Jarstwo w modzie
Każdy, kto interesuje się kulturą jedzenia, wie że święcąca tryumfy moda na wegetarianizm nie jest niczym nowym. Bywali w historii jego zwolennikami zarówno filozofowie, literaci, malarze i wszelakiej maści artyści, którzy mieli możliwość upowszechniania informacji o swoim guście, jak i nie odznaczający się niczym szczególnym zwykli ludzie. Jarstwo jednak było zaledwie marginesem marginesów społecznego zwyczaju. Dopiero od ostatnich kilkudziesięciu lat wegetarianizm stał się nie tylko apetytem, ale modą, życiową filozofią, sygnałem cywilizacyjnym i po prostu popularyzuje się w tempie zawrotnym.
Nie będę tu pisała o motywach, bo wszyscy je znają. Nie ma też co wspominać, że każde przyjęcie lub przyjątko musi przewidywać obecność przy stole wegetarianina, który jeszcze onegdaj jadał mięso. Zwłaszcza młodzież wsuwa ze smakiem warzywa i owoce, kasze, ziarenka i orzechy pod każdą postacią. No, chyba, że postanawia uprawiać jeszcze bardziej restrykcyjną dietę, wtedy wykreśla z menu jajka, mleko, masło, sery, gotowane warzywa i różne inne produkty, które przeważnie jednak dla smakoszy są nieodzowne.
Tak jak wszyscy znam argumenty za wegetarianizmem i jego bardziej restrykcyjnymi odmianami, ale i tak za argument stojący niemal na równi z ochroną zwierząt, uważam smak potraw postnych. Pisząc przed kilkunastoma laty książkę „Polskie posty” poznałam zupełnie niezwykłe zakamarki tradycyjnej kuchni, jaką uprawiano od kilku wieków w Polsce, gdzie pobożność nakazywała powstrzymywanie się od potraw mięsnych ,ale dozwalała przygotowywanie wykwintnych, finezyjnych dań. Jadano wprawdzie mnóstwo ryb, które dla wegetarian są także nie do wykorzystania, ale też mnóstwo doskonałych dań z grzybów, kasz, mąki, owoców, smakołyków, które mogłyby zachwycić i dziś i to nie tylko wegetarian. Co powiecie na przykład na taką zupę?
Zupa postna „żurek”
(6 porcji)
2 szklanki startego suchego żytniego chleba, 10 dag rodzynek, ½ szklanki cukru, kawałek laski cynamonu, kawałek skórki cytrynowej, 2 szklanki białego wytrawnego wina, 2 szklanki wody.
1. Starty na tarce lub w maszynce do mięsa czerstwy chleb zalać 2 szklankami wody, zagotować.
2. Dodać rodzynki, kawałek cynamonu i skórki cytrynowej, wlać także wino i raz zagotować.
No i oczywiście pałaszować mając świadomość, że sięgnęliśmy głęboko w głąb kulinarnej tradycji, a zarazem nadążamy za wegetariańską modą. Aha, może tylko dodać nieco mniej tępionego dziś cukru? De gustibus.
Komentarze
We mnie mięso jest chyba gdzieś tam zakodowane, ale od dawna zauważam, że organizm coraz mniej się go domaga (słucham organizmu!). Lubię wszystko – słuchając organizmu! Jak krzyczy o rybę, to jest ryba i tak dalej. Kulinarne mody przychodzą i odchodzą, mnie to już nie interesuje, przypomnę tylko, że trzeba to robić z głową. Nie zapomnę, jak Młode (będąc dwudziestolatkami) radykalnie „weszli” w wegetarianizm. Bez głowy – bo zapomnieli, że skoro cały czas jedli mięso, a jeszcze są młodzi, to czymś to mięso i to, co ono dostarcza młodemu organizmowi, należy zastąpić. Maciek zemdlał kilka razy, więc lekarz, badania – anemia!
Mój organizm pewnie nie potrzebuje mięsa, ale tyle go jem, ile mi się chce – i nie zmieniam obyczajów! Pobyt w Polsce bez tatara to pobyt nieważny!
Niemniej – doceniam wszystkich jaroszów, nawet tych ekstremalnych. Mnie nie przeszkadzają. Będąc wszystkożerną, mam mniej kłopotu, podróżując 😉
Tak Alicjo, słuchać organizma jest dobrze. Ale należy jeszcze wyrobić w sobie pewne reguły wewnetrznej gry i być obojętnym na wszelkie mody.
Pozdrawiam skąś tam, na dobrą sprawę sam nie wiem dokładnie gdzie jestem 🙄
Ależ nic mi się już nie chce wyrabiać, tym bardziej wewnętrznych gier sama ze sobą 😉
Jest dobrze. Lepiej już było.
U nas plucha prawie-prawie listopadowa, chociaż to jeszcze październik.
Pozdrawiamy, gdziekolwiek jesteś 🙂
Krystyno,
zapiski z Twojej podróży na Dolny Śląsk były o tym pałacu nie całkiem sprawiedliwe. Ja, mieszkając w cieniu pałacu wiele lat, widzę, co tam powstało z gruzów i kurzu, już 4 lata temu zrobiłam fotki z małej dorocznej wycieczki i w tym roku dla porównania zrobiłam następne, bo jednak się zmieniło, chociaż z finansami jest cieniutko (UE pomaga!). To jest ogromna inwestycja i ciągle w tyle głowy pytanie, czy „właściciele” się nie upomną…
Pałac jest imponujący.
https://photos.app.goo.gl/Y8RTxdARmMMUY3eU6
Alicjo,
zewnętrzna część pałacu, dziedziniec, otocznie wyglądają rzeczywiście imponująco. Tym bardziej przygnębia ” golizna” wnętrz, ogołoconych doszczętnie nie tylko przez Rosjan ale i Polaków, zresztą w części na potrzeby odbudowywanej Warszawy. Pisałaś o tym dokładnie. W korytarzach gdzieniegdzie przy ścianach widać kilkucentymetrowe kawałeczki marmurowych płyt. W pomieszczeniu kuchennym uchowało się kilka białych kafelków na ścianie i jakiś metalowy uchwyt. To tyle oryginałów. Widać, że sporo już zrobiono, ale ogrom prac do wykonania jest dla mnie niewyobrażalny, a koszty tym bardziej. Ty widujesz to miejsce częściej i widziałaś je w jeszcze bardziej opłakanym stanie. Mnie, mimo że byłam trochę zorientowana w sytuacji, widok wnętrz zdziwił i zasmucił. Ale zachęcam wszystkich do odwiedzenia Kamieńca Ząbkowickiego i okolic. Pobyt na Dolnym Śląsku wspominam bardzo mile.
Jolinku,
to wyprawa do lasu bardzo udana. Małe podgrzybki to jest to co najbardziej lubię zbierać. Moją spracowaną suszarkę do grzybów już umyłam i schowałam na półkę. W tym roku już nie przewiduję żadnego zbieractwa.
Krystyno,
a propos pustych wnętrz, co Ruscy wywieźli (podobno 17 składów pociągów towarowych na Wschód, to by się zgadzało z opowieściami ówczesnych mieszkańców), ludność napływowa tuż powojenna też brała, co się dało – dzięki temu ocalało trochę mebli, ale, jak nam wspomniała przewodniczka – właściciele tych sprzętów za darmo nie chcą oddawać „ku chwale”. Może jakaś tam suma by się należała, choćby symboliczna, ale jak się wyczuje „interes”…a przecież gmina Kamieniec jest biedna. Skąd mają brać pieniądze?
Kilka sprzętów jest oddanych dzięki ludziom, którzy chętnie będą widzieć tabliczkę, że dał taki a taki. Historia tego imponującego pałacu (nie był to zamek, z definicji obronny) jest fascynująca.
Faktycznie dzis pogoda niespecjalna, lalo i wialo. Pojechalismy w odwiedziny do dziecka i poszlismy razem na urodzinowy brunch. Menu podzielone na dania niejarskie (z miesem) i vegetarianske, mnostwo jarzyn w prawie wszystkich daniach. Coraz czesciej widze w restauracjach menu z oddzielna sekcja dan wegetarianskich. Czesto zwykle dania, szcegolnie te sniadaniowo-lunchowe, bardzo latwo jest zmodyfikowac. Zawsze tez kelnerzy przy zbieraniu zamowien pytaja o alergie. Potrawy weganskie to jednach zupelnie inna filozofia jedzenia i osobne restauracje.
Dzis jadlam pyszna zupe z pieczonej papryki i pomidorow, akurat pasowala do pogody za oknem.
W „Polityce” ciekawa analiza kanadyjskiej sceny politycznej autorstwa pani Joanny Gierak-Onoszko.
dzień dobry … ☕
dla Tadeusza wszystkiego najlepszego z okazji imienin … 🙂
dla amatorów … dobra mortadela nie jest zła ..
https://www.swojskiejedzonko.com/2015/11/austryjacka-saatka-z-mortadeli.html
krystyno mam prośbę .. z jakiego przepisu robisz ten zdrowy chleb? (wiem, że podawałam go na blogu ale już nie pamiętam skąd).. córka wróciła po 3 latach do pieczenia chleba i chciałaby spróbować też upiec taki chlebek ..
dziś spacer później bo rano dokończyłam przeróbkę grzybów i nasmażyłam naleśniki do krokietów oraz zrobiłam barszcz do nich .. chłodniej i brak słońca ..
hej Irek … pomachanko … 🙂
Nowy,
najlepsze życzenia imieninowe – dużo zdrowia i pomyślności! 🙂
Zajrzyj znów na blog, bo przerwa jest zbyt długa.
Jolinku,
rzeczywiście podawałaś ten przepis na blogu i korzystam właśnie z niego. Odszukanie nie było trudne : https://sprawdzonakuchnia.pl/chleb-zmieniajacy-zycie/
Nie dodaję babki płesznik i nasion chia, ale z łatwością można je kupić w sklepach ze zdrową żywnością.Daję płatki owsiane górskie, bo błyskawiczne są za drobne, olej rzepakowy, choć kokosowy może byłby lepszy. Siemię mielę w młynku . Wykonanie jest łatwe. A chlebek wygląda tak jak na zdjęciach.
krystyno dziękuję .. przesłałam link córce z uwagami .. tych przepisów jest kilka w sieci i nie pamiętałam, o który chodzi ..
jeśli chodzi o szukanie na blogu to dla mnie nie jest łatwe .. pewnie jest łatwy sposób ale go jeszcze nie odkryłam .. 😉
„– Nawet gdyby Trudeau został odsunięty od władzy, Kanada aż tak by się nie zmieniła. Nadal bylibyśmy krajem liberalnym, a właściwie krajem liberałów – mówi Jonathan Kay, publicysta konserwatywnego dziennika „National Post”. – Nasi konserwatyści wcale nie są tacy zachowawczy. Są proimigranccy, nie ruszą liberalnej ustawy aborcyjnej, nie zakażą małżeństw jednopłciowych i nie podważą zasad państwa opiekuńczego.”
GosiaB,
życzę Polsce takiej nudnej sceny politycznej, jaka jest w Kanadzie – patrz pierwsze zdanie z powyższego cytatu. A poza tym w numerze jest też jak zwykle świetny felieton Stanisława tyma 🙂
Dzień dobry.
DZISIAJ OBCHODZIMY: Dzień Odpoczynku Dla Zszarganych Nerwów
za czym ta kolejka stoi? …
https://lifeinkrakow.pl/galerie/w-wolnym-czasie/417,gigantyczna-kolejka-jakiej-w-krakowie-nie-widziano-od-lat-po-autograf
https://www.youtube.com/watch?v=58zq-rk7x40
Dzień dobry,
Dziękuję bardzo za życzenia i pamięć.
Tak, od kilku miesięcy jestem tylko biernym uczestnikiem Blogu, tylko podczytywaczem.
Miałem bardzo pracowite i wypełnione obowiązkami po brzegi lato, przeżywałem też aktywnie przedwyborczy i wyborczy okres, zresztą do dzisiaj mnie to nie odpuszcza.
Odnośnie wegetarianizmu – bardzo się cieszę, że Gospodyni zdecydowała się na taki wpis. Mnie się wydaje jednak, że to z modą nie ma nic wspólnego, bardziej przemawia do mnie coraz większa świadomość ogromnej już grupy ludzi – co się działo z kotlecikiem zanim znalazł się na talerzu na naszym stole, co się musiało stać ze skrzydełkiem kurczaczka, jak to się często mówi, zanim trafił na ruszt naszego grilla, itd. Znam wielu wegetarian, ale nie znam żadnego, który zrezygnowałby z mięsa idąc za „modą”, każdy(a) za powód podawał etykę. Świetnie i bardzo krótko ujął to znany nam wszystkim Paul McCarney – gdyby rzeźnie miały szklane ściany wszyscy bylibyśmy wegetarianami.
Mnie nie udało się jeszcze odejść całkowicie od mięsa, ze wstydem przyznaję, ale pracuję nad tym intensywnie.
Nowy,
miło, że się odezwałeś. 🙂 Rozumiem, że nie zawsze jest nastrój i chęci do napisania czegoś; ważne ,że nas czytasz.
Uważam, podobnie jak Nowy, że wegetarianizm to nie moda, ale też nie zawsze jest powodowany etyką. Często względy zdrowotne i ekologiczne skłaniają jeśli nie do całkowitego odrzucenia mięsa, to do jego ograniczenia.
Alicjo,
z ciekawością obejrzałam filmik. Tak właśnie tam jest.
Jolinku,
w takiej kolejce można postać. Ale ja autografów nie zbieram. Mam tylko dedykację w książkach Moniki Szwai i Pawła Huelle. Choć autograf noblistki to szczególna pamiątka.
Co do wyszukiwania: wystarczy w wyszukiwarce wpisać : blog Adamczewskiego- chleb zmieniający życie. A w przypadku grzybów Orki wpisałam: ” blog Adamczewskiego-Orca- grzyby”. Dla skrócenia pomijam imię Piotra.
…ja mam autograf poprzedniej naszej noblistki 😉
oraz autografy rozliczne Piotra Adamczewskiego, Barbary Adamczewskiej, Moniki Szwai (wszystkie jej książki!), Tadeusza Olszańskiego, Jana Antoniego Homy (polecałam tutaj jego dwie książki), oraz całego zespołu redakcyjnego „Polityki” z roku 2007 (to mi „załatwił” Piotr Adamczewski, wysyłając wygraną w wiadomym konkursie książkę „Polityka i jej ludzie”).
Imiennie – czyli bardziej osobiste ; )
Również nie zbieram autografów, ale jak się ma kontakt osobisty i książkę w ręku, to automatycznie się prosi o autograf. Noblistki nie spotkałam osobiście, ale wysłałam jej list gratulacyjny, nie za długi, żeby nie przynudzać! W końcu noblistka miała lepsze rzeczy do roboty… i nie prosiłam o autograf, nie spodziewałam się, że dostanę to krótkie zdanie podziękowania.
Krystyna,
przy okazji, Paweł Huelle i Stefan Chwin to moi ulubieni autorzy z Trójmiasta!
krystyno spróbuję w ten prosty sposób następnym razem …
obejrzałam filmik Alicji .. najważniejsze, że obiekt jest zamknięty tzn. deszcze i wiatry nie buszują wewnątrz i wandale nie maja wejścia .. do świetności daleka droga i nigdy nie będzie to takie cacko jak w Pszczynie bo grabież była zbyt duża … trzymam kciuki za wielu sponsorów i rozsądnych ludzi do kierowania renowacją ..
Nowy nie ma co się martwić wyborami bo życie zbyt krótkie .. trzeba robić swoje jak trzeba i cieszyć się rodzina .. zdrówka życzę … 🙂
jeszcze o wczorajszym grzybobraniu .. wszystkie zebrane grzyby były zdrowe .. wiele osób zbierało opieńki a było ich od groma .. w lesie rosły bardzo ciekawe grzyby znane mi z obrazków ale nie było zięcia i synowej (albo Irka) by podpowiedzieli, które jadalne .. a na deser miałyśmy spotkanie z prześlicznym lisem … akurat stałyśmy cicho bo piłyśmy wodę a ten lisek przebiegł w całej krasie obok nas ..
a kompotu z dyni pewnie nie gotowaliście …
http://dankapichci.blogspot.com/2019/10/kompot-z-dyni.html
Nowemu i wszystkim podczytującym Tadeuszom życzę samych słonecznych pór każdego roku 🙂
Jerzor dołącza się do życzeń.
Jolinku,
„na Zamek” (chociaż to pałac) chodziło się, odkąd pamiętam, dla mnie to będzie koniec lat 60-tych+. Tam wszystko było w takiej ruinie, że głowa mała. Te piękne, wejściowe schody prawie nie istniały, zjeżdżało się po nim jak po stoku. Wszystko było wyszabrowane i zniszczone do imentu. Część mebli „po ludziach” w okolicy, niektórzy z ochotą oddali i wystarczy im, że zaopiekowali się do czasu, a teraz przychodzą sobie do pałacu, żeby obejrzeć swoją-nie swoją kanapę i zobaczyć swoje nazwisko jako darczyńcy. Można się spierać – ale ci ludzie ocalili te sprzęty, jak by nie patrzeć. Są też tacy, którzy mają, ale oddadzą za odpowiednią sumę, gminy na to nie stać. Marmury obejrzyjcie w innym Pałacu i myślę, że każdy je widział. Niech służą tam, gdzie są, trudno. Bez zaangażowania UE w odbudowę nie byłoby tego, co jest. Gminie należy się medal za objęcie patronatu nad całością, bo gmina jest biedna, ale jakoś dają radę pchać sprawę do przodu 🙂
No i jeszcze zostaje przecudny park, który należałoby przywrócić do dawnej świetności… Wybaczcie zanudzanie o tym, ale ja jestem ogromnie do tego pałacu przywiązana 🙂
Żartobliwie opisana historia jednej z najpierwszych biznes-woman swoich czasów, i jakże skutecznej, z wieloma sukcesami! Jedno zastrzeżenie – jej ukochanym był koniuszy 😉
https://zabkowiceslaskie4you.pl/palac-marianny-oranskiej-historia-ciekawostki-zwiedzanie/
Nowy-Tadeuszu, przesyłam Ci zyczenia wszelkiego dobra to znaczy zdrowia przede wszystkim.
Spróbuje zrobić chleb z przepisu przypomnianego przez Krystynę i Jolinka oczywiście.
na temat …
https://www.mojemaleczarowanie.pl/2019/10/wege-jamie-oliver-recenzja-ksiazki.html
Tadeuszowi życzę zdrowia, wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń!
Babciowania ciąg dalszy, bo mały nadal nie nadaje się do żłobka.
Nowy, serdeczności imieninowe, wszystkiego najlepszego!
Ja też babciuję 🙂
Głodny byłem dziś jak nieboskie tworzenie. Jedyny sklep w okolicy do którego dotarłem e bickem przywitał mnie wywieszką se vende 🙄
Z wywieszonym jęzorem dopedalowałem do cpn-u. Cervesa postawiła mnie do pionu. Dostałem namiary na bar los monteros w luciana.
I to był pierwszy strzał w dziesiątke.
Gospodyni zaproponowała magro en salsa casero. Niewiele mi to mówiło i przezornie poprosiłem do tego vino tinto.
I to był kolejny strzał w dziesiątkę 🙄
Nie często jadam mięso, a świniny wcale przyrządzić nie potrafię. Ale ta dzisiejsza porcja hiszpańskiej świni bije na łeb i szyję każde jarstwo w modzie 😛
Nowy–> dobrze że żyjesz, to mogę przynajmniej imieninowo pozdrowić
Los Monteros? Buen trato buen serbivio 😉
https://restaurantguru.com/Bar-Los-Monteros-Luciana#gallery
Tak Alicjo, to ten bar!!!
Gdyby nie to, że jutro mam się spotkać ze znajomymi 500km od tego wspaniałego baru, to chętnie zjadlbym tego prosiaka do końca 🙂 Gospodyni zareczala że samodzielnie toto dopracowała. Kiedy pogratulowalem jej cudownej potrawy zaproponowała dodatkowy kieliszek vino tinto.
Naturalnie że nie odmowilem 🙂
Nowy – życzę Tobie, abyś codziennie mógł powiedzieć jak w wierszu Tuwima:
„Miałem dziś jasny, dobry dzień,
Pełen kochania i radości,
Pełen wiośnianych, ciepłych tchnień,
Ciszy, zachwytu i miłości!” 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=hU1Rfa2_EUA
https://www.youtube.com/watch?v=Wo5–q2GPNo
https://www.youtube.com/watch?v=bjNLCbIMzZs
I cały wiersz 🙂 – Julian Tuwim 27.12.1915
„Mojej St. najlepszej
Miałem dziś jasny, dobry dzień,
Pełen kochania i radości,
Pełen wiośnianych, ciepłych tchnień,
Ciszy, zachwytu i miłości!
Spotkałem Ciebie, śliczna ma,
W jesienne szare przedpołudnie,
Takeś przedziwnie jakoś szła
I uśmiechnęłaś mi się cudnie…
I wnet poczułem, że to Ty,
Ta sama, dawna i kochana,
I szczęsne w oczach miałem łzy,
Moja najtkliwiej miłowana!
I zrozumiałem Cię. I wiem,
Że kocham całą swą istotą,
Że to, co wczoraj było złem,
Jest dzisiaj szczęściem i prostotą!
I proszę Boga z całych sił,
Byś za ten dzień – szczęśliwa była!
I aby każdy dzień mój był
Jak ten dzisiejszy, St… miła!
27 grudnia 1915 roku
(Dopisek) od 27 grudnia do 3 stycznia – najszczęśliwszy tydzień życia.
Z tomiku Juwenilia. 2
Przypomniało mi się, kulinarnie, coś z książki Olgi Tokarczuk „Dom dzienny, dom nocny”.
Od razu zaznaczam – bierzcie to na rozum i na własną odpowiedzialność, a nie, że ja rekomenduję, a tym bardziej, że Olga Tokarczuk serio to poleca – kulinarna litentia poetica, ale przepisy świetne dla każdych znanych przez nas jadalnych grzybów! 😉
(Dom dzienny, dom nocny, wyd.Ruta, Wałbrzych 1998, str. 234):
„Tort z muchomora.
3 duże świeże kapelusze muchomora
5 dkg suszonego muchomora
2 bułki
szklanka mleka
garść rodzynek
1 cebula
nać pietruszki
całe jajko
żółtko jajka
bułka tarta
sól, pieprz do smaku
Namoczyć bułki w mleku. Cebulę podsmażyć na tłuszczu, dodać namoczone i drobno pokrojone suszone grzyby, wbić żółtko, dodać posiekaną natkę, przyprawić nadzienie do smaku. Panierowane w jajku i bułce tartej kapelusze usmażyć na złoty kolor. Przekładać nadzieniem i zapiec w piekarniku”.
Drugi przepis (str.127/128):
Muchomor wiosenny w śmietanie
pół kilo grzybów
3 dkg masła
1 mała cebula
pół szklanki kwaśnej śmietany
2 łyżki mąki
sól, pieprz, kminek
Drobno posiekane muchomory dusić przez około 10 minut razem z podsmażoną na maśle cebulą, solą, kminkiem i pieprzem. Połączyć z mąką, rozdrobnioną z kwaśną śmietaną. Podawać do ziemniaków lub do kaszy” .
Tyle o tym.
Dziękuję jeszcze raz za wszystkie życzenia! Oby się spełniły, a przy dodatku mojego optymizmu wszystko jest możliwe!
Asiu – dziękuję Ci za Tuwima! Za pierwszą zwrotkę wiersza, ale i za następne! Jestem na tyle szczęściarzem, że następne też mi się zdarzyły (zdarzały!). Cudowne uczucie!
Kiedyś jedna z moich znajomych powiedziała mi – „życie można przeżyć albo je przesmaczyć”. Pomimo ciągłych kłód jakie mi życie ciska pod nogi staram się je, kulinarnie rzecz ujmując, przesmaczyć!
I za Amy też dziękuję! Już tu chyba kiedyś nadawałem, że nieznaną mi wówczas Amy przybliżyła mi Alinka! Dzięki wielkie!
Biedna Amy wciąż szukała swojego życia, niestety…….
dzień dobry … ☕
Asiu się poczęstowałam Tuwimem ze stołu imieninowego … 🙂
chodzi to danie za mną od jakiegoś czasu .. dziś będzie gotowane …
http://agusiowesmakolyki.blogspot.com/2019/10/mielone-w-sosie-smietanowo-grzybowym.html
warto chodzić na grzyby … 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,25283221,strzelinko-wyszedl-na-grzyby-znalazl-skarb-sprzed-ponad-tysiaca.html
Z winem też trzeba uważać. Nie wszystkie są wegetariańskie. Przy ich produkcji są używane składniki zwierzęce jak krew, żelatyna. Wino Coty nie ma tych wad.
No właśnie, w modzie. A z modą wiadomo jak jest.
Wegetarianami są ludzie z pobudek:
– ideologicznych/religijnych
– zdrowotnych
– smakowych
– wrażliwości na życie innych stworzeń
Czy znacie kogoś kto spełnia większość tych kryteriów?
Myślę, iż najistotniejsze jest to ostatnie.
Coś moderacja w moim przypadku się zawiesiła 🙂
Słuszna uwaga Witold 🙂
Dodam jedynie do tego, że najbardziej należy uważać na życie. Żyć tak, jakby dzisiejszy dzień był ostatnim. Cieszyć się życiem 🙂
Nie odkładać przyjemności na jutro, na następny miesiąc, rok itd.
Brać z niego co jest nam dane. Nie tracić niczego, nie oszczędzać bo kto inny i tak tego nie zużyje. Życia w testamencie nikomu nie zapiszesz.
No to w drogę…
Tuwimem może się każdy poczęstować 😀
Nowy-spóźnione, ale bardzo serdeczne życzenia imieninowe.
Langwedocja przypomniała sobie, że jest śródziemnomorska krainą i słońca od kilku dni nam nie brak. Siedzimy zatem w restauracyjnym ogródku i popijamy jedną z tutejszych specjalnosci-vin de sable, czyli wino piaskowe, co jest po prostu bardzo lekkim winem różowym znakomitym na tę letnia pogodę. Dziewczynki mają przed sobą soki owocowe. W ramach dziecięco-doroslych atrakcji odwiedziliśmy dzisiaj Seaquarium, gdzie potężne rekiny robiły wrażenie na wielu zwiedzających. Co do mnie to we wszystkich akwariach najchętniej oglądam kolorowe ryby. Dzisiaj największą ciekawostka byla ryba-skorpion w czerwonym kolorze i o nieslychanych kształtach.
Ciąg dalszy nastąpi, ale zupełnie nie wiadomo kiedy….
Juz myslalam, ze Danuska sie zgubila we Francji.
Ja co prawda równoleżnikowo niżej niż Langwedocja, ale temperaturami nie mam się co chwalić (13c na ten moment, ma być 16), ale słońce mam. A w takim Roussillon 22c!
Słońce mi pokazało, że jakby co, to salonowe okno można by dzisiaj umyć, tym bardziej, że na kilka najbliższych dni przewidziano deszcze niespokojne.
Mam prawie kilogram pięknych, niedużych pieczarek. Jakieś pomysły?
Bo najprościej wymyśliłam, żeby usmażyć je w całości i podać z ziemniakami oraz moją kapuściano-buraczaną kiszonką. Ale jak ktoś mi podsunie pomysł, to się nie obrażę 😉
Bezdomny,
ano właśnie, w testamencie nikomu życia nie zapisze się 🙁
Szerokiej drogi i melduj z trasy, będę Cię namierzać 🙂
Dla warszawiaków:
http://haps.pl/Haps/7,167709,25329976,mimo-ze-to-zwykly-cukierek-warszawiacy-z-utesknieniem-wyczekuja.html#a=168&c=100
Hmm, pieczarki – sa dobre jako dodatek do omletu czy do sosu, ale jak ladne to po co je meczyc i kroic? Takie smazone w calosci bede smaczniejsze, tak mysle.
Jesli chodzi o autografy pisarzy, to dawno temu chadzalam na coroczny Miedzynarodowy Festiwal Autorow w Toronto, gdzie odbywaly sie spotkania i rozmowy z mnostwem ciekawych i slynnych osob piora. I z tych spotkan mam autografy takich pisarzy jak Umberto Eco, Tomas Venclova, Milan Kundera czy Margaret Atwood. W tym roku odbywa sie spotkanie/dyskusja z udzialem Jacka Dukaja (znam tylko jego ksiazke „Po Pismie”) nie wiem czy uda mi sie dotrzec po pracy. A tutaj wywiad z nim, gdyby ktos byl zainteresowany:
https://kultura.dziennik.pl/news/artykuly/599485,dukaj-czytelnictwo-po-pismie-wywiad.html
Dla Nowego lekko spóźnione ale bardzo serdeczne uściski imieninowe. Radości życia 🙂
GosiaB,
nie znam zupełnie tego autora, chociaż słyszałam, a raczej czytałam o nim. Niech Ci się uda zdążyć na spotkanie i posprawozdawaj potem o tem 🙂
Alicja zamieściła link o pańskiej skórce.
Mnie od razu przypomina się opis tego specjału przez Sylwię Chutnik w książce „Cwaniary”. Zamieszczałam ten cytat trzy lata temu, ale jest okazja, aby znów go przypomnieć. Oprócz mojego wpisu/ 1.11. godz. 19.13/ przeczytajcie wpis Misia/ godz. 16.45/, który z kolei cytuje wspomnienia Pyry związane z 1 listopada, a także wpis Alicji/ godz. 18.52/ o pańskiej skórce – podany jest tam przepis uzyskany podobno przez Gospodarza od producentki skórki. Miłe wspomnienia sprzed kilku lat. Warto poczytać.
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2017/10/31/sniadanie-jak-z-reklamy/
„Niektórzy miejscy radni i aktywiści krytykują miejsce, w którym miasto zamierza posadzić 25 tys. drzew na cześć noblistki Olgi Tokarczuk. Uważają, że jest mało reprezentacyjnie i może być zanieczyszczone. Urzędnicy i sama Tokarczuk nie widzą w tym jednak nic sprzecznego z ideą sadzenia drzew.”
To z „Wyborczej”, nie prenumeruję, więc nie mam dostępu do dalszej części artykułu. Ale mam pytanie – czy naprawdę nie może być nic w „zwykłym, normalnym trybie”? Mqało prestiżowe miejsce???
Noblistka nie ma nic przeciwko! A nawet jest za, bo drzew nigdy i nigdzie za dużo!!!
Zrobiłam sobie przerwę o czyszczeniu owoców pigwowca. Własnych mam niewiele, ale koleżanka podzieliła się ze mną częścią swojego urodzaju. Taka praca powinna odbywać się w towarzystwie, tak jak kiedyś darcie pierza. Samotnie można się zanudzić. Nasion nie wyrzucam, będą dla ptaków. O nalewce na pestkach pigwy/pigwowca, o której tu niedawno wspominano nawet nie myślę. Wracam do pracy.
Przecież te posadzone drzewa mogą zmienić nieciekawe miejsce. Tzw. miejsca reprezentacyjne zwykle są już zagospodarowane i urządzone.
hej Babcie .. specjał dla wnuków …
https://tyfranbox.com/parowki-w-ciescie-francuskim-zebatki/?
pańska skórka mnie nie kręci .. 😉
Parowki akurat u moich wnuków to pewniak, zawsze zjedzą, na goraco, na zimno…
A panska skórka to marzenie z moich dzieciecych lat. Wtedy nieosiągalna, mama tlumaczyla, ze nie wiadomo w jakich warunkach byla robiona, teraz gdy sama mogę decydować, wcale nie mam na nią ochoty 🙂 ale rzeczywiscie ten „rarytas” kojarzy się z wyprawami na cmentarze w ten swiateczny czas.
trzeba pomóc .. Dziewczyna i jej córeczki potrzebują Waszej pomocy ..
https://www.siepomaga.pl/Judy
Nigdy w życiu nie idę na strony typu „siepomaga”.
Wierzę Jurkowi Owsiakowi, a poza tym każdy z nas zna kilka osób, które pomocy potrzebują, czyż nie?
Jolinek ma miękkie serce, rozumiem, ale ja większości, a właściwie wszystkim tym organizacjom nie dowierzam. Niech się „siepomaga” rozliczy z wpływów – ile idzie na biurokrację, czyli utrzymanie tej organizacji przy życiu, a ile na prawdziwe pomaganie ludziom potrzebującym. Wiele lat temu rozliczono u nas w Kanadzie Caritas (na pewno wspominałam o tym na blogu) i to mnie wyleczyło z dawania datków na takie organizacje. Nawet na Cancer Society.
Organizacje tego typu budują przede wszystkim tak zwane struktury (nie lubię tego słowa!) administracyjne, na po pierwsze primo opłacają siebie, a co zostanie, idzie na pomoc. Na wszystkim można zarobić, na rzekomo pomocy potrzebującym tym bardziej.
Wolę pomagać bezpośrednio osobom, które naprawdę tego potrzebują.
A propos… a co z resztą, z tymi, którzy nie trafią na „pomagającą” stronę na internecie? Jaką masz pewność, że to jest osoba, która faktycznie potrzebuje pomocy?
Nie jestem właścicielką kopalni złota.
Alicjo nie ma musu … nie chcesz pomagać … nie przeszkadzaj .. płakać mi się chce na takie słowa jakie piszesz ..
https://www.youtube.com/watch?v=pf2oaFf-voE
Jolinku,
niech Ci się chce płakać, ale prawda jest niestety, paskudna i nic na to nie poradzisz. Ja też jestem paskudna, bo mnie takie alarmy nie wzruszają. Nie chcę przeszkadzać, ale – przecież są stosowne strony, bez podawania tutaj, żeby wejść i ewentualnie udzielić się.
Dlaczego tutaj podajesz takie linki i nie przyjdzie Ci do głowy, że nie jest to stosowne miejsce? Bo nie jest!
I jak napisałam wyżej – kto chce pomagać i ma stosowne środki, to wie, gdzie jest na to miejsce. A Ty wrzucasz takie linki i robisz nas winnymi (nawet podśœiadomie), jeśli nie „pomożemy”.
I Ty jesteś taka dobra, a ja taka zła, bo myślę racjonalnie i rozeznałam się w tych tematach i mam odwagę o tym powiedzieć.
Nie to, że ja nie chcę pomagać – patrz wyżej, co napisałam.
Tyle o tym.
*podświadomie
Alicjo bez komentarza …
a jak tu piszesz często każdy może pisać co chce … nawet Ty ..
Jolinku,
„nawet ty”? Nie muszę, chociaż się przyzwyczaiłam do blogu.
Nie reklamuję niczego, a Ty nadal nie rozumiesz, o co mi chodzi. Od pomocowych spraw są inne blogi, a Ty nas (mnie przynajmniej) wbijasz w poczucie winy, że nie dajemy albo dajemy za mało, albo co tam jeszcze.
Powtarzam – od tego są inne blogi! Inne adresy internetowe.
I wolałabym przeczytać Twój komentarz, a nie asekuranckie „bez komentarza”… Czyli co?
czyli nico …
Ano… 😉
Wierz mi, nie pozostaję głucha na wołanie o pomoc, tylko… tylko wolałabym, aby blog był bez tego. Jak blogowicze mnie przegłosują, no to trudno. Też mogę podesłać parę adresów…
Może odnajdziesz w wyludnionym domu
Bukiecik włosów na ściętej pościeli
I białą jabłoń kwitnącego szronu
Okrutne piękno żelaznego świata
Oświecać będzie naszych snów podziemia
Ziemia zapłonie jak zamierzchła lampa
I nasze ciała będzie w tła przemieniać
Łagodne piękno współczesnego świata
Osłaniać będzie nasze jasne czoła
Do starej ziemi wciąż będziemy wracać
Jeżeli nawet tylko cisza nas zawoła
O kruche światło przemiennego świata
O Ziemio nasze wspólne ciężkie serce
Jeżeli nawet zabłądzimy w gwiazdach
To tylko twoje serce nas uśmierci
Może zdążymy ci jeszcze dopomóc
Może zdążymy ci jeszcze dopomóc
I w dobijaniu śmiertelnie raniony
Do gwiazd do których żywi nie słyszeli
I w ocaleniu kruchej łzy z ogromu
Może zdążymy ci jeszcze dopomóc
Może zdążymy ci jeszcze dopomóc
Może zdążymy ci jeszcze dopomóc
Nie przypuszczałam, że zamieszczenie linku przez Jolinka okaże się tak bulwersujące. Jolinek od czasu do czasu informuje nas o różnych akcjach pomocowych. Kto chce, ten zapoznaje się ze sprawą, kto nie chce, pomija to. Pomaga albo nie pomaga. Jolinek nikogo nie rozlicza, nie roztrząsa sprawy, daje tylko sygnał. Ludzie z reguły orientują się w mechanizmach organizacji pomocowych. Każdy podejmuje decyzję indywidualnie. A czy ten blog jest odpowiednim miejscem na takie informacje ? A dlaczego nie? To są sporadyczne sytuacje, a piszemy o tak różnorodnych sprawach, że i na takie znajdzie się tu nieco miejsca. Takie jest moje zdanie.
Krystyno,
ale po co to? To jest to blog kulinarny i zamieszczamy sznureczki takie czy siakie. Jolinek daje sygnał – no dobra, ale to nie jest taki sobie sygnał (takie jest moje zdanie!).
To nie są sprawy miałkie, to są sprawy poważne, to są sprawy ciężkiego wymiaru. Jolinek nikogo nie rozlicza, ale Jolinek OBARCZA nas tymi sprawami. A ja nie chcę, bo ja mam tego obok wiele.
Ja chcę być na blogu kulinarnym. Wolnym od linków pomocowych – ich jest wszędzie pełno. Takie jest moje niewzruszone zdanie, trudno.
Nie czuję się wbita w poczucie winy. Jolinek nas do niczego nie zmusza, a tym bardziej nie obarcza nas tymi sprawami. Tym bardziej, że to są tylko linki i nie ma obowiązku do przeglądania stron, do których one prowadzą. Tak jak pisze Krystyna. Ja, mimo, że jest to blog kulinarny, umieszczam (wiem o tym, ale nie mogę się czasami powstrzymać) za dużo linków muzycznych, z muzyką nie koniecznie wszystkim odpowiadającą, za dużo zdjęć, które nie wszyscy chcą oglądać.
Piszesz, Alicjo, że czujesz się do czegoś, do czego nie chcesz przymuszana, że Jolinek nas rozlicza, a Ty przecież też pomagasz, tylko w inny sposób. To pomagaj i nie pisz o tym, nikt nie musi o tym wiedzieć, tak jak piszesz – niech każdy to robi po swojemu. Twierdzisz, że nie musimy się z tego rozliczać. I nikt tego nie czyni. Przecież Jolinek również nie chwali się swoją szczodrością tylko chce zwrócić naszą uwagę na coś co jest dla niej ważne. I jeżeli o mnie chodzi to uważam, że ma do tego prawo. Dobranoc.
Dzień dobry,
Danuśka, Irku – dziękuję za życzenia. One nigdy nie są spóźnione!
Oniemiałem!!!!! Dlaczego ktoś, będący jedynie jednym z nas Blogowiczów, uzurpuje sobie prawo do cenzurowania Blogu, co wolno tutaj zamieszczać, a czego nie wolno.
A do kompletnego znudzenia powtarzane wieści o Mrusi to temat kulinarny? A inne, których mogę wymienić dużo, to tematy kulinarne? Ręce opadają.
O tym co powinno być na blogu, a co nie powinno się tutaj znaleźć może decydować jedynie Redakcja i Gospodynie.
A jeżeli coś komuś nie odpowiada, niech nie czyta.
Tutaj wciąż, co rusz to słoneczny, ciepły dzień wychwytujący barwy i jesienne klimaty. Wtedy nie ma lepszego dodatku niż pan Leszek Długosz. To już z pewnością kiedyś na Blogu było, ale jeśli ktoś by chciał raz jeszcze…. Dla mnie nigdy dosyć….
https://www.youtube.com/watch?v=aych7e3nZiM
Dobranoc 🙂
Już ostatnie! Obiecuję!!
https://www.youtube.com/watch?v=6wRYjtvIYK0
There is a crack, a crack in everything,
That’s how the light gets in….
Naprawdę dobranoc 🙂
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/ludzieistyle/1917362,1,rozmowa-z-wlascicielem-trzeciej-najlepszej-restauracji-swiata.read
Asiu,
jak powiadała Pyra – każdy z nas jest inny 😉
Co znaczy, że wolno mi wypowiedzieć własne zdanie i nie od razu należy uważać mnie za samo zło, bo mnie te sznureczki przeszkadzają. Pewnie, można omijać, ale…
p.s.O tej restauracji już słyszałam (czytałam) – ciekawa jestem, jakie kryteria sprawiają, że się jest pierwszą czy ósmą najlepszą restauracją świata.
Mam pomysł – ranking na najlepszą wirtualną restaurację świata 🙂
Załóżmy taką, pierwsze miejsce możemy łatwo wywalczyć…
Nowy…
wskaż paluszkiem – nie ktoś, tylko ja! Owszem, będę pisała tak, jak piszę od początku istnienia blogu – i co mi zrobisz? Mogę też nie pisać. Nie mogę (nie chcę) być inna niż jestem.
A Mrusia jest bardzo ważną osobą (tak!) w moim świecie, więc nie sposób mi o niej nie wspomnieć ( o ile pamiętam, poznałeś ją i Michał był nią zachwycony). Każdy ma swój własny styl istnienia na blogu – mój od lat jest taki sam. Niech Ci będzie, że wredny. Nie cenzuruję, tylko wyrażam swoje zdanie, taka malutka różnica…ale jednak 😉
dzień dobry … ☕
pięknie za oknem … dachy i trawniki osypane szronem .. w tle zielone drzewa i wstające na niebieskim niebie słońce .. czyli przymrozek w pełnej krasie ..
dziś planuję zrobić leczo na kilka słoików … na zaś ..
a na obiad propozycja …
http://xn--ogrodnikwpodry-xob60t.pl/placki-ziemniaczano-selerowe-z-piersia-kurczaka/
do kawy .. jesiennie .. mam syrop daktylowy do zużycia to tym dosłodzę …
https://slodkiegotowanie.pl/przepis/zdrowe-dyniowe-kulki-mocy/
Poszłam dziś po owoce do Biedronki, a tam sporo ciekawych książek – Jane Austin. Chłopi Reymonta, Paragraf 22 i wiele innych.
Kupiłam Wzgórze psów Jakuba Żulczyka. Warto tam poszperać.
DZISIAJ OBCHODZIMY: Dzień Spódnicy i Święto Napojów Wyskokowych
(dla ścisłości, nie ja wymyślam te obchody – to wzięte z gazeta.pl)
No proszę, pogardzana Biedronka, a książki sprzedaje, brawo!
krystyno w Biedronce można też dostać rarytasy płyt winylowych … kolega, kolekcjoner takich płyt, często poluje na okazje i się ciszy bo ceny bardzo przystępne ..
Do smażonych na oleju (w całości) pieczarek warto jest na koniec dodać parę kropli maggi – podkreśla smak. Mogłam dodać listek lubczyka (mam zamrożone), ale zapomniałam o nim 🙁
Jolinku,
a kto dzisiaj posiada adapter do odtwarzania płyt winylowych? 😉
Tylko kolekcjonerzy takich płyt.
A kolekcjonerów płyt trochę jest. Mój syn ma spory zbiór płyt i oczywiście odtwarzacz, ale nie „zabytek” z piwnicy, tylko wyprodukowany współcześnie. Takie rzeczy jeszcze się wytwarza. Poza tym są ludzie zawodowo zajmujący się odtwarzaniem muzyki z płyt na imprezach. Nie jest to w każdym razie zwykłe puszczanie płyt. Jakiś popyt na płyty winylowe istnieje, sama kiedyś szukałam jakiegoś rarytasu w Biedronce na prośbę syna.
Przed południem zakończyłam moje prace przy pigwie. nie kroiłam jej ręcznie tylko starłam na grubej tarce przy maszynce do mielenia. Poszło to migiem. A że pigwa sporo czasu czekała na mnie, to nabrała słodyczy i potrzebowała bardzo niewiele cukru. Na wszelki wypadek słoiczki zapasteryzowałam, żeby nic mi nie spleśniało. I to w zasadzie koniec przetwórstwa domowego. Może jeszcze tylko trochę borówek.
krystyno w sumie sporo w tym roku zrobiłaś zapasów na zimę .. sporo tzn. różnorodnych … pracowita jesteś jak pszczółka … 🙂
inny przepis na kanie .. jestem ciekawa dlaczego te kanie moczone są w mleku …
http://www.rngkitchen.pl/2019/10/kanie-w-zalewie-orientalnej.html ..
zostało mi trochę papryki od leczo i tak kombinuje by zrobić ja w zalewie po śliwkach w occie .. jeden słoik na próbę ..
Danuśka w krainie czarów .. jeszcze złotej rybki brak … miłego szwendania … 🙂
Pierwsze w naszym domu zawitało radio z adapterem, nie pamiętam, jakiej marki (pewnie dzierżoniowska „diora”), ale spore było i z magicznym okiem, a pierwsza płyta była ta:
https://allegro.pl/oferta/lp-maria-koterbska-nie-mowimy-ze-to-milosc-7546034282?reco_id=472a5723-fb3b-11e9-b7cf-246e96102760&sid=0e7a5475e04eefd78184d559df6fb9f87c889ad5ac94196dac75ac99722370c3&bi_s=archiwum_allegro&bi_c=Product&bi_m=reco&
(nie umiem skracać sznureczków, mimo podpowiedzi yurka…)
Później , połowa lat 70-tych albo wcześniej, kupiłam sobie nieśmiertelne „Bambino” za całe 900 zł (wtedy), czerwony, najbardziej spartański, jaki może być.
Płyt miałam sporo, wszystkie Niemeny, Demarczyk, Grechuta, Skaldowie i inne ówczesne sławy…któregoś dnia braciszek przestawił je na parapet „na chwilę”i zapomniał stamtąd zdjąć. A kilka dni pod rząd słoneczko grzało, aż miło. Wszystkie, ale to wszystkie płyty się „wygły”, nieodwracalnie 🙁
O proszę…i przepraszam za sznureczek, ale dokładnie takie to radio było:
https://www.google.com/search?q=stare+radia+diora+z+adapterem&client=firefox-b-d&sxsrf=ACYBGNQWXFJVpFx3nQioyWGyKD0c-QRfiQ:1572457543348&tbm=isch&source=iu&ictx=1&fir=wKzaqbW3NACasM%253A%252CI7uraNzApMvx2M%252C_&vet=1&usg=AI4_-kS4KnE_H-ov2Td2FxpIMh9aM-j4GA&sa=X&ved=2ahUKEwjYpK7qxMTlAhWNZd8KHfPhDeYQ9QEwAXoECAQQCQ#imgrc=biWq1F_DmJ0CrM:&vet=1
Sonata mu było!
Papryka w zalewie po śliwkach może mieć ciekawy smak. Sama papryki nie konserwuję, choć kilka razy ją robiłam. Najbardziej lubię surową.
Pracowita zbytnio nie jestem, to były takie roboty przymusowe.:) , choć nikt mnie nie zmuszał. Sama się nakręciłam . Planuje się przyjemnie, gorzej z wykonaniem.
Ciemno i zimno – 0 st.C, a ja idę jeszcze na jogę. Też nie bardzo mi się chce, ale muszę.
dzień dobry … ☕
propozycja rodzinnego obiadu dla pigwowców …
http://www.kuchennymidrzwiami.pl/kurczak-pieczony-z-pigwa-jesienny-obiad/
dziś poranek taki jak wczoraj … ale zapowiadają w przyszłym tygodniu ocieplenie ..
o jest nowy wpis …