drugi. Coraz bardziej lubie ten moj bio rynek.
Jak nie beda smaczne do jedzenia, to przerobie na powidla.
Kupowanie tych sliwek, to byz zreszta moment triumfu imigranta nad tubylcem. Ja wiedzialam, ze to zadne tam pruimen tylko kewtsen. (Nie sliwki, tylko wegierki) Sprzedawca spojrzal na mnie jak na dziwo niesamowite i mowi, ze on tam zadnych kwetsen nie ma. Ha! I tu sie pomylil!
Czy ja juz donosilam co ja z tym patisonem? Zrobilam z niego sos do makaronu. Zgodnie z radami nemo i Bobika dodalam orzeszki pinii i duzo parmezanu. Nastepnym razem bedzie zupa.
Pyro –
czemu Pyra milczy?
Czy Wy sobie zartujecie z ta klawiatura? Dyc na Xmas sie zanosi nie na Wielkanoc.
Tyle lat na przy sprzecie spedzilam i niczego takiego nie dostrzeglam.
Fakt, klawiatura iMac, Mac Pro i MacBook Air wyglad ma delikatny i sila rozpedu nie wali sie w klawisze lecz leciutko uderza opuszkami palcow. Skutek? Zdania – tasiemce, bez przerwy pomiedzy wyrazami, albo brak liter – za slabe uderzenie lecz zmiana ukladu liter na klawiaturze? Pierwsze slysze.
No ale ponoc czlek sie cale zycie uczy.
andrzeju.jerzy –
czy poprwi Ci samopoczucie ten drobiazg, ze ja nie mam ani maslakow, ani kurek, ani borowikow, ani podgrzybkow, ani… Ale za to mam obiad do zrobienia, chwilowo „zmywam sie”
Nirrod –
gratulacje patisonowe. Nie dodalas jednak jak smakowalo. Bo ze tak to rozumiem, skoro nastepnym razem zupa….
Ach … te literowki… poprawi mialo byc
echidno!
To jak Ty możesz na tych antypodach wytrzymać bez kurek, maślakow, borowików, nawet podgrzybków?
Chyba, że to braki przejściowe, boć przecież u Ciebie wczesna wiosna dopiero. 🙂
Padlem wczoraj, dzien byl ciezki. Lacznie z podlewaniem ogródka który czekal na wode. Wieczorem, wczesnym, padlem jak podciety. Spalem jak susel, co rzadko bywa a tu w nocy zatelefonowala Tuska. Juz bardziej zdrowy czyli mniej chora. Plotkowalismy ponad godzine. O czym, trudno opowiedziec w jednym kawalku a potem do rana spanie bez przerwy. Tyle, ze bylo wiele snów kolorowych w tym jedna ballada która cytuje z pamieci.
Nad Wielka Rzeka stoi Pan Lulek,
Listki z akacji obrywa,
Przyjdzie, nie przyjdzie,
Listki padaly.
I swoja Tuske przyzywal.
O Ruda Tusko, czyli Wiewióro,
Przybadz ach przybadz w zachwycie,
Jam jest Pan Lulek znad Wielkiej Rzeki
I kocham Ciebie nad zycie.
Przybyla Tuska w swej bialej Mazdzie,
Na piers Lulkowa upadla.
I tak lezala przez siedem nocy,
Jak ta lelija przybladla.
Cale rodzina wiwatowala,
A dwaj synowie najgorzej.
Brawo rodzice, tylko tak trzymac.
Ma do wesela dolozem.
Jak zwykle dzien z cesarska pogoda a za kilka minut jeden Swiety Jerzy rusza w dalsza wedrówka do Kanady
Pan Lulek
Tu po prostu nie ma grzybow. Kiedys byly maslaki – sama widzialam – ale przy obesnej suszy – wymietlo. Z grzybow roznej masci pieczarki w sklepach mozna dostac i chinskie grzybki i japonskie. Ale kuda im do naszych rodzimych!
Panie Lulku –
Pan Poeta!
Pozdrowienia dla Leny-Tuski
Echidna
oblesnej – obecnej suszy
i jeszcze rydze, ale na tych sie nie znam
Jest Pyra, jest. Młodsza właśnie poszła do pracy (w środę na 12.00, a Pyra ma dostęp do klawiatuey. Na moim kompie nie ma internetu i pewnie nie będzie, aż PaOLOre do Poznania kiedyś nie przyjedzie. Na naszej klawiaturze i na wszystkich mi znanych, też się czasem dzieją cudeńka. Wystarczy wtedy na pasku narzędzi z prawej u dołu, kliknąć na = po PL i pokazuje się polski i coś tam, klikam w „polski” i wszystko wraca do normy.
Dzisiaj jarzynówka typu eintopf na przegląśdzie lodówki. Gotuje się spory kawał łopatki i odrobina bocZku wędzonego z solą, 1 pomidorem w kostkę i 1 dużym ząbkiem czosnku, potem dodam ze dwie garście zamrożonych różyczek kalafiora, sporo włoszczyzny w zapałkę, ze dwa ziemniaki i puszkę czerwonej fasoli. Część mięsa pójdzie na obkład, bo do obiadu za dużo, a wcześniej nie rozmroziłam, no to jak miałam przekroić?
Puchala wczoraj pytała, czy masą ziemniaczaną „zamykam formę z grzybami – tylko przy brzegach, Alu, bo jednak z masy grzybowej jest sporo pary i musi jakoś ujść. I zapomniałam – na wierzch kawałeczki masła, jak to przy zapiekance.
Do grzybiarzy – ten wysyp już się kończy, następny za 10- 12 dni./\
Iżyku – piękny list. Na miejscu krulowej płakałabym ze wzruszenia.
Mnie wciąż gnębi poczucie bezradności i żalu wobec siebie, jako że nie umiałam w tylko co ucichłej (?, skoro mnie gnębi?) scysji zająć pomocnego stanowiska. Dlatego wklejam znaleziony w internecie artukuł prosto z Rożnowa, w nadziei że komuś się przyda. Nie mogłam wkleić linka, bo go nie było. Artykuł się „ukazał” w formie jakiegoś html, czy czymś takim, wykazując niezbicie, że nie w jednej dziedzinie jestem niekompetentna. Oto artykuł:
OBLICZE AGRESJI I ZACHOWAŃ AGRESYWNYCH .
Obecnie obserwowane zachowania agresywne są przedmiotem badań , obserwacji i analiz specjalistów wielu dziedzin naukowych i wielu sfer życia społecznego . Interesują się tym zjawiskiem psychologowie , biologowie , socjologowie , pedagodzy i farmakologowie , a ta-kże prawnicy , lekarze , wychowawcy i organizatorzy życia społecznego . I jest to zrozumiałe , wszyscy oni bowiem spotykają się w swojej działalności naukowej lub praktycznej z przejawami zachowań agresywnych i ich skutkami . Sytuacja taka sprawia , że nie jest łatwe sformułowanie takiego określenia agresji , które uzyskałoby aprobatę wszystkich zainteresowanych nimi specjalistów .
Nie ma także zgodności w rozumieniu pojęcia agresji , na ogół jednak akcentowane są dwa zasadnicze elementy : agresywne zachowanie niesie ze sobą negatywne skutki dla ofiary , a sprawca opisywany jest jako osoba pragnąca zranić lub uszkodzić fizycznie lub psychicznie ofiarę .
Większość psychologów przez agresję rozumie każde zamierzone działanie mające na celu wyrządzenie komuś lub czemuś szkody , bólu fizycznego lub cierpienia moralnego .
H. N. Ricciuti określa agresję jako pewne działanie , myśl lub impuls , którego celem jest wyrządzenie krzywdy fizycznej lub psychicznej określonej osobie lub jej reprezentantowi .
Aronson uważa agresję jako zachowanie mające na celu wyrządzenie szkody lub przy-krości .
Według Frączka agresja jest aktem zachowania interpersonalnego organizowanego w celu przysposobienia szkody jednostce lub grupie społecznej . To umyślne działanie na szko-dę jednostki lub własności , którego nie da się społecznie usprawiedliwić . Interpersonalna agresja prowadzi do skrzywdzenia tych osób , na które jest skierowana .
Zachowania agresywne pojawiają się wówczas , gdy sytuacja w jakiej znalazła się je-dnostka oceniana jest przez nią jako zagrażająca jej dobrostanowi . Jednostka usiłuje wy-dostać się z tej sytuacji przy pomocy gwałtownych zachowań lub czynności powodujących cierpienie fizyczne lub psychiczne innej osoby bądź powodujących stratę lub uszczuplenie cenionych przez tę osobę wartości .
Pierwsze kryterium , według którego należy grupować postawy agresywne , to moralna treść zachowania . Możemy wyróżnić tutaj agresję społeczną – niszczącą , występującą przeciw społeczności , oraz agresję prospołeczną – służącą interesom jednostki i społe-czeństwa .
Drugim kryterium podziału jest rozróżnienie , czy agresja jest narzędziem , czy celem . Gdy jednostka ucieka się do agresji dlatego , że tylko w ten sposób może zrealizować pewne swoje plany , zamiary i cele , będzie to agresja instrumentalna . Jeżeli zaś powodem agresji jest jakaś pobudka wewnętrzna , nie związana z żadnymi innymi korzyściami , która sprawia , że czynimy komuś przykrość czy też sprawiamy ból , mamy do czynienia z agresją afektywną . Gdy czteroletnie dziecko wyrywa z ręki swojego młodszego kolegi zabawkę , której bardzo pragnie , jest to agresja instrumentalna , lecz gdy zabawkę tę kole-ga dostał od wychowawczyni , a dziecko starsze , ze złości , nie starając się nawet o ode-branie zabawki , uderzy swego kolegę , jest to już agresja afektywna .
Z . Skorny określa zachowanie agresywne jako atak kierowany przeciw określonym oso-bom lub rzeczom . Może ono mieć formę zachowań napastliwych lub destruktywnych o bez-pośrednim lub pośrednim charakterze .
Zachowania agresywne można dzielić biorąc pod uwagę formę ich występowania .
Uwzględniając to kryterium A . H . Buss wyróżnia agresję fizyczną i werbalną oraz agresję czynną i bierną .
Agresję fizyczną Buss określa jako atak na inną osobę , w którym atakujący posługuje się określonymi częściami ciała lub narzędziami , zadając ból lub wyrządzając szkody osobie będącej przedmiotem agresji . Zalicza tutaj takie zachowania jak : wyry-wanie przedmiotów , szarpanie , ciągnięcie , pchanie , dokuczanie , uderzanie .
Agresja werbalna natomiast polega na posłużeniu się bodźcami werbalnymi szkodliwymi dla atakowanej osoby , wywołującymi u niej strach , poczucie krzywdy lub odrzucenie uczuciowe . Wyraża się ona w niektórych żądaniach , rozkazach , konflikcie słownym , lekceważącym traktowaniu , podjudzaniu do agresji , odmowie udziału we wspólnym działaniu , odbieraniu przysługujących komuś uprawnień , zawstydzaniu , pretensjach , groźbach .
Agresję czynną stanowią działania szkodliwe dla osób lub przedmiotów , na które je się kieruje .
Agresja bierna to powstrzymanie się od określonego działania , powodujące szko-dliwe konsekwencje dla osoby będącej przedmiotem agresji .
R. Mandel stwierdza , iż agresja w ścisłym tego słowa znaczeniu jest aspołecznym sposobem zachowania się wynikającym z wrogich tendencji i chęci szkodzenia innym lub niszczenia , a także jest działaniem skierowanym przeciw ludziom wynikającym z określonych pobudek uczuciowych , słu-żących celom samoobrony lub rozszerzenia swej dominacji .
Mandel wyróżnił agresję bezpośrednią i pośrednią .
Agresję bezpośrednią stanowi szereg różnych zachowań np. rzucanie przedmiotami , bicie , uderzanie , szczypanie , przewracanie , gryzienie , podstawianie nogi , a także wyśmiewanie , grożenie , przezywanie .
Agresja pośrednia zmierza jakby ? okrężną drogą ” do wyrządzenia szkody osobie będącej szczególnym przedmiotem agresji . Pośrednie zachowania napastliwe występują za-zwyczaj jako dokuczanie, przeszkadzanie , skarżenie , poniżanie i donosicielstwo , a ta-kże niszczenie lub uszkodzenie rzeczy stanowiących własność osoby będącej przedmiotem agresji . Przy tej formie agresji sprawca pozostaje anonimowy lub stara się takim pozostać .
M . B . Arnold wyróżniła dwa rodzaje agresji , a mianowicie agresję reaktywną i agresję wrogą .
Istotnym składnikiem agresji reaktywnej jest przeżycie gniewu , które powstaje przy napotykaniu przeszkód w działaniu , wpływa pobudzająco na organizm , zwiększa jego energię , umożliwiając mu przez to usunięcie przeszkody . Po osiągnięciu zamierzonego celu gniew mija , agresywne zaś zachowanie się zanika .
Wroga agresja wynika z nienawiści i jest niezależna od prowokacji pochodzących z zewnątrz , jej motywem jest chęć szkodzenia i niszczenia .
Zachowania agresywne mają swój podmiot i przedmiot .
Podmiotem agresji jest osoba lub grupa osób , u których wystąpiło agresywne zachowanie się . Podmiot agresji określamy mianem ? agresora ” .
Przedmiotem agresji są natomiast osoby lub rzeczy , na które jest skierowane agre-sywne zachowanie się . Jeśli przedmiotem tym jest człowiek lub inna istota żywa , wtedy bywa ona określana mianem ? ofiary agresji ” .
Ze względu na podmiot agresji można rozróżnić agresję indywidualną i grupową .
Przy agresji indywidualnej agresorem jest określona jednostka , przy agresji grupowej to grupa osób .
W literaturze naukowej można spotkać podział agresji ze względu na zewnętrzne warunki powstawania agresji . W badaniach dotyczących zewnętrznych warunków agresywnego zachowania się szereg autorów wskazuje na jego zależność od podniet frustracyjnych . Teza o związku między agresją a frustracją , znana w literaturze naukowej pod nazwą hipoteza agresji frustracyjnej , została sformułowana i rozwinięta przez J . Dollarda i zespół jego współpracowników . Ich zdaniem każda frustracja zawsze prowadzi do jednej z form agresji . Agresja powstała na tle frustracji określana jest mianem agresji frustracyjnej .
Zagadnieniem związku frustracji z agresją zajmował się również A . H . Maslow . Zgodnie z założeniami wypracowanej przez niego teorii zasadniczymi motywami ludzkiego działania są potrzeby . Organizm dąży przede wszystkim do zaspokojenia potrzeb podstawowych . Dopiero wtedy , gdy to nastąpi mogą być zaspokajane potrzeby wyższego rzędu . Niezaspokojenie potrzeby , czyli jej blokada jest źródłem frustracji . Według Maslowa jedynie blokada potrzeb podstawowych powoduje powstanie zachowań agresywnych . Tak więc ,zgodnie z tą koncepcją nie wszystkie sytuacje frustracyjne są powodem agresji, lecz jedynie te spośród nich , które wywołują blokadę potrzeb podstawowych .
U R. Mandla spotykamy się z podziałem zachowań agresywnych na :
poważne zachowania agresywne ;
zachowania agresywne o charakterze zabawowym .
Poważne zachowania agresywne powstają pod wpływem doznanych frustracji , mają więc charakter agresji frustracyjnej .
Zachowania agresywne o charakterze zabawowym , określane również mianem agresji ? dla żartu ” , ? dla zabawy ” , występują w sytuacjach zabawowych , w których dane dziecko aktualnie się znajduje .
Przyczyny zachowań agresywnych u dzieci i młodzieży są różne . Należą do nich środowisko rodzinne i szkolne , grupy rówieśnicze , środki masowego przekazu .
Rodzina
Główna przyczyna agresywnego zachowania dzieci tkwi w dezorganizacji życia rodzinnego . Pogoń rodziców za dobrami materialnymi sprawia , że dziecko żyje samotnie , pozostawione same ze swoimi problemami . W związku z tym trudne staje się zaspo-kojenie podstawowej potrzeby – potrzeby miłości i bezpieczeństwa .
Często zdarza się , że rodzice upokarzają dziecko , ostro wytykają błędy , co staje się źródłem żalu , poczucia odrzucenia . Jest to silny czynnik frustracyjny , a wywołana w ten sposób agresja utrudnia kontakt między nim a rodzicami , powodując negatywne modelo-wanie .
Posiadanie odrzucających rodziców , częste frustracje , niekonsekwencja wychowawcza , obserwowanie agresywnych zachowań u rodziców oraz korzyści uzyskiwane w wyniku agresji sprzyjają znacząco rozwojowi agresji . Do często popełnianych błędów należy nieświadome uczenie agresji poprzez przekazywanie dzieciom poleceń w rodzaju ? bądź mężczyzną ” , ? jak cię szturchają oddaj ” . W ten sposób rodzice pochwalają przemoc , oczekują jej i nagradzają za nią , co powoduje utrwalanie negatywnych wzorów zacho-wania . Dzieci nasiąkają atmosferą niepokoju i przenoszą ją do szkoły , szukając możliwości odreagowania swojej frustracji .
Szkoła
Niepokojącym zjawiskiem w obecnej szkole jest coraz większa liczba dzieci agresywnych , nadmiernie aktywnych lub biernych społecznie , nerwowych . Uczniowie ci są jednocześnie drażliwi , wybuchowi , impulsywni . Jawnie manifestują aroganckie zacho-wanie wobec nauczycieli , lekceważą obowiązek szkolny .
Do czynników , które sprawiają , że szkoła może stać się pierwotną przyczyną zachowań agresywnych B. Czeredrecka zalicza :
nieprawidłowe warunki życia szkolnego ;
niedostosowany do możliwości dziecka system wymagań i nieprawidłowy sposób ich realizacji ;
niekorzystne dla procesu dydaktyczno – wychowawczego cechy nauczyciela .
Grupy rówieśnicze
Rodzina i szkoła często nie spełnia swych naturalnych funkcji . Młodzież nie znajdując zasad , norm czy reguł postępowania sama wyznacza sobie cele i zasady . Szuka akceptacji członków grupy , nawet za cenę przekroczenia prawa . Grupa nieformalna , jako środowisko , w którym przebiega socjalizacja uczy , iż agresja jest trwałym sposobem ra-dzenia sobie w świecie , wpaja przekonanie o skuteczności posługiwania się agresją jako emocją i postawą . Młodzież bardzo chętnie przystępuje dzisiaj do różnego rodzaju grup nieformalnych o charakterze negatywnym . Wiąże się to z chęcią zwrócenia na siebie uwagi , manifestacją odczuwalnych problemów i trudności .
Środki masowej komunikacji
Niewłaściwe oddziaływanie środków masowego przekazu ma znaczny wpływ na przestępczość , zwłaszcza dzieci i młodzieży , którzy są bardziej podatni na sugestię niż osoby dorosłe . Wśród przyczyn , które rodzą akty przemocy i lekceważenia ludzkiego życia należy wymienić oddziaływanie telewizji , zdominowanej przez filmy , w których przemoc , spryt , okrucieństwo i agresja są na porządku dziennym . Również duże zagro-żenie stwarzają filmy przeznaczone dla najmłodszych , pełne brutalnych scen ukazanych w realistyczny sposób . Taką samą rolę spełniają filmy na kasetach wideo i gazety tzw . brukowce , propagujące wzorce życia na luzie , swobodę seksualną , lansujące człowieka bez skrupułów , posiadającego pieniądze .
Inne dostępne źródło agresji to gry komputerowe . Gry takie angażują emocjonalnie dziecko w przeżywaniu przemocy . Dziecko utożsamia się bowiem z bohaterami gier . Wprawdzie nie ma pewności , że każde dziecko uczestnicząc w ekranowej przemocy będzie naśladować i przenosić swoje doświadczenia z rzeczywistości filmowo – komputerowej do realnie istniejącej , to jednak niekwestionowany jest pogląd , że pozostają one w pamięci dziecka i mogą prędzej czy później dać o sobie znać .
Ogromne znaczenie podczas powstawania agresywnych zachowań ma typ osobowości dziecka . Eysenck w swym systemie typologicznym wyróżnił osobowość introwertyczną i ekstrawertyczną . Człowiek ekstrawertyczny jest społeczny , lubi towarzystwo , potrzebuje ludzi , z którymi mógłby rozmawiać , nie lubi sam ani czytać , ani się uczyć . Lubi sytuacje niebezpieczne , ryzykowne , często sam wystawia się na niebezpieczeństwo , postępuje pod wpływem nastroju chwili i na ogół jest impulsywny . Preferuje grubiańskie dowcipy , na wszystko ma gotową odpowiedź , lubi zmiany , jest beztroski , optymistyczny , lubi się bawić
i śmiać . Jest ruchliwy i czynny , jednocześnie zaś skłonny do agresji i łatwo traci głowę . Oznacza to , że nie kontroluje ściśle swoich emocji i nie zawsze można na nim polegać .
Osobowość introwertyczną posiada człowiek cichy , ustępliwy , który lepiej się czuje pomiędzy książkami niż pomiędzy ludźmi . Jest w stosunku do innych ? z wyjątkiem zaufanych przy-jaciół ? ostrożny i powściągliwy . W miarę możliwości najpierw myśli , a dopiero potem mówi . Nie lubi emocji , codzienne obowiązki traktuje poważnie i lubi wokół siebie porządek . Ściśle nadzoruje swoje uczucia , rzadko jest agresywny i niełatwo traci głowę . Można na nim polegać , choć jest raczej pesymistą i przywiązuje wielką wagę do reguł moralnych .
Dziecko ekstrawertyczne tylko poprzez introwersję ( a więc bariery wychowawcze i kon-trolę ) może być właściwie wychowane , dziecko introwertyczne zaś można skierować w stro-nę ekstrawersji tylko za pomocą pobłażliwości , zachęcania do większej samodzielności itp .
Hipotezę tę potwierdzają także badania Graya , według którego różnica pomiędzy dwoma typami osobowości polega na tym , że typ ekstrawertyczny jest wrażliwy na nagrody , a intro-wertyczny ? na kary . Tym można wytłumaczyć , że dziecko ekstrawertyczne w mniejszym stopniu potrafi przeciwstawić się jakiejś ciekawej pokusie , bo bardziej przyciąga je radość po-chodząca z wykonania zadania , niż obchodzi kara , którą można za to otrzymać . U dziecka in-terowertycznego , które jest wrażliwe na zakazy i kary ? wewnętrzna kontrola wytworzy się bardzo łatwo i dziecko przeciwstawi się pokusie .
Psychologowie i pedagodzy wypracowali różne metody osłabiania i eliminowania zachowań agresywnych. Wszystkie one opierają się na przeświadczeniu, że człowiek jest istotą rozumną , a jego zachowanie jest w znacznym stopniu wyznaczane przez to , co wie o otaczającym go świecie , tym jak próbuje wyjaśnić sobie , zinterpretować wszystko to , co dzieje się wokół niego .
E. Aronson podaje następujące sposoby redukowania zachowań agresywnych :
argumentacja rozumowa ? chodzi tutaj o przygotowanie logicznych argumentów ukazujących niebezpieczeństwa , szkody ponoszone przez ofiary i agresora . Ten sposób stosowany jest w każdym wieku wobec jednostki wykazującej zachowania agresywne ;
stosowanie kar – kara , niezależnie od tego jaką przybiera formę , powstrzymać ma w przy-szłości karaną osobę od agresywnego zachowania się . Jeżeli nie dysponujemy innym sposobem eliminowania zachowań agresywnych , uciekając się do kary należy pa-miętać o wynikach doświadczeń psychologicznych nad skutecznością kary . Wykaza-no , że skuteczność karania zależna jest od stosunku karanego do karzącego . Jeżeli karany ma pozytywny stosunek do karzącego , wówczas skuteczność kary wzrasta . Stwierdzono , że karanie przez matki uczuciowo mocno związane z dziećmi jest bar-dziej skuteczne niż karanie przez matki chłodne emocjonalnie . Jeżeli karane są za-chowania agresywne związane z podstawowymi potrzebami biologicznymi wówczas kara nie jest skuteczna .
Ważny jest także moment , w którym kara zostanie zastosowana ? im wcześniej od rozpo-częcia czynności agresywnej pojawi się , tym jej skuteczność jest większa . Odraczanie kary mija się z celem i jest wypaczaniem istoty karania . Konsekwentne karanie może skutecznie wyuczyć pewnych zachowań . Brak konsekwencji , pozwalanie czasem na pewne zachowa-nia, a kiedy indziej karanie tych zachowań, dezorientuje dziecko i nie przynosi spodziewanych efektów .
nagradzanie właściwego zachowania ? polega ona na ignorowaniu zachowań agresywnych i na nagradzaniu prawidłowych zachowań jednostki ;
rozwijanie empatii ? empatia to wyrabianie zdolności do rozumienia innych ludzi , wczuwanie się w ich stan emocjonalny . Sposób ten polega na przedstawieniu sytuacji agresywnej i odczuć osoby zaatakowanej . Jednocześnie jednostce nakazuje się stać na tę chwilę osobą zaatakowaną .
Opracowała : mgr Dagmara Hawryło
nauczyciel stażysta
w oddziale przedszkolnym
w Szkole Podstawowej
w Rożnowie .
BIBLIOGRAFIA :
1 . R. Stach – ? Zachowania agresywne ? , Ossolineum , Wrocław 1991 r.
2 . J. Ranschburg – ? Lęk , gniew , agresja ? , WSiP , Warszawa 1995 r.
3 . E. Aronson – ? Człowiek istota społeczna ? , PWN , Warszawa 1997 r.
4. A. Bandura , R. H. Walters – ? Agresja w okresie dorastania ? , PWN , Warszawa 1974 r.
5 . A. Frączek , H. Zumkley ( red. ) – ? Socjalizacja a agresja ? , PWN , Warszawa 1994 r.
6 . J. Grochulska – ? Reedukacja dzieci agresywnych ? , WSiP , Warszawa 1985 r.
7 . Z. Skorny – ? Psychologiczna analiza agresywnego zachowania się ? , PWN , Warszawa
1972 r.
stanislaw ma racie z tym panelem
tyle ze szczepan ma doswiadczenie bo sam sie chwalil za ulozyl ich 100m2
gdyby ci zostalo pare klepek to bym sobie parapet zrobil
a jak doszedl kiedys do gory to i po sniegu na nim zjechal
Pyro, chciałabym wykorzystać w sobotę Twój przepis na pasztet grzybowy, ale nie mam formy budyniowej i nawet nie wiem, jak to wygląda. Pmóż ignorantce i podpowiedz, czym można zastąpić taką formę.
Kolejne oblicze Pana Lulka – poeta!!! 🙂 Bardzo żałuję, że nie mam starożytnych musztardówek, bo zaraz bym wysłała zamiast wieńca z liści bobkowych! 🙂
A „gdzie jest Nemo?”
Alsa – myślę, że możesz wykorzystać torownicę z wkładem „babkowym” z kominkiem. Inaczej diabelstwa nie wyciągniesz z formy – za miękkie, więc forma powinna być otwierana Tortownica spełnia ten warunek, a centalny „kominek” pozwala upiec się zawartości także po środku. Zresztą i bez kominka można ale wtedy tortownica powinna być z tych mniejszych, żeby to nie była taka kobyła na 3 kg.
Panie Lulku,
Pięknie na Pana włynęły te kolorowe sny… 😀
dd43, taki kod. Niby nic, ale dla mnie, owszem. dd – wiadomo, nie będe rozwijał, a 43 określa mnie osobiście (rok urodzenia). Powinienem otrzymawszy taki kod wykonać jakiś akt agresji, ale co tam. A z definicja agresji nie do końca się zgadzam. Czasem agresja jest wynikiem frustracji, ale mimo, że domaga się jakiegoś wyładowania, nie musi być to wyładowanie działaniem aspołecznym i wymierzonym przeciwko komukolwiek żywemu. Można połamać krzesło albo walić głową w ścianę. Według mnie to też agresja, ale do definicji Mandla nie pasuje. Nie wiem, czy łamanie krzesła wynika z chęci niszczenia. Chodzi raczej o wyładowanie nadmiaru złej energii. Czasami płynie to z poczucia bezsilności i nie jest wymierzone przeciwko nikomu i niczemu.
Pyro, tak sobie myślałem czytając przepis, że forma musi być odpowiednia lub wyłożona papierem. Jednak papier nie zapewnia dodatkowego zapieczenia przy kominku. Ale papieru używam prawie przy kaźdym pieczeniu, czego z kolei nie robi nigdy Moja. Papier nie nadaje się tylko do babkowych form pięknie ryflowanych.
Pyro, dziękuję bardzo. Telefonowała moja najmłodsza siostra, zaraz u mnie będą ze szwagrem, więc na razie pa, pa.
A propos klawiatury – to nie mój komputr, a ja w garnkach, które do mnie nie należą, nie mieszam. Niemniej jednak dziekuję Szczypioru za poradę, własciciele cos tu porobili i odkręcili.
Teraz jedziemy na jakieś jedzenie do Skawiny. Pogoda cesarska – a jak mi zależało w Warszawie, to była wredna 🙁
Nie mogę dzisiaj zająć się zdjęciami, bo jutro wyjeżdżam, a z siostrą trzeba sie nagadać. Może z drugiego stopu wybiorę chociaż kilka.
Alicja to pewnie samochodem jezdzi. Raz jest tu raz tam. Taka to pozyje. I niech uzyje tej naszej ziemi polskiej.
ja to tylko tramwajem.
wsiadam w okol grafiti. dalej przemalowane grafiti.
nagie kobiet nogi. ponaklejane reklamy. podloga z pcv. tradzikowate uczniow twarze. okulary sloneczne. laski……rencistow. brudne szyby. na podlodze lezy fakt.
izyku
a skoro ta poczta na wyspach tak do dupy dziala to moze lepiej maila z kompa przeslac?
minela trzynasta dwadziescia czesc
na to wychodzi ze moj komp ma pare minut do przodu.
szkoda ze to nie oznacza ze moge byc tutaj przed wami
szkoda
zyc trzeby dalej
echidna
tutaj tez jest taki jeden rydz.
i sporo ludzi podobnie jak i ty nie zna sie na nim
sporo wspolnego jest na tym swiecie
Wszyscy pamiętają o Królewnie na ziarnku grochu ? Wszyscy. To teraz wyobraźcie sobie Lulka na 3 (trzech) poduchach z puchu gęsiego i pod puchową pierzyną. Nic, tylko śnić w Królewnie. Może być i Tuśka w tej roli. Nie wiem tylko co na to św. Jerzy ze ściany powie.
Alsa a twoja siostra nie ma komorki?
szczypior pisal ze kazdy ma komorke
mi czasami to sie mnoza
lulajze Pan Lulek
lulaj ze malenki
….
to dlatego trzy poduchy?
Paweł i Gaweł w jednym stali domu,
Paweł na górze, a Gaweł na dole;
Paweł, spokojny, nie wadził nikomu,
Gaweł najdziksze wymyślał swawole.
Ciągle polował po swoim pokoju:
To pies, to zając – między stoły, stołki
Gonił, uciekał, wywracał koziołki,
Strzelał i trąbił, i krzyczał do znoju.
Znosił to Paweł, nareszcie nie może;
Schodzi do Gawła i prosi w pokorze:
– Zmiłuj się waćpan, poluj ciszej nieco,
Bo mi na górze szyby z okien lecą. –
A na to Gaweł: – Wolnoć, Tomku,
W swoim domku. –
Cóż byłe mówić? Paweł ani pisnął,
Wrócił do siebie i czapkę nacisnął.
Nazajutrz Gaweł jeszcze smacznie chrapie,
A tu z powały coś mu na nos kapie.
Zerwał się z łóżka i pędzi na górę.
Sztuk! puki – Zamknięto. Spogląda przez dziurę
I widzi? Cóż tam? cały pokój w wodzie,
A Paweł z wędką siedzi na komodzie.
– Co waćpan robisz? – Ryby sobie łowię.
– Ależ, mośpanie, mnie kapie po głowie!
A Paweł na to: – Wolnoć, Tomku,
W swoim domku. –
Z tej to powiastki morał w tym sposobie:
Jak ty komu, tak on tobie.
To wszystko nie takie głupie i ma sens.
Trzy poduchy zapewniają kolorowe sny o królewnach, a Św. Jerzy czuwa by nic i nikt nie zakłócił marzeń sennych Pana Lulka.
Pan Lulek to ma głowę…..Należałoby opatentować 💡
Pomysł oczywiście 🙂
o nie Nirrod_ku
odplacac komus pieknym za nadobne to nie w moim stylu
ja nie z tych
hehe… ja nie twierdze, ze tak, tylko tak mi sie z nickiem skojarzylo.
Gaweł nie z Tych, raczej spod M.? 😉
z katowic tyz nie
a tak po prawdzie to wolaja na mnie gafel.
A św. Jerzy to ubije smoka a nie księżniczki ze snu.
Oczka zmruż
i śpij już
czuwa nad Tobą
Twój anioł
Twój stróż.
Ułóż główę
na podusi
śniąc na jawie
o swej Tusi 🙂
Nogi z siedzenia, proszę. Nie chcemy nóg na siedzeniu! No, butów nie chcemy. Na siedzeniu. Mówię do niej, no to zdjęła. Przeszedłem, wracam, a tu znowu, kopyta na siedzeniu 😯 A druga: Zapomniałam rocznego. No to dowodzik proszę. Nie mam. To kosztuje siedemdziesiąt. To poszukam dowodu. To proszę poszukać, spisze się dane, sprawdzi czy jest roczny, wszystko się sprawdzi. Otwierasz, a tam stoi: prawo jazdy od 24 lat, cztery mandaty za złe parkowanie…
Ladies and gentlemen, we are arriving in… Usłyszane w ICE. Mówił konduktor do młodszej koleżanki. Wczoraj.
Ja tu się trochę przyczaiłam, bo dzisiaj ma wciągnąć Genewę do Czarnej Dziury 😯 Jak puścili te hadrony, to zaraz spadł deszcz i zmoczył mi pranie 🙁 W radiu mówią, że rozpędzają w drugą stronę, i faktycznie po obiedzie rozpędziło chmury i mogłam znowu wywiesić, może wyschnie, zanim zadziała ta czarna energia 😎
Nemo, rzeczywiście ci najbliżej do aparatury. Ciekawe co im wyjdzie?….
ufoludek
a kolezanka nemo taka mala
ze nozki na siedzeniu trzymala?
tu sie fakt kladzie i dalej jadzie
a przypomnialo mi sie
kiedys tu bylo tu o makaronie i jego gotowaniu
ja to zawsze plukalem po ugotowaniu goraca wada
ale jak przeczytalem ze helen tak nie robi
bo to sie nie plucze, to tez tak raz zrobilem,
a co? wolno mi tak
jeden jedyny i nigdy wiecej _przysiegam!!!
ile ja sie wstydu przed gosciami najadlem
mial byc makaron < wyszla klumpa.
ale byc moze spieprzylem cos o czym nie mam zielonego pojecia.
to jeszcze napisze cos.
z tutejszymi przepisami to mam sporo przygod przy realizacji
jak na razie to taki pozytek, ze mam mniej garow.
za diabla nie szlo doprowadzic ich do pierwotnego stanu
to nie byly takie zwykle gary
zeptery je nazywali, pokazywali je na pokazach. ludziska kupowaly jak swiezy bolki.
te moje, to znalazlem kiedys w piwnicy. u sasiada. no to wziolem i mialem. dlugo w nich nie nagotowalem.
latwo przyszlo latwo poszlo. nawet nie bylo mi ich zal
Gawełku – daleko od tej szwajcarskiej aparatury, a jednak szkodzi?
A ja się żegnam do jutra. Zaraz wraca Młoda i fora Matko od kompa! Może jeszcze raz wieczorem uda mi się zajrzeć. Pa.
Gawle,
to nie było o moich nóżkach, bo oni mnie nie widzieli. Moje były na stoliku, bo to był przedział 6-osobowy z dużym stolikiem, można było siedzieć po amerykańsku. Drzwi były otwarte, a konduktor miał głos donośny. Aspirantka się nie odzywała.
Co do makaronu, to zmień markę. Ja też niczym nie płukam po ugotowaniu i nigdy się nie skleja. Nigdy. Nawet zimny. Oliwy też nie dodaję. Na drugi raz to niech goście siedzą i czekają na makaron, a nie makaron na gości.
Tu rura, tu rura – aparatura 😉
W latach 90-ych zgarnęliśmy na jednej przełęczy na wys. 2166 mnpm pewną młodą rowerzystkę z obolałym kolanem. Była tak sympatyczna, że zaproponowaliśmy nocleg u nas i wypoczynek przed dalszą drogą do Genewy. Panienka zaproszenie przyjęła i pobyła u nas kilka dni, po czym ruszyła rowerem do Genewy, gdzie zabawiała się jakimiś stringami w rurze 😯 . Amerykanka, Lisa jej było na imię. Naszemu dziecku pokazywała, jak się żongluje skarpetkami. Potem ze Stanfordu jeszcze pisała, że zainteresowania ma, fizyczne. Czytam ja gazetę (Weltwoche), patrzę, nasza Lisa! Zaglądam do Wikipedii: Lisa!
http://en.wikipedia.org/wiki/Lisa_Randall
Nie ze Stanfordu, a z Berkeley
Pewnie dziś w tej Genewie też miesza 😎
Witam wszystkich,
Wczoraj odklapalam z Panem Lulkiem ponad godzine, i wiem wszysciutko co sie dzialo na zjezdzie, do szczescia brakuje mi tylko zdjec. Mam nadzieje, ze kochana Alicja podesle mi jak tylko wroci na swoje pielesze.
Ucalowania,
Tuska
nemo
daj znać jak się pojawią czarne dziury
to się przeprowadzę dalej
np na Daleki Wschód
(bo chyba najdalej)
a i byłby pretekst do wyprawy marzeń
Brzucho,
powiadomię, jeśli zdążę 😯 Narazie świeci słońce i pranie dosycha, a wiatr ucichł…
Najdalej to by było na Nową Zelandię 😉
na Nową Zelandię pojadę
jak Chińczycy wypuszczą na rynek swoje czarne dziury
..takie małe i tańsze
one na pewno zaleją świat
A u mnie dzisiaj było lecso po bretońsku! 😉 Co to takiego?
Ano, lecso wg. przepisu niekwestionowanego znawcy, czyli Pana Tadeusza Olszańskiego z dodatkiem jeszcze młodej, świeżołuskanej, kolorowej fasolki. No i jest „lecso po bretońsku”! 🙂 Bardzo lubię!
Takiego koda jeszcze nie było – aaaa – nie wytrzymałam i się odezwałam, bo mi szkoda było go zlekceważyć. W totka nie zagram, więc wykorzystam chociaż w ten sposób. Witam wszystkich po przerwie i pozdrawiam.
a ja spiewam 1aaa i pozdrawiam i melduje z Tych to ja nie jestem z Onych tez nie a z pod m. to owszemi tylko tam nie mieszkam juz ino wspominam.
recenzja pewnej ksiazki…..
http://tygodnik.onet.pl/37,0,14422,1,artykul.html
A ja widziałem dziś moją pierwszą książkę …
Na razie szczotki do korekty ale już za parę dni trafi do druku.
Dzień dobry wieczór.
Przeczytałem dzisiaj na jednym z blogów w „SPIEGEL Online” interesującą teorię jednego z blogowiczów.
Jak można wytłumaczyć istnienie czarnych dziur we wszechświecie?
Było to tak:
ambitne cywilizacje z dużym zacięciem eksperymentatorskim budowały akceleratory, które ciągle były usprawniane i były w stanie przyspieszać protony prawie (!) do prędkości fotonów.
No i kiedyś tam, jakiś uczony pokonał następną barierę do osiągnięcia tej „magicznej” prędkości i ……
Misiek! Napisałeś książkę?! O, żeż ty… Szczegóły proszę!!!
Zważywszy, że odkryto trochę miejsc, gdzie mają się mieścić czarne dziury, człowiek- przestaje brzmieć dumnie! 😆 Fajtłapy z nas i tyle. Inni nas wyprzedzili! 😀
Wespół w zespół . Moje fotki …
Dużo ich…
Miś, to za mało szczegółów! GRATULUJĘ!!!
Ja w ogóle nie rozumiem o co tyle hałasu. Też jestem czarny, też dziurę potrafię wygryźć, a nikt o mnie na blogach Spiegla nie pisze. 🙄
Bobiku, co tam Spiegel, maly pikus. Na blogu Polityki o Tobie pisza 😉
Skoro ambitne cywilizacje zamieszkują już czarne dziury, a z czarnych dziur nie można się wydostać, to skąd UFO? 😆 No chyba, że te cywilizacje dalej prowadziły swe badania i pokonały niepokonywalną grawitację czarnych dziur! 😯 🙂
Wczoraj moja koleżanka oglądała książkę, którą kupiłam dla dziecka. O prehistorii. Powiedziała, ze nie podoba jej się teoria z małpą. Zdecydowanie woli pochodzić z żebra Adama. 😀
Dziś cały dzień zastanawiam sie, czy mogła by powiedzieć to serio?! 😯
To tak jeśli chodzi o teorie….
Przeczytałam wszystko. Czekam bardzo na zdjęcia.
Od córaska piszę, bardzo powoli, bo klawiatura inna. Lecieliśmy prawie zgodnie z zaleceniami Bobika – wydawało się, że powoli, ale za to wysoko. Europa była mało chmurna, przy oknie siedziałam i miałam widoki, Brytania za to całkiem zasnuta 🙁 Bardziej podobał mi się start niż lądowanie. Wniebowzięta nie będę, latanie to nie moja specjalność, ale jak trzeba da się wytrzymać.
Nasz córasek mieszka w bardzo fajnym miejscu. Miasto nieduże, takie dla ludzi. Górzyste jak Karpacz, ale z morzem i klifami. Pełno dziwnie wielkich mew (?), które strasznie drą dzioby, nad naszym domem nie wiedzieć czemu o 5:30. Nas budzą, córasek już uodporniony.
Byliśmy na typowym walijskim śniadaniu. Kiełbaska faktycznie więcej niz dziwna, ale cała reszta naprawdę niezła, bardzo dobra fasolka i nawet to coś z ziemniaków i cebuli spokojnie nadawało się do zjedzenia. Dzisiaj byliśmy na znakomitej kawie z rewelacyjnymi mufinkami (ciemna czekolada i biała z malinami).
Zaraz idę nastawić ciasto drożdżowe na jutro. I spróbuję piwa, jakiego jeszcze nie piłam.
Nie mam zdrowia do tej klawiatury. Piszę w tempie chorego ślimaka i jeszcze ciągle muszę coś poprawiać 👿 Pozdrawiam wszystkich i idę zażyć coś na uspokojenie.
haneczko, jedliście to wszystko NA ŚNIADANIE?!
Miś, czekam na szczegóły.
Karpacz z morzem i klifami – to musi być piękne! Bawcie się dobrze, haneczko. 🙂
Haneczko, czekamy na dalsze relacje! Pozdrowienia 🙂
Brzuchu,
pakuj się. Te dziury już chyba są 😯 Dwie godziny w lesie i tylko 3 prawdziwki 🙁 Resztę chyba wessało. Kurki trochę odporniejsze, bo zebraliśmy może kilogram. Na kolację spaghetti z pomidorami, czosnkiem, pietruszką, oliwą i bazylią, mizeria. Borowiki w plasterkach przyrumienione na maśle z czosnkiem, jedzone „na prigliadku”, bo musiały zaspokoić apetyt czterech osób.
Haneczko,
gdzie ten Karpacz dokładnie? Widzisz, nie takie straszne to latanie 😉 Nie szkodzi, że piszesz powoli, ja powoli czytam 🙂
Wiecie, jaka jest różnica między autostradą Genewa-Lozanna a wielkim akceleratorem w CERN? W CERNie zderzenia nie są codziennie.
Also, na śniadanie było jajko z głębokiego tłuszczu (ale sie tego nie czuło), bekon, fasolka, to ziemniaczano-cebulowe coś, tosty z serem w srodku. Niby nie tak dużo, ale całkiem się najadłam.
Miasteczko nazywa się Aberystwyth i składa się w większości z Królewskiego Uniwersytetu Walijskiego. Córasek lada dzień zaczyna drugi rok studiów celtyckich. Uparła się na staroirlandzki, staroangielski, walijski i bretoński na dodatek, czyli na rozmowy z duchami nie swoich przodków 🙂
Lasów tu mnóstwo, ale całkiem bez grzybów. Morze chyba bez ryb, bo w porcie tylko jachty. W ogrodach orgia hortensji przecudownej piękności, ale żadnych drzew i krzewów owocowych, czego kompletnie nie rozumiem 😯
Marku K. wykrztuś więcej. Co to za książka?
Cześć!
Wynaleśnikowałam się.
W domu dla D. zostają kurkowe ( z czerwoną cebulą). Paprykowo-serowe zabieram jutro do pracy, będzie ostro, dałam pilke chili…
haneczko, każdy w miarę rozgarnięty Wyspiarz wie, że owoce nie są z ogrodu, tylko z supermarketu! 😉
Z supermarketu jest też kurczak z kukurydzy 😉 Owoce chyba wpław zza morza dostarczane, bo dziko drogie. Widziałam łany kukurydzy, a sadów wcale 😯
Orzesz qu.., haneczku, oze shku!, Gugiel pokazuje, ze 53 mile od mojego ammanfordu to twoje curskie zadupie! Pierwszy zjazd zagraniczny?!
Nic z tego! 🙁 My nawet w lykéd caly dzien po funty stoimy. To juz szybciej na mazurach, bo w marcu (tak jest – Brzuchu!) zaplanowalismy porzucic nieutuloná Walié – niech se sama radzi!
Haneczku. Oni tu o czarnych duperelach, a ja ci chcialem kilka rad i przestróg, bo mówisz, ze smakowalo…
1. Czy te dranie na lotnisku w Cardif nie kazali ci sié czegos napic? Sprawdz na karku, odrobiné powyzej lini wlosów, czy nie ma swiezo szytej malej ranki – to implant. Nemo to ty moze tu nie bedziesz, ale juz witaj w Matrixie!
2. O tych mewach. Popatrz na zegarek. Popatrz na mewy. Zwróc uwagé, ze po kwadransie przelecá dokladnie te same trasy, a jak sié wsluchasz, to zobaczysz, ze mordy drá ciágle na tá samá melodié… To leci z tasmy, niestety.
3. Nie chodz w góry. To dla nich spore klopoty organizacyjne – ludzie i sprzét, rozumiesz… A jak juz jestes powiedzmy gdzies na szczycie, to panoramé ogládaj powoooli, baaardzoooo pooowoooliii… Oni tu po prosu nie nadázajá z przesuwaniem scenografii! Na klifach mozesz – trzeba miec lornetké, by dostrzec gdzie woda przechodzi w sukno. Twoja uwaga o rybach zupelnie celna, ale kazdy maly wal mysli, ze ryby mieszkajá w puszkach.
4. O owocach to chyba bob prawdé mówi ale najgorsze jest to cos z ziemniaków (8%) i cebuli (3.2%). To wlasnie po tym wszystko zaczyna ci smakowac i pragniesz placic podatki! Co ja zresztá mam ci powiedziec, biedna hanusiu, której biedne dziecko juz gada z ich przodkami. Wykréc jej réké i do samolotu. Po tygodniu odwyku dojdzie do siebie. Wystarczy tydzien wlasnie bez tej pysznej fasolki 😉
Tak powaznie, to oni tu piszá ze prawie 80% owoców i ponad polowa warzyw/jarzyn jest sprowadzana. Dramat jak wszédzie i ja to zawsze w takich sytuacjach chcialem walic po lbach roznych lepperów, co na rolniczym strachu zerowali. Zapytaj o walská lamb ile kosztuje, albo idz do rzeznika. Taaa…tylko ze nie kazdy zarabia 5.52/h.
Ja z doskoku krótkiego, jutro ruszamy na Dolny Sląsk.
Haneczko, nie zdążyłam Ci podziekować za dżem w całym tym ferworze (sama widzisz, jak nas nosi) a Jerzor juz zeżarł, chociaz ja, niesłodka, i owszem, zjadlam troche. Po dżemie nie został smród 🙁
Bylismy dzisiaj w Skawinie – ale to osobny fotoreportaż musi byc, bo kulinarny, udokumentowałam, ni mam czasu i nie mój komputr. Mam cos do polecenia w kazdym razie.
Potem Lanckorona. Nie byłam tam z pięć lat. To jest zabytek na skale światową (praktycznie cała miejscowość) i EU ostatnio wywaliła forsę na odnowę. To widać. Przepiękne miejsce, pierwszy raz byłam tam w 1988 roku.
To je cudo, a teraz tym bardziej, po odnowie.
Wlasnie wrócilem zza granicy czyli ze Steiermarku. Konkretnie mówiac z Grazu. Walter stesknil sie za mna i pojechalismy na zakupy. Kupilem Ansatzkorn 80 %. Trzeby uzupelnic moc jerzynowej nalewki. Ciagle podpijano dosypujac nowych owoców i nic dziwnego, ze wyszlo. W drodze powrotnej rozmawialismy na temat czarnach dziur. Podobno pierwsze zderzenie bedzie mialo miejsce w okolicach konca pazdziernika. Trzeba do tej pory zrobic drugie przebiegi, zeby czegos nie wciagnela czarna dziura.
Teraz chwile o tym jak mozna wyjsc na swoje podczas uroczystego pozegnalnego obiadu.
Celem wyjscia na swoje nalezy na uroczysty obiad zaprosic kogos kto dysponuje slomianym kapeluszem z niebieskimu sznurkami do zawiazywania pod broda. Znalazl sie taki i byl nim Owczarek Podhalanski. Kapelusz byl stosowny. Lokal nazywal sie „Zemsta ….. „. Dalszych slów nie pomietam. Jedzenie jak sie patrzy. Na wszelki wypadek zamówilem dwa dostepne rodzaje nalesników. Z jablkami, zwijane i z twarogiem, kopertowane. Po wspanialym zurku i na zywo pieczonej kaczce, kaczka nie byla zywa, tylko ogien, podano nalesniki. Dwie ogromne porcje. Ledwo starczylo, tak rzucily sie na nie panie celem dokonania degustacji. Pozostaly resztki. Przyszlo jak zwykle do placenia. Pani kelnerka przyniosla wspólny rachunek i tutaj ktos, nie Pan Lulek, zaproponowal zasade pod tytulem, przepraszam za wyrazenie. „Kazda Pan placi sam”. Ponioslo mnie wtedy. Przerwalem skomplikowana procedure dielenia rachunku, zabralem kelnerce rachunek, pozyczylem od Owczarka Podhalanskiego kapelusz i powiedzialem. Kapelusz robi rundke. Kazdy wrzuca tyle ile uwaza za stosowne a ja ide do kasy placic rachunek. Uiscilem, zanapiwkowalem i wrócilem do stolu. Wyobrazcie sobie, ze w kapeluszu byla wiekszy suma anizeli wynosil rachunek lacznie z napiwkiem. Bez slowa litosci zgarnalem calosc, lacznie z monetami. Jak widzicie, dobrze miec do czynienienia z osobami które posiadaja kapelusz z niebieskimi tasiemkami i ucztowac w honorowym towarzystwie.
Po niezaplaceniu mandatu karnego w Piotrkowie Trybunalskim za przekroczenie predkosci i podliczeniu wartosci otrzymanych zapasów wyszedlem z wyprawy na swoje.
Ale to inna historia do rozliczenia w dniu jutrzejszym
Pan Lulek
Panie Lulku, nie chrzań Pan! Owczarek nie nosi zadnego kapelusza – przeciez to był wysłannik Owczarka!
Hej, sluchajcie! 🙂
Zara poplotkuje lekuchno, a co mi tam 🙂
Otoz Pan Lulek spał za drzwiami od naszej spalni. Ziąb mnie przeszdł na mysl, ze tu chrapiący Jerz, a tam Pan Lulek, prawdożebodobnie takze zarowno chrapiacy.
Ale szybko sie pocieszyłam myślą, ze Pan Lulek nie sypia, co od dawna podkreślał, wiec nie ma potrzeby obawiać sie chrapki zza drzwi.
Otóż łgał Pan Lulek, bo przez dwie noce sąsiedztwa spalnianego słyszałam, jak Lulek lekko (na sczczęście!) pochrapuje w objeciach Morfeusza, całą noc (ja-insomniak). Panie Lulku, niech Pan sie przyzna, jak dobrze sie Panu spało! Tak dobrze, że nawet Pan rozważał znalezienie stosownej Kurpianki, aż Panu ktos uświadomił, jakie Kurpianki są 😉
A teraz sie wykopkowuję do wyrka, bo jutro w drogę.
Dobranoc wszystkim!
A tu jest rozrywka, mojej siostry labrador Figa, dzisiaj nam demonstrowala jazde na tym oto. I nie tylko to. Uśmiałam sie po pachy.
http://pl.youtube.com/watch?v=1NOHN7fSRzg&feature=related
Żadnych grzybów kupić się nie dało, no, oprócz pieczarek i boczniaków, najlepszy (i najdroższy) sklep w Bernie jest w remoncie. Trzeba się na razie obejść smakiem i poczekać na lepsze czasy, ale przepis Pyry powędrował do komputerowego file’u z przepisami.
Aktualnie robi się kolejna porcja powideł śliwkowych, a placek (trzeci w ciągu ostatnich 5 dni) został pożarty. Za parę godzin mąż wybywa do Warszawy, starszy syn na weekend do Norwegii, chyba młodemu zrobię następny placek, żeby miał dla siebie.
A teraz wracam do śledztwa comissario Brunetti
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=206
http://wiadomosci.onet.pl/1823221,11,item.html
Dzień dobry.
Dzisiaj będę miała krótko dostęp do maszyny, więc się streszczam
Po pierwsze imieniny obchodzi Torlin. Życzenia od białego rana, a toast o 20.00, jak zwykle
Haneczko – patrz w zachwycie na klify i ocean i nie traktuj poważnie narzekań Iżyka , bo sobie zrobił z narzekania na Walię sposób na wykreślanie kartek w kalendarzu. Wygląda na to, że połowę „wyroku” już odpracował i od kwietnia Iżykówka znów rozkwitnie.
Lena nam się objawiła – świetnie, że zdrowotnie podratowana, Marialce też schodzą ostatnie siniaki powypadkowe, jednym słowem „Nasi zdrowieją”.
Gdzieś nam się zapodziała Kucharka – chyba już ze 4 miesiące się nie odzywa. Alicja przez kraj przodków jak ten meteor kurc-galopkiem przemyka, ech, świat nam wariuję po trosze/
A przemyka, przemyka, inaczej nie mozna. Właśnie czeka mnie przemykanie na Dolny Sląsk dzisiaj. obudziłam się o godzinie, której nie ma (*c. Dorota z sąsiedztwa), patrzę, a tu Pyra na posterunku.
Kucharka i owszem, pojawiła się właśnie powyżej. Mam nadzieję, ze już dawno dostała ode mnie dużą kopertówę i postąpiła według zaleceń? Bo nie było odzewu, dlatego pytam na forumie. W razie co, pisać na mój powszechnie znany e-mail addy.
Dalsze plotki ze Zjazdu. Otóż wszystko zaczęło się w piatek ok. godziny 18-tej. Skręciliśmy w lewo za kasztanem, a tam siedziba Sołtysa. I omal nie prasnęliśmy w karocę Arkadiusa. Oni od Pułtuska nadjechali, a my od Serocka, jakbysmy się umówili! I to my rozpoczęliśmy Zjazd, a potem przybywała reszta.
Gospodarstwo wymyśliło, że być moze kultury nam sie trochę przyda, więc wymyślili muzeum romantyzmu w Opinogórze, na co towarzystwo zgodnie sie wypięło (byłby spory kawałek do przejechania tam i z powrotem).
W zamian zwiedziliśmy PułTusk(a), w którym najdłuższy Rynek pono jest – faktycznie, jamnikowaty. Bardzo przyjemne miasteczko, tylko od czasu do czasu człowiek natyka się na element. Idzie ci taki k.. element k… i nagle rozrywa mu sie cienka torba foliowa k… i puszki z piwem toczą się k… po tym najdłuższym rynku. No i k… zbieraj teraz ty ch… co se k… myślisz że same ci się pozbierają?! Niestety, element sie rozklonował i wystepuje wszędzie. Nie bylo go w Lanckoronie, ale tam w ogóle zawsze jest cicho, sennie i nie z tego świata.
W PułTusku zaobserwowaliśmy kilka sporych rozmiarów łabądków oraz podejrzanie duże kaczory 😯
Nasz przyjaciel Wojtek warszawsko-wiedeński, który bywa na Zjazdach, a nie pisuje na blogu (moze zacznie?! obiecał!) wziął sie i zgubił ze swoim sprzętem – w tym roku był to jedyny człowiek z rurą, nie taka wielka znowu, ale na bezrurzu i rurka rurą. Wszędzie targał ze sobą ow sprzęt (plus statyw) i co rusz zostawał w tyle. Nie wiem, co fotografował, chyba kurpianki.
Zdaje sie, ze powinnam się pakować. A przynajmniej zęby umyć. Idę sprawdzić, co powinnam najpierw.
Miłego dnia wszystkim życzę z tej strony Wielkiej Wody 🙂
Alicja caly czas chodzila lekko niewyspana. Najwyrazniej kurpiowskie powietrze dobrze dziala na Jerzora. Przepraszam najmocniej, Pana Jerzora. Jest Pan Lulek, musi byc i Pan Jerzor.
Od rana pracuje jak mrówa. Jade do sklepu po Geleerzucker do przetworów owocowych. Jak na razie wyszlo okolo 3 litrów likieru jezynowego. Mocny jak piorun. Musi jeszcze kilka dni odstac swoje a potem do flaszek. Ponadto 5 litrów jezynowych powidel. Beda lekko gorzkie w sam raz do miesnych potraw. Uwaga, pestki jezynowe dobrze dzialaja na perystaltyke i czyszcza cala wewnetrzna rure.
Wczoraj w nocy pode droga mocno padalo. Nic dziwnego, ze dzisiaj jest jak zwykle cesarska.
Z Kurpianki zrezygnowalem. U nas tez sa wspaniale dziewczyny. Nie nalezy chyba sie rozpraszac. Pieknego dnia
Pan Lulek
Jejku, Pyro, pamiętałaś! Strasznie dziękuję. Bardzo, bardzo jestem Wam wdzięczny za pamięć.
A Alicję proszę, aby się na mnie nie obrażała. Muszę powiedzieć, że poczułem się fatalnie po otrzymaniu informacji od Antka na temat zaginięcia książki – z racji zamieszkania byłem pierwszym „wpisowiczem” po Inicjatorze. Poczułem to zaginięcie jako wielką niesprawiedliwość.
Może jeszcze książka wypłynie po jakichś dwudziestu, trzydziestu latach, albo i lepiej bo i takie przypadki zna historia 🙂 .
Tymczasem najlepsze życzenia imieninowe dla Torlina. 100 lat i Gwiazdki Pomyślności!!!! 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
U mnie leje….. 🙁
Misiu, no i co z tą książką?
puchala pisze:
A teraz wracam do śledztwa comissario Brunetti”
Zazdroszczę ,że ja tak nie mogę 🙁
Bardzo lubię komisarza B. i te wenecjańskie klimaty. Nieśpieszna narracja, dużo smakowitych kulinariów, scenki rodzajowe.
Pięknie tłumaczysz. 🙂
jak Torlinowi pożyczymy 100 lat
to świat będzie zobowiązany poczekać z czarnymi dziurami?
jadę dziś do Łodzi
potem do Kazimierza na Turniej Nalewek
a jeszcze potem do Sieradza i być może znowu Łodzi
:::
Torlinie 100 lat!
wczoraj na spacerze naprzeciw szla pani z laciatym pudlem.
z oddali wolala do niego:
_ ty nie powinienes poskakiwac, Dandy!
_ ty nie powinienes poskakiwac, Dandy!
_ ty nie powinienes poskakiwac, Dandy!
ale ten piesek podskakiwal na mnie dalej.
_ on nie podskakuje na wszystkich tak wysoko, podskakuje tak wysoko tylko na tych, których lubi.
w oku mgnienia chwycilem piesa za kark i wysyczylem:
_ gawel nie lubiec piesa!
Torlinowi pysznego życia życzę.
Misiu, Ty nie strasz od rana jogurtami bez jogurtu i masłem bez masła, tylko podaj więcej szczegółów o tej książce!
Brzucho to dopiero włóczykij! Wszystkim podróżującym – szerokiej drogi!
Torlinowi 100 lat bez czarnach dziur. Punktualnie jak zwykle o godzinie 20.00 beda wzniesione dwa toasty. Pierwszy jak wyzej przy pomocy juz gotowej jezynowej nalewki mocnej jak sie patrzy, drugi za niewatpliwe spotkanie na kolejnym Zjezdzie.
Owcarek Podhalanski podeslal pierwsze trzy fotki. Móglbym zglosic reklamacje w sprawie moich bujnych splotów. Tylko w jakim celu.
Pod nieobecnosc Gospodarzy pora chyba zaczac myslec o przyszlosci.
O ile nas czarne dziury nie wciagna.
Pan Lulek
Pyro
Pyro
Pyro
To, co dostałem od Alicji przekazałem dalej, zaraz jak doszedłem po przyjeździe do siebie. Był uśmiech, podziękowania i …….. i extra dla mnie telefon. Raczej nummer. Wykręciłem go do Susanny i dzisiaj mamy spotkanie w niezłym miejscu. Trzymajcie kciuki. A za kogo?
Raczej za Susanne by się nie opierała.
Torlinie > w gardła nasze zdrowie wasze!!!
Zbyszku, o jakim komisarzu mowa? Rzuć jakimś tytułem, proszę. Autorem też rzuć, ale ostrożnie i delikatnie. 🙂
Może się przyda – http://mo-rod.net/MoRod/Rozmaitosci/TrzebaPrzeczytac.html ?
Nemo, czytałem o miłej panience znalezionej w górach i smutno mi się zrobiło, gdy przeczytałem o stringach i rurach. Widać wszystko obleśnie mi się kojarzy. A teraz tak myslę, czy gorzszy taniec na rurze w stringach czy wciąganie nas do czarnej dziury. Z drugiej strony ta chwila jest równie dobra na koniec świata jak każda inna. Na wszelki wypadek wlazłem pod biurko, ale niewiele to chyba pomoże.
A tak naprawdę to gratuluje znaleziska na przełęczy.
Pyra dzisiaj nie gotuje – wczoraj nagotowała eintopfu na batalion wojska (a wyszedł doskonały) i dzisiaj będzie c.d. Cały tydzień przymierzam się do knedli śliwkowych i pewnie zrobię je jutro.
Końca świata się nie boję, bo cóż robiliby dobrzy Bogowie bez takiej rozrywki, jaką im dostarczamy? Dziura nie dziura i czarna ona, czy nie, wystarczy ludzkiego łajdactwa na jej dokładne wypchanie. Młodsza ma pilną robotę do wykończenia i jutro wzięła dzień wolny, potem sobota i niedziela – albo delikatnie, z doskoku, albo napiszę dopiero w poneidziałek. Teraz pies na spacer, a Pyra z siateczką na połów owoców dzikiej róży. Pa.
Also, mowa o ksiazkach Donny Leone. Seria kryminalkow z komisarzem Brunettim w roli glownej
Leon nawet
Dziękuję, Nirrod. Zaraz sobie poszukam.
Miłego dnia.
A propos Leon – gdyby Gospodarz się akurat nie urlopował, to bym go zapytał, czy ten sąsiad zza płotu, o którym stoi we wpisie, to nie jest przypadkiem jakiś daleki krewny ŁotrPressa? 😯
Tak, tak to kryminały Donny Leon (amerykanki, która wykłada literaturę w uniwersytecie w Wenecji).
Tytuły to :
– Śmierc w La Fenice,
– Strój na śmierć
– Cicho we snie
– Aqua Alta
i jeszcze inne – czytałem pewnie 10 tytułów.
Pomimo tego , że są to kryminały to nie typu : zabili go i uciekł.
Dobrze jest opisany watek kulinarny.
Tego typu „kryminały pisze też Andera Camillierii z postacią komisarz Montalbano.( np. Złodziej kanapek)
Jest też pisarz Montalbano (Hiszpan?) piszący o Barcelonie (czytałem tylko jedna książkę jednak tytułu nie pomnę) w
Dzięki, Zbyszku, znalazłam w Merlinie 13 pozycji. Tej drugiej autorki też nie znam, chociaż naprawdę chętnie czytuję kryminały. A to o Barcelonie to chyba czytałam, ale też nie pamiętam tytułu. Chyba było coś o książkach.
Tytuł książki Montalbano moge podać jutro – mam ja przecież w domu na półce. Ot pamęć 😉
Also małe sprostowanie : Camillierii jest mężczyzną – pewno inaczej się pisze niz napisałem (może Andeas).
Książki te wydaje Noir sur Blanc.
Już sobie przypomniałem Manuel Montalban (o) „Kwintet z Buenos Aires”
Mnie się podaobały – miłej lektury 😉
Errata
Kwintet z Buenos Aires jest oczywiście o tym mieście a o Barcelonie ma inny tytuł , którego własnie nie pamietam.
Coś ze mna żle już sam nie wiem co piszę 🙂
Andrea to po włosku Andrzej 🙂 I pan Camilieri właśnie Andrea ma na imię.
A ten od Kwintetu z Buenos Aires to Montalban. Manuel zresztą.
Stanisławie,
przykro mi, że „stringi w rurze” nie skojarzyły Ci się z teorią strun i CERN-em, miałam nadzieję, że wynika to z załączonego linka 🙄 No cóż, na cudze skojarzenia nie mamy wpływu 😉
Dziś przed południem mieli mi dostarczyć nową zamrażarkę firmy Liebherr i… czekam nadal 🙁 Firma spedycyjna jest w połowie drogi między Genewą a moją doliną 😯
Andrea Camilieri jest wielbicielem twórczości Montalbana i nazwisko swojego sycylijskiego komisarza Montalbano nadał właśnie na cześć hiszpańskiego autora, który niestety już nie żyje. Zmarł w 2003 na lotnisku w Bangkoku 🙁
Nemo, po skorzystaniu z linka wszystko było jasne, ale wcześniej…
Gratuluję zamrażarki, która powinna dotrzeć lada chwila. A to miło, gdy można na podstawie numeru listu przewozowego śledzić drogę czegoś oczekiwanego.
Torlinie, Hiacyncie nasz 🙂
Wszystkiego najlepszego w dniu Imienin!
Twoje imię może mieć pochodzenie greckie, a najprawdopodobniej pochodzi z języka jakiegoś ludu starszego od Greków. JACEK pochodzi od Hiacynta, co w grece odpowiada imieniu *Hyakinthos* i oznacza zwykle ludzi o żywym umyśle, dzielnych i zaradnych, pomysłowych, błyskotliwych i jakby z góry przeznaczonych do sukcesu. Z pewnością te wibracje są trafnie odczytywane i stąd się bierze wielka popularność tego imienia.
„Typowy Jacek szybko myśli, wyciąga wnioski i podejmuje decyzje. Zwykle ma szerokie zainteresowania i chętnie zabiera głos na najprzeróżniejsze tematy. Lubi dyskusje, słowne starcia, jak również chętnie udowodni komuś, że tamten się myli. Lubi być pierwszym w jakiejś dziedzinie, nadążać za modą i trzymać rękę na pulsie wydarzeń” 🙂
„Wychudzony mops nie pobiegnie tak szybko jak chart” 😉
Tereso,
dzięki za przypomnienie tego artykułu. Czytałam go w oryginale i już wtedy pomyślałam, że warto go polecić innym czytelnikom.
nemo to bardzo ciekawe z stringami.
czuje to nieraz bardzo wyraznie ze wymykam się, nie po wodzie sodowej, poza trzy wymiarowa przestrzen.
ale ze jest to X wymiarowa?
ho ho hoooooooo!!!
to już trzeba mieć lepetyne by cos takiego czuc.
a kto może to zweryfikowac?
Gawle,
ja się prędzej nauczę żonglować skarpetkami, niż pojmę te stringi i brany 🙄 Ale muszę przyznać, że to jest cool znać kogoś, kto ma łeb do takich teorii 😎 I jeszcze ma siostrę – profesora informatyki 😉 Co do weryfikacji, to zobacz, jak trudno zweryfikować, czy Pan Lulek spał i chrapał czy nie spał w ogóle, tylko Alicji się śniło, że to ona nie śpi, a Lulek chrapie…
Jest zamrażarka! Zapakowana tak, że nic nie widać 😯 Jak Osobisty wróci, to rozpakujemy i podłączymy. Mili panowie ze spedycji wstawili do garażu i ustawili na postumencie, choć zobowiązani są tylko do dostarczenia „pod drzwi na poziomie ulicy lub do dolnej stacji kolejki” 😯
Przesyłka waży 71 kg.
Ty nemo nie teoriuj – na siedząco i czytająco sie nie śpi ! Nie zełgałam, Pan Lulek miał dobre spanie, sam się chwalił, ze dawno tak dobrze i tak długo nie spał. Stąd ta Kurpianka mu przyszła do głowy. Gospodarz opisał Kurpiankę – ciężko pracuje, to, tamto i siamto, same zalety, Pan Lulek już się rozochocił, ale ostatnia cecha okazała się decydujaca – Kurpianka zatrajkocze cię na smierć. No to Pan Lulek spasował.
Dolny Sląsk. Trzy godziny jazdy, nie to, co dawniej, kiedy sie wierzchem jechało do Babci na wakacje. Wierzchem, czyli Mikrusem, były kiedyś takie samochody. Zabierało to cały dzień. Teraz droga jak stół, a jak nie stół, to znaczy, że drugie pasmo w remoncie. Ale i tak szybka jazda.
Pogoda cesarska takze i tutaj. Orzech obrodził, kto chce orzechów włoskich, do mojej Mamy niech zapuka.
Na obiad był żurek z kiełbasą i jajkiem oraz ruskie, do tego maślanka.
Dzisiaj musze ustalić, co, gdzie, kiedy i z kim – Alsa, nie chcę Cie straszyć, ale być moze na weekend sie zjawimy (jeśli można), szykuje mi sie mini-zjazd na piwo z ludzmi z mojego roku dla odmiany, ale to jeszcze do ustalenia. Jutro prawdopodobnie Bartniki i… spotkanie z Jadzią S., która akurat zjechała na urlop z RPA.
Jak juz coś konkretnie będę wiedziała, to zadzwonię, na razie muszę podzwonic po ludziach, zeby się zorientować. Nie piszę tego w mailu, bo od Radka gmail mi sie nie chce łączyć, a Radek poszedł do sklepu.
Wieczorem atrakcja, idziemy do wiejskiego *klubu*, tylko tym razem nie ma z nami naszych Młodych. Niech żałują!
Pyra się zgadza tyle, że Seniorka. Młodsza za trenerkę szczeniacką robi.
Godzinę temu wróciłam z psiej wachty i zdziwiona jestem wielce. Te wszystkie dziewczątka i chłopaczki, które z naszym pieskiem ganiają za piłką albo kijkiem, noszą imiona – Olga – 2 szt, Klaudia – 2 szt. Roksana – 1, Sandra – 2, Carmena – 1 i Marietta – 1. Panowie zaś to Dawid – 1, Allan – 1, Dewan – 1, Klaudiusz – 1 i Rosmund – 1.
Matko Pańska, a mnie się wydawało, że mnie Rodziciele ukrzywdzili imieniem.
Różowo mi !!!
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-11.html
Pod koniec września jadę do Paryża 🙂 🙂 🙂
Z forum dr Jana Kwaśniewskiego od @ Adampio:
Odp: Parametrt długowieczności.
? Odpowiedz #226 : Dzisiaj o 17:02:44 ?
——————————————————————————–
Znalazlem ciekawa wypowiedz, ktora chcialem sie z wami podzielic:
Gdy przeprowadzono badania osób, których wiek przekroczył 100 lat, były w tej grupie osoby pijące i nie pijące, palące i niepalące, z wysokim i niskim cholesterolem, spokojni i wybuchowi, ćwiczący i nieruchawi. Wśród tych czynników nie odkryto istotnych różnic z pozostałą częścią społeczeństwa. Wszyscy oni mieli jednak pewne cechy wspólne zdecydowanie odróżniające ich od innych. Były to: wyjątkowo niski cukier, wyjątkowo niskie trójglicerydy i względnie niski poziom insuliny.
Czy można wiązać to współwystępowanie długowieczności i parametrów biochemicznych bezpośrednim związkiem przyczynowo-skutkowym? Badania ostatnich lat dają przynajmniej częściowo pozytywną odpowiedź na to pytanie. Niepodważalna wydaje się być rola cukru i insuliny w tym procesie. Trójglicerydy natomiast wydają się być jedynie skutkiem wzrostu cukru i insuliny we krwi i same w sobie nie przyspieszają w istotny sposób starzenia się.
W bieżącym artykule spróbuję przybliżyć nieco mechanizmy oddziaływania wysokich poziomów cukru na tempo procesu starzenia się.
Nieenzymatyczna glikozylacja
Podstawowy mechanizm niekorzystnego oddziaływania krążącego we krwi cukru to nieenzymatyczne przyłączanie się do różnych cząsteczek białkowych i zmienianie ich właściwości. Proces ten nazywamy nieenzymatyczną glikozylacją. Określenie „nieenzymatyczna” oznacza, że proces ten zachodzi samoistnie, bez specjalnych przyspieszaczy reakcji chemicznej, jakimi są enzymy. Oznacza więc, że podstawowym parametrem wyznaczającym szybkość zachodzenia tej reakcji w danej chwili jest aktualne stężenie glukozy (fruktozy, galaktozy) we krwi. Im wyższe jest to stężenie, tym szybciej zachodzi reakcja. Innym parametrem, który mógłby wpływać na szybkość reakcji jest temperatura. Wyższa temperatura ułatwia zajście każdej reakcji chemicznej, gdyż cząsteczki mają wówczas większą energię by pokonać barierę energetyczną broniącą przed zajściem reakcji.
Od razu na wstępie chciałbym podkreślić, że proces glikozylacji zachodzi w naszym organizmie bardzo powoli, a specjalne mechanizmy obronne non-stop „sprzątają” glikozylowane białka i budują nowe na ich miejsce. Przykładem procesu glikozylacji wykorzystywanym obecnie w medycynie jest oznaczanie glikozylowanej hemoglobiny przy monitorowaniu cukrzycy, która odzwierciedla średnie stężenie cukru we krwi w ostatnich 6-8 tygodniach. W czasie życia krwinki trwającego do 120 dni glikozylacji ulega średnio w warunkach prawidłowych ok. 10% cząsteczek hemoglobiny. Ponieważ we krwi są w danym momencie krwinki o różnym wieku, średnia zawartość hemoglobiny glikozylowanej wynosi ok.
5%.
W cukrzycy, gdy średnie stężenie cukru wzrasta np. 2-krotnie (z ok. 100mg% na ok. 200mg%) przyłączanie go do hemoglobiny wzrasta również w przybliżeniu dwukrotnie. Jednak ponieważ krwinki glikozylowane żyją krócej, średnie stężenie hemoglobiny glikozylowanej wzrasta nieco mniej niż 2x.
Etapy glikozylacji
Proces przyłączania się cząsteczki cukru do białka jest dwuetapowy. Pierwszy etap jest odwracalny, tzn. że po osiągnięciu stanu równowagi reakcja zachodzi z taką samą szybkością w obie strony.
Stan równowagi osiągany jest po ok. 1 miesiącu, co w praktyce oznacza, że dla białek o szybkim obrocie w organizmie, nie jest on osiągany nigdy. Białka uglikozylowane zdążą zostać rozłożone, a na ich miejsce powstają nowe nieuglikozylowane. Drugi etap jest już nieodwracalny.
Podlegają im białka pozostające długo w organizmie, jak np. kolagen (białko skóry, ścięgien, chrząstek, kości). Efektem tego etapu jest powstanie tzw. końcowych produktów zaawansowanej glikacji -(Advanced Glycation Endproducts, AGE). Używany w literaturze skrót AGE jest tu o tyle interesujący, że słowo age oznacza po angielsku właśnie starzeć się. Przez AGE rozumieć więc będziemy pewne związki chemiczne, których skomplikowanych nazw nie będę przytaczał, które można oznaczyć w badanych tkankach i płynach ustrojowych, i których ilość świadczy o zaawansowaniu nieodwracalnych procesów glikozylacji.
Przykłady glikozylacji
Skutki biologiczne powyższych procesów są wielorakie i prawdopodobnie nie wszystkie jeszcze są poznane. Co wiadomo już dziś?
Albumina – glikozylacja upośledza jej funkcje transportowe.
Zmniejsza się jej zdolność transportu bilirubiny i długołańcuchowych kwasów tłuszczowych.
Białka błony erytrocyta – ich glikozylacja zmniejsza jej właściwości sprężyste, zmniejsza się więc zdolność erytrocytów do odkształcania w naczyniach włosowatych.
Katepsyna B – enzym biorący udział w przekształceniu proinsuliny w insulinę. Pod wpływem glikozylacji ulega zahamowaniu.
Antytrombiny III – jej glikozylacja prowadzi do przewagi procesów krzepnięcia nad procesami usuwania skrzepów.
Dysmutaza ponadtlenkowa – enzym ten jest elementem układu przeciwutleniaczy. Jego zahamowanie pod wpływem glikozylacji prowadzi do rozwoju tzw. stresu oksydacyjnego w komórce. Mówiąc prościej: wolne rodniki są wolniej usuwane, zwiększa się więc ich szkodliwe działanie.
Apolipoproteina B – podstawowe białko frakcji LDL. Glikozylacja w miejscu wiązania się z receptorem powoduje, że frakcja ta jest wolniej usuwana z krwi. W sumie nic złego się nie dzieje, tyle, ze wzrasta nieco LDL w osoczu, co często przyprawia badającego się niepotrzebnie o silny stres. Znając ogólnie panującą nam społeczną fobię przed wysokim LDL (również wśród wielu Optymalnych) od razu w tym miejscu dodam, że kwestia poziomu LDL we krwi zależy również od wielu innych czynników. Ponieważ poziom tego składnika krwi jest tak naprawdę w szerokim zakresie nieistotny, ewolucyjnie nie wykształciły się mechanizmy, które by regulowały jego poziom w wąskich granicach.
Występuje w związku z tym duża zmienność osobnicza poziomu LDL w osoczu. W toku ewolucji osobnicy z wysokim lub niskim poziomem LDL nie byli po prostu eliminowani z populacji.
Kolagen – pod wpływem glikozylacji zwiększa się liczba wiązań krzyżowych między cząsteczkami kolagenu, co sprawia, że zwiększa się sztywność włókien kolagenowych, zmniejsza się również ich rozpuszczalność oraz podatność na trawienie enzymatyczne, co utrudnia jego regenerację.
Kwasy nukleinowe (DNA) – są cząsteczkami bardzo długo żyjącymi, mogą więc ulec znacznej modyfikacji pod wpływem cukru. Może to prowadzić do zmian w materiale genetycznym. Glikozylacja DNA może być wyjaśnieniem, dlaczego słynna sklonowana owca Dolly tak szybko się zestarzała. Przyczyną mogła być większa niż w normalnych warunkach glikozylacja materiału genetycznego.
Misiu, Ty chyba chcesz mnie wkurzyć! Napisz coś o tej książce albo pożałujesz! Chyba, że obowiązuje Cię tajemnica, ale to powiedz wyraźnie.
Droga Pyro, dziekuje za pamiec! Coz, „w zgielkliwym pomieszaniu zycia” zyjac, czytywalam felietony Pana Piotra i czasami co-nieco na blogu….i oby juz sie owo pomieszane i zaplatane wyprostowalo i wygladzilo….
Alicjo, wykonalam co trzeba. Przepraszam ze nie zameldowalam.
czy toast Torlinowy juz byl? – bo ja sie spoznilam jak zwykle
ale wznosze w dwojnasob! najlepszego razy dwa 🙂
Magdo na takie wyczyny nie ma pozno
jeszcze jedna lufa
i dobrej nocy z berlina
9e9a. Jak w tańcu? Tymczasem zmasowana rewolucja oficjalnie – http://uwaga.onet.pl/1506986,1,archiwum.html .
„Mleko zawiera wapń, ale wapń, który służy do budowy kopyt i układu przyszłego cielaka.” 😯
Tereso,
nie daj się zwariować, a autor tego artykułu niech się stuknie kopytem w czerep i przestanie wypisywać bzdury. Kopyta, jak włosy, paznokcie, dzioby i pancerze (żółwie, nosorożce itp.) składają się z keratyny czyli białek włóknistych. Zamiast wyrzucać pieniądze na papierosy (szkodzą bardziej niż mleko) można je wydać na kawałek prawdziwego parmezanu (Parmigiano Reggiano), który jest świetnym źródłem wapnia, a na dodatek – smakuje doskonale. Dorosłe ssaki źle trawią laktozę, ale w serach i jogurtach jej nie ma.
Najbardziej spóźniona z toastem jestem ja.
Torlinie, rodzimą zubrówką z sokiem jabłkowym wznoszę z serdecznościami i dygnięciem 😀
Dostałem tyle życzeń, wszystkim Wam Kochani serdecznie dziękuję.
Padnięta jestem. Codziennie inna górka, jeszcze trochę nam ich zostało. Pogoda każda. Sapiemy z gorąca, a za chwilę leje, wieje i chłodzi. Istny kalejdoskop. Dzisiaj obiad w hinduskiej knajpce. Curry wegetariańskie w sam raz dla Alicji, czyli piekło i szatany i curry z kurczakiem i szpinakiem, już bez ziania, do tego różne chlebki i świetny ryż.
Iżyku, jaka ta Walia mała! Nic sie nie martw, nie przesiaknę, ale jezeli gdzies wyjeżdżam chcę jeść jak tubylcy, żeby lepiej wczuc się w klimat miejsca 😉 Żołądek mam jak struś, dam radę.
Jutro idziemy na wybitnie dobre lody, których podobno nie będziemy w stanie zjeść, bo porcje dla wielkoludów. Tutaj dziwnie dużo się je. Nie jestem przyzwyczajona do takich ilości paszy 😯
Torlinie,
spóźnione, ale serdeczne.
Moi kochani,
Odczytalam bylam „lubow” wiersz mojego ukochanego Pana Lulka. Dech mi w moich niewymownych zaparlo i juz jestem na bezdechu.. Lulku, serduszko, napisz jeszcze jeden, a wtedy bede mogla juz spokojnie spac czekajac na nasza kanadyjska zime (Pan pamieta, szufla czeka).
Dostalam 3 zdjecia. LADNE, Lulka pol, a brzucho w calej okazalosci.
Buziaki,
Wasza Tuska
_Pyra wypiła Torlenowy toast….. różowym absyntem z poprzedniego Zjazdu jeszcze (Alicja nabyła drogą kupna w Pradze swego czasu). Czy też się Torlinowi nie czkało przypadkiem anyżkiem? Bo krepkie to było niewymownie. Wypiłam mały kieliszek, ok 30 ml i stwierdziłam, że więcej nie chcę.. Zapowiadanych knedli śliwkowych nie będzie także dzisiaj, bo Młodsza przyniosła kilogram ślicznych, młodziutkich boczniaków. Zamówiła panierowane.
Torlinie –
serdcznosci, choc spoznione lecz szere.
Pyro –
nie robisz knedli? To podrzuc prosze do nas sliwki. Ja zrobie.
No i stalo sie to co bylo do przewidzenia. Ci uczeni w CERN eksperymentuja a my mamy czarna dziure. Na imie ma Helena i urodzila sie w Kalifornii. Tam studiowala fizyke teoretyczna a teraz przyjechala z mezem na urlop. Czarna jak smola i piekna. Usiluje nauczyc sie jezyka niemieckiego jak na razie bez powodzenia. Rozmyslaja z mezem, potomkiem wyemigrowanych St. Micholerów, czy nie przeniesc sie do Wiednia na stale. Miejscowi od razu dali jej przezwisko jak wyzej. Jest to dowód sympatii i przyjecie do naszej spolecznosci. Maz jest rudy i niebieskooki. Ciekawe czy z tego wyjda kiedys male czarne dziurki czy tez cos innego.
Tuska, ja tylko przepisuje to co mi sie w nocy przysni. Jak mi sie przysnisz, to nie zapomnij zabrac ze soba jakiegos wierszyka.
Pan Lulek
Wróciłem właśnie nad piękny, modry D.
Na chybcika (btw: czy ktoś wie, co to jest chybcik? 😕 ) podrzucam sznurek do kaszany (tak nazwałby to Sławek), czyli przypadkowych migawek ze Zjazdu, które zarejestrowała moja jedyna komórka, zanim wyzionęła ducha:
http://picasaweb.google.at/picasso739/Kurpie2008#slideshow
A teraz, po relaksie kurpiowsko-bałtyckim zaprzęgam się znowu do kierata, bo „życie to nie jebajka” 😡
Niektórzy z Was mieli (ku zgrozie Pyry) wysyp kurek albo innych prawdziwków, ja za to (ale niby za co właściwie? 😥 ) obserwuję latoś wysyp klientów utwierdzających mnie w przekonaniu, że wystawiając im rachunek robię się niewidzialny 👿
Hej, szable w dłoń ❗
Jeńców nie biorę! 😈
Pyro,
czyżbyś piła absynt bez rozcieńczania? 😯 Respect.
U mnie poranek mglisty po deszczu, zapowiadają ochłodzenie i opady śniegu powyżej 1300 mnpm, a ja zbieram grzyby powyżej 1500 😯 🙁
Rozpakowaliśmy zamrażarkę i podłączyliśmy do prądu. Zamrugała zielonym oczkiem, a dziś pokazuje -18. Jest taka biała i nieskazitelna, aż strach zostawiać ją samą w garażu, w towarzystwie rowerów, ostrych narzędzi i generatora – starego weterana i wygi, który chętnie by przyjął jej wtyczkę do swojego gniazdka 😎
z pod moraga,
co nowego w Twojej oczyszczalni?
Co z Iżykiem? Zasnął na mopie, czy pojechał osobiście do Buckingham zlustrować kuchnię krulowej?
PaOlOre,
dzięki za obrazki. Teraz mam wyobrażenie o atmosferze Zjazdu. Wygląda na gorącą i wczesnojesienną 😉 Te wachlarze, te suche trawy i opadłe liście…
Protestuję!
Kopyrajt na „krulową” ma chwilowo moja rodzicielka (która zaopatrzyła Zjazd w pierogi, szarlotkę i ogórki małosolne), nie jakaś tam Ela znad Tamizy.
W kolejce czeka dwóch synów i trzech wnuków. O innych pretendentach nic mi nie wiadomo. Oczywiście wyłączywszy wszystkich Depresjonistów o tym nazwisku, których jest jak mrówków (prawda Nirrod?), ale to zupełnie inna dynastia 😉
Och, nemo duzo, duzo, pogoda piekna, wszystkie baseny z zewnatrz i rury pomalowalismy kolorowymi farbami coby sobie tzw. miejsce pracy upiekszyc. Zrobilismy to w czynie pozaspolecznym bo na spoleczny by nikt nie przyszedl. Szef sie bardzo ucieszyl i po skonczonej robocie zafundowal nam grylowanie i cos na gryl oraz napoje niskoprocentowe, bo my na skraju miasta i dojezdzamy automobilami. A potem zdenerwowal mnie, grylujemy, przekaszamy, chwalimy sowoje pomysly, dyskutujemy o plocie – zasiece, a tu szef krzyczy cos w rodzaju „a tera my suniem”, przstrasylem sie kogo lub co chca oni posuwac, a tu nic chodzilo o deser o takiej dziwnej nazwie ale dobry z jakby z ajerkoniakiem lub cos tam.
Sorry, paOlOre, ale Iżyk pisał list do krulowej (angielskiej), a Twoja Rodzicielka, to co najmniej Krulowa, jeśli nie KRULOWA 😎 Niby mały niuans, a procesu byś nie wygrał 😉
Obecna!
a JAK COS NASKROBIE DO nEMA?
(bo mię się CapsLock zablokował, jak to się Pyrze czasem zdarza)
to co, nie poczujesz się anszprechnięta?
Dla uzupełnienia powyżej ujawnionych danych osobowych, dodam, że pod pretendentów do kopyrajtu podciągnąłem byłem jedynie męskich potomków Rodzicielki, ale inne „pcie” też „jaknajbardziej” występują w naszej rodzinie, z prawnuczką włącznie.
To Zaba potrafi stac na bacznosc i sie meldowac?
Podejzalem Cie Zabo, co z tym nowym zrebiaczkiem?
PaOlOre,
zawsze 😉
Pretensje o copyright kieruj do Iżyka 🙄
z pod moraga,
o, z tym deserem to trzeba ostrożnie, zwłaszcza w upał, ale widać, że Ci nie zaszkodził 😉 Czy Oczyszczalnia jest obok Wysypiska?
Żabo,
chyba musimy zrobić apel poranny w stylu kolejno odlicz 🙂
Tereso Stachurska!
Gospodarz oddalił się na dłużej i „natenczas” zostawił blog odłogiem.
To znaczy, że na wszystko, co my tu przez dwa tygodnie nawypisujemy, musi starczyć miejsca pod ostatnim wpisem Piotra.
Aby zapewnić czytelność komentarzy do powrotu Gospodarza, proponuję w dopisywaniu ograniczyć się do własnej twórczości. Jeśli z jakiegoś względu nie da się wkleić sznurka do Bardzo Ważnych Informacji cudzego autorstwa, to chętnie służę (podobnie jak Alicja) swoim serwerem. Wystarczy zasygnalizować potrzebę publikacji Bardzo Ważnej Informacji, wtedy ja przypomnę się z adresem, na który można przesłać oną BWI, po czym ja zamieszczę tutaj sznurek do onej BWI. Nie zajmie to więcej niż trzy centymetry blogotoku 😉
PaOLOre, dziękuję. Dzień dobry wszystkim. Teraz będę doczytywać, od końca. Pozdrawiam.
Jeżeli zmarznieta cyklistka wybierała sie wówczas pod Genewę ustawiać rury supersymetrycznie czy mieszć 2-brany, to i teraz musi tam mieszać. To daje nadzieje na ograniczenie pojawienia sie czarnej dziury do tego wiedeńskiego.
Coś tu nie tak z zamrazarka i agregatem. On przyjmie jej wtyczkę? Chyba trzeba te końcówki najpierw pozamieniać.
Nie znalezlismy borowików, a nasze dzieci w Helsinkach w ciągu kilku dni ususzyły 5 kilo prawdziwków zebranych w promieniu kilometra od domu, najbliższe w odległości kiludziesięciu metrów od niego. Zazdrość bierze. Mówią, że innych grzybów tam nie ma, czasami trafi się maślak. Finowie prawdziwków nie zbierają, szukają kurek, które w tym miejscu akurat nie rosną. Fakt, że to od cetrum Helsinek kilkanaście kilometrów. Przed ususzeniem to musiało być około 50 kg, czyli zbierali po 12,5 kg dziennie. Niewiarygodne. Ja chyba ze dwa razy w życiu miałem takie plony i to w dawnych czasach. W Tampere, gdzie byłem jesienią wielokrotnie, rosły tylko maślaki, czasami kozaka się znalazło.
Torlinie, nadal stu wesołych lat !
nEMIE! 😉 (taki Vocativ sobie wymyśliłem, a co?)
Mój protest nie był osobisty, a poza tym był ” 😉 ”
Ale miałem (z powyżej wspomnianych względów) obiektywną trudność wczytania się w blogotok po dłuższej przerwie. A wczytywałem się od końca i do Iżyka wtedy jeszcze nie dotarłem 🙂
Torlinie spoznione wszystkiego Naj!!!!
Ja tam o depresyjnym Krulu slyszalam jednym. Gra w New Catle United. Tez bym od tego w depresje wpadla. W jezyku tubylcow krul znaczy lok.
Stanisławie!
W tym układzie zamrażarka to jest On, bo Liebherr,
a agregat Ona, bo Stromversorgung 😉
Z wtyczką i gniazdeczkiem wszystko jest na swoim miejscu 😀
Jestem zupełnie niekumaty. Oczywiście Liebherr, Herr jak byk.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-12.html
Stanisławie,
te aparaty tak mają i ja nie będę ich nawracać 😉
A w tej Finlandii to nie jest normalnie 🙄 W Szwecji też nie. I w ogóle w Skandynawii. Pamiętam takie czasy, że aby rozbić namiot na polance, trzeba było najpierw uwolnić ją od prawdziwków 😯 A kozaki na Półwyspie Berlevag w północnej Norwegii rosły tak masowo wśród karłowatych brzózek, że w kwadrans mieliśmy kilkanaście kilo. Suszyliśmy je potem w saunie 😯
Z mojego dzieciństwa na Ziemi Lubuskiej pamiętam nonszalancką jazdę z moim ojcem trofiejnym motocyklem BMW po lesie i zbieranie borowików (tylko kapeluszy) rosnących nie dalej, jak 5 m od piaszczystych dróżek. Zbierało się do wiklinowych koszy z pałąkiem umieszczonych w przyczepce.
Nemo, rzecz nie tylko w laktozie, ale i w białku mlecznym, i w chemii, i w potanianiu kosztów produkcji bez oglądania się na skutki. Przecież wiesz.
Tereso,
ja wiem, w czym rzecz, przecież zachęcam do jedzenia prawdziwego parmezanu, a nie polskich i innych podróbek.
Stanisławie,
mnie też się kiedyś wydawało, że Fińczyki i Szwedy grzybem nie zainteresowani, ale to tak jak u mnie – wokół pełno kurek, a ja chcę prawdziwka! U nich odwrotnie, bo co pospolite, to nie atrakcja. ASzysz pisał tu już kiedyś na ten temat:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=152#comment-2865
Wypowiedź lekarki podpisującej się bea561 – http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=3074.msg48341#msg48341 . Potem cytują innego lekarza, który przeciwnie – mleko zachwala.
Jutro robię leczo – własnie przed chwila dostałem od kolego paprykę prosto z Wegier.
Jakoś tak napisane Edesnemes (z apostrofem nad E) – mocne to czy słabe. Którz sie rozumie w tym „pogańskim” (;-)) języku.
Dla równowagi smakowej , przed jutrzejszym, ucieram żółtka na ajerkoniak.
Będzie jak znalazł do kawy Papagalos – prosto z Hellady (taka z papużką zieloną) . Znaczy papuga może być innego koloru jednak ja lubię zieloną.
Do poniedziałku 🙂
Tereso,
nie idź tą drogą 😯 Nie czytaj tamtego forum, tylko wsłuchaj się w swój organizm 😎
Stanisławie,
ASzysz wie, co mówi, bo on prawie Fińczyk przez żonę i szwagra 😉 Szkoda, że przestał się pojawia:( ć
Powinno być: mleko i cyrk z jego udziałem zachwala.
Zbyszku. Tam sąą cztery „e”. Nad którym ten apostrof?
Ale google i tak znają odpowiedź:
Edesnemes to Edelsuess, czyli papryk ma być szlachetnie słodka.
Nemo, jeszcze jedno. Sery, które pewnie słusznie polecasz w Polsce nie są wszędzie dostępne…
Apostrof nad pierwszym E (czyli dużym).
Dziękuję 🙂
Jak to dobrze umieć posługiwac się techniką.
Po dwudziestoczterogodzinnym (słowo długie prawie jak węgierskie) „leżakowaniu” w lodówce wypiję Blogu zdrowie 😉
Prawda, że w Skandynawii nie jest normalnie, bo niektórzy tylko zbierają prawdziwki i mentalność mają odmienną od naszej, najbardziej Norwedzy.
A co do Ziemi Lubuskiej, to zgoda, bo to nieopodal jeziora Sławskiego miałem te dwa największe w życiu plony prawdziwkowe – w drugiej połowie lat 50-tych.
A według wyjaśnień PaOlOrowych te urządzenia mają wszystko zgodnie z naturą.
PaOlOre,
dzięki za wsparcie w wyjaśnianiu natury moich urządzeń, bo już się prawie skonfundowałam 😳 i poszłabym sprawdzać…
Tereso,
najważniejsze, by były w Białymstoku. Nie przejmuj się resztą Polski i Polaków, bo i tak ich nie zbawisz. Ciekawe, co lekarze demonizujący mleko i jego przetwory polecają na osteoporozę? Wapno w pastylkach czy tynk ze ściany?
Nemo, żółty ser polecają i galarety oraz salcesony. Wapna w pastylkach z całą pewnością nie polecają.
nemo,
ASzysz w korespondencji prywatnej wypowiedział mi się, że zamierza trochę odpocząć od komputera. Urlop jaki czy co… Każdemu wolno 😀
Na osteoporozę jeszcze są specyficzne lekarstwa, ale to dłuższa historia.
A – niech mi Teresa S wybaczy – jak tylko widzę coś wspólnego z dr Kwaśniewskim, mam odruch wymiotny. Dla mnie to szarlatan i tyle.
W Szwecji ja też pamiętam czasy, kiedy borowiki zbierało się nawet w lasach formalnie należących do Sztokholmu – sama to robiłam z moją nieżyjącą już ciotką…
Pyra starsza się melduje (może Stara Żaba, może i Stara Pyra).
Nemo – nie ma sensu hamować koleżanki Teresy S (wiem, bo parę razy próbowałam). Ona – ć z entuzjastek przecie. Dziś obieca, a jutro znowu nam będzie polecała kolejną, cudowną dietę albo dyskusję. Są tacy, co wędkują, tacy co znaczki zbierają i są „Tereskopodobni”. Niech im będzie. Pyra też ma prywatnego hyzia, czyli grzyby – zbieranie i gotowanie. Teraz zbierać może już tylko ze straganów albo w promieniu 50 m od samchodu, ale „byli czasy…” FDzisiaj i na Ziemi Lubuskiej takiego grzybobrania już nie zrobicie, moi Drodzy. Od czasu upowszechnienia masowej motoryzacji w lesie tyle samo grzybów, co grzybiarzy.
PaoLOre – dzięki za migawki. Dalej mi żal, że mnie tam nie było, ale polizać przez szybkę też miło.
Pani Dorotko, mówi się trudno. Ja dzięki tej „szarlatanerii” mam się lepiej na tyle, że uwierzyć mi trudno iż taka poprawa mogła się zdarzyć. Właśnie zjadłam śniadanie ( u mnie koło południa) z wątróbki oraz cebuli i pomidora uduszonych na patelni z trochę smalcu i trochę (na koniec) masła. Bardzo mi smakowało, a głodna mogę spodziewać się być dopiero na wieczór, na oko koło 19:00. Będzie omlet z kurkami i wino. Teraz kawa.
Zakonczyl sie sezon jezynowy. Wyszlo kika zacnych butelek. Odrobine mocna ale mam nadzieje, ze jak sie ustoi to sie uspokoi. Ponadto kilkanascie sloików z pestkami. Akurat dobre byloby do nalesników. Tylko kto to zrobi. Dziwnie jest na tym swiecie. Maka jest bez klopotów, oleje róznego autoramentu, patelni sztuk szesc a tu ani zywej duszy która potrafilaby zrobic nalesnik.
O czasy. O czasy zalosne a tu czeka nas autentyczna, sztuczna, Czarna Dziura.
Od poniedzialku rozpoczynam eksperyment ze sztucznym mrozeniem jarzebiny.
Na jarzebiakowa nalewke, oczywiscie.
Pan Lulek
Pyro,
ja wiem, że Tereski nie da się zatrzymać, mnie też nie 😉 Ale, podobnie jak Pani Dorotecka, mam odruchy odrzucające cudowne diety i objawienia różnych szarlatanów. Nie misjonuję przeciwko nim, bo to bez sensu, ale Tereskę zdążyłam już polubić…
Hyzia na tle grzybów uważam za nieszkodliwego, choć mój Osobisty już przez to kości nadwyrężył 🙁
Ja bym takiego śniadania z @11:39 kompletnie nie mogła. Anglik pewnie byłby zachwycony i jeszcze by mu było mało… Tego fenomenu (opisywanego wyżej przez haneczkę) też nie rozumiem. Mogę zjeść na śniadanie niemało, ale jogurtu, muesli, owoców, warzyw, ew. jajecznica lub jajo gotowane. Ale smalec? 😯
kto to slyszal? kurki podlewac winem….
tylko sie nie dziwta ze kwadratowe jaja beda znosic
ja postuje
A’propos kawy. Znajdująca się od dwu tygodni w szpitalu znajoma, która przez pierwsze też dwa tygodnie pomocy od niełaskawej opieki zdrowotnej nie dostała, nie wstaje, nie siada, a i zmienić pozycję ma problem, jest słaba. Mówi też z trudem, może od jakich psychotropów (jak byłam u niej w niedzielę brakowało jej słów, a poszukiwania ich w pamięci nie dawały rezultatów). Ostatnio byłam tam w środę i na pytanie co przywieźć następnym razem powiedziała, że ma ochotę na… kawę. To chyba dobry znak? Pytałam pielęgniarki i one nie poparły prośby. Pojadę tam jutro i kawę wezmę, bo może samopoczucie znajomej poprawi się na tyle, że kawę będzie mogła znajoma już wypić bez przeciwskazań. Po uwolnieniu jej od zaparcia teraz cierpi na biegunkę. Może już będzie po?
Zapotrzebowanie na kawę poprawiło mi nastrój. Szłam odwiedzić znajomą przygnębiona, wracałam pocieszona. Jak myślicie, będzie lepiej?
podaj adres szpitala to dam im znac na portiernie by pogonili przed wejsciem wszystkich z termosami.
Tereso,
Zastanów się, czy tą kawą nie pogorszysz stanu znajomej. Kawa jest mimo wszystko używką dość silną więc może reagować z lekami.
Żeby było jasne – jestem kawoszem-maniakiem i w takim stanie sam bym sobie zażyczył kawy 😉 jednak chyba starałbym się najpierw uzyskać zgodę lekarza.
Ogólna atmosfera podejrzliwości i wszechobecni zwolennicy spiskowej teorii dziejów mają chyba zgubny wpływ na Pyrę Starszą.
Otóż cichuteńko podejrzewam, że ASzysz tak polubił istnienie w kilku osobach, że po podwojeniu własnej osoby, postanowił się potroić. Czy mam rację?
Pyro Starsza w postaci Pyry Młodszej: mnie też się już co najmniej troi, bo podejrzenia mam jeszcze straszniejsze 😉
Skrajnym przykładem spiskowej teorii byłaby oczywiście teza, że wszyscy na tym blogu to postacie stworzone przez ASzysza, a on sam świetnie się bawi pociągając za sznurki i każąc im się kłócić albo nawet przepraszać 😛
Podobno na Zjazd przyjechał sam w postaci kilku klonów z wielu kierunków naraz… Kto wie, może nawet Grigorij nie był taki Pancerny, na jakiego wyglądał? 😆
Blog Piotra Adamczewskiego charakteryzowal sie krótkimi komentarzami. Czasami iskrzylo ale potem uspokajaly sie fale wzburzonego oceanu. Teraz zamienia sie w zwykla reklamodajnie. A to ktos reklamuje albo usiluje zalozyc jakas partie polityczna przedstawiajac sklad Komitetu Centralnego in corpore albo robi reklame jakiemus cudownemu uzdrowicielowi. Ciekawe czy ten uzdrowiciel udziela prowizji, czy to tylko takie hobby, zeby wciskac ludziom kit do glowy. Jesli ten maz uczony jest taki Donski Kozak, to moze kupi odemnie hurtem kilkadziesiat lat mojego burzliwego zycia.
Ot przyjechalby kiedys na Zjazd, stanal na jednej rece i pokazal co potrafi.
Pan Lulek
Nie nie paOlOre, masz racje. Ku`damm to nie był. Ale mimo wszystko wspaniały spacer. Czy po tamtym wale przeciwpowodziowym czy wzdłuż lasów czy poprzez pola z zapachem krowieńca. To wszystko podobnie jak fantastyczna atmosfera na rancho, która stworzyli nam wszystkim Barbara i Piotr, zapisane zostało na trwale w mojej mózgownicy.
Brzucho rozpocząłem ćwiczenia w krajalnictwie. Jeszcze nie ciacham tak wspaniale jak to ty prezentowałeś. Übung macht den meister jak powiadają. Póki co cieszę się z obciętych paznokci.
Pozdrawiam wszystkich obecnych i nieobecnych
Jestem nieprzyzwoicie suchy i spadam namoczyć się nad morze. Może powieje, a może ryby przywieje.
Ooo właśnie!
Dobrze pan Pan Lulek napisał. A do tego jeszcze zamrażarki reklamują!
A u bratowej zamrażarka wysiadła i kłopot jest bo chyba trzeba kupić nową. Chciałem poradzić im tego Liebherra ale u nas w sklepie AGD nie mają.
Teraz brat mówi, że musiałem źle przeczytać.
Ojej, jak Pan Lulek taki pryncypialny, to ja już mojej zamrażarki reklamować nie będę 🙄 Na razie tylko zapełniłam jedną szufladę fasolką, a druga będzie na jagody.
Dziecko wpadło na pół godziny do domu, wnerwione niemożebnie, bo na samo południe zapowiedziano szkolne wyścigi czyli sztafetę 4×100 m, choć od rana popadywało i mieli w brzydką pogodę odwołać, ale nie odwołali 🙁 Ledwie dziecko zjadło omlet i gruszkę i pojechało do szkoły, pojawił się wnerwiony Osobisty, bo przez godzinę trwały procedury z wpuszczeniem go do tajnego bunkra rządowego 😯 A to tęczówka nie odpowiadała staremu kodowi, a to nowy kod nie pasował do czego innego… Więcej szczegółów nie zdradzę 😎 ale znowu musiałam wygładzać wzburzone fale, tym razem spaghetti i sałatą 😉
Może powinnam mediować w Gruzji?
Pan Lulek a może niech zrobi tak jak usłyszałem kiedyś w radio z rana /60te bądź początek 70tych lat/ podczas gimnastyki porannej. Prowadzący program wpadł na genialny pomysł /01 kwietnia, pomiatam jak dziś/. Jedna noga oparta na krześle ręce trzymamy wyprostowane do góry no i teraz opieramy druga nogę na drugim krześle.
Podobno odszedl po takiej gimnastyce. Nie wiem czy sam, czy do chirurga?
Gawle, ni razu nie użyłam słowa termos, więc uwaga nie jest dorzeczna. Z pielęgniarkami uzgodniłam, że przywiozę kawę, a one wodę ewentualnie (!) dołożą od siebie, co zrozumiałam, że w porozumieniu ze swoim zwierzchnictwem. Jaśniej?
Szczypior,
u mnie w sklepie AGD też nie występuje ten L. Ale poszukałam w internecie, zamówiłam i po 3 dniach mam 😉 Brat i bratowa pewnie też mają internet, a jak nie, to siedząc w magazynie możesz w wolnej chwili poguglać 😉 Jak u mnie, poza Unią, można dostać, to w Unii tym bardziej. A jeszcze są inne, np. B., S., E., Z. itd.
Panie Lulku, Pana teksty im dłuższe tym lepsze, co zaowocowało zebraniem ich w „książkę” prze Alicję. Zapomniał Pan?
nie wspominając już o C., G. oraz P. 😆
Popatrzałem na wpisy do góry. I wiecie co???
Wyraźna absencja Helenki. ;(
Ona jedna tak czule do mnie klepała > Arku.
Brak mi tego. 🙁
Paolore,
obejrzalam dzisiaj Twoja kronike zdjeciowa ze zjazdu.Bardzo,bardzo sympatyczne zdjecia,ino dopatrzylam sie,a wlasciwie niedopatrzylam waznej istoty,czworonoga imieniem Rudolf??????????
Z opowiesci wyslannika owczarkowej budy,nalezy wnioskowac,ze psisko to uratowalo szanownych zjazdowiczow od smierci glodowej!!!!!!
A foto-kronika o tym znamiennym fakcie MILCZY 🙁
Hihi mam duza labe,bo wczesniej zamrozilam ciasto na pierogi i znowu,juz chyba poraz ostatni w tym sezonie,objadac sie bedziemy pierogami z truskawkami,suto polanymi smietanka,ach raz sie przeciez zyje 😉
Pozdrawiam i juz uciekam,bo niedlugo zabraknie miejsca na wpisy i czasu na czytanie!?
Hej.
Książkę wzięłam w cudzysłów, bo nie jest zszyta, o okładkę mniejsza. Tłumaczę się na wszelki wypadek.
Ana,
po lewej stronie u dołu widać zadek Rudolfa 🙂
http://picasaweb.google.at/picasso739/Kurpie2008#5244806291331682482
Nie czytałem relacji wyłannika Owczarka, ale przysięgam, że nie mieliśmy tajlandzkiego menue! Poza tym nie byliśmy aż tak głodni, żebyśmy musieli zjadać Rudiego. To raczej Rudi podgryzał Dorotę z S.
Jeżeli chodzi o cudotwórców i innych szarlatanów to przypomniał mi się kawał:
Przychodzi człowiek do jasnowidza, puka do drzwi i za chwilę słyszy „Kto tam?”. Odwraca się na pięcie i mruczy: „to ja mam w d.. takiego jasnowidza”.
ha ha ha 14:27 -:)
teraz juz spadam do wieczora
Arkadiusu,
nie tylko Tobie brak Heleny 🙁
PaOlOre,
u mnie nie ma C., G., ani P., ale jest M., R., S., i W. 😉
Tereso,
ten link Ci się otworzy
http://www.wyspy.net/klika.htm
przepraszam, że tutaj, ale u Szostkiewicza za długo się czeka 🙁 Niezainteresowani polityką – proszę zignorować.
Zbyszku – lepiej późno niż wcale. 🙂 Édes to po węgiersku istotnie słodki, ale w odniesieniu do papryki oznacza po prostu nieostrą, w odróżnieniu od csipös – ostrej.
Pawle – znam z trochę inną puentą – „d..a, nie fachowiec!” 😀
PaOlOre – otwiera mi się picasa, ale bez zdjęcia. 😯 W galerii też nie znajduję. 🙁
Teresa Stachurska przede wszystkim ale i pozostali przyjaciele,
Jak wiesz ja nie pisze tylko zaznaczam. Sprawa Alicji jest co Ona z tym zrobi.
Ja tylko zaznaczylem, ze Nobel Jej sie nalezy. Ewentualnie wezme i to z prawdziwa przyjemnoscia udzial w okolicznosciowym bankiecie. Jesli bedzie trzeba zamówie frak w pospiesznym trybie. Na pozyczki nie pójde. Jakby nie bylo, na Zjezdzie Alicja byla w krainie czarów.
Mój domowy Pan Doktor nauk medycznych, kiedy zobaczyl mnie po powrocie ze Zjazdu, na wszelki wypadek zmniejszyl o polowe dawke porannych leków. Dalej, zaznaczyla lekko figlarnie, Pani Doktorowa i równoczesnie Glówna Aptekara, ze bardzo lubi rano wstawac po ptasim koncercie. Od tego ptaszkowania przyszlo na swiat czwora doktoratek. Najmlodsza 14 latka, wykapana mamusia tylko mlodsza.
Pogoda cesarska, trzeba systematycznie podlewac a u sasiadów prawie gotowe winogrona. Aktualnie zajadam Muskatel w dwu kolorach od innych sasiadów.
Ot tak dla podtrzymanie stosunków miedzyludzkich.
Pan Lulek
ja wsytepuje samoistnie w jednej osobie bez rozkojazenia ani jazni ani podowjenia postaci
Bobiku,
ten obrazek z Piotrem w sarongu. W lewym dolnym rogu widać rudy ogon.
Zdjęcia swietne, tylko gdzie sie zapodział wysłannik Owczarka?
Nemo, dziękuję. Przeczytałam i nawet dałam, gdzie się nie otwierał, gdyby ktoś jeszcze miał kłopot.
Panie Lulku, znowu Pańskie na wierzchu. Powodzenia.
Teraz mi się wreszcie otwarło, ale w Firefoxie, Na Safari nie biega – tam, gdzie powinny być zdjęcia, puste miejsce się pokazuje. 🙁
Kraj Mma Ramotswe mnie nie lubi. Planowalismy wypad na druga strone granicy do Botswany, a te paskudy zycza sobie wize. Nie, nie na granicy, w Brukseli musze ja zalatwiac.
Ugh.
Dzisiaj na obiad mielone i male pyrki.
„Odpoczynek na bloku skalnym, którego ciepło czujesz bezpośrednio, krótka kąpiel w rzece i zaraz potem dalszy marsz…” – tak o zaletach górskich wędrówek nago opowiada policji kantonu Appenzell aresztowany przez nią mężczyzna odziany tylko w buty górskie i plecak 😯
Policja kilku kantonów melduje dalsze przypadki aktualnego trendu, pojedyncze i grupowe. Przewiduje się jednak kres nowej mody wraz z nastaniem jesiennych chłodow 😎
U mnie już zimno i przenikliwa mżawka 🙁 Założyłam skarpety.
Nemo! Ubierz jeszcze coś, bo i Ciebie zaaresztują 😆
Nemo tak w samych skarpetach przez te lodowce…? 😯
Pan Andrzej Waligórski dawno temu ostrzegał przed takimi ekscesami w górach… 🙂
Bobiku, a taki sznureczek funkcjonuje w Bobikowym Safari?:
http://picasaweb.google.at/picasso739/NonPublic?authkey=Xiciq5w6-8o#5245137734288362786
Paolo, ten sznureczek też jest oporny. Ale nie mogę się skarżyć, bo wyraźnie mi piszą: „Sie verwenden einen Browser, der nicht vollständig unterstützt wird…” itd. Za to w Firefoxie hula jak trza, więc już wiem, że na oglądanie zdjęć tam się trzeba przeprowadzać, chociaż na ogół w Safari całkiem nieźle mi się mieszka. 🙂
Bobiku,
safari mam, ale nigdy (no, bardzo rzadko) nie używam. Firefoxa od początku jego zaistnienia. Polecił go kolega mojej córki, któremu ona ufa. I chyba słusznie, bo młodzieniec zdobył właśnie srebrny medal na olimpiadzie informatycznej w Kairze.
Ja na lodowce zakładam jeszcze raki i rękawiczki 😎
Dzień dobry wieczór.
Nemo, zazdroszczę twojej córce takich znajomych!
Gratulacje dla Johannesa J. oraz Vladimira S. 🙂
Nadeszły dni obfitości grzybowych. Na obiad sterta panierowanych boczniaków, jedzonych bez niczego – nawet bez chleba. Potem Młodsza poszła z psem do lasu i w efekcie w domu wylądowało 9 pięknych kani (kolacja) i garść „dzikich pieczarek”, a druga podgrzybków – zajączków. Pieczarki z podgrzybkami udusiłam z cebulką i zamroziłam. Jest za mało na samodzielny obiad ale dość na uzupełnienie gulaszu, ostatnich 3 miweonych albi jakiegoś innego mięsiwa, którego ciut przymało.
A teraz uwaga ! pocztnając od jutra (13-go) wszystkie moje dzieci, mąż wnuczki i wnuk osobisty mają urodziny (kończą Bliźniaczki 16-go). Co więcej w przyszłym tygodniu urodzi się mój prawnuk (czka – nie chcą powiedzieć, co to będzie) więc jak zabraknie adresata toastów, w ciemno możecie wypić za moje wnuki, pra – i dzieci. W przyszła sobotę, 20-go wielka impreza okolicznościowa nad Rusałką. Stosowne sprawozdanie będzie oczywista oczywistość.
Paolore,masz racje!Na jednym zdjeciu widac zwis prosty rudy 😉 O przepraszam lekkozwiniety,uf chociaz tyle 😆
Kojaku,
dziękuję w imieniu laureata 🙂 Ten kolega to Hansi czyli Johannes J.
Taki długi wpis mi zeżarło 🙁
No to będzie krótko.
Iżyku, szliśmy dłuuugo wybrzeżem w Twoim kierunku, potem bardzo intensywnie patrzyłam gdzie trzeba. Mam nadzieję, że coś Cię zaświerzbiło.
Jedlismy na obiad fish&chips. To tez nie dla Pani Doroty. My umartwiamy się w celach poznawczych. Bardzo tłuste i dużo, ale dziwnie puste 🙁
Za to deser… Trzy wielkie kule lodów. Ja: miodowo-karmelowe, orzechy brazylijskie 😯 , rumowe z rodzynkami. Pan mąż: gorzka czekolada, toffi, orzechy laskowe. Do tego czekoladowe pałeczki i polewa czekoladowa. Wielka jest siła łakomstwa, większa niz zdrowy rozsądek 😉 Dalismy radę, bo żal było zostawić choć trochę. Kolację mamy z głowy. Gorzka herbata i wino jabłkowe domowej roboty. Nawet nie chce mi się myśleć o śniadaniu.
Zdjęcia ze Zjazdu obejrzałam. PaOlOre, umiesz przybliżać, jestem pełna podziwu i podziękowań.
Bobiku, tu jest dużo podwójnych psów 😯
Heleno, chciałabym żebyś znowu była.
Podwójne psy? Czy to ma coś wspólnego z blogową teorią spiskową? 😯
Ja w każdym razie nieodpowiedzialnym plotkom, że jestem wysmarowanym czarną pastą do butów klonem owieczki Dolly chcę dać stanowczy odpór!
Haneczko, a czy to prawda, że tam są też gorące psy, które lubią tarzać się w keczupie? 🙄
a po czym wam sie tak troi i dwoi? 😆
To logiczne – dwoi się po dwójniaku, troi po trójniaku, i tak dalej, dopóki miodów do spijania starczy. 😀
A na Wyspie to może się dwoić po double Scotch 😉
jeszcze do 22:27
ten, Nathan Soderblom w keczupie tak wygladal:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/EigeneBilder#slideshow
Bobiku, są jak najbardziej, ale my ich nie zaczepiamy a one nie napastliwe, lezą tylko do chętnych.
Podwójne wygladają następująco: bardzo miły człowiek płci dowolnej jest bardzo często łagodnie prowadzony przez dwa, rasowe lub nie, szalenie zadowolone z siebie pieski. Czyściutkie, zadbane, bardzo pańskie i ogromnie przywiteczne. My uśmiechamy się najpierw do piesków, pozdrawiamy człowieka, a pieski i człowiek nas. Pełna harmonia. Zaznaczam, że koty obywają się bez człowieka i albo nas zauważają, albo nie, co ani im ani nam nie przeszkadza.
Co do czarnych stworzeń to widzieliśmy przepiękne, głęboko czarne byczki i byki (krowy tu chyba nie istnieją).
Oprócz tego konie walijskie, jeden rudzik, jedna sroka, jedna czapla, kilka kruków, sporo kawek.
A wlaśnie, do koni pilnie potrzebna jest Stara Żaba. Dlaczego one występuja wyłącznie z derkami na grzbietach? Tu ciepło. Po co takie okrywane? Bardzo mnie to ciekawi.
co toto to nie, jak na wyspie to tylko havana club anejo 7 anos.
przypomina mi sie jak cubanki krecily bioderkami. nastepnego dnia nosiciele tenisowych skarpetek i sandalow przyznawali racje ze wplywa toto dobrze na obowiazki malzenskie 😆
Haneczku. Fis’n’cyps (przepraszam ale juz nie uwolnié sié chyba od pewnej filipinskiej wersji nazwy tego dania!), poowiadasz? Jakj narut, który wymyslil tylko jedná potrawé, zdolal narzucic swojá kulturé trzem cwierciom swiata? „Pal go 6” mówili nasi, a angolia odmienia to na 3.
1. Pal licho, czy ryba w srodku dobra, wazne zeby ten „bater” byl chrupiácy. On moze ociekac rzepacznym sadlem… no dobra – olejem arachidowym bardzo, ale to bardzo odpornym na wielokrotne podgrzewanie do temp. 180 st.C (musi jaki semi sintetic?), ale wazne zeby trzeszczal, chrzéscil i chrupal w zébach.
2. Pal licho, czy frytki sá smaczne i pachná. A kto tu je wácha?! A kto tu je niby smakowal bédzie?! Do tego trzeba miec wéch i smak, a oni nawet aparatury pojéciowej przystosowanej do takich subtelnych rozróznien nie majá. No? Zapytaj, haneczku, córaska – taki ichni „favor” (flavour) to bardziej otóz „smak” czy tez „aromat” raczej bylby byl, gdyby byc mial? Moze nich ichni Gordon, Kur*(beeep!), Ramzej sié wypowie w nowym 174-odcinkowym serialu. Frytki majá byc zloto-brázowe, do czego sluzá oczy i to w zupelnosci wystarcza do oceniania potraw.
3. Byl groszek? Byyyyl, na pewno byl. Bez groszku nie ma fis’n’cyps i…, i nawet juz sié nauczylem sos tatarski wyciskac… Octu jeszcze nie uzywam ale ci zwyrodnialcy, widzialem nie raz, lejá ocet (malt vinegar, choc nazwé powinien miec taká wiécej na nasze g*) na rybé, na frytki i ten nieszczésny groszulek, groszuleczek. Gdzie was curasek zabral na té rypcié? Czy ty wiesz ile taki groszek moze w tej wodzie na ciebie czekac?
Panu mézowi, Panu i Wlaccy – znaczy sié, powiedz, ze jak zapyta wala o ulubione potrawy, to pierwsza bédzie bitter, druga – ale, trzecia – beer, potem pewnie fis’n’cyps, a na lamb trzeba poczekac do 77-mej pozycji. Taaa… Dzis usmazylem tak troché ponad 40 tych f’n’ców. Za to jutro pieké lambé. Mamusiu kochana, za co?! Ja sié teraz bédé przez nich cale dziecinstwo jákal!
Torlin. Najlepszego!
PaOlOre (azeb yS Se, cholEro!, wlas nepa luchYPo lamal odpis Ania taKi egoNicka!) zdjécia super.
Madame. Za wszystkich twoich przyjaciól, twojá potomná rodziné, a nade wszystko za Ciebie Samá!
Do jutro
Od popoludnia leci nowa nastawa. Rózana czyli na glogu. Zebralem znaczna czesc glogu, okolo jednego litra. Trzeba bylo umyc goraca woda bo tyle nazbieralo sie pylu z deszczowych opadów. W duzym, pieciolitrowym sloju, zalalem kremem miodowym a nastepnie 3/4 litra czystej gorzaly Jegoroff 37,5 % mocy. Moze byc inna. Miód rozpuszcza sie znakomicie. Teraz bedzie stalo kilka tygodni stale mieszane poprzez wirowanie w sloju. Pewnie bedzie z lekka gorzka od pestek. Po kilku tygodniach doleje drugie tyle 80 % Ansatzkorn. Kolo swiat Bozego Narodzenia calosc zostanie przefiltrowana a glóg dostana ptaki do karmnika.
Dopiero beda tance w powietrzu.
Pan Lulek
Haneczko, czyściutkie i zadbane pieski nie mogą być naprawdę zadowolone z życia, bo zamiast radośnie tarzać się w nieczystościach i wznosić toasty kałużanką, muszą poddawać się nieustannym zabiegom kosmetycznym. Nic dziwnego, że muszą być podwójne – w pojedynkę trudno znieść takie tortury. Prysznic! Szczotka! Może jeszcze perfumka? Wrrrrr!!! 👿
Iżyku, córasek wlasą piersią i resztą przed octem nas tu chroni z naciskiem wielkim! My wszystkie chude, dużo możemy zjeść i znieść, ale nie ocet 😯 do wszystkiego. Z całą resztą się zgadzam. Sama widzę, że w wyjątkowo zbożnym celu targaliśmy potężne kilogramy mięs różnych z Ojczyzny. Córasek jak relikwie to chowa, bo do grudnia ma starczyć.
Bobiku, perfumki nie stwierdzono. Na torturowane nie wyglądają, ludzie bardzo grzecznie za nimi chodzą. One zresztą często luzem biegają, a o kagańcach chyba w życiu nie słyszały, nawet te bardzo duże wilczarze czy owczarki. Tu jakiś inny system panować musi. Najlepiej przyjedź i rozgryź 😀
O, jak biegają luzem, to ten system jednak musi mieć jakieś zalety. Przeciętny Niemiec na widok luźnego yorka wdrapuje się na drzewo i wzywa pomocy, a jak ma przy sobie komórkę, to jeszcze dzwoni po policję i pogotowie. Dlatego moi często nie mogą mnie spuścić ze smyczy nawet wtedy, kiedy chodzenie na niej urąga zdrowemu rozsądkowi. 🙁 Ale do szczotki i tak mnie nikt nie przekona! 😀
Źrebię zrobiło głupi dowcip i urodziło się nieżywe. Klaczka. Moja Mama zwykła mawiać, że prawdziwie inteligentne kobiety w ogóle się nie rodzą (na wsiakij słuczaj tłumaczę: nie rodzą się dlatego, ze są zbyt inteligentne, żeby wyłazić na świat. Co by kto nie zrozumiał, że kobiety rodzą się wyłącznie półinteligentne i głupie. Na mój rozum, czasem taka wybitnie inteligentna się zapomni i przez przypadek się urodzi, i stąd się takie trafiają)
Oczywiście, że żaby potrafią stać na baczność i się meldować, przecież się odmeldowałam!
Bobiku, widac co nacja to obyczaj. U mnie na podwórzu zaparkował był autobus, pełen Francuzów, który miał jechać do gospodarstwa dalej położonego, ale nie mieścił pod gałęziami, cofnął się więc był i skręcił do mnie. Wymrowiło się z niego ze czterdzieści osobników różnej płci parlujących zawzięcie. Moja rottweilerka (Stara Dumka nr I) stała obok (było to w czasie najgorętszej nagonki na rottki w Polsce) i ze spokojem patrzyła co się dzieje, a oni przechodzili obok niej, większość w ogóle nie zwracała na nią uwagi, czasam ktoś się do niej uśmiechnął. I tyle. Pomyślałam sobie wtedy, że widocznie rottki we Francji nikogo nie zjadły i oni po prostu nie wiedzą, że trzeba ich się bać.
Od razu się wytłumaczę, że Starą Dumkę nr I (teraz jest nr II, tez już bardzo wiekowa) wcisnęły mi na siłę moje dwie psiapsiółki, które stwierdziły, że muszę mieć rottweilerkę i już (akurat miałamdebet w psach, ostał mi się jeno Krótki nr II). Ja akurat byłam przekonana, że jest to ostatnia rasa, którą bym chciała mieć, bo jedynego rottweilera jakiego znałam osobiście po prostu się bałam a do tego uważałam, że jest brzydki. Potem się okazało, że ten pies miał po prostu głupiego i zakompleksionego właściciela, i jak trafił do normalnego domu to też znormalniał.
W każdym razie moje dwie psiapsiółki (=przyjaciółki od psów) tak pointrygowały, że wszystkie moje argumenty przeciw na nic się zdały. Skończyło się na tym, że nie dość, że pojechałam po suczkę, to z braku gotówki ugadałam, że dam za nią jałóweczkę jerseykę. No i wyszła z tego najdroższa rottka z możliwych, bo ciągle nie było jak tej jałówki zawieźć pod Warszawę i jak się w końcu trafiła okazja, to jałówka już miała ze dwa lata i zaraz się ocieliła. Ale Dumka była warta jałowki z przychówkiem i nawet tej drugiej, którą pomogała kolegom (Krótkiemu i Dropowi) złapać, i której po prostu pokruszyła kości obu szczęk nie robiąc żadnej dziury w skórze. Jak ona to zrobiła swoim małym pyszczkiem, nie pojmę. Ale to już zupełnie inna historia…
Stara Żabo, u nas widok nieosmyczonego rottka spowodowałby zapewne nagłe wyrojenie się myśliwych i innych posiadających broń palną gatunków, tak że istotnie obyczaje się różnią. Gwoli uczciwości przyznaję zresztą, że nie wiem, czy wszędzie w Niemczech jest tak strachliwie, czy to specjalność naszej okolicy. Ale podejrzewam, że wszędzie, bo media się o to bardzo starały.
Muszę też przyznać, że dane fizykalne dotyczące szczęk rottweilerów (nie znam się na tym, ale czytałem coś tam o nacisku iluś ton na cm kwadratowy, albo jakoś tak) są imponujące, niezależnie od wielkości pyszczka. Ale ja wiem, że oni nie używają tych szczęk tak pochopnie, jak się niektórym panikarzom wydaje. Wszyscy rottweilerzy, których znałem, mieli temperament raczej stoicki i nie tak łatwo ich było wyprowadzić z równowagi. No, ale wszyscy oni byli z dobrych rodzin. Jeżeli Dumka, wskutek wcześniejszych, pechowych doświadczeń życiowych, jeszcze nie jest stoiczką, to zapewne wkrótce nią zostanie. 🙂
A brzydkich psów nie ma. Są tylko niekochane. Tak samo zresztą jak dzieci. Jak się psy/dzieci kocha, to wiadomo, że są najpiękniejsze na świecie. 🙂
Jestem, oj, bylem raz w Londynie i min. podziwialem polozone pod Londynem palace z 18 wieku i posiadlosci ziemskie, ktore oczywiscie byly otoczone rozleglymi parkami. I tam rzeczywiscie z zachwytem przygladalem sie psiemu szczesciu. Nie sadze, ze one sa zmuszane do strasznych zabiegow higienicznych. Psy wiedzialy, ze ten spacer, ten park i ten czas jest dla nich. Byly rozbiegane, kudlatym psom falowaly kudly w trakcie biegu, bylo to piekne, mogly one ogladac interesujace ich rzeczy i zjawiska, zadnego pana czy pani na widoku z grozba przywiazania na smycz i zadnego gryzienia miedzy soba czy agresywnego obszczekiwania sie. Czulo sie, ze one sa tak wychowane, i ze bierze sie ze stosunku ich dwonogow do psow.
I stosunku dwunogów między sobą 😎
Z wszystkich rotweillerów najpiekniejsze sa olbrzymie Schnaucery. Czarne o przedziwnym temperamencie. Troll byl takim potwornie rodowodowym, rodem z Katowic. Obie grupy rasowe to oczywiscie pinczery.
Jechalismy z synem przez cala Polske olbrzymim autem typu 126. Troll byl malutki, osmiotygodniowy to i zmiescil sie w koszyku na tylnym siedzeniu. Potem zdewastowal cale mieszkanie. Trwalo to równo trzy miesiace. Potem juz nigdy niczego nie pogryzl ani nie zanieczyscil domu chociaz czasami musial siedziec sam kilka godzin. Bardzo lubil wystawy psów rasowych. Zawsze wywachal, ze cos sie swieci i kilka dni wczesniej byl caly w nerwach. Zawsze zdobywal zlote medale ale nigdy nie wygral zadnej wystawy. Wlasciciel, czyli mój syn, nie nalezal do sitwy która byl ówczesny Zwiazek Kynologiczny. Troll ukonczyl rózne szkoly dla psów towarzyszacych i obronnych i co tam jeszcze bylo do ukonczenia. Kazda niedziele zabieral wlasciciela czyli mojego syna na lekcje. Pewnie dzieki temu syn nie zszedl na zla droge. Potem zaprzyjaznil sie z psica Heba, niemiecki owczarek ale bez rodowodu. Wlascicielka tej psicy byla Krysia i tak to sie zaczelo. Teraz po tylu latach to nieomal kazirodcze malzenstwo posiada córke Agnieszke, jej chlopaka i oczywiscie psice Jolly. Jakas szwajcarska rasa psów pasterskich.
Schnauzery nie atakuja zebymi tylko bija lapa. Troll walil lewa. Nie uznawal innych psów plci meskiej. Udawal, ze one nie istnieja. Czasami tylko jak zostal sprowokowany walnal lapa tak, ze przeciwnik uciekal glosno placzac.
Dobrze jest hodowac dzieci razem z psami. Dobrze dla psów i dzieciaków.
Pogoda zalamala sie kompletnie, jesien sie zaczela
Pan Lulek
a oni tu od rana o sexsie 😆
W mojej okolicy psy (też często podwójne) na spacerze biegają bez smyczy, kagańca nie widziałam nigdy. Zasadą jest posyłanie szczeniąt do psiego przedszkola na socjalizację z innymi pieskami, a później do „Hundeschule”, gdzie szkoleni są głównie właściciele, jak prawidłowo obchodzić się z psem. Mimo to zdarzają się spektakularne wypadki pogryzienia (rzadko i gdzieś tam, w Zurychu) i wówczas wybucha dyskusja na temat niebezpiecznych ras, patologicznych właścicieli i zakazów, nakazów, kontroli itp. Po jakimś czasie wszystko wraca do normy…
Arcadiusu, 😆
Jak właściciel psa nie lubi innych właścicieli czegokolwiek, to pies takiego właściciela jest zobowiązany nie lubić innych psów i ich właścicieli 🙁
U mnie od rana, a właściwie od wczoraj, deszcz, ciemno zimno i ponuro, o, nawet zagrzmiało 😯
vitam w sloneczny poranek. Ja też mam na imię Helena wprawdzie jest ono drugie ale bardzo je lubię. W szkole podstawowej miałam dwie koleżanki i obie miały na imię Helena. Problem polegał na tym, że ja przyjazniłam się z obiema ale one nawzajem sie nie lubiały. Tak było całą podstawówkę. …..
Helena Trojańska to o nią tak się bili- ponoć, bo jak to zwykle bywa wystarczy iskra a potem już tylko zgliszcza.
piszę do Heleny która się zagniewała słowami… Mowa człowieka jest jak instrument. Najpierw trzeba go nastroić zanim się zagra. Często tak bywa że wytrawny słuchacz bardzo sie denerwuje gdy dzwięki są nieskładne i fałszywe. Jednak gdy cierpliwie poczeka, usłyszy muzykę. Nie zawsze mu się ona spodoba. Ale wykonawca ma różny repertuar i może znajdzie się coś co zadowoli jego wrazliwe ucho i zaspokoi duszę.
Jakis czas temu poszłyśmy z siostrą w góry. Niedaleko skoczni na Drodze pod Reglami jest kawiarnia w której podają pierogi, jabłecznik itp tak aby wrazliwe na głód turystki , takie jak my, mogły sie przed spacerem posilić. Gdy tak pałaszowałyśmy ciastko usłyszałyśmy dziwną obca nam zupełnie mowę. Nigdy nie słyszałyśmy tego języka .Jako że jesteśmy osobami kontaktowym , podeszłyśmy do grupy osób które siedzieły przy innym stoliku z pytaniem w jakim języku rozmawiają. Pytanie skierowałyśmy do mlodego czlowieka który mówił po polsku.
Grzecznie odpowiedzał żę to język w jakim rozmawiają Żydzi w Izraelu bo z tamtąd pochodzi grupa jego przyjaciół.
Podziekowałyśmy i wróciły do swojego zajęcia jakim było konsumowanie jabłecznika. Jednak jeden z panow starszy juz czlowiek podszedl do nas i zapytał czy może sie przysiąść i z nami porozmawiać. Zgodziłyśmy się chętnie. Po chwili całe towarzystwo a było to kilka osób w róznym wieku , przysiadło się do nas i zaczęli opowiadać swoje historie. Najstarszy z panów był Żydem podobnie jak większość z towarzystwa, musial wyemigrować z Polski po wojnie z wiadomych wystkim powodów.-pogrom. , a losy rozrzuciły ich po całym świecie. Prawie co roku przyjeżdzaja do Polski bo choć żyją wiele lat w poza Polską czują się równocześnie Polakami i Polskę kochają.
Rottweiler jest jedna z moich ulubionych ras. Miedzy innymi ze wzgledu na ten ich stoicyzm. Raz w zyciu przestraszylam sie jednego. Weszlam do domu a tam do kaloryrefa przywiazane wielkie bydle zaczelo szczekac i sie rwac w naszym kierunku prawie ten kaloryfer wyrywajac ze sciany. Malo zawalu nie dostalam. Wlascicielka weszla do pokoju, pies przestal szczekac rwal sie nadal.
Maj to byl, cipelo itd., wiec usiedlismy na zewnatrz. Jak juz siedzielismy to pies zostal odwiazany, podszedl do mnie, obwachal polozyl tem ogromny(serio wielki) leb na kolanach i kazal sie drapac.
To wielkie bydle (pod warunkiem, ze widzialo, ze Wlascicielka nas zna) bylo tak niesamowicie przyjazne. Do kaloryfera go przywiazali na chwile przed naszym przyjazdem, bo inaczej przymus glaskania pojawilby sie duzo szybciej.
Tam sie tych psow szwendalo po terenie wiecej. Wiekszosc w kojcach (dla scislosci, to byla hodowla). Luzem biegaly tylko emerytowane psy. Te z wielkim lbem byl swego czasu strasznie omedalowany.
Jedno czego sie wtedy nauczylam, to ze jak sie kupi takie zwierze, to trzeba je szkolic. Zreszta jak to Zaba powiedziala, jak wlasciciel jest glupi, to pies na to nic nie poradzi.
A o koncertowo glupiej wlascicielce rottweilera innym razem.
Ide zrobic sobie sniadanie.
To byli wyjatkowi ludzie , wielu znich zrobiło kariery zawodowe a ich dzieci są często wybitnymi osobami. Tak opowiadali . Ten pan o ktorym wspomnialam zanał kilka języków i był bardzo inteligentnym czlowiekiem . Jednak Heleno było coś w ich sposobie opowiadania co nas przeraziło.
To był okropny żal i poczucie krzywdy do Polaków. Nigdy do glowy by nam nie przyszło, że tak mozna widzieć pewne sprawy i takie wnioski wyciągać. Wtedy zrozumiałyśmy że są wydarzenia w zyciu czlowieka które na zawsze i mimo wszystko zasłonią mgłą ,rzecywistość. Oni przyjeżdzali i rozmawiali a wręcz mówili o tym jak wygląda ich zycie i co myslą. To było bardzo pouczjące dla nas spotkanie . Byłyśmy pod silnym wrażeniem . Dlatego Heleno ta osoba która Cię zraniła pewnie w swojej nieświadomości to uczyniła. I prawdopodobnie będzi to dla niej trauma, bo ktos przez nią cierpi. Opowiadaj swoja historię komu możesz i kto bedzie jej chciał słuchać bo tak jak ja i siostra cos zrozumiałyśmy tak może inne osoby zrozumiają .Dorota jest pierwsza na tej drodze. Nie gniewaj się więcej, bo są jeszce inne osoby ktore chciały by Cie poznać. pozdrawiam. farmaceutka lat 50
A mnie jest szkoda lata – ciąg dalszy:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-13.html
Przeczytałam m.in. – http://wyborcza.pl/1,76842,5579849,Wkurzacz_czeski.html?as=1&ias=8&startsz=x .
Taak nemo. Zgadza się. Często daje się zauważyć ze właściciele czworonoga nie są w stanie zapanować na piesem, a wrecz przeciwnie, przejmują cechy piesa. Mało tego ubierają się i strzyga własne łepetyny na podobieństwo piesa. Ale to mi nie przeszkadza. A nawet lata mi to obojętnym kalafiorem do momentu kiedy nie powłazi się własnym bucikiem w cos co psina czy kocina pozostawi na planecie. Obojętnie jak by tego nie czyniła, na czworaka w przykucu czy zawijańca na dwóch nóżkach zabawnie kręcąc się w koło własnej osi. Nie należy do przyjemności wydłubywanie suchego pokarmu przetrawionego przez czworonoga z podeszwy camela czy też bugattiego czy innego trampka.
Kto ma zwierze, ma i obowiązki które nie powinny się ograniczać tylko do karmienia i poprawiania własnego ego. Przetrzymywanie zwierza w mieszkaniu na 10 bądź 25 piętrze według mnie, nie ma nic wspólnego z miłością do zwierząt. Podobnie zresztą jak beztroskie jego wytresowanie i pozwalanie na podskakiwanie na innych.
I wcale nie szokuje mnie reakcja w stylu gawla, który pisał 2008-09-11 o godz. 10:06 :
…………..
_ on nie podskakuje na wszystkich tak wysoko, podskakuje tak wysoko tylko na tych, których lubi.
w oku mgnienia chwycilem piesa za kark i wysyczylem:
_ gawel nie lubiec piesa!
I po sniadaniu.
Opowiesc o walnietym rottweilerze ma jakies 12-13 lat, bo o ile pamiec mnie nie myli bylam jeszcze w liecum, gdy zadzwonil telefon. (Wlascicielka owego bydlecia z poprzedniego postu nocowala u nas w czasie wystawy psow i podala komus nasz numer telefonu.)
Pani prawi placzac opowiadala mi hostorie swojej suczki Maszki (bo ten pies, to marzenie jej zycia), na ktora swiat sie uwzial. Hodowca, od ktorego kupila psa sie z nia skontaktowal i powiedzial, ze maja problemy z potomstwem pewnego psa. Wszystkie szczeniaki po nim maja zwichniete charaktery. Uczciwy byl, wiec zadzwonil z propozycja zamiany szczeniaka, bo ta suczka musi byc uspiona. Pani zareagowala histeria, ze jak to, ze przeciez to zywa istota, ze ona marzen nie oddaje.
2 lata pozniej nadal z psem walczyla (wlasciwie, to wielkiej walki nie bylo, ale o tym za chwile) i uznala, ze Wlascicielka jest jej ostatnia deska ratunku, bo przeciez ona tyle o tej rasie wie.
Tutaj nastapil opis wyczynow Maszki. Miala ona w zwyczaju pilnowania przedmiotow. Za kazdym razem czegos innego. W pewnym momencie corka Kobiety z Marzeniem weszla do pokoju i chciala ze stolu zabrac gazete. Pies uznal to za kradziez (akurat byl dzien na pilnowanie gazet) i skoczyl jej do gardla. Skonczylo sie na powaznym pogryzieniu reki. Przechodzenie pod oknami pokoju (gdy byly otwarte) wiazalo sie z ryzykiem Maszki skaczacej z okna na przechodnia, rzucajacej sie na sasiadow itp. Szkolenia nie pomagaly. Kobieta z Marzeniem liczyla, ze Wlascicielka ma jakas magiczna metode na wychowanie psa.
Zadzwonilam do W. z ta opowiescia na co uslyszalam bardzo krotka odpowiedz: Uspic.
Czy WandaTX jest bezpieczna – http://wiadomosci.onet.pl/1824831,12,item.html ?
Wraca temat usypiania. Podobno w dwu krajach Europy istniej mozliwosc zafundowac sobie uspienie. Nazywa sie to chyba eutanazja.
Holandia i Szwajcaria. Musi byc wspanialym uczuciem zaprosic grono przyjaciól i wrogów.
Tym pierwszym piekne zyczenia, tym drugim czego sami sobie zycza. Sciana otwiera sie i bohater ceremonii wyjezdza w pieknym fotelu do kolejnej strefy. Goscie jedza i pija a po pewnym czasie wraca mala skromna urna i zarzadzany jest pozegnalny toast.
Odczytanie testamentu w pózniejszym terminie aby nie psuc wznioslego nastroju ceremonii.
Czy ta mozliwosc dostepna jest tylko dla obywateli tych krajów czy juz obejmuje wszystkich obywateli Unii Europejskiej. Kto wie.
Pan Lulek
Panie Lulku,
z oferty korzystają również goście zagraniczni, a powrócić można w formie błękitnego brylantu 😎
Jeden z helweckich usługodawców nazywa się EXIT 😯
Panie Lulku goscie moga rowniez skorzystac, ale ta usluga nie jest latwodostepna. Zeby przeistoczyc sie w „blekitny brylant” trzeba przejsc testy psychologiczne, cierpiec na nieuleczalna chorobe itd, itp.
Hej,
co tu taka martwa cisza? Czy wszyscy myślą o brylantowej kolii? 😯
U mnie po obiedzie (sznycel z karczku z podsmażonymi pieprznikami żółtawymi, ziemniaki puree i fasolka szparagowa z czosnkiem), przymierzam się do podwieczorku. Z pieca pachnie ciasto ze śliwkami, a na dworze jakby się lekko przejaśnia i deszcz już nie taki gęsty. Należałoby pójść na spacer i przy okazji kupić jajka.
Bry.
ZIMNO!!! Kto wymyslił taka pogodę?! Na chójkę z nim, i to już! Wczoraj siapoło i mżawkowało, a dzisiaj co mi ze słońca, jak to ściema, wychodzi człowiek na dwór, a tu zimno.
Jutro Wrocław, a potem… Berlin? O ile Arkadius nas wpusci za próg, a jak nie wpusci, to sie włamiemy, a co! To by było okolo srodowego popołudnia. Berlin z Wrocławia mamy blisko, więc juz nie bedziemy sie telepać na Pomorze.
Jutro będę u Alsy, pewnie jej wklepię zdjęcia Zjazdowe, to przy okazji wrzucę na picassę. Wzęłam kartę 2GB, więc jest tego od groma, ale troche przetrzepię. O pierach mam osobna opowieść ilustrowana, to też potem, na picassie. Tymczasem idę celebrować urodziny Takiego Jednego Siwego.
Trzynastego nawet we wrześniu jest wiosna 😉
errata: „siąpało” oraz „O piesach”
Pieprznik żółtawy, smaczniejszy od kurki i suszyć można
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Grzyby#5093100231558419746
Alicjo,
czyżby Twój Silverback miał dziś urodziny? Wszystkiego najlepszego 😀
co ta kobieta jada, naprawde jest zadziwiajaca a rodzina co na to?
Pyra na nic nie ma czasu, więc w skróciena obiad rozmrożone curry z kurczaka i warzyw , a na deser lody z trauskawkami i bitą śmietaną. Placek ze śliwkami też jest. Młoda poszła wyprowadzić psa i ja skorzystałam.
z pod moraga,
dla Twojego uspokojenia informuję, że te grzyby zbierał i dobrowolnie jadł również mój Osobisty. Tylko proszę bez sarkazmu, że będąc moim mężem każdy by zjadł, nawet muchomora 🙄
wlasnie sie zastanawialem od kogo sie nauczylas zbierania takich grzybow i odwagi do wyprobowania ich, w Polsce sie nie eksperymentowalo na takich okazach albo ja ich nie widzialem
Tak Tereso, do nas dociera dopiero silniejszy wiatr, (8:36 rano) – plot jedynie musimy wzmocnic bo stary i moze sie zalamac
Odwolalismy wyjazd do Austin, gdzie nasza corka w college, Austin tez z boku glownego huraganu. To glownie zeby sie nie pchac na drogi, jest zarzadzona ewakuacja i autostrada 35 zapchana. No i co za przyjemnosc wycieczka w deszczu i huraganowym wietrze.
Dostalo Galveston, cale wybrzeze, Houston z wiekszych miast. Fale niewyobrazalne, Galveston ewakuowane.
Wlasnie zaczyna padac.
Pozdrawiam
z pod moraga,
to było tak. Na początku była ciemność… i słowo. Pardon. Na początku ja mieszkałam w Polsce i tych grzybów nie znałam, ani nie widziałam. Osobisty mieszkał w Alpach i zbierał tylko rydze, bo był przekonany, że nic innego jadalnego tam nie rośnie 😯 W Polsce nauczył się zbierać kurki, borowiki, podgrzybki i kozaki, a w Norwegii i Finlandii – kozaki i borowiki. Jak się lepiej przyjrzał leśnemu podłożu w swojej ojczyźnie, to stwierdził, że potrzebuje książek o grzybach, no i się zaczęło 😯 Eksperymentujemy jednak tylko z grzybami, których na 100 procent nie da się pomylić z trującymi 😎
a ten nr5 z albumu grzyby to tez. Tak bez jaj?
Alicjo drzwi beda tylko przymkniete. Wystarczy wsadzic karte kredytowa w szczeline na wysokosci zamka. Sezam otwiera sie i juz jestes w srodku.
Wando, dzięki że się odezwałaś. Być nawet „z boku” kataklizmu jest ciężko, a przecież nie da się przewidzieć co dalej. Współczuję. Też pozdrawiam, T.
Arkadiusu,
ten – jeszcze nie. Ale ładny jest, nieprawdaż?
oj prawdaz prawdaz !!!
mialem watpliwosci co do grzyba strawnosci.
Wando XT jak masz huraganu i fal w nadmiarze to prosze podeslij do mnie.
Od nadmiaru natury lepetyna nie robi tego co internet nad Narwia.
U mnie ani huraganu, ani fal, ale dawka deszczu na cały wrzesień spadła już do południa 🙁 Głowa od tego jeszcze nie boli, bo nadmiar gromadzi się w jeziorach i przerobi się na prąd, ale w kościach zaczyna łamać, drogi i szyny poblokowane kamieniami i rumoszem, a przełęcze zasypał śnieg 🙁 Pora ruszać na południe…
Najpierw plot podparty i wiewiora
Wiatru troche – dab slicznie szumi ale tego jeszcze nie potrafie nagrac.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/2008_09PlotIWiewiora?authkey=bOf0g-ciKyw#5245528240377630786
nie wiem jak skopiowac dobrze link do poszczegolnego filmiku – za kazdym razem cos przeklamuje
http://www.cnn.com/video/
tu jest duzo fal z TX jak ktos lubi fale
np:
Ike bringing huge waves
waves batter Galveston Island
waves power over seawall
storm takes down flag pole
sliczna jest ta muzyka wzburzonego morza
Uuu niedobrze. Chyba złota polska i europejska jesień poleciała z nami do Walii. Ciepło, słonecznie (z małymi przerwami). Tubylcy odziani bardzo skąpo. W poniedziałek o świcie wracamy. Spróbuję przytaszczyć trochę słońca 😀
Tak jest, Silverhead postanowił się urodzic trzynastego, życzenia przekazałam i przekazuję podziekowania za. Były kuzynki z Ziebic, ale umknęły przed zmrokiem, a my sie wybieramy *do klubu* na druga część rozrywki. Jerz mówi – kultura, kiedys to sztachetą w plecy obcych przeganiano, a tu nic podobnego.
Zimno jak jasna cholera, czyzby przymrozek się szykował?!
Alicjo,
czy tym razem pamiętałaś o kindziuku?!
Albo o kumpiaku?
Alicjo nie pokazuj się w berlinie bez laski kiłłądzia!
😆
Melduję się kulinarnie. Przerobiłem dwie skrzynki malin. Okazja była , chłop wiózł do skupu cały samochód. 4 zł za pół kilo . Miałem nie wziąć?
Pięć litrów nalewki już się gotuje do spożycia , zrobiłem wbrew przepisom i zdrowemu rozsądkowi. ale smakuje nieźle .Konfitura malinowa wyszła że palce lizać. Mam jeszcze do przerobienia na przecier 18 kilo pomidorów co je nabyłem metodą kupna w zaprzyjaźnionej hurtowni. 1.20 zł za kilo. No co miałem nie kupić?
Jak by chciał ktoś wywieźć gotowe przetwory to zapraszam jak Pana Lulka . Słoiki mile widziane.
O czym donosi Miś Zakrętka
Niedawno wróciłam do domu z objazdu hodowców i od progu wiadomość: Krótkiego, małego Krótkiego, zagryzły wiejskie psy na pastwisku. Wszystko przez cieczkę dożycy. Ona na podwórku a tamte za płotem, widać ta mała durnota wylazła. Już pisałam, że mój zwierzęcy doktor zawsze mi mówił, że jamnik to nie jest pies na wieś, jest za bojowy i nie zdaje sobie sprawy, że jest mały. Ale ten gówniarz miał ledwo osiem miesięcy a widać już poczuł się dorosłym psem
Biedak maly, ale nawet osiem miesiecy dobrego zycia to jest juz cos. Bedzie sobie mieszkal na jekiejs gwiazdce i bedzie dalej dzielnym psem.
Stara zaba
Ty patrzaj, jakie to wrazliwe ludzie pod tym moragiem? A jakie fiozofne, a jakie poetliwe?? Mój niger (bo jest bardfzo czarny i najpierw dostal to imié. bez zadnych podtextów) ma taté – posokowca bawara i mamuské labradorno-retriwertowá. No trudno o lepszego nosa, zwlaszcza ze rodzice oba polujáce. No wiéc ta ciapa i sierota pierwszy we wsi czuje, która laska bédzie za chlopakami sié rozgládac (mówié o psach) i pierwszy idzie sié wpisac do kalendarzyka. Byl klopot na poczátku, bo wszyscy po kolei wypychali go z kolejki, lecz nim wypchli, to wprzódki tylek skopali. No i jedzilem ado naszego veta na te wszystkie zszywania (za przeproszeniem) dupy. Pan sie nie martwi, panie wojtku, mowil widzác ze sié wstydzé za tégo slimaka, przyjdzioe czas i to on kolejké bédzie ustawial. I tak jest wlasnie – nikt se tera na wiosce, hekhem…, nie pobzyka, bez zgody i wiedzy. A ile kundli teraz czarnych?
Jamnik to nie tylko na wies nie jest. On wogóle nie jest. No chyba ze na kurpiach! A, to co innego! A, to w porzádku, bo bardziej zezwierzéconego psa to nie ma. I moze racjé majá pod morágiem, ze te 8 miechów to takiemu zupelnie styknie? 😉
Pyra się zmartwi 🙁
Stara Żabo, trudno przejść nad takim wydarzeniem do porządku dziennego. Każdy, kto doświadczył podobnej straty to wie, a tu jeszcze Krótki zginął tragicznie od agresji swoich braci. Współczuję.
Haneczko, jeszcze w Walii? Jak minął dzień?
Wleźlismy na ostatnią górkę, Tereso. Szkoda, że nie mogę zabrać jej ze sobą, razem z kawałkiem morza. Potem był normalny, domowy obiad, bo ile można się umartwiać 😉
Zebrałam nasina osobiście mi nieznanego, potwornie kolczastego krzaka. Taki niby jałowiec, ale ma kwiatki jak żarnowiec. Ciekawa jestem czy zaakceptuje naszą wieś.
Teraz siedzimy sobie grzecznie przy bardzo dziwnym jabłkowym piwie. Pan mąż czyta legendy irlandzkie, a ja Odkrywanie Europy Mączaka (podróże XVI-XVII w.). Z dołu dochodzą intensywne odgłosy z walijskiego pubu, w którym nasz córasek tyra za barem, zarabiając na czynsz, wikt i opierunek. A bardzo smarkaty kot córaska pomaga mi pukać w klawiaturę.
Sprawa wydała się zgodnie z planem.
Myślę oczywiście o podblogowej akcji KKW. Jako ten który ją
wymyślił, uruchomił i koordynował chcę wyjaśnić wszelkie wątpliwości
jakie pojawiły się po ogłoszeniu przez Alicję na blogowym Zjeździe
nieszczęśliwie zakończonej historii wędrującej książki.
Nie chcę Was zanudzać ale historia to długa….
Wymyśliłem wysłać w podróż dookoła świata mój własny egzemplarz
książki Gospodarza „Męskie Gotowanie” tak by wędrując sztafetą
zbierała w sobie dowolnego tematu wpisy blogowiczów.
Finałem miało być przesłanie tak „przyozdobionej” książki jej Autorowi.
Poprosiłem uczestników Akcji aby w miejscach gdzie goszczą
książkę robili jej zdjęcie, by było jak w „Amelii” – aby powstała taka
fotograficzna dokumentacja książkowej wędrówki.
Tak też było, Uczestnicy robili zdjęcia, przesyłali mailem do mnie,
ja je drukowałem, pakowałem w koperty i wysyłałem do Pana Piotra
na adres Polityki. Niektóre z nich pewnie widzieliście, publikował je
na blogu Gospodarz – była to dla mnie, jak i dla Tych których zdjęcia
tu się pojawiły wielka frajda!!
Zaczęło się w listopadzie ubiegłego roku, jako pierwszemu, na osobistym
spotkaniu, przekazałem książkę Torlinowi. Następnie wedle koordynowanej
osobiście drogi przeszła przez ręce : Teresy Stachurskiej, Iżyka,
Arkadiusa, Alsy, Pyry, Młodej Pyry, Marialki, Ryby, Wojtka z Przytoka,
Misia, Pana Lulka, Magdaleny, Pani Zosi Xięgarki, PaOlOre, Nemo,
Andrzeja Szyszkiewicza, Any, Nirrod, Slawka i Heleny.
Fotograficznie było tak :
http://picasaweb.google.pl/antekglina/KKW#5220301873588107618
Na podstawie tych zdjęć Echinda sporządziła i przesłała mi opis książkowej
wędrówki na płycie CD do przekopiowania wśród zjazdowiczów.
Dołączyła nawet stosowne naklejki na płyty i wkładki – książeczki do pudełek.
Jako że nie byłem obecny na Zjeździe poprosiłem Alicję o przekazanie
Zjazdowiczom prezentów od Echindy oraz upoważniłem Ją do opowiedzenia
całej historii KKW od jej radosnego początku do smutnego końca.
W drodze od Heleny do Alicji książka bowiem zaginęła.
Helena dysponuje oficjalną informacją od poczty JKM, jak też przyznanym
przez w/w pocztę odszkodowaniem za zaginioną przesyłkę.
W tym miejscu akcja upadła…..a książka miała jeszcze odwiedzić Alicję,
Lenę czyli Tuśkę, Anię Z., Kucharkę, Wandę TX….pofrunąć do australijskiej
Echindy i wrócić do Polski by odwiedzić jeszcze kilku nowych blogowiczów
a w końcu ze stosowną dedykacją trafić w ręce Gospodarza jako wyraz
naszych dla Niego sympatii.
Ale zaginęła, plany wzięły w łeb. 🙁
Rozumiecie…książka zaginęła….!! Nie będzie więc tak jak miało być…
Ale staram się jakoś z tego wykaraskać, informuję więc że ( być może )
….c.d.n.
U nasz na Kurpiach to większość psów ma krótkie nóżki ale z wyglądu to one owczarki niemieckie. Taka rasa. Jakby wilk z jamnikiem. Mówią że sie nie da ale widać sie udało . Pewnie dla kawału podstawili taboret albo niepotrzebny rondel. i wyszło U nasz na Kurpiach to ludzie pomysłowe so.
Nie na darmo mówio ,że Kurp za zmysłami całen czas chodzi.
Ja na ten przykład to zamiast spać to rżnę na okrągło. Od piątej rano jak zaczynam to o północy kończę. Tak dzień w dzień. Znaczy drugi dzień. A co urżnę to muzeum. Robotę biorę do domu jak na państwowej robocie przystało. Inni to biorą jakieś papiery a ja to rżnę na okrągło . Po godzinach. Nawet dyrekcja mnie pochwaliła za to rżnięcie po godzinach. Bo u mnie to jest tak ,że jak co urżne to od razu widać i ludzie przychodzo i patrzo na to co urżnąłem. I nawet im się podoba.
Tyle tylko ,że to co rżnę teraz to pokażę za tydzień.
Dobranoc Państwu.
A zapomniałbym : To co dziś urżnąłem to jutro będę zszywał. I kleił.
Bardzo serdecznie dziękuję . Bardzo serdecznie
Haneczko, o kwiateczkach na tym niby jałowcu opowiesz? Kiedy kwitnie, jak mocno, w jakim kolorze, jakie duże te kwiaty, jak i sam krzew? Może u mnie byłoby mu znośnie? Lubię kwiateczki i zielone też.
Antek, z rachunku wynika że jedna przesyłka na ca dwadzieścia ginie…
Tereso, to coś w tutejszym klimacie kwitnie w permanencji, ale jak szalone w maju. Teraz jedne kwitną, inne owocują. Kwiatki kształtu tych z żarnowca, ale wyłącznie jaskrawo żółte. Jak wrócę do domu pogrzebię w książkach i może go znajdę. O postępach hodowli oczywiście doniosę. Ogrodem dzielę się chętnie, byle tylko chciało urosnąć 😀
O kurka zesz wodna, antek sie odnalazl i moja beczka. A juzci, ze ani kapucha, an ogóry w tej beczce ino „tu wlata, tam wylata – aqua destilata”. A za pustym kieliszkiem przepis na najlepiej uduszonego jelenia w tej czésci mlecznej drózki! A co sié szanowne kierownictwo nabiedzilo, zeby to ludzkim charakterem pisma przepisac i jeszcze gdzies przy moscickim pomiescic?! Wtedy to wlasnie wyslalem swojego pierwszego w zyciu maila do, uwaga!, Niemiec. Do samiuskiego Berlina, gdzie mieszka Arkady.
Misiu. tekst swietny 🙂 Drobniuchna zupelnie uwazka orto – nie „urználem”, a urzlem i nie „zszywal”, a zeszywal powinno byc 😉
Haneczko, może przywieziesz parę ziarenek dla mnie? Będziemy eksperymentować we dwie. Białystok to zielone miasto, co dowodzi że rośliny tu się dobrze mają.
Jerzorowi – wszystkiego!
Alicju! (zdjécie 71) Jakiez on ma wielgachne te dlonie?!
Jak tylko powrócę na ojczyzny łono będę w gotowości. Oczywiście, że wyślę nasionka. Podaj tylko adres rolewska@op.pl
Haneczko, już wysłałam. Dziękuję.
W adresie Młodsza, a tekście całkiem nienajmłodsza Pyra.
Stara Żabo – nic nie powiem, bo co tu mówić. Przez te uczucia, psiakrew, niejeden młodzian życie stracił. Dobry nastrój straciłam przez te wieści i na zapas martwię się o mojego paskudę. Odpięty ze smyczy znika natychmiast i udaje, że mnie nie ma, nie słyszy, nie widzi, wraca kiedy ma ochotę. Niech tam Krótkiemu miękko na chmurce psiego nieba będzie.
O urodzinach Jerzora przeczytałam dopiero teraz, ale jak on ma w ten sam dzień, co mój Syneczek, to już nie zapomnę. Wszystkiego dobrego Jerzoru życzę.
Haneczko – poguglaj pod „janowiec”
Na obiad dzisiaj kotlet karkowy w sosie grzbowym, kasza gryczana i ogórki. Placek jest od wczoraj.
To tyle, bo mnie zaraz wyrzucą.
Wy mi lepiej napiszcie, skąd ja ten kindziuk mam wziąć i z czym to sie je ( słyszałam, nie widziałam i nie jadłam 🙁 )
A tymczasem idę robic poranne oblucje, bo koło południa mam zamiar zameldować sie u Alsy. Trzeba tynk na twarz i takie rzeczy 😉
Dzień dobry wszystkim i życzę przyjemnej oraz pogodnej niedzieli z podkreśleniem na „pogodnej”, u mnie póki co pochmurno i zimno.
Nirrod!
Ja to najbardziej lubię kundelki, są najradośniejsze, najwdzięczniejsze i strasznie szczekliwe. Sam mam takiego, zakładanie alarmu w domu? A po co?
Antku!
I co komu po odszkodowaniu! Szkoda, że zaginęła.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-14.html
Znalazłam spory artykuł o żarnowcach, szczodrzeńcach i janowcach – http://dom.gazeta.pl/ogrody/1,72161,4148886.html?as=1&ias=2&startsz=x . Na Podlasiu żarnowce występują w lasach i zdarzają się w ogrodach, ja tu też jeden miałam, dobrze znosił zimy, ale nie ostatnią. Powyższy tekst pozwala się domyślać, że może było mu za sucho. Różowego szczodrzeńca zjadły mi ślimaki, ale u koleżanki jest przepiękny krzak. Nie dość, że obficie kwitnie, to ma ładny odcień zieleni a i pokrój atrakcyjny. Rośnie wśród miniatur iglaków i róż. Janowców nie widziałam.Sadzonki żarnowców i szczodrzeńców są w sprzedaży, janowce wynalazła Haneczka z dala od tut. szkółek i ogrodniczych sklepów. Zobaczymy czy się tu przyjmie.
Alicjo,
jeśli jeszcze nie ruszyłaś w drogę do Wrocławia, to informuję, że przy autostradzie pod miastem jest Tesco, czynne w niedzielę. Tam na stoisku mięsnym zapytaj obsługę o kindziuk i kup, jak jest – cały. To jest ca 1,7 kg. Bywają też mniejsze. Płatne kartą. Albo jutro we Wrocławiu w sklepach ze stoiskiem mięsnym. Jest tylko jeden producent, więc nie ma obawy pomyłki. Bywa też w porcjach – pokrojony i zapakowany próżniowo. Osobiście preferuję ten świeżo krojony.
Nic z tego, szanowne Panie. To tutaj jest iglaste, kłujące niemożebnie. Niewysokie (tak do metra najdalej jeśli rośnie samotnie w ogrodzie), rozłożyste, bardzo gęste, mucha nie przeleci. Kwiatki podobne.
Alicjo, w moim sklepie kindziuk jest, a ja przecież prowincja. Porządny SAM z mięsnym stoiskiem powinien załatwić sprawę. To cudo drogie i przyznam, że jeszcze nie kupowałam.
Nemo – http://pl.wikipedia.org/wiki/Kindziuk . Kindziuka produkują też firmy białostockie. Pewnie nie tylko.
Czyli, Haneczko, nowe chaszcze będziemy próbować pielęgnować na polskiej ziemi?
Z zapałem, Tereso 😀
Haneczko,
przypuszczam że to to.
Kolcolist europejski, Ulex europaeus, choć występuje miejscowo w zachodniej części kraju jest u nas gatunkiem obcym a z obszarów
przyrodniczo chronionych zalecana jest jego eliminacja.
Pewnie fajny może być z niego żywopłot, ale jeśli rozsiewa się tak jak żarnowiec to trzeba uważać!
To jest to Antku! Też już zdążyłam pomyśleć, czy aby nie nabroję czymś ekspansywnym. W ogrodzie parę krzaków upilnuję (jeśli zechcą wyrosnąć). Kurczę, nie chciałabym dla kaprysu narobić szkody. Dziękuję za informację 🙂
http://www.atlas-roslin.pl/gatunki/Ulex_europaeus.htm
Haneczko, tu też zdjęcia – http://tabaza.info/modules.php?name=Tabaza&file=index&op=Szczegolowo&tid=160 .
Tereso,
ja dotąd kupowałam i dostawałam kindziuk tylko z PMB Białystok, stąd wniosek, że to jedyny producent „eksportujący” do zachodniej Polski, gdzie Alicja akurat przebywa.
http://hipernet24.pl/prodinfo.php?item_id=15075&pkt_id=&pro_id=&char_id=
Dziękuję Marku. Na tym blogu człowiek nie zginie. Nigdy nie spotkałam się z tym w Polsce. Kłania się Koziołek Matołek 😉
W Poznaniu kupuje się albo orginalny kindziuk pakowany próżniowo, albo wyrób f-my Mróz. Ten drugi chociaż drogi jak smok, nawet się nie umywa do orginału, a na dodatek ma jakąś paskudną przyprawę. Nie lubię.
Wszystkich przyjaciół Heleny proszę o zaciskanie za nią kciuków. Ma poważnie chorą Mamę po zabiegu chirurgicznym i poleciała do Stanów. Sprawa wynikła nagle
Haneczko,
ten ulex jest na liście 100 najgorszych inwazorów i znad Atlantyku rozprzestrzenił się już prawie na całej Ziemi 😯 Uważaj, bo nasiona i pędy są dla człowieka bardzo trujące, natomiast smakują kurom i bydłu.
Najgorszym neofitem-inwazorem jest barszcz Heracleum, obca też jest robinia (akacja), topinambur, bez, budleja itd.
Do nieszkodliwych neofitów należą ziemniaki i pomidory oraz… fiołki 😯
Bardzo smutna wiadomość , Pyro.
Ciekawe, czy polski kindziuk ma tyle wspólnego z litewskim co polski chleb wileński z pieczywem wileńskim? 😉
Oj, to raczej sobie daruję, Nemo. Coś on za agresywny. Nawiedzają nas czasem kury sąsiadów, nie chcę mieć na sumieniu. Jak stwory są w stanie jeść drut kolczasty 😯 Szkoda, tak dekoracyjnie wygląda 🙁 Fiołki pięknie mi się plenią, bzy pod kontrolą.
Tereso, zdecyduj czy nadal chcesz nasionka.
Co za dzień 😯
Trzymam kciuki za Helenę, żeby ten stres zniosła bez wielkiej szkody.
Żabo,
szkoda tego psiaka 🙁 Pewnie nie zdawał sobie sprawy ze swoich gabarytów wychodząc na harce w obronie damy 🙄 Ciekawe, że te inne psy nie walczyły między sobą, tylko zgodnie rzuciły się na „uprzywilejowanego”…
U mnie pogoda pasująca do nastroju i vice versa 🙁
Haneczko,
ja nie chciałam Ciebie zniechęcać, bo ta roślina kiedyś i tak w Twoje okolice dotrze. To było tylko ostrzeżenie. Kurom nie szkodzi. Poza tym, jako roślina motylkowa, wiąże azot z powietrza i użyźnia ziemię. W Anglii rozpowszechniła się jako element walki z plagą królików 😯
Pamiętam walkę z bzem w naszym ogrodzie 🙄
Alicja tutaj.
W domu pachnie prawdziwkowo, będzie sos do gołąbków. Na razie plotkujemy. Jerzor wrzuci zdjecia (obiecał), to cos zmontuję, wrzucę na picasse. O ile sie nie zagadamy, rzecz jasna.
Dzięki za wskazówki co do kindziuka, najwazniejsze, zebym wiedziała, gdzie szukać 🙂
Wpisy czytam po łebkach, bo tak to jest w podróży.
Wyrazy dla Starej Zaby z powodu Krótkiego.
Pozdrowienia dla Heleny ode mnie i od Alsy – niech się trzyma.
Trzymaj się Heleno, serdecznie pozdrawiam!
Helenko, zajmując się Mamą pamiętaj by i siebie nie zaniedbywać. Przez rozum i mimo, że to trudne. Życzę zdrowia Twojej Mamie i Tobie !
Haneczko, piszę się. Mam gdzie zahodować kępę zimozielonej rośliny długo kwitnącej. To, że się silnie rozrasta nie jest przeciwwskazaniem, nawet lepiej. To że kłuje to w tym przypadku też zaleta.
No wlasnie zaleta, ze kluje a jak ktos zobaczy kempe i bedzie sie chcial udac spokojnie w tzw. krzaki to go rozne przykrosci spotkaja, tak sie blizniemu zyczy.
Zdrowie Mieciowej po raz pierwszy!!!
Alicjo,
tu jeszcze jedna wskazówka, jak ma wyglądać oryginalny (podlaski) kindziuk vel skiłłądź:
http://www.kindziuk.com/
z pod moraga,
Ty się skarżysz, czy popierasz sadzenie kolczastych krzaków? A może zamiast płotu koło wysypiska rozważycie również jakiś żywopłot, najlepiej z ładnie kwitnących i mocno pachnących roślin, to i parametry powietrza się polepszą i widoki będą ładniejsze, bo motylki przylecą…
Od następnych gości z Polski zażyczę sobie kindziuczków 😎
Dobry wieczór.
Przyłączę się może do toastu Misia na okoliczność Mieciowej.
Zatem zdrowie Mieciowej po raz drugi. ( Gin lubuski, lód, sok z grapefruita 🙂
gin+tonic+cytryna+lod=warto sprobowac
Gin mozna zastapic wodka,ta sama kombinacja,to jest klasyk takze nic nowego.Jakosc ginu jest wazna,ale to kwestia smaku.Ja pijam od czasu do czasu przymusowo,osobiscie gustuje w trunkach irandzko-szkodzkich, w tych osiemnastoletnich,czas odgrywa tu ogromna role,dojzewanie widac ma swoje zalety.
gin+cin(zano)+sok pomarańczowy (świeżo wyciśnięty)+lód
Wróciłem . Dokończyłem to co wczoraj zacząłem. Niedziela i napić się porządnie nie można , bo jak sobie pomyślę że moja ma 96 zębów to picia mi się odechciewa. Jednym słowem blady strach .
Ale za to jak się wyrażę po Iżykowemu to se pozeszywałem to co urżnąłem. Palce w komplecie.
Teraz to idę spać bo piąta za sześć godzin i znowu to samo. Końca nie widać . No nie, tak to nie schrubłem żeby stracić koniec sprzed oczu , ale dużo jeszcze przede mną .
Choć kto to wie?
Bardzo serdecznie Dobranoc Państwu.
Helena już tu pewnie nie zagląda. Ale mimo to i ja ślę jej przez ocean wyrazy wsparcia, może je wyczuje… 🙁
I Bobik się nie pokazał?
Szukałam wpisu Bobika, a znalazłam – http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=576#comment-83543 . Nie zobaczyliśmy, bo moderator „wypuścił” poniewczasie, a nadawczyni może nie wie, że wpisy są już ujawnione?
Sok z pomaranczy do tego lod i twoj chlod.
Heej, dlaczego bym się nie miał pojawiać? :- Tylko nawał gości mam! Krakowskicih do spodu! Hej, zielony mosteczek!
Helenie się w tej w chwili tak poskładało, że ja osobiście, po prostu proszę – bez jej upoważnienia – o chwilę przerwy. Są rzeczy ważniejsze od blogów. Proszę!!!!!
Pyra będzie dzisiaj miała zwariowany dzień. Młodsza poszła do roboty, terminy ją gonią, bo do środy ma pilną robotę wykończyć, a tu wszystko jeszcze w lesie, o 10.00 przychodzi pan z karcherem żeby dywany po wychowywaniu Radka do porządku doprowadzić i przy okazji umyje okna. Młodsza zarobiona, więc starsza po wypisaniu tego wszystkiego musi przygotować mieszkanie. Wynieść rośliny z parapetów, zrobić miejsce na balkonie na różne takie usunięte czasowo z mieszkania, polecieć odkurzaczem Kiedy już pan przyjdzie i odepnie firany, to trzeba będzie je wyprać i zasłony też. Radek będzie się napraszał o wyjście – jednym słowem mogę tego wszystkiego nie przeżyć w zdrowiu i szczęściu.
Trzymaj sie Heleno !
Wszyscy jestesmy myslami z Toba i Twoja Mama
Pan Lulek
Dzień Dobry się z Wami
jestem przeziębiony
za oknem ponuro
zrobiłem wczoraj cudny rosół i makaron do niego
mam jeszcze na dziś
więc kuchnię zawieszam na kołku
no może zrobię pastę jajeczną
bo jajka już ugotowane
Dzien dobry!
Zimno i pada. Tego rosolu to bym sie napila, ze ojoj i z makaronem tez zjadla, nawet zaraz 🙂 .
Ide niebawem na zakupy, to sobie chyba tez rosol zapodam. Makaronu tylko nie umiem zrobic, wiec bedzie rosol w wersji pitnej.
I zaraz kawa, bez kawy sie nie da.
Milego dnia!
Sprawozdaję, że leczo udało się znakomicie.
Zrobiłem gar jak dla pułku wojska ( raczej drużyny) jednak na dzisiaj to już zostały ostatki. Wiadaomo : kto jada ostatki ten piękny i gładki.
Prawie taki jak ja 😉 ( taki jestem głaki bo wczoraj się ogoliłem po miesiacu niegolenia).
Ajerkoniak robiłem pierwszy raz. Ale bestyja zrobiła sie gęsta. Podobno od spirytusu. Jednak moc posiada odpowiednią – wlałem zamiast wódki spirytus. Oczywiście tylko 2/3 tego co wynikało z przepisu.
Koleżanka-małżonka wyjadała łyżeczką z kieliszka.
Jutro maślaki duszone. 🙂
Dzień dobry.
Powiem krótko- zimno! 🙁
Alicja tutaj.
Wy mi nawet nie mówcie. Pogoda dodu…pna. Namieszaliście mi z tym kindziukiem że ho-ho. Kupię pierwszy lepszy kindziuk, jaki mi sie napatoczy. To jutro. Dzisiaj, mimo paskudnej pogody wyruszamy na wieś, a jutro planuję mini-zjazd moich bywszych pakłonników. Dwóch juz sie zapisało.
Pan od okien i dywanów przyjdzie dopiero o 12.00 więc Pyra teraz z psem wychodzi, bo biedak już płacze od godziny. Na obiad będą smętne resztki wczorajszej uczty. Ponadto poszukuję eliksisu młodości – nie chodzi o urodę i męskie westchnienia, tylko o siły i sprawność. Dobrze, że nikt nie słyszy, jak klnę pod nosem.
To dobry pomysl z goracym rosolem od samego rana.
Tez skocze do samu. Kupie kogucika. Wrzuce do kubka z goraca woda. Zamerdam widelcem i lykne.
Mam wprawe w lykaniu po lykendzie. Ostatnie dwa dni podobne były to tej piosenki:
http://www.wrzuta.pl/audio/fHE9rDgUaw/bols
Różne rzeczy już gubiłam, ale psa po raz pierwszy. Poszedł diabli wiedzą dokąd i nie wrócił na wołanie, a ja zziębłam okropnie. Więc poszłam do domu, a diabełek niech się martwi. Zejdę za pół godziny spojrzeć, czy łaskawie wrócił do „mojej” ławki
Już wrócił. Usłyszałam piski przy windzie, a moje utrapienie stoi przed windą i czeka, żeby go ktoś wpuścił. Koniecznie chciał zjechać na dół. Wzięłam za szeleczki i bez nikakich względów wniosłam do mieszkania. Teraz niech siedzi.
Ajerkoniak lyzeczka?
O joj joj, wydaje mi sie, za dawniej polecono mi zupelnie inny przepis, bez lyzeczki
mianowicie:
nalewasz pol szklanki spirytusu
bierzesz gleboki wdech
przechylasz zawartosc do gardla
przelykasz
teraz nastepuje gleboki wydech, inaczej moga pluca nie wytrzymac
i sprawdzasz czy je jeszcze masz, no wiesz co?
tak mi się wydaje ze wielbicielem ajerkoniaku był rowniez M. Jackson.
on czesto, nawet na scenie sprawdzal czy mu jeszcze nie odpadly.
Tez mam rosolekw domciu, u nas 12 stopni plus ale milo bo swieci slonce. Oczywscie, ze jak przeczytalem o tych nasionach i mozliwosciach zywoplotowych to zamarzylo mi sie takie podpietro z tych roslni pod naszym eko-plotem. Plot musi byc, przyznam sie, ze ja pracuje w dwoch oczyszczalniach jednej bylej z ubieglych wiekow, ktora tworzy teraz jakby skansen i tam stawiamy takie ploty plecione z galezi, sadzimy rozne rosliny a wieza wodna sluzy jako cel wycieczek dla rodzin z dziecmi, gdyz robimy tam rozne spotkania i zajecia dla maluchow.
Druga oczyszczalnia przejela miejsce te starej i jest bardzo nowoczesna, lezy nad bradzo stara rzeka lub lepiej jej kanalem i tam tez chcemy wprowadzic troche naturalnych elementow. Zywoplot tez by sie przydal ale odwiedza nas pies, czarny jak smola i kudlaty, niskie nogi ale postura owczarka i pokrecony kudlaty ogon. Z wzgeldu na masc nazywa sie Mefisto, czyli Mef, i juz z tym plotem jest klopot bo nie wiemy gdzie zrobic miejsce na przejscie dla psa a tu teszcze kolczasty zywoplot i do tego trujaca roslina. Motylki owszem samo marzenie…..
z pod moraga,
jeśli ten pies jest z popularnej rasy niskopiennych i mrozoodpornych, to on jest inteligentny i przejście sobie znajdzie, gdziebyście nie zrobili 😉 Żywopłot może być mieszany, nie wszystko kolczaste. W kolczastych (tarnina, głóg) lubią się gnieździć słowiki…
Wreszcie wyjrzało słońce, wysechł asfalt i pokazały się zaśnieżone szczyty, od razu cieplej na duszy 🙂
o nie nemo
U nas ciec lub jak kto woli dozorca bloku, celowo zageszcza zywoplot by psy i koty tam nie chodzily. On mowi ze nie bedzie na psy i koty zapie….l by mu na trawniku sra.. i szcz…. Trzeba przyznac, ze on ten ciec, bardzo dba o trawniki. Jak jest sucho to podlewa by roslo. Jak urosnie to scina by ladnie i swiezo wygladaly. I wlasnie przy tym strzyzeniu sie bardzo denerwuje jak natrafi scinarka na g….
Najlepiej to nie bywac w poblizu jak on te trawe kosi. Uszy puchna od tego co on wygaduje, a i zapachy malo przyjemne. Tak mi sie zdaje, ze ciec cieciem, ale ma duzo racji z zageszczaniem zywoplotu.
Wystawil nawet na srodku trawnika taki znak. Jest podobny do znaku zakazu tyle ze przekreslony jest na czerwono pies w pozycji kucajacej, a z pod ogona opada mu taki kawalek na zielony trawnik. Nie wiem czy psy taki znak dostrzega pomimo ze ustawiony jest na wysokosci o.5 metra. Ale wlasciciele pieskow powinni dostrzec go, jest badzo wyrazna i dostrzegalny nawet w slonecznych okularach.
juz mi lepiej po koguciku
Ciekawe Gawle co Twoim zdaniem miało odpaść mojej żonie? 😉
To Ona jadła łyżeczką.
Twój sposób-przepis tysz pikny. Jednak piszesz pół szkalnki spirytusu , ja użyłem całą – ciekawe czy tak sie da wypić?
Może jednak zostanę przy swoim sposobie 🙂
Zbyszku, ja bardzo prosze nie badz na mnie zly.
Ale slyszalem ze sa takie szczesliwe kraje na swiecie w ktorych mezowi i zonie odpasc moze po czyms takim, to samo. Tutaj jest jeszcze daleko do tego. co innego odpada. 🙁
http://kulikowski.aminus3.com/admin/image/2008-09-15.html
@ Alicja vel Alsa o 09:36
jesli uwazasz ze ja jestem pierwszy lepszy to zrob jak uwazasz.
ale nemo ma jak zwykle racje. malo tego, pokazala na obrazku jak toto wyglada. ja sie z nemo zgadzam. Ma byc wlasnie takie, a nie pociete na kopiejki i zapakowane w foljowe sciery.
takie jak chce nemo, chce i ja
dobrego tygodnia
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-15.html
Gawle – wsiow pariatke – uśmiałem sie jednak.
Masz jednak rację o tych krajach. NA to nie wpadałem.
Ja jestem całkiem zwyczajny (po łacinie to ordinus). Jakbym był nadzwyczajny to wyglądało by jeszcze lepiej (extraordinus).
🙂 😉
Arkadius, (Alicja tutaj)
absolutnie nie będzie pocięte, Ty do zakonnicy nie mówisz 😉
Wszystko mam obcykane, ale kupie przed wyjazdem. Będzie lacha, przykładnie. Pierwszy lepszy bynajmniej nie jesteś, tylko lepszy, a nawet lepsiejszy. A dlaczego ja nie znam kindziuka, to nie wiem. Za moich czasów nie było, a za nowych – nie zaglądam w metki, co mi podaja, Alsa twierdzi, ze na pewno u nich jadłam. Ignorantkam. I tez mi nakazała, gdzie i jaki kupić.
Podlizawszy sie lekuchno, jadę dalej. Pogoda wredna, bylismy tu i ówdzie, nakupiłam książek, pan J. sie letko zjeżył, bo niby on ma dzwigać. Pytam – co dzwigać, przeciez walizka na kółkach i samochód takoż.
W pasażu handlowym na Rynku zjedlismy w restauracji chińskiej kaczkę chrupiacą (nazwa dania). Była pyszna, do tego różne sałatki, między innymi pędy kwiatu lotosu 😯
Nie dlatego, że Alsa nas nie karmi, tylko nam sie zachciało wejść do knajpy. Nie nasza wina, ze pogoda barowo-knajpiana, nie chciało nam sie łazić, tak paskudnie. W kominku buzuje, czas na lampkę wina.
Alicjo,
Twój komentarz miał nr 499 😯
Mam pytanie do Alicji i innych uczestników Zjazdu.
Czy nasz thriller warzywny został wspomniany choć słowem?
Gawle,
kwestia ochrony trawników przed czworonogami, to sprawa wychowania ich właścicieli. W mojej okolicy są trawniki, na których wylegują się obywatele i ich pociechy, ale w rozsądnych odległościach stoją zielone pojemniki z napisem Robidog z rolkami brązowych torebek foliowych na pozostawione na chodniku czy trawie produkty psiej przemiany materii. Nie ma spacerujących z psami bez zawiązanej na smyczy rzeczonej torebeczki, a presja społeczna jest taka, że rzadko się zdarza, by właściciel psa zignorował kupkę pupila i zostawił na ulicy. Jest też kilka specjalnych psich toalet – żwirowych placyków ze słupkami, otoczonych żywopłotem i drzewkami i oczywiście wyposażonych w Robidoga z torebkami i pojemnikiem na użyte. Na to idą pieniądze z podatku za psa, 100 Fr od zwierza. Psów bezpańskich nie ma.
W skrzynce pocztowej była sielsko – dowcipna kartka od Haneczki z obrazkową mariną jako landszafcikiem. W domu są czyste okna i obydwa dywany, a cała zabawa trwało 3 godziny i kosztowała 100 złotych. Nie wydaje mi się to ceną wygórowaną jak za coś, co nam zabiera dużo więcej czasu i tak w ogóle to kto ma to robić? Pyra już nie, a Młodsza nie ma kiedy. Trudno jednak wyhodować sobie kilkuletni brud, więc co jakiś czas trzeba wysupłać sumkę dla „tego Pana”
Nemo,
Alicja tutaj – nie pamietam, czy na Zjezdzie byla mowa o naszej powiesci, bo jak to na zjazdach, rejwach byl wielki i podstoliki różne. Ja sznureczek do powiesci wysłałam Gospodarstwu i oto, jaką krótką recenzje dostałam po powrocie z Cejlonu:
„Powieść jest wspaniała tak jak i jej autorzy.
(…) czekamy na Kurpiach
Piotr”
Już jesteśmy w domowych pieleszach. Coście powyprawiali z pogodą? Ledwie się człowiek urwie na tydzień i zaraz nabałaganią 👿 Po zetknięciu z ojczystą ziemią dygotałam jak malaryczka. Teraz już lepiej, bo pan mąż piec ożywił.
Wczoraj byliśmy na pożegnalnym obiedzie w bardzo porządnej knajpce na plaży. W niedzielę mają taki obyczaj, że za głupie 8 funtów serwują walijski stół. Na wielkim talerzu miałam: plastry pieczeni wieprzowej, indyczej, wołowej i baraniej, gotowane marchewka, brokuły, IŻYKU UWAGA!!! sławny groszek i królewski kalafior z sosem serowym, ziemniaki pieczone i nie, dwa wegetariańskie cosie, dwa puddingowe placuszki przypominające bardzo puchate omleciki. To wszystko zjadłam ja, haneczka, i było naprawdę dobre! Pieczenie kruche i soczyste. Kalafior Iżyka należycie rozgotowany, ale trzymał się kupy 😉 O dziwo nie było fasolki 😯 Objadłam się tak, że wystarczyło do dzisiejszego popołudnia. Zaznaczam, że miejscowi swobodnie dawali radę zestawowi z zupą i deserem (tort czekoladowy+lody), ale oni mają gabaryty mocno górujące nad moimi.
Pyro, szybko doszło. Na tej stronie jest krótki film, nie tylko z mariną http://www.aberystwyth-online.co.uk/
Haneczko,
a jak lot? Czy już lubisz latać?
Nie bardzo lubię lądować. Bez histerii oczywiście. Najbardziej odpowiadałaby mi teleportacja 😉
wyganiam przeziębienie pigwową nalewką
i wspominam Kazimierzowski Turniej Nalewek
Komu zimno,temu zimno 😆 U nas slonce,wrocilo lato i ma byc tak do konca tygodnia 🙂
Dlatego,zeby czasu nie tracic na stanie w kuchni,obiady proste i szybkie.Jutro nasze ulubione omlety franc. na sto sposobow,do tego ciabata i zimne piwko 🙂
A jeszcze z ranca „powywijamy” rakieta i spacer rowerami po okolicy.Dzisiaj z takiej wyprawy wrocilismy z orzechami laskowymi.
Chociaz w tym roku urodzaj,jakby mniejszy!?A moze wiewiory objadly…………
Dobrej nocy zycze!
Pyra… Nie chcé ci, madame, kasandrzyc, ale pewnie sié zaczyna. Bobik – zamknij oczy! Madame. Choc sporo jest racji z gatunku takich estetycznych i oraz ze piékna , atakze oraz takich roznych innych o humanizmie i wogóle, to wiedz, ze jamniki, podobnie jak, przypuszczam, cala reszta psów, nigdy nie slyszaly, ze nasze clowieczenstwo okreslane jest przez nasz stosunek do zwierzát. Raz, raz jeden! tylko bádz niekonsekwentna i ten dran na zawsze zapamiéta, ze w srodku pyra jest… mjiétka.
Haneczku. Czy ty mozesz zrobic mi wdziécznosc i zapytac pana méza, co jemu smakowalo? Co by pochwalil, a co ma tam, gdzie to obecnie posiada? A co mógl prezecioez we Walii zostawic przed odlotem, tak dozucé mimochodem…
To ja – Alsa, a nie Alicja z mojego komputera. Chciałabym tylko donieść życzliwie, że grzybowy pasztet Pyry zrobił furorę w sobotę. 🙂
Alicja z Jerzorem nie spróbowali, bo przełożyli przyjazd do mnie na niedzielę, ale moje dwie przyjaciółki i R. uznali, że w skali 0 -5 potrawa ta zasługuje na 5+. Zjedli nawet okruszki, więc może dobrze, że Alicji z Jerzorem nie było, bo byłoby głupio, gdyby zabrakło.
Mieszkam w osiedlu willowym, więc psie kupki mam nie na trawnikach, bo tam są tylko kocie, ale na chodniku przed domem. Sąsiad kiedyś zwrócił uwagę damie z pieskiem, że powinna posprzatać po pupilku, na co usłyszał „Pan chyba zwariował”. Ale w Szwajcarii też nie jest tak kulturalnie, jak wynika z opisu Nemo. Moze tak jest w Jej okolicy. W dużych miastach tak było 30 lat temu. Od tego czasu ubyło tam (na przykład w Bazylei i Genewie) pojemników, a psie kupki na chodnikach bywają. Kiedys się nie zdarzały. Byc może jest to rezultat większej liczby imigrantów. Kiedyś system pojemników z torebkami i szufelkami lansowała w Gdyni św. pamięci Franciszka Cegielska. Nic z tego nie wyszło opór materii był nieprzezwyciężony. Ale i tak jesteśmy narodem wybranym.
Pozostajac w temacie: takze u nas sa odpowiednie kosze, plastikowe torby, a nawet jednorazowe szczypce z tektury. I co? Ano odpowiedzialni wlasciciele (Bobik zaraz zakrzyknie wielkim glosem: tylko nie wlasciciele!) potrafia po swoich pupilkach utrzymac porzadek na chodnikach i trawnikach. Niestety wiekszosc uwaza, ze ekologiczniej jest pozostawic „prezenta”.
Siedzielismy sobie kiedys z Wombatem na pergoli – widok na miejscowy skwer – gdy podjechal samochod, taki z lepszejszych, wysiadla bardzo elegancka para i wypuscili na trawnik dwa psiaki. Nim zdazylismy cokolwiek skomentaowac, pieski zrobily co swoje, wskoczyly do auta, para takowoz i fiuttt odjechali. W samym centrum osiedla. Zamurowalo mnie totalnie. Tak szybko akcja przebiegla, ze nawet nie zdazylam spisac numeru rejestracyjnego.
Nie wiem jak inne psiaki, ale znany mi czarny jamnik ma swoje dwa ulubione miejsca do takich działań. Raniutko ma kępę 3 drzew tuż za rogiem budynku, a po południu spłachetek trawnika między sporą tawułą, a kępą ligustrów. Wystarczy tak pójść z torebką foliową i kawałkiem ręcznika papierowego i natychmiast wyrzucić do kosza. Stanowczo unika ścieżek, chodników i innych miejsc „nieprzytulnych”
Iżyku – masz rację tylko… jak mam wytłumaczyć zwierzakowi po pół godzinie, że ten klaps gazetą albo kapciem jest za to, że nie przychodzi na wołanie? Przecież on już dawno zapomniał, że był wołany. Nie umiem mu też powiedzieć, że za karę nie spuszczę go ze smyczy, bo co za sens wychodzić z psem, jeżeli ma siedzieć przy mojej ławce? A ja przecież nie jestem w stanie przegponić go spacerowo 2 km w celach zdrowotnych. Ania zamówiła w internecie gwizdek na iltradźwięki, więc może się nauczy, a ja nie będę wydzierać się na cały świat „Radek!, Radek?
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-16.html
Jakoś pusto i cicho. Korzystając z chwili czasu pochwalę się, że na dzień dzisiajszy zostałam sekretarką – asystentką mojej Córy. Ona dzisiaj do wieczora w szkole (zebranie z Rodzicami, więc nie będzie się tłukła przez całe miasto po lekcjach do domu), a Matka w międzyczasie dostała zadanie przeczytania i zrobienia obszernej notatki z 2 ksiązek „Klimat Polski” prof Wosia i „pokrycie terenu Polski w aspekcie odpływu rzecznego”. Ależ będę mądra z tematów, które są mi potrzebne, jak dziura w moście. To, że jej nie będzie ma i swoją dobrą stronę: mogę sobie dzisiaj zrobić duszone maślaki, których Dziecko nie lubi.
A więc w związku z klimatem i pokryciem terenu – opuszczam blog.
PS sklarowałam wczoraj i rozlałam w butelki 0,750 ml nowy mój wynalazek, czyli likier kawowo – kakaowo =- kardamonowy. Nazwałam go „Słodycz seraju” – rzeczywiśćie ciężki, bardzo słodki, typu do czarnej kawy i ew deserów z wyraźną nuta orientalną. Więcej jak kieliszek nie da się chyba tego wypić, bo kac murowany. Smaczne dosyć.
Nie zakrzyknę wielkim głosem, bo jak się ludzie do odpowiedzialności za psa poczuwać nie chcą, to rzeczywiście raczej właściciele, niż rodzina. 🙁 Chociaż oczywiście byłbym za tym, żeby każdy pies miał rodzinę. 🙂
Pyro, ja też w pewnym momencie poczułem się taki duży i ważny, że zacząłem uciekać i nie przychodziłem na wołanie. A ponieważ u nas to się najczęściej kończy odłowieniem psa, którego potem za ciężkie pieniądze trzeba odbierać z azylu, to na razie spaceruję na takiej lince, którą się da wyciągnąć na jakieś 15 metrów, a przy tym robimy świczenia z grzeczności. Dopóki całkiem nie zgrzecznieję musi mi wystarczyć. 🙁
Powiedzenie, że świat schodzi na psy, może być niemiłe psim opiekunom czy Bobikowi, ale w świetle ostatnich wpisów jest uzasadnione, chociaż pieski cierpią w tym przypadku za winy opiekunów, którzy pewnych rzeczy nie potrafia zrozumieć. Być może Nemo nie zgodzi się, że w Szwajcarii Robidog w ostatnich dziesięcioleciach stał się nieco mniej wydajny, ale w stosunku do dużych miast będę się upierał przy swoim. Jest to chyba wynik nie tylko zwiększonej imigracji, ale ogólnej ofensywy chamstwa na świecie. Rezulataty tej ofensywy dostrzegam także w Anglii, bez związku z pieskami. Dlatego takim zaskoczeniem dla mnie było Maroko, gdzie ludzie są kulturalni. Może są, poza garstką wykształconych, mało obeznani z formami wyrażającymi kulturę, ale mają tę kulturę w sobie. I niech nie prostują mnie bywalcy znanego placu w Marrakeshu, bo kultury Polaków też nie mierzy się bazarem na stadionie 10-lecia. Tak miło byłem też kiedyś zaskoczony poziomem kultury Hiszpanów z prowincji praylegających do Madrytu po wcześniejszych doświadczeniach z Andaluzji, Galicji i Barcelony Katalonii. Nie powiem, że mieszkańcy wymienionych prowincji byli chamscy, raczej reprezentowali przecietny poziom europejski, gdy w okolicach Madrytu byli bardzo kulturalni, co wyrażało się okazywaniem szacunku dla rozmówcy, kto by nim nie był. O innych przejawach kultury nie będę pisał, żeby nie zanudzać.
Dzisiaj urodziny Bliżniaczek Pyry. Życzę Wam, Pyro Młodsza i Rybo, zdrowia, sukcesów, pojedynczej „szóstki” w totku i smakowitego życia. 😀
Toast o zwykłej porze z Alicją i Jerzorem wzniesiemy.
chciałem zastąpic Barcelonę Katalonią i wyszło, co wyszło.
Pyro Młodsz i Rybo, wszystkiego najlepszego.
Obejrzałem odysseję drukowanego krasnala i wielkie gratulacje dla pomysłodawcy (nie chodzi o Amelię). Czy Gospodarz zna już szczegóły?
Gratulacje także dla paru pomysłowych osób, ale poza Dorotą z Sąsiedztwa nikogo nie wyróżnę, bo każdemu może się podobać co innego i niech to zostawi dla siebie, chyba, że ktoś ufunduje nagrody i będzie plebiscyt.
Moja Lepsza Połowa by nagrodziła Helenę, bo Kew Gardens to ulubione miejsce Mojej, a wygląda, że Helena też je ceni.
Calej Pyrowej rodzinie a w szczególnosci Solenizantkom serdeczne zyczenia wszystkiego najlepszego. Bedzie toastowane.
Pan Lulek
Dzień dobry z mojej zimnej i zamglonej okolicy.
Najpierw Pyrowym Twins wszystkiego najlepszego – pasującej pogody na dworze i nieustającej pogody ducha 🙂
Stanisławie,
nie polemizuję z Twoimi obserwacjami, pisałam o mojej okolicy, gdzie bywam na codzień. Czasem dochodzi do pewnych perwersji, gdy ludzie z psem w górach czy na leśnej ścieżce zbierają psią kupę do woreczka, zawiązują i, z braku pojemnika, stawiają pod krzaczkiem 😯 Taki odruch chyba, bezrefleksyjny i bezsensowny.
Wstrzymywałem sie z odpowiedzią Morelowej Helenie, ale się nie moge powstrzymać. Cieszy mnie bardzo, że Żydów wypchnietych z Polski ciągnie tutaj pomimo żalu do Polaków, którymi sami się w duzym stopniu czują. Oczywiście, że nikt, łącznie z nimi samymi, nie będzie tego mierzył procentowo, bo to paranoja (pomysł pomiaru). Ale coś Morelowa Helena źle zrozumiała, albo trochę z Niej zakpili. Językiem urzędowym jest hebrajski. W okresie powstawania państwa język jidysz był zakazany po pierwsze, żeby zmusić obywateli do nauki martwego wówczas hebrajskiego, a po drugie (chyba oficjalnie nie było o tym mowy) dla wyrugowania jidysz, który w średniowieczu powstawał na bazie niemieckiego, języka narodu odpowiedzialnego za holocaust. Jednak w domach język jidysz funkcjonował, a z czasem coraz słabiej był zwalczany. Gdy znajomość hebrajskiego stała się powszechna, nie było juz najwazniejszego powodu zwalczania jidysz. Z biegiem czasu uświadomiono sobie, że pomimo związków z niemieckim był to język własny, bez którego kultura żydowska poniosłaby niepowetowaną stratę. Wielu pisarzy nadal tworzy w jidysz. Książki Singera na przykład ciągle sa wydawane w dużych nakładach. Ja je czytam po polsku lub angielsku, ale kto zna jidysz, może czytać w oryginale. Dlatego wydaje mi się dziwne, że gość z Izraela określił używany przez niego i towarzyszy język jako ten, którym się mówi w Izraelu. Mówi się tam wieloma językami. Skoro byli wszyscy z Polski, powinni tutaj rozmawiać po polsku. Jeżeli nie mieli na to ochoty, mówiliby w jidysz, który nie mógł sie wydać językiem niepodobnym do innych, bo bardzo przypomina niemiecki. Osoba znająca niemiecki raczej by zapytała o rodzaj dialektu. Jeżeli umówili się, żeby z jakichkolwiek powodów mówić po hebrajsku, określiliby ten język jako hebrajski, a nie język używany w Izraelu. W tej chwili według oficjalnych danych językiem jidysz w Izraelu posługuje się jako podstawowym 6% żydowskich obywateli. Wydaje się to mało, ale dotyczy tylko przybyszów z europy wschodniej i stosunkowo nielicznych osób, które przybyły z USA posiadając korzenie niemieckie lub wschodnioeuropejskie. A duża obecnie część obywateli przybyłych z dawnego ZSRR mówi po rosyjsku. Poza rodziną i bliskimi znajomymi mówią po hebrajsku, gdyż wszyscy oni przeszli kursy tego języka, alo jako swój język podstawowy wymieniają rosyjski. Nawet po dziesięciu latach pobytu w Izraelu hebrajski jest dla nich jeszcze językiem obcym, jeżeli nie przyjechali do Izraela w bardzo młodym wieku. A Ijdysz często nie znają, bo w ZSRR nie był językiem hołubionym. Wiem to wszystko, bo w Izraelu starałem się dowiedzieć na ten temat jak najwięcej poprzez bezpośrednie rozmowy z przybyszami z dawnego ZSRR. I na koniec ciekawostka, pewnie nie dla wszystkich. Przed wojną PEN Club posiadał odział Ijdysz, a siedzibą oddziału było Wilno.
Najgorszy pod względem psich kup wydał mi się przed laty Amsterdam, ale wtedy patrzeliśmy więcej pod nogi pchając przed sobą wózek z dzieckiem. Można było zostać mistrzem w slalomie 😉
Najlepsze życzenia urodzinowe dla Młodszej Pyry i Ryby!!! 100 lat, pomyślności w życiu osobistym i zawodowym oraz nieustającej pogody ducha. 🙂 🙂
Nemo, prawdę mówiąc podejrzewałem, że w Twojej okolicy jest lepiej. A wypełnione torebki pod krzaczkami to rzeczywiście perwersja. Może powinny sie pokazać znaki zakazu dla torebek albo nakazu (kucający piesek pod krzaczkiem na tak). Ale w ogóle chodzi o to, że ludzie w Szwajcarii i w wielu innych cywilizowanych krajach starają się na co dzień być dla siebie mili i pomocni i tego im bardzo zazdroszczę, choć bez zawiści.
Nie śledzisz wpisów do blogu, Stanisławie (Alicja tutaj) – oczywiscie, ze Gospodarz wie i zna szczegóły, wszystko zostało wytłumaczone na Zjezdzie.
Poza tym bądz konsekwentny – jak wyróżniłeś Dorotę z sąsiedztwa, to my wszyscy też chcemy 😉
Zarty żartami, a pogoda paskudna 🙁
Nie mogło to się podzielić równo?! I wtedy na Zjezdzie mielibyśmy mniej upalnie, i teraz by była przyzwoita. Jakis ten wrzesień nierówny taki.
Alicjo,
gdyby ten Zjazd odbywał się teraz, to pewnie nie wychodzilibyście z sauny, a zdjęć nie można by było pokazać publicznie 😎
eeee tam, nemo 🙂
Poczekajcie, aż wrócę do siebie, mam takie zdjecie, ze ho-ho! Nie powiem, kogo, ale Alsa juz widziała. Fotograf , aczkolwiek bez rury, przy tym był 😉
Wszystko upublicznię, takam wredna 🙂
I jeszcze opiszę, bo trochę mało tych opowiadań, bardzo mi pasuje Brzucha opowieść, uchwycił, co było. Tylko nie zgubił sie z nami po zwiedzaniu Pułtuska, tu by sie nadał Wojtek, ale on nie pisuje na blogu 🙁
Lecę, bo wołaja mnie na jajko na miękko!
Niech nam żyją obie Pyrówny 😀
Stanisławie, mnie można wyróżnić tylko za wykonanie (tu również Panią Ewę za wkład wspierający 😉 ), bo sam pomysł, żebym spróbowała wedrzeć się do jaskini lwa, był antkowy, z tym, że ja oczywiście natychmiast na to jak na lato, uwielbiam takie akcje 😀
Jeszcze co do gości z Izraela: też zależy, jakie to było pokolenie. Jeśli emigracja ’68, czyli dziś 50-60-latkowie, to mogli mówić po hebrajsku (pamiętajcie, że to już minęło 40 lat!). Owszem, używają czasem między sobą polskiego, ale równie często, może nawet częściej hebrajskiego, bo mówią nim na co dzień. Jidysz raczej nie znają – większość tych, którzy wówczas emigrowali z Polski, należała do rodzin zasymilowanych.
Solenizantkom Wszystkiego Naj, Naj, Naj 😀
(Alicja tutaj)
Wysłałyśmy Jerza po kindziuka, prawdziwy Litwin Ryszard S. powiedział, gdzie należy kupić. No, jak Litwin nie wie, to nie wiem, kto ma wiedzieć.
Młodym Pyrom wiadomo, czego. Starszej też, przy okazji. Dobrych życzeń nigdy nie za wiele.
Wpadła Młodsza Alsa się przywitać i pożegnać.
mrauuu
ocieram się o komplement Alicji
(dotyczący relacji)
a tak w ogóle nie przypuszczałem, że akurat ja wystrzelę z pierwszą relacją
:::
zaczynam sie specjalizować w relacjach
dopiero co zamieściełem (u mnie) o Turnieju Nalewek
a czekają już Dni Ziemniaka
i inne jeszcze bardziej zaległe
Prawda, Doroto, że jidysz znali raczej emigranci ’56. Z drugiej strony z ’68 niezbyt wielu trafiło do Izraela, tak mi się wydaje. Z przytoczonej rozmowy wynikało, że chodzi o emigrację powojenną, chyba jeszcze sprzed ’56.
Also, nie śledziłem blogów dostatecznie dokładnie, bo po urlopie miałem dużo różnych obowiązków i na blog nie zawsze czasu starczało. Ale pomysł i wykonanie fantastyczne. Szkoda tylko, że książkę wcięło w pewnym momencie. Cóż, nie tylko nasza poczta zawodna.
niestety, moje zdjęcia chyba nie przeszły sita technicznego
bo nie ma ich w fotorelacji KKW
Pyro Mlodsza i Rybo Wszystkiego Najlepszego!!!
Stanisławie, to pisała Alicja z mojego komputera, nie ja.
Goście pojechali po kindziuka dla Arkadiusa, a ja będę przygotowywać obiad. Dzisiaj witlinek – bardzo pyszna ryba. Dostaliśmy dwie spore porcje od sąsiada, zapalonego wędkarza, który złowił je gdzieś pod Danią. Dzisiaj będzie jedzona ta druga. Jak dobrze mieć sąsiada!
A, wyobraźcie sobie, że Alicja, która cierpi na bezsenność, przespała dzisiaj 12. godzin! Twierdzi, że nigdy w życiu coś takiegi jej się nie przydarzyło.
Dla Pyr Młodszych; Wszystkiego Przenajlepszego, tudzież gratulacje, że mają taką Pyrę Starszą, dla której wyrazy uznania, że ma takie Pyry Młodsze! 🙂
Wiwat Pyry!
Sypią się życzenia dla mojej progenitury, a ja pęcznieję z dumy. (Rymnęło się niechcący). Bo tak w szczególe to ja do Brzucha z reklamacją. No jakże to tak? O imprezie miło i ciepło, a o nalewkach prawie nic – pigwówka wymieniona i kawowa jakaś i to ma być festiwal? Przyznaj się Brzucho, żeś w końcu albo nie rozróżniał, albo zapomniałeś coś spijał pod owe tymbaliki
vitajcie! Stanisławie , jako że spotkanie o którym piszę było dosyc dawno to na moje pytanie , jakim językiem rozmawiają odpowiedzieli i dodali że są Żydami J.a niepamietając co odpowiedzieli napisałam że jezykiem Izraela .Był to hebrajski lub Idisz. Chodziło mi o cos innego . Nie o język jako taki ale o język porozumienia.
Juz zdążyłam sie trochę przyzwyczaić że analizujęcie dokładnie słowa w przeciwieństwie do mojego zawodu gdzie analizuje się materię…pozdrawiam i zmieniam nikk na gruszka papa
Pyro
nastąpiło ogólne materii pomieszanie
ilekroć piłem pigwówkę patrzałem na nią jak na dejavu
a kawówka, maliniak, ratafia były wielokroć szczeliną do innego świata
a tymbalik to tymbalik
to świata smaków ostoja
(bo i Janowski bimber tam się zdarzył)
proponuję założyć protest czy inną apelację
a za rok dochodzić swego w tym samym miejscu
🙂
aha!
nalewek startowało 34
a na stole było nieco więcej
Czy junk food przygotowany w domu moze byc pelnowartosciowym posilkiem?
Podiwajta se co Wombat przygotowal na sobotni lunch. A moze bylo to pozne sniadanie?
Objedzona „lokrutnie” pomaszerowalm do ogrodka dogladac naszych kwiatkow. Oto efekt mej wedrowki.
http://picasaweb.google.pl/okotazaglossus/HomeMadeJunkFoodIInne#slideshow
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
( Alicja tutaj)
Nieprawda, o czwartej rano byłam żywa (przy maszynie), a potem znowu poszłam spać. A co, nie wolno?!
Kindziuk dla Arkadiusa jest, białostocki. W całości, nie pozwoliliśmy plasterkować. Jeszcze co, plasteryzować kindziuk!
Morelo, czy to jakaś schizo? Zostań przy jednym nicku, bo się pogubisz. Tak ni z gruszki, ni z pietruszki, a nawet szczypiora, a teraz grucha.
A, kto nie zna Brzucha osobiscie, to niech wie, ze Brzucho w realu jest jeszcze lepszy, niz na zdjęciu. Hm… Alsa smaży te witlinki, to może ja zaprzęgnę Jerza do zdjęć?! Miał wrzucic, nie wrzucił. Obija sie, zjadł dorsza i czeka na witlinki, zabawiając sie moja maszyna, która WSZEDZIE miała działać.
Echidno, moze, nie moze malo mnie to obchodzi. Wyglada tak smakowicie, ze wiem co dzisiaj bedzie na obiad.
Brzucho lepszy od Brzucha
Alicjo 🙂 ….kłaniam się do stóp
te dzisiejsze dziewczyny…
http://deser.pl/deser/1,83453,5699323,Klotnia_o_zmywanie_naczyn_przerodzila_sie_w_bojke.html
Morela (przed morelą) była Czereśnią, teraz będzie gruszką. Milcz Alicjo – poczekamy i doczekamy Marmelady Wieloowocowej
Z zyczeniami dla Pyrowych Blizniaczek stawia sie
Echidna
http://picasaweb.google.com/okotazaglossus/ZdublowaneZyczeniaUrodzinowe#slideshow
W Wasze biale raczki Aniu i Rybo
A ja na odwyrtkę 😉
Życzenia dla Mamy Pyry za takie córki – a co 🙂
A Córką za Mamę
🙂
Morela (czereśnia, grusza) – byle utrzymywała się w owocach zezonowych.
🙂
echidno, to jaka jest w końcu u Was pora roku? Lawenda kwitnie 😯
Pyry Mlodsze!
Wszystkie Dwie!
Najlepszego!
O 20-tej nie dam rady, bo jeszcze bede w drodze, ale na pewno jeszcze dzisiaj znajde w moim barku cos godnego Pyr.
Wszystkich Trzech 🙂
W Poznaniu Polagra i pokazy kulinarne – wczoraj desery pod hasłem „Pożegnanie z Afryką” Dzisiaj bufet i „Miąsa” po południu zaś popisy pp Dykiel i Najsztuba. Czy się ktoś znajomy wybiera? Nie. Bilety dla osób spoza branży po 50 zeta, a porcyjki festiwalowe. Pewnie pokaże telewizja i starczy.
No czego życzyć Pyrom Młodszym skoro mają siebie i Starszą Pyrę na dodatek? Bawcie się dobrze. Za Wasze zdrowie i pogodę ducha!
Iżyku, pan mąż nie jadł groszku, bo nie lubi i już. Od gotowanych warzyw woli surowe. Mięsa mu bardzo smakowały. Placuszek uznał za dziwny, ale zjadliwy. Pan mąż nie gotuje więc z pokorą przyjmuje to, co życie rzuca mu na talerz. Stwierdzenie „Da się zjeść” oznacza, że należy zabić głód i zapomnieć.
W Aber brak foliowej torebki kosztuje 100 funtów. Zbierają gorliwie i bardzo starannie.
Ah …festiwale, festiwale…
tez zapragnelismy zazyc festiwalowej atmosfery i wybralismy sie do pobliskiego Grapevine na festiwal wina. Tak – okazuje sie, ze Teksas jest sporym producentem wina, ponoc 5tym w Stanach a Grapevine, nie taka znow wielka miejscowosc tuz pod lotniskiem, ma na swej glownej uliczce chyba z 5 winiarni.
Na festiwalu jak to na festiwalu tlum, halas (znaczy sie muzyka) i atrakcje. Mozna bylo sprobowac lokalnego wina ale tez bylo chilijskie, austriackie i wloskie – o dziwo nie bylo francuskiego.
Tu tylko krotkie sprawozdanie zdjeciowe:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Grapevine#slideshow
Pyro – zyczenia dla Ciebie i Corek. Juz u Was prawie czas na toasty – ja jeszcze musze troche poczekac, ale wieczorem toast spelnie!
jednak zdecydowałam sie na gruszkę bo lubię, a co wyjdzie z tego nie wiem . Może dżem , może powidło a może marmalada..
Czy mnie widac zza tej wielkiej galezi? 🙂
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Topinambur?authkey=nMi8M2ulQ34#slideshow
To topinambur, ktory wyhodowalam zachecona wpisem na blogu. Wyrosl (topinambur, nie wpis) jak widac nad podziw ale w ziemi nie bylo ani jednej bulwy tylko same waskie korzenie – co zrobilam zle? Za wczesnie zaczelam kopac? Za plytko? Ziemia nie taka?
Pamietam z dziecinstwa, ze topinambur rosl jak chwast wokol stacyjki meteorologicznej, mama nam te bulwy probowala dawac ale sie dzielnie opieralismy. A teraz na surowo – nawet nawet, tylko zeby te bulwy gdzies byly a nie tylko sama na nic niezdatna masa lisci.
przez okres wakacji gospodarza trudno będdzie pisać więc będę tylko czytać aż wróci. Ciekawe ile zastanie wpisów. Ja ?ez zyczę wszystkiego najlepszego solenizantkom.
Dla Teresy Stachurskiej:
(przepraszam, ze teraz, ale dopiero dzisiaj pozbieralam sie do konca po podrozy) – wywiad z Philipem Zimbardo (i krotki opis tego wywiadu) na temat „efektu Lucyfera” i jego dalszych, wcale niekoniecznie pesymistycznych przemyslen na ten temat (obecnie pracuje nad „wyobraznia heroiczna”, czyli nad tym, co dobrego moga zrobic zwykli ludzie:
http://www.radioopensource.org/the-banality-of-evil-part-ii/
Z pozdrowieniami,
M.
Wszystkiego najlepszego Wszystkim Pyrom i z psem.
U mnie przerób malin, bo staniały – paranoje, żeby maliny we wrzesniu były tańsze niż w lecie? Tyle, że kudy im do leśnych smakiem i zapachem!
Wczoraj tak mnie szef w….ł, ze już chcałam wypisać się z firmy. Wyszłam, jeżdziłam po Szczecinie i beczałam jak bobrzyca, dobrze, że sie nie rozbiłam. Nie ma nic bardziej wkurzającego niż ludzka glupota, połączona brakiem wychowania i zespołem mosznowo-osierdziowym.
Serdecznie dziękuję za życzenia… w ogóle nie czuję jakoś, że czas tak szybko biegnie i szczerze mówiąc, nie traktuję tej „granicy”, tak jak co niektórzy moi znajomi.
Dzieciaki na lekcje przywlokły tort, który wspólnie zjedliśmy (nareszcie nauczyli się, że nie cierpię mlecznej czekolady i kupili z gorzką). no i dlatego lekcji nie było 🙂 w prezencie mogłam posłuchać sobie Deep Purple. Dostałam też storczyka i piękny bukiet z jesiennych liści, glogu i słoneczników. Rozładowała mi sie komórka więc nie odebrałam życzeń ale też o 21.00 skończyłam zebranie z rodzicami i dopiero niedawno wróciłam do domu (to tak a pro pos tego że nauczyciele pracują 18h w tygodniu. Dzisiaj pracowałam tylko 13 🙂 )Bardzo mi poprawił nastrój stos waszych życzeń (Echidno – super pomysł). A w sobotę robię spotkanie nad jeziorem, w lesie, przy pieczonych świnkach, bigosie, wiejskim chlebie, smalcu, żurku i browarze. Do tego rodzinka i grono przyjaciół z 4 gitarami, przeszkadzajkami i śpiewogrami do rana. Jeśli ktos bedzie w pobliżu Pyrlandii niech da znać. Podam namiary, jak dojechać.
Jeszcze raz dziękuje za cieplutkie życzenia
Stara Zabo – przykro mi, ze az musialas plakac. Dzisiaj lepiej?
Pozdrawiam
Stara Żabo,
Trzymaj się i nie daj się!
Pozdrawiam serdecznie.
Miłym Pyrom, późne, ale nie mniej serdeczne życzenia wszystkiego naj…
Dzięki za pokrzepiania, ja chyba po tej połamanej nodze straciłam odporność.
Podpowiadaja mi, zeby iść na troche na chorobowe – może to i dobry pomysł, bo chyba nie jest z tą nogą najlepiej, coś jakby sie robiła bardziej krzywa i kolano mnie mocniej boli, pewnie od wykrecania w bok. Moze w ogóle powinnam pochodzić (hi, hi, pochodzić! pokuśtykać!) po doktorach? A jak już jesteśmy przy kuśtykaniu to pewnie najlepszy byłby kuśtyczek nalewki. Zdaje się, że pojęłam skąd kuśtyk – to chyba taki sam kieliszek bez nóżki jak kulawka – proste a dopiero teraz mi się skojarzyło!
A ja się spotkałam z ludzmi z roku 😯
Jejku, jak fajnie sie nam gadało!!!! Tylko krótko 🙁
Zaznaczam, że to byłam ja, Alicja
czy nie mogę być jako gruszka? a może orzech? dobrej nocy .
Pyrze Młodszej i Rybie – stu lat jeszcze, zdrowych i szczęśliwych !
M., dziękuję. Niestety, nie znam angielskiego, ale mam w domu kilka prac P. Zimbardo. Jego eksperymenty szybko tutaj stają się sławne. Cenię wielu amerykańskich autorów w dziedzinie szeroko pojętej psychologii, od Karen Horney i Abrahama Maslowa poczynając. Również pozdrawiam.
PS. Bardzo późno te książki do Polski przyszły. Wcześniej niektóre wydawano, niestety ocenzurowane. Jak zapytałam Anglika w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych jak bardzo odstajemy – uznał, że jakieś pięćdziesiąt lat. Szkoda.
nie zdążyłem na toast o stosownej godzinie
Pyry wszystkich stanów!
najlepszego co jest pod słońcem!
PanaLulkową śliwowicą
Dobry wieczór
Przegapiłam temat topinambura. Szkoda , tym bardziej że hodowla WandyTX jest naprawdę imponująca. Sama chętnie bym taką roslinę posadziła u siebie w ogrodzie . Czy możecie mi podpowiedzieć gdzie się takie bulwy na sadzonki zdobywa ?? 🙂
Mam też prośbę do pana Lulka o podanie przepisu na nalewkę z głogu i miodu a Pyrę proszę o podanie przepisu na pasztet grzybowy.
Wszystkim Pyrom z okazji ich święta przesyłam moc serdeczności.
Starej Żabie współczuję szalonego szefa .
Stara Żabo z Twoim kolanem to najlepsze było by sanatorium w ramach zwolnienia lekarskiego. Teoretycznie na miejsce czeka się około roku a praktycznie trwa to około miesiąca od momentu złożenia skierowania , zwłaszcza teraz , po sezonie. Są atrakcyjne sanatoria niedaleko Ciebie w Kołobrzegu – z zabiegami SPA . Idź do lekarza i go pomęcz o skierowanie. Trzymam kciuki .
Tereso, szkoda; dobrze ze w ogole sa tlumaczenia. Ten wywiad jest swietny, bo taki troche osobisty, o tym nawet jak jego wlasne zycie zmienilo sie pod wplywem tego eksperymentu (kolezanka, ktora wezwala go do zaprzestania eksperymentu zostala jego zona, i sa szczesliwym malzenstwem od 25 lat). Ciekawe sa tez jego komentarze na temat bardzo aktualnych wydarzen. Wrodzony optymizm kaze mi wierzyc, ze moze te piecdziesiat lat jednak szybko sie nadrobi. Ciekawa jestem, czy George Lakoff jest tez dostepny w tlumaczeniach?
M.
Grazyno – u mnie to po prostu w sklepie „warzywnym” Bulwy byly podobne do ziemniakow, wiec pomyslalam, ze moze cos wyrosnie. No i wyroslo tylko nie ma co jesc 🙂
Pyrze i Jej Bliźniaczkom najserdeczniej wszystkiego najlepszego.
Ostatnio rzadziej tu zaglądam, bo mało czasu, ale przynajmniej raz dziennie wszystko sumiennie czytam.
Pogoda marnawa, ale słońca trochę za dnia widać. Tylko zimno, już grzeją w kaloryferach, dziś w nocy ma być zaledwie +4. Jakoś szybko to lato minęło.
Wiochna Pani Dorotecko, wiochna.
Stara Zabo –
Szefa z piekla rodem – czyli diabolca – za okno, za ogon i strzepnac!!!
A noga radze sie zajac. Jak nie sanaorium, to fizjoterapia, cwiczenia i masaze. Te ostatnie mozna sobie samemu robic lub poprosic kogos z najblizszego otoczenia.
Grazyna
Nalewke na glogu albo innych owocach rózy robie w nastepujacy sposób. Zbieram dojrzaly glóg i myje zimna woda. Podczas lata zbiera sie wiele pylu. Do nas przynosi piasek az z Sahary. Drobniutki i czysty biologicznie. W sloju 5 litrowym ukladam nie wiecej jak polowe zawartosci. Dodaje miodu. Najlepszym jest krem miodowy jaki byl na Zjezdzie od naszej Pani Pszczoly. Ostatecznie moze byc inny ale najlepiej od pszczelarza prosto z pasieki. Zawsze na oko ale tyle zeby zakryc zawartosc. Nastepnie zalewam wódka najtansza jaka jest do kupienia. Aktualnie to jest Jegoroff ale moze byc i inna o mocy okolo 40 %. Po kilku dniach miód opada na dno. Wtedy kilka razy dziennie wiruje slój w rekach nie otwierajac pokrywki. Slój moze stac w sloncu ale nie musi. Po dwu, trzech, tygodniach cedze przez durszlag. Owoce wyrzucam do ogródka. Po pewnym czasie znikaja rozciagniete przez ptaki albo krety albo myszy. Filtruje drobnym sitkiem i odstawiam do ustania sie. Nastepnie zlewam i próbuje. Jesli zbyt slaba dodaja 80% Ansatzkorn, jesli zbyt malo slodka dodaja kremu miodowego. Wazne jest, zeby po kazdej procedurze dokladnie wymieszac wirujac slój w rekach i odstawiajac do sedymentacji. Na koncu rozlewam górna warstwe do butelek a reszta idzie do deserów albo grzanca z zimowym czasie. Waznym jest aby owoców glogu lub rózy nie rozcinac bo wtedy pestki daja gorzkawy smak. Jesli ktos lubi to mozna i tak robic.
Trunek jest lekko rózowy, jesli dlugo stoi klaruje sie ale ja tak dlugo nie upilnuje bo goscie zawsze wczesniej wszystko wypija. Straty alkoholu sa niewielkie. Okolo 5 %. Na oko biorac. Kazdy przebieg ma inny smak bo i owoce sa rózne i proporcje nie te same.
Z zyczeniami przyjemnej zabawy pozostaje
Pan Lulek
Ja z Wroclawia jeszcze. Kazano mi zamilczec (milcz Alicjo , nie wiem, czemu), no to cicho siedze. A byloby do opowiadania.
Arkadiusie,
chyba dzisiaj Was nawiedzimy, adres znamy, kindziuk jest. Gotuj sie 🙂
Bry wszystkim
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-17.html
WandoTX – wyszukałam w necie informacje o tej roślinie i już wiem ,że całkiem niedaleko od Poznania jest gospodartstwo rolne , które produkuje i sprzedaje topinambura. Można zamówić pocztą kurierską i przysyłają w workach w ilościach minimum 50 kg po 3 PLN /kg . Bardzo jestem ciekawa smaku tej rośliny , tym bardziej że z opisu wynika ,że ma bardzo dobre działanie i profilaktyczne i lecznicze na cały szereg chorób.
Alicjo (8:07) to jak Ty zamilkniesz , to będzie na blogu smutno. Ciekawa jestem ( tak po babsku) kto to kazał milczeć ?? 🙂
Panie Lulku z serca ( z obfitych piersi ) dziękuję za informację o nalewce głogowej. Już zadałam panu męzowi temat „pozbieraj głóg z krzaków które rosną w pobliżu lotniska” ( mieszkamy niedaleko Ławicy).
To proszę sobie wyobrazić Panie Lulku ,że mój małżonek się sprzecza , że pójdzie po ten głóg po pierwszych przymrozkach. Czy tak ma to byc Panie Lulku ?? Czy czekac na przymrozki czy zbierać już?
Jedyną osobą, która mogła kazać Alicji zamilknąć, jest Jerzor. Ja ich jeszcze nie widziałam dzisiaj, chyba śpią.
Morelo – Gruszko, mnie tez nie chodziło o ustalenie języka, w jakim panowie rozmawiali, tylko raczej przyczyny, dla której wybrali taki a nie inny. Jest to temat dla mnie ważny, dlatego rozszczepiam włos na czworo. Po prostu boli mnie bardzo strata dla kultury polskiej i świństwo, jakie teraz nasz kraj obciąża, choć oczywiście dla osób dotkniętych bezpośrednio strata ma inny charakter i nieporównywalnie większy wymiar.
Wina w Teksasie, to normalka. Produkują je w wielu stanach. Mnie na przykład bardzo odpowiada wino Octagon (dobry rok 2004) z Virginii. Kalifornia jest największym producentem i najpowszechniej znanym, ale jest tam mnóstwo badziewia. W Polsce większość kalifornijskich win to badziewie z California red na czele. Poziom win kalifornijskich sprzedawanych w Polsce w cenie 20-30 złotych odpowiada poziomem winom z Liedla za 5-8 złotych. Jednym z największych producentów jest firma Gallo. Jeżeli na etykiecie przeczytacie „Gallo” bez imion i określenia winnicy lub rejonu upraw, nie kupujcie. Troche lepsze mają Przed „Gallo” dodane „Ernesto & Gulio”. Jeszcze lepsze i już na niezłym poziomie są z imieniem i nazwiskiem oraz sprecyzowaniem winnicy lub chociaż rejonu upraw.
Dzien dobry!
Najlepszego dla Pyr! Spoznione, ale za to moga poczuc nastroj swiateczny jeszcze dzis 🙂 Wypije ich zdrowie dzis wieczorem.
Grazyno! Wprawdzie ja nie Pan Lulek, tylko czasem jego posluszny kierowca, ale cos mi sie po glowie tlucze, ze moj Tato tez zbieral glog po pierwszych przymrozkach (alternatywnie po zebraniu mozna wlozyc do zamrazarki). Nie bardzo wiem dlaczego, czy to przesad byl czy faktycznie mialo to znaczenie jakosciowe, a nie tylko magiczne.
M., ten wywiad był też u nas po polsku, rzeczywiście zajmujący choć dziś już dla mnie nie zaskakujący. Sprawa stanowiska wobec badania obecnie żony, wtedy koleżanki, Philipa Zimbardo dowodzi, że jest to człowiek otwarty. Na jesień chyba PIW szykuje wydanie nowej książki PZ i może ten wywiad ukazał się dzięki staraniom wydawcy, i też dobrze skoro jest interesujący. Książka zapowiada się równie interesująco.
George Lakoff, jeśli w ogóle, jest w Polsce mało znanym autorem. Ja nie spotkałam się z żadną jego książką. Na Wikipedii znalazłam, że tłumaczona była dawno temu jedna, we współpracy z innym jeszcze autorem i tyczyła metafor.
W okolicznych lasach sadza topinambur dla dzikow, wlasnie zaczyna kwitnac. U mnie sie sam pojawił, pewnikiem przywieziony razem z ziemia na skalniak. On sie rozmnaza na zasadzie mrowienia, ten moj ma takie male podluzne, rożowe bulwy, po prostu zgrubienia na korzeniach, raczej dobre dla dzikow a nie do gotowania na jarzyne, czy tez zamiast kartofli, w kazdym razie z jednej rosliny po roku zrobilo sie kilkadziesiąt mlodych. z miekkiej ziemi wyrywalam je razem z ta bulwa na korzeniu i wsadzalam byle jak w rozne miejsca. Wszedzie sie przyjal a najlepiej rozrasta sie na takim wale ziemi, który zaslania i ogranicza gnojownik, bo w innych miejscach konie go zjadają. Pachnie jak słonecznik, bo to rodzina. Jak rosnie pojedynczo to wyglada jak ten w Teksasie a jak sam sie zagęści to ma ciensze lodygi, ale do dwóch metrow dorasta. Jako chwast jest mało uciazliwy, bo jak sie go na wiosne wyrwie z bulwa to juz potem nie odrasta, ale korzenie potrafi wypuscic na kilka metrow w bok. Mozna mu przyciac czubek na poczatku lata, wtedy wypusci z katow lisci nowe lodygi z kwiatkami i nawet nieźle to wyglada. Ja go dosc lubie, bo po pierwsze zaslania gnojownik a po drugie kwitnie do poznej jesieni kiedy juz nic nie chce kwitnac. Pewnie jest wiele odmian z wiekszymi bulwami, na Polnej swego czasu kupowalam takie jak srednie kartofelki, ale mi sie taka „dzicza” trafila akurat.
Stanisławie, słowa uznania za akapit skierowany do Moreli. Czuję i myślę podobnie.
Stara Żabo, dwa lata temu wpadłam do wybetonowanej piwnicy ponad dwumetrowej głębokości. Wyniosłam stamtąd 19 obrażeń, w większości polegających na obdarciach skóry i tym co pod nią, sińcami w wielkości nawet zeszytu i uszkodzoną (zwichnięcia i złamania) w czterech miejscach lewą dłonią, która trafiła wraz z ręką do łokcia pod gips. Nie wyglądało to dobrze, ale skończyło się łaska boska. Dłoń jest sprawna lepiej niż rokowano, ona jest niemalże taka jak przed wypadkiem, co jak uważam zawdzięczam zawartości talerza. Jeśli możesz spróbuj na swoim uwzględnić galarety i salcesony, a zupy gotuj na wywarach z kości. Ja jadłam jeszcze żółtka (ogólnie wzmacniają ze względu na swój skład). Raz w tygodniu warto też zjeść wątróbkę lub kaszankę z kaszą gryczaną. Powinno pomóc, mnie ta dłoń nie dokucza nawet na tzw zmianę pogody, a mam skasowane poduszki stawowe (określenie jakiego używali lekarze) co przykrym efektom powypadkowym mogłoby „sprzyjać”. Życzę zdrowia.
(Alicja tutaj)
Hehe… mnie tam nikt nie zaknebluje, a tamto napisałam „na żarcie”, jak zwykł mawiać mój syn (żartowałem – miało być). Słuchajcie, nabyłam drogą kupna zegarek od Alsy. Ale mi będziecie zazdraszczać! Zdjęcie kiedyś tam.
Chyba się będzie trzeba zbierać i azymut na Arkadiusa.
We Wrocławiu pochmurno i zimno 🙁
Pokłonniki wczorajsze zadzwonili dzisiaj rano. Balowali do 3-ciej nad ranem, wyobrazcie sobie. I doszli do wniosku (co mnie podkurzyło troszkę) że Alicja to juz nie taka dziewczyna, tylko kobieta, i sie wyciszyła. Ja wyciszona?!
Ale niech im będzie. Po 30 latach wszyscy jesteśmy jacys tacy trochę starsi 😉
A! Żólty ser, jeśli lubisz, też należy sobie podawać ze względu na wysoką zawartość wapna. Jeśli nie lubisz trzeba szukać czegoś zamiennego.
Tu Seniorka Pyrowa spod kodu 1313. Trzynastkę bardzo lubię, a tu jeswzcze zbliźniaczona.
Alicji to ja napisałajm „zamilcz” ale nie ogólnie, tylko w kwestii Morelowo – Gruszkowych imion.
Grażyno – ten przepis jest na początku naszych wpisów pod ostatnim artykułem Piotra. No nie tak całkiem – patrz komentarz z 9.09 godz 10.30 albo 11.30 (zapomniałam)
Stara Żabo „Bo z szefem tak już jest, psia mać,
że trzeba go za mordę brać.
Ubóstwiam szefa.”
Na nogę konieczne będą wirówki wodne i masaże, a jedzenie dużej ilości pektyn też pomaga (żele wszelakie w tym mięsne itp)
Teraz muszę iść z psem, a potem wrócę do wiekopomnych odkryć, że np Słubice mają 1 dzień w roku z pokrywą śnieżną grubości 20 cm, a Śnieżka 118, a Kasprowy 104. Robią ludzie na tym habilitacje i poświęcają ładny kawał życia na takie konstatacje!
Z glogiem i owocami rózy jest tak, ze zbierane po mrozach sa bardziej slodkie bo zawieraja wiecej cukru. Ja robie i tak i tak. To znaczy zbieram teraz pod warunkiem, ze glóg jest dojrzaly i ma czerwony kolor. Wtedy koniecznie trzeba dawac miód. Czasami z owocami róz czekam pierwszych przymrozków. Takie sa lepsze na powidla. W biezacym roku zrobilem juz glogowa nalewke. Udala sie, bo sasiad zakosil cala butelke. Moze uda mi sie cos uratowac na kolejny Zjazd. Owoce zbierane przed mrozami maja lepszy, bardziej swiezy zapach. W zadnym przypadku nie jest to trucizna ale cos bogatego w witamine C. Szczególnie jako nalewka. Jesli mozna zebrac duzo glogu, mozna nastawic zacier na gorzale do pedzenia w marcu kolejnego roku. Wtedy naprawde nalezy zbierac po mrozach kiedy sa one juz calkiem miekkie i beda same fermentowaly. Proces pedzenia jest malo wydajny i trudno utrzymac stabilne parametry. Wyrób jednak, jesli sie uda, znakomity.
Pan Lulek
calkiem niezle zaczyna sie dzisiejszy dzien.
napiecie mam nadzieje, bedzie roslo z godziny na godzine.
Terenie sie puscila. nie po schodach do piwnicy.
jak z powyzszego wynika na zdrowie to nie wychodzi
a tak po schodach w dol i w gore to nie laska?
Tak, trzy kroki po podlodze w kuchni i czwarty w otwartą klapę do piwnicy. Właścicielka była pewna, że nie zyję. Wykurowałam się. Jedyny znak po wypadku to odlatujący w spoczynku kciuk, chyba wskutek braku owej torebki stawowej. Jest naprawdę dobrze, ręki używam jak przed wypadkiem, wierszy nie piszę jak nie pisałam mimo czterech obrażeń na głowie. Nie korzystałam z żadnych zinstytucjonalizowanych rehabilitacji, ale w domu w ciepłej wodzie dłoń po zdjęciu gipsu ćwiczyłam, bo żaden staw nie działał. Szybko poszło z naprawą. Dobrze jeść to podstawa. Organizm musi mieć czym się regenerować, a potrzebuje podobnego, więc chyba nie pektyn, Pyro.
Jade dzisiaj sie integrowac z firma. Wiele dzisiaj nie napisze poza tym, ze kupilam bilogiczna piers kurza i dostalam wegierki. Zycie jest calkiem niezle.
Goście pojechali już do Arkadiusa, a u mnie jakoś tak pusto się zrobiło.
Zrobię kopytka, bo zostało mi trochę sosu grzybowego. Smakowitego dnia życzę. 🙂
Tu przykład dwuletnich zmagań z chorobą we współpracy z organizmem – http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=544.0 . Warto przeczytać wszystkie trzynaście stron, od dramatu do satysfakcji, od inwalidztwa do powrotu wśród sprawnych, a nawet do pracy zawodowej. Empatycznymi wobec siebie samych też nie mieliśmy się gdzie nauczyć być.
Tereso dochodze do wniosku ze sa ludzie ktorzy nie biora na powaznie tego co nauczyli sie za mlodu.
mysle tu o uzywaniu pewnych technik przy zmianie poziomow. np. drabiny, schodow, windy badz ewentualnie liny jak w gorach.
pewnie tacy ludzie zyja w zupelnie innym swiecie i przypuszczam ze sa oni od prawdy bardzo oddaleni.
jak to moze byc, ze sa jeszcze ludzie, ktorzy opieraja sie tak prostym czynnoscia?
Nirrod_ku jesli u was integracja polega na tym co ja mysle a inni dokladnie wiedza, to nie zaszkodzi za wczasu przygotowac dwie aspiryny.
wprawdzie sie troche pocisz potem ale ale samopoczucie lepsze
Alsa a jak ty robisz te kopytka? mam jeszcze dzem sliwkowy z przed pieciu lat i tez moglbym dzisiaj zrobic kopytka ze sliwkami i jogurtem a moze i smietana?
wiem ze robi sie je z ugotowanych ziemniakow. ale co dalej???
Fiodor Dostojewski powiedział, że „Można coś znać, można to widzieć własnymi oczyma po sto razy i nie wywrze to na człowieku żadnego wrażenia. Aż nagle przyjdzie ktoś, co prawda, człowiek wyjątkowy, stanie przy tobie, spojrzy na owo coś po swojemu, opisze własnymi słowami i zmusi cię do spojrzenia na to swoimi oczyma.I na tym polega talent.” Dla mnie takim talentem okazał się również Jan Kwaśniewski.
Gaweł, potrzeba używania dwu aspiryn po nadmiernym pośpiechu w spożywaniu alkoholu nie wynika „z oddalenia od prawdy” ?
Tereso to co opisalas o 11:46 bylo tylko ostrzezeniem.
teraz stoisz nad przepascia. trzymaj sie mocno i nie dawaj kroku do przodu.
Zabawny wniosek. Widać można i tak.
Tereso,
„Podobne podobnym” trąci na kilometr homeopatią a tu się robię ostrożny 😉 Czy to nie jest tak, że te wszystkie galaretki przejdą przez układ pokarmowy i zostaną strawione?
Ja ostatnio po kontuzji kolana brałem glukozaminę i na USG widać poprawę.
Pozdrawiam,
My tu gadu gadu, a Gospodarz rozpoczął drugi tydzień urlopowania – http://www.italiawakacje.pl/polski/KEMPINGI-MIASTECZKA/Hotel-Capo-duomo.php . Wypoczęci i w przyjaznym nastroju ludzie, kwiateczki, plaża, woda, słońce, wiele ulubionych smaków na stole. Wyobrażacie sobie jak tam jest pięknie?
Teresa Stachurska pisze:
2008-09-17 o godz. 11:46
” wierszy nie piszę jak nie pisałam mimo czterech obrażeń na głowie”
Podoba mnie się to stwierdzenie o wierszach.
Musiałem z kołyski „na skalp spaść” bo czasami coś tam rymuję. 🙂
Gawle:
Kopytka ze śliwkami to może nie. Lepiej leniwe. Tak prznajmniej uważam, 🙂
Paweł, miałam w wieku piętnastu lat złamaną nogę w kostce i być może też leczono ją jakąś -zaminą. Skutki przede wszystkim w postaci dużego obrzęku, ale nie tylko, odczuwam do dziś, choć w tym roku mniejsze. Może już będzie łatwiej z używaniem zimowego obuwia? Przydałoby się.
Kod też wesoły – 7272. Podziwiam zdolność pisania wierszy. Użyłam tego porównania, żeby opisać swojej głowy bz mimo wypadku.
Gawle,
nie strasz Teresy 😯
Pawle,
glukozamina czyli pochodna glukozy, w której przy drugim atomie węgla grupa hydroksylowa OH jest zastąpiona grupą aminową NH2 występuje naturalnie w naszym organizmie. Założenie skuteczności glukozaminy produkowanej przemysłowo z chitynowych pancerzy insektów, krabów i innych skorupiaków bazuje na jej podobieństwie do naturalnej D-glukozaminy w mazi stawowej. Naukowo skuteczność ta nie została udowodniona ani zanegowana. Jedno jest pewne, że istnieje potencjał alergizujący i można dostać ataku astmy 🙁 Być może Tobie pomogło, mimo nieskuteczności 😉 Albo zadziałało co innego – czas, odżywianie, fizjoterapia… Nasz organizm lubi się sam regenerować, jak ma sprzyjające warunki 😉
U mnie dziś pełne słońce i chłodny wiatr (ze wschodu 😯 ), suszę pranie na dworze i myję okna. Wczoraj wieczorem byliśmy na grzybach. W lesie było +5 stopni i cisza bez wiatru i ptaków. Zapomniałam w domu scyzoryka, więc zbierałam kurki trochę brudne, ale Osobisty nie marudził przy czyszczeniu, bo grzybki były ładne 😉 Znalazłam jednego borowika. Dziś pod wieczór odwiedzimy jeszcze nasz inny teren, na wprost Eigeru. Widać kurkom chłody nie zaszkodziły, a nawet wręcz przeciwnie. Wczoraj widziałam w sklepie kurki litewskie po 34 Fr/kg. Wyglądały, jakby je ktoś przez całą drogę z Litwy do mojego Migros maltretował szczypiąc i szturchając 😯
Zbyszek no to nie
tymbardziej ze i Alsa nabrala wody w usta
a teraz czas na piwo
Tereso,
nic sie nie ptrzejmuj.:-)
Tez uważam, przynajmniej na swoim przykładzie, że to jednak trzeba byc nieco (albo nawet i dobrze) świrniętym .
A to dla Ciebie:
Chwytaj chwile w swoje żagle,
chwytaj , bo przychodzą nagle,
Na czas jakiś starczyć muszą
póki inne ich nie głuszą.
Każda radość niech zabłyśnie
jak zieloną wiosną liście.
Do lat późnych tak zdążają
Pod jesień jak liście spadają.
🙂 🙂 🙂
Gawle:
Piwo z rana jak śmietana
Lecz minęła już trzynasta
Niech mężczyzna i niewiasta
Bieży do najbliższego
sklepu mono….polowego
😉
Dalej Starsza za Młodszą.
Ja gotuję dzisiaj na obiad tylko ziemniaki. Zjem sobie z resztą maślaków, a Młodsza odsmaży sobie po powrocie z jakąś parówką, jajkiem posadzonym albo tylko na boczku wędzonym. Córcia rano dokonała zupów mięsnych i przyniosła ładny kawał wołowiny (mogą być zrazy zawijane albo bitki) kotlety schabowe z kością, mięso od szynki na gulasz wieprzowy i piersi kurze przeznaczone na sznycelki, te, co to na batalion wojska. Rzecz w tym, że szykuje się zjazd rodzinny i od piątku nie wiadomo ile osób i o której będzie na obiedzie Pod uwagę trzeba wziąć Matrosa, który warzyw nie jada, mojego Szwagra, dla którego mięso musi być „zagotowane na śmierć” i prawie rozpadające się w litrach sosu, noje córcie, które warzywa kochają, i Brata, który lubi (o zgrozo) miękki makaron. Najprościej będzie zrobić gulasz w sosie z suszonych grzybów (Brat, Szwagier, Matros) , sznycelki kurze, które jedzą wszyscy, zrazy zawijane, które też jedzą wszyscy, a w odwodzie trzymać schabowe dla tych, którzy nie lubia sosów. W grę wchodzi póżny obiad w piątek na 5 osób, wczesny w sobotę na nie wiadomo ile osób i południowy w niedzielę (też nie wiadomo dla kogo). Pomidory, surówka z mojej śwież)).o ukiszonej kapusty, ew. warzywa na patelnię i buraczki z chrzanem do rolad wołowych. Mogę się dzisiaj odchudzać przed końcem tygodnia, kiedy o odchudzaniu nie będzie mowy (te dwa perosiaki nadziewane w sobotni wieczór
Przepraszam – miało być „zakupów” nie „zupów” (swoją drogą śliczne słówko „zupów”)
Pyro,
jak to wszystko pamiętasz, co komu i kiedy, to Ci skleroza nie grozi 😉
Pawle,
tak jak galaretki ulegają trawieniu i rozłożeniu na czynniki pierwsze, tak nie ma gwarancji, że glukozamina dociera do właściwego stawu w niezmienionej postaci 😉
Homeopatia, czyli leczenie podobnym, to drażnienie organizmu małymi dawkami substancji wywołujących symptomy podobne do symptomów choroby leczonej. Kuracja ma na celu wywołanie reakcji obronnej. Substancje te stosowane są w wielkim rozcieńczeniu, aż do granicy wykrywalności. W przypadku złamania kości należałoby wpadać do piwnicy, ale na miękki materac, albo drażnić złamane miejsce przez masowanie łabędzim piórkiem 😉
Nemo,
Zgadza się, sukcesem była kombinacja czynników – umiarkowany ruch i dobra dieta. Chyba nawet zbyt dobra, bo waga pokazuje komunikat, żeby nie stawać na niej grupowo 😉
Jednym z ważniejszych czynników przy tego typu dolegliwościach jest zrzucenie zbędnych kilogramów, wtedy obciążenie stawów jest odpowiednio mniejsze. Już nad tym pracuję, choć nie jest łatwo.
Nemo,
Właśnie sobie pomyślałem jak zapobiegać łysieniu metodami homeopatycznymi i zrobiło mi się niedobrze 😉
Te stężenia w homeopatii są tak małe, że nie wierzę w to, aby organizm się zorientował co z nimi robić.
Przypomniało mi się ,że mam sprawdzony przepis na eliksir przyspieszający zrastanie się kości po złamaniach. Ten eliksir jest również bardzo skuteczny w profilaktyce i leczeniu osteoporozy.Przepis jest taki :
14 całych jaj
2 kg soczystych cytryn
1/2 kg płynnego miodu
1/4 litra spirytusu lub koniak.
Dobrze wymyte i wysuszone całe jajka w skorupkach włożyć do słoja i zalać sokiem z cytryn. Zostawić w słoju na dwie doby.Następnie całość zmiksować i przecedzić przez perlonowe sito . Dodać spirytus i miód. Przelac do butelek.
Trzymać w lodówce.
Profilaktycznie stosować – 1 łyżkę dziennie.
Leczniczo – 3 razy dziennie po dwie łyżki.
Trzymając ten eliksir w lodówce – dobrze jest nie zapomnieć o opisaniu butelki , poniewaź napój jest mętnawy o konsystencji serwatki. Ja nie opisałam kiedyś i rodzina wylała ten bezcenny napój do zlewu , w przeświadczeniu ,że to jakieś paskudztwo.
Pyro dziękuję za informacje o pasztecie grzybowym. Ja już ten wpis widziałam wcześniej , ale jakoś nie skojarzyłam że to ten. Wyobraziłam sobie pasztet ?słoikowy?.
Teresa (12:18) ten cytat z Dostojewskiego jest wspaniały i bardzo mi trafił do przekonania wyjasniając pewną wątpliwość. Dziękuję.
Ludzie chwytają się najdziwniejszych sposobów, żeby sobie pomóc. Chrząstka stawowa ma to do siebie, że prawie się nie regeneruje. Co się zniszczyło niestety, nie odrasta. Gdzieś na świecie już robią pierwsze przeszczepy chrząstki.
Tak jak napisała Nemo, nie ma żadnych dowodów, że glukozamina pomaga, ale wiara czyni cuda. I jeszcze jedno, chrząstki stawowej własciwie na zdjęciach RTG nie widać. Lekarze robią USG albo rezonans, a diagnozę bez pudła stawiają po „naocznym” zbadaniu np. artroskopowo.
Homeopatia?! Brrrr
Nigdy nie wierzyłam i miałam rację.Parę lat temu sąsiad robił remont i obie z córką nabawiłyśmy sie stanów zapalnych oczu. Pył był wszędzie. Co chwila sobie i małej usuwałam ropę. Poszłam do apteki, tam pani poleciła „bardzo delikatne, moze nie pomóc, ale i nie zaszkodzi- kropelki homeopatyczne”. Mądre pięcioletnie wtedy dziecko za żadne skarby nie dało sobie wpuścić kropelek, ja głupia zaryzykowałam! 👿 Efekt- dziecku pomógł rumianek (błyskawicznie), ja po dwóch godzinach od zaaplikowania specyfiku wylądowałam u okulisty z popaloną rogówką. Ledwo mogłam uchylić oczy by cokolwiek zobaczyć a białka były koloru świeżej krwi (lub dojrzałych truskawek jak kto woli 😉 )Gdy lekarz mnie zobaczył, pierwsze pytanie było-” Pewnie homeopatia? Normalka!”
Całkiem niedawno zeszła mi ostatnia plamka czerwona z oka, pozostałość po „delikatnych kropelkach dla dziecka”.
Gdy słyszę „homeopatia” budzą sie we mnie złe instynkty! 😈
@Grażyna (godz.15:07)
Całkiem fajny przepis na ajerkoniak; tylko, jak na mój gust, trochę mało spirytusu.
A jeżeli jeszcze leczy osteoporozę… Jestem za! 🙂
Małgosiu,
Ja sprawdzam każdego lekarza, do którego idę sam lub z dziećmi, co sądzi o homeopatii. Jakakolwiek pozytywna opinia na temat tych specyfików w moich oczach go dyskwalifikuje i więcej tam nie chodzę. Wodę z cukrem mogę sobie zrobić sam.
A pani aptekarce na Twoim miejscu chyba bym siłą zaaplikował te kropelki, jak taka mądrala. „Może nie pomóc, ale nie zaszkodzi” – portfelowi na pewno szkodzi 😉
Pawle,
W ten sam sposób weryfikuję lekarzy! 🙂
Muszę się pochwalić, że po ostatnich wpisach Pana Piotra zakupiłem rzeczonego Kuliszera na Allegro. Poluję teraz na tom nr 1. Książka jest świetna. Nie miałem zbyt dużo czasu na jej lekturę, bo przyszła pocztą dopiero wczoraj, ale już wybrałem parę smakowitych kąsków, które dzisiaj odczytywałem w pracy wzbudzając powszechną wesołość. Najlepszy cytat póki co to: „Przedsiębiorcy nigdy nie powinni zapominać, że niska płaca robocza jest nietylko korzystna sama przez się, ale i dlatego, że przy małych płacach robotnik jest pracowitszy, skromniejszy, pokorniejszy.”
Zrobię chyba kopię dla naszej personalnej 😉
Andrzeju.Jerzy,
Grazyna zapomniala chyba napisac, ze lekarstwem na osteoporoze mialo byc to, co po odcedzeniu zostalo w sitku, czyli zmielone skorupki, natomiast reszta zlana do butelki sluzyc ma poprawie humoru 😉
Paweł ja mam jeszcze jeden cytat ( ale już nie pamiętam źródła)- dla personalnej i ewentualnie szefa Starej Żaby:
„Podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty tak, by swoim pojmowaniem istoty sprawy nie peszył przełożonego”.
Andrzeju.Jerzy – w tym przepisie na eliksir nie ma żadnych przeciwwskazań co do stężenia . Wydaje mi się ,że ćwiartka spirytusu i tyle samo mniej więcej soku z cytryny daje dość wysoką wartość promili 🙂
Nie mniej jednak , jak ktoś czuje ,że mu za wolno te kości się zrastają i chrząstki regenerują – może – a nawet powinien !!!!!!!!! zwiększyc w sposób dowolny liczbę oktanowa mieszanki 🙂
paOIOre – jak ktoś nie wytrzyma i przed drugą dobą zacznie walczyć z zawartością słoika – to na pewno będą te skorupki na sitku. Ale tak na serio – to jest to bardzo ciekawe doświadczenie chemiczne i powinno się to demonstrować niedowiarkom !!! Skorupki po prostu „wymiękają” jak zawstydzone 🙂
Homeopatia wzięła się z szulerni. Jej wynalazca odwołał swoje odkrycia, ale metoda już poooszła w świat i nadal idzie. Niemało lekarzy się nią posługuje, a na obronę twierdzą, że 40 % pacjentów reaguje pozytywnie na placebo. Czyli można dać i wody w kapsułce, bo pacjent poczuje się zaopiekowany i może jego organizm się zmobilizuje do obrony wobec choroby. Ja te praktyki mam za naganne. Również z tego powodu, że za jednak żarty płaci pacjent, płaci zdrowiem i pieniędzmi. Nie zdarzyło mi się
by lekarz zadzwonił, żeby zapytać jak skutkuje jego terapia, więc te 40 % może być mocno zaniżone, jak i zawyżone, ale przemysł farmaceutyczny, aptekarz, inny sprzedawca, lekarz, urzędnicy od tego, czują się wygodnie mając do dyspozycji taki argument. Byłoby lepiej gdyby chociaż zwracano pieniądze za terapie, które się nie powiodły.
?Przedsiębiorcy nigdy nie powinni zapominać, że niska płaca robocza jest nietylko korzystna sama przez się, ale i dlatego, że przy małych płacach robotnik jest pracowitszy, skromniejszy, pokorniejszy.?
Nie dziwmy się więc, że Abraham Maslow nie u nas wyrósł… A personalna może wziąć to na serio, premię od szefa dostać i kolejne 20 lat upłynie w nieświadomości, że nie tędy droga.
Grażyno, miło że cytat pożyteczny.
Pawle,
z tą kopią to bym nie szalała. Zawsze można zarobki obciąć , gdy się uzna że pokory za mało w pracownikach, a normy dzienne można zwielokratniać w nieskończoność, gdy prawidłowa motywacja 😆 😆 😆
Grażyno, cytat spod pióra carskiego.
Ten o obowiązku posiadania „durnowatego wyglądu”, oczywiście. 🙂
Grażyno!
Ten cytat o podwładnym, to podobno fragment Zarządzenia Cara Rosji Piotra I z dnia 09 grudnia 1708 r.
„Podwładny powinien przed obliczem Przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty tak, by swoim pojmowaniem istoty sprawy nie peszyć Przełożonego.” 🙂
A w ogóle, to wszystko już zostało powiedziane w przeszłości…
Podobno Św. Paweł w liście do Koryntian stwierdził:
„…I ujrzał Pan pracę naszą i był zadowolony, a potem zapytawszy o zarobki nasze usiadł i zapłakał…”
🙂
Witajcie,
ja krociutko,bo gonie czas!!
Przede wszystkim PYROM,tym mlodym i jeszcze mlodszym ,przesylam moc usciskow i zyczen wszystkiego co najpiekniejsze 😀 😀 😀
U Alsy gosci ‚ubylo” a mnie przybedzie,juz w sobote 🙂
Hej.
Tereso, to pewnie nie ten sam wywiad, bo ten byl dla bostonskiego Radia Publicznego w zeszlym roku, wiec watpie, by autorom chcialo sie dostawac prawa autorskie na audio, ktore musieliby potem przerabiac na wersje pisana. Ale autor ten sam, a to najwazniejsze. (Zreszta w innym wywiadzie Zimbardo mowi o teorii „rowni pochylej” w kontekscie ogladania w Moskwie pirackich tlumaczen swoich ksiazek na rosyjski, co moze tez tlumaczy niepelne polskie tlumaczenia, o ktorych wspomnialas.) Lakoff jest bardzo ciekawy i bardzo wziety, zwlaszcza w kontekscie analizy wyborow politycznych. Jego ciagle rozwijana teoria metafor i narracji nie dotyczy dziel literackich, a ludzkich zachowan i jest oparta o jego badania reakcji mozgu na rozmaite sytuacje, bo jest neurologiem, parajacym sie lingwistyka i filozofia. Mam nadzieje, ze szybko go przetlumacza, bo swietnie sie oglada wszelkie kampanie wyborcze po lekturze jego ksiazek.
Pozdrawiam,
M.
moi drodzy
Piotr na Zjeździe pokazywał książkę chińskiego autora
bodajże A.Zee a tytułu już nie jestem pewien
„Połykacz chmur”?
ktoś pamięta?
Małgosiu , Andrzeju_jerzy ; dziękuję za przypomnienie , to był faktycznie ukaz carski. Ja to nawet kiedyś wiedziałam . Nawet kiedyś przez pół semestru pastwiliśmy się nad innymi perełkami z tego ukazu ( typu dodatek mrozowy). Natomiast słów św. Pawła z Listu do Koryntian ( które przywołuje Andrzej Jerzy) – wcześniej nie słyszałam – nie mniej jednak widać ,że nic od od przeszło dwóch tysięcy lat się nie zmieniło , bo temat źle opłacanej pracy i niskich zarobków wciąż jest aktualny
Małgosiu,
Masz rację, nie zrobię kopii personalnej tylko przewodniczącemu związku zawodowego 😉 żeby zobaczył, jaki dokonał się postęp jeżeli chodzi o warunki pracy. Parę zdań wcześniej jest o normie czasu pracy wynoszącej w XVII i XVIII wieku 14 do 16 godzin.
żeby było jasne – 14 do 16 godzin na dobę
M., udało mi się znaleźć jeden wywiad, ale to nie jest ten o którym wspominałam poprzednio. Może jeszcze coś znajdę.
M., jeszcze jeden choć też nie ten. Nie mogę sobie przypomnieć gdzie czytałam wywiad, o którym wspomniałam poprzednio.
Co do George Lakoff, to szkoda że nie mogę przeczytać tej książki. Na tym blogu pisze kilkoro tłumaczy (Helena pewnie też by mogła!), więc ja proszę by książkę GL pomóc wydać w Polsce. Jakieś wydawnictwo z pewnością ją zechce skoro mówi o sprawach istotnych. Puchalo, jak uważasz?
A linków nie podałam, to przez zmęczenie, przpraszam. Do drugiego z kolei wpisu – http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53668,5403633,Efekt_Lucyfera.html?as=1&ias=3&startsz=x .
Tu do pierwszego – http://www.przekroj.pl/ludzie_rozmowy_artykul,1863.html .
M., na dowód, że Philip Zimbardo jest obecny w Polsce jeszcze jeden wywiad – http://www.charaktery.eu/charaktery/2007/08/73/Jak-uwodzi-zlo/ . Żoną PZ jest Polka. Wiedziałaś?
M., tu mam z 2004 roku – http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34467,2083962.html . Może zanudzam?
Dziekuje bardzo, Tereso, nie zanudzasz, wprost przeciwnie, zaspokoilas moja ciekawosc, bo mnie ten temat frapowal, a nie zawsze czas pozwala samemu wszystko sprawdzic. A teraz ide czytac Twoje linki.
Z wdziecznoscia,
M.
Przeczytalam, Tereso, dziekuje, o wrazeniach napisze jutro. Ze zona Polka, nie wiedzialam, bo co innego przesuwal na plan pierwszy w wywiadach amerykanskich, a zreszta tu Polish ma szersze znaczenie i może rownie dobrze znaczyc „pochodzenia polskiego”, wiec to pewnie mozna bedzie sprawdzic, ale pewnie jutro, chyba ze mnie ubiegniesz, bo dzisiaj musze jeszcze cos zaleglego skonczyc. A szybkiego tlumaczenia Lakoffa na polski nalezy zyczyc nam wszystkim.
No tak. Oni tu inteligentnie i intelektualnie, a Pyra Starsza? Pyra się dowiedziała wczoraj co to są meteorhydraty. Nie wiecie? To szreń, szadź, mgła i rosa. O, jakam mądra na starość. Swoją drogą Złote Maliny dla kogoś, kto wymyśla takie słówka. Streścić co miałam streściłam i odróżniam parowanie fizyczne od fizjologicznego. Teraz mogę już spokojnie o tym wszystkim zapomnieć.
Na obiad dzisiaj wątróbki z kurczaka, więc jemy obiad z Radkiem razem. Tak już jest, że wątróbkami albo my dzielimy się z Radkiem, albo Radek z nami.
Znowu Starsza – przed chwilą w Gazeta.pl przeczytałam tytuł (podaję w pisowni orginalnej) „PO próbuje ukrucić wydatki prezydenta”
Alicja tutaj,
z zaprzyjaznionego komputra. Niestety, wszystko po niemiecku, klawiatura znaczy sie.
Nemo, zlituj sie, od rana o jakichs glukozaminoza nervosa z atomami wegla dwoma?! Od razu mi sie cos porobilo w zoladku 😯
U Arkadiusa jak zwykle goscinnie, podano pyszne leczo (niektorzy wydziwiali, ze ostre, dla mnie moglo byc dwa razy tyle ostrosci). Wczoraj poszlismy do podobno okolicznej knajpy (z 10 km piechota) i spotkalismy sie w gronie, czyli Dagny i Dorota. Dorota kazala nam ocet pic, zolza jedna. Wypilismy w salacie, a co nam tam.
Poza tym Berlin pochmurny, gospodarstwo udalo sie do zajec, a my z Jerzem juz tacy mniej wiecej do domu gotowi. Niesamowite, ale wydaje mi sie, ze jestem sto dni w podrozy, a tu zaledwie 3 tygodnie…
O krucafiks!
Pyro Starsza,
„ukrucić” to nowoczesny wariant wyrażenia „Urządzić KRUCjatę”.
Ukrucić odmienia się następująco:
ja ukrucam
ty nie ukrucasz
on nie unkruca
my ukrucamy
wy nie ukrucacie
oni nie ukrucają
W tym wypadku PO ukruca gabinet Prezydenta, i słusznie!
😉
Przypomina mi to ponoć autentyczną historię z egzaminu w łodzi z języka polskiego dla obcokrajowców. Jeden z Murzynów zaczął odmieniać:
– Ja noszę kalosze,
– Ty nosisz kalosisz,
– On nosi kalosi
itd
Grazyno, AndrzejuJerzy,
W liście do Koryntian nie ma takiej perykopy. O godziwej płacy mówi raczej przypowieść o Robotnikach w winnicy (Mt 20. 1 – 16a).
Pisze to gwoli wyjaśnienia a nie rozpętania dyskusji teologicznej. Jeżeli jednak ktoś chce to zapraszam 😉
PaOLOre – o tym nie pomyślałam, że to od KRUCJATY. Może PO chce „ukrucić” krucjatę historyczną p. Prezydenta?
Zbyszku! (godz. 09:06)
Rzeczywiście nie ma tego cytatu. Cytując, korzystałem z gotowca.
Nauka na przyszłość; trzeba sprawdzać źródła! 🙂
Do Teresy Stachurskiej i M. – parę lat temu stało się głośne powtórzenie eksperymentu Zimbardo w Polsce przez artystę Artura Żmijewskiego (nie mylić z aktorem!):
http://www.obieg.pl/text/jtb_opaz.php
Alicjo,
w trosce o Twój żołądek nie podam, że glukozamina ma wręcz 6 atomów węgla C6H13NO5, i to wszystko masz w kolanie 😯
Torlinie,
ja noszę kalosze, my nosimy kalosimy itd. to ulubiony „wierszyk” mojego dziecka i nauczyło go już tego Geologa żonatego z Rumunką. On jest niezwykle uzdolniony językowo i bardzo łatwo zapamiętuje całe zwroty i zdania nie zawsze rozumiejąc ich treść. Na pewnym międzynarodowym kongresie stwierdził, że polska delegacja to bardzo przyjaźni ludzie, bo strasznie się cieszyli, kiedy przedstawił się słowami:
Jestem głupi szwajcarski grotołaz 😎
Nasz „własny” Geolog zaskoczył mnie przedwczoraj zdaniem: Kocham pancakes!
Na podwieczorek były grube amerykańskie naleśniki z jagodami blueberry pancakes z syropem klonowym. Młodzi jedli z wielkim apetytem i reakcja była całkowicie spontaniczna. Z tego wnoszę, że nasza pociecha używa polskich słów nie tylko w kontakcie ze mną i moją polską rodziną 😉 Nasz Geolog jest z domu angielsko- i niemieckojęzyczny. Od poniedziałku zaczął dalsze studia (hydrogeologia) na francuskojęzycznym uniwersytecie w Neuchatel.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-18.html
Nemo,
se nie zartuj, az tyle tego, tych atomow?! Ja nie zapamietam!
O, jak nie u Kryzy hydro, to sie nie liczy 😉
Pani Dorota z sąsiedztwa, dziękuję. O eksperymencie Artura Żmijewskiego słyszałam/czytałam, filmu nie widziałam. Linkowany artykuł jest ciekawy.
Integracja, Integracja i po Integracji. Glowa na swoim miejscu, spoznienie do pracy tylko 1h, aspiryny pominiete. Czy wiedzieliscie, ze po raz pierwszy ogien olimpijski (nowozytni) zaplonal w Holandii? Architekt w 1928 roku pomyslal, ze chce miec wieze kolo stadionu. Zaprojektowal ja w ksztalcie pochodi i wymyslil, ze mozeby tam tak jakis ogienek….
Nirrod, rzeczywiście się działo – http://pl.wikipedia.org/wiki/Letnie_Igrzyska_Olimpijskie_1928 .
M., dziękuję. Wrażeń jestem ciekawa.
Dobry Dzień Państwu ponownie po wakacjach sportowo-kulinarnych,
Dłuższy czas zajęło mi prześledzenie żywota blogowych wpisów, ale bardzo było warto – i o p. Teresie i o Zjeździe i o innych sprawach. Miło Państwa poznać ‚osobiście’ na zdjęciach, szkoda Ameliowej książki zagubionej….
Chciałbym podziękować Panu Lulkowi za przepisy na nalewki – proces tworzenia zakończyłem 5L wiśniówki z mocnym duchem i pestkami, jak również jagodówki, która wyszła trochę w pierwszej wersji, hmm, jak ‚dykta’ znaczy denaturat. I tak jak wyglądała, tak działała. Drugie podejście do jagodówki chyba lepsze – barwa głębsza, ale chyba przyjdzie sporo (tak wyczytałem) poczekać, tzn. do Świąt gdzieś tak, żeby smaki się zmelanżowały.
Pozdrawiam serdecznie,
czy raczej
A bientot,
chemou
Zbyszku (9:06)…muszę przyznać ,że dla porządku próbowałam wczoraj w Biblii odnaleźć cytat przywołany przez Andrzeja Jerzego (18:42) ponieważ wydawało mi się że Biblia pisana jest w trybie narracyjnym i nie ma tam sformułowań „ujrzał pracę naszą ” dlatego zmieniłam na potrzeby googlowania ten cytat na”ujrzał ich pracę” i próbowałam szukac tym tropem i też nie znalazłam.Przy okazji przejrzałam listy Pawłowe do Korytian , wzbogacając się duchowo . Same zyski , mimo tego ,że cytat miał mówić o stratach.To była chyba pozorna pułapka dla dociekliwych 🙂
err.=Koryntian*
Ostatni będą pierwszymi.
Nirrod, masz rację, że nie byłaś punktualnie w Twojej „winnicy” 😉
U mnie po słonecznym przedpołudniu gromadzą się chmury, aura jesienna niestety. Wczorajsza przedwieczorna wyprawa po grzyby przyniosła plon w postaci sporej ilości kurek, niektóre bardzo wielkie i stare, oraz 3 borowików. Napatrzyłam się na zaśnieżoną północną ścianę Eigeru i inne białe szczyty, ciągnęło chłodem i przedsmakiem zimy. Trafiłam na zbocze tak strome ( jak powiadają w Emmentalu: trzy razy stromsze od pionowego), że już od schodzenia zrobiło mi się gorąco, nie mówiąc o powrotnej wspinaczce po trawiasto-wrzosowo-skalistym przysłopie. Było jednak warto pokonać tych 100 m w pionie, bo właśnie tam rosły grzyby.
Grażyno, andrzeju.jerzy,
Bardzo dobrze, że się udało rozwikłać niejasności 🙂
Dla porządku dodam tylko, że Listy Pawłowe, (tzw. Corpus Paulinum) a jest ich trzynaście, są jednymi z najstarszych pism chrześcijańskich.
NT mówi trochę o pracy i jej wynagrodzeniu np. „wart jest robotnik zapłaty swojej” (Łk 10,7) zawsze jednak mowa jest pozytywna.
Warto czytać pismo choćby w celach poznawczych.
🙂 🙂 🙂
chemou pisze -2008-09-18 o godz. 12:59,
cóż Pana zajęło w mojej nieskromnej osobie?
Czy wczoraj ktos sie zlitowal nad gawlem i dal mu przeps na szagowki?
Wczoraj starczylo mi tylko czasu, zeby rano poleciec jak wariatka na rynek, kupic mieso i warzywa wrzucic caly majdan w torbie do lodowki i leciec do roboty. Nie moge sobie do konca przypomniec, co kupilam.
Der Paulus schrieb an Irokesen:
Euch schreib’ ich nicht, lernt erst mal lesen.
Nirrod,
czy my wiemy, co to szagowki? 😯
Pyra by wiedziala 🙁
Szagowki=kopytka
@ Pani Teresa Stachurska,
Najmocniej przepraszam, to z nie wiem czego mi się wzięło pomieszanie Pani Osoby z Panią Heleną. Nie sprawdziłem wcześniej, pisałem z pamięci, proszę o wybaczenie.
chemou
Nirrod, gawel chcial kopytka z dzemem sliwkowym „z przed pieciu lat”, albo „kopytka ze sliwkami i jogurtem a moze i smietana”. Zbyszek stwierdził, że „kopytka ze śliwkami to może nie. Lepiej leniwe” i wtedy gawel zrezygnował.
Szagówki = kopytka; kluski krojone na ukos z ciastowego wałka. 🙂
Ostatki!
Niedlugo do domu. Jeszcze spotkanie z takim jednym w Berlinie, rozmawialismy via internet z 10 lat, pora sie zobaczyc 😉
Chemou, dzięki. Taka pomyłka to dla mnie zaszczyt, aż żal że nie zasłużyłam…
Czy ktoś wiedzący mógłby napisać co u Heleny?
Oczywiście za Jej wiedzą i zgodą.
Nemo (13:54) probowałam to przetłumaczyc przy pomocy translatora. Nic z tego nie wyszlo. Poszłam tropem podpowiedzi Zbyszka ,że Listów Pawłowych jest 13. Próbowałam dopasować Irokesen do któregokolwiek z adresatów. Nie muszę wyjaśniać ,że i tak mi nic nie wyszło z tego 😥
haneczko, Helena ostatnio odezwała się parę razy u mnie 🙂 Ale co dokładnie, to nie wiem, wywnioskowałam tylko, że działa w szpitalu (pewnie u Mamy)… 🙁
Jeżeli chodzi o poznańskie szagówki lub jak kto woli poznańskie kopytka to ja robię je według takiego przepisu:
-4 ugotowane ziemniaki wymieszać i ugnieść razem z 1 jajkiem i 1/2 kg mąki poznańskiej .
-ciasto uformowac w kształcie wałka o średnicy 4 cm i pokroic pod kątem ok 45 stopni na plastry grubości 1 cm. Od tego ukośnego cięcia wzięła się nazwa „szagówki” – czyli cięte w rytmie równych kroków ( szag=krok).
– zagotować osoloną wodę i wrzucić szagówki ( kopytka)
– gotować tak długo aż wypłyną na powierzchnię.
Klasyczne poznańskie szagówki podajemy polane cebulą podsmażoną na złoty kolor na maśle .Popojamy je chętnie kwaśnym ,zsiadłym mlekiem .
Poznańskie kopytka z ruską nazwą? 😯
Grażyno,
ten wierszyk to żart 😉
Paweł napisał do Irokezów: do was nie piszę, pierwej nauczcie się czytać 😆
Albo: napiszę do was, jak nauczycie się czytać 😉
Tereso, dopiero teraz pisze, bo u mnie dopiero druga, a ranki i przedpoludnia mam zwykle calkowicie zajete. Jednoczesnie chce tez podziekowac Dorocie z Sasiedztwa za link do artykulu o Zmijewskim – bardzo interesujacy. Co do wrazen, to ciekawie jest przeczytac Zimbardo w rozmowie poza Ameryka, bo troche inne sprawy wychodza na pierwszy plan, choc w sumie to oczywiscie to samo, bo autor ten sam. W linkowanym przeze mnie wywiadzie , ktory trwa rowna godzine, Zimbardo odwoluje sie do wewnetrznych tropow kultury amerykanskiej, a ze jest w dialogu z jednym z najciekawszych dziennikarzy radiowych (Chris Lydon), jakich mialam okazje slyszec, to i rozmowa robi sie podwojnie interesujaca. Poczatek jest podobny do wywiadow polskich, razem polaczonych (te z Wyborczej mowia bardziej o polityce, z Przekroju i Charakterow sa bardziej uniwersalizujace), srodek bardziej rozwija watek winy samego Zimbardo, przez zwlekanie z interwencja i wpadniecie w biernosc w obliczu wymykajacego sie spod kontroli eksperymentu (co dobrze sygnalizuje wywiad dla Przekroju), oraz potrzeby takiej interwencji w podobnych sytuacjach (z przykladami m.in. z zakresu wieziennictwa, ale tez innych grup, oraz z odniesieniem do „Wladcy much”, gdzie w braku interwencji – brak doroslych na wyspie – widzi paralele z wlasnym zachowaniem). Najciekawszy jest koniec, gdzie polskie wywiady sie troche urywaja, o potrzebie wychowywania zwyklych ludzi na kogos, kto w razie czego bedzie mial wiecej sily przeciwstawic sie w podobnych sytuacjach (co jest tez oczywiscie sygnalizowane i po polsku, ale bardziej skrotowo). I tu wchodza bardzo ciekawe pytania Chrisa Lydona, dotyczace konkluzji Zimbardo na temat niebezpieczenstwa ulegania solidarnosci grupowej i potrzebie dojrzalego indywidualizmu (w wywiadzie dla Przekroju mowi o „madrosci”) w swietle tradycji Emersona i Thoreau, do ktorych na potrzeby amerykanskich sluchaczy moze sie rownie swobodnie odwolywac jak my do Mickiewicza. A chodzi w najwiekszym skrocie o sposoby opierania sie presji ogolu w demokracji w imie pewnych podstawowych zasad, i ta czesc wywiadu konczy sie na nucie optymistycznej, ktorej jest moze troche mniej w polskich wywiadach.
To tyle w skrocie, Tereso, mam nadzieje, ze ja nie zanudzilam, bo to jednak ciemny temat na jasnym blogu, ale w koncu nawet bajki dla dzieci zawieraja ciemne miejsca, przygotowujac do ciemniejszych miejsc w zyciu…
Nemo ja nie wiem dlaczego poznańskie szagówki mają ruską
etymologię. ?Wyrabia się? też w Poznaniu pierogi które na wprost nazywają się ?ruskie?. Jest też taka ciekawostka ,że gdy ciasto przygotowane na szagówki potnie się w bardzo cienkie (kilkumilimetrowe) plastry to powstaną łazanki . Niektórzy twierdzą ,że ta nazwa pochodzi od słowa ?łazić???łażenie?? czyli też takie ?szaganie po rusku ? ale inaczej. Inni znów mówią że nazwa łazanki pochodzi od włoskiego lasagne cienkich płatów ciasta makaronowego, używanych do
zapiekanek. Prawda na pewno leży po środku.
A pismo Pawła do Irokezów świetne! Dobranoc.
Miały byc cudzysłowy”””””” – wyszły znaki zapytania.???? 🙂
M., dziękuję bardzo za interesujące spostrzeżenia, jak i za poświęcony czas, bo go sporo musiało być. Pozdrawiam, Teresa
Zbyszek, dziękuję za wiersz.
Tereso,
z moich wieloletnich doświadczeń wynika, że skuteczne zainteresowanie wydawnictwa propozycją własną tłumacza graniczy z cudem. Tłumacz wykonuje tłumaczenie zlecone mu przez wydawnictwo i się cieszy, że je ma. Ostatnio z jedną propozycją bardzo ciekawej książki (nie powieść) napisałam kilkanaście maili do najrozmaitszych wydawnictw, ale wszędzie mnie zbyto. Mam wrażenie, że osoby zainteresowane promocją pewnych książek często zakładają własne wydawnictwa.
Chyba z tymi szagówkami jest troche inaczej. Waleczek ciasta kroi sie skosnie czyli na szage. Na szage mozna na przyklad przechodzic przez skrzyzowanie ulic. Czyli na skoske. Po przekatnej i tyle. Moze to tylko przypadkowa zbieznosc dzwieków. Czasami zreszta identycznie brzmiace slowa maja w róznych jezykach calkowicie rózne znaczenie.
Prosze spac o tej porze prosto w lózeczkach albo na szage.
Pan Lulek
Dzień dobry.
Panie Lulku wydaje się ,że ma Pan rację lepszą niż moja racja , bowiem z języka niemieckiego schräg oznacza krzywo, skośnie o to zapewne o ten szag chodzi 🙂
Puchalo, Tereso – ja mam w rodzinie dwóch naukowców ( mąż i córka) i już się przyzwyczaili do tego ,że większośc potrzebnych im publikacji dostępna jest tylko w języku angielskim. Co więcej- są bardzo zaskoczeni , gdy jakąś pozycja dostępna jest w tłumaczeniu na język polski.
Melduje sie z Hamburga. Matko moja! o drodze kupilismy trunek pod nazwa „Baba Jaga”, takie 100 gram, zebym sie przed lotem zrelaksowala. Nie moglismy za cholere odkrecic zakretki, taka naokragla. Zdallismy bagaze i nie mamy co do roboty przez najblizsze 3 godziny. Po co tak wczesnie wstawalismy – bladego pojecia nie mam, Arkadius mowil, ze wystarczy o czwartej wyjechac.
Teraz plotki. Beda poparte zdjeciami, jak juz bede w domu. Dorota berlinska ugoscila nas wczoraj (czy ja juz o tym pisalam czy mialam zamiar napisac?), byly wspaniale mule i inne dobre rzeczy.
Arkadiusowa podloge mamy obcykana doskonale, ja Marylce i Arkadiusowi robie reklame, ale nie pchajcie sie tam drzwiami i oknami, nieh odetchna po nas.
Wszystkim, ktorzy nas goscili, serdecznie dziekujemy, za golonki, kielbaski, leczo i inne dania, ktorych nie jestem w stanie wymienic, bylo pysznie, serdecznie i wesolo. To zaledwie 3 tygodnie, a wydaje mi sie, ze podrozuje od pol roku.
3111 <– takiemu nie przepuszcze!
Grazyno,
„na szage”, czyli na skroty 😉
Lajza minelli z Panem Lulkiem.
O, place za internet 5 euro za godzine, trzeba wykorzystac! Jerzor gdzies polazl, ja pilnuje torebek i komputra. Najchetniej bym sie przespala, ale podloga hamburgskiego lotniska nie jest tak przyjazna, jak podloga Arkadiusostwa. Z Panalulkowego zajzajeru zostala butelka, nie wolno wozic tego przez Ocean, musi byc fabrycznie zapakowane. Ale butelke mam! Zgubil sie ten Jerz czy jaki diabel?!
Panienki kawiarniane na lotnisku chodza w fartuchach po kostki. Ja przeepraszam, ze pytluje, ale staram sie wykorzystac polaczenie, a poza tym nie zasnac, nie zasnac!!!
Dzień dobry w chłodny poranek. Dzień zaczął się u nas od operacji usunięcia kleszcza z brzuszka piesa. Coś tam nam się nie podoba, pod skórą została gula, piesio pójdzie dziś do pana Doktora na kontrolę i po nowe kropelki przeciwko „turystom”. Od dzisiejszego popołudnia zaczyna się u nas koniec świata i na blog pewnie wrócę dopiero w przyszły poniedziałek, a na dobre od środy. Obydwie Córcie z przynależnościami i uczniami wyjeżdżają na 10 dniową objazdową wycieczkę po Italii, Anię w lekcjach będą zastępowały 2 praktykantki. Przygotowała im konspekty, prezentacje multimedialne i wszystko co trzeba, a odliczając dni świąteczne będzie to 6 dni. Najlepsze, że wracają 5-go, z 7-go Ania ze swoją klasą jedzie na 2 dni do Berlina na dni muzealne Boziu, Boziu – Starsza Pyra o tej porze roku jeździła ciężarówką na akcję wykopków. Świat się zmienia co nie co.
Pan Lulek ma rację
szagówki od krojenia na szage
:::
a „Połykając chmurę” czyli rzecz o chińskim języku i podniebieniu
już sobie zamówiłem
:::
miłego dnia
Alicjo, Jerzor – szerokiego nieba Wam życzę, szczęśliwego lądowania w dugim domu i czekam na spotkanie za rok. Alicjo – wyśpisz się w samolocie
Puchalo, dziękuję. Wyślę list w tej sprawie do „Polityki”. Może się zainteresuje? Może mnie ktoś wesprze?
Morelo, znalazłam – http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=576#comment-84586 . Każdy nowy nick powoduje wakacje u moderatora, więc może warto zostać przy jednym. Chyba, że wpisy mają być do szukania.
vitajcie w deszczowy poranek. Ja nie piszę bo jakoś nie lubię takich ogonków ale czytam… Serdecznie pozdrawiam./ Musi być gruszka!/
Byłem w Warszawie 2 dni i teraz przeleciałem parę wpisów. Pewnie moje uwagi już mało aktualne. Cytat z Piotra I prawidłowy, z Listu do Koryntian żart. Często powielany w internecie, bo wielu pracownikowm pasuje. Prawdziwy cytat z Ewangelii sugeruje, że nie ma niesprawiedliwości, gdy wszyscy dostali po denarze, chociaż niektórzy pracowali cały dzień, a inni tylko godzinę. Ale to nie na temat, bo w istocie chodzi o równość przed Bogiem tych, którzy całe życie byli cntotliwi z tymi, którzy nawrócili się tuż przed śmiercia.
Kopytka z sosem z suszonych śliwek – pycha, szczególnie, gdy w tych śliwkach piekł się schab.
alicja pisze:
2008-09-19 o godz. 08:12
„Panienki kawiarniane na lotnisku chodza w fartuchach po kostki”
Czyli jest nadzieja ,żeJerz za nimi nigdzie nie poszedł 😉
No chyba, że chodzą w samych fartuchach. 😉
Miłego i bezpiecznego lotu 🙂
ogonek wpisół oczywiście a nie oczekiwanie.Ciagle mi ucieka do góry i jest zabawa.
no sami widzicie. Nie dość że sie robią błędy / chyba same/ to nie mam nic ciekawego do napisania . pa
Dzień dobry Państwu!
Dawno tu nie pisałem ale teraz przyszło mi do głowy jedno pytanie. Może ktoś z Państwa zna odpowiedź?
A może nawet chciałby się nią ze mną podzielić – bo ja nie mogę sobie sam poradzić.
Otóż jest tak, że za każdym razem jak ja jem żytni chleb razowiec (teraz jem akurat dwie kromki z margaryną i pasztetową, oczywiście nie obydwie naraz tylko jedna po drugiej) to dostaję czkawki!
Naprawdę! Ja nie zmyślam. To znaczy czasami ja zmyślam ale teraz to naprawdę nie.
Problem ten nurtuje mnie od dłuższego czasu. Zawsze z razowcem a nigdy z innym chlebem. Ja lubię razowiec i nie chciał bym z niego rezygnować tylko dlatego, że mam po nim czkawkę.
P.S.
Próbowałem również razowiec z kiełbasą albo z żółtym serem. Tak samo jak z pasztetową – czkawka!
Szczypiorze (który?), a czy pod pasztetowa, kiełbasą i serem była margaryna? Do razowca proponowałbym raczej masło albo smalec (ale smalec to już bez sera i absolutnie bez pasztetowej). Mnie kombinacja margaryny z razowcem też by chyba wywołała czkawkę, a może nawet coś gorszego.
Gruszko, wolałem Morelę. Wygląda, że inni też. Czy możesz wrócić do Moreli? Może jako Morela miałabyś o czym pisać i może ogonek by nie uciekał do góry. U gruszki ustawia się do góry z natury rzeczy.
I jeszcze jedno. Żeby nikt nie mówił, że ja jam ten razowiec na sucho. Ja oczywiście popijam. Mam przed soba cały kubek kakao z automatu co stoi u nas obok pokoju księgowej. Z tego automatu można sobie nalać albo kawy albo kakao. Kawa może byc z mlekiem i z cukrem ale ja kawy nie lubie to pije kakao.
No rzeczywiście. Do razowca była margaryna.
A właściwie to masło roślinne. Ja kupuję takie w okrągłych plastikowych pudełkach po 25 deka i mi starcza na tydzień.
Pan myśli, że to od tego?
P.S.
Szczypior ten sam co zawsze.
Brzucho ma racje, mowiac, ze Pan Lulek ma racje.
Szagowki sa jak najbardziej od szagi. W Poznaniu nie chodzi sie na ukos przez plac, tylko na szage. Zamiast drozdzowek z lukrem, sa szneki z glancem itd.
Zabor jakby nie bylo pruski, nie rosyjski nam sie przydarzyl.
Jeszcze 4 tygodnie i wakacje 🙂
Poza tym to ja ten normalny chleb też tym masłem roślinnym smaruję a czkawki nie mam!
Wszystko sie wyjasniło. Razowiec z margaryną popijany kakao. Kakao jest dobre do croissanta albo świerzej bułeczki pszennej. Z razowcem wywołuje czkawkę.
Z forum dr Jana Kwaśniewskiego. @Kangur pisze:
„Popatrzmy na statystyki spozycia mleka na swiecie. Mleko w Japonii zostalo wprowadzone po Drugiej Wojnie Swiatowej. A wiec te stulatki w dziecinstwie nie wiedzieli co to jest krowa. To jakim mlekiem byli karmieni? Moze mlekiem z wielorybow? JK powiedzial jak ktos lubi mleko, to niech pije.
TABLE 2. International comparison of dairy food consumption 2004 (kg per
capita, per year)
Country Fluid Milk Butter Cheese Skim Milk Powder
Switzerland 93.8 6.0 17.1 2.1
EU-25 79.2 4.7 14.1 2.4
Australia 102.2 2.9 11.9 1.7
New Zea-
land 90.1 6.5 7.0 1.3
Canada 87.7 2.9 10.7 1.5
United
States 92.1 2.0 14.1 1.3
Japan 39.0 0.7 2.0 1.7
Sources: USDA-FAS PS&D database, and FAPRI 2005.”
Teresko, Teresko – Ty naprawdę jesteś niereformowalna! Ile to czasu mięło od apeli Alicji i Nemo, żebyś nam przstała katować Kwaśniewskim et consortes? Dziewczono, ja Cię naprawdę lubię, ale przestań! Jeżeli jużź musisz, to zamieść link. Kto zechce, przeczyta.
Nie obrażaj się proszę, ale ogromna większość Blogowiczów nie jest zainteresowana cudownościami z talerza.
Ja tam mleka nie piję, bo nie lubię. Ser żółty lubię to kupuję i jem. Albo twaróg. Masło roślinne jem bo tanie i mi smakuje.
U nas też był kiedyś doktór Kwaśniewski. Ale zdaje mi się, że to był dentysta….
Ale żeby mleko było z wieloryba? Może chodzi o tran?
Masz rację Pyro, link będzie lepszy do czytania – http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=1295.msg49060#msg49060 .To co wyszło po wklejeniu do czytania jest trudne. Co do treści stwierdzam że to ciekawostka jak wiele zgłaszanych przez wszystkich skoro wymieniamy się tu spostrzeżeniami. Że mnie naprawdę lubisz, przyjmuję z dobrodziejstwem inwentarza i mam co mam. Za swoje.
Dziekuje pieknie za przepis na kopytka. Tak na pierwszy rzut wydaje mi sie tej maki troche za duzo na cztery ziemniaki. Ale coz. Ziemniak ziemniakowi nie rowny. Pamietam bo tez jezdzilem na wykopki. Ale nie jak Pyra ciezarowka tylko ciagnikiem. Ursus to był, a może zetor? One tez czkaly z komina. Smrodu z tego była cala masa. Szczególnie o poranku. Tak długo zanim to slonce nie wyszlo za chmur i nie ogrzalo pozostalej po nocy wilgoci.
No i jeszcze zastanawia mnie ilosc jaj. Ja mam jeszcze dwa.
Dodam je. A co mi tam. Niech będą kopytka z jajami.
trzeba miec ostre zeby by zjadac razowca. potrzebna jest zebow cala masa do razowca. Jak ich nie ma skazany jest czlowiek na plynne odzywianie. Podczas przezuwania powstaje slina. Czy plucie jest gorsze od czkania?
Szczypior, kakao jest u Cię na czym?
Nirrod to ja się poddaję z tymi szagówkami.Co prawda nie ja jestem autorem tłumaczenia tego określenia. Tak mi kiedyś powiedziano ale teraz już jestem prawie pewna ,że logiczniejsze jest pochodzenie tego słowa z języka niemieckiego , ponieważ dużo takich niemieckich nalecialości wciąż jest w użytku w gwarze poznańskiej ( mantel , glazejki..itd..)
To wobec tego kto ma rację stawia kolację 😆 ..albo chociaż podpowie pomysł na dobrą kolację
Szczypior –
Ad. mleka: – Jak mleka nie pijasz to jakie to Twoje kakao jest? Na wodzie?
Ad. razowca: moze w przeszlosci konsumowales razowiec w towarzystwie…*, w okolicznosciach…*,podczas…* i teraz Twoj organizm probuje Ci przypomniec ktoras z tych sytuacji, stad czkawka.
* to lub inne zdarzenia
E.
gawel –
GRATULACJE!
Echidna
Gaweł pewnie masz rację (sic!) – ziemniak ziemniakowi nie równy 🙂
Ja gotuję dość duże te ziemniaki, w mundurkach.. Tak zwane stare- bo z młodych się nie uda. Przeciskam je przez praskę. Robię z nich taką kulkę z zagłębieniem w środku. W to zagłębienie wbijam całe surowe jajko i zagniatam „ręcyma” dodając stopniowo mąkę – tak długo dodaję tą mąkę aż ciasto staje się podatne do krojenia nożem. Mąki wychodzi mi mniej więcej pół kilograma.
Pani Tereso,
Szczerze mówiąc to nie wiem na czym to kakao u Mię jest.
Stawia się kubek pod takim kranikiem, wdusza klawisz z napisem „Kakao” i się leje. Jest słodkie to pewnie z cukrem. Ważne, żeby nie zabrać kubka zanim automat zapiszczy takim pojedyńczym „pip”, bo będzie się lało na podłogę. A księgowa potem bedzie się wściekała, że
„znowu ktoś pod automatem naświnił a wziąć ścierę i posprzątać po sobie to nie ma komu! Czy oni myslą, że ja tu za sprzątaczkę sie najęłam? Ja mam czterdzieści lat stażu w księgowości i papiery ministerialne i jak się kiedyś zdenerwuję to rzucę to wszystko w cholerę i radźcie sobie sami!! Skaranie Boskie!!!”
Nawet takie karteczki zaczęła rozwieszać koło automatu, żeby ludzie nie rozlewali. Ja tam czekam aż automat zapiszczy ale inni to nie zawsze. Kierowca na przykład się śpieszy zawsze i to on najczęściej rozlewa…
O, znowu jakaś ciężarówka podjechała. Idę zobaczyć po co.
Dodam tylko, że kierowca pije tylko kawę. Ale z kawą to działa tak samo, tylko trzeba troche dłużej czekać, bo automat najpierw zaburczy a dopiero potem sie leje.
Ciężarówka zajechała do nas przez pomyłkę. Nie ten adres ale pokazałem im gdzie maja jechać.
Grazyno 11:27
jam nie klotliwy
przyznaje Ci racje by zjesc wreszcie kolacje
111e
Kolacje
w południe
fe
ale
sie
rymuje
🙂
Trzy artykuły (po angielsku) o wpływie cukrów na cukrzycę II – http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=844.msg49072#msg49072 . Może komuś się przydadzą, choć mnie narażą na niechęć osób niezainteresowanych i irytujących się moimi praktykami. Osobiście miałam możliwość doświadczyć jak mogą niektóre informacje zmienić jakość życia i dlatego dzielę się czym mogę. Na tamtym forum jest dużo na serio, jak i odwrotnie, co mi nie odpowiada. Zaglądam tam dla edukacji, nie zjedzą mnie tamtejsi żartownisie, postaram się.
Teresko – nic z żartownisiami ale w prostocie ducha zaczynam rozumieć pewne plemiona, które ochoczo zjadały misjonarzy, oszczędzając np kupców. Przecież nie Twoje praktyki czy zainteresowania są irytujące, tylko zapędy misjonarskie. To tyle. Z wyrazami szacunku
Pyra Starsza
w jednym z europejskich jezykow jest powiedzenie
przeciagnac kogos przez kakao
jak chcecie to moge nastukac co to znaczy,
ale na wasza odpowiedzialnosc
ja też prosze o mniej misjonarstwa
nic osobistego
to raczej moja alergia
Jemanden durch den Kakao ziehen = wyśmiać, wykpić kogoś, ośmieszyć, ironicznie skomentować
Wywodzi się z fonetycznego podobieństwa do niemieckiej nazwy ekskrementów 🙁
Erich Kaestner ostrzega:
„Was auch immer geschieht: Nie dürft Ihr so tief sinken, von dem Kakao, durch den man Euch zieht, auch noch zu trinken!”
Obojętnie, co się stanie, nie należy upaść tak nisko, aby pić kakao, przez które zostało się przeciągniętym.
Gawle,
a czy wiesz co oznacza „przeciągnąć kogoś przez żywopłot”?
Słucham doktora Kropiwnickiego i serce mi rośnie, a duma rozpiera: Polacy słyną w świecie z pracowitości i rzetelności!
Nie wiem, czy mam mu uwierzyć na słowo, bo jednocześnie opowiada o prześladowaniu rodziców posyłających dzieci na lekcje religii w szkole (sic!) za Gomułki 😯 Podobno w małych miejscowościach bardziej, niż w dużych metropoliach. Ja też się załapałam na religię w szkole, ale tylko w pierwszej klasie 🙁 Do tej pory pamiętam księdza sprawdzającego, czy dziewczynki mają dostatecznie ciepłe majteczki, ale tylko tym ładniejszym 🙁 I dwóję za krzyż na rysunku koleżanki, bo był protestancki 😯 I pierwszą lekcję pod hasłem Memento Mori z rysowaniem własnego nagrobka 😯 Z braku fantazji narysowałam nagrobek mojego dziadka.
Czy Gomułka zniósł święto Trzech Króli wraz z religią w szkole? Czasowo by się zgadzało.
nemo > mam nadzieje za zaraz sie dowiem 🙄
jemanden durch die Hecke ziehen w tłumaczeniu na polski mówi coś o przeciąganiu przez żywopłot, ale w języku niemieckim kojarzy się koitowaniem raczej i chyba nie jest to zwrot miły niewiastom. Ale może się mylę. Już zauważyłem, że mnie się wszystko kojarzy jakoś brzydko.
Stanisław taki sprośny 😯
A gaweł taki wstydliwy 😳
Gawle,
rola żywopłotu (Hecke, hedge) w komunikacji międzyludzkiej, to temat na dłuższą dyskusję. Z pod moraga mógłby dorzucić swoje trzy grosze, bo podobno rozważa zasadzenie takowego wokół swojego wysypiska czy też oczyszczalni. Chce przy tym uwzględnić komunikowanie się z niejakim Mefisto, któremu tej komunikacji nie chce utrudniać.
Zwrot przeze mnie zacytowany nie należy do szarmanckich i oznacza bezpośredni kontakt cielesny (płciowy) 🙄
Stanisławowi wszystko się kojarzy, ale tym razem właściwie 😉
Chłód jesienny na dworze zmotywował mnie do upieczenia czegoś drożdżowego. Zrobię szwedzkie ślimaki cynamonowe kanelbullar. Wczoraj w radiu podano przepis i nabrałam takiej ochoty, że nabyłam drożdże i kardamon i zaraz się zabiorę do dzieła.
Biorę w obrone gawła,
lepiej ,że wstydliwy niż miałby być bezwstydnym 😉
Chciaż pozbawionym wstydu (bez – wstydny) – tuż minie pasuje 😉
Pozwolę sobie przywołać słowa „Seksmisji”: Świat się wali a temu tylko …. w głowie.
Nie napiszę co miło być w tej głowie (dlaczego w głowie pomieszanie anatomiczne?) bo jestem wstydny 🙂
Chyba tez kupie drozdze.
Nemo – jeżeli będą dobre, to podziel się przepisem. Ja kiedyś piekłam wg amerykańskiego ze słynnej autostrady 66 – jako co prawda cynamonowe. Mnie nie wysły jak trzeba, były w środku zakalcowate.
Ale w domu 15 stopni. Czy ciasto drozdzowe wyrosnie? Trzeba bedzie od razu wlaczyc piekarnik i postawic ciasto na plycie, to bedzie ze 25 stopni.
Eee tam,
My z bratem przeciągaliśmy przez żywopłot wodę, bo pompa się popsuła i brat zdecydował, że najwyższy czas nową studnię wywiercić. Bratowa narzekała juz od dawna, że woda żółtawa jest i robi się osad w szklance do herbaty. Nowa studnia została wywiercona p[ drugiej stronie żywopłotu, bo tam pokazał różdżkarz.
Jest to na pewno bezpośredni kontakt cielesny, bardzo nawet przykry, bo żywopłot jest kolczasty. Co ja się nawyciągałem…
Bratowa wstawia ciasto drożdżowe do wyrośnięcia do piekarnika. Nie włącza prądu (bo u nich piekarnik jest na prąd) tylko wstawia i zamyka drzwiczki. Nawet jak w domu zimno albo i przeciąg jest to ciasto tam sobie stoi i rośnie.
Nigdy by mi to nie przyszło do głowy ale zapytałem się i wiem.
Sprobuje z tym zimnym piekarnikiem, albo przedtem go podgrzeję na 50 i troche odczekam po wylaczeniu.
Gawle, przeciagnac kogos przez kakao to inaczej osmieszac cos lub kogos lub komentowac ironiczenie jakies zdarzenia, sa jeszcze inne przeciagniecia np. przeciagnoac kogos przez maszynke do miesa itd.
widze, ze sie powtarzam za nemo, ale skoro tak to co znaczy „polozyc kogos (ja ) na plask” plasko ?
Jak Was tak naszlo na pytania to i ja dorzuce swoje. Co to jest plascaty?
I pokornie wypięta dynia dupy na płask…
Kto rozumie tę klasyczną poezję, będzie wiedział, co znaczy płask i płaskaty 😎 jako osoba racjonalna tłumaczenia poezji się nie podejmuję 🙄
Jak na snaszlo to do linquistow, moge wygrac peugeuot 308 jeszeli z takiego zlepku wymysli sie dowolna wersje reklamowego spotu
„PATCH`ATT MISTIIS DH`O” – co to ma byc?
Ja ostrzegalem juz, ze co bedzie jak przy kolczastym zywoplocie ktos bedzie chcial pojsc w tzw. krzaki i chyba to „durch die Hecke ziehen” to bedzie m.w. odpowiednik polskiego „pojsc z kims w krzaki”
Chcialbym tylko zaznaczac, ze:
Szneki z glancem i szneeflokeny pochodza z miasta Gdanska. Scislej mówiac z Wrzeszcza, gdzie uratowala sie stara piekarnia w prywatnej formie do konca lat siedemdziesiatych. Czy teraz jeszcze istnieje, trudno powiedziec.
Kiedy tylko mialem dostep zawsze nabywalem.
Oryginalna pisownia jest nieco inna. Ale my tam wiemy swoje i juz.
Pan Lulek
Plascaty w pisowni i wymowie. Dokladnie. Nie „l” z laseczka, ani „c” jako „k”.
Opowiedziano mi niegdys historie: godziny wieczorne, sklep spozywczy, miejscowosc gdzies na Slasku. Klient pyta czy jest jeszcze chleb, sprzedawczyni odpowiada: nie ma, jest tylko plascaty.
Okazalo sie, ze byl to paski bochenek chleba. Taki gatunek.
Mozna sie w tym poezji doszykiwac lecz czy warto?
Dobranoc Wam, jutro choc to sobota czeka nas ranne wstawanko.
Milego i pogodnego weekend’u zycze
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Errata: doszukiwac.
E.
Szneki z glancem zawsze były najlepsze u Pana Kostusiaka koło dworca w Puszczykówku. Pyra chyba potwierdzi! 🙂
ta linguistow przez „q” coraz lepiej. Pragne doniesc, ze w krzakach z dawno z nikim nie bylem ale wczoraj udalem sie z moja bezrobotna kolezanka na koncert odbywajacy sie w moim miescie w ramach Europejskiego Jazz Jamboree, PONIEWAZ WARSZAWA JUZ TEGO NIE ROBI!!!!przeniesili tutaj. Koncert byl typu jazz innowatywny trzy klarenty, duzo zanajomych artystow wystepujacych a reszta na lewe prasowe legitymacjie, chlopaki sie napracowaly, kolezanka byla smutna, widac, ze sie zle odzywia i fakt bycia bezrobotnym dominuje nad moimi probami przeciagniecia jej mentalnie przez ta bariere. Zjedlismy pizze za jeden euro, czyli na jeden zab i poszlismy do swoich domostw.
Wypróbuj, a zrozumiesz 😉
http://www.youtube.com/watch?v=Nqq_umK3bxg
Moje ciasto rośnie pod wilgotną ściereczką. W kuchni są podobno 23,5 st. Tyle wskazuje termometr w wadze.
1119 – taki mi sie trafil na dobranoc.
Ogladalam film dokumentalny o perlach. Ladne sa. Ale ile pracy….
Ten model jest lepszy:
http://www.youtube.com/watch?v=1H7AFRG-SDU&feature=related
Panie Lulku, a gdzie dokładnie była ta piekarnia? Może będę wiedziala czy jeszcze istnieje, jesli nie to sprawdzę.
wiem, ze 207 jest lepszy nawet bez tych biedronek….
Szneki z glancem są z Pyrlandii!!!
(Prawda, Pyro?)
Ptawda, Doroto z S. – Szneki z glancem przynależne są Pyrlandii, jak długa i szeroka. Jeżeli ktoś je wypiekał we Wrzeszczu ( ku uciesze Pana Lulka) tpo znaczy, że piekarz był wielkopolskim importem, albo praktykantem.
Hej,
my tu sobie gadu-gadu a czy ktos sprawdzil zostawione nam na pozarcie przepisy Gospodarza? Bo wroci, przepyta i co?
Ja sprawdzilam watrobki i chociaz nie cielece ( ni ma 🙁 ) tylko kurczacze to z tymi jablkami byly interesujace. Z psica tez sie podzielilismy troszke.
Omlet? sprobowalam ale jednak wole po mojemu – omlet z samych jaj a ser osobno. Moze cos zle zrobilam.
A kto wie jakie bylo wyjasnienie w papierowej Polityce?
Ten omlet też zrobiłam, ale tylko dla siebie, bo miał odstręczający kolor, ale dał się zjeść z pomidorem. Wątróbki robię tak od dawna, a spaghetti zrobiłam, jak nie było Osobistego, bo nie lubi kaparów ani oliwek 🙁 Dziecku smakowało 😉
Wiecie, jak pachnie świeże ciasto drożdżowe z cynamonem? A wygląda tak:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/CiastaRozne#5247743336309787890
Proces produkcyjny na trzech poprzednich zdjęciach. To są moje szneki po szwedzku 😎
Wow! obrazki pyszne – nastepny etap? moze zapachy a niezadlugo bedziemy blogo-transportowac nasze przysmaki poprzez taka mala komputerowa lapke i na teksanskie dzien dobry – prosze bardzo jeszcze cieple cynamonowe wprost od nemo
A na religie tez chodzilam w drugiej i nie lubilam, bo wtedy bylam bardzo pilna uczennica a tu mi za tatusia obnizyli stopien. Tak sobie mysle, ze tatusia. Bo jak na polskim moglam sie wszystkiego nauczyc to trudno mi sobie teraz wyobrazic, ze nie potrafilam sie nauczyc modlitwy na pamiec.
nemo!
Jeżeli Twoje szneki tak smakują, jak wygladają, to … daj jedną! 🙂
Andrzeju.jerzy,
one smakują lepiej, niż wyglądają 🙂 To był debiut, ale chyba będzie powtórka, bo znikają migiem 😯
krycha,
ta piekarnia byla po drugiej stronie gastronomicznego kompleksu, nazwy którego zapomnialem. Niedaleko domu towarowego. Nie zapominaj, ze ja wyprowadzilem sie z Gdanska w 1980 roku a potem bywalem tylko od przypadku do przypadku. Idac od Gdanska w kierunku Sopotu, po minieciu delikatesów byla waska uliczka. Tez zapomnialem. Tam byla ta piekarenka. To bylo na pólnoc od ulicy Jaskowa Dolina. Potem byl wiezowiec i dalej, tak jakos dziwnie zakrecal tramwaj. Jesli kiedys wyladuje w Gdansku, zafunduje sobie spacer i zobacze stare katy. To byla stara rodzina gdanska a nie zaden import z Pyrolandii.
Zdenerwowal mnie ostatni artykul Redaktora Passenta na temat mozliwosci wyboru tylko mniejszego zla. Napisalem krótki komentarz ale odpowiedziano mie, ze mam czekac na stanowisko cenzora, pardon, moderatora. Nie uzywalem brzydkich wyrazów poza: dziekuje, przepraszam, klaniam sie.
Widocznie wyrazalem sie zbyt ostro albo Pan Moderator nie uzywa taki slów. Ot po prostu wyszly u Niego z uzycia.
Pan Lulek
To jeszcze raz ja,
Właśnie przypomnialem sobie, że ten doktór Kwaśniewski co o nim niedawno pisałem to nie był dentysta tylko ortopeda. Miał nawet prywatną praktykę w rynku. Ale ludzie coś przestali do niego chodzić. Mówili:
„Doktor na garba a sam ma garba!”
I on się chyba potem wyprowadził.
Teraz muszę lecieć na autobus. Jutro będziemy z bratem kopać ziemniaki.
a ja sobie figi kupilem i sie obzeram, moj znajomy pod La Rochel to klnie na drzewo figowe pod domem bo mu tego swinstwa za duzo produkuje, zneca sie tez nad krzewami lisci laurowych bo sie rozrastaja, chcilbym miec takie niewygody.
Pochwalę się. Pierwszy raz robiłam użytek z czerwonej (modrej) kapusty. Smaczne danie wyszło.
Nemo – przepis poproszę.
Tereso – modra kapusta z jabłkiem to wielkopolski samograj – do kaczki, gęsi, rolad wołowych i z drożdżowymi pyzami. Zakiszona kapusta czerwona jest też b.smaczna na surówki, tylko b.twarda.
Zbyszku to mile ze wstawiasz się za mnie. Bronisz mnie.
A ja jak z Bronią durch die hecke ziehe to nie potrzebuje drożdży.
To co? jestem pozbawiony wstydu, czy nie mam powodu do wstydu? 🙂
Nareszcie Tereso, kiedys musi byc ten pierwstzy raz. Calkiem na miejscu jest czerwona kapusta.
A w naszym saloniku właśnie instalowany jest nowy i nowoczesmy telewizor Samsung – 32″ Nie kupiłyśmy go. Jest to prezent zbiorowy współpracowników dla Ani z okazji jubileuszu. Tak prawdę powiedziawszy, to co najmniej połowę kwoty wyłożyła jedna z koleżanek mająca b.zamożnego męża. Nawet nam trochę głupio, bo Ania prosiła o znacznie mniejszy (23″) Przecież nasze pokoje są małe, a tu ekran na pół okna. Tak czy owak aparat jest cienki czarny, b.elegancki. Niech go jednak dziecko wysteruje, bo na razie barwy na nim są upiornie jaskrawe.
Pyro, zdrowe znoście.
Pyro,
jak my kupowaliśmy nowy telewizor, to nam powiedzieli, że 32 cale to minimum, a właściwie model do kuchni, bo porządny telewizor do salonu zaczyna się od 42 cali 😯 Przyzwyczaisz się bardzo szybko.
A teraz przepis na kardamonowe bułeczki szwedzkie z cynamonem
KANELBULLAR
ca 35 sztuk (zrobiłam z połowy, wychodzi jedna blacha)
250 ml letniego mleka
100 g cukru
25 g drożdży
1 jajo, rozmącone
125 g miękkiego masła
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki mielonego kardamonu
650 g mąki
Z mleka, drożdży, trochę cukru i mąki zrobić zaczyn, gdy wyrośnie dodać resztę składników i zamiesić elastyczne ciasto. Przykryć wilgotną ściereczką i postawić na 2 godziny w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Ważne! Im dłużej ciasto rośnie, tym delikatniejsze będzie.
2 łyżeczki cynamonu
50 g cukru
80 g miękkiego masła
Cynamon wymieszać z cukrem
Ciasto podzielić na 4 porcje, kolejno rozwałkować prostokąty 10×35 cm o grubości 2-3 mm. Smarować masłem (20 g), posypać ca czterema łyżeczkami cukru z cynamonem, zrolować od szerszego brzegu tak, by powstał długi rulonik. Odłożyć na bok, aż wszystkie porcje będą gotowe, kroić wszystkie naraz, ułożone równolegle, w 2 cm porcje, układać na blasze, posmarować jajkiem, odstawić na 30 min. do wyrośnięcia, piec w temp. 180 stopni przez 20 minut, aż się ładnie zarumienią. Lukrować lukrem z cukru pudru i soku z cytryny z ewentualnym dodatkiem rumu lub kirschu. Gotowe można zamrozić (jeśli coś zostanie).
Inne nadzienie:
250 g mielonych migdałów
100 g cukru
1/2 łyżeczki cynamonu
1 jabłko obrane i utarte
1 jajo
1 dl śmietanki
rodzynki
Można zrobić z połowy składników i nadziać połowę ciasta np. w formie rogalików lub dużego rulonu.
Mniam mniam! 😀
A propos Jaśkowej Doliny w Gdańsku, to ktoś opowiadał, że kiedyś widział tam na domu tabliczkę „Jaśkowa D.”. Ja tego niestety nie widziałam, ale za to pamiętam we Wrocławiu tabliczki „K. Wielkiego” 😆
Wreszcie w domu!!! Ależ jestem wymęczona.
Winogrona dojrzewają, pomidory, maliny – żivot je cudo 🙂
Dziekuje, Tereso, za pozdrowienia. A jak zrobilas te modra kapuste, czy tak jak pisala Pyra? Moje dzieci lubia ja tylko na surowo, jako czesc amerykanskiego coleslaw, ale nieco zmienionego pod ich gust, bo bez majonezu, a za to z winegretem, co nieco zmiekcza czerwona kapuste, bo biala tego nie potrzebuje.A co do linka do cukrzycy typu II i slodkich napojow, to trabia tu o tym wszedzie, i wiele szkol zabrania sprzedawania ich na swoim terenie, a rodzice wspolnie ze szkolami wprowadzaja zywnosc organiczna, Tak sie dzieje nie wszedzie, ale tam gdzie mieszkam, i w ogole glownie na obu wybrzezach. Wanda TX pewnie bedzie wiedziala jak to jest w Texasie, bo on z jednej strony dosc konserwatywny, ale z drugiej strony jest miejscem, gdzie narodzila sie wielka siec sklepow ze zdrowa zywnoscia i kosmetykami, Wholefoods (notabene zalozona przez filozofa z wyksztalcenia – wiec osoby o niepraktycznym wyksztalceniu czasem sie okazuja calkiem praktyczne…)
http://partnerstwo.onet.pl/1500015,3500,,pojedynek_z_fast_foodem,artykul.html
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-19.html
witam w sobotnie poludnie, chcialem cos napisac ale stracilem ochote, te raklamy dolaczone do Polityki, jak sie ja otworzy i to samo po wejsciu na blog, naprawde odstreczaja chetnych, napewno nie kupie Noki i w miedzyczasie niecierpie Skody, choc uwazalem, ze jest to niezly samochod, u mnie nachalnosc reklam powoduje odmienny skutek, nie zacheca mnie do produktu, pozdrowienia
Reklamy po wejściu na blog?! 😯
Pierwsze słyszę, u mnie nie pokazuja się żadne reklamy po wejściu na blog, tyle, że na „Gotuj się” mamy już bardzo dużo wpisów i to-to się dosyć długo ładuje. I wcale nie trzeba wchodzić na blog przez „Politykę”, wystarczy sobie zrobić zakładkę 🙂
Obudziłam się, ale chyba pójdę dospać, tylko herbatkę dopiję. Wczoraj uporządkowałam trochę zdjęć, ale jeszcze muszę je na picassę i podpisać. Na początek wrzucę Wam jedno, uważam, że przebojowe, za chwilkę 🙂
Trochę pod słońce, ale Gospodarz darł tak szybko, że nie szło upozować. Oto Gospodarz i nasz Brzucho w całej okazałości:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/img_5393.jpg
Wszyscy śpią, czy jaka zaraza?! Podczytuję wpisy do tyłu.
Nemo, no co Ty, absynt pije się bez rozcieńczania! Patrz mój i Sławka z Paryża brudzio podczas Pierwszego Międzynarodowego Zjazdu 🙂
To było z wejścia i bez rozcieńczania, ktos chyba spróbował z tego coś, a reszta stoi u Pyry w barku, nawet proponowała, ale muszę moje resztki wątroby trzymać na odnowę, podobno bez wątroby nie ma życia 😯
Podglądam zdjęcia (i lekuchno je zmniejszam), selekcja musi nastapić, bo my jak nie przy stole, to w podstolikach oraz na wycieczkach krajoznawczych bądz piechty, bądz samochodo.
Mobilizuje się do tej roboty powoli, bo w chałupie burdel niemożliwy, jak to po podróży – walizka na wpół rozpakowana, górka brudów, góra książek, jakieś prezenty od ludzi, obrusy dla Bonnie (patrzcie państwo, upatrzyła sobie i co roku jej musimy kupować, bo te polskie najlepsze!).
I Surfiarz z jakąś kobitą zapowiedział się na popołudnie, bo tu znowu wieje, wrzesień zawsze tutaj jest przyjazny tym od dechy.
Ele mele dutki, Gospodarz malutki 😯 Przy Brzuchu 😉
Alicjo,
na temat kultury picia absyntu nie będę się wymądrzać 🙄 Komu wchodzi bez rozcieńczania, to niech pije 🙁
Ostatni weekend lata pogodowo przyjazny. Góry lekko spowite mgłami, nad doliną słońce. Posiałam szpinak na zimę.
Witajcie,
Ja tylko na chwilę.
Alicjo, wątrobę chyba też trzeba trenować, coby nie zapomniała po co istnieje 😉
Pogoda ogólnie do bani. Zerwałem wiaderko jarzębiny na gorzałkę. Póki co po oczyszczeniu i umyciu mrozi się coby stracić goryczkę. Do beczułki trafi za jakiś tydzień.
Poza tym dzisiaj idę do kuzyna na ślub i wesele. Chyba przez tę pogodę cholernie mi się nie chcę, ale trzeba się zmusić i dobrze bawić 😉
To na razie, idę się prasować, golić, itp.
Szpinak na zime, to ciekawe tego nawet nie wymyslilismy w naszym ekologicznym ogrodku, gdzei wysialas normalnie do ziemi oczekujacej zime i mrozy czy gdzies w oranzerii?
Brzucha jest dużo, ale gdyby Go było mniej, to nie byłby nasz Brzucho.
Nemo,
na wszelki wypadek pamietaj o nasionach pomidorów dla mnie – wczoraj zeżarłam co było. I to niesłychane, zeby one tak długo dojrzewały, całe lato bylo zimne i do …ehum, no i teraz mam pełno zielonych, nawet kwitnących i nic poza tym. Trzymaj pare awaryjnych nasionek dla mnie. Ach – i wyobraz sobie, pełno tomatillos! A myślałam, ze mnie miną!
Nasz weekend ostatnioletni zapowiada sie wspaniale, i wiatry (surf) i słońce, i temperatura. Na pogodę w Polsce nie mozemy narzekać, spisała się. Co widać po Gospodarzu, kucharz tylko w fartuszku 😉
Z tym absyntem to jest tak, ze to trzeba kapeczkę, przeciez nie szklankami 😉
Toulouse-Lautrec pił szklankami 🙄 Jeśli ma nam się ukazać Zielona Wróżka, to trzeba wykonać odpowiedni ceremoniał i rozcieńczyć 😎
Pawle,
udanego wesela! Czy bierzesz ze sobą sztachetę? Na wszelki wypadek, jak by było nudno… 😉
z pod moraga,
szpinak prosto do ziemi i już. Na wiosnę jak znalazł. Odmiana zimowa Winter Giant czy jakoś tak. Jest kilka odmian zimowych. W początku sierpnia posiałam odmianę Junius, podobno do siania najpóźniej w czerwcu 😯 ale urósł pięknie i już kilka razy jedliśmy.
Przeczytałam właśnie, że szpinak należy nawozić chlorkami i jeśli stosuje się tylko kompost, to posolić grządkę solą kuchenną, 1 łyżeczka na metr kwadratowy 😯
A teraz – na jagody! Za tydzień znowu zbiorowe karczowanie hali, placek z jagodami musi być.
Alicjo,
bez przesady 😉
„Die Leber wächst mit ihren Aufgaben. Kurioses aus der Medizin.”, Eckart von Hirschhausen
(Wątroba rośnie wraz z wykonywanymi zadaniami. Kurioza w medycynie.)
Alicjo, zdjęcie po prostu hardcore 😆
To lose Lutrec (zgubiliśmy 🙁 ) może i pił szklankami, ale my nie tacy, wolimy nie ryzykować 😉
Kusztyczkami małymi.
Ojej. Tych zdjęć dużo! Zabierze mi kapeczkę….
Misiu Kurpiowski, dziekuje za link, przyda sie mi bardzo w rozmowie z warszawska przyjaciolka, z ktora mamy delikatna roznice zdan na temat fast foodow, a przez to ze sama stosuje slow food, nie starcza czasu na poszukiwanie dla niej linkow… Swietne zdjecia Paryza, ale ja jestem Ci szczegolnie wdzieczna za zdjecia Ostroleki i okolic, bo spedzilam tam poltora roku bardzo wczesnego dziecinstwa, wiec te widoki przypomialy mi wpol zapomniane obrazy. Ciekawa jestem, czy zrobiles kiedys zdjecie fary?
Sie zrobila. Jesien na calego. Mam nowa przyjaciólke na opiece i utrzymaniu. Moja utrzymanka jest na pól dzika kotka mieszkajaca u przyjaciól którzy we wtorek leca na urlop w Irlandii. Ichnia córka czyli Doris bedzie miala wystawe. Pierwsza zagraniczna. A mnie pozostawiono na utrzymaniu chate i pracownie z zapasem gliny do lepienia i kotke. Teraz mam hektary do mieszkania. A tu pucha i tyle. Dam rade a jak sobie przypomne, to napisze co wyslalem do Pane Redaktora Daniela Passenta, który to liscik wcielo moderowanie, przepraszam, wewnetrzna cenzura dobrych obyczajów w „Polityce”.
Kiedy w koncu wróca Gospodarze, zeby bylo sie z kim poklócic, o nic, oczywiscie.
Pan Lulek
Nemo 21:57
jedno male uzupełnienie do przepisu na kardamonowe bułeczki szwedzkie z cynamonem.
Podczas fotografowania nastapila przypadkowa zmiana barwy w obrazkach. Zazwyczaj jest to niepożądane przesuniecie w naturalnych kolorach. Przyczyną tego stanu rzeczy jest pewnie zła równowaga bieli w aparacie cyfrowym.
Również zbyt ciemne i sztuczne oświetlenie może być tego częstą przyczyną ze kolor na obrazkach się przesunie. Nowoczesne aparaty cyfrowe mają wbudowany automatyczny korektor koloru, którego moim zdaniem należy unikać. Ten korektor nie zawsze prawidłowo dostosowuje się do wielu zrodel oświetlenia. Korekty może dokonać za pomocą cyfrowej obróbki obrazu, ktora masz w picasie2.
A moglby być jeszcze ładniejsze. 🙄
Panie Lulek ja to bardzo zaluje ze jak była okazja zamawiac trunki z Pana Lulka stron to nie poszedlem po rozum do glowy. To wszystko przez te media, co trabia o ociepleniu klimatu. 😡
A tu jesien nadchodzi.
I w przyszlym tygodniu, po surfowaniu rozgrzac by się przydalo. A teraz to pozostalo się tylko jezorem oblizac. 🙁
Arkadius !
Wszystko jest do jest do odrobienia. Na Adriatyku, tez mozna pieknie surfowac.
Na wszelki wypadek, zaczalem przygotowywac trunki na kolejny Zjazd. Jak zwykle bedzie uhudler, ponadto, tradycyjnie, wlasna gorzala i oczywiscie nalewki. Wydawaloby sie, ze jest wiele czasu. Niestety, wiekszosc trunków musi swoje odstac, nie mówie odsiedziec, a poza tym wpadaja sasiadki i sasiedzi. Sasiadek na cale szczescie wiecej i dokonuja degustacji. Taka plynna równowaga. Sezon pedzenia rozpoczynam w drugiej polowie pazdziernika. Nalewki mozna robic na biezaco, tyle, ze one, te nalewki, szybciej wychodza.
Ja nie jestem specjalista od slizgania sie czyli surfingu. Sadze jednak, ze zawsze warto wziasc cos ze soba dla pobudzenia krwioobiegu w przypadku wywrotki w zimnej wodzie.
Do uslug, jak zwykle
Pan Lulek
Arkadiusu,
dzięki za uwagi na temat zdjęć. Ja się cieszę, że w ogóle pamiętałam o zrobieniu obrazków, nie sprawdzałam, co jest nastawione, światło było dzienne z kuchennego okna. Jak zrobię nowe ciasto, to zrobię też nowe obrazki 😉
Dzięki też za komentarze na temat grzybków 🙂
Wróciliśmy z lasu zmarznięci (+6 stopni) z trzema litrami jagód i kilkoma garściami kurek, borowików – zero 🙁
Teraz Osobisty zmywa z auta pokłady błota i krowiego łajna. W poniedziałek samochód idzie do serwisu i oni tam go odkurzają i myją, ale nie uchodzi oddawać tak umorusanego 🙄
A cholera by wzięła tę waszą pikasę. Ja robic pio swojemu, kto nie chce, niech nie ogląda.
Alicjo, spokojnie, do picasy sie laduje i sie puszcza
To na szybko, bo za chwilę goście!
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd/
Troche mi się za dużo wrzuciło, część z Warszawy, teraz naprawdę muszę spadać , opisy i reszta plotek potem, ale ze Zjazdu wszystko macie, poklikać trzeba.
a co sie stalo z tymi pieknymi kopytkami przy tym udzcu?
wiedzę że szynka udzcowa w robocie i na dodatek kopytka..Jestem dzisiaj rozbawia komentarzami, szczegolnie szczypiora. Ja szczypior posadziłam w doniczne na tarasie i mam przez cale lato. W prawdzie uprawiam ogród ale jak sie spieszę to go nożyczakami i po klopocie.
Ja tez zasadze szczypior przy szpinaku
Prawdę pisząc jestem zupełnie rozbita przez ten deszcz, który pada od tygodnia. Jestem meteopatką i na dodatek nie miałam urlopu… Jak zwykle z wielkim zainteresowaniem przeczytałam ostatni numer Polityki. Jest tam artykuł o przemocy w domu i w pracy. Gdyby nie pisała go kobieta pomyślałbym, że pisze go mężczyzna. Oczywiście temat jest trudny i poruszajacy. W obu przypadkach godny uwagi. Uważam jednak że nigdy nie nalezy , potępiać kobiety. Może dlatego tak myslę że jestem feministką. Nie uznaję rodu męskiego za cos gorszego, jak to nieraz się pisze . W żadnym wypadku. Jednak chociaz dawno człowiek wyszedł z jaskini do M 3 lub domku na przedmieściu , tak naprawdę wiele sie nie zmieniło , wystarczy tylko zaglądnąć do zagrody./przysłowiowej/ Serdecznie pozdrawiam i mam nadzieję że humor będzie niezmiennie wesoły bo i ja cenią go najbardziej.
tez jestem/bylem wrazliwy na zmiany pogody, powiedziano mi, ze nic takiego nie ma to ma sie tylko w glowie, czyli samemu sie sobie wmowilo i… nie trzeba na symptomy zwracac uwagi, jest to bardzo trudne cwiczenie na wiele lat zadajsie, czyli pada deszcz nie obchodzi mnie to czuje sie dobrze
Gruszko, posylam Ci troche slonca, bo u nas dzis bardzo slonecznie (poprzedni weekend byl taki jak Twoj), a przeciez czeresnie, morele i gruszki bez slonca nie moga sie obyc.
Gruszko wspominano tu już kiedyś o doskanałym wpływie na samopoczucie paragwajskiej herbaty yerba mate. Osobiście sprawdziłam ..powiem więcej od pewnego czasu jestem gorącym zwolennikiem tego napoju i mam stosowne naczynie do zaparzania.
eh..za szybko poszło. Nie tylko naczynie.Mam też taką rurkę z dziurkami (tzw. bombille) przez którą pije się ten napój ,żeby nie połykać fusów.
M. – w sprawie zdrowych posilkow w szkole-juz niestety nie jestem na biezaco, obie moje corki przeszly przez szkoly zanim temat zaczal byc glosny. Obie panny zreszta po pewnym czasie zaczely przynosic jedzenie domowe, dla urozmaicenia. Jakas uczennica tutejsza wypowiada sie na internecie, ze przepisy sobie (w sprawie co ma byc w vending machines) a zycie sobie, czyli niezdrowe ciasteczka i picia sa dostepne na tyle niedaleko szkoly, ze uczniowie jak chca to i tak maja do nich dostep.
Whole Foods to moje glowne miejsce zakupow teraz. Bardzo lubie, choc niemozebnie drogi.
Pozdrawiam.
Alicjo !
Wspaniale zdjecia. Ocena ze strony kodu c555. Gdyby tak zebrac wszystkie razem zrobione przez kazdego z aparatem, to Echidna mialaby robote, zeby skonstruowac kalendarz Roku Panskiego 2009. Z góry zamawiam dwa egzemplarze, które niewatpliwie wydrukuje Slawek i jak zwykle podesle. Dla Slawka osobne honorarium w plynnej postaci. Marek przy okazji podrzuci. Tym razem butelka bedzie nieco pojemniejsza. A co niech ma co dzwigac skoro nie byl na Zjezdzie.
Pieknej, zimnej ale slonecznej jesieni wszystkim zycze
Pan Lulek
Bardzo Dzieńdobry!
Nie ma dnia, żeby mnie krew nie zalewała za sprawą poziomu polszczyzny u pismaków radośnie zwących się dziennikarzami.
Dziś na dzieńdobry czytam w Gazecie nagłówek:
6 milionów Niemców spodziewane na Oktoberfest.
Kiedyś miałem jeszcze na tyle zapału, że słałem mejle do redakcji, ale odpuściłem sobie to syzyfowe zajęcie, bo odpowiadali mi po kilku godzinach albo i dniach, gdy przedmiotowy tekst dawno już zniknął z pierszej strony albo został zmieniony przez automat.
Bo tam mają taki wynalazek, że przygotowują nagłówki w kilku wrzeszczących wersjach i one się potem co jakiś czas automatycznie zmieniają, żeby czytelnik wielokrotnie zaliczył ten sam artykuł pod różnymi tytułami.
—
Z Właścicielką wykonaliśmy ogórkową, rolady z indyka i knedle ze śliwkami. Kto lubi, niech zazdrości 😉
pierszej – to nie prowokacja, to tylko literówka 🙂
tez lubie kopytka ze sliwkami i nawet sie ktos tutaj podsmiechujki z tego robil 😡
a moze dlatego ze mazna miec ochote 🙂
bylo co ogladac z Alicji strony
a daloby wrzucic zdjecia do pikasy?
z pod moraga
jestem podobnego zdania co do glowy i jej przetworow 😎
dzis troche w czesniej niz zwykle ide na browara
M., skorzystałam z dwu internetowych przepisów na modrą kapustę, składając je w jeden. Kapustę w ilości pół glówki poszatkowałam, dodałam wrzątek i gotowałam 10 minut. W tym czasie usmażyłam na dużej patelni skwarki ze słoninki i boczku, odebrałam trochę wytopionego smalcu, dołożyłam kapustę z garnka i dodałam trochę soli, pieprzu i ocet winny malinowy pierwsza klasa wg przepisu (zdaje się, że jest w zbiorach Alicji) Helenki i wszystko dusiłam ca 20 – 30 minut, bez kontroli w zasadzie bo w tym czasie rozmawialam przez telefon, który wlaśnie zadzwonił. Możliwe, że czerwowe wino byłoby kapuście w smak, ale sprawdzić to będę mogła następnym razem. Może ktoś tu ma lepszą receptę.
Pozdrawiam, Teresa
Ja to jestem jak młoda Dulska . W niedzielę to ma być rosół z własnoręcznie zrobionym makaronem. Na drugie to co wyjdzie z rosołu i ziemniaki , oraz marchewka z groszkiem . Na deser makowiec i kawa Wiener Melange.
Tylko mi tu nie wybrzydzac bo Rokitę naślę.
On to pewnie u mamusi je to samo, A ja to mamusi już nie mam i sam sobie muszę robić 🙁
Misu ja jeszcze sniadania nie jadlem a Ty tu takie zestawy serwujesz, Dulska Dulska tylko ona miala do robienia tych makaronow sluzbe
gawle, ja po wczorajszym ogladaniu zdjec Alicji, ich zajadania oraz popijania min. piwkiem tez postanowilem nadrobic swoje braki i ide na pywo
Dzien dobry!
To ja na taki obiad jak Misiowy sie pisze, choc na razie sniadania jeszcze nie jadlam. Z jednym tylko wyjatkiem – nienawidze marchewki z groszkiem i zamiast tego wole buraczki.
Rosol z makaronem albo knedlami watrobczanymi, albo solo moge zawsze i w kazdych ilosciach.
Milej niedzieli!
Bry.
Wszystko sie da, tylko ja jeszcze dosypiam, a poza tym mam gości. Poprzestawiam i popodpisuję, jak wreszcie znajdę chwilę spokojniejszą. Miłej niedzieli, u mnie dopiero świta, idę dospać.
Właśnie oglądnełam zdjęcia z Waszego zjazdu u Pani Doroty na blogu. Bardzo fajne. Poznałam na nich tylko Gospodarza, który jak widać był bardzo gościnny. Przyjemne zdjęcia grzybków w trawie i lasu. Szkoda że lato minęło. Pewnie Morąg ma rację, że sobie wmawiam tę meteopatię ale jednak cos w tym jest. Czlowiek jest w wiekszości zbudowany z wody i jak woda podlega prawom fizyki… To jak odpływ i przypływ na morzu, w zalezności od pogody i położenia gwiazd.
Ja nikomu nie sugeruje, ze ktos sobie cos wamawia, znalem kobiete, u ktorej niekorzystna pogoda plus PMS powodowaly, ze sie slaniala i mdlala i to jej opowiadano, ze to ma sie tylko w mozgu a nic sie nie dzieje, ona tak przy tym cierpiala, ze trudno jej bylo zajmowac sie w tym czasie zawartoscia mozgu. Moze jest w tym czesc prawdy ale zwalczenie tego rzekomego „wmowienia sobie” wymaga sporo pracy.
Gdyby ta moja służąca w ciążę zaszła podczas gniecenia makaronu to dopiero by było.
Ciekawe tylko kto kogo gniótł na tym stole?
I posypywał mąką …
wszystkiemu winiene ciagoty … do makaronu
prawdę mówiąc z niewiadomych przyczyn od jakiegos czasu nie mogę sie zajmować zawartoscia mózgu. Ale przemyślę sprawę. Chociaż ciężko się rozstawać z naszymi bólkami sa one jak ubrania. ..Przypomniałam sobie że mam pozbyc sie zawartości 2 pólek z szafy. Miłej niedzieli .
Tereso, dziekuje za przepis, wyprobuje go, bo teraz sezon na kapusciane glowy. Wando, ja tez lubie, Wholefoods, choc mniej ich ceny. Kiedys mielismy tu wlasna siec sklepow,Bread and Circus, ale zostaly przez Wholefoods pozarte. Ceny byly niestety podobne. Ale ich produkty maja smak, bez toksycznych dodatkow. Pozdrawiam Was obie,
M.
Czy ktos moze mi wyjasnic co oznacza slowo sluzaca.
Moim domen rzadzi Pani Gosposia. Nieslychanie wazna osoba, która przychodzi w kazda srode. Pijemy razem poranna kawe. Ona z mlekiem, ja z miodem a potem moim obowiazkiem jest opuscic terytorium. Wtedy Ona dziala. Lepiej jak wszelki roboty. Rozumnie, starannie. Po poludniu wszystko lsni od czystosci.
Honorarium pozostawiam jak u mlodej lekarki. Tyle, ze nie na parapecie a kolo telefonu. Stosunek trwa od dwu lat ku wzajemnemu zadowoleniu.
Po prostu zycie i tyle.
Pan Lulek
Hej, znawcy – powiedzcie, jak podpisać zdjęcia na picassie? Bo ja ślepam i nie widzę takiej opcji…
Hej Alicjo-witam po tej stronie 🙂
otwierasz album, edytuj, podpisy i podpisujesz
Przy poszczegolnym zdjeciu na dole tez jest takie pole edytuj
tak przynajmniej jest w obecnej mojej wersji
Powodzenia
Coś tam pokombinowałam, dzięki, WandoTX
Wkładam do picassy, zebyscie tyle nie klikali, leniwcy. Nawet niespecjalnie selektuję, tylko wciskam, jak leci. Jest tego trochę, ano jest… 😉
Panie Lulku,
bardzo mi sie podoba Pani Gosposia.
U nas kiedys (znaczy sie za dawnych dziecinnych czasow) byla Pani Anna, ale ona z nami mieszkala na zawsze. I nie trzeba sie jej bylo krecic bez potrzeby pod rekami, trzeba sie bylo sluchac.
Pozdrowienia
Jeszcze pytanie dla wiedzących – jak zmienic tło w picassie, zeby było czorne? Bo białe kiepsko mi sie widzi… Już kończę ładowanie fotek, ale jeszcze podpisy będę robić. Zajmie trochę…
No dobra, ponapisywałam. I nie wiem, jak zrobic czarne tło!!!
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Zjazd2008
jedyna opcje na zmiane backgroud znalazlam w picasa dla collage-czarny,szary, a nawet zdjecie – no ale album to nie collage
Alicjo,
jak nakliknę na Diaschau (Slideshow), to mi się wszystkie obrazki wyświetlają na czarnym tle. Innej opcji chyba nie ma.
tu Brzucho
:::
wczoraj i dziś robiłem przysługę kulinarną
obiad i na bankiet z powodu na okoliczność chrzcin Dominiki
makaronu zrobiłem jak dla pułku wojska
a najbardziej wszystkim smakowały surówki
no ale skoro rodzynki do marchewki moczyłem w nalewce cynamonowej…
..to reszty sami się domyślacie
:::
a teraz pooglądam sobie zdjęcia ze Zjazdu
Właśnie zauważyłam, nemo, bałam się, ze będą na białym tle, bo tak były, jak je ładowałam. Oj, to tylko część wszystkich fotek, ale ze Zjazdu wszystkie – kilka zaledwie wyrzuciłam, bo cos wyszło nieostro albo bez sensu.
Kto obejrzał, wie, że głównie zajadamy i popijamy, ale tez i chodziliśmy tu i tam 😉 A większość z nas, oprócz PaOlo i Wojtka oraz Arkadiusostwa, pozegnała się w „Chłopskiej Zemscie” po lunchu.
I naprawdę pysznie było, co widać!
Dziś był ostatni dzień lata, a my spędziliśmy go w temperaturze od -1 do +2 stopni, przy lodowatej sztywnej bryzie ze wschodu, pod błękitnym niebem na wysokości 2300-2500 mnpm. Należałoby pamiętać o rękawiczkach 🙁 Wędrowaliśmy do lodowca Oberaargletscher, z którego wypływa nasza rzeka Aare. Na tym lodowcu nie byliśmy od 13 lat i co się porobiło? Lód się skurczył, wyjrzały wygładzone gnejsy, pełno piachu i kamieni, jakieś kaniony się ujawniły, zupełnie inny landszaft 😯
W drodze powrotnej wjechaliśmy w taką mgłę, że widoczność była mniejsza niż 50 metrów, mleko kompletne. Jechaliśmy serpentynami prawie po omacku i nagle przed nami pojawił się niemiecki biały samochód bez świateł przeciwmgielnych, dobrze, że hamulce zadziałały… Poniżej tej mgły (warstwa miała chyba z 700 m grubości) była polana z jagodami, to nazbieraliśmy ostatni litr w tym sezonie. Palce nam zgrabiały, bo było +3 stopnie, ale przynajmniej nie wiał ten przeraźliwie lodowaty wiatr.
Na kolację był sznycel z jelenia w sosie z czarnego rieslinga (wino było czerwone) i śmietany, grzybki pieprzniki żółtawe przysmażone na maśle z czosnkiem, czerwona kapusta z jabłkiem i kluseczki spaetzle oraz sałata z rukolą. Do picia wino czerwone rumuńskie Babeasca Neagra.
Witajcie,
Drodzy Zjazdowicze – czy komuś wiadomo, czy zdjęcie na ścianie w albumie zjazdowym Alicji nr 5330 to przedstawia łososia czy raczej mi się wydaje głowacicę? Któż jest szczęśliwym łowcą? Dunajecka? Dunajowa? Popradzka? Z Vahu? To naturalna wędkarska ciekawośc – piękna ryba.
chemou
Namieszałam tytułowo, ale juz niech tak zostanie, najwyżej chłopaki nie spotkaja się ze mną za nastepne 30 lat 🙁
To moje pokłonniki sprzed 30 lat, troche młodsi ode mnie (drobne 4 lata)
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/SpotkanieZRyKamiGeologia78#
Alicju jestem pełna podziwu i uznania. Masz niesamowitą energię. Bardzo fajne zdjęcia. Teraz już wiem kto jest kto. Ja nie mogę posłać Wam swojego bom niefotogieniczna a zresztą nie umiem.
Ach, ambitam byłam, ale juz wszystko mi sie pieprzy na tej picassie, jutro wrzucę więcej – z Warszawy, Międzyzdrojów, Berlina i innych okoliczności przyrody. Tymczasem mniej więcej padam na pysk, popijając miód kurpiowski (dwójniak) od Izy i Mariusza (Iza od Alsy, siostra).
Mieliśmy gości, więc nie było okazji odpocząć i przesortować wszystko. Ale powoli się zrobi 🙂
Domowa zwierzyna:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/2008_09KamaIKrolik?authkey=dXkxT3CMqVA#slideshow
to jeszcze ja – dzis nad autostrada przelatywal dinosaur
http://picasaweb.google.com/WandaTX/2008_09PlanoBaloonFestival?authkey=YZGz7TGxgeQ#slideshow/5248648394854288274
to juz najlepszy dowod ze i do Plano zawitala jesien
Dobrego tygodnia zycze, a dla tych co nie biora udzialu w wyscigu szczurow motywujaca historyjka.
na plaży siedzi przymroczony rybyk. Urlopowicz pyta go, dlaczego on nie jest na wodzie. On już swoje dzisiaj złowił. Ale on moglby przeciez wiecej zlowic. I co dalej? chce rybak wiedziec. No może te ryby sprzedac. I co dalej? On może zaoszczedzic pieniadze, kupic wieksza lodke, zatrudnic pracownikow, stworzyc przedsiebiorstwo, wybudowac wille, kupic samolot… Na kazde * i co dalej? * turysta wspina się na imaginacyjna drabine coraz wyzej, az w koncu nic innego mu do glowy nie przychodzi i mowi: i wtedy możesz się beztrosko polożyc na plaży.
A po kiego grzyba ten caly wysilek. Po kiego diabla ten caly stres kiedy cos takiego to ja mam już teraz.
witam, a ja pomimo, ze nie ze szczurami ale raczej po szczurach, gdyz juz dawno zdenerwowalem sie na historie, zaczynam dzien od popychania mojego dwukolowca do warsztatu
Jest nadzieja, ze Gospodarze wróca w domowe pielesze z tej Italii i po pierwsze sprawozdadza a po drugie wydane zostana rozkazy.
Rozkaz dzienny powinien dotyczyc nowego kalendarza roku 2009.
Z mojej strony wystosowuje apel do Echidny aby juz rozpoczela dzielo roku i zaczela konstruowac nowa edycje kalendarza.
W Australii, jak doniesiono z rodzinnych zródel wszystko stoi na glowie. Zaczelo sie od tego. ze szwagier w Budapeszcie postanowil podwyzszyc chalupe. Chalupa, jako taka znajduje sie na pólnocnym skraju miasta. Spokojnie, bo demonstuja tylko w sródmiesciu. Jego kuzyni czyli poniekad i moja rodzina maja wlasna fabryke gotowych domów. Robia na zamówienie wedlug technologii prosto z Bawarii. Dogadali sie ze szwagrem, ze zdejmie sie dach i postawi nowe pietro z osobnym wejsciem z zewnatrz. Krótko mówiac dom na domu. Na poczatku pazdziernika bedzie uroczyste otwarcie nowego domu. Przy okazji telefonicznej rozmowy zapytalem dla kogo jest ta nowa czesc. Dla doroslych dzieci czy tez sami maja chec rozmnozyc sie. To jest wlasnie najtrudniejsza czesc projektu. Syn szwagra jest samodzielny i mieszka osobno. Syn szwagierki konczy studia i potem ma ochote ze swoja dziewczyna wyemigrowac do Australii. Kiedys zapytalem go dlaczego do Australii. Odpowiedzial, ze na Wgrzech wszystko stoi na glowie i oni chca wyladowac gdzies gdzie wszystko mniej wiecej jest na miejscu i stoi na nogach.
Bedzie wolna chata na rodzinne Zjazdy a w Australii jak z tego wynika wszyskto jest na odwrót. Tylko pytanie czy tam wszystko stoi na glowie w stosunku do tych rzeczy które na Wegrzech stoja jeszcze na nogach.
Jade zbierac kamienie. Na przyjazd nemo trzeba odswiezyc sciezki w ogródku
Pan Lulek
Na Węgrzech ludzie, jak zauważyłem, są dość praktyczni, chociaż przy tym nie pozbawieni fantazji i polotu. Dlatego zastanawiam się, po co rozbudowywać dom, gdy widoki na powrót dzieci słabe? A może właśnie rozbudowana chałupa ma być ostatnia próbą zachecenia do skorzystania z niej? Dla mnie to ważne, bo zastanawiamy się z Moją, czy nie sprzedać naszej chałupki i zamieszkać w jakimś mieszkanku. Ale wtedy dzieci na pewno nie wrócą. Więc nmoże właśbnie trzeba ją rozbudować, chociaż i tak wielka, ale mało funkcjonalna.
Wiener melange. Nie znam zbyt dobrze kawy niemieckiej. Zawsze kupujemy włoską lub francuską. Mieszanka wiedeńska jako nazwa jest mi znana głównie z Niemiec, a nie z Austrii. Ostatnio widuję taką do kupowania na wage w sklepach Tschibo, gdzie ostatnio pokazały się interesujące walizki. Byłbym tę kawe kupił na próbe, gdyby nie wpis Naszej Drogiej Heleny, która określiła sklep Tschibo jako sklep z solidnymi niemieckimi towarami i okropną kawą. Bardzo proszę Blogowiczów, którzy się z tą kawa zetknęli o ocenę.
Jeszcze o nalewkach:
Zamiast miodu ‚zwykłego’ dodałem do wiśniówki miodu z mniszka lekarskiego – pycha! No może to nie Ameryka, ale ciekawe.
Pozdrawiam ciepło, choć pada.
chemou
Juz jak pisać, to pisac. Zdjęcia zamieszczone przez Alicję interesujace. Grzybowy poczatek skłania do zazdrości. Hiszpańska szynka również. Pamiętam te sklepy z szynkami wiszącymi pod sufitem tuzinami. Niedosyt czuję w kwestii wina. Widać różne butelki, ale co w środku, nie wiadomo.
Najlepsza austriacka kawa to Julius Meinl. Nie powiem, kto mnie nauczyl jej pic, prawda Panie Lulku 😉
Wiener melange tez jest dobra, palona w charakterystyczny sposob, czesc ziaren jest kandyzowana. Od pewnego czasu nie uznaje innej kawy niz austriacka.
Znad kubka tejze serdecznie pozdrawiam!
Szerokie usmiechy w strone Alicji, za fajne zdjecia!
Magdaleno, dziekuję za podpowiedź. Ale czy Wiener melange sprzedawana przez Tschibo jest prawdziwą mieszanką austriacką, czy niemiecką podróbką?
Kochani, tu nas niestety strasznie oszukują. Nawet wspomniana głupia Tschibo w oryginale nie ma nic wspólnego z tym czymś, co sprzedają w Polsce 🙁
Stanislawie, tego, obawiam sie, nawet pracownik Tchibo, palony zywym ogniem, nie wyzna! Ja az tak wyrobionego podniebienia nie mam, zeby to wyczuc.
Przypuszczam, ze jest to jednak kawa „na styl” Wiener melange.
Jak oszukują to nie kupować!
Brat przywozi proszek do prania z Niemiec, bo jeździ tam często tirem. Mnie kiedyś w jednym sklepie oszukali przy wydawaniu reszty. Ja już tam nie chodzę kupować.
Rzeczywiście. To samo dotyczy Jacobsa i Nescafe. Zresztą w niektórych sklepach delikatesowych można kupić Nescafe w wersji polskiej i zagranicznej, a różnica w cenie to około 20%. W jakości różnica znacznie większa. Z popularnych marek chyba tylko Gevalia kupowana u nas jest tą samą kawą, co w Szwecji, chociaż od 1971 należy do amerykańskiego Kraft Foods.
Albo tak jak z tą herbatą.
Na wodzie ze starej studni ta sama herbata (żółty Lipton w torebkach) była metna i zostawał osad. A teraz jak jest nowa studnia to nie!
Miało być „mętna”.
W sobotę i wczoraj kopaliśmy ziemniaki. Nawet sporo tego ukopaliśmy. Brat zostawił sobie cztery metry do piwnicy a resztę mówi, że sprzeda.
Zmachaliśmy się przy tym kopaniu jak nie wiem. Wieczorem na kolację był kapuśniak z chlebem.
Dzisiaj pełno roboty, pewnie będe musiał zostac po godzinach.
Szczypior, a ja nie moglam zmienic studni. Kupilam sobie za to nowy czajnik. I nie mam osadu na razie.
Hehe,
Moja babcia mówiła:
„widziała pani taki czajnik? pięć złoty dałam i ciecze!”
nie wiem sam ale mi się zawsze śmiać chce jak sobie przypomnę.
U nas na wsi to mówili :” Widziała pani taki czajnik z czerwoną pokrywką, pięć złoty dałam i ciecze!”
Sympa tyczny widok Paryża
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-22.html
Pyra Starsza z życzeniami dla Sławka urodzinowego. Pamiętacie Jego urodziny w Kórniku? To były urodziny! Toast tradycyjnie wieczorny odprawiony zostanie, a jakże!
A teraz błyskawiczne sprawozdanie „po łebkach”, bo mam malutko czasu i coś w rodzaju grypy. W głowie mi się kręci beztoastowo. Tanio solenizantów Pyra kosztuje w tych dniach.
Na jubileusz Bliźniaków zaproszonych było 61 osób. Z różnych przyczyn nie dotarło 7 gości. Przyjezdnych I(Warszawa, Kraków, Lublin, Mszana Dolna) położono w akademiuku Akademii Rolniczej na wprost Szkloły Pancernych o rzut beretem od terenu piknikowego nad jez. Rusałka, gdzie się owo obżarstwo dokonywało. Solenizantka postawiła beczkę piwa (60 l) pieczoną świnkę sporą z genialnym nadzieniem, wędlin do oporu, w kotłach był żurek z kiełbasą, grochówka i bigos ciasta stały na tacach i obowiązywała całkowita samoobsługa. Długie stoły, zamiast królewskiej porcelany plastiki i pojemne kosze na śmieci. Wśród gości (załoga „ornakowa” było 6-ciu gitarzystów. Śpiewali i jedli do 4 rano. Potem pracownik dyplomacji polskiej niewysokiego szczebla ale międzynarodowy mistrz tekuondo najwyższej klasy, zażyczył sobie łba onej świni i fotografował się z nią na wieży czołgu przed wojskową szkołą, a potem przymocował na masce samochodu i ponioć tak miał wracać do „stolycy”. Z blogowej gromadki była tylko Marialka i była dosyć nieszczęśliwa – po dyżurze , z rozgrzebaną w domu robotą i – ona przecie wegetarianka! Coż mogła biedula zjeść? Postną sałatkę ziemniaczaną i odrobinę ciasta. Wcześnie zresztą poszła.
Pyra miała zepsutą imprezę przez napady pirekielnego kaszlu, a winne nie były papierosy ani uczulenie, tylko jakiś wirus. W 45 godzin później dopadł zresztą i solenizantki i Młodsza dzisiaj nie poszła do roboty, tylko do lekarza. Cyrk, bo pojutrze wyjeżdża do Włoch, a tu taka siupryza.
Fotoreportaż prześlemy wieczorkiem do Alicji. Ja walczę z pozostałościami uczty. Wczoraj, przy rozliczeniu finansowym do samochodu Syna wpakowano jedzenia na 3 rodziny na miesiąc. Co miałam wydać, wydałam, resztę mrożę, pakuję w słoje itp. W sezonie bar by to sprzedał następnego dnia, teraz trzeba było wszystko zabrać. Resztę opiszę póxniej.
Pyro,
jak dojdziesz do siebie i nabierzesz ochoty na szwedzkie bułeczki cynamonowo-kardamonowe, to przepis zamieściłam tutaj:
2008-09-19 o godz. 21:57
Pawle,
jak tam po weselu? Co dali jeść, jak się bawiłeś i jak się teraz czujesz?
Nemo, dziękuję za troskę o mnie 😉
Wesele było średnie pod względem muzyki i jedzenia. Dużym plusem było spotkanie dawno nie widzianej rodziny i znajomych i długie rozmowy. Muzyka była niestety cokolwiek za głośno więc jeszcze dzisiaj boli mnie gardło od przekrzykiwania głośnika.
Jedzenie było poprawne, typowe weselne standardy. Zabrakło mi czegoś nietypowego albo wyjątkowo dobrego.
Impreza do bólu przewidywalna.
Trochę mnie męczą takie klimaty, wolę imprezy bardziej kameralne, cichsze i zdecydowanie krótsze – wytrzymałem do 3.30 😉
Oczywiście przy odpowiedniej kombinacji czynników typu – muzyka, towarzystwo, jedzonko i klimat – bywało że bawiłem się przez dwa dni. Potem brałem chociaż 1 dzień urlopu na odchorowanie ale wiedziałem, że było warto 😉
Sztachety nie brałem, chociaż przy odrobinie dobrej woli mogłaby znaleźć zastosowanie 😉
Wczoraj byłem tylko trochę niewyspany bo dzieciarnia zaczęła hałasować ok. 8 rano, ale jakoś przetrwałem.
Kawa (bo o niej była tu ostatnio mowa) na weselu była ohydna. Ten typ nazywam „lurą konferencyjną” bo zazwyczaj dostaję taką na różnych szkoleniach.
Osobiście lubię kawę Tchibo, moja ulubiona to Exclusive, parzona w expressie ciśnieniowym kupionym parę lat temu na rocznicę ślubu – teraz nie wiem jak kiedyś mogłem się bez niego obejść.
Czasami odwiedzam klienta, którego sekretarka podaje kawę plujkę w szklance z metalowym uchwytem. Taki klimat trochę PRL-owy ale sympatyczny 😉
Zdrowie Sławka po raz pierwszy. Tylko mi lefa i cafki brak .
Wiśniówka może być!?
Chemou,
co do zdjęcia na ścianie to tylko Gospodarza pytać, będzie wiedział.
Mleka nie cierpię od lat i nie pijam. Lubię kwaśne mleko, kefir oraz maślankę, tę od Nielsena mogę litrami, codziennie. W polskim sklepie sprzedaja takze „huslankę”, nie wiem, co to, ale takie dobre kwasne mleko. W Polsce piłam maślanke kilka razy – żadna mi nie smakowała, czuło się w tym proszek – makę czy co?
Zaocznie niestety bede zmuszony wypic zdrowie Slawka. Donosze przy okazji, ze urodzinowa flacha czeka na solenizanta do osobistego odebrania albo poprzez poslanca czyli ambasadora. O tradycyjnej godzinie 20.00 pójdzie korek w góre.
Prosze nie mieszac naszej austriackiej kawy z niemieckimi podróbkami czyli Ersatzem. Magdalena jest pojeta uczennica i teraz pije tylko to co najlepsze czyli Julius Mainl. W Wiedniu na Nasschmarkt jest malutka palarnia kawy w której na miejscu pala dla klienta mieszanka takiej kawy jaka sam sobie skomponuje. Potem miela w zabytkowym mlynku i pakuja w torebki. Tajemnica kawy sklada sie z trzech skladników. Po pierwsze gatunków ziaren i ich kompozycji, po drugie uzywanego oleju do palenia a po trzecie umiejetnosci majstra od palenia. Cale reszta rozumie sie tez musi byc prima sort. Na przyklad woda, smietanka albo mleczka no i co tez nie bez znaczenia sposób parzenia. Albo miód. Calosc powoduje, ze czasami wpadaja ludzie do takiej malutkiej kawiarenki po prostu z calego swiata.
Poza tym kuchnia niemiecka w zakresie kawy jest tak swoista, ze ichne ksiezniczki jednak ciagnely na wschód wydajac sie za naszych, miejscowych.
Wszystko wskazuje na to, ze obyczaj nalewkowania powoli utrwala sie. Oczywisci miody z mniszka lekarskiego sa znakomite. Tyle, ze gdzie teraz znalezc lake pelna zóltych kwiatów i skad pewnosc, ze to nasze pszczoly bada tam zapylaly a nie te od sasiada.
Przygotowuje sie eksperyment pod tytulem nalewka na suszonych gruchach ze Steiermarku. Nastawimy, zobaczymy.
Pan Lulek
Polecam – http://muzyka.onet.pl/festiwal/9501,index.html .
Cieszę się, że Julius Meinl jeszcze dycha. Kiedy ostatni raz po kilkuletniej przerwie byłam w Salzburgu, skierowawszy swe kroki w zapamiętane miejsce, gdzie takowy sklepik się znajdował, zobaczyłam jakiś podrzędny market, Aldi bodaj 🙁 , i już się obawiałam, że Meinl padł… ale jednak ludzie jeszcze tu i ówdzie wiedzą, co dobre 😉
Panie Lulku,
Poszukam tej kawy i osobiście spróbuję. Na razie zauważyłem ją na Allegro – Julius Mainl President 500g za 40zł, ale chyba z tej opcji nie skorzystam.
Z tego co pamiętam ze szkoły, to mamy dwie podstawowe odmiany kawy -szlachetna arabica i pospolita robusta. Dostępne w sprzedaży kawy są robione na bazie tych dwóch odmian. Jakość i cena zależna od proporcji. Te najlepsze to wyłącznie arabica. Rozpuszczalną robi się przeważnie z robusty.
Dodatkowo kawę różnicuje się stopniem upalenia. Robi się mieszanki kaw różnych odmian o różnym stopniu upalenia, co zwiększa możliwą ilość kombinacji i asortymentów.
W Markach pod Warszawą jest palarnia kawy Tchibo. Przejeżdżając obok w drodze do pracy otwieram szeroko okna i chłonę zapach 😉 Na podstawie zapachu jestem w stanie stwierdzić, czy aktualnie przerabiana jest lepsza odmiana czy gorsza. Przy tych gorszych czasami lepiej zaraz zamknąć okno 😉
No właśnie „Meinl” a nie „Mainl” i już więcej możliwości 😉 i do tego tańszych.
Pozdrawiam,
Julius Meinl wycofał się z handlu detalicznego i poza sklepem Am Graben w Wiedniu sprzedał wszystko Rewe i SPAR-owi. Podobno w Polsce są jeszcze jakieś filie 8O. W Wiedniu w dzielnicy Ottakring jest palarnia kawy i centrala koncernu. Są plany otwarcia ekskluzywnego sklepu w Moskwie przy Placu Czerwonym.
Zdaniem mojego Osobistego na smak kawy w domu wpływa mielenie świeżych porcji do parzenia, najlepiej w młynku ręcznym, bo kawa się tak nie rozgrzewa, jak w elektrycznym. Zmielona kawa powinna być szybko zużyta, by tłuszcz zawarty w ziarnie nie jełczał. Napoczęte paczki kawy ziarnistej stoją u nas w lodówce. Ja kawy nie pijam, albo bardzo rzadko, więc tylko teoretyzuję 😉
Pawle,
dzięki za relację 🙂 Wytrzymałeś długo.
Miało nie być 80 a 😯
Na temat kawy to ja nie mam nic do powiedzenia, bo przed laty odrzuciło mnie zdecydowanie, chociaż przedtem nie wyobrażałam sobie, że można zacząć dzień nie trzymając się filiżanki z kawą. Z tych dawnych czasów został ekspres ciśnieniowy i dyżurna Lavazza dla gości. Ale tę kawę to już kiedyś skrytykował Brzucho, więc nie polecam. I tu zgrabne przejście do tematu zjazdowych zdjęć – czy ktoś z tam obecnych uwiecznił Brzucha, jak kroi warzywa, a reszta Towarzystwa patrzy na to z taką pewną nieśmiałością? Czy wszyscy byli tak onieśmieleni, że nikt nie zrobił zdjęcia? Na Alicję już wcześniej naburczałam za takie niedopatrzenie, ale może ktoś jednak ma i pokaże?
Teraz bedzie Donos, Raport albo Notatka sluzbowa. Najlepiej donosic na blisko znane osoby. Wyglada wtedy prawdopodobnie a nawet prawdziwie.
Auf Graben w Wiedniu jest wspomniany sklep z pysznosciami. Bardzo lubie tam wpadac i cos nabyc droga kupna.
Mój dzisiejszy Donos ma rutynowy charakter. Troche jak u Gogola to znaczy „w naszym miescie jedyny który nie bierza lapówek to prokurator a i on w gruncir rzeczy swinia”.
Jako obiekt donosu znalazlem sobie mojego osobistego ostatniego kierowce czyli Magdalene. Wyobrazcie sobie, ze jak na poludnie od Wiednia w miejscowosci Perchtoldsdorf przypiela sie do kierownicy, to nikt nie byl w stanie oderwac jej od tego urzadzenia. Bylo nie bylo Nazareti, egzemplarz numer 2. Najpierw dojechala do czeskiej granicy. Tu byl obowiazkowy stop dla kupienia winiety. Potem grzala na Górny Slask. Udalo mi sie ja zatrzymac przed pieknym zajazdem i zaciagnac na regeneracyjny posilek. Zajadala jak zawodowy kierowca a potem dalej w droge. Minela w rozpedzie Czestochowe i nawet nie zwolnila przed gmachem IPN w Warszawie. Dalej sami sie domyslacie a reszte zdokumentowali ludzie na fotografiach. Byla przez chwile jak torreador wachlujec czerwona chusta takiego wielkiego.
Ten wstep, to tylko przygrywka do mojego raportu czyli notatki sluzbowej.
Pewnie dziwicie sie skad ona, ta Magdalena jest taka kompetentna w zakresie kawy. Rozszerze, jedzenia. Wyjawniam zatem, ze ona pracuje w samym sercu Wiednia w najwyzej gwiazdkowym hotelu i zajmuje sie opieka nad goscmi. Glównie paniami. Panowie sami daja sobie rade. W Wiedniu jest dostatecznie wiele okazji zeby panowie nie nudzili sie samotnie albo z wlasnymi malzonkami.
W tym hotelu jak i we wszystkich wysokiej klasy jest obyczaj, ze personel jest karmiony tymi samymi potrawami co i goscie tylko lepszej jakosci. Zasada ta dotyczy równiez pracowniczych stolówek duzych firm handlowych. W firme w którewj pracowalem, nazwy ze zrozumialych powodów nie wymieniam, nasz dzial dostaw klientowskich zaopatrywal nasza stolówke na pierwszym pietrze. mozecie mi wierzyc, ze tylko najlepsze produty trafialy na stól. Kucharz tez jadal z nami przy jednym stole. W sumie pracowalo 250 osób i nikt nie narzekal na jakosc produktów i umiejetnosci kuchni.
Magdalena jest tez tak karmiona. Jesli ona pisze ze jakas potrawa jest dobra, to wie co mówi. Nie uzywam nazwy hotelu. Wspomne tylko, ze Belvedere i Prinz Eugen Sabudzki sam mówi za siebie.
To tylko tak na marginesie.
Kiedy nemo zawitaja, to bedzie cos zaplanowane.
Ot przewaga gospodarki planowej nad spontanicznym oddzialywaniem rynku
Pan Lulek
Bry.
Ludziska, jak wywalić album z picassy?
Pokombinowałam i dałam radę 🙂
Zerknijcie na sznurek do Zjazdowych zdjęć. Szlag mnie trafia – czy one sie nie otwieraja (sporo zdjęć) czy co?!
Otwierają się, jak najbardziej, ale mam wrażenie, że niektóre podpisy nie pasują do zdjęć. Ale tylko niektóre. 🙂
Daj przykład, Also, bo ja tu cholery dostaję i przestaje mi sie ta picassa podobać mocno
Na spotkaniu z Ryszardami powinno być 18 zdjęć, nie otwiera się 4. Taka to picassa….
Alicjo,np. przy prezentacji bagażnika PanaLulkowego auta wyświetla się podpis, że berlińczycy idą się żegnać, ale zauważyłam, że to się zmienia – przy pokazie slajdów jest „poślizg” z podpisami. Poprzednio było inaczej, ale już nie będę sprawdzać, bo jestem zajęta. Te jaja to dopiero dzisiaj, mam wrażenie…
Panie Lulku przeczytalem ostatni wpis i dochodze do wniosku, ze jadac przez poludnie Polski jechal Pan znana trasa. Osobiscie jeszcze nia nie jechalem, ale z tego co o niej wyspiewuja brzmi to bardzo interesujaco. A na dodatek piosenka jak i sama trasa ma elementy kulinarne:
http://de.youtube.com/watch?v=1p9Ciw6ePvo
Czy Wam też tak ślamazarnie łączy się ta strona? Kiedy wraca Gospodarz, żeby to odblokować?
Sławkowi smakowitego życia z wiadomej okazji życzę i toast o wiadomej porze wzniosę.
Slawku
sur la santé
Slamazarnie, bo tak dużo wpisów się długo ładuje. Niech wreszcie wracają, ile w tej Italii będą się szlajać?!
Zdrowie Sławka, niech sie pojawi wreszcie!!!
zdrowie Sławka, zdrowie nieustające
kieliszkiem bukwicy
takiego bimberku z okolic Hajnówki
:o)
°
°°
s °°° s
s ___ ° s
s ° s
s s
s s
s
s
s
s
s
s
ssssssssssssss
dzieki
Do d… z taka picassą. Wczoraj uczciwie włożywszy wszystkie zdjęcia ze zjazdu, a dzisiaj wiele z nich sie nie wyświetla. Sprawdziłam. Dlaczego, do cholery?! przecież przez noc nic tu nie kombinowałam! To czemu ona postanowiła pochować niektóre? Najprościej sprawdzic na ostatnim zdjęciu – miało pokazać Młodą Pyrę z Radyjkiem w ramionach. Nie pokazuje. Pokazuje Jerza, jak młodej oddaje Radyjko, a wcześniej mnie i Pyrę . A gdzie trzecie?! Diabli…
Nieustające zdrowie Sławka, którego nam bardzo brakowało na 2 Międzynarodowym Zjezdzie
Właśnie zakończyłem telekonferencję ze Sławkiem.
Podziękował za życzenia i poleciał niczem strzała do klubu na trafianie w samo sedno.
Sto lat po raz drugi PanaLulkową poradziecką śliwowicą.
Skończyła się właśnie 🙁
mozolnie wystukalem kieliszek i babelki, maszyna pol zjadla, trudno i tak w calosci dziekuje Wam za pamiec
🙂 Sławek sie pojawił! Zdrowie! Pojawiaj się częściej, bo się zezlimy na Ciebie!
Ale dzisiaj – same najlepsze zyczenia!
Slawek
jeszcze raz:
http://de.youtube.com/watch?v=jYTK9im4dyc&feature=related
Dla Sławka:
http://ca.youtube.com/watch?v=qf6FldkA5vA&feature=related
Sławuuuuś!
Wolę, żebyś strzelał w sedno z łuku niż grał w brydża jako dziadek na musiku!
Stolat i Hochsollstduleben!
Poruską Panalulkową śliwowicą. A jakże! Misiu, skąd wiedziałeś?
Mnie też właśnie ostatnie krople, mimo wyżymania, z butelki skapnęły…
Na szczęście gruszkówka ze Stubenbergsee jest na podorędziu w ilościach dostatecznych 🙂
Sławkowi, jeszcze stu wesołych lat!
Alicjo jestem pełna podziwu . Masz poza sobą bardzo długą podróż. Na pewno bardzo się zmęczyłaś. Pierwsza rzecz o której nie zapomniałaś – to kolejno dziękowałaś wszystkim którzy Ciebie gościli. Aż serce rosło jak się to czyta i nie ukrywam ,że zazdroszczę wszystkim ,że mieli takiego wspaniałego gościa.
No i jeszcze znalazłaś czas i chęci do wykonania wspaniałego albumu.w którym z pasją reporterską przedstawiłaś całe spotkanie.Alicjo przyjmij moje wyrazy uznania.
Sławko przyjmij moc serdecznych życzeń i moje głośne sto lat – wznoszone gorącą herbatą ze spirytusem ( jako że dziś w domu syberyjskie chłody 🙂
Sławkowi wszystkiego najlepszego na urodziny, a nam – powrotu Sławka na blogowe łono 🙂
życzę 😎
Jak ktos przegapil i nie widzi, to donoszé ze slawek sié pojawil. zlozcie mu troché zyczen. Jak mu sie zrobi przyjemnie, to moze zostanie. Na lonie.
Alicju – wczoraj nie moglem – dziéki za zjazdowe zdjátka! Oni to tylko ozorami robio, a nikt nie czyni przyzwoitosci ze swojego aparatu! Gawédziarze! 😉
Sto lat Slawkowi! Spelnione bedzie z odpowiednim przesunieciemczsowym.
Tymczasem jesienne dynie – sklepy nam przypominaja, ze to jesien i dekoruja odpowiednio. Pogoda zas nie chce rozstac sie z latem. Nadal slicznie i tak lubie – cieplo na tyle zeby sie cieszyc a nie prazyc w upalach stustopniowych.
No wiec te dynie:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/2008_09Dynie?authkey=PhNyECyuFeA#
A jak sie troche oziebi przyjdzie pora na dyniowa zupe. Te jadamy w wersji ziolowo/slonej z tymiankiem i bardzo lubimy. No ale tylko jesienia.
Wszystkim zmarznietym polecam – dynie ponoc zdrowe a zupa syci i rozgrzewa (cos mi sie przypomina, ze troszke bialego wina pomaga w tej rozgrzewce).
http://alicja.homelinux.com/news/img_5234.jpg
zanim tam sie wszyscy pośpicie, zacytuje Wam fragment, co poczytuje (przytargałam na własnych plecach, nie mogłam sie oprzeć). Alsa, Ty wiesz, nie zdradzaj!
-Dzięki Ci Stwórco, że jestem młodą i piękna kobietą – szepnęła, po czym wytoczyła okrągłe, bujne biodro naprzód i przygarnęła je jakimś dziewiczym, wstydliwym ruchem ku sobie. (…) Obróciła twarz półobrotem w stronę, z której głos dochodził, i oczy jej nieufnie natknęły sie niespodziewanie na piękna postać młodego, rasowego człowieka w strzeleckim przebraniu sportowym, którego twarz ostrzyła się szatańskim usmiechem, a oczy czarne jak noc poślubnapatrzały na nią z jakąś wyzywającą słodyczą mężczyzny, który jest pewien swej zdobyczy
😉
pardąsik, *noc poślubna patrzyły…etc.
Jak tu sie oprzeć?!
To mi wygląda na Magdalenę Samozwaniec. 🙂
„wytworne wiązadła jej dwu kolan”, kojarzycie?! 😉
Andrzeju Jerzy, jasne!
No toc! „Hahaha!”-zasmiala sié hrabina po francusku, albowiem jezyk ten byl jej znany…
Alicjo, Ty chcesz mnie wykończyć chyba! Aż się boję zasnąć, bo mi się mogą przyśnić oczy czarne, jak noc poślubna. 🙂
A właśnie, już kilka razy zdarzyło mi sie przeczytać o zielonych albo niebieskich źrenicach – czy mnie się wydaje, że źrenice są tylko i wyłącznie czarne, czy też za niedouczonego głupka robię, a tłumacze tłumaczą zgodnie z prawdą?
Alicjo, a pamiętasz noc czarną, jak dusza faszysty?
Dobrej nocy życzę wszystkim.
Also,
to był niejaki Piasecki – oczywiście, ze pamietam i nawet mam 🙂
No ale odłożyłam Samozwaniec, bo ze śmiechu dostałam czkawki!
Dobranoc śpiochom!
Dobranoc śpiochom mówi kobieta, która przespała u mnie 12. godzin jednym
ciągiem. 🙂
Sławku,
Proszę i ode mnie przyjąć najserdeczniejsze życzenia stu lat w szczęściu i pomyślności 🙂
Alicjo,
Wspaniała Irena Kwiatkowska całkiem niedawno czytała te perełki w radiowej jedynce 😀
Patrzajcie ludziska. Do kolejnego Zjazdu pozostalo niecale 12 miesiecy.
Dobrze poinformowane zródla podaja, ze Gospodarzostwo postanowilo nie spoczac i nie wrócic do domu przed uzyskaniem wyniku 1000 komentarzy.
Nie spac zatem bo was wszystkich ukradna.
„Juz dzikich zbójców cichy objal sen…”. Moze teraz wystartuje Dorota z sasiedztwa i docytuje reszte. Bo to chyba nie Traviata ani Tosca ani tym bardziej Dziadek do orzechów.
Nie chce donosic tylko zaznaczam, ze ostatnie trzy przepisy sa delikatnie mówiac nie najwyzszego lotu. Podaje na przykladzie wlasnym. Ani jedna potrawa nie udala mi sie. Byc moze przyczyna byl fakt, ze nawet nie próbowalem. Troche jak z nalesnikami. Podobno bywaja na swiecie. Ostatnio widzialem w restauracji „Zemsta Kurpiowska”. Goscie rzucili sie tak lapczywie, ze zostaly dla mnie resztki. Znakomite w smaku.
Przed chwila zatelefonowala Tuska. Juz idzie lepiej i przesyla za moim posrednictwem pozdrowiena dla calego blogostanu
Pan Lulek
Sławkowi,
najlepsze życzenia urodzinowe.
Alicji,
wielkie podziękowania za zdjęcia ze Zjazdu.
A propos kawy,
jeśli ktoś lubi rozpuszczalną, to polecam „Alta rica”. Można kupić w Belgii, Francji, Portugalii, Hiszpanii, Anglii i, od niedawna, w Polsce.
Dzień dobry – tu Starsza i znowu tylko z doskoku- Młodsza prócz innych prezentów dostała świetne książki i o tym pojutrze, kiedy zyskam maszynę.
Dzisiaj mokro, ponuro i listopadowo i pies za czorta nie chciał rano wyjść z budynku za potrzebą. Śpi i czeka na polepszenioe pogody. Ja nie mam złudzeń i dlatego dzisiaj na obiad będzie kapuśniak na boczku wędzonym z własnej kwaszonej kapusty. Na taką pogodę nie ma to jak zupa, w której by łyżka stawała – gorąca i obowiązkowo kwaśna. Przyda się zagrypionym.
Chyba się wszyscy znajomi umówili wczoraj – ja też ostatnią resztką śliwowicy Lulkowej piłam zdrowie Sławka.
Spoznione zyczenia dla Slawka.
Wroce do kawy. Arabica i robusta to nie wszystko, a i podział na wspaniala arabice i kiepska robuste stanowi wielkie uproszczenie. Generalnie robusta zawiera wiecej (przecietnie 2 razy) kofeiny niz arabica. Dlatego w smaku jest ostrzejsza i bywa gorzka. Ale Arabica India Plantation tez zawiera duzo kofeiny, a nie jest ostra. Dobra robusta afrykańska może być bardzo dobra, a arabica uprawiana na dalekim wschodzie calkiem kiepska. Na szczescie rzadko uprawia sie arabice w nieodpowiednich miejscach, bo jest malo odporna na przeciwnosci zycia, wiec nie ma to sensu. Natomiast robusta dobrego gatunku uprawiana w odpowiednim miejscu może być naprawdę dobra. Niezła bywa też liberica o zawartości kofeiny pośredniej pomiędzy arabica i robusta, ale o dosc wyraznym smaku. Liberica jest drzewem do 10 m wysokości. Czesto pisza, ze robusta jako kawa gorsza jest stosowana w mieszankach jako wypełniacz. W dobrej mieszance nie uzywa sie wypalniaczy, bo nie trzeba. W kiepskiej mieszance czasami mozna spotkac kiepska robuste z Afryki o bardzo ostrym smaku i kiepska robuste z dalekiego wschodu pozbawiona smaku, przez co efekt calosci jest mniej ostry. Dobre mieszanki moga zawierac pare gatunkow arabiki albo dobra robuste dodana do arabiki dla wzmocnienia zawartosci kofeiny i dla bardziej wyrazistego smaku. Sa gatunki arabiki o calkiem wyrazistym smaku, np owocowym albo czekoladowym albo jednym i drugim, chociaz pozbawione ostrosci. Te najczesciej sa sprzedawane oddzielnie, ale bywaja i w mieszankach. Jednak te smaki i aromaty w kawie sa jak w dobrym winie bordoleskim – subtelne. Dlatego nie mozna mowic, ze lepsze palenie jest wloskie lub francuskie, czyli mniej lub bardziej intensywne, bo rozne odmiany kawy wymagaja roznego palenia. Niezla robusta mocno palona bedzie zbyt ostra, a arabica o wyraznym smaku i aromacie bedzie mocnym paleniem zabita. Gorsza arabica slabo palona bedzie mdla. Z ciekawszych kaw mamy Arabice Etiopia Dijmah rosnaca dziko w Abisynii. Najlepsza dziko rosnaca kawa abisyńska to ta, ktora jest zbierana z ptasich odchodow!
o matko huto!
Stanisław! ale namieszałeś!
teraz mam komlpetny mętlik w głowie
:::
w nocy miałem awarię prądu
widzę to po mrugających zegarach
w dvd, audio, a nawet piekarniku
:::
budzę się
odmierzam życie łyżeczkami kawy
Appendix do kawy. Arabica na ogół jest bardziej kwaskowata od robusty. W niektrych odmianach to nie przeszkadza w ogóle dzięki doskonałemu zrownowazeniu – znow jak w dobrym winie. Jezeli tego zrownowazenia brakuje kawa musi byc mocniej palona. Arabica brazylijska, choć z innych wzgledow ustepuje arabice kolumbijskiej czy gwatemalskiej (pozostajac w Amryce), z zasady jest malo kwaskowata i nie wymaga mocnego palenia. Arabica uprawiana w Indiach tez nie jest kwaskowata, a ma sporo dodatkowych zalet.
Brzucho, nie przejmuj sie, ja mam przerwy (chyba nie awarie) w dostawie pradu 2-3 razy w tygodniu i tez wszystko miga. Dobrze, ze wrodzony zegar nie dopuszcza przespania budzika nawet, gdy ten nie dzwoni.
A metlik kawowy w niczym nie przeszkadza. Wazne, zeby kupowac kawe dobrego producenta i niezbyt dlugo lezaca w sklepie, a bedzie dobra i ziarenek nie trzeba identyfikowac. W delikatesach mozna dostac drogie kawy jednej odmiany, np. Jamaica Blue Mountain czy Arabica Kenia AB. Na kazdej mozna przeczytac, ze jest wyjatkowa i jest to nawet prawda. Kazde dobre wino tez jest wyjatkowe, ale nie kazdemu to samo smakuje najlepiej. Dobre mieszanki sa tak komponowane, zeby odpowiadaly mniej wiecej wszystkim.
Wszystkim tym, którzy nie uczestniczą w wyscigu szczurow dedykuje historyjke
Historyjka o bolivianskiej kobiecie ze wsi, która na rynku sprzedawala trzydziesci cytryn rozłożonych przed sobą. Przechodzeń zapytał się o cene.
Piec za jednego boliviano, odpowiedziala kobieta.
To daj mi za piec boliviano.
Nie, wszystkich nie mogę tobie odprzedać.
Robimy party dla gości dzisiaj wieczorem i potrzebujemy cytryn na napoje.
Rozumiem, ale tak duzo nie mogę tibie sprzedac.
Ale dlaczego?
A co ja mam resztę tego dnia sprzedawać???
Na świecie istnieje wiele gatunków kawy, ale jednym z najbardziej wyjątkowych jest kawa luwak (kopi luwak). Jest to najdroższa kawa świata, której kilogram kosztuje 3,6?4 tys. zł. Ziarna wydobywa się z odchodów indonezyjskiego łaskuna muzanga (Paradoxurus hermaphroditus) z rodziny łaszowatych, który zjada tylko najlepsze owoce kawy. Po częściowym nadtrawieniu w żołądku zwierzęcia kawa traci gorzki smak i zyskuje lepszy aromat. Po wyprażeniu trafia głównie na stoły Kalifornijczyków. (wikipedia)
A niedawno w telewizorze pokazywało reportaż o tej kawie, jak się zbiera i co dalej …..
U nas za rogiem mozna kupic. kosztuje 35euro 50g i poki co sie nie skusilam.
Gawle,
w tej Boliwii to nie potrafią liczyć 🙁 Przecież zostałoby jej jeszcze 5 cytryn, przy odpowiednio wysokiej cenie mogłaby je sprzedawać jeszcze przez kilka dni 😉
I jeszcze sznureczek o kopi luwak
http://kopalniawiedzy.pl/kopi-luwak-cyweta-kawa-3093.html
Mowiac:
To daj mi za piec boliviano.
sadze ze kupujacy chcial obnizyc cene kupujac hurtem caly towar 🙂
ale moge sie mylic 🙁
tak mysle jeszcze o tej Bolivii, ze oni tam zupelnie inaczej mysla.
odzywiajac sie zielenina czy jak kto woli liscmi. maja znacznie lepsza jasnosc umyslu, oddychaja glebiej, nie maja klopotow z konzentracja a dotego brak glodu ….
Stanisławie,
Chylę czoła i zaczynam mocniej zgłębiać kawowe tajemnice;-)
Moje wiadomości nt kawy (ubogie, przyznaję) zostały mi jeszcze z czasów szkoły średniej, spożywczej zresztą. Dawno to było, że ho ho.. ale jeżeli pije się kawę niemal maniakalnie to dobrze byłoby coś na jej temat wiedzieć.
Z drugiej strony ufam swoim zmysłom i po przetestowaniu wielu rodzajów kawy wybrałem swoją ulubioną (udany kompromis cenowy i jakościowy 😉 ) i nie zastanawiam się zbyt mocno nad tym, ile tam jest robusty i arabiki, oraz skąd pochodzą 😉 Piję czarną, gorzką i gorącą i już.
Czasami testuję inne rodzaje kaw. Jest taki fajny sklep i kawiarnia w Toruniu na Rynku. Nazywa się to chyba „Na plantacji”. Wiele gatunków kaw z różnych stron, można sobie zamówić na miejscu lub kupić do samodzielnego przyrządzenia w domu.
Wiem na pewno, że nie lubię wszelkich kaw aromatyzowanych – przynajmniej nie spotkałem do tej pory takiej, która by mi jakoś szczególnie smakowała. Może z dodatkiem śmietanki i cukru są lepsze ?, ale ja tych składników nie używam.
nie bardzo wiadomo bylo co z czasem zrobic, a bylo i jeszcze troche grosza do wykozystania wiec poszlismy na kawe.
kawe? zapytal sie kelner. jestescie pewni ze chcecie kawe. w takim upale nie mozna pic przeciez kawy!
to fakt, bylo ponad trzydziesci. do tego wilgotno i gdyby nie on, sam bym na to nie wpadl.
mimo wszystko pozostalem przy zamowieniu.
no to w takim razie zrobie ta kawe
Panie Lulku,
Usiłuję znaleźć piekarnię na podstawie opisu. Ten kompleks gastronomiczny to Cristal, istniejący od zawsze do dzisiaj. Obecnym właścicielem jest pan Kokoszka – wielki przyjaciel Wałęsów, serwujący jadło na wszystkie domowe imprezy byłego prezydenta. Delikatesy były po przeciwnej stronie ulicy i tam w okolicy była piekarnia na ul. Partyzantów. Ale wąskiej uliczki za delikatesami nie ma, tylko wejścia na podwórka. Panu prawdopodobnie chodzi o cukiernię na ul. Brzozowej, rzeczywiście na tyłach Cristalu. Cukiernia istnieje do dzisiaj, czy smak jest ten sam, nie wiem – wieki tam nic nie kupowałam.
Serdeczne choc spoznione zyczenia dla Slawka w deszczowy dzien ale zorganizowalem ludzi na wspolne przyuczanie i gotowanie knedli ze sliwkami.
Lulek on ci Lulek:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-23.html
piękny ci on Pan Lulek jest!
vitajcie ! dalej denna pogoda . jak tak dalej pójdzie to chyba schowam się do jakiejś nory i poczekam do lata. z radościa przeczytałam że około1000- cznego wpisu pojawi się gospodarz, ciągle muszę gonić się z guzikiem ..co mnie rozśmiesza inaczej. szkoda że Helena nie ma czasu dla gotuj się to fajny blog, chociaz bywalcy stali, wymagający.,
postaram się nie robic błędów ale proszę o pozwolenie pisania małymi literami. a co tam u szczypiora? czy podrósł trochę?
Brzucho, weszłam sobie na Twój blog i cóż tam zobaczyłam? Ano piszesz o kuchni gruzińskiej, a na zdjęciach szyld z napisem Kuchnia Ormiańska. To chyba nie jest to samo, co?
Also
racja
pomroczność jasna mnie ogarnęła
zaraz zmienię tę ewidentną pomyłkę
To zupełnie nie to samo 😆
Ale z jednym się całkowicie zgadzam: sieć „Gruzińskie Chaczapuri” (już i bodaj do stolycy zawitała) tyle ma wspólnego z prawdziwymi gruzińskimi chaczapuri, co fasolka po bretońsku z Bretanią 😉
Książka o kuchniach kaukaskich jest do dzis jedną z moich ulubionych książek kucharskich.
kochani
gdzie mieszkacie ze na pogode narzekacie?
jadlem w niedziele kopytka ze sliwkami. kopytka wg Grazyny. znakomicie sie udaly. naturalnie, maki dalem znacznie mniej i mimo wszystko dalo sie to zjesc. sliwki natomiast, te ze sloika i z piwnicy sasiada nie przeszly ogledzin wizualnych. piec lat robi swoje. moze jaki farmaceuta uzyskalby domowym sposobem penicyline z kozucha na powidlach. ja się na tym nie znam. Kupilem kilo węgierek. Pestki na bok reszta do gara. razem ze skorami i robolami. przeciez nie zawsze można jadac wegetariansko.
i jeszcze jedno
nikogo mi tu nie brakuje, nie ma przymusu tu bywania i pisania
jak sie kto obraza jego dzialka
chyba za duzo dzis pomyslalem. nie czesto mi sie to zdaza
na jutrzejszy posilek nie mam jeszcze konceptu. dzis ramadan
w antykwariacie kupiłem ostatnio
Kuchnię kazachską
ależ jazda
Echidna proszona jest do zerknięcia w swoja pocztę,
Służba o podanie herbaty. Inna służba – moze by się zajęła domem, bo pani jest leniwa dzisiaj.
gawel – pomyłka. Nie „jak się kto obraża”, tylko – jeśli o tej samej osobie myslimy – obiektywne ciężkie okoliczności życiowe. Tak bywa.
„Bierz chleb, sól, powiedz prawdę” Czaban w jurcie turgajskiego koniucha z torsukiem ajranu, esencją herbacianą w aakkumanie i kułyrdakiem na stole 😉
Brzucho,
jeśli masz to samo wydanie Państwowego Wydawnictwa Rolniczego i Leśnego z 1988 roku, to faktycznie fajna lektura 🙂
krycha !
bardzo blisko. Po tej samej stronie co Delikatesy. Nie w podwórzu. Czy to nie jest przypadkiem ulica Danusi. Byla taka piekarenka napewno. Daje slowo zmarznietego Lulka którego w Paryzu postawil Mis na cokole. Prawie ze golutkiego. Dobrze, ze dali figowy listek bo damska czesc publicznosci pokladalaby sie ze smiechu.
W niedziele wybory parlamentarne, jutro jeszcze ostatnie posiedzenie Parlamentu. Zamiast pracowac do konca kadencji to sie rozwiazali a teraz odrabiaja zaleglosci. Podjalem czyn przedwyborczy i przycialem trawnik od strony ulicy. Zeby mi nie wypominali jakobym blokowal dostep do urny wyborczej. Mogloby sie okazac, ze wybory sa niewazne. Ludzie podsmiewuja sie a posada polityka spadla w spolecznej opinii na leb, na szyje. Teraz tylko brakuje zeby w niedziele lalo jak z cebra i bedzie calkowity klops.
Pan Lulek
dokładnie to samo ale z 1989
:::
„Synowie moi, synowe moje!
Bądźcie uprzedzająco grzeczni,
uważni w stosunku do gości!
Prawdziwy mąż zachowuje się godnie
nie tylko podczas wyprawy wojennej,
lecz także wobec gości.
Umierajcie ze zmęczenia, ale nie chmurzcie się!
Obsługujcie gości żywo i radośnie,
nie tracąc przy tym miary.
Bądźcie spokojni, skromni i nie mówcie zbyt wiele.”
Panie Lulku,
Całkiem się pomieszało. Danusi nie jest w pobliżu delikatesów, ale piekarnia (lub teraz tylko sklep piekarniczy) tam jest do dzisiaj. Tuż obok tej piekarni była i jest lodziarnia z pysznymi lodami w gałkach (w piwnicy). W pobliżu jest rynek czynny we wtorki, piątki i niedziele – w kolejce po lody stało się pół godziny i patrzyło czy nie zabraknie.
W ogóle w starym Wrzeszczu było sporo małych piekarni. Większość przetrwała, ale są kompletnie nieznane – chyba, że dla okolicznych mieszkańców.
Ogłoszenie
Echidna sporządziła piękną książkę blogowiczów – oczywiście jesteśmy autorami i przepisów, i uwag i pogaduch przy okazji, jak to my. Książkę mam na dysku, obejrzałam u Mistrza, a dzisiaj u siebie na komputerze. Piękna szata graficzna, osobiscie wydrukowałabym na papierze kredowym w duzym formacie a-4 i tak jak Echidna zrobiła z Gospodarzowym egzemplarzem, zamknęłabym w wygodnej formie kołonotatnika, ale luksusowego.
Pytanie do ludzi – kto sobie życzy dyskietkę, niech da cynk – skopiuję i prześlę. Drukowanie i cała reszta juz we własnym zakresie, chyba każdy zakład fotograficzny to robi.
Zamówienia podsyłać na adres:
Alicja.adwent@gmail.com
PaOlOre ma skopiowana tę dyskietkę u siebie w maszynie i umówilismy się, ze sie podzielimy robotą. Kto zna PaOlOre namiary, niech tam uderza.
Zdaje się, ze powinniśmy sobie zafundować drukarnię, ale trudno, na razie każdy we własnym zakresie, a i można mieć książkę na komputrze, jak kto woli. No to czekam na chętnych.
Na razie próbowałam skopiować i cos na mnie nawarczało, to zostawię to Jerzoru 😉
P.S.
Czy ja pisałam, że to pięknie wydana książka?Kilka osób miało ja w rękach, egzemplarz Mistrza – niech potwierdzi!
@Krycha & @Pan Lulek
Lodziarnia nazywa się „Eskimos” 🙂
… piekarnia/cukiernia Paradowskiego na ul. Wajdeloty?
Najlepsze ciastka i anyżowe cukierki był i tak w Sopocie u Macewicza 🙂
Alicja napisala dyskietka co mi przypomnialo cala serie juz niemal albo calkiem „wyszlych z uzycia ustrojstw”. Najstarsze jakie pamietam i mam kawalek na pamiatke to tasma papierowa dziurkowana. Dziurkowana na takich specjalnych maszynach ale poprawiana chinczykiem. Hm…
A to z kolei przypomnialo mi moja rozmowe z informatykiem Chinczykiem w naszym biurze – oj to dla mnie chinszczyzna, rozpedzilam sie jakbym rozmawiala z kumplem Polakiem – zasmial sie tylko milo, nie potraktowal jako niepoprawnosci politycznej
Tak czy inaczej najwyzsza pora ruszyc do Gdanska. Zobaczyc, czy przy ulicy Wyspianskiego stoi ta stara buda czyli akademik „dziewiatka”. Przed kilku latem bylem tam i zobaczylem, ze zamieniono ten akademik na dom dla mlodych rodzin studenckich. Jakas znajoma pani Portierka, nieco juz posunieta w latach popatrzala na mnie i zadala konfidencjonalne pytanie. Te przemycane wtedy dziewczyny to smakowaly, co?. Nie to co teraz. Czas mija a ludzie czasami zostaja na miejscu.
Dzisiaj jednak popelnilem zly uczynek do którego przyznaje sie z cala przyjemnoscia. Mam znajomego w Detroit, tego który dwa razy bezskutecznie popelnial samobójstwo liczac na pieniezne wsparcie sasiadów. Jako czlowiek praktyczny zamiast gotówki udzielilem mu kilka praktycznach wskazówek, jak popelnic, zeby bylo nieodwracalnie. Nie popelnil tylko dal noge do Cincinatti, zapomniawszy poplacic kilka rachunków. Do mnie dzwoni od czasu do czasu jako ze nie jest mi jeszcze dluzny pieniedzy. W poludnie zatelefonowal ponownie i podjal trudny problem kryzysu finansowego który dotknal jego kraj. Podal, ze jest w nieslychanie trudnaj sytuacji materialnej. Jak zwykle, tyle, ze teraz byl jakis powód. Jak zwykle zagrozil samobójstwem. Tym razem ma zamiar wyplynac samotnie na wielkie jezioro i tam skoczyc nagusienko do wody, zeby nie dalo sie zidentyfikowac topielca. Wysluchalem jak zwykle cierpliwie i zyczliwie. Potem poprosilem zeby zatelefonowal za godzine a ja postaram sie znalezc jakies rozwiazanie. Zatelefonowal po godzinie a ja powiedzialem mu, ze spokojnie moze samobójowac gdyz zamówilem msze za dusze zmarlych która zostanie odprawiona w pierwszej kolejnosci jak tylko otrzymam wiadomosc o szczesliwym zejsciu. Powinien zatem zabrac ze soby Haendy i kiedy wszystko juz sie skonczy wyslac mi SMS o szczesliwym zakonczeniu akcji.
Domyslacie sie niewatpliwie, ze nie uslyszalem komplementów w czystym, soczystym wiedenskim dialekcie. On mieszkal kilkanascie lat w Wiedniu i caly jest nasycony atmosfera tego pieknego miasta.
Uczynek mój, tak czy inaczej jest fatalny bo na skutek mojej argumentacji Swieta Ziemia Matka jeszcze kilkanascie lat bedzie nosila takiego syna.
No to do zobaczenia w Gdansku-Wrzeszczu.
Pan Lulek
Dla mnie to dysk, dyskietka, koniecznie musi byc cede?!
Lecę na zakupy, zabrano mi przez przypadek moja kartę kredytową i z czym ja zaszaleję?! Co tam marna dyskietka…
Panie Lulku – 😀
Panie Lulku,
Na wszelki wypadek niech mu Pan pożyczy jakieś 5 – 10 Eur, wtedy już nie będzie do Pana dzwonił 😉
chociaż z drugiej strony szkoda kasy na taki beznadziejny przypadek
Alicjo, czekam na Twoje relacje ze Skawiny i Lanckorony. Czy cos bedzie?
Dzieki za zdjecia ze zjazdu. Poklonnikow niestety nie moge otworzyc 🙁 a bardzo bym chciala.
Pozdrawiam.
Mario,
zostawiam picassę w spokoju i wracam do mojego dawnego sposobu, trochę trzeba poklikać, żeby sobie powiększyć zdjęcia. Picassa jest mi nieprzyjazna, nie wiem, czy to jakaś wewnętrzna kłotnia linuxowsko-windowsowska, a każdym razie ze Zdazdu też sporo zdjęć się nie wyświetla. Nie chce mi się dochodzic, czemu tak. Na razie w folderze /Polska 2008 są zdjęcia pokłonników, czyli Ryśków dwóch 🙂
Reszta wkrótce.
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/
Dzień dobry. W nawiązaniu do wcześniejszej rozmowy o kawie chcę dopowiedzieć , że bardzo chętnie w niedzielne popłudnie , gdy zapraszamy do nas znajmoych , pijemy kawę z ekspresu lub rozpuszczalną – w zasadzie dowolnej marki ( najczęściej Lavazza ). Istota jednak tego picia polega na tym ,że kawę parzę w bardzo małych filiżankach i po wypiciu kawy do ciepłych jeszcze filiżanek , przesiąkniętych aromatem kawy, wlewamy koniak. Mniej więcej 1/3 filiżanki. To dalej ogrzewając w dłoniach popijamy.To jest dość mocny napój – i dla osób mających kłopoty z sercem , raczej niekoniecznie dobry 🙂 bo trochę jakby za mocny.
Gawle (14:50)- i jeszcze w sprawie kopytek. Szukałam w internecie – jak się ma ten mój przepis w zestawieniu z innymi . Proporcje są różne w róznych przepisach. Jest jakże popularna „szkoła falenicka ” i nie mniej znana konkurencyjna „szkoła otwocka” i kilkanaście innych „krajowych i zagranicznych szkół” wytwarzania kopytek. Nie mniej jednak cechą wspólną jest fakt ,że uformowany wałeczek z ciasta musi się łatwo poddawać krojeniu nożem. Zatem jak Twoje kopytka spełnialy ten wymóg i ponadto nie rozwaliły się we wrżatku podczas gotowania – to znak ,że powstała kolejna szkoła wytwarzania kopytek.
Alicjo (15:52)- z drukarniami to żaden kłopot . Firma z ktorą współpracuję bardzo często korzysta z usług dwóch poznańskich drukarni -a cena druku jednej ksiązki jest nie jest aż tak wygórowana i zależna przede wszystkim od ilości egzemplarzy .
Nie nadążam z doczytywaniem i nie tylko. Zdjęcia Alicji (ukłony) oglądam w ratach. Jeszcze nie widziałam, żeby ktoś z takim nabożeństwem traktował nogę 😯
Uczulenie mnie dopadło diabli wiedzą na co. Na antyalergenach jadę. Dlatego zdrowie Sławka piłam wczoraj mocnym wapnem, duszkiem i do dna 😀
Lanckorona – zauwazcie na jednym ze zdjęć drewniane rynny. To było po południu, o godzinie mniej więcej 17-tej, senna jak zwykle atmosfera, cisza, nikomu sie nigdzie nie spieszy, ten i ów siedzi na przyzbie i kontempluje….
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Lanckorona/
… dodam Wam jeszcze, że Lanckorona dostała sporo z EU dotacji, nie byłam tam co prawda kilkanaście lat, ale widać, ze tam sie duzo dobrego porobiło i dba się o te stare domy. Lepsza droga dojazdowa by się przydała, ale z czasem… 😉
kilka lat temu, miałem pomysł aby zamieszkać w Lanckoronie
ale bo to ja jeden?
Kręgliccy kupili tam posiadłość
i jak się zgadaliśmy z Piotrem
że on ma tam domek
a byliśmy wtedy w Czorsztynie
jedząc, pijąc, lulki paląc (oops)
a ja dzień wcześniej byłem w Lanckoronie na kawie
(w Barze pod belką robią świetną kawę i jeszcze lepszą cuba librę)
to mówię Piotrowi, że widziałem ogłoszenie
(wisiało na przeciw Baru)
że sołtys zwołuje zebranie, że mamy tam być
…o 12tej ..po mszy
Alicjo, jestes niezastapiona:)
No, no, przegladam sobie strone, i widze „Pan Lulek i samobójstwo”, juz myslalam , ze skocze wplaw w celu ratowania, ale to nie ON wies spokojnie dopijam druga kawe..
Tuska
Uzupełniłam o Warszawę, jak komus sie chce zajrzeć.
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/
Trochę poogladałam Twoich zdjęć Alicjo. to moja godzina; błakajacego na blogach; to ciekawe że odkąd śpię więcej mniej szanuję czas.
…a ja sie własnie przyłapałam na chęci przyłozenia głowy do poduszki, no przecież 16%0 to stanowczo nie moja pora! Chyba sie jeszcze nie przestawiłam
Alicjo(22:07) obejrzałam fotki z Warszawy. To zdjęcie nr 20 gdzie jest podpis ,że nie pamiętasz co to za pomnik – to „Pomnik Poległym i Pomordowanym na wschodzie ofiarom agresji sowieckiej 17 września 1939 „
Dzięki, Grażyno.
Notatki miała Pani Przewodniczka, nieoceniona Mieciowa, a ja zdurniałam od tych wszystkich pomników i co jest co!
taki kod: 1886 – co sie dzialo na Swiecie wtedy?
Niepoprawny kod. Wróć i spróbuj ponownie – tak mi napisał Łotr jeden
Spac o tej porze. Tez cos. Jezeli te ksiazke jest tak latwo wydrukowac to prosze o wyznaczenie kierownika operacji „Druk” a ja zamawiam dwa egzemplarze. Akceptuje cene umowna. Jesli mnie drukarnia albo Pan Kierownik pusci z torbami, to za rok nie przyjade z zapasami napitków tylko dlugami do splacania.
Obrazki w domu zmienily miejsce wiszenia i odnalazla sie piekna kopia dzeworytu czy tez stalorytu starej Warszawy, drukowana przed ponad stu laty na czerpanym papierze. Powiesilem na wysokosci wzroku i mozna spokojnie ogladac szczególy.
Ikona pod tytulem Pan Lulek wisi dokladnie naprzeciw drzwi wejsciowych i odpedza zle moce. Druga ze Swietym Jerzym na wszelki wypadek pilnuje mojej sypialni. Sam nie wiem czy jest to najlepsze rozwiazanie. Trzecia juz wyladowal u Tuski w Kanadzie i ma ja pod swoja opieka.
Do równego tysiaca komentarzy niezbyt daleko. Stad wniosek, ze i Gospodarze wróca z tylko odwobine cieplejszych krajów.
Dobrej nocy
Pan Lulek
Szanowny Gospodarz z Małżonką wrócili już chyba szczęśliwie z wojaży, bo słyszałam sympatyczną relację z podróży w radio.
Witamy w domu, bardzo się stęskniliśmy!
Już lecę się przyczyniać, do tego, żeby gospodarz wreszcie wrócił z wojaży :lol:. Alicjo, dziękuję Ci za wszystkie zdjęcia. Te ze zlotu przybliżają mi atmosferę samego wydarzenia i budzą zazdrość /a dobrze mi tak, trzeba było jechać 😉 /. Natomiast Lanckorona śni mi się po nocach. Jak to dobrze, że nikomu nie przyszło do głowy nic burzyć, zmieniać i unowocześniać. /Piszę to z pozycji osoby z zewnątrz/ . Sławku, najlepsze życzenia 🙂 . Pyry Młodsze i Pyro starsza – najlepszego. Sto lat, sto lat niech żyją, żyją nam… i dużo zdrowia :lol:. Panie Lulku 🙂 , chyba długo jeszcze nie spróbuję Pana gruszkówki :-(. Pozdrawiam i dobranoc
Stara Żabo!
W 1886 r. w Staszowie urodziła się moja Babcia Michalina, a ponadto:
Urodzili się: (m.in)
– Rydz Śmigly,
– Tadeusz Kotarbiński,
– Tadeusz Kutrzeba,
– Zygmunt Klemensiewicz,
– Wladyslaw Szafer,
– Jerzy Kossak.
Zmarli: (m.in)
– Ludwik II Szalony, król Bawarii.
Wydano: Potop, Małego Lorda i Serce.
No i oczywiście:
W Chicago rozpoczął się strajk robotników występujących przeciwko obniżkom płac, zakończony zamieszkami na Haymarket Square. Zginął wówczas jeden policjant, a siedemdziesięciu demonstrantów raniono. Dla upamiętnienia tych wydarzeń obradujący w Paryżu w 1890 r. kongres założycielski Drugiej Międzynarodówki wybrał 1 maja jako dzień corocznych obchodów święta robotniczego.
🙂
O, jak ilość wpisów ma przyspieszyć powrót Gospodarstwa z ciepłych krajów, to mimo uporczywie utrzymującej się zajętości dokładam swój, zgodnie ze znanym wezwaniem „napisz proszę chociaż krótki wpis”. 😀
Ale tak w ogóle, to czytania tu tyle, że jak ktoś akurat czasu ma niewiele, to z pisaniem już nie nadąża! 🙂
Gospodarstwo wróciło, dajcie Im dospać!
Ja tymczasem przerabiam zdjęcia ze Zjazdu na mój serwer, bo przecież z picassą cholery mozna dostać.
No to co, ze u mnie nie ma slideshow?! Paluszkami popracować i juz! A jak nie, to bez łaski!
Do tysiąca zostało już niewiele , bo na liczniku jest 988 . To jak dodam jeszcze mój to będzie 989 i teraz już idę spać. Dobranoc
afe – taki mi kod wyskoczyl.afe osiem to be precise. I co niby jest a fe? Ja, moj wpis, pogoda,… ja sie pytam.
Alicyjo –
wpadne na poczte jak wroce do domu.
Kilka dni temu odbylo sie polowanie na zwierzatko. Wnyki paskudy zastawili!!!
Na szczescie nie zabili ino obrazenia ogolne Echidna lize. Jeszcze. A to dlugi proces i wymagal koncentarcji na tym jednym. To i do Blogowej Kawiarenki nie wpadalam.
Lecz nie dalam sie tutejszym lowcom* i ich niecne zamiary spelzly na niczym.
* = balaganiarzy w pracy
Pozdrowiontka od zwierzatka
Echidna
PS
Panie Lulek –
Przeczytane, zakonotowane
Ale jakos pomalutku wykaraskalam sie z niecnych zamiarow tubylczych* lowcow.
nakickalo sie nieco, mialo byc:
Ale jakos pomalutku wykaraskalam sie z niecnych zamiarow tubylczych* lowcow.
* = balaganiarzy w pracy
+ errata: koncentracij
Gospodarz wrócił ale się nie pojawił. Trzeba przyspieszyć pojawienie się na blogu. Zaczynam 🙂
Zaczynam odliczanie 🙂
994
995
996
997 Policja
998 Pogotowie
Oczywiście miała być Straż Pożarna
Teraz
999 Pogotowie
Mogę przysiąc jest 1000
Hurrrra !!!!
Nie wydzierać się po nocy!
To raz. Po drugie, już kończę „po mojemu” składać zdjęcia Zjazdowe, niech zdążę, zanim Gospodarstwo zerknie na sznurki, bo tamte nieważne 😯
Po trzecie, Echidno, po co rozsyłać, ja skopiuję ten dysk do się i niech ludziska sobie pobierają, ile wola i kto wola.
A po czwarte, OMIJAJ WNYKI !
Teraz do roboty i do wyra…
A bo to sie da?
Pozdrawiam kawowo na dzien dobry!
Alicja & Echidna – szacunek!
Witajcie, witajcie,
wtócilismy opaleni i wypoczęci. Zaczynam czytać 1000 wpisów. Postaram się jutro zacząć normalna działalność blogową. Bedzie oczywiście i sprawozdaniez podróży. Tymczasem trwa rozpakowywanie, rozdawanie rodfzinie i przyjaciołom podarunkow i szybkie wykonywanie bieżących obowiązków.
No to do jutra!
Jest i Zjazd NA NOWO przerobiony:
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Zjazd-2008/
Echidna,
Jerzor spojrzał i powiedział, ze się da. To ja mu wierzę. Rano przystąpi do dzieła i ma zrobić, co należy. Jak się nie da – będziemy go obśmiewać 😉
Wielka radość nastała. Czekamy na relacje ogólnoturystyczne, a gastronomiczne w szczególności.
Pawle, masz zupełną racje. Wiedza o gatunkach i odmianach kawy jest potrzebna tym, co ją produkują, obrabiają, sprzedają i publicznie serwuja, a dla użytkowników ważny jest tylko ostateczny efekt smakowy.
Co do piekarni panalulkowej, sądzę, że mieści się gdzieś w okolicach Jesionowej albo de Gaulla. Pracowałem sześć lat kilkaset metrów od tego miejsca i pamiętam,. że była w [pobliżu dobra piekarnia, ale już lokalizacji nie pamiętam, bo sam tam nie chodziłem, korzystałem z przysług chodzących tam pań.
U nas dzisiaj piękna pogoda, chociaż zapowiadali fatalną. Trafiło się akurat w rocznicę ślubu, nie powiem, którą.
Stanisławie,
serdeczne życzenia dla Ciebie i Twojej z okazji Rocznicy Slubu , oby tak dalej i takiej pogody zawsze!
Tu sie spowiadamy dokładnie, więc … która to rocznica? 😉 My niedługo (za parę dni) będziemy obchodzić kolejną, też całkiem niemałą!
No, jak Gospodarz zacznie czytać, to nie wiadomo, kiedy będzie miał czas pisać. 😉
Stanisławowi i Jego Lepszej Połowie smakowitych następnych lat. 🙂
Dzisiaj chyba Pyra zawita, bo Młodsza wyjeżdża – mam nadzieję, że obie wykurowane. 🙂
Stanisławie
z podziwem i szacunkiem
sto lat!
:::
u mnie piękne słońce od rana
przed chwilą na zwiady przyleciała sikorka
już wyciągam kawałek słoninki
z doświadczenia wiem, że jak nic nie znajdzie
to więcej tu nie zawita
witam Gospodarzy :o)
Dzisiaj podwójny toast, bo dowiedziałam się u Owczarka, że Dorota z Sąsiedztwa obchodzi właśnie dziś urodziny. Wszystkiego najlepszego i smakowitego życzę. 🙂
Doroto
samych dżwięcznych chwil
czyli wszystkiego najlepszego
:::
toast wieczorem
Gospodarzowi: DZIEN DOBRY
@ Dorota z sasiedztwa 2008-09-23 > 14:57
byc moze jest to pomylka. taaak. jestem tego pewny, ale nie z mojej strony.
kazdy z nas ma jakies mniej lub bardziej obiektywne ciezkie okolicznosci zyciowe albo o takowych wlasne wyobrazenia. nieswiadome lub swiadome.
mniej lub bardziej aktywnie stara sie nakierowac innych na formalnie okreslone wlasne wizje.
nie nalezy zapominac ze przy tego typu dzialaniach nalezy liczyc sie z przynajmniej dwoma czynnikami.
mianowicie, czy wystepuje zewnetrzne zapotrzebowanie na takie aktywa tzw. obiektywne ciezkie okoliczności zyciowe.
z drugiej strony czy mozliwosci, ktore daje nam nowoczesna komunikacja, warto wykorzystywac tylko na przedstawianie ich przy kazdej okazji.
a jezeli juz? to czy warto jest tyle sily i energii przelewac skoro przy najmniejszym zgrzycie, na ktory ta osoba napotyka, obraza sie na caly swiat i widzi u innych ludzi tylko zlosc. sama natomiast uchodzi w cien i cieszy sie z adwokatow zabierajacych glos w jej imieniu.
a teraz ide na spacer. choc powinienem szczypnac sie w jezyk i powyzszego nie pisac i dawno degustowac sie wspaniala pogoda czego i wam z calego serca zycze.
Dzień dobry Państwu!
Ja tylko na chwilę. Gruszka się wczoraj pytała (ni z gruszki ni z pieruszki, hehehe) czy ja podrosłem trochę.
To ja muszę odpowiedzieć: ja już dawno nie rosnę a nawet jestem przerośnięty. Zaczynam nawet miejscami więdnąć.
Ale nic to – ja się tym nie przejmuję, chociaż przyznam, że jak przyjdzie nowe spodnie kupić to trudno znaleźć odpowiedni wymiar. Często więc nogawki mam nieco przykrótkie ale zauważyłem, że jak się nałoży czarne podkolanówki to tak bardzo tego nie widać.
U nas księgowa też poszła na chorobowe chociaż wczoraj wpadła koło południa na parę minut.
Przerwa mi się koń
Zgadzam się z Tobą, gawel – powinieneś był szczypnąć się w język i nie pisać powyższego.
Starsza Pyra na dyżurze. Nie docytałam zbyt wielu 23wpisów „tylnych” ale już wiem, że toasty dzisiaj aż trzy mnie czekają ”
– za pomyślność Doroty z Sąsiedztwa,
– gratulacyjny dla Stanisławowstwa,
– powitalny dla Gospodarzy naszych
I (cichutko Wam powiem) że i czwarty wypiję, jak Młodsza w podróż wyruszy; oj, nie lubię tego dnia wyjazdu okropnie, zamieszania, prasowania, pakowanie, setek telefonów „dogoworów” i ogólnie nastroju ostatniego dnia przed końcem świata.
Miło pomyśleć, że ledwo Starszyzna Blogowa z Italii wróciła, już następna gromadka tam ląduje. Program objazdu jest bogaty (by nie rzec przedobrzony), bo to i czeskie jaskinie po drodze i Wiedeń i Florencja (tylko plac Signorii) a potem muzea Watykańskie, Rzym, Neapol, Wezuwiusz Pompee, Capri, Wenecja i powrót. W cenie wycieczki – przejazd, noclegi, przewodnicy. Wyżywienie własne (zapasy częściowo z Polski, reszta na miejscu), na bilety wstępu 80 E na Capri 30 i na Lazurową Grotę tyle samo. Młodsza poleciała po walizę i załatwiać ostatnie sprawy i dlatego ja mogę pisać. Od jutra możecie mnie kijem odganiać, a ja i tak będę się naprzykrzać.
PS – Marialka nie pisze, bo z racji remontu w mieszkaniu, aparatura niedostępna. W przyszłym tygodniu pewnie juz się zmontuje z powrotem
2a21
Po poludniu zaczynam wznosic. Tuz po posilku regeneracyjnym. Poczatek dla Doroty z sasiedztwa a potem równym porzadkiem. Moje donosiny okazaly sie w pelni uzasadnione. Ledwo pekl tysiac a tu Gospodarze zjechali. Mineli moja kurna chate albo jechali inna droga albo zabladzili. Chata stala na bacznosc. Okoliczne miejsca regeneracyjne takoz. Nie, to nie. Nastepnym razem postawie rogatki i bede kasowal kopytkowe.
Teraz wibruje w przedwyborczej goraczce. Parlament odrabia zaleglosci. Dwu lat im nie starczylo a dzisiaj, tuz przed wyborami maja nie robic nic innego tylko uchwalac. Zeby tak uchwalili podwyzke dla bawiacych na zasluzonej.
Jak zwykle cesarska wczesnojesienna. Gdyby tak przywrócic monarchie, to moznaby zaoszczedzic na kosztach stalych wyborów i glosowan.
Ciekaw jestem czy Gospodarze przeczytaja wszystkie komentarze. Moze tak i wtedy udadza sie na zasluzony urlop zdrowotny.
Pan Lulek
Hospodarzy –
powitac serdecznie i nozkami niecierpliwie przebierac na zapowiadane wojazy opisy;
Alicyjo –
ze sie da to ja wiem, a tamto bylo a propos wnykow; do listu „ustosunkuje” sie wkrotce;
Stanislawie –
serdeczne zyczenia z okazji tak wspanialej;
Pani Dorotecce –
Sto Lat odspiewane bez nuty falszywej i wszelkiej pomyslnosci w partyturze zycia osobistego i profesjonalnego
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Gawle,
bez długich korowodów: Helena nie pisze, bo jest na Florydzie u chorej matki i to jest właśnie ciężka okoliczność życiowa. Inne powody niepisania istnieją być może również lub w dalszym ciągu, ale tego nie wiemy.
„Dlaczego nie strzelamy z armat do nacierającej jazdy wroga? – Jest 100 powodów – padło w odpowiedzi. – Po pierwsze, nie ma armat. Po drugie…
Dziękuję, wystarczy!”
Stanisławie,
gratulacje i najlepsze życzenia dalszych zgodnych i pogodnych lat 🙂
Pani Dorotko,
złotej Warszawskiej Jesieni, babiego lata i wiosennego nastroju przez cały rok! 🙂
Przede wszystkim macham ręką powróconym Gospodarzom 😀
I teraz mogę już Szampaństwu podziękować serdecznie za życzenia! Ale wybaczcie, że rytualnego toastu wieczornego nie spełnię z powodu wymienionej powyżej Warszawskiej Jesieni – tak jest co roku…
Doroto! A nie moglaby ta Warszawska Jesien wziac pod uwage okolicznosci Twoich urodzin??? He?
Toasty spelnie wieczorem, co prawda bede w pracy, ale udam sie na dol do baru i poprosze kolege o wydanie stosownego napitku. Toast za powrot Gospodarzy tez bedzie.
Stanisławowi, wielu takich rocznic w radości i zdrowiu, pogody wspólnie spędzonych dni,
Dorocie z sąsiedztwa, wielu uniesień muzycznych, odkrycia nowych geniuszy partytury i wiele radości na co dzień
serdecznie życzy
MałgosiaW
Stanisławie, rodaku, pomyślności wspólnej Twojej i Małżonki.
Doroto z sąsiedztwa, kolejnych przyjaciół, nie tylko blogowych.
Obojgu – sto lat!!!
KoJaK Moguncjuszu, Pan Lulek tak namieszał, że to może byc każda piekarnia we Wrzeszczu. Teraz to trzeba czekać na osobistą wizytę wpominającego. Jak znam życie, to chodzilo mu o piekarnię zupelnie gdzies indziej.
Witajcie,
Dołączam się do życzeń dla Doroty i Stanisława+Jego Połowicy. Wszystkiego co najlepsze w życiu i wszelkiej pomyślności. Również spełnienia marzeń, ale nie wszystkich, żeby nadal było o czym marzyć 😉
Bardzo serdecznie witam Gospodarzy i z niecierpliwością czekam na nowe wpisy.
Oprócz doznań kulinarnych ich technicznym aspektem będzie skrócenie czasu ładowania się i odświeżania forum 😉 1000 postów pod jednym wpisem to stanowczo za dużo dla mojego komputera 😉
Nemo to zmienia calkiem pozycje wyjsciowa.
jak latwo mozna wszystko komplikowac?
zaczynam dochodzic do wniosku, ze zycie staje się pelne napiecia.
siedze grzecznie na lawce, w strefie dla chodziarzy. calkowicie rozluzniony.
zbliza się ku mnie mlody mezczyzna 30 plus niewiele. dobrze wygladajacy, ubiorem przypominajacy tych z wyscigu szczurow, skarpetki widoczne lecz dopasowane. siada obok mnie i do ucha szepta proste zdanie:
wiesz co, to miasto jest pelne wariatow.
super cool. pytam co możemy w takim razie zrobic?
u sasiada rozpromienila się twarz, sadzi ze wybral wlasciwego i mowi:
cale miasto zarzucic koksem.
szczena mi opadla, popatrzalem na niego i pytam:
to oni tu jeszcze opalaja koksem?
tym razem to on spojrzal na mnie jak ja na niego. tak duzych zrenic już dawno nie widzialem.
a tak dobrze mu z buzi patrzylo
wszystkim obchodzacym dobrego obchodzenia (mozna i mnie z daleka)
Gawle ! gdybym ja rozdawała Noble otrzymałbyś go na bank. dawno nie czytałam czegoś tak rozsądnego. w świetle moich doświadczeń i przemyśleń stwierdzam, że tak jest dokładnie ze wszystkim . miłego dnia i dla Wszystkich życzenia szcęścia bo jak widzę to jakaś rozrywka Wasza..
moja zabawa z guzikiem trwa. może będzie już nowy artykulik skoro gospodarz wrócił.?
ale jest tez ciekawostka !! paweł i gaweł. czy w jednym mieszkacie domku?/ koniec prz..
U mnie kulinarnie – Babeczka w czerwonym
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-09-24.html
Gruszko,
Nie słyszałem, żeby ktoś (Gaweł) kiedykolwiek piętro niżej „najdziksze wymyślał (a może wyprawiał?) swawole”, chyba że krety 😉 Ale może gdzieś Gaweł mieszka w sąsiedztwie tylko się dobrze maskuje.
Ze swojej strony potwierdzam, że jestem spokojny, nie wadzę nikomu a jak się czasami wkurzę to idę na ryby, tak więc pasuję do literackiego pierwowzoru 😉
Witam wszystkich ciepło, choć u nas za oknami jesienna plucha.
Misiu, babeczka w czerwonym, z cieniem, który podąża przed nią 😉
Pani Dorotecko wielu muzycznych przygód z podróżami w tle 🙂 .
Stanisławowi i Jego Połowicy zdrowia i samych słonecznych Jubileuszy.
Cieszę się, że Gospodarz wrócił wypoczęty, z zapasem nowych sił. Nareszcie wszystko i wszyscy wrócili na swoje miejsca 😉
Pragne sie tez przylaczyc do powitalnych wpisow z powodu powortu Panstwa Gospodarzy, zjawilem sie tutaj podczas ich nieobecnosci ale kulinarne wedrowi na lamach Polityki sledze jeszcze od czasow jak oprowadzal nas po powstajacej nowej gastronomi w transformujacej sie Warszawie. Pozdrowienia.
Gdzież tam Młodsza – Starsza sie zgłasza.
Młoda poleciała po ostatnie zakupy. Zabrała psa. Pies dorasta i jak to nastolatek – same kłopoty z nim. Pewnie hormony. Ucieka, nie słucha, kupiłyśmy gwizdek (wiecie, gdzie on nam każe wsadzić ten gwizdek?) Jada niewiele i bardzo wybrzydza. Żadnych puszek, marchewek, jabłka, ryżu, kaszy. Mają być jego jagnięce albo drobiowe kulki i dodatkowo pół indyczego skrzydła (na ciepło najlepiej) albo gnat biodrowy, świński albo kulka stawowa z dużego zwierza. Jeszcze ewentualnie kawałki białego sera z ręki – w miseczce są nieważne. Wyżera znajomym kotom jadło z misek i z pokorą przyjmuje naganę z kociej łapy. Wczoraj dostał pierwsze klapsy (dłonią) i był przerażony. Dwie godziny siedział pod stołem. Sąsiadka przyniosła klucze od suszarni. Prania po miesiącu brzydkiej pogody zebrało się niemało i stary problem – Córcia w świecie, Mama (a właściwie pralka) wypierze, a kto powiesi? I kto zbierze? Korytarz i schody to też nasz dyżur w tym tygodniu. Hmmm Zmora nie jestem, pyskować nie będę.
ee3c – tak mi teraz wyszlo.
Wlasciwie to i dobrze bo chcialam Ci Pyro Mila powiedziec: ee… rozbisurmanilyscie Radoslawka niemozliwie. Jakie tam hormony. Grymasnik sie zrobil i kwita. Cos mi to przypomina z rodzinnych pieleszy. Pieseczek tylko wadrobki i to mielone, a najlepiej lyzeczka. Inaczej nie zje.
Dobranocka wszystkim
Klania sie spiaca
Echidna
reka sie nie bije bo reka glaszcze i pies nie bedzie wiedzial co go czeka lepiej pogrozic zwinieta gazeta. Ale ten zestaw jedzeniowy, ktory jeszcze trzeba podawac na tacy to przesada, skoro mu smakuja kocie puszki to prosze mu postawic kocia puszke, kosc od czasu do czasu ale jakies kulki i inne wymysly to za duzo…
Ze slonecznego, jesiennego, cieplego Teksasu pozdrowienia i uklony dla wszystkich, szczegolnie rocznicowych, urodzinowych i powracajacych.
Przesylam wszystkim zmarznietym jesienne roze:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/2008_09JesienneRoze?authkey=_BoejxWQO_o#slideshow
To ja też przesyłam jesienne róże
http://www.youtube.com/watch?v=xBQAfF6sJps
🙂
21 kwietnia br. napisałem coś takiego:
„Jest (w Poznaniu), pilnie do wzięcia, 7mio tygodniowy, podobno miły jamniczek?
Może ktoś?”
Padło na Pyrę!
Dzisiaj, po 5ciu miesiącach, jest oczywistą oczywistością, że lepiej nie mógł trafić.
Wszystko mu wolno; jest rozpuszczony „jak dziadowski bicz”, jada i sypia lepiej od swoich Pań, a jak mu się zdarzy oberwać klapsa, to się obraża, a jego Pani bardzo ciężko to przeżywa! 🙂
Żyć, nie umierać! 😉
Moi Drodzy!
OGłOSZENIE NR.2
Otóż korzystając z dobrodziejstw współczesnej techniki, skopiowałam rzeczony dysk od naszego poczciwego Zwierzątka australijskiego do swojego komputra i proszę bardzo – kto chętny, niech ściągnie sobie co następuje:
„Blogowe przysmaki” (wstep)pdf.
„Blogowe przysmaki” pdf.
„Kulinarny Globtroter” mov.
Pierwsze dwie części są do druku, natomiast „Kulinarny Globtroter” to śmieszny filmik, zmontowany przez Echidnę – proszę to ściągnąć i oglądać najlepiej na desktopie via Quicktime czy realplayer, bo Echidna powiada, ze z nagranego dysku tak dobrze się nie ogląda, jak z desktopu.
Kto sobie nie da rady ze ściagnięciem, niech się do mnie zgłosi pod wiadomy email, zrobię kopię i wyślę.
I jakby jakieś pytania, to proszę.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Kulinarny_Globtroter/
Przyssaliście się do Globtrotera, że hej 😉
Nie dziwcie się, że idzie wolno, bo jak kilkanaście (!) osób ssie, to jednak trochę wolno idzie. Ale powolutku… 🙂
Jeszcze do niedawna bylem zdania, ze najlepsze jest proste chlopskie zycie. Czarna kawa, koniak, kawior.
Przeczytalem jednak ostatni wpis Pyry. Nie jeden zreszta, dotyczacy postepów w wychowaniu Radka. Cos pysznego. Tez bym tak chcial. Pobiegac z chlopakami po trawniku omijajac napisy „chodzenie po trawnikach surowo wzbronione”, podbierac kotom najlepsze kaski, nie przychodzic na zawolanie a w nocy wslizgiwac sie pod kordelke, lepiej chyba pod pierzyne Pani. Usilowac wykopac ja z lózka i robic tysiace rzeczy jak na dobrze ulozonego pieska przystalo. Zawsze jednak robic mine niewiniatka, które oczekuje od losu dalszych laskawosci.
Wszyskim zas rozpowiadac.
Niema to jak pieskie zycie, w dobrych rekach
Pan Lulek
Echidna – chapeau bas.
Blogowa książka kucharska zrobiła na mnie wielkie wrażenie.
W pierwszej chwili pomyślałem, ze warto ją mieć w komputerze.
Po obejrzeniu – stwierdzam, że warto ja mieć na półce. A ileż satysfakcji muszą mieć autorzy przepisów …. I jakaż wspaniała oprawa graficzna.
Wielkie dzięki – i już czekam na kontynuację.
Podziękowania dla Alicji, że Jej (Alicji) się chce.
To ja Wam teraz napiszę, gdzie warto iść coś przegryzć, albo nawet i zjeść, jak się jest w Skawinie lub okolicy. Ilustracje poniżej – do tego były dwa piwa i woda mineralna z plasterkiem cytryny, a Jerz zjadł jeszcze flaczki przed gołąbkami.
Było to mniej więcej wczesnym popołudniem, wszystko zostało podane szybko – i było wyjatkowo smakowite, tak smakowite, że postanowiłam rozsławiać skawińską Restaurację Staromiejską.
A chcecie wiedzieć, ile wszystko razem (z popitkami) kosztowało? Całe 26 złotych polskich! Szczerze polecam, jak bedziecie w okolicy, tanio i naprawdę smacznie!
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Skawina-kulinarnie/
Tu tez było miło i smacznie:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/WieczorWBerlinie#slideshow/5249653326617800370
wszystkim tym którzy sprowokowali zakup kindziuka przez Alicje ze wskazania NEMO > serdecznie dziękuje. Mamy się czym oblizywać. 😆
ażesztenguzik!! Panie lulku bardzo fajny komentarz Pana na blogu obok. ciekawe czy ten mikołaj nie okaże sie na dodatek kobietą.
Już prawie wszystko ściągnęłam. Pliki mov jeszcze nie i chyba już dziś nie będę dalej z tym walczyć , bo podejrzewam że tam wciąż tłok i każdy ściąga. Może jutro rano przed wyjściem do pracy będzie lepiej.
Echidno – książka przecudna.
Panie Lulku – wydaje mi się ,że nie będziemy tego drukować w profesjonalnym wydawnictwie . Pewnie każdy już ma pomysł i albo wydrukuje na drukarce domowej albo zaniesie do punktów usługowych – gdzie za symboliczne grosze wydrukują to z CD. U nas w Poznaniu jest taki punkt czynny przez całą dobę. 🙂 .
Alicjo dziękuję !!!!!!!!!!!!!!! ( to w uzupełnieniu tego mojego wpisu 21:21)
Echidno dziękuję !!!!!!!!!!
Dariusz,
Ja tylko jestem przekaziorem skromnym, to wszystko jest dziełem naszego Zwierzątka z antypodów – książka i filmik. Filmik trochę zawiera tych tam mega, ale będzie tkwił tam gdzie jest, tak ze spokojnie wszyscy sciągną w czasie.
Arkadius, Wasza podłoga tu i tam niejednego kindziuka jest warta!
😮
Przejrzalam ksiazke, Echidno – dzieki! Bede sie dzielic tu przepisami.
Alicjo! jeszcze laduje film – to przeciez zwykla ciekawosc ale mam nadzieje ja zaspokoic juz za pare minut.
Pyro – nie zawsze ma sie na podoredziu gazete. Ja mojej psicy raz przylozylam jak skoczyla na malenka wowczas moja corke. Za to mialam potem spokoj i nigdy przenigdy nawet nie pomyslala (psica), ze moze skoczyc na jakiekolwiek dziecko. A dobra jest z natury, tylko wtedy przyszla wprost z rodziny psiej i zachowywala sie tak jak to bylo u nich w rodzinie we zwyczaju.
Wszystkim życzącym mi najserdeczniejsze dzięki i ja także przyłączam się do najserdeczniejszych dla Stanisławostwa!
Za bardzo już jestem o tej porze zmaltretowana, żeby oglądać produkcję naszego zdolnego zwierzątka, ale w pierwszej wolnej chwili zobaczę!!!
Na razie dobranocka 😀
Ksiazka odbyla kawal swiata! Echidno-uklony.
Młodsza wyjechała planowo o 2-ej w nocy. Ja sobie tego ściągnąć nie umiem. Grażyno – może podeślesz płytkę albo co?
Stanisławie, wszystkiego najlepszego !
Pyro – proste, robisz tak:
– otwierasz strone podana przez Alicje
– klikasz prawym klawiszem myszy i otiera Cis ie lista co mozesz zrobic
– wybierasz „zachowaj” i kopiuje sie na komputerze (musisz tylko wybrac gdzie chcesz oba dokumenty miec – na desktopie na przyklad)
Potem cierpliwie cekasz az sie caloscbedzie skopiowana. Troche to trwa, szczegolnie filmik.
Jak nie dasz rady dajznac. Pomoge. Ew. telefonicznie bo i tak wybieralam sie zadzwonic do Wascki.
E.
errata
1 – zatem: otwiera Ci sie …itd
2 – daj znac
3 – calosc bedzie
desktop = pulpit
„zachowaj” = zapisz element docelowy jako…
Ps
kod b1ba to prawie biba, ale prawie robi wielką różnice …niestety
Pyro -(6:20) to zrobimy tak -jeżeli nie dasz rady tego ściągnąc – według instrukcji Echidny – lub jakim kolwiek innym sposobem – to daj znać telefonicznie. Wtedy nagram płytkę i podeślę pocztą albo podrzucimy ( bywamy w tamtych okolicach dośc często – w Swarzędzu w „Kwitnącej Dolince” mamy tzw.działkę )
Bardzo dużo życzeń i gratulacji dla nas. Bardzo nam miło z tego powodu, a dzień wczorajszy rzeczywiście nadzwyczaj miło upłynął. Obiad w No 19 przy szkółce golfowej w Gdyni. Bardzo dobre jedzenie i niezbyt drogie, a do tego wino na lampki naprawdę dobre i tanie. Wybraliśmy ten lokal, bo to kilkaset metrów od domu. Reszta dnia urocza i pyszności jedzone oraz pite. Zaskoczeniem wino hiszpańskie cava z Novarry za 30 złotych bez etykiety tylko z nazwą wypisaną na zielono na butelce kupione w sklepie firmy prowadzonej przez Nowozelandczyka. Moim zdaniem nie ustępuje wiele Veuve Cliquot i to nie w najpopularniejszym wydaniu. Dobry aromat sera, rześki smak i błyskawicznie dobry humor. Zdecydowanie lepszy od oryginalnych szampanów z najniższej półki. A może to święto tak wpłynęło na odbiór smaków. Na inne tematy nie pisze, bo brak czasu. Chyba zajrze tu dopiero jutro.
Ale dopiszę jeszcze na temat wycieczki Młodszej Pyry. Piękna wycieczka, ale szkoda niektóre miejsca zwiedzć z przewodnikiem, który wszystko psuje na ogół. Capri to piękna wyspa z jedną z najpiękniejszych plaż Marina Piccola. O tej porze roku już plaża będzie pusta, bo w okolicach Sorrento sezon kończy się praktycznie w pierwszych dniach września, choć dla nas mógłby spokojnie trwać miesiąc dłużej. Hotele w większości czynne, ale pustawe i plaże puste. Do Lazurowej Groty męczą turystów wielogodzinnym oczekiwaniem na motorówkach, aż przyjdzie kolej na przesiadkę na łódź, która wpływa do groty. Turystów mnóstwo i interes motorówkowy się kręci. Tymczasem zdecydowanie lepiej dostać się autobusem do Anacapri i zejść piechotą (piękne widoki) szosą do groty i tam wsiąść bezpośrednio na łódź wpływającą do groty – bez żadnych kolejek. Może w końcu września kolejka motorówkowa nie będzie taka duża. Normalnie psuje ona całą zabawę. Poza tym koniecznie trzeba na Capri odbyć pieszą wyciećzkę do ruin pałacu Tyberiusza, a wycieczki z reguły tego nie robią. Zreszta, jak odbyć taką uroczą wycieczkę w trzydzieści osób? Ale w sumie marudze sobie, a wycieczka będzie na pewno cudowna.
kocham komputery
Bardzo dużo życzeń i gratulacji dla nas. Bardzo nam miło z tego powodu, a dzień wczorajszy rzeczywiście nadzwyczaj miło upłynął. Obiad w No 19 przy szkółce golfowej w Gdyni. Bardzo dobre jedzenie i niezbyt drogie, a do tego wino na lampki naprawdę dobre i tanie. Wybraliśmy ten lokal, bo to kilkaset metrów od domu. Reszta dnia urocza i pyszności jedzone oraz pite. Zaskoczeniem wino hiszpańskie cava z Novarry za 30 złotych bez etykiety tylko z nazwą wypisaną na zielono na butelce kupione w sklepie firmy prowadzonej przez Nowozelandczyka. Moim zdaniem nie ustępuje wiele Veuve Cliquot i to nie w najpopularniejszym wydaniu. Dobry aromat sera, rześki smak i błyskawicznie dobry humor. Zdecydowanie lepszy od oryginalnych szampanów z najniższej półki. A może to święto tak wpłynęło na odbiór smaków. Na inne tematy nie pisze, bo brak czasu. Chyba zajrze tu dopiero jutro.Ale dopiszę jeszcze na temat wycieczki Młodszej Pyry. Piękna wycieczka, ale szkoda niektóre miejsca zwiedzć z przewodnikiem, który wszystko psuje na ogół. Capri to piękna wyspa z jedną z najpiękniejszych plaż Marina Piccola. O tej porze roku już plaża będzie pusta, bo w okolicach Sorrento sezon kończy się praktycznie w pierwszych dniach września, choć dla nas mógłby spokojnie trwać miesiąc dłużej. Hotele w większości czynne, ale pustawe i plaże puste. Do Lazurowej Groty męczą turystów wielogodzinnym oczekiwaniem na motorówkach, aż przyjdzie kolej na przesiadkę na łódź, która wpływa do groty. Turystów mnóstwo i interes motorówkowy się kręci. Tymczasem zdecydowanie lepiej dostać się autobusem do Anacapri i zejść piechotą (piękne widoki) szosą do groty i tam wsiąść bezpośrednio na łódź wpływającą do groty – bez żadnych kolejek. Może w końcu września kolejka motorówkowa nie będzie taka duża. Normalnie psuje ona całą zabawę. Poza tym koniecznie trzeba na Capri odbyć pieszą wyciećzkę do ruin pałacu Tyberiusza, a wycieczki z reguły tego nie robią. Zreszta, jak odbyć taką uroczą wycieczkę w trzydzieści osób? Ale w sumie marudze sobie, a wycieczka będzie na pewno cudowna.