Wszystkiego szczęśliwszego!
Przekonaliśmy się już w ciągu ostatnich dwóch lat, że nie można odczuwać pełnego szczęścia, kiedy wokół nie dzieje się dobrze. Zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak dalece jesteśmy częścią większej całości i podstępna choroba uderza w każdego z nas, nawet jeśli nie chorujemy i nie odczuwamy wielu ograniczeń, jako dolegliwych bezpośrednio dla nas. Nie możemy oczekiwać, jak bywało dawniej, na 100 procent optymistycznie na kolejne miesiące, co do których uczeni mają jak najgorsze przypuszczenia. Skorzystajmy jednak z umiejętności znajdowania dobrego nawet wśród szalejących wirusów. Spotkajmy się z najbliższymi przy stole, porozmawiajmy o wszystkim co dobre, miłe i dające nadzieję na przyszłość.
Wiadomo, że udział w hucznej i ludnej zabawie to obecnie ryzyko. Kameralne spotkania towarzyskie z najbliższymi mogą być miłe i dawać poczucie, że zachowujemy się mądrze. A czy pozostanie w domu z książką i dobrym filmem nie jest atrakcyjne? A przygotowanie wystrzałowego dania? A pogadanie od serca, na co nie ma zwykle czasu. Że wielu z nas to nie wystarcza? Ech, nie narzekajmy.
Pomyślmy sobie, jak wygląda powrót z hucznego sylwestrowego balu, kiedy nogi są obolałe, a tu nie ma w okolicy żadnej taksówki (własnym środkiem lokomocji z wiadomych względów nie pojedziemy). Wiem, marna to pociecha, że będziemy wypoczęci i wyspani przez cały noworoczny dzień, który zazwyczaj spędzaliśmy odsypiając huczną zabawę, ale my, optymiści widzimy drobinki dobrego w każdej sytuacji. Może pociechą będzie przygotowany na sylwestrowy stół smakołyk, prosty, a jakże elegancki i zdrowy, żeby już nie powiedzieć o smaku. Co powiecie o takich najprostszych frajdach, jak cienki plasterek parmeńskiej szynki ze świeżą figą czy (banalnie) z melonem albo o zwiniętych plasterkach wędzonego łososia posmarowanych uprzednio serkiem homogenizowanym wymieszanym z chrzanem? A może zaoferujemy naszemu szczupłemu gronu sałatkę owocową, która nie zagrozi naszej wadze?
W tym roku wypijmy szampański toast nie tylko za powodzenie naszej rodziny, ale za możliwość spotykania się w dużym gronie i aby to, co już przeczuwamy, czyli konieczność zorganizowania na nowo społecznego życia okazała się zmianą na lepsze. A więc wszystkiego szczęśliwszego życzą (zaszczepione) Barbara i Agata z całą sporą rodziną!
Komentarze
Dziękuję za życzenia. Też chciałabym, aby było lepiej, szczęśliwiej. Jednak jest we mnie coraz mniej optymizmu. Staram się bardzo zająć czymś myśli: fotografią, pieczeniem, gotowaniem, czytaniem. Ale jest trudno.
Sylwester w pracy, potem w domu. Planuję zrobić sałatkę ryżową z kurczakiem, kukurydzą, ananasem. I ciasto bez pieczenia: dwie warstwy, każda: herbatniki, cienka warstwa masy krówkowej lub kremu czekoladowo-orzechowego, konfitura z czarnej porzeczki, bita śmietana z mascarpone i na górze prażony słonecznik. Ziarna gotuję z mlekiem, masłem i odrobiną cukru. Potem tę masę wykładam cienko na blaszkę do pieczenia i wkładam do piekarnika, żeby ziarna się zarumieniły. Następnie całość wędruje do lodówki.
Asiu, sursum corda!
Twoje fotografie piękne, wypieki wygladaja smakowicie a czytanie zawsze jest odskocznia. Ściskam mocno, chrzaniac wirusy i dystanse. Maseczkę na pyszczku jak chcesz, to mam.
Jutro z Odsasem przygotowujemy orientalny bankiet.
Będzie kurczak pomarańczowy na ostro, makaron udon z warzywami z woka i skundlone sushi.
Wszystkim
Wszystkiego
co możliwie i niemożliwie najlepsze
w Nowym-kalendarzowym
❗ ❗ ❗
🙂 🙂 🙂
PS, kiedyś pokazywałam styczniowy bukiet londyński a nawet wigilijne kwiecia nadrzewne stamtąd i pamiętam, jak zdziwiona była Pyra…
„U nas” nie tylko statystycznie chłodniej, ale w tym roku mieliśmy już epizody poważnych mrozów, a jednak gdy tylko odwilż nastała, okazało się, iż bazie na widoku, przebiśniegi, tulipany i żonkile w blokach startowych, a kalina bodniańska kwitnie sobie (pokątnie czyli oddolnie) jak gdyby nigdy nic…
I pachnie…
Jeszcze nie Rio, ale blisko… 😆
Grunt to zdrowie i tego Wam przede wszystkim życzę. I na dodatek trochę szczęścia.
Na dworze plus 10 st. C, pada deszcz i zaczęło wiać. Śnieg zniknął nagle, na szczęście wnuki zdążyły zaliczyć kulig na Kaszubach, chyba pierwszy w ich życiu, na małych sankach ciągniętych przez konie.
Nowy Rok powitamy u kuzynki męża, we czwórkę. Zabieram do upieczenia na miejscu wątróbki z suszonymi śliwkami zawinięte w cienkie plastry boczku.
Młodzi wybierają się z dziećmi do przyjaciół/ też z dziećmi/. Chłopcy liczą na fajerwerki w ogrodzie. A jutro noworoczny obiad u młodych.
a cappello,
pamiętam to zdziwienie Pyry… ale jakie to przyjemne zdziwienie. Obejrzałam znów te piękne zdjęcia.
Te świąteczne na razie tylko przejrzałam, wrócę jeszcze do nich na spokojnie.
A śliwki w czekoladzie też mają u nas powodzenie. Kupuję je tylko na święta, bo to cukierki zawsze kojarzące mi się z choinką z dziecięcych lat i nie chcę, żeby spowszedniały. Okazuje się, że ” Jutrzenka” z Dobrego Miasta nadal istnieje i wytwarza te „śliwki”.
Też kupuję czasem „te” śliwki, bywają w różnych opakowaniach, bardzo lubi je moja druga połowa , ja wolę te bez nadzienia tylko w czekoladzie.
Kotleciki jagnięce się marynują, kapusta czerwona poszatkowana, faworki kupione, szampan się chłodzi.
Gospodyniom i Blogowiczom zdrowia i pomyślności, wielu powodów do uśmiechu i radości. Niech to będzie lepszy Nowy Rok i niech się spełnią nasze marzenia i pragnienia. Do Siego Roku!
Mam tylko przygotowac biala czesc pory z bialym winem i smietana jako podklad do przegrzebkow. Bedzie tez krab i foie gras. Na deser kupilam makaroniki. Zamiast szampana bedzie wino musujace.
U nas bylo dzisiaj 15C , poszlismy na przechadzke wzdluz duzej wody.
Dobrego Roku i bawcie się bezpiecznie 🙂
Jolly – ściskam mocno i dziękuję.
Chciałabym życzyć Gospodyniom i Blogowiczom spokojnego roku, w zdrowiu, z radosnymi chwilami. Niech będzie pomyślny i może być nawet zwariowany, ale pozytywnie.
Jak pisała Zuzanna Ginczanka:
„(…)
Jutro będzie wyblakłe, jak wczoraj – chmury będą pobladłe jak płótno.
Wezmę siny i płytki w dłoń kryształ, by się stało mniej szaro i smutno –
spojrzę w chmury przez dno lazurowe, w którym rzeźby złoceniem migocą;
chmury staną się niebem błękitnym,
w którym gwiazdy ogromnie się złocą. (…)”
https://photos.app.goo.gl/4b2EMhrf5BS96rY37
https://youtu.be/yJwk17qqKK4
https://youtu.be/qWHGo2ZwNY0
A cappella , te wigilijne kwiecia nadrzewne to kalina wonna 🙂
Dla Pań Gospodyń i wszystkich Łasuchów Do Siego Roku
Kanonada, całe osiedle w dymach.
Małgosiu,
buractwo jest na całym świecie, właśnie u nas w pobliżu ktoś tam się „wystrzeliwał” przez jakieś 2 minuty…
Dawno temu mieliśmy miejskie, spektakularne fajerwerki „państwowe” przez jakieś 15 minut z różnych okazji (chyba dwóch – Canada Day i Nowy Rok), ale to było naprawdę dawno temu. Zrobione profesjonalnie przez nasze wojo, którego w Kingston nie brakuje (szkoła militarna, największa w Kanadzie i najstarsza, sporo woja zawodowego, bo rubież itd.). Odkąd zakończono z tą zabawą, właśnie ze względu na zwierza domowego i dzikiego, nastąpiło wzmożenie obywatelskie.
Prawo niestety stanowi (w prow. Ontario), że dopóki robisz to na terenie prywatnym – wolnoć Tomku, byle nie na ulicy, placu i gdziekolwiek indziej.
Tutaj (19:30) zaczynają wcześnie, o północy wszyscy raczej dogorywają przed telewizornią i oglądają jabłko w NYC 😉
Na Rynku ładne kolory, lodowisko czynne, choinka i trochę łyżwiarzy…
https://www.cityofkingston.ca/explore/webcams/springer-market-square
https://www.youtube.com/watch?v=2nGKqH26xlg&list=RDMM2nGKqH26xlg&start_radio=1
O, tak, Irku – przeglądając fotki przed „podzieleniem się”, ze zdziwieniem spostrzegłam, że rośliny identyfikuję błyskawicznie… a już nad wczesnymi kalinami to deliberowaliśmy naprawdę poważnie 🙄 …ze dwa latka temu 😎
Też strzelali, niestety. Ale nie w najbliższym sąsiedztwie.
Jeszcze raz – wszelkich spełnień Wszystkim Państwu!!! 🙂 🙂 🙂
Gospodyniom i Blogowisku wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Och, synową też dopadła ospa, kiedy to się skończy?
Najlepsze życzenia noworoczne dla Wszystkich.
Widząc, co się dzieje, aż trudno mieć nadzieję, że nowy rok będzie lepszy…
Gospodyniom i wszystkim tu obecnym wszystkiego najlepszego na 2022 rok!
Gospodyniom, bywalcom, podczytujacym – lepszego roku!
+3c, pochmurno.
Amatorów lodowiska na Rynku jest sporo, ale wpuszczają jakieś (na oko) 20 osób. Reszta czeka w kolejce.
Przyjaciele Moskale zaprosili nas na kolację za godzinę – imprezy noworocznej nie organizowali, a zwykle z nimi świętowaliśmy, oglądając przy okazji noworoczne przemówienia szefów obu państw, najpierw z Warszawy, a w dwie godziny później z Moskwy. Hymny też były, oczywiście, wszyscy przy stole na baczność. Podobało mi się to – ale obostrzenia obostrzeniami, my tu jesteśmy raczej za przestrzeganiem prawa i zaleceń rządu, chociaż nie jest to witane z entuzjazmem.
W prow. Quebec wprowadzono nawet godzinę policyjną od 22 wczoraj do 6 rano dzisiaj. Dmuchanie na zimne, ale co robić…
Dzień dobry 🙂
kawa
Noworoczne dobre rady czasem potrafią rozbawić człowieka…
https://www.theguardian.com/lifeandstyle/2022/jan/01/marginal-gains-100-ways-to-improve-your-life-without-really-trying 🙄
Małgosiu – skończy się niedługo. Szkoda, że akurat w takim, świątecznym, okresie. Czy synowa nie chorowała wcześniej na ospę?
Niedzielna kawa: https://photos.app.goo.gl/iRfD3xfDuwVMJye39
Troszeczkę dopaminek…
Troszeczkę oksytocynek…
Troszeczkę serotoninek…
Troszeczkę endorfinek…
…I cudnie jest!
Choć efektowniejsze efekty się już widziało, nikt nie przeczy 😉
https://basiaacappella.wordpress.com/2022/01/02/wejscia-w-nowy-rok/
Asiu, niestety nie chorowała.
Pozdrawiam wszystkich świątecznie życząc Dobrego Roku, bądźmy zdrowi, silni i pogodni! Wszystkiego smakowitego 🙂
U mnie czas świąteczno noworoczny wypełniony po brzegi, zjechały dzieci, a z nimi tyle radości… Niestety, wszystko co dobre tak szybko przemija, znów zostaliśmy sami.
a cappello,
sylwestrowe widoki do pozazdroszczenia, no bo śnieg, słońce i piękne sople. Na niższych terenach już bezśnieżnie, ale pogoda dopisała na wędrówki. Na północy zgodnie z prognozami deszczowo.
Małgosiu,
tylko Twój syn jest bezpieczny. Te święta i początek roku zapamiętają na długo.
Asiu,
czy ta mała karuzela na zdjęciu to pozytywka?
Na koniec roku upiekłam keks i postanowiłam piec go częściej, bo to dość proste ciasto, a jednocześnie jedno z najsmaczniejszych. Ale tymczasem warto chyba odpocząć od wszelkich ciast.
Tak, Krystyno, pozytywka.
Dzisiaj już za niecałe dwie godzimy skończy się drugi dzień 2022 roku, ale na pewno nadal mogę przesłać Wam moc najlepszych myśli, a zatem życzę wszystkim:
wielu chwil pięknych i romantycznych:
https://photos.app.goo.gl/2H2kPGyA32p3e3A68
wzruszających spotkań z przyrodą 🙂
https://photos.app.goo.gl/mWPmh1BXTjY3hg3Z8
lekkości bytu:
https://photos.app.goo.gl/sM4Ek6pWJnbASuwa6
oraz najważniejsze-trzymajmy się i nie dajmy się 🙂
https://photos.app.goo.gl/9hkwcQgMpmNmntp46
Krystyno, tak wspomina człowiek sople, szadzie, wyiskrzenia gdy wszędzie – także w górkach – widać efekty rekordowo-wysokich temperatur przełomu roku…
I tylko jakiś niedotopiony lód zamajaczy w zatoczce lub na stawie…
Lecz „za to” warunki na tych wysokościach były idealne do wędrowania, górskiego rowerowania, itp., co wykorzystało naprawdę wiele osób 😀
Nb, na serpentynach wokół Jeziora Mucharskiego (nowawy zalew na Skawie) co i rusz słyszało się charakterystyczny hałasik zjeżdżającego roweru elektrycznego – signum temporis.
PS, 10 stycznia 2021 – piąta odnotowana, zatem już nie „wejście” w Nowy Rok, jednak jedna z najpiękniejszych zimówek w życiu!
https://photos.app.goo.gl/aGwwmKzwbRftNJYJ7 😎
…I ta watra na szczycie – akurat gdy była potrzebna zmarzluchowi… i te namioty pod… 😮
Dzień dobry 🙂
kawa
-19c o 8 rano (powoli idzie w górę, bo słońce)
Zniknęła sałatka jarzynowa, w zamrażarce jeszcze pierogi z kapustą i grzybami, trochę zamrożonego ciasta na pierogi i uszka – pozostałość po, zamrożone buraki na barszcz, no i oczywiście jeszcze dwie butelki soku z zakiszonych buraków, wystarczy na jakiś czas.
Z Uzbeczko-Tatarką (żona przyjaciela Moskala) rozmawiałyśmy o sałatce jarzynowej (u niej też jest to stałe danie wszelkich świąt) – otóż ona twierdzi, że mięðzy Rosjanami a Francuzami jest stała dyskusja o tym, kto wymyślił tę sałatkę. Rozstrzygnęłam jej wątpliwośći – oczywiście jest to sałatka polska, a wymyśliła ją moja Babcia!
Danuśka,
popytaj, co Francuzi na to, swoją drogą nie słyszałam, żęby to danie było szczególnie popularne we Francji, ale to nic dziwnego, za często tam nie bywałam.
A cappella wspomina śnieżny styczeń 2021, a my chyba długo będziemy wspominać wiosenny początek roku w Dolinie Loary. Dzisiaj rano u podnóża zamku w Blois było 11 stopni, wczoraj w ciągu dnia temperatury sięgały 15 Celsjuszy. Nawet w tej części Francji mieszkańcy nie są przyzwyczajeni do tak wysokich temperatur o tej porze roku. Oprócz Blois zwiedziliśmy zamek Chaumont z pięknym widokiem na Loarę oraz obejrzeliśmy z zewnątrz zamek Amboise. Turystów garstka, w epoce covidowej w wielkich zamkowych salach człek czuje się bezpieczniej niż robiąc zakupy w supermarkecie. W bożonarodzeniowych okolicznościach przyrody wnętrza zostały przystrojone choinkami i innymi ozdobami świątecznymi i jest to niewątpliwie dodatkowy atut zwiedzania zabytków w obecnym okresie. Katarzyna Medycejska wśród lampek i gałązek ostrokrzewu wydaje się być na swoich portretach jakoś ładniejsza i mniej ponura 🙂
Paszporty szczepieniowe trzeba mieć stale pod ręką, nawet kawy w przydrożnym bistrze nie da się wypić bez okazania stosownego zaświadczenia i bardzo dobrze, że tak właśnie jest.
Alicjo-Francuzi nazywają naszą 🙂 sałatkę jarzynową sałatką rosyjską. Nie należy może ona do najpopularniejszych przystawek, ale jest znana i widywałam ją już niejednokrotnie.
Danuśka,
zimowa podróż okazała się wiosenna. Dla zwiedzania to nawet dobrze.
Czytam teraz ” Gorzko, gorzko” Joanny Bator, a tam co jakiś czas pojawia się wzmianka o hekele. Akcentów kulinarnych, nie zawsze apetycznych, tu nie brakuje, bo ojciec jednej z bohaterek był masarzem i przyuczał córkę do zawodu. Na Dolnym Śląsku/ choć pewnie nie tylko tam/ ta potrawa była bardzo popularna, a autorka na końcu książki podaje przepis: 4 płaty solonych śledzi wymoczonych w mleku, 3 jaja ugotowane na twardo, 1 duża cebula, 5 łyżek oleju lnianego, 2 duże kiszone ogórki, 1 łyżka musztardy, grubo mielony pieprz z kolendrą, łyżka zielonej pietruszki. Wszystkie składniki posiekać ostrym nożem, zmieszać z olejem, musztardą i przyprawami. Zostawić na noc w chłodnym miejscu. Podawać z chlebem i zimnym piwem. Brzmi to całkiem smacznie, nawet bez piwa.
Alicjon salatke rosyjska jak napisala Danuska mozna zjesc w restauracjach przy duzych supermarketach: Leclerc, Auchan etc… Nie sa to restauracje wysokiego lotu ale ceny sa przystepne. Jest tez w dziale salatkowym w samym supermarkecie .
Padalo wiec poszlam po poludniu do kina na West Side Story. Film mi sie podobal, mimo, ze mial rozne kryki. Pierwszej wersji tego filmu nie widzialam, bo w Polsce wtedy nie lecial. Brat dostal od kolezanki z Francji plyte long play z piosenkami z filmu. Odzyly wspomnienia. Chyba sobie kupie CD aby posluchac w domu.
Danuśka przypomniała mi nasz nasz rajd w zeszłym wieku po trzech zamkach nad Loarą, była to wtedy pełnia lata i szczyt wakacyjny bo sierpień. Zdjęcia robione aparatem z kliszą więc trudne do wyciągnięcia z albumów.
Przy Auchan w Polsce nie widziałam żadnej restauracji, chociaż w środku można coś zjeść przy barze, nigdy nie jadłam ,ale to chyba pieczone kurczaki, gołąbki. Przy okazji zerknę czy są sałatki i jakie menu.
Gdyby ktoś jeszcze przez przypadek nie znał…
https://www.wykop.pl/link/6438121/marek-kondrat-zyczenia-noworoczne/
…podłączam się oczywiście do życzeń – można się też napić z Irkowego tygielka… 😀
Hekele – Krystyno, znowu mnie wyciagnelas z poza pieca!
Znam to z mojego (gornego) Slaska od dziecka. Tak jak pamietam przepis by sie zgadzal, jesli wziac pod uwage, ze pietruszka byla wtedy do dyspozycji tylko sezonowo, a o kolendrze (przynajmniej ja) jeszcze wtedy nie slyszalem.
Po nieniecku to jest Haeckerle (siekaninka?) i jest wg googla bardzo popularna, robiona na szybko przekaska. Taka byla i u nas, lecz, o jakimkolwiek przechowaniu, a zwlaszcza w lodowce nie moglo byc mowy. Byla ona bowiem potrzebna natychmiast, byla na zaraz. Podobnie z majonezem. Jeszcze jako przedszkolak widzialem na wlasne oczy, jak sie robi majonez.
Liczna rodzina odwiedzala nas czesto „z nienacka“, jak to wtedy kiedy nie bylo tych mozliwosci komunikacji co dzisiaj i trzeba bylo improwizowac.
cdn
Malgosiu, przy niektorych supermarketach restauracje sa typu szwedzki stol. Nie wszystkie maja. U mnie na trzy duze supermerkaty ma tylko Leclerc.
Wiosenne temperatury sprzyjają spacerom po owerniackich lasach:
https://photos.app.goo.gl/TxBGCVpDaPA3mRgd6
A poniżej trochę informacji o tychże grzybach:
https://www.ekologia.pl/wiedza/grzyby/pieprznik-trabkowy
Czyści się je łatwo i szybko. Podsmażyliśmy na patelni, dodaliśmy trochę czosnku, sól, pieprz, śmietanę oraz resztkę sosu z wczorajszej pieczeni, podaliśmy z makaronowymi kokardkami. Proste, smaczne, chłopskie jedzenie 🙂
Podobne te grzyby do kurek
Pieprznik jadalny, chanterelle czyli swojska kurka – zważcie: też pieprznik – ale osobiście obawiałbym się zbierać okazy z fotografi Danuśki coby nie zebrać coś innego. Bo grzybiarz ze mnie nietęgi.
Noworocznie pozdrawiam życząc by co złe – odeszło, to co dobre – przybyło, a zdrowie dopisywało.
Niestety mnie owo zdrówko opuściło – prawiem niema z powodu zapalenia krtani (skąd ta paskuda przyplątała się?). Głosik mam jak stary pijak przechodzący mutację.
Przeżyłam ostatnio szok uczestnicząc mimo woli w dyskusji na temat szczepionek i innych tematów powiązanych. Takich bzdur jako żywo nie słyszałam, a teorie spiskowe mieszały się z brakiem wiedzy historycznej i nie tylko. Zgroza!
Echidno – zdrowia! Może ta szok dyskusja osłabiła Ci głos. Argumenty antyszczepionkowców są całkowicie osłabiające i durne.
My dzisiaj (wczoraj!) zaszczepiliśmy się po raz trzeci na wzmocnienie. Staram się już nie dyskutować na temat szczepień z wątpiącymi.
Ja jestem tchórz, więc się na wszelki wypadek szczepię wierząc, że lekarze nie chcą mi robić krzywdy. Moja znajoma się nie szczepi, bo też jest tchórz i podchodzi do tego tak – a bo ja wiem, co tam w tej szczepionce jest??? Są też tacy, co nie przyjmują do wiadomości, no i ich sprawa. Ale nie rozumiem tych walczących z ideą szczepień, przecież nie muszą się szczepić!
Poza tym popatrzeć na statystyki – owszem, niektórzy zaszczepieni chorują, ale ile ich jest w porównaniu z niezaszczepionymi i jak niezaszczepieni przechodzą chorobę? Cie choroba….
Za mój wkład we wspieranie czytelnictwa i zakup książek publio.pl nagrodziło mnie książką mojego wyboru – mam czas do 11-go, przeglądam oferty 😉
Przydałoby się iść spać…
Dobranoc i dzień dobry 🙂
Dziękuję Małgosiu.
Praktycznie byłam już niemym, a co z tym idzie, biernym uczestnikiem owej dyskusji.
Oniemiałam (???) ze zgrozy jak takie dyrdymały można pleść i wierzyć w nie.
Dzień dobry 🙂
kawa
3c, chmury
Ta igła nie jest zachęcająca, mój lekarz wczoraj miał tak cienką, że jej prawie widać nie było 😉
Rąsia trochę pobolewa, ale co tam. Tego pieprznika nie znam z natury – gdyby mi go pokazał ktoś w lesie, tobym pewnie zbierała, ale zdjęcie to zdjęcie. Rzeczywiście kurkopodobny.
Echidnie zdrowia!
Poszłam dziś z wnuczką na spacer, siedzi w domu, mama i brat chorzy, ojciec pracuje i ma czas dopiero wieczorem, a ona nie lubi chodzić jak jest ciemno. Pogoda mało zachęcająca, bo padało. Poszłyśmy pod parasolkami do Łazienek, na gofry. Wiewiórkę gonił jakiś ptaszor, paw się schował pod dachem przed deszczem, ale w parku było prawie pusto, rzadki widok. A ja zrobiłam dzięki temu swoje 10 tys. kroków 🙂
Echidnie życzę odzyskania głosu oraz pełni zdrowia.
Na owerniackie rubieże powróciła zima wraz ze śniegiem i niewielkim mrozem.
Powrócę zatem z przyjemnością do wiosennych klimatów z nad Loary:
https://photos.app.goo.gl/bHVbiPjcTif4o3hr9
Co do ciekawych postaci, które mieszkały w powyższych wnętrzach to warto przypomnieć Annę Bretońską, dzięki której Bretania została przyłączona do Francji. Zawdzięczamy jej również wprowadzenie białego koloru do ceremonii ślubnych. W czasach poprzedzających jej zaślubiny(wychodziła za mąż trzykrotnie) kolorem obowiązującym podczas tych ceremonii był niebieski.
Będąc żoną i matką Anna Bretońska nie miała łatwego życia-zachodziła w ciążę czternaście razy, ale tylko jej dwie córki doczekały dorosłości.
Inną sławną osobą, która mieszkała przez ostatnie trzy lata swojego życia na jednym z obejrzanych przez nas zamków był Leonardo da Vinci. Mieszkał i zmarł w Amboise, zajmował się, między innymi, uregulowaniem nurtu Loary oraz uruchomieniem wodnego połączenia pomiędzy zamkami położonymi nad rzeczoną rzeką.
Czego ten Leonardo nie robił, bardzo rzadki geniusz.
Dzień dobry 🙂
kawa
Z przyjemnoscia obejrzalem zdjecia Danapoli, bo choc Paryz mi obrzydl, to prowincja francuska jest wspaniala, a krajobrazy, zabytki i jedzenie znakomite. W 1991 zrobilem z rodzina wielki objazd polnocnej Francji: Flandria, Normandia, Bretania i wlasnie zamki nad Loara. Mam nadzieje, ze jesli nie tej jesieni to moze w 2023 bede tam mogl znowu pojechac. Pieknie tez bylo w srodkowym biegu Loary, okolice Orleans, a zwlaszcza Nohant, gdzie budynek gospodarczy przy dworze Georges Sand przerobiono na hotel i restauracje. Zatrzymalem sie tam, turysci wyjechali popoludniu i zostalem sam z duchami Chopina i Georges Sand (jest tam zreszta pochowana). W kazdym razie polecam jako miejsce warte odwiedzin.
Dzisiaj zas, sugerujac sie rekomendacja z tego bloga (nie pamietam juz czyja), wybieram sie do restauracji „Mykonos” w Warszawie. Przejrzalem juz menu na ich stronie i wiem, ze wezme rozne frutti di mare. Dobry poczatek Nowego Roku: najpierw koncert z Wiednia ( w TV, nie na zywo), udana kolacja w „Tre Orsi” we Wlochach, potem mile spotkanie ze znajomymi w modnej „Shuk” (kuchnia bliskowschodnia, wegetarianska) na Ochocie, no i dzis „Mykonos”. Radosne zycie w czasach zarazy, w koncu to dzien gdy trzej krolowie przyniesli mirre, kadzilo i zloto.
Miło spędzasz czas Kemor, mam nadzieję, że Mykonos spełni Twoje oczekiwania, my wyszliśmy zadowoleni.
Dziś na obiad pieczona polędwiczka wieprzowa ze śliwkami.
Zjadlam kawalek galette z okazji Trzech Kroli i od razu zostalam krolowa. Nie musze juz jej wiecej jesc. Trzeba uwazac przy jedzeniu, bo w srodku jest mala figurka. U mnie byl Asterix. W tym roku nie bede miala duzo okazji do jedzenia galette, chyba, ze sama kupie, przestalam chodzic na rozne imprezy z wiadomych powodow i galette mnie ominie. To jest bardzo kaloryczne ciasto.
Na obiad bylo wietnamskie jedzenia kupione na targu.
Wlasnie wrocilem bardzo zadowolony z wizyty w „Mykonos” i dziekuje za rekomendacje. Nie bylem w tej okolicy od lat i bylem zaskoczony fantastyczna przebudowa tego fragmentu ul. Grzybowskiej. Dawny Trojkat Bermudzki Warszawy jest teraz wspanialym miejscem dla smakoszy z wielka iloscia lokali. Toronto zostaje w tyle za Warszawa, no i nie trzeba sie legitymowac dowodem szczepienia, aby zjesc w przyjemnej atmosferze. Mimo podlej pogody byly tam tlumy, wiekszosc mlodzi ludzie, na oko 20 do 40 lat.
W tym względzie – liczba zachorowań – Toronto zostaje również daleko w tyle za Warszawą, raczę zauważyć, być może dlatego, że trzeba się tym certyfikatem okazać, żeby nie roznosić zarazy 😉
Od wczoraj „lockdown”. A mnie się zdaje, że to już zostanie z nami, podobnie jak szczepienia. Szczepienia nie są obowiązkowe, podobnie jak szczepienia przeciwgrypowe nie są obowiązkowe.
Dzisiaj na obiad był kambodżański kurczak z ryżem – z knajpy oczywiście. Znakomity, w sosie curry ostrym jak lekko przytępiona brzytwa, w sam raz dla mnie.
Jutro zdejmuję świąteczne ozdoby z kominka, bo pamiętam, że choinkę rozbierało się po Trzech Królach.
p.s.
Małe sprostowanie – nie „lockdowny” z nami zostaną, tylko choroba, to miałam na myśli.
Czołem Łasuchy w kolejnym roku! Oby lepszym…
Postanowiłem przywitać Was życzeniami (a zarazem refleksją i apelem) autorstwa Łukasza Jemioły, które być może już znacie, ale to jeszcze nie powód, by przejść nad nimi do porządku dziennego.
Obyś
Obyś nie był nigdy głodny! Bo nikt nie da ci tu jeść,
chociaż chlebów mamy dosyć, chlebom oddajemy cześć.
Obyś nie miał żadnych pragnień! Bo je zgasi suchy piach,
chociaż czarny bezkres wody wciąga nas w snach.
Obyś nie był nigdy obcy, ale wroną pośród wron!
Tutaj malowanym ptakom dziwnie szybko bije dzwon.
Obyś nie był nigdy nagi! Bez głosu i bez praw.
Bo nie znajdzie nikt odwagi, by nie klaskać pośród braw.
Zobacz! Usłysz! Poczuj!
Zmiłuj się nad nami, bo nie umiemy sami!
Obyś nie był nigdy chory! Na to trzeba zdrowym być.
Tutaj nikt nie poda ręki ręce, w której nie ma nic.
Obyś nie był uwięziony! Obyś nie chciał tęsknić za
ciepłem domu, dobrym słowem, bo któż ci to dziś da?
Obyś nie miał żadnych pytań! Jedna droga – jeden cel.
Wczoraj, jutro, no i dzisiaj: czarna czerń, biała biel.
Obyś nigdy nie chciał śpiewać o tym, co głęboko w nas.
Tu nie patrzą prosto w oczy, tu się śmieją prosto w twarz.
Zobacz! Usłysz! Poczuj!
Zmiłuj się nad nami, bo nie umiemy sami!
Zmiłuj się nad nami, bo nie umiemy sami!
Danuśko! Kto Ci dał skrzydła, byś mogła wzlecieć nad Blois i strzelać foty z lotu ptaka?! Czyżby sam Mistrz Leonardo w Amboise?
Dzięki za te zdjęcia znad Loary! Poczułem się młodszy o prawie cztery dychy, bo byłem tam wszędzie ze Sławkiem w 1984.
Nie tylko Toronto zostaje w tyle za Warszawą jeżeli chodzi o liczbę śmiertelnych ofiar epidemii. Przedsiębiorcy pogrzebowi alarmują że brakuje miejsc na cmentarzach. Ludzie w Polsce umierają jak muchy, a turysta z Kanady cieszy się, że „nie musi się legitymować dowodem szczepienia żeby zjeść w przyjemnej atmosferze”. Wirus też się cieszy.
Ręce opadają.
Zgadza sie, a oprocz „turysty z Kanady” (z trzema szczepieniami) przebywalo w Browarach Warszawskich setki warszawiakow. Z umieraniem jak muchy nie nalezy przesadzac, bo dzis ukazal sie raport Eurostatu na temat nadmiarowych smierci i Polska jest w tej sredniej grupie co Niemcy. Najmniej zgonow jest w Szwecji, znanej z najmniejszej ilosci ograniczen. Trzeba byc ostroznym z wiara w autorytety, media i rzady. Swietnie pamietam, ze w piatek 29 lutego 2020 przy sniadaniu przeczytalem w „Gazecie Wyborczej” dlugi wywiad z Glownym Inspektorem Sanitarnym. Pan inspektor wysmial obawy przed Covidem (histerycy „niech wloza lod do majtek”), a maseczki sa niepotrzebne, a jesli ktos chce to sobie moze je zrobic z biustonosza. W USA Dr. Fauci ma niejasne powiazania z laboratorium w Wuhan, podobnie w Kanadzie, gdzie laboratorium wirusologiczne w Winnipegu mialo jakies konszachty z Chinami, ktorych premier Trudeau nie chce ujawnic. Nie bede dalej ciagnac tematu, bo to blog smakoszy i nalezy cieszyc sie zyciem, dobrze gotowac i odwiedzac dobre kawiarnie i restauracje.
Nasza popołudniowe cieszenie się życiem, w tym luksusem szczepień* wyniosło (z deniwelacjami) dobre 15 km. Poprawki na mróz nie uwzględnia się bo był jeszcze niewielki, za to zapamiętamy niesamowitą Babią i Tatry po zachodzie słońca z bezpośrednio-naddomowych okolic (Zainteresowani obejrzą wstecz względnie pomyszkują z blogu 🙂 )
____
*w drugie ramię dawali grypę 🙂
Na temat maseczek szybko zmienili zdanie, ale to co się teraz dzieje woła o pomstę do nieba. Antyszczepionkowcy w telewizjach głoszą swoje brednie, zwrócenie uwagi osobie nie noszącej maseczki grozi pobiciem ( bo to często łyse byki). A pieniądze zamiast na rzetelną informację o konieczności i zaletach szczepień idą do Rydzyka, albo na Sylwestra.
-6c, słońce
Dawno nie widziany na blogu Paweł Wiedeński – życzymy tego samego, czyli wszystkiego dobrego w Nowym Roku 🙂
Przeczytałam książkę K. Bema „Amerykańskie milionerki”, bardzo ciekawa. Dla blogowej frakcji francuskiej – miały spory wkład w kulturę europejską, wspomagając utracjuszowską arystokrację (Francja, Anglia), finansując remonty pałaców, zamków i innych rezydencji. Wymiana barterowa – my wam pieniądze, wy nam tytuły 😉
Przykładem może być chociażby Anna Gould, która całkowicie sfinansowała Palais Rose, siedzibę markiza de Castellane. Zresztą, to nie był jedyny jej projekt. Anna nie była piękna, a de Castellano był gejem, co było naonczas karalne (!!!).
Ojciec Anny zabezpieczył, żeby to Anna trzymała rękę na swym posagu – to on i jego ojciec zgromadzili fortunę ciężko pracując, a francuscy arystokraci dostali w spadku i zamiast pomnażąć, tracili. Wg. francuskiego prawa majątek żony przejmował mąż, ale stary Gould powiedział – moja córka jest Amerykanką!
I tupnął nogą. Boni de Castellano tylko czekał, kiedy zacznie wydawać dolary swojej żony, no cóż, nie udało się, nie tylko jemu zresztą. Ciekawe historie, polecam.
Obiad – zaprosili nas znajomi, więc „co gotować” z głowy 😉
https://househistree.com/houses/palais-rose
Kemor (15:28), litości, nie rób z tego blogu Radia Erewań!
Twoje wnioski z ostatniego raportu Eurostat są lekko naciągane, bo nie dotyczy on całego okresu pandemii.
Zestawienia właściwych dla Covid globalnych liczb dają zupełnie inny obraz: z trzech wymienionych przez „turystę z Kanady” krajów to Niemcy mają najmniej zgonów (137 przy 8,9 tys. zachorowań), Szwecja trochę więcej (152 na 100 tys. przy 13,6 tys. zachorowań), a Polska jest niestety w niechlubnej czołówce (262 zgonów przy 11 tys. zachorowań na 100 tys. mieszkańców).
Poza tym korzystne chwilowo dla Szwecji wyniki (ale tylko za październik 2021) są skutkiem zarówno ogromnej liczby zgonów w 2020 (z braku ograniczeń) jak i dobrego wyszczepienia Szwedów (73,4 na 100 mieszkańców). Niemcy są niewiele gorsi (71,6), a gdzie Polska? Ledwo 55,9 na 100. I to się właśnie przekłada na „umieranie jak muchy”. Czyli: szczepienia i ograniczenia mają sens.
Także rzekomy długi wywiad GIS dla Wyborczej, który tak świetnie pamiętasz, nie miał miejsca. Wyborcza, jak i inne media, zacytowała jedynie kilka głupich zdań pana Inspektora dla Dziennika Gazeta Prawna. Pan Inspektor nie miał nic do zaoferowania przeciwko pandemii, więc wybrał arogancję i obronę przez atak.
Pawle, dalej tak!
I dalej tak zwawo w 2022, niech Ci sie wiedzie, Tobie i Twoim bliskim!
A tak, w Sylwestra, stukajac sie musujacym trunkiem przyzeklismy sobie, z Luba, ze w tym roku zwiedzimy Wieden.
Ups, to nie miala byc grozba.
Pepegorze, dzięki za dobre słowo!
Wcale się nie przestraszyłem i już się cieszę 🙂 🙂 🙂
Daj znać, gdy plany nabiorą rumieńców, to pomogę Wam sklecić jakiś program zwiedzania adekwatny do oczekiwań i możliwości.
No i oczywiście zapewnię Grüner Veltliner z dobrego źródełka 🙂
Auf ein Wiedersehen an der schönen, blauen Donau!
Dzień dobry 🙂
kawa
O to nie tylko kawa, ale solidne śniadanie 🙂
Byłam na spacerze z kijkami, pogoda słoneczna, lekki mróz i byłoby pięknie gdyby nie zamarźnięta kałuża z którą zaliczyłam niestety bliskie spotkanie.
Nad moja glowa rozszalala sie wichura, wieje i leje.
Na obiad zrobilam kotleciki jagniecie zapiekane z plasterkami ziemniakow.
Specjalnie dla Bernarda kupilam mala galette.
Malgosiu, wspolczuje spotkania z lodem.
Irek, nie masz kawy z galette ?
Elapa – a z herbatą i przepisem może być? 😀
https://www.blogdechataigne.fr/galette-des-rois-a-la-frangipane/
Zimno i szaro: https://photos.app.goo.gl/9Kc6xWZ53y7AehLf6
Zmobilizowałam się wczoraj i usmażyłam faworki/ z 3 szklanek mąki/. Nie zapowiadałam ich wcześniej, więc niespodzianka była jeszcze większa. Były wnuki, po obiedzie przyjechał syn, wszyscy bardzo lubią faworki, zabrali jeszcze do domu.
Tym razem do pomocy zaangażowałam męża, wiec praca szła o wiele szybciej.
W nocy spadł śnieg i znów przez kilka dni będzie zimowo.
Na śliskie powierzchnie mam nakładki antypoślizgowe na buty; sprawdzona metoda już od kilku lat.
Asiu, moze ! Wlasnie popijam herbate a galette juz nie ruszam. Zostawiam reszte Bernardowi.
Dzien dobry blogu,
to tylko test. Robie teraz na moim smartfonie, aby wreszcie modz opublikowac jakies zdjecia.
Zobaczymy jak pojdzie dalej.
Moc, moc, moc… tak tysiac razy..!
Dzień dobry 🙂
kawa
Probuje umiescic zdjecie we wpisie.
Sposob na to otrzymalem od Asi, jeszcze raz dziekuje. Moj Mogul, Steva, co robi mi w tym zakresie wszystko i – ktoremu w tych sprawach ufam tak, ze nie idzie wiecej – odmowil kiedy okazalo sie, ze konieczna jest zgoda na jakis wglad na cos, na co ja nie mam pomalu jakiegokolwiek ogladu. Jakos nie moge wydobyc tych miejsc na ekranie ktore mogly by mnie pchnac dalej.
Wezme wiec i poprosze starsza wnuczke, a by mi to pokazala. Ci tymi sprawami zupelnie sie nie przejmuja.
A, tak,
to dobranoc.
Pepegorze, pewnie chodzi o zgodę, aby aplikacja na przykład, mogła korzystać ze zdjęć i multmediów znajdujących się w telefonie. Można wyrazić zgodę, ale tak jak piszesz, lepiej będzie jak spojrzy na to wnuczka.
Być może masz już „Zdjęcia google” zainstalowane, ale nie widzisz ich na stronie startowej. Wnuczka może tę apkę umieścić tak, że będziesz miał łatwy dostęp.
+4c, pochmurno. Ale za moment czekają nas solidne mrozy 🙁
Na obiad była pizza – bardzo dobre rozwiązanie dla leniuchów.
Tak jest – dla generacji wnucząt komputery i ich działanie to chleb z masłem. Albo dla pasjonatów w stylu Jerzora.
https://www.cityofkingston.ca/explore/webcams/springer-market-square
Dziś było całkiem ładnie , -1 i słońce.
Dla odmiany odbyłam spacer w wnukiem (wnuczka dziś poszła do szkoły) . Byliśmy w bibliotece oddać książki i wypożyczyć ” W Gdańsku straszy” . Wnuk chyba lubi się bać, jest zafascynowany Lordem Vaderem z Gwiezdnych Wojen. Potem znowu Łazienki, ale tym razem tylko plac zabaw.
-8c i rośnie, to znaczy spada, straszą dwudziestoparo stopniowymi mrozami.
Pochmurnawo.
Pogoda książkowa jednym słowem – kanapka, kominek i książka = 3xK
paOlOre-wszystkiego dobrego noworocznego!
Bardzo bym chciała, by wyposażono mnie w solidne skrzydła, ale absolutnie nie zapowiada się, by Leonardo odezwał się do mnie w tej sprawie.
Zdjęcie zamku Blois z lotu ptaka to fotografia fotografii czyli po prostu i zwyczajnie sfotografowałam zdjęcie umieszczone w parku zamkowym, uznałam je za ciekawe.
Tak, jak Kemor bardzo lubimy francuską prowincję 🙂 W minionym tygodniu udało nam się odwiedzić kilka niezwykle urokliwych miasteczek w Alpach Prowansalskich. Drogi wiodące przez te góry wiją się wzdłuż dolin trzech rzek-Durance, Verdon i Var. Krajobrazy zapierają dech w piersiach i właściwie chyba nie sposób oddać urodę tego regionu na zdjęciach. Uroda, urodą, ale tamtejsza zima pokazała nam przy okazji swoje pazury. Minus dziesięć stopni o poranku skłoniło nas do wyciągnięcia z dna walizek szalików, czapek i rękawiczek. Te czapki były coraz mniej potrzebne w miarę, jak zbliżaliśmy się do wybrzeża. Nicea powitała nas słońcem i 15 stopniami powyżej zera. Lazurowe Wybrzeże i klimaty średniowiecznych miasteczek w Alpach Górnej Prowansji to dwa różne światy. Od razu przyznajemy, że to te ostatnie wolimy bardziej, ale temperatury są zdecydowanie przyjemniejsze w Antibes czy w Nicei niż w okolicach Rosans, gdzie nocowaliśmy w dawnej bacówce zgrabnie przerobionej na turystyczne lokum.
https://photos.app.goo.gl/3Rc9KLfUMV1EQZZY6
PS. Na sławnym nicejskim deptaku Promenade des Anglais Anglików właściwie nie widać i nie słychać-covid i brexit zrobiły swoje. Właściwie wszędzie cicho i spokojnie.
Rozczarowałam się księgarnią internetową publio.pl. Jako „super czytelnik” dostałam kod na darmową książkę z okazji Nowego Roku. Jutro mija termin pobrania książki, więc właśnie wypełniłam co potrzeba, wstawiłam „darmowy” kod i… i zapłaciłam jak zwykle, przy czym suma (41.17zł) została natychmiast z karty pobrana.
Nie, że to jest suma nie do uniesienia przeze mnie, ale jak to – obiecanki cacanki?
Napisałam z prośbą o wyjaśnienie.
Danusiu, pięknie tam! A na południu wiosna!
-23c, słońce – tu chyba mnie nikt nie pobije?
Podobno o 9-tej mają nam wyłączyć prąd na 2 godziny. Dobrze, że tylko na 2 godziny!
W sprawach kodu książkowego – dałam ciała, ale nie wiedziałam, że powinnam nacisnąć przycisk „przelicz”, żeby mi tę kwotę za książkę „wyzerowano”.
Ale w swej łaskawości księgarnia internetowa dała mi szansę na jeszcze jedną, darmową naprawdę książkę, udzieliwszy wskazówek, krok po kroku…
Prądu jeszcze nie wyłączyli, ale widzę samochód „elektryki” – pewnie będą podłączać prąd do budowanego domu naprzeciwko albo coś, bo tam się zatrzymali.
Placki ziemniaczane!
Wczoraj obchodzony był Światowy Dzień Wegetarian. Alicja uczciła go należycie plackami ziemniaczanymi 🙂
Samą ideę wegetarianizmu uważam za dobrą i potrzebną, ale wieloletnie nawyki kulinarne zrobiły swoje i trudno byłoby mi całkowicie zrezygnować z mięsa, choć spożywam go niewiele. Inna sprawa, że ułożenie pełnowartościowej diety wegetariańskiej wymaga pewnej wiedzy i pomysłowości. Żałuję, że w moim otoczeniu nie ma zadeklarowanych wegetarian, pomocnych w tych sprawach.
Wczoraj i dziś był rosół zupełnie niewegetariański, ale bardzo rozgrzewający.
+2c dla odmiany od wczorajszych minusów i mokro 🙄
Zupa pieczarkowa mi przychodzi na myśl, też rozgrzewająca, zabielona kwaśną śmietaną, pieczarek mam aż za dużo.
Przypomniało mi się, jak Młode przestały jeść mięso (a mieli dopiero po 20 lat) i zaczęły się jaja – omdlenia itd. Tak jest, trzeba to robić z głową, zwłaszcza w okresie wzrastania… żelazo i te inne proteiny są nam potrzebne.
Ale – jak już od dawna zauważam, organizm z wiekiem coraz rzadziej „upomina” się o mięso. Właśnie się upomniał – o mielone albo wątróbkę kurczaczą! To sobie jeszcze w tym tygodniu załatwimy… 😉
Krystyno-podrzucam zatem na poczekaniu dwa wegetariańskie przepisy z naszych ostatnich francuskich peregrynacji:
Zapiekanka z dyni:
-750 g upieczonej lub ugotowanej do miękkości dyni dowolnego gatunku
-250 g śmietany 12%
-250 g sera żółtego o wyrazistym smaku utartego na grubych oczkach tarki
-2 średniej wielkości ostre cebule drobno pokrojone i zeszklone na oliwie
-garść prażonych ziaren dyni lub słonecznika
-przyprawy wedle upodobań, ale najlepiej-kurkuma, curry, ostra papryka
-sól i pieprz oczywiście też w ilościach, jakie lubimy
-1 łyżka bułki tartej
W wersji dla mięsożerców zamiast pestek dyni dodajemy przesmażony na patelni wędzony boczek pokrojony w drobną kostkę.
Dynię rozgnieść widelcem na miazgę i wymieszać ze wszystkimi wyżej wymienionymi składnikami. Masę przełożyć do formy wysmarowanej masłem i posypać tartą bułką. Piec ok. 30 minut w temp.180 o C. Pod koniec włączyć grill i przyrumienić od góry.
Owo danie jedliśmy któregoś wieczoru w ramach odpoczynku po świątecznych szaleństwach, bardzo nam smakowało.
Drugi przepis to socca- jedna ze specjalności Nicei i zresztą nie tylko tego miasta.
Placek na bazie mąki z ciecierzycy jest znany wzdłuż całego Lazurowego Wybrzeża oraz w kuchni północno-włoskiej. W przepisie poniżej wśród składników farszu jest szynka, ale na targu w Nicei socca jest serwowana au naturel, wprost patelni i bez żadnych dodatków. Poza tym to przecież do nas należy decyzja czy i jakich składników farszu użyjemy:
https://zpierwszegotloczenia.pl/przepis/socca-nicejski-placek-z-ciecierzycy
Upodobanie Alicji do wątróbki znamy na blogu nie od dzisiaj 🙂
Pozwolę sobie przypomnieć w tym momencie, iż wątróbka kurczacza, tudzież cielęca znakomicie smakuje z sosem malinowym czy też porzeczkowym. Słodkawy smak wątróbek świetnie komponuje się z lekko kwaskowatymi sosami. Z jabłkami, jakie występują najczęściej w polskich przepisach oczywiście też!
Moja ulubiona wersja – z cebulą!
Przez przypadek mialam wczoraj obiad wegeterianski. Odmrozilam jarzyny do kuskus, ugotowalam kaszke i obiad byl gotowy. Dzisiaj na kolacje zjedlismy reszte.
Dzisiaj na obiad byla makrela. Czekajac na stoiku z rybami stwierdzilam, ze ceny poszybowaly w gore , nawet makrela dochodzi do 10 Euros.
Danuśka,
ciekawe przepisy. W sezonie lubię dynię pokrojoną w kostkę i duszoną/ albo zapiekaną/ z różnymi dodatkami.
Podoba mi się ten placek z mąki z ciecierzycy. Niedaleko mam sklep ze zdrową żywnością , gdzie ta mąka oczywiście jest do nabycia.
W jakimś linku czytałam o wątróbkach z wiśniami, a więc też w stylu owocowym.
elapa,
tę makrelę smażysz/ pieczesz w całości?
U nas bardzo popularna jest makrela wędzona, ale bywa też surowa. Wypadałoby wreszcie spróbować i taką.
Krystyno, pieke w piekarniku w calosci. Posypuje tymiankiem, albo origano, dodaje kawalek cytryny,podlewam troche oliwa. Dodaje tez przyprawe z Bliskiego Wschodu, zaatar o ktorej kiedys pisala Gospodyni.
elapa,
dziękuję 🙂
Latem, zeszłego roku, łąka nadrzeczna. Siedział na studni lub na ogrodzeniu wokół niej. To świetny punkt obserwacyjny. Stamtąd nawoływał, przez kilka dni, dziewczyny. Nie wiem jaki był efekt tych starań, ja na pewno nie mogłam skupić się na pracy. Przystojniak, kolorowy, wolny ptak. Czy to już zauroczenie? Nie wiem.
https://photos.app.goo.gl/vWf85oBmxtFhVCNq9
„…orły, sokoły, bażanty – gdzie te franty?!” – jak śpiewała Danuta Rinn 😉
Ładny. A samiczki szare myszki takie niepozorne…
-3c, pochmurno.
Do wszelkich ryb , podawanych niemal w każdej postaci, polecam już od dawna za Echidną zresztą, cytryny kiszone. Ja kiszę zazwyczaj 3 na raz – bo tyle mieści mi się dość mocno upchanych w słoiku po jakiejś komercjalnej kiszonce – taki słoik-beczułka, według tego przepisu. Nie, soli wcale nie jest za dużo! Nie dodaję cynamonu, tylko przyprawy jak do kiszenia ogórków, bez kopru (bo zazwyczaj nie mam). Olga poleca je w szerokim zakresie, ale ja polecam szczególnie do ryb, bo sama tylko do ryb je używałam. Teraz przeczytałam, do czego można jeszcze…
https://www.olgasmile.com/kiszone-cytryny.html
https://photos.app.goo.gl/mTsTdRSGgSKjSdZZA
Zasięg występowania bażantów obejmuje ledwo-ledwo moje „okoliczności przyrody”, ale nigdy mi się nie zdarzyło widzieć tego ptaka tutaj. W Polsce południowej – dosyć często.
Ładny i ciekawy ptaszek! Ale co to za cudo?
Bażant, Małgosiu. Jest ich jeszcze trochę na łąkach koło mojego biura. Pan bażant.
„Do dzisiaj nie wiadomo, kim była pierwsza szpieżka w USA”.
Wiecie, o co chodzi? To jeden z następnych absurdów językowych, wygenerowanych przez politycznie poprawnych językoznawców (???).
Bażąnty często widywałam na polach, zwłaszcza po żniwach, biegały (bo one tak podskakują wdzięcznie) po ścierniskach, wyjadając zboże z pozostawionych kłosów.
Zawsze też w okolicy świąt było polowanie na nie… to już bardzo nieładnie wyglądało, ale było częścią rytuału przedśœiątecznego.
Ja mieszczuch niewiele widzę.
Miałam tydzień w wnukiem, różnie bywało szczególnie że ostatnie dwa dni nie nadawały się na spacery, a dzisiaj szczególnie wichura i deszcz, a nawet złapał mnie grad.
Na obiad dorsz w pomidorach.
-11c, słońce
Dzień nadaje się na spacer, ale jam leniwa. Praca na budowie naprzeciwko (prawie, lekko w lewo) wre! Myślałam, że im szybciej pójdzie, ale przez parę tygodni prace stały.
Niestety, nie widziałam nigdy bażanta w naturze. Zazdroszczę więc Asi, że może je czasem oglądać. Czytałam, że istnieją hodowle tych ptaków. Pamiętam też, że na jednym ze zjazdów u Żaby przygotowane były pieczone bażanty, pewnie właśnie z takiej hodowli.
Ostatnie dni były trudne w całej Polsce, huraganowe wiatry dokuczały. Ale już uspokoiło się.
U mnie też na obiad były ryby – smażony mintaj i surówka z kiszonej kapusty. Kiszona kapusta dobrze nadaje się do zamrożenia. Mrożenie nie zmienia jej smaku ani konsystencji, więc nie zdarza mi się już wyrzucać jakichś zepsutych resztek kapuścianych.
Jak po każdej podróży, powtórzę z wielkim przekonaniem:
wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!
Kiedy po pokonaniu 4780 km wjechaliśmy nareszcie do Polski i Osobisty Bardzo Spolonizowany Wędkarz rzekł „Jak to dobrze, że nareszcie jesteśmy w Polsce” to z jednej strony serce podskoczyło mi do gardła, a z drugiej uznałam, że alainowa miłość do drugiej ojczyzny bywa ślepa i jednocześnie ma jakiś nieodparty urok 🙂
Co do hodowli bażantów to Krystyna doczytała słusznie i z racją. Hodowle te służą przede wszystkim myśliwym, a przy okazji też restauratorom proponującym bażancie mięso w swoich jadłospisach.:
http://www.ptakiozdobne.pl/406_Hodowla_Bazantow.html
Małe miasteczko w Austrii, gdzie zatrzymaliśmy się na nocleg. Drobny spacer, by rozprostować nogi po długiej, samochodowej podróży. Na trasie spaceru wiata z przystankiem autobusowym, na ławeczce taka postać:
https://photos.app.goo.gl/XrcxtbjyBFF5rrMJ9
Czyż nie jest to sympatyczny pomysł? Zawsze ktoś towarzyszy mi w oczekiwaniu na autobus 🙂
Już -17c i tendencja w dół…
Fajny taki ktoś na ławce, pod warunkiem, że nie zabiera miejsca ewentualnemu pasażerowi – w Polsce często ławki są pełne 😉
Jeszcze światełka kolorowe i choinka na Rynku, łyżwiarze pomimo słupka rtęci w dół cały czas dopisują (godz.19:15)
https://www.cityofkingston.ca/explore/webcams/springer-market-square
Dzień dobry 🙂
kawa
osobista pani bażantowa z ogrodu . Jest stadko, około 6 sztuk, które stale przesiaduje koło karmnika 🙂
Bardzo ładna pani bażantowa.
Byłam na spacerze z kijkami, towarzyszyło nam piękne słońce a lekki mrozek uchronił nas od błota. Niestety już się chmurzy.
-23c, słońce.
Przyłap, Irek, pana bażanta – oni są dekoracyjni 😉
Moja kompletnie opadła z liści bogenvillea zaczyna się powoli ulistniać – co parę lat tak ma, że zrzuca liście kompletnie i wdziewa nowe. Wbrew naturze (bo to powojowate raczej) zrobiłam z niej drzewko, może w ten sposób protestuje? Ma już około 30 lat…
Mamy na Ursynowie ulicę Przy Bażantarni, której nazwa pochodzi od bażantarni wybudowanej za czasów Jana III Sobieskiego. Dzisiaj w tym miejscu stoi Pałac Natoliński, wybudowany pod koniec XVIII wieku. Pałac i otaczający go park zwiedzałyśmy swego czasu z Koleżankami Warszawiankami.
I jeszcze o podróżach i kulinariach
Jako łasuch pierogowo-makaronowy w trakcie naszej powrotnej podróży do Polski i krótkiego przystanku we Włoszech nie mogłam odmówić sobie przyjemności zamówienia na kolację lokalnej specjalności. We Włoszech każdy region, a nawet każde miasto ma swoje odmiany pierogów i makaronów. Brescia, gdzie zatrzymaliśmy się na nocleg słynie z casoncelli alla bresciana. Cierpliwi, którzy obejrzą poniższy filmik do końca zauważą ciekawy sposób zlepiania tychże pierogów: https://www.youtube.com/watch?v=TRGeqOyfp0s
Bergamo leżące zaledwie 100 km od Brescii ma swoją wersję casoncelli z farszem mięsnym.
Nasz ostatni przystanek w niewielkim austriackim miasteczku zakończył się ucztą pt. talerz spaetzli z masłem i parmezanem 🙂 Ech, te kulinarne słabości….
Dla chętnych fotograficzne sprawozdanie z ostatniego etapu naszej eskapady:
https://photos.app.goo.gl/qiJrB1bsQ4vtHmJp8
Popijając herbatę z bergamotką… a te góry to gdzie dokładnie?
Ostatnio siedzę w Himalajach 😉
Bażancica w Irkowym ogrodzie prześliczna, a zobaczyć całe stadko to nadzwyczajna przyjemność.
Danuśka,
bardzo długa/ kilometrowo/ była ta Wasza podróż. I pogoda dość dobra.
Piękne okolice i obiekty.
Dziś udało mi się obejrzeć wschód słońca w pełnej krasie, bo rano byłam w Gdyni, a niebo było bezchmurne. Słońce wyłoniło z wód zatoki. Wcale nie było tak wcześnie, bo ok. 8.30. Asia, która musi być rano w pracy, ma okazję do podziwiania takich wschodów słońca albo ciekawych chmur.
To nieprawda, że starsi budzą się bardzo wcześnie.
Bugenwile widuję w kwiaciarniach tylko wiosną i latem, jako niewielkie rośliny doniczkowe. Nie ma ich w postaci pnącej, niestety, nie ten klimat.
Prawie jak uszka – ten kucharz używa sporo gadżetów, na które kiedyś miałam ochotę (np. do rozwałkowania ciasta), ale doszłam do wniosku, że za rzadko robię pierogi, jeszcze rzadziej uszka – i dla dwóch osób zazwyczaj… Czyli nie ma potrzeby na jeszcze jeden rzadko używany gadżet.
Co do bogenvilli – powinnam ją zwyczajnie powiesić w koszyku, żeby zwisała, a ja ją zmusiłam do tego, żeby robiła za drzewko. Podparłam kijem, przywiązywałam – i nie miała wyboru 😉
Jest wysoka, jakieś 130cm. Kilka razy mi kwitła, ale niechętnie – za mało śœiatła słonecznego. Oprócz tej mam jeszcze jedną, mały krzaczek w doniczce. W krajach, gdzie rosną sobie dziko, zawsze zwisają z jakichś skał albo płotów.., to nie jest roślina pnąca.
https://photos.app.goo.gl/MHkszMMRZo3ttnqPA
Alicjo,
poczytałam i pooglądałam bogenwille. Rzeczywiście potrzebują dużo światła. A w domu, wiadomo, różnie z tym bywa. Ale piszesz, że Twoja roślina ma już nowe listki, więc może znów zakwitnie.
Sposób lepienia pierogów z filmiku od Danuśki faktycznie podobny do lepienia uszek. Bez gadżetów można się obejść .
Zaciekawiło mnie ciasto – nie dość, że jajka, to jeszcze dodatek osobny żółtek 😯
Ja, za blogowymi podpowiedziami dodaję (oprócz jajka i wody „ile weźmie”) 2 łyżki oliwy i to jest najbardziej delikatne i najbardziej łatwe ciasto do rozwałkowania.
Kiedyś dodawałam wrzątek, też ciasto było miękkie, ale wymagało wyrabiania dość solidnego, nie licząc tego, że ciężko się rozwałkowywało.
Jak na złość – ja w domu mam pełno kaktusowatych, też wymagających światła, ale one dają sobie radę całkiem dobrze. Niestety, bogenvillea potrzebuje solidnego naświetlenia praktycznie przez cały dzień, a u mnie ma z doskoku 🙁
Mam w doniczce krzakowate, jedną dałam Wojtkowi z Ottawy, on ma jeden bardzo oszklony pokój – werandę jakby, więc zobaczę, jak to u niego się będzie rozwijało. Na szczęście kwiat znosi suszę bardzo dobrze (to roślina ciepłych krajów, także pustynnawych), więc jak Wojtek zapomni podlać, to się może obroni? 😉
Dzisiaj na obiad była kaszanka, znakomita jak zwykle.
Krystyno-tak, nasza podróż była długa i bardzo różnorodna.. Zrobiliśmy w sumie 5780 km, a nie jak omyłkowo podałam wyżej 4780 km.
Alicjo-te góry to Alpy Wschodnie, fantastyczne widoki pomiędzy Włochami i Austrią, pięknie po obu stronach granicy.
Na kontynent amerykański to średnia podróż, ale na pewno o wiele bardziej wypasiona wszelkimi okolicznościami. Tutaj jedziesz 1000km i ze trzy miasta miniesz, zresztą prawie takie same…
„Okoliczności przyrody” natomiast zmasowane są na zachodzie kontynentu i jest na co patrzeć! Skala też olbrzymia.
Dzień dobry 🙂
kawa
Mamy dwie bougainvillea’e w ogrodzie. Od lat. Rosną jak opętane i stale muszę podcinać. Jedna ma purpurowe kwiaty (po przesadzeniu w inne miejsce próbuję nauczyć roślinkę by rosła jak krzew), druga złocisto-pomarańczowe – ta pnie się po kracie odgradzającej części ogrodu. Różnią się również kolorem liści. Jedna ma ciemno zielone, druga zielono-żółte. Bardzo ozdobne lecz posiadają feler – długie i ostre kolce. Trzeba szalenie uważać podczas przycinania.
Poniższy filmik prezentuje różnorodność kolorów bougainvillea:
https://www.youtube.com/watch?v=5m-T5SfzNr4
Pierogi, ciasto na pierogi… Od lat komponuję ciasto jedynie z dwóch składników: mąki i jajek. Proporcje – na 100 gram mąki jedno jajko. Ponieważ używam włoskiej maszynki do robienie klusek nie muszę wałkować. Mieszam jedynie składniki tak by zlepiły się, po czym maszynka wyrabia i jednocześnie wałkuje ciasto. Grubość ciasta ustawiam w zależności od nadzienia – pierogi z jagodami (borówkami amerykańskimi) wymagają ciasta nieco grubszego, inne nadzienia cieńszego. A gdy zostanie nieco ciasta robię kluski wstążki. Suszę i przechowuję w szczelnym pudełku. Te cienkie doskonałe do rosołu, te grubsze do różnych sosów i warzyw serwowanych jako drugie danie.
I jeszcze jeden plus – wygląd. Ciasto jest złocisto-żółte i delikatne.
Danuśka – wspaniała wyprawa, cudowne widoki, a i kulinarne smakołyki niewątpliwie stanowiły dodatkową atrakcję.
Pytanko – z jakiegoż to powodu nosorożec wisi nad uliczką. Ku rozrywce, czy też jako…????
-17c, słońce
Czyli 5 jaj na pół kg mąki? Hm. Trzeba by spróbować takiego ciasta pierogowego. Nie wiem skąd mi w głowie, że im więcej jajek, tym twardsze ciasto, a tu Echidna pisze, że delikatne. trza spróbować!
Chociaż dla mnie ciasto pierogowe to tylko opakowanie dla nadzienia.
Mam trochę zamrożonego – zrobię uszka, jak Młode przylecą w lutym.
Właśnie porównałam terytoria Europy (jako kontynentu) z Kanadą – Prawie równo, tzn. 10.2 mln km kwadratowych Europa, 9.9 mln km kw. Kanada. No ale góruje nad nami Rosja ze swoimi 17.1 km kwadratowymi… Tam by pojeździł! Żeby tylko drogi były…
Co gotujemy?
Przy okazji…
https://www.youtube.com/watch?v=BlW8rblRbMw
Pieczemy polędwiczkę indyczą.
Dzień dobry 🙂
kawa
Echidno-nosorożec wisi z jednej strony ku rozrywce, a z drugiej z przesłaniem o tym, że tkwi w nas wielka siła zatem realizujmy konsekwentnie nasze cele i zamierzenia. Podobają mi się takie niebanalne pomysły w różnych miastach. Uważam, że to dużo ciekawsze i inspirujące niż budowanie kolejnych pomników ku czci.
Danusiu, wygląda na to , że miałaś bardzo miłą podróż. Marzy mi się taka z kilkoma głównymi celami a reszta co wpadnie z przesuwania palca po mapie. Nie wiem kiedy to będzie możliwe bo to wymaga braku ograniczeń czasu, na razie tego brak.
Zawsze zachwycają mnie na Twoich zdjęciach te zachodnie miasteczka. Wiem , że ich wygląd wywodzi się z tego, że są budowane z kamienia, który jest trwały, a nie z drewna, które królowało u nas, że wojny je oszczędziły. A poza tym lubię miejscowości zaplanowane, z polskich miast podoba mi się Zamość
-9c, wieje + pada śnieg od północy (8:35 rano teraz) = zamieć na cztery fajerki 🙁
Sąsiad z malutkim terrierem (Jack Russel, wykapany Rumik Nisi!) wraca ze spaceru – dzielny piesek zapada się w tym śniegu, ale radzi sobie 😉
Służby ledwie nadążąją za usuwaniem śniegu z drogi, a padać ma podobno cały dzień. Zawodowcy twierdzą, że czeka nas ok. pół metra śniegu.
Dzisiaj chyba rozgrzewająca zupa dyniowa z ryżem, bo aż się prosi o michę zupy…
Sprzed chwili:
https://photos.app.goo.gl/QR9LFDM2STj7ALiV7
Moja Bogenvillea z nowymi listkami (jeszcze rosną!) – ptaszki z Cepelii na Starym Rynku w Warszawie 😉
https://photos.app.goo.gl/acvtqtXE5JVvDzsL6
Nad Warszawą przeszedł rano szkwał śnieżny. Mocno sypało , wiało i grzmiało! Ale temperatura jest dodatnia, bardzo silny wiatr ją obniża. To co było u nas rano teraz na radarach jest już na południu poniżej Krakowa.
U nas wiatr 56km/g
Śnieg ma padać do mniej więcej 22-giej, czyli czeka nas jeszcze trochę białego puchu.
Pogoda typowo kanapowa 😉
A na rynku „zambonie” usuwają śnieg z lodowiska… kto by się pokusił na łyżwy w takich warunkach? Czytam, że w Polsce wieje okrutnie. Ano, zima! Chociaż grzmotów w zimie nie lubię. Tutaj zdarzyło się to parę razy – tym razem to zwyczajny zimowy sztorm, jak mawiają nasi.
15:39
Maksymalne porywy wiatru w poniedziałek w wybranych punktach:
Śnieżka 194 km na godz.
Petrobaltic Beta 130 km na godz.
Kasprowy Wierch 108 km na godz.
Racibórz 106 km na godz.
Ustka i Łeba 97 km na godz.
Hel i Warszawa — Okęcie 94 km na godz.
Port Lotniczy Wrocław-Strachowice 91 km na godz.
Toć mówiłam Alicjo, że mocno wiało, dostaliśmy alerty esemesowe z tego powodu. Na Śnieżce to chyba zawsze urywa głowę.
Małgosiu-tak, to prawda, nasza podróż była sympatyczna. Najważniejsze w takiej samochodowej eskapadzie jest to, że można improwizować i robić różne skoki w boki, że zacytuję Ewę. Na dodatek emeryci nie są ograniczeni terminami urlopu i mogą wrócić do domu, kiedy dusza zapragnie. A dusza( i ciało też!) w pewnym momencie chce już jednak wracać do domu, bo własne łóżko jednak najwygodniejsze 🙂 Mieliśmy w tej włóczędze trochę poumawianych wizyt i oczywiście obowiązkowy, świąteczny pobyt u rodziny, ale poza tym często planowaliśmy noclegi z dnia na dzień. O tej porze roku w pensjonatach, hotelach czy też wakacyjnych mieszkaniach pustki i każdy gość witany jest z wielką serdecznością.
Czytam z przerwami „Kuchnię towarzyską i uczuciową” Andy Rottenberg i przyjaciół. To chyba Salsa polecała tę książkę za co jestem bardzo wdzięczna. Jest to rodzaj lektury, którą można przerwać w każdej chwili nawet na kilka czy kilkanaście dni i znowu do niej powrócić. Dzisiaj czytałam opowieść o cykorii Olgi Tokarczuk:
”
Co jadła Persefona w Podziemiu
Moim ulubionym warzywem jest cykoria. Jej łacińska nazwa Cichorium musi mieć coś wspólnego z ciszą, jaka panuje w katakumbach świata. Pamiętam, jak dawno temu, kiedy nie można było jej kupić w sklepie, dziadkowie hodowali ją w skrzynkach z piaskiem. Ta fantastyczna, tajemnicza i jakby chtoniczna roślina musiała rosnąć w ciemnościach, żeby nie zazieleniły się jej białe mięsiste liście( wtedy stawały się gorzkie). Schodziło się na zbiory do piwnicy z nożem, co już samo w sobie było podniecające, i wracało z koszyczkiem pięknych białożółtych smakowitych łodyg…..”
Olga Tokarczuk podaje dwa przepisy na Persefonę 🙂 na ciepło -blanszowana w sosie z gorgonzoli i na zimno czyli sałatka z dodatkiem jajek na twardo, jabłka, mandarynek i majonezu.
Anda Rottenberg przypomina przy okazji łódeczki z liści cykorii, które można wypełnić różnymi pastami.
Też lubię cykorię, a zima to czas serwowanie tego warzywa.
No właśnie Danusiu, myślałam właśnie o takiej włóczędze pisząc powyżej.
Też podobają mi się takie włóczęgi.
U nas wiało i lało w nocy i rano. Ok. dziewiątej mieliśmy śnieżycę z zadymką, a od jedenastej uspokoiło się i wypogodziło, wyszło słońce i śweciło do piętnastej.
Dzisiaj blue monday. Styczeń, środek zimy, a ja kupiłam sandały .
Uroki podróżowania po Europie versus inne kontynenty – zmasowana ilość różnorodnych wrażeń na kilometr 😉
O, Danusiu, też przeglądam tą samą książkę 🙂
Asiu-sandały kupione w styczniu wróżą wczesne lato 😉
Alicjo-czasem nawet trzeba sobie te wrażenia dawkować 🙂
Małgosiu-pamiętałam, że też zamówiłaś tę książkę!
Jeden z naszych francuskich kolegów jest abnegatem ubraniowym, zupełnie nie zwraca na to, co na siebie wkłada. Co ciekawe jego żona absolutnie nie interesuje się tym, jak małżonek jest ubrany, a to chyba dosyć rzadkie zjawisko. Któregoś dnia pojechaliśmy wspólnie na zakupy do piwnicy win, na dworze było ok. 5 stopni.
Kolega wystąpił w swetrze oraz w klapkach założonych na gołe stopy. No cóż, widać zahartowany 🙂
Przy okazji wspomnę, że Philippe uwielbia gotować i jest wyśmienitym kucharzem.
Może dlatego żona nie zauważa jego stroju 🙂
Takiego abnegata to ja mam w domu. Dawno przestałam reagować, czasem tylko kupię jakiś podkoszulek, a jakiś wyrzucę… Swetrów nie nosi, bo go „gryzą”, choćby były zrobione z delikatnej wełny. Nie robię więc, bo sama musiałabym je nosić.
Akcja odśnieżanie w toku…
https://photos.app.goo.gl/VQooz4BRvgtv3TWj7
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku – piękna kawa. 😀
Kto malował ten obraz?
Asiu, Bartosz Frączek
http://www.arte-optima.com/pl/16-bartosz-fraczek
-11c, słońce
Wtorek, 18 stycznia,
Imieniny:
Beatrycze, Bogumił i Krystyna
Obchodzimy:
Dzień Kubusia Puchatka (Winnie the Pooh)
Obraz picassowaty (okres niebieski), a trochę gauginowski 😉 Zaproponowano naleśniki – zażyczyłam sobie szpinaku, potrzebny do nadzienia.
Ha! To musi być bombowe kalorycznie… nie mam mielonego mięsa.
https://www.ofeminin.pl/kuchnia/zapiekane-nalesniki-po-meksykansku-duzo-sera-i-pysznego-sosu/9ffleyl
…oraz tradycja zimowa J.
https://photos.app.goo.gl/k56rV4FzndpwH75w6
Dzień dobry, skoro świt podrzucam link na poprawę humoru życząc miłego dnia 🙂 (przy okazji warto zajrzeć do ciekawych blogów)
https://www.vogue.pl/a/self-care-weekend-dania-ktore-poprawiaja-humor
Różne rzeczy poprawiają humor, a dobra kuchnia na pewno do nich należy 🙂
Dzisiaj w Warszawie ostatni dzień niezwykłej wystawy dzieł Van Gogha, a uczestnictwo w takim wydarzeniu z całą pewnością też dobrze wpływa na morale: https://wystawavangogh.pl/index.php/galeria/
Trochę sobie pluję w brodę, iż przegapiłam tę wystawę, a można było ją obejrzeć już od października. Na pocieszenie popołudniowa herbata:
https://a.allegroimg.com/s1024/0c0717/9a1f1ea846fb9cb0224c072700cc
Jako, że wczoraj na Mazowszu świeciło słońce wybraliśmy się na spacer w nadbużańskie okolice. Na rozgrzewający obiad wstąpiliśmy do” Złotego Okonia” w Serocku. Obiad przypominał trochę polską Wigilię, bo składał się z barszczu z uszkami i smażonych ryb. Uznaliśmy jednogłośnie, iż taki zestaw smakuje nie tylko 24 grudnia 🙂
Jeszcze w kwestii serwowania ryb-świetnie gotujący kolega, o którym wspominałam przedwczoraj podał nam któregoś wieczoru na kolację sandacza w sosie holenderskim. Sandacz był z własnych połowów(wyjęty z zamrażalnika), ugotowany na parze i polany sosem holenderskim. Delicja!
Rzeczywiście taki zestaw obiadowy można by jeść częściej ( gdyby nie te uszka). U mnie dziś był obiad mało wyszukany makaron z białym serem.
Salso,
ciekawe i dość łatwe w wykonaniu są te przepisy. Podrzucaj nam takie ciekawostki.
Danuśka,
chyba wspominałaś już kiedyś o ” Złotym okoniu”, a może o ” Złotym Linie”, bo te złote ryby firmują zdaje się niejedną restaurację. Co oczywiście w niczym nie przeszkadza, a bywalcy wiedzą, gdzie znaleźć każdą z nich.
A co do wystawy, to chyba dobrze zrozumiałam, że to wystawa multimedialna i oryginalnych obrazów na niej nie ma. Nie wiem, czy podobałaby mi się taka forma eksponowania obrazów. Wydaje się efektowna, ale ja lubię patrzeć na obraz z bliska/ na ile jest to możliwe/, oglądać fakturę, ślady pędzla. To jest materia, której dotykał twórca. Oryginał ma konkretne wymiary, a te wielkie formy to zupełnie coś innego. Ciekawa byłabym opinii osoby, która tam była.
Ale oryginały można zobaczyć w Amsterdamie.
Bylam w muzeum Van Gogha w Amsterdamie chyba cztery lata temu. Duzo bylo jego autoportretow, Nie mial pieniedzy aby placic osobom ktore by mu pozowaly to malowal siebie. Tak jak napisala Krystyna ja tez lubie ogladac obrazy z bliska .
Też byłam w muzeum Van Gogha w Amsterdamie, oglądałam w Muzeum Orsay, National Gallery w Londynie, ale to wszystko dawno temu.
Jutro wybieram się na wystawę Caravaggia na Zamku Królewskim
Krystyno-w Serocku są dwie rybne restauracje „Złoty Okoń” oraz „Złoty Lin”, częściej zaglądamy do tej drugiej, bo jest bliżej nas. Lubimy ją szczególnie w lecie, bo ma bardzo przyjemny ogródek. „Złoty Okoń” ma natomiast tę zaletę, że działa przy nim sklep rybny i można przy okazji kupić świeżą lub wędzoną słodkowodną rybę, bo takie są tam głównie w sprzedaży. Obydwie restauracje mają bardzo podobne menu.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku-czekałam dzisiaj na taką właśnie kawę. Dzięki, jesteś niezawodny 🙂
Dla Małgosi oraz dla wszystkich innych osób interesujących się malarstwem:
https://www.youtube.com/watch?v=7jfAo_8q9rs
Irku, zawsze na temat.
Danusiu, idę właśnie to oglądać 🙂
Irek jak zwykle na temat i pięknie.
Wróciłam. Na wystawie tak naprawdę są dwa autentyczne obrazy Caravaggia Narcyz i Chłopiec gryziony przez jaszczurkę ( trzeba dobrze się przyjrzeć by ją dojrzeć). Reszta to obrazy jego naśladowców. I chociaż cały Zamek można obejść ze słuchawkami na uszach, tu były dość obszerne opisy przy obrazach, co powodowało , że stadko stało przy obrazie i zawzięcie czytało zasłaniając często samo dzieło. Ludzi było sporo, jak się coś przeoczyło, albo chciało „dooglądać” to niestety nie można się było cofnąć , było to ostro pilnowane. Ogólnie warto to zobaczyć , rzeczywiście gra światłem u Caravaggia i jego naśladowców jest bardzo charakterystyczna.
Różne dziwne rzeczy słyszałam ostatnio lecz dzisiejszy „kwiatek” przebił je chyba.
Na moje pytanie o urząd działający w jednej z dzielnic Warszawy usłyszałam zdumiewającą odpowiedź: „Urząd jest chwilowo permanentnie zamknięty”.
Strzeżcie się!!! Chwilowo permanentnego zamknięcia! Gdziekolwiek by ono nie było.
Małgosiu-z racji mojego dzisiejszego planu dnia nie byłam pewna, o której godzinie uda mi się dotrzeć na wystawę, ale też byłam i rozglądałam bacznie dookoła sprawdzając, czy Cię dojrzę. Niestety nie było nam pisane się spotkać 🙁
Moje wrażenia podobne, przy okazji podrzucam ciekawostkę na temat Caravaggia:
https://photos.app.goo.gl/rNYDoLTA48rNt49h7
Echidno-kiedy uporasz się z urzędami chwilowo permanentnie zamkniętymi to daj znak życia, bo może uda nam się jakoś spotkać?
Danusiu, ja tam byłam od 12 do 13. Szkoda, że nie zadzwoniłaś.
Małgosiu-Ty wchodziłaś, a ja wychodziłam. Nie dzwoniłam, bo miałam niewiele czasu, ale co się odwlecze to nie uciecze 🙂
U mnie w domu wisi obrazek Caravaggia, sliczny chlopiec ze skrzydelkami i caly na golasa. Na orginal nie mialam pieniedzy, nie byl tez do sprzedazy ale kupilam magnet i wisi na lodowce. Chyba go kupilam w Berlinie lub w Poczdamie. Orginal widzialam.
Na kolacje byl borek kupiony u Turka na targu. Czy borek jet tez w sprzedazy w Polsce ?
Elapa,
sama nazwa nic mi nie mówi i nie kojarzy się kulinarnie. Może jakiś opis pomoże w rozszyfrowaniu co to w ogóle jest.
Danuśka,
Twój link z 9.39 pozwolił mi spokojnie obejrzeć choć wycinek wystawy. Takie oglądanie lubię, choć wolę oczywiście na żywo. Tak jak pisała Małgosia, przy obrazach widać tabliczki z dość długimi opisami. Z jednej strony to jest dobre, ale wnikliwi oglądający i czytający trochę blokują dostęp do dzieła.
Może to ten borek
https://www.pyszne.pl/foodwiki/turcja/borek/
Okazuje się, że dziś jest święto bigosu. Czego to ludzie nie wymyślą, ale skoro inne potrawy mają swój dzień, to dlaczego bigos ma nie mieć.
W tym sezonie jesienno- zimowym bigos gotowałam raz i już nie mam nic w zapasie. Na razie rodzina nie dopomina się o powtórkę. Bigos lubię, ale rzadko i w małej ilości. Robię go ” na bogato”, więc nie jest lekkostrawny.
Tu mały cytat: ” Dawniej wyróżniano kilka rodzajów bigosu. Litewski – z winnymi i kwaśnymi jabłkami, hultajski z olbrzymią ilością mięsa i słoniny, węgierski- z ostrą papryką i dużą ilością śmietany oraz myśliwski, który miał w składzie dziczyznę, a dokładnie sarninę bądź zająca, a także jagody jałowca. Co ciekawe, w zależności od regionu w Polsce bigos zagęszczano chlebem razowym, a w niektórych miejscach dodawano kwas buraczany albo stosowano mieszaninę słodkiej i kwaśnej kapusty”.
Teraz nie wiadomo, czego można spodziewać się pod nazwą bigosu. Często jest to kapusta/ bywa, że słodka/ z kawałkami mięsa czy kiełbasy i przecierem pomidorowym. I to nieraz jest bardzo smaczne, tyle że nie powinno nazywać się bigosem.
Przez wiele lat nie dodawałam do bigosu przecieru pomidorowego i krzywiłam się na taki pomysł. Potem pogląd na ten temat zmienił mi się / nie wiem dlaczego/ i teraz dodaję trochę przecieru.
A dziś na obiad były smażone wątróbki drobiowe. Nie miałam żadnych kwaśnych owoców, więc nie mogłam z niedawnej podpowiedzi Danuśki, ale dodałam kawałki jabłek i cebulę.
Malgosiu, cos w tym stylu. U nas borek wyglada jak duzy nalesnik , farsz z wolowiny, kurczaka, jarzyny i dobrz doprawione. Ciasto jest troche inne jak na nalesniki i u nas skladane na pol. Dzisiaj kupilam pikantny to mialam ogien w buzi. Od kilku lat na targu sa trzy stoiska z borkiem.
Burek czy też byrek, börek, boereg przywołał miłe wspomnienia z naszych ostatnich wakacji spędzanych w Chorwacji. Przez kilka dni mieszkaliśmy niedaleko centrum miasteczka, w tym blisko piekarni. Wizyty w tym sklepie to była czysta przyjemność. Burek występował w różnych odmianach, z różnymi farszami. Najbardziej smakował mi ten ze szpinakiem i białym, lokalnym, lekko kwaskowym serem. Tu więcej o tej przekąsce, czy też daniu, jako że burek można spokojnie zjeść na śniadanie, obiad i kolację 🙂
https://krytykakulinarna.com/burek-byrek-borek-przepis/
Ci którzy kochają Grecję i grecką kuchnię na pewno jedli tamtejszy burek np. w wersji ze szpinakiem i fetą czyli snakopitę.
Elapa-tak, burek jest w sprzedaży w Polsce. Właśnie znalazłam bałkańską piekarnię w Warszawie, która oferuje ten przysmak; https://tiny.pl/9jq1n
Krystyno-co do bigosu to nie dodaję doń przecieru pomidorowego, ale lubię też taką wersję. Zawsze ilekroć jesteśmy we Francji to rozmawiamy z różnymi znajomymi o polskim bigosie. Osobisty Wędkarz wychwala to nasze danie pod niebiosa i powtarza, że jego alzacka wersja „może się schować”. Poniżej choucroute czyli bigos w wersji francuskiej, który jedynie przypominam, bo bywał już prezentowany na blogu:
https://easytrucs.com/wp-content/uploads/2020/12/Choucroute-garnie-alsacienne.jpg
Dzień dobry 🙂
kawa
Przyznam sie, ze wole choucroute w wersji francuskiej. Pierwszy raz jadlam ja bardzo dawno temu w Alzacji. Jak zobaczylam ta gore miesa i wedlin to az mnie zatkalo. U mnie w domu to sie szukalo miesa w kapuscie a tu bylo na odwrot.
Muszę przyznać, że ten choucroute budzi moje przerażenie, chyba , że to porcja dla 10 osób. Zdecydowanie bardziej lubię małe porcje, wtedy jest szansa na deser 🙂
Mnie też taka porcja odbiera apetyt. Ale nawet jeśli to danie dla wielu osób, to zastanawiam się, w jaki sposób to jeść – kroić po kawałku ? No ale to nie nasze zmartwienie.
Danuśka,
skoro Osobisty Wędkarz tak polubił bigos, to oznacza, że jadł go w naprawdę dobrym wykonaniu.
Zainteresowani mogą zajrzeć do karmnika w Suwałkach :https://worldcam.live/pl/webcam/budkalegowa2
Od wczoraj panuje tam niesamowity ruch, co oznacza, że zapanowała prawdziwa zima. Zaglądam tam często i przeważnie było tam pustawo, przylatywały od czasu do czasu sikorki. Wczoraj widziałam mazurki, zięby, grubodzioby, dzwońce.
Teraz dach karmnika pokryty jest śniegiem, ale i tak widać, że wykonany jest w ładnym stylu” suwalskim”.
W ubiegłych latach można było oglądać na żywo karmniki na Podkarpaciu, z lepiej ustawioną kamerą, ale tej zimy nie ma do nich dostępu. Tam przylatywały też drapieżniki, więc ptaki, których nie mam okazji oglądać z bliska.
Irkowi dziękuję za kawę dla babci i przypomnienie o tym dniu. Od ubiegłego roku z wiadomych względów nie ma żadnych spotkań okolicznościowych w przedszkolach. Ale w tym roku rodzice, a od nich dziadkowie, otrzymali filmiki z występów dzieci. Dobre i to, choć to tylko namiastka.
Dziewczyny-ten francuski bigos na internetowym zdjęciu to półmisek dla kilku osób. Tym niemniej jest to rzeczywiście sporo mięsa i kiełbasy, które kroi się po kawałku.
Krystyno-dzięki za karmnik w Suwałkach, zajrzę tam jutro rano.
-17c (było -24 rano)
Góra jedzenia! Mnie się podoba – biorę co chcę i ile chcę 😉 Żeberka…
Jacek Nieżychowski, nieżyjący już od dosyć dawna, ja go pamiętam z Silnej Grupy pod Wezwaniem, napisał „Kuchnię ziemiańską”. W niej stało, że w bigosie powinno być jak najwięcej mięsa i jak najróżniejsze gatunki, także dziczyzna, różne wędliny i tak dalej. Dawno nie robiłam bigosu, ale jak robię, to wielki gar 11 litrowy i gotuję przez parę dni, odstawiając „do zimnego”. Porcjuję i zamrażąm na końcu – wtedy jest najlepszy.
I tak to tez widze Alicjo – aczkolwiek kolokwiaknie.
Tzn, widze to wg pogladu mojej LP, bo ona ma swoje widzenie na te rzeczy. Problem w tym, ze ona nie akceptuje czegokolwiek pomidorowego w bigosie, a nawet kielbasianego. Tak to jest i moze nawet dobrze tak, bo rzeczywiscie, zwolennikow jej bigosu przybywa.
Raz tu, u nas, przed laty, jak byla uroczystosc w polskiej Misji Katolickiej, a byl biskup z Polski, to duzy gar naszego bigosu zostal wylaczony (chyba po gruntownej probie) z ogolnej puli dobroczynnej sfery, a wyladowal na stole dla scislejszego grona.
Pochwaly ktore wtedy uslyszala, grzeja jej serce do dzis.
A ja, wyznam tutaj, wyznam otwarcie, bo wiem ze ona tych stron nie czyta, wyznam, ze ja lubie nawet bigos na pomidorach.
dodatek pomidora czy trzech nie szkodzi bigosowi, moim zdaniem. Mnie się zdarzało dodać łyżkę czy dwie przecieru pomidorowego – i dobre to było.
Znane jest powiedzenie „narobić bigosu” – czyli zrobić zamieszanie 😉
Pepegor 🙂 🙂
jak wspominałam, też do niedawna zżymałam się na dodatek przecieru pomidorowego do bigosu. Uznawałam to za dziwactwo, bo w dawnych bigosach tego składnika nie było. Ale z niewiadomych powodów pogląd mi się zmienił i akcent pomidorowy jest mile widziany. Wydaje mi się, że bigos tylko z różnymi rodzajami mięs, bez kiełbasy, może mieć szlachetniejszy smak, ale teraz nie je się na co dzień tyle mięsa, żeby można było po trochu zamrażać je na potem z przeznaczeniem do bigosu, więc i pokrojona kiełbasa trafia do garnka.
A dziś ugotowałam z przeznaczeniem na jutro i pojutrze fasolkę po bretońsku. Obawiam się, że dosypałam zbyt dużo papryki słodkiej i wędzonej, ale do jutra potrawa się przegryzie.
Coś wesołego na wieczór: https://www.youtube.com/watch?v=l-gFO9PxOX4
-22c, dopiero 22-ga i łysy w pełni…
Wydaje mi się, że do bigosu na taką ilość jak ja robię, te 2-3 łyżki pasty pomidorowej (koncentratu) nie „spomidorują” smaku, a tylko go urozmaicą. Oraz ze 3-4 śliwki suszone. Mięso kupuję świeże i w ilościach, obsmażam na smalcu (jak mam, jak nie, to na oliwie) pokrajane w niewielkie kawałki i dodaję do kapusty zawsze trochę wołowiny, trochę wieprzowiny, karkówkę albo inny kawałek, koniecznie trochę boczku, no i różnej kiełbasy. Bywa, że w miarę codziennego podgotowywania przez kilka dni coś jeszcze dodaję. Dodatek czerwonego wina uszlachetnia smak! Ale to na końcu gotowania.
Moja znajoma „postarzała” bigos karmelem – nie powiem, żeby mi to tak posmakowało, żęby to zaadoptować… A przepis na bigos zbierałam po różnych znajomych i z czasem jest tam niemal wszystko 😉
Resztki drobiowego mięsa też mile widziane, w zasadzie każde mięso – oprócz ryby! Z przypraw – ziele, listek (ze trzy!), dyżurne… owszem, do bigosu pasuje grzybek suszony!
Lubię te rozmowy te nasze rozmowy o bigosie 🙂 Ile gospodyń/gospodarzy tyle sposobów na świetny bigos.
Jest też bigos rybny, jeśli to danie można w ogóle nazwać bigosem. Do przygotowania na pewno nie tylko w piątek:
https://niedzielnykucharz.pl/piatek-zapiekanka-z-dorsza-i-kapusty-karola-okrasy/
Przy okazji pytanie do frakcji niemieckiej- czy znacie i gotujecie Pfannfisch, o którym jest mowa w powyższym artykule?
Wtrącę oczywiście francuskie trzy grosze 🙂 i podrzucę pomysł na choucroute de la mer czyli bigos morski składający się z ryb, owoców morza i ugotowanej kiszonej kapusty:
https://img.cuisineaz.com/660×660/2017/09/11/i132306-choucroute-de-la-mer.jpeg
Lubię te nasze rozmowy…. 😳
Bigos morski, jak wspomina Danusia, zadziwił mnie wlasnie w restauracji w Paryżu. Dla mnie szok, natomiast mojemu mężowi oczy się rozmarzyly i pałaszował to danie z apetytem. Żałuję, że nie wykazuje takiego zapału do wegetariańskich dań…
…do moich wegetariańskich dań. No ale gdzie mi tam konkurować z paryską restauracją 😀
Jadlam raz bigos morski i przyznam sie zej bez apetytu. Bylismy zaproszeni do restauracji i spodziewalismy sie czegos innego.
A bigos zawijany w tortille by Wam smakował? Bo tak właśnie jedli go nasi meksykańscy goście. Całkowicie pominęli stojące w koszyczku pieczywo, a poprosili o tortille. Co kraj to obyczaj.
Salso-myślę, że by mi smakował. W tortille można zawinąć tyle różnych składników.
To może teraz czas na bigos wegetariański?
https://www.jadlonomia.com/przepisy/bigos-z-boczniakami/
-10, pochmurno, drobny śnieżek…
Jeśli jeszcze nie zamieszczałam – zamieszczam, bo z taką liryką ten Pan mi się nie kojarzył:
https://photos.app.goo.gl/hqhbKi8h2EUCxPr56
Od jakiegoś czasu chętniej niż zupę gulaszową robię zupę gulaszową rybną. Ostrą i bardzo gęstą:
https://photos.app.goo.gl/R2vVUWoskmgqJQjt7
Bigos bigosem, ale mamy karnawał i do kawy:
https://photos.app.goo.gl/DnKjNz4Tx2hgtTvU8
To nie moje dzieło, tylko dziewczyn i dziadka. 😀
Krystyno – lubię Vito Bambino i jego przeróbki znanych piosenek 🙂
Było dla ciała, to teraz dla duszy:
https://photos.app.goo.gl/NEN1ngkQNyTj3hbj9
Pepegorze, odległość była spora, ale ten brązowy pilnujący łupu to myszołów.
Asiu,
ależ ciekawe widoki miałaś. Myszołów coś upolował, a oprócz srok widzę też kruki. One żyją w parach i jeśli widzę jednego kruka, rozglądam się za drugim.
A ile tam saren. Śniegu jak na lekarstwo, u nas jest o wiele więcej.
Faworki już raz smażyłam, a wczoraj upiekłam znów keks, bo jutro wpadną na kawę młodzi z młodszym wnukiem. Starszy ma tym razem kwarantannę i musi siedzieć w domu do poniedziałku. Jeden z kolegów z równoległej klasy, z którą mają wspólne lekcje w-f . zachorował. A przed świętami sam chorował. Jak widać, w szkole bardzo łatwo się zarazić.
Góra faworków i ciekawe łowy fotograficzne Asiu. Masz oko!
Dzień dobry 🙂
kawa
Czas faworkowy nastał, Asia i Irek skutecznie zachęcają do ich jedzenia zdjęciami, a Krystyna pisze, że już smażyła. My byliśmy dzisiaj na ursynowskim targu, gdzie na stoiskach cukierniczych królowały właśnie faworki, ale się nie skusiliśmy. Mam nadzieję, że uda mi się umówić z Latoroślą na ich wspólne smażenie.
Asiu-Twoje zdjęcia obejrzałam z przyjemnością. Rzeczywiście, takie ilości saren nie zdarzają się zbyt często, nasz rekord to trzy jednocześnie w tym samym miejscu.
Irku-w ostatnich „Wysokich Obcasach” ciekawy artykuł o cebularzach i forszmaku lubelskim. Dowiedziałam się, że w Twoim mieście jest nawet Muzeum
Cebularza:
„W Regionalnym Muzeum Cebularza przy ulicy Szewskiej w Lublinie można poznać historię tego dumnego symbolu. Dowiecie się, jak to król Kazimierz Wielki zatrzymał się w domostwie Esterki, która nie miała czym go ugościć, więc przygotowała posiłek z tego, co było w domu, i wyszedł placek z cebulą i makiem.”
Tyle legenda, a jak było naprawdę tego nie wiemy, ale drożdżowy placek z cebulą jest bardzo smaczny, ostatni jadłam w listopadzie w Kazimierzu. Ciekawy jest również przedstawiony w artykule przepis na forszmak, To z kolei jest danie, którego nie znam i nigdy nie jadłam.
Poniżej link do artykułu, ale wydaje mi się, że cały tekst będzie dostępny tylko dla prenumeratorów:
https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,53667,28012366,cebularze-i-forszmak-przystawka-i-danie-glowne-sa-aromatyczne.html
To stadko liczy dziewięć sztuk. Codziennie pasą się na łące. Czasami przygląda się im lis.
Chruściki były i zniknęły, zostało kilka sztuk. Połowę dziewczyny zabrały do domu. Z pozostałej części połowę zaniosły wujkowi. Wyszły naprawdę wspaniałe, chrupiące, ale nie twarde.
https://youtu.be/pKHQZ349x0s
„Zakochałam się w czwartek niechcący”:
https://youtu.be/8FmwQfO2Jrg
https://youtu.be/odEg9O0vEbE
https://youtu.be/9o2sC5J9xB8
…tylko gile…
(plus wiele śladów żywiny wszelakiej… plus duże i małe z czworonogami swemi 🙂 )
nb – dobre wyszło, szybko wyszło! 😀
Mój numer 1 w wykonaniu Barbary Krafttówny i Bohdana Łazuki – ” Przeklnę cię” –
https://www.youtube.com/watch?v=LLs7ILmqLNU
Artystka dożyła pięknego wieku, a my nadal możemy jej słuchać.
a cappella,
gile to atrakcja ornitologiczna/ do mnie tej zimy nie przyleciały/, nie ich chyba zbyt wiele. Sernik imponujący !
Takie mokre okna po burzach śnieżnych też miałam. Nie było miło. A dziś na spacerze po bliskiej okolicy widziałam, ile szkód narobiły ostatnie wichury, sporo drzew, głównie sosen, jest złamanych albo wyrwanych z korzeniami. Ubiegłej zimy sosny łamały się pod naporem śniegu, teraz we znaki dały się wiatry.
Keksu została resztka, bo jedliśmy go z młodymi do kawy; trochę dałam im do domu plus pierniczki dla starszego wnuka.
Danuśka, cebularze i forszmak to naprawdę świetne dania. Z tym że tu trzeba uważać. Wiele lokali i sklepów pod tym hasłem sprzedaje różnej jakości produkty. Polecam pub ” Św. Michała” / świetny forszmak i flaki po lubelsku + 32 krany piw craftowych / . Cebularze najlepsze są świeże prosto z piekarni na ul. Furmańskiej 4 u Kuźmiuka .
Cebularze jadałam, nie wiem czy właściwe, ale forszmaku nie próbowałam.
Krystyna pisze o keksie, bardzo lubię to ciasto, chętnie bym zrobiła, ale małżonek na diecie. Z Rodziną też się nie podzielę. Wnuczka na kwarantannie, bo kolega klasy ma Covid (ona już po teście, ale nie ma jeszcze wyniku), wnuczek też bo opiekunka w przedszkolu ( dowiedzieli się przed chwilą, siedemdziesięcioro dzieci zostanie w domach). Wnuczka miała być zaszczepiona w grudniu, ale miała ospę. Teraz miała wyznaczony kolejny termin na 29-go, zobaczymy czy się uda.
Małgosiu,
keks ostatnio piekę, wiedząc, że sporą część oddam rodzinie. Dla dwojga to za dużo, a syn bardzo go lubi i chętnie zabiera. Fasolką po bretońsku też nie pogardził. Marzy mu się jeszcze metrowiec, który kiedyś piekłam, ale to naprawdę duże ciasto złożone z dwóch upieczonych w dłuższych blaszkach keksowych.
Nad rodzicami młodszych dzieci ciągle wisi widmo nieoczekiwanego zamknięcia placówki opiekuńczej lub kwarantanny. Starsze mogą zostać w domu same, ale maluchy nie. Starszy wnuk też miał być zaszczepiony, ale choroby stanęły na przeszkodzie. Nie bardzo wiem, jak przebiegać będą lekcje, skoro część klasy przebywa na kwarantannie. Znajoma anglistka w niewielkiej szkole prowadzi lekcje we wszystkich klasach i drży na myśl, że któryś z uczniów zachoruje. Kwarantanna murowana.
Irek-dziękuję za dobre adresy, na pewno przydadzą się podczas wycieczki do Lublina.
Co do faworków to jedliśmy dzisiaj na deser u kuzynki Magdy oraz dostaliśmy pudło na wynos zatem smażenie ich we własnej kuchni odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość. Cienkie, delikatne i kruche faworki w wykonaniu Magdy zasługują na złoty medal!
Magda w ogóle zasługuje na złoty medal! Za całokształt.
Irek – następnym razem w Lublinie zawitam na Furmańską 4.
Któregoś dnia, niedawno, byłem w Lublinie, zajrzałem jak zwykle do żydowskiej restauracji na Starówce, zjadłem wątróbki w cebulowym sosie. Zawadziłem oczywiście o Nałęczów i Kazimierz. Byłem też w Milejowie i okolicach – strony rodzinne mojego ojca. Nie da się ukryć, że kocham Lubelszczyznę.
Od połowy listopada jestem w Polsce, wciąż wspominając słowa Cichala o emerytach – wciąż wszystko mogą, ale już nic nie muszą!
https://www.youtube.com/watch?v=0gNw_UEVh0A
Na Ursynowie, przy KEN, jadąc w kierunku Natolina, a może to już jest Natolin, jest Gruzińska restauracja i sklep z winami. Pomijam restaurację, ale w sklepie sprzedają Cabernet Sauvignon z Mołdawii. 35 zł/butelka. Uważam, ze bardzo dobry. Kupiłem już trzeci karton. Ursynowiakom i Ursynowiankom polecam!
Asiu,
Dzięki za wszystko, co tutaj pisałaś i zamieszczałaś o Z. Ginczance.
Często odwiedzam księgarnię ŻIH, znalazłem tam i oczywiście kupiłem jej Poezje Zebrane, ale też napisaną przez Panią Kiec ‚Nie upilnuje mnie nikt”. Jestem pod wrażeniem które chyba nigdy nie minie. Kupiłem też „Na stulecie Poetki” – jeśli gdzieś znajdziesz – kup koniecznie!
Dzięki jeszcze raz!
Krystyno 😀 – zimowe wichury miewamy statystycznie słabsze, niż nad morzem, ale te zaszłotygodniowe burze zostaną zapamiętane…
Przedszkolaki (dzieci wczesnoszkolne) a pandemia? — kiedyś powstanie na ten temat wiele opracowań, literatura piękna może… na razie bobasy i opiekunowie mają za zadanie dożyć i nie zwariować ze szczętem…
Nowy, myślę, że to jest ta restauracja, w której odbyło się jedno z naszych warszawskich spotkań blogowych, tym miłej wspominanym, bo z Basią i Piotrem. Pewnie się tam pozmieniało, restauracja przeszła rewolucję Magdy Gessler, no i minęło już kilka lat…
Przyłączam się do podziękowań Nowego dla Asi, a dotyczących poezji Ginczanki,
to właśnie dzięki Asi odkryłam jej wiersze.
Salso, Nowy- tak, to na pewno ta restauracja 🙂 Na dole jest sklep z winami.
Podpowiedź w sprawie mołdawskiego Cabernet bardzo cenna. Jakiś czas temu kupowałam w tym sklepie znakomite gruzińskie białe wino, też w podobnej cenie.
Wczoraj wspominaliśmy Barbarę Krafftównę, swoją drogą to kolejna aktorka, która dożyła tak sędziwego wieku. Pamiętam spektakl napisany specjalnie dla Niej z okazji 80 urodzin-grała w nim 108-letnią staruszkę Anastazję, która postanawia zrealizować swoje marzenie i wyruszyć taksówką na Lazurowe Wybrzeże. Przedstawienie pt. „Oczy Brigitte Bardot” grane było w Teatrze na Woli, a cztery lata później występowała w „Och-Teatrze” w sztuce „Trzeba zabić starszą panią”.
Miałam przyjemność obejrzeć obydwa przedstawienia podczas, których myślałam o tym, że chciałabym być w tak świetnej formie w wieku 80 czy też 80 kilku lat.
Wczoraj czytając różne artykuły o Krafftównie dowiedziałam się przy okazji, że 77 urodziny to dwie siekierki, a 88 urodziny to dwa bałwanki. Czego to ludzie nie wymyślą 🙂
Jest piękny wiersz Tadeusza Różewicza:
Tadeusz Różewicz, dwie siekierki
kiedy Ojciec skończył
77 lat
powiedział do mnie
„dwie siekierki Tadziu,
Jak człowiek przejdzie
przez nie, to dalej
wszystko pójdzie gładko
jak po maśle”
wypiliśmy pół litra wódki
Ojciec zapalił nieśpiesznie
papierosa
i zaczął wydmuchiwać
kółka dymu
kółko
za kółkiem
leciały do sufitu
rosły rozpływały się
pamiętam jedno pytanie
z tej naszej urodzinowej rozmowy
„Tato, powiedz mi,
czy warto żyć?”
Ojciec przyglądał się
kółkom dymu
strząsał popiół z papierosa
i powiedział
„pewnie, że warto!”
potem spojrzał na mnie
„co z tobą… Tadziu!…”
Wtedy zrozumiałem
że Ojciec nas kochał
ale o tym nie mówił
Salso, Danuśka – dzięki. To spotkanie musiało być dawno.
Ja kilka tygodni temu zamówiłem jakieś danie na wynos, jakieś mięso z warzywami i byłem bardzo rozczarowany. Mnie to nie smakowało, więc ograniczyłem się do wina.
Szary dzień, czasem trochę pada deszcz, +2 czyli zgniła pogoda.
Na obiad gulasz wołowy, kopytka i surówka z kiszonej kapusty.
Senna atmosfera.
A tak w ogóle kiepski tydzień dwa pogrzeby w trochę dalszej rodzinie.
-8c
https://www.cityofkingston.ca/explore/webcams/springer-market-square
Smutny tydzień, Małgosiu.
Szare dni, zamglone, mokre, zimne. Brrrrr.
Zuzanna Ginczanka – cudowna poetka i piękna kobieta. Strasznie szybka śmierć, pod koniec wojny, gdy wydawać się mogło, że uda jej się przeżyć. I to pokazuje jaka jest tak naprawdę pewna część społeczeństwa, ta, z której pochodził ten, co doniósł, a nie musiał tego zrobić. Bo nic się nie zmieniło, teraz Zuzanna mogłaby być jedną z kobiet z lasu na granicy.
Trochę mokrej, szarej melancholii:
https://photos.app.goo.gl/pXtjWvbkMK8kcV3M7
„Mnie się wydawało, że po tych wszystkich wędrówkach ludów, po tym, jak mnóstwo Polaków wyjechało w latach 80. z kraju, aby nie przeżywać tej biedy, którą tu mieliśmy, możemy mieć dużo lepsze instrumenty do działania. Szczególnie będąc częścią Unii Europejskiej.”
Jurek Owsiak (wywiad w „Polityce”)
Zofia Chominowa też nie musiała, a doniosła, wydała….
Zuzanna Ginczanka
* * *
Non omnis moriar — moje dumne włości,
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel
I suknie, jasne suknie pozostaną po mnie.
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,
Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,
Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko folksdojczera.
Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.
Bliscy moi — nie lutnia to, nie puste imię.
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze —
Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku
Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,
Chmury prutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlonych nagle w aniołów przerobi.
Asiu-dzięki za kolejne piękne zdjęcia. Te gałęzie z kroplami wody przypominają trochę bazie.
A dla przełamania tych smutno-melancholijnych nastrojów-
Jan Bonawentura-Ostrowski i jego „Karnawał”: https://tiny.pl/9jdjf
Skojarzenie:
„Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna
Co mi żywemu na nic, tylko czoło zdobi;
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,
Aż was, zjadacze chleba — w aniołów przerobi.”
(J. Słowacki – Testament mój)
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziekuje Irek za goraca kawe. Umnie jest -4 C. U Dziecka w stolicy juz trzeci tydzien jest problem z ogrzewaniem. Kupila sobie maly grzejnik elektryczny aby ogrzac troche biuro.
Pogoda jest przygnębiająca, ale przedwczoraj wybraliśmy się do Rewy nad Zatoką Pucką, a tam miła pogodowa niespodzianka, bo owszem, były i malownicze chmury, ale i sporo błękitnego nieba i nawet tęcza, choć niezbyt wysoka. A u nas po powrocie nadal było szaroburo.
Bazie już się gdzieniegdzie pokazują, a leszczyny też niedługo zakwitną.
Dziś ugotowałam krupnik, wystarczy oczywiście też na jutro.
Informacja o problemach z ogrzewaniem u córki Eli w Paryżu nam, tu w Polsce, bardzo źle się kojarzy w kontekście podwyżek cen za energię elektryczną. A ceny prądu dla firm są o wiele wyższe niż dla gospodarstw domowych. Odczułam to wczoraj po wizycie u fryzjerki, mimo to wyszłam od niej bardzo zadowolona, bo poprawa fryzury dobrze wpływa na humor.
A propos podwyżek cen prądu: https://tiny.pl/9j5nk
Nie da się zaprzeczyć-w środku zimy ogrzewanie rzecz bardzo ważna. Wiemy coś na ten temat, bo kiedy przyjeżdżamy o tej porze roku na nadbużańskie włości to dom jest wyziębiony i przez pierwsze dwie godziny nie zostawiamy naszych kurtek i szalików na wieszakach tylko nadal jesteśmy w nie okutani. Tak właśnie było dzisiaj, w domu było 0 stopni. W tej chwili ogień buzuje w kominku, a my korzystamy skrzętnie z tego faktu-postawiliśmy na piecu rondel z kaczką. Ptaszysko posmarowałam miodem, potraktowałam obficie majerankiem i dodałam doń różne owoce z nalewek: morele, wiśnie i mirabelki. Kaczka będzie dusiła się na piecu kominkowym z wolna i z ostrożna aż do jutrzejszego poranka. Już kiedyś przyrządzaliśmy ją w podobny sposób(wtedy klasycznie z jabłkami) i była wyśmienita. W mieszkaniu na Ursynowie kaczka piekłaby się w elektrycznym piekarniku, co w kontekście wspomnianym powyżej jest rozwiązaniem zdecydowanie mniej ekonomicznym. Na włościach łączymy przyjemne z pożytecznym 🙂
A propos Rewy – podobno w XVII wieku łowiono tam krewetki. Taka informacja, choć ze znakiem zapytania, widnieje na tablicy informacyjnej o historii wioski Rewa. Krewetki dostarczano do opactwa cystersów w Oliwie. Być może w tamtych czasach warunki w spokojnej zatoce były odpowiednie. Może i na patelniach w rybackich chatach smażyły się te smakołyki, ale źródła chyba o tym milczą. O klasztornych menu na pewno wiadomo więcej.
U mnie też dziś krupnik 🙂
Miał być na powrót z cmentarza w kondukcie w deszczu, ale pojechałam samochodem i nie było tak źle. Spotkałam rodzinę której już nie kojarzę i nie widziałam od bardzo wielu lat. Gorzej bo oni mnie kojarzyli. Muszę jakoś uzupełnić drzewo genealogiczne , bo tej części rodziny tam nie ma i na razie mam zagwozdkę, gdzie jest jej początek.
Jestem wśród najpiękniejszych błot świata, czyli w Żabich Błotach.
Mozna tylko zazdrościć!
Nowy- udanego pobytu i pozdrowienia dla Żaby!
Byłam na spacerze z kijkami, po deszczach trochę błotniście, ale nie tragicznie.
Obiadowo dojadam krupnik i gulasz wołowy, trzeba zrobić tylko surówkę.
Małgosiu,
czytam, że podjęłaś się ciekawego ale chyba trudnego zajęcia, czyli tworzenia drzewa genealogicznego Twojej rodziny. Jak Ci idzie to zajęcie i jak głęboko zaszłaś ?
Kulinarnie u mnie podobnie jak u Małgosi – krupnik, a na jutro gotuję gulasz wieprzowy; dla męża z plackami ziemniaczanymi, czyli po cygańsku, albo jak kto woli po węgiersku. Ja wolę z kaszą gryczaną i ogórkami kiszonymi.
Jeżeli u Żaby jest taka pogoda jak u mnie, a pewnie jest, to Żabie Błota są teraz naprawdę błotniste. Ale atmosfery w domu żadna pogoda nie zakłóci. Gościnność Żaby jest wszystkim znana, a z Nowym mają wiele wspólnych warszawskich wspomnień.
Krystyno, buduje to drzewo głównie teść mojego syna. Ja mu podałam dane , które znałam. Teść jest wytrawnym poszukiwaczem i znalazł mi przodka 1735 roku, który był pastorem koło Krynicy Morskiej
O, jest nowy wpis!
Nowy – tak jak pisze Krystyna, błoto nie jest ważne, ważna jest wspaniała atmosfera w Błotach. Żabich! 🙂
Pozdrowienia dla Żaby.
Tworzenie drzewa jest pasjonujące, ale czasami wymaga wiele cierpliwości. W sieci jest już wiele skanów metryk, ale przeglądanie jest żmudne i frustrujące, zwłaszcza gdy ksiądz lub urzędnik pisał jak kura pazurem. I jeszcze gotykiem.
Małgosiu znasz ten portal?: geneteka
Warto też zaglądać na: „szukaj w archiwach”.
Najtrudniej jest zdobyć dane z archiwów kościelnych. Rzadko są indeksowane i skanowane. Jest grupa pasjonatów indeksujących metryki i umieszczających dane na portalach typu geneteka, Basia itp. Podziwiam ich pracę.
Asiu, to prawda z powodu naszej historii wiele archiwów zniknęło w pożogach, a duża część dokumentacji była właśnie w kościołach, które są trudno dostępne. Mój Ojciec jeździł swego czasu po parafiach związanych z rodziną i szukał dokumentów i coś tam znalazł. To właśnie z Jego notatek miałam dane dla teścia. Zostałam dopisana do drzewa teścia, a on korzysta z MyHeritage. Powiem szczerze to on jest pasjonatem i motorem tego działania.