Jak to robią w Szwecji
Najprościej. A mowa o zakupach. Powiedzmy, że nie masz na nie czasu, ale uwielbiasz gotowanie (odstresowuje!) i domowe smaki. Albo uwielbiasz skupiać rodzinę wokół obiadowego stołu. Masz swoje szybkie metody przyrządzania potraw, ale już zakupy Cię przerastają i to pod każdym względem: zabierają czas, zawsze w zaaferowaniu zapomnisz jednego składnika, trzeba to wszystko przydźwigać do domu.
Tymczasem w Szwecji można zamówić sobie niezbędny do wykonania domowego obiadu komplet składników. Pracownicy serwisu wszystkie składniki przyniosą do domu i na pewno nie zapomną o najmniejszym drobiazgu. Jedyne, co trzeba zrobić, to złożyć zamówienie, określić liczbę osób i ogólnie używaną nazwę dania. Dobre duszki sformułują listę i przyniosą wszystko pod drzwi.
W książkach i artykułach na temat organizowania sobie pracy w domu wiele mówi się o umiejętności delegowania czynności, o podziale zadań. To klasyczny przykład wyższego stopnia delegowania. Oddajemy zakupy w obce ręce, w dodatku obdarzając go zaufaniem co do wyboru i doboru składników. Ale to co ugotujesz jest już autorskie, domowe, swojskie, własne.
Wiem, wiem, także i u nas można zamówić sobie pod drzwi obiadowy czy całodzienny zestaw. Pudełeczkowy wikt można znaleźć pod drzwiami wielu osób dbających o tuszę. Bo dania te mają możliwie ściśle ograniczoną liczbę kalorii. I podobno bywają smaczne. Ale moja potrzeba wolności nie zgodziłaby się z takim ograniczeniem. Zawsze uważam, że jedyną rozsądną metodą na utrzymanie jakiej takiej figury jest jeść mniej, niż chce się zjeść. Po pewnym trudnym, nie ukrywam, okresie przyzwyczajamy się do mniejszych porcji, ale nadal jadamy różnorodnie, nie musimy się uciekać się do ograniczeń diety pudełkowej.
Zarówno jedno jak drugie zjawisko to przejawy dostatku. Ciekawe, co jeszcze da się tu wymyślić. Czekamy.
Komentarze
Zamówić kucharza i nim dyrygować 😉
A potem niech pozmywa i zrobi porządek, o! Bo samo gotowanie chyba dla większości jest przyjemnościa, ale poza zakupami gdyby nam ktoś te marchewki, ziemniaki i inne przygotował jak należy, to nawet kucharz byłby niepotrzebny. Ktoś „podręczny”…chociaż z krojeniem, czyszczeniem i tak dalej dałabym radę, lubię widzieć, co wkładam do gara.
Owszem, przejaw dostatku, ale czasem na pewno się przydaje. Zwłaszcza zakupy – tego nie lubię. Dlatego rzadko biegam po sklepach, oddelegowuję na Jerzora, wyjątkowo sama się udaję.
Szef pracuje 😉
https://photos.app.goo.gl/naCstwtWqCK4kpW39
Krystynom – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=krQ83ZlFQQs
https://www.youtube.com/watch?v=TmLbBOpaiZs
https://www.youtube.com/watch?v=yV2sbQu7Yw4
Odsas ma chyba już 13 lub 14 lat. Jak ten czas pędzi. 🙂
W Szwecji – czego to ludzie nie wymyślą. 🙂 Czy to zamówienie składamy na konkretne składniki czy też podajemy nazwę dania i firma dostarczająca sama dobiera produkty? Z tym może być problem, bo jak wiemy są potrawy, które w każdym domu przyrządza się trochę inaczej. Alicja ma rację – te dobre duszki mogłyby przyjść posprzątać ten bałagan, który powstaje podczas gotowania 😉
https://www.youtube.com/watch?v=N-KluFB9A8M
O ile wiem, u nas jest coś takiego, że zakupy można zrobić (chyba przez internet) i wszystko przywiozą do domu, ale o opcji – chcę dzisiaj zrobić lazanię na 8 osób (lub cokolwiek innego) nie słyszałam.
Dla Krystyn:
https://www.youtube.com/watch?v=7ft4M8e4MgA
O kurczę. To nie miało być to!!!
https://www.youtube.com/watch?v=gwob3LI6DYM
Asia,
Podziwiam. Odsas bedzie mial 14 urodziny w lipcu.
Prenumerata – to chyba najtrafniejsze okreslenie – obiadow ze swiezych skladnikow do przyrzadzenia w domu – jest w Londynie/ wiekszych miastach. Nie slyszalam o zamowieniu na konkretna ilosc osob. Pudelka przychodza raz w tygodniu z przepisami. Jednorazowe zamowienie jest wykluczone – trzeba sie zobowiazac na dluzej, platna subskrycja przez bank.
Przykladowa firma zajmujaca sie w/w.
https://www.hellofresh.co.uk/
Phi…to też nie chcą jednorazowego zawracania głowy, jak interes to interes 🙂
Jolly,
powiedz Odsasowi, żeby się tak nie spieszył z tymi latami 👿
Jeszcze kiedyś nam podziekuje za tę radę 😉
https://photos.app.goo.gl/sMD2nn5rugdWbGW26
U nas zamówienie produktów na konkretny przepis też jest możliwe, na razie w Warszawie:
https://www.przepisy.pl/przepisy/na-skroty/wyslij-skladniki-do-frisco?utm_source=newsletter&utm_medium=email&utm_campaign=2019-03-13&utm_content=banner_frisco
„Domek bez adresu” (Czesław Niemen!) bezdomnego to wypasiona chałupka, bo nie powiem „chałupa”, wielka nie jest. Od razu przypomniał mi się jacht Cichalów oraz kpt.Marka, ale jednak „domek bez adresu” przebija wszystko, co dotychczas widziałam. Jest tam wszystko, co potrzeba bezdomnemu milionerowi.
https://photos.app.goo.gl/HJt7W4twCtbbHJD69
Kto był na II Zjeździe na Kurpiach, rozpoznaje, co to jest – Arkadius był przywiózł takie udko 😉
https://photos.app.goo.gl/Le26DhZ79yuCqs5u8
Dziewczyny-doczytałam!
Byłyśmy dzisiaj w restauracji mieszczącej się przy kinie „Kultura”. Od bardzo niedawna nosi ona nazwę”Cinema Paradiso” https://www.kinokultura.pl/#o_nas
Zatem okazuje się, że nadal gotuje w niej ów sławny kucharz, ale ostatnio zmienił się właściciel lokalu oraz nazwa(poprzednio restauracja nazywała się tak jak kino-„Kultura”).
Kucharz może sławny, dania owszem smaczne, ale niekoniecznie wszystkie rzucają na kolana. Zawsze i tak najważniejsze są nasze pogaduszki 🙂
wróciłyśmy zadowolone ze spotkania ale trochę zawiedzione bo w tak zwanym między czasie miejsce spotkania zmieniło właściciela i to już nie było takie miejsce unikatowe .. (Danuśka opisze jak miało być) .. i tak trafiłyśmy do takiej zwyczajnej prawie włoskiej restauracji .. wino dobre, jedzenie do zjedzenia .. tylko towarzystwo jak zawsze wyśmienite .. 🙂 .. Alinko była lampka wina za spotkanie z Tobą … 🙂
Danuśka z tego co zrozumiałam z pogaduszek z kelnerką to kucharz się zmienił tylko strona nie do końca aktualna ..
http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,24545813,olga-tokarczuk-po-raz-drugi-z-nominacja-do-miedzynarodowej-nagrody.html#s=BoxLoCpImg4#s=BoxLoCpLink
Trzymam kciuki!
Jolinku-strona restauracji „Kultura” jest nieaktualna, ale na stronie kina „Kultura” informacje zostały zaktualizowane, bo pojawiła się już nowa nazwa restauracji. Z tego, co piszą na stronie kina wynika, że kucharz jest nadal ten sam. Pani kelnerka chyba nie do końca była we wszystkim zorientowana.
Jak to robią w Australii:
podobnie jak w Szwecji. Składasz tygodniowe zamówienie via Internet. Opcja od 2 do 4 osób. Płacisz. Dostarczają codziennie pod drzwi pudło z produktami wraz z przepisem jaki wcześniej wybierasz z obszernego menu (wiadomo – codziennie inne). Robisz papu (czytaj obiad/lunch). Podajesz rodzince. Wszyscy zadowoleni, a firma/firmy organizująca tę formę najbardziej.
Najpopularniejszą jest bodajże firma Marley Spoon jaka zdobyła rynki amerykański, niemiecki, belgijski, holenderski, austriacki i australijski. Dotychczas. O ile się nie mylę współpomysłodawczynią była Martha Steward.
https://marleyspoon.com.au/select-plan
Dla wielu niewątpliwie dogodna forma. Bo albo nie potrafią gotować – tak, tak, takich osób przybywa, albo nie mają czasu lub chęci ganiać po skepach. Plus „trud” wymyślania prawie codziennie nowego jadłospisu dla rodziny.
Dla innych niedostępny, frymuśny wymysł o jakm może i marzą lecz portfel nie pozwala na kulinarne mrzonki tego typu.
Jest jeszcze trzecia grupa – osób samodzielnych lecz z powodów zdrowotnych nie wychodzących z domu. Ale i w tej grupie nie każdy może sobie pozwolić na cotygodniową dostawę produktów. Z prozaicznego, finansowego powodu.
Osobiście nie korzystam. I daj panie B. cobym korzystać nie musiała (patrz grupa trzecia).
Swoją drogą interesujące zjawisko socjologiczne – z jednej strony mass media „zawalone” programami jak gotować, a z drugiej pudła wiktuałów pod drzwiami.
Ciekawe jak to nasze babcie i mamy robiły.
Ludzikowie kochani – cieszmy się, że gotować lubimy, potrafimy i wiedzą swoją się dzielimy!
Blog potęgą jest i BASTA!
Od pieczeni aż do ciasta.
Ta ciekawość względem babć i mam to czysto retoryczna ciekawość.
Toteż czysto retoryczna odpowiedź – jakoś! Jakoś to robiły, ja też zresztą robiłam jak i inni z blogu, w latach 70-80 (ja tylko do początków 81 roku) trzeba sobie było radzić i już!
Teraz to, cholerka, dekadencja, można sobie dogodzić, jak ktoś chce i ma środki finansowe.
Cholernie brak mi Pyry, czasami zahaczamy o tematy, kiedy chciałoby się poczytać Jej opinię na temat…no ale wybrała Chmurkę, albo to Chmurka Ją wybrała.
dzień dobry … ☕
no i widzisz Danuśka .. 😉 .. jakbym tego była pewna to może by mi lepiej smakowało …
echidna pomachanko … 🙂 jakie plany na wizytę w Polsce? …
robię dziś taką sałatkę .. posypie jeszcze pestkami dyni …
https://facetzprzepisem.com/2019/03/12/wietnamska-salatka-z-makaronem/
Pomyślałam, że podrzucę jedną z wielu możliwych odpowiedzi na pytanie, jak to nasze mamy i babcie robiły 🙂 Poniższy fragment pochodzi z książki „Córka kucharki” Weroniki Wierzchowskiej i dotyczy gotowania w powojennej Warszawie:
„Najpierw jednak przyniosłam wody ze studni. Następnie postawiłam gar na płycie, wlałam do niego wodę, włożyłam kości i skrawki mięsa, wrzuciłam kilka laurowych liści, bo akurat stały w słoiku. Rozpaliłam szczapkami ogień i w końcu mogłam wziąć się do warzyw, które po oczyszczeniu wrzucałam do powoli grzejącego się rosołu. Zgodnie z naukami mamy powinnam pozwolić mu leniwie pyrkotać najmniej cztery godziny, ale chyba nie miałyśmy tyle czasu. Kiedy Jadzia wróciła z zakupami, dorzuciłam do gara przyniesioną przez nią pietruszkę, seler i kawałek kapusty. Nastawiłyśmy kaszę w osobnym garnku….Gadając odcedziłam dobrze już rozklejoną kaszę i wlałam do niej trochę rosołu oraz wrzuciłam kilka łyżek masła i starannie roztarłam. Jadzia w tym czasie wyjęła kości i zdjęła szumowiny z rosołu, a także pokroiła ugotowane marchewki. Potem połączyłyśmy wywar z kaszą i warzywami. Wystarczyło doprawić i wyszedł nam solidny gar zupy o przyjemnym białym kolorze i doskonałej gęstej, zawiesistej konsystencji”.
Nie wiem, czy pamiętacie o tej książce wspomniała na blogu, już jakiś czas temu, Jolinek 🙂
Książkę mam i z przyjemnością przeczytałam.
Tak robią na Teneryfie – bezdomny w akcji (ten w pomarańczowym kubraczku)
https://photos.app.goo.gl/B5FudMUR7ufQLAe88
Czy nasi dziadkowie tak robili? Mój Dziadek z przyjemnością łowił ryby, a drugi Dziadek był koniarzem, kochał konie (coś dla Starej Żaby 😉 )
Asiu, dziękuję za muzyczne linki. 🙂
Ta opisana wyżej zupa to jakaś odmiana krupniku, a gotowały ją 2 osoby, więc nie było to takie trudne. Ale noszenie wody ze studni i rozpalanie kuchni trudno nam już sobie wyobrazić.
Dania pudełkowe dotarły nawet do małych miast. Niedawno siostra zdecydowała się na kilka dni takiego odżywiania. Miasto małe, więc bez dowozu do domu, ale to nie problem, bo tam wszędzie blisko. Szwagier przyłączył się do akcji. Siostra była bardzo zadowolona, bo odpadały zakupy, gotowanie, zmywanie. Miała mnóstwo czasu tylko dla siebie. Ale po 6 dniach chcieli już wrócić do zwykłego jedzenia, np. jajecznicy na śniadanie.
Krystyno,
ale nasza generacja dałaby radę rozpalić w piecu – łącznie z poszukaniem czegoś na podpałkę 😉
Nie chciałabym do tego wracać za nic w świecie, ale gdyby trzeba było…to żaden problem.
Paweł to ma dobrze … 🙂
https://podroze.onet.pl/aktualnosci/po-raz-10-z-rzedu-wieden-uznany-za-najlepsze-miejsce-do-zycia/n59kgeb
ja mam tyle czasu, że gotowanie to dla mnie rozrywka .. takie dania pudełkowe bardzo się przydają dla osób, które mają diety – odchudzające albo zdrowotne .. ale z reguły wystarczy 2 tygodnie by nabrać nawyku by jeść według zaleceń i można się bawić gotowaniem na swój własny sposób ..
Krystyno-tak, to był krupnik, bo chodziło o ugotowanie pożywnej zupy.
Rzeczywiście przy tej pudełkowej diecie(też ćwiczylam przez dwa tygodnie z moim biurowym koleżeństwem) ma się wielką ochotę powrócić do zwykłego, domowego jedzenia.
A propos-dzisiaj na domowy obiad były plastry polędwiczek wieprzowych duszone z dodatkiem suszonych owoców-moreli, śliwek i daktyli. Pomysł powstał z konieczności zagospodarowania tychże owoców. Sos zagęściłam z lekka mąką kukurydzianą. Lampka hiszpańskiego tempranillo podana do rzeczonego dania nie spotkała się z niczyją odmową 🙂
http://podroze.gazeta.pl/podroze/7,114158,24406264,krakow-uznany-przez-turystow-za-najtansze-i-najlepsze-miasto.html
Leopold Kozłowski-Kleinman 1918-2019 ostatni klezmer Galicji
https://www.youtube.com/watch?v=IZ6nfAnwbjY
https://www.youtube.com/watch?v=S6rE9dhzSQE
https://www.youtube.com/watch?v=adfY6pNKw1U
Jolinek prosiła o zdjęcia, więc wrzucam, ale nie każdy musi je oglądać, a jak to robi – to na własne ryzyko 😉
https://photos.app.goo.gl/ru9wvR4Cwtg4rJZP7
Alicjo jak pisałam bardzo intensywny pobyt w EU … te kwitnące kaktusy bardzo ładnie wyglądają .. a uchwycenie mijającego Was samolotu bardzo sprytne … 🙂 .. nie wtajemniczonam to nie wiem o co chodzi? .. dzięki za zdjęcia …
Jolinku,
„wtajemniczeni ” to nasz Maciek i mój siostrzeniec Gabik (są zawsze w kontakcie via jakieś tam facebooki chyba). Mają taką samą pościel (z Ikei), co ja od razu zauważyłam, a podpisując zdjęcia tak napisałam 🙂
dzień dobry … ☕
Alicjo i już jesteśmy bez tajemnic … 😉
dziś na obiad „niby” leczo …
Podróżowanie z przykrytej śniegiem Kanady na słoneczną Teneryfę to w dzisiejszych czasach sama przyjemność i tylko kilka godzin lotu. Jak znamy Alicję to zabrała jedynie ze sobą jedynie małą, podręczną walizkę, a ongiś tak bywało:
” Wojewoda kijowski Konstanty Wasyl Ostrogski w każdą, nawet najkrótszą podróż zabierał wóz kosztowności: trzy tuziny złocistych półmisków, kilka tuzinów talerzy pozłocistych, lub także całozłocistych, kilka tuzinów talerzy białosrebrnych, sześć mis olbrzymich rozmiarów, kilka tuzinów łyżek, dużą wannę srebrną ze złocistymi obręczami, nie wliczając flasz i kubków itd. Podobnie czynili inni magnaci, zabierając ze sobą liczne zbroje, szaty i klejnoty. Magnacka kawalkada pokonywala dziennie 25-30 kilometrów, a cały tabor składał się często z kilkunastu, lub nawet kilkudziesięciu wozów: skarbnych, kuchennych, piwnicznych, karet dla dam, kolebek dla dworzan itd. Do wozów zaprzęgano po sześć, lub nawet osiem koni, mimo że wystarczyły trzy lub cztery. Kawalkadzie towarzyszyły też setki służących. Większość z nich nie pełniła żadnej funkcji, ale samą obecnością świadczyła o zamożności pana. Dla okazania zbytku białym koniom malowano na czerwono grzywy, a pojazdy bogato złocono. Obijano je kosztownymi materiałami, ozdabiano kobiercami i rzeźbami”.
Uprościło się zatem znacznie nasze podróżowanie w porównaniu z czasami Mikołaja Reja 🙂
W ramach treningu przedwielkanocnego :- ) dwa dni temu wysiałam rzeżuchę. Czekam zatem aż wyrośnie i się zazieleni, lubię ją dodawać do kanapek i sałatek. Kolejny wysiew przewidziany przed Świętami.
Już są do kupienia mówiące lodówki, chociaż jeszcze nie proponują listy zakupów. Jak wieść niesie jest to podobno jedynie kwestią czasu:
http://jakieagd.pl/mowiaca-lodowka-beko/
Danusko, dobrze, ze przypomniałaś rzeżuchę. Poszukam do wysiania na święta, tutaj to cresson.
Chciałabym moc podróżować tylko z podręcznym bagażem, jak Alicja (i w ogóle podróżować 🙂 ), ale nie umiem pakować tylko niezbędnych rzeczy, zawsze zabieram za duzo.
Podpisuje sie pod refleksjami Echidny na tytułowy temat. Na pewno jest spora grupa osób aktywnych zawodowo, ktorym ułatwia zycie takie dostarczanie zakupów.
Ja coraz czescie improwizuje z tym co mam w zapasie, inspirowana sugestiami Jolinka. Chociażby dzisiaj, u mnie tez to bedzie niby leczo.
Danuśka – jakbym posiadała kilka fur kosztowności – wliczając wannę ze złotymi „coś-tam”, zastawę zlocistą, pozłócistą i ze srebra, kosztowności różnorakie itp itd, teżbym zabierała ze sobą. W podróż. A nuż krewni napadną na zamczysko i wyrugują z dóbr ziemskich i materialnych. Zawszeć coś na tych furach zostanie i człek z głodu nie zemrze.
Echidno-jak człowiek ma w kuchennych szafkach jedynie półmiski z Ikei to zdecydowanie łatwiej mu wyruszyć w podróż 😉
Pakowanie się mam opanowane i każdy może to opanować. Po prostu pakujemy się na 5 dni, choćbyśmy jechali na 2 miesiące albo i więcej.
Moje minimum:
-bielizna na 5 dni, w tym skarpety
-podkoszulki zwane tiszertami – 5 sztuk
-jeden sweter (ew. nieduży dresik z kapturkiem)
-jedna bluzka z długim rękawem, bawełniana
-spodnie krótkie
-spodnie długie (na sobie, zwykle jeansy)
-jedna kieca albo spódnica, takie co to można zrolować i nie prasować
-leginsy
-nieprzemakalna kurtałka z kapturem
Powyższe spakować, rolując wszystko, bo rolowane lepiej się pakuje i nie wymaga prasowania. Do walizeczki typu podręcznego zmieści się to wszystko razem z kosmetyczką, do której pakujemy tylko niezbędne rzeczy – tusz, jakiś kolorek na/pod oczy, krem do twarzy, krem przeciwsłoneczny.
To wszystko nam wystarczy – zawsze można dokonać prania w hotelu, a jak jesteśmy u znajomych/rodziny, tym bardziej!
Jeśli czegoś zabraknie, zawsze można dokupić. Na wakacje jeździmy dla przyjemności, a nie żeby się stresować, czy nasz bagaż się gdzieś nie zagubił – mamy go pod ręką 🙂
Nie zabieramy szamponów, mydeł etc, bo na lotnisku i tak nam to zabiorą (płyny można do 100ml), te rzeczy kupujemy na miejscu, nie zrujnuje nas to. Ja wróciłam z Teneryfy z 2 nieużywanymi podkoszulkami, 2 parami skarpet, kiecy nie włożyłam, no i parasolka była mi niepotrzebna, chociaż w Londy nie mogła się przydać. Parasolkę zabieram zawsze – to dla zaklinania deszczu raczej 😉
Na nogi trampki czy inne wygodne buty, do torby podręcznej sandałki. I chwatit!
*Londynie
Robię na jutro Boeuf Bourguignon z przepisu Julii Child. Właśnie włożyłam do piekarnika. Alinko, jakie to tego dodatki są najlepsze? Co się zwykle podaje?
Czy może ktoś wypróbować, czy to działa? Ja mam jakieś sprzężenie zwrotne z Jerzorem, co on do mnie z pracowego komputera mi prześle, to się nie otwiera i odwrotnie 🙁
https://photos.google.com/photo/AF1QipPE1bTggsu3WlLqL0-DU8YjWzGRha2kRXoaBlJ_
Nie otwiera się Alicjo, błąd 404. Wygląda na nieudostępnione ,za długi link.
Dzięki.
Malgosiu, najcześciej podaje z ta wołowina puree z ziemniaków. Mogą to być tez ziemniaki zapiekane czy tez przysmazane. Do mięsa dodaje tez czasami więcej marchewek i są wtedy dobrym dodatkiem.
Smacznego!
Alino, dziękuję 🙂 Dołożę jeszcze trochę marchewki.
Małgosiu-a frakcja ze skrzywieniem pro włoskim 🙂 podaje z polentą lub z makaronem:
https://www.jackiecuisine.com/wp-content/uploads/2017/04/boeuf-bourguignon-4w.jpg
Alicjo,
a u mnie Google każe się zalogować.
Wołowinę po burgundzku podawałam z bagietką, choć moim zdaniem żytni chleb także by pasował. Puree u nas w domu nie jest lubiane, więc nigdy go nie robiłam. Małgosia przypomniała mi o tej potrawie, Dawno jej nie gotowałam.
Zapowiadają u nas wichury. Znów sobota pogodowo będzie nieudana.
Małe kluski śląskie też by mogły być. Ale polenta bardzo mi się podoba, bardzo ładny kontrast z ciemnym mięsem.
Danuśka,
ode mnie to długa podróż, niestety – 7 godzin do Londynu, stamtąd ponad 4 godziny na Teneryfę, do tego trzeba doliczyć obowiązkowy pobyt na lotnisku, no i tutaj dojazd na lotnisko, zwłaszcza w ekstremalnych zimowych warunkach 😉
Ale jak się czyta opisy podróży sprzed wieków, to cała wyprawa! Serwisy porcelanowe, nocniki, srebra, pościele…Nie licząc oczywiście ubiorów iinnych rzeczy.
Ja doszłam do minimum w pakowaniu drogą eliminacji – jak czegoś nie użyłam, to następnym razem już nie zabierałam. A teraz to rutyna. Zakładam, że nie będę na wybiegu dla modeli i zabieram praktyczne rzeczy i nic ponad. Przyda się też trochę miejsca na jakąś szmatkę zakupioną – nawet rozglądałam się, ale nic się na mnie nie rzuciło, nic się do mnie nie uśmiechnęło 🙁
Nie wiem, co z tym sznureczkiem, musi Jerzor poprawić.
Po drodze zrobił zakupy i przywiózł coś, co mi od razu posmakowało – humus z buraczkami! Znakomite połączenie. Humus + pure z buraczków, oraz trochę pokrojonych w małą kostkę buraczków dla ozdoby. Bardzo mi to posmakowało.
Książkę „The Alice Network” czytałam udając się na Kirimatiti oraz tamże, kupiłam na lotnisku, imię mi się miło kojarzyło…
Świetnie napisana książka, oparta zresztą na faktach autentycznych, ale o ile wiem, nie ma jeszcze tłumaczenia na język polski.
Louise przyjęła imię Alice jako ksywę. Tutaj o nich:
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/tajne-agentki-ktore-wyprowadzaly-wroga-w-pole/3x7g529?utm_source=detal&utm_medium=synergy&utm_campaign=allonet_detal_popularne
Chwileczkę, mówię o Lucie (Alice), a nie o Louise 🙄
Dzień dobry,
Nie było mnie raptem kilka dni i proszę ile się tutaj działo. Przede wszystkim – imieniny Krystyn!
Krystyny – moje życzenia nigdy nie mogą się „przeterminować”, są stałe przez cały rok, przechodząc na następny.
Dlatego – wszystkiego, wszystkiego co najlepsze i najmilsze niech się Wam przydarza, na co dzień, bez okazji, ale też od święta, gdy jest bardziej uroczyście!
Wasze zdrowie!!!!!
Krysiade miałem zaszczyt poznać, mam nadzieję, że kiedyś też poznam Krystynę, moją blogową rówieśniczkę.
Jako upominek coś, co już się niestety nie wróci, ale niezapomniane!
https://www.bing.com/videos/search?q=o+sole+mio+tenors+youtube&view=detail&mid=7E7124D5F22DA4D2F4727E7124D5F22DA4D2F472&FORM=VIRE
Danuśka 12 marca 8:42
Dzięki za ten artykuł o winach i jego wspaniałych właściwościach. Od dawna wiedziałem, że tak jest, ale nigdy nie natrafiłem na tak znakomite potwierdzenie mojego życiowego eksperymentu.
Alicja – fajnie, że wyjazd się udał. Też bym chętnie posiedział w ciepły wieczór z kieliszkiem wina i pomarzył… Zawsze jest o czym pomarzyć!
Od trzydziestu chyba już lat mieszkam w okolicy oceanu, rzut beretem, teraz nawet przy sprzyjającej pogodzie i otwartym oknie zasypiam słysząc jego uspakajający szum. Ale lubię też zmieniające się pory roku, nie chciałbym mieszkać mając stale lato. Przez tyle lat pobytu mogłem bez problemu zamieszkać na stale na ciepłej Florydzie, na południu Kalifornii lub na egzotycznych Hawajach, ale jestem na tyle dziwakiem, że mroźna i śnieżna zima w ogóle mi nie przeszkadza. Wręcz lubię.
Zdjęcia fajne, tak zawsze sobie wyobrażałem Bezdomnego.
Dzisiaj Przedstawicielka Afryki zrobiła na obiad krewetki. Oczywiście z czosnkiem, masłem, ale nie tylko, coś jeszcze dodała. Przepis przywiozła z Afryki i było to naprawdę pyszne. Jeszcze tak dobrych krewetek nie jadłem. Do tego białe, schłodzone wino! Brakuje tylko mobilka, Teneryfy i blogowego Towarzystwa!
dzień dobry … ☕
u nas też wieje i ma wiać …
jeszcze wracając do naszego spotkania w środę … Danuśka tak jak obiecała przyszła na spotkanie w naszyjniku zakupionym na opisywanych targach … bardzo nam się podobał i nic dziwnego, że została skuszona do zakupu … Danuśka może zrobisz zdjęcie i pokażesz wszystkim? ..
Małgosiu pyszny obiad szykujesz … ja mam dziś prawie barszcz ukraiński na wędzonym kurczaku ..
takiej marmolady nie jedliście … jest z winem …
http://www.kuchennymidrzwiami.pl/marmolada-z-selera-naciowego-sezonowo-od-a-do-m/
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek, ale rozpusta !
Mam dzisiaj wolne od gotowania . Bernard w poludnie je na miescie a wieczorem jestesmy zaproszeni do znajomych. W poludnie zrobie sobie salatke z pomidorow, jajka, salaty i oliwek + ser.
Teraz wypije sobie druga kawe bez cukru i slodkich buleczek .
Irek przypomniał nam słodko i dyskretnie temat zaproponowany przez naszą Gospodynię-„Jak to robią w Szwecji” i podał, jeśli mnie wzrok nie myli, tamtejsze bułeczki cynamonowe kanelbullar 🙂
Jolinku-w sprawie naszyjnika to zrobimy tak:
na naszym kolejnym spotkaniu Ty wystąpisz znowu w swoim pięknym, czerwonym wisiorze, a ja założę naszyjnik jak wyżej i sfotografujemy nasze biżutki. Zresztą możemy poprosić, aby wszystkie Dziewczyny wyciągnęly z szuflad ciekawe ozdoby i zrobimy Blogowy Zjazd Biżuteryjny. Coś mi się wydaje, że na takim zjeździe Nisia byłaby 🙁 Gwiazdą Numer Jeden….
Nowy 🙂 co za zbieg okoliczności. Mam na myśli podany link z 3 Tenors.
Mój sąsiad z prawej, Alicjo nie Ditmmer, słuchał dziś już o szóstej rano ten sam kawałek i śpiewał razem z nimi 🙄
Później popełnił samobójstwo.
Z mojego pistoletu.
Sześć strzałów w plecy.
Alicjo, u mnie wasze obrazki z wyspy się nie otwierają, ale to nie wasza wina. Chętnie poogladalbym. Trzeba odpalić tableta. Dziś i tak dzień organizacyjny z przyczyn zdrowotnych.
Nie stąpajcie po toczących się kamieniach. To może być bolesne doświadczenie 🙄
No no, Alicjo, jest co oglądać, tyle tego że nic dziwnego że telefonek odmawia współpracy
Nisia miała wór biżutek, z tego sporo porozwieszanych w sypialni na ścianach. Miała znajomą, która wyrabiała piękne cudeńka, nawet jedną dla mnie, taką w temacie morskim.
Samobójstwo na plaży – no wiecie co?! I co teraz – pogrzeb???
Hey Alicja, jestem w trasie na Tide, kolega prowadzi Jeepa, a ja mam tak fajnie jak ty z Jerzoru, na lewo na prawo, do góry i w dół mogę popatrzeć 🙂
Jak jedziecie na szczyt, to zrób jakieś zdjęcia i podeślij – może już kolejka działa? 😉
Nowy,
ja bym na tej wyspie mogła mieszkać, tam też bywa snieg, trzeba tylko w górę się udać 🙂
A temperatury nigdy nie są ekstremalnie wysokie, bo bryza morska je utrzymuje w pionie. Śnieg widzieliśmy na szczycie El Teide, jakieś brudnawe resztki. Ja zim nie lubię, więc dla mnie byłoby w sam raz, tylko wyspa jako miejsce zamieszkania nie bardzo mnie przekonuje, lubię kawał stałego lądu.
Ale widzę, że wiele się tam buduje i osiedla, na moje ucho, są to w większości Niemcy. Nasz bezdomny Drzymała ma dom na kółkach i może mieszkać, gdzie zaparkuje 😉
Mobilek przypomina wnętrze jachtu, ale jest jednak luksusowy w porównaniu z jachtami („jedenastkami”), na których byłam. Wyposażenie super, a detalowo lepiej już chyba nie może być.
Bardzo mi się ten mobilek spodobał. Żywot nomady niestety, już mi nie odpowiada, ale na wakacje jak najbardziej. Fajowy styl życia, zwłaszcza, jak się lubi sporty wodne. Ja nie miałabym co tam robić, połaziłabym po plaży i tyle, ale bezdomny fruwa ile może, przy okazji zauważyłam, że klata i bary mu się bardzo wyrobiły od tego sportu 🙂
dane są porażające … pijemy więcej niż w peerelu … pijemy ponad 11 l czystego alkoholu na głowę …. a wkrótce osiągniemy poziom 12 l … przekraczamy barierę, po której rusza proces degradacji społecznej …
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,24551778,pijemy-wiecej-niz-w-prl-trzeba-zamknac-80-proc-sklepow-z.html#s=BoxMMtImg1
A co masz w tym złego 🙄 że Polak potrafi?
Alicjo, nie byliśmy na szczycie, bo nie był to cel wycieczki. Typowo krajoznawczo, poznawczo, rekreacyjno itd itp. Przejzdzalismy obok w drodze do planetarium i widać było tysiące samochodów. Byłem szczęśliwy że odległość nas dzieląca była dość bezpieczna. Pewnie dopiero jutro dotrę do mobilka, jak dobrze pójdzie, to popatrzę czy nadają się jakieś obrazki do publikacji.
Dobrej nocy, tu już też się sciemnilo, od dwóch godzin
Niech rzuci się do wody ten co nie degustuje. Moje życie moja sprawa?
Zdrowie wszystkich czerwonym, które Jerzor kupił – Pelee Rouge z ontaryjskiej Pelee Island Winery 🙂
Już dawno wprowadziłam zakaz kupowania wina z wielkich ontaryjskich winiarni, no bo co to jest za wino, jak na etykiecie napisano, że to jest mieszanka win ontaryjskich i „międzynarodowych”. Jakich – nie podano. Nie kupuje się mieszanek!!! Mieszanki to ja sama sobie mogę zrobić, ale nie przyszło mi to do głowy. Jak znam Jerzora, jak zwykle poleciał według zasady – najtańsze na półce 😉
U nas jeszcze widno, straszą śniegiem 🙁
Z artykułu wynika, że jeszcze dużo mamy do sięgnięcia dna, które jest bezdenne i co to znaczy, ze pijemy więcej, niż w PRL? No, przecież to jest prawie PRL-bis, więc…
Cytat z artykułu:
„Francja wraca z dalekiej podróży, w 1980 roku mieli 19 litrów na głowę, teraz – poniżej 12 litrów, Włosi z 16 litrów zeszli do 7 litrów na głowę”
Dali radę? Dali – widocznie już swoje wypili. Ja bym się nie martwiła na zapas. Jakoś Francuzów, Włochów czy Niemców społeczność europejskich krajów nie uważała za społeczeństwa zdegradowane.
W artykule mowa o alkoholu na stacjach benzynowych jako rzecz jedynie w Polsce. No to pan mało podróżował, bo ja widziałam alkohol na stacjach benzynowych na przykład w Niemczech, nie wiem, czy we wszystkich tak jest. Podobnie w USA – chyba też zależy od przepisów stanowych, ale w NY się zdarza. Nie sądzę, żeby kierowca „tankował” podwójnie, bo zna konsekwencje. A pasażer – jego sprawa.
dzień dobry … ☕
dziś Patryka … małe śniadanko …
https://kulinarnyblogsamanthy.me/2019/03/15/kanapki-na-dzien-sw-patryka/
… i mało zielone, jak na Patryka. Ale nie pogardziłabym 🙂
Tymczasem wcinam kromuchę z buraczkowym humusem.
to może na obiad zielona zupa …
https://www.uwielbiamgotowac.com/2014/06/zupa-krem-z-zielonego-groszku.html
ja mam już zielone zbiory z groszku a teraz zasiałam jeszcze rzeżuchę z podpowiedzi Danuśki .. do wiosny jestem przygotowana … 😉
Na św. Patryka u mnie dziś tylko zielony brokuł i reszta wołowiny. Wyszło jej całkiem sporo i poszło trochę na wynos.
Moja zielona zupa, chłodnik zresztą, to zupa krem z brokułów. Brokuły, ziemniaki (dla zwiększenia gęstości) oraz sporo czosnku.
Ugotować ziemniaki i brokuły, zostawiając trochę malutkich surowych różyczek dla ozdoby. Schłodzić ugotowane, zmiksować (ma wyjść gęste, więc gotować w małej ilości wody), dodać sprasowany czosnek i dyżurne. Wylać na talerze, dodać surowe różyczki dla ozdoby i chlusnąć sporym kleksem śmietany do każdego talerza.
Patrykom – najlepszego 🙂
Małgosiu na wynos smakuje najlepiej … 😉
a u nas w parku rozpoczął się sezon grillowy .. ludzi tyle, że trudno przejść między wózkami i rowerkami ..
Alicjo jak jest czosnek to by mi smakowała …
Nowy, dziękuję. 🙂 🙂
O św. Patryku przypominano wczoraj w supermarkecie przy regałach z piwem, a dziś zielonymi balonikami przyozdobiono restaurację w Wejherowie, w której byliśmy na kawie. A w ogóle mam nieraz kłopot z nazywaniem lokali gastronomicznych, jak dawniej mawiano. Bo ten, w którym byliśmy, nazywa się Browar Lubrow i jest jednocześnie restauracją, kawiarnią i pubem. Wydaje się, że największa frekwencja jest tam w godzinach wieczornych.
Zieleni w naturze jeszcze bardzo mało, trochę pączków na krzewach no i krokusy. W środę pierwszy dzień wiosny, a z soboty na niedzielę zmiana czasu na letni. Nie wiadomo w końcu, czy zniesione zostaną te zmiany czasu. Niby tak, ale nie do końca jest to pewne.
O groszku też pomyślałam i przypomniała mi się ubiegłoroczna akcja groszkowa. Mam jeszcze trochę starych nasion, ale nie wiadomo, czy wykiełkują. Na razie hoduję szczypior z cebuli i jutro posieję na talerzyku rzeżuchę.
krystyno mój też ubiegłoroczny … rośnie jak trzeba …
Czyli, jak pisała Nemo : siać, siać…
Najpierw go namoczę.
U mnie minusowo (i taki zapowiada się najbliższy tydzień), więc trudno mówić o zieleni 🙁
…ale dzisiaj wszyscy jesteśmy Irlandczykami 🙂
Przypomniało mi się, jak lat temu 9 obchodziliśmy St.Patrick*s Day z Cichalem…
https://photos.app.goo.gl/jZbodLTY5xHTn1Rz7
Dzień dobry,
Alicja,
Z uwagą śledzę życie i wakacje naszych Rodaków na Teneryfie. Ja podtrzymuję swoje – wakacje tak, całoroczne życie – znak zapytania, ale raczej nie. Żywot naszego Bezdomnego – podoba mi się, że robi to co lubi, co jemu odpowiada. Mam nadzieję, że szanuje też to, co inni lubią, w końcu świat jest tylko dlatego tak ciekawy, że w nas jest ogromna różnorodność. Np. Wędkarz Wspaniały pojechał gdzieś do Afryki wędkować. Bo to lubi!
Ja zamiast mobilku wolałbym zwykły namiot – kiedyś to uwielbiałem, dzisiaj też bym pojechał, ale nie mam z kim. Niestety.
Na dobranoc moja ulubiona piosenka, naprawdę często do niej wracam, znam na pamięć, a jednak wciąż odtwarzam sobie na You tube. Ja stary! I mówcie sobie o mnie co chcecie!
https://www.bing.com/videos/search?q=edyta+geppert+kocham+ci%c4%99+yciwe+youtube&view=detail&mid=0359688540023A2B0DCA0359688540023A2B0DCA&FORM=VIRE
Dobranoc 🙂
dzień dobry … ☕
do końca astronomicznej zimy 1 dzień i będzie pełnia księżyca …
obiad na słodko … makaron z serem i jagodami, polany miodem i posypany płatkami migdałów …
trzeba sprawdzić …
https://gotowanie.onet.pl/porady/prosta-sztuczka-dzieki-ktorej-opoznisz-dojrzewanie-bananow-nie-beda-brazowiec/c5dgjkn
krysiude co u Was słychać? ….. rzepie zamilkłaś bardzo … a cichal co robi, że nie pisze? …
Jolinku, taki obiad bym chętnie zjadła:)
Tę piosenkę podesłaną przez Nowego też bardzo lubię.
Ja tez ja lubię. Takie piosenki sie nie starzeją.
Nowy, 🙄 tu wiek nie ma najmniejszego znaczenia. Kocham to życie, od dawna i niezmiennie, może dlatego że nie zbieram daremnych dóbr, może dlatego, że wiem o tym że na planecie jestem jedynie na moment….
Kocham to życie…. https://photos.google.com/share/AF1QipOoGvcswqcQUY2YWLEMuxmMi_kLUSYS2m18GHQdH06PDFy4WyPLgB8u787_LyO–A?key=alNqV3hXVmtLLVBIc1lhNVlUUlhMMmsyMUw5ejJB
Dobrego tygodnia 🙂
dla mnie nowość … kiełki z pestek dyni …
https://domowejroboty.pl/kielki/dyni/
Jolinku, ciekawy blog przytoczyłaś. Dorzucę te pestki dyni do kiełkowania, może też słonecznik, bo właśnie przymierzam się do nowej plantacji. Zachęcił mnie też wpis Danuśki o rzeżusze 🙂 Forsycje przed moim domem już się zażółciły pączkami kwiatów.
Jolinku – miło że o mnie pamiętasz. Istotnie długo nie było mnie na blogu.
Przyczyn było parę. Miałam operację kolana i do dzisiaj walczę aby ono doszło do siebie, czyli wróciło do mnie w stanie nadającym się do użytku. Ortopeda daje mu jeszcze trzy tygodnie. Wierzę, bo lekarz doświadczony. Dopadła mnie również inna trauma, padł mi mój laptop, który jest prawdziwym muzealnym zabytkiem. Dzięki staraniom mojego życzliwego Sąsiada po reanimacji wrócił do mnie prawie jak nówka i dzięki temu mogę się do Was odezwać. Na mojej wschodniej rubieży wiosna przybywa nieco pózniej, ale już czuje się wiosenne powietrze. Krokusy i hiacynty wolniutko wysuwają się z ziemi, sikorki zaczynają śpiewać, sowy wieczorem pohukują pokazał się ryś, a i żubry i łosie nie dają o sobie zapomnieć. I tak sobie żyjemy. Spokojnie.
Krysiu,
życzę Ci powrotu do zdrowia. Trzeba na to trochę czasu, ale na pewno będzie lepiej. Serdecznie pozdrawiam.
A w Przygodzicach gniazdo czeka już na bociany. Tymczasem odwiedzają je kawki http://www.bociany.przygodzice.pl/
krysiude bardzo się cieszę, że napisałaś co tam pobrzmiewa w puszczy … gdyby nie kolano to wszystko mruczy sielsko … powrotu do normy i pomachanko dla Was .. 🙂
Salso u nas też nieśmiało forsycje mrugają .. a blog podpowiada ciekawostki .. i faktycznie ziarna słoneczka też można kiełkować .. zobaczę jak mi pójdzie z pestkami dyni .. kupiłam w tamtym roku nasiona rzeżuchy w jakiejś promocji bo było po świętach i dopiero teraz użyłam .. jakieś super podrasowane te nasiona bo po 2 dniach mam już zielony dywanik ..
Krysiade,
witaj z powrotem 🙂
Na mojej rubieży czuję -7c i nad ranem poprószył śnieg. Forsycja nic nie mówi i nie daje znaku. No to czekam dalej… Zdrowego kolanka życzę! Cichal też miał wymieniane i niedługo potem śmigał na nartach jakby mu nigdy nic nie wymieniano 🙂
Nowy,
to by było ciekawe doświadczenie, pojechać pod namiot po wielu latach, kiedy się nie było 😉
Ja wiem, że z latami lubię mieć podstawowe wygody, nie muszą być luksusy, ale względnie przyzwoicie. To tylko Jerzor jeszcze lubi się katować, a przy okazji nie wiem dlaczego katuje mnie. Ja bym wolała te 5 dni spędzić „na dole”, poznać nocne życie surfiarzy i kajciarzy, połazić po knajpkach, posłuchać w nich muzyki. Ale Jerzor wybrał miejsce w górach (rozumiem, że znacznie tańsze, ale bez przesady!), gdzie należało dla bezpieczeństwa drogowego wrócić przed zmierzchem. I to mi trochę zwarzyło cały wyjazd, bo niby każdy robi to co lubi, ale jednak nie. No cóż…
O właśnie, Cichal zamilkł był!
Krysiade-życzę Ci zdrowia i mam nadzieję, że Twój laptop będzie jeszcze długo nówką na najlepszych obrotach 🙂
U nas na wsi też niespodzianki internetowe i trzeba było udać się do specjalistów wyjaśniać techniczne zawiłości.
Krystyno-właśnie dzisiaj podczas porannego spaceru po nadbużańskich okolicznościach przyrody rozmawialiśmy o bocianach i zastanawialiśmy się, kiedy znowu je zobaczymy.
Niedziela była piękna i wiosenna, co ściągnęlo w nasze wiejskie okolice wielu sąsiadów. Co roku cieszymy się bardzo z tych pierwszych, pozimowych spotkań i chętnie snujemy długodystansowe plany towarzysko-rozrywkowe.
Co do krokusów to te warszawskie już cieszą pięknymi kielichami i kolorami, a te nadbużańskie dopiero nieśmiało zaczynają pokazywać światu swoje skromne oblicze.
Ogólnie wiosna jednak obecna, bo pączki na wielu krzewach radują oko 🙂
Pełnia Klonowego Księżyca, jak mawiają nasi Indianie 😉
z wypracowań szkolnych … (z Twittera)
1. A do kotletów była sałatka, którą mamusia przyprawiła potem.
2. Ludwik XIV był samolubem. Twierdził, że Francja to ja.
3. Kiedy Adam Mickiewicz zawiódł się na kobiecie, wziął się za Pana Tadeusza.
4. Środkami płatniczymi w Rosji są wróble.
5. Admirałowie są ubrani w marynarki wojenne.
6. Szlachta była w Panu Tadeuszu bardzo gościnna, bo jak przyjechał Pan Tadeusz, to o nic się go nie pytano, tylko dano mu siano…
Krysiade, życzę szybkiego powrotu do formy, najgorsze chyba juz za Tobą. I wiosna nadchodzi a to cieszy.
dzień dobry … ☕
rano rześko ..
na obiad barszczy z uszkami … uszka z kapustą i grzybami dostałam od teściowej córki … 🙂
U mnie trzeci i ostatni dzien z rzedu kurczak. Zmieniam tylko jarzyny. Wczoraj byly bataty a dzisiaj to jeszcze nie wiem. Na rano mam zaplanowany spacer wzdluz wybrzeza.
Dzisiaj ostatni dzień zimy, chętnie bym dołączyła do Elapa żeby pospacerować wzdłuż wybrzeża. Tymczasem wróciłam ze spaceru ursynowskimi szlakami, chłodem wieje.
Na obiad chyba coś szybkiego, makaron, albo tarta z warzywami. Jutro WIOSNA 🙂
Spacer morskim wybrzeżem też mnie pociąga. Mimo że świeci słońce, to silny wiatr dokucza. Jeszcze nie chowam zimowej kurtki.
Dziś robię mielone i buraczki.
Piekę też ” chleb zmieniający życie”, czyli z samych ziaren, bez mąki.
Odkryłam w szafce mały zapasik polenty błyskawicznej, więc zamiast makaronu czy tarty będzie polenta z pieczonymi warzywami (brokuły, cukinia i brukselka z przyprawami na ostro, z dodatkiem cieniutkich plasterków cytryny). Polenta, jak przystało na błyskawiczną zajęła mi (gotowanie) mało czasu, na koniec podprażę ją w piekarniku. Ciekawe co wyjdzie…
Dzisiaj Józefa – rzadkie imię, ale wnuk Starej Żaby tak ma na imię, więc wszystkiego dobrego Józkowi i wszystkim Józefom oraz Józefinom 🙂
No właśnie, Stara Żaba powinna coś kumknąć z wiosną, która już jutro…
-9c tutaj. Na obiad krupnik.
Komunikat z frontu robót: remont u sąsiadów ma się dobrze, maszyny wiercąco-jazgoczące nadal w użyciu. W czerwcu będziemy obchodzić rok, jak ekipa wkroczyła na plac boju. Jestem pewna, że do tego czasu to wielkie, remontowe wyzwanie nie zostanie niestety zakończone.
Odkryłam ostatnio sos http://ak5.pl/4b6.html
Dodaję do warzyw z patelni, czy też mięs. Doszłam do wniosku, że podczas najbliższego sezonu śliwkowego spróbuję zrobić kilka słoików podobnego sosu domowym sposobem, jako że bardzo lubię tego rodzaju słodko-słone smaki.
Jolinku-odnotowałam też przepis na podrzuconą przez Ciebie marmoladę z selera naciowego.
Natomiast na dzisiejsze popołudnie zaplanowałam smażenie konfitury pomarańczowo-cytrynowej wedle bardzo orientacyjnego przepisu, który dostałam od mojej koleżanki.
Gdyby ktoś był zainteresowany, to podrzucam ogólne wytyczne 🙂
Składniki:
– ok. 2 kg pomarańczy, najlepiej Noveliny bo nie mają pestek i są słodkie (o tej porze roku są w sklepach)
– 2 cytryny
– jak ktoś lubi może też dodać 1 grejfruta
– cukier brązowy lub syrop klonowy (ilość wedle uznania)
Przygotowanie:
– wyszorować dobrze owoce
– połowę obrać ze skórek
– posiekać
– podlać wodą i zostawić na noc
– na drugi dzień smażyć na jak najmniejszym ogniu, żeby odparowały
– mieszać często, żeby się nie przypaliły
– sama musisz zdecydować, jak długo smażyć, ja smażę ok. 3-4 godz.(każdy lubi inną
gęstość dżemu)
– pod koniec dodać cukier wedle uznania
– można też dodać likier pomarańczowy lub Amaretto
– gorący dżem przełożyć do wyparzonych słoiczków, zakręcić mocno i odstawić do
góry dnem
Rzeżucha pięknie wyrosła, odbyły się już pierwsze zbiory 🙂
Danuśko, współczuję remontu. Poprzedni rok mi upłynął na podobnych atrakcjach, z tym, że najpierw remontowano wyżej, po czym sąsiad niżej… Makabra, nie życzę nikomu!
Na tę marmoladę może się skuszę, na razie duma mnie rozpiera z powodu polenty i tych pieczonych warzyw. Dodatek cieniutkich plasterków cytryny i płatków chili zaostrzyły smak i szczególnie ta cytryna dodała świeżości. A inspirowały mnie:
https://www.olgasmile.com/polenta.html i https://rozkoszny.pl/#
Salso,
gdzie kupuje się polentę błyskawiczną ? Może warto by spróbować, przynajmniej w celach poznawczych.
Przepis na marmoladę z selera naciowego początkowo spodobał mi się, ale ta ilość cukru – 4 szklanki na selera o wadze 470 g- trochę mnie odstrasza. To musi być bardzo słodkie.
A co do imienin – zauważyliście, że imieniny obchodzą tylko dorośli, a dzieci wyłącznie urodziny ? I pewnie przy urodzinach pozostaną, a świętowanie imienin odejdzie w zapomnienie.
hej jest sprawa … 7 warszawskich uczniów zdobyło kwalifikację do finału Światowej Olimpiady Kreatywności w USA … ale nie mają kasy by pojechać …
https://zrzutka.pl/wdk
Krystyno, najprawdopodobniej kupiłam ją w Leclerku. Jakiś czas temu i stąd brak pewności 🙂
Hm. Taki wyjazd powinno im sfinansować ministerstwo edukacji. W ostatecznym rozrachunku to nie jest dużo!
księżyc świeci jak głupi a jutro ma być widoczny na max ..
ja ostatnio wyjadam zapasy konfitur albo raczę się miodem .. nowych przetworów konfiturowych prawie nie robię …
Krystyno-kiedy zabiorę się do zrobienia marmolady selerowej na pewno zmniejszę ilość cukru.
W ministerstwie edukacji teraz gorący okres:
https://polskatimes.pl/strajk-nauczycieli-2019-bedzie-referendum-data-ogolnopolskiego-strajku-kiedy-w-ktorych-szkolach-jest-protest-1903-egzaminy/ar/13749626
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,164869,24550831,po-prostu-kocham-karmic-ludzi-polak-zostal-najlepszym-kucharzem.html#s=BoxOpCzol6
Jolinku-u nas etatowym wyjadaczem konfitur jest przede wszystkim Osobisty Wędkarz. Ostatnio zajadał się morelową konfiturą Misia Kurpiowskiego 🙂
Nauczyciele powinni być godziwie opłacani. Jest takie powiedzenie, że jeśli się nie inwestuje w szkolnictwo, powinno się zacząć budować więzienia.
Mimo wszystkich trudności uważam, że w taką młodzież jak ta siódemka z Warszawy, też powinno się inwestować i powinno dofinansować ich ministerstwo edukacji. Choćby w jakiejś części. No ale najważniejsze dla rządu jest chyba, żeby ojcu dyrektorowi podrzucić 70 milionów…
możecie sobie za darmo wydrukować .. oprawić ładnie i prezent jak znalazł …
http://www.quembec.pl/2019/03/darmowe-wiosenne-plakaty-do-wydruku.html
Danuśka kliknęłam w sos i teraz wszystkie reklamy mi go proponują … 😉
Dolnośląski skok w bok
https://www.eryniawtrasie.eu/30047
ewa czyli sezon rozpoczęty … by odbudować ten spalony pałac trzeba mieć dużo kasy … zdrówka by było więcej skoków w bok …
Nie Alicjo, ta grupa jest jeszcze zbyt mało kreatywna skoro potrzebuje wsparcia. 🙄
Jesteście kochani – dziękuję za słowa wsparcia i że mnie jeszcze pamiętacie. Nawet jak nie piszę to jestem z Wami.
80 tys. złotych w krótkim czasie? Też byłeś tak kreatywny w wieku 12-13 lat? Nie wierzę…
Właściwie to sobie poradzili – weszli na tę stronę i szukają prywatnych sponsorów 😉
Bezdomny,
jakieś wspomnienia (foto) z wycieczki jeepem?
dzień dobry … ☕
znowu rano rześko .. ale zapowiadają ładny weekend …
robię dziś podobną pastę do pieczywa … nie będzie awokado ale będzie cukinia ..
http://napiecyku.pl/2019/03/pasta-jajeczna-do-pieczywa/
Dzień dobry 🙂
na rozgrzewkę kawa
Irku wiosennie … 🙂 … dziś początek astronomicznej wiosny i piękna pełnia księżyca ..
Przyjście wiosny
Naplotkowała sosna,
że już się zbliża wiosna.
Kret skrzywił się ponuro:
-Przyjedzie pewno furą…
Jeż się najeżył srodze:
-Raczej na hulajnodze.
Wąż syknął :-Ja nie wierzę,
przyjedzie na rowerze.
Kos gwizdnął: -Wiem coś o tym,
przyleci samolotem.
-Skąd znowu –rzekła sroka-
Ja z niej nie spuszczam oka
i w zeszłym roku w maju
widziałam ją w tramwaju.
-Nieprawda! Wiosna zwykle
przyjeżdża motocyklem.
-A ja wam dowiodę,
że właśnie samochodem.
-Nieprawda bo w karecie!
W karecie? Cóż pan plecie?
Oświadczyć mogę krótko,
że płynie właśnie łódką!
A wiosna przyszła pieszo.
już kwiatki za nią spieszą,
już trawy przed nią rosną
i szumią –Witaj wiosno!
Jan Brzechwa
Jolinku-mam nadzieję, że bałagan reklamowy związany z tym nieszczęsnym sosem w końcu się uspokoi.
Dziś jest też Dzień Wróbelka
Konstanty Ildefons – Gałczyński
O wróbelku
Wróbelek jest mała ptaszyna,
wróbelek istotka niewielka,
on brzydką stonogę pochłania,
lecz nikt nie popiera wróbelka.
Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta,
że wróbelek jest druh nasz szczery?!
……………………………………………
Kochajcie wróbelka, dziewczęta,
kochajcie, do jasnej cholery!
no ładnie Dziewczyny przywitały wiosnę .. 🙂 .. są już stokrotki i mlecze na trawnikach …
Danuśka kliknęłam na wycieczki i mam teraz wycieczki … 😉
chyba się tej wiosny zbyt dużo nałykałam bo głowa do wymiany się nadaje ..
Jolinku-bo Big Brother z Googla czuwa nad każdym naszym kliknięciem, o czym zresztą niedawno rozmawiałyśmy przy okazji wymiany poglądów na temat fejsbuka.
Przeszłam dzisiaj znowu alejkami pełnymi krokusów. Obserwowałam innych spacerowiczów, którzy uśmiechali się na widok tych wszystkich kwiatów i kolorów.
Nie zrobiłam zdjęcia, ale nasze krokusowe alejki wyglądają podobnie:
http://bi.gazeta.pl/im/c5/81/14/z21501381V,Krokusy-w-al–Jana-Pawla-II.jpg
DZISIAJ OBCHODZIMY: Międzynarodowy Dzień Wróbla i Początek Astronomicznej Wiosny
Wróbelek jest mała ptaszyna,
wróbelek istota niewielka,
on brzydką stonogę pochłania,
Lecz nikt nie popiera wróbelka
Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta,
że wróbelek jest druh nasz szczery?!
………………………………………………..
kochajcie wróbelka, dziewczęta,
kochajcie do jasnej cholery!
Konstanty Ildefons Gałczyński
1947
Alicjo nie czytasz co piszemy .. 😉
To chyba nie jest karygodne?
Blog zniesie takie powtórki 😉
Ja jestem przy komputerze z doskoku, bo mam robotę…
Herbatka w południe i odpoczynek. Machając przysłowiową mietłą i ścierą przypomniał mi się ten wierszyk o wróbelku (jest sporo innych, ale ten mi pasował najbardziej do dzisiejszego święta), więc w chwili oddechu go wkleiłam.
U nas nadal zima, wczoraj poprószyło, ale to już ostatnie podrygi chyba. Wiosny się jeszcze nie czuje 🙁
Wczoraj zrobiłam pożywny krupnik „z wkładką”, więc obiad z głowy i na dzisiaj. Zamiast kaszy użyłam komosy, chyba MałgosiaW kiedyś mi taką myśl podsunęła. Jednak Komosa dominuje smakowo ten krupnik, czego kasza raczej nie robi, albo – robi to inaczej.
Zabieram się za prasówkę.
o wróbelkach …
https://kobieta.onet.pl/dom/wrobel-najbardziej-rozpustny-wsrod-ptakow-co-o-nim-wiesz-quiz/zhg76p9
Wreszcie wiosna!!! Radosna, miłosna! 🙂
Julian Tuwim
Eksperyment
Wiosno! Wyraźnie i dobitnie,
Wyraźnie, dobitnie i ostro
W noc twych narodzin o tobie myślę.
Myślę zimno, spokojnie i ściśle:
Oto
Śnieg
Topnieje.
Oto
Jest
Cieplej.
Oto kępami ziemi brunatnej
Pulchnieje od głębi wzruszone Powiśle.
Tają lody ostatnie,
Ruszają wolne wody
(Pięknie! Choć pseudoklasycznie).
I z zakrzepłej przyrody
Wypływa nowy, młody
Świat
I kwitnie.
Wyraźnie i dobitnie.
I najświadomiej,
Jak fizjolog na preparacie,
Tak ja
Powyższemi słowy
Obnażam nerwy polskiej mowy.
(Nie inaczej naprzykład
Uprawiałbym anatomię)
Tak właśnie spokojnie,
Tak świadomie
Kładę na szklanej płycie
Wiosnę,
Jak żabkę zieloną.
Przecinam wzdłuż,
Otwieram wszerz –
I cennym lancetem
W nerw.
Drgnęła. Więc: życie.
Różnica jest znikoma.
Tyle tylko,
Że zamiast anatoma
Wzięliśmy poetę.
O to mi właśnie chodzi,
Wiosno, wiosno, żabko zielona!
W noc twych narodzin
Leżysz rozpięta na tym papierze,
Piórem z wysoka w sedno twe mierzę.
Zaraz uderzę.
Jeszcze ostatnie spojrzenie
Przymrużonego oka,
Jeszcze ostatnie wahanie
O włos – – –
I
Cios
Wgłąb
Pospolitego słowa.
Drgnęło.
Potopem słońca trysnęło,
I w bezwstydnych gałęziach bzów
(”Bzów”!!!)
Miota się zakochana szalejąca głowa.
I teraz nie wstydź się już słów –
Powiedz o wiośnie: radosna,
Powiedz o wiośnie: miłosna,
Bo to już PRAWDA.
Poeci!
Oto jedyny sekret naszego rzemiosła:
Wtargnąć wewnątrz!
I wiosną stanie się nawet wiosna.
Słuchajcie, jakie dziwy się dzieją!
I jak ta wiosna, kiedy ją natnę,
Tętni i śpiewa mi w każdym zmyśle!
„Oto jest cieplej, śniegi topnieją,
Oto kępami ziemi brunatnej
Pulchnieje od głębi wzruszone Powiśle”.
21 marca 1932
Z tomiku Biblia Cygańska i inne wiersze (1933)
Dla wróbelka 🙂 – Julian Tuwim
Ptak
Na gałązce usiadł ptak:
Zaszczebiotał, zatrzepotał,
Ostry dzióbek w piórka otarł,
Rozkołysał cały krzak.
Potem z świrem frunął w lot!
A gałązka rozhuśtana
Jeszcze drży, uradowana,
Że ją tak rozpląsał trzpiot.
Z tomiku Wiosny i jesienie (1954)
Oj. Cienko z moją wiedzą o wróbelkach (quiz:3/6)
To ci wróbelek! Myślałam, że skoro ma takie wybujałe potrzeby se.ks.ualne, to bigamista (albo wielogamista 😉 ), tymczasem to monogamista 😯
Już od dłuższego czasu czytam, że wróbelków coraz mniej 🙁
mnie do krupniku nie pasuje kasza jaglana a najlepiej lubię z ryżem bo tak mama gotowała ..
ja ostatnio zauważyłam w okolicy dużo wróbli .. i mają się dobrze ..
Alicjo co tam u ciachala? … rzep też milczy jak zaklęta ..
A jednak nie jest tak źle , o czym pisze Adam Wajrak. Artykuł tylko we fragmencie : http://wyborcza.pl/7,75400,24478065,wroble-i-mazurki-wracaja-kryzys-maja-za-soba-ich-populacja.html?disableRedirects=true
Wróble upodobały sobie miasta, mazurki żyją poza miastami. Przechodzę często obok domu, gdzie rosną bardzo duże tuje, albo krzewy podobne do nich. W każdym razie bardzo gęste. I zawsze słychać tam ptasi gwar.
Pełni księżyca nie mogę oglądać, bo od południa chmurzy się i pada.
Z ryżem to chyba zupa ryżowa. Domowe przyzwyczajenia tkwią w nas mocno, co nie znaczy, że wszystko mi w domu smakowało. Nie lubiłam zupy zacierkowej i wybierałam zawsze z talerza zacierki. Dziś bym je jadła. Ryż dodawany był czasem do zupy pomidorowej, ale wolałam wersję z makaronem. I tak mi zostało.
Jolinku,
Cichal ode mnie 600km na południe, więc nie wiem i też zapytywałam już, dlaczego zamilkł 🙁
Alicjo, pisałam o zupie podobnej do krupniku z komosą jaką jadłam w Peru. Krupnik robię zwykle z kaszą perłową. Komosy używam tak jak różnych kaszy do gulaszy, czy potraw z sosami.
krystyno mama nazywała zupę krupnikiem i tak mi zostało .. w końcu ryż to też krupy … 😉 … ja zacierkowej nigdy nie lubiłam i mój syn też … ale mąż i córka uwielbiali .. potem dziadek gotował cały gar na wynos bo Amelka tak jak mama bardzo lubiła dziadkową zupę .. Amelka tylko zawsze wyławiała skwarki ..
Alicjo myślałam, że macie ze sobą kontakt poza blogowy ..
Skoku w bok ciąg dalszy:
https://www.eryniawtrasie.eu/30053
No to ja właśnie zrobiłam taki krupnik, tyle że z komosą. Dzisiaj mi bardziej smakował, a Jerzor stwierdził nawet, że woli taki, bo konsystencja jest fajna.
Jolinku,
mamy ze sobą kontakt pozablogowy, a nawet czasami się odwiedzamy, ale tak co rusz nie będę Cichalowi głowy zawracała 😉
Ja też lubię krupnik ryżowy, a zacierek nie cierpię i u mnie w domu nie robiono, nie przepadam też za kluskami lanymi, które Mama lubiła czasem do rosołu niedzielnego robić, bo to takie proste i szybkie.
Z ryżem to dla mnie potrawka 🙂 Zacierek nikt w domu nie robił, to ja też. A kluski lane były na mleku, jako śniadanie i to zdarzało mi się jadać, chociaż wolałam kaszę manną, ale miłośnikiem zup mlecznych nie byłam i nie jestem.
19:44, 20.03.2019
https://photos.app.goo.gl/acNBwhmYfSHZA3Wj8
dzień dobry … ☕
ja lubię mleczne zupy i lane kluski .. ale zupy mlecznej z ryżem nie zjem ..
ewa wyłapałaś wiele ciekawostek .. te balkony drewniane piękne są ..
dziś taka fasolka z jajem sadzonym ..
https://kuchniarodzinki.blogspot.com/2019/03/fasalka-szparagowa-z-anchois.html
kto ma ochotę na taki obiad … ja bym zjadła tylko nie chce mi się robić .. 😉
https://kuchnia-marty.pl/koszyczki-ziemniaczane-z-sosem-wegierskim/
fajne te śledzie chociaż ja wolę w oleju niż w occie …
https://kochamlubiegotuje.blogspot.com/2019/03/sledzie-z-zurawina-i-orzechami.html
dziś początek kalendarzowej wiosny .. robię sobie wagary … 😉
Dzień dobry
Jolinku gdzie idziesz na te wagary? 🙂
Dzień dobry 🙂
Kawa na wagarach 😉
Małgosiu do kosmetyczki i na zakupy .. a potem się zobaczy …
Irku … 🙂
Astronomiczna wiosna rozpoczęła się 20 marca, czyli wczoraj, u mnie jakoś po południu. Ale jakoś jej nie widać…za to pełnia pełni nie daje mi spać 🙁 Na szczęście mam co czytać.
Zapowiadają upalne +5c 🙂
DZISIAJ OBCHODZIMY: Dzień Wagarowicza i Międzynarodowy Dzień Poezji
Skoro kawa na wagarach to może filiżanka wiosennej herbaty 🙂
https://ki24.info/upload/foto/Herbata_ze_stokrotk%C4%85.jpg
Google Doodle przygotowały całkiem sympatyczną niespodziankę z okazji rocznicy urodzin Bacha, a poniżej artykuł o jego codziennym życiu i niełatwym charakterze:
https://kultura.onet.pl/muzyka/gatunki/klasyka/nie-taki-swiety/dw0jyy8
Lane kluski też lubię, moja Mama robiła czasami do rosołu i do pomidorowej. W dzisiejszych czasach wydają się trochę zapomniane.
Dzieki za wczorajsza wiosenna poezje, do której dołączyła wieczorem, taka jak miałam nadzieje, Asia z Tuwimem 🙂
A może troche zieleni na talerzu z groszkiem, szparagami, jabłkiem, pietruszka i szczypiorkiem, plus sok z cytryny i oliwa.
https://youtu.be/DB8pIvRs4Fk
Fajny pomysl z koszyczkami z ziemniaków, podany przez Jolinka.
Alino-bardzo podoba mi się ten przepis cały w zielonościach 🙂
Poranne obserwacje obyczajowo-przyrodnicze: u jednego z naszych sąsiadów na drzwiach wisi nadal wieniec bożonarodzeniowy, a w ogrodzie kwitną forsycje i krokusy.
Ot, takie spotkanie dwóch pór roku 🙂
Poranne obserwacje obyczajowo-kulinarne: konfitura z pomarańczy zadowoli gusta tych, którzy nie za bardzo kochają słodkie. Dodatek pomarańczowych skórek sprawia, że konfitura jest lekko gorzka. Na jeden kilogram pomarańczy + dwie cytryny dodałam zaledwie jedną, bardzo skromną szklankę cukru trzcinowego. Owoce kupiłam w sklepie bio, bo w tym wypadku to na pewno ważne.
Konfiturę pomarańczową dostaję od Siostry 🙂 Lubię ją czasem z białym serem.
A ja czasem kupuję taką francuską z imbirem i bardzo lubię kapkę na chrupkim pieczywie z maslem orzechowym 🙂 ale taka domowej roboty to pychotka. Kiedyś chyba Nemo dawala tu przepis i podjęłam wyzwanie…
Jolinku,
Bo te okolice są ciekawe, choć nie zawsze doceniane.
Quiz w sam raz na początek wiosny 🙂
https://samequizy.pl/czy-rozpoznasz-wczesnowiosenne-kwiaty/
Salso-z tego, co pamiętam to Nemo miała dostęp do sycylilijskich pomarańczy dobrej jakości.
Danuśko, coś pokręciłam z tymi konfiturami Nemo. Przejrzałam przepisy i to były konfitury cytrynowo morelowe (z suszonych moreli) i takie wlasnie robilam. Chociaż może o pomaranczowych tez pisala, ale nie zanotowalam sobie 🙂
Siostra też robi z sycylijskich, one się pojawiają jakoś tak styczeń-luty, to jest jakiś specjalny gatunek na tę marmoladę.
http://haps.pl/Haps/7,167251,22944407,jak-zrobic-tradycyjne-placki-ziemniaczane-przepis-podstawowy.html#g=z&s=BoxLSCzol1
Kilka lat temu na blogu ChilliBite czytaliśmy o Grupach Solidarnych Zakupów, ktore sprowadzaly m.in. cytrusy i delikatesy z Sycylii a takze wiele innych specjałów w terminach zgodnych z kalendarzem owocowania. Czy te grupy jeszcze działają, nie wiem. Zapewne ten sposob zaopateywania się byłby tanszy niz zakupy w sklepach eco.
Bardzo lubię konfiturę pomarańczowa ale nigdy jej jeszcze nie robilam.
Wy z pewnością znacie a ja odkryłam dzisiaj Korteza i jego muzykę. Dawno juz nie przeżyłam takiego muzycznego wzruszenia. „Dla mamy”, „Zostań”, „ Mój dom” a poniżej „Hej Wy”
https://youtu.be/3BnfiJnHXvk
Tu http://www.chillibite.pl/p/grupa-solidarnych-zakupow.html?m=1 mozna więcej poczytać.
Nie znacie. Dobre, dzięki za sznureczek do Korteza.
Przypominam przepis nemo na konfiturę z pomarańczy sycylijskich:3 pomarańcze, 1 cytryna, cukier. Zważyć owoce i na każde 500 g wkalkulować 1 dl wody. Owoce umyte ale nieobrane pokroić w cieniutkie plasterki, odrzucić pestki, zalać obliczoną wodą i zostawić w chłodzie na 24h. Następnego dnia gotować mieszajac od czasu do czasu przez 1h i znowu odstawić na 24h. Po tym czasie zważyć owoce i na 500 g masy dodać 300 g cukru, gotować aż zaczną żelować.Przepis podany był w archiwum bloga „Nowe poletko smakoszy”. Przepisy nemo często notowałam bo były świetne. Serdeczności. Nana
Nana Mi, dziękuję 🙂
Wiadomo, zaczęła się wiosna, ale czy to nie przesada, że już kwitną fiołki?!!! Dzisiaj zauważyłam, przechodząc koło zacisznego ogrodu, małą kępkę kwitnących, fioletowych śliczności. To co nam zakwitnie w maju? 😯 Na szczęście, w naszym ogrodzie fiołki jeszcze nie kwitną.
https://www.youtube.com/watch?v=GFc0pMu5qbc 🙂
Alino – jaki wiosenne danie. 🙂
12 godzin z życia kobiety:
https://www.youtube.com/watch?v=Pdhx98lsKq0
Młynarski-Masecki Jazz Camerata Varsoviensis – „Związane mam ręce” (feat. Joanna Kulig) https://www.youtube.com/watch?v=i0n1T-0au50
Ach to był szał, gdy Duduś grał
https://www.youtube.com/watch?v=hAFmas8shy8
Julian Tuwim
Zawieja
Miłość mnie szuka po mieście,
Miłość w zielonym berecie.
Przepadłem jak kamień w wodę.
Gdzie jestem? Wy może wiecie?
Spod zielonego beretu
Strzępek wichury w złocie:
Ptak nieprzytomny z tęsknoty,
Włosy w porywczym odlocie.
Biega w rumieńcach, zdyszana,
Pośpiechem drżąc gorączkowym,
Miłość, zawieja wieczorna,
Miłość w trenczkocie deszczowym.
Wiatr jej nadążyć nie może
I gończe listy rozwiesza,
Pod naprężonym jej swetrem
Stuka żarliwa depesza.
W barach, kawiarniach, teatrach
Listy i serca zostawia,
Zamieć po mieście kołuje,
Róże spod bruku wykrwawia.
Zrywam je, moja nieznana,
Cień pochylony bólem:
Czerwone blaski z kałuży
Oczyma podnoszę czule.
Z tomiku Miłość nam wszystko wybaczy
https://www.youtube.com/watch?v=FLYLqG-bFI8
Hallo Alicja, dziś nie masz co żałować muzyki na żywca w tutejszym pabie. Dziewczyny i napoje jak zwykle na wysokim poziomie. I to wszystko w tamtym lokalu na dzisiejszy wieczór.
Wracając do mobilka, a stoję teraz na wzgórzu, mniej więcej w połowie drogi do zentruma. Szedłem ciemną uliczką. Wyskoczył z zaułka ludź i krzyknął:
Pieniądze albo życie!!!
🙄
Człowieku, mówię do niego, ja jestem żonaty. Jakie pieniądze, jakie życie?
….
Po chwili rzucił się mi w ramiona, się usciskalismy, się łzy polały. I to było bardzo miłe zakończenie i dnia i zimy jednocześnie.
Wszystkim życzę pięknej, radosnej i cieplej wiosny
🙄
Bezdomny,
wysłałam zdjęcia i sprawozdanie z Teneryfy do naszego znajomego komputerowca z Ottawy, co to Ci opowiadaliśmy, że też kajtowiec i też jeździł po tych wszystkich St.Martin itd. Na teneryfie jeszcze nie był i straszliwie nam pozazdraszczał, chociaż nie miał czego, bo my nie kajtowaliśmy, tylko lekuchno pozwiedzaliśmy.
Nic straconego, zawsze może jechać przecież. Ale zawalony robotą, za miesiąc jedzie do North Caroliny na Cape Hatteras pokajtować światecznie.
Przyjemnej wiosny życzymy, chociaż u Ciebie lato 😉
dzień dobry … ☕
Nana Mi pomachanko … 🙂
Asiu u nas fiołki dopiero pikują … szukałam w znanym miejscu .. fiołki rozsiały się po wszystkich trawnikach i kiedy ich czas to radość dla oka ogromna …
Piękna pogoda, aż przyjemnie spacerować.
Zanim udam się w kierunku „koja”, a pora „znacznie odpowiednia” – 1:45 w nockę księżycową, podzielę się smakowymi wspomnieniami dzisiejszego obiadu przygotowanego i podanego przez Wombata.
Spaghetti po sycylijsku. Nie pływało w sosie jak to często bywa w domostwach i restauracjach, składników niewiele, a mimo to czy właśnie dlatego – NWG. Jednym słowem niebo w gębie.
Wiosna? Ależ gdzie tam! Jesień nam nastała. Piękna jesień. Wczoraj 30 stopni, dziś 32. Zapowiadają burzę. Jeśli przepowiednia nie kłamie, czeka nas parny dzionek.
Któż nie chciałby jesieni z temperaturą 30 stopni? Ja zadowoliłabym się nawet 20 Cejsluszami 🙂
Echidno-a na czym polega spaghetti po sycylijsku? Z bakłażanem i pomidorami?
U nas obiadowo były biusty kurczacze po hawajsku, czyli z ananasem.
W radiu dzisiaj od rana dosyć ponure wieści dotyczące zasobów wody w Polsce.
Nad Wisłą wprawdzie nie Sahara, ale powodów do radości nie mamy zbyt wiele:
https://biznes.interia.pl/wiadomosci/news/woda-w-polsce-stan-obecny-i-perspektywy-na-przyszlosc,2583659
Wiosna owszem nadal obecna, dzisiaj niektórzy nawet w krótkich rękawach.
Wielka Brytania też ma kłopoty z wodą
https://londynek.net/wiadomosci/W+Anglii+za+25+lat+moze+zabraknac+wody+wiadomosci+news,/wiadomosci/article?jdnews_id=58280
Najwyżej (najniżej?) będziemy odsalać oceany!
dzień dobry … ☕
zapowiada się ładny dzień … 10 minut i jest obiad … a potem na spacer …
https://slodkiegotowanie.pl/przepis/pierozki-ravioli-z-kaparami-w-sosie-cytrynowym/
Fuerteventura i Lanzarote korzystają jedynie z odsalanej wody morskiej, pozostałe Wyspy Kanaryjskie wykorzystują również wodę spływającą z gór. Minusem odsalania są jednak ogromne koszty energetyczne, a smak wody nie jest powalający.
Jeśli ktoś widział już bociany to należy uznać, że są to panowie. Samce przylatują najpierw, by zrobić wiosenne porządku w gnieździe. Bardzo miło z ich strony 🙂
Dzisiaj rano była ciekawa opowieść na temat ptaków w „Trójce”.
Danuśka – spaghetti po sycylijsku jest daniem prostym i szybkim w wykonaniu.
Przepis na dwie osoby
Składniki:
5-6 średnich pomidorów,
2 ząbki czosnku
ser parmesana starty w wiórki, około 6 łyżek (byle nie proszek serowy dostępny w sklepach),
2 łyżkeczki kaparów,
1 małe suszone ostre chilli,
oliwka z oliwek, , 3 łyżki,
rzeczone spaghetti,
sól
1/4 łyżeczki cukru
Przygotowanie:
Pomidory kroimy w ćwiartki i usuwamy pestki oraz sok.
Czosnek rozgniatamy (jedno uderzenie szeroką częścia noża).
Chilli drobno siekamy usuwając pestki.
Wykonanie:
Na dużej patelni lub w szerokim rondlu rozgrzewamy oliwkę na średnim ogniu.
Do rozgrzanej oliwki (średnio-mały ogień) wrzucamy czosnek ciągle mieszając by się nie przypalił – około 1 minuty.
Następnie wyjmujemy czosnek i wkładamy chilli na 30 sekund. Ciągle mieszając.
Dodajemy kapary na kolejne 30 sekund po czym dodajemy pomidory. Lekko solimy oraz dodajemy cukier.
Zmniejszamy ogień na mały i stale mieszamy.
W międzyczasie gotujemy spaghetti – Al Dante – w osolonej wodzie.
Gdy spaghetti jest gotowe wrzucamy bezpośrednio z garnka do patelni/rondla z gotowym sosem.
NIE ODCEDZAMY!!!
Dodajemy 2 łyżki wody ze spaghetti i posypujemy 2 łyżkami sera. Wyłączamy gaz/prąd i dobrze mieszamy.
Wykłądamy na dwie miseczki i posypujemy resztą sera.
Smacznego.
PS do przepisu:
Jako że pisałam pod dyktando wykonawcy Wombat prosi o dodanie jednej bardzo ważnej rzeczy:
powyższa ilość składników zachowuje balans potrawy. Zaden ze składników nie dominuje nad innymi.
Nie dominował. Doświadczyłam smakowo.
U mnie biało 🙁
Wiosna, wiosna, wiosna echże ty….
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24573774,olga-tokarczuk-wszystko-przemawia-za-tym-ze-literatura-stanie.html
„Na pewno literatura będzie się zmieniać szybciej niż kiedykolwiek. Ale ludzie nadal kupują grube książki.” 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=w8nZp-LWJss
Echidno-dziękuję za przepis, skrzętnie odnotowałam, jako że lubię takie smaki.
Żaby przechadzają się licznie to tu, to tam. Bociany zatem mogą spokojnie przybywać, bo przekąsek nie zabraknie. Obiad zjedliśmy w ogrodzie, gdzie było zdecydowanie przyjemniej niż w wyziebionej, nadbużańskiej chałupie.
Ciekawe, jak wiosna u Zaby? Bardzo żal, że nasza Dziedziczka, jak mawia Cichal, już nie sprawozdaje 🙁
Blog jest nudny, panie i panowie. I trzeba sobie zdać z tego sprawę.
I mnie tu już jest za dużo. Przepraszam, więcej nie będę 😉
Ale jeszcze to – na żywo!
http://www.bociany.edu.pl/
U mnie ani bocianów, ani żab. Dopiero dziś była prawdziwie wiosenna pogoda + 16 st. Może wreszcie przyroda się obudzi.
Podobno żaby nie są wcale głównym pożywieniem bocianów, ale małe gryzonie, chrząszcze i co tam jeszcze ukrywa się w trawie.
Wieczorem wybywam do teatru. Dziś Gombrowicz.
I w Przygodzicach/ Wielkopolska/ też już wiosenne porządki w gnieździe :
http://www.bociany.przygodzice.pl/
U mnie zaby sa, ale bocianow brak. Pewnie im sie tutaj nie podoba i wola wschodnia Francje. U mnie od kilku dni jest wreszcie wiosenna pogoda. Zaczely kwitnac tulipany i jest tez coraz wiecej chwastu.
Wczoraj wieczorem mielismy maly wieczorek wloski. Byla minestrona, wloskie wedliny, kolezanka zrobila zapiekanke z baklazanow a na deser byl tiramisu, tarta cytrynowa a ja zrobilam sycylijska specjalnosc cannoli. Rurki nadziewane serem ricotta. Jak na pierwsza probe to wyszly niezle. Chwalili mnie, ale nie wiem czy z grzecznosci czy im smakowalo naprawde. Nie byly takie jak w przepisach, ktore znalazlam w interneci. Bylo 27 osob !
elapa 27 osób to całkiem duży wieczorek .. 🙂
u nas na osiedlu i w parku bardzo dużo gniazd na drzewach .. jeszcze nie ma liści i są dobrze widoczne oraz pracujące przy nich ptaki .. dziś wypatrzyłam fiołki .. za lodami kolejki ..
zwykłe i zdrowe śniadanie na niedzielny poranek …
http://trojkolorowakuchnia.blogspot.com/2017/08/jaja-przepiorcze-w-kolorowej-papryce.html#more
a może takie śniadanie .. też zdrowe …
http://trojkolorowakuchnia.blogspot.com/2017/08/minipizze-z-cukinii.html#more
Alicjo – wiosenna chandra?
gdy Cię chandra męczy wiosną
spróbuj troszkę być radosną
ptaki kwilą, słońce świeci
nie ma śladu po mroźnej zamieci
kwiaty, drzewa, chwasty, trawa
wszystkim wiosna jest łaskawa
szczodrą ręką daje dary
czyś jest młody, czy też stary
PS do Alicji
Twoja chandra pożeglowała w nieco niegrzeczną względem Gospodyń i Blogowiczów stronę. Spróbuj złapać pomyślniejsze wiatry.
Jolinku – takie raczej burżuazyjne śniadanko (to żart oczywiście).
Ciekawa jestem ile jajek przepiórczych potrzeba na zaspokojenie apetytów czteroosobowej rodzinki.
No, chyba że to przystawka śniadaniowa.
Zainteresował mnie natomiast przepis na figi zawijane w prosciutto. Też do licha burżuazyjny (hi, hi, hi). Sąsiadkę też. Żałuje jedynie, że sama zjeść nie będzie mogła – wegetarianka – ale mąż wyraził życzenie na ten specjał.
E tam, zwierzaczku…
próbuję, jak jasna cholera i nico!
Chandra Unyńska, psiakrew!
Ale dam radę!
Na stacji Chandra Unyńska
Gdzieś w mordobijskim powiecie,
Telegrafista Piotr Płaksin
Nie umiał grać na klarnecie.
Zdarzenie błahe na pozór,
Niewarte aż poematu,
Lecz w konsekwencjach się stało
Główną przyczyną dramatu.
Smutne jest życie… Zdradliwe…
Czasem z najbłahszej przyczyny
Splata się w cichą tragedię,
W ciężkie cierpienie – bez winy.
Splata się tak niespodzianie,
Jak szare szyny kolei,
W rozpacz bezsilną, w tęsknotę,
W bezbrzeżny ból beznadziei.
Jak odchodzące pociągi,
Jest jednostajne, codzienne,
Jak dzwonki trzy, wybijane
W słotne zmierzchania jesienne…
Przez okno spojrzy się czasem
W szlak dróg żelaznych daleki,
Dłońmi się czoło podeprze
I łzami zajdą powieki.
Otóż przy jednym z tych okien,
Przy aparacie Morsego,
Siedział Piotr Płaksin i – tęsknił,
A nikt nie wiedział, dlaczego.
Ani Iwan Paragrafow,
Kasjer na stacji, chłop z duszą
(Ten co się zeszłej jesieni
Żenić miał z panną Katiuszą).
Ani Włas Fomycz Zapojkin,
Technik, co ma już miesięcznie
Przeszło sto rubli (bo umie
Naczalstwu kłaniać się wdzięcznie).
Ani Ilja Słonomośkin,
Młodszy kontroler na stacji,
Co gwałtem chce do miejscowej
Wcisnąć się arystokracji.
Ani nareszcie nie wiedział
Sam pan naczelnik Rubleńko,
Prokofij Aleksandrowicz,
Co wypić lubił „maleńko”.
A jeśli sam zawiadowca
– Figura znana w powiecie –
Nie wie, to chyba nikt więcej
Nie może wiedzieć na świecie!
A jednak były osoby,
Które wiedziały co nieco:
„Szersze lia fam” powiadały,
Czyli za sprawką kobiecą.
Wierzyć po prostu nie chciałem,
Choć ni Warwara Pawłówna
(Konduktorowa) mówiła,
Że to przyczyna jest główna.
Mówiła w wielkim sekrecie,
Że to jest oczywista:
Że się w kimś kocha na stacji
Piotr Płaksin, telegrafista.
Święte ugodniki boże!
Batiuszki! Co za zdarzenie?!
Kogóż to kocha Piotr Płaksin?
Tanie, Anisję czy Żenię?
Olgę? Awdojtę? Nastazję?
Wierę? Aniutę? Nataszę?
Może Maryję Pawłównę?
Może Siemionową Maszę?
– Kogo? Tę Polkę z bufetu?!
Hospodi! Świat się przekręcił!
… A Płaksin siedział przy oknie
I tak jak zwykle się smęcił.
4
Na stacji Chandra Unyńska,
Gdzieś w mordobijskim powiecie,
Technik, Włas Fomycz Zapojkin,
Przepięknie grał na klarnecie.
Czasem tak smętnie, jak gdyby
Trafił go żal najstraszniejszy…
A wtedy grywał przeciągle:
„Ostatni dzionek dzisiejszy…”
Czasem prześlicznie i słodko,
Jakoś łagodnie i czule;
A czasem dziko, wesoło:
O samowarach i Tule.
A pannie Jadzi z bufetu
Serce z wzruszenia aż mięknie,
Szeptał często: „Włas Fomycz,
Pan gra tak cudnie… tak pięknie…”
A techni wąsa podkręca
I oczkiem zdradnie jej miga:
„Jej-Bogu, głupstwo zupełne,
To dla was, panna Jadwiga!”
Ach, wzdycha Jadzia do grajka,
A grajek zwodnie jej kadzi,
I wzdycha jeszcze Piotr Płaksin
Do Jadzi ślicznej, do Jadzi…
5
Wicher po polu się tłucze,
Huczy za oknem zawieja,
Włas Fomycz gra żałośliwie:
Och, żal mi ciebie, Rassieja!
Śnieg pada gęsty i gruby,
Wiatr w szpary okien zawiewa,
Panna Jadwiga, jak co dzień,
Podróżnym wódkę nalewa.
Sroży się mróz trzaskający,
Dreszczem przejmuje do kości,
Siedzi Piotr Płaksin i pisze,
List pisze o swej miłości.
Pisze Piotr Płaksin do Jadzi,
Że jej powiedzieć nie umie,
Więc błaga w liście chociażby:
Niechaj go Jadzia zrozumie!
Pisze, że kocha ją dawno,
Jeno powiedzieć jej nie śmiał,
O tajemnicę ją prosi,
Aby Włas Fomycz się nie śmiał.
Pisze serdecznie, miłośnie,
Że kocha, marzy, wspomina!
I łzy spadają na papier
Telegrafisty Płaksina.
6
Jest smutne okno na stacji,
Skąd widać pola dalekie,
Skąd widać szyny, pociągi
I trzy drzewiny kalekie.
Skąd widać ludzi, co jadą
W dalekie smutne podróże,
Skąd widać jesień rosyjską
I szare niebo – hen, w górze…
I jest niezmierna tęsknota,
I żale stare, banalne,
I oczy bardzo dalekie,
I słowa, słowa żegnalne…
Ach, serce biedne, wzgardzone!
Ach, oczy śmiesznie płaczące!
O, łkania w noce bezsenne!
O, łzy miłości gorące!
„Nie dla mnie pan, panie Płaksin,
Dla mnie Włas Fomycz, artysta
Z duszą poety marzącą.
A pan co? – Telegrafista!”
Czyta Piotr Płaksin i myśli:
„Po co ja komu na świecie!”
I myśli jeszcze: „Jak ślicznie
Włas Fomycz gra na klarnecie…”
7
Na stacji Chandra Unyńska,
Przy samym płocie cmentarnym,
Jest grób z tabliczką drewnianą,
Z krzyżykiem małym i czarnym…
A na tabliczce jest napis:
„Duszo pobozna i czysta,
Pomódl się… Leży w tym grobie
Piotr Płaksin, telegrafista”
Mówiła w wielkim sekrecie,
Że to jest oczywista:
Że się w kimś kocha na stacji
Piotr Płaksin, telegrafista.
Święte ugodniki boże!
Batiuszki! Co za zdarzenie?!
Kogóż to kocha Piotr Płaksin?
Tanie, Anisję czy Żenię?
Olgę? Awdojtę? Nastazję?
Wierę? Aniutę? Nataszę?
Może Maryję Pawłównę?
Może Siemionową Maszę?
– Kogo? Tę Polkę z bufetu?!
Hospodi! Świat się przekręcił!
… A Płaksin siedział przy oknie
I tak jak zwykle się smęcił.
4
Na stacji Chandra Unyńska,
Gdzieś w mordobijskim powiecie,
Technik, Włas Fomycz Zapojkin,
Przepięknie grał na klarnecie.
Czasem tak smętnie, jak gdyby
Trafił go żal najstraszniejszy…
A wtedy grywał przeciągle:
„Ostatni dzionek dzisiejszy…”
Czasem prześlicznie i słodko,
Jakoś łagodnie i czule;
A czasem dziko, wesoło:
O samowarach i Tule.
A pannie Jadzi z bufetu
Serce z wzruszenia aż mięknie,
Szeptał często: „Włas Fomycz,
Pan gra tak cudnie… tak pięknie…”
A techni wąsa podkręca
I oczkiem zdradnie jej miga:
„Jej-Bogu, głupstwo zupełne,
To dla was, panna Jadwiga!”
Ach, wzdycha Jadzia do grajka,
A grajek zwodnie jej kadzi,
I wzdycha jeszcze Piotr Płaksin
Do Jadzi ślicznej, do Jadzi…
5
Wicher po polu się tłucze,
Huczy za oknem zawieja,
Włas Fomycz gra żałośliwie:
Och, żal mi ciebie, Rassieja!
Śnieg pada gęsty i gruby,
Wiatr w szpary okien zawiewa,
Panna Jadwiga, jak co dzień,
Podróżnym wódkę nalewa.
Sroży się mróz trzaskający,
Dreszczem przejmuje do kości,
Siedzi Piotr Płaksin i pisze,
List pisze o swej miłości.
Pisze Piotr Płaksin do Jadzi,
Że jej powiedzieć nie umie,
Więc błaga w liście chociażby:
Niechaj go Jadzia zrozumie!
Pisze, że kocha ją dawno,
Jeno powiedzieć jej nie śmiał,
O tajemnicę ją prosi,
Aby Włas Fomycz się nie śmiał.
Pisze serdecznie, miłośnie,
Że kocha, marzy, wspomina!
I łzy spadają na papier
Telegrafisty Płaksina.
6
Jest smutne okno na stacji,
Skąd widać pola dalekie,
Skąd widać szyny, pociągi
I trzy drzewiny kalekie.
Skąd widać ludzi, co jadą
W dalekie smutne podróże,
Skąd widać jesień rosyjską
I szare niebo – hen, w górze…
I jest niezmierna tęsknota,
I żale stare, banalne,
I oczy bardzo dalekie,
I słowa, słowa żegnalne…
Ach, serce biedne, wzgardzone!
Ach, oczy śmiesznie płaczące!
O, łkania w noce bezsenne!
O, łzy miłości gorące!
„Nie dla mnie pan, panie Płaksin,
Dla mnie Włas Fomycz, artysta
Z duszą poety marzącą.
A pan co? – Telegrafista!”
Czyta Piotr Płaksin i myśli:
„Po co ja komu na świecie!”
I myśli jeszcze: „Jak ślicznie
Włas Fomycz gra na klarnecie…”
7
Na stacji Chandra Unyńska,
Przy samym płocie cmentarnym,
Jest grób z tabliczką drewnianą,
Z krzyżykiem małym i czarnym…
A na tabliczce jest napis:
„Duszo pobozna i czysta,
Pomódl się… Leży w tym grobie
Piotr Płaksin, telegrafista”
Podoba mi się zwłaszcza „szersze lia fam” 😉
Chandra Unyńska nie pomoże na chandrę. Toć to horror płaksinowski.
Czy nie lepiej
https://www.youtube.com/watch?v=3NQnnhlRWmc&list=RD3NQnnhlRWmc&start_radio=1
Zwierzątko,
a jakżesz! Chandra Unyńska pomoże na wszystko!
Nawet na mój dzisiejszy śnieg (wiosna wiosna, wiosna!!! kurka siwa, gdzieżeś TY?!). A do tego mi daleko…ze 2 miesiące.
https://www.youtube.com/watch?v=bIbgg2Ca1vk
dzień dobry … ☕
„Ciemności nie można rozproszyć ciemnością – to może tylko światło. Nienawiści nie można odeprzeć nienawiścią – to może tylko miłość.” – Martin Luther King Jr. … na chandr nie przyda się chandra … 😉
echidno czasami trochę luksusu się przyda .. a jajka tańsze u nas niż figi i prosciutto ..
zamiast fig papryczki …
https://kulinarnachwila.blogspot.com/2019/03/papryczki-otulone-boczkiem.html
Na chandrę, oby pomogło 🙂
Nadal zima, dwa jelenie stoją przy pasniku i jedzą siano przygotowane przez leśniczego.
-Mam już dość tej zimy-mówi jeden.
-A te pewnie przez te mrozy? pyta drugi.
-Nieee, znudziło mi się już to stołówkowe jedzenie.
Wiosna, słońce. Mąż do żony:
-Taka piękna pogoda, a Tu myjesz podłogę. Wyszlabys przed dom i umyla samochód.
Ale coś mi się wydaje, że ten drugi dowcip nie poprawi niestety humoru żadnej żonie…
Wczoraj nad nadbuzanskimi łąkami widzieliśmy w locie cztery bociany zatem, kto wie, może panie też już przyleciały.
na chandrę pomagają dzieci …
wnuczka koleżanki ..
– Wiki co było dziś na obiad w przedszkolu?
– koniki
– koniki?
– takie inne pierogi
– kopytka?
– tak, kopytka .. 🙂
Danuśka widzieć bociany w locie oznacza szczęści … 🙂
na spacer czas …
Alicjo,
Olać chandrę! Wiosna nie zając, nie ucieknie 🙂
https://www.eryniawtrasie.eu/30119
Niestety, tak to wygląda u nas, 5 minut temu, jest podobno +3c, ale ja w to nie wierzę…:
https://photos.app.goo.gl/mMwxfSgsFupNj1Eu7
Zauważyłam, że zdjęcia z Jerzora androida są „chude”, nie na cały ekran. Przed chwila przebiegł tamtędy piękny lis z wspaniałą kitą, białą na końcu – ale fotografa przy tym nie było 🙁
Alicjo, to wygląda na resztki śniegu, drogi idealnie czyste …
Małgosiu,
ale przez ostatnie dwa dni popadywał śnieg. Fakt – nie ostał się, i dobrze!
dziś już były dywaniki z fiołków na trawnikach … niestety czeka nas załamanie pogody – deszcz i śnieg .. ale od połowy tygodnia znów wiosennie …
ewo pogoda na muzea była dobra … 😉
kto jadł takie naleśniki? … nie zrobię jednak bo trzeba na nie uważać .. 😉
https://akacjowyblog.blogspot.com/2019/03/nalesniki-tysiaca-dziurek.html
Dolnośląska siostra podesłała mi zdjęcia z obejścia domu rodzinnego – cała gama, fiołki, bratki, narcyze i jeszcze inne jakieś, przeze mnie niezidentyfikowane. I podobno mieli wczoraj +20c
No to rozumiem – wiosna!
Jolinku,
pociesz się, że u nas załamanie pogody z opadami śniegu może trafić się w połowie maja! Ale zaraz potem się podniesie i będzie letniej.
Prawdziwe lato tak naprawdę najprawdziwsze, zwykle zaczyna się zgodnie z kalendarzem astronomicznym zazwyczaj.
U nas wiosna w pelni.
W ogrodku przebisniegi i krokusy juz przeszly (z tych mam wlasciwie jeden tylko gatunek, taki, jak mi sie wydaje pierwotny, bo prosty w formie. Pszczole (jedna tylko bywala) sie podobal! Zaczynaja zonkile, lecz tulipany jeszcze w bardzo poczatkowej fazie. Jest forsycja.
Roboty dosyc!
Jolinku, takie naleśniki jadłam właśnie w Maroku, smaczne, ale wolę te nasze, cieniutkie. Ale chciałam dodać, że na tym Jasminowym blogu jest zakladka Ptaki. Warto tam zajrzeć, bo prócz zdjęć sporo ciekawostek mozna poczytać 🙂
…pomyliłam jaśmin z akacją, bo ptaki można pooglądać w przytoczonym przez Jolinka blogu (18.25), czyli w blogu akacjowym 🙂
dzień dobry … ☕
mnie już się czas przestawił na letni .. budzę się o godzinę wcześniej …
Salso ptaki to wdzięczny temat do podglądania …
pepegor wiosenne prace w ogródku to zdrowa robota … 🙂
ale ładne te koszyczki …
https://wesolakuchnia.blogspot.com/2019/03/koszyczki-makaronowe-z-jajkiem.html
u mnie dziś burger wołowy i warzywa grillowane .. dobrze się odżywiam bo dużo chodzę .. 😉
Alicja ma rację blog zrobił się nudny ..
Moe i nie mam racji – kto ma rację, ten stawia kolację! A ja nie mam nawet pomysłu na obiad. Kolacji nie jadam na szczęście.
Mam pomysł na zupę ogórkową. Mam wszystko z wyjątkiem śmietany.
Najważniejsze, że słońce świeci, a wiewióry biegają jak opętane – czyli wiosna!
A wpis o tym, jak to robią w Szwecji wisi i wisi…już na pamięć chyba znamy 😉
*może – przy okazji wysłania tej poprawki (już drugi raz wysyłam) redakcja mnie upomniała, że „wysyłasz komentarze zbyt szybko, zwolnij trochę” 😯
A ja chciałam tylko poprawkę wrzucić, bo mi się literka ż nie odbiła…
To prawda blog bardzo się zmienił w ostatnich latach i myślę, że przyczyn tego stanu rzeczy jest niemało. Nie mamy już wielu ciekawych osobowości, które albo przestały pisać z rozlicznych powodów, albo przeniosly się na Chmurkę….Nie pojawiają się na blogu nowe osoby, a nawet jeśli tak się zdarza, to zjawiają się na krótko i znikają. Tematy, które poruszamy są właściwie od lat te same i nawet ci stale piszący już nie bardzo mają ochotę pisać po raz kolejny o faszerowanych jajkach wielkanocnych.
Blog jest kulinarny, a nie polityczny, co z jednej strony dobrze, ale z drugiej niekoniecznie, bo nie bardzo wypada rozmawiać o polityce, co zawsze bardzo ożywia dyskusję 😉 ale również prowadzi do sporów.
Nasze Gospodynie zamieszczają nowe teksty dosyć rzadko i nie uczestniczą w blogowych rozmowach. Blogowicze natomiast pilnują się bardzo, by przypadkiem znowu „nie nadepnąć komuś na odcisk”i nie wywołać jakiejś awantury, bo awantury bywały niegdyś w tym miejscu dosyć często i nie były to dla nikogo przyjemne chwile.
Poza tym wydaje mi się, że blogowanie, które kiedyś było atrakcyjną nowością w internecie nie jest już chyba, aż tak pasjonującym zajęciem.
Wiele osób czyta nasz blog, ale nie zabiera głosu uważając, że nie ma nic ciekawego do powiedzenia lub też uważa, że gdyby zamieściło komentarz to nie spotkałby się on z życzliwym przyjęciem.
No cóż, albo będziemy się starali, by blog trwał, albo wszyscy odpuszczamy i załamujemy ręce….
Niewątpliwą korzyścią wynikającą z naszych wirtualnych rozmów są spotkania w realu oraz nawiązane przez nas przyjaźnie i znajomości 🙂
A koszyczki podrzucone dzisiaj przez Jolinka to ciekawy i bardzo oryginalny pomysł.
Nie załamujemy! Niech ta się kolebie…
„Między ciszą a ciszą
sprawy się kołyszą…
I płyną i płyną,
póki nie zaginą.”
(Grzegorz Turnau)
Ale z łezką w oku wspominam codzienne wpisy Gospodarza i wtrącanie się w rozmowy z nami!
Z ostatnim zdaniem zgadzam się w 160%. Wartość nabyta i dodana.
Howgh!
Danuśka,
święta racja, nic dodać, nic ująć.
Koszyczki po upieczeniu są chyba mało jadalne. Po 20 minutach w piekarniku będą mocno wysuszone. To są takie ciekawostki blogerek kulinarnych. Może wybrzydzam, ale wolę prostotę. Pewnie dlatego, że nie mam talentów plastycznych.
W ramach prostoty dziś klopsiki w sosie pomidorowym z kaszą 🙂
Na kolacje robie tarte jarzynowa z przewaga cebuli. Mialam jedna cukinie, pol papryki i trzy duze cebule. Na wierzch poloze plasterki pomidorow, posypie tymiankiem i zaleje mieszanka jajka + smietana. Cukinie, papryke i cebule wczesniej podsmazylam na oleju.
Bedzie dzisiaj na kolacje i jutro.
Oprozniam zamrazalke, bo pod koniec tygodnia bede robila pierogi. Dziecko przyjezdza w przyszlym tygodniu to beda juz gotowe. Mam przepis Gospodarza i wychodzi mi jakies 70 sztuk. Bedzie jadla w domu i zabierze ze soba dla ziecia.
Elapa, jak pierogi domowe, to nie ma takiej ilości, żeby była do przejedzenia 😉
Zabieram się za moją ogórkową z wkładką.
Jolinku – blog nie zrobił się nudny a rzadkość wpisów to raczej nasze zabieganie, praca, dom, udzielanie się w kuchni zgodnie z podanymi przez Ciebie przepisami – to właściwy powód. Ja bardzo chętnie czytam to, co załączasz i jeżeli nie widzę rano Twojego wpisu to się niepokoję. Równie chętnie oglądam zdjęcia Alicji (z kocią też!!!) i Danuśki – wszystkich! O jajkach faszerowanych można i sto razy, bo doprawdy na sto sposobów można je zrobić. Myślę, że nie zaszkodzi jak od czasu do czasu pojawi się komentarz do aktualnych wydarzeń. Mnie bardzo martwi zapowiadany strajk nauczycieli ale cóż, to oni muszą tu zabrać głos. Ich praca jest wyjątkowo trudna i mało doceniana. Prostotę w kuchni też lubię. Serdeczności. Nana
Alicjo, Pierogi mroze i wyciagam partiami. Polowa pojedzie do Paryza.
Tarta w piekarniku.
Tekst Danuski (15:20) doskonale analizuje stan blogu. Czesto winie sie za to, ze rzadko pisze a przecież czytam blog codziennie i z zaciekawieniem, będąc wdzięczna za nowinki, pomysły obiadowe, filmiki, zdjecia, poezje. Moja kuchnia tez jest prosta i im dalej tym prostsza! I nie mam talentu do dekoracji, w przeciwieństwie do syna , co bardzo mnie cieszy i jak widzę, raduje rownież jego narzeczona. Tak tak, zaręczyli sie 🙂
Jolinku,
Wyłącznie na muzea 🙁 Ale co się odwlecze…
Alino-gratulacje dla Młodych 🙂 Domyślam się, że rodzice obu stron bardzo się cieszą.
Zatem szykuje nam się kolejny około blogowy ślub!
Co do strajku nauczycieli to Pyra Młodsza zamieściła na fejsbuku chyba już dwa dosyć poważne i dramatyczne komentarze dotyczące sytuacji nauczycieli w Polsce. Córka naszej Pyry pracuje na dwóch etatach, by „związać koniec z końcem”. Mimo kłopotów finansowych kocha bardzo swoją pracę, o czym Pyra zresztą niejednokrotnie wspominała.
A jajka faszerowane bardzo lubię zatem, jeśli Was to nie nudzi, to mogę o nich pisać co roku 🙂
Nana Mi, rzadko piszesz, podobnie jak wiele innych, którzy by poczytaki, ale nie wejdą bo…Danuśkanapisała zastanawiające zdanie:
„Wiele osób czyta nasz blog, ale nie zabiera głosu uważając, że nie ma nic ciekawego do powiedzenia lub też uważa, że gdyby zamieściło komentarz to nie spotkałby się on z życzliwym przyjęciem.”
Miałaś takie odgłosy, Danuśko?
Że nikt, poza starymi bywalcami, nie powinien na blogu głosu zabierać, bo ich zaraz nieżyczliwie przyjmiemy?!
Pora przypomnieć blogowy hymn! I zapraszamy, jak najbardziej!
https://www.youtube.com/watch?v=NEMUTcQfHxo&list=RDNEMUTcQfHxo&start_radio=1&t=0
elapa
25 marca o godz. 18:42 583372
To samo robię – rzadko, ale jak już to w ilościach, i zamrażam w porcjach 🙂
Nana Mi zbyt mało wpisów i komentarzy robi takie wrażenie .. często się zastanawiam czy wrzucić znowu swój komentarz bo tylko ciurkiem są moje ….. jeśli chcemy by blok się utrzymał to musicie się też postarać tu pisać a nie tylko czytać …
elapa tarta się zawsze sprawdza …
Alinko gratulacje dla Młodych i dla Was … 🙂
Tak, Alicjo, słyszałam takie opinie również od bywalców. Niektórym przeszkadza też fakt, że czasem nikt nie reaguje na ich wpisy.
Weekendowe obserwacje ornitologiczne:
https://photos.app.goo.gl/z9drcrVXsKNyHzQq5
Irek pomógł nam zidentyfikować grubodzioba, jako że dobrze zna się na ptakach, motylach i roślinach 🙂
może zrobicie wiosenny dobry uczynek … spalił im się Dom .. Uratowali siebie, kota i psa ..
https://zrzutka.pl/hyt68j
Danuśka,
żarty żartami, ale ja słusznie zauważyłam chyba, że mnie na blogu jest za dużo. Często dlatego, że nikt się nie odzywa i czuję się niejako w obowiązku podtrzymywać życie blogowe. Jestem tak starą, blogowiczką, że aż wstyd mi, że jeszcze jestem. I jak ktoś zauważył wyżej – trzeba pisać, a nie tylko podczytywać i czekać na więcej!
Każdy ma coś ciekawego do powiedzenia.
Echidna,
może i niegrzecznie (bo ja wiem? Na pewno?) względem Gospodyń, ale założę się, że one tego nawet nie dostrzegą. Ja chciałam blog jakoś obudzić… Przynajmniej dyskusja o przyszłości blogu się rozwinęła i to jest dobre. Dla Piotra blog to była pasja, on to lubił, a Gospodynie zostały niejako przez nas zmuszone – a przecież wcale nie musi to być ich pasja. Przewijać tyle trzeba między wpisem a wpisem 🙂
Fakt, że nikt nie reaguje na wszystkie wpisy – a kto miałby? Nie ma się co obrażać, tylko pisać po prostu…w blog się „wrasta” i tyle. I tylko od bywalców, albo od tych, co dołączą zależy, czy blog będzie istniał. Robię co mogę – poza tym lubię ten blog i Was wszystkich 🙂
ja to myślę, że te strajki zbyt późno .. koszmar w szkołach to też za zgodą nauczycieli i rodziców .. o pierwszych dniach otwartych w liceach Warszawy – „Tłumy takie, że nie da się przejść szkolnym korytarzem, zupełny kosmos.” .. wszyscy narzekają ale nic nierobienie to też przyzwolenie … ale jak to u nas – jakoś to będzie … ze służbą zdrowia też tragicznie a w zeszłym roku umarło najwięcej ludzi od 30 lat ..
Danuśka ptaszki śliczne …
U mnie ornitolo tylko takie. Już wyleczyły drzewo 🙄
https://photos.app.goo.gl/4K75KC4dmJ3LzfnY8
Jeszcze nie słyszałam kardynała, a już o tej porze roku nad ranem powinien panienki nawoływać…
Alino,
bardzo lubię takie miłe wiadomości. Gratulacje!
Grubodzioby zawsze wyróżniają się wśród ptaków w karmniku. Ta zima była dość łagodna, więc było ich mniej niż podczas silnych mrozów.
A partnerka bociana z Przygodzic dziś do niego doleciała.
i tak, i nie
i zgadzam i nie zgadzam się
Myślę, że słowa jakie padły pod adresem pań Basi i Agaty są wielce niewłaściwe i krzywdzące.
Zważcie, że to na naszą prośbę i za zgodą redakcji Polityki, PanaPiotrowy blog pozostał i sukcesywnie kontynuowany jest przez obie panie jakie mają własne obowiązki związane z pracą zawodową.
I za to dziękuję Im serdecznie.
Podczytywaczy w wirtualnym świecie jest wielu i faktu tego nie zmienicie. Nie wspominając o drobiazgu – podczytują? dobrze!, nie zabierają głosu – ich sprawa i powody. Ale nie można o to mieć pretensji.
A że nie zawsze jest się aktywnym? Powodów jest sto i dwa, albo jeszcze więcej. A każdy ma inny.
Ja na przykład jestem uwikłana od czasu niejakiego w remont domu, jaki sami przeprowadzamy. Plus normalna praca. Plus dość uciążliwy i czasochłonny projekt graficzny. Plus pooperacyjne perturbacje zdrowotne i ganianie po „dochtorach”. Plus normalne obowiązki domowe i ogrodowe. Plus nieplanowane fiku-miku, itp itd. A doba z niejasnych powodów nagle przebiega wartko i w trybie przyspieszonym z rana robi się wieczór.
O różnicach czasowych nawet nie wspominam.
Nudny? To zależy od punktu widzenia i „uważnego” przysłuchiwnia się rozmówcom wirtualnym (jak kto woli inerlokutorom, to teraz takie modne słówko).
A przepisy? A porady nie tylko kulinarne? A ciekawostki z różnych stron Polski i świata? A Zjazdy i Mini Zjazdy.
Mam wymieniać dalej?
PS
Alicjo – dostrzegą. Don’t you worry.
Alino – jaka miła wiadomość 🙂
Zaręczyny, śluby – z Kurjera Stanisławowskiego, 1902 r. Jeszcze sprzed GIODO, RODO itd. 😉
„Z życia towarzyskiego. W ubiegłym tygodniu odbyły się zaręczyny panny Heleny Sokalówny, córki radcy sądowego p. Józefa Sokala z p. Dr Józefem Moslerem kandydatem adwokatury.
Dnia 26 b. m. odbędzie się we Lwowie ślub p. Józefa Roskosza prof. tut. gimn. z panną Anielą Fijałek, siostrą ks. Dr Jana Fijałka, profesora Uniw. lwowskiego.”
A poza tym: „Zgubiono brylant z kulczyka wartości 600 koron. Znalazca raczy się zgłosić w inspektoracie policji”. Ciekawe czy się zgłosił?
„Adwokat dr Dawid Sternberg przybył tu przed kilkoma dniami, celem zaręczenia się z panną Hoff. Zaręczyny przyszły do skutku, a młody adwokat pojechał w interesach do Nadwórny. Tam zjadł rybę, a powróciwszy do Stanisławowa, rozchorował się i po trzech dniach choroby, we środę umarł.”
„Olbrzymi skład śmigusików jako też różnorodne farby na pisanki na wielkanocne święta poleca drogeria Bibringa w Stanisławowie”.
„Ananas. Lwowski „Przedświt donosi ze Stanisławowa: nie dalej jak w zeszłem półroczu mieliśmy tu takiego suplenta, o którym przekonano się, że był zwykłym oszustem. Człowiek najlichszej konduity, który zarwał coś z medycyny, zresztą mający kwalifikacje djurnisty, uczył nasze dzieci, sam nie umiejąc i wyzyskując swoje stanowisko w sposób niegodny. Wreszcie powiodło się kierownikowi zakładu wyzbyć się tego ananasa. Rada szkolna dała mu consilium abeundi. Dla scharakteryzowania człowieka wystarczy podnieść, że ów zastępca nauczyciela wszedł w dom przyzwoity i szanowany i oświadczył się o pannę domu, został przyjęty i naciągnął ojca jej na pewną sumkę, dla „oporządzenia się” a kiedy ojciec przyszedł do dyrektora zakładu, ażeby zasięgnąć o swoim przyszłym zięciu bliższych informacji dowiedział się, że kandydat do ręki jego córki jest żonatym i ojcem trojga dzieci.”
„Już nadszedł tegoroczny świeży rybi tran i jest do nabycia w drogerii Bibringa. Ostrzega się przed zakupnem nieprawdziwego tranu zwanego tranem psa morskiego”.
Echidno,
i dobrze by było 🙂
Natomiast Twoje „nieplanowane fiku-miku” to żadna wymówka, żeby się na blogu nie udzielać 😉
Tran – któż z nas nie pamięta tego wspaniałego smaku?
Wiesz Alicjo, czasami Ciebie niezupełnie nie rozumiem.
To wcale nie było dowcipne.
A „fiku-miku” to żartobliwe* określenie na nieprzewidziane perturbacje życiowe. Od kataru zalewającego oczy i przysłowiowej waty w mózgu, do bardziej nieprzyjemnych sytuacji………W miejsce kropek wstaw sobie co Ci przyjdzie do głowy.
*moje żarobliwe określenie, bo nie zawsze mogę/muszę tłumaczyć zaistniałą przeszkodę czy przypadek losowy
Witam, podczytuję, nie,ja czytuję systematycznie. Kilka razy chciałam się odezwać, ale nie zostałam wpuszczona. Prawdą jest też, że ze mnie mały pożytek (gotowanie, podróże). Raczej mogę tylko podziękować za ciekawe przepisy, opisy/ fotoopisy z podróży bliskich, dalszych i na koniec świata. Pozdrawiam serdecznie, Margit.
Niestety wieczne chyba znowu czekanie na moderację.
Schidno,
przecież ja to napisałam z przymrużeniem oka…równie żartobliwie 😉
Nawet podkreśliłam to emotikonem.
*Echidno (kot mi się wtarabanił na kolana, stąd obsunięcie na klawiaturze).
Dzień dobry,
Jestem z tych rzadziej tutaj piszących, ale nie w 100% podczytujący. Danuśka napisała prawdę, reszta też.
Danuśka „Blog jest kulinarny, a nie polityczny, co z jednej strony dobrze, ale z drugiej niekoniecznie, bo nie bardzo wypada rozmawiać o polityce, co zawsze bardzo ożywia dyskusję ale również prowadzi do sporów.”
Jednym z powodów mojej nieczęstej tutaj obecności jest to, że bardzo pochłonięty jestem tym, co się w Polsce dzieje, wiele czasu spędzam na FB, ciągle coś tam kopiuję, zamieszczam, bo uważam, że to teraz najważniejsze. Ten rok jest tak ważny dla Polski jak żaden inny po 89 roku. Jeśli nie wygra rozsądek to, żeby było kulinarnie, władza usmaży nam taką jajecznicę, że jej przez pokolenia nie strawimy. Dlatego uważam, że trzeba ich pogonić tak, żeby nawet Google nie było ich w stanie znaleźć, jak mawiają najmłodsi.
Blog jest kulinarny, ale na łamach Polityki, więc w niektórych, tak ważnych okolicznościach nie sposób tego rozdzielić. Zresztą od początku nasz Blog nazywaliśmy Stołem przy którym rozmawia się właściwie o wszystkim, stroniąc, o ile to możliwe, od polityki i religii. O ile to możliwe! Ja nie umiem!
Alinko – bardzo się cieszę! Pozdrów i uściskaj Meachela nawet jeśli już mnie nie pamięta. Życzę im obojgu wszystkiego co najlepsze! Tobie też!!!!!
Tutaj do wiosny jeszcze trochę, nic się nie zieleni, nic nie kwitnie, chociaż to przecież równoleżnikowo na poziomie Rzymu! Ale ja się nie śpieszę, uważam, że druga połowa marca to za wcześnie na forsycje czy inne kolory wiosny. Lepiej nie kusić losu ciesząc się przedwczesnym ciepłem, wkrótce możemy go mieć zbyt dużo. Za to słońce już jasne bardzo i dużo go. Takie światło i czysty błękit działa na mnie bardzo optymistycznie.
Ta Ewka z tym Witkiem to zawsze mają jakieś fajne pomysły! I do tego opisać umieją świetnie co widzieli, usadowić tekst wśród mnóstwa super zdjęć, zająć tym wszystkim ludzi nawet w bardzo podeszłym wieku… Po prostu zdolniachy! Dzięki!
Echidna napisałaś: „A „fiku-miku” to żartobliwe* określenie na nieprzewidziane perturbacje życiowe.”
Nigdy ‚fiku-miku” nie skojarzyłbym z jakimiś perturbacjami życiowymi, a zgoła z czymś innym… 🙂
Dobranoc 🙂
Nowy – moje, moje określenie. ©echidna. O czym poinformowałam. Dla mnie na wszelkie okazje gdy, powtarzam się, nie mogę / nie muszę / nie chcę opowiadać z przyczyn różnych o przypadłościach i nieplanowanych wydarzeniach jakie mnie spotkały.
Echidna – nie denerwuj się. Przecież ja Ci kopyraita nie zabieram, mówię tylko, że mnie się to nieco inaczej kojarzy, chociaż też może być przecież wydarzeniem nieplanowanym… 🙂 🙂
Daleko mi do nerwów, Nowy. Właśnie dlatego używam, że brzmi niepoważnie. Po co obarczać innych własnymi troskami. Jakby swoich nie mieli. A tak, ano coś się dzieje lecz niezbyt ważnego. I o to mi chodzi.
Echidno, oddalona jesteś od prawdy tak jak Władimir Putin od pokojowej nagrody Nobla.
Pod koniec lat pięćdziesiątych uczyłem się wierszyka. Dla małego bachora poprawne wypowiedzenie paru słów graniczylo z polamaniem języka. Mało tego, było to ćwiczenie koordynacji i ruchu i mowy.
Kladlo się obie dłonie na siebie, zazębiało palce. Począwszy od małych, kolejno następne i po środkowym wykonywało się obrót splecionych dłoń w kierunku klatki piersiowej. Prawy kciuk lądował w otworze stworzonym z lewego kciuka oraz palca wskazujące. I to był koniec wierszyka :
Idzie kominiarz,
Po drabinie,
Fiku-miku,
Już w kominie 🙂
Z krainy, gdzie wiosna trwa 12 miesięcy w roku i przyjemnie jest pochodzić nawet o teraźniejszej porze po oceanie pozdrawia
bezdomny jak zwykle w znakomitym nastroju 🙂
dzień dobry … ☕
echidno zdrowia życzę i po operacji .. i do remontu … ale z blogiem masz rację i nie masz … Basia bardzo chciała by zachował się ten blog ze względu na Piotra … by jego praca i zaangażowanie było upamiętnione .. ustalała z nami jaka forma prowadzenia bloga będzie stosowna i znalazł się” złoty środek” … ale pewnie jak my wszyscy ma swoje zajęcia a czas nie z gumy .. ja tu wrzucam swoje komentarze często z myślą o Piotrze … nikt mnie nie zobowiązał do pisania tutaj ale czuję się zobowiązana i chociaż czasami mam wątpliwości to trwam na posterunku .. 😉
wiosenna zupa na ciepło z rzodkiewek? .. nie jedliście to spróbujcie .. i zobaczcie małe cudeńka z czerwonych kulek ..
https://www.greenmorning.pl/rzodkiewki/
schab nie tylko na święta …
http://reanja.blogspot.com/2019/03/schab-suszony-w-czosnku-niedzwiedzim.html
Jolinku – dziękuję.
Jeśli zaś chodzi o mam czy nie mam racji, to sama to na wstępie zaznaczyłam:
„i tak, i nie
i zgadzam i nie zgadzam się”
I tym niepewności pełnym akcentem kończe w/w temat by powrócić do „moich baranów”. A bodą ci mnie owe na wsze strony.
Jolinku, gotowalam zupe z lisci rzodkiewek. Smakowala nam.
Dzisiaj swieci slonce, ale na termometrze bylo – 2°C o 7 godz.
Dziekuje za miłe słowa dla młodych, przekaże 🙂
Asiu, przezabawne te teksty z Kurjera.
Fiku miku pamiętałam z wiersza, ktory przytoczył bezdomny. Nie znałam skojarzenia, o ktorym wspomina Nowy 🙂
Zakwitła czeresnia i hortensje wypuściły listki.
Nie wiem jeszcze co zrobię na obiad.
Warto przypominać niektóre ciekawe przepisy jak ten na suszony schab. Tu akurat jest nowość, czyli suszony czosnek niedźwiedzi. Zamiast schabu można użyć polędwicy wieprzowej. Bardzo lubię takie wędliny, nawet za bardzo.
Dziś na obiad czerwony barszczyk z pasztecikami, o ile je kupię. A jeśli pasztecików nie będzie, to zastąpią je ziemniaki ze skwarkami.
Echidno-zdrowia i powodzenia we wszelkich działaniach!
Pamiętacie, jak przed Wielkanocą Pyra zabierała się za robienie białej kiełbasy i dodawała oczywiście do niej soli peklowej, poniżej artykuł na temat tego dodatku do wędlin:
http://beszamel.se.pl/porady/sol-peklowa-zwykla-sol-czym-sie-roznia-sklad-soli-peklowej-dozowanie-soli-dawkowanie-azotynow,18263/
Dwa dni temu oglądałam program poświęcony między innymi saletrze, w którym proponowano, by dla zneutralizowania jej szkodliwego działania na nasz organizm po wędlinowym posiłku wypić jogurt naturalny. Nie zapomnijcie zatem o tym podczas najbliższych Świąt, jeśli zgodnie z polską tradycją, wyłożycie na półmiski szynki i kiełbasy.
Alino, szczesliwego ukladania planów dla Młodych, a Tobie radości z ich szczęścia 🙂
Blog się wiosennie ożywił, miło poczytać. Ja też pamiętam tę zabawę w „idzie kominiarz po drabinie…” to były beztroskie dni. Obiadowo – robię pierożki leniwe. O świętach myślę z niepokojem, bo od jakiegoś czasu unikam słodyczy, a tu świąteczne mazurki, jak wytrzymać bez dokładki?
Ćwiczyć siłę woli, Salso.
Echidno-gdyby w szkole były lekcje z ćwiczenia siły woli to prawdopodobnie byłabym najgorszą uczennicą w klasie 😉
Bylam rano w ksiegarni aby wybrac kilka ksiazek i zaproponowac je w naszym klubie lektur. Pierwszy raz trafilam na autora a raczej autorke z Polski, Olga Tokarczuk a tytul „Prawieki i inne czasy”. Bede naciskala aby ja wybrano de przeczytania.
Na obiad byl avokado oraz wloskie kopytka ( gnocchi) w sosie grzybowym. Gnocchi byly troche jak guma do zucia, nasze kopytka w smaku sa chyba troche inne.
Teraz aby stracic troche kalorii ide na nogach na moje spotkanie literacki.
elapa – jesteś pewna, że to były kopytka, a nie koniki?
Jolinek51
24 marca o godz. 8:33 583348
coś nieudany ten link
24 marca o godz. 8:33 583348
może teraz:
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2019/03/13/jak-to-robia-w-szwecji/#comment-583348
za oknem wichura, grad i deszcz, grzmoty … sodoma i gomora ..
ja mam silną wolę ale ostatnio mało używaną …
nastawiłam śledzie w oleju …
Mam za swoje – nie skopiowałam wpisu i to dwukrotnie! I poszedł w niebo.
Szczęścia przyszłej Młodej Parze 🙂
Mam nadzieję, że wpis Asi z dawnego Kuryera nie przestraszył przyszłych teściów i panna młoda nie posiada czwórki dzieci oraz męża na delegacji 😉
Śledzie nastawię dopiero na święta – kupuję matjasy w oleju w polskim sklepie i dodaję do nich moją zaprawę marynatową. Skraca mi to proces, no i wychodzi tak jak lubię – wytrawnie.
Alino, cieszę się Twoją radością. Trzymam kciuki za Młodych.
Echidno, zdrowia!
Alicjo sprawdzam przepis .. ten …
https://wrzacakuchnia.pl/przepisy/przystawki/sledz-z-cebula-i-cytryna-w-oleju/
Jolinku,
zanotowawszy…kiedyś Helena podała przepis śledzie w cytrynie (splasterkowana cytryna, minimum 2) + olej + kilka oliwek czarnych, no i cebula, dyżurne etc. Dobre były.
Ja także przygotowałam dziś śledzie w oleju 🙂 Bardzo podobne do tych z przepisu od Jolinka. Trochę za późno już na cytrynę, bo skropiłam śledzie octem jabłkowym. Ale będę o niej pamiętała na przyszłość. Trzy godziny moczenia śledzi to może być trochę za długo. Lepiej sprawdzać słoność niż za bardzo je wymoczyć.
krystyno ja musiałam moczyć dobę by były jak lubię .. takie słone były .. moczyłam pól na pół woda z mlekiem ..
Alino,
szczęścia dla Młodych!
Nowy,
O jakim podeszłym wieku Ty piszesz? Toż wiek liczy się stanem ducha… Dziękujemy, obiecujemy więcej 🙂
ludzie jest nowy wpis … 🙂